Epilog

Transkrypt

Epilog
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 251
Epilog
Latem 1945 roku, gdy opuszczałem Polskę, nie wiedziałem, że jej więcej nie zobaczę. Natomiast przez pięćdziesiąt lat przebywania w Izraelu wiedziałem, że do mojej
byłej ojczyzny nie wrócę. Hebrajskie wydanie mojej książki ukazało się w 1973 roku. Książka została dobrze przyjęta i znajduje się w bibliotekach i szkołach. Na język polski
tłumaczyłem ją z oporami i bez entuzjazmu. Podczas tej
pracy zrozumiałem, że polski nie jest już moim ojczystym
językiem, mimo że był to jedyny język, którego uczyłem się
w dzieciństwie. Nic w tym dziwnego, od lat nie mówię
po polsku, nie myślę w tym języku, polskiej książki nie czytałem od czterdziestu lat i już nawet nie śnię po polsku.
Gdy tłumaczyłem książkę, coś mi się w sercu poruszyło i zapragnąłem, po latach, odwiedzić rodzinne miasto.
Na początku było to uczucie niewyraźne, które stopniowo
nasilało się i przemieniało w konkretny zamiar. Marzyłem,
by odwiedzić miejsce, w którym żyłem w dzieciństwie z rodziną i kolegami. Właściwie tęskniłem nie za konkretnymi
miejscami, lecz za tym, co było z nimi związane. Żona
o wizycie w Polsce słyszeć nie chciała. Tłumaczyłem jej, że
chcę odwiedzić groby. Mówiłem, że człowiek, który żył
normalnym życiem, ma cmentarz, a na nim groby ludzi kochanych i bliskich sercu. Groby te może odwiedzać, położyć kwiatek czy kamyk, a gdy mu ciężko na sercu, mówić
251
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 252
J OSEPH B AINVOLL
do kamienia, a nawet płakać. Ja grobów nie mam, popiołami moich bliskich użyźniano niemieckie pola. Przekroczyłem siedemdziesiątkę, nie wiem, ile mi jeszcze pozostało życia. Zamiast odwiedzania grobów, których nie mam,
czuję dręczące pragnienie, by chodzić po ulicach rodzinnego miasta i raz jeszcze zobaczyć miejsca związane z krótkim
dzieciństwem. Chcę stanąć przed budynkiem mojej szkoły,
patrzeć w jej okna i wspominać kolegów, z których żaden
nie przeżył. Setki razy w wyobraźni widziałem siebie, wspinającego się znajomymi schodami na pierwsze piętro
i wchodzącego do klasy. Widziałem siebie siedzącego
w ławce, otoczonego przyjaciółmi. Wrócić tam było moim
marzeniem, moim gorącym pragnieniem.
W końcu żona dała się namówić, jedziemy do Polski,
ale pod warunkiem, że żadnych obozów zagłady nie odwiedzimy. Nie jedziemy do Treblinki, gdzie moją rodzinę
spalono, ani też do Oświęcimia, gdzie była Fela.
Minęło pięćdziesiąt sześć lat i jestem w Stopnicy. Stoję na dawniej pustym rynku, który teraz jest miejscem pełnym kwiatów i zieleni. Dwie małe uliczki prowadzą w stronę dom ku, w któ rym miesz ka li śmy przez dwa la ta
w niewygodzie i nędzy. Stoję oszołomiony i zmieszany,
w głowie czuję szum. Mówię do żony: „Wiem, gdzie
jestem, ale nie wiem, jak się tu odnaleźć”. Podeszła młoda
kobieta i zapytała, czy może pomóc. Pomogła nam, i to
bardzo. Poprowadziła mnie, otumanionego, do naszego
domu i zapytała, czy chcę wejść. Odmówiłem. Tyle sił psychicznych nie miałem. Kilka minut gapiłem się na okna,
na drzwi i odszedłem. Dziewczyna zaprowadziła nas
do mojej byłej sąsiadki. Ta opowiedziała, jak odbyło się
wysiedlenie i ostateczna likwidacja Żydów w miasteczku.
Przedtem, przez kilkaset lat toczyło się w nim tradycyjne
i kulturalne żydowskie życie, które, jak w wielu miejscach,
zostało wymazane − zniknęło bez śladu, jakby nigdy nie
252
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 253
W IELKI
MROK
istniało. Żydzi i Polacy przez setki lat żyli w zgodzie, nie
słyszałem o drastycznych starciach czy niesnaskach. Chłopi sprzedawali Żydom swoje artykuły, a miasteczko dostarczało chłopom to, czego potrzebowali: odzież, obuwie, arty ku ły spo żyw cze, me ble, na wet trum ny za ma wia no
u żydowskiego stolarza.
