program nowej polskiej poezyi.

Transkrypt

program nowej polskiej poezyi.
PRZEGLĄD
POWSZECHNY.
BŁOGOSŁAWIONY LUD, KTÓREGO PANEM RÓO JEGO.
Ps. 143.
ROK PIĘTNASTY. — TOM LX.
PAŹDZIERNIK, LISTOPAD, GRUDZIEŃ.
1898.
— . ^ ^ p ^ - —
KRAKÓW.
DRUK
W.
L.
ANCZYCA
1898.
I
SPÓŁKI.
PROGRAM NOWEJ POLSKIEJ POEZYI.
Przed kilku miesiącami ogłoszono w p e w n y m organie „mło­
dych." aź d w o m a p r o k l a m a c y a m i n o w y p r o g r a m polskiej poezyi.
P r o g r a m zszedł n a a r e n ę ze s p u s z c z o n ą
przyłbicą,
w tych ta­
j e m n i c z y c h , j a k n a czytający ogół, s f o r m u ł o w a n y s ł o w a c h : „ m ł o ­
dym poetom i artystom
c h o d z i o u p l a s t y c z n i e n i e n a g i e j duszy,
o pojęcie j e j i s t o t y " .
P o j a w i e n i e się dzisiaj p r o g r a m u l u b k i e r u n k u l i t e r a c k i e g o
nie niesie j u ź w s w o j e m
zazwyczaj każda
kilkunastu
nowa
latach
łonie
tych g r o m ó w i nawałnic,
r e f o r m a z sobą
tyle razy
przynosi. W
zapowiadano
jakie
ostatnich
na Zachodzie
nową
e p o k ę przyszłej sztuki, t y l e r z u c o n o w ś w i a t p r o g r a m ó w , k t ó r e
albo p o z o s t a w a ł y
w sferze
projektów,
albo
przeciętnie
stwa­
rzały, z n i e l i c z n e m i w y j ą t k a m i , k a r y k a t u r y , ż e d ł u ż s z a p r z e r w a
w zjawianiu się n o w y c h
nowością.
d a r y : powieść,
już w
kierunków
byłaby
dzisiaj
uderzającą
Na wszystkich rodzajach powiewały j u ż nowe sztan­
epika, liryka,
ostatnich
czasach
dramat,
najrozmaitsze
wszystko to
przybierało
f o r m y i o d m i a n y . Nie
z n i k n ą ł j e s z c z e z h o r y z o n t u r e a l i z m F l a u b e r t a i Zoli, l e d w o roz­
wijać się z a c z ę ł a p o w i e ś ć p s y c h o l o g i c z n a B o u r g e t a , a j u ź H u y s mans
wprowadza
stać, t y p
w galeryę
zwyrodnienia
powieściowych
księcia
p o s t a c i n o w ą po-^
des E s s e i n t e s , a chwilę p o t e m
w K a t e d r z e w C h a r t r e s p r z e k s z t a ł c a powieść w p o d r ę c z n i k a r c h i ­
t e k t o n i c z n e j symboliki. N o w y d r a m a t I b s e n a z a m i e n i a j ą c y s c e n ę
b o h a t e r ó w w g o r z k ą k r y t y k ę w s p ó ł c z e s n e g o s p o ł e c z e ń s t w a , dziś
już należy
skieh
do p r z e s t a r z a ł y c h
wynalazków.
J u ź obok Ibsenow-
d r a m a t ó w święciły swoje w e s e l n e d n i m a r y o n e t k o w e
P . P. T . L X .
1
na-
2
PROGRAM
stroje
Maeterlincka,
NOWEJ
a i po
POLSKIEJ
tycli
POEZYI".
sprzątnięto
już
kulisy
ze
s c e n y i zastąpiono ich miejsce w i z y o n e r s k i e m i b a ś n i a m i H a u p t manna.
szono
E p i k o m i l i r y k o m nie w y s t a r c z a ł s t y l o b r a z o w y ,
więc światu, że p o e z y a
powinna
ogło­
p r z e m i e n i ć się w m a ­
l a r s t w o , że k a ż d e słowo p o w i n n o b y ć p e ł n e p o w i e t r z a i słońca,
i często
bez w z g l ę d u
na
psychologiczny
m y ś l i z a c z ę t o z e s t a w i a ć o b o k siebie
ryj
szeregi
i obrazów. I ten program jeszcze
n i e t y l k o słowo k a ż d e p o w i n n o
wątek
przewodniej
symbolów, alego-
był
niewystarczający;
być obrazem,
ale i p o j e d y n c z e
z g ł o s k i p o w i n n y w y w o ł y w a ć w r a ż e n i e k o l o r u . I r z e c z śmieszna,
ale p r a w d z i w a — p. E e n e
Ghil o g ł a s z a
światu
dogmat koloro-
r o w y c ł i s a m o g ł o s e k , że A j e s t c z a r n e , E białe, I niebieskie, O czer­
w o n e , U ż ó ł t e . T o b y ł a b y m a l a r s k a s t r o n a poezyi, ale p o e z y a p o ­
w i n n a b y ć i muzyką, k a ż d y wiersz p o w i n i e n h a r m o n i j n i e i r ó w n o ­
cześnie w y w o ł y w a ć zjawisko światła i d ź w i ę k u . A więc d o t y c h ­
czasową p o d s t a w ę r y t m u ilościową zastąpić t r z e b a a k c e n t u a e y ą
m u z y k a l n ą , więc n i e z b ę d n e
są j a k n a j c z ę s t s z e ,
b e z m y ś l n e , p o w t ó r k i t y c h s a m y c h słów i t y c h
nieraz zupełnie
s a m y c h wierszy,
k o n i e c z n e są t a k ż e n a j o r y g i n a l n i e j s z e o d m i a n y m e t r y c z n y c h form,
aby wywołać w uchu wrażenie muzycznego
tempa.
Są to t y l k o n i e k t ó r e z e w n ę t r z n e k s z t a ł t y dzisiejszej m y ś l i
literackiej,
myśl sama w najrozmaitszych
rozbiega
się k i e r u n ­
k a c h . O b o k n a j c z a r n i e j s z e g o p e s y m i z m u mieści się m g l i s t y s y m ­
bolizm i skrajny mistycyzm,
dalej idzie i n d y w i d u a l i z m ,
niekrę-
p u j ą c y się ż a d n y m s z a b l o n e m , często i żaclnem p r a w e m , a p r z e ­
k s z t a ł c a j ą c y się w o s t a t n i c h
c z a s a c h w n i t s c h i a n i z m i tyle
ró­
ż n y c h odcieni z n u ż o n e j , p r z e n e r w o w a n e j i z w y r o d n i a ł e j d u s z y —
nazywanych
dekadentyzmem — począwszy
od B a u d e l a i r a ,
od
neurastenicznych halucynacyj Rollinata i bluźnierstw Iłichepina,
a skończywszy na psychologii
Programów
c h o r y c h dusz P r z y b y s z e w s k i e g o .
więc i kierunków
literackich
dziś nie
brak
i z t e g o w z g l ę d u t e n o s t a t n i p r o g r a m , o k t ó r y m rnówić chcemy,
nie przedstawia interesującego
wypadku. Ale jest
t e g o faktu, która, n a głębszą z a s ł u g u j e
inna
strona
uwagę.
C o k o l w i e k b y k t o ś o o b e c n e j p o l s k i e j p o e z y i sądził, t e n j e j
j e d n a k p r z y m i o t p r z y z n a ć musi, że w o b e c dzisiejszych s k r a j n y c h
PIIOGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
3
POEZYI.
k i e r u n k ó w Z a c h o d u t r z y m a ł a się d o t ą d w ogólności z r o z s ą d n ą
rezerwą. T a k i p. P r z e s m y c k i , r e p r e z e n t u j ą c y
lincka w P o l s c e , l u b p. L a n g e ,
apostoł
ambasadę Maeter-
s y m b o l i z m u , są o d o s o ­
b n i o n y m i w y j ą t k a m i , w z m a c n i a j ą c y m i r e g u ł ę . Trafiło się czasem,
źe j e d e n ,
nowości
spróbował
n a ś l a d o w n i c t w a , ale z w y k l e p o k r ó t k i e j chwili j a k a ś
drugi
z poetów
pod
wrażeniem
szlachetna
m i a r a k a z a ł a m u p o r z u c i ć ł a m a n e s z t u k i i iść dalej z a w ł a s n e m
n a t c h n i e n i e m T y m c z a s e m o s t a t n i p r o g r a m ', w p r o w a d z o n y z dość
wielką wrzawą, z w s z y s t k i e m i p r z y b o r a m i uroczystości, nosił n a
sobie z n a m i ę j a k i e g o ś o g ó l n i e j s z e g o p r z e ł o m u i c a ł k o w i t e g o zer­
wania
z dotychczasowem
stanowiskiem.
Ze wszystkich
oznak
zewnętrznych przypuszczać trzeba było, źe ten sztandar nie jest
wywieszony przez jednego,
ale źe p o d n i m
zaczyna formować
się legion, k t o wie m o ż e i g r u p k a t y l k o , a j u ź z u p e ł n i e b y ł o wid o c z n e m , ż e g r u p k a t a o d d a j e się całkowicie p o d k o m e n d ę n o ­
wych, z a c h o d n i c h haseł.
C z y p r o g r a m t e n b ę d z i e m i a ł szczęśliwszą dolę i t r w a l s z y
byt, niź i n n e , dzisiejsze l i t e r a c k i e k i e r u n k i , a z w ł a s z c z a czy p o ­
trafi p o c i ą g n ą ć k u sobie u m y s ł y p o l s k i e , z a p e w n e j u ź n i e d a l e k a
p r z y s z ł o ś ć p o k a ż e . W k a ż d y m razie, z a n i m r o z s t r z y g n ą się losy
k r ó t k a d y a g n o z a t e g o p r o g r a m u nie b ę d z i e
zbyteczną.
I.
P r o g r a m n a g i e j d u s z y p r z e k r o c z y ł naszą g r a n i c ę p o d egidą
p . P r z y b y s z e w s k i e g o . W ł a ś c i w i e t r z e b a b y p o w i e d z i e ć , ź e p. P r z y H i s t o r y a t y e h proklamacyj j e s t następująca: P . Szczepanowski, po­
r u s z o n y j a k ą ś r o z p r a w ą sławiącą d' Annunzia, umieścił w Słowie Polskiem
a r t y k u ł przeciw przeszczepianiu dzisiejszych literackich k i e r u n k ó w Z a ­
chodu do naszej literatury, p o d t y t u ł e m : „Dezinfekcya p r ą d ó w europej­
skich". P r z e c i w t e m u a r t y k u ł o w i pojawiła się w Życiu r o z p r a w a młodego
poety, p. Szczepańskiego, p o d t y t u ł e m : „Sztuka n a r o d o w a " . W k r ó t c e przeciw
p. Szczepańskiemu zabrał w Przeglądzie literackim głos p. Z d z i e c h o w s k i w ar­
tykule, z a t y t u ł o w a n y m ; „Spór o p i ę k n o " . N a to ogłosiło Życie w szeregu
artykułów, r o z p r a w ę „Młoda Polska", w t y m s a m y m duchu, co „Sztuka na­
r o d o w a " , pisaną przez młodego literata, kryjącego się p o d p s e u d o n i m e m .
Oprócz p o m i e n i o n y c h r o z p r a w odnosi się jeszcze do tej s p r a w y szereg po­
mniejszych a r t y k u l i k ó w i notatek. P r o g r a m nagiej d u s z y był p o s t a w i o n y
w r o z p r a w i e p. Szczepańskiego i bezimiennego a u t o r a „Młodej Polski".
1
1*
4
PROGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
POEZYI.
b y s z e w s k i j e s t j e g o r o d z i c e m i że k i e r u n e k t e n z a c z y n a się z p o ­
j a w i e n i e m się p i e r w s z y c h p s y c h o l o g i c z n y c h s t u d ó w t e g o autora,
pisanych w języku
n i e m i e c k i m , w formie
powieści. Z k a ż d y m
n a s t ę p n y m t o m e m k s z t a ł t y n a g i e j d u s z y p r z e m i e n i a ł y się w stałą
teoryę, w której ramach autor zamknął
ność. P r z e d t r z e m a
broszurę
(Pro
laty
domo mea),
z pism, w k t ó r e j j a s n o
wzięli n a s i a u t o r o w i e
całą swoją i n d y w i d u a l ­
ogłosił P r z y b y s z e w s k i
stanowiącą
swój
program
za p o d s t a w ę
kilkukartkową
przedmowę
do j e d n e g o
wyłożył. P r o g r a m
swoich p r o k l a m a c y j ;
ten
obrali
go tylko z niektórych rażących ekscentryczności, któreby przy
p i e r w s z e j r e p r e z e n t a c y i nie działały zachęcająco, a z n o w u , m o ż e
d l a t e g o , ż e b y nie k r ę p o w a ć
podciągnęli
pod jego
się j e d n ą
kategoryę
nych, dzisiejszych z a g r a n i c z n y c h
biorąc, p o d p e w n e m i
pisarzy,
chyba tylko
nagiej duszy wciągnąć można. W
składany:
co do
co do swej
indywidualnością,
których,
warunkami
do t o w a r z y s t w a
zasady jest
rozciągłości
zna­
ściśle r z e c z
ten sposób powstał
nazwy i głównej
Przybyszewskiego,
tylko
nazwiska kilku bardziej
on
program
własnością
zaś j e s t
odbiciem
kilku k i e r u n k ó w , m a j ą c y c h p e w n e w s p ó l n e c e c h y z t e o r y ą n a ­
giej duszy.
Same
proklamacye,
t y t u ł o w a n a : „Młoda
w sobie wzięte, zwłaszcza d r u g a , za­
Polska",
b y ł y p i s a n e ze s z c z e r e m p r z e k o ­
n a n i e m o słuszności swej s p r a w y . Z n a ć było, ż e ci ludzie, g d y b y
żyli w c z a s a c h Mickiewicza, t o r o w a l i b y d r o g ę „ B a l l a d o m " i „Odzie
do m ł o d o ś c i " i z a p e w n e
mantycznej
pisaliby
poezyi. Z w ł a s z c z a
sami w d u c h u
rodzinnej, ro­
zapewnienia, jakie w tym
pro­
g r a m i e złożyli, o n a j l e p s z y c h c h ę c i a c h w z g l ę d e m o j c z y z n y i w y ż ­
s z y c h swoich dążeniach, b y ł y t a k szczere, źe n i k t c h y b a w ich
p r a w d z i w o ś ć i w a r t o ś ć w ątpić nie m o ż e .
r
A l e p o z a tern w s z y s t k i e m
siejsza
rzeczywistość, która
istnieje
zakreśla
dla n i c h
obecnej
s m u t n a dzi­
literaturze
d r o g ę , niż ta, j a k ą szła d o t y c h c z a s o w a n a s z a p o e z y a .
inną
„Żyjemy
w czasie w i e l k i c h b a n k r u c t w idei,—pisze a u t o r „Młodej P o l s k i " —
które niedawno poruszały umysły, wywoływały
wiosnę
ludów,
b y ł y n a t c h n i e n i e m p o e t ó w . W m i a r ę r o z c z a r o w a ń do ż y c i a s p o ­
łecznego i jego
typowego
p r o d u k t u , t. j . do w s p ó ł c z e s n e g o fi-
PROGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
5
POEZYI.
listra, r w a ł y się w i ę z y m i ę d z y j e d n o s t k ą a t e m ź e s p o ł e c z e ń s t w e m ,
wzrastała niechęć i protest
przeciw
banalności
i bezduszności
zorganizowanej masy i przeciw tym wszystkim objawom ducho­
w y m , j a k i e w tern g m i n o w ł a d z t w i e z m a t e r y a l i z o w a n e g o o b y w a ­
t e l a z n a j d o w a ł y swe źródło. U m y s ł y w r a ż l i w s z e i g ł ę b s z e , stra­
ciwszy s z a c u n e k dla filistra i s y m p a t y e dla r u c h ó w s p o ł e c z n y c h ,
p o c z ę ł y w y c o f y w a ć się z życia i s z u k a ć i n n y c h , t r w a l s z y c h j e g o
wartości. Zwrócono
się do ludzkiej
duszy
oderwanej, poczęto
cenić i n d y w i d y u m j a k o t a k i e , j a k o o s o b n y , w sobie z a m k n i ę t y
świat i swoim n a j w y ż s z y m p r a w o m p o d l e g ł y . O d b y ł o się w n o w ­
szej l i t e r a t u r z e w s p ó ł c z e s n e j
j a k b y nowe odkrycie
duszy; spo­
s t r z e ż o n o , żo p o z a z e w n ę t r z n e m j e j ż y c i e m istnieją całe g ł ę b i e
n i e o b j ę t e św iatłem d z i e n n e m , całe t ł u m y u c z u ć i p r z e c z u ć , k t ó r e
T
nigdy w gwarze
ż y c i a nie p r z y c h o d z ą
do głosu... D l a p i s a r z y
takich, jak Maeterlinck, Huysmans, d'Annunzio, Verlaine, P r z y ­
b y s z e w s k i . najŻ3 wszym p r z e d m i o t e m k o n t e m p l a c y i
artystycznej
7
stała
się o d e r w a n a , t y l k o
n a tle z a g a d k i
bytu
badana
a g ł ó w n y m m o t y w e m t w ó r c z o ś c i to, co dla tej d u s z y
dusza,
ludzkiej
p o z a codziennością i zmiennością życia s t a n o w i i s t a n o w i ć b ę d z i e
ź r ó d ł o n a j g ł ę b s z y c h w s t r z ą ś n i e ń w e w n ę t r z n y c h : ś m i e r ć i miłość".
T a k ą b y ł a b y w myśl p r o g r a m u g e n e z a i i s t o t a n a g i e j du­
szy. J e s t o n a n a s z k i c o w a n a t y l k o l e k k o i o g ó l n i k o w o , a w s k u t e k
t e g o j e j r z e c z y w i s t a fizyonomia i g ł ó w n e r y s y c h a r a k t e r y s t y c z n e
z a t a r ł y się i z a m a z a ł y . N a
podstawie
dzieł pisarzy,
wymienio­
n y c h w p r o g r a m i e , p o s t a r a m y się o w i e r n i e j s z y i d o k ł a d n i e j s z y
o b r a z n o w e g o t e g o ideału.
P r z y s t ę p u j ą c do r z e c z y m u s i m y z g ó r y j a s n o określić n a ­
sze s t a n o w i s k o . G d y b y p r o g r a m „MJodej P o l s k i " p o s t a w i ł w ogól­
ności l i t e r a t u r ę dzisiejszą Z a c h o d u za w z ó r i ideał naszej poezyi,
d y s k u s y a n a s z a nie o b e s z ł a b y się b e z wielu z a s t r z e ż e ń . P o w s t a j ą
i dzisiaj dzieła o w y b i t n i e j s z e j
artystycznej
prawda
epoki, t a k i e j e d n a k , k t ó r e dla
nieliczne i nietworzące
młodych
talentów m o g ł y b y mieć jakąś moc
wartości,
c h o ć co
ożywczą. Są
inne
u t w o r y , k t ó r e k r y t y k a n a j r o z m a i e i e j ocenia, g d z i e j e d n a k w ś r ó d
wielu
zboczeń
błąka
się
po kątach
czy wielki
pomysł,
czy
wogólności jakiś promień piękna artystycznego. A nawet wobec
6
PROGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
POEZYI.
n i e k t ó r y c h k i e r u n k ó w , k t ó r e w y d a j ą n a m się s k r a j n e m i , j a k n a przykład wobec mistycyzmu,
nie m o ż n a j e s z c z e zająć c a ł k o w i ­
cie z d e c y d o w a n e g o s t a n o w i s k a . N a j p i e r w są o n e j e s z e z e c h w i e j n e
n i e j a s n e , więc i n i e p o d o b n a p r z e w i d z i e ć , j a k i p o k a ż e się w i d n o ­
k r ą g , k i e d y m g ł y się rozwieją, a p o w t ó r e , i to najważniejsza, nie
m o ż n a do
wszystkich, r z e c z y
dotychczasowych
teoryj.
nowych
Tak
przykładać
niedawno
temu
starą
robiła
miarę
krytyka
H a u p t m a n o w i z a r z u t , źe w o s t a t n i c h j e g o u t w o r a c h n i e m a d r a ­
m a t y c z n e j akcyi, k t ó r a do i s t o t y d o t y c h c z a s o w e g o d r a m a t u n a ­
leżała. M o ż n a
sprzeczać
się o n a z w ę
tego
rodzaju
czy są o n e d r a m a t a m i , czy nie, ale d l a c z e g ó ż
utworów,
nie m o g ą i s t n i e ć
dzieła sceniczne, n a i n n e j j a k d o t ą d b u d o w a n e p o d s t a w i e ?
Jak
w e w s z y s t k i e m n a świecie, t a k i w s z t u c e j e s t e w o l u c y a .
N i e m y ś l i m y t e ż p r o g r a m u n a g i e j d u s z y z tej s t r o n y a t a ­
k o w a ć , źe nie u w z g l ę d n i a
on pierwiastków
n a r o d o w y c h i reli­
gijnych, a n a w e t j e i wyklucza. Byłoby bardzo poźądanem, żeby
s z t u k a k a ż d e g o k r a j u z a c h o w a ł a swoje r o d z i m e z n a m i ę , bo t a k a
i n d y w i d u a l n o ś ć wielką w a r t o ś ć d o d a t n i ą p r z e d s t a w i a . Z w ł a s z c z a
w naszej ojczystej doli b y ł o b y n a w e t
najnaturałniejszą
rzeczą,
g d y b y s z t u k a zestroiła h a r m o n i j n i e z a r t y s t y c z n ą w a r t o ś c i ą i d e a ł y
s p o ł e c z n o - n a r o d o w e . I d e a ł y z n o w u religijne d o b r z e p o j ę t e i ser­
cem wielkiego
artysty
odczute, już
na mocy
p r z e d m i o t u stawiają p o e z y ę n a najwznioślejszej
samego
swego
wyżynie, na ja­
kiej o n a s t a n ą ć m o ż e . J a k k o l w i e k więc w y k l u c z e n i e
pierwiast­
k ó w n a r o d o w y c h i r e l i g i j n y c h z p r o g r a m u młodej naszej poezyi,
tylko na jej stratę
wyjść
może, m i m o to w a l k i o nie nie sta­
czamy, d l a t e g o , że c h c e m y p r e t e n s y e n a s z e o g r a n i c z y ć do n a j ­
mniejszej
możliwie
m i a r y . W d y s k u s y i o n a r o d o w o ś ć i religij­
ność szłoby nam o doskonalszy stopień poezyi, g d y tymczasem
p r z y nagiej
d u s z y idzie j u ź o z a c h o w a n i e
elementarniejszyeh
podstaw
sztuki,
najprostszych i naj-
o o c h r o n ę jej od c a ł k o w i ­
tego upadku.
Stanowisko nasze przeciwne temu programowi,
o p i e r a się
n a tern n a j p r o s t s z e m w świecie r o z u m o w a n i u : "Wszelka a p r y o rystyezna
wyłączność i ekskluzywna jednostronność na jakim­
k o l w i e k t e r e n i e i w k a ż d e j sprawie, a więc i w sztuce, j e s t b ł ę -
PROGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
7
POEZYI.
dną w sobie, a w s k u t k a c h tern fatalniejszą,
im to zamknięcie
się j e s t b a r d z i e j ciasne. J u ż zaś t a k wyłącznym, j e d n o s t r o n n y m
i niemożliwie ciasnym jest omawiany program.
Z a c z n i j m y od
najniższego
stopnia
tej wyłączności, g d z i e
j e d n o s t r o n n o ś ć w n a j ł a g o d n i e j s z e j j e s z c z e p r z e j a w i a się formie,
a za p r z y k ł a d
weźmy
poezyę Maeterlincka,
którego nazwisko
było także w ten program wciągnięte. Właściwie Maeterlinckowi
o nagiej duszy, j a k o t a k i e j , a n i się śniło; zwłaszcza, j e ż e l i idzie
0 seksualne popędy, które kwintesencyę p r o g r a m u Przybyszew­
skiego
stanowią,
którego
to
poezye
trudno
byłyby
wolne. Owszem
byłoby
bardziej
znaleźć
drugiego
od t e g o r o d z a j u
pisarza,
instynktów
M a e t e r l i n o k zdaje się w u t w o r a c h swoich r o z ­
m y ś l n i e g r o m a d z i ć t e g o r o d z a j u o b r a z y , k t ó r e b y wszelkie ż y w ­
sze p o ż ą d a n i e
t ł u m i ł y . W i d n o k r ą g belgijskiego
nury i posępny,
rych. K a ż d a
z jakiemś
wszędzie
z a m y k a w sobie t y l k o
z postaci zjawia
groźnem
dokoła
się z p r z e s t r a c h e m
przeczuciem
zaród
Z tego więc względu
symbolisty po­
cmentarze i izby cho­
zbliżającego
w oku,
się
lub
nieszczęścia,
śmierci i s t r a s z n a n i e o k r e ś l o n a
Maeterlinok pod ten program
groza.
nie d a ł b y
się p o d c i ą g n ą ć .
A l e j e s t i n n a cecha, łącząca g o z n a g ą duszą, o ile ogólną
dążnością t e g o k i e r u n k u j e s t w y ł ą c z n e zajęcie s i ę j a k i e m i ś t a j e mniczemi, n i e u c h w y t n e m i ,
kach
natury
ludzkiej,
rzeczywiście
tajemniczą
w której
obrał
sferę,
istnieją
kryjącemi
momentami
się w n a j g ł ę b s z y c h
psychicznemi.
sobie za j e d y n y i w y ł ą c z n y
zupełnie
od r z e c z y w i s t e g o
Maeterlinok
motyw
życia
jakąś
oderwaną,
j a k i e ś i n s t y n k t y nie w y c h y l a j ą c e się n a p r ó g
j a s n e j świadomości, n i e o k r e ś l o n e p r z e c z u c i a , n i e j a s n e
1 antypatye. Żeby przedstawić obrazowo,
przeczucia,
mro­
ale b a r d z i e j
jeszcze
sympatye
nietylko nieuchwytne
nieuchwytną
fazę ich p o w s t a ­
wania, b i e r z e do p o m o c y p r z y r o d ę , k t ó r a d o t y c h c z a s w d r a m a ­
cie g r a ł a t y l k o r o l ę tła i d e k o r a c y i i w y z n a c z a j e j r o l ę czynną,
k a ż e j e j w s p ó ł d z i a ł a ć z c z ł o w i e k i e m , o d z y w a ć się d o ń t a j e m n i ­
czo n a d z w y c z a j n e m i
zjawiskami.
Stąd
przez
wszystkie
kartki
M a e t e r l i n c k a szumią t y l k o wichry, s ł y c h a ć j a k i e ś t a j e m n i c z e
kania,
szaleją
nawałnice, pioruny
biją
w wiatraki
pu­
i w wieże
8
PKOGKAM
NOWEJ
POLSKIEJ
POEZYI.
z a m k o w e , p o d a c h a c h skaczą zielone p ł o m i e n i e , k s i ę ż y c w s c h o ­
dzi cały c z a r n y , a k r z y ż e
do fosy. W ś r ó d
nad
kaplicą
p o r u s z a j ą się i spadają
t y c h p r z e r a ż a j ą c y c h zjawisk p r z e s u w a j ą się lu­
dzie j a k cienie, o t w a r z y sinej lub o cerze w o s k o w e j , w y b l a d l i ,
w y s t r a s z e n i , d r ż ą c y i niezdająey sobie s p r a w y z p r z y c z y n y s w e g o
przeczucia,
z ciężkiego
czy p r z e s t r a c h u — l u d z i e w y r w a n i
snu
gorączkowego,
których
nie z życia ale
tyranizuje
tylko
bez
m o c y o d p o r u j a k i e ś u c z u c i e l u b p r z e c z u c i e , z a swoje c z y n y zu­
p e ł n i e n i e o d p o w i e d z i a l n i i w o g ó l e n i e p o c z y t a l n i . W ł a ś c i w i e nie"
są to ludzie, ale m a r y o n e t k i , w y p r o w a d z o n e n a s c e n ę t y l k o dla
w y w o ł a n i a u c z u c i a g r o z y lub
strachu. W p o e z y i M a e t e r l i n c k a
n i e m a c h a r a k t e r ó w ludzkich, ani l u d z k i e g o życia, n i e m a c z y n ó w ,
a n i idei, ż a d n y c h aspiraeyj i dążeń, ż a d n e g o r o z u m u s z u k a j ą c e g o
p r a w d y , n i woli, obejmującej swoje d o b r o , n i e m a j a k i e g o k o l w i e k
celu, n i e m a s z c z ę ś c i a , — j e s t t y l k o g a r s t k a g ł u c h y c h , n i e o k r e ś l o ­
nych, c h o r y c h
p r z e c z u ć , stojących
poza
życiem
rzeczywistem
i otaczającym światem, poza obowiązkiem i prawem, poza gra­
nicą
złego i d o b r e g o , p o w i e d z i e l i b y ś m y n a w e t p o z a samą duszą
ludzką, która
przecież jest
rozumną,
działającą i do j a k i e g o ś
celu dążącą, swoich c z y n ó w ś w i a d o m ą i za nie
odpowiedzialną.
D o t e j , t a k pojętej p r z e z M a e t e r l i n c k a , o d e r w a n e j g a r s t k i cho­
rych
przeczuć
p r z e d śmiercią,
czy w o g ó l e p r z e d j a k i e m ś n i e ­
szczęściem, d o d a ć t y l k o t r z e b a drugą w i ą z a n k ę
kaprysów i na wpół
i podlegającego
świadomych
halucynacyom
odruchów
człowieka,
neurastenicznych
przenerwowanego
a po
złożeniu
dwu
t y c h części s k ł a d o w y c h w j e d e n o r g a n i z m , k t ó r e g o s e r c e m i g l ó w n e m t ę t n e m b y ł y b y p o p ę d y płciowe, o t r z y m a się c a ł k o w i t y t y p
n a g i e j d u s z y . T a k i m j e s t i d e a ł „Młodej P o l s k i " .
A l e o t y c h d o d a t k a c h , składających się n a c a ł k o w i t e p o j ę ­
cie t e g o p r o g r a m u , p o m ó w i m y w d a l s z y m ciągu. N a r a z i e w e ź m y
p o d u w a g ę p i e r w s z y s k ł a d n i k nagiej duszy, t a k j a k w i d z i e l i ś m y
go w M a e t e r l i n c k u i to p o d k ą t e m t y l k o n o r m a l n e j duszy l u d z ­
kiej w sztuce, o tyle, o ile u t o ż s a m i a się on z w y ł ą c z n y m i z a m ­
k n i ę t y m dla w s z y s t k i e g o i n n e g o t e r e n e m n i e o k r e ś l o n y c h , n i e o b ­
jętych światłem dziennem, głębin przeczuciowych.
D l a u z a s a d n i e n i a n a s z e g o z a r z u t u nie p o t r z e b u j e m y
daleko
PROGRAM
NOWEJ
sięgać, w y s t a r c z y wziąść
POLSKIEJ
9
POEZYI.
pod uwagę tak elementarne czynniki
p i ę k n a , czy w sztuce, czy w n a t u r z e , j a k i e m i są s y m e t r y a i h a r ­
m o n i a . Są t o t a k i s t o t n e części s k ł a d o w e k a ż d e j e s t e t y c z n e j w a r ­
tości, ż e ze z w i c h n i ę c i e m ich, j e ż e l i t o z w i c h n i ę c i e j e s t r z e c z y ­
wiste, a n i e p o z o r n e t y l k o , z n i k a p i ę k n o , a p r z e c i w n i e ze zja­
w i e n i e m się s y m e t r y i i h a r m o n i i , zjawia się też i j e g o
zaczątek.
N a t ę d ą ż n o ś ć sztuki do s y m e t r y i j u ż n i e t y l k o j e j f o r m a wska­
zuje, j a k r y m i r y t m w p o e z y i , h a r m o n i z a c y a w m u z y c e ,
p o r c y a linij w a r c h i t e k t u r z e i r z e ź b i e , h a r m o n i a
s p e k t y w a w m a l a r s t w i e , ale t a k ż e
nie w y r w i e
z życia jakiegoś
wykazuje ją i treść.
niedokończonego
pro-
światła i per­
i
Poezya
niemającego
w sobie całości k a w a ł k a , a g d y b y g o n a w e t w y r w a ł a , t o d o r o b i
początek i koniec i nada mu jakąś
całość i j e d n o ś ć , j e ż e l i nie
w p r o s t i nie w y r a ź n i e , t o w k a ż d y m r a z i e t a k j ą z a z n a c z y , że
b ę d z i e o n a dla k a ż d e g o zrozumiałą. P e w n e h a r m o n i e
sobie s z t u k a
sama,
ale p e w n e
znajduje już
wytwarza
g o t o w e w świecie
i życiu, a m i ę d z y n i e m i i n i e k t ó r e takie, od k t ó r y c h j e j , w ogól­
nej p r z y n a j m n i e j
zasadzie, odstąpić
l a r z a j e s t h a r m o n i a światła,
nie w o l n o . T a k ą
dla m a l a r z a i r z e ź b i a r z a
dla m a ­
symetrya
ciała l u d z k i e g o . Otóż t a k ą samą h a r m o n i ę , k t ó r ą s z t u k a całko­
wicie u w z g l ę d n i ć musi, m a t e ż i d u s z a l u d z k a . N i e m ó w i m y t u
jeszcze o harmonii
moralnej
duszy, polegającej
na
zgodności
c z y n ó w l u d z k i c h z p r a w e m sumienia, b i e r z e m y t y l k o p o d u w a g ę
inną, że j ą t a k n a z w i e m y ,
fizyczną,
opierającą
się n a p s y c h o l o ­
gicznym wzajemnym stosunku poszczególnych władz duszy ludz­
kiej do siebie. W u o r g a n i z o w a n e j n o r m a l n i e d u s z y ludzkiej r o ­
z u m p o d w r a ż e n i e m , p o d a n e m p r z e z zmysły, p o z n a j e j a k ą ś p r a ­
w d ę i t w o r z y sobie o niej pojęcie, p o d w p ł y w e m r o z u m u p r z e ­
chyla się do tej p r a w d y , lub o d w r a c a od niej wola,
a od t y c h
d w u n a c z e l n y c h w ł a d z : r o z u m u i woli, stoją w z a l e ż n o ś c i i n n e
n i ż s z e w ł a d z e , j a k w y o b r a ź n i a i w ł a d z a u c z u c i o w a . Swoją d r o g ą
nie j e s t t a h a r m o n i a t a k b e z w z g l ę d n ą , ż e b y j a k i c h ś s t o p i o w y c h
r ó ż n i c nie p r z y p u s z c z a ł a .
Mogą
być
w różnych
jednostkach
i w n a r o d a c h , j a k t e ż i w r ó ż n y c h e p o k a c h , zależnie od tysiąca
okoliczności, p e w n e
władze
bardziej
stąd w i d z i m y w życiu ludzi r o z u m u ,
od i n n y c h
rozwinięte —
lub l u d z i w y o b r a ź n i , stąd
10
pewne
PROGRAM
XOAVT3J
epoki uprawiają
nauki
POLSKIEJ
POEZYI.
ścisłe, i n n e
oddają
się
sztuce,
a obok Ateńczyków, dysputujących w portykach nad dyalektyką
pokazuje nam
historya bohaterskie
kiemi uczuciami
pniowych,
w tej r o z m a i t o ś c i
zawsze ta sama
zastępy
k r z y ż o w c ó w , wiel-
n a t c h n i o n e . Ale w tej i ł u k t u a c y i
dusza
psychologicznych
ludzka,
o d m i a n sto­
odcieni istnieje
rozumna i wskutek
tego
d o m a swoich c z y n ó w i w tej ś w i a d o m o ś c i h a r m o n i z u j ą c a
świa­
wszyst­
kie swoje w ł a d z e i r u c h y do p i ę k n e j j e d n o ś c i p s y c h i c z n e j . P i ę k ­
n o ś ć ta, pod k ą t e m czysto p s y c h o l o g i c z n y m pojęta, j e s t wprawdzie"
w p o r ó w n a n i u do m o r a l n e j pięknością n i ż s z e g o r z ę d u , p o d o b n i e
r
j a k i p i ę k n o ś ć ciała, ale j e s t o n a t a k i s t o t n e m p o d ł o ż e m n a t u r y
l u d z k i e j , że sztuka, j e ż e l i nie chce b y ć k a r y k a t u r ą , na niej o p r z e ć
się musi.
A s e r c y a więc n a s z a o p i e r a się n a r z e c z y w i s t o ś c i istnieją­
cego porządku
rzeczy
i konstatuje
tylko
w t y m p o r z ą d k u istnieje d u s z a l u d z k a ,
fakt
oczywisty,
że
c z y n ó w i u c z u ć swoich
śwdadoma, w tej ś w i a d o m o ś c i mająca w e w n ę t r z n e ź r ó d ł o swojej
naturalnej piękności i j a k o taka, wymagająca
od s z t u k i całko­
w i t e g o s w e g o u w z g l ę d n i e n i a . O m o r a l n y m c h a r a k t e r z e tej d u s z y
i o p ł y n ą c y c h stąd n a s t ę p s t w a c h n a r a z i e nie m ó w i m y . J e s t t o
o g ó l n a zasada, k t ó r a j a k nie p r z e c z y i s t n i e n i a w t y m w z g l ę d z i e
wyjątków,
t a k też nie
odmawia
sztuce p r a w a zajęcia się t e m i
wyjątkami. J e d n o tylko z n a t u r y rzeczy w y p ł y w a ograniczenie,
ż e b y t a p r o p o r c y a w y j ą t k u do ogólnej zasady, j a k istnieje w ż y ­
ciu, t a k ż e i w s z t u c e b y ł a zaohow aną. C ó ż b y ś m y powiedzieli o m a ­
T
larzu, k t ó r y b y w e w s z y s t k i c h o b r a z a c h w s z y s t k i e p o s t a c i e l u d z ­
kie b e z g ł o w y m a l o w a ł ?
I s t n i e n i e w t y m w z g l ę d z i e w y j ą t k ó w j e s t oczywiste. N a w e t
w n o r m a l n i e u o r g a n i z o w a n e j d u s z y trafić
się m o g ą
czasem j a ­
kieś przeczucia, n i e o k r e ś l o n e s y m p a t y e i a n t y p a t y e . Istnieją dalej
ludzie, u k t ó r y c h w ł a d z a
przeczuciowa jest bardziej
wybujałą:
są to i s t o t y n i e r o z w i n i ę t e , j a k dzieci, lub c z a s e m t e ż i k o b i e t y ,
ludzie prości i n i e w y k s z t a ł c e n i , zwłaszcza u dzikich i b a r b a r z y ń ­
ców o b j a w y t a k i e o b s e r w o w a ć m o ż n a . W t y c h g r a n i c a c h p o j ę t y
m o t y w przeczuciowy był nieraz z wielkiem powodzeniem przez
sztukę wyzyskiwany.
Powodzenie
takie
może
mieć
rozmaite
PKO GRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
11
POEZYI.
p r z y c z y n y — czy t o d l a t e g o , że p r z e z w p r o w a d z e n i e podobnych,
o b j a w ó w w p r o w a d z a się w s z t u k ę j a k ą ś t a j e m n i c z ą n a d z w y c z a j ­
ność, k t ó r a , j a k k a ż d y r o z u m i e , o t y l e t y l k o istnieje, o ile j e s t
czemś w y j ą t k o w e m w n o r m a l n y m
biegu natury,
czy też i dla­
t e g o , że w c a ł o k s z t a ł c i e życia, k t ó r y s z t u k a ogarnia,
wytwarza
się p r z e z to b a r w n a r o z m a i t o ś ć , mająca z n o w u swoją h a r m o n i ę
wj^źszego r z ę d u . N i e d a w n o t e m u p o j a w i ł y się p i ę k n e szkice Gil­
berta Parkera
położonych
(Pierre
nad
and his people),
zatoką
Hudsońską
gdzie autor
na tle krain
kreśli z w i e l k i m
talentem
t a j e m n i c z y świat p r z e c z u ć i p r z e w i d z e ń . A l e n a j p i e r w z r o z u m i a ł
on dobrze, że nie wszyscy
do takich
motywów
l u d z i e i nie w s z y s t k i e
się nadają,
że każdy
przyrody, torem kolejowym przecięty,
ujęty
formy,
szmat
a drutem
opasany, jest tak samo j a k europejskie
silnie w r e g u l a r n e
przestrzenie
europejskiej
telegraficznym
społeczeństwo,
by mógł
zanadto
zaintrygować
umysł
j a k ą ś tajemniczością. S i ę g a w i ę c p i ó r e m za m o r z e , w t e n i e z m i e ­
rzone
stepy i puszcze
lian i g ł o g ó w , w ś r ó d
dziewicze, g d z i e
pod
gęstemi
splotami
p r z e p a s t n y c h b e r ó w i kniei r o z s i a d ł y się
j a k i e ś u r o k i i czary, g d z i e n i e u j a r z m i o n a j e s z c z e p r z y r o d a t y r a ­
nizuje I n d y a n i n a , a I n d y a n i n n i e m e m i t r w o ż l i w e m o k i e m spo­
gląda na każdy granit skalny i na każdy orkan stepowy. A przyt e m ma P a r k e r
t ę złotą a r t y s t y c z n ą
gadkowej i tajemniczej
natury
miarę,
nie w p a d a w ciasną w y ł ą c z n o ś ć i nie daje
paściom
głębin
że m i m o całej za­
k r e ś l o n e g o p r z e z siebie
przeczuciowych.
świata,
się p o c h ł o n ą ć p r z e ­
Tajemnicze
te
instynkty
są
u n i e g o t y l k o t r a b a n t a m i , k r ą ż ą c y m i k o ł o j e d n e g o ze ś w i a d o m y c h ,
r e a l n y c h u c z u ć i o b j a w ó w p s y c h i c z n y c h c z ł o w i e k a : miłości, zem­
sty, z i m n e g o w y r a c h o w a n i a l u b f a n t a s t y c z n e j
Ale
odruchów,
kiedy
wchodzi
nieokreślonych
i przewidzeń,
gdzie
się w w y ł ą c z n y
przeczuć,
dla r e s z t y
w s t ę p całkowicie, w t e d y z m i e n i a
jesteśmy, jakby
zachowali
porywczości.
kraj
nieświadomych
przestrachów,
ś w i a t a i życia
przesądów
zamknięty
jest
się s y t u a c y a . C i e k a w i b a r d z o
się najgorliwsi
apostołowie
nagiej
duszy, g d y b y dostali się n a w y s p ę , z a m i e s z k a ł ą w y ł ą c z n i e p r z e z
ludzi, o b r a n y c h ze świadomości, a p o d l e g a j ą c y c h t y l k o c i e m n y m
p r z e c z u c i o m , p r z e s ą d o m i n e u r a s t e n i c z n y m o d r u c h o m — czy p o -
12
PROGRAM
stawiliby
NOWEJ
POLSKIEJ
ich w życiu, t a k j a k
ideał ludzkości? Prawda,
neurastenicy,
robią w p r o g r a m i e
poezyi,
są w źj-ciu i t a k i e istoty,
dzisiaj liczba ich się w z m o g ł a ,
histerycy,
POEZYI.
za
zwłaszcza
ale są to kaleki, ludzie chorzy,
obłąkani.
Równowaga
i
świadomość
umysłu, s t a n o w i ą c a p o d s t a w o w ą p i ę k n o ś ć i h a r m o n i ę d u s z y l u d z ­
k i e j , j e s t u nich z w i c h n i ę t a , a w s k u t e k t e g o s t a n ich p s y c h i c z n y
który może nawet
złym
fizycznie,
b e z ich w i n y
moralnej
się w y t w o r z y ł ,
jest
a e s t e t y c z n i e b r z y d k i m . Może s z t u k a t a k ż e i obłą­
k a n y c h i c h o r y c h u m y s ł o w o , dla p r z y c z y n , k t ó r e p o d a l i ś m y
żej,
takie
będzie
w p r a w d z i w e j sztuce, t a k j a k j e s t w życiu, w y j ą t k o w e ,
ledwie
jakiś
wyprowadzać
kącik
w niej
na
s c e n ę — ale w p r o w a d z e n i e
\vf-
zajmie.
Kiedy jednak
c z y t a się
literacki
u t w ó r , w k t ó r y m p r z e s u w a j ą się p r z e d o c z y m a w y ł ą c z n i e s m u t n e
o b j a w y chorej d u s z y ludzkiej, k r e ś l o n e z całą o b j e k t y w n ą p r e dylekcyą, t o z u p e ł n i e t r a c i się poczucie, że m a się do c z y n i e n i a
z dziełem
sztuki, a n a t o m i a s t
j e s t się p r z e n i e s i o n y m w sferę
c h i a t r y lub n a w e t do d o m u
trudno
oprzeć
szpitalną,
się w r a ż e n i u , ż e
do p r z e d p o k o j u
psy­
obłąkanych.
W tej ciasnej, szpitalnej sferze M a e t e r l i n c k a , m i m o i n n y c h
dziwaczności f o r m y i stylu, j e s t j e d n a k j e s z c z e
przez które
mógłby ten
m a ł e okienko,
k i e r u n e k w y d o s t a ć się n a szersze p o -
wdetrze. J e s t to p r o s t o t a i n a i w n o ś ć w d o b o r z e t e m a t u . T e m a t y
dramatów
Maeterlincka
są i d e n t y c z n e
z bajkami, jakie
sobie
g m i n o z a k l ę t y c h k r ó l e w n a c h , o s t r a c h a c h , o idącej śmierci opo­
wiada. T a p r o s t o t a
b a j k i i pieśni
k o l e b k ą p r a w d z i w e j poezyi,
Gzy b ę d z i e
gminnej, jak
bywała
dotąd
t a k m o ż e b y ć nią i w przyszłości.
nią dla M a e t e r l i n c k a ,
p r z e s ą d z a ć nie m o ż n a ,
choć
m o ż n a b a r d z o p o w ą t p i e w a ć — b o ani pieśń g m i n n a , ani początki
naszej wielkiej p o e z y i , k t ó r e p o d o b n e o b j a w y przedstawiają, nie
są tą wyłącznością p r z e c z u c i o w ą s k r ę p o w a n e , i l u b o f a n t a s t y c z n e ,
są od wszelkiej chorobliwości dalekie.
