rozprawy - Czasopisma

Transkrypt

rozprawy - Czasopisma
R
O
Z
P
R
ROCZNIKI
Tom
VI I
A
W
NAUK
PRAWNYCH
-
1997
Y
ANDRZEJ S TELM A CH O W SK I
Warszawa
K O Ś C IÓ Ł K A T O L IC K I W P O L S C E
W O B E C W Y Z W A Ń L IB E R A L IZ M U *
Przełom 1989 roku, a ściślej rzecz biorąc - je g o n a s tę p stw a były z a s k o c z e ­
niem nie tylko w sferze polityki i gospo darki, ale także w p ła sz c z y ź n ie id e o lo ­
gicznej. D otychczas w yd aw ało się, że w E uropie C entralnej i W sc h o d n ie j id e o ­
logią pan u ją c ą je st m arksizm -leninizm ; on też był p o strz e g a n y ja k o głów ne
zagrożenie dla K o śc io ła i je g o misji. W ra ż e nie to było sp o tę g o w a n e przez fakt,
iż na o m aw ian ym obszarze m arksizm miał „stem pel o fic ja ln o śc i” , ja k o d o k try n a
państw ow a, i był w spierany i p ro p a g o w an y p rzez państw o. Co w ięcej, leninow sko -stalinow ska w ersja m arksizm u za kam ień w ęgielny d o k try ny u z n a w a ła k ie ­
ro w n ic z ą rolę partii ko m un isty czn ej w państw ie i s p ołeczeństw ie. A te iz m był
nie tylko elem entem dok try ny , był także c zym ś w rodzaju religii p a ń stw o w e j.
P ra w d ą jest, że ustrój państw tzw. re a ln eg o socjalizm u e w o lu o w a ł. Przede
w szystkim słabła je g o baza ideologiczna. R e w o lu c y jn y zapał słabł, w m ia rę ja k
odchodziło pokolenie, które było jego n ośnikiem . Siła id eologii słabła w m iarę
ujaw niania zbrodni p op ełnia ny c h w imię m ark sizm u. D o św ia d c z e n ia e k o n o m ic z ­
ne w ykazały utop ijno ść p o d sta w o w y c h zało żeń socjalizm u w tej dziedzin ie.
K ryzys m arksizm u ja k o ideologii był w id oczny , ale istnienie p ań stw a, które
ciągle po dtrz y m y w a ło jej założenia, zacierało głębię i ro z m ia ry tego kryzysu.
D latego śm iem tw ierdzić, że i K ościół nie w pełni u św ia d a m ia ł sobie zm ian ę
sytuacji, m im o iż p rz e śla d o w a n ie religii, z w łaszcza w Polsce, ustało ju ż daw no
O d c z y t w y g ło s z o n y p o d c z a s u ro c z y sto ś c i w r ę c z e n ia A u to ro w i n a g r o d y im . ks. Id z ie g o
R adziszew sk ieg o ,
1996 roku).
przyznanej
przez
T ow arzystw o
N aukowe
KUL
(L ublin,
KUL,
13 c z e r w c a
i ustalił się p e w ie n m o d u s vivendi m iędzy ciągle je sz c z e ateisty czn ą w ła d z ą a
K ościołem .
N a terenie P olski o sta te c z n y m ciosem dla ideologii m ark sisto w sk iej był
„ w y b u c h ” ruchu so lid a rn o śc io w e g o w latach 1980/1981. Stało się to dlatego,
że g łó w n y m trzo n e m tego ruchu byli robotnicy w ielk o p rz e m y sło w i, a więc ci,
którzy w myśl za ło ż e ń d o k try n y byli „ h e g e m o n e m ” , „w io d ą c ą klasą sp o łe c z e ń ­
stw a b u d u ją c e g o s o c ja liz m ” . I oto ta w łaśn ie klasa z bu ntow a ła się, zbutnow ała
się p rz e c iw k o w ładzy, która stale de kla ro w a ła , że fun kcjon uje w imieniu ro b o t­
ników . M a so w o ść ru c h u nie p o z w a la ła na tw ierdzenie, że ruch, który przybrał
(nieco sztucznie) fo rm ę zw ią z k u z a w o d o w e g o , jest dziełem w ąskiej grupy ludzi
ob a ła m u c o n y c h . Co gorsza, ruch ten zgłaszał otw arcie żądania sw obody nie
tylko w y z n a w a n ia religii, lecz także jej p ubliczn ego g łoszenia. Zapis Po ro z u ­
m ienia G d a ń sk ie g o z 31 sierp nia 1980 roku w spraw ie radiow ych Mszy św.
nie dz ie ln yc h był m a n ife ste m tej postaw y.
W ie m y w sz ysc y, że nie był to je s z c z e koniec p a ń stw a socjalistycznego. Miał
je s z c z e p rzyjść stan w oje n n y z je g o b ru taln ą m a n ife sta cją siły. Ale dokonało
tego w ojsko; p artia zeszła na plan dalszy. Co w ięcej, w ojsk o stało się siłą
n ie z a le żn ą od partii, c h o c ia ż nie było to w idoczne, gdyż szef armii był je d n o ­
cześnie I se k retarz em partii, a w ięk szość generalicji do tejże partii należała.
N iem n iej je d n a k w łonie armii p r z e c h o w y w a n o tradycje o ręża po lskiego i z w ią ­
zane z tym trady cje p a trio ty c z n e , a zw ią ze k z ide o lo g ią m a rk sisto w sk ą był
słabszy niż w partii i w z w ią z a n y m z n ią aparatem a d m in istra c y jn y m państw a.
Stw a rz a ło to p rzesłan ki do p ó ź n ie jsz e g o k o m p ro m isu z o p o z y c ją polityczną,
który był przed e w sz y stk im p o ro z u m ie n ie m m iędzy a rm ią a stroną „opozycyjno-so lid a r n o ś c io w ą ” (takiego n a z e w n ic tw a u ży w an o w toku obrad O krągłego
Stołu).
