Pseudokibice jako tłum niszczycielski

Transkrypt

Pseudokibice jako tłum niszczycielski
Pseudokibice jako tłum niszczycielski
Kiedy mówimy o tłumach w ujęciu teoretycznym, pierwszym, co przychodzi na myśl jest wydana
w 1895 roku „Psychologia tłumu” Gustawa le Bona. Czytając ją, można czasem odnieść
wrażenie niespójności, chaosu, popadania w skrajności czy hermetycznego sposobu myślenia
autora. Z drugiej strony, jest to pozycja klasyczna (lektura obowiązkowa dla każdego
psychologa społecznego oraz socjologa!), która zapoczątkowała badania nad tłumem i stała się
inspiracją dla wielu późniejszych naukowców, starających się udoskonalić dzieło le Bona i
jednocześnie bazujących na wielu uniwersalnych, a także bardzo trafnych stwierdzeniach
zawartych w jego książce.
Aby wykazać słuszność niektórych teorii francuskiego psychologa, chciałabym skonfrontować
jego poglądy ze współczesnymi realiami, a konkretnie z grupą, jaką stanowią pseudokibice,
postrzegani jako jedno z największych zagrożeń obecnych czasów.
Przede wszystkim mówiąc o tłumie, należy podkreślić rzecz najważniejszą – tłum nie jest tylko
sumą jednostek, które go tworzą, ale zupełnie nowym zjawiskiem, odznaczającym się inną
jakością. Jak pisze le Bon: „Przy zbiegu pewnych okoliczności (…) zbiorowość ludzi nabiera
zupełnie nowych właściwości, różnych od tych, jakie posiadają poszczególne jednostki,
składające się w danym wypadku na tłum”.[1] To właśnie dlatego tak trudno jest czasem
zrozumieć niekiedy przerażające działania tłumu, na które pojedyncze osoby z pewnością nigdy
by się nie zdobyły.
Nie jest odkrywczym stwierdzenie, że tłum tłumowi nierówny, a osiągniecie tzw. jedności
umysłowej jest możliwe tylko w przypadku spełnienia pewnych czynników. Właściwie na co
dzień spotykamy się z takim zjawiskiem, jakim jest tłum, często też bardziej lub mniej
świadomie jesteśmy jego uczestnikami, jednak nie zawsze utożsamiamy się z daną
zbiorowością. Przechadzając się po mieście możemy dostrzec ludzi kłębiących się na
przystanku, siedząc w kinie – innych widzów, którzy także przyszli po to, aby obejrzeć film, zaś
na koncercie rockowym podobnie ubranych i rozkrzyczanych fanów tejże muzyki. Amerykański
socjolog, Herbert Blumer, dokonał następującego podziału tłumu, który w zależności od sytuacji
i stopnia zaangażowania jego członków może przybierać różne formy: przypadkowy (słaba
interakcja lub jej brak), konwencjonalny (ludzie zebrani w jakimś celu, np. publiczność),
ekspresyjny (interakcja oparta na emocjach), a także, moim zdaniem ten najciekawszy - tłum
aktywny, nastawiony głównie na działalność niszczycielską, do którego z czystym sumieniem
możemy zaliczyć właśnie pseudokibiców. W przeciwieństwie do normalnych kibiców, tak zwani
„szalikowcy” nie idą na mecz tylko po to, aby dopingować swoją drużynę. Dla nich jest to
pretekst do pobudzenia emocji i uwolnienia agresywnego zachowania, niezależnie od tego, jaki
wynik uzyskają ich faworyci.
