Seminaria europejskie - Polska Fundacja im. Roberta Schumana

Transkrypt

Seminaria europejskie - Polska Fundacja im. Roberta Schumana
Seminaria europejskie
4. seminarium
koordynator: Joanna Różycka-Thiriet
26 listopada 2013 r.
[email protected]
Imigracja – problem czy wybawienie? - to temat kolejnego Seminarium europejskiego
zorganizowanego przez Fundację im. R. Schumana. Jego gośćmi byli Georges Faber, Ambasador
Wielkiego Księstwa Luksemburga w Polsce, oraz dr hab. Maciej Duszczyk z Instytutu Polityki
Społecznej UW oraz Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. Temat imigracji
łączy się z jednym z priorytetów Strategii Europa 2020 – walką z wykluczeniem społecznym
- i wspominanym przez strategię pełnym wykorzystywaniem potencjału imigrantów.
Seminarium rozpoczął dr hab. Maciej Duszczyk. Stwierdził,
że mówiąc o imigracjach należy zdawać sobie sprawę
z tego, że ciężko jest je zbadać, mówić o nich i je
prognozować. Zjawisko to szybko ewoluuje (np. kiedyś
najwięcej proporcjonalnie wyjeżdżano do Irlandii, teraz do
Luksemburga). Wielu Polaków wyjechało za granicę, kiedy
otwarto granice w innych państwach europejskich. Aż takiej
imigracji się nie spodziewano. Jednak szacunki
o 2 milionach Polaków, którzy wyjechali, są zawyżone.
Aktualnie GUS szacuje tę liczbę na 0,9 mln. Problem
polega na tym, że są to często ludzie w wieku 24-40 lat,
a emigracja jest tak liczna, jakby zniknęły nam dwa całe
roczniki ludzi.
Jak podkreślał prelegent, jedynie 5% imigrantów dociera do
UE całkowicie nielegalnie, łamiąc wszystkie przepisy.
Podstawowym kanałem takiej imigracji jest lądowa granica
turecko–grecka (przez którą aktualnie przedziera się najwięcej Syryjczyków). Drugi co do wielkości
szlak wiedzie przez Morze Śródziemne – tam przekroczenie granicy jest trudniejsze. Najrzadziej
używa się drogi przez Słowację. Przez Polskę jadą nieliczni np. ci, co wskakują w Turcji do tirów.
Jeśli ktoś nielegalnie przekracza granicę, nie może mieć legalnego pobytu i zatrudnienia. Nazywa się
to pojęciem potrójnej nielegalności – nielegalne przekroczenie granicy, nielegalny pobyt, praca. Czym
innym jest pobyt nieuregulowany – nielegalne przedłużenie pobytu, przy czym sam wjazd był legalny.
Jeszcze czym innym jest nielegalne zatrudnienie, karane tylko z kodeksu pracy. Obecnie w Unii
Europejskiej najwięcej jest migrantów, którzy właśnie podejmują pracę niezgodnie z prawem
- z legalnym pobytem, ale nielegalnie pracujących.
Zdaniem doktora do migracji musimy podejść bardziej kompleksowo. Pytanie, czy Europa jest
w stanie dyskutować o imigracji. Nie. Jesteśmy mocno epatowani negatywnymi informacjami na ten
temat. Ciężko jest walczyć ze stereotypami np. o tym, że imigranci nadużywają świadczeń socjalnych.
Tymczasem szacunki Pawła Strzeleckiego z SGH mówią o tym, że, żeby poradzić sobie z problemami
demograficznymi, potrzebujemy w Polsce do 2030 roku około 4,5 miliona imigrantów. Polskie
społeczeństwo nie zaakceptowałoby takiego scenariusza. Podobnie na Zachodzie - żaden polityk
publicznie się na to nie zgodzi, natychmiast przegrałby wybory. Migracje mają bardzo złą prasę.
Trudno mówi się o nich pozytywnie.
Partnerami seminariów są Polska Fundacja im. Roberta Schumana oraz Fundacja Konrada
Adenauera. Seminaria objęte są patronatem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Działania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana są współfinansowane przez Unię Europejską ze środków programu
Europa dla Obywateli.
Od 2008 r. (ostatnie dane z 2012) do UE legalnie wjechało 4,5 mln imigrantów. Z jednej strony są
ludzie, którzy chcą przyjechać, z drugiej mamy rynek pracy, który potrzebuje pracowników. Jednak
jeśli mamy do czynienia z nielegalnym wjazdem do UE, taka osoba nigdy nie wychodzi z tej
nielegalności. Musi spłacić koszt swojego przemytu do UE. Często nie dostaje wynagrodzenia za
pracę, ponieważ nie może się poskarżyć z powodu możliwej deportacji. Nie może wrócić do siebie.
