Rok 1945 z perspektywy mojej okolicy. Jak wyglądał koniec II wojny

Transkrypt

Rok 1945 z perspektywy mojej okolicy. Jak wyglądał koniec II wojny
Wioletta Żółtak
Kl.3TGs
Rok 1945 z perspektywy mojej okolicy. Jak wyglądał koniec II wojny
światowej i związane z nim zmiany społeczno-polityczne? Jak pamiętają
tamten okres starsi mieszkańcy? Poczucie ulgi czy lęk przed kolejną
okupacją?
Kto stara się zapomnieć o przeszłości, ten ryzykuje jej powtórzenie
George Santayana
Mokrzyska to niewielka miejscowość położona w powiecie brzeskim województwa
małopolskiego. Swoją nazwę zawdzięcza rozległym mokradłom, jakie w przeszłości
obejmowały okoliczne tereny. Współcześnie Mokrzyska zamieszkuje około trzech tysięcy
mieszkańców.
Wśród nich żyją ludzie należący do pokolenia, które na stałe wpisało się w polską historię,
doświadczając mrocznych czasów drugiej wojny światowej. Starsi mieszkańcy wioski, którzy
wciąż pamiętają tamte wydarzenia, należą już do mniejszości.
Moją relację spisuję na podstawie opowieści babci - Genowefy Kopacz, która mieszkała w
Mokrzyskach od urodzenia, jednak podczas wojny była zaledwie dzieckiem.
Jej wspomnienia oraz historie przekazywane naszej rodzinie na przestrzeni lat formują obraz
przeszłości, sprawiając że czas wojny dla mnie, osoby żyjącej w XXI wieku znów staje się
żywy, prawie realny, choć wyobraźnia nie jest w stanie dopisać szczegółów strasznej
rzeczywistości, nie zastąpi przeżyć wypełnionych grozą.
W 1945 roku Mokrzyska, mała, zaciszna wieś, była nieco oddalona od centrum wojennych
wydarzeń. Jednak, choć mogłoby się wydawać, że w okolicy tej panował błogi spokój oraz
wiejska sielanka, podobny wniosek okazuje się nie całkiem zgodny z prawdą.
Podczas wojny na wsiach panowała ogromna bieda, toteż ludzie ciężko pracowali na roli oraz
we własnych gospodarstwach, później wędrowali do pobliskich miast, by sprzedać owoce
swojej pracy - wiejskie wyroby, takie jak mleko, ser czy jaja, a także zwierzęta hodowlane
oraz drzewo na opał. Podczas tych wypraw do miast nierzadko padali ofiarą łapanek.
(zatrzymywanie na ulicach większej liczby przypadkowych przechodniów, celem ich
uwięzienia, przesiedlenia, umieszczenia w obozach koncentracyjnych a także skierowania na
przymusowe roboty do Niemiec.- definicja, wikipedia).
Taki właśnie los spotkał ojca chrzestnego mojej babci, który to zresztą ją wychowywał.
Jan Żurek zdołał uciec, zanim przewieziono go do obozu pracy. Szczęśliwie wrócił do wioski
po upływie miesiąca.
Moja babcia będąc dzieckiem, często obserwowała przejeżdżających przez Mokrzyska
niemieckich żołnierzy. Najczęściej poruszali się powozami zaprzężonymi w konie.
Mieszkańcy (zwłaszcza dzieci) bali się okupantów, posłusznie schodzili im z drogi.
Do dzisiaj opowiada się, jak to Niemcy rabowali całe gospodarstwa, wyprowadzając ze stajni
zwierzęta, zabierając zboże, wynosząc cały dobytek biednych ludzi.
Wśród ludności panował strach, nikt nie był w stanie przeciwstawić się niebezpiecznym
wrogom. Stosowano sztuczki, mające na celu uchronić majątek przed grabieżą. (Np.
ukrywano zwierzęta, karmiąc je syto mlekiem, żeby wydawanymi odgłosami nie zdradzały
swojej obecności).
Koniec wojny oraz fakt wycofywania się sił niemieckich z terytorium naszego kraju rozpalał
w ludziach płomień odwagi, popychając ich w kierunku czynów, na które wcześniej by się
nie odważyli. Inny mieszkaniec Mokrzysk - Pan Stanisław Chamielec, podobno pewnego razu