Je d n o c z e śn ie o kres stanu w o je n n e g o i lat po nim n a stęp ujący ch był czasem
sz c z y to w e g o w p ły w u K o ś c io ła katolickiego w Polsce. K ościół dopom agał
w szy stk im u w ię z io n y m , bez w z g lę d u na przekonania. K ościół był m ecenasem
sztuki, stw a rz a ją cy m m o ż liw o ść tw o rz e n ia i działan ia o p o z y cyjny ch artystów.
K o śc ió ł był o d b io r c ą i d y s try b u to re m w ielkiej po m o cy zagranicznej o c h a ra k te ­
rze c h a ry ta ty w n y m . K o śció ł p o d e jm o w a ł n aw e t rozległe in icjatyw y gospodarcze,
czego w y m o w n y m p rz y k ła d e m b yła idea K ościelnej Fundacji Rolniczej (nie
z re a liz o w an a , a raczej z re a liz o w a n a tylko w bardzo o g ra n ic z o n y m zakresie na
skutek o poru w ła d z p a ń stw o w y c h , s ty m u lo w a n e g o - jak się w ydaje - przez
o rg a n a R W P G ). M sze św. za O jc z y z n ę , z ainicjow ane przez śp. ks. Jerzeg o Popiełuszkę, stały się m aso w e, po d o b n ie ja k uroczystości p a triotyczne o rg a n iz o ­
w an e w ra m ach K ośc io ła . B odaj S. B ratk ow ski z au w ażył w ó w czas, że Polska
je st u n ik atem w śró d inn ych krajów euro pejsk ich, g dyż m a w ięcej p rak ty k u ją ­
cych niż w ie rz ą c y ch . S p o strz eż e n ie to było praw d ziw e i z aw ierało w sobie
rodzaj ostrzeżen ia na przyszło ść, w sk a z y w a ło bow iem , iż w ielu ludzi z b liż yło
się do K ościoła z przy czy n li tylko k o n iu nkturalny ch .
R ów nolegle w y stę p o w a ło zja w isk o, do którego w ó w czas nie p rz y w ią z y w a n o
w iększej wagi, a m ia n o w ic ie ew o lu c ja postaw coraz szerszych k rę g ó w ludzi
należących, jak m aw ian o, do tzw. n o m e n k la tu ry . Ludzie ci zo rie n to w a li się, że
ek spon ow a n e stano w isko w sp o łe c z eń stw ie m o ż e dać nie tylko udział we w ła ­
dzy pań stw ow ej, ja k to się dzieje w krajach tzw. realnego socjalizm u . P rz y k ła d
krajów k ap italistycznych p o u c z a ł b o w ie m , że stano w isk o takie m o ż e dać także
pieniądze, a zw łaszcza kapitał. Stąd w ielu p ostarało się zaw c zasu o o p a n o w a n ie
stanow isk i placów ek g o sp o d arc zy c h , d ają cy c h dobry start do p ry w a ty z o w a n y c h
później banków, p rz e d się b io rstw itp. Dzisiaj n iechętn ie w s p o m in a się o tym , że
ustaw a z 23 grudnia 1988 roku o działalności g ospod arczej (D z.U . nr 44 poz.
324), b ę d ąc a do dnia d zisie jsz eg o s w o istą „ m a łą k o n sty tu c ją ” dla ż y cia g o s p o ­
darczeg o i m anifestem w o ln ośc i g o s p o d aro w an ia, została u c h w a lo n a w o kresie
rządów M. R ak ow skieg o, a w ięc pod koniec istnienia starego reżim u. D ro g a do
uw ła sz c z en ia „ n o m e n k la tu ry ” zo sta ła przetarta.
Jedn ocześnie na drug im biegunie, w łonie ruc h u „ so lid a rn o śc io w e g o ” p o j a w i ­
ły się podobne tendencje, ja k k o lw ie k w y c h o d z ą c e z innych założeń, a m ia n o w i­
cie z przekonania, że tylko k a p italizm m o ż e zapew nić Polsce e f e k ty w n o ść g o ­
sp od arc z ą i dobrobyt. P o n ie w a ż zaś kap italizm był p rze d sta w ia n y w P R L w
je g o d ziew ię tn a sto w ie czn e j, klasycznej p ostaci, przeto w ielu rep re z en ta n tó w
tego kierunku o p to w ało za k a p ita liz m e m liberalnym . O c z y w iśc ie nie był to
kierunek jed yny ani n aw et d o m in u ją c y . L ek tu ra d o k u m e n tó w O k rą g łe g o Stołu
przek onu je nas, że w d zie d zin ie g o sp o d a rc z e j p ano w ał zn a c z ny rozg a rd iasz ,
podziały przebiegały w po przek linii p o lityczny ch i w rezultacie w ięcej było
protok ołów rozbieżności niż uzgodnień.
Dla naszych roz w a ż a ń istotny je st w sz a k ż e fakt, że ju ż w latach p o p r z e d z a ­
ją c y c h p rzełom 1989 roku p o ja w iły się ten dencje liberalne, i to z a ró w n o w
łonie kręgów p artyjnych, ja k i k rę g ó w o p o z y c y jn y c h . P o c z ą tk o w o był to tylko
liberalizm praktyczny, o d n o s z ą c y się do sfery e k o n o m ic z n ej. Jak o taki nie n a ­
trafiał na opór środ ow isk k atolickich, cho c ia ż był w sposób o c z y w isty sp r z e c z ­
ny ze spo łe c z n ą n a u k ą K o ścioła. B ez o d z e w u p o zo sta w a ło z w łaszcza, tak d o b it­
nie podkreślane w enc y klic e Ja n a P a w ła II L a b o re m exercens, p ie rw sz e ń s tw o
pracy przed kapitałem.
G dy T. M azow iecki tw o rz y ł swój pierw sz y rząd n ie k o m u n isty c z n y w e w r z e ś ­
niu 1989 roku, dok onał d w ó c h po su n ięć b rz e m ie n n y c h w skutki: 1) sam będąc
daleki od spraw go sp od a rcz y c h , p o w ierz y ł ster spraw ek o n o m ic z n y c h lib e ra łom
z L. B alcero w iczem na czele, którego ob d a rzy ł p e łn y m zau fa n ie m i dale k o id ą ­
cymi p e łn om ocnictw am i; 2) ogłosił zasadę tzw . grubej kreski, która o z n a c zała
rezy gnację z rozliczeń za rządy p rzeszłości.