P r z e c h o d z ą c do d r u g i e g o r y s u nagiej duszy,
do n e u r a s t e ­
n i c z n y c h k a p r y s ó w i o d r u c h ó w z n u ż o n e g o człowieka, w c h o d z i m y
w świat p r z e r a f i n o w a n y , w m ę t n e n u r t y dzisiejszej skrajnej cywilizacyi. U t w o r y t y c h
pisarzy, r a z e m złożone, k o m p l e t u j ą
się
z p r z e d z i w n ą z g o d ą w całkowitą g a l e r y ę h i s t e r y k ó w , ludzi cho-
PROGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
13
POEZYI.
r y e h n e r w o w o , podlegających, u s t a w i c z n i e h a l u e y n a c y o m i n a j ­
r o z m a i t s z y m o b j a w o m p s y c h o p a t y i . W powieści H u y s m a n s a A rebours w i d z i m y człowieka,
wycofuje
się ze ś w i a t a
który,
znużony powszedniością
i dla u ż y c i a
niezwyczajnych
życia
wrażeń
u r z ą d z a sobie n a p r o w i n c y i d o m w t e n sposób, ż e b y m u p r z y ­
p o m i n a ł m o r z e . W j e d e n p o k ó j k a ż e w m u r o w a ć drugi, mniejszy,
a przestrzeń
między
utworzywszy
sobie ocean, n a p e ł n i a go r y b a m i ,
z blachy,
ścianami
napełnia
a dla Wywołania w stojącej
wodą. W
ten
sposób
sporządzonemi
wodzie jakiegoś
podo­
b i e ń s t w a do m o r s k i e j p r z e s t r z e n i w l e w a do niej p o k i l k a k r o p l i
r ó ż n o k o l o r o w y c h l i k w o r ó w , k t ó r e z a b a r w i a j ą c ją rozmaicie, n a ­
śladują p r ą d y m o r s k i e . Ż e b y w r e s z c i e m i e ć c a ł k o w i t e złudzenie,
że znajduje się n a p o k ł a d z i e o k r ę t u , p ł y n ą c e g o p o m o r z u , r o z ­
w i e w a po p o k o j u za p o m o c ą
z rozkoszą.
T e n sam
rozpylacza
człowiek,
dziegieć i w d y c h a g o
a ż e b y od r z e c z y w i s t e g o
życia
o d b i e d z j a k n a j d a l e j , nie chce o d ż y w i a ć się j a k i n n i ludzie, w i ę c
pieczeń macza
w herbacie,
sobie s p r z y k r z y w s z y ,
cukier posypuje
nie p r z y j m u j e
pieprzem,
pokarmu
przez
a i to
usta,
ale
i n a c z e j . Za często m o ż e u ż y w a się dzisiaj o p o d o b n y c h t w o r a c h
takich
wyrażeń,
jak
zwyrodnienie,
obłąkanie,
ależ d o p r a w d y
jakiegoż wreszcie n a oddanie tych objawów należy użyć wyrazu?
B e z w a r u n k o w o j e d n a k najlichsze t y p y l u d z k i e n i e t y l k o p o d
względem
moralnym,
o czem n a r a z i e n i e m ó w i m y , ale i p o d
względem psychicznym, wyprowadza w głównych swych pismach
Przybyszewski.
J e s t to j u ż c a ł k o w i t y u p a d e k , r o z k ł a d i zgnili­
zna duszy ludzkiej. Z tego bagniska człowieczeństwa wydoby­
wają się z a c z a d z a j ą c e w y z i e w y , fosforyzują b ł ę d n e ogniki, k t ó r e
a u t o r z p r e d y l e k c y ą analizuje i cieszy się, ź e o d k r y w a n i e z g ł ę ­
b i o n e t a j e m n i c e ludzkiej n a t u r y . Chcąc p r z e r z u c i ć p o w i e ś c i P r z y ­
b y s z e w s k i e g o , t r z e b a p r z e d r z e ć się p r z e z splątaną
najchaotycz­
niej g ę s t w i n ę h a l u c y n a c y j , n a j d z i k s z y c h n e u r a s t e n i j ,
psychopa­
tycznych
a
stanów
początkowego
s t a w s z y się z n a j w i ę k s z ą
rozdwojenia jaźni,
przedo­
forsą p r z e z t e c i e m n e i p o n u r e p r z e ­
paści, o d c z u w a się t y l k o w s t r ę t , z n u ż e n i e , i r y t a c y ę — n a j l e p s z y
znak, że nie widziało
się p i ę k n a .
Człowiek Przybyszewskiego
j e s t t o u s t a w i c z n i e r o z p a d a j ą c y się i t y l k o s z t u c z n e m i ś r o d k a m i
14
PKOGRAAI
NOWEJ
POLSKIEJ
POEZYI.
p o d n i e c a n y a p a r a t n e r w o w y , w k t ó r y m od chwili do chwili, j a k
spodlone niewolniki przeglądają
przez podarte tkanki
nerwów
n i k ł y r o z u m i b e z w ł a d n a w o l a . Co więcej, P r z y b y s z e w s k i chciałby
całkiem
bez rozumu
profundis
pisze z g o d n ą lepszej s p r a w y b r a w u r ą : „ W książce tej
się obejść. W swojej
p r z e d m o w i e do De
o p u s z c z a m całkowicie d z i e d z i n ę t a k z w a n e g o , n o r m a l n e g o m y ­
ślenia, a więc" d z i e d z i n ę l o g i c z n e g o życia m ó z g o w e g o , życia r z e ­
czywistości". Duszę,
którą opisuje, p o j m u j e „w
najostrzejszem
p r z e c i w i e ń s t w i e do m ó z g u " , tak, j a k ona p r z e d s t a w i a się „w g o ­
dzinach halucynacyj" i wogólności
naga
dusza j e s t , j a k
sam j ą
to, co s t a n o w i j e g o ideał,
w jednem
miejscu
z
francuska
o k r e ś l a : ein au dela vom Gehirn. — Ein an deld vom Gehirn w czło­
wieku
oznaczać
fizyologiczne
może
t y l k o d w i e rzeczy,
albo f u n k c y e
i w e g e t a c y j n e , albo j a k i ś rodzaj
czysto
waryacyi.
S k ą d t a n i e n a w i ś ć u t y c h p i s a r z y do w s z y s t k i e g o , co r z e ­
czywiste i r o z u m n e ? Z a p e w n e r z e c z y w i s t o ś ć dzisiejsza nie j e s t
p r o m i e n n a , a r o z u m n o ś ć wielu ludzi j e s t często płaską. P o z i o m y
pozytywizm poprzedniej epoki zabrał szerokim warstwom wiarę
i wszystkie
szlachetniejsze
ekonomiczne,
wione jakiejkolwiek
siejszemu
niełatwo
nadto znika
porywy,
społeczne, p o l i t y c z n e
coraz
podniosłejszej
podpieść
a otaczające
są
tak
nas
przeciętnie
warunki
pozba­
myśli, ż e c z ł o w i e k o w i dzi­
czoło od ziemi. Z d n i e m k a ż d y m
bardziej z powierzchni wszelka indywidual­
n o ś ć i r o z m a i t o ś ć odcieni, p o c z ą w s z y od m i e s z k a ń l u d z k i c h i s t r o ­
j ó w a skończywszy
na
ludzkich
charakterach.
Gdzież
dzisiaj
budują się ulice, w k t ó r y c h d o b r z e s k o m p o n o w a n e t o n y ciosów
i cegieł, l u b
choćby
malowanych
deszczułek
rozwijają
przed
okiem przechodnia najbarwniejszą grę kolorów, a złożona ornamentacya,
skręcone
linie, l u b
ostre i śmiałe
kontury
dachów
i w i e ż y c z e k , wlewają w m a r t w e b u d y n k i ż y c i e i r o z p ę d k u g ó ­
r z e ? Człowiek
dzisiejszy,
o p i ę t y w c z a r n y , lub w o g ó l e b e z b a r ­
w n y t u ż u r e k , j a k i ż m o ż e m i e ć dla oczu m a l a r z a i n t e r e s w p o ­
r ó w n a n i u z t e m i p o k o l e n i a m i , k t ó r e c h a d z a ł y w d ł u g i c h deliach
i w szerokich, n a n a j r o z m a i t s z e k o l o r y t k a n y c h k a f t a n a c h , g d z i e
c i e m n o - c z e r w o n y j e d w a b , z ł o t e m l a m o w a n a p u r p u r a , zielone, j a k
w i o s e n n a trawa, d r a p e r y e , b i a ł y p i ó r o p u s z i s r e b r n y p a s z l e w a ł y
PHOGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
15
POEZYI.
się w żywą i chodzącą t ę c z ę . N a t o m i a s t p r z y s z ł a b e z b a r w n a j e dnostajność:
świat
cały o p a s a n o
żelazną
obręczą s z y n kolejo­
wych, t e l e g r a f i c z n y c h d r u t ó w i m i l i o n o w y c h armij, z a b u d o w a n o
go n a w s z y s t k i e
tę konstrukcyę
strony wiecznie dymiącemi
pociągnięto
f a b r y k a m i , a całą
kosmopolitycznym
pokostem
tych
s a m y c h w s z ę d z i e u r z ą d z e ń i z w y c z a j ó w . S a m p a n tej ziemi, dzi­
siejszy człowiek,
zaopatrzony
na
życie w całe
stosy zdawko­
w y c h formuł, j a k i e m u daje l i b e r a l n a szkoła, ślęczący w i e c z n i e
albo n a d p a p i e r e m , albo w ś r ó d t u r k o t u m a s z y n n a d w a r s z t a t e m
n i e p r z y p o m n i c h y b a n i k o m u S o b i e s k i e g o , albo G o t f r y d a z Bouillonu. Z r e s z t ą
wiele
m ó w i ą c y m j e s t j u ż sam p o w s z e c h n i e afir-
m o w a n y p o d z i a ł dzisiejszego ś w i a t a n a d w a o b o z y : n a s p e k u l u ­
jących
n a giełdzie k a p i t a l i s t ó w i d o m a g a j ą c y c h
się c h l e b a r o ­
botników.
T o w s z y s t k o p r a w d a — i d l a t e g o w s z y s c y dzisiaj odczuwają
jakąś potrzebę
z m i a n y n a lepsze, w s z ę d z i e w i d a ć j a k i ś t ę s k n y
p o r y w k u c z e m u ś w y ż s z e m u i s z l a c h e t n i e j s z e m u , niż w a l k a o k a ­
w a ł e k z ł o t a i b y t d o c z e s n y . I d l a t e g o t e ż n i k t nie dziwiłby się
artyście, g d y b y t e n w y r y w a ł
jakichś
z siebie
można
innych,
płaską
w swej
normalności
zrzucić z siebie samej
można rozbierać
się z dzisiejszego ś w i a t a i s z u k a ł
lepszych, jaśniejszych
krajów.
dzisiejszą
normalnej
się z tej l u d z k o ś c i
Ale
zrzucając
ludzkość,
ludzkiej
natury,
nie
nie
aż do „nagiej d u s z y " , aż
do t y c h n a j n i ż s z y c h g r a n i c , gdzie rozpoczynają' swoje p a n o w a ­
nie r o z h u k a n e n e r w y , ślepe przeczucia, h i s t e r y a i z w y r o d n i e n i e .
T a k a s k r a j n o ś ć w s z t u c e j e s t g o r s z ą od s m u t n e j dzisiejszej r z e ­
czywistości. K i e d y
artyści
apoteozują
wyłącznie
obłęd,
kiedy
nawet ten najsłabszy płomyk piękności psychicznej, jaki przed­
stawia n o r m a l n i e u o r g a n i z o w a n a dusza l u d z k a , j e s t p r z e z nich
z g a s z o n y , t o s z t u k a t a z a p a d a się j u ż w ciemnię całkowitą. D z i ­
siaj, m i m o c a ł e g o r e a l i z m u ż y c i a i p o w s z e d n i o ś c i uczuć, o t o c z o n o
sztukę, z w ł a s z c z a p o e z y ę , t a k i m n i m b e m p r z e s a d n y m , że w s z y s t k o ,
co j e s t
ogłoszone drukiem a m a formę rymu,
s c e n y d r a m a t y c z n e j , j u ż tern s a m e m
o p o w i a d a n i a lub
owiane jest jakimś
ideal­
n y m u r o k i e m . T r u d n o pojąć d o p r a w d y , d l a c z e g o to, co w życiu
jest
złem i b r z y d k i e m ,
przeniesione
bez
żadnego
dodatku na
16
PROGRAM
papier,
nagle w rękach
NOWEJ
POESKIL.T
POEZYI.
zeeera d r u k a r s k i e g o p r z y b i e r a k s z t a ł t y
ideału? Bo przecież tych kilka czarnych księżyców i brzóz pła­
czących,
kilka literackich
zwrotów tajemniczego
nastroju, lub
psychologicznego rezonowania, stopionych z anormalnym stanem
p s y c h i c z n y m w j e d n ą całość, ż a d n ą miarą p r a w d z i w e g o p i ę k n a
a r t y s t y c z n e g o s t w o r z y ć nie m o ż e . N a j l e p s z a f a k t u r a w o m a w i a ­
n y m t u w y p a d k u będzie t y l k o p i ę k n i e m a l o w a n y m
parawanem,
p o z a k t ó r y m siedzi o b ł ą k a n i e c .
Czy m a m y
mówić
bliżej o o s t a t n i m
rysie
nagiej
duszy,
o seksualizmie? A u t o r „Młodej P o l s k i " n a z y w a t e n r y s i d e a l n y m
w y r a z e m „miłość", a z a r a z e m
utrzymuje,
że i l e k r o ć
literatura
nagiej d u s z y „ t r ą c a ł a o harfę z m y s ł ó w , to d o b y w a ł a z niej nie
b r u t a l n e , zwierzęce, lecz s z l a c h e t n e i p r z e p y c h e m lśniące m e l o d y e " . I p r z y t a k ogólnie p o s t a w i o n e m t w i e r d z e n i u nie z a w a h a ł
się p o ł o ż y ć n a z w i s k H u y s m a n s a , V e r l a i n a , d ' A n n u n c i a i P r z y b y ­
s z e w s k i e g o ? S a m Y e r l a i n e przecież w chwili o p r z y t o m n i e n i a n a ­
zwał
swoje
erotyki
„smutno
lekkomyślnemi";
zresztą
dzieła
w s z y s t k i c h leżą n a w i d o k u p u b l i c z n y m , j a k o cierpkie o k a z y u p a ­
dłej m o r a l n i e duszy l u d z k i e j .
Czy pisma te wnoszą
j a k ą ś e w o l u c y ę w t r a k t o w a n i u ero­
t y z m u ? W o g ó l n o ś c i s t o s u n e k k o b i e t y do m ę ż c z y z n y j e s t t e m a ­
tem,
tak już w sztuce i literaturze
zużytym,
źe nic c h y b a n a
tern polu s t w o r z y ć nie m o ż n a , c o b y nie było j u ź g d z i e ś w d a w ­
niejszych c z a s a c h p o r u s z o n e m . K i e d y n a m P r z y b y s z e w s k i m ó w i
w
swoim
p r o g r a m i e , ż e to, o c z e m
pełne trwogi
dwie
dusze
pisze,
to jest
„bolesne,
poczucie jakiejś nieznanej, strasznej mocy, która
na
siebie r z u c a i w boleściach i c i e r p i e n i a c h chce
j e złączyć", albo g d y n a m m ó w i o „ i n t e n z y w n e m cierpieniu miłosnem, w k t ó r e m d u s z a p ę k a , b o nie m o ż e z d r u g ą się s t o p i ć " ,
to s ł u c h a m y
tego wszystkiego, jako juź rzeczy dawno znanej.
To co w ł a s n o ś ć l i t e r a c k ą p i s a r z y „ n a g i e j d u s z y " s t a n o w i , t o j e s t
p r z e f o r s o w a n i e g r a n i e e r o t y z m u aź do histeryi, h a l u c y n a c y i i n e u ­
rastenii, a o t y c h
stanach
psychicznych wypowiedzieliśmy juź
n a s z e p r z e k o n a n i a p o w y ż e j . Z r e s z t ą seksualizm, j a k k o l w i e k p o ­
j ę t y , j e s t t e r e n e m t a k ciasnym, że s z t u k a p r a w d z i w a w y ł ą c z n i e
ż a d n ą miarą u t r z y m a ć się n a n i m nie m o ż e . Cóż się stanie z resztą
PROGRAM
człowieka,
NOWEJ
POLSKIEJ
17
POEZYI.
z t y s i ą c z n e m i j e g o aspiracyami, — czyż nic w l u d z ­
kości p o z a p o p ę d e m p ł c i o w y m nie istnieje? T a k t w i e r d z i P r z y ­
byszewski.
„Zarówno jak
w przedmowie
nie
do De profundis
j a w y p s y c h i c z n e mają
poradzę
nic na
to — t a k pisze
— z e w wiekach
średnich prze­
t y l k o miejsce w d z i e d z i n i e życia r e l i g i j ­
n e g o , t a k t e ż nie j e s t e m w s t a n i e z m i e n i ć faktu, że w n a s z y c h
czasach
przejawia
się d u s z a
we
wzajemnym
stosunku
płci".
T r z e b a b y c h y b a z k s i ę ż y c a spaść i n i e w i e d z i e ć co się n a świecie
dzieje, ż e b y t a k o życiu p r a w i ć . W k a ż d y m razie, w y ł ą c z n y se­
k s u a l i z m w l i t e r a t u r z e j u ż j e s t rzeczą
dawno i niejednokrotnie
osądzoną.
II.
A t e r a z p o d y a g n o z i e części s k ł a d o w y c h nagiej duszy, j e s z ­
cze j e d e n
r z u t o k a n a j e j c a ł o k s z t a ł t i n a s t o s u n e k t e g o cało­
k s z t a ł t u do i d e a ł u p r a w d z i w e j
Taką
całość m o ż e
w tym duchu
wyłącznie
tego
o ile w i e m y ,
ostatnia,
sapiens,
najpierw
sztuki.
nam
jasno
przedstawić
jakiś
utwór
p i s a n y . Najlepiej m o ż e n a d a j e się do
powieść
Przybyszewskiego
Homo
j a k o o s t a t n i u t w ó r p r a w o d a w c y nagiej duszy,
streszczający więc w sobie d o t y c h c z a s o w ą
n a d t o , j a k z t3 tułu w n o s i ć t r z e b a , m a
nowego kierunku — tak jak typem
land, a e p o k i n o w o ż y t n e j
jej ewolucyę,
który
podać wykończony typ
r
czasów rycerskich
był R o ­
Faust.
Homo sapiens j e s t to człowiek w y k r o j o n y z e t y k i N i e t z s c h e g o ,
rozkiełznany
tJbermensch,
k t ó r y się od w s z y s t k i e g o ,
co l u d z k i e
i s z l a c h e t n e odwrócił, płaski i p o d ł y egoista, k t ó r y zabił w sobie
w s z y s t k i e a l t r u i s t y c z n e skłonności. C z ł o w i e k t e n niszczy szczę­
ście w s z y s t k i c h , z k t ó r y m i się w życiu s p o t y k a ; zniszczył p r z y ­
jaciela
swego
Mykitę i jest moralną
przyczyną jego samobój­
stwa, zniszczył szczęście, c n o t ę i ż y c i e m ł o d e j , wierzącej i szla­
c h e t n e j d z i e w c z y n y , z n i s z c z y ł niewiernością szczęście swej ż o n y ,
takim
samym
t e ż j e s t w z g l ę d e m i n n y c h p o s t a c i snujących
w powieści. A n i s z c z e n i e
tylko w imię
ślepego
to
popędu;
zupełnie
homo
świadome,
sapiens
odbywa
nie z n a
się
się
żadnego
p r a w a p o z a swoją wrażliwością, ż a d n e g o obowiązku... „ja k r o c z ę
P . P. T. LX.
2
18
PIJOGliAM X O W E J
POLSKIEJ
POEZYI.
po tysiącach t r u p ó w — w o ł a o sobie — b o muszę... j a j e s t e m n a ­
t u r ą : nie m a m
sumienia,
bo i o n a n i e m a
żadnego".
Najwstrę--
tniejsze j e s t t o , że człowiek t e n wziął sobie z e p o k i b a r b a r z y ń ­
skiej
tylko
żywioł
zniszczenia,
organizacyi psychicznej. J e s t
a nie wziął
silnej,
to p r o s t y m a n i a k
pierwotnej,
bez najmniej­
szej siły woli, chorujący n a n e r w o w ą hipertrofię r o z u m u i zwy­
rodniałym
tym umysłem
t y l k o się d o t y k a ,
sferze
b r u k a j ą c y w szystkie p r a w d y ,
7
człowiek
seksualnej i zdany
obracający
na
których
się w y ł ą c z n i e w nizkiej
łaskę i niełaskę
osłabionych
in­
s t y n k t ó w i r o z s z a l a ł y c h n e r w ó w . Nic d z i w n e g o , że w p l a s k i e m
tern i n d y w i d u u m , k t ó r e p r z e b r n ę ł o cały s z e r e g p o d ł y c h c z y n ó w
i n i e c z y s t y c h w s z e t e c z n o ś c i , rozluźniają się w k o ń c u n e r w y d o
o s t a t n i e j m o ż l i w i e g r a n i c y , że p r z y c h o d z ą h a l u c y n a c y e g o r ą c z ­
kowe, jakaś
nieogarniona
t r w o g a i d r ż e n i e p r z e d czernś n i e o -
k r e ś l o n e m , n e u r a s t e n i c z n e p r z y w i d z e n i a , n e r w o w e agonie, z k t ó ­
r y c h p o d n o s i się z a p o m o c ą alkoholu, n a chwilę, p o to, a b y d o ­
puścić się n o w e j w s z e t e c z n o ś c i i n a p o w r ó t z n o w u w p a ś ć w h i ­
s t e r y c z n e g o r ą c z k o w a n i e . A t e n cały s z e r e g b r u d ó w , cały p s y c h o ­
patyczny stan
z w y r o d n i a ł e j duszy kreśli P r z y b y s z e w s k i z n a j -
objektywniejszym
Kiedy pod
kręgu
w świecie
koniec
znikają,
trzeciego
spokojem,
nawet
tomu wszystkie
z predylekcyą.
postaci z widno­
po większej części p r z e z „ m ą d r e g o
s p r z ą t n i ę t e , s a m E r y k F a l k , homo sapiens,
człowieka"
niby jakiś tryumfator
n a r u i n i e n o r m a l n e g o s p o ł e c z e ń s t w a p o z o s t a j e ż y w i cały po to
chyba, aby w n a s t ę p n y m
tomie nowej powieści pod innem na­
zwiskiem z a b r u d z a ć dalej p a p i e r i s z t u k ę . Ś w i a t a m o ż e t a książka
nie z a b r u d z i ,
nie d l a t e g o , a b y nie m i a ł a p r z y m i o t ó w po t e m u ,
ale z tej p r o s t e j
przyczyny,
że nikt, k t o nie b ę d z i e m i a ł t e g o
obowiązku, nie potrafi p r z e b i ć się cierpliwie do k o ń c a tej t r z y t o m o w e j h i s t e r y c z n e j l e p i a n k i , s k o m b i n o w a n e j z seksualnej
zuistyki, z c h a o t y c z n y c h
paradoksów
ka-
Nietzschego i z medycz­
nego podręcznika psychiatryi.
P r z y z n a j e m y się szczerze, że k i e d y p r z e d
takim
t y p e m stajemy, o d p a d a n a s z u p e ł n i e chęć p o w a ż n i e j s z e j
sja i d l a t e g o
tylko
w d a m y się w nią
poniżej, aby
płaskim
dysku­
dotrzymać
d a n e g o słowa. J e s t to t a k oczywiste, ż e p r o g r a m stawiający n a
PROGRAM
ołtarzu poezyi
NOWEJ
wyłączne
POLSKIEJ
upodlenie
19
POEZYI.
lub
co najmniej
spaczenie
m o r a l n e i fizyczne, lekką gazą d o c i e k a ń p s y c h o l o g i c z n y c h osło­
n i ę t e , nie m o ż e m i e ć w sobie ż a d n e j o ż y w c z e j siły, iż d w u z d a ń
p o w a ż n y c h o tern c h y b a b y ć nie m o ż e . U t w o r y takie, w z w i ą z k u
z dzisiejszem ż y c i e m p o j ę t e , nie są czem i n n e m , j a k t y l k o o k r u ­
chem nikłej p i a n y , k t ó r ą
najskrajniejsza
fala cywilizacyjna co
chwila ze s w e g o g r z b i e t u n a s t a ł y lącl zrzuca, a b y o d z y s k a ć n a ­
dal s w o b o d ę
ruchu.
Okruch
takiej
s z u m o w i n y istnieje
na po­
w i e r z c h n i małą chwilę, p o t e m się r o z t a p i a , ci zaś, co j u t r o przyjdą,
będą mieli i n n ą p i a n ę , a p o wczorajszej
Nawet
zagranicą, w t a k i e j
Francyi
nie dojrzą
naw et, g d z i e
7
d o b n e u t w o r y się lęgną, n i k t p o w a ż n i e j s z y
w ó w nie p o j m u j e .
Kiedy w ostatnich
głównie po­
inaczej
czasach
j u ż śladu.
tych
wyraził
obja­
Tołstoj
w swej książce o sztuce zdziwienie, j a k l i t e r a t u r a d e k a d e n t y z m u
mogła
dojść
do
takiego
znaczenia,
odpisał m u j e d e n z fran­
cuskich pisarzy, ż e c h y b a z n a d N e w y n i e m a się d o k ł a d n e j p e r ­
s p e k t y w y t e g o , co się n a d S e k w a n ą dzieje, b o we F r a n c y i m a ł o
k t o t ę l i t e r a t u r ę i j e j p r z e d s t a w i c i e l i bierze n a seryo.
J e ż e l i w o g ó l e nie w i d z i m y p r z y s z ł o ś c i p o m y ś l n e j dla t e g o
k i e r u n k u , t o z w ł a s z c z a nie wadzimy jej n a g r u n c i e naszej lite­
ratury. Dotychczas
chłodno, jeżeli
p r o g r a m nagiej d u s z y b y ł
może
być
nawet
mowa
przyjęty u
o jakiemś
nas
przyjęciu,
a i n a d a l z a p e w n e m r ó z t e n nie staje. J e s t u n a s prócz g ł ę b o ­
kiego poczucia m o r a l n e g o p e w n a w i e l k a l i t e r a c k a t r a d y c y a , j a ­
kiej i n n e s p o ł e c z e ń s t w a
w ten
d u c h o p i e k u ń c z y , stoi n a s t r a ż y
sposób
nie
mają,
a która,
jak
naszej l i t e r a t u r y . T r a d y c y a t a
zespolona jest nierozerwalnie z olbrzymim urokiem, jakim owiana
j e s t w oczach c a ł e g o n a r o d u w i e l k a n a s z a r o m a n t y c z n a p o e z y a .
Nigdzie może poezya
złami
z duszą
nie związała się tylu najściślejszemi
społeczeństwa, j a k
u nas; wykarmiona
wę­
najser­
deczniejszą krwią n a r o d u , w y p ł y n ą w s z y z m o r z a j e g o łez i cier­
pień, streściła
o n a w sobie
wszystkie boleści i zawody,
wszystkie jego
i stała
się dlań
nadzieje i p o r y w y
potężną
przewo­
dniczką dziejową. AJe nie t y l k o i d e a ł y s p o ł e c z n e i religijne w n i o s ł a
t a p o e z y a ze sobą w d u s z ę n a r o d u . B ę d ą c s a m a sztuką wielkiej
m i a r y , p o s i a d a j ą c w sobie wielkie a r t y s t y c z n e p i ę k n o , w y r z e ź b i ł a
4 *
20
PROGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
POEZYI.
o n a też w tej duszy s z l a c h e t n e a r t y s t y c z n e p o c z u c i e , złotą este­
tyczną
miarę,
wysokie
kryteryum
sztuki, k t ó r e z u r o k i e m tej
p o e z y i z e s p o l o n e nie łatw o da się w s p o ł e c z e ń s t w i e w y k o r z e n i ć .
r
Było
r
też to k r y t e r y u m , j u ż
ochronił l i t e r a t u r ę
nieraz
od skrajności.
drogim
Prawda,
talizmanem,
który
nie w s z y s t k o w p ó ­
źniejszej n a s z e j l i t e r a t u r z e było d o b r e m , nie m i e l i ś m y zwłaszcza
wiele w y b i t n y c h t a l e n t ó w , ale to j u ź nie b y ł o o b o w i ą z k i e m tej
t r a d y c y i , bo g e n i u s z e
do niej n a l e ż a ł o ,
nie w y r a b i a j ą się, ale się rodzą. To,
aby zachować
co
l i t e r a t u r ę od z w y r o d n i e n i a , t o
dosyć w i e r n i e spełniła. K i e d y p r z e s z c z e p i o n y z naci S e k w a n y p o z y ­
tywizm
chciał
swoich t e o r y j ,
zrobić
z naszej p o e z y i j a k ą ś
kryteryum
to
guwernantkę
do
czuwało w umysłach naszych pi­
s a r z y i p o k i l k u p r ó b a c h w s t ę p n y c h k a z a ł o i m się o d w r ó c i ć od
poziomej
nowości. To samo
odporne
s t a n o w i s k o zajęła n a s z a
literatura wobec skrajnego realizmu i naturalizmu, który u nas
ż a d n e g o w y b i t n i e j s z e g o śladu nie pozostawał, c h o ć gdzieindziej
t a k i e święcił t r y u m f y .
A n a w e t i po dni dzisiejsze, j a k to j u ź
z początku
mimochodem
rozprawy
dotknęliśmy,
ten
u r o k tej
sztuki r o z w i n ą ł się i w obec n a s z y c h s k r a j n y c h k i e r u n k ó w u t r z y ­
r
m y w a ł n a s z y c h p o e t ó w w o d p o r z e , lub p r z y n a j m n i e j w r e z e r w i e .
Czy o d p o r n e s t a n o w i s k o tej
tradycyi wobec nowego pro­
g r a m u j e s t z a ś c i a n k o w o - p o l s k i e ? P r z y z n a j e m y c h ę t n i e , że w n a ­
r
szej szczupłej
ojczyźnie
t y p y , j a k Homo sapiens;
jest, B o g u dzięki,
j e s z c z e nie
za ciasno n a t a k i e
dobiegliśmy
do tej m e t y ,
g d z i e z a c z y n a się p r z e r a f m o w a n a cywilizacya, n o s z ą c a n a sobie
b r u z d y i s k o s z l a w i e n i a z g r z y b i a ł e j starości. P o w i e t r z e n a s z e j e s t
dość p r y m i t y w n e ,
a więc świeże, n i e z u ż y t e j e s z c z e
tysiącznych skrajnych teoryj, stosami pornograficznej
natłokiem
literatury
i miaz m a t a m i z w y r o d n i a ł y c h o b j a w ó w życia. Z d a j e n a m się, że
żaden
najgorętszy
zwolennik
wilizacji, t a k i e g o p o c z ą t k u
kultury i cywilizacji,
końca narodowi
takiej cy­
s w e m u ż y e z j ć nie
będzie.
Ale
c z j wobec
n a s z e j e s t ciasne
bezwzględnego
i skrępowane?
ideału
Nie — t a k
sztuki
stanowisko
d a l e c e nie, że, j a k
z a z n a c z y l i ś m y p o p r z e d n i o , idzie n a m właśnie o s z e r o k o ś ć s z t u k i
i p r o g r a m nagiej
duszy odrzucamy
d l a t e g o , ż e j e s t on j e d n o -
PROGRAM N O W E J POI>SKlE,T
21
POEZYf.
s t r o n n y i ciasny. T ę j e d n o s t r o n n o ś ć w y k a z a l i ś m y j u ż p o p r z e d n i o
p o d k ą t e m d u s z y czysto p s y c h i c z n i e p o j ę t e j , w e ź m y t e r a z p o d
u w a g ę n a g ą duszę całą i s t a w m y j a w obliczu s z t u k i p r a w d z i w e j . .
K i e d y w e ź m i e m y w r ę k ę j a k i ś u t w ó r literacki, k t ó r y p r z e ­
szedł j u ż p r z e z p r o b i e r c z y o g i e ń k r y t y k i i p r z e z t ę najostrzejszą
krvzis, j a k ą j e s t j a k i ś
d ł u ż s z y p r z e c i ą g czasu, z a u w a ż y m y ,
że
w a r t o ś ć t a k i e g o u t w o r u b ę d z i e w tern polegała, iż j e s t on mniej
lub więcej g e n i a l n e m w y r a ż e n i e m ludzkości. K a ż d y t a k i u t w ó r
p r z e d s t a w i a n a m , ż e u ż y j e m y w y r a ż e n i a T a h r a , j a k ą ś cechę g ł ę ­
b o k ą i trwałą, j a k i ś o d ł a m ż y c i a ogólniejszej n a t u r y , w k t ó r y m
o d z w i e r c i e d l a n a m się d u s z a ludzkości, j e j c h a r a k t e r , j e j d a i n o ś c i ,
myśli i uczucia. M o ż e b y ć t a d u s z a l u d z k a z r ó ź n i c z o w a n ą
rakterem
żnych
najrozmaitszych
narodowości,
seusza, b ł ą k a j ą c e g o
epok
może
przyoblec
rittera,
się ona w k s z t a ł t y O d y -
się po m o r z u , lub w p o s t a ć
klęczącego w katakumbach,
cha­
historycznych i odcieniem ró­
w zbroję
czy n a w e t w w y m u s k a n e
chrześcijanina,
średniowiecznego
Ranb-
formy dworaka z czasów
Lu­
d w i k a X I V . , ale z a w s z e p o z a t e m i r ó ż n i c a m i z n a j d z i e m y w k a ­
ż d y m w a r t o ś c i o w y m u t w o r z e l i t e r a c k i m coś, co p o n a d t e m i od­
m i a n a m i się unosi, co j e s t dzisiaj i n a m w s p ó l n e m , co i dla nas
wartość podniosłą
przedstawia.
J e s t to idealna
dusza
ludzka,
która wszystkim pokoleniom, w najrozmaitszych warunkach po­
ł o ż o n y m , j a k o g w i a z d a p r z e w o d n i a p r z y ś w i e c a , z a w s z e t a sama,
bo
i ludzkość
we
wewnętrznej
swej
istocie j e s t
niezmienną
i j e d n ą . I w tern l e ż y n i e ś m i e r t e l n o ś ć wielkich dzieł sztuki,
wszystkie
w nich
pokolenia,
coś, co j e
tysiącami
nawet
lat oddalone,
osobiście i n t e r e s u j e ,
odnajdują
że
odnajdują
siebie
sama
i swój s z l a c h e t n y w z ó r .
Ta
głębokość i trwałość
cechy
artystycznej
przypuszcza
oczywiście n a j r o z m a i t s z e klasyfikacye i s t o p n i e : m o ż e n a m u t w ó r
literacki przedstawiać zachwyt
biorczość i energią
mnej lub
nad piękną
amerykańskiego
zawiedzionej
przyrodą,
przedsię­
p l a n t a t o r a , u c z u c i e wzaje­
męczenników
lub
r y c e r s k i e z a p a s y n a r o d ó w . N a t u r a l n i e , że w m i a r ę większej
miłości, b o h a t e r s t w o
lub
mniejszej w a ż n o ś c i i t r w a ł o ś c i tej c e c h y p o d n i e s i e się l u b z n i ż y
w a r t o ś ć dzieła. W i ę k s z ą
wartość będzie
miał p o e m a t , k r e ś l ą c y
22
PPOGUAM
NOWEJ
POLSKIEJ
POEZYI.
b o h a t e r a w walce, aniżeli sielanka, r o z p ł y w a j ą c a się w ł a g o d n y c h
i tęsknych
uczuciach.
Swoją
drogą, p r z y
porównaniu
takiem
p r z y p u s z c z a n a , że w z e s t a w i o n y c h dziełach są r ó w n e literackie
dane k o m p o z y c j i i f o r m j . F o r m a j e s t warunkiem w sztuce niezbęclnjm i najpodnioślejsza
utworem
idea
w podłej
szacie j e s t
lichym
l i t e r a c k i m . A l e z n o w u też s a m a f o r m a literacka, n a j ­
b a r d z i e j n a w e t b ł y s k o t l i w a , w k t ó r e j mieści się m j ś l b ł a h a i pła­
ska, w y b i t n i e j s z e g o u t w o r u l i t e r a c k i e g o nie s t w ó r z j .
J u ż w t y m stopniowym układzie literackich utworów, w miarę
głębszej i trwalszej
myśli, j a k ą
przedstawiają,
z n a c z y się
ten
z n a m i e n n y r y s sztuki, k t ó r y b y ś m y dążnością do j a k największej
szerokości
n a z w a l i . I m mniej dzieło
s z t u k i j e s t l o k a l n e m i ce­
c h a m i s k r ę p o w a n e , im szersze o b e j m u j e w i d n o k r ę g i , tern większą
odczuwamy
przy nim
satysfakcyę
i tern j e
wyżej
stawiamy.
Choćby „Robinson Kruzoe", w którym podziwiamy pomysłowość
i energię, był przemieniony w jak
najbardziej wytworną
stycznie
on j e d n a k
kompozycyę,
pozostanie
zawsze
arty­
niższym
u t w o r e m od „ F a u s t a " G o e t h e g o . R o b i n s o n p r z e d s t a w i a n a m j e ­
d n o s t k ę , co n a j w y ż e j j e d n ą n a r o d o w o ś ć , o ile j e s t j e j r e p r e z e n ­
tantem,
„Faust"
t y m c z a s e m j e s t o b r a z e m j e d n e j z e p o k całej
ludzkości. J e d e n i d r u g i d ą ż y do czegoś z n a t ę ż e n i e m
wszyst­
k i c h sił ż y c i o w y c h , ale dążność K r u z o e g o z a m y k a się z a k r e s e m
doczesnego dobrobytu i codziennego życia jednostki, g d y w „Fau­
ście" idzie o filozofię całego ż y c i a l u d z k i e g o . T ę m i a r ę m o ż n a b y
p o c i ą g n ą ć p r z e z w s z y s t k i e wielkie dzieła l i t e r a t u r y , a stałobj" się
naocznem, j a k
prawdziwa
sztuka
zaniedbuje
chętnie
kształty
ciasne i przemijające i j a k j e s t w tern z a n i e d b a n i u wielką, a z j a k ą
n a t o m i a s t t ę s k n o t ą i lubością w y r y w a się r a z e m z duszą l u d z k ą
k u szerokim
przestrzeniom, gdzie j a k najmniej więzów teryto-
r y a l n y c h i d o c z e s n y c h ją ścieśnia, g d z i e ś aż k u m a j e s t a t y c z n y m
p o m r o k o m n i e s k o ń c z o n o ś c i , do s a m e g o ź r ó d ł a p i ę k n a — do n i e ­
skończonej i absolutnej
p i ę k n o ś c i B o ż e j . I w tern oświetleniu
r o z u m i e się, że w c a l e nie d ź w i ę c z n y m
ogólnikiem,
ale j a s n e m
zrozumieniem prawdziwej poezyi były wyrażenia wielkich poe­
tów, t a k i e j a k W i k t o r a H u g o :
PROGRAM
NOWEJ
POLSKIEJ
23
POEZYI.
la poesie est 1'etoile
Qvri m e n e a D i e u rois et p a s t e u r s . . .
lub t e n e p i g r a m ,
który już przedtem
improwizował
nasz Mic­
kiewicz :
Wiedzcie, że dla p o e t y j e d n a tylko d r o g a :
W sercu s z u k a ć n a t c h n i e n i a i dążyć do B o g a !
J e s t wdęc w tern
głębszych i trwalszych
dążeniu
sztuki, p r z e z cały s z e r e g
coraz
cech, aż do n i e s k o ń c z o n e j g ł ę b i i t r w a ­
łości j a k i e ś g o r ą c z k o w e s z u k a n i e p o o m a c k u p i ę k n a a b s o l u t n e g o ,
j a k i e ś w r o d z o n e a n i e o g a r n i o n e p a r c i e tęskniącej d u s z y l u d z k i e j
za w i e l k i e m i n i e w y p o w i e d z i a n e m szczęściem, j a k i e z o g l ą d a n i a
tego piękna
życiu
płynie. Niestety,
ogarnąć
tego
absolutnego
nie m o ż n a , i p o e t a , j a k
trafnie
p i ę k n a w tern
zauważa
Sully
P r u d h o m m e , nie p r ó b u j e n a w e t w i e l k i e g o s w e g o i d e a ł u posiąść
b e z p o ś r e d n i o , t y l k o do n i e g o d ą ż y i p r z e c z u w a g o . Z n a j d u j e o n
tylko w tym widzialnym
świecie j a k i e ś słabe tej
bezwzględnej
p i ę k n o ś c i odblaski, j a k b y g a r ś ć g w i a ź d z i s t e g o p r o c h u , r z u c o n e g o
z zaświatów na ziemię, a rozsypanego po przyrodzie i po ludz­
k i c h duszach. I m j a ś n i e j s z e są t e odblaski, k t ó r e s z t u k a w siebie
chłonie, i m więcej
promieni
rozprószonych
po
wszechświecie
o n a w sobie skupi, i w y r a ż a j ą c l u d z k o ś ć , b ę d ą c ą tej b e z w z g l ę ­
dnej p i ę k n o ś c i j a k i e m ś c z ę ś c i o w e m i n i e w y r a ź n e m odbiciem, im
bliżej s a m e g o p i e r w o w z o r u się d o t k n i e , tern lepiej o d p o w i e a s p i r a c y o m serca l u d z k i e g o i s a m a n a tern podnioślejszej s t a n i e w y ż y n i e .
Osiągnęliśmy
już
punkt,
z którego
możemy
swobodnie
zwrócić się do dalszej d u s k u s y i . W r o z w i n i ę t e m p r z e z n a s p o ­
j ę c i u s z t u k i z ł o ż o n e są j u ż z a w i ą z k i t y c h u w a g , j a k i e n a s u w a j ą
się p r z e c i w k i e r u n k o w i n a g i e j duszy...
N a j p i e r w w o g ó l n o ś c i k a ż d y l i t e r a c k i k i e r u n e k m a w sobie
j a k ą ś j e d n o s t r o n n o ś ć i t y l k o wielcy a r t y ś c i w s k u t e k g e n i a l n e g o
poczucia
piękna
potrafili
uchronić
się od j e j
następstw.
Ale
j a k t y l k o o r g a n i z m j a k i e j ś l i t e r a c k i e j s z k o ł y opuściła d u s z a g e ­
niuszów,
zaraz
zaczynały
się n a
nim
pokazywać
plamy roz­
k ł a d u ; j e d n o s t r o n n o ś ć i ciasność s t a w a ł a się dla s z t u k i d u s z n e m
więzieniem, w którem
dla b r a k u
świeżego
powietrza
i szero­
kiej s w o b o d y k o ń c z y ł a w k r ó t c e swoje istnienie. J e ż e l i zaś k a ż d y
24
PEOGIiAM
kierunek,
śmierci,
nawet
cóż
X0WE.T
POLSKIEJ
najobszerniejszy,
POEZYI.
nosi
powiedzieć o literackim
w
swej
programie
piersi
zaród
nagiej
duszy,
choćby najbardziej optymistycznie pojętym, który zapomniawszy
na
cały
olbrzymi
świat
wielkich
idei, n a w e t
w tym
małym
światku, j a k i dusza l u d z k a s t a n o w i , w y k r a w u j e sobie m a ł y k a ­
wałeczek przeczuć i mglistych, anormalnych poruszeń psychicz-.
n y c h — i to t y l k o o tyle, o ile o n e o d n o s z ą się do śmierci l u b
do
seksualnej
miłości? S ą d z i m y ,
iż t u j u ż w k o l e b c e
ma
się
z s u c h o t a m i do czynienia.
Ta
wyłączność
skrajną, g d y
tego
pomyślimy,
programu
staje
się
tern
duszy
ludz­
rozum i odpowiedzialna
za t e
c z y n y wola, z t e g o p r o g r a m u są całkowicie w y k l u c z o n e .
Prze­
kiej: świadomy
swoich
cież, j e ż e l i coś w d u s z y
że dwie w i e l k i e w ł a d z e
bardziej
czynów
ludzkiej, a tem
s a m e m i w ludzkości,
j a k ą ś g ł ę b o k ą i t r w a ł ą c e c h ę s t a n o w i , to j e d y n i e dwie te w ł a ­
dze. N a nich opiera się j u ż n i e t y l k o
samo istnienie
ludzkości,
b o b e z nich ludzie nie b y l i b y ludźmi, ale t e ż i k a ż d a
wybitna
dążność d u s z y l u d z k i e j , w s z y s t k o co dla s z t u k i i d e a ł m o ż e sta­
n o w i ć . S z t u k a , od tej w a r t o ś c i o d w r a c a j ą c a się całkowicie, o w s z e m
lubująca
się w k a r y k a t u r z e
tej
wartości, w zwyrodniałym
fi­
z y c z n i e i m o r a l n i e m a n i a k u , o d w r a c a się t e m s a m e m całkowicie
od p i ę k n a ,
przestaje
najdoskonalszej
być
formie,
sztuką
i w
najlepszym
w o l n o ś c i od b r u d ó w , j a k to u M a e t e r l i n c k a
się j a k ą sztuczką,
lącą piskliwie
nikłą farsą
nastrojową,
przy
nawet przy
widzieliśmy,
małomiejską,
staje
rzępo­
muzyczką.
W powyższej
uwadze
t o ś ć całkowitej
amoralności
sób
od
oderwanej
razie,
przy udatnej kompozycyi,
oceniliśmy j u ż też
pośrednio war­
nagiej duszy, w c h i m e r y c z n y s p o ­
obowiązku
i
prawa
i
stojącej
poza
mo­
r a l n y m p o r z ą d k i e m — b o w ł a ś n i e z t y m r o z u m e m i wolą, b e z
k t ó r y c h nie m a m y z
ludzkości
duszą l u d z k ą
cło czynienia,
związaną
ani z ż a d n ą
jest
trwałą
nieodłącznie
i
cechą
istotnie
ś w i a d o m o ś ć swoich c z y n ó w i o d p o w i e d z i a l n o ś ć za nie. Cóż zaś
p o w i e d z i e ć o n i e m o r a l n o ś c i tej n a g i e j duszy, o j e j seksualizmie,
o d e p t a n i u w s z y s t k i c h p r a w i obowiązków , o r o z l u ź n i e n i u w s z y s t ­
7
kich i n s t y n k t ó w i p o p ę d ó w ?
