Młode lata sztuki Piotr Buras, Gazeta Wyborcza
Transkrypt
Młode lata sztuki Piotr Buras, Gazeta Wyborcza
Młode lata sztuki Piotr Buras, Gazeta Wyborcza z dnia 04.03.2010 Ponad trzy tysiące ludzi przyszło na wernisaż wystawy "Early Years" przygotowanej przez warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w berlioskiej galerii Kunstwerke. Warszawa prezentuje się tu jako miasto sztuki obiecanej - z rozmachem i polotem. Korowód wygnaoców z fotografii Zbigniewa Libery zmierza w nieznane, przez krajobraz przypominający pole bitwy albo arenę niedawnego kataklizmu. Podobne obrazy znamy z mediów - z doniesieo o ludobójstwie w Kosowie, o trzęsieniu ziemi na Haiti, z filmów science fiction, w których siły zła w mgnieniu oka obracają w gruzy dumne metropolie. Ale wspaniały panoramiczny obraz Libery "Wyjście ludzi z miast" nie jest dokumentem, tylko fotograficzną instalacją. Każdy szczegół został pieczołowicie zaprojektowany: począwszy od błota pokrywającego nieużywany odcinek autostrady pod Płockiem, poprzez walające się w nim odpady i dziecięce zabawki, aż po pozbawione nadziei, ale dziwnie piękne twarze odgrywających swoje role statystów. Miasta nie widad - zostały bezużyteczne rekwizyty, tylko w oddali majaczą opuszczone betonowe bryły. Katastroficzna wizja przyszłości czy aluzja do naszej wyobraźni uformowanej przez świat mediów i popkultury? A może polemika z popularną, także we współczesnej sztuce, wizją miasta jako laboratorium nowoczesności, obietnicą lepszego życia? Praca Libery zachowuje ironiczny dystans do otoczenia, w którym się znajduje - oglądad ją można na wystawie będącej częścią imponującego projektu kulturalnego dotyczącego właśnie magnetycznej siły przyciągania wielkich miast. Polsko-niemieckie przedsięwzięcie Promised City (Miasto obiecane) powstało we współpracy Instytutu Polskiego w Berlinie i Instytutu Goethego, przy udziale wielu innych instytucji kulturalnych z Warszawy i Berlina, a także indyjskiego Bombaju. Metropolie są światem o wielu twarzach: świątyniami konsumpcji, blichtru i szybkiego pieniądza, miejscami wykorzenienia i anonimowości, ale także tyglem, w którym powstają mozaikowe tożsamości. Autorzy projektu cytują Zygmunta Baumana, który w miastach dostrzegał "paradygmat ciągłej konfrontacji z różnorodnością". Berlin, Warszawa, Bombaj - trzy miasta, które sen o wielkości przeżywają każde na swój własny, wyjątkowy sposób. Na czym polega ich atrakcyjnośd? - Proponujemy rozmowę o obietnicach i iluzjach przy projektowaniu miejskiej przestrzeni oraz o tym, jaką rolę odgrywają one w publicznym i artystycznym dyskursie - mówił w dniu otwarcia Martin Wälde, dyrektor Instytutu Goethego w Warszawie. Ta rozmowa toczyd się będzie do kooca 2010 roku - w trakcie licznych wystaw, forów dyskusyjnych, przedstawieo teatralnych i artystycznych performance'ów. Już na konferencji prasowej uwagę dyrektora Wälde o prężnie rozwijającej się, ale prowincjonalnej wciąż na mapie Europy polskiej stolicy skontrował dyrektor berlioskiego Hebbel Theater Matthias Lilienthal, twierdząc, że od lat inspiracje czerpie z Warszawy, a nie zblazowanego Berlina. O tym, że oferta Warszawy w tryskającej mimo wszystko artystycznym i kulturalnym wigorem stolicy Niemiec ma swoją wartośd, przekonad się można było w minioną sobotę. Do znanej berlioskiej galerii Kunstwerke ściągnęły tłumy, jakich dawno tam nie widziano. Ponad trzy tysiące ludzi przyszło