W ten sposób lib e ra ło w ie uchw ycili ster spraw g osp o d a rc z y c h i uzyskali
nie o c z e k iw an ie siln ą p o z y cję społeczną. Brak sprzeciw u ze strony liberałów
„ c z e r w o n y c h ” (z dzisiejszej p e rsp e k ty w y zrozum iały), ja k i ze strony robotni­
ków , którzy zaufali p ie rw s z e m u rządow i „ s o lid a rn o śc io w e m u ”, dop ro w adził do
tego, że sejm, c h o c ia ż „ k o n tra k to w y ” , bez sprzeciw u uchw alił pakiet ustaw
z ro d zo n y c h z d u c h a liberalizm u. Z re s z tą w w arunkach ro z re g u lo w an ia życia
g o sp o d a rc z e g o i h ip erinflacji wiele rad yk alnych posunięć było usp ra w ie d li­
w io n y c h i tak też były one przez pew ien czas po strzegane.
W ię k sz e w ą tp liw o śc i b ud ziła do k try n a „grubej k re ski” i ona w łaśnie była
p rz e d m io te m g łę b o k ie j róż n icy zdań w e w n ą trz „ S o lid a rn o śc i” , m.in. była jedn ą
z p rz y c z y n (c h o c ia ż nie je d y n ą ) tzw. w ojny na górze, która roz p o c z ę ła się w
1990 roku.
O c e n a d o k tryny „grubej k r e s k i” nie jest łatwa, zw łaszcza z chrześcijań skieg o
p u n k tu w idzenia. P rz y k ła d C zech w skazuje, że z persp e k ty w y po litycznej rad y­
kalne roz lic z en ie się z p rz e sz ło ś c ią daje korzyści polityczne i elim inu je z życia
p o lity c z n e g o ludzi z w ią z a n y ch z kręgam i w ładzy starego reżim u. N atom iast
p o w sta je p ytanie, ja k należy pod ejść do zagadn ienia kierując się założeniam i
ch ry stia n iz m u . Z w ła s z c z a na tle b ardzo żyw ych dążeń do „lu stra c ji” powstaje
za g adnien ie, ja k p od e jść do ludzi, którzy sw ego czasu się załam ali i poszli na
w sp ó łp ra c ę z w ładzą, z d radzając sw ych tow arzyszy, m im o iż byli uw ażani za
a n ty k o m u n istó w . W historii K o śc io ła takie sytuacje się zdarzały. Dziś już tylko
specjaliści w iedzą, na ja k im tle pojaw ili się donatyści w IV w ieku. W rz ec z y ­
w istości d o n a ty z m był sc h iz m ą p o w sta łą w łaśnie na skutek o ceny p ostępow ania
tych chrześcijan , którzy załam ali się w okresie p rześlad ow ań. D onatyści p o su ­
nęli się tak daleko, że za kw e stion ow a li w ażn ość św ięceń d ok o n a n y c h przez
bisku pa, któ reg o posądzali (skądinąd niesłusznie) o apostazję w okresie prześla­
dow a ń . S ta n o w isk o K o śc io ła było trudne dla wielu w spó łc z e sny c h, ale zgodne
z d u c h e m ch rz eśc ijań stw a: n ależało p rz eb aczyć i u m ożliw ić po w ró t do w sp ó l­
no ty tym w sz y stk im , którzy okazali skruchę i pragnęli do tej w spólnoty p o ­
w ró cić . P o s ta w a ta p o d c in a ła korzen ie d on a ty z m u , chociaż o czyw iście b e z p o ­
śred nio nie ro z w ią z y w a ła je szc z e sp raw y samej schizm y.
C zy te d o ś w ia d c z e n ia historii m a ją znaczen ie dla nas? W y d aje się, że tak.
P ro b le m je st w a ż n y z w ła sz c z a dla K o śc io ła p ra w o sła w n e g o na terenie byłego
Z S R R , gdzie p r z e ś la d o w a n ia religii przybierały szczególnie drasty czne formy.
P rz e w a ż a tam p rz e b a c z e n ie (w y m ag a ją c e w szak że aktu p o kajan ia się), niemniej
je d n a k p rz y k ła d U k ra in y , gdzie na tym w łaśnie tle doszło do rozłam u, zw ła­
szcza na terenie K ijo w a , w skazuje, że nie je st to proces łatwy. U nas w K o śc ie ­
le kato lick im też był okres, gdy p rzy jęto zasadę „grubej k r e s k i” w odniesieniu
z w ła s z c z a do tzw . k sięży patrio tó w , ch oc ia ż nie tylko w stosunku do nich. Było
to d ziełem P ry m a s a T ysią c le c ia, który w 1956 roku p rz e b a c zy ł - w tym ró w ­
nież tym, którzy w obec niego osobiście zaw inili - nie d o m a g a ją c się p u b lic z n e ­
go pokajania się.
A ktualnie nie chodziło o spraw ę religii, lecz o p ła sz c zy z n ę polity czn ą. Czy
w ystępuje tu analogia? R zecz je st sporna, ale m oim z d a n ie m ana lo g ia zachodzi
i sądzę, że na d łu ż sz ą m etę do k try n a „grubej k re sk i” p o w in n a przy nie ść dobre
ow oce. O koliczność, że na krótką m etę było inaczej, nie z m ie n ia tu oceny.
Rzecz w tym, że nie d ok try n a „grubej k re s k i” , lecz zup e łn ie inne p rz y c zy n y
stały się p rob lem em w sp ółczesnej Polski.
Przy c z y n ą zasa d n icz ą okazała się e w o lu c ja liberalizm u po lsk ie g o , a m ia n o w i­
cie fakt, że bardzo szybko przestał się on og raniczać do czy sto p r a g m a ty c z n eg o
liberalizm u ek on o m ic z n eg o . Na tle g w a łto w n e g o i p o w sz e c h n e g o re c y p o w a n ia
w zorców zachodnich liberałow ie polscy, i to zarów no ci „ b ia li” , ja k i ci „ cz e r­
w o n i” , zaczęli p rz e jm o w a ć ideologię liberałów zachodnich.
