SŁOWO WSTĘPNE

Transkrypt

SŁOWO WSTĘPNE
SŁOWO WSTĘPNE
Droga Czytelniczko,
Czy znasz tę dziką kobietkę, którą w sobie nosisz?
Dzika kobietka to ten cichy wewnętrzny głos, który się broni, kiedy coś nam idzie pod włos, myśli „Nie!”, zanim jeszcze powiedziałyśmy
z uśmiechem „Tak!” i w zakłopotaniu piłuje kratki, rozglądając się za
wyjściem z więzienia, w którym ciągle jesteśmy takie gotowe się zamknąć. Dzika kobietka to ta cząstka samej siebie, która ma na myśli wyłącznie swe dobro duchowe i której dobrze wiadomo, co nam – szczególnie w roli kobiecej – potrzebne jest, abyśmy były spełnione i szczęśliwe.
Na szczęście jest ona, ta dzika kobietka. Tak, również i w tobie! Przebywa głęboko w twoim brzuszku, porozumiewa się z twoim sercem
i zdolna jest wyczuwać, czy to, co z całego serca chciałabyś przynieść na
ziemię, jest w ogóle osiągalne. Rozpoznaje, czy wystarczy na to sił i czy
nie zawiedzie twoja energia. Jest w kontakcie z twym ciałem i z twymi
możliwościami samouleczenia.
W tej książce chciałabym ci pokazać, jak możesz ją zintegrować ze
swoim życiem; jak możesz samą siebie zapytaniem: „Czy ja tego chcę?”
wprowadzić w jakiś cudowny stan przejrzystości i wewnętrznego spokoju: w stan, który cię znów uczyni zdolną do działania.
Pytanie: „Czy ja tego chcę?” uruchamia niespodziewane siły, jeżeli
dopuścimy do tego. Przywołuje na pomoc nasze wewnętrzne siły uzdrawiające i porządkujące i budzi nas ze stanu Śpiącej Królewny.
1
PRZEDMOWA
„Nie da się dostatecznie często w życiu przebudzić w sobie uczucia
początku, tak niewiele się do tego musi zmienić zewnętrznie,
bo przecież zmieniamy świat
ze swego serca,
chcemy tylko, aby stał się nowym i niezmierzonym,
więc staje się on natychmiast takim jakby w dniu stworzenia
i nieskończonym.”
Rainer Maria Rilke
Właściwie jak często zadajesz sobie pytanie: „Czy ja tego chcę?”
a nie: „Czy wolno mi, czy muszę, czy jestem na to dość dobra, czy pozwalam sobie, czy powinnam?” tylko: „Czy ja tego chcę?”
Jest taka wewnętrzna instancja, tylko na to czekająca, żeby nas wesprzeć w decyzji, czy nam coś posłuży, czy nie, czy wobec tego chcemy
czegoś, czy nie. Nazwij to swoim wewnętrznym głosem, intuicją albo
wyczuciem w brzuszku... i wyobraź to sobie jako zawartą w nim dziką
kobietkę, wolną od współzależności i od poczucia winy, zobowiązaną
wyłącznie wobec samej siebie i swojej własnej drogi.
Ona wie, czego chce. Pozostaje w bezpośrednim kontakcie z twoją wewnętrzną świadomością i twoim wyższym głosem, z planem twej własnej
duszy i twoimi wewnętrznymi nakazami. Wcale się nie lęka tego, że mogłaby urazić innych – co nie znaczy, że chciałaby to zrobić. Zna swoje granice i potrafi je sobie wytyczyć, czarująco i sympatycznie albo jasno i wyraziście, wedle tego, co stosowne i potrzebne. Potrafi wyznaczyć płynne
granice, powiedzieć „tak” i „nie”. A że to potrafi, więc jej „tak” jest równie
prawdziwe, uczciwe i zobowiązujące jak jej „nie”. Nie jest ani radykalną,
ani egoistyczną, czego ty mogłabyś się obawiać. Tylko nie całkiem jest tak
milutka i usłużna, lecz zobowiązana wobec samej siebie.
3
Ona wie, jakie to wielkie i święte zadanie, iść swoją własną drogą, i że
nie posłuży to ani życiu i stworzeniu, ani matce naturze, ani spokojowi
twej własnej duszy, gdybyś zechciała dostosować się do każdego. Poważnie bierze swoje zobowiązania wobec życia, miłości oraz wewnętrznej
prawdy i nie pozwoli się tobie rozdrobnić w grzecznościach, usłużnościach i współzależnościach.