1/5
Pseudokibice jako tłum niszczycielski
Jakie są cechy takiego tłumu? Przede wszystkim następuje „zanikanie świadomości swego ja u
poszczególnych osób i poddanie uczuć i myśli pewnemu kierunkowi”. Wytwarza się tak zwana
dusza zbiorowa, która pozwala wszystkim tak samo myśleć, czuć i działać. Człowiek zapomina
wówczas o swojej odrębności i wyjątkowości – współtworzy dany tłum, aby się w niego wtopić;
przyczynić do umocnienia jednolitej masy, utożsamić się z nią, nie zaś podkreślać własną
indywidualność. Jest to wejście w bardzo specyficzną rolę, która ma nie tylko przynieść korzyści
pojedynczej osobie (poprawa samopoczucia, zagospodarowanie czasem, poczucie siły, etc.),
ale też całej grupie, posiadającej przeważnie mniej lub bardziej określony cel (na przykład, w
przypadku pseudokibiców „wsparcie” swojej drużyny poprzez zaatakowanie fanów przeciwnika,
co jest bardzo wypaczonym sposobem myślenia i racjonalizacją agresji).
Według le Bona tłum kieruje się przede wszystkim nieświadomymi pobudkami; „jest
niewolnikiem impulsów”. O ile jednostka umie zapanować nad swoimi odruchami, duża grupa
osób nie jest już do tego zdolna. Widok rozszalałej gromady kibiców na trybunach,
wyrywających siedzenia i bijących się z policją jest dość powszechny, trudno natomiast
wyobrazić sobie pojedynczego osobnika, zachowującego się w ten właśnie sposób. Jednak
bardziej niebezpieczna jest nieobliczalność tłumu – w jednej chwili spokojna, nieszkodliwa
masa może zmienić się w niszczycielskie stado dzikusów, nie zważających na szkody, jakich
dokonują. Po odśpiewaniu patriotycznej pieśni o charakterze religijnym tłum może nagle rzucić
się na (wyimaginowanego lub nie) wroga albo zacząć niszczyć wszystko dookoła pod wpływem
podniecenia i emocji. Takie zachowanie zostanie jeszcze bardziej wzmocnione w przypadku
prowokacji – pseudokibice tylko czekają na to, co zrobią szalikowcy z przeciwnego obozu, aby
następnie dać upust swojej nienawiści. Zaraźliwość nastrojów wzajemne nakręcanie się w
postaci obrażania, złośliwych wierszyków czy niecenzuralnych gestów to codzienność dla
zaprawionego w bojach „fana” piłki nożnej.
„Tłum, będąc zdolnym do uczuć tylko prostych i przesadnych, przyjmuje lub odrzuca
sugerowane mu poglądy, wierzenia i idee albo jako absolutną prawdę, albo jako absolutną
nieprawdę”. Jest w tym zdaniu dużo prawdy. Tłum charakteryzuje się myśleniem prostym,
hasłowym, odwołującym się do konkretnych obrazów; wręcz czarno-białym. Następuje bardzo
silny podział na grupę własną i obcą – wrogiem numer jeden staje się (wbrew pozorom) policja,
następnie kibice przeciwnej drużyny. Szalikowcy w sposób niezwykle mocny utożsamiają się ze
swoją grupą, czasem koledzy z trybuny są bliżsi niż jakiekolwiek inne osoby – stąd więź ta w
połączeniu z innymi czynnikami wywołuje tak silne reakcje w trakcie i po meczu.
Jeżeli chodzi o poziom moralny tłumu, można powiedzieć, że jest on bardzo niski. Pomijając to,
że osoby w tłumie często pod wpływem sugestii zbiorowej są skłonne do poświęcenia,
ofiarności, bezinteresowności, współczucia (np. przy katastrofie smoleńskiej), należy pamiętać,
2/5
Pseudokibice jako tłum niszczycielski
że w dużej grupie ujawniają się wśród ludzi głównie te złe instynkty. Dzieje się tak z wielu
przyczyn. Przede wszystkim są to poczucie anonimowości, uniformizacja czy rozmycie
odpowiedzialności. Aby oddzielić się od innych i podkreślić swoją wspólnotę, członkowie danej
zbiorowości starają się do siebie jak najbardziej upodobnić, zwłaszcza poprzez noszenie ubrań
w tych samych (najczęściej klubowych) barwach. Niejednokrotnie zdarza się, że, aby zmylić
nieprzyjaciela „kibole” stosują tzw. kod – np. na dany mecz wszyscy zakładają czarne koszulki.