Rysem tej ideologii, w jej w sp ó łc z e sn y m w yd aniu, je s t m.in. c h a r a k te ry s­
tyczny stosunek do religii i K ościoła. Nie je st to ju ż ateizm w o ju jący , c h a r a k ­
te rystyczny dla k o m uniz m u. Jest to raczej p ro g ra m o w y a g n o sty c y z m . N ie m a
więc walki z religią, a ateizm , z w ła sz c z a p o jm o w a n y ja k o sw o ista religia p a ń ­
stw ow a, p ra k ty k o w a n a w krajach re a lne go socjalizm u, w y daje się liberałom
rzeczą dziw aczną, jeśli nie w ręcz śm ieszn ą. N ato m iast tra d y c ją lib eralizm u
e uropejskiego je st m niej lub w ięcej po dk re śla n y an ty k le ry k a liz m . Skoro w iara
lub jej brak są sp ra w ą czysto in dyw id ualn ą, to i K o śció ł p o w in ie n być o g r a n i­
czony do sfery p ryw atn ości. W o ln o śc io w e zało żen ia lib e ra liz m u d o p u sz c z a ją
m anifestow anie uczuć religijn ych także pu blicznie, ale k w e stio n u je się dą ż e n ia
K ościoła do uznania je g o pub lic z n o p ra w n e j p o d m io to w o śc i. K o śc ió ł w inien być
czym ś w rodzaju stow arzyszenia, zasp o k a ja ją ce g o po trzeby je g o czło n k ó w , ale
niczym w ięcej. W pojęciu liberałów K ościół w inien być a p o lity c z n y i nie z a b ie ­
rać głosu w spraw ach p ublicznych.
I tu d o cho dzim y do pierw szej płaszc z y z n y sporu. Jak w ia d o m o , w k o n s ty ­
tucji soborow ej G a u d iu m et spes w z a je m n y stosunek K o śc io ła i p a ń stw a o k r e ś ­
lony został jako stosunek p od m io tó w a u to n o m ic z n y c h i w sw o im zakresie n ie ­
zależnych, ale w sp ó łd z ia ła ją cy ch dla d obra w sp ólne go . P o d o b n y zapis znalazł
się w K onkordacie z 28 łipca 1993 roku, który - ja k w ia d o m o - został p o d p i­
sany, ale dotychczas go nie raty fiko w ano . S tano w isk o K o śc io ła je s t jasne: skoro
przedm iotem o d d z ia ły w a ń zarów n o p aństw a, ja k i K o ś c io ła są ci sami ludzie,
to w zakresie spraw, które są p rz e d m io te m z a in te reso w ań z a ró w n o K o ścio ła jak
i państw a (tzw. m a te ria e m ixtae), p o w in n o istnieć z g o d n e w sp ó łd z ia ła n ie . S ta ­
now isko liberałów je st ró w n ież czytelne: skoro dz ia ła nie K o śc io ła (w myśl ich
doktryny) m a do ty czy ć sfery religijnej, która (ich z d aniem ) należy do sfery
pryw atności, to w inien w ycofać się z p u b lic z n o p ra w n e j sfery ob jętej d z ia ła ln o ś ­
cią państw a. Skoro zaś sfera p u b licz n o p raw n a m a p ie rw sz e ń stw o przed sferą
p ry w a tn o p ra w n ą , przeto nie do p rz y ję c ia je st założenie autono m iczno ści i w z a ­
je m n e j nie z ale żno ści K o śc io ła i p aństw a.
T e n p u nkt w id z e n ia je st szczeg ólnie bliski liberałom „ c z e rw o n y m ” p ro w e ­
n iencji k om u n isty c z n ej, gdyż jest z bieżny z tym, co od lat głosili i p ra k ty k o ­
wali. S ta n o w isk o liberałów „ b ia ły c h ” je st mniej precyzyjne, dlatego znacznie
chętn iej się g a ją oni do innej arg um entacji, m iano w icie do konieczności o d su ­
n ię c ia K o śc io ła od polityki. Przy tym dochodzi do sw o istego kam uflażu, po le ­
g a ją c e g o n a sto so w an iu zbitki pojęciow ej, łatwej do przy sw o je n ia przez n ie z o ­
rie n to w a n e g o oby w a te la . Nie roz róż nia się m iano w icie pojęcia polityki sensu
stricto, ro z u m ia n e j ja k o udział we w ład zy p aństw o w ej lub dążenie do udziału
w tej w ładzy, i p o jęcia polityki sensu la to , ro zu m ianej jak o troska o dobro
w sp ó ln e i d z ia łan ia zm ie rz a jąc e do realizacji tego dobra. Kościół posob oro w y
zre z y g n o w a ł z polityki sensu stricto, czego sp e k tak ularny m w yrazem jest zakaz
ub ie g a n ia się p rzez d u c h o w n y c h o m a n d a ty w parla m e n c ie, a tym bardziej o
sta n o w isk a w rządzie. Z c a łą m o c ą n a to m ia st K ośció ł podkreśla, iż nie może
zre z y g n o w a ć z działań na rzecz d o b ra w spó ln eg o ani z m oralnej oceny działań
p o lity c z n y ch . O tó ż liberałow ie k w e stio n u ją to p raw o K ościoła pod hasłem w y ­
e lim in o w a n ia K o śc io ła z polityki w ogóle, b ez ja k ie g o k o lw ie k rozróżnienia. Dla
tak iego p o sta w ie n ia spraw y m o ż n a po z y sk a ć dość z n ac z n ą grupę zw olenników ,
z a ró w n o tych p r z e k o n a n y c h , ja k i tych n ie z o rie ntow a ny ch.
D ru g ą p ła s z c z y z n ą konfro ntacji liberalizm u z K o ściołem jest w alka p ro w a ­
d z o n a pod h a s łe m w o l n o ś c i . H asło w olności, w y pisan e jeszcze na sztan­
d a ra ch R e w o lu c ji F rancusk iej, było zaw sz e w y z n a n ie m w iary liberałów. Co
w ięcej, lata niew oli sp o w o d o w a ły , że hasła w o ln o śc io w e były bardzo bliskie
se rc o m w ielu po k o le ń P o lak ó w . Praw da, że polskie dą ż e nia w olno ściow e d o ty ­
czyły p rz e d e w sz y stk im sfery p o litycznej („Za w o ln ość naszą i w a sz ą ”), ale
zn o w u p ro p a g a to rz y liberalizm u, po d o b n ie jak to było z p ojęciem polityki,
n a d e r c h ętnie się g a ją do p e w n e g o glo b a liz m u pojęcia w olności, o dnosząc j ą do
p ła sz c z y z n y ideologicznej, sto sow an ej w wielu d z ie d zin a ch życia społecznego.
