aby pobrać PDF kliknij TUTAJ

Transkrypt

aby pobrać PDF kliknij TUTAJ
KSIĘGA PIERWSZA
Są tajemnice, które łączą, są jednak
I takie, które w wypadku klęski
Na zawsze – dzielą
Gustaw Herling – Grudziński
Inny
Duchy. Codzienność, która nie odstępuje mnie ani na krok. Utrudnia
oddychanie, wyostrza zmysły i zabiera beztroski sen. Chodzą one za mną od
pewnego czasu. Nie są przezroczyste ani odziane w śnieżnobiałe prześcieradło.
Wyglądają jak normalni ludzie, ale czegoś im brak. Nie posiadają sumienia. Brak tej
oczywistej cząstki, jak zapewne się domyślacie, ma katastrofalne skutki. Lecz
zdarzają się przypadki obdarzone tym darem. Istnieją różne typy duchów.
Teraz krótko wam o nich opowiem. Zacznę od Strażników. Pilnują, by żaden
upiór nie przedostał się do naszego świata. Strzegą zwojów dotyczących
pradawnych rytuałów. Łowcy polują na Samobójców, podrywają młode dziewczyny i
staruszki, (kto co lubi …), palą hurtowe ilość nikotyny i piją na potęgę kawę
(podstawowy zestaw śniadaniowy). Kowal to osobnik o niezliczenie wielu talentach.
Jeśli go poprosisz, uszyje ci sukienkę( nie byle, jaką), zrobi makijaż, zbuduje auto,
stworzy śmiercionośną broń, połata dziury w spodniach, a nawet pomaluje
paznokcie. Teraz przejdę do mroczniejszych gagatków. Pierwszy „pod topór” trafi
Lekarz. Leczy mnie i dziadka Wezuwiusza z chorób, złamań, jadowitych ugryzień i
„śmiertelnych” zadrapań. Czasami podejrzewam, że gdy nikt nie patrzy, łyka
miksturki wzmacniające. Bo kto normalny wytrzymałby widok obnażonej do mięśni
łydki? Oficjalnie mówiąc ja zemdlałam, ponieważ była to moja kończyna.
Nasza gosposia Kasandra jest Opiekunem. Te cudowne osoby o miłym
(zazwyczaj) usposobieniu pracują tylko dla dziadka Wezuwiusza (nie mam zielonego
pojęcia, dlaczego). Zajmują się domem i innymi rzeczami. Nadeszła chwila na wagę
ciężką – oto Samobójca. Istota, której lepiej nie spotkać na swojej drodze, ponieważ
bardzo rzadko ma dobre intencje. Gdy noc spowija mgła, wynurza z cienia swe
oblicze szukając ofiary o czystym sercu albo łatwowiernym umyśle. Omamia ją, a
potem zmusza do tych samych czynności, które doprowadziły do śmierci oprawcy.
Niestety, wiele jest takich nieszczęśników. Nie miałam tylko styczności ze
Strażnikiem, dlatego opis nie zawiera szczegółowych informacji. Wszyscy pozostali
(oprócz ostatniego typa) mieszkają z nami. Do tej pory sądziłam, że duchy nie
potrafią być uczuciowe. Myliłam się.
Autobus
1
Deszcz oblepiający twarz, silny poganiający wiatr oraz paleta pożółkłych i
krwistych liści zdobiących korony drzew. Jesienny krajobraz cieszy oko, a ja
czekam na flejtuchowaty autobus. Londyn, przepiękny fascynujący i …
tajemniczy. Idealna pogoda na siedzenie w wygodnym fotelu, opatulenie
ciepłym kocem lub czytanie książek. Przystanek stał osamotniony pośród
betonowych gigantów historii okalających miasto jak twierdza. Ulica Brompton
Road opustoszała, Harrods czujnie pilnuje handlowego stanowiska.
Kwadratowe okna nie zdradzają żadnych oznak pozaziemskiej obecności.