Bardzo ważnym elementem odzienia pseudokibica jest coś, co pozwoli ukryć jego tożsamość, a
tym samym pozostać bezkarnym. Tłum wyzwala w człowieku poczucie anonimowości – jest on,
idącym wraz z innymi pod prąd, jednym z wielu elementów masy, która chroni go przed
samotnością i odpowiedzialnością. Ten efekt jeszcze bardziej wzmacnia czapka kominiarka,
kaptur na głowie czy choćby szalik zasłaniający twarz. To właśnie wtedy „szalikowiec” czuje się
jak pan świata – wraz ze swymi towarzyszami może robić wszystko, gdyż myśli, że jest silny i
nie ograniczony przez takie czynniki jak prawo, kultura czy choćby zwykła przyzwoitość. Do
tego dochodzi także silne pobudzenie emocjonalne, nienawiść do przeciwnika i chęć wykazania
się w grupie (albo przynajmniej zachowania konformistycznej postawy). Często pseudokibice
nie zdają sobie sprawy, że wyrządzają szkodę – dla nich jest to w najlepszym razie
wyeksponowanie radości z wygranego meczu, w najgorszym – złość z powodu porażki.
Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku mają oni silne poczucie, że działają w imię
wzniosłej idei, zaś ich zachowanie jest honorowe.
Jednym z głównych stereotypów jest przeświadczenie, że „szalikowcy” wywodzą się tylko i
wyłącznie z nizin społecznych. Nic bardziej mylnego! Wielu z nich to osoby z tak zwanych
dobrych domów – wykształcone, majętne, o wysokiej pozycji. Ostatecznie regularne
uczestnictwo wydarzeniach sportowych, zwłaszcza tych nagłośnionych, nie jest tanim
przedsięwzięciem. Nieraz jest tak, że aby się odstresować i zdystansować od codziennej rutyny
młodzi biznesmeni zdejmują eleganckie garnitury na rzeczy wygodnych dresów i wtapiają się w
tłum nieobliczalnych pseudokibiców. Nietrudno zgadnąć, iż są nimi najczęściej mężczyźni – po
pierwsze, gdyż piłka nożna znajduje się głównie w sferze zainteresowania tej właśnie płci; po
drugie, rywalizacja i walka są bardziej zbliżone do samczego aniżeli kobiecego instynktu.
Jak już wspomniałam, tłum ma bardzo wrażliwą wyobraźnię. Le Bon pisze: „Każdy obraz
powstający w jego duszy, czy to pod wpływem jakiegoś zdarzenia czy osoby, ma barwy tak
żywe jak gdyby był rzeczywisty". Im większa spektakularność, obrazowość, wręcz teatralność,
tym więcej emocji w tłumie można wywołać, a tym samym na niego wpłynąć. Nie bez powodu
ultrasi (młodzi chłopcy, rozpoczynający „karierę” pseudokibica) organizują tak zwaną oprawę
meczu, składającą się głównie z fantastycznych pokazów pirotechnicznych, a także ogromnych
plakatów, prowokujących przeciwnika lub też pobudzających widzów do śpiewania, klaskania,
krzyku czy choćby robienia „fali”. Wszystko po to, aby wywołać określony nastrój wewnątrz
tłumu (tym samym go ujednolicając) i pokazać swoją siłę wszystkim dookoła. Trzeba przyznać,
że wygląda to niesamowicie.