P ie r w s z ą spraw ą, w której doszło n a tym tle do konfrontacji pun któw w id z e­
nia, była s p r a w a a b o r c j i . Senacki pro jekt ustaw y o ochronie życia
d z ie c k a p o c z ę te g o z 1990 rok u sp otkał się z g w a łto w n y m sprzeciw em i był
p r z e d m io te m w alki pa rla m e n tarn ej p rz e z w szy stk ie k ad encje parlam en tu po
1989 roku, o b ecn ej kadencji nie w y łączając. P o z y ty w n y m skutkiem debat p a rla ­
m e n ta rn y c h było w cią gn ię c ie do d ysk usji szerszych k ręgów społecznych. W arto
się p rzy tym przyjrzeć a rg u m e n to m tych, którzy są zw o le n n ik a m i aborcji. O tóż
arg u m e n te m k o ro n n y m jest w o ln o ść kobiety do d e c y d o w a n ia , czy m a urodzić
d z ie c k o czy też nie. Sięg a się przy tym do arsenału argu m en tó w , które pojaw iły
się je s z c z e w s taro ż y tn y m R zym ie. Ju ż w ów c z a s b o w ie m ścierały się sta n o w is­
ka p rz e c iw sta w n e, w y ra ż a ją ce się w d w ó c h parem iach: nasciturus p r o iam nato
habetur i nasciturus est p a rs viscerum m atris. N a tej drugiej p a re m ii opierali
się z w olennicy aborcji. Dziś, co p ra w d a , przy w sp ó łcz e sn y m stanie n a u k b io lo ­
gicznych trudno jest tw ierdzić, że d z iec k o poc z ę te jest c z ę śc ią o r g a n iz m u m atki,
ale z faktu, że dziecko poczęte nie m oż e przez okres ciąży e g z y s to w a ć p o za
o rgan izm em matki, w y p ro w a d z a się w n io sek , że m atka m a p ra w o d e c y d o w a ć
o jego życiu. Jest to k o n c e p c ja w o ln ości ju ż nie tylko a n a rc h ic zn e j, ale w ręcz
zbrodniczej. N ajdziw n iejsze je st to, że n a d e r często z w o le n n icy aborcji d e k la ­
rują się jako z w olennicy zniesienia kary śm ierci naw et w sto sun ku do sp ra w c ó w
n ajcięższych przestępstw . Nie d os trz e g a ją przy tym p arad oksu, że je d n o c z e ś n ie
są zw olennikam i zabijania najb ard ziej n ie w in n y c h i n a jb a rd z ie j b e z b ro n n y c h
istot ludzkich. Dla lib e ra łó w -a g n o sty k ó w piąte przykazan ie D e k a lo g u nie ma
oczyw iście żadnego w aloru, trudno je s t w sz ak ż e pojąć, ja k to się dzieje, że
aborcję p op ierają w cale nie tak m ałe grupy katolików . W a lk a o życ ie nie n a r o ­
dzonych je st więc w sp ó łc z e śn ie je d n y m z n a jw a ż n ie jszy ch o b o w ią z k ó w K o ś ­
cioła.
Inną dziedziną, w której do sz ło do kolejnej konfrontacji, je s t e d u k a ­
c j a . Zaczęło się od w alki o n a u cz a n ie religii w szkole. W a lk a ta b y ła p r o w a ­
dzona na w ielu frontach. P o c z ą tk o w o było to forum p a rla m e n ta rn e , kiedy to
rozpatry w an o ustaw ę o system ie eduk acji n a rod ow ej. N astęp nie, i to w dw ó c h
fazach, spraw a otarła się o T ry b u n a ł K onsty tu cyjny . Jak w ia d o m o , d w o je k o le j­
nych rzeczników praw o b y w a te lsk ic h , z g o rliw o śc ią g o d n ą lepszej spraw y,
w alczyło najpierw z ty m c z a so w ą I n stru k c ją m inistra ed ukacji n a ro d o w e j w
sprawie nau czania religii w szkołach, a następn ie z ro z p o r z ą d z e n ie m tegoż
m inistra m ającym ju ż c h a ra k te r stały. T ry b u n a ł K o nsty tu c y jn y w za sa dn ic z ej
osnow ie uznał o b y d w a akty n o rm a ty w n e za zgod ne z K onsty tu c ją . M n iej znany
jest fakt, że grupa o sób z a sk a rż y ła w s p o m n ia n e ro z po rz ą d ze nie do T ry b u n a łu
E uropejsk iego w S trasburgu. S k a rg a ta zo sta ła w m arcu 1996 roku o d rz u c o n a
ju ż w stadium b adania w stęp neg o, ja k o - o czyw iście - b e zz a sa d n a.
D la naszych rozw ażań istotne jest w szakże, jak im i m o ty w a m i p o s łu g iw a li
się rzecznicy praw o b y w a te lsk ic h bądź też osoby w ystę pują c e do T ry b u n a łu
Europejskiego. O tóż po m ijając liczne w ątki uboczne, n iekied y k u rio z a ln e (np.
tw ierdzenie, ja k o b y m in ister edukacji n a ro d o w e j w y m u sz a ł zgo dę na treść ro z ­
porządzenia na p rz e d sta w ic ielac h K o ścio łó w niekato lick ich), ja k ró w n ie ż z a r z u ­
ty procesow e, w y p a d a w sp o m n ie ć o z a s ad n icz y m p unkcie w y jś c io w y m skarg.