Jest niezawodnie pomocna wobec twego syndromu ratownictwa
i twej sztuki, aby zanadto kochać i podporządkowywać temu innych
albo ich przyduszać swoją miłością, ale też przeciwna twej sztuce, w której mogłabyś nawet zaniedbać samą siebie, pozostawić twe wewnętrzne dzieciątko stojące w deszczu i swoje własne potrzeby ciągle poniżej
rury odpływowej, która się zatkała w kuchni. Ona jest dzika, to znaczy
nie podlega normom towarzyskim ani moralnym, które trzymają nas
jakby zamknięte w gorset. Ona służy wyłącznie prawom żywota, natury i miłości. Ma swobodę w pełni i całkowicie pójść za swoim sercem,
i w zgodzie z samą sobą wybierać rozwiązania, co nie znaczy, ażeby sobie ułatwiała. Tego nigdy nie robi. Idzie drogą wzrostu i miłości. Stać
ją również na podejmowanie niewygodnych rozwiązań, jeżeli one służą
żywotności i miłości. Ta droga może być lekka, ale jeśli staje się kamienistą, nie podszczypujcie dzikiej kobietki, tylko starajcie się wyczuć, czy
to w końcu prowadzi do jej celu, czy nie. „Czy chcę tego?” nie zawsze
znaczy: „Czy akurat mam na to ochotę?” tylko: „Czy wynika to z mojego
głębokiego przekonania i mojej prawdy wewnętrznej?” Dzika kobietka
drzemie w nas wszystkich. Może ujawniać się w bardzo rozmaitych formach, ale wiąże nas wszystkie na tej samej płaszczyźnie, mianowicie na
płaszczyźnie samookreślenia.
A w ogóle dlaczego dzika kobietka jest nam aż tak potrzebna? Co nas
powstrzymuje od tego, abyśmy zadawały sobie raz po raz całkiem oczywiste pytanie, czy w ogóle chcemy tego, co się dzieje? albo na co mówimy „tak” (a przynajmniej nie mówimy „nie”). Jak mogło do tego dojść,
żeśmy tak daleko odeszły od tego całkiem naturalnego pytania? Dzieci
4
całkiem automatycznie zadają sobie to pytanie aż do pewnego wieku.
Krzyczą, kiedy czegoś chcą albo nie chcą, i cały świat się tego dowiaduje.
Jakże to my oduczyłyśmy się okazywać nasze „tak” i nasze „nie”? Może
już nawet nie wyczuwamy naszego „nie”, skoro tak często mówimy „tak”
i robimy dobre miny do złej gry. Albo w końcu już nie pozwalamy sobie
zadać tego pytania, ponieważ o wiele za często musiałybyśmy na pytanie: „Czy ja tego chcę?” udzielić niedogodnej odpowiedzi: „Nie!”
Ale – słyszę jak mówisz – ale my wszyscy przecież musimy ciągle
robić rzeczy, których nie chcemy robić. Jakże funkcjonowałoby w ogóle nasze społeczeństwo, moje małżeństwo albo moja działalność zawodowa, gdybyśmy się ciągle dopytywały, czy chcemy tego? Czy ja chcę
wstawać o wpół do siódmej rano, czym prędzej szykować się, zajmować
się dziećmi, wyprawiać je do szkoły i następnie w pracowniczym ruchu
jechać do biura? Nie, oczywiście, że nie! Czy chcę przestrzegać diety,
oskubywać się, uprawiać sporty, raz po raz ograniczać się w czymś i wyrzekać się snów o księciu z bajki, żeby w ogóle dostać jakiegoś chłopa?
Nie, oczywiście, że nie! Czy chcę sprzątać, aby utrzymywać jakoś moje
mieszkanko, aby móc się zatroszczyć o dzieci, aby przynajmniej robić
coś dającego mi poczucie, że jestem pełnowartościową istotą w tym zapracowanym społeczeństwie? Na Boga, oczywiście, że nie!
Czy lepiej mi, kiedy zadaję sobie te pytania i muszę na nie odpowiadać, że nie? Nie. Wprost przeciwnie: odczuwam, jaka jestem bezsilna,
rozczarowana i czuję swą podstawową bezsilność wobec życia, kiedy
się ich dopuszczam. Czy ja chcę, żeby mój mąż chorował, żebym się
musiała zajmować moją starą matką? (Proszę nie zrozumieć tego fałszywie. Oczywiście chcesz troszczyć się o swoją matkę, ale nieznośne
jest, że ona w ogóle choruje, albo że po prostu jej czegoś brak. Tkwiące
gdzieś w tobie dziecko zapewne wpada w popłoch, kiedy musisz raptem
dla niej istnieć, zamiast korzystać z tego, że ona się o ciebie troszczy.