Pisze
autor
„Młodej
P o l s k i " , że
PROGRAM N O W E J
nie czuje w t y m w z g l ę d z i e
POLSKIKJ P O E Z Y I .
potrzeby
25
o b r o n y , a j a k o r a c y ę tej
asercyi p o d a j e fakt, że n a j w y b i t n i e j s z e u t w o r y n o w o ż y t n e j poezyi,
t a k i „ F a u s t " G o e t h e g o , t a k i „ P r o m e t e u s z r o z k u t y " u c h o d z ą za
b a r d z o gorszące, a m i m o to są w y b i t n e . A l e p r z e o c z y ł s z a n o w n y
autor, źe to, co s t a n o w i w i e l k o ś ć i w y b i t n o ś ć t y c h u t w o r ó w , t o
nie j e s t n i e m o r a l n o ś ć — k t ó r a w najpiękniejszej
oprawie sztuki
nie j^rzestaje b y ć złą i e s t e t y c z n i e b r z y d k ą — a l e j a k a ś g ł ę b o k a
i w a ż n a cecha, j a k ą n a m one p o z a tą n i e m o r a l n o ś c i ą
wiają, o w a w i e l k a w e w n ę t r z n a w a l k a r o z u m n e j
przedsta­
d u s z y ludzkiej,
o l b r z y m i e s z a m o t a n i e się za p r a w d ą , p i ę k n e m i szczęściem. Czyż
m o ż n a z t e m i w i e l k i e m i d z i e ł a m i z e s t a w i ć p o w i e ś ć Homo
w której niczego prócz
bardzo
niemoralności
zadowoleni, że n a m
autor to
sapiens,
niema? Jesteśmy nawet
p o r ó w n a n i e nasunął,
bo
p o k a z u j e ono j a ś n i e j całą nicość nagiej duszy, w k t ó r e j w s z y s t
kie g ł ę b s z e i t r w a l s z e r y s y zanikły,
a pozostał tylko
wyłączny
nizki s e k s u a l i z m i a n o r m a l n y stan p s y c h i c z n y .
Czy n i c więc nie m o ż e
w c h o d z i ć w s z t u k ę , co j e s t
nie­
m o r a l n e ? K w e s t y a t a r o z w i ą z a n a j e s t j u ź d a w n o ', d l a t e g o p o ­
p r z e s t a n i e m y n a k r ó t k i e j refłeksyi. N a j p i e r w oczywistą j e s t r z e ­
czą, ż e p r z e c i w n e m j e s t s z t u c e wszelkie a p o t e o z o w a n i e i u b ó s t w i a ­
nie n i e m o r a l n o ś c i l u b w y ł ą c z n e z a j m o w a n i e się nią z o b j e k t y w n ą
preclylekcyą. R z e c z j e s t j a s n a , b o j e ż e l i p r a w d z i w a s z t u k a p o d ­
nosi i idealizuje t y l k o c e c h y t r w a ł e , to tern s a m e m nie b ę d z i e
o n a i d e a l i z o w a ć cech u j e m n y c h , p i e r w i a s t k u w s t e c z n e g o ,
d o rozluźnienia,
a nawet
i unicestwienia
wszelkiej
który
trwałości
dąży, j a k i m j e s t n i e m o r a l n o ś ć .
P o z a tern i d e a l i z o w a n i e m b r z y d o t y j a k w życiu, t a k i w wiel­
kiej sztuce
widzimy
nieraz
n a scenie zło m o r a l n e . A l e s z t u k a
i w t y m w z g l ę d z i e m a swoją e k o n o m i ę . A l b o zło m o r a l n e s t a w i a
ona pod pręgierz, jako
czynnik
rozkładowy i jej
szlachetnym
d ą ż n o ś c i o m p r z e c i w n y , albo u ż y w a g o t y l k o j a k o tła, n a k t ó r e m
j a ś n i e j i wyraziściej z a r y s o w u j ą się jej ideały, t a k j a k n a szczer­
bach
czarnych
chmur jaśniejszym
jest
złoty
promień
słońca.
U n a s pisał w tej k w e s t y i ks. M. Morawski w r o z p r a w i e : „O związku
sztuki z moralnością". Świeżo w y s z ł a o t y m temacie r o z p r a w a B r u n e t i e r ' a .
1
26
PliOGKAM
NOWEJ
POLSKIEJ
POEZYI.
C h a r a k t e r y s t y c z n e i b a r d z o t r a f n e są w tej s p r a w i e słowa T a h r a :
„Wielcy artyści — mówi Taine — zmuszeni
wania takich charakterów,
n i e k i e d y do szkico­
b r a l i się n a d w o j a k i s p o s ó b dla p o ­
k r y c i a ich b r z y d o t y i podłości: albo u ż y w a l i ich j a k o
dodatków
i n i b y z a g ł ę b i e ń , dla w y d o b y w a n i a n a w i e r z c h g ł ó w n e j p o s t a c i . . .
albo też zwracają n a s z e u c z u c i a p r z e c i w k o t y m p o s t a c i o m , k a ż ą
im brnąć z a w a n t u r y w aw anturę, wywołują p r z e c i w n i m ś m i e c h
T
wzgardy i pomsty, pokazują
karłowatości,
wyklinają
umyślnie
i wyrzucają
k t ó r y się w nich u o a s a b i a .
złe s k u t k i ich m o r a l n e j
z życia ten
niedostatek,
Widz, będąc ku nim wrogo usposo­
b i o n y , czuje się z a d o w o l n i o n y m ;
doznaje podobnej uciechy na
w idok z g n i e c i o n e j g ł u p o t y i e g o i z m u , j a k n a w i d o k
r
d o b r a i cnoty.
Wszelako
sprawia w końcu
widok
czytelnikowi
tych
dusz
ekspansyi
skretynizowanych
z n u ż e n i e , niesmak, n a w e t złość
i g o r y c z — a j e ś l i one są z b y t liczne, j e ś l i g ł ó w n e zajmują
sca, to aż się w n ę t r z n o ś c i
przewracają.
miej­
W s t r ę t e m jest widzieć
r o b a c t w o , n a w e t k i e d y się r o z d e p t u j e , i t ę s k n i m y za w i d o k i e m
z d r o w s z y c h i wzniosłej s z y c h p o s t a c i " .
A t e r a z co się p s y c h o l o g i c z n e g o k i e r u n k u t y c z y , czy p s y ­
c h o l o g i a d u s z y w o g ó l e i pojęcie j e j i s t o t y , — j a k to c z y t a l i ś m y
w programie nagiej d u s z y - - m o ż e być celem poezyi? Zapewne
nietylko wyżyny,
ale i g ł ę b i e
duszy s t a n o w i ć
mogą
przedmiot
a r t y s t y c z n e j kont.emplacyi i j a k słusznie pisze B o u r g e t w o b r o ­
nie p o w i e ś c i p s y c h o l o g i c z n e j , j e d n y c h n ę c i bicie z e g a r u , a dru­
gich m a s z y n e r y a te g ł o ś n e d ź w i ę k i w y w o ł u j ą c a . Ale p r a w d z i w y
artysta
będzie
b r a ł te g ł ę b i e w swą s z t u k ę o t y l e tylko, o ile
i w tej t a j e m n i c z e j ,
podziemnej krainie
dojrzy jakiś przeblask
p i ę k n a . N i g d y nie u r z ą d z i on a n a t o m i c z n e j s e k c y i p s y c h i c z n y c h
objawów bez
w z g l ę d u n a ich e s t e t y c z n ą
w a r t o ś ć , a t e m mniej
z c a ł k o w i t e m w y k l u c z e n i e m tej w a r t o ś c i . Z e j d z i e on n a w e t i do
n i e ś w i a d o m y c h p o r u s z e ń duszy i do h a l u c y n a c y j n a w e t , ale z za­
c h o w a n i e m tej s y m e t r y i , j a k a i w h a r m o n i j n e j d u s z y i we w s z e c h ­
świecie, do k t ó r e g o
w głębie
ta
dusza
d u s z y nie z a p o m n i
ma
o d n o ś n i e , istnieje — p a t r z ą c
on o t e m , co j e j w z n i o s ł o ś ć sta­
nowi. R o z u m i e m y d o b r z e , że b a d a n i e
najrozmaitszych
psychicznych
ciekawych i
może
dojść
do
bardzo
stanów
nieznanych
PROGRAM
rezultatów,
NOWEJ
POLSKIEJ
27
POEZYI.
ale ciążenie do t a k i c h r e z u l t a t ó w nie j e s t z a d a n i e m
s z t u k i — od t e g o m a m y n a u k ę , ż e b y b a d a ł a i z a s p o k a j a ł a naszą
ciekawość. S z t u k a , k t ó r a t y l k o dla z a s p o k o j e n i a u m y s ł o w e j cie­
k a w o ś c i istnieje,
niema
nic ludzkości
do p o w i e d z e n i a , bo j u ż
p i e r w e j i lepiej m ó w i o tern n a u k a i b e z p o ś r e d n i a
obserwacja
życia.
Nie w i n a w i ę c w s p o ł e c z e ń s t w i e , że o d w r a c a się ono
s z t u k i n a g i e j duszy,
ale w niej s a m e j . A u t o r
k o n s t a t u j e fakt, że m i ę d z y tą s z t u k ą a s p o ł e c z e ń s t w e m
r o z d ź w i ę k , że u t w o r z y ł y
się w p o j m o w a n i u
od-
„Młodej Polski"
istnieje
sztuki dwa obozy:
h a s ł e m o b o z u a r t y s t ó w j e s t s z t u k a dla sztuki, p o d c z a s g d y s p o ­
łeczeństwo ma punkt widzenia praktyczny: narodowo-społeczny
l u b religijny. P r z y z n a j e m y ,
ź e gdjday
t a k w istocie r z e c z
się
miała, to b y ł a b y i p o j e d n e j i p o drugiej s t r o n i e j a k a ś słuszność,
ale też i n i e s ł u s z n o ś c i wiele. N a j p i e r w
jest
zadaniem sztuki
propaganda
w i d o c z n a j e s t , że
narzuconych, j e j z
nie
zewnątrz
s p o ł e c z n y c h t e o r y j , a n i też nie j e s t w y ł ą c z n y m j e j o b o w i ą z k i e m
tworzenie
psalmów i h y m n ó w religijnych.
jest żądanie artystów,
by sztuka
Natomiast słusznem
b y ł a od w s z e l k i c h
zewnętrz­
n y c h i nie n a l e ż ą c y c h do j e j i s t o t y w p ł y w ó w i t e n d e n c y j
zależną i a b y r z ą d z i ł a
się swojemi
prawami, które
na
nie­
istocie
p i ę k n a się opierają. T a k i t y l k o sens r o z u m n y m o ż e m i e ć w y r a ­
ż e n i e : s z t u k a dla
sztuki. J u ż z a ś w t a k i e m p o j ę c i u
s z t u k i za­
w a r t e są p e w n e m o m e n t y , dla k t ó r y c h i s p o ł e c z e ń s t w o m a j a k ą ś
słuszność, g d y
punkt jego patrzenia na sztukę jest społeczny
i religijny, i n i e s ł u s z n o ś ć p o p e ł n i a autor, g d y t a k i e m u p u n k t o w i
widzenia przeciwstawia bez jakichkolwiek zastrzeżeń takie zda­
nie, j a k s z t u k a dla sztuki. N a j p i e r w
ma
pewne
cośmy
że s z t u k a z i s t o t y
p o k r e w i e ń s t w o z religią, w y p ł y w a j u ż
powyżej
do zbliżania się
r
wskazali — wypływa
to z tej
aż k u n i e s k o ń c z o n e j p i ę k n o ś c i ,
swojej
z tego,
dążności
na
sztuki
aż do s a m e g o
a b s o l u t u p i ę k n a . D o t e g o s a m e g o a b s o l u t u d ą ż y i religia, t y l k o
g d y religia obcuje z n i m b e z p o ś r e d n i o , c h o ć t a k ż e n a tej ziemi
t w a r z y j e g o nie odsłania, s z t u k a p r z e c z u w a g o t y l k o w s ł a b y c h
o d b l a s k a c h tej p i ę k n o ś c i n i e s k o ń c z o n e j , w p i ę k n y c h
ziemskich. Co się zaś
odnośni
sztuki
zjawiskach
do s p o ł e c z e ń s t w a
tyczy,
28
PROGRAM
NOWEJ POLSKIEJ
POEZYI.
t o przecież s z t u k a t a nie wisi g d z i e ś w c h m u r a c h p o z a ziemią,
ale m i ę d z y l u d ź m i
istnieje i m a do t y c h
ludzi jakiś stosunek.
M a o n a człowiekowi p r z y n o s i ć e s t e t y c z n ą r o z k o s z i j a k ą ś błogą
k o n t e m p l a c y ę , b y w tej k o n t e m p l a c j i t a j e m n i c z y m g ł o s e m o p o ­
w i a d a ć m u o l e p s z j m b j c i e , niż ten, j a k i ż j c i e c o d z i e n n e w s k a ­
zuje. W t e n s p o s ó b u z a c n i a ona i u s z l a c h e t n i a l u d z k o ś ć , a tern
samem i spełnia jakieś
łecznej
działalności
społeczne
z a d a n i e . "W tej swojej
może s z t u k a p r z j b i e r a ó
stopnie, może nawet
o d e g r a ć t a k wybitną,,
niższe lub
spo­
wjższe
społeczną r o l ę , j a k
to w naszej r o m a n t y c z n e j p o e z y i w i d z i m y . N i e b ę d z i e to j e d n a k
p o c h o d z i ł o z p o d s u n i ę t y c h sztuce z z e w n ą t r z t e n d e n c y j , b o t o b y
b y ł o fałszywem, ale z w e w n ę t r z n e j j e j szerokości t e r e n u .
J e s t to złym
znakiem
dla
sztuki, g d y r e z y g n u j e
s z l a c h e t n e g o s w e g o w p ł y w u n a serce l u d z k i e .
ona z e
W dzisiejszej l i ­
t e r a t u r z e w i d z i m y wiele w y s i ł k ó w o r o z s z e r z e n i e i w y d o s k o n a ­
lenie f o r m y
nowości,
p o e t y c z n e j , wiele
dążenia
do jakiejś
wyszukanej
ale poci t e m i k s z t a ł t a m i i w t y c h w y s i ł k a c h j a k m a ł o
ożywczej m o c y i w i e l k i e g o d u c h a ! P r z e o c z a j ą c n a w e t n a r o d o w y
charakter
romantycznej
p o e z y i naszej — j a k i e ż
to
wielkie
po­
j ę c i e o doniosłości sztuki m i a ł y g e n i a l n e d u c h y tej wielkiej epoki,
k i e d y w y r y w a j ą c j ą z piersi w o l b r z y m i c h k u j a ś n i e j s z y m ś w i t o m
porywach,
przesyłały ją społeczeństwu, jako
dzący j e w p o p r z e k
wiecznie
prowa­
ciemności, zawsze g o r e j ą c y p ł o m i e ń p i ę k n a ,
wzniosłości i w d z i ę k u ! Szli oni z t ę s k n e m
seYcem k u
rannym
z o r z o m i ku b ł ę k i t o m g w i a ź d z i s t y m , k u r o z p ł y w a j ą c y m się w sinej
nieskończoności
towym
o c e a n o m i ku k r y j ą c y m się w o b ł o k a c h g r a n i ­
szczytom.
nieogarnionej
Wszędzie
szukali p r o m i e n i a ,
płynącego
ocl
światłości, s z u k a l i g o w p r z y r o d z i e i w sercach
ludzkich. J e d n i z nich w polocie
za szlachetną ludzkością sta­
wali na z w o d z o n y m moście l i t a w o r o w e g o z a m k u , lub w c h o d z i l i
n a świetlice l i t e w s k i e g o d w o r u , i n n y m n a s m u t n y c h
kurhanach
i pod wspartemi o błękit ozarnemi krzyżami szeptał wiatr
ste­
p o w y o j a k i e j ś wielkiej m i n i o n e j przeszłości. B y l i i t a c y naw et,
T
k t ó r z y s t a w a l i n a szerokiej ś w i a t o w e j a r e n i e i w ś r ó d r u i n i zgliszcz
społecznego
ustroju,
na
przełomie
d w u cywilizacyj
odczuwali
z r a d o s n e m d r ż e n i e m t ę t n o O p a t r z n o ś c i dziejow ej, a chwilę p o r
PP.OGIIAM
NOWEJ
POLSKIEJ
29
POEZYI.
t e m wznosili się w ś m i a ł y c h l o t a c h p o z a b ł ę k i t d o c z e s n e g o wi­
d n o k r ę g u . Czy w dzisiejszej naszej p o e z y i to pojęcie j u ż całkiem
zanikło? Niech za innych odpowie Konopnicka:
Nie nam, pieśniarze, s t a ć w tęczy kolorach,
B a r w i ć się w róże i w p i ó r e c z k a pawie,
B o m y t e sosny, czerniące się w borach,
Bo rny t e krzyże w p r z y d r o ż n e j kurzawie,
Bo m y te w i e r z b y o płaczących korach.
Bo m y te z j ę k i e m lecące żórawie,
Co hejnał krzyczą w s k r o ś zmierzchów tej ziemi,
N a p u s t e pola, gdzie ludzie śpią. — niemi.
7
Nie n a m , pieśniarze, b r a ć pieszczone tony,
I dźwięków szukać, co słodszych dla u c h a . . .
N a m w spiż serc ludzkich bić, j a k biją dzwony,
T a k huczeć, j a k o w stepie zawierucha. . .
N a m szumieć j a k o padające plony,
K i e d y j e depce m o c ślepa i głucha;
N a m śpiewać z g r z y t e m s t r u n r w a n y c h i krzykiem,
I nie słowiezym — lecz orlim jęz3'kiem!
Nie n a m , pieśniarze, stroić lirę wstęgą,
I sławić rozkosz, niby t r u b a d u r y . . .
Bo my, z a k o n u związani przysięgą,
l z a j a s z o w e nosim w b i o d r a c h s z n u r y :
P i e ś ń nasza, kmiecą odziana siermięgą,
Z ducha królewskość bierze, nie z purpury,
A k i e d y wzejdzie n a d u g o r z łez rosy,
Nie kwieciem k w i t n ą ć j e j , ale iść w kłosy!
Nie nam, pieśniarze, biedź pustą gonitwą,
Z a blaskiem lir tych, co serc p r ó c h n e m świecą...
Bo j e s t pieśń n a s z a o ś w i t y modlitwą,
I s k o w r o n k o w e legie za nią lecą,
Bo o słoneczność dla ziemi j e s t bitwą,
I b r z a s k i od niej przyszłe j u ż się niecą,
Bo j e s t pieśń n a s z a j u t r z e n k ą i zorzą,
Z której dzień buchnie n a m za mocą bożą!
Ks. Jan
Pawelski.
FOUILLEE O PSYCHOLOGII SWEGO NARODU.
'Dokończenie).
Język narodu jest wobec jego charakteru, zdaniem autora,
tem, czem r y s y
filologia j e s t
twai'zy w o b e c
fizyognomią.
charakteru
człowieka, a
zatem
T o też j ę z y k o w i , francuskiemu
po­
święca a u t o r u s t ę p osobny, k t ó r y streścić m o ż n a w t e m j e d n e m
z d a n i u , że j e s t to a p o l o g i a , ale apologia nie p o p a d a j ą c a w p r z e ­
sadę. T a k ą a p o l o g i ę p o d p i s a ć muszą dziś bez z a s t r z e ż e n i a n a w e t
ci, k t ó r z y p o S e d a n i e
wolną d e t r o n i z a c y ę
zapowiadali językowi
francuskiemu
po­
n a j p i e r w w świecie d 3 p l o m a t y c z n y m , g d z i e
T
j e s t w s z e c h w ł a d n y m i u n i w e r s a l n y m , a p o t e m s t o p n i o w o i w in­
n y c h z a k r e s a c h . Z a tą p r z e p o w i e d n i ą s t a ł a w s w o i m czasie p o ­
w a g a ks. B i s m a r c k a , a ziściła się dotąd o tyle, że j a k w s p o m n i a ł y
dzienniki, cesarz W i l h e l m I I . p r ó b u j e r u g o w a ć w N i e m c z e c h —
menu
francuskie
na
obiadach
dworskich.
S z k o d a , że a u t o r o w i
szczegół t e n w i d o c z n i e b y ł n i e z n a n y . J a k i to p y s z n y
dla d o w c i p n y c h
w o b e c wyższości
Ze F o u i l l e e
ilustracyj bezsilności
katolicyzm
poświęconym
francuskim.
materyał
brutalizmu
cywilizacyjnej!
poprzednio zaznaczyliśmy,
rozdziale
zwycięskiego
pojmuje
p o s w o j e m u , j a k to j u ż
n a to d o w ó d
religii,
filozofii
Tutaj pokazuje już pazurki
niezbity w następnym
i polityce
w
narodzie
swoje s z o w i n i z m
fran­
cuski, k t ó r y m n i e m a , że we F r a n c y i d o p i e r o „ c h r y s t y a n i z m p r z y ­
b r a ł formę religii socyalnej i m o r a l n o ś c i s o c j a l n e j , a k a t o l i c y z m
szczególnie o d p o w i a d a ł tej t r a n s f o r m a c j i " , że dalej
„przyjmując
FOUILJ.EE
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
31
NARODU.
k a t o l i c y z m F r a n c y a u c z y n i ł a g o więcej p r z e n i k a j ą c y m i więcej
m o r a l n y m aniżeli W ł o c h y , a p r z y t e m z a w s z e o r y e n t o w a ł a (!) g o
w d u c h u ż y c i a s p o ł e c z n e g o , sprawiedliwości i p r a w a , b r a t e r s t w a
i miłości". J a k ż e ż w tej p r a c y „ o r y e n t a c y j n e j " F r a n c y a
siebie „ z d e z o r y e n t o w a ł a " ,
tern niemal, źe
skoro
autor
zaraz
sama
p o t e m chełpi się
d u c h f r a n c u s k i w y z w o l i ł się z w i ę z ó w d o g m a ­
t y c z n y c h , ż e w k r y t y c e d o g m a t ó w p o s z e d ł za p r z e w o d n i c t w e m
rozumu. Fouillee powtarza
nawet
bez z a s t r z e ż e n i a
z d a n i e an­
g i e l s k i e g o p i s a r z a , ż e „ j e ż e l i F r a n c u z odłączy się od religii, t o
d l a t e g o , a b y p r z y j ą ć inną
religię, zarówno społeczną:
honor".
I sławi p o t e m
a u t o r j a s n y a p r o s t y k o d e k s tej
nowej
społecznej, jej
podniosłość
j e j ż y w e po­
m o r a l n ą i społeczną,
religii
czucie w n a r o d z i e f r a n c u s k i m i t. cl. T e g o j u ż z a wiele w książce,
k t ó r e j d a t a w y d a n i a nie b a r d z o j e s t o d l e g ł a od s k a n d a l i c z n y c h
spraw
czy s p r a w e k
„honorowych"
Wilsona
i od
wyjawienia
b r u d ó w P a n a m y ! Może n a t y m p u n k c i e z a w i o d ł a F o u i l l e e g o by­
strość o b s e r w a c y j n a . K t o b y b o w i e m w to uwierzył, ż e w s p o ł e ­
c z e ń s t w i e f r a n c u s k i e m „ ż a d n a t r a d y c y a religijna, j a k o t a k a , nie
jest
święta"
i że
prawdę kiedyś
wobec
zająć
tego
miejsce
poczucie
honoru
u c z u ć religijnych,
mogłoby
na
ten
musiałby
charakterystyki Francuzów
polityka,
o s t a t e c z n i e z w ą t p i ć O przyszłości F r a n c y i .
Do
psychologicznej
zwłaszcza w z a k r e s i e
społecznym, dostarcza
rysu
nadfco
wybi­
t n e g o , ż e b y ją t u t a j p o m i n ą ć m o ż n a . Z n a m i e n n ą cechą F r a n c u ­
z ó w p o d t y m w z g l ę d e m j e s t wiara w w s z e c h m o c p a ń s t w a i rządu.
„Malkontenci
niesforni,
przy lada
więcej
sposobności — mówi autor — niekarni,
przywiązujący
wagi
do
swobody
mówienia,
aniżeli do p r a w a działania, za k t ó r e często j u ż samo m ó w i e n i e
uw ażamy, w r e g u l e z n o s i m y b i e r n i e
r
s t e ś m y do u w i e r z e n i a ,
szego
silną p o w a g ę i s k ł o n n i j e ­
źe o n a w s z y s t k o u c z y n i ć m o ż e dla n a ­
szczęścia... A l e j a k często z a m i a s t
słuchać
zmysłu poli­
t y c z n e g o , i d z i e m y za g ł o s e m f a n a t y z m u p o l i t y c z n e g o . M n i e m a m y
w t e d y , że w y s t a r c z y s a m a
ich konsekwencye,
proklamacya
zasad, a b y ziściły się
że dość z m i e n i ć d o r y w c z o k o n s t y t u c y ę , a b y
p r z e k s z t a ł c i ć p r a w a i zwyczaje, dość i m p r o w i z o w a ć d e k r e t y , a b y
p r z y s p i e s z y ć b i e g czasu. A r t y k u ł I.: W s z y s c y F r a n c u z i b ę d ą c n o -
32
FOUILLEE
O PSYCHOLOGII
SWEGO
NARODU,
tliwi. A r t y k u ł I I . : W s z y s c y F r a n c u z i b ę d ą
szczęśliwi!
Pochle­
b i a m y sobie, że f o r y t u j e m y p o s t ę p w y c h o d z ą c nie z p u n k t u r e a l ­
n e g o , do k t ó r e g o
tycznego. Brak
historya
nam
nas zawiodła,
poczucia tradycyi,
lecz z p u n k t u
fana­
solidarności p o m i ę d z y
p o k o l e n i a m i i t e g o p r z e k o n a n i a , że s z a l e ń s t w a j e d n y c h
spadają
na
zastąpić
drugich...
W przekonaniu,
że r e w o l u c y a
zawsze
moź"e e w o l u c y ę , t r a c i m y siłę, j a k ą czas d a j e " . N a polu p o l i t y k i
zewnętrznej przebija
się t e m p e r a m e n t francuski w b r a k u c h ł o ­
dnej r o z w a g i , w f o l g o w a n i u p o r y w o m n a m i ę t n o ś c i , s y m p a t y i l u b
a n t y p a t y i , c z a s e m n a w e t żyłce a w a n t u r n i c z e j .
Ustępy o literaturze i sztuce
stracyę
dla p o p r z e d n i o
stanowią
niejako
tylko
ilu-
p o d a n e j o g ó l n e j c h a r a k t e r y s t y k i inteli-
g e n c y i francuskiej.
N a czele trzeciej części swojej książki F o u i l l e e stawia j a k o
t y t u ł p y t a n i e : Z w y r o d n i e n i e czy przesilenie?
a u t o r powiedział,
wiedź
na
to
Z t e g o , co dotąd
c z y t e l n i k z a r a z d o m y ś l a ć się musi, że o d p o ­
pytanie
wypadnie w duchu
drugiej
alternatywy,
że w s p o ł e c z e ń s t w i e francuskiem, t a k samo j a k w i n n y c h społe­
c z e ń s t w a c h dzisiejszej E u r o p y , w i d o c z n e są o b j a w y przesilenia,
ż e j e d n a k z w y r o d n i e n i a j e s z c z e n i e m a ani w z n a c z e n i u fizyolog i c z n e m ani w z n a c z e n i u p s y c h o l o g i c z n e m .
P o d p i e r w s z y m w z g l ę d e m dzisiejsze s t o s u n k i e k o n o m i c z n e
i s p o ł e c z n e we F r a n c y i
dzają
t a k samo j a k w i n n y c h k r a j a c h
p o w a ż n e o b a w y o los p r z y s z ł y c h
pokoleń a tem
wzbu­
samem
wymagają reform zaradczych. Ciężka walka o b y t w połączeniu
z podziałem pracy wytwarzać zaczyna wszędzie pokolenie charlacze,
miernie
gdyż
różnorodne
funkcye
ciała i u m y s ł u
są
nierówno­
w y t ę ż o n e , skąd p o w s t a j e d y s h a r m o n i a w działaniu p o ­
s z c z e g ó l n y c h o r g a n ó w , p r z e c i ą ż e n i e j e d n y c h a z a n i k a n i e drugich,
z w i c h n i ę c i e r ó w n o w a g i w c a ł y m o r g a n i z m i e a wreszcie w t e m ­
p e r a m e n c i e i fizycznych c z y n n i k a c h c h a r a k t e r u . N i e k t ó r z y socyolo g o w i e naginają do t y c h o b j a w ó w t e o r y ę selekcyjną w t e n spo­
sób, ż e w ś r ó d p o d o b n y c h w a r u n k ó w b y t u , t e o r y a t a działa w kie-
w
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
r u n k u o d w r o t n y m . Nie silniejsi b o w i e m w
znaczeniu wypływają
n a wierzch, lecz
NARODU.
33
fizyczuem
tego słowa
słabsi n a siłach,
ale z a
to wyżsi miarą i n t e l i g e n c y i , z d o b y t e j ciężkim t r u d e m i z u s z c z e r b ­
k i e m dla w a r u n k ó w fizycznego z d r o w i a . R o b o t n i k p e ł e n z d r o w i a
i siły, ale n i e i n t e l i g e n t n y , nie osiąga t a k i e g o z a r o b k u , ż e b y m ó g ł
stworzyć własną rodzinę, a natomiast robotnik z charłaczym orga­
n i z m e m , ale i n t e l i g e n t n y , ż e n i się w c z e ś n i e i z o s t a w i a po sobie
charłacze p o k o l e n i e . J e ż e l i b y się n a tej d r o d z e p o s t ę p o w a ł o t y l k o
u t a r t y m s z l a k i e m d a r w i n i z m u i do t a k i e g o t ł u m a c z e n i a
selekcyjnej
dodało
to na prawdę
dziedziczność
t r z e b a b y się
w dogmatycznem
zachwiać w mniemaniu,
formułki
znaczeniu,
że
chodzi
t y l k o o przemijające p r z e s i l e n i e a nie o d o k o n a n e j u ż z w y r o d n i e ­
nie n o w o c z e s n y c h s p o ł e c z e ń s t w . F o u i l l e e g o s t r z e ż e od tej roz­
paczliwej
k o n k l u z y i idealizm,
filozoficznych, t a k
i w tej
którego
jak
socyologicznej
w innych
bynajmniej
pracach
się
nie
wypiera.
Zwyrodnienie
zdaje
skiemu p o d w z g l ę d e m
się z a g r a ż a ć
społeczeństwu
francu­
e t n i c z n y m d a l e k o więcej niż i n n y m n a ­
r o d o m e u r o p e j s k i m z t e g o p o w o d u , że F r a n c y a j a k b y ł a z a n a j ­
świetniejszych
czasów
i dzisiaj w okresie
blasku i potęgi
mocarstwowej tak
upokorzenia i upadku
politycznego
jest
eldora­
d e m dla p r z y b y s z ó w z r ó ż n y c h s t r o n świata, więc r ó ż n e j n a r o ­
dowości.
„ P e w n ą j e s t rzeczą — m ó w i F o u i l l e e
że we F r a n c y i
odbija się E u r o p a , że ze s t a n o w i s k a r a s y i c h a r a k t e r u oraz p o d
względem
Europy.
klimatu,
m a m y w sobie
Wytworzenie
cokolwiek z różnych
się j e d n o l i t e g o
a bogatego
stron
charakteru
n a r o d o w e g o daje r ę k o j m i ę z g o d n o ś c i myśli i p o s t ę p o w a n i a , k t ó r a
pozwala
dojść do s z c z y t u
znaczenia. Jeżeli
zaś t e n c h a r a k t e r
r o z k ł a d a się, t r a c i j e d n o l i t o ś ć i z g o d n o ś ć , to p o w s t a j e r u c h o m o ś ć
myśli i działań,
w e w n ę t r z n y rozdział i zwichnięcie
T o też n i e b e z p i e c z e ń s t w e m g r o z i z b y t
łów obcych
niezasymilowanych
lub
równowagi.
znaczny napływ żywio­
trudnych
do
cywilizacyi".
S n a ć n i e s p o ż y t ą m u s i b y ć siła a s y m i l a c y j n a s p o ł e c z e ń s t w a fran­
cuskiego, s k o r o o n a d o t ą d
etniczną,
chociaż
Francya
umiała
zachować
wykazuje
swoją
dziś 4°/
0
jednolitość
cudzoziemców
w niej osiadłych, k i e d y t y m c z a s e m w A n g l i i p r z y p a d a 5 c u d z o P . P . T. LX.
3
34
FOUILŁEE
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
NARODU
z i e m c ó w n a 1000 A n g l i k ó w , w N i e m c z e c h 8 a w A u s t r y i 17 c u d z o ­
z i e m c ó w n a 1000 dusz r o d z i m e j ludności. K o r z y ś c i z t e g o z n a c z ­
n e g o n a p ł y w u sił o b c y c h są z n a c z n e p o d w z g l ę d e m e k o n o m i c z ­
nym i socyalnym,
zwłaszcza w o b e c faktu,
o czem później b ę ­
dzie mowa, źe w z r o s t l u d n o ś c i r o d z i m e j we F r a n c y i o b n i ż a się
od n i e j a k i e g o czasu, a w z e s t a w i e n i u z większą
płodnością
in­
nych narodów stanowi symptom wprost niepokojący. Czy można
dalej odnosić t e k o r z y ś c i i z a c h o w a ć n i e u s z c z u p l o n ą sławę w i e ­
k o w e j siły a t r a k c y j n e j dla i n n y c h n a r o d ó w a m i m o to p o z o s t a ć
t e m , czem się z a w s z e było, o d r ę b n ą i świetną
etniczną,
indywidualnością,
więc ominąć grożące niebezpieczeństwo
n i a się w b e z b a r w n y
amalgam
etniczny
bez
przekształce­
przeszłości i bez.
przyszłości? T o j u ż zależy od s a m e g o s p o ł e c z e ń s t w a francuskiego,,
od j e g o p r a c y n a d u t r z y m a n i e m i d o s k o n a l e n i e m
wej siły asymilacyjnej,- tkwiącej
dotychczaso­
zarówno w przymiotach naro­
d o w y c h j a k i w wyższości cywilizacyjnej.
W p ł y w ujemny na organizacyę etniczną społeczeństwa wy­
w i e r a t a k ż e i ten w z r o s t wielkich miast, ściągających
t ł u m y m i e s z k a ń c ó w wsi, z którj^ch
jedni
szukają
do siebie-
łatwego
za­
r o b k u , i n n i d o s t a ć się p r a g n ą do ź r ó d ł a u ż y w a n i a i n a d u ż y w a ­
nia w s z y s t k i c h
politycznej,
rozkoszy i trucizn nowoczesnej kultury kosmo­
roztaczającej
po wielkich
m i a s t a c h cały swój u r o k
a z a r a z e m i całą u ł u d ę . Z e s t a w i e n i e w s z y s t k i c h korzyści, j a k i e
niezawodnie przyniósł ten współczesny fenomenalny wzrost miast
ze ziemi n a s t ę p s t w a m i dla h y g i e n y fizycznej, moralnej... i spo­
ł e c z n e j , w y m a g a ł o b y osobnej pracy, w k t ó r e j s a m o z e s t a w i e n i e
l i t e r a t u r y tej s p r a w y s t a n o w i ł o b y j u ż o d r ę b n y rozdział. Co j e d n a k
j e s t n i e w ą t p l i w e m , to fakt, że w z r o s t t e n j u ż d a w n o p r z e k r o c z y ł
m i a r ę r z e c z y w i s t e j p o t r z e b y i s t r a c i w s z y n a t u r a l n e w a r u n k i roz­
kwitu, p o p a d ł w p r z e s a d ę , k t ó r a j a k k a ż d a p r z e s a d a p o ż y t e c z n ą
b y ć nie m o ż e . F r a n c y a co do w z r o s t u m i a s t i co za t e m idzie
pod względem
pierwszego
wyludnienia
miejsca,
gdyż
się w si, nie z a j m u j e
r
na
w y p r z e d z i ł y ją w o s t a t n i c h
szczęście
czasach
Anglia, Niemcy i Stany Zjednoczone Ameryki. Łatwiejszą
więc
b ę d z i e dla F r a n c y i
z b a w i e n n a r e a k c y a p o d t y m w z g l ę d e m niż
dla i n n y c h
Ale z a n i m
krajów.
o n a w y s t ą p i z siłą
elementarną.
F
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
NAP.ODU.
35
j a k o r e z u l t a t przesilenia, s p o ł e c z e ń s t w o każcie, w k t ó r e m w y b u ­
j a ł t a k i p r o c e s miejsko-aglomeracyjtiy,
nie do spełnienia,
aby przynajmniej
m a w a ż n e i pilne z a d a ­
zneutralizować
wszystkie
w oczy bijące u j e m n e s k u t k i t e g o procesu.
K a ż d e g o p o w a ż n e g o o b s e r w a t o r a o b e c n y c h s t o s u n k ó w spo­
łecznych
niezdrowe
we
Francyi
objawy,
niepokojem
które
przejmują
szczególnie
w razie l e k c e w a ż e n i a
i
dwa
zaniechania
ś r o d k ó w z a r a d c z y c h m o g ł y b y z b i e g i e m czasu w p ł y n ą ć z g u b n i e
n a ustrój s p o ł e c z n y kraju, w o g ó l e n a j e g o s t a n o w i s k o w r z ę d z i e
r
p a ń s t w i s p o ł e c z e ń s t w E u r o p y . M a m y tutaj n a myśli r a ż ą c o nie­
pomyślny w porównaniu z innemi
F r a n c y i i alkoholizm,
krajami
wzrost ludności we
istną p l a g ę społeczną,
k t ó r a j a k r a k za­
g n i e ź d z i ł a się w z d r o w e m ciele F r a n c y i i coraz szersze z a k r e ś l a
sobie k r ę g i tak, ż e n i e u c h w y t n a pod i n n e m i w z g l ę d a m i p r o g n o z a
z a g a d n i e n i a p r z y s z ł y c h p o k o l e ń staje się tutaj n i e m a l j u ż r z e c z y ­
wistością.
S t o s u n k o w o m a ł a albo raczej u p a d a j ą c a ocl n i e j a k i e g o czasu
płodność społeczeństwa francuskiego stanęła przed oczyma dyag n o s t ó w s o c y o l o g i c z n y c h w całej g r o z i e od chwili, g d y r a z w p a r ­
lamencie niemieckim marszałek Moltke łagodząc obawy odwetu
francuskiego za r. 1870, p o w i e d z i a ł wprost, że F r a n c y a pozostając
w wzroście l u d n o ś c i z n a c z n i e w t y l e za N i e m c a m i c o d z i e n n i e nie­
j a k o p r z e g r y w a j e d n ą bitwę. Od tej chwali p o s y p a ł y się n a t e n t e m a t
w e F r a n c y i s t u d y a s t a t y s t y c z n e , e k o n o m i c z n e i s o c y o l o g i c z n e w ta­
kiej obfitości, w j a k i e j nie w i d z i a n o ich od czasu, g d y M a l t h u s swoją
słynną t e o r y ą o n i e u n i k n i o n e m p r z e l u d n i e n i u n a d a ł s t o s u n k o m sto­
p n i o w e g o w z r o s t u ludności c h a r a k t e r s p r a w y a k t u a l n e j i niezmier­
nie ż y w o t n e j dla całej ludzkości. M i ę d z y t e m i s t u d y a m i w y r ó ż n i ł a
się w o s t a t n i c h c z a s a c h d r u k o w a n a n i e d a w n o w Iievue
des
deux
mondes p r a c a Pawda L e r o y B e a u l i e u , t r a k t u j ą c a rzecz z szerszego
zakresu i z wyższego
niejako
ogólno-cywilizacyjnego
punktu
widzenia.
J a k k o l w i e k w p s y c h o l o g i i s p o ł e c z e ń s t w a f r a n c u s k i e g o spra­
wie t e j , j a k o e w e n t u a l n e j d o p i e r o p r z y c z y n i e z m i a n y u s t r o j u z a
życia p r z y s z ł y c h pokoleń, nie należało się t a k w y b i t n e miejsce j a k
3*
36
FOUILLEE
O PSYCHOLOGII
SWE(H)
NARODU.
c h a r a k t e r y s t y c e o b e c n y c h s t o s u n k ó w a k t u a l n y c h , m i m o to Alfred
F o u i l l e e poświęcił j e j w dziele swojem o s o b n y o b s z e r n y r o z d z i a ł
i rozpatruje
ją z taką
dla g ł ó w n e g o t e m a t u
w obserwacyi,
samą
ścisłością j a k i n n e
kwestye. Jest
essencyonalne
on, j a k wszędzie, t r z e ź w y
b o n a j p i e r w w p r o s t u c h y l a w r z e k o m o pociesza­
j ą c e z a p e w n i e n i a n i e k t ó r y c h s t a t y s t y k ó w francuskich,
p o w o d u do o b a w y ,
stała w s t o s u n k u
że n i e m a
bo w X V I I I , wieku ludność F r a n c y i wzra­
wcale
nie
większym
ocl dzisiejszego.
Niema
w t e m nie pocieszającego, bo n a j p i e r w zło istniejące czas d ł u ż ­
szy z ł e m b y ć nie przestaje, a p o w t ó r e z p o c i e s z e n i a t e g o w k a ż ­
d y m r a z i e w y s n u w a ł b y się t e n f a t a l n y wniosek, że w e F r a n c y i
r
n a m a r n e p o s z ł y w s z y s t k i e te wielkie w y n a l a z k i i o d k r y c i a n o w o ­
czesne, k t ó r e w s z ę d z i e d o b r o c z y n n i e o d d z i a ł a ł y n a s t a n l u d n o ś c i
p r z e z o s z c z ę d z a n i e mnóstw a ofiar, j a k i e d a w n i e j niemal corocznie
T
składać
wypadało
straszliwym
klęskom
przeróżnych
epidemij
i głodu.
W i ę c e j o t u c h y albo raczej p o c i e s z e n i a w z b u d z a j ą c y m
wy­
daje się n a s z e m u a u t o r o w i t e n szczegół, że, j a k s t a t y s t y k a w y ­
kazuje, s t o s u n e k
urodzin
do ogólnej
cyfry zaludnienia,
obniża
się w o s t a t n i c h czasach stale w E u r o p i e , z w ł a s z c z a w z a c h o d n i c h
p a ń s t w a c h , u w a ż a n y c h z a ognisko k u l t u r y . N a t e n w ł a ś n i e szcze­
gół p o ł o ż y ł L e r o y
Beaulieu
nacisk w pracy
swojej,
o której
w s p o m n i e l i ś m y p o w y ż e j , nawiązując do cyfr, s t o s u n e k t e n obja­
śniających w e w s z y s t k i c h krajach, w n i o s k i
ogólne
socyologicz-
n e g o c h a r a k t e r u . W ypowiada b o w i e m z d a n i e , że c h a r a k t e r y s t y c z T
n e m z n a m i e n i e m w s p ó ł c z e s n e j n a m fazy c y w i l i z a c y j n o - e w o l u c y j nej, k t ó r ą n a z y w a d e m o k r a t y c z n ą , j e s t to, iż w z r o s t l u d n o ś c i staje
się p o w o l n i e j s z y m w- m i a r ę , j a k w p e w n e m s p o ł e c z e ń s t w i e p o ­
stęp cywilizacyjny z a k r e ś l a coraz szersze kręgi. P o s t ę p t e n b o ­
w i e m p o d n o s i skalę p o t r z e b i aspiracyj, a z j e j w z r o s t e m n a s t ę ­
puje
w duchu
powyższego
prawidła
czy p o w y ż s z e j
hipotezy
zmiana w stosunkach i czynnikach rozstrzygających o płodności
społeczeństwa.
Bliżej nie m o ż e m y t u t a j o b j a ś n i a ć tej h i p o t e z y ,
bo j a k k o l w i e k nie b r a k j e j ścisłej n a p o z ó r p o d s t a w y s t a t y s t y c z ­
nej,
to jednak
z a k r a w a ona n a j e d n ą z t y c h
iluzyj, k t ó r e w e l a s t y c z n y c h z e s t a w i e n i a c h
dat
optymistycznych
statystycznych
FOUILLEE
znajdują
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
37
NARODU.
zawsze grunt bardzo podatny. Trzeźwo na stan r z e c z y
patrzącemu
Francuzowi utkwią w k a ż d y m razie w pamięci g ł ę ­
biej niż te pocieszające słowa M o l t k e g o , k t ó r e ś m y p o w y ż e j p r z y ­
toczyli, t a k s a m o , j a k głębiej tkwią w p a m i ę c i dzisiejszego p o ­
kolenia f r a n c u s k i e g o klęski p o n i e s i o n e w r. 1870, aniżeli w s z y s t ­
kie d a w n i e j s z e
iluzye o francuskiej
gloire i jej w r z e k o m o
nie­
wzruszonej podstawie militarnej.
Utkwić powinnyby j e d n a k w pamięci F r a n c u z ó w
w s z y s t k i e m t e słowa:
„Nowy
kierunek
edukacyjny z towarzy­
szącym m u p o s t ę p e m s c e p t y c y z m u i n e g a t y w n y c h
mał w młodych
pokoleniach
przede-
wiele k a r b ó w
nasze złe u s t a w y o prasie i s p r z e d a ż y
wierzeń zła­
moralnych.
napojów
Nadto
pozwalają
de-
m o r a l i z a c y i s z e r z y ć wszędzie z a c h ę t ę i l e k c y e z ł e g o ; czynią one
naw et z s z y n k u i a l k o h o l i z m u n i e z b ę d n e
narzędzie rządu.
r
moralizacja
pod
wszystkiemi jej
formami jest
tedy
De­
wrogiem
płodności '.
1
P o tej apostrofie
rych
wrażenie
poważnej
poprzednio
następują
odniesione
a czytelnik nieuprzedzony popaść
uwagi, wobec któ­
zaciera
się
chwilowo,
musi w z d u m i e n i e , że z u s t
a u t o r a t a k wysokiej m i a r y , j a k F o u i l l e e , słyszy n a r a z a r g u m e n t a ,
g o d n e c h y b a b u l w a r o w y c h ś w i s t k ó w d z i e n n i k a r s k i c h . Z całą p o ­
wagą
bowiem
jakoby
zastanawia
się
autor
nad
słusznością
zarzutu,
d u c h o w i e ń s t w o katolickie, w o g ó l e k a t o l i c y z m ,
wpływał
n i e k o r z y s t n i e n a w z r o s t ludności p r z e z w y n o s z e n i e celibatu j a k o
w y ż s z e g o s t o p n i a doskonałości, i p r z e z p o d t r z y m y w a n i e
n i e t o l e r a n c y i . N a szczęście u s t r z e g ł się a u t o r
zasady
przynajmniej
od
p r z e s a d y , n i e g o d n e j j e g o s t a n o w i s k a n a u k o w e g o , g d y ż omawiając
o w e wTzekomo
takiego
niekorzystne
zastrzeżenia:
„Trzeba
wpływy
k a t o l i c y z m u , z a c z y n a od
naprzód
p r z y z n a ć , źe
katoluyy-
z m o w i z a w d z i ę c z a m y o b o k w i e l k i c h d o b r o d z i e j s t w t a k ż e wielkie
niekorzyści".