Takiej osobie nie zależy na ujawnieniu się. Jest to tak zwana „pułapka migracyjna”. Dlaczego te osoby
pracują prawie jak niewolnicy? Najczęściej mówią, że i tak mają lepiej niż tam, skąd przyjechali. Część
z nich jest zagrożonych w swoich krajach.
Czy migracja może być kontrolowana? Scenariusz jest raczej czarny. Wyniki światowych raportów
pokazują, że w Afryce Subsaharyjskiej kurczą się tereny do zamieszkania np. deszcz nie pada,
umiera bydło, w efekcie ludność przenosi się na przykład do Afryki Północnej. Sama Afryka Północna
niedługo będzie miała problem demograficzny, ponieważ będzie tam zbyt dużo młodych ludzi.
Wskaźnik umieralności wśród dzieci i nastolatków jest tam prawie tak samo niski jak w Europie.
A pracy dla młodych nie ma. Więc pewnie presja migracyjna na Europę wzrośnie. Ale społeczeństwa
europejskie boją się przyjąć imigrację z obawy, że spowoduje to pogorszenie się ich warunków życia.
Tymczasem osoby z Afryki Północnej już się lepiej integrują niż w latach 60-tych. Natomiast emigranci
z Afryki Subsaharyjskiej są nieprzystosowani do życia w Europie.
Co można zrobić, aby poradzić sobie z problemem imigracji? Spróbować zarządzać tymi migracjami
poprzez kontakt z państwami tranzytowymi, zatrzymywać osoby chcące narażać swoje życie podczas
ryzykownej podróży jeszcze w państwach tranzytu. Włochy miały umowę z reżimem Kaddafiego
o niewypuszczaniu przez Liban Libijczyków, ale w trakcie wojskowej interwencji w Libii Kaddafi
szantażował, że otworzy granicę. I takie szantaże mogłyby się powtarzać. Same kraje tranzytu też
będą mieć problem demograficzny. Kto za to wszystko zapłaci? Kraje emigracyjne trzeba rozwijać,
żeby presja migracyjna spadła. Ale jak się dogadać z rządem Mali, Burkina Faso, Wybrzeża Kości
Słoniowej? Jak mamy z nimi współpracować, skoro tam nie ma rządu?
W UE obowiązuje solidarność, dzielenie się problemami. Ale Malta często jest pozostawiona samej
sobie. Polacy nie mogą powiedzieć, że imigracja na południu nas nie interesuje. Ryzykujemy, że w
sytuacji masowej imigracji z Ukrainy czy Białorusi inni nam też nie pomogą. Opłaca się więc pomagać.
Słychać o różnych problemach Polaków za granicą. Należy pomyśleć, jak czuje się osoba z małej
miejscowości wyjeżdżająca do Zachodniej Europy. Istnieje problemem eurosierot, rozpadu rodzin. Ale
jakże trudniejsza jest imigracja z Afryki!
Emigracja jeszcze przynosi Polsce korzyści. Co by było gdyby ci wszyscy Polacy wrócili do Polski?
Jak wyglądałaby sytuacja na ryku pracy, jak ewoluowałyby płace, nie byłoby transferów pieniężnych
z zagranicy… Lecz niedługo koszty demograficzne będą o wiele wyższe niż korzyści. Bardzo
potrzebujemy tych ludzi z powrotem – chętnych do pracy, nieźle wykształconych, biorących los w
swoje ręce. Za 5 lat korzyści z polskiej emigracji będzie dużo mniej. W Polsce dużo się mówi
o dzietności, a co będzie, jak dzieci się urodzą? Potrzeba 22 lat inwestycji, zanim te dzieci wejdą na
rynek pracy. Trzeba zatrzymać tych, co chcą wyjechać, sprowadzić z powrotem tych, co wyjechali,
zwiększyć liczbę cudzoziemców, podwyższyć wiek emerytalny i posłać 6-latki do szkół. To bardzo
kompleksowy temat.
Następnie głos zabrał ambasador Wielkiego Księstwa Luksemburga w Polsce Georges Faber.
Rozpoczął od danych statystycznych prezentujących strukturę demograficzną Luksemburga. Mieszka
tam łącznie 540 tys. osób, 300 tysięcy to Luksemburczycy, reszta to cudzoziemcy (około 44,5%). Jeśli
chodzi o mniejszości narodowe są to głównie Portugalczycy (16%, 90 tys.), Francuzi (35 tys.), Włosi
(18 tys.), Belgowie (17 tys.) i Niemcy (12 tys.). Mieszka tam też około 4,5 tys. Polaków.