Beżowe ściany nieudolnie tłumią błagalne szepty. Złoty blask zachodu słońca
leniwie znika za horyzont. Niebo przybiera burzowe barwy. W powietrzu czuć
napięcie nadchodzącego, powolnymi krokami mężczyzny. Jego biała koszula
doskonale pasowała do czarnego, dopasowanego garnituru. Z gracją wymijał
przechodniów zmierzając w kierunku przystanku autobusowego. Nieludzki
zapach zdradzał tożsamość. Zanim zdążyłam się obrócić, był już na miejscu.
Dzieliły nas zaledwie cztery metry. Zgaszone orzechowe włosy, wpadające w
szarość kontrastowały z piwnymi, głęboko osadzonymi oczami, szerokimi
ustami i wystającymi kośćmi policzkowymi. Przypominał wikinga. Nagle zza
pleców usłyszałam cichy, miły dla ucha skandynawski akcent:
- Przepraszam, kiedy przyjedzie autobus?- Głos był ciepły, lecz równocześnie
stanowczy.
- Za pięć minut powinien już być. – Strach zaczynał pustoszyć mój mózg.
- Chyba zanosi się na burzę stulecia- próbowałam podtrzymać rozmowę, by
potwierdzić podejrzenia, co do tożsamości obcego. Duchy nie cierpią burz,
ponieważ deszcz jest oznaką niezadowolenia jednego z trzech ocalałych
bogów(tych naprawdę nieśmiertelnych: Hades, Tanatos i Hypnos). Zdolność
wywoływania tego zjawiska przejął Hypnos po Zeusie, gromowładnym bogu.
Śmierć Zeusa była dramatyczna, lecz mało majestatyczna. Ale o tym później.
- Lubi pani burze?
- Wręcz uwielbiam. A pan?
- Nie cierpię ich. Są takie…przygnebiające.- Mam cię!
Postać górowała nade mną. Mężczyzna około czterdziestu pięciu lat.
Kurze łapki wskazywały na wesołe usposobienie, lecz tajemnicze spojrzenie
przyprawiało o ciarki. Woda kolońska gryzła nos jak niesforny szczeniak.
Piętnastoletni umysł zaczynał pojmować, kim jest nieznajomy. Zdenerwowanie
przejęło kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. Czułam ręce odmawiające
posłuszeństwa.
- Coś się stało? – Zapytał zaniepokojony.
- Nie wiem jak to ująć, ale… nie chcę wyjść na wariatkę. – Tętno przyspieszało
z sekundy na sekundę.
- Tak? Proszę się nie przejmować, miałem do czynienia z wieloma wariatami,
a pani nie wygląda na szaloną osobę. Raczej na bardzo spokojna osobę.
Więc?
2
- Czy jest pan duchem?- Wycedziłam przez zęby.
- Aż tak źle wyglądam?
- Nie mnie to oceniać. Ale Lekarz mógłby to stwierdzić.- Nieznajomy odwrócił
na chwilę głowę w inną stronę. Widocznie stwierdził, że jego kamuflaż był
kiepski.
Zgrywał głupca. Ale ja już wiedziałam, kim naprawdę jest. Dłonie drżały
jak szalone, wewnętrzna intuicja podpowiadała, że pora skończyć z
życzliwością na dzisiaj. Niebo niespodziewanie pociemniało, wiatr mocniej
uderzał w plecy, ogłuszające stepowanie piorunów. Zwiastun burzy, który chce
przekazać ważną wiadomość: wsiadaj do tego autobusu, nie odwracaj się, nie
pytaj o nic, nie udawaj chojraka.
- Zawiedziona?
- Trochę, Strażniku. Po co była ta gra pozorów? Przecież wiesz, że
wywąchałabym cię z kilometra. Woda kolońska? Chcesz się komuś
przypodobać?
- A skądże! Przypodobać? Nie mam jak na razie, komu. A jeśli chodzi o
zapach, to przyzwyczaisz się prędzej czy później. –Uśmiech na jego twarzy
zagościł na moment.- Moja droga, to nie jest dobre miejsce na taką rozmowę.
- Nikogo tu nie widzę. Ani żywej duszy, nie licząc ciebie.
- Na pewno? A jeśli ktoś nieproszony nas podsłuchuje?- zgarnął mnie na róg
budynku. Byłam na niego wściekła.