Pytałem tę młodą, sympatyczna kobietę, co wie o żydostwie w ogóle i o Żydach, którzy żyli w miasteczku. Nie
wiedziała nic. Znaczy to tyle, że starsze pokolenie milczy
i nic młodym nie przekazuje. Nie wiedziała, że już
w XII wieku żyli w Stopnicy Żydzi. Nie wiedziała, że
w chwili wybuchu wojny stanowili osiemdziesiąt procent
ludności miasteczka… Zapomniałem zapytać, co z synagogą i liczącym kilkaset lat cmentarzem. Nie chodziłem
po uliczkach, tak jak planowałem, nie szukałem miejsc,
gdzie mieszkali moi koledzy i koleżanki.
Nie minęła godzina, jak smutny i rozczarowany opuściłem miasteczko. Później przypomniałem sobie, że blisko
miejsca, w którym stałem, nie wiedząc, dokąd się zwrócić,
widziałem po raz ostatni moją matkę. Był to dzień, w którym wzięto mnie do obozu pracy przymusowej w Skarżysku-Kamiennej.
*
W latach dziewięćdziesiątych maszynopis polskiego
tłumaczenia Wielkiego mroku znalazł się w Żydowskim
Instytucie Historycznym w Warszawie. Otrzymałem list
od dyrektora Instytutu. Szanowny Profesor podkreśla wielką historyczną wartość wspomnień pisanych przez ocalonych, którzy stopniowo odchodzą. Jego zdaniem, jest
w Polsce duże zainteresowanie Zagładą i historią polskiego
żydostwa, szczególnie wśród inteligencji i wykształconej
młodzieży.
253
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 254
J OSEPH B AINVOLL
Nie mam tej pewności. Mówiłem z wieloma Polakami
i widzę, jak mało wiedzą o systematycznym wyniszczaniu
całego narodu, który brutalnie wymazano z polskiego krajobrazu.
Większość jakby nie chciała wiedzieć, że naród żydowski był przez tysiąc lat mocno związany z Polską, jej historią i kulturą. Zasługi narodu żydowskiego w rozwoju
kraju są duże: w rozwoju bankowości, w handlu międzynarodowym czy w rozwoju przemysłu, w którym Żydzi odegrali znaczącą rolę. Też i w rozwoju literatury i sztuki; wystarczy wymienić takich poetów i pisarzy, jak: Julian
Tuwim, Antoni Słonimski, Jan Lechoń, Jan Brzechwa,
Isaak Bashevis Singer, Janusz Korczak, w muzyce zaś takich
kompozytorów, jak Fryderyk Chopin (po kądzieli) i Henryk Wieniawski czy też takich wykonawców jak Bronisław
Huberman czy Artur Rubinstein. Wszyscy ci artyści przyczynili się do tego, by Polska znacząco zaistniała na kulturalnej mapie świata.
Co do wartości literackiej mojej książki, proszę czytelnika o wyrozumiałość, jestem debiutantem i amatorem.
Wspomnienia, pisane przez ocalonych bólem i łzami, są
odrębnym rodzajem twórczości i nie wolno ich porównywać z literaturą zawodowych pisarzy. Znam swoje miejsce,
znam granice swoich możliwości. Staram się pisać prosto,
bez literackich ozdóbek, piszę po prostu dokument. Czasem kilka słów w nieporadnie napisanej książce powie więcej aniżeli wiele stronic wielkiego dzieła.
Wielu ocalonych nie weźmie do ręki książki o Zagładzie. Rozumiem ich. Każdy z nas, przez całe życie, dźwiga
swój ból, swój koszmar, swoje gorzkie wspomnienia i to
mu zupełnie wystarczy. Zbędny jest dodatkowy balast i cudzy garb. Ja pod tym względem jestem masochistą, czytam
o Zagładzie wszystko, co wpadnie mi w ręce.