Kiedy mówimy o zatrudnieniu w Luksemburgu, liczba obcokrajowców jest jeszcze większa. Otóż
ponad połowa osób zatrudnionych to cudzoziemcy. Bardzo ciekawa jest kwestia dojeżdżania do pracy
- 40% z 380 tys. zatrudnionych dojeżdża do pracy z sąsiednich krajów! Inną znaczącą cechą jest to,
Partnerami seminariów są Polska Fundacja im. Roberta Schumana oraz Fundacja Konrada
Adenauera. Seminaria objęte są patronatem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Działania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana są współfinansowane przez Unię Europejską ze środków programu
Europa dla Obywateli.
że w ciągu ostatnich 100 lat ludność księstwa się podwoiła (w 1910 260 tys., w 2011 510 tys.).
W latach 2011 – 2013 populacja wzrosła o 10%. W ostatnich 3 latach corocznie do Luksemburga
przyjeżdżało 12 tysięcy osób. Aby wyobrazić sobie skalę tego zjawiska, pomyślmy, że do Polski co
roku przybywa ponad 850 tysięcy osób z innych państw.
Do czynników wpływających na wzrost populacji należą oprócz imigracji także przyrost naturalny oraz
sytuacja na arenie międzynarodowej – Luksemburg przyjmuje uchodźców. Po rozpadzie Jugosławii do
Luksemburga przybyło 5 tysięcy osób głównie z Kosowa i Czarnogóry, co stanowi 1,3% ludności.
Jednak Luksemburg nie zawsze był państwem imigracyjnym. Stał się nim dopiero w 2. połowie XIX
wieku. Wcześniej było na odwrót - dużo osób wyjechało do USA (w latach 1780-1850 70 z 200 tys.
mieszkańców, w 1908 roku w Chicago żyło 16 tys. Luksemburczyków).
Następnie pan ambasador wyjaśnił, dlaczego tak się stało. Imigracja zaczęła się w XIX w. Pierwszą
falę stanowili Niemcy, Włosi i Portugalczycy. Ok. 1840 odkryto w kraju złoża żelaza. W 1842
Luksemburg wchodzi do unii celnej z Prusami. Wynaleziona w latach 70-tych XIX wieku przez
Thomasa metoda przetwarzania żelaza niskiej jakości na stal wysokiej jakości pomogła w produkcji
stali. Brakowało już tylko pracowników. Do pracy w przemyśle stalowym przyjechali emigranci
z południa Włoch. Byli to młodzi ludzie, bez rodzin. Część z nich wróciła do siebie, część została
i kompletnie się zintegrowała w społeczeństwie. Mają włoskie nazwiska, jednak są już w pełni
mieszkańcami Luksemburga.
Przemysł przyczynił się do wzrostu gospodarczego. Ale pociągnął za sobą nowe potrzeby – trzeba
było rozbudować infrastrukturę: szkoły, domy, przedszkola itd. Znów zaczęło brakować rąk do pracy.
Więc w 1972 roku podpisano dwustronne porozumienie z portugalską dyktaturą o wysłaniu do
księstwa 70 tys. osób do pracy w latach 70-tych. Do Luksemburga przyjechała fala portugalskich
budowlańców.
Kiedy w 1970 rozpoczął się kryzys, Luksemburg postanowił zdywersyfikować gospodarkę, rozwijając
sektor finansowy. W ciągu 40 lat stal się jednym z największych centrum finansowych w Europie i na
świecie. Jednak ponownie nie miał wystarczająco dużo wykwalifikowanej siły roboczej. I tak od
imigracji ludzi prostych Luksemburg przeszedł do imigracji wyedukowanej. Osoby dojeżdżające
z innych krajów do pracy w Luksemburgu to głównie pracownicy sektora finansów.
Jeszcze inny typ imigracji to oficjele z Unii Europejskiej. Luksemburg jest jedną z trzech stolic UE. Tu
mieści się Europejski Trybunał Sprawiedliwości, Europejski Bank Inwestycyjny, Trybunał
Obrachunkowy. Unijni urzędnicy stanowią około 12 tysięcy osób.
W Luksemburgu jest też nieco Brazylijczyków – z powodu portugalskiej mniejszości i imigrantów
z Serbii, Kosowa i Czarnogóry (efekt wojny).
