Opowiadanie na Konkurs Literacki

Transkrypt

Opowiadanie na Konkurs Literacki
Opowiadanie na Konkurs Literacki
"Na nowo odkrywamy bajkę o Złotej Rybce"
organizowany przez
STOWARZYSZENIE KOŁOBRZESKA LOKALNA GRUPA RYBACKA
Tytuł: "Jak Złota Rybka została odkrywcą lokalnej gwiazdy sportu".
Autor: Ruda
Nie tak dawno temu, kilka dzielnic stąd żyło sobie trzech braci. Byli to: Krzych,
Zdzich
i Rych. Ich życie było nudne, jak przysłowiowe flaki z olejem i sprowadzało się do
codziennego przesiadywania na ławce pod blokiem, w którym mieszkali i narzekania na
los.
Mieli oni jednak jedno wspólne, niespełnione marzenie - chcieli grać w piłkarskiej
drużynie Kotwicy.
Rych był najmłodszym z braci i różnił się bardzo od pozostałych. Był romantykiem
i marzycielem, zachwycał się pięknem natury. W głębi duszy wierzył w to, że jeśli się
czegoś naprawdę chce, to osiągnie się cel.
Pewnego dnia Rych postanowił zabrać swoich braci na ryby. W dzieciństwie
wszyscy trzej jeździli na różne zawody wędkarskie i nawet udawało im się zdobywać na
nich nagrody
i wyróżnienia. Teraz wędkowali jedynie dla relaksu i zabicia czasu.
Młodzieńcy rozłożyli swoje leżaki na plaży, zarzucili wędki i cierpliwie, w
milczeniu, czekali.
Po kilku godzinach, które wydawały się wszystkim z nich wiecznością, Zdzich
odkrywczo rzekł:
- Siedzimy tu już tyle czasu i nic nie złowiliśmy. Może na dziś wystarczy tego
wędkowania? - nieśmiało dodał z cichą nadzieją w głosie i głośnym burczeniem w
brzuchu.
- O nie! Dopóki czegoś nie złowimy, nie odejdziemy stąd ani na krok. - spokojnie, ale
stanowczo odpowiedział Rych.
- W tej samej chwili krzyknął:
- Chłopaki! Mam! Złowiłem! To prawdziwy cud!
Ku uciesze braci gimnastykował się długo z wędką, ale wyciągnął zaledwie
malutką, niezbyt ładną rybkę. Na jej widok Zdzich i Krzych ryknęli śmiechem. Cieszyli
się też, bo nareszcie mogli wracać do domu.
Rych postanowił wziąć rybkę ze sobą.
Za wszystkie zaoszczędzone pieniądze kupił dla niej akwarium w kształcie kuli i
najlepszy pokarm. Bardzo o nią dbał. Co wieczór nie oglądał już ulubionego do tej pory
serialu, ale zasiadał w fotelu przed rybką i długo się jej przyglądał z podziwem. A ona z
dnia na dzień stawała się coraz piękniejsza.
Pewnego deszczowego wieczoru, obserwując pływającą w akwarium rybkę, Rych
rozmarzył się. Pomyślał, że jeżeli mógłby mieć szansę zagrania w Kotwicy, to zrobiłby
wszystko, aby być najlepszym graczem.
I wtedy rybka przemówiła:
- Hej, Rychu! Zamiast tak siedzieć, mógłbyś zacząć ćwiczyć.
- Co? - odpowiedział zaskoczony młodzieniec.
- Jak to "co"?! Biegi, wytrzymałość, celność strzału. W jaki sposób chcesz się stać
najlepszym graczem, skoro siedzisz i nic nie robisz? - skarciła go rybka.
Rych pobiegł do braci, żeby powiedzieć im, że "jego" rybka mówi, ale oni tylko
wybuchnęli śmiechem i z politowaniem popukali się w czoła. Śmiali się tak głośno i tak
długo, że wszyscy mieszkańcy dzielnicy ich słyszeli.
Ośmieszony młodzieniec wpadł do pokoju, w którym stało akwarium i ze złością
krzyknął do rybki:
- Ty! Masz spełnić moje trzy życzenia, bo inaczej cię zjem!
- Dobrze! Jedz śmiało! Uważaj tylko, bo mam mało mięsa, a dużo ości! - zażartowała
rybka.
- Z czego się śmiejesz, głupia?!
- Nie jestem taka głupia, jak ci się wydaje. Znam twoje marzenia. - odpowiedziała z
powagą obrażona rybka. - Jeśli zechcesz, mogę sprawić, że staniesz się zawodnikiem
Kotwicy.
- Tak?! No, mów dalej, rybciu!
- Najpierw ty musisz coś zrobić dla mnie. Znasz przysłowie: "Szczęściu trzeba
pomagać"? No właśnie. Obiecaj mi, że przez dwa, może trzy miesiące będziesz ostro
trenował.
- I to wszystko? Myślałem, że będzie gorzej. - odparł Rych zadowolony.
- To wszystko. Zgadzasz się? - dopytywała rybka tonem głosu, jakby rzucała Rychowi
wyzwanie.
- Wchodzę w to! - wykrzyknął bez wahania młodzieniec.
Rych intensywnie trenował, a po trzech miesiącach treningu rybka kazała mu iść
do trenera Kotwicy i pokazać, czego się nauczył.
Trener bardzo się ucieszył, ponieważ dawno nie widział tak zdolnego piłkarza. Od
razu przyjął też Rycha do swojej drużyny.
Młodzieniec podczas pierwszego swojego meczu strzelił aż pięć bramek.
Po powrocie do domu podziękował rybce. Uczynił też ją nieoficjalną maskotką
drużyny,
a na imię dał jej Kotwia.
Wzruszona rybka powiedziała:
To nie ja sprawiłam, że jesteś najlepszy, ale ty sam. Swoimi treningami,
wytrwałością, determinacją. Pamiętaj, że jeśli czegoś naprawdę chcesz, to osiągniesz to,
tylko musisz ciężko pracować. Twoi bracia zaś wyśmiewali się z ciebie i dalej nic nie
robią. Za karę będą sprzątać szatnię. I to dożywotnio!
Rych jednak zlitował się nad braćmi. Poprosił, aby rybka Kotwia załatwiła im
możliwość trenowania razem z drużyną. W końcu Zdzich i Krzych byli równie
utalentowanymi sportowcami.
Po długich miesiącach ćwiczeń wszyscy trzej grali razem w jednej drużynie. Tak,
jak o tym kiedyś marzyli, przesiadując na ławeczce pod blokiem.

Podobne dokumenty