254
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 255
W IELKI
MROK
Czytałem gdzieś opis, jak prowadzą nagie żydowskie
kobiety na rozstrzelanie. Płacz, krzyki, wołanie bólu i rozpaczy. Młoda dziewczyna szlochając, biada: „Mam dwadzieścia lat i umieram dziewicą”. Kilka słów, a wiadomo, co
znaczą − już nigdy nie założy rodziny, nigdy nie przytuli
swego dziecka. W innej książce czytałem o matce i małej
dziewczynce, które dobrzy Polacy przechowali w ciemnej
piwnicy. Gdy wreszcie zostały wyzwolone, dziecko zapytało: „Mamo, czy teraz już wolno płakać?”. Kilka słów, ale
za każdym razem, gdy je wspominam, czuję ból w sercu.
*
Jadę do rodzinnego miasta, do Łodzi. Pierwsza stacja
− żydowski cmentarz. Opuszczony i zaniedbany, wysokie
na dwa metry badyle zakrywają wszystko, nie widać pomników. Piękne i okazałe mauzolea łódzkich bogaczy stoją
jak góra ruin. Widzę mały szyld: „Pole gettowe” − kilkaset
grobów, małe marmurowe płytki, litery zamazane, nieczytelne. Na początku grzebano tu zmarłych, później, gdy zamknięto getto i umierały setki ludzi dziennie, nie było już
miejsc na indywidualne groby. Większość została pogrzebana w nieoznaczonych zbiorowych mogiłach.
Drugi mój przystanek − szkoła. Budynek, który w czasach dzieciństwa wydawał mi się okazały, teraz jest małą ruderą. Pomalowano go na brzydki, żółty kolor, wygląda
na zaniedbany i opuszczony. Nie ma w nim już szkoły, jest
jakiś niewielki urząd. Nie wchodzę do mojej byłej klasy, jak
fantazjowałem, nie siadam w swojej ławce, jak marzyłem,
nie zatrzymuję się przed budynkiem, by wspominać kolegów, z których żaden nie przeżył. Uciekam w popłochu.
Jedziemy ulicą Pomorską, którą wędrowałem do szkoły dzień w dzień, przez siedem lat. Domy szare, odrapane.
W oczy rzucają się napisy na ścianach, ale jadąc, trudno je
255
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 256
J OSEPH B AINVOLL
przeczytać. Druga stacja − nasza ulica, tu też widać malowidła na ścianach. Czytam i nie mogę uwierzyć, że dobrze
widzę. Nie, nie mylę się, na tyle jeszcze język polski pamiętam. Napisy urozmaicone − i znajome, i całkiem nowe,
oryginalne. Widzę gwiazdy Dawida przekreślone, a obok
swastykę. Czytam: „Widzew − Żydzi”. Pytam kierowcę, co
to oznacza. Kierowca, młody sympatyczny człowiek, z zażenowaniem objaśnia: „Mowa o drużynie piłkarskiej »Widzew«. Zwolennicy innej drużyny − ŁKS, wyrażają tak nienawiść do rywali”. Pytam, czy są w Polsce żydowscy
piłkarze − on o takich nie słyszał. Antysemitom brak Żydów nie przeszkadza. Są też napisy popularne w 1945 roku:
„Żydzi do pieca”, „Żydzi na mydło”. Znalazłem też nieznane mi „żydoptaki”. Dla mnie to coś nowego, nie rozumiem
i pytam kierowcę. Zawstydzony, objaśnia. (Niestety zapomniałem − zbyt byłem oszołomiony). Prosiłem, by zrobił
mi zdjęcie przy napisie z gwiazdą Dawida i szubienicą. – Po co to panu? – pyta nieśmiało. – Na pamiątkę − odpowiadam. Jak coś mi się w Izraelu nie spodoba, wystarczy,
że wyciągnę zdjęcie i rzucę na nie okiem…
Wsiadam do samochodu. Wyjeżdżamy z Łodzi.
Takie było moje spotkanie i takie pożegnanie z rodzinnym miastem. Rozwiały się oczekiwania, rozwiały się
fantazje i marzenia. Pozostała tęsknota za brutalnie zamordowanymi, kochanymi i bliskimi.
Pisałem już o tym, jak wdzięczny jestem za lata życia,
które podarował mi dobry los, i o tym, jak odbudowałem
swoje życie. A jednak pustka i niezagojona rana w duszy
zostały. Ból, żal i tęsknota wzmacniają się z latami i na starość dręczą bardziej aniżeli za młodu. I chyba tak to już zostanie.
Los Angeles, lipiec 1996
Epilog – Ramat Gan, 2000