- Nie udawaj kretyna! Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Śledzisz mnie od
pewnego czasu. Dopiero dzisiaj skapnęłam się, że to ty. Mądra zagrywka.
Pojawiasz się i znikasz razem z tłumem.
- Widzę, że mam przed sobą świetnego obserwatora. Nie bój się, nie mam
złych zamiarów. Pracuję dla dziadka Wezuwiusza. Martwi się o ciebie. Sądzi,
że grozi ci niebezpieczeństwo ze strony Wybrańców.
- Kim są ci Wybrańcy?
- To coś gorszego niż Samobójcy, wiem, trudno to sobie wyobrazić, … ale oni
nie są tacy straszni i brzydcy jak za pewne sądzisz.
-Nigdy żadnego nie spotkałam, więc nie mam na ich temat wyrobionego
zdania.
- Mądra dziewczynka. Wybrańcy to sekta składająca się z szaleńców (jakżeby
inaczej), którzy mają na celu wytępienie takich cudaków jak ty.
- Dlaczego?
- Dziadek nic ci nie powiedział? Dziwię się, że tak długo to przed tobą ukrywał.
Wątpię, by dopadła go skleroza.
3
- Widocznie nie tylko ciebie okłamał. Posłuchaj, nie mam pojęcia, kim
właściwie jesteś. Byłoby miło gdybyś się, chociaż …
Odgłos nadjeżdżającego autobusu wypełnił nieznośnie uszy.
Niemiłosiernie wyblakła czerń okryła pojazd jak zużyta peleryna. Fotele
wygryzione do granic możliwości, wnętrze zielone jak bilardowy stół. Moja
hadesowa przepustka do domu. Nieznajomy stał jak wryty, gapiąc się na
kierowcę, a raczej na jego brak. Kierownica obracała się delikatnie do
momentu spoczynku przed przystankiem. Drzwi otworzyły się z finezyjnym
zgrzytem. Wzrok instynktownie powędrował w lewo. Brak żywej duszy
przyspieszył oddech. Powietrze stało się duszące. Duszność zapanowała
nade mną przez moment. Nieznajomy podszedł do mnie i chwycił za dłoń.
Jego usta, niebezpieczne zbliżyły się do mojego ucha.
- Nazywam się Nil Frenzy.- powiedział Strażnik.- To nasz autobus. Na
początku dostałaś ode mnie instrukcje jak masz się zachowywać. Wiem, że
jesteś mądra i posłuchasz. – Oddech pachniał miętową pastą do zębów.
Chciałam odwrócić wzrok w stronę Nila, ale stwierdziłam, że to głupi pomysł,
zważając na zawstydzającą bliskość naszych twarzy.
- Szaleństwo? Ładne nazwisko. Nie mam zamiaru wystawiać głowy. I tez mam
prośbę. Mógłbyś się odrobinę odsunąć? Ledwo się znamy, a taki brak dystansu jest
dość krępujący…
- Mógłbym, ale tak jest bezpieczniej. Oczywiście rozumiem, ze są pewne granice..
Nagle za kierownicą, nie wiem, jakim cudem, siedział już kierowca, tak otyły,
że samo patrzenie przyprawiało o zawał serca. Łysina połyskiwała jak wypolerowana
kula wróżki. Ciemne, duże okulary doskonale kryły mimikę. Typowy strój kierowcy
autobusu bezlitośnie opinał się na wielkim cielsku. Widocznie znudziło mu się
czekanie, bo zawołał:
- Pogięło was, ile będę tu czekał, aż hrabia i mały lucyferek łaskawie się ruszą i
wsiądą? – Chrypliwy głos wyprowadził mnie z równowagi.
- Mały lucyferku? Licz się ze słowami gruby patafianie! Takie gadki..
Mocne szturchniecie opanowało wściekłość. Nil zrugał mnie wzrokiem. Trudno
mi jest ścierpieć takie chamstwo. Na szczęście powstrzymałam się w ostatniej chwili.
-Już dobrze…- skrucha była świetnie zagrana – wsiadamy. Przepraszam za
koleżankę, rozumie pan, co trudne dni robią z kobietą. – Na moment pojawił się
łobuzerski uśmieszek.