"Więc b y ł y d o b r o d z i e j s t w a
wielkie,
więc n i e za­
p o m n i a ł F o u i l l e e o tern, że właśnie k a t o l i c y z m u j e s t to dziełem
iż s p o ł e c z e ń s t w o francuskie m o g ł o w dziejach
t y l e ś w i e t n y c h k a r t p o d wielką dewizą
per Francos!
kierunku,
Gdyby obok
których
świata wypełnić
historyczną:
Gęsta
Dei
pisarzy francuskich
socyologicznego
dzieła p r z y t a c z a w książce
swojej, nie b y ł
38
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGU
SWEGO
NARODU.
p o m i n ą ł j e d n e g o z najświetniejszych, H . J o l y ' e g o , b y ł b y w p r a ­
cach j e g o (szczególnie w dziele La France criminelle)
sadne, p o ż y t y w n e m i
jest
ciągle
wpływ
datami poparte uwagi, j a k
katolicyzmu
objaśniających moralne
w sferze
znalazł d o ­
dobroczynnym
stosunków,
p o d n i e s i e n i e się lub u p a d e k
najlepiej
społeczeń­
s t w a w d a n e j chwili, t j . w sferze p r z e s t ę p s t w a .
A l e w k o ń c u n a t y m p u n k c i e a u t o r nasz p o p a d a w s p r z e c z ­
ność, k t ó r a m o ż e
u j m ę s p r a w i a literackiej w a r t o ś c i p r a c y ,
ale
p o w a d z e j e g o s t a n o w c z o k o r z y ś ć p r z y n o s i . Mówi b o w i e m o t w a r c i e :
„Mimo to w s z y s t k o nie m o g l i b y ś m y p r z y z n a ć słuszności z d a n i u ,
ź e w i e r z e n i a k a t o l i c k i e b y ł y i są j e s z c z e d o t ą d p o z b a w i o n e p o ­
myślnego wpływu,
szczególnie na kwestyę
zaludnienia. Pewną
j e s t rzeczą, że k l e r k a t o l i c k i p o t ę p i e n i e m g r o z i r o d z i n o m , k t ó r e
pod tym względem praktykują restrykcję dobrowolną.
T a k się
rzecz m a zresztą i z p r o t e s t a n t y z m e m .
zapjtać,
Możnaby tedy
dlaczego k a t o l i c j mają mniej dzieci niż p r o t e s t a n c i ? M i ę d z j in­
n e m i zachodzi, z d a n i e m n a s z e m , t e n p o w ó d , ź e religia k a t o l i c k a
m i m o f o r m a l n j c h z a k a z ó w r o z w i j a dziś mniej ścisłą m o r a l n o ś ć .
M j ś l o tern, że w y s t a r c z a absolucya, d a n a p r ę d z e j l u b później
przez
spowiednika,
sprawia, iż ś w i a d o m i e
zbacza
się z drogi
p r z e p i s a n e j . Często t a k ż e i t a k bywa, że religia m ę ż a j e s t więcej
p ł y t k a i więcej p o w i e r z c h o w n a niż religia k o b i e t y , a t a biernie
n a g i n a się do woli g ł o w y r o d z i n y . K a z u i s t y k a k a t o l i c k a p o s i a d a
zresztą ś r o d k i n i e w y c z e r p a n e , m i ę d z y i n n e m i ten, k t ó r y p o l e g a
n a m i l c z e n i u i z a m y k a n i u o c z u . J e s t więc u s t ę p s t w o dla k a t o ­
u
licyzmu, ustępstw o. z a k r a w a j ą c e po tern, co a u t o r
poprzednio
powiedział, n a r e h a b i l i t a c y ę ,
zdumiewa­
T
jącą u t a k i e g o
ale z a m ą c o n e z u p e ł n i e
pisarza, j a k F o u i l l e e , konfuzyą,
w której
sama
religia k a t o l i c k a i d e n t y f i k o w a n a j e s t z wątłą religijnością współ­
czesnego p o k o l e n i a , j e j p r a w d z i w y i t r a d y c y j n j
rjgor
z fałszjwemi
sama jej istota
pojęciami
z lekkomyślną,
d a n e j chwili, wreszcie
swawolną
lub w
pewnych
z d r o ż n ą p r a k t y k ą j e j sług i a d m i n i s t r a t o r ó w
wypadkach
moralny
nawet
niesumiennych.
Nie b ę d z i e m y p o kolei p r z y t a c z a ć za a u t o r e m ani w s z y s t ­
kich innych
przyczyn,
składających
się n a
dzisiejszy
niepo­
m y ś l n y s t a n społeczeiistwa f r a n c u s k i e g o pod w z g l ę d e m w z r o s t u
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGII
ludności, ani s p e c y a l n j c h
środków
r
autora
za
innymi
SWEGO
pisarzami,
39
NARODU.
z a r a d c z y c h , bądź to p r z e z
bądź
samodzielnie
zalecanych.
W s z y s t k i e t e k w e s t y e w y p e ł n i a j ą o b s z e r n y r o z d z i a ł książki i p o ­
siadają nieraz doniosłość aktualną,
np. sprawa reformy
puszczania
przepisów
podziałów
sięgającą p o z a F r a n c y ę , j a k
spadkowych, które w razie do­
wzbudzają w troskliwych
rodzicach
lęk
przed posiadaniem zbyt licznego potomstwa, kwestya przyznania
ze s t r o n y p a ń s t w a r ó ż n y c h k o r z y ś c i
ekonomicznej i społecznej
n a t u r y r o d z i c o m z liczniejszem p o t o m s t w e m , j a k o
w całej pełni swoje
obowiązki wobec
spełniającym
społeczeństwa,
kwestya
t a m o w a n i a b e z ż e n n o ś c i ś r o d k a m i p r a w n e m i i t. d. F o u i l l e e , p i ­
sząc t e n r o z d z i a ł , m i a ł n a o k u nie t y l e g ł ó w n y t e m a t n a u k o w y
s w o j e g o dzieła, j a k r a c z e j
stwa
francuskiego,
użyły
wszystkich
apostrofę
a b y nie t r a c i ł y
środków,
do r z ą d u i do s p o ł e c z e ń ­
czasu n a
rokujących
deliberacye,
jakie
takie
lecz
rezultaty.
C h o d z i b o w i e m o s p r a w ę n i e z m i e r n e j w a g i : „Co c z y n i m y w tej
chwili — w o ł a a u t o r — dla p o w s t r z y m a n i a d e p o p u l a c y i , k t ó r a za­
graża
samej
ojczyźnie
i razem
z alkoholizmem
stanowi
naj­
większe ze w s z y s t k i c h n i e b e z p i e c z e ń s t w n a r o d o w y c h ? Nic, a b s o ­
lutnie nic! S t o i m y w obec p o s t ę p u j ą c e g o u p a d k u z z a ł o ż o n e m i r ę ­
T
kami. Apatya
taka jest
zarówna
zdrożna,
jak
niedorzeczna.
N i e m a ż a d n e j s p r a w y p o l i t y c z n e j lub e k o n o m i c z n e j , k t ó r a p o d
w z g l ę d e m doniosłości i pilności m o g ł a b y iść w p o r ó w n a n i e z tą
k w e s t y a , streszczającą się w s ł o w a c h : primo
vivere!"
Alkoholizm, k t ó r y G-ladstone w j e d n e j ze swoich m ó w p a r ­
lamentarnych
nazwał
klęską
i więcej ofiar pochłaniającą,
l u d z k o ś c i : głód, p o w i e t r z e
w naszych
czasach
straszniejszą
aniżeli owe t r z y
o d w i e c z n e klęski
morowe i wojna,
zostaje w najści­
ś l e j s z y m związku z niepokojącą F r a n c u z ó w k w e s t y a d e p o p u l a c y i .
P e w i e n z n a k o m i t y l e k a r z szwajcarski cyframi objaśnił z n a c z e n i e
a l k o h o l i z m u dla s t o s u n k ó w s p o ł e c z n y c h , biorąc z a p o d s t a w ę obli­
c z e n i a po 10 rodzin, h o ł d u j ą c y c h
trzeźwością i
alkoholizmowi.
Z p i e r w s z y c h 10 r o d z i n p r z y b ę d z i e s p o ł e c z e ń s t w u 6 1 dzieci, p o ­
między
któremi
b ę d z i e 50 n o r m a l n y c h ,
wcześnie n a ś w i a t w y d a n y c h ,
a t y l k o 6 albo
ale n e w r o z ą
przed­
dotkniętych, z dru­
giej g r u p y (pijaków) p r z y b ę d z i e s p o ł e c z e ń s t w u
t y l k o 57 dzieci
40
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
z których jedynie 9 będzie normalnych,
zastępy idyotów,
epileptyków,
NARODU.
a reszta
zasili
tylko
garbusów, głuchoniemych, dzie­
dzicznych pijaków i charłaków, umierających w młodym wieku
z ogólnego
osłabienia.
Jeżeli trafnem jest
obliczenie F o u i l l e e g o , w e d ł u g
którego
F r a n c y a pod w z g l ę d e m k o n s u m c y i n a p o j ó w s p i r y t u s o w y c h m i a ł a b y
stać nietylko w pierwszym rzędzie między innemi krajami E u r o p y ,
lecz clziś j u ż n a w e t n a ich czele i to z tą s m u t n ą szansą, że j e
coraz więcej p r z e ś c i g a ć będzie, to t a k ż e t r a f n e m m u s i a ł o b y b y ć
z d a n i e j e d n e g o ze s t a t y s t y k ó w francuskich, k t ó r y u t r z y m u j e , że
w r a z i e d a l s z e g o w z m a g a n i a się a l k o h o l i z m u w d o t y c h c z a s o w y m
stosunku,
bez ż a d n e j
z a p o r y ze s t r o n y r z ą d y i s p o ł e c z e ń s t w a ,
F r a n c y a potrzebować będzie tylko trzech zakładów publicznych:
więzień, d o m ó w d l a o b ł ą k a n y c h i szpitali! '
Smutny
to h o r o s k o p ,
wiony, j e ż e l i f r a n c u s k i e
otchłań
ale nie p r z e s a d n y i w
społeczeństwo
zwyrodnienia, w którą jego
nie m a
wrogowie
porę
popaść
posta­
w
tę
radziby je już
dziś p o g r ą ż y ć . A p r z e c i e ż nie t a k d a w n e to czasy, k i e d y j e d e n
z głośnych pisarzy niemieckich takie wystawiał świadectwo spo­
łeczeństwu
francuskiemu:
od francuskiego.
„Żaden
W Niemczech
naród
nie j e s t
człowiek
trzeźwiejszy
z gminu
potrzebuje
co n a j m n i e j piwa, t y t o n i u i k r ę g i e l n i , a b y m i e ć ś w i a d o m o ś ć , ż e
żyje w d n i u ś w i ą t e c z n y m . W e F r a n c y i i n a c z e j . F r a n c u z o w i , ż e b y
b y ł szczęśliwy j a k b o ż e k , nie p o t r z e b a w i ę c e j , j a k p r z e c h a d z a ć
się wśród
tłumów
spacerujących,
i dziećmi,
albo ze swoją
mych, być uprzejmym
mywać
za to
holizm
przeszedł
w sukni
przyjaciółką,
odświętnej, z żoną
w i t a ć p o d r o d z e znajo­
dla kobiet, d a r z y ć j e k w i a t a m i i o t r z y ­
uśmiechy
trzy
p o d z i ę k o w a n i a " . Od
stadya,
z których
t e g o czasu
pierwsze
można okresem ekscesów indywidualnych, drugie
nadużyciem
alkoholu,
niejako
generalizacyą
alko­
nazwaćby
kolektywnem
plagi,
a
trzecie,
o b e c n e s t a d y u m z a s ł u g u j e j u ż w całej pełni n a m i a n o p l a g i n a ­
rodowej, zakorzenionej j a k zwyczaj, przekazywany tradycya z je­
dnego
pokolenia
wszechnionem
na
drugie,
mniemaniem,
winny w normalny
sposób
co g o r s z a ,
że trunki
upozorowanej
wchodzić
mogą
rozpoi po­
o d ż y w i a n i a o r g a n i z m u , j a k o środki
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGU
SWEGO
41
NARODU.
p o b u d z a j ą c e j e g o f u n k c y e . F a ł s z ten, j a w n y i j a k n a dłoni w y ­
k a z a n y p r z e z n a j w i ę k s z e p o w a g i lekarskie n a u k o w e m i a r g u m e n ­
t a m i i p r z y k ł a d a m i , najwięcej p r z y c z y n i a
i najwięcej p a r a l i ż u j e a k c y ę
W
kreśleniu
się w cały
ponurego
organizm
się do w z r o s t u z ł e g o
zaradczą.
obrazu
społeczeństwa
alkoholizmu,
wżerającego
francuskiego, Fouillee
nie
szczędzi b a r w c i e m n y c h tak, że c z a s e m zdaje się c z y t e l n i k o w i ,
iż m a p r z e d sobą nie o b r a z k r e ś l o n y r ę k ą p a t r y o t y c z n e g o F r a n ­
cuza, lecz j e d n ą z t y c h l i c z n y c h e l u k u b r a c y j niemieckich, k t ó r e
współczesną
szpiku
Francyę
kości. Czy
przedstawiają
jako
koniecznym był taki
zdegenerowaną
do
a l a r m ? N i e m a wątpli­
wości, źe t a k a u t o r o w i p o s t ę p o w a ć k a z a ł właśnie s a m p a t r y o t y z m ,
ten z d r o w y p a t r y o t y z m , k t ó r y j a k z j e d n e j s t r o n y u n i k a w s z y s t ­
kiego,
co m o ż e
podsycić
desperacką
n a ł a s k ę losu, t a k z d r u g i e j
znowu
rezygnącyę i zdanie
s t r o n y w razie
się
rzeczywi­
s t e g o n i e b e z p i e c z e ń s t w a nie szczędzi ani p o n u r y c h p r z e p o w i e d n i
ani w y r z u t ó w ,
jest
ani d o b i t n y c h
b o w i e m , źe
dzisiejszy
nawoływań
rząd
francuski
do refleksyi. F a k t e m
zamiast
przodować
s p o ł e c z e ń s t w u w t ę p i e n i u z ł e g o , daje w p r o s t g o r s z ą c y p r z y k ł a d
b r a k u r o z w a g i p r z e z j e d n o s t r o n n e f o r y t o w a n i e i n t e r e s ó w fiskal­
nych, zaangażowanych w wzroście konsumcyi napojów
sowych. F o u i l l e e
dochodów
cytuje
rządowych,
j ą c y , że k o n s u m c y a
ustęp z raportu jednego
który
alkoholu
podnosi
spirytu­
z poborców
to j a k o o b j a w pociesza­
Wzrasta w t y c h
departamentach,
z k t ó r y c h d o t ą d s k a r b p a ń s t w a za m a ł o miał d o c h o d ó w z t e g o
ź r ó d ł a . To też z g o r z k ą ironią
apostrofuje
Fouillee
rząd,
aby
się ocknął z tej j e d n o s t r o n n o ś c i fiskalnej, a s p o ł e c z e ń s t w o u p o ­
mina,
a b y wzięło
hasłem
się do
pracy nad
uczuć patryotycznych,
zatamowaniem
najwrażliwszych
złego pod
na widok gro­
źnej przyszłości, a z a r a z e m najsilniejszych i n a j s k u t e c z n i e j s z y c h
w akcyach tego
rodzaju.
A l k o h o l i z m m a r o d z o n ą siostrzj^cę, r o z p u s t ę , k t ó r a dzielnie
przyczynia
się do j e g o
pracy
nad. d e p r a w a c y ą
społeczeństwa.
I tutaj F o u i l l e e n i e o s z c z ę d z a c i e r p k i c h z a r z u t ó w r z ą d o w i , k t ó r y
t o l e r u j e l i t e r a t u r ę pornograficzną, s w a w o l n e z a b a w y l u d o w e i t. p.,
j a k o pendant
d o s z y n k o w n e g o życia, n a k t ó r e m
skarb państwa
42
FOUILLEE
cłioe się obłowić
O
PSYCHOLOGII
kosztem
SWEGO
NARODU.
zdrowia społecznego, kosztem przy­
szłości n a r o d u .
Z e to n a w o ł y w a n i e do walki z a l k o h o l i z m e m nie j e s t czczą
frazeologią,
w której
zazwyczaj
gubi
się
cel p r a k t y c z n y ,
że
o w s z e m F o u i l l e e g ł ó w n i e cel t a k i miał n a oku, z p r z e k o n a n i e m
o j e g o z u p e ł n e j w y k o n a l n o ś c i , n a to n a j l e p s z y m d o w o d e m i p r z y ­
kładem
postawiona
sama niegdyś
przezeń jako
tak j a k
z d o ł a ł a usilną pracą
wzór
dziś F r a n c y a
mała
Norwegia, która
dotknięta
alkoholizmem,
r z ą d u i s p o ł e c z e ń s t w a w 36 l a t a c h
zniżyć
k o n s u m c y ę a l k o h o l u z 10 l i t r ó w n a 3 9 n a g ł o w ę . R a z e m z a l k o ­
-
holizmem
z n i k ł y lub z m n i e j s z y ł y się w t a k i m s a m y m
jego następstwa moralne, ludność wzrosła o '/
1,903.000),
liczba k o n d e m n a t s ą d o w o - k a r n y c h
stosunku
(z 1,305.090 n a
3
spadła
z 249 n a
180 (na 100.000 głów), a liczba osób s k a z a n y c h w swojej e g z y s t e n c y i n a d o b r o c z y n n o ś ć publiczną z m n i e j s z y ł a się t a k ż e o ' / ,
4
k i e d y t y m c z a s e m m a j ą t e k p u b l i c z n y p o d n i ó s ł się o ' / 3 Zajrzawszy
śmiało w oczy
grażającym zdrowiu
z całą
grozą
zdrożnościom,
społecznemu
następstwa
zdrożności, F o u i l l e e
dłuższej
m ó g ł za t o
najbardziej
we F r a n c y i ,
indolencyi
za­
przedstawiwszy
w tępieniu
zaraz w n a s t ę p n y m
tych
rozdziale
śmiało r o z p r a w i ć się z t y m i o b c y m i k r y t y k a m i s t o s u n k ó w spo­
łecznych
we Francyi,
tamtejsze
Francyi
k t ó r z y j u ż dziś uważają
za p o g r ą ż o n e w s t a n
mają n a
razie po swojej
zwyrodnienia.
społeczeństwo
Ci
przeciwnicy
s t r o n i e n i e t y l k o m n o g i e po­
zory, lecz n a w e t ś w i a d e c t w a s a m y c h F r a n c u z ó w , z w ł a s z c z a o ile
chodzi o charakterystykę
t e r a t u r z e francuskiej.
dekadentom
niezdrowych
o b j a w ó w w bieżącej li­
Słynny socyolog
L e t o u r a e a u n p . zarzucił
francuskim,
że
doprowadzili
literaturę
do
stanu,
przypominającego ludy prymitywne, Hotentotów i Kafrów, u któ­
r y c h g r a słów, w y k r z y k n i k i , d z i w a c z n e d ź w i ę k i i t. d. z a s t ę p u j ą
sens i uczucie. Na szczęście obłęd t e n j u ż z a c z y n a n a l e ż e ć do
przeszłości, a zresztą F o u i l l e e z b y w a g o tą u w a g ą : „ K t ó ż zajmuje
się t a k i e m i
p r ó b a m i , k t ó r e po większej
części nie b y ł y szcze-
r e m i , ale r o z m y ś l n e m i z b o c z e n i a m i i e k s t a z a m i n a z i m n o p r e parowanemi?"
Z Nordau'em
naj obszerniej
rozprawił
się nasz
autor,
bo
P"
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
NARODU.
t e ż istotnie t e n p i s a r z n i e m i e c k i , świetną, chociaż
dyalektyką
podbijający
każdego
43
paradoksalną,
mniej r o z w a ż n e g o
czytelnika,
najwięcej w o s t a t n i c h c z a s a c h z d y s k r e d y t o w a ł F r a n c j ę
s ł j n n e m d z i e ł e m o z w j r o d n i e n i u (Entarttmg).
ciętej filipiki F o u i l l e e g o z N o r d a u ' e m
wagę zarzutów i odpowiedzi.
nasz autor — Nordau
t a k ż e wszelką
J e d n a próbka
najlepiej
tej
scharakteryzuje
„ W rubryce mistycyzmu — mówi
pomiędzy
aspiracyę
swojem
chorobami
do ś w i a t a
naszemi
umieszcza
idealnego, wszelkie
zajęcie
się tern, co w y c h o d z i p o z a o g r a n i c z o n e k o ł o w i e d z y p o z y t y w n e j .
T y m , k t ó r z y utrzymują, ź e w i e d z a s a m a o k a z a ł a się p o d w z g l ę ­
dem
moralnym
i religijnym
niedostateczną,
wszystkie odkrycia i woła w końcu:
zadowoleni? Ależ tak jest;
bicja
nasza
Nordau
wylicza
Czyż nie j e s t e ś c i e j e s z c z e
nie j e s t e ś m y z a d o w o l e n i , g d y ż a m ­
sięga w y ż e j . W i e d z a
może
nas
o b j a ś n i ć o wielu
r z e c z a c h , ale nie t ł u m a c z y n a m ani w a r t o ś c i , ani celu e g z y s t e n cyi. K t o
działa
wymaga
od w i e d z y — m ó w i N o r d a u — a b y
niezachwianie
i śmiało
na
wszystkie
pytania
odpowie­
umysłów
w y k o l e j o n y c h i n i e s p o k o j n y c h , t e n z a w i e d z i e się n a n i e j ,
oiia nie chce ani nie m o ż e
uznajecie,
że
są
z konieczności
kwestye,
niemą
być
zaspokoić tych
co
do k t ó r y c h
gdyż
w y m a g a ń ! A więc
wiedza
musi! Czy j e d n a k
pozytywna
zajmowanie
t e m i k w e s t y a m i j e s t t y l k o właściwością u m y s ł ó w
się
wykolejonych
i n i e s p o k o j n y c h ? C h o d z i t u p r z e c i e ż o treść, cel i istotę życia.
Zaliczać
do m i s t y k o w i z w y r o d n i o n y c h
żelazne i telegrafy
r o z u m u i serca,
nie w y s t a r c z a j ą
każdego, komu
dla z u p e ł n e g o
koleje
zadowolenia
z n a c z y t y l e , co z a p o m i n a ć o tern, ż e filozofia
i religia (ta k o l e k t y w n a filozofia ludów) i s t n i a ł y z a w s z e i z a w s z e
istnieć będą, d o p ó k i człowiek s t a w i a ć b ę d z i e sobie p y t a n i e : C z e m
j e s t e m ? S k ą d się w z i ą ł e m n a świecie? Co m a m
czynić i czego
m a m się s p o d z i e w a ć ? T a k i e p y t a n i a nie oznaczają z w y r o d n i e n i a ,
lecz
stanowiły
zawsze znamię
okresów odrodzenia i postępu".
Czy t a k się r z e c z m a z d z i s i e j s z y m s t a n e m
społeczeństwa
f r a n c u s k i e g o ? F o u i l l e e nie m ó w i w y r a ź n i e , źe t a k j e s t i s t o t n i e ,
ale z całej
polemiki z Nordau'em
t a k i w n i o s e k k o n i e c z n i e się
n a s u w a . Z a c h o d z i j e d n a k k w e s t y a , czy autor, u w a ż a j ą c y
t y l k o za „ k o l e k t y w n ą
filozofię
l u d ó w " , a owe i d e e
religię
kierownicze
44
FOUILLEE
(idees forccs),
O
PSYCHOLOGII
na które we
SWEGO
wszystkich
NARODU.
dziełach
swoich k ł a d z i e
t a k i nacisk, za n i e m y l n e d r o g o s k a z y d a l s z e g o p o c h o d u n a d r o d z e
ewolucyi
cywilizacyjnej,
już
w
dzisiejszym
okresie
błędnych
o g n i k ó w n e o c h r y s t y a n i z m u f r a n c u s k i e g o widzi
dokonany a nie
rozpoczęty
się n i e s t e t y ,
dopiero
okres
odrodzenia?
Zdaje
że
F o u i l l e e m y ś l i o p i e r w s z e j a l t e r n a t y w i e . Z a m y k a b o w i e m swoją
zwycięską
polemikę
z Nordau'em
i innymi
pisarzami obcymi,
biadającymi nad zwyrodnieniem Francyi, następująeem
oświad­
c z e n i e m : „ A n i w n a s z y m c h a r a k t e r z e n a r o d o w y m , ani w naszej
7
sztuce, ani w l i t e r a t u r z e ,
nie m o g l i ś m y o d k r y ć d o w o d ó w t. z w .
,scientylicznych' n a s z e g o z w y r o d n i e n i a . P e w n e n i e p o m y ś l n e o b ­
j a w y , t a k fizyczne, j a k m o r a l n e , są więcej w i d o c z n e we F r a n c y i
d l a t e g o , ż e ś m y w y p r z e d z i l i i n n e n a r o d y europejskie... K l a s y c z n y
d u c h F r a n c y i d o k o n a ł n a swoich wielkich ludziach
cyj, k t ó r e
czynią
ich p o d o b n y m i
do b o h a t e r ó w
neille'a i R a c i n e a . B o h a t e r o w i e F r a n c y i
:
popularną zawsze
7
transforma-
t r a g e d y i Cor-
opanowywali
taką o d w a g ą i p o g a r d ą
fantazyę
śmierci, n i e p r z e z w y ­
c i ę ż o n y m z a c h w y t e m i podniosłością zwycięską, wielkością d u c h a
i r y c e r s k i m n a s t r o j e m , p o ś w i ę c e n i e m dla o j c z y z n y lub ludzkości,
miłością wolności, ś w i a t ł a i p o s t ę p u . Są to nie s y m b o l e r e a l i z m u
h i s t o r y c z n e g o , lecz żyjące i d e a ł y dla d u c h a n a r o d u . N i k t nie za­
p r z e c z y , że ideał ten, a b y g o s c h a r a k t e r y z o w a ć j e d n e m słowem,
s t a n o w i ideał s z l a c h e t n o ś c i . W o c z a c h n i e k t ó r y c h n a r o d ó w b y ć
s z l a c h e t n y m z n a c z y tyle, co b y ć w pole w y p r o w a d z a n y m . Szla­
chetność
powinna
łami tylko
pod
być niezawodnie
warunkiem, jeżeli
inteligentną,
a idee są si­
nie zostają w s p r z e c z n o ś c i
z rzeczywistością. Ale dziś n a r o d y nie g r z e s z ą z b y t k i e m miłości
i p o ś w i ę c e n i a dla idei. R z e c z się m a całkiem p r z e c i w n i e . S c e p t y ­
cyzm, p r e d y l e k c y a
pozioma
polityka
klas — oto s z e r e g
należy
dla u t y l i t a r y z m u ,
stronnictw
demoralizacja
i interesów,
złych symptomów,
p o d h a s ł e m idei. J e ż e l i b y
które
Francya
finansowa,
egoistyczna
wszędzie
wyrzec
walka
zwalczać
się c h c i a ł a
s w o j e g o k u l t u ideałów, swojego g e n i u s z u b e z i n t e r e s o w n e g o , spo­
łecznego i ludzkiego,
to s t r a c i ł a b y
bez
możności
t o w s z j s t k o , co z a w s z e s t a n o w i ł o j e j p o t ę g ę
kompenzatj
moralną".
O z j sam t e n k u l t w y s t a r c z y za r ę k o j m i ę p r z y s z ł o ś c i r ó w n i e
FOUILLEE
O
PSYCHOLOGII
SWEGO
wspaniałej, j a k przeszłość historyczna
45
NARODU.
Francyi? Skąd
rękojmia,
źe k u l t w s z y s t k i c h t y c h idei, u c z u ć , k r ó t k o mówiąc, w s z y s t k i c h
moralnych
wyższały
czynników,
jeżeli samo ich ź r ó d ł o
czujnie
k t ó r e w ciągu
n a r ó d francuski,
strzeżone?
nie j e s t
Gdzie
wieków kształciły i
u t r z y m a j e w całej
ani n a l e ż y c i e o b w a r o w a n e , ani
zaś s z u k a ć t e g o ź r ó d ł a , n a to odjio-
w i a d a w s p a n i a ł a d e w i z a : Gęsia Dei per Francos!
wywiesił F o u i l l e e
Tej d e w i z y nie
n a swoim s z t a n d a r z e n a u k o w y m , chociaż, co
z a z n a c z y l i ś m y n i e r a z i co c h ę t n i e
widzi każdy szczery przyja­
ciel F r a n c y i , n i e m a n a n i m t a k ż e skrajnej d e w i z y : Gęsta
per Francos.
wj-
czystości i sile,
Stoi więc nasz
stanęło s p o ł e c z e ń s t w o
naturae
a u t o r n a tern r o z d r o ż u , n a k t ó r e m
francuskie
ze swoją
w s p ó ł c z e s n ą nauką,
l i t e r a t u r ą i polityką, d o b y w a j ą c się m o z o l n i e z t r z ę s a w i s k a n i e ­
wiary i materyalizmu na grunt, z którego przynajmniej
szerszy
w i d n o k r ą g się r o z t a c z a . N a t y m w i d n o k r ę g u j e d n a k t y l e j e s z c z e
g ę s t y c h o b ł o k ó w , n a w e t c h m u r g r o ź n y c h , że o l o s y n i e o p a t r z n e g o
wędrowca, szukającego
dalszej j a s n e j drogi, k a ż d y życzliwy za­
w s z e j e s z c z e n i e p o k o i ć się musi.
D r . Bronisław
Łoziński.
Z RUCHU AGRARNEGO W BELGII.
Po
długiem
tłoczącem
uśpieniu
brzemieniem
nomicznych,
w
obojętności
miejscowych
i odrętwieniu,
p o c z ę ł a od l a t k i l k u n a s t u l u d n o ś ć r o l n i c z a ż w a w o
k r z ą t a ć się około p o l e p s z e n i a s w e g o
wie k r a j a c h c y w i l i z o w a n e j
bytu. P o w s z y s t k i c h
n i e k i e d y czasie usilnej i r o z u m n e j
formy stosunków
pracy
polu
spodziewać
krótkim
zdziałały na polu re­
r o l n i c z y c h w i ę c e j , aniżeli
n a tern
pra­
E u r o p y powstają pod hasłem samo­
pomocy różnorodne stowarzyszenia, które w uderzająco
pracownicy
pocl
d o l e g l i w o ś c i i klęsk e k o ­
najzapaleńsi
może
się mogli. J e d e n z t y c h
p r z y k ł a d ó w widzieliśmy w s y n d y k a t a c h , o p i s a n y c h w t r z e c h p o ­
przedzających
z e s z y t a c h Przeglądu;
żywotny ruch
kilka dopiero
1'zućmy o k i e m n a nie m n i e j
włościański w Plamandyi,
istnieje,
rozległą
który,
na drodze
rozwinął d z i a ł a l n o ś ć i z n a m i e n n ą o k a z a ł
aczkolwiek lat
ulepszeń
agrarnych
fizyognomię.
Z a c z n i j m y od h i s t o r y i j e g o .
B y ł o to w p r z e d e d n i u o l b r z y m i c h s t r e j k ó w ,
i wszerz całego
k r a j u k r w a w e rozniosły
tolicy w Belgii, po d ł u g i c h a z w y c i ę s k i c h
które wzdłuż
zaburzenia, kiedy ka­
zapasach w sprawie
szkół w y z n a n i o w y c h z l i b e r a ł a m i , zaczęli się s k u p i a ć p o d s z t a n ­
d a r e m r e f o r m y s o c y a l n e j , od k t ó r e j szczęśliwego p o d j ę c i a i p r z e ­
p r o w a d z e n i a z a l e ż y dziś p o m y ś l n y r o z w ó j i szczęśliwa p r z y s z ł o ś ć
każdego
narodu.
Pierwszym krokiem w tym kierunku był wspaniały
socyalny w Liege
(1886 r.), k t ó r e g o
zadaniem
było
kongres
wytyczyć
Z
RUCHU
AGRARNEGO
W
T
47
BELGII.
g ł ó w n e k i e r u n k i i linie p r z y s z ł y c h p r a c r e f o r m a t o r s k i c h i s k o m ­
pletować
program
wotnych
spraw
działania
społecznych
całej
akcyi katolickiej
około
i ekonomicznych. Kongres
ży­
odbył
się w s p a n i a l e , ale — rzecz d z i w n a — p o m i n i ę t o n a n i m p r a w i e z u ­
pełnie k w e s t y ę a g r a r n ą . P r z e m y s ł o w a Belgia, p o d w p ł y w e m świe­
ż y c h w y p a d k ó w i p o t ę ż n i e się rozwijającego socyalizmu,
zapo­
m n i a ł a o o p ł a k a n e m p o ł o ż e n i u s w e g o chłopa, k t ó r y p o d t ł o c z ą c e m
brzemieniem
uciążliwości
i
rozlicznych
klęsk
ekonomicznych
s p o k o j n i e cierpiał i płacił p o d a t k i , a p r z y w y b o r a c h p o d s z t a n ­
darem wiary przechylał zwycięztwo na stronę katolików. To też
d z i w n a t a o b o j ę t n o ś ć dla s p r a w rolniczych, a właściwie włościań­
skich, w y w o ł a ł a u j e d n e g o z w y b i t n y c h
gości n i e m i e c k i c h i r o ­
niczną s k a r g ę , k t ó r a w Belgii aż n a d t o
była
usprawiedliwioną:
„hałaśliwe dzieci o t r z y m u j ą w s z y s t k o , u l e g ł e zaś n i c " .
Zapewne
charakterystyczne
to
dla
kongresu,
złożonego
z n a j w y b i t n i e j s z y c h ludzi n a u k i i przedstawicieli n a r o d u , k t ó r z y
p o to j e d y n i e się zjechali,
b y s k o m p l e t o w a ć swój p r o g r a m p o ­
l i t y c z n y i s p o i n i e się p o r o z u m i e ć co do p r a k t y c z n e g o d z i a ł a n i a
na polu polityki socyalnej.
Znalazł
się p r z e c i e ż j e d e n głos—• ale b y ł to g ł o s z p o z a
R e n u — k t ó r y wystąpił w o b r o n i e s p r a w włościańskich. JTr. v o n
Loe, jeden
z organizatorów
i naj czynniej szych
kierowników
włościańskiego związku nadreńskiego, roztoczył przed zadziwio­
nymi uczestnikami kongresu wspaniały obraz rozległej i dobro­
c z y n n e j działalności s t o w a r z y s z e ń włościańskich w N i e m c z e c h — •
i oto m o w a j e g o
stała się h a s ł e m do p o t ę ż n e j
akcyi r a t u n k o ­
wej n a p o l u o p ł a k a n y c h s t o s u n k ó w w ł o ś c i a ń s k i c h w Belgii.
Pewien zacny kapłan, zamieszkały na piaszczystych wydmach
kampiiiskieh,
proboszcz
kościoła
św. Alfonsa,
rozczytując
się
w k s i ę d z e p a m i ą t k o w e j p o m i e n i o n e g o k o n g r e s u , s p o t k a ł się z w y ­
w o d a m i hr. L o e . S p r a w o z d a n i e to u d e r z y ł o g o wielce i oto w sercu
j e g o p o w s t a j e m y ś l z a ł o ż e n i a p o d o b n e g o s t o w a r z y s z e n i a w swojej
parafii. A t r z e b a wiedzieć, źe ksiądz M e l l a e r t s j e s t człowiekiem
głębszych
poglądów
ugiętą, ż a d n ą
Łączy
przeciwnością
o n w sobie w r z a d k i
niezwalczoną
sposób n i e ­
energię i zapał pło­
m i e n n y do n a j w y ż s z y c h i d e a ł ó w ze z m y s ł e m p r a k t y c z n y m i g ł ę -
48
Z
KUCHU
AGRARNEGO
W
BELGII.
b o k ą znajomością n a t u r y ludzkiej — te d w a p r z y m i o t y , n i e z b ę d n e
dla c z ł o w i e k a
czynu.
S a m zaś b ę d ą c s y n e m chłopa,
obeznany
z biedą c h ł o p s k ą i s t o s u n k a m i włościańskiemi w swojej ojczyźnie
posiadał on wszystkie warunki, by zapoczątkować potężną akcyę
i stanąć
n a czele w i e l k i e g o
stronnictwa
c h ł o p s k i e g o . I t a k się
t e ż stało. J a k o p r o b o s z c z zaczął ks. M e l l a e r t s od swojej
parafii.
W d o g o d n e j chwili z e b r a ł o n w t y m celu k i l k u n a s t u
poważniejszych
obecne
włościan
stosunki
i wytłumaczył
włościańskie
stanie. I n d y w i d u a l i z m
stulatami,
nego
że r o l n i c t w o
nie liczy
że p r a c a
grosza.
im na
oko,
opłakanym
dlaczego
znajdują
ekonomiczny i polityczny i brak
kiej o r g a n i z a c j i to zrządził,
że ustawodawstwo
w tak
na
dziś t a k
się
wszel­
zaniedbane,
się z najsłuszniejszemi
roli t a k fatalnie
naj­
jego
po­
z a l e ż n a od p o ż y c z o ­
I któż temu zaradzi? J e d e n jest
na
to
środek
n i e z a w o d n y i s k u t e c z n y , a ś r o d e k t e n w y ł ą c z n i e od w a s zależy.
Stowarzyszać
się, s t o w a r z y s z a ć się i j e s z c z e
raz
stowarzyszać
się! W t e m t k w i cała p o t ę g a i p r z y s z ł o ś ć r o l n i c t w a . P o j e d y n c z o
j e s t k a ż d y z w a s g d y b y p a t y k słaby, k t ó r y l a d a d z i e c k o złamie,
ale z s z e r e g o w a n i
stanowić
będziecie
potęgę, którą
aby prze­
ł a m a ć t r z e b a b y siły o l b r z y m a . Ś w i e t n e b y ł y o n g i d a w n e k o r p o r a c y e , ś w i e t n e m i p o s z c z y c i ć się m o g ą r e z u l t a t a m i s t o w a r z y s z e n i a
rolnicze zagranicą, ale b o też ż y w o t n ą ich s p r ę ż y n ą i duszą to
owe hasło p o t ę ż n e i s k u t e c z n e : w s z y s c y za j e d n e g o , a j e d e n z a
wszystkich.
Spróbujmy
tylko
to
samo
z r o b i ć u siebie, a B ó g
nam dopomoże.
I tak
powstało
pierwsze
stowarzyszenie
F l a m a n d y i p o d opieką św. I z y d o r a — k t ó r e
włościańskie we
n i e b a w e m dało p o ­
czątek p o t ę ż n e j o r g a n i z a c y i włościan, obejmującej obecnie kilka
p r o w i n c y j w Belgii.
"W k i l k a m i e s i ę c y później pojawił się w j e d n y m z flamandz­
kich d z i e n n i k ó w w y b o r n y a r t y k u ł o s t o w a r z y s z e n i a c h w ł o ś c i a ń ­
skich, k t ó r y zwrócił w w y s o k i m s t o p n i u na siebie u w a g ę M. H e l l e putta, zapalonego rzecznika i obrońcy organizacyi
zawodowej
i s t a n o w e j n a k o n g r e s i e w L i e g e . U c z o n y t e n p o l i t y k socyalny,
uderzony
trzeźwością
sądów i trafnością
poglądów rzeczonego
a r t y k u ł u , z a p r a g n ą ł z a p o z n a ć się z j e g o a u t o r e m , k t ó r y m b y ł nie
Z
RUCHU
AGRARNEGO
W
49
BELGII.
k t o inny, j a k ks. M e l l a e r t s . W y w i ą z a ł a się stąd s e r d e c z n a p r z y j a ź ń
na gruncie wspólnych przekonań i pracy nad dobrem ludu i re­
formą socyalną. K s . M e l l a e r t s z n a l a z ł ś w i a t ł e g o d o r a d c ę i z a p a ­
lonego rzecznika
putte
s w y c h idei, k t ó r e w życie wcielał, M. H e l l e -
zaś s e r d e c z n e g o
ducha i potężnego
organizatora,
który
miał n i e b a w e m z a t r z ą ś ć całą F l a m a n d y ą . D o d w ó c h t y c h z a p a lonych pracowników
na polu
reformy
socyalnej p r z y ł ą c z y ł się
w k r ó t c e i trzeci w osobie p . Schollaerta, k t ó r y o d d a w n a j u ż po­
święcił b y ł
swój
t a l e n t i siły
s p r a w i e włościańskiej w o k r ę g u
Low ańskim. I odtąd t r ó j k ę t ę o ż y w i a j e d n a myśl, j e d n o dążenie,
r
jeden
program,
by w każdej
s t o w a r z y s z e n i a włościańskie,
rozciągającą
gminie, w każdej
parafii s t a n ę ł y
objęte jedną potężną
organizacyą,
się n a całą B e l g i ę .
P i e r w s z y m k r o k i e m k u t e m u b y ł o g ó l n y wiec włościański,
z w o ł a n y d n i a '20 lipca 1890 r. do L o w a n i u m , n a k t ó r y m u z n a n o
potrzebę
zszeregowania wszystkich stowarzyszeń włościańskich
w jeden,
ogólny
stowarzyszeń,
związek i uchwalono
zakładać
się mających.
statuty
dla
Taki jest
wszystkich
początek i hi-
storya ruchu włościańskiego w F l a m a n d y i , jaki jego program?
W p r o g r a m i e , k t ó r y nosi n a sobie p o d p i s y p p . H e l l e p u t t a , Schol­
l a e r t a i ks. Mellaertsa, w y t k n ę l i
sobie
chłopi
flamandzcy
cel
potrójny:
a) o b r o n ę i n t e r e s ó w religijnych, m a t e r y a l n y c h i m o r a l n y c h
chłopów;
b) r o z s z e r z e n i e
i polepszenie
ustawodawstwa
agrarnego;
c) w y t w o r z e n i e z a w o d o w e j o r g a n i z a c j i r o l n i c z e j .
W części zaś p r a k t y c z n e j
postulatów,
świadczącjch
programu
dowodnie
c z j t a m j c a ł j szereg
o tern, z j a k ą
gruntowną
znajomością r z e c z j p r z j s t ą p i o n o t a m do a k c j i r a t u n k o w e j około
uzdrowienia stosunków
Przjtoczjmj
Reforma
gruntowych.
rolniczjch.
tu niektóre z nich:
systemu
podatkowego.
Zmniejszenie
Opodatkowanie papierów wartościowych.
p r a w a s p a d k o w e g o oraz p r z e p i s ó w p r a w n y c h p r z y
i t. d. O r g a n i z a c y ą
mógł
kredytu
się w y d o b y ć z d ł u g ó w
P. P. T. LX.
podatków
Reforma
transakcyach
r o l n e g o w t e n sposób, b y d ł u ż n i k
hipotecznych,
oraz
unormowanie
4
50
Z
prawne
RUCHU
AGRARNEGO
stopy procentowej,
W
stosownie
BELGU.
do
wysokości
czystego
d o c h o d u z ziemi. O g r a n i c z e n i e o b d l u ż e n i a . S u r o w e u s t a w y p r z e ­
ciwko lichwie i g r z e g i e ł d o w e j . O g r a n i c z e n i e dzielenia g r u n t ó w .
Cła o c h r o n n e , mające n a celu o c h r o n ę p r o d u k c y i k r a j o w e j w o b e c
konkurencyi zagranicznej. Najważniejszym zaś p u n k t e m całego
p r o g r a m u to w y t w o r z e n i e o r g a n i z a c y i s t a n o w e j , j a k ą sobie p o ­
stawili z a o s t a t e c z n y cel i z a d a n i e i n i c y a t o r z y i o r g a n i z a t o r o w i e
flamandzkiego ruchu
włościańskiego.
Wychodzą
oni z p r z e k o ­
n a n i a , że j e d n a t y l k o o r g a n i z a c j a s t a n o w a , rozciągająca się d o
w s z y s t k i c h , co szukają z a t r u d n i e n i a n a roli, w j p o s a ź o n a w sferze
właściwjch
sobie i n t e r e s ó w w p e w n e
atrybucye w ł a d z j zdoła
u s u n ą ć a n a r c h i ę w p r o d u k c j i rolniczej i w j ł a m a ć się z p o d z a ­
bójczej p r z e w a g i o b e c n e j o r g a n i z a c y i k r e d y t u i h a n d l u .
A l e o r g a n i z a c y a stanow a, j a k o też w y t w o r z e n i e
r
ustawodawstwa
agrarnego
szłości, k t ó r e g o
to
program
dalekiej
w c i e l e n i e w życie w z n a c z n e j
b ę d z i e od p o t ę ż n e j o r g a n i z a c y i
odrębnego
jeszezo
mierze
przy­
zależeć
rolniczej. Dopiero wtedy,
gdy
w s z y s c y w ł o ś c i a n i e się zszeregują, g d y w k a ż d e j parafii i g m i ­
nie p o w s t a n ą s t o w a r z y s z e n i a , o p a r t e n a g r u n c i e
i mające n a celu r o z w ó j
żywotnych
interesów
ekonomicznym
ekonomicznych,
s t a n o w i ć oni będą p o t ę g ę , k t ó r a z a w a ż y n a szali u s t a w o d a w s t w a i wdrożyć może
nowy
porządek
społeeznj. I w tym
też k i e ­
runku pracuje z niezmiernem wytężeniem i nadzwyczajną
liwością
flamandzki
a liczy j u ż
ruch­
z w i ą z e k chłopski. I s t n i e j e on d o p i e r o 7 l a t
przeszło
300 s t o w a r z y s z e ń ,
obejmujących
razem
20.000 r o d z i n c h ł o p s k i c h . N a p r a w d ę r e z u l t a t y t o b e z p r z y k ł a d n e
w r u c h u w ł o ś c i a ń s k i m , j a k i e m i p o s z c z y c i ć się nie m o g ą
wotniejsze
stowarzyszenia
a n i we
najży­
F r a n c y i , ani w N i e m c z e c h .
P r z y p a t r z m y się t e r a z j a k się w e w n ą t r z z w i ą z e k c h ł o p s k i
urządził, j a k i e t a m
na polu
ż y c i e w r e i kipi, j a k ą działalność r o z w i n ą ł
gospodarstwa
rolnego i w dziedzinie
stosunków wło­
ściańskich.
Flamandzki
stowarzyszeń
związek
lokalnych
chłopski
(Boerenbond)
rozpościerających
parafialnych.
J a k wyglądają te stowarzyszenia?
składa
się n a
się ze
terytoryach.
Z RUCHU
Są to b r a c t w a
dzin, zajmujących
AGRARNEGO
W BELGII.
religijno-ekonomiczne,
51
składające się z r o ­
się w o b r ę b i e parafii g o s p o d a r s t w e m r o l n e m .
K i e r o w n i c t w a t y c h b r a c t w s p o c z y w a w r ę k a c h wydziału, w k t ó ­
rego skład
wchodzi
zawsze
miejscowy proboszcz.