„Moje państwo wiedziało, że nie mieliśmy wyboru, potrzebowaliśmy pracowników, głównie jeśli chodzi
o rynek finansowy, i przyczyniało się to do wzrostu gospodarczego”. Nie ma tam też dużego problemu
z akceptacją emigrantów. Większość z nich to katolicy, nie ma więc sporów na tle religijnym, ludzie
żyją w harmonii. Wiedzie im się nieźle.
Jednak przed Luksemburgiem wciąż stoją wyzwania. Ceny mieszkań są tak wysokie jak w Nowym
Jorku. Młodych nie stać na mieszkania. Podaż jest zbyt mała. Są też wyzwania związane z edukacją.
Luksemburski jest dialektem języka niemieckiego (w roku 1984 stał się językiem urzędowym). Dzieci
najpierw uczą się po luksembursku i niemiecku, dopiero potem po francusku. To problem dla
mniejszości portugalskiej i włoskiej, które nie władają językiem germańskim. W efekcie uczniowie
wykruszają się ze szkół, gdyż nie znają wystarczająco lokalnych trzech języków. „Jesteśmy dumni
z tego, że mówimy w tylu językach, jednak jest to problem dla pewnej części społeczeństwa” –
podkreślał ambasador. Ten problem do tej pory nie został rozwiązany.
Ostatnim wyzwaniem jest fakt, że wielu mieszkańców kraju nie może głosować, nie posiadając
obywatelstwa To poważny problem, bo ponad 40% ludności do obcokrajowcy, nie tylko
Partnerami seminariów są Polska Fundacja im. Roberta Schumana oraz Fundacja Konrada
Adenauera. Seminaria objęte są patronatem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Działania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana są współfinansowane przez Unię Europejską ze środków programu
Europa dla Obywateli.
w Luksemburgu mieszkający, ale i płacący podatki, składki itd. Zgodnie z prawem europejskim
obywatele innych unijnych krajów mogą głosować w wyborach samorządowych, jednak nie
w ogólnokrajowych. Do uzyskania obywatelstwa potrzebna jest zaś znajomość luksemburskiego.
Niektórzy sądzą, że należy cudzoziemcom przyznać prawa wyborcze po 4-5 latach mieszkania
w kraju. Jednak jest to bardzo trudna kwestia do rozwiązania.
Podsumowując swoje wystąpienie, ambasador stwierdził, że wielokulturowość to wielka zaleta, zaleta
dopóki to działa. Np. w banku mówi się po niemiecku, a u fryzjera po francusku. „Osiągamy z tego
powodu korzyści, jednak stoją przed nami wciąż duże wyzwania” dodał na zakończenie.
Następnie rozpoczęła się seria pytań do prelegentów. Pierwsze pytanie dotyczyło skutków
kulturowych migracji. Doktor Maciej Duszczyk stwierdził, że żadnego scenariusza nie można
wykluczyć. Pewnych problemów można uniknąć, ale aktualnie żaden model integracyjny nie działa.
Ani francuski (zamieszki na przedmieściach), ani brytyjski (zamachy), ani holenderski (głośne
zabójstwa), ani niemiecki model integracji przez szkołę.
Od kilkunastu lat panuje zasada – państwo powinno przyjmować tylko tylu imigrantów, ile jest w stanie
zintegrować. Mówi się też o selektywnej imigracji, np. Polacy nie są gotowi na przyjęcie obcych
kulturowo ludzi z Azji. Puszczenie tego „na żywioł” również nie przynosi dobrych efektów.
W Luksemburgu integracja poszła dobrze, bo była praca. Luksemburg selekcjonował też imigrantów.
Gdy nie ma pracy, problem z integracją mają muzułmanie. Oczywiście nie można zamknąć granic.
Ludzie i tak będą przyjeżdżać, to nie jest rozwiązanie.
Kolejne pytanie dotyczyło emigrantów zza wschodniej granicy w Polsce, głównie z rosyjskich republik.
Przykładowo - Czeczeni przyjeżdżający do naszego kraju otrzymują różne statusy, często
wykluczające ich z życia społecznego i zmuszające do życia w odizolowanych ośrodkach.
Do tego pytania odniósł się pan Maciej Duszczyk. Jak podkreślił, głównym problemem jest to, że ok.
80% z przyjezdnych natychmiast deklaruje, że Polska nie jest państwem, w którym chcą mieszkać.
Chcą jechać dalej. A więc Polska nie robi nic, aby ich zintegrować. Problemem są dzieci mieszkające
w ośrodkach, nauka języka. Kolejnym problemem jest to, że część z tych osób ucieka z ośrodków i
chce przedostać się do Niemiec. Jest jednak „światełko w tunelu”. Przykładowo Warszawa przeznacza
5 mieszkań dla uchodźców. Generalnie Polacy nie umieją asymilować cudzoziemców, a nasz kraj
liczący 0,1% imigrantów nie ma polityki imigracyjnej. Może to zaprocentować złym rozwojem
wypadków w przyszłości.