p r a w o
do
m i l c z ę O tóż p o w o ły w a n o się przede w sz y stk im n a
n i a. Podkreślano, że p rz e k o n a n ia religijne i św ia to p o g lą d o w e są tak d alece
sp raw ą pryw atną, że żaden organ p a ń stw a (w tym w y p a dk u a d m in istra c ja sz k o l­
na) nie ma praw a z a p ytyw ać, czy rod zice ż y c z ą sobie, by d zie c k o u c z ę szc za ło
na naukę religii, a szkoła nie m a p ra w a u w idaczn iać stopnia z religii n a ś w ia ­
dectw ie szkolnym . P o d k re ś la n o r ó w n ie ż o ba w ę , że dzieci n a le ż ą c e do m niej-
szóści w y zn a n io w y c h lub dzieci ro d z ic ó w nie w ie rz ą cyc h b ę d ą d y skrym ino w a ne
z racji ich p rz e k ona ń . N a całe szczęście p raktyka do w iodła, że w szystkie te
o b a w y o kazały się n ie u z a sa d n io n e , a w szkołach nie notuje się konfliktów na
tle nauki religii. N a to m ia st w sp o m n ia n e ju ż praw o do m ilczenia m iałoby być
o rę ż e m c h ro n ią c y m p ra w a m nie jsz ośc i. Pro blem ten, m oim zdaniem , m a z n a c z e ­
nie szersze. Jak w ia d o m o , w ustroju d e m o k ra ty c zn y m decyd uje w iększość,
c h o c ia ż je d n a k m u s z ą istnieć r ó w n ie ż jakieś gw arancje z a b ezpieczenia praw
m niejszo ści. Nie m oże to je d n a k p ro w a d z ić do paraliżu p a ń stw a (historia libe­
rum veto z c zasó w I R z e c z y p o sp o lite j m oże tu służyć ja k o m e m ento) ani do
sw oistego te rro ry z o w a n ia w ię ksz ośc i przez m niejszość. Byłoby absurdem , gdyby
w iększo ść k ato lic k a m iała być o g ra n ic z o n a w sw ych p raw ach (w dan ym w y p a d ­
ku w pra w ie rod zicó w do k a to lic k ie g o w y c h o w a n ia dzieci) tylko dlatego, że
m niejszość m o g ła b y o dc z u w a ć d y sk o m fo rt z racji swojej odm ien nej postaw y.
P ra w o do w ła sn e g o m ilc z e n ia nie m o ż e przerad zać się w zm uszan ie do m ilc z e ­
nia innych.
W dziedzinie e d uka c ji do konfro ntacji doszło nie tylko na tle nauczania
religii w szkołach. O statn io p o ja w iło się zagadnienie u św ia d a m ia n ia seksual­
nego. O p ó r sp ołeczny w y w o ła ła tu z w łaszcza k o n fron ta c y jn a p o sta w a ak tu a l­
n eg o m inistra edukacji na ro d o w ej, który uznał, że szko ła m oże się nie liczyć
w o m a w ian e j spraw ie z p o g lą d a m i rodziców . W rzeczyw istości je dn a k jest to
w y c in e k znacznie sz erszeg o z a g ad nienia. O tóż liberałow ie, pod hasłem w o ln o ś­
ci, głosili i g ło sz ą teorię s w o b o d y seksualnej. Na tle zaś w ido czn ych ujem nych
n astępstw p ro p a g u ją tzw. b e z p ie c z n y seks, jaki rz e k o m o m a ją zapew n iać środki
techniczne, prz e de w sz y s tk im a n ty k o n ce p c y jn e. W y ch o w a n ie seksualne w s z k o ­
łach m ia ło by w łaśnie ów „ b e z p ie cz n y se k s” u p o w szech niać. Nie m uszę w tym
g ronie pod kre śla ć , ja k bardzo sz k o d liw e społecznie są tego rodzaju teorie i jak
d e stru k cy jn ie o d d z ia łu ją one na m łode pokolenie. D o dajm y, że po kolenie to jest
„ b o m b a r d o w a n e ” p r o p a g a n d ą p o r n o g ra fic z n ą ro z p o w s z e c h n ia n ą przez mass-m e d ia , sex s h o p ’y itp. W tym w y p a d k u w olność bez ograniczeń i ham ulców
działa ro zk ła d o w o i rujnuje p o c z u c ie o d po w iedzialno ści. P erm isyw izm w w y ­
c h o w y w a n iu m łod eg o p o ko len ia, p o d w a ż a n ie więzi ro dzinn ych d o prow adziły już
do g łę b o k ie g o k ryzysu rodzin y w krajach zachodnich. M ożna żyw ić uzasadn io ną
ob aw ę, że ślepe n a ś la d o w n ic tw o Z a c h o d u zao w o cuje p o d o b n y m i zjaw iskam i
także w Polsce, jeżeli nie nastąp i zde c y d o w a n e i m ądre p rzeciw działanie.
T y m c z a se m , zn o w u pod h a słe m w oln ości, usiłuje się przed staw iać to, co
nien o rm a ln e , ja k o w łaśnie p ra w id ło w e i społecznie a kceptow alne. Dość w sp o m ­
nieć zapis p ro je k to w a n ej K o n sty tu c ji dotyczący ochro ny o sób o innej „orientacji
s e k su a ln e j” . R zecz d otyczy o c z y w iśc ie ho m ose ksua listów . Z jaw isk o to istnieje,
ale m iało i m a c h a ra k te r m a rg in a ln y . C zyn ienie zeń cnoty i udzielanie poparcia
p o d w a ż a to, co norm a ln e, i a n arc h izu je życie rodzinne.