5
Potrzeba ci tu dzikiej kobiety, mającej siłę do zajmowania się obojgiem:
twoją matką i twoim wewnętrznym dzieckiem. Poza tym ona jest otwarta na każde skuteczne rozwiązanie.) Czy ja chcę, żeby moje dziecko ciągle przyjmowało narkotyki i żebym ciągle miała za mało pieniędzy? Czy
ja chcę wciąż o wiele za dużo jeść, pracować, palić, czuć się przygnębioną i niedostatecznie sprawną? Czy ja chcę być w gruncie rzeczy samotną? Czy ja naprawdę chcę żyć z tym partnerem? Nie!
Pytanie: „Czy ja tego chcę?” również i odwrotnie sprawia nam same
trudności. Czy ja chcę wyjść sobie dziś wieczorem i tym razem nie troszczyć
się o moją rodzinę? Czy ja chcę zaprzestać tych zajęć i poświęcić się wyłącznie sprawom, które wydają mi się istotne, jak pisanie, malowanie, taniec,
żeby otworzyć sklep ze zdrową żywnością, żeby ratować potrzebujące tego
zwierzęta? Czy ja chcę pójść na kawę z tym oto przystojnym mężczyzną
i zobaczyć, co z tego wyniknie, chociaż wiem, że mojego męża to by raczej
nie ucieszyło? Czy ja chcę kupić sobie ten cudowny, o wiele za drogi strój,
który całkowicie zniszczyłby mnie finansowo, lecz przywróciłby mi to poczucie, że jestem królową, którego pozbawił mnie fartuch kuchenny?
TAK... szczerze mówiąc, TAK...
Tylko że JAK TO?
Cóż więc robimy?
Mamy w sobie tę dziką kobietkę, to niewiarygodnie głębokie i żywotne źródło siły, tylko czekające na to, aby się nim posłużyć. I mamy swoje
zewnętrzne życie, tkwiące mniej czy bardziej w ślepym zaułku, przynajmniej w tych dziedzinach, z których wypędziliśmy dziką kobietkę.
A gdybyśmy tak jej pozwolili, jak najłagodniej, bardzo uważnie, małymi kroczkami, przejąć dowodzenie? Oczywiście możemy do tego dopuścić tylko wówczas, gdy nauczymy się jej zaufać, przyznać, że to jest
dobra siła, kiedy wiemy: ona jest po naszej stronie i ona rzeczywiście
wie, czego nam potrzeba, żeby się spełnić.
6
Anonimowi Alkoholicy po każdym spotkaniu wygłaszają następującą modlitwę:
Boże daj mi panowanie nad sobą,
abym mógł przyjąć rzeczy,
których nie mogę zmienić,
odwagę, ażebym zmieniał rzeczy,
które mogę zmienić,
i mądrość
odróżniającą jedno od drugiego.
Jeżeli tylko raz na próbę powierzymy dzikiej kobietce te sprawy, dla
których musimy w sobie znaleźć odwagę, aby w nich coś zmienić, to
jesteśmy już o kawałek dalej na drodze do samookreślenia. Nie możesz
zapobiec temu, aby twój mąż się pochorował, abyś straciła pracę, abyś
zmuszona była pielęgnować swoją starą matkę. Nie możesz kontrolować
tego, co życie na ciebie ześle. Ale na pewno możesz w wielu dziedzinach
swego życia znaleźć takie rozwiązanie, aby inaczej reagować, inaczej podejść do sytuacji, nie?
Z pewnością nie zabraknie i tobie możliwości, żeby powiedzieć
„Nie”, albo nawet: „Tak!” Bo często również „Tak” nie jest nam potrzebne. Trudno nam uwierzyć, że zasłużyliśmy na coś dobrego; to albo za
drogie, albo lękamy się, że natychmiast uzależnimy się od jakiejś rzeczy
albo osoby, kiedy powiemy „Tak”. Czasami „Tak” jest nazbyt kosztowne,
owszem; ale wówczas powiedziałaby ci to dzika kobietka, bo to w końcu
oznacza „Nie”. Już widzę, że wszystko to dla ciebie jest o wiele zbyt abstrakcyjne. Więc może by tak dać jakiś przykład?
Jest poniedziałek rano, wstajesz, masz dzień raczej ściśle zaplanowany. Idzie ci dobrze. Wiesz, że wszystko, co przedsięwzięłaś na dzisiaj,
7
wykonasz, jeżeli coś temu nie przeszkodzi. Zaparzasz kawę, pijesz ją
całkiem spokojnie, bo i to sobie zaplanowałaś w czasie (życzę ci wszystkiego najlepszego!), sprawdzasz swoje terminy... wszystko w porządku...
a teraz jazda.