Wydziałowi
mają za z a d a n i e z a ł a t w i a ć s p r a w y s t o w a r z y s z e n i a , u r z ą d z a ć lo­
kalne z g r o m a d z e n i a , o d b y w a j ą c e się co miesiąc, i w o g ó l e u t r z y ­
mywać w żywotnym
ruchu
życie
s t o w a r z y s z e n i a . AV miesięcz-
lrych t y c h z e b r a n i a c h t e ż t k w i siła s t o w a r z y s z e ń l o k a l n y c h . One
są szkołą p r a k t y c z n ą
czem, skąd
n a u k i a g r o n o m i c z n e j oraz ź r ó d ł e m o ź y w -
stowarzyszenia w znacznej mierze
czerpią swą ży­
wotność. D u s z ą t y c h z e b r a ń , w k t ó r y c h całe r o d z i n y biorą udział,
j e s t zwj-eząjnie ks. p r o b o s z c z , ale nie z b y w a też n a i n t e l i g e n c y i
raz dla t e g o , że s t o w a r z y s z e n i a n a szerokie s t o s u n k o w o rozcią­
gają
się t e r y t o r y a, a po w t ó r e , że
do s t o w a r z y s z e n i a
należeć
mogą wszyscy, k t ó r z y albo są z a t r u d n i e n i n a roli albo t e ż ści­
ślejszą ł ą c z n o ś ć mają z r o l n i c t w e m , j a k o t o : n a u c z y c i e l e l u d o w i
i z a r z ą d c y dóbr, właściciele i dzierżawcy, r z e m i e ś l n i c y i t. d.
M a t e r y a ł u zaś do o ż y w i o n y c h dyskusyj i ż w a w o
toczących
się obrad, dostarczają aż n a d t o d u ż o k o n f e r e n c y e a g r a r n e urzą­
d z a n e od czasu
do c z a s u n a większą
skalę
p r z e z ludzi facho­
w y c h i k o m p e t e n t n y c h — p e r y o d y c z n y miesięcznik p o d t y t u ł e m :
de Boer — d o ś w i a d c z e n i a
z e b r a n e n a stacyach
doświadczalnych,
związkowe b i u r o rolnicze i a n a l i z y n a w o z ó w s z t u c z n y c h r o b i o n e
bezpłatnie na żądanie
członków
związku w rządowych
toryacłi r o l n i c z y c h , a przeclewszystkiem
labora-
zaś z a p a ł k i e r o w n i k ó w
i o g r o m n a r u c h l i w o ś ć i e n e r g i c z n a działalność r a d y z w i ą z k o w e j ,
która wszędzie
b u d z i r u c h i r o z n o s i z a p a ł do podjęcia
p r a c i przy wołania
T
do ż y c i a
nowych
nowych
przedsiębiorstw.
Drugą
z n a m i e n n ą cechą s t o w a r z y s z e ń f l a m a n d z k i c h j e s t d u c h religijny,
k t ó r y j e ożywia, i to s t a n o w i ich p o t ę g ę ż y w o t n ą i j e s t z a r a z e m
najgiówniejszą
przyczyną i warunkiem
Stowarzyszenia
flamandzkie
ich
wzrostu i rozwoju.
nie są z w y k ł e m i t y l k o
związkami,
m a j ą c e m i n a celu p o l e p s z e n i e stosunków-' w ł o ś c i a ń s k i c h i wzaje­
mną
pomoc
starające
członków,
ale
są to
zarazem
bractwa
kościelne,
się z a r ó w n o o dusze swoich c z ł o n k ó w , j a k o i c h d o ­
c z e s n y d o b r o b y t i p o w o d z e n i e . W z n o w i ł y one w tej m i e r z e p r a k 4*
52
V. B U C H T A G R A R N E G O
t y k i religijne i t r a d y c j e
dawnych
W
BELGII.
cechów. I t a k p r z y j ę c i e do
s t o w a r z y s z e n i a o d b j w a się zaw sze w kościele, gdzie n o w o p r z j r
s t ę p u j ą c y c z ł o n e k p r z j w s p ó ł u d z i a l e całego s t o w a r z y s z e n i a s k ł a d a
uroczystą
p r z y s i ę g ę , w e d ł u g formuł z a p o ż y c z o n y c h z d a w n y c h
cechów, że b ę d z i e b r o n i ł w i a r y i i n t e r e s ó w s w e g o s t a n u . D a l e j ,
co miesiąc o d b y w a j ą się w s p ó l n e n a b o ż e ń s t w a , a dzień św. I z y ­
dora, k t ó r e g o
obrano
patronem
stowarzyszenia,
obchodzi
się
z przepychem kościelnym, właściwym tylko świętom najuroczyst­
szym. "Wogóle j a k d a w n e c e c h y m i a ł y swoich p a t r o n ó w , s w o j e
chorągwie,
swoje
procesje i uroczystości
s t w a ż a ł o b n e za z m a r ł y c h ,
przyoblekły
młode
się w
te
kościelne i n a b o ż e ń ­
t a k i n o w o ż y t n e c e c h y włościańskie
odgrzebane
formy kośeielne, które
z pyłu wieków
a wiecznie
ongi stanowiły chwałę i potęgę
m i e s z c z a ń s t w a F I am anciji.
P o z n a w s z j t a k o r g a n i z a c j ę związku c h ł o p s k i e g o i glówme
jego
cechy
charakterystyczne,
przypatrzmj
się t e r a z
z kolei
j e g o działalności e k o n o m i c z n e j .
A ż e b j s t o s o w n i e do p o s t ę p ó w t e c h n i k i i n o w o ż y t n e j n a u k i
agronomicznej
podnieść
wydajność
ziemi i p r o d u k c y j n o ś ć
go­
s p o d a r s t w a r o l n e g o oraz z a p e w n i ć swoim c z ł o n k o m oprócz d o ­
brego i niesfalszowanego towaru wszystkie korzyści hurtownego
zakupna,
zorganizował
nawozów
sztucznych,
związek
r
p o w a ż n y stanowią
chłopski
racyonalnem
zakupno
gospodar­
stwie
rolnem
nj ch.
I n a t e m p o l u rozwinął o n p r a w d z i w i e z b a w i e n n ą i sze­
T
tak
nasamprzód
które w każdem
r o k ą działalność. B o n a j p r z ó d
wszechnienia
racjonalnej
„Boerenbond—mówi
na
czynnik wydatków rocz-
p r z y c z y n i ł się z n a c z n i e do u p o ­
uprawy
ziemi
pomiędzy
M. T h e u n i s w s p r a w o z d a n i u
agronomicznym
kongresie
u p r a w y ziemi: w y k a z a ł
przedstawionem
międzynarodowym
(1896 r.) — u c z y n i ł z n a c z n y k r o k
naprzód na polu
on n a oko w s p o s ó b
chłopami.
w
Brukseli
racyonalnej
nieulegający
za­
p r z e c z e n i u chłopu, że a b y p o d n i e ś ć w y d a j n o ś ć ziemi a t e m sa­
m e m obniżyć koszta uprawy,
należy używać nawozów sztucz­
n y c h . U p r a w a ziemi, z a s a d z a j ą c a się j e d y n i e n a n a w o ż e n i u ziemi
gnojem, j a k
to
dawniej
nasi
ojcowie
robili, nie j e s t obecnie
z n a n ą p o m i ę d z y c z ł o n k a m i Boerenbondu".
A p o w t ó r e „korzyści—•
Z
RUCHU
AGRARNEGO
W
53
S5ELGII.
pisze ks. M e l l a e r t s — w y n i k a j ą c e ze w s p ó l n e g o z a k u p n a są o g r o ­
mne. Ażeby dokładnie
oznaczyć
ich w y s o k o ś ć ,
trzebaby znać
ceny, j a k i e c h ł o p i p r z e d i s t n i e n i e m s t o w a r z y s z e n i a płacić musieli
k u p c o m za te s a m e t o w a r y . P r z e c i e ż n i e k t ó r z y k u p c y p o ś r e d n i
zniżyli j e d n y m z a m a c h e m c e n y mąki lnianej z 1 5 — 1 6 fr. n a 4 fr.
Dzięki
z w i ą z k o w i d r o b n y chłop m o ż e sobie s p r o w a d z i ć t o w a r y
p o cenie najniższej z p i e r w s z o r z ę d n y c h fabryk, m o ż e j e p o d d a ć
p o d analizę a tern s a m e m u c h r o n i ć się p r z e d o s z u s t w e m i falsy­
fikatami, k t ó r e w n a s z y c h
czasach, j a k
to
sprawozdania
a n a l i t y c z n y c h w y k a z u j ą , n i e z m i e r n i e często się
biur
zdarzają".
T a k t e d y , c z ł o n k o w i e z w i ą z k u c h ł o p s k i e g o za p o m o c ą scen­
tralizowanego zakupna,
są w p o ł o ż e n i u po m o ż l i w i e
najtańszej
cenie o t r z y m a ć d o b r y i n i e s f a ł s z o w a n y t o w a r . T o też n i c dziw­
n e g o , że z a m ó w i e n i a r o s ł y o l b r z y m i o — c h ł o p f l a m a n d z k i z r o z u ­
miał korzyści w y n i k a j ą c e z a s o c y a c y i .
Rzut
oka na
cyfry
najlepiej
nas
o tern p r z e k o n a .
Oto
w r. 1895 s p r o w a d z o n o o g ó ł e m n a w o z ó w s z t u c z n y c h 6,285.150 k g .
W r o k u 1896 ilość ta
prawie
się podwoiła,
bo
sprowadzono
11,008.682 k g . I l o ś ć p a s z y w r. 1895 s p r o w a d z o n e j przez zwią­
zek
wynosiła
1,684.570 k g . ; w n a s t ę p n y m
zaś r o k u
cyfra
ta
w z r o s ł a do w y s o k o ś c i 6,149.575 k g .
Na prawdę rezultaty
zdumiewające!
W ciągu j e d n e g o r o k u zakupił z w i ą z e k c h ł o p s k i 1.100 w a ­
g o n ó w n a w o z ó w s z t u c z n y c h i 600 w a g o n ó w p a s z y dla b y d ł a za
1.060.409 f r a n k ó w nie licząc t u wcale
kapitału
obróconego na
z a k u p n o nasion, narzędzi i maszyn rolniczych.
W a r t o p o r ó w n a ć cyfry t e z cyframi z a k u p n a n a d r e ń s k i e g o
stowarzyszenia
włościańskiego
w Niemczech,
na
którem
fla­
m a n d z k i związek c h ł o p s k i się w z o r o w a ł .
Oto n a d r e ń s k i
związek
chłopski
z a ł o ż o n y w r. 1883 a li­
czący o b e c n i e 40.000 c z ł o n k ó w z a k u p i ł w r. 1 8 9 5 : 7.500.000 k g .
nawozów
sztucznych;
po 6 latach
flamandzki
zaś związek c h ł o p s k i liczący
i s t n i e n i a 18.000 c h ł o p ó w z a k u p i ł w r. 1896 więcej
niż 11.000.000 k g . n a w o z ó w s z t u c z n y c h . R ó ż n i c a to w oczy bi­
j ą c a , k t ó r a z a r a z e m daje m i a r ę k u l t u r y rolnej w Belgii.
Przy
zakupnie
nawozów
sztucznych
występuje
związek
54
Z
KUCHU
AGRARNEGO
W
BELGII.
z w y k l e j a k o p r o s t y p o ś r e d n i k m i ę d z y f a b r y k a n t e m lub h a n d l a ­
r z e m a c z ł o n k a m i związku. D w a r a z y cło r o k u n a w i o s n ę i w j e ­
sieni p r z e s y ł a c e n t r a l n a k o m i s y a związku do p o j e d y n c z y c h sto­
w a r z y s z e ń o d n o ś n e c e n n i k i i informacye, t y c z ą c e się c e n y i j a ­
kości d o s t a w y ż ą d a n y c h a r t y k u ł ó w . N a s t ę p n i e j e d e n z c z ł o n k ó w
u p o w a ż n i o n y p r z e z zarząd z b i e r a z a m ó w i e n i a od c z ł o n k ó w i p r z e ­
syła j e k o m i s j i c e n t r a l n e j do w y k o n a n i a .
T a zaś oddaje j e fa­
b r y k o m i firmom
do d o s t a w j p o s z c z e -
p r z e z siebie w j b r a n j m
g ó l n j m sto w a r z j s z e n i o m .
Za t o w a r j płacą
w stowarzyszeniu
członkowie
znajduje
gotówką.
Tjlko
tam,
gdzie
się s p ó ł k o w a k a s a p o ż y c z k o w a , t a
p o ś r e d n i c z y n i e k i e d y w z a k u p n i e . D o s t a w i o n e t o w a r j m o g ą człon­
k o w i e związku n a k a ż d e j r z ą d o w e j s t a c j i d o ś w i a d c z a l n e j p o d d a ć
p o d analizę. Oprócz naw ozów s z t u c z n j c h
pośredniczj
x
chłopski n a d t o w z a k u p n i e
rolniczjch.
dujące
nasion, paszj ,
narzędzi
7
M a s z j n j kosztowne, w pewnym
zatrudnienie
w gospodarstwie
tylko
7
związek
i
maszjn
czasie z n a j ­
rolnem, kupuje
związek
n a w s p ó l n j r a c h u n e k : c z ł o n k o w i e zaś za u ż y w a n i e t y c h ż e skła­
dają p e w n ą
opłatę, która
idzie na a m o r t y z a c j ę c e n j
i reparacje wspólnym kosztem utrzymjwanej
Oprócz
w s p ó l n e g o z a k u p n a u s i ł o w a n o dalej
zbj t p r o d u k t ó w
7
rolniczjch.
Wszelako
zakupna
maszjnj.
zorganizować
próby w tym
kierunku
p o d j ę t e nie d a ł y p o m y ś l n y c h r e z u l t a t ó w . R o z b i j a ł y się one z w j 7
czajnie o b r a k ludzi fachowo w y k s z t a ł c o n y c h i d o ś w i a d c z o n y c h
w specj alnj m
dziale
strony o brak
organizacyi konsumentów.
T
7
r a t n o ś ć lub w p r o s t
handlu
rolniczego
z jednej
a z drugiej
N i e k i e d y też n i e a k u -
n i e s u m i e n n o ś ć włościan d o s t a r c z a j ą c y c h
w a r y stanęła
tu na przeszkodzie. Przedmiotem
dostaw
bjij
kartofle.
Maliues
sprzedały
Stowarzyszenia
wspólnie
włościańskie
600 w a g o n ó w
po
to­
znaczniejszych
w
200
okręgu
centnarów
kartofli w p r z e c i ą g u 6 t y g o d n i . „ I p r ó b a ta — m ó w i ksiądz Mell a e r t s — w y k a z a ł a j a k n a dłoni, ile n a d u ż y ć dzieje się w dzie­
dzinie z b y t u p r o d u k t ó w r o l n i c z y c h i w y d o b y ł a n a j a w m n o g o ś ć
olbrzymich
trudności, które
dowodzą,
że n a t e m
polu n a l e ż y
jeszcze wszystko zorganizować".
Szeroką działalność r o z w i n ą ł f l a m a n d z k i związek
chłopski
Z EUCtIU
AGRARNEGO
55
W BELGII.
w dziedzinie a s e k u r a c j i . Z a c z n i e m y od u b e z p i e c z e n i a b y d ł a . K t o
choć t r o c h ę o b z n a j o m i o n y j e s t ze s p r a w a m i rolniczemi, k t o choć
pobieżnie
tylko
przeglądał, statystykę
rolniczą,
uderzony
być
musiał olbrzymiemi stratami, jakie rok rocznie ponoszą rolnicy
w skutek
rozmaitych wypadków i chorób
r
bydła.
Straty te nie­
k i e d y t a k są d o t k l i w e , ż e p r z y w o d z ą do r u i n y r o l n i k ó w z a m o ż ­
nych, t a k
przerażające,
dotykającą
czenia
że stają
się w p r o s t
klęską
publiczną,
k r a j cały n a d ł u g i e lata. T o też k w e s t y a
bydła
stała
się w e w s z y s t k i c h
krajach
ubezpie­
kwestyą
palącą.
I w Belgii t o c z y ł y się w tej s p r a w i e ż y w e d y s k u s j e . J a k t e m u
zaradzić, p y t a n o się, czy za p o m o c ą
czy t e ż n a z a s a d z i e
dobrowolnej
zajął w tej s p r a w i e z w i ą z e k
Nie
spory,
wdając
stanął
chodząc
ze
on
stanowiska,
związku
same
zakładać
na
asocyacyi? J a k i e
sobie
cłyskusye
stanowisku
źe p r z y m u s
szkodliwy
spółki
przymusowej,
stanowisko
chłopski?
się w t e o r e t y c z n e
od r a z u
b e z o w o c n y i w-prost
warzyszenia
asekuracyi
tam,
poradzić
i
bezowocne
praktycznem.
państwowy
jest
gdzie jednostki
potrafią,
asekuracyjne.
zaczęto
Wy­
zawsze
lub
sto­
w obrębie
I nie n a r a ż o n o się n a
straty, s p ó ł k i b o w i e m , j a k i e związek założył, dziś w ś w i e t n y m
znajdują
się r o z k w i c i e , a p r z e c i w n i e p r ó b y p o d j ę t e n a z a s a d z i e
przymusu w prowincyi Liege niesławne zrobiły
fiasco.
Z a s a d y , n a k t ó r y c h się ojuerają spółki a s e k u r a c y j n e , są n a ­
stępujące:
N a j p r z ó d o g r a n i c z y ł związek działalność s p ó ł e k do m a ł y c h
tylko okręgów,
b y u ł a t w i ć k o n t r o l ę i u n i e m o ż l i w i ć z b y t częste
w sprawach ubezpieczeń
oszustwa.
P o w t ó r e do s p ó ł e k n a l e ż e ć m o g ą t y l k o r o l n i c y ; h a n d l a r z e
b y d ł a są w y k l u c z e n i od u b e z p i e c z e ń .
P o t r z e c i e dla u ł a t w i e n i a a d m i n i s t r a c j i , s p ó ł k a r o z p a d a się
z w j c z a j n i e n a kilka s e k c j j , z k t ó r y c h k a ż d a p o s i a d a s w e g o m ę ż a
zaufania.
Zadaniem
tych
sprawami
asekuracjjnemi
zaufanjch
jest pełnić kontrolę
i przyjmować
ubezpieczających
nad
się.
W razie z g ł o s z e n i a się, s p ó ł k a m i a n u j e osobną k o m i s y ę s k ł a d a ­
j ą c ą się z t r z e c h c z ł o n k ó w , k t ó r z y mają o s z a c o w a ć w a r t o ś ć zwie­
rzęcia. K o m i s y a ta n a d t o r o k r o c z n i e r o b i p r z e g l ą d
ubezpieczo-
56
Z ItUClIi: AGUAJtNEGo
W
BELGU.
nego bydła i ponawia szacunek, gdziekolwiek potrzeba tego za­
chodzi.
P r e m i e o p ł a c a się za r o k cały z g ó r y albo też miesięcznie.
W y s o k o ś ć p r e m i j w y n o s i 10—15 c e n t y m ó w od 100 f r a n k ó w w a r ­
tości u b e z p i e c z o n e j
n a miesiąc
a względnie
1.20—1.80 fr. n a
r o k cały. S t o w a r z y s z e n i e z w r a c a p o s z k o d o w a n e m u t y l k o /
2
3
/
4
3
albo
o s z a c o w a n e j w a r t o ś c i r z e c z y w i s t e j zwierzęcia. U b e z p i e c z e n i e
odnosi się d o wszystkich, c h o r ó b , nie wyłączając c h o r ó b zaraźli­
w y c h . N a w y p a d e k atoli z a r a z y w p ł y w a j ą s u b w e n c j e , j a k i e rząd.
p o s z k o d o w a n y m udziela, do s p ó ł k o w e j k a s y u b e z p i e c z e ń . A d m i ­
nistracja w spółkach jest bezpłatna. Doświadczenie
wjkazało,
ż e nie w a r t o z a k ł a d a ć spółki t a m , gdzie nie znajdzie się dosta­
t e c z n a l i c z b a co n a j m n i e j 50 s z t u k b j d l a do u b e z p i e c z e n i a .
N a k o ń c u r. 1895 p o z a m k n i ę c i u r a c h u n k ó w liczył związek
j u ż przeszło 100 s p ó ł e k u b e z p i e c z e ń , obecnie liczba t a o g r o m n i e
się p o w i ę k s z y ł a ,
a w s z y s t k i e w k w i t n ą c y m znajdują
się s t a n i e .
Oprócz a s e k u r a c y i bydła, opierającej się n a z a s a d z i e w z a ­
j e m n e j p o m o c y , p o ś r e d n i c z y n a d t o związek c h ł o p s k i w u b e z p i e ­
c z e n i a c h od o g n i a . Z a w a r t o w t y m celu u g o d ę z j e d n e m z n a j ­
potężniejszych
towarzystw asekuracyjnych,
k t ó r e dla c z ł o n k ó w
z w i ą z k u p o c z y n i ł o clużo d o g o d n y c h u s t ę p s t w . I t a k p r e m i e zre­
dukowano
związkowej
cło p o ł o w y :
na
cele
idzie n a k o r z y ś ć
zniżka
2 0 - p r o c e n t o w a w p ł y w a do k a s y
stowarzyszenia,
z n i ż k a zaś 3 0 - p r o c e n t o w e
członków. Mnogość
sprawiła, że związek
zaś a s e k u r a c y i w r. 1896
zwrócił 5 % z t e g o , co m u p r z y p a d ł o z a
pośredniczenie, poszczególnym
stowarzyszeniom.
Oprócz z n i ż k i o p ł a t y a s e k u r a c y j n e j mają c z ł o n k o w i e zwią­
zku jeszcze dużo
innych
korzyści z tego pośrednictwa. I tak:
k t o się u b e z p i e c z y ł w B o e r e n b o n d z i e n i e m a o b o w i ą z k u p o spło­
nięciu
domostw a n a n o w o
T
dzone uderzeniem
się o d b u d o w y w a ć ; — s z k o d y wyrzą­
piorunu bez pożaru wynagradza również to­
warzystwo bez powiększenia p r e m i i ; — u b e z p i e c z o n y może każ­
dej
chwili
3 miesiące
odstąpić
przedtem
od
kontraktu,
b y l e b y o tern
co
najmniej
p o w i a d o m i ł t o w a r z y s t w o za p o m o c ą listu
rekomendowanego.
R o z m a i t e u s t ę p s t w a i k o r z y ś c i sprawiły, ż e u b e z p i e c z e n i e
Z
od o g n i a coraz
KUCHU
więcej
AGRARNEGO
W
57
BELGII.
się u p o w s z e c h n i a
pomiędzy
członkami
związku. P o d k o n i e c r o k u 1895 ilość tych, k t ó r z y się w z w i ą z k u
ubezpieczyli od ognia, w y n o s i ł a 700, w r o k p ó ź n i e j 1.400, a od­
tąd r o s ł a o n a p o t ę ż n i e w t e m p i e p r z y s p i e s z o n e m .
AVreszcie w n i e k t ó r y c h s t o w a r z y s z e n i a c h , t a m p r z e d e w s z j s t kiem, gdzie w i e l k a z n a j d u j e się ilość r o b o t n i k ó w r o l n y c h , w p r o ­
w a d z o n o w życie u b e z p i e c z e n i e od c h o r o b y , r ó w n i e ż n a zasadzie
wzajemnej
pomocy.
T e r a z p r z y s t ą p m y do k r e d y t u r o l n e g o . N i e z m i e r n i e w a ż n ą
dla r o l n i k a j e s t rzeczą m i e ć n a p o d o r ę d z i u czy t o n a cele p r o ­
d u k c y j n e czy i n n e p o t r z e b y g o s p o d a r c z e d o g o d n y i t a n i k r e d y t .
W Belgii zaś p o l e k r e d y t u w ł o ś c i a ń s k i e g o
łogiem.
Caisse
generale
d'cpargne
leżało z u p e ł n i e od­
et de retraite — n a j p o t ę ż n i e j ­
sza i n s t y t u e y a finansowa w k r a j u — b o g a t o u p o s a ż o n a i m a j ą c a
za sobą g w a r a n c y ę
rządu,
służyła do n i e d a w n a
sw emi
y
olbrzy-
m i e m i k a p i t a ł a m i w y ł ą c z n i e t y l k o sferom p r z e m y s ł o w y m i h a n ­
dlowym.
B a n k i zaś l u d o w e g ę s t o r o z s i a n e po m i a s t a c h , w p r z e w a ż ­
nej
części t o w a r z y s t w a
z natury
akcyjne,
rzeczy nie przypadały
łaknące
wysokich
dywidend,
do s t o s u n k ó w i p o t r z e b w ł o ­
ściańskich.
W p r a w d z i e nie z b y w a ł o n a u s i ł o w a n i a c h z a r a d z e n i a g w a ł ­
t o w n e j p o t r z e b i e k r e d y t u w ł o ś c i a ń s k i e g o i ze s t r o n y s p o ł e c z e ń ­
s t w a i rządu.
czynnością
prets
Ludzie
założyli
gratuits,
udzielały
które
zamożni
powodowani
tu i owdzie
włościanom w razie
bezpłatnych
szlachetną
banki miłosierdzia
gwałtownej
p o ż y c z e k — ale cóż znaczą
dobro­
Caisses de
potrzeby
sporadyczne
z a p o m o g i , g d z i e lud c a ł y s t a l e n a bieżące p o t r z e b y g o s p o d a r c z e
p o t r z e b u j e k r e d y t u ; zresztą w ł o ś c i a n o m nie o j a ł m u ż n ę chodziło
ale o d o s t a r c z e n i e d o g o d n e g o i t a n i e g o k r e d y t u . R ó w n i e ż p r ó b y
podjęte w tym
rządu
było
kierunku
za p o m o c ą
przez
spółek
rząd
nie u d a ł y się.
opartych
na
t. zw. b i u r l u d o w y c h (comptoires agricoles, Landboimhmtoren)
rzyć
dostateczną
rękojmię
dla
Zamiarem
solidarnej
poręce
stwo­
otworzenia kredytu w głównej
kasie o s z c z ę d n o ś c i s z e r o k i m w a r s t w o m w ł o ś c i a ń s k i m . A l e u s t a w a
t a nie w e s z ł a n i g d y w w y k o n a n i e . B i u r a l u d o w e b y ł y i n s t y t u c j ą
58
Z BUCKU
AGRARNEGO
W
BELGII.
z b y t ociężałą, b y się p r z y j ą ć m o g ł y , a w d o d a t k u i b a r d z o r y ­
zykowne.
Włościanie
nie
kwapili
się
do
zakładania
spółek.
W ciągu 6 l a t p o o g ł o s z e n i u u s t a w y liczono w całym kraju nie
więcej j a k 4 biura, a z tych. j e d n o tylko o k a z a ł o się ż y w o t n e m .
Związek c h ł o p s k i m i a ł t u w ięc pole r o z l e g ł e do p r a c y .
Trzeba
r
bowiem
było
stworzyć
zupełnie
nową
organizację
finansową,
któraby zaradziła z jednej s t r o n j gwałtownej potrzebie
a z drugiej
odpowiadała
K s . M e l l a e r t s idąc
zakładaniem
za
stosunkom
wzorem
k a s Raiffeisena,
nieograniczonej
włościańskim.
niemieckim,
kredjtu
Ale
oświadczjł
jaką?
się za
choć k a s j te w B e l g i i z p o w o d u
p o r ę k i , n a k t ó r e j się opierają,
bjnajmniej
nie
c i e s z j ł j się u z n a n i e m , ani ż a d n e g o nie b u d z i ł y zaufania. K s . Mel­
l a e r t s atoli nie p o w o d o w a ł się opinią tam, g d z i e b y ł p r z e k o n a n y
o słuszności
wstała
sprawy. Dzięki niestrudzonjm
pierwsza
spółkow a k a s a
r
jego zabiegom po­
pożyczkowa
według
systemu
Raiffeisena we wsi Rillaar, w o k r ę g u l o w a ń s k i m r. 1892. B y ł a t o
p i e r w s z a k a s a raiffeisenowska n a ziemi b e l g i j s k i e j . P r ó b a u d a ł a
się w y b o r n i e . W d w a t y g o d n i e po założeniu liczono j u ż w kasie
r
5.050 fr. o b r o t u :
poźjczki
depozyty
udzielone
o s z c z ę d n o ś c i o w e w j n o s i ł j 2.600 fr.,
chłopom
2.450 fr.
A bjła
to wieś
uboga
b a r d z o , z a m i e s z k a ł a p r a w i e w y ł ą c z n i e p r z e z d r o b n y c h włościan.
Ś w i e t n y t e n p r z y k ł a d nie p o z o s t a ł bez n a ś l a d o w n i c t w a , z w ł a s z ­
cza że ks. M e l l a e r t s p o p a r ł swe u s i ł o w a n i a w t y m k i e r u n k u ca­
łym szeregiem gruntownie pomyślanych i praktycznym
nacechowanych
artykułów
o kredycie
włościańskim
duchem
i
kasach
Raiffeisena. A r t y k u ł y te, k t ó r e się p ó ź n i e j p o j a w i ł y w osobnej od­
b i t c e poci t y t u ł e m : LandbouwJcrediet,
gilden naar Ilaiffeisen's
Leuven,
stesel,
de landelijke
Bewcrld
Spaar-cn
door J. Ferd. Mellaerts
LeoiPr.
p r z y c z y n i ł y się n i e z m i e r n i e do r o z s z e r z e n i a k a s Raiffei­
s e n a w Belgii. W p i ę ć l a t po z a ł o ż e n i u pierwszej spółki liczył
związek chłopski j u ż przeszło 100 t a k i c h k a s , a w s z y s t k i e w k w i ­
t n ą c y m znajdują
się stanie.
Ale ks. M e l l a e r t s
Poznał
on n i e b a w e m ,
pożyteczne, należy
nie u w a ż a ł
dzieła sw ego z a s k o ń c z o n e .
r
że k a s y te, j e ż e l i mają
oprzeć
na
szerszej
k t ó r a b y u m o ż l i w i a ł a stałą r ó w n o w a g ę
być prawdziwie
podstawie
pomiędzy
finansowej,
zapotrzebowa-
Z RUCHU AGRARNEGO
W
59
BELGII.
niern a zaofiarowaniem k r e d y t u . W t y m celu w i ę c usiłował n a ­
wiązać s t o s u n k i z p a ń s t w o w ą kasą o s z c z ę d n o ś c i w B r u k s e l i , k t ó r a
nowopowstałe spółkowe kasy
udała.
W
roku
1892
finansowo
uchwalił
zasilać miała. P r ó b a się
zarząd
kasy
oszczędności,
na
wniosek generalnego dyrektora, p. Matrillona w Brukseli, udzie­
lić s p ó ł k o w y m
kasom
Raiffeisena
p r z e ł o m o w a w dziejach
kredytu
kredytu.
I to była
chwila
w ł o ś c i a ń s k i e g o w Belgii.
Od­
t ą d t y l k o o r g a n i z a e y ę tę u z u p e ł n i a n o i d o s k o n a l o n o p o d w z g l ę ­
dem
wewnętrznego urządzenia.
centralną
kasę
kredytową,
I
ciela, r o z p r o w a d z a ł a i w a r o w a ł a
pożyczonych
z głównej
łów. "W" d w a l a t a
rekcya
założono
występując
kasy
1895
ręczy-
oszczędności
nad
finansowego,
prowadzeniem
wy­
kapita­
1897, u s t a n o w i ł a
osobnego inspektora
pełnić kontrolę
w roku
w roli
zarazem bezpieczeństwo
belgijskiej
p ó ź n i e j , t. j . w r o k u
Boerenbondu
zadaniem jest
tak
któraby,
dy-
którego
rachunków
w k a s a c h l o k a l n y c h oraz u d z i e l a ć informacyj w s p r a w i e z a k ł a ­
dania i prowadzenia nowych kas.
T y l e z r o b i o n o dzięki n i e u g i ę t e j e n e r g i i i n i e s t r u d z o n y m za­
biegom
ks. Mellaertsa w przeciągu 5 lat na
polu
organizacyi
kredytu włościańskiego.
Mając p r z e d
oczyma
rozległej i dobroczynnej
tak
świetny
7
i bezprzykładny
działalności na polu
ściańskich w Belgii, z a p y t a
stosunków
k t o m o ż e , j a k sobie
obraz
wło­
wytłumaczyć
t e n n i e p o m i e r n y r o z w ó j , j a k a j e s t siła i s p r ę ż y n a ż y w o t n a t e g o
p o t ę ż n e g o r u c h u i rozległej działalności z w i ą z k u
Pytanie zapewne ważne,
flamandzkiego?
g d y się zważy, j a k p o w o l i z w y ­
czajnie p o s t ę p u j e , p r z e z j a k i e t r u d n o ś c i p r z e b i j a ć się m u s i k a ż d a
p r a c a o r g a n i c z n a , usiłująca
zdobyć pomyślne rezultaty na polu
reformy społecznej.
S p r ó b u j m y n a to o d p o w i e d z i e ć .
Otóż z p o ś r ó d r o z l i c z n y c h i r ó ż n o r o d n y c h p r z y c z y n , k t ó r e
wpłynęły na pomyślny rozwój włościańskiego ruchu
flamandzkiego,
d w i e są p r z e d e w s z y s t k i e m , k t ó r e zasługują n a u w a g ę .
Pierwsza
i najprzedniejsza
i rozwija się n a
grancie
jest
ta, że r u c h
religii i w cieniu
ten
powstał
Kościoła.
Głęboko
60
Z RUCHU
AGRARNEGO
W
BELGII.
religijny c h ł o p flamandzki p o t r z e b o w a ł p o b u d e k i i d e a ł ó w reli­
gijnych,
ż e b y się
otrząść z o b o j ę t n o ś c i i o d r ę t w i e n i a , w k t ó r e
go pogrążył długoletni system liberalny społeczeństwa i rządu.
To
też
gdy
potrącono
o te
s t r u n y , t a k g ł ę b o k o i dojmująco
dźwięczące w j e g o duszy, g d y w s k r z e s z o n o
j e g o w z r o k i e m to, co s t a n o w i ł o o n g i
d a w n y c h cechów,
przed
zdumionym
c h w a ł ę i u r o k i wielkość
on się ocknął z u ś p i e n i a i ochoczo p r z y ł o ż y ł
r ę k ę cło r a ź n e j p r a c y o r g a n i c z n e j , k t ó r a b y ł a z a w s z e z n a m i e n n ą
cechą r e l i g i j n y c h
stowarzyszeń.
D o d a j m y do t e g o w y j ą t k o w e
p r z y m i o t y osobiste tych, co
stoją n a czele t e g o ruchu, a z r o z u m i e m y ł a c n o całą p o t ę g ę t w ó r ­
czą f l a m a n d z k i e g o ruchu. A l e bo też „miłość bliźniego — m ó w i low a ń s k i profesor D e p l o i g e — b y ł a ż y w o t n ą s p r ę ż y n ą
1
i n i c j a t o r ó w i o r g a n i z a t o r ó w Boerenbondu.
wata
nie kaziła ich p r a c j .
P o b u d k ą ich
działalności
Zacina a m b i c j a ani p r y ­
działania
bjła
miłość
B o ż a i dla niej składali oni n a o ł t a r z u miłości b l i ź n i e g o w s z y s t k i e
s k a r b j swojej b o g a t e j i n t e l i g e n c j i i w i e l k i e g o serca. W ich p r z e ­
m ó w i e n i a c h nie b j l o g o r j c z j , w ich p r a c a c h nie było chęci b ł y ­
szczenia, w i c h p o w o d z e n i a c h nie b y ł o c h w a l b y siebie s a m e g o —
oni
wszystko
odnosili
do B o g a ,
dawcy
wszystkiego
dobrego.
B ę d ą c w r o g a m i n a d ę t e j r e t o r y k i nie bawili się ani w p r o r o k ó w
ani d o k t o r ó w ludu. P r z e m ó w i e n i a ich do l u d u c e c h o w a ł a z a w s z e
prostota. Baczni na każdą i najdrobniejszą lekcyę doświadczenia,
zbliżali się z a w s z e d r o g ą p r o s t ą cło chłopa, s z u k a j ą c z nim w s p ó l ­
nie i w d o b r e j wierze ś r o d k ó w z a r a d c z y c h na j e g o b i e d y i ucią­
żliwości. N i e u d a n e zaś p r ó b y znosili w p o k o r z e nie zniechęcając
się
ani u s t ę p u j ą c z p o l a
p r a c y — i oto
dzieła ich o k a z a ł y się
trwałemi i piękne wydały plony".
D r u g a p r z y c z y n a , n i e mniej
cego r o z w o j u Boerenbondu
w a ż n a od p i e r w s z e j , kwitną­
p o l e g a n a tern, że r u c h t e n od s a m e g o
p o c z ą t k u o p a r ł się od r a z u n a g r u n c i e e k o n o m i c z n y m i wstąpił
n a t o r y u l e p s z e ń s t o s u n k ó w włościańskich. O m ó w m y p u n k t t e n
jaśniej nieco.
Le Boeretibond behje, p a r 11. Simon Deploige, professeur cle droit
social a FUni-/ersite de Lotivam. 1897.
1
Z
RUCHU
AGRARNEGO
W
61
BELGII.
Otoź n a j g ł ó w n i e j s z ą p r z y c z y n ą n ę d z y chłopskiej t a k w B e l ­
gii, j a k i g d z i e i n d z i e j , j e s t s y s t e m i n d y w i d u a l i s t y c z n y , s t a n o w i ą c y
podstawę obecnego porządku społecznego. Chłop w y r w a n y rapto­
wnie z dziedziny gospodarstwa naturalnego i puszczony samopas
i w c i ą g n i ę t y siłą s t o s u n k ó w w wir szalonej walki e k o n o m i c z n e j
musiał
koniecznie
uledz p r z e m o ż n y m
wpływom
silniejszych. P o z b a w i o n y p o d p o r y i p o m o c y ,
rządy i społeczeństwo,
bez
ekonomicznie
zaniedbany przez
s t e r u i ż a g l i błąkając
się n a b e z -
b r z e ż n e m m o r z u g o s p o d a r s t w a p i e n i ę ż n e g o , m u s i a ł o n siłą r z e c z y
r o z b i ć się o skały p o d w o d n e dzisiejszej
organizacyi handlowej
i k r e d y t o w e j . T o też n i e b a w e m z n a l a z ł o n się w r o z p a c z l i w e m
p o ł o ż e n i u . Z i e m i a s t o p n i a ł a m u p o d n o g a m i , p a ń s t w o podzieliło
się j e g o d o c h o d a m i , l i c h w a z a w ł a d n ę ł a j e g o pracą — a t u z n i k ą d
p o m o c y ani r a t u n k u . T a k i e b y ł o p o ł o ż e n i e c h ł o p a
flamandzkiego
w chwili, k i e d y ks. M e l l a e r t s i j e g o t o w a r z y s z e z j a s n o w y k r e ­
ś l o n y m p r o g r a m e m w r ę k u wystąpili n a p o l u p r a c y s p o ł e c z n e j .
T o t e ż g d y z a b r z m i a ł o h a s ł o : W ł o ś c i a n i e łączcie się! W s p ó l n e m i siłami r o z p o c z n i e m y w a l k ę p r z e c i w k o d r o ź y ź n i e i lichwie,
w s p ó l n e m i siłami p o d n i e s i e m y wydajność ziemi i u m y s ł o w o ś ć i g o ­
s p o d a r n o ś ć s a m y c h g o s p o d a r z y — - h a s ł o to p r z y j ę t o
z wielką r a d o ś c i ą i u z n a n i e m .
rących życzeń
nych
samego
potrzeb jego,
wśród ludu
B y ł o ono p r z e c i e ż w y r a z e m g o ­
włościaństwa i przypadało
a w dodatku
pochodziło
do codzien­
od ludzi, k t ó r z y
swej b e z i n t e r e s o w n e j ofiarności j u ż n i e j e d n o k r o t n i e dali dow ody.
r
„ W 300 parafiach — m ó w i prof. D e p l o i g e — o p o w i a d a n o z p o m y ś l ­
n y m s k u t k i e m t ę dobrą
n o w i n ę . W 300 parafiach chłop,
prze­
k o n a w s z y się o k o r z y ś c i a c h w s p ó l n e j p r a c y i o d o b r o d z i e j s t w a c h
w z a j e m n e j p o m o c y , wziął r o z b r a t z d a w n ą i p r z e s t a r z a ł ą rutyną,
z w r a c a j ą c się do n o w y c h s p o s o b ó w u p r a w y i h o d o w l i w g o s p o ­
darstwie rolnem. Chłopi flamandzcy stanęli na wysokości swego
zadania.
S ł a w a JBoerenbondu
i c z y n y mają swoją
rosła
c o r a z więcej — n a g i e
cyfry
p o t ę ż n ą w y m o w ę . B o t e ż o g r o m n e są k o ­
r z y ś c i e k o n o m i c z n e związku,
n i e o c e n i o n a j e g o działalność p o d
w z g l ę d e m s p o ł e c z n y m i m o r a l n y m . A ż serce r o ś n i e p a t r z ą c się
na
stowarzyszenia,
werpskiej
rozsiane
i brabanckiej;
w prowincyach
w każdej z tych
limburskiej,
prowincyj
ant-
policzysz
62
Z
RUCHU
AGRARNEGO
W
BET.GJI.
więcej niż 4.000 r o d z i n zorganizowanych, w s t o w a r z y s z e n i a . C h ł o p i
t a m t e j s i o d z y w a j ą się z dumą o Iioerenbondzie,
s t a n o w i ą c y m ich
p o t ę g ę i n a d z i e j ę . N a m i ę t n i e są do n i e g o p r z y w i ą z a n i i w r a z i e
p o t r z e b y potrafiliby g o b r o n i ć d l a t e g o właśnie, ż e związek r o z ­
b u d z i ł w n i c h z a m i ł o w a n i e do p r a c y n a roli i ocalił s z l a c h e t n ą
d u m ę ich w i a r y " .
P r a w d a , że i u n a s są K ó ł k a
rolnicze,
ale j a k dalekie są
o n e od p ł o d n o ś c i i ż y w o t n o ś c i t e g o w z o r u !
Ks. Leonard
Lipke.
W'
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM PODOBNYCH.
{Oskar Heidenstam:
U N E SOECR D C G E A N D F R E D E R I C . L O U I S E TJLRIQUE, R E I N E
DE S U E D E P a r i s . Libr. P l o n . 1 8 9 7 . Str. 4 7 2 ) .
Szwecya była dla n a s zawsze „zamorską krainą", a j e d n a k
d z i w n y los splótł przez n i e m a l d w a wieki dzieje o b u n a r o d ó w .
A spójnię t ę w y t w o r z y ł a
nietylko wspólność
dynastyi Wazów
i w y n i k ł e stąd wojny, n i e t y l k o f a n t a s t y c z n a e p o p e a K a r o l a X I I . ,
ale i późniejsze, u d e r z a j ą c e p o d o b i e ń s t w o losów w e w s z y s t k i e m ,
o k r o m w naszej katastrofie
rozbiorów.
Mało k t o u n a s i s t o t n i e
u c z y się t e j b r a t n i e j h i s t o r y i : od w y s t r z a ł u p r z e c i n a j ą c e g o ż y c i e
Karola XII. pod Fredrikshall
następuje w świadomości naszej
wielka,
głucha przerwa
aż do i n n e g o
wystrzału,
w pierś
G u s t a w a I I I . w r. 1792. L a t a
przerwę
b y ł y właśnie w i d o w n i ą s t o s u n k ó w i w y p a d k ó w , p r z e d ­
wszakże
zapełniające t ę
stawiających a n a l o g i ę z d z i e j a m i R z e c z y p o s p o l i t e j .
szle dzieło O s k a r a v . H e i d e n s t a m
godzącego
rzuca jaskrawe
Świeżo w y światło n a
g ł ó w n y p u n k t tej epoki, u w y d a t n i a j e j n a j w y b i t n i e j s z e
K s i ą ż k a p o d t y t u ł e m : Une soeur du Grand Frederic
postacie.
(„Siostra F r y ­
d e r y k a W i e l k i e g o " ) n a p i s a n a j e s t p o francusku, t a k d l a l e p s z e g o
z a c h o w a n i a c h a r a k t e r y s t y k i czasu, k i e d y wszyscy, n a w e t z a g o ­
rzali n i e p r z y j a c i e l e F r a n c y i , p o s ł u g i w a l i się w y ł ą c z n i e j e j j ę z y ­
kiem, j a k i dla r o z p o w s z e c h n i e n i a j e j w szerokich, r ó ż n o n a r o d o w y c h
Oskara v. H e i d e n s t a m n i e należy mieszać z W e r n e r e m H e i d e n s t a m e m a u t o r e m dzieła o K a r o l u X I I .
1
64
K A UTKA
Z
włada
DZIEJÓW
kołach.
Autor
w niej
z a p e w n e w czasie
NASZYM
francuzezyzną
swej
PODOBNYCH.
wybornie;
wyćwiczył
dyplomatycznej
się
karyery,
jako
sekretarz poselstwa szwedzkiego w Konstantynopolu a następnie
konsul
g e n e r a l n y w E g i p c i e i Brazylii. O b e c n i e
ożeniwszy
się
p o r z u c i ł s ł u ż b ę , ale m ł o d y j e s z c z e , nie p r z e s t a ł p r a c o w a ć . Czy­
telnicy Ilevue
des
deio: mondes
mogli
podziwiać
przed
dwoma
l a t y s e r y ę a r t y k u ł ó w l i t e r a c k i c h z a t y t u ł o w a n y cli: Le roman
dois, zajmujących, j a s n y c h i j ę d r n y c h . D a l e j w Cosrnopolis
Sue-
wyszła
n o w a serya szkiców z l i t e r a t u r y n o r w e g s k i e j , a w lievue de Paris
r ó ż n e a r t y k u ł y d o t y c z ą c e s p r a w szwedzkich. N a r e s z c i e w r. 1897
u k a z a ł a się o p a r t a n a m n ó s t w i e n i e w y d a n y c h i w y d a n y c h
m e n t ó w k s i ą ż k a : JJne soeur du Grand Fredćric,
szwedzkiej
Luizy-Ułryki,
matki
doku­
historya królowej
Gustawa III. P a n Heidenstam
d e d y k o w a ł j ą p. Millet, żonie b y ł e g o p o s ł a f r a n c u s k i e g o w S z t o k ­
holmie,
za co też mąż t e j ż e o p a t r z y ł dzieło w s t ę p e m
cym, p o t r z e b n y m
może
polecają­
dla F r a n c u z ó w , ale, j a k dla nas, zby­
t e c z n y m . R z e c z zaleca się s a m a p r z e z się, choć a m a t o r o w i e n o ­
wego tonu
znajdą
j ą b l a d ą i mdłą. B r a k t u i s t o t n i e n o w o c z e ­
snej b ł y s k o t l i w o ś c i , b r a k w y p i s a n y c h ze s ł o w n i k a w y r a ż e ń , b r a k
g w a ł t o w n y c h efektów, u ż y w a n y c h p r z e z d e k a d e n t 3 c z n y c h h i s t o ­
T
r y k ó w (czy
też d e k a d e n t ó w
historycznych)
ostatnich
dni.