L iberalny perm isyw izm , szerzony pod ha słe m w olno ści, p r z e ja w ia się także
w p ł a s z c z y ź n i e
s p o ł e c z n o - p o l i t y c z n e j . P rzyb rał
on postać poglądu, że jeżeli jakiś czyn nie je st karalny w myśl p ra w a karnego,
to w szy stk o jest w p orządku. P o rządek p raw ny m iałby w ięc zastąpić p o rz ą d e k
moralny. W szystko, co nie je st karalne, m ia łoby być d o z w o lo n e . B y łoby to
w ypaczen ie zasady p raw a cy w iln ego , że to, co nie jest z a k azan e, je s t d o z w o lo ­
ne. M iędzy praw em cy w iln y m a p ra w e m karny m jest je d n a k ro z le g ła p rzestrzeń
działań praw em w y raźnie nie re gu lo w a n yc h , ale spo łeczn ie d o n io sły c h . Z re sz tą
i praw o cyw ilne nie jest au to n o m ic z n e w obec p o rząd ku no rm m o ra ln y c h . Nie
może ono - jak w szelkie p raw o - naruszać po rz ąd k u w y n ik a ją c e g o z n a d r z ę d ­
nego praw a natury. Zresztą, na szczęście, w po lsk im p raw ie c y w iln y m m am y
szereg zab ezp ieczeń przed s a m o w o lą stron i n a d u ż y w a n ie m p ra w a p o p rz e z
odw ołanie się do „zasad w sp ó łży c ia sp o łe c z n e g o ”, po d k tórym i op in io c o m ­
m unis ro zu m ie norm y m oralne. P e rm isy w iz m , o którym m ó w im y , je st s z c z e g ó l­
nie groźny dla ży cia po litycznego, dla tw o rz ą c yc h się d o p ie ro p ra k ty k i z w y c z a ­
jów . Byłoby bardzo źle, gdyby o d p o w ie d zia ln o ść p o lity c z n a m iała p o w s ta w a ć
dopiero w razie n aruszen ia p rzep isów p ra w a karnego.
W reszcie płaszczy zn ą, która stanow i b ardzo p o w a ż n e w y z w a n ie d la k a to li­
ków, jest ż y c i e
g o s p o d a r c z e . T a k się złożyło, że po 1989 roku
ster rządów w spraw ach go sp o d a rc zy c h (z w yjątk iem k rótkie go o k re s u rządów
prem iera J. O lszew sk iego ) p oz o sta w a ł w rę ka c h n ajp ierw „ b ia ły c h ” , a potem
„c z e rw o n y c h ” liberałów . Pod hasłem ko niec z n y c h reform g o s p o d a rc z y c h p r z e ­
prow adzali oni posunięcia, które niek iedy były konieczn e, n ie k ie d y p o ż y te c z n e,
niekiedy zaś w yraźnie szkodliw e.
Z punktu w idzenia społecznej nauki K o ś c io ła z w ła s zc z a d w a p osu n ię c ia
zaliczyć należy do szkod liw y ch. P rzede w szystk im w y m ie n ić trz e b a p r o ­
b l e m b e z r o b o c i a . Liberałow ie zdołali w m ó w ić , że b e zro b o c ie było
zjaw iskiem n ieu nikn io ny m , bez którego refo rm a g o sp o d a rc z a nie m o g ła b y być
zrealizow ana. O ba w iam się, że rów n ie ż K o śció ł u w ierzył w p e w n y m o kresie w
konieczność bezrobocia, chociaż w ia do m o było skądinąd, że b e z ro b o c ie oz na c z a
społeczną degradację osoby ludzkiej, od działuje u jem nie na ży cie ro dz inne , a
niekiedy skłania do p ijań stw a i rozpaczy. T y m c z a se m są kraje, które pokazują,
że m ożna osiągnąć dostatek sp ołeczny bez bezrobocia. K ra je m tym je st Japonia,
a w bliskim sąsiedztw ie - C zechy. W w a ru nk a ch , gdy p rzez parę dziesięcio leci
nie było u nas stru kturalnego b ezrobocia, w p ro w a d z e n ie go było k o lo sa ln y m
błędem . Co gorsza, nie ozn aczało to w cale o szczęd no ści w sensie spo łe c z ny m .
C iężar u trzym an ia bez ro b o tn y ch w zięło na siebie p aństw o, o b cią ż a jąc zakłady
pracy o g ro m ny m i składkam i u b e z p ie cze n io w y m i i d o k o n u ją c u rz ę d nic zej d y ­
strybucji św iadczeń w sposób w yso ce m a rn o tra w n y . N a jg o rz e j z re a liz o w an o
w spom niane posun ięcia w sektorze rolnictw a, d o p r o w a d z a ją c do z n iszczenia
P G R -ó w i w e p c h n ię c ia ich załóg w szeregi bezrob otny ch, w czym więcej było
ideologii niż z d ro w e g o rozsądku.
D rugim , m niej z a u w aż aln y m , ale isto tn y m p o su nięciem było „odbarczen ie"
p rz e d się b io rstw od d z iałalności socjalnej. W m ó w io n o , że zad an iem p rz e d się ­
bio rstw je st je d y n ie w y tw a rz a n ie zysku, a działaln ość socjalna w inna być p o ­
w ie rz o n a kom u innem u. W ten sposób do szło nie tylko do zniszczenia wielu
o b ie k tó w socjalnych, ale ró w n ie ż do p e w ne j zn ieczulicy na los p raco w nika jako
czło w ie k a. L ib e rało w ie bardzo chętnie o p e ru ją poję cie m „siły ro b o c ze j” , trak tu ­
jąc p ra c o w n ik ó w czysto in strum e n ta lnie . Z apo m n ia n o , że są takie kraje, jak
c h o c ia ż b y w s p o m n ia n a ju ż w yżej Japonia, gdzie troska o osobiste potrzeby
p r a c o w n ik a je st p o s u n ię ta b ardzo daleko, a przy w ią z a n ie do prz edsiębiorstw a
ceni się o bu stro n n ie ja k o d o n io słą w artość. Na szczęście silne u nas związki
za w o d o w e p o d e jm o w a ły i p o d e jm u ją działan ia o bronne, dzięki czem u ujem ne
skutki w sp o m n ia n e j drugiej decyzji liberałów nie rysu ją się tak dram atycznie
ja k bezro bo cie.
W sz y stk ie w yżej w y m ie n io n e p rz y k ła d y są je d y n ie czą stk o w ą ilustracją tezy,
że w m iejsce m a rk siz m u p ojaw iło się dla K o ścioła now e, kto wie czy nie g ro ź ­
niejsze zagro ż e n ie w postaci liberalizm u. W sw ym kulcie pien iądza i pogoni za
zy sk ie m b uduje on w sp ó łc z e sn e g o „złotego c ie lc a ” , na którego ołtarzu gotów
je s t p o św ię c ić nie tylko p ra w a o sob y ludzkiej, ale przede w szystkim z a k w e stio ­
n o w a ć sam ego B oga, z a k w e stio n o w a ć c z y n e m p ierw sze przy kazan ie Dekalogu.