Zadzwonił telefon. Nie chcesz go odbierać, bo akurat powinnaś teraz
wyjść z domu, aby wszystko pozałatwiać. I już odczuwasz stres, bo utrata tych minut zakłóca twój porządek w czasie; a jeszcze nawet nie ma
dziewiątej. Patrzysz na wyświetlający się numer – och, nie! To twoja najbliższa przyjaciółka. Akurat przeżywa ciężkie rozstanie i gwałtownie cię
potrzebuje. Jeżeli teraz odbierzesz, nie dotrzymasz pierwszego z terminów. Jeżeli nie odbierzesz, będziesz miała nieczyste sumienie. Oczywiście podchodzisz i masz nadzieję, że prędko ją spławisz. Równocześnie
zastanawiasz się, czy możesz jeszcze zdążyć na termin, i tłumaczysz sobie, że nie ma problemu, jeśli przyjdziesz tam o dziesięć minut później;
bo zawsze jesteś punktualna... Nie jesteś najmilsza dla przyjaciółki, że
ma takie problemy, twoje własne życie wprawia się w złość; że jest takie ściśle zorganizowane, i znów doskwiera ci to poczucie, że nigdy nie
masz czasu dla samej siebie... równocześnie słuchając jej i wymuszając
z siebie słowa dla niej pocieszające.
Jakież to wyczerpujące, nie? A niestety całkiem normalne.
W jakie miejsce ta dzika kobietka mogła ci się wedrzeć, kiedy miałabyś zadać sobie pytanie: „Czy ja chcę tego?” Oczywiście w miejscu,
w którym życie chciało pokrzyżować twe plany, w miejscu, w którym
zadzwonił telefon. Z pewnością pojawiło ci się to pytanie; lecz nie dopuściłaś do jakiejś odpowiedzi, bo zareagowałaś automatycznie, a może?
Prawdopodobnie nawet wyczułaś odpowiedź, tylko że (co zrozumiałe)
nie zachowałaś się odpowiednio...
Jak brzmi twoja prawda?
Są na to rozmaite odpowiedzi, zależnie od tego, jak przedstawiają
8
się twoje okoliczności życiowe i twoje wewnętrzne możliwości. Gdyż
jedno i drugie jest bardzo ważne: twoje terminy i emocjonalne wsparcie,
którego udzielasz swej przyjaciółce. Na razie trzeba rozróżnić, czy twoja
przyjaciółka telefonuje codziennie i odnosisz wrażenie, że używa ciebie
jak wiadra na śmieci, nie chcąc sama ująć w ręce swojego życia, czy jest
to prawdziwie palący i niezwykły przypadek. Jak to rozróżnić? Otóż dzika kobietka wie i potrafi. Jeśli pojawia ci się takie: „No nie, znowuż!”, to
możesz wychodzić z założenia, że każda taka okazja właśnie odbiera ci
dowolną ilość energii. Wtedy zapytasz siebie: „Czy chcę tego?” i wyczujesz wyraźne: „Nie!” choćby nie bez poczucia winy. Weźmiesz torebkę
i wyjdziesz z domu, a do przyjaciółki może krótko zadzwonisz z komórki, żeby powiedzieć jej, kiedy będziesz miała dla niej czas. Albo też, co
może jeszcze lepsze i działa natychmiast: prześlesz jej w myśli błogosławieństwo. Po czym zajmiesz się swoimi sprawami, w przekonaniu, że
w tym momencie znajdzie wsparcie skądinąd. Pomocne jest również,
jeżeli wierzysz w coś takiego jak jej anioł stróż, aby go poprosić o szczególnie duży wkład sił i wglądu w jej sprawy, pobłogosławić ją albo krótko się za nią pomodlić. (Zostało udowodnione, że chorzy, za których się
modlą, szybciej przychodzą do zdrowia niż ci, za których nikt się nie
modli; także i wówczas, gdy ci chorzy nawet o tym nie wiedzą albo wcale
nie wierzą w Boga.)
Ale kiedy cię to alarmuje i twoje własne terminy automatycznie stają się dla ciebie drugorzędne, wówczas taka przyjacielska przysługa jest
potrzebną i niecierpiącą zwłoki. Wtedy dzika kobietka w tobie na pytanie: „Czy ja tego chcę?” odpowiada: „Ależ oczywiście!” Choćbyś wówczas przybyła już za późno, sama nie ulegasz presji, gdyż twe priorytety
były jasne i bierzesz na siebie pełną odpowiedzialność za swą decyzję,
ażeby przede wszystkim rozmawiać z przyjaciółką. Zapytanie? „Czy ja
tego chcę?” pozwala ci przejąć i ponosić odpowiedzialność za twoje postanowienia i tym samym zanika w tobie wątłe poczucie ofiary.