Ja­
sność, p r o s t o t a , w s t r z e m i ę ź l i w o ś ć i szczerość, o r a z p e w i e n olim­
pijski
s p o k ó j , odróżniają od nich p. H e i d e n s t a m a ;
prócz
kilku
stron, z a w i e r a j ą c y c h nieco z b y t d o s a d n y opis z a k u l i s o w y c h , ale
niemniej p o l i t y c z n i e w a ż n y c h w y p a d k ó w , n i e m a w całej książce
nic, c o b y n a j s u r o w s z y s m a k o b r a z i ć m o g ł o . A k c y a w l o k ą c a się
t r o c h ę w d w ó c h p i e r w s z y c h rozdziałach, idzie ku k o ń c o w i coraz
ż y w s z e m t e m p e m i coraz żywiej c z y t e l n i k a
Rozpoczynając
swe
opowiadanie
razu na znany z Pamiętników
Fryderyka
Wilhelma,
przyciąga.
autor
niczki
do ciosów ręką
hanowerskiej.
W
owem
nas
M a r g r a f o w e j v. B a y r e u t h
króla pruskiego,
gdzie
i g ł o d z o n e liczne p o t o m s t w o H o h e n z o l l e r n ó w ,
kijem ojca i skorą
przenosi
matki,
miłem
gromione
od
dw ór
T
wciąż
drżało p o m i ę d z y
Zofii D o r o t y
gnieździe
księż­
urodziła
się
24 c z e r w c a 1720 r. L u i z a JJlryka, dziesiąte z r z ę d u dziecko p a r y
królewskiej.
Przyszła
na świat w chwili, k i e d y ojciec p o d p i s y -
KARTKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
65
PODOBNYCH.
wał p o k o j o w y t r a k t a t z S z w e c j ą , p r z y z n a j ą c y m u połow ę s z w e d z ­
r
kiego Pomorza,
to t e ż n a p o c i e c h ę
o b r a b o w a n e j w t e n sposób
k r ó l o w e j szwedzkiej TJlryki E l e o n o r y , nazw ał jej i m i e n i e m n o w o ­
T
narodzoną
dzieweczkę. Był
Ulrykę z przyszłą
dziecinnym,
to p i e r w s z y w ę z e ł
ojczyzną.
dzieliło j ą
Ośm
l a t , wielka
łączący L u i z ę -
różnica w wieku
od F r y d e r y k a W., nie
s y m p a t y e j e j z w r ó c i ł y się raczej k u m ł o d s z e m u
d z i w wiec,
że
bratu Wilhel­
m o w i ; ci d w o j e w ś r ó d r o d z e ń s t w a u t w o r z y l i p a r ę p o d o b n i e j a k
F r y d e r y k ze swoją „siisse W i l h e l m i n ę " , w y d a n ą później za m a r ­
grafa z B a y r e u t h .
przylgnąć
do
A przecież
siebie, g d y ż
Fryderyk i Ulryka
byli
p o w i n n i byli
d z i w n i e p o d o b n i . „ B y ł a to —
pisze a u t o r — t a ż s a m a p o t ę ż n a osobistość, o k r o m p e w n o ś c i sądu
i niezrównanej równowagi umysłu (Fryderyka). Namiętna i por y w c z a L u i z a - U l r y k a nie p o s i a d a ł a ani g ł ę b o k o ś c i u m y s ł u poli­
tycznego
swego
brata,
ani j e g o
zdolności
do
zużytkowania,
r z e c b y m o ż n a do w y w o ł y w a n i a okoliczności s p r z y j a j ą c y c h
zamiarom.
jego
U s p o s o b i e n i e j e j d u m n e i ż y w e , nie z n a ł o p r z e z o r ­
ności a j e s z c z e mniej p o d e j r z l i w o ś c i i w y r a c h o w a n i a . A j e d n a k
z całego
któremi
rodzeństwa
stronami
F r y d e r y k a ona była doń najbardziej
charakteru
zbliżoną.
nie-
P o s i a d a ł a j e g o egoizm,
p e ł e n w y n i o s ł o ś c i i p y c h y , j e g o u p o r n ą wolę, j e g o p o g a r d ę skru­
pułów i całkowitą obojętność na uczucia drugich".
Obraz ten niepochlebny,
w y d a w a ł b y się do z b y t k u
suro­
w y m , g d y b y nie u w a g a , że a u t o r z e b r a ł w n i m tylko w a d y swej
„ b o h a t e r k i " nie czyniąc w z m i a n k i o uczciwości, p r a w o ś c i i i n n y c h
j e j c n o t a c h — t y m s p o s o b e m m o ż n a b y z k a ż d e g o sprośną k a r y ­
k a t u r ę u c z y n i ć . W k a ż d y m razie n i e k t ó r e w a d y , j a k n p . e g o i z m
i b e z w z g l ę d n o ś ć r o z w i n ę ł y się w p ó ź n i e j s z y m wieku. W dzieciń­
stwie U l r y k a b y ł a p i e s z c z o t k ą s r o g i e g o dla i n n y c h ojca, t a k źe
dopiero
po j e g o śmierci
z a c z ę ł y się dla niej p r z y k r z e j s z e
pod w ł a d z ą m a t k i . D o k o ń c a ż y c i a nosiła ś l a d y
ręki
n a uchu, k t ó r e g o
królowa
oddarła
lata
macierzyńskiej
kawałek
zaczepiwszy
p i e r ś c i o n k i e m o k o l c z y k p r z y w y m i e r z a n i u sążnistego
policzka:
winą k s i ę ż n i c z k i b y ł o , iż się b a ł a g r z m o t ó w . T r z y starsze siostry
b y ł y j u ż w y d a n e : W i l h e l m i n a za m a r g r a f a v. B a y r e u t h , F r y d e ­
r y k a K a r o l i n a z a księcia B r u n s z w i c k i e g o , Zofia D o r o t a za m a r -
66
KARTKA
Z
DZIEJÓW
NASZYM
PODOBNYCH.
grafa v. B r a n d e n b u r g - S c h w e d t . T e u c h o d z i ł y za szczęśliwe w r o ­
dzinie; j e d n a z nich
pierwszego
o ś w i a d c z y ł a b y ł a o t w a r c i e , iż w y j d z i e za
l e p s z e g o , bo p o ślubie
będzie mogła
przynajmniej
się najeść... P r z y m a t c e z o s t a w a ł y t y l k o L u i z a - U l r y k a i Amalia,
obie w y l ę k ł e w o b e c m a t k i , nieśmiałe w o b e c F r y d e r y k a II,, w y ­
l a n e i czułe w o b e c m ł o d s z y c h braci, z w ł a s z c z a j a k mówiliśmy,
Ulryka wobec Wilhelma. Amelia
promiennej
ł a g o d n a i cicha g a s n ę ł a p r z y
p i ę k n o ś c i i ś w i e t n e j i n t e l i g e n c j i siostry,
dla k t ó r e j
M a u p e r t i u s i V o l t a i r e p r z e s a d z a l i się w h y m n a c h pochwalnych..
W p ł y w t e g o o s t a t n i e g o oraz i n n y c h filozofów nie p o z o s t a ł bez,
śladu n a u m y ś l e księżniczki. S p r y t j e j z a o s t r z y ł się, a choć nie
p o c z ę ł a n a w z ó r b r a t a m u z o m h o ł d o w a ć , to n a b r a ł a istnej chci­
wości do książek,
obrazów i innych
z lat młodych przedstawiają
z prawdziwą
królewskością w postawie
wzroście. T w a r z j e s t
ściągła, r y s y
o c z y wielkie, b ł ę k i t n e , w b a r d z o
uśmiech
dzieł sztuki. P o r t r e t y
miał
zgorzknieć,
jej
nam ją wysmukłą i wyprostowaną
przy niezbyt
regularne
ciemnej
a spojrzenie
i nieco
oprawie.
nabrać
wysokim
surowe,
Z czasem
więcej ostrości
i dumy: teraz przebijał w nich zapał młodości i ogromne,
nie-
z u ż y t e z a p a s y energii. I m b a r d z i e j r o s ł a w lata, t e m się fizycz­
nie n a w e t
stawała
p o d o b n i e j s z ą do F r y d e r y k a . L i c z y ł a lat 24,
gcly z a ż ą d a n o jej r ę k i dla n a s t ę p c y t r o n u s z w e d z k i e g o .
W Szw ecyi d y n a s t y a W a z ó w w y g a s ł a b y ł a i s t o t n i e z k r ó ­
T
lową
Krystyną.
p r z e z księcia
Następująca
po
niej
linia ż e ń s k a
bawarskiego Karola Gustawa,
rozpoczęta
urodzonego z Ka­
t a r z y n y W a z ó w n y , córki K a r o l a IX., s k o ń c z y ł a się w r. 1720 ze
śmiercią K a r o l a X I I . W y n i e s i o n a n a t r o n siostra t e g o ż , U l r y k a
E l e o n o r a , o d d a ł a r ę k ę a w r o k p o t e m k o r o n ę księciu h e s k i e m u
F r y d e r y k o w i . B y ł to żołnierz dzielny, ale m o n a r c h a słaby, d b a ł y
o zabawę
a nie
o rządy,
s t w o r z o n y cło roli, k t ó r a
mu
padła
w u d z i a l e . I s t o t n i e za j e g o c z a s ó w w ł a d z a j u ż nie n a l e ż a ł a do
r
króla:
silna
za W a z ó w
doszła
była
do
absolutyzmu
za K a ­
rola X I I . i z n i m t e ż p o s z ł a do g r o b u . K r a j z n i e c h ę c o n y ,
ciśnięty d ł u g i m
szeregiem
awanturniczych
wypraw,
wy­
przerzucił
się w o s t a t e c z n o ś ć p r z e c i w n ą , p o p e ł n i ł s e r y ę b ł ę d ó w , k t ó r e j a k
słusznie pisze p. H e i d e n s t a m , „o m a ł o nie p c h n ę ł y go w t ę samą
KAUTKA
Z DZIEJÓW
otchłań, kędy w następstwie
NASZYM
tychże
67
UOJMJBNYCII.
samych
przyczyn
tonęły
n i e t y l k o s w o b o d y , ale i n a r o d o w e istnienie P o l s k i " . K o n s t y t u c y a
z r. 1720 n i e z m i e r n i e p r z y p o m i n a K o n s t y t u c y ę p o l s k ą z r. 1572.
Wszystkie
prawa, z których
dzący sejm,
odarto
ciało p r a w o d a w c z e
koronę,
stanowiące
przeszły na
rzą­
równocześnie
naj­
w y ż s z y t r y b u n a ł , m o g ą c y do woli k a ż d ą s p r a w ę p r z e d sąd swojej
komisj i p o w o ł a ć . S e j m r ó w n i e ż m i a n o w a ł c z ł o n k ó w s e n a t u , n a
T
k t ó r y p r z e l e w a ł swoją w y k o n a w c z ą w ł a d z ę ; p o n a d s e n a t e m z a ś
stał j e s z c z e
a w nim
tajny
komitet,
także
wybierany
przez
sejm,,
t k w i ł p u n k t c e n t r a l n y , i s t o t n a ź r e n i c a rządu. A król?
B y ł p o p r o s t u p r e z y d e n t e m s e n a t u z g ł o s e m p r z e w a ż a j ą c y m w ra­
zie r ó w n o ś c i g ł o s ó w , w p r a w d z i e
podpis jego był wymaganym
n a a k t a c h w ł a d z y w y k o n a w c z e j , w razie
odmowy jednak
mógł
b y ć z a s t ą p i o n y n a ś l a d u j ą c y m go s t e m p l e m .
S e j m s k ł a d a ł się n o m i n a l n i e z c z t e r e c h I z b i c z t e r e c h S t a ­
n ó w : szlachty,
duchowieństwa,
mieszczaństwa
i chłopów,
ale
w istocie s z l a c h t a rządziła sama, w a r u j ą c sobie w y ł ą c z n i e w y ż ­
sze u r z ę d y . Nie b y ł o w k r a j u nic, c o b y w o b e c sejmu r ó w n o w a g ę
utrzymać
władzy,
m o g ł o , 'ani p o w a g i t r o n u ,
ani n a w e t
ani o s o b n e j
wykonawczej
opinii p u b l i c z n e j , tej b o w i e m b r a k ł o środ­
k ó w do n a r z u c e n i a swej woli. W k r ó t c e też owo ciało b e z g ł o w y
stało
się hałaśliwą
widownią
w s p ó ł z a w o d n i c t w osobistych, wi­
r
downią n a j s m u t n i e j s z y c h t a r g ó w s u m i e n i a i n a j z u p e ł n i e j s z e j
par­
l a m e n t a r n e j anarchii. D w a g ł ó w n e s t r o n n i c t w a , n a k t ó r e podzielił
się sejm a za s e j m e m szlachta, p r z y b r a ł y słynną n a z w ę
luszy
i Czapek.
Co
dało
początek
tym
Kape­
nazwom — autor
pi*zyznaje, że nie wie. W e d ł u g w s z y s t k i e g o j e d n a k w o l n o w n i o ­
s k o w a ć , że z r a z u n a z w a C z a p e k
skiej odpychającej
zły czy d o b r y z a g r a n i c z n y o b y c z a j , ź e sło­
w e m o d p o w i a d a ł a Moundhead''om
szkockim, oraz p o d g a l a n i u g ł ó w
w P o l s c e (dziką, t a t a r s k ą modą),
kolorytu
p r z y w a r ł a do s z l a c h t y w i e j ­
politycznego
służyło.
co r ó w n i e ż za p e w i e n rodzaj
Konserwatyzm
nie szedł dość d a l e k o , a b y się u s u n ą ć z p o d
agentów,
ten
wprawdzie
wpływu
licznych
przez których mocarstwa j a k Rosya, Francya, Anglia
a chwilami i Dania,
celów. Z c z a s e m
siały obficie
w Szwecyi
pieniądze na poparcie swych
podobnie jak u nas,
stronnictwo
5*
68
KARTKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
PODOBNYCH.
czysto n a r o d o w e , bez c u d z o z i e m s k i e j p r z y m i e s z k i p r z e s t a ł o fak­
t y c z n i e istnieć; i n t e r e s kraju, n a r o d u , stał się p u s t e m świecidłem
w rękach
obcych
ajentów, c h o r ą g i e w k ą ,
t w o wywijało
kolejno. Podobnie
t y l k o o swoją
złotą
którą każde stronnic­
jak w Polsce
wolność, miasta
milczały,
szlachta
dbała
duchowieństwo
i chłopi b y l i n a r z ę d z i a m i w r ę k a c h s t r o n n i c t w szlacheckich, in­
dywidualizm wybujał ponad prawa, zaczem w zdrowe niedawno
ciało wstępow ał s z y b k o r o z k ł a d b e z m i e r n i e dla sąsiadów d o g o ­
r
d n y . N a k o n t y n e n c i e blizny o r ę ż e m s z w e d z k i m z a d a n e zaledwie
b y ł y zgojone,
po N i e m c z e c h
matki
s t r a s z y ł y dzieci
pogróżką:
Der Sehwede Jcommt! R o s y a p o t r z e b o w a ł a b y ł a p o t ę g i P i o t r a W.,
aby wyjść
cało z ich s z p o n ó w ;
oni j e s z c z e
byli panami więk­
szości b r z e g ó w B a ł t y k u , F i n l a n d y i , z a c h o d n i e g o Pomorza... Osła­
bić S z w e c y ę , u t r z y m u j ą c n i e ł a d w j e j łonie, stało się t e d y ce­
lem dążności R o s j i , ż j c z e n i e m N i e m i e c i D a n i i . J e d n a
na
której
żołdzie
o n g i stali
północni
najezdcj,
potrzebowała
S z w e c j i silnej i j ę d r n e j , s k u p i o n e j około osoby króla,
g a b i n e t w e r s a l s k i m ó g ł n a r z u c i ć swą w o l ę ;
tów francuskich
do w z m o c n i e n i a
tronu,
Francja,
któremubj
stąd d ą ż n o ś ć
ajen­
położenia
końca
do
p s e u d o - r e p u b l i k a ń s k i m i d e o m i formom, j a k i e od 1720 r. istniały.
S t ą d też n i e u s t a n n e
p o d k o p j w a n i e wpływu francuskiego
w p ł y w rosyjski i rice-rersa,
przez
toż samo co (zmieniając n a z w ę Rosyi
n a A u s t r y ę ) działo się u n a s od p o ł o w y X V I I . wieku. I t u i t a m
widzimy
partyę
francuską,
dążącą
cło w z m o c n i e n i a rządu,
do
z a m i e n i e n i a R z e c z y p o s p o l i t e j w m o n a r c h i ę . I t u i t a m n a czele
ruchu
staje
królowa
piękna,
i d u m n a , i obie u p a d a j ą
rozumna,
zwalczone:
dzielna, ale
porywcza
calem szczęściem
Szwecji
b j ł o , że d r a m a t t e n w P o l s c e o d b j ł się o sto lat wcześniej i że
wpatrzony
w jego
skutki
w 1782 r. ś m i a ł y m r z u t e m
młody
monarcha
podnieść
swój
szwedzki,
naród,
mógł
chroniąc g o
od p o d o b n e g o p o l s k i e m u k o n a n i a . . .
D o t e g o j e d n a k było j e s z c z e d a l e k o . T y m c z a s e m
Fryde­
r y k I. (heskii z a d o w o l o n y ze swej d e k o r a c y j n e j p u r p u r y doszedł
b y ł l a t 7 0 ; U l r y k a E l e o n o r a o d u m a r ł a go w r. 1741 b e z d z i e t n i e .
Należało o b r a ć n a s t ę p c ę , w t e m b o w i e m Szwedzi, k t ó r z y n a w e t
wojsko
u s u n ę l i z rąk
króla, o k a z y w a l i
się r o z s ą d n i e j s z y m i
od
KARTKA
Z DZIEJÓW
nas. "Wybór S t a n ó w p a d ł
stein-Gottorp, wnuka
NASZYM
z r a z u n a księcia
po s i o s t r z e
69
PODOBNYCH.
Karola
Piotra Hol-
K a r o l a X I I . , ale t u b y ł a ich
j u ż w y p r z e d z i ł a c e s a r z o w a E l ż b i e t a . Książe H o l s z t y ń s k i b y ł r ó w ­
nież
s y n e m j e j siostry A n n y i w n u k i e m P i o t r a W . ;
s k r y c i e do P e t e r s b u r g a ,
b y ł to
nieszczęsny
powołany
został w n e t ogłoszony następcą
P i o t r III., mąż
Katarzyny.
Wtedy
tronu:
uwaga
większości n a r o d u zwróciła się n a k r ó l e w i c z a d u ń s k i e g o F r y d e ­
r y k a : m y ś l o u n i i k a l m a r s k i e j nie p r z e s t a ł a i n i e p r z e s t a j e błą­
kać się p o s k a n d y n a w s k i c h g ł o w a c h .
N a l e ż a ł o się j e d n a k oglą­
dać n a R o s y ę , z k t ó r ą o b e c n i e w ł a ś n i e t r a k t o w a n o o p o k ó j . P o ­
pchnięta przez F r a n c y ę , która pragnęła przeszkodzić Moskalom
w przyjściu
na pomoc
Austryi, Szwecya dała
wciągnąć w w o j n ę z R o s y ą ,
powinna
była z wojen
się b y ł a świeżo
niebaczna na doświadczenie, jakie
Karola
Gustawa zaczerpnąć:
położenie
b y ł o mniej więcej toż samo, t y l k o że rola, j a k ą w o b e c A u s t r y i
niedawno jeszcze odgrywała Polska, przeszła obecnie na Rosyę;
Szwecya
zaś nie p r z e s t a w a ł a b y ć n a r z ę d z i e m u ż y w a n e m
przez
d w ó r f r a n c u s k i do w b i j a n i a k l i n ó w m i ę d z y m o n a r c h i ę H a b s b u r ­
g ó w a jej w s c h o d n i c h
sąsiadów . W o j n a ta z a k o ń c z y ł a się nie­
r
szczęśliwie dla S z w e d ó w , tak że g d y p r z y s z ł o (1741) do p o d p i ­
sywania pokoju, musiano przyjąć zakulisowy warunek
przez
carowę Elżbietę:
brata nowego carewicza
obiór n a n a s t ę p c ę
księcia
tronu
stawiany
stryjecznego
H o l s z t y ń s k i e g o Adolfa F r y d e ­
r y k a . Nie b y ł o co p r z e b i e r a ć ; wojsko rosyjskie stało w F i n l a n dyi, to też w y b ó r o d b y ł się p o s ł u s z n i e 23 s t y c z n i a 1743 r., p o czem
ewakuacya
rozpoczęła
się
natychmiast.
Na
to
jednak
w kraju p o w s t a ł o o b u r z e n i e n i e l a d a ; l u d n o ś ć w i e ś n i a c z a z D a l e karlii p o w s t a ł a z b r o j n i e , g r o ź n e b a n d y w y r u s z y ł y w s t r o n ę s t o ­
licy, wołając, że „potrafią
naprostować peruki zaprzedanej Mo­
s k a l o m s e j m o w e j szlachcie". P o d r o d z e t ł u m w z r a s t a ł w sposób
zastraszający, a w S z t o k h o l m i e n i k t nie m ó g ł r ę c z y ć za w o j s k o .
D e p u t a c y a w y s ł a n a p r z e z sejm do p r z y w ó d c ó w p o w s t a n i a , o d e ­
b r a ł a szorstkie ultimatum:
n a j e g o miejsce
żądanie abdykacyi króla i obwołanie
królewicza
duńskiego.
Ofiarowali się w s z y s c y ,
co do nogi, iść p r z e c i w R o s y i , j a k n i e g d y ś za G u s t a w a W a z y
walczyli.
70
KARTKA
Z
J.)ZJJ-:.IÓW
NASZYM
PODOBNYCH.
„ I n s t y n k t n a r o d u nie mylił się — pisze H e i d e n s t a m . — Dwie
groźne
dla
Szweeyi
potęgi
były
na
Północy
urosły — Eosva
i P r u s y " . Ale s t a r y k r ó l nie w d a w a ł się w r e z o n o w a n i a .
Słaby
w o b e c cywilnej p r z e w a g i , p o c z u ł w sobie k r e w żołnierską w o b e c
z b r o j n e g o b u n t u . W s i a d ł s z y n a koii p o j e c h a ł n a p r z e c i w p o w s t a ń ­
c o m i n a swoje k r ó l e w s k i e słowo p r z y w i ó d ł w o d z ó w do m i a s t a
dla k o n f e r o w a n i a z c z ł o n k a m i
zajutrz
rządu.
P r ó b a nie u d a ł a się; n a ­
b a n d y c h ł o p s t w a z a l e g ł y ulice i r y n k i , s p o k o j n e , k a r n e ,
ale zastraszające swą liczbą. W t e d y m i n i s t r o w i e p o p r o s i l i króla,
a b y stanął n a czele ś w i e ż y c h p u ł k ó w p o s p i e s z n i e
sprowadzonych
z p r o w i n c y i ; F r y d e r y k I. j e d n a k o d m ó w i ł nie chcąc b r a ć u d z i a ł u
w rzezi poddanych.
przez
wojsko;
Istotnie
chłopi ujrzeli
się
kilka s t r z a ł ó w p a d ł o z s z e r e g ó w
wnet
otoczeni
powstańczych
i dało hasło do walki. Siły b y ł y n i e r ó w n e , m n ó s t w o w i e ś n i a k ó w
padło, 3.000 dostało się ż y w c e m do niewoli, r e s z t a uciekła.
P o w s t a n i e było s t ł u m i o n e , a z n i e m p o b i t a i p a r t y a fran­
cuska. T a w s z a k ż e m i a ł a w k r ó t c e z n ó w p o d n i e ś ć g ł o w ę . N a czele
j e j stał hr. Tessin., mąż ś w i a t ł y i z r ę c z n y , d y p l o m a t a j u ż p a r ę kroć używany
do misyj w W e r s a l u .
Był
on. p o t o m k i e m
obu
N i k o d e m ó w Tessin (ojca i syna), s ł y n n y c h b u d o w n i c z y c h z X V I I .
wieku, k t ó r y m
Szwecya
zawdzięcza
obecne
w Sztokholmie i w Drottningholmie i inne
zamki królewskie
najpiękniejsze
swe
g m a c h y . R ó d j e g o z a t e m b y ł świeży, u m i a ł był w s z a k ż e , dzięki
swojej w y m o w i e i ś w i e t n y m z d o l n o ś c i o m |DOzyskać wielką p r z e ­
w a g ę wśród
oligarchii
stronnictw
sejmowych.
B y ł y marszałek
I z b y szlacheckiej, o b e c n i e z a s i a d a ł w senacie. On to nie m o g ą c
znieść elekcyi
księcia h o l s z t y ń s k i e g o , powziął m y ś l p r z e c i w w a -
źenia wptywu
rosyjskiego wpływem
nie p r z y s z ł e g o
szachownicy
Fryderyk W.
k r ó l a z księżniczką
ówczesnej
L i r y k i . Ofiarował
siostrę
udało
liczone
nie ocl r a z u
wyswatać
zań
przez
były
ożenie­
bowiem na
do f r a n c u s k i e g o
obozu.
się z g o d z i ł n a w y d a n i e do S z w e e y i
natomiast
dla c a r e w i c z a
francuskim
pruską; P r u s y
Piotra,
Amelię,
p r a g n ą c z a c h o w a ć tamte
na przypadek
g d y b y m u się nie
księżniczki Anhalt-Zerbst.
Usiłował tedy
nastraszyć Szwedów b u t n y m charakterem Ulryki; ledwie j e d n a k
w P e t e r s b u r g u dobił t a r g u o K a t a r z y n ę ,
p r z e s t a ł t r o s z c z y ć się
KARTKA
o spokój
Berlina
Z DZIEJÓW
NASZYM
Szweeyi i nastręczać
przybyło
świetne
71
PODOBNYCH.
im cichą A m e l i ę . W n e t też do
poselstwo z promiennym
hr. Tessin
n a czele. P r z y w o z i ł on, r z e c z dziwna, k l e j n o t y k o r o n n e w darze
dla oblubienicy, b y ł j e d n a k z b y t n i o człowiekiem s w o j e g o czasu,
a b y j e w r ę c z y ć od r a z u . N a t o m i a s t zjawiał się c o d z i e n n i e z n o ­
w y m k o m p l e m e n t e m , p>rzynosząc k s i ę ż n i c z c e c o r a z t o n o w e p u ­
zderko
Sam
zawierające
wykwintny
świeży n i b y d o w ó d p a m i ę c i
i piękny,
szlachetnej młodzieży,
otoczony
był
narzeczonego.
drużyną
doborowej,
k t ó r e j w d z i ę k m u s i a ł odbijać w ś r ó d za­
wsze ciężkich P r u s a k ó w . L u i z a U l r y k a b y ł a d o b r e j m y ś l i ; ślub
przy którym
książę W i l h e l m z a s t ę p o w a ł p a n a m ł o d e g o ,
się wesoło, p o c z e m
szych
dniach
strojna eskadra
sierpnia
odbył
szwedzka odbiła w pierw­
od b r z e g ó w S t r a l s u n d u i jpchana
pogo­
d n y m wiatrem uniosła przyszłą królowę.
U l r y k a u c z u ł a się z r a z u b a r d z o
samotną.
U Hohenzoller­
n ó w k ł ó t n i e i b u r z e b y ł y n a p o r z ą d k u d z i e n n y m , w s z e l a k o człon­
kowie rodziny
t a k bjdi do nich p r z y w y k l i , ż e c h o ć się s p r z e ­
czali, g d y się znaleźli p o s p o ł u ,
im
się p r z y s z ł o
m i a ł a zastąpić
rozłączyć.
poźj^cie r o d z i n n e ;
helma, który
do
t e ż , choć j u ż
m n i e j poufnie,
niemniej
Dla Ulryki
t ę s k n i l i za sobą, g d y
teraz
pisywała
też
korespondencya
często cło W i l ­
śmierci k a ż d y j e j bilecik p r z e c h o w a ł ,
często
do F r y d e r y k a II., r z a d k o i cere­
m o n i a l n i e do m a t k i . Z listów j e j do księcia AVilhelma i F r y d e ­
r y k a I I . do niej ( p r a w i e w s z y s t k i c h p i s a n y c h cyframi) p . H e i d e n s t a m obficie k o r z y s t a ł , p o d a j ą c n a m ż y w c e m liczne, n i e r a z b a r ­
d z o c h a r a k t e r y s t y c z n e wyciągi. W K a r l s k r o n i e , g d z i e z a r z u c o n o
kotwicę,
oczekiwał na
przyszłą
m a ł ż o n k ę ks. A d o l f F r y d e r y k .
N i e b y ł on n a d o b n y a n i z g r a b n y , z w ł a s z c z a w chwili p o w i t a n i a ,
g d z i e m u z a k ł o p o t a n i e i w z r u s z e n i e odjęły śmiałość w obejściu;
z twarzy jego wszakże i z głosu przebijała niezmierna poczci­
wość, k t ó r a dlań ujęła serce księżniczki. "W" m a ł ż e ń s t w i e m i a ł a
o n a z a w s z e g r a ć m ę z k ą rolę, b y ć s p r ę ż y n ą woli i w o d z e m . J a k o
następca t r o n u szwedzkiego, Adolf F r y d e r y k przestał był nosić
ś m i e s z n y dla c y w i l n e g o p r o t e s t a n t a t y t u ł d z i e d z i c z n e g o księcia
b i s k u p a L u b e k i i E u t i n u , m i a n o , k t ó r e b y ł o silnie w p ł y n ę ł o n a
niechętne
dlań
usposobienie
ludu, sądzącego,
że m u j a k i e g o ś
72
KARTKA
Z
DZIEJÓW
NASZYM
PODOBNYCH.
b i s k u p a i n n o w i e r c ę n a r z u c a j ą n a króla. B y ł a to zresztą j e d y n a
j e g o ś m i e s z n o ś ć ; p r o s t o t a j e g o , a n a w e t i p o s p o l i t o ś ć r y s ó w od­
bijały
korzystnie
przy
postaci
starego
króla,
wysmarowanej,
utrefionej i w y m u s k a n e j , j e g o n a d s k a k u j ą c e j g a l a n t e r y i dla dam.
Z k r ó l e m j e d n a k , „ s t a r y m s a t y r e m " , j a k g o z w a ł F r y d e r y k W.,
miała U l r y k a później d o p i e r o się p o z n a ć . T y m c z a s e m
przez najcudniejsze prowincye, a w końcu
dojazd
przejazd
statkiem po
falach M a l a r u do c z a r o d z i e j s k i e g o z a m k u w D r o t t n i n g h o l m olśnił
j ą i n a p e ł n i ł radością.
Po drodze, gdzie
n a p r z e c i w niej liczne
w y c h o d z i ł y d e p u t a c y e , g d z i e lud tłoczył się do p o w o z u , z n o s z ą c
owoce i kwiaty,
k s i ę ż n a zdziwiła się, widząc s p o s ó b p e ł e n za­
razem
i koleżeńskiej
szacunku
poufałości,
z jakim
hr. T e s s i n
p r z y j m o w a ł c h ł o p a z okolic B l e k i n g i , w y s z ł e g o do nich n a czele
swej
gminy.
K a z a n o jej
wysiąść z p o w o z u ,
aby mu
udzielić
auclyencyi: b y ł to Olaf H a k a n s o n , członek P a r l a m e n t u i p r e z e s
Izby
włościańskiej. U p r z e j m o ś ć j e g o
była
tem
cenniejszą
po
n i e d a w n e m j e s z c z e p o w s t a n i u — z r e s z t ą on i T e s s i n do t e g o sa­
m e g o należeli s t r o n n i c t w a .
P i e r w s z e czasy p o b y t u U l r y k i w D r o t t n i n g h o ł m i e u p ł y n ę ł y
szczęśliwie i b a r d z o
spokojnie,
poczciwą,
zobopólną
miłością. O l b r z y m i e ,
p o n a d b r z e g j e z i o r a schodzące
aleje z a m ­
kowego parku
i j a k o ś swojsko
pierwszy
„stworzone
n a w e t dla
te miejsca.
ozłocone
są do d u m a n i a " ;
miło tam,
pięknie
cudzoziemca, z w i e d z a j ą c e g o p o r a z
Tu niegdyś
Katarzyna Jagiellonka,
zwa­
b i o n a u r o k i e m w y s p y , k a z a ł a b y ł a w y s t a w i ć z a m e k , k ę d y w czasie
p r z e ś l a d o w a n i a chronili się katolicy, p e w n i , że t u w k a p l i c y b ę d ą
m o g l i m s z y św. w y s ł u c h a ć
bezpiecznie. Później
królowa
Kry­
styna, zacierając t e n słodki a p o w a ż n y u r o k w s p o m n i e n i a , z r o ­
biła z D r o t t n i n g h o l m u p u n k t z b o r n y swych d z i w a c z n y c h z a b a w ,
swych harców konnych, gdzie sama w męzkiem przebraniu współ­
z a w o d n i c z y ł a z chvorską
młodzieżą,
a wieczorami
prezydowała
umysłowym turniejom między Kartezyuszem i Grotiusem a uczo­
n y m i t e o l o g a m i z Upsali. W r. 1662 z a m e k
Katarzyny
Jagiel­
lonki z a m i e n i ł się z r o z k a z u ż o n y K a r o l a G u s t a w a , J a d w i g i E l e o ­
nory, na świetny, dziś istniejący pałac, z b u d o w a n y w e d ł u g p l a n u
KAF.TKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
73
PODOBNYCH.
Tessina starszego. Luiza Ulryka miała go zapełnić artystycznemi
sprzętami i galeryami
Książe
Adolf
obrazów.
Fryderyk
był inteligentny
i miły;
to zaś,
czego m u b r a k ł o , e n e r g i ę , s t a r a ł a się ż o n a n i e t y l k o w ł a s n ą silą
woli dopełnić, ale zasłonić
własną
rodziną
przed
przedstawić
stanowczem, jako
ś w i a t e m , a zwłaszcza
przed
g o j a k o człowieka o u s p o s o b i e n i u
dzielnego
żołnierza
i pracownika.
Potrzeba
jej b y ł o t e g o , c h o ć b y dla siebie s a m e j , w o b e c chwały, j a k ą w t e d y
właśnie bracia j e j z d o b y w a l i w Czechach. W zięcie P r a g i p r z e z
7
Prusaków obchodzone było w Drottningholmie festynem, k t ó r y
w ś r ó d p a r t y i rosyjskiej wielkie wzniecił s z e m r a n i e ;
widocznem
b y ł o , że n a s t ę p c a t r o n u , n a r z u c o n y S z w e e y i p r z e z R o s y ę , z w r a c a
się p r z e c i w k o tejże p o d w p ł y w e m ż o n y .
Niemniej
przeto
wjazd
solenny
księżny
do
Sztokholmu
o d b y ł się 16 paźclz. (1744) w ś r ó d n a j w i ę k s z e g o z a p a ł u l u d n o ś c i ;
chcąc zaś choć p o z o r n i e
dano u dworu
wielki
równowagę polityczną
obiad
zachować, wy­
galowy w dzień urodzin
carowej.
„ W s t a j ę od stołu — p i s a ł a t e g o dnia do b r a t a U l r y k a . — N u d z i ­
ł a m się j a k pies, g d y ż n a obiedzie m i e l i ś m y
peruki.
Możesz
sobie w y s t a w i ć ,
w s z y s t k i e wielkie
co to z a kompania..."
Własne
j e j o t o c z e n i e b y ł o w e s e l s z e ; „ m ł o d y d w ó r " , j a k go z w a n o , stał
się b y ł w stolicy o g n i s k i e m i n t e l i g e n c y i , z a b a w y i życia. M o ż n a
j u ż było s p o t k a ć t a m p o e t ę Dalin'a, K a r o l a L i n n e , H a r l e m a n n a ,
S a c k a , l e k t o r a k s i ę ż n e j , Szw ajcara B e y l o n a i wielu i n n y c h u c z o ­
r
n y c h . Tessin, m i a n o w a n y o c h m i s t r z e m dworu, w z r a s t a ł co d n i a
w ł a s k i księcia i zaufanie k s i ę ż n e j . Z o n a j e g o , nieco o d e ń star­
sza i n i e b ł y s z c z ą c a w d z i ę k a m i , ale r o z u m n a i clobra, u m i a ł a b y ł a
w e F r a n c y i p o z y s k a ć przj-jaźń M a r y i L e s z c z y ń s k i e j , z k t ó r ą p o ­
zostawała w korespondencji;
t e r a z zaś z y s k a ł a
z u p e ł n i e serce
L u i z y U l r y k i . T a k p ł y n ą ł czas szczęśliwie, w S z t o k h o l m i e w zi­
mie, w D r o t t n i n g h o l m i e w lecie, w ś r ó d wesołości, w ś r ó d zajęć
u m y s ł o w y c h i a r t y s t y c z n y c h . K s i ę ż n a g r o m a d z i ł a p i ę k n ą biblio­
tekę, korespondowała z Voltaire'em i innymi
u c z o n y m i , u niej
o d b y w a ł y się p o s i e d z e n i a A k a d e m i i N a u k . D n i a 2 4 s t y c z n i a 1746
p r z y s z e d ł n a świat p i e r w s z y syn, p r z y s z ł y G-ustaw III., k u wiel­
kiej r a d o ś c i n a r o d u .
74
KARTKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
PODOBNYCH.
S t a r y król t y m c z a s e m d z i e c i n n i a ł :
wszystkie
niemal obo­
wiązki m o n a r s z e z w a l i w s z y n a s w e g o n a s t ę p c ę , b a w i ł się w a w a n ­
t u r y m i ł o s n e : p r z e z chwilę o b a w i a n o się, że się ożeni z p a n n ą
H o r n . M ł o d z i k s i ę s t w o n i e r a z byli w kłopocie, j a k się z a c h o w a ć
w o b e c j e g o d z i w a c t w i j a w n e j n i e m o r a l n o ś c i . U t r u d n i a ł o to życie
s p o ł e c z n e , ale z d r u g i e j s t r o n y r o z w i ą z y w a ł o r ę c e pod w z g l ę d e m
p o l i t y c z n y m , U l r y c e b o w i e m nie w y s t a r c z a ł o k r ó l o w a n i e w świecie
umysłowym.
Pod kierunkiem Tessina
rolę, k t ó r ą j e j p r z y
b y ł a o n a ocl r a z u
wyborze na żonę
królewicza
objęła
przeznaczał.
Cel jej b y ł j a s n y : w y d o b y ć S z w e c y ę z p o d w p ł y w u E o s y i i złą­
c z y ć ją n a p o w r ó t z F r a n c y ą , P r u s a m i i Danią, z a p e w n i ć jej s a m o ­
dzielność n a z e w n ą t r z w z m o c n i e n i e m r z ą d u i u ś m i e r z e n i e m swa­
woli n a w e w n ą t r z . Młoda i ufna w s t ę p o w a ł a śmiało n a ciernistą
drogę, po której w Polsce była kroczyła Marya Ludwika.
plomacja
szjbko
rosyjska,
zawsze jasnowidząca,
zdała
sobie
s p r a w ę z t e g o , co z a c h o d z i ł o w S z t o k h o l m i e .
też Adolf F r j d e r j k
o d e b r a ł od c a r o w e j list poufny,
Dy­
nazbjt
Wkrótce
ostrzega­
j ą c y p r z e d p o d s z e p t a m i „ p e w n y c h osobistości", dążących do p o ­
kłócenia
go z własnym
k r ó l e m i z nią.
„ L u d z i e ci — pisała—•
chcą za p o m o c ą t a j n y c h k n o w a ń i i n n y c h r ó w n i e z ł u d n y c h , j a k
d z i e c i n n y c h sposobów, p r z y w r ó c i ć w S z w e e y i
w m a w i a j ą c w W . K. M., ż e p o s i a d a s z
ten ma tylko jedną
a b s o l u t n e rządy,
zaufanie
narodu.
Naród
m y ś l w g ł o w i e : z a c h o w a n i e swobód,
któ­
r y c h u ż y w a , i rządu, j a k i posiada. Z a c h ę c a j ą c W . K. M. do tar­
g n i ę c i a się n a z a s a d n i c z e p r a w a n a r o d u , chcą W . K. M. wtrącić
w przepaść, gdzie im juź będzie
łatwo dosięgnąć
s w y c h istot­
n y c h a t a j e m n y c h c e l ó w " '.
„Podobnych
zauważa
argumentów
Heidenstam. — W
używano
względem
imię n a r o d o w y c h
swobód
w o b r o n i e p a r l a m e n t a r n y c h sporów, k t ó r e b y ł y
bości S z w e e y i i o t w i e r a ł y
w r o t a obcej
Polski —
stawano
przyczjmą
interwencyi".
sła­
Wkrótce
po liście c a r o w e j p r z y b y w a ł do S z t o k h o l m u a m b a s a d o r rosyjski,
b a r o n Korff, z w y r a ź n e m ż ą d a n i e m o d d a l e n i a ocl d w o r u hr. T e s List carowej E l ż b i e t y p r z e t ł u m a c z o n y z rosyjskiego. A r c h i w u m
F e r s e n a . K l i n c k o w s t r ó m , „ P a m i ę t n i k i feldmarszałka F e r s e n a " . T o m i., do­
datek I.
1
KABTKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
75
PODOBNYCH.
sina i j e g o s t r o n n i k ó w ; r ó w n o c z e ś n i e n i e m a l w y c h o d z i ł n a j a w
r z e k o m y spisek,
"W F i n l a n d y i
m a j ą c y zwalić k a n d y d a t u r ę Adolfa F r y d e r y k a .
wybuchały
zaburzenia,
mogące
ewentualnie
po­
służyć za p o z ó r do w m i e s z a n i a się w o j s k rosyjskich. D o n o s z o n o
do u s z u księcia
uszczypliwe
wyrazy,
k t ó r e T e s s i n miał o n i m
w y r z e c publicznie, słowem, nie o m i n i ę t o ż a d n e g o sposobu, m o ­
gącego zastraszyć lub zniechęcić
lament i senat — wszystko
posła r o s y j s k i e g o
„młody dwór",
a z nim par­
daremnie. Gwałtowne
zraziło w s z y s t k i c h ,
wystąpienie
Adolf F r y d e r y k
podtrzy­
m y w a n y p r z e z ż o n ę , nie ugiął się, w F i n l a n d y i z a b u r z e n i a stłu­
m i o n o , sejm u c h w a l i ł n a s t ę p c y t r o n u i j e g o d o m o w i w o t u m wier­
ności, a w k r ó t c e p o t e m T e s s i n w i d z i a ł się w y b r a n y m k a n c l e r z e m
t. j . m i n i s t r e m s p r a w z a g r a n i c z n y c h . Co więcej, 29 m a j a 1747 r.
Szwecya
zawierała
traktat z Francya, a 6 czerwca z Prusami,
odczepiając się z u p e ł n i e od Rosyi. D a n i a , k t ó r ą w c i ą g n ą ć chciano
do ligi, w a h a ł a się j e s z c z e .
N o w i r e f o r m a t o r o w i e mieli wielką rjracę p r z e d sobą, z w a ­
lenie n i e s z c z ę s n e j
k o n s t y t u c y i z r o k u 1720, p r z y w r ó c e n i e ł a d u
i równowagi na wewnątrz,
przekupstwa.
Choroba
ta
o s w o b o d z e n i e się ze strasznej p l a g i
nie
była
nową
n a świecie: toż już
Filip Macedoński wynalazł sposób otwierania bram w oblężonych
m i a s t a c h p o s y ł a n i e m p r z e d sobą osła o b ł a d o w a n e g o z ł o t e m . P ó ­
źniej z n ó w k a r d y n a ł Gil A l b o r n o z , z a p y t a n y po szczęśliwie d o ­
konanej
k a m p a n i i o r a c h u n k i z sum, p o w i e r z o n y c h
kazał przytoczyć
wóz n a ł a d o w a n y
kluczami
twierdz
k t ó r e b y ł dla S t o l i c y św. o d z y s k a ł . E l e k t o r o w i e
zali sobie sowicie
płacić
na wojnę,
włoskich,
niemieccy ka­
za swój głos p r z y o b i o r z e
cesarza —
n i e k t ó r z y b r a l i d w o m a r ę k a m i od d w ó c h w s p ó ł z a w o d n i k ó w o s o b n o .
W i e k X V I I . , czas n i s z c z ą c y c h
zbytków
i wspaniałości
z
w a l k i r u i n z j e d n e j , a wielkich
drugiej
strony, rozpowszechnił
ten
b r z y d k i obyczaj o tyle, że m u n a d a ł p r a w o o b y w a t e l s t w a : za­
m i a s t się w s t y d z i ć , p o c z ę t o
się c h w a l i ć z p o b i e r a n y c h j u r g i e l -
tów, w y c h o d z ą c z tej z a s a d y , że im k t o b y ł
więcej w a r t ,
tem
g o drożej c e n i o n o , t e m s k w a p l i w i e j p r z e p ł a c a n o j e g o w s p ó ł d z i a ­
łanie. AViemy aż n a d t o ' n i e s t e t y , co się działo u nas od c z a s ó w
Potopu;
n o w o ż y t n i h i s t o r y c y nie darują n a m ani w i e l k i m lu-
76
KARTKA
Z
DZIEJÓW
NASZYM
PODOBNYCH.
ciziom ó w c z e s n y m j e d n e g o f r a n c u s k i e g o l u b a u s t r y a c k i e g o sze­
ląga; musi b y ć j a k a ś g o r z k a satysfakcya w t e m n i e m i ł o s i e r n e m
wyliczaniu i s u m o w a n i u
czas, a raczej
subsydya na
przedtem
n i e s z c z ę s n y c h cyfr!
brali tylko
W Szwecyi wów­
królowie
znaczne
koszta d y w e r s y i . j a k i e w w o j n a c h
roczne
franousko-nie-
m i e c k i c h czynili, w p a d a j ą c w z i e m i e cesarskie lub k t ó r e g o z ce­
sarskich s p r z y m i e r z e ń c ó w . O i n n y c h j u r g i e l t a c h , z d a się, nie sły­
chać. Ale n a t a k odległą p ó ł n o c w s z y s t k o p ó ź n i e j d o c h o d z i ; oto
co p. TTeidenstam pisze o S z w e c y i X Y I 1 I . w.:
„Nastąpiła e p o k a p a n o w a n i a o b c y c h w p ł y w ó w ,
przeważają­
cych w clyskusyach s e j m o w y c h i n a g i n a j ą c y c h p o l i t y k ę szwedzką,
p a n o w a n i a r ó w n i e ż ob -ych s u b s y d y ó w , za p o m o c ą k t ó r y c h u t r z y ­
r
mywały
się owe
wpływy. Z jednej
strony
Francya,
z drugiej
E o s y a i A n g l i a w a l c z y ł y siłą j u r g i e l t ó w o p r z e w a g ę w z g r o m a ­
d z e n i u s e j m o w e m , skąd w y c h o d z i ł , w edług t e g o , co z w a n o „grą
T
w p ł y w ó w " , k i e r u n e k a l i a n s ó w Szwecyi, p o s t a w a j e j w ś r ó d s p o ­
rów, r o z d z i e r a j ą c y c h
E u r o p ę północną.