na wernisaż wystawy "Early Years" przygotowanej przez warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej. "Early Years" to zazwyczaj tytuł wydanego po latach długiej kariery albumu z pierwszego okresu twórczości artysty, spojrzenie wstecz sytuujące jego dorobek w kontekście całej biografii. W przypadku instytucji, która jeszcze nie ma stałej siedziby i znajduje się w fazie rozwoju, pomysł takiej autotematycznej ekspozycji może byd, jak kto woli, wyrazem autoironii albo zaklinaniem przyszłości. W obliczu problemów i kontrowersji, z którymi zmaga się kierowane przez Joannę Mytkowską muzeum, wiara, że na jego "wczesne lata" przyjdzie kiedyś spojrzed z należnym dystansem, dla niejednego może graniczyd z szaleostwem albo naiwnością. Tematyka tej wystawy może wydad się zaskakująca. O ile nowoczesna sztuka polska kojarzy się raczej z uniwersalnością i oderwaniem od lokalnych, narodowych tradycji, o tyle "Wczesne lata" garściami czerpią z polskiej rzeczywistości. Film Artura Żmijewskiego z cyklu "Demokracje" pokazuje protesty na warszawskim placu Defilad przeciwko likwidacji Kupieckich Domów Towarowych, na których miejscu ma stanąd Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Okolice Pałacu Kultury pojawiają się też na fotografii Jana Smagi ("Tu powstanie") dokumentującej przyszłą lokalizację muzeum zasłoniętą wałem brudnego śniegu i w instalacji Joanny Rajkowskiej "Wąwóz". Praca Sanji Ivekovid wykorzystująca słynny plakat wyborczy Tomasza Sarneckiego "W samo południe" z 4 czerwca 1989 roku, zastępując Gary'ego Coopera postacią kobiety, dotyczy niedocenianej roli kobiet w społeczeostwie postkomunistycznym. Ale obawa, że zbyt "polski" przekaz okaże się hermetyczny, jest nieuzasadniona. Nie tylko dlatego, że zaangażowany, publicystyczny charakter wypowiedzi twórców jest byd może łatwiejszy w odbiorze dla widza niż niejeden artystyczny eksperyment. Tych zresztą też nie brakuje. Jest tu pokaz slajdów "Działania z Dobromierzem", w którym para artystów KwieKulik "używa swojego dziecka w sztuce", fotografując (zdjęcia pochodzą z 1972-74 roku) rocznego synka w zaaranżowanych z geometryczną wyobraźnią sytuacjach: siedzącego w klozecie i w wiadrze; leżącego na podłodze obok martwej gęsi, a zaraz potem okrytego jej wnętrznościami. Prace KwieKulik i Włodzimierza Borowskiego - zmarłego w 2008 roku przedstawiciela polskiej awangardy lat 60. i 70., któremu poświęcony jest film Agnieszki Polskiej - ujawniają inspiracje i korzenie, do których odwołują się twórcy przeżywającego swoje "wczesne lata" warszawskiego muzeum. Historia sporu o Muzeum Sztuki Nowoczesnej jak w soczewce skupia emocje, napięcia i nadzieje, które towarzyszą dyskusjom o zagospodarowaniu krajobrazu i kształtowaniu tożsamości miasta. Nie chodzi tylko o kolejne muzeum, chodzi o pomysł na miasto - zdają się mówid twórcy ekspozycji. MSN jest metaforą sporu o Warszawę, samo jest swego rodzaju obiektem sztuki - i jako takie przedmiotem do analizowania na tej wystawie. Dla berlioczyków ten spór jest czytelny - w koocu także to miasto przez ostatnie dwadzieścia lat wymyślało się na nowo. Ostatnie debaty o odbudowie zamku Hohenzollernów i berlioskiej starówki wokół słynnej wieży telewizyjnej były pod wieloma względami podobne do naszych rozterek dotyczących pytania, na czym polegad ma "miasto obiecane". "Early Years" pokazują heroiczny okres tworzenia muzeum i formowania się jego mitu