- Rozumiem. Moja stara wtedy nie daje mi spokoju, chłopie, żebyś ty wiedział, co się
wtedy dzieje… no wsiadajcie.
Za nim zdążyłam się obejrzeć, już kroczyłam po schodkach do autobusu. Wnętrze
wydawało się jeszcze bardziej obskurne niż sądziłam. Liczne dziury w podłodze,
kable wystające z sufitu i.. Nienależący do człowieka szkielet, dziwnie powyginany.
Usadowiliśmy się na samy końcu, gdzie siedzenia były w miarę niezniszczone.
4
- Nie spodziewałem się takiej reakcji po tobie.
- Nie toleruję chamstwa. Z natury jestem spokojną osobą, lecz gdy słyszę takie
paskudne słownictwo, natychmiast gotuję się we mnie krew.
- Na twoim miejscu zrobiłbym to samo, ale dodatkowo doszłoby do rękoczynów. Ja
już się przedstawiłem, więc teraz kolej na ciebie. Chciałbym cię lepiej poznać.
- Karis Rebel. Uwielbiam czytać książki, oglądać filmy i słuchać opowieści duchów.
- Gdzie się uczysz? – Jego ciekawość była dla mnie niczym jak komplement
wyrażany tylko oczami.
- Uczę się w domu, ale teraz mam pół roczną przerwę od nauki.
- Dlaczego?
- Po prostu szybciej przerobiłam materiał – duma zagościła na chwilę w głosie.
Uśmiechnął się szeroko w moim kierunku. Dostrzegłam w oknie występujące bez
pospiechu rumieńce zdobiące policzki. Uczucie duszności powróciło, lecz chciałam
się upewnić, że nie tylko ja czuje to zjawisko.
- Nie wydaje ci się, że zrobiło się duszno? –Pytanie zabrzmiało bardzie jak
odpowiedź nasączona strachem i błaganiem o litość.
Dopiero teraz zauważyłam niespokojne spojrzenie Nila. Denerwował się, tylko,
czym?
Brak innych pasażerów, parszywy kierowca i.. Nieproszony gość w pierwszym
rzędzie. Wysoki mężczyzna, barczysty, krótkie, ciemne włosy, czarna skórzana
kurtka, wojskowe buty i niebieska koszula. Tylko tyle widziałam. Nie ruszał się,
mruczał cos pod nosem, każde słowo brzmiało jak potworna groźba śmierci w
męczarniach. Zdenerwowanie miarowo mnie oplatało, drżenie dłoni stało się
uporczywe. Dam głowę uciąć, że widziałam jak źrenice Nila powiększą się z
nienawiści. Przecież to nie możliwe! Duchy nie odczuwają żadnych uczuć! Czasami
podrywają ładne kobiety, ale nie czują miłości ani zauroczenia. Dziadek ma mi wiele
do wyjaśnienia. Krajobraz za oknem mozolnie się zmieniał. Jeszcze 10 minut i jestem
w domu.
- Łowca. Karis trzymaj się blisko mnie, błagam. Tacy jak on są odrobinę
niebezpieczni. – Szept Nila był chropowaty.
- Skoro są tylko „odrobinę” niebezpieczni, dlaczego tak mocno ściskasz moją rękę?
Boisz się, że ucieknę? – Przeszłam na ten sam ton, co rozmówca.
- Nie boję się, że uciekniesz ani nie boję się tego typka. Po prostu chcę, żebyś przy
mnie siedziała. – Ach, ci dorośli. Sądzi, ze nie usiedzę na miejscu, bo jestem typową
nastolatką i że jak zobaczę jakiegoś przystojniaczka to lecę jak głupia i proszę o
numer telefonu. Po moim trupie, choć Nil przystałby na tą propozycje.
Zerknęłam na swój zegarek, 18:45. Wrażenie dłużącego się czasu nie
opuszczało mnie od chwili, gdy wsiadłam do autobusu. Mężczyzna z pierwszego
rzędu wstał i obrócił się w naszą stronę. W tym wyjątkowym momencie miałam
5
ochotę zachować się jak przeciętna nastolatka i zacząć piszczeć z zachwytu. Lecz
zamiast tego zrobiłam się czerwona jak burak (to było do przewidzenia).