S u b s y d y a te, u d z i e l a n e
p o z o r n i e w celu u ł a t w i e n i a u z b r o j e ń i o b r o n y kraju, w y c i e ń c z o ­
nego przez wojnę, bywały istotnie rozdzielane pomiędzy posłów
dla p o z y s k a n i a ich głosów. B y w a ł y p ł a c o n e z r ę k i do r ę k i p r z e z
ambasadorów przywódcom stronnictw;
g ł o ś n o i o t w a r c i e . W t e n sposób
c e n y zaś bj ły u k ł a d a n e
T
z d a r z a ł o się, że j e d n a sesya
sejmu s z w e d z k i e g o k o s z t o w a ł a s k a r b f r a n c u s k i p r z e s z ł o
milion
liwrów. l i a c h u n e k E o s y i b y w a ł r ó w n i e wysoki. A n g l i a a czasami
P r u s y lub D a n i a p o n o s i ł y swoją część kosztów..."
Poseł angielski w Sztokholmie, P e n b m y ,
do naczelnego ministra
żalił się,
pisząc
\Valpole a, że u t r z y m y w a n i p r z e z niego
?
„ c z ł o n k o w i e sejmu b a r d z o g o d r o g o kosztują"; d o d a w a ł p r z y t e m ,
„że p r e z y d e n t a I z b y chłopskiej
m o ż n a b y j e s z c z e za 100 d u k a ­
t ó w p o z y s k a ć " . Ze swej s t r o n y a m b a s a d o r francuski, k t ó r y
bjl
w y d a ł 1.830.000 l i w r ó w p o d c z a s j e d n e j sesyi, s k a r ż y ł się, że „nie
może dorównać swym dwóm głównym współzawodnikom, posłom
a n g i e l s k i e m u i r o s y j s k i e m u , s y p i ą c y m o l b r z y m i e sumy. n a j a k i e
fundusze
j e g o nie starczą",
znaczniejszymi
tetu, usiłując
duchownymi
zawierać
tylko
Chcąc z a r a d z i ć
złemu, t r a k t u j e ze
i mieszczanami z Tajnego
układy
p ł a t n e post factum.
Komi­
Zbyt
KARTKA
Z
DZIEJÓW
NAMZYSI
często b y w a ł j u ż z a w i e d z i o n y m ,
77
1'ODOUNY'CH.
aby na
niepewne
ryzykować
pieniądze.
P r z y t o c z y l i ś n r y n i e m a l w całości t e n u s t ę p u m y ś l n i e gwoli
c z y t e l n i k o m polskim, k t ó r y c h wyliczenie p o b i e r a n y c h u n a s j u r gieltów
wyprowadza
z moralnej
równowagi;
niech
wadzą,
źe
jeśli nie b y l i ś m y lepsi, to i nie g o r s i od i n n y c h .
L u i z a U l r y k a o c z e k i w a ł a z p e w n ą niecierpliwością
śmierci
s t a r e g o króla, a b y w r a z ze z m i a n ą n a t r o n i e p r z e p r o w a d z i ć ra­
d y k a l n ą z m i a n ę k o n s t y t u c y i . Miała j u ź n a k r e ś l o n y p l a n n o w e g o
rządu, do czego
F r y d e r y k W . posyłał jej również własne pro-
j e k t a ; co dziwniejsza,
w y p ł a c i ł j e j bez k r z y w i e n i a się zapisaną
p r z e z ojca s u m ę 30.000 tal., radził, a b y się m i e ć w p o g o t o w i u .
W istocie g o t o w o ś ć b y ł a k o n i e c z n ą ;
był
apopleksyą w lutym
stary król bowiem rażony
1748 r. i o d t ą d
pozostawał
na
wpół
p r z y t o m n y . L a d a d z i e ń m o ż n a się b y ł o k o ń c a s p o d z i e w a ć . K s i ę ż n a
c z e k a ł a z a t e m bez z b y t n i e j o b a w y ; za pomocą b o w i e m T e s s i n a
i p a r t y i „ K a p e l u s z y " , za p o m o c ą r ó w n i e ż m ą d r z e roJldanych pie­
n i ę d z y m o g ł a liczyć n a p o z y s k a n i e większości n a sejmie. T y m ­
czasem tygodnie płynęły,
m y ś l n a mijała:
s t a r y k r ó l nie umierał,
w ogólnej p o l i t y c e
świata
a chwila p o ­
niepomyślne
zacho­
d z i ł y z m i a n y , w o j n a milkła, t r a k t a t w A k w i z g r a n i e r o z w i ą z y w a ł
ręce Rosyi
a SzweCyę czynił mniej p o t r z e b n e m n a r z ę d z i e m dla
F r a n c y i . C a r o w a , u p r z e d z o n a o nie dość tajnie t r z y m a n y c h pla­
nach Luizy Ulryki, porozumiała
reformom
rządu
się z Danią,
szwedzkiego. Poczęto
znów
aby przeszkodzić
m ó w i ć o wojnie
z S z w e c y a , hufce rosyjskie z g r o m a d z i ł y się u g r a n i c F i n l a n d y i ,
wojsko
duńskie
poruszało
się w N o r w e g i i w s p o s ó b
niepoko­
j ą c y — aż i sam F r y d e r y k I I . się przeląkł i j ą ł siostrę o s t r z e g a ć ,
a g d y t a o d p o w i e d z i a ł a z o b u r z e n i e m , iż nie widzi, j a k i e p r a w o
ma Rosya i Dania
do m i e s z a n i a
się w k w e s t y e
wewnętrznego
u s t r o j u S z w e e y i , p r z y w i ó d ł j e j p r z e d oczy p o s t ę p o w a n i e R o s y i
w Polsce po elekcyi
f o r m y ujrzeli
Stanisława Leszczyńskiego.
się z m u s z o n y m i
do o d ł o ż e n i a
Stronnicy re­
swoich zamiarów ;
7
t a k R o s y a b o w i e m , j a k A u s t r y a nie p r z e s t a w a ł y p r z e c i w k o n i m
intrygować
w Sztokholmie,
tak
dalece, iż k a n c l e r z
r o z p o c z ą ł p r z e c i w n a s t ę p c y t r o n u k a m p a n i ę , dążącą
Bestużew
do z m i a n y
78
KARTKA
Z
DZIEJÓW
NASZYM
P O D O J i N Y< T I .
d y n a s t y i . W o j n a zaś g r o z i ł a n i e t y l k o Szweeyi, leez P r u s o m ; z d a ­
wało się, że śmierć s t a r e g o k r ó l a b ę d z i e h a s ł e m do ogólnej b u ­
rzy. P o c z ę t o więc ż y c z y ć d ł u g i c h
dni b i e d a k o w i ,
którego nie­
d a w n o k a ż d e m u p i l n o się było pozbyć...
Strach
deryk
był
wielki, u d a ł o
II. uzyskał
pokojową
z Francyi poczjniono
g o się w s z a k ż e z a ż e g n a ć . F r y ­
interwencję
króla
angielskiego,,
przedstawienia w Petersburgu i w Wie­
dniu, p o c z ę t o s p o s o b i ć w T u r c j i
zbrojną
dywersyę
M o s k a l o m . Ze swojej s t r o n y A d o l f F r j d e r j k
przeciwko
usiłował uspokoić
u m y s ł y u n i w e r s a ł e m , w k t ó r y m z a p i e r a ł się u r o c z y ś c i e
intencji
z a m a c h u n a sw obody n a r o d o w e S z w e d ó w .
W k r ó t c e też d o w i e ­
dziano
pobjt
T
się o w y j e ź d z i e
a równocześnie
carowej
postawa
godniała
w
z czego
Fryderyk
na
długi
do
n o w e g o j e j posła, P a n i n a
S z t o k h o l m i e . Bui'za
na ten
I I . skorzystał,
aby
raz
była
Moskwy,
nagle
zła­
odwrócona,
siostrę u r a c z y ć
wielką
odą swojego pióra, a Tessin — a b y się zbliżyć cło Danii. W c h o ­
dząc w p l a n
swego
ministra,
w a n ą od u r o d z e n i a
syna
Ulryka
mrzonkę
m u s i a ł a poświęcić h o d o ­
nowego
związku z domem
Hohenzollernów; przystać na zaręczenie małego Gustawa z mniej­
szą j e s z c z e k r ó l e w n ą duńską. Cóż b y ł o r o b i ć ? N a d z i e j a
do celu p o c z y n a ł a
się z n ó w
od p o p a r c i a Tessina,
to w s z a k ż e ciężkiem
nie na Duńczyków,
t u n k i ich,
b u d z i ć w j e j sercu,
trzeba mu
więc
a że z a l e ż a ł a
b y ł o ustąpić.
Ustępstwo
b y ł o U l r y c e , u p o k a r z a ł o j ą i gniew*ało—
ale n a f a w o r y t a .
Od p e w n e g o
czasu
z a w s z e w y b o r n e n a pozór, u l e g ł y z n a c z n e j
Z wykwintnego
dojścia
dworaka i oddanego
sługi Tessin
sto-
zmianie.
stał się b y ł
n a m i ę t n y m a d m i r a t o r e m k s i ę ż n e j , obejście j e g o w o b e c niej p r z y ­
bierało coraz b a r d z i e j ton, k t ó r e g o znosić ani b y ł a p o w i n n a , ani
chciała. U l r y k a o d p o w i a d a ł a m u wyniosłością i c h ł o d e m , co z n ó w
p o w o d o w a ł o p r z y k r e sceny, g r o ź b y dymisyi, o p u s z c z e n i a d w o r u
i t. p . Co g o r z e j , on, k t ó r y b y ł ją sam n a t c h n ą ł nryślą
reformy
p a ń s t w o w e j , j ą ł teraz, g d y się zbliżała chwila s t a n o w c z a , p r z e d ­
kładać jej
przeróżne
trudności,
stawiać jej
k r o k u , o d w r a c a ć od niej s t r o n n i c t w o
opór
na
każdym
„Kapeluszy", którego był
p r z y w ó d c ą . W ł a d z a k r ó l e w s k a , o k t ó r e j d o t ą d m a r z y ł , s t a ł a się
dlań t e r a z k r w i o ż e r c z ą
zmorą.
KARTKA
Z
DZIEJÓW
NASZYM
79
PODOBNYCH".
O p u s z c z o n a p r z e z przyjaciela, U l r y k a chciała się o p r z e ć n a
F r a n c y i , ale t u r ó w n i e ż s p o t k a ł j ą zawód. G a b i n e t L u d w i k a X V .
p o s t a n o w i ł s p r ó b o w a ć , czy nie u d a się lepiej o p a n o w a ć S z w e c y i
za pomocą
p r z e w a ż n e g o w sejmie
stronnictwa,
niżeli
rodziny
k r ó l e w s k i e j . P l a n b y ł n i e m ą d r y , kraj b o w i e m r o z d a r t y n a p a r t y e
tracił coraz b a r d z i e j
swe
siły,
a więc i swą
w a r t o ś ć w alian­
sach. Miano to w k r ó t c e z r o z u m i e ć w W e r s a l u — t y m c z a s e m j e ­
d n a k U l r y k a u j r z a ł a się sama. W m a r c u 1751 n o w y a t a k p o w a ­
lił b i e d n e g o k r ó l a — t y m r a z e m j u ż n a d o b r e . Ś m i e r ć zbliżała się
s z y b k o . O z a m a c h u s t a n u nie b y ł o j u ż co myśleć, U l r y k a p r z e t o
n a r a d z i w s z y się z k i l k u przyjaciółmi, n a k t ó r y c h czele stał o b e c ­
nie hr. L i e w e n , p o s t a n o w i ł a p o z y s k a ć p r z y n a j m n i e j tyle, aby nie
dać n a razie
n o w e m u k r ó l o w i się s k r ę p o w a ć , a w
królew skiem" (rodzaju
r
„Poręczeniu
paktów), mającem według starego oby­
czaju b y ć w y g ł o s z o n e m n a p i e r w s z y m zjeździe s e j m o w y m , u m i e ­
ścić n o w y
regulamin,
kształtujący
nieco
odmiennie
stosunki
króla, s e n a t u i sejmu. Oto n a t o m i a s t co w e d ł u g z a p i s k ó w hr. P i pera, czerpiącego
głównie
w s p o m n i e n i e z r o z m ó w z Luizą U l ­
ryka — zaszło w n o c z g o n u F r y d e r y k a I. S t a r y k r ó l k o n a ł . J u ż
się b y ł
pożegnał
ze w s z y s t k i m i
i przyjął
pociechy
religijne,
g ł ó w n y l e k a r z R o s e n s t e i n m n i e m a ł j e d n a k , że k o n a n i e m o ż e p o ­
t r w a ć długo. A d o l f F r y d e r y k z żoną
mieszkania
powrócili
byli do
swego
i t u z hr. L i e w e n e m o d c z y t y w a l i r e g u l a m i n n a s t ę p ­
s t w a oraz t e k s t k o n s t y t u c y i . L i e w e n
twierdził, że księciu n i k t
j u ż p r a w a do t r o n u z a p r z e c z y ć nie może, r a d z i ł w chwili śmierci
króla zwołać g w a r d y ę pod broń, zawrzeć b r a m y pałacu i tu zgro­
m a d z i w s z y g ł ó w n y c h d o s t o j n i k ó w , oznajmić im r o z p o c z ę c i e n o ­
w y c h r z ą d ó w . K t o b y się nie chciał z g o d z i ć , miał b y ć u w i ę z i o n y .
R ę c z y ł za w o j s k o i z a lud, iż z radością p o w i t a r z ą d niezawisły
i silny. G d y zaś książę p r z e d k ł a d a ł opór, j a k i p o d o b n y z a m a c h
n a p o t k a w Tessinie, k t ó r y j u ż p r z y g o t o w a ł d e k l a r a c y ę o r e p u ­
blikańskiej
b a r w i e do p o d p i s a n i a
p r z e z n o w e g o króla,
Liewen
zawołał, iż najlepszą n a to r a d ą o d m ó w i ć p o d p i s u i k o n i e c . I t a k
nie T a j n y K o m i t e t , ale sejm m i a ł p r a w o w t y c h r z e c z a c h t r a k ­
tować. Postanowiono
raz jeszcze
i m i m o j e j niechęci w y s ł a n o
s p r ó b o w a ć p o z y s k a ć Tessina,
doń księżnę. Kanclerz, który
był
80
KARTKA
Z
zarazem ochmistrzem
DZIEJÓW
małych
NASZYM
PODOBNYCH.
królewiczów,
b y ł się j u ż
usunął
do s w y c h pokoi, d o t y k a j ą c y c h dziecinnej sypialni, g d y mu o z n a j ­
m i o n o p r z y b y c i e L i r y k i . TJbrał się p o s p i e s z n i e i wyszedł. G d y b y
wtedy księżna
o pomoc
była doń przemówiła
przez
pewne dał
pamięć na
poczciwe
słowo,
prosząc
w ł a s n e j e g o zasługi, b y ł b y się za­
zmiękczyć. Ulryka
natomiast,
cała d r g a j ą c a
bólem
upokorzonej dumy, przystąpiła doń wyniośle i niemal gniewnie,
wymawiając
m u o t r z y m a n e od n a s t ę p c y
tronu
dobrodziejstwa.
S ł o w e m , p o s t ą p i ł a tak, j a k w p o d o b n y m w y p a d k u b y ł a b y uczy­
r
n i ł a n a s z a M a r y a L u d w i k a , j a k n i e s t e t y nie j e d e n raz p r z e m a ­
wiała do L u b o m i r s k i e g o . R e z u l t a t
był
oczywiście fatalny.
Mi­
n i s t e r z a m k n ą ł się w c h ł o d n y c h o g ó l n i k a c h , z a w i e r a j ą c y c h
naj­
z u p e ł n i e j szą o d m o w ę . L u i z a U l r y k a z s e r c e m p e ł n e m ż a l u i g r o ­
m ó w p o w r ó c i ł a do m ę ż a .
„Skoro tak jest — zawołał Liewen —
t r z e b a b ę d z i e u d e r z y ć silnie i s z y b k o ! "
W t e d y obaj p o w r ó c i l i do c h o r e g o , p r z y k t ó r y m z p o w o d u
s t a n u j e j z d r o w i a nie
d o z w a l a n o siedzieć U l i y c e . K r ó l j e d n a k
nie u m a r ł tej n o c y ; d o p i e r o n a z a j u t r z o 8 w i e c z o r e m d a n o z n a ć
księżnie, że z a c z ę t o o d m a w i a ć m o d l i t w y za konających, a w g o ­
dzinę potem,
że j u ż w s z y s t k o
lewskich zamknięte. Spędziła
s k o ń c z o n e i drzwi k o m n a t k r ó ­
noc w niepokoju i trosce;
zrana
d o w i e d z i a ł a się, że s e n a t b y ł z e b r a n y i o b r a d o w a ł p r z y z a m k n i ę ­
t y c h p o d w o j a c h , że z a ż ą d a n o obecności księcia. N a r e s z c i e Tessin
p r z y s z e d ł j e j oznajmić,
że z a chwilę
o d b ę d z i e się a k t u r o c z y ­
stej p r o k l a m a c j i k r ó l a i z a p o w i e d z i e ć że j e j da z n a ć p r z e z szambelana, k i e d j będzie
m o g ł a przyjść,
aby b y ć o b e c n ą
p r z y ce­
r e m o n i i . K s i ę ż n a w y s ł u c h a ł a go w clumnem m i l c z e n i u : z a l e d w i e
jednak
w y s z e d ł , p o b i e g ł a cichaczem
boeznemi korytarzami
g a l e r y ę , krążącą p o n a d salą Racly. W sali j e s z c z e
na
nie b y ł o ni­
k o g o . P o chwili w s z e d ł F r y d e r y k Adolf, a za n i m w s z y s c y człon­
kowie senatu. B l a d y był i zmizerniały;
zdawał
się
chwiać n a
n o g a c h , g d y zasiadał u g ó r y wielkiego, z i e l o n e g o stołu. P i e r w s z y
Tessin z a b r a ł głos, oświadczając, że w n i e o b e c n o ś c i sejmu r a d a
T
szesnastu gotową była przyjąć „Poręczenie królewskie"; oracyę
tę zakończył,
mówiąc, iż „ m i n ę ł y czasy,
mogła
nad
ciężyć
wolnym
narodem,
k i e d y wola m o n a r s z a
ale że
dlatego
właśnie
KARTKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
81
PODOBNYCH.
n a r ó d , p o s i a d a j ą c y całą p e ł n i ę s w o b o d y ,
w i n i e n b y ł o k a z a ć się
gorąco oddanym ukochanemu monarsze". Wieleż to podobnych
m ó w musieli m n i e j l u b więcej cierpliwie w y s ł u c h a ć p o l s c y k r ó ­
l o w i e ! Niech B ó g w y b a c z y
naiwnym warchołom,
co j e w y p o ­
w i a d a ć śmieli.
Książe powstał, aby odpowiedzieć Tessinowi.
głosem przeczytał przygotowaną
Niepewnym
dlań m o w ę , w k t ó r e j
oświad­
czył, iż „z radością p o n a w i a swe p r z y r z e c z e n i a w i e r n o ś c i w o b e c
p r a w istniejących i swą o b i e t n i c ę u s z a n o w a n i a k o n s t y t u c j i , j a k ą
kraj sobie n a d a ł " . Z a l e d w i e skończył, T e s s i n o d c z j t a ł w ś r ó d g ł ę ­
bokiego
milczenia
akt
Poręczenia,
o p o r u podpisał, w z n i ó s ł o k r z j k :
książę
bez
Niech ż j j e k r ó l ! — k t ó r j
a gdj takowj
całj
s e n a t za n i m po w t ó r z j ł . W tej chwili o t w o r z o n o p o d w o j e i t ł u m
dw orzan
napełnił
r
salę witając
n o w e g o p a n a , p o c z e m WSZJSCJ
z s e n a t e m n a czele podnieśli r ę k ę , s k ł a d a j ą c p r z j s i ę g ę wierności.
C e r e m o n i a b j ł a s k o ń c z o n a . TJłrjka, w i d z ą c m ę ż a
wśród głębokich ukłonów,
lesnem
zdumieniu
wjchodzącego
uciekła z trybuny, aby w swem bo-
s c h r o n i ć się do s w e g o m i e s z k a n i a .
U drzwi
j e d n a k s p o t k a ł a się z k r ó l e m . T e n chwycił ją za r ę k ę i wciągając
j ą do p o k o j u r z e k ł b a r d z o w z r u s z o n y : „Moja droga, p r o s z ę cię,
j e ż e l i m n i e kochasz, nie p y t a j m n i e n i g d y , co się s t a ł o " . I s t o t n i e
U l r y k a nie śmiała n i g d y z a p y t a ć i n i g d y nie z r o z u m i a ł a d o b r z e ,
co j e d n a k
było jasnem jak dzień: podczas
długiego
czuwania
przy umierającym pierwszy L i e w e n upadł na duchu i pociągnął
za sobą księcia, k t ó r y j u ż nie m i a ł siły s t a w i a ć się w o b e c Tessina.
O p u s z c z o n y p r z e z L i e w e n a w chwili śmierci s w e g o p o p r z e d n i k a ,
nie u m i a ł się p r z e z n o c z e b r a ć do czynu, a p o t e m n a p i e r w s z e
żądanie
senatu
ustąpił
cenia władzy monarszej
swobodach,
n a całej
chybiła;
linii. I t a k n a d z i e j a p r z y w r ó ­
kraj
waśniach i nierządzie.
powinszowanie
dla
pada 1751 r,
Nie
pary królewskiej
żbiety. Adolf F r y d e r y k i Ulryka
miał
trwać w dawnych
dziw więc, iż p i e r w s z e
przyszło
od c a r o w e j
El­
zostali u k o r o n o w a n i 26 listo­
nie j u ż w U p s a ł i j a k d a w n i k r ó l o w i e ,
ale w k a ­
tedrze sztokholmskiej.
Początek
nowych
rządów był
cichy. P o
sejmie
korona­
c y j n y m k r ó l wyjechał n a o b j a z d kraju, k r ó l o w a zaś p r z e ż u w a ł a
p. P. T . LX.
6
82
KARTKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
PODOBNYCH.
swój z a w ó d t ę s k n i ą c do własnej rodziny, do b r a t a . Czuła się b a r ­
dzo odosobnioną, t e m b a r d z i e j , że z p o w o d u T e s s i n a z n i k ł a n a w e t
d a w n a s w o b o d a d o m o w a . Tessin potrafił n i e t y l k o u r z ę d y swoje
zachować,
tegoż
ale n a w e t ,
przyjeździe
powrócić. J e g o
się w s z a k ż e co dnia
M i ę d z y źle u k r y t ą
ściem
królowej
przynajmniej
p o z o r n i e do łaski k r ó l a po
położenie u dworu
przykrzejszem,
podejrzliwością
charakter jego
dawne
zaufanie
króla a pogardliwem
dość słaby
chodził do c h o r o b l i w e g o s t a n u r o z d r a ż n i e n i a ,
szło z L u i z ą
stawało
zniknęło.
obej­
a błyskotliwy
do­
aż w k o ń c u p r z y ­
Ulryka cło s k a n d a l i c z n e j sceny, p o k t ó r e j wielki och­
mistrz musiał się oddalić n a zawsze. W k r ó t c e p o d y m i s y i p r z y ­
szła w s k u t k u s z a l o n y c h w y d a t k ó w e k s f a w o r y t a r u i n a m a j ą t k o w a ,
z której
Luiza
U l r y k a u r a t o w a ł a g a l e r y e o b r a z ó w Tessina, za­
k u p u j ą c j e dla D r o t t n i n g h o l m u ; on sam ż y ł j e s z c z e
wsi z a p o m n i a n y od ludzi. Sic
w życiu m i a ł
transit
gloria
mundi.
długo
Raz
na
tylko
o g l ą d a ć k r ó l o w ę i to po l a t a c h 20-tu, g d y sama
nieszczęśliwa i s a m o t n a p r z y b y ł a g o odwiedzić n a chwilę. P r z y ­
jął j ą z a l a n y ł z a m i radości, żalu a m o ż e i w y r z u t ó w sumienia.
Dwór
stracił b y ł w Tessinie
swą najświetniejszą
ozdobę.
P o t r a f i o n o j e d n a k n i e t y l k o b e z n i e g o się b a w i ć , ale i n a w i ą z a ć
z e r w a n ą sieć p o l i t y c z n e g o działania. K r ó l o w a p r a g n ą c n o w ą p a r t y ę
m o n a r c h i c z n ą w koło siebie u t w o r z y ć , j ę ł a działać n a ludzi „papką,
7
c z a p k ą i ł a p k ą " , b a w i ć , olśniewać, p o i ć i płacić. U d w o r u o d b y ­
w a ł a się u c z t a po uczcie, a w ś r ó d n i c h istne ł o w y n a a m b a s a d o r a
francuskiego, k t ó r y wywijał się j a k w ę g o r z w-alcząc zręcznością
i s p r y t e m z r o m a n t y c z n e m i s z t u k a m i U l r y k i . Zycie t a k w y s t a w n e ,
podszyte
mnogością
coraz to n o w y c h
politycznych
dziel
wydatków
oraz
zakupnem
sztuki, było z b y t k o s z t o w n e m
na
do­
c h o d y k r ó l o w e j : nie b y ł a to P o l s k a , g d z i e Cecylia R e n a t a w p r z e ­
ciągu k r ó t k i e g o
pożycia na tronie kilka milionów zaoszczędzić
zdołała. L u i z a U l r y k a n i g d y nie u m i a ł a r a c h o w a ć : t e r a z zaś r a ­
tując
p u s t k i w swej
kasie
zastawiła
bez namysłu
w Berlinie
k l e j n o t y k o r o n n e , p r z y w i e z i o n e j e j do P r u s p r z e z T e s s i n a : m i e ­
niła j e swoją
własnością,
były
bowiem
wpisane
do j e j
kon­
t r a k t u ś l u b n e g o . O tej z a s t a w i e nie wiedział p r a w i e n i k t ; n a t o ­
m i a s t j a w n e m b y ł o k a ż d e m u , iż n a sejm r. 1755 gotują się z a -
KARTKA
Z DZIEJÓW
NASZYM
83
I"ODOBNY'CH.
pasy pomiędzy partyą dworską a władzą parlamentarną.
Z obu
s t r o n s p o s o b i o n o pilnie a t a k i o b r o n ę , to też t e k s t ze św. P a w i a
obrany
przez
króla
na przedsejmowe
kazanie,
zalecający p o ­
s z u k i w a n i a r z e c z y do p o k o j u w i o d ą c y c h w y d a ł się czystą ironią.
W y n i k walki z a l e ż a ł i s t o t n i e od w y b o r u
marszałków poszcze­
g ó l n y c h I z b (każdy s t a n b o w i e m miał osobną Izbę) a r a c z e j od
w y b o r u m a r s z a ł k a dominującej I z b y s z l a c h e c k i e j . Nie dziw więc,
że oba s t r o n n i c t w a
p r z y c i ą g a ł y ze w s z y s t k i c h k ą t ó w ludzi m a ­
j ą c y c h p r a w o do g ł o s u ', n i g d y t a k i e g o z j a z d u s z l a c h t y nie wi­
dziano n a sejmie. K a n d y d a t e m k r ó l e w s k i m był m a r s z a ł e k n a d w o r n y
hr. E r y k B r a h e ' , człek m i ę k k i ale p a n wielkiego r o d u i f o r t u n y ;
2
kandydatem
w służbie
sejmowym
francuskiej,
słynny Aksel Fersen,
obecnie
w ódz
długo wojownik
stronnictwa
T
Kapeluszy,
śmiały, e n e r g i c z n y i r z u t n y . W a l k a nie długo trw ała. P o chwili
T
n i e p e w n o ś c i szala p r z e c h y l i ł a się n a k o r z y ś ć F e r s e n a , d w ó r b y ł
p o raz d r u g i
zbiorowe
pobitym.
okazał
szlachty jak wszelkie
się n i e l i t o ś c i w y m .
z a w s z e •— p o m s z c z o n o
Na
się k o n s t y t u c y ą
n a ślepe p o d p i s y w a n i e
sąd t r z e c h
Tryumf
uchwał senatu
tryumfy
królu — biernym
skazującą
oraz
głównych jego popleczników:
go
wezwaniem
hr. B r a h e ,
jak
oficyałnie
przed
Wrangla
i H o r n a ; n a k r ó l o w e j — z r a z u t y l k o odjęciem jej istotnej opieki
nad synem. Zaczęto
przez
wicza w p r z y t o m n o ś c i
publiczne
senatu,
m i s t r z a hr. S t r ó m b e r g
wyegzaminowanie króle­
poczem
o d p r a w i w s z y j e g o och­
oraz n a u c z y c i e l i j a k hr. B i e l k e i p o e t ę
Dalin, w y z n a c z o n o s a m o w o l n i e n o w y c h — ludzi b a r d z o g o d n y c h
i później
znacznych
urzędem i zasługą ,
3
ale o b c y c h
królowej
i w y j ę t y c h z p r z e c i w n e g o obozu. U b o d ł o j ą to s r o d z e : „ O b c h o d z ą
się z n a m i j a k A n g l i c y z K a r o l e m L". pisała do m a t k i . N a j g o ' T u znów wyższą była organizacyą polskiego r z ą d u , gdzie nie
urodzenie i posiadanie ziemi, ale w y b ó r sejmików n a d a w a ł m a n d a t poselski.
- Z tejże samej rodziny co słynny a s t r o n o m Tycho B r a h e oraz
kilku i n n y c h m ę ż ó w znacznych, zwłaszcza w pracach, dyplomatycznych.
Rodzina B r a h e istnieje po dziś dzień i posiada p r z e p y s z n y zamek Skókloster.
pełen arcydzieł i skarbów.
Baron Schoeffer, po nim zaś przyszły a m b a s a d o r i minister s p r a w
zagranicznych C r e u t z , p o e t a Gyllenborg inicyator t. zw. epoki Gustawiańskiej, dalej przyszły ochmistrz G u s t a w a IV. hr. Sparre i Sylfverhielm.
3
6*
84
KARTKA
rzej n a
tem
Z DZIEJÓW
wyszedł
mały
NASZYM
Gustaw,
PODOBNYCH.
szczerze
przywiązany
do
hr. Bielke, z a c h o r z a ł ze z m a r t w i e n i a i z n i e n a w i d z i ł n o w y c h d o ­
zorców, k t ó r z y t e ż m u n i e c h ę ć surowością płacili. B i e d n e dziecko
czuło z a w c z a s u b r z e m i ę p o l i t y c z n y c h
Fersenowi jednak
głowę,
aby odkryć
Nie z R o s y i
nie b y ł o n a t e m
źródło, skąd
przecież
niesnasek.
dosyć.
pochodziły
Łamał
fundusze
sobie
Ulryki.
ani obecnie z F r a n c y i , a n i też od k r ó l a
pruskiego. Dopiero
panna
królowej, a jeszcze
gniewna o odprawę
s z a ł k o w i s p r a w ę klejnotów
Stromfeld,
7
należąca
do
fraucymeru
Tessina, o d k r y ł a
mar­
k o r o n n y c h z a s t a w i o n y c h w Berlinie.
Zrobił się h a ł a s p o d o b n y t e m u , j a k i u n a s wznieciło z a s t a w i e n i e
opon z „ P o t o p e m " przez J a n a Kazimierza. Zapowiedziano u kró­
lowej z r a m i e n i a
senatu
wieść t a p r z y n i e s i o n a
r e w i z y ę . M o ż n a sobie
pi-zez F e r s e n a
została
przyjęta.
słusznie w n a g ł e j
troskliwości o d o b r o k o r o n n e
szykanę, Ulryka
odpowiedziała z bardzo
ofiarowane
jej
p r z e z sejm
n a t y c h m i a s t z radością,
pokój: jeden
osobistą
że
klejnoty
g d y ż t e r a z j u ż sama nie c h c i a ł a b y ich
nim tylko winna
D u m a ta w s z a k ż e k r y ł a s t r a s z n y nie­
goniec po drugim
biegł
cło B e r l i n a z b ł a g a n i e m
do b r a c i o o d k u p i e n i e i odesłanie n i e s z c z ę s n y c h
F r y d e r y k I I . ujął
Widząc
tylko
wysoka,
jak
po n a r o d z e n i u n a s t ę p c y t r o n u o d d a
nosić. I n n e zaś b y ł y d a r e m jej m ę ż a i p r z e d
z nich z d a w a ć r a c h u n e k .
wystawić,
się g ł o ś n o
za siostrą i rzecz
klejnotów,
aż
zakoiiczyła
się
o t w a r t y m l i s t e m U l r y k i , w y s t o s o w a n y m do króla. P a n n a S t r o m ­
feld o d p r a w i o n a
ze d w o r u d o s t a ł a za u c h w a ł ą s e j m o w ą
p e n s y ę 2.000 tal. za „ w a ż n ą u s ł u g ę k r a j o w i " . I s t o t n i e
mogła
się
cieszyć:
królowę
w opinii n a r o d u głosząc,
upokorzono
do
roczną
opozycya
głębi i poniżono
iż chciała s p r z e d a ć k l e i n o t y k o r o n n e .
(Dok. nast.)
T.
W.
VASILE ALESSANDRI
KSIĄŻE PIEŚNI
RUMUŃSKIEJ.
(Ciąg dalszy).
V.
U t w o r y A l e s s a n d r i e g o odzwierciedlają
w pływające
T
n a m d w a czynniki,
n a r o z w ó j j e g o t a l e n t u i n a właściwy k i e r u n e k j e g o
dzieł. T e m i c z y n n i k a m i b y ł a r o m a n t y k a f r a n c u s k a i r u m u ń s k a
poezya ludowa.
W
czasie
pobytu
Alessandriego
w Paryżu
święciła
tam
swoje t r y u m f y p o e z y a r o m a n t y c z n a . T e n n o w y a p o e c i e c a ł k i e m
nieznany kierunek
nie p o z o s t a ł
bez
wrażenia
na jego młody
umysł, tern b a r d z i e j , że n a t u r a l n y p o p ę d i p r z y r o d z o n a w r a ż l i ­
wość
c i ą g n ę ł y g o w t ę s t r o n ę . Z c a ł y m też
z a p a ł e m wziął się
cło b a d a n i a n o w e g o k i e r u n k u , a c h o ć w p i e r w s z y c h c h w i l a c h nie
d o b r z e g o pojął, to j e d n a k w n i e d ł u g i m czasie z r o z u m i a ł d o b r z e
całą j e g o w a ż n o ś ć , p i ę k n o ś ć i c h a r a k t e r y s t y c z n e cechy. Z szczeg ó l n e m z a m i ł o w a n i e m stuclyował dzieła L a m a r t i n a , k t ó r e g o u w a ­
żał za j e d n e g o z n a j w i ę k s z y c h p o e t ó w F r a n c y i i c h l u b ę n a s z e g o
wieku. „ M e d y t a c j e " i „ H a r m o n i e " o c z a r o w a ł j go, u l e g ł n i e o k r e ­
ślonemu urokowi
owych marzeń poetyckich,
pełnych
ekstazy, ł a g o d n y c h u c z u ć i w d z i ę c z n e j , m i s t y c z n e j
religijnej
melancholii;
spokój i w y p o c z y n e k z n a j d o w a ł w j e g o dziełach, a t a k się j e g o
p o e z y a m i z a c h w y c a ł , że j e d n y m z n a j p i e r w s z y c h j e g o u t w o r ó w
b y ł a „Oda do L a m a r t i n a " .
86
YASU.E
Obok
Lamartina
ALEssANDIU.
i n t e r e s o w a ł go i Musset
potęgą
namię­
tności a W i k t o r H u g o rozmaitością t e m a t ó w , p e ł n y c h f a n t a s t y c z ­
nych pomysłów.
Choć zaś t e n w p ł y w nie u w y d a t n i ł
szych u t w o r a c h ,
się j e s z c z e w p i e r w ­
to j e d n a k m v i d a c z n i a ł się on powoli i k r y s t a ­
lizował coraz j a ś n i e j , t e m b a r d z i e j , że w s p o m a g a ł y g o widocznie
zajścia w j e g o
ojczyźnie,
prądy
dążące
do
odnowienia
kraju,
i walki, j a k i e s t a c z a ć musieli k o r y f e u s z e n o w y c h p o g l ą d ó w . S t ą d
też w p o e z y a c h A l e s s a n d r i e g o
nych
klasycznych
motywów;
nie z n a j d z i e m y więcej t a k zwa­
wyrzucił
on z s w e g o
repertoaru
Olimp i całą lubieżną m i t o l o g i ę , j a k ą się często k l a s y c z n i poeci
zajmowali: za t o rzucił się cały bądź to n a p o l e m o t y w ó w par
t r y o t y c z n y c h , b ą d ź też w r a ż e ń z a c z e r p n i ę t y c h z p r z y r o d y . P r z e d ­
m i o t e m j e g o l i r y c z n y c h i epiczirych,
a częściowo i d r a m a t y c z ­
n y c h u t w o r ó w , j e s t p r z e s z ł o ś ć r z e c z y w i s t a lub f a n t a s t y c z n a
kraju.
B o h a t e r a m i j e g o są mgłą t a j e m n i c z o ś c i lub z a p o m n i e n i a owiani
r y c e r z e , r o m a n t y c z n i hajducy,
m ę c z e n n i c y z a k r a j , za w o l n o ś ć
i obowiązek. W i e l k ą rolę o d g r y w a j ą siły n a d p r z y r o d z o n e , n a t u r a
żyjąca
w ciągłej
sprzeczności
tajemnicze i mistyczne, nieraz
też czerpie
Wschód,
skałę
z rzeczywistością,
trudne
zakończenia
do z r o z u m i e n i a .
Często
on m o t y w a z k r a j ó w o d d a l o n y c h , u c i e k a na daleki
opiewa
szybką
b a r k ę , roztaczającą
Gibraltaru i podziwia
białe ż a g l e
m a r m u r y świecącej
pod
w jasnych no­
cach G r e n a d y . W p a d a i w t e n wielu r o m a n t y k o m w s p ó l n y błąd,
że idee swoje u b i e r a w tyle b a r w n y c h słów i o b r a z ó w , że t r u d n o
się p o t e m
tej idei d o p a t r z e ć :
czasami d o s t r z e g a się n a w e t , że
p o d n a w a ł e m t y c h slów iclei wcale nie b y ł o .
r
J a ś n i e j j e d n a k , d o b i t n i e j i w silniejszych z a r y s a c h
objawia
się n a m w dziełach A l e s s a n d r i e g o w p ł y w r u m u ń s k i e j p o e z y i lu­
dowej i to t a k dalece, że często t r u d n o orzec, g d z i e się u niego
k o ń c z y działalność r o m a n t y z m u f r a n c u s k i e g o a z a c z y n a działal­
ność pieśni g m i n n e j . T a p o e z y a ludow a potrafiła u t r z y m a ć p o e t ę
;
na drodze rozsądnej i jego geniuszowi prawdziwie
odpowiedniej
i p a r a l i ż o w a ł a t y m s p o s o b e m nie zawsze m o ż e dla n i e g o d o d a t n i
w p ł y w r o m a n t y k i francuskiej. Swą n a i w n ą pięknością i b a r w n o -
YASILE
87
ALESSANDRI.
ścią u c z y ł a g o . j a k n a l e ż y nie u l e g a ć
zupełnie
wrażeniu,
leoz
umieć nad niem panować.
O k a z y a do bliższego p o z n a n i a
tej n i e z n a n e j k r a i n y n a d a ­
r z y ł a się p o e c i e z a r a z po śmierci m a t k i ; w r. 1842 r o z p o c z ą ł on,
j a k e ś m y wyżej jjowiedzieli, swe p o d r ó ż e po g ó r a c h r u m u ń s k i c h
i w nich z a p o z n a ł się z o w e m i p i e ś n i a m i l u d o w e m i ;
poznaw szy
r
zaś i o d c z u w s z y od r a z u całą ich piękność, z a b r a ł się do gorli­
wego
ich
zbierania a niedługo
potem
rozpoczął
je
drukować
p. t.: „ B a l a d y z e b r a n e i p o p r a w i o n e " . P o e z y e te, p r z e t ł u m a c z o n e
wkrótce
na angielski i niemiecki język,
z r o b i ł y wielkie w r a ż e ­
nie, k t ó r e m u s i m y w części i tej okoliczności p r z y p i s a ć , że u d a ł o
się A l e s s a n d r i e m u
zebrać
t a k i e w ł a ś n i e pieśni,
poezyę rumuńską dokładnie
które
ludową
cechują.
R u m u n , s p ę d z a j ą c y swe życie p r z e w a ż n i e p o d g o ł e m n i e ­
bem,
żyjący n a ł o n i e p r z y r o d y , zidentyfikował się n i e j a k o z tą
przyrodą;
żyjąc
zaś z n o w u w ciągłych w alkach i p r z e ś l a d o w a ­
r
niach, n a r a ż o n y n a n a j a z d y
cudzoziemców,
zachował w swem
sercu p a m i ę ć k r w a w e j przeszłości, z a p ł o n ą ł n i e n a w i ś c i ą do tych,
którzy
mu
ojczyznę
najeżdżali, i żył cały p r a g n i e n i e m
zmian
n a l e p s z e w szczęśliwszej przyszłości. S t ą d t e ż o p i e w a ł on w swej
pieśni sielskiej
chętnie
miłość
ojczyzny i ogniska domowego,
a o p i e w a ł j e z u c z u c i e m człowieka, k t ó r e m u z a b r a n o w s z y s t k o ,
co miał d r o g i e g o n a świecie. W i a d o m o ś c i R u m u n a m i t o l o g i c z n e ,
j a k i e odziedziczył
p o p o g a ń s k i c h p r z o d k a c h , s t o p i ł y się p o w o l i
z c h r z e ś c i j a ń s t w e m . D i a n a Olimpu p r z e m i e n i ł a się w św. Z i a n ę ,
W e n e r a w św. W i n e r , r o z u m i e
Diana
lub W e n e r a
ustępuje i ten na
starożytności
się w i n n y m
charakterze
pogańskiej. Z biegiem
pół-chrześcijański,
na pół-pogański
a j e g o miejsce zajmuje ś w i ę t a miłość ojczyzny,
jak
czasu
świat,
wyśpiewywana
n a n a j r o z m a i t s z ą n u t ę . T e w i ę c p o t ę ż n e uczucia, t e n cały d r a ­
mat
historyi rumuńskiej,
odegrany
w ludowej
pieśni,
nadaje
j e j c h a r a k t e r z u p e ł n i e o d r ę b n y od c h a r a k t e r u p o e z y i i n n y c h lu­
d ó w i j a k z j e d n e j s t r o n y sprawił, źe A l e s s a n d r i m ó g ł bez wiel­
kiej p r z e s a d y p o w i e d z i e ć :
„nasza poezya ludowa niema równej
sobie u i n n y c h n a r o d ó w " , t a k z drugiej s p o w o d o w a ł t e n wielki
rozgłos zbiorku Alessandriego.
88
YASIJJ3
ALESSANDRI.
W y d a j ą c z e b r a n e p o e z y e p o p e ł n i ł j e d n a k A l e s s a n d r i błąd,
m a ł y w j e g o m n i e m a n i u , wielki w r z e c z y w i s t o ś c i ;
wiem p o e z y e
ludowe
zebrał,
nietylko bo­
ale j e też p o p r a w i ł .
Zmysł j e g o
a r t y s t y c z n y nie m ó g ł znieść b r a k ó w , j a k i e w t y c h p o e z y a c h się
objawiały, a z a p o m n i a w s z y , że t e n r o d z a j s z t u k i p r z e w a ż n i e dla
t e g o n a m się t a k p o d o b a , ze z a w i e r a on w sobie świeże, z d r o w e
myśli, o r y g i n a l n e o b r a z y , p e ł n e w i o s e n n e g o w d z i ę k u p o r ó w n a ­
nia, a z w ł a s z c z a
te braki formy
nieskrępowaną
formułami swobodę,
u s u n ą ć i dać n a m
względem formy zewnętrznej
utwór ludowy,
starał się
nawet i pod
d o s k o n a ł y . T e n cel osiągnął, ale
tern s a m e m z b i o r e k ów nie j e s t j u ż wiernym, w i z e r u n k i e m u t w o ­
rów
l u d o w y c h i chociaż
ocl r a z u
p r z e d s t a w i ł się
publiczności
j a k o dzieło p o d k a ż d y m w z g l ę d e m s k o ń c z o n e , to j e d n a k w k r ó t c e
p o z n a n o się n a b ł ę d z i e i z a c z ę t o z większą ostrożnością n a p o ­
dobne kolekcje innych autorów
spoglądać.
Z a j m u j ą c się z b i e r a n i e m i b a d a n i e m
p i e ś n i l u d o w y c h , od­
k r y ł w nich A l e s s a n d r i t y l e p i ę k n o ś c i i czarów, ż e często m o ż e
b e z w i e d n i e pozwolił n a swoje u t w o r y w ł a s n e w p ł y w a ć tej p o e ­
zyi, a t e n w p ł y w p r z e b i j a
się u niego w d a l e k o większej
rze, j a k w p ł y w r o m a n t y k i .
Owe p ó ł - m i t y c z n e ,
pół-pogańskie, pół-chrześcijańskie
figury
się teraz
ramach
ocl czasu
tylko jego talent
do
czasu w
mie­
pół-rzeczywiste,
l u d o w e j p o e z y i , zjawią
dzieł
Alessandriego,
zrobi z nich i s t o t y d o s k o n a l s z e , i d e a l n i e j s z e ;
p o s t a w i j e w o t o c z e n i u bardziej ujmującem.