9
Wspólnie popatrzmy teraz na różne dziedziny życia, rozpoznajmy,
jakie głosy wewnętrzne mogą ci przeszkadzać w pójściu za dziką kobietką i zastanówmy się, jak moglibyśmy inaczej uniknąć tych lękliwych,
może nawet dotkliwych i odrętwiających współodczuwań. Kiedy zwracamy się do naszej własnej woli, musimy oczywiście uporać się także
z następującymi pytaniami: Czy istotnie odgrywa to jakąś rolę, czy ja
chcę czegoś albo nie chcę? Czy się nie modlimy już od dawna, żeby dokonała się wola Boża? Czy aby nie oceniam wydarzeń, gdy o to pytam?
Może popadam w zamęt, kiedy raz po raz pytam, czy chcę czegoś, czy
nie chcę? Czy nie pozbawia mnie to zdolności do działania? I co to takiego, jeśli wyczuwam „Nie”, a jednak okoliczności mnie do tego zmuszają?
Otóż dzika kobietka nie o to się pyta, czy jej życzenia są wykonalne lub stosowne. Ona jest po prostu wewnętrznym wskaźnikiem
twojej prawdy. Czy chcesz pójść za nią, czy nie, zależy od stopnia twej
gotowości, aby wyjść ze strefy swego komfortu i pozwolić, aby życie
pokazało ci nowe drogi. Dzika kobietka nie daje się kontrolować. Ona
gwiżdże na tak zwane rozumne argumenty, które w końcu są jedynie
odbiciem lęku. Pokazuje ci tylko, czego naprawdę chcesz. Kiedy raz po
raz pozwalamy jej działać w naszym życiu, ona całkiem automatycznie
czyni nas bacznymi na wszystko, co do nas nie pasuje i nie odpowiada
naszym prawdziwym życzeniom. Wystarcza nasza gotowość, aby jej
słuchać.
Dzika kobietka jest bardzo uspołeczniona, lecz niegotowa do fałszywych kompromisów, i z całą pewnością nie popiera struktur współzależnych. Ani pocałunkiem nie budzi zaklętych książąt, ani też nie pracuje
w biurze, gdzie jej nie doceniają. Nie wynagradza swych dzieci powyżej
zasług, nie daje się wykorzystywać i nie zależy jej na tym, aby pasować
do jakiegoś wizerunku.
Zarazem jednak nie lęka się rozważać całości swego serca i być
prawdziwie, całkowicie obecną, kiedy raz powiedziała „Tak”. To koniec
połowiczności, kiedy pozwolisz jej zadziałać w twym życiu. Dzieciom
10
swym matkuje wprawdzie nie do przesady, ale nigdy też ich nie zostawi
samych, jeśli czuje, że jest potrzebna. Trzyma się swego przyrodzonego instynktu i serca, obojętne, czy to „słuszne pedagogicznie”, czy nie.
Dzika kobietka jest tak prostą, jak jest, i pozwala swemu otoczeniu tak
się odbierać, jak ono zechce. Działa wedle swych sił i nieprzekupnego,
wewnętrznego wskaźnika. Kiedy należysz do niej i akceptujesz jej siłę,
bardzo rychło wyczujesz, gdzie jesteś zadomowiony i zdatny, gdzie nie
zabierasz głosu dla świętego spokoju, gdzie z lęku dajesz się wykorzystywać i gdzie starasz się sam siebie kontrolować. Dzika kobietka nie traci
kontaktu z potężną praniewiastą w tobie samym. Jest istotą dziką, wolną, seksualną i kochającą, żywą. Jest magiczna, zna swą moc i umie się
nią posłużyć. Kiedy zbliżymy się do niej, uczymy się ją poznawać, ażeby
oczarowała nasze życie. Czy też chcemy się zgodzić, aby odczarowała
nasze życie, aby uchylone było wiszące nad nim zaklęcie i abyśmy znów
odnaleźli drogę do naszej prawdziwej siły? Rozpuść więc swój o wiele
zbyt staranny warkocz, roztrząśnij swą zbyt starannie ułożoną fryzurę,
zdejmij zbyt wypucowane obuwie na zbyt wysokich obcasach i ruszaj za
nią do krainy prawdziwej siły żywotnej!
11

Podobne dokumenty