Niewiarygodnie niebieskie oczy spoglądały na mnie(tak przynajmniej mi się
wydawało), ciemnobrązowy zarost idealnie pasował do jasnej cery i długiego nosa z
ledwo zauważalnym garbem. Wąskie usta uśmiechały się przyjaźnie. Miał około 35
lat. 188 Centymetrów wzrostu czystej angielskiej urody. Machinalnie zaczęłam kręcić
( ta czynność nie miała, sensu) palcem swoje brązowe, średniej długości
kędzierzawe włosy z lekko rozjaśnionymi, rudawymi końcówkami.
- Nie spodziewałeś się mnie, co Nil? – Głos rozbrzmiewał niczym symfonia w
moich uszach. Sam Nil rozluźnił się trochę, wyprostował i puścił w końcu moją rękę,
którą trzymał przez cały ten czas. Wyprostowałam palce i odsunęłam się od
towarzysza.
- Myślałem, że to demon. – Odetchnął z ulgą- Miło cię widzieć, Tom. Co ty tu
robisz?
- Mogę cię o to samo zapytać. Myślałem, że non stop siedzisz na tyłku i
pomagasz Wezuwiuszowi rozszyfrować zwoje. Nieważne, przepraszam młoda damo,
że się nie przedstawiłem, zazwyczaj zachowuję się lepiej. – Podał mi dłoń na
przywitanie, po czym usiadł naprzeciwko mnie.
- Tom Lawyer. A ty zapewne jesteś…
- Karis Rebel. Wnuczka Wezuwiusza Kinga.
- Buntowniczka i król? Ciekawe zestawienie nazwisk. – Przestałam już bawić
się włosami.
-, Co cię tu sprowadza?- Nil zapytał z naciskiem.
- Szukam demona. Skubaniec chowa się i myśli, że go nie znajdę. Niestety,
jakimś trafem wyczułem jego obecność w okolicy posiadłości pana Wezuwiusza,
dlatego jadę z wami.
Przez całe 5 minut, aż do momentu wysiadki, Tom opowiadał o swoim celu
podróży. Tajemniczy demon, którego szuka, sto lat temu nękał mieszkańców
Warszawy. Porywał psy, a w zamian zwracał właścicielom wilki. Rodzinne zdjęcia
zamieniał na obrazy makabrycznych zbrodni. Przed domami zostawiał listy opisujące
straszną przyszłość domowników, jeśli się nie wyprowadzą. Ale to tylko czubek góry
problemów warszawiaków. Po 10 latach katorgi, oprawca zniknął. Lecz jak widać, nie
na długo.
Autobus gwałtownie zahamował. Grubiański kierowca krzyknął:
- Ruszać się, burczy mi w brzuchu. Wyczuwam pyszny obiadek w chacie…
Już, wynocha, bo poszczuję psem!
- Nie masz żadnego psa tłuściochu. – Warknął Tom.- Z resztą nie wiem czy
ktoś by ci w ogóle go dał. Baliby się, że go zjesz!
Wysiedliśmy (nareszcie). Stalowe gotyckie ogrodzenie z grotami na czubkach
otaczało teren posiadłości. Brama była wysoka, zdobiły ją czarne lwy z rozwartymi
paszczami. Zaś za budynkiem rozpościerał się las. Trawa przybrała bladozielony
6
kolor, samotny żwirowy deptak prowadził do neogotyckiego budynku. Ściany
przybrały barwę popiołu. Ogromne okna w czarnych, prostokątnych ramach posępnie
spoglądały na świat, wyczekując, na jaki kol wiek promyk światła. Ponad 400 metrów
czystej, namacalnej historii. Rozciągnęłam się, po tak męczącej podroży.
- Widok zapierający dech w piersiach - stwierdził Nil.
- Mówisz o mnie? – Zaśmiałam się.
- Możliwe, ale raczej mam na myśli ten wspaniały dom. – Również
odpowiedział śmiechem.