Co w inien w tej sytuacji uczynić K ośció ł? Przede w szystkim daw ać św iadec­
two, o d w a ż n ie i b e z k o m p ro m is o w o , tak ja k to ju ż czyni w zakresie obrony
ż y c ia nie n a ro d z o n y c h . W ż a d n y m razie nie po w inien nadm iernie eksp ono w ać
sw y ch praw i dążeń m a ją tk o w y c h . P rz y k ła d konfliktu, ja k ie g o stroną są oo.
ka rm e lic i w P rz e m y ślu , niech tu b ędzie o d stra sz ają c y m p rzykładem .
N o w e w a run ki pracy i no w e z a g ro że n ia w y m a g a ją odp o w ie d n ie g o p rzystoso­
w a n ia się. D o brze, że o d ra d z a się A k c ja K ato lick a ja k o zgrom adzenie ludzi
św ie c k ic h p o d e jm u ją c y c h zadania, które im w łaśn ie przystoi realizow ać. Ale już
na tym tle p o ja w ia się z a g ad n ie n ie p o sta w y sam ych du c h o w n y c h i ich w sp ó ł­
p racy ze św ie c kim i, z w ła sz c z a tymi z o rg a n iz o w a n y m i, ale ró w n ież z innymi
w sp ó łd z ia ła ją c y m i na róż n yc h p olach. O kres k om u n iz m u w ytw orzy ł form ację
k się d z a -w o d z a, k tó re m u w ierni w inni się p o d p o rz ą d k o w a ć i go wspierać.
W okresie, gdy K o śció ł w P o lsc e był „ o b lę ż o n ą tw ie rd z ą ”, było to naturalne,
ale o b a w ia m się, że ko m plek s „ ob lężo nej tw ierd z y ” w św iadom ości wielu
d u c h o w n y c h trw ał nadal, n a w e t w tedy, g dy ju ż nie było po tem u przesłanek.
D zisiaj, w innych w a ru n k a c h u stro jo w y c h i społecznych, potrzeb a „księdza
p a rtn e r a ” , k s ię d z a -d o b ro tliw e g o p rz e w o d n ik a d u cho w ego , który będzie działał
nie tyle r atio ne im perii, ile raczej im perio rationis. T rud no ju ż liczyć na
a u to m a ty z m p rz y w ią z a n ia do w iary i K ościo ła. A u to m aty z m ten jeszcze w w ie ­
lu środow iskach działa, ale działa coraz słabiej, z w łaszcza tam , g dzie brak je st
głębszej m otywacji religijnej. D latego tak w iele do brego ro b ią ci księża, ale i
ci wierni świeccy, którzy c h c ą i p o tra fią „w yjść n a p rz e c iw ” , w e sp rz e ć słabych
i w ątpiących. Z m y ślą o nich m o ż e m y p rz y w o ła ć słow a św. P a w ła A postoła:
„Teraz w ięc trw ają wiara, n a d z ie ja i m iłość [...] z n ich zaś n a jw ię k sz a jest
m iło ść” (1 Kor 13, 13).
D IE K A T H O L I S C H E K I R C H E IN P O L E N
U N D D IE H E R A U S F O R D E R U N G E N D E S L IB E R A L IS M U S
Z u s a m m e n f a s s u n g
E s h a n d e lt sich um e in e n V o rtra g , d e n P ro f. A. S te lm a c h o w s k i a n lä ß lic h d e r V e r le ih u n g d e s
Id zi-R ad ziszew sk i-P reises
für
seinen
B eitrag
zur
W isse n sc h a ft
im
G eiste
des
christlichen
H u m a n i s m u s g e h a l t e n h a t.
In d i e s e m V o r t r a g w e r d e n v i e l f ä l t i g e T h e m e n b e h a n d e l t . E i n e r s e i t s s c h i l d e r t d e r A u t o r d i e
W andlungen
p olitischen,
in d e r
Politik d e r staatlichen
w irtschaftlichen
und
B ehörden
id e o lo g isch e n
gegenüber der
V eränderungen
K irche
in P o l e n .
im
D ieser
K o n tex t
W andel
der
ist
i n s b e s o n d e r e d u r c h d e n V e r z i c h t a u f e i n e o f f e n e K o n f r o n t a t i o n m i t R e l i g i o n u n d K i r c h e , w i e s ie
v o n d e n k o m m u n i s t i s c h e n M a c h t h a b e r g e f ü h r t w u r d e , g e k e n n z e i c h n e t . N e u d a g e g e n is t, d a ß w i r
e s h e u t e m i t e i n e r P o l i t i k z u tu n h a b e n , d i e d i e R e l i g i o n in d i e P r i v a t s p ä r e a b d r ä n g e n u n d d e n
E i n f l u ß d e r K i r c h e a u f d a s ö f f e n t l i c h e L e b e n e i n s c h r ä n k e n w i l l . A u s d r u c k d i e s e r P o l i t i k s i n d d ie
S c h w ie rig k e ite n , a u f d ie die W ie d e r e in f ü h r u n g d e s s c h u lis c h e n R e l ig io n s u n te r r ic h ts stieß, s o w ie
d i e H i n d e r n i s s e im P r o z e ß d e r R a t i f i z i e r u n g d e s K o n k o r d a t s .
A n d ere rse its v e rw e ist d e r A u to r a u f die N o tw e n d ig k e it b e s tim m te r V e rä n d e r u n g e n
in d e r
H a l t u n g d e r K i r c h e a ls e i n e r s i c h f ü r d i e V e r t e i d i g u n g d e r M e n s c h e n r e c h t e e i n s e t z e n d e n I n s t i t u t i o n
s o w ie ein e s stärk eren E n g a g e m e n ts d e r k a th o lis c h e n L a ie n und d er G e is tlic h e n fü r die A k tiv ie ru n g
des s o zia len L e b e n s m it c h ris tlic h en W erte n .
A u s d e m P o ln is c h e n ü b e rs e tzt von H e r b e r t Ulrich

Podobne dokumenty