dobył strzelby (najprawdopodobniej zabrał ją martwemu żołnierzowi niemieckiemu, jaki
został we wsi zastrzelony przez żołnierzy rosyjskich.) i począł oddawać strzały w kierunku
oddalającego się wozu niemieckiego. Wóz szybko zawrócił, a Niemcy srogo ukarali śmiałka,
przywiązując go za ręce do konnego powozu i na oczach zgromadzonych przy drodze gapiów
ciągnęli go za sobą kilkanaście metrów tam i z powrotem. Świadkiem tego incydentu była
matka chrzestna babci - Genowefa Żurek.
Na niebie często ukazywały się niemieckie samoloty. Dzieci obserwowały je z podziwem i
lękiem. Ludność wypatrywała bombowców, mając w pamięci katastrofę, jaka 5 września
1939 roku rozegrała się w Brzesku, w lesie Słotwińskim, gdzie zbombardowany został pociąg
ewakuacyjny. Według przybliżonych szacunków zginęło wówczas 200-250 osób.
Dzisiaj w tamtym miejscu stoi pomnik upamiętniający ofiary tej tragedii.
Koniec wojny moja babcia najlepiej zapamiętała poprzez zajście, które miało miejsce w starej
szkole, dzisiaj już nieistniejącej. Otóż, kiedy raz spóźniła się na lekcje, w klasie zamiast
dzieci zastała szpaler uzbrojonych, niemieckich żołnierzy. Przestraszyła się bardzo, nie
wiedząc przecież, że odchodzące oddziały tylko stacjonowały w szkole, pozbawione wrogich
zamiarów wobec uczniów i nauczycieli. Jeden z żołnierzy oddał broń kompanowi, podszedł
do małej dziewczynki, po czym zaprowadził ją do innej klasy, gdzie przebywała reszta dzieci.
Później ten sam żołnierz łamaną polszczyzną opowiadał, cały we łzach, że w swoim kraju
zostawił żonę i synka, że tęskni za nimi i nie uczyniłby krzywdy dzieciom. Niemcy
stacjonując w starej szkole rozdawali wszystkim cukierki i postrzegani byli, pomimo
wojennego konfliktu, jako dobrzy ludzie.
Przy okazji przywoływania historii z 1945 roku, babci trudno było nie wspomnieć o pewnej
zabawnej sytuacji z udziałem rodziny żydowskiej. Gdy bowiem w czasie represji wszelka
żydowska zbiorowość starała się uciec na zachód, porzucono wiele domów, które wcześniej
zamieszkiwała. W takim opuszczonym przez Żydów gospodarstwie na terenie którejś z
przyległych wiosek (dzisiaj nie wiadomo gdzie to dokładnie było) zamieszkała polska rodzina
(nazwiska nieznane). Tuż po wojnie odwiedził ją syn gospodarza, młody Żyd, który
uprzejmie zapytał, czy mógłby zabrać swoje rzeczy z szafy. Polacy, którzy ową szafę wiele
razy zdążyli już przejrzeć, byli mocno zdziwieni prośbą młodzieńca, ale ponieważ wiedzieli,
że nic co mogłoby do niego należeć, nie znajduje się w szafie, pozwolili mu zajrzeć do
środka. Z niedowierzaniem przypatrywali się, jak Żyd wyjmuje poluzowaną w tylnej ścianie
mebla deskę, a później wyciąga z niepozornej skrytki…sztabki szczerego złota.
Rok 1945 stawał się nadzieją dla udręczonego wojną społeczeństwa.
Ludzie żyjący na wsi, na wieść o rzekomym ,,wyzwoleniu’’ kraju przez Rosjan nie posiadali
się z radości. Przez krótki czas panował optymizm, mieszkańcy spodziewali się lepszych
czasów, dobrego życia i korzystniejszych warunków egzystencji. Odczuwali wdzięczność dla
rosyjskich żołnierzy, czego później gorzko żałowali, znajdując się pod kolejną - jak twierdzili
- tym razem sowiecką, okupacją.
Ludzie zmęczeni trudami starej rzeczywistości na moment pozwolili zwieść się obietnicy
nowej, pozbawionej wyniszczającego strachu przed następnym dniem, miesiącem i rokiem.
A upragniona ulga nadal nie nadchodziła…Nie nadeszła jeszcze przez czterdzieści cztery lata.
.
Wioletta Żółtak, kl 3TGS

Podobne dokumenty