- Ponuro tu, nie sądzisz?- Spytał Tom.
- Szczęście i radość dawno się stąd wyniosło. Po śmierci córki, a mojej matki,
serce dziadka stało się zimne i nieczułe. Ojca nigdy nie spotkałam, nic o nim nie
wiem.
Tom spochmurniał. Widocznie nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Nie brak ci go? – Nie dawał za wygraną
- Nie. I nie żałuje, że go nie poznałam. Skoro zostawił moja matkę w ciąży,
samą, nie zasługuje na miano „ojca”. Wiem, że brzmi to dosyć brutalnie…- mocno
zacisnęłam pięści by nie pokazać słabości. Trudno jest mi o tym rozmawiać.
- Rozumiem. Nie musisz się już tłumaczyć. Czuję, że to boli, gdy o tym
wspominasz. Nie dziwię ci się.
- Dziękuję. Miło z twojej strony.
- Zrobiło się zimno. Wejdźmy do domu zanim zamarznę. Wy takich rzeczy nie
czujecie, więc zlitujcie się nade mną, ja w przeciwieństwie do was jeszcze żyje.Przeskakiwałam z nogi na nogę.
- No to, na co czekamy?- Nil zabawnie podniósł głos o oktawę.
Wyjęłam nieduży, srebrny klucz z kieszeni. Ostrożnie przekręciłam
wiekowy zamek. I gotowe! Dom, słodki dom. Nigdy nie sądziłam, że będę tak tęsknić
za Kasandrą, a szczególnie za dziadkiem. Lecz całą tą euforię przerwała mina
gosposi, która stała przed ciemnymi, trzy metrowymi dębowymi drzwiami.
Niezadowolenie na piegowatej i trochę pomarszczonej twarzy, przypominało
wściekłego skrzata. Korpulentna, niska kobieta, była ubrana w kwiecistą oliwkową
sukienkę sięgającą do kostek, czarny fartuch i czarne buty na małym obcasie.
Siwizna lekko przyprószyła piękne, rude włosy obcięte na boba. Brązowe oczy
świdrowały ze złości. Niezapowiedziani goście to jedna z rzeczy, których Kasandra
nienawidzi.
- Kochaniutka, dziadek mi nie wspominał o żadnych gościach.- Miękki głos
sprawiał, że miałam ochotę zasnąć na trawniku.
- Mam wrażenie, że nie musze ci ich przedstawiać- pewna i klarowna
odpowiedź. Moje duże niebieskie oczy z atramentowymi obwódkami zerknęły na
Nila. Zachowywał spokój, przez cały czas się uśmiechał. W przeciwieństwie do
7
Toma. Rozglądał się nerwowo na boki, męczył rękaw kurtki. Przesunął się w lewo, i
cicho powiedział w moja stronę:
- Karis, on tu jest. Czuje jego obecność. Wejdźmy lepiej do środka. Dla
twojego bezpieczeństwa, oczywiście.
- Racja. Z resztą nie mam ochoty na spotkanie z tym straszydłem. Poza tym
mam ochotę na gorącą czekoladę, a ty?
- Chętnie, ale wolałbym kawę z czymś mocniejszym, jeśli wiesz, o co mi
chodzi. Po takich przeżyciach.. Cieszę się, że cię spotkałem. Warto było ruszyć tyłek
i się porozglądać. Jednak, istnieją na tym świecie rzeczy, o których filozofom się nie
śniło. Na przykład ty i twoje zdolności.
- Szczerze mówiąc, też się cieszę, że napotkałam ciebie na swojej drodze.
Inaczej byłabym zdana na towarzystwo Nila- zachichotałam.
- Wejdźcie, nie chcę żeby Karis się przeziębiła. A co do was panowie,
Wezuwiusz czeka na was w salonie. Ale mi się zrymowało. – Ruszyliśmy w stronę
gosposi.
To, co wydarzyło się później zapamiętam do końca życia. Kłamstwo nabierze
nowego znaczenia. Prawda stanie się przekleństwem. Szaleństwo, wybawieniem od
rzeczywistości.
8