Jednocześnie, jak zauważył pan doktor, Polska ma najbardziej liberalną politykę zatrudnienia
sezonowego w całej Unii Europejskiej dla obywateli 5 wschodnich krajów. Wystarczy tylko, że
pracodawca wypełni stosowne oświadczenie, w efekcie dana osoba otrzymuje od ręki wizę
z pozwoleniem na pracę. W taki sposób cudzoziemiec może w Polsce legalnie przebywać i pracować
przez pół roku. W 2007 roku wydano 27 tys. oświadczeń, aktualnie 300 tys., z czego wydano ponad
100 tys. wiz (nie wszystkie oświadczenia są wykorzystywane). Z osobami z owych 5 krajów nie będzie
problemów integracyjnych – to biali chrześcijanie. W tym samym czasie Polska w ramach unijnej
solidarności przyjęła 10 Etiopczyków, którzy na razie siedzą w ośrodkach. Z taki mniejszościami nie
umiemy sobie radzić. Prelegent zaproponował również, żeby tę sezonową imigrację przekształcić na
stałą. Jeśli pewne osoby przyjeżdżają do nas co roku, często już mówią po polsku, płaciły składki, to
niech zostaną nagrodzone za uczciwość, bo przecież ich potrzebujemy.
Do dyskusji włączył się pan Ambasador, który opowiedział historię polskiego lekarza, który pracował
w szpitalu w Luksemburgu. Świetnie wykształcony specjalista, mówiący biegle po angielsku
i francusku. Kiedy go spytał, kto pracuje obecnie na jego stanowisku pracy, powiedział, że pewnie
jakiś lekarz z Ukrainy. Czy to nie jest problemem dla rynku pracy, pytał Ambasador doktora
Duszczyka?
Partnerami seminariów są Polska Fundacja im. Roberta Schumana oraz Fundacja Konrada
Adenauera. Seminaria objęte są patronatem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Działania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana są współfinansowane przez Unię Europejską ze środków programu
Europa dla Obywateli.
Otóż zapotrzebowanie na pracowników sektora medycznego jest na tyle duże, że przykładowo dobrze
wykształceni Ukraińcy nie pojadą do Polski, lecz od razu do Niemiec, bo jesteśmy za mało
konkurencyjni. Trzeba jednak przyznać, że w Polsce poprawiły się warunki pracy lekarzy.
Wynagrodzenie wzrosło dwukrotnie z powodu unijnej dyrektywy ograniczającej czas ich pracy.
Emigracja lekarzy została zastopowana. Najczęściej migrują absolwenci, którzy nie mogą znaleźć
miejsca w polskim szpitalu na takiej specjalizacji, jaka ich interesuje. Inni imigrują na kilka dni
w miesiącu. Ciekawie pracują niektórzy anestezjolodzy, którzy dzielą między siebie brytyjski etat.
Pracują w Polsce, później jadą na kilka dni do Anglii i pracują tam, a później znowu wracają do Polski.
Pan dr Duszczyk powiedział, że Polska specjalizuje się w kształceniu w zawodach medycznych. Np.
co roku kształci się u nas ok. 800 Norwegów. Są to pełnopłatne studia. Przed wyjazdem podpisują oni
kontrakt, a potem wracają do Norwegii „odpracować” studia w danym szpitalu.
Podsumowując, pan dr Maciej Duszczyk podkreślił, że jego zdaniem w przyszłości nie nastąpią wielkie
powroty z Wielkiej Brytanii. Wraca się do żony, chorych rodziców. Z ekonomicznego punktu widzenia
nie widać, aby to się szybko zmieniło, chyba że nasilą się antyimigracyjne nastroje. Emigranci mogą
też wrócić, bo za granicą nie są w stanie przebić szklanego sufitu. Jak powiedział na zakończenie:
„Mogę sobie wyobrazić, że w tym szpitalu w Luksemburgu polski lekarz nie był na wysokim
stanowisku, ale kiedy wróciłby do Polski i do polskiego szpitala, to zająłby naprawdę wysokie
stanowisko”.
Partnerami seminariów są Polska Fundacja im. Roberta Schumana oraz Fundacja Konrada
Adenauera. Seminaria objęte są patronatem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Działania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana są współfinansowane przez Unię Europejską ze środków programu
Europa dla Obywateli.