założycielskiego, którego wystawa jest częścią. Muzeum to obce ciało w krajobrazie miasta. Tak jak kobiety śpiewające na pogrzebach rytualne pieśni, które w filmie Anny Molskiej "Płaczki" z rodzinnej wioski przeniesiono do nowoczesnego wnętrza. I w jednym, i w drugim przypadku dochodzi do zderzenia: tradycji i nowoczesności, sztuki i codzienności, artyzmu i komercji. Takie wtargnięcie w obcy świat nigdy nie obywa się bez konfliktów, przed którymi sztuka nie może robid uników. W pracach artystów zaproszonych przez MSN do udziału w wystawie granica między rzeczywistością społeczną a artystyczną wydaje się umowna. Te wszystkie wątki składające się na manifest programowy i instrukcję obsługi warszawskiego muzeum zbiegają się w prezentowanych w głównej sali galerii znakomitych filmach izraelskiej reżyserki Yael Bartany "Mary-koszmary" oraz "Wieża i mur". Przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie powstaje kibuc, próba wskrzeszenia żydowskiej społeczności miasta przez Ruch Żydowskiej Odnowy w Polsce. "Chcemy, by trzy miliony Żydów wróciło do Polski i żeby żyli z nami. Potrzebujemy Was!" - woła lider tego ugrupowania (w tej roli Sławomir Sierakowski) przemawiający na porośniętym chwastami Stadionie Dziesięciolecia. Grupka pionierów bierze się do roboty i w ciągu 24 godzin buduje z desek kibuc. Dlaczego jednak otacza go drutem kolczastym, a jego wieżyczka przypomina te z obozów koncentracyjnych? To nie tylko prowokujący wtręt do dyskusji o polskiej tożsamości, utraconej wielokulturowości, stosunku do Żydów, ale może także o Izraelu albo pokusie utopii. W tych filmach jest wszystko, co dla prezentującego swoje "wczesne lata" muzeum jest porywające: piękne iluzje, poczucie obcości i pionierskości, a także wybuchowy ładunek emocji, których owocem stała się nie tylko jedna z najważniejszych debat o polskiej kulturze ostatnich lat, lecz także wiele znakomitych dzieł sztuki prezentowanych na tej wystawie. Warszawa prezentuje się w Kunstwerke jako miasto sztuki obiecanej - z rozmachem i polotem. Za dwa miesiące nastąpi rewizyta - berlioscy kuratorzy przygotują ekspozycję "Wystawa" w oknach wystawowych warszawskiego domu meblowego Emilia oddanego do dyspozycji MSN. W ramach projektu Promised City wydarzy się jeszcze wiele: pisarze z Polski, Niemiec i Indii pojadą do każdego z biorących w nim udział miast, by po tropach zostawionych tam przez rodzimych twórców szukad własnego klucza do obcych metropolii. Zaś w ramach projektu "The Knot" pod Berlinie i Warszawie przemieszczad się będzie niezwykła platforma, swego rodzaju ruchome centrum kultury wychodzące do ludzi i dające im możliwośd uczestnictwa w sztuce. Promised City zasługuje na uwagę także z innego względu. To szeroko zakrojony projekt współpracy kulturalnej między polskimi i niemieckimi instytucjami oparty na wspólnej pracy artystów z obu krajów. To też swego rodzaju pionierskie, oddolne przedsięwzięcie - chod sowicie dofinansowane m.in. przez miasto Warszawa, Instytut Polski, Instytut Goethego, Ministerstwo Kultury. Tomasz Dąbrowski, dyrektor Instytutu Polskiego w Berlinie, mówił, że w sferze kultury - z dala od historycznych rozliczeo i politycznych niesnasek - Polacy i Niemcy nieraz jeszcze nawzajem się zaskoczą. Ta obietnica, sądząc po inauguracyjnym sukcesie w Kunstwerke, raczej nie okaże się iluzją. Źródło: Gazeta Wyborcza http://wyborcza.pl/1,76842,7623390,Mlode_lata_sztuki.html