3/5
Pseudokibice jako tłum niszczycielski
Mecz, zwłaszcza ważny, to jedno z najistotniejszych wydarzeń w życiu pseudokibica, który
niemalże wszystkie swoje plany podporządkowuje grze. Pozornie może się wydawać, że
przygotowania te są chaotyczne, nic bardziej mylnego. Irracjonalne zachowania, właściwe
tłumowi, mogą pojawić się w trakcie meczu, ale na pewno nie na tym etapie. Pseudokibice to
doskonale zorganizowana grupa, mająca swoją hierarchię, podział zadań, regulamin, własny
slang, a nawet coś w rodzaju kodeksu etycznego (np. nie wolno okradać fanów przeciwnej
drużyny, co często jest łamane). Na samym dole znajdują się „pikniki” (jest to raczej pogardliwa
nazwa) – są to osoby nie zaliczane do pseudokibiców, zwykli ludzie, którzy przychodzą na
mecz dla rozrywki, nie wszczynając żadnych burd. Następnie mamy wcześniej wspomnianych
ultrasów, czyli początkujących pseudokibiców, którzy wbrew pozorom odgrywają bardzo ważną,
można by rzecz propagandową, rolę. Największą władzą i autorytetem cieszą się chuligani
(hoolsi). To oni wykazują w trakcie meczu najwięcej agresji, przewodzą grupie, a także biją się
w tak zwanych ustawkach (jest to „patologiczne zjawisko społeczne polegające na z góry
umówionej bijatyce dwóch grup ludzi, deklarujących przynależność do zwaśnionych grup
kibicowskich identyfikujących się głównie z klubami piłkarskimi”).
Le Bon omawiając przywódców tłumu, określił ich w następujący sposób: „Przywódca
początkowo bywa tylko cząstką takiego niewolniczego tłumu i najpierw jest zahipnotyzowany
pewną ideą, zanim stanie się jej krzewicielem (…) Przywódcami są najczęściej ludzie czynu, nie
zaś myśliciele (…) Rola wielkich przywódców polega przede wszystkim na budzeniu wiary (…)
Autorytet przywódców bywa absolutny (…) Duszą tłumu nie kieruje bowiem potrzeba wolności,
lecz potrzeba uległości”. Liderem grupy pseudokibiców jest najczęściej osoba, która zaczynała
jako zwykły ultras i przez lata dochodziła do swojej pozycji, zyskując szacunek dzięki swojej
odwadze, charyzmie, pomysłowości, umiejętności zapanowania nad ludźmi. Aby zrealizować to
ostatnie, należy według le Bona odwołać się do trzech metod: twierdzenia, powtarzania i
zaraźliwości. Nie wystarczy nakazać czegoś raz. Tłum musi zinternalizować pewne wartości,
uznać je za swoje – wówczas będzie im naprawdę wierny; zacznie zarażać innych swoim
entuzjazmem. W przypadku przywództwa, bardzo ważne jest pojęcie prestiżu. „Prestiż jest
swoistego rodzaju fascynacją, jaką wywiera na nasz umysł istota, dzieło lub idea”. Le Bon mówi
o dwóch rodzajach prestiżu – nabytym i osobistym. W przypadku pseudokibiców mamy
najczęściej do czynienia z prestiżem osobistym, a więc wypracowanym za pomocą pewnych
cech i zachowań, cenionych w tym środowisku. Ponadto w trakcie meczu lider przeważnie nie
wyróżnia się z tłumu; jedyne co go charakteryzuje to dość silna obstawa i wydawanie
dyspozycji. Trudno brać na poważnie stwierdzenie le Bona, które głosi: „Rozpoczynają się rządy tłumów, a
u wrót państwa pojawiają się hordy barbarzyńców”. Nie zmienia to faktu, że chyba każdy z nas
czuje lekkie zaniepokojenie przed nadchodzącymi meczami Euro 2012. Według badań,
zleconych przez Komendę Główną Policji, obawa respondentów przed zagrożeniami
spowodowanymi zachowaniem kibiców jest wysoka (zagrożenia te należą do czterech
najważniejszych obok wandalizmu, tłumu czy problemów komunikacyjnych). Mieszkańcy miast
gospodarzy Euro obawiają się konkretnie: awantur i bójek kibiców, dewastacji mienia,
4/5
Pseudokibice jako tłum niszczycielski
wulgaryzmów, hałasów czy nadużywania alkoholu. Zważywszy na to, co napisałam powyżej
takie zachowania wydają się bardzo prawdopodobne. Mimo to, należy mieć nadzieję, że fani
piłki nożnej tym razem pokażą klasę.
5/5