Obyczaje ludowe,
j e g o baśnie, p r z y p o w i e ś c i i p r z y s ł o w i a , j e g o z a b o b o n y i s ł a w n e
w Rumunii
zażegnywania
szem dziele
naszego autora.
znajdą
się w k a ż d y m
prawie
więk-
Nawet forma j e g o utworów przy­
p o m i n a n a m p o e z y e ludową. S t a ł a formułka, t a k b a r d z o pieśni
rumuńskiej
właściwa, ż e p r a w i e j e j n i g d y w niej nie b r a k n i e ,
owo Frunza
verde, „Liściu z i e l o n y " ,
zdobi
często p o e z y e A l e s ­
s a n d r i e g o , a p o n i e w a ż m a o n a r z e c z y w i ś c i e w sobie coś ś w i e ż e g o ,
p r z e d s t a w i a b o w i e m s y m b o l ż y c i a i nadziei, d l a t e g o też p r z e n o s i
nas n a t y c h m i a s t w sferę p o e t y c z n ą .
Naiwność wyrażenia
wego, zdrobnienia wyrażeń, jakieś powiedziałbym
nie się ze stylem,
kwieciste obrazy,
l e k k i e opisy,
ludo­
przekomarza­
przedstawia­
j ą c e n a m r z e c z j a s n o a stroniące j e d n a k od analizy, ł a t w y r y m ,
YASILE
89
ALESSANDRI.
c h a r a k t e r y z u j ą c e p o e z y ę ludową, cechują też dzieła p o e t y . N a ­
wet
ze stale w r u m u ń s k i e j
wierszem
poezyi ludowej
ośmiozgłoskowym,
znachodzącym
który przemienia
się
się n a siedmio-
z g ł o s k o w y , g d y c h o d z i o r y m m ę z k i , s p o t k a ć się m o ż n a od czasu
do czasu u A l e s s a n d r i e g o .
VI.
P o mniej u d a t n y c h p r ó b a c h p i e r w s z e j literackiej czynności,
zachęcony skarbami
o d n a l e z i o n e m i w pieśniach
ludowych, wy­
stąpił A l e s s a n d r i od r a z u w r. 1853 z t o m i k i e m z a t y t u ł o w a n y m :
Dolne si lacramioare,
„Dumki i konwalie". Aczkolwiek talent jego
nie objawił się w nich j e s z c z e w całej pełni, to j e d n a k u t w o r y
te, d r u k o w a n e
p o r o z m a i t y c h czasopismach, a w w y m i e n i o n y m
r o k u r a z e m z e b r a n e , w s k a z y w a ł y n a wielkie z d o l n o ś c i i n a p o ­
t ę g ę słowa n o w e g o p o e t y .
W i e r s z e w t y m t o m i k u z a w a r t e , b ę d ą c e p r z e w a ż n i e treści
l i r y c z n e j , rzadziej l i r y c z n o - e p i c z n e j , dadzą się p o d ł u g z a w a r t y c h
w nich idei podzielić n a t r z y części: n a p i e ś n i p a t r y o t y c z n e , n a
pieśni natchnione
p o d a n i a m i i p o w i e ś c i a m i ludu, i wreszcie n a
erotyki, które przeważnie zbiorek
wypełniają.
P o e z y e p a t r y o t y c z n e , k t ó r e w d o s k o n a l s z e j formie p ó ź n i e j
j e s z c z e się p o w t ó r z ą ,
cechuje gorąca, p o t ę ż n a i s z l a c h e t n a mi­
łość o j c z y z n y , t e m szlachetniejsza, ż e nie j e s t dla i n n y c h n a r o ­
dowości wyłączna.
Kiedy
zgromadzenie
postanowiło wreszcie wyzwolić
narodowe
cyganów, tych
Mołdawian
najnieszczęśliw­
szych n i e w o l n i k ó w e u r o p e j s k i c h w n a s z y m wieku, to A l e s s a n d r i ,
k t ó r y z a r a z p o śmierci
w jego dobrach
śpiewem:
swego
pańszczyznę
„Wyzwolenie
ojca
wrócił
wolność
odrabiającym,
niewolników",
w
powitał
którym
wszystkim
ten' d z i e ń
przewiduje
p r z y s z ł ą p o t ę g ę kraju, j a k o n a g r o d ę za t e n a k t l u d z k o ś c i :
Słońce dzisiaj jaśniej świeci
I świat jaśniej dziś się śmieje,
Serce silniej dzisiaj bije,
Życie strojne dziś w nadzieję.
Bo głos zabrzmiał, glos wolności,
I Mołdawia z snu powstała,
90
YASILE
ALESSANDRI.
TJjarzmioną widząc ludzkość.
Nad nią głośno zapłakała.
K i e d y z n ó w z a p o z n a ł sie_ z dążnościami,
mającemi
za cel
p o ł ą c z e n i e obu p a ń s t w r u m u ń s k i c h , w y p ł y n ę ł a z p o d p i ó r a j e g o
pierwsza
ogólnie-narodowa
pieśń
rumuńska „Taniec jedności",
w z y w a j ą c a b r a t n i e n a r o d y do b r a t e r s k i e g o połączenia się. a t a k a
p o t ę ż n a w swej ekspresyi, ż e t r u d n o c h y b a w y l a ć z siebie więcej
u c z u c i a i g o r ą c e g o p a t r y o t y z m u . K i e d y indziej, g d y o b c y u c z e n i
zaprzeczali
Rumunii
„Straż rumuńską".
jej
pochodzenia
Widząc
źnie, p r z e d s t a w i ł w u d a t n e j
od R z y m u ,
wydzwonił
z n o w u Rosj^ę i n t r y g u j ą c ą w ojczy­
alegoryi
„Ptaszek"
losy
Rumunii
i z d r a d ę R o s y i . R u m u n i a — t o biały, s m u t n y , s a m o t n y p t a s z e k ;
gałąź
drzewa,
gdzie
się g n i a z d k o
znajduje,
oplata
coraz cia-
śniejszemi k r ę g a m i dzika ż m i j a — s y m b o l losu; o l b r z y m i j a s t r z ą b
w y c i ą g a do g n i a z d k a d r a p i e ż n e p a z u r y — t o R o s y a .
ścią uczucia,
doborem
l e k k i c h farb,
odbijają
Powiewmo-
od t y c h u t w o r ó w
d w a i n n e : „ P o ż e g n a n i e M o ł d a w i i " i „ P o w r ó t do k r a j u " . D w a t e
wiersze, j e d e n s m u t n y , a d r u g i r a d o s n y , s t a n o w i ą m i ę d z y sobą h a r ­
monijną antystrofę. J a k pięknym naprzykład jest ten kontrast,
Mecly n a m
poeta
w nich
opowiada,
że
gdy
opuszczał
kraj,
p r z y r o d a w i o s e n n a c z a r o w a ł a oko, lecz w s e r c u j e g o b y ł a b u r z a
i r o z p a c z ; k i e d y p o w r a c a ł do ojczyzny,
ziemię i z a k u ł y
fale w biegu, lecz j e g o
mrozy zimowe spętały
serce uczucie
radości
r o z p i e r a ł o . S a m opis p o w r o t u do o j c z y z n y nie j e s t b e z w d z i ę k u .
Spieszyłem przez ciemne przepaście; po g ó r a c h
Z i m o w e j a kruki w locie przeganiałem,
Ojczyzny mej g w i a z d y szukałem gdzieś w chmurach.
Z a krajem stęskniony, do kraju w r a c a ł e m .
A w kraju m y m słodkim kwieciste t a m drogi,
Do lubej ojczyzny spiesz prędzej mój k o n i u :
Nas gwiazda zawiedzie w t e święte n a m p r o g i ;
P r e c z z serca boleści: — pędź strzałą po błoniu.
W d r u g i e j części o m a w i a n e g o zbiorku, z w y j ą t k i e m
kilku
wierszy, o d z n a c z a j ą c y c h się podniosłością myśli, s p o t y k a m y się
przeważnie z niezbyt sympatyeznemi motywami, kreślącemi n a m
obrazy i zdarzenia
w y j ę t e z życia i p r z e s ą d ó w l u d o w y c h .
Wi-
VASILE
dzimy
tu
hajduków,
91
ALESSANDRI.
k t ó r z y n a s zadziwiają swą śmiałością, g o ­
dną lepszej s p r a w y ; w i d z i m y c z a r o w n i c e , oddające się w s ł u ż b ę
s z a t a n o w i dla osiągnięcia s w y c h z a m i a r ó w ,
słyszeć się też daje
i g ł o s nienawiści dla c u d z o z i e m c ó w ; r z a d k o t y l k o u d e r z a p o e t a
w d e l i k a t n i e j s z e i s z l a c h e t n i e j s z e s t r u n y duszy. F o r m a t u n a w e t
słabsza
od f o r m y w i n n y c h
utworach;
słowna z b y t
zdrobniałe
w s k a z u j ą n a p e w i e n j e s z c z e n i e w y r o b i o n y smak, opisy z b y t częste
trudzą
czytelnika.
J e s t j e d n a k i w tej części k i l k a
wybitniejszych
utworów,
j a k to p o w y ż e j z a z n a c z y l i ś m y . O r y g i n a l n o ś c i ą i h a r m o n i ą
sza z w r a c a n a siebie u w a g ę
dłuższe opowiadanie,
z p o d a ń l u d o w y c h , a z a t y t u ł o w a n e : Mu.rioara Florioara
tilor,
wier­
zaczerpnięte
zina
murt-
„ R u s a ł k a g ó r " . P o u d a t n y m opisie Mołdawii, g d z i e życie
p ł y n i e s ł o d k o i wesoło, opisuje n a m p o e t a uroczą r u s a ł k ę , „ k w i a ­
t ó w s i o s t r z y c z k ę " , piękną, j a k w i o s n a m o ł d a w s k a , a chyżą, j a k
młoda sarenka.
Cała p r z y r o d a u ś m i e c h a się, g d y j ą
a s t a r e K a r p a t y młodnieją.
a jednak
nieokreślone jakieś
i napełniają n i e p o k o j e m .
spostrzega,
D o szczęścia n i c z e g o j e j nie b r a k ,
pragnienia
Pewnego
powstają w j e j
razu
spotyka
sercu
o n a n a swej
drodze rycerza, przelatującego na dzikim rumaku; srebrna gwia­
zda błyszczy
nad jego
czołem. M a r i o a r a
poznaje
nieznanego,
zostaje j e g o o b l u b i e n i c ą i r a z e m z n i m p r z e b i e g a lasy i b ł o n i a .
L e c z stare K a r p a t y , g d y ją t e r a z ujrzały, nie o d m ł o d n i a ł y w i ę ­
c e j ; zielone liście ich lasów uschły, k r y s z t a ł o w a w o d a s t r u m i e n i
z a m ą c i ł a się, u m i l k ł y g ł o s y p t a k ó w , a k w i a t y p o s p u s z c z a ł y swe
g ł ó w k i i p o w i ę d ł y . R u s a ł k a nie widzi t e g o , szczęście p r z y
niej
się znajduje. A ż wreszcie t r z e c i e g o dnia n a d l a t u j e d u c h o c h r o n n y
gór, p o r y w a
niebo
r u s a ł k ę z rąk
spokojne
o b l u b i e ń c a i z n i k a z nią w dali —
i j a s n e , lasy
przynoszą skrzydła
cicho
szumią
w i a t r u dziewiczą
i tylko
o północy
skargę, w której
słychać
p r a g n i e n i e szczęścia i s p o k o j u .
Najliczniej
pojawiają
się w t y m
zbiorku
pieśni
miłosne.
N a s a m y m p o c z ą t k u m u s i m y z u z n a n i e m z a z n a c z y ć , że A l e s s a n ­
dri p o z o s t a w i ł
za sobą w t y m r o d z a j u
wielu i n n y c h
poetów;
j e g o w i e r s z e są p o d w z g l ę d e m m o r a l n y m n i e w i n n e . P r z e d s t a w i a
n a m się w t y c h w s z y s t k i c h p o e z j a c h
umysł swobodnj,
czjstj
92
YASII.E
ALESSANDRI.
wiosenny, k t ó r y n a to u c z u c i e nie z a p a t r u j e się tak, j a k w i e l u
adherentów naturalizmu. Radość z poznania
narzeczonej, z jej
wzajemności, t ę s k n o t a za nią, g d y clła p o r a t o w a n i a z d r o w i a w y ­
j e c h a ł a za g r a n i c ę , g ł ę b o k i s m u t e k ,
morzu
pod
Konstantynopolem
gdy w jego ramionach
na
u m a r ł a — oto c e c h y tej p o e z y i ,
powstałej prawie wyłącznie pod wpływem narzeczonej jego, H e ­
leny, k t ó r a s w y m
cała go cło dalszej
podziwem
dla p o e t y i j e g o u t w o r ó w z a c h ę ­
pracy. Prawda,
że u c z u c i e
to nie j e s t t a k
silnem, a b y b y ł o zdolne s t w o r z y ć n p . „ D z i a d y " ; j e s t o n o z w y ­
jątkiem jednego tylko wiersza
łagodne i spokojne,
ale w
tej
ł a g o d n o ś c i p e w i e n wdzięk spoczyw a.
T
O s t a t e c z n y sąd, j a k i o t y m
zbiorku wydamy,
będzie ten,
że A l e s s a n d r i nie w s z e d ł j e s z c z e p o t ę chwilę n a właściwą d r o g ę .
W i e l e p i ę k n y c h u t w o r ó w z n a j d z i e m y w tych „ D u m k a c h i k o n ­
waliach", n i e k t ó r e z n i c h p r z e r a ż a j ą nas p r a w i e
potęgą
swego
uczucia, ale t a k i c h pieśni j e s t b a r d z o m a ł o . W i n n y c h w i d z i m y
wiele ozdób, często f a ł s z y w y c h ; u c z u c i e j e s t w o g ó l e z b y t ł a g o d n e ,
a j e ż e l i chce b y ć silnem, p o l e g a raczej n a w y r a ż e n i a c h ,
aniżeli
na mocy rzeczywistej.
L o t d o s k o n a ł y r o z w i n ą ł Alessandri w d r u g i m zbiorze p o e z y j ,
w tak zwanych
„Pastelkach",
między
1868 a 1871 w Pogadankach
rokiem
szereg poezyj lirycznych,
obrazki, w k t ó r y c h
Pastehtri.
„Pastelki"
drukow ano
literackich.
r
Jest to
o p i s o w y c h lub sielanek — p r z e j r z y s t e
przebija tak
d e l i k a t n e i t a k czyste z r o z u ­
m i e n i e n a t u r y , łączące się z t y l u p i ę k n o ś c i a m i formy, że są o n e
b e z s p r z e c z n i e największą o z d o b ą p o e z y i A l e s s a n d r i e g o , i j a k się
w y r a ż a Maiorescu, „pierwszą o z d o b ą l i t e r a t u r y r u m u ń s k i e j w ogól­
ności". T e r a z d o b r z e p o j ę t a p r z y r o d a w y s t a r c z y ł a m u z u p e ł n i e ,
zastąpiła m u n a w e t miłość k o b i e t y i miłości
tej n a p r ó ź n o szu­
k a l i b y ś m y odtąd w j e g o p o e z y a c h . To, co g o o t a c z a , niebo u g ó r y
i kwieciste
b ł o n i a u stóp, w y s t a r c z a m u z u p e ł n i e . Z w i ę k s z e m
z r o z u m i e n i e m i s e r d e c z n i e j s z e m p r z y w i ą z a n i e m b ę d z i e się t e r a z
p a t r z a ł n a sw ą łąkę w Mircesti i jej też b ę d z i e m y z a w d z i ę c z a l i
r
najpiękniejsze
„Pastelki", j a k „Wieczory w Mircesti", „Koncert
n a ł ą c e " , „ Ł ą k a w M i r c e s t i " i wiele i n n y c h .
Jakżeż
więc
przedstawia
nam
się w o g ó l n y c h
zarysach
YASJLF
treść tego nowego
93
ALESSANDRI.
dzieła A l e s s a n d r i e g o ?
t a j e m n i c z y m s z e p t o m się p r z y s ł u c h u j e ,
Kiście t r a w ,
których
niebo u n o s z ą c e się n a d
b ł o n i a m i , r o z l e g ł e pola, falujące z b o ż e m , w s p a n i a ł y zachód słońca,
k ł a d ą c y r ó ż e i złoto n a ś n i e ż n y c h s z c z y t a c h
gór, lasy z cieni-
stemi źródłami, zima z lodowemi kwiatami na oknach i stalakty­
tami na dachach
d o m ó w , s ł o d k a i t ę s k n a wiosna, j e s i e ń z ł a ń ­
c u c h e m żurawi, l a t o , g d y p o d p a l ą c y m słońca p r o m i e n i e m dojrze­
wają ł a n y z ł o c i s t e — w s z y s t k o to p o j a w i a się p r z e d o k i e m czy­
telnika i wywołuje
zachwyt.
To znowu opuszcza on tę
więcej
m a r t w ą p r z y r o d ę i sięga do ż y c i a l u d z k i e g o : w p o l u i n a b ł o n i u
widzi r o b o t n i k ó w , r o z m a w i a
z żeimami, p r z e s t a j e
z siewcami
i o p o w i a d a n a m o „świętej p r a c y p o l a " , o t r u d a c h i r a d o ś c i a c h
rolnika.Dwie własności charakteryzują „Pastelki"; przebija w nich
w s z ę d z i e wesołość i życie.
P o e t a nie zbliża się do n a t u r y z ż a l e m i s m u t k i e m w du­
szy, ale widzi w niej j e d y n i e u r o c z e obrazy, w y w o ł u j ą c e i d e a l n e
w r a ż e n i a . D l a t e g o też źródła nie j ę c z ą ani nie w zdychąją u niego,
r
k s i ę ż y c n i e p ł y n i e , j a k m a r t w y okręt. K i e d y n a m opisuje zimę,
widzi w niej t y l k o p r z y j e m n e s t r o n y ; malując źniw a, d o s t r z e g a
r
t y l k o idylę, pełną
i przykrościach
powabu,
nie
wspominając
życia wiejskiego.
nic
o ciężarach
W s z ę d z i e światło i g w i a z d y ,
w s z ę d z i e śpiew i s z m e r liści, w s z ę d z i e r a d o ś ć i wesele.
D r u g ą własnością dodatnią, t o życie. P r z y r o d a „ P a s t e l e k "
to p r z y r o d a ż y w a , s w o b o d n a , hałaśliwa. W i a t r y silnemi r a m i o n y
o b e j m u j ą w y s o k i e drzew a i ś n i e ż n e g ó r y i pląsają p o g ł ę b o k i c h
r
j a r a c h i dolinach, p ł y n ą i t a n y
zawodzą w powietrzu gwiazdki
śniegu, s a n i e ślizgają się p o j a s n y c h d r o g a c h z i m o w y c h . W s z ę ­
dzie u d e r z a n a s b o g a c t w o k o l o r ó w i j a k a ś ż y w a r u c h l i w o ś ć .
Alessandri
idzie
w tym
względzie jeszcze
l a s y i błonia, p t a k i , k w i a t y i m o t y l e
chają się i pieszczą, smucą
dalej:
żyją s w o j e m
się, śpiewają i szepcą. W k w i a t a c h
d o l i n y widzi on r u s a ł k i , u b r a n e w złoto i p u r p u r ę ,
przyjścia
swego
pana,
wody,
życiem, k o ­
słońca,
oczekujące
k t ó r e j a ś n i e j s z e m i b a r w a m i ich
lica u b i e r z e , p e r ł y i r u h i n y n a l i s t k a c h osadzi, i i c h pięknością
o c z y l u d z k i e oczaruje.
M i ę d z y n i e m i żyje Alessandri, j a k mię-
94
YA.SILE
d z y przyjaciółmi,
ALESSANDRI.
z n a ich n a z w y , r o z u m i e ich radości,
cierpie­
nia, t a j e m n i c e . T r u d n o o d e l i k a t n i e j s z e a z a r a z e m b a r d z i e j
s t y c z n e z r o z u m i e n i e otaczającej
Weźmy
dla
opisie u l u b i o n e j
przykładu
łąki,
arty­
przyrody.
„Koncert
opisuje n a m
na
łące .
Po ślicznym
u
poeta, j a k k w i a t y i o w a d y
z g r o m a d z a j ą się w i e c z o r e m , aby się p r z y s ł u c h a ć d ź w i ę k o m
ja­
kiegoś z d a l e k a do nich p r z y b y ł e g o śpiewaka. „Cisza!... W y s o k o
gdzieś n a drzewie, j a k i e ś j a k b y w e s t c h n i e n i e się o d z y w a ; w s z y ­
scy oczekują w milczeniu,
szumieć
śpiewak
przygrywa
p r z e s t a ł a liść g ę s t y zwisnął
zwolna.
Wiatr
b e z r u c h u , zdaje się, ż e
p o d zasłoną ś w i a t ł a
cała łąka
d r z e m i e . W ciszy n o c n e j p ł y n i e
ponad
melodya,
jak
liście b o s k a
tchnienie
geniuszu, i rośnie
coraz czystsza, coraz p r z y j e m n i e j s z a i piękniejsza, aż r o z d ź w i ę kiem harmonijnym
księżyc
całą
łąkę
napełnia. Z a d u m a n y
staje w b i e g u , a i d u s z a
i
milczący
p o g r ą ż a się w g ł ę b o k i e j roz­
k o s z y i zdaje się j e j , że słyszy śpiew rajski, j a k b y n a h a r f a c h
aniołów p e r ł y się ślizgały. T o w d z i ę c z n y słowik, k t ó r y o p o w i a d a
tajemnice
swojego
serca i swe
jest zachwycony jego
m a r z e n i a szczęścia;
graniem,
cały ś w i a t
śpi t y l k o sam c z e r w o n y mak-'.
W tern b o g a c t w i e d o b r z e n a ł o ż o n y c h k o l o r ó w u d e r z y n a s
m o ż e , że w s z y s t k i e m a ł e o b r a z k i są r ó w n i e p i ę k n e i r ó w n i e d o ­
s k o n a ł e : o b s z e r n i e j s z e za to tracą wiele n a s w y m u r o k u . U c z u ­
cie w nich j e s t b l a d e , a z a m i a s t p i ę k n y c h , po m i s t r z o w s k u choć
t y l k o kilku r z u t a m i k r e ś l o n y c h o b r a z ó w ,
z n a j d z i e m y d u ż o nie­
wiele m ó w i ą c y c h słów, t a k dalece, iż z wyjątkiem „Łąki w Mircesti" i „ K o n c e r t u n a łące", w s z y s t k i e większe pastelki, k t ó r y c h
n a szczęście j e s t z a l e d w i e kilka, z n a c z n i e są słabsze od r e s z t y
i pozbawione zwykłego temu zbiorkowi uroku.
Pojęcie
poziome.
życia w „ P a s t e l k a c h " , j e s t też w o g ó l e
Ludzie z „Pastelek",
z sobą żyją i rozmawiają,
gdy
znają
się
tylko
między
t r o c h ę za
sobą
materyalną
stykają,
stronę
cia. D l a t e g o też, j e ż e l i k t ó r y ś z k r y t y k ó w r u m u ń s k i c h
zawyrokował,
jest
że
liryka
Alessandriego
nawet
w
„Pastelkacłr'
n i e w y r a ź n ą i miękką, to c h y b a z t e g o w z g l ę d u
b y ł o b y słuszne, że nie d o t y k a
ludzkiej.
ży­
ogólnie
z d a n i e to
o n a w y b i t n i e j s z y c h stron d u s z y
YASILE
A l e s s a n d r i nie b y ł filozofem,
niema. Nie w y k l u c z a
swe z d a n i e
tej
95
ALESSANDRI.
filozoficznych
to j e d n a k ,
że siłą
t e ż teoryj u niego
faktu
w y p o w i e d z i e ć , a t e poglądy, k t ó r e
okazyi wygłaszał,
są p o g l ą d a m i
deisty.
musiał
czasami
Alessandri przy
P a t r z y się o n n a
p r z y r o d ę , j a k n a c u d o w n y , o p a t r z n o ś c i o w y k l e j n o t ; widzi w niej
niejako
przedłużenie
Czasami
i ozdobę
spotykamy
umysł jego
rozumu
się i z p e w n y m
nie z w r a c a j ą c y się w s t r o n ę
z a d a w a l n i a się t e m , że t a k b y ć m u s i :
namiętności,
powtarzał
i doskonałości
fatalizmem
Bożej.
oryentalnym;
głębszych
zagadnień,
„Niebo, g w i a z d y , ziemia,
często, wirują w j e d n y m
tańcu i pod­
dają się t a k t o w i śpiewu, k t ó r e g o n i k t nie słyszy".
J e s z c z e r a z u d e r z y ł A l e s s a n d r i w swą s t r u n ę liryczną i w y ­
dał w r. 1877, p a m i ę t n y m r o k u w a l k i p o d P l e w n ą z b i ó r l i r y c z n o e p i c z n y z a t y t u ł o w a n y : Ostasii nosiri,
„Nasi ż o ł n i e r z e " .
Niektóre
u t w o r y t e g o zbiorku, j a k n p . „ O d a do ż o ł n i e r z y k r a j u " ,
kan i Karpaty",
„Sierżant",
Penes
Curcanul,
celują
„Bał­
pięknością,
i n n e są słabsze. G o r ą c a miłość k r a j u nie pozwoliła m u milczeć,
k i e d y słońce p o m y ś l n e j e g o o j c z y ź n i e zaświeciło, a że sam b y ł
głęboko wzruszony
współudziałem
r u m u ń s k i c h s z e r e g ó w w tej
wojnie, potrafił w i ę c wlać w swe w i e r s z e wiele e n t u z y a z m u w o ­
jennego;
akcya
płynie
nieustannie,
uczucie j e s t nader
silne,
a staje się silniejszem j e s z c z e p r z e z to, że p o d n o s z ą j e k o n t r a s t y ,
u o s o b i e n i a r z e c z y nieżyjących, o b r a z y k r ó t k i e lecz p o r y w a j ą c e ;
p r z y t e m o d p o w i a d a p r a w i e z a w s z e treści i forma m ę z k a , dziełna,
krótka.
T e w s z y s t k i e własności p o s i a d a w w y s o k i m s t o p n i u wiersz
Penes
Curcanul.
Opisuje
on n a m h i s t o r y ę
k t ó r z y p r z e z w a n i Curcanami
dziesięciu
żołnierzy,
( I n d y k a m i ) , u d a l i się n a w o j n ę . J u ż
t o samo, ż e p o e t a p r z e d s t a w i a n a m całe to zajście s ł o w a m i osta­
t n i e g o z t y c h ż o ł n i e r z y , k t ó r y z p o l a w a l k i do d o m u p o w r ó c i ł ,
dodaje poezyi uroku.
Z W a s l u i dziewięciu wyszło nas,
Dziesiąty s i e r ż a n t w drogę;
P r z y pożegnaniu nie drżał nikt,
Ni w sercu uczuł t r w o g ę .
J a k sokół, k t ó r y wzbija się
Nad skały, h e n ! z p a g ó r k a
96
YASILE
A L E S S AN DIII.
My skrzydła mieliśmy u nóg.
Na czołach nieśli p i ó r k a . . .
I n d y k ó w miano dal n a m świat.
Bo niegdyś ludzie drwili!
Dziś ono chlubą, odkąd m y
Z B a ł k a n ó w powrócili.
T a k idą o n i p o d P l e w n ę
w p r z e k o n a n i u , że dla k r a j u w y w a l c z ą
s z c z ę ś c i e i c h w a ł ę ; idą d u m n i , p e ł n i n a d z i e i i ufności z w y c i ę s t w a
i powrotu.
Ach! k o m u w t e d y po przez myśl
Przelecieć mogło strzałą.
Ż e z dumnej naszej garstki tej
P o w r ó c i w d o m t a k mało.
Z dziewięciu z u c h ó w — s i e r ż a n t nasz
W szeregu był dziesiąty —
J a m j e d e n — k r e w mi ścina mróz —
W rodzinne wrócił kąt}'.
Boli, g d y t o p ó r w d u m n y dąb
U d e r z a z h u k i e m w lesie,
S m u t n o , g d y siekier o s t r y c h zgrzyt
W p r z e s t w o r z a echo niesie.
Lecz biada tej najgorszej z gwiazd,
Co ziemię kirem kryje,
I bezlitośnie w ludzki las
T o p o r e m śmierci bije.
Dzieci! Podajcie w o d y kruż
Z pod skały, gdzie jej źródło;
Chcę, b y w tyni t r u n k u świeżym znów
Cierpienie m e ochłódło.
Mam jjełno iskier w oku m e m ,
Mózg żal i rozpacz gniecie.
Gdy w s p o m n ę drogą moją brać.
Poległą w życia kwiecie!
D o s z l i do K a l a f a t u ,
g d z i e się p r z e z D u n a j
trzeba było; tam pierwszy z nich
r
dął
przeprawić po­
w swój flet",
gdy
Nagle k a r t a c z a odłam padł
— D o piekła taką s p r a w ę —
Z rozbitą czaszką K o b u z legł
I popsuł n a m z a b a w ę . . .
I j u ż są p o d P l e w n ą ; G r y w i c y g r o ź n e m u r y
na nich
spoglądają.
W y j e i trzeszczy z tysiąc paszcz.
I tyje ziemię z h u k i e m ,
J a k wicher, b o m b y niosą w t ó r
P o n u r y m s w y m pomrukiem.
nieprzyjaźnie
YASILE
97
ALESSANDEI.
Turczyn, j a k niedźwiedź, ukrył się,
Nie wylazł z swojej j a m y !
On w ż y w e ciało sypał strzał,
Gdy m y n a m u r strzelamy.
T
Coraz
wreszcie
więcej
dzień
wiernych
strasznego
towarzyszy
szturmu,
ginęło,
strasznych
aż
nadszedł
mordów,
ale
i zwycięstwa.
W i ę c po t r z y krzyże k a ż d y wzbił,
Amen! Bóg wspiera butę,
I w p e ł n y m biegu k a ż d y szedł
T ę Turków brać redutę.
H u r a ! ach j a k ż e n a p r z ó d wciąż
W a l e c z n e dążą s y n y !
Gdzie fosy i gdzie g r o ź n y wał,
T a m nasze są drabiny.
Nie s t r a s z n y ogień, szabla, dym,
B a g n e t y , ni k u l bicie,
K r o c z y m y n a p r z ó d ! — oto j u ż
J e s t e ś m y t a m n a szczycie!
Allałi! tysiączna w r z e s z c z y pierś,
Kłębią się miecze, l a n c e ;
R u m u ń s k i sztandar, niby strach,
Z a t k n i ę t y j e s t n a szańce!
J e s t e ś m y ! H u r a ! J e s z c z e krok,
Niech k a ż d y ima szczebli.
Lecz w tejże chwili, ileż u s t
Śmierć n a s z y m z u c h o m knebli.
Z w n ę t r z a r e d u t y n a k s z t a ł t fal
S t r a s z l i w y ogień praży,
G d y j e d e n szereg t r u p e m legł,
J u ż drugi j e s t n a straży.
H u r a ! Z s z t a n d a r e m i g r a wiatr,
I słychać szum z daleka,
L e ż y m y w e krwi, pełni ran,
A życie z n a s ucieka.
W y ś m i e w a T u r k ó w sierżant zuch,
W przedśmiertnej swej agonii,
Nasz r o t m i s t r z śmiechem w i t a zgon
W ś r ó d chrzęstu naszej broni.
Z u g u j , choć konał, jeszcze w łeb
P o g a ń s k i g r o m k o bije.
Na szańcu woła Szoim n a s z :
„Mołdawia niechaj żyje!"
J a s z a n i e , bracia w własnej k r w i
P o c i ę c i się tarzali.
W a l e c z n i ! oni życie s w e
Bez j ę k u oddawali.
Nim m e powieki skleił sen,
Gdy dłoń m a b r o ń ściskała,
K r z y k n ą ł e m : „Teraz u m r z e ć chcę,
T e n dzień to n a s z a chwała!"
Nocą, zbudzony, widzę tu,
P r z e d sobą szczęścia czary,
N a moich r a n a c h błyszczy krzyż
Virtuti
militari.
W a l e c z n y r o t m i s t r z , choć
P o k r y ł y k r w i potoki,
W o ł a : „Kto indyk, s ę p e m
U d e r z a j w gór opoki".
S z t a n d a r u nie w y p u ś c i ł z
I t a k się piął n a m u r y ,
A j a z sierżantem w jego
Dążyliśmy do góry.
m u s k r o ń 0 P a n i e ! S p r a w niech chorą dłoń
1 ranną pierś z n ó w wskrzeszę.
I niechaj rzeźki, świeży znów
bądź,
N a boju plac pospieszę,
Bo piękniejszego n i e m a nic
rąk,
N a wszystkich, ziem obszarze,
J a k b o h a t e r e m m ó d z się z w a ć
ślad
I chrobrą śmierć mieć w darze
W t ł u m a c z e n i u Wł. Trąmpczyńskiego, w „Obrazie l i t e r a t u r y
w s z e c h n e j " (P. Chmielowski i E . Grabowski), t o m u., str. 285 i nast.
1
P. P. T. LX.
7
po­
98
YASILE
ALESSANDRI.
T e m i s a m e m i z a l e t a m i o d z n a c z a się „ S i e r ż a n t " , k t ó r y z r a ­
n i o n y p o d P l e w n ą , w r a c a cło d o m u z k r z y ż e m
piersiach. W d r o d z e
spotyka
żołnierzy
św. J e r z e g o n a
rumuńskich,
dążących
p o d P l e w n ę . D o w ó d c a ich, u j r z a w s z y w y n i s z c z o n ą p o s t a ć żoł­
nierza,
dowiaduje
się, że w y s o k i e to o d z n a c z e n i e o t r z y m a ł z a
z e r w a n i e s z t a n d a r u z r e d u t y nieprzyjacielskiej i k a ż e p r e z e n t o ­
wać broń przed mężnym
inwalidą.
W
„Bałkanie i Karpatach"
poznajemy nieprzyjazne stosunki dwóch narodów. Dewizą Bałk a n u j e s t „ n i e w o l a " , K a r p a t „ n i e z a l e ż n o ś ć " . D w a orły w y l a t u j ą
cło w a l k i ; orzeł B a ł k a n u
cztery
części
świata;
pada, pióra jego
zwycięża
wolności nad Dunaju
orzeł
rozpływają
Karpat
się n a
i „śpiewa
pieśń
brzegiem".
N a t e m k o ń c z y się ściśle l i r y c z n a działalność Alessandriego..
Wprawdzie
tak, j a k
w omawianych tomikach
ustępy epiczne, tak i w następnych
znajdowały
się
znajdą się l i r y c z n e pieśni,,
ale trafiają się o n e t y l k o wyjątkow o i w k a ż d y m r a z i e do cha­
T
rakterystyki
twórczości
lirycznej
Alessandriego,
z
wyjątkiem.
„Pieśni szczepu łacińskiego", o której wspomnieliśmy już na po­
czątku, nie nie dodają.
N a g r o d z o n a „ P i e ś ń s z c z e p u ł a c i ń s k i e g o " s k ł a d a się z c z t e ­
r e c h zw rotek, u w y d a t n i a j ą c y c h n a m h i s t o r y ę , r o z w ó j i z a d a n i e
r
romańskich ludów. W i ę c uczy nas natchniony poeta
ż e szczep t e n idzie ciągle n a p r z ó d ,
zwyciężając
najpierw.,
wszelkie
tru­
dności.
N a p r z ó d ! wciąż n a p r z ó d ! to j e g o hasło.
D u m n y też zawsze n a p r z ó d on spieszy,
P r z e w o d z i l u d ó w olbrzymiej rzeszy,
A światło j e g o j e s z c z e nie zgasło.
To swoje
z n a c z e n i e w świecie
nych i szczęśliwemu
zawdzięcza on oprócz
in­
s w e m u położeniu, k t ó r e t e n r o z w ó j i t e n .
postęp ułatwia.
Z p r o m i e n i słońca k o r o n ę wije,
I s z m a r a g d o w a mórz fale pije.
Będąc tak
rów jedynie
dzielnym i potężnym,
dla siebie, ale n i e m i
całą
nie k o r z y s t a z t y c h d a ­
ludzkość
uszczęśliwia:;
YASILE
99
ALESSANDRI.
jest strasznym w swym gniewie, uderza w t y r a n ó w i walczy za
swój h o n o r . S t ą d też n a z a p y t a n i e , w d n i u sądu p o s t a w i o n e , j a k
się właściwie n a tej ziemi s p r a w o w a ł , b ę d z i e m ó g ł słusznie od­
powiedzieć, że j a k długo na
świecie istniał, t a k
d ł u g o w peł­
nych podziwu oczach tego świata Stwórcę przedstawiał. Ostatnia
t a z w r o t k a najwięcej szalę z w y c i ę s t w a n a s t r o n ę A l e s s a n d r i e g o
przechyliła.
(Dok. nast.).
Wiktor
Wiecki.
PRZEGLĄD PIŚMIENNICTWA.
Z piśmiennictwa krajowego.
Księgi humoru polskiego. Z e b r a ł , ułożył i objaśnił K.
Bartoszewicz.
W y d a n i e ozdobione p o r t r e t a m i i a u t o g r a f a m i h u m o r y s t ó w i s a t y r y ­
k ó w polskich. P e t e r s b u r g . N a k ł a d K . G r e n d y s z y ń s k i e g o . 1 8 9 7 —
1898.
Cztery tomy.
P o j a w i e n i e się t e g o dzieła w obiegu k s i ę g a r s k i m p o p r z e d z i ł wiele
obiecujący p r o g r a m r u c h l i w e g o n a k ł a d c y , p . G r e n d j s z y ń s k i e g o . W pro­
gramie t y m powiedziano
między i n n e m i :
„Potężne i wyjątkowe
zna­
czenie h u m o r u w t w ó r c z o ś c i literackiej p r z y p i s a ć należy j e g o r z a d k o ś c i .
Mowa tu naturalnie
niu i płaskiej
targu
nie o humorze zdawkowym,
karykaturze,
czasopism
i
kalendarzy
morze głębszym,
w formę
pełnym
o dowcipkowa­
b o t e g o t o w a r u m a m y aż za wiele n a
humorystycznych — a l e m o w a o hu­
miary
estetycznej
i
przyodzianym
artystyczną".
D o t y c h c z a s o w e p r ó b y złożenia antologii h u m o r u p o l s k i e g o w j e g o
objawach
najbardziej
estetycznych i artystycznych
nie p o w i o d ł y s i ę ;
w y d a w c y b o w i e m — są s ł o w a p r o g r a m u — „ b r a l i s i ę do w y d a w n i c t w a
bez ż a d n e g o
wali,
przygotowania,
co i m
znane...,
wpadło
bez ż a d n e g o
pod rękę,
zanieczyszczali
ści— jednem
programu,
dawali
czyste
ziarno
słowem, zamiast wyboru
przedrukowy­
rzeczy
powszechnie
plewą
dawali
bez
warto­
tandetę".
A b y t e n d o t k l i w y b r a k z a s t ą p i ć , firma rzeczona p o s t a n o w i ł a wy­
dać „Księgi
humoru
polskiego" i powierzyła
szewiczowi — „ j a k o
znawcy
naszego
redakoyę
najkom petentniej szemu
rodzimego
humoru".
p. K. Barto­
bezwarunkowo
Wydawnictwo
nie miało
PRZEGLĄD
101
PIŚMIENNICTWA.
o g r a n i c z y ć się j e d y n i e n a p r z e d r u k u u t w o r ó w z n a k o m i t y c h n a s z y c h pi­
sarzy,
od
Eeya
aż
do
dzisiejszej
epoki,
ale
nadto
zamierzyło
podać:
a) p r z e d r u k i r z a d k i c h , z n a n y c h t y l k o bibliografom b r o s z u r humo­
r y s t y c z n y c h z X V I . i X V I I . w i e k u lub celniejsze z nich
b) zbiór p r z y s ł o w i i aforyzmów
c) n i e z n a n e ,
wybrane
wyjątki;
humorystycznych;
z rękopisów w. X V I I . i X V I I I ,
utwory
humorystyczne;
cl) d o w c i p n e u t w o r y l u d o w e , z a w a r t e w K o l b e r g u i t.
d.;
e) najcelniejsze u t w o r y , p o m i e s z c z o n e w d a w n i e j s z y c h , a r z a d k i c h
dziś
niezmiernie
f)
czyka,
polskich
pismach
humorystycznych
i
satyrycznych;
zbiór a n e g d o t c z y s t o p o l s k i c h , z a c z ą w s z y od d o w c i p k ó w S t a ń ­
Smolika, — oraz
p o l i t y c z n y c h i t.
anegdot,
doszłych
do
nas z kazań,
broszur
d.;
g) n i e d r u k o w a n e n i g d z i e k o r e s p o n d e n c y e h u m o r y s t y c z n e , j a k n p .
listy W i l k o ń s k i e g o do K r a s z e w s k i e g o , J . B a r t o s z e w i c z a , r e d a k c y i
blioteki Warszawskiej
Bogaty i wyczerpujący
p. K. Bartoszewicz
i rzeczowemi
znami
opatrzy
ten
program
powyższy
objaśnieniami,
autografów
bitniejszych
Bi­
i t. d.
kończył
materyał
a wydawca
i pierwszych
edycyj,
się
obietnicą,
że
bibliograficznemi
ozdobi
dzieło
jakoteż
p o r t r e t a m i wy­
podobi­
autorów.
Oto w y z n a n i e o t w a r t e i j a s n e samejże firmy i r e d a k c y i . L e c z co
n a p r a w d ę wykonano z tego rozległego programu?
pełnili p o n ę t n e
Cel
starczenie
wydawnictwa
lekkiej,
odznaczającej
społeczeństwa
o ile w y d a w c y
wy­
obietnice?
był
popularny ,
1
a więc
ale e s t e t y c z n e m i i a r t y s t y c z n e m i
chodziło o do­
zaletami w y b i t n i e
się l i t e r a t u r y polskiego h u m o r u dla n a j s z e r s z y c h
warstw
inteligentnego.
Tak wyraźnie w programie
zapowiedziano...
nie o d p o w i a d a wielkiemu i d e a ł o w i :
Rzeczywistość
atoli
bo n p . c a ł y t o m I., w k t ó r y m ze­
brano u t w o r y h u m o r y s t y c z n e X V . , X V I . i X V I I . w i e k u — a obejmuje
on 3 3 8 s t r o n ! — j e s t
w przeważnej
części
przepełniony
właśnie
„hu­
m o r e m z d a w k o w y m , d o w c i p k o w a n i e m i p ł a s k ą k a r y k a t u r ą " — „nie wy­
borem,
lecz t a n d e t ą " . . .
Do takich
płaskich,
czamy n p . w t o m i e I . , str. 2 3 , 5 5 (od dołu),
grubych
d o w c i p ó w zali­
99 — 1 1 3
(„Peregryna
c y a " ) , 1 3 8 — 1 7 4 ( w i ę k s z a c z ę ś ć t y c h „ F a c e c y j " ) , 2 5 0 ( „ S t r o j e i bie1
Por. przedmówcę w y d a w c y do I. tomu.
102
PEZEGLAD
lidła"),
2 5 7 , 2 6 0 (od dołu),
tejże stronie),
PIZMIENNICTWA.
261
(od g ó r y i oba u c i n k i k o ń c o w e na
267 („Platonowy rp. suppelex" i „Odpowiedź
pore").
Jest
to
poprostu
smaczna
pornografia!
odrażająca,
w
najwyższym
albo n a j p r o s t s z a w świecie k a r y k a t u r a
Czy to w t e n s p o s ó b c h c i a ł a r e d a k c y a
„Ksiąg"
zaradzić
b r a k o w i " antologii u t w o r ó w „o h u m o r z e g ł ę b s z y m ,
estetycznej
i przyodzianym w artystyczną
ex tem-
stopniu
nie­
dowcipu!
„dotkliwemu
pełnym
miary
formę"?
N a d t o c a ł y t e n tom. z a w i e r a j ą c y u t w o r y s t a r o p o l s k i e , ze w z g l ę d u
n a cel, w p r z e d m o w i e
starzałych
wyrażony,
wyrazów,
i poprawnego.
Tymczasem
druk
bowiem p o p r z e k r ę c a n o w y r a z y ,
nie dają s e n s u albo n a b i e r a j ą
pod u w a g ę „ M i ę s o p u s t
wymagał
wielu objaśnień
a już co n a j m n i e j
ten
wiernego
wypadł jak
źle o d c z y t a n e ,
prze­
przedruku
najfatalniej:
często
t a k dalece, iż zupełnie
zupełnie i n n e g o z n a c z e n i a .
polski" Miaskowskiego,
Weźmy np.
a to d l a t e g o ,
że wy­
d a w c a m ó g ł w t y m razie p o l e g a ć śmiało n a k r y t y c z n e j e d y c y i JRymarkiewicza
(Poznań
1855).
i w interpunkcyach!
niechaj
Ile
Oto
tu
nielitościwych
ważniejsze
z nich:
łamańców
w.
w tekście
11 n i e c h
(przez co p o p s u t o w i e r s z ) ; w . 1 3 p ł a s z c z a
zam.
zamiast
pałasza!;
w. 16 t o zam. j u ż ; w. 2 0 p y t a j n i k położono z a m i a s t p r z e c i n k a
co z a t r a c o n o s e n s ) ; w . 2 3 p r z e c i n k a nie p o t r z e b a , bo m a
(przez
być:
usłyszysz o królu n o w i n ę
Nie trefną —
a nie:
usłyszysz o królu n o w i n ę ,
N i e t r e f n a , i to co j a p r z e d w s t y d e m p o m i n ę ;
w . 4 9 n i e zam. n i c ; w. 7 9 m u zam. ż e ; w . 8 6 p o b r z e ż a zam. p o brzeżna;
Łaje;
w. 9 9 n a
w. 121
wierzchniey
jesień
pianką
zamiast
skiego j e s t
dopiero
jeszcze
w
zam. w t e m .
na
zam.
błędów jest
bo, c h o ć b y go bez t y c h
przepoczwarzeniu!
w y d a w c a chciał p o m i e ś c i ć ;
w. 1 2 5
dwuuchowego
A podobnych
zam.
jedyny ten ustęp z Miaskow­
profanom
L u t r a z p i e k ł a " , jeśli
w. 104 L e j e
(tj. pijanicą);
w. 1 4 5
więcej! Zresztą
j e s z c z e b y go b y ł o
takiem
„ L i s t M.
jesień;
pijanką
d o b r a n y najniefortunniej,
wydrukowano,
tu
ma
zam. n a w i e r z c h n i c y ;
d w u u c h e g o ; w. 147 z t y m
w tym ustępie
zam.
0
trudno
wiele
koniecznie
poeta ten zresztą
zrozumieć,
bardziej
coś z
błędów
a cóż
n a d a w a ł się
Miaskowskiego
h u m o r y s t y c e nie
bardzo
hołdował.
Podobne
niedbalstwa w druku
powtarzają
się na wielu
innych
miejscach, że j e s z c z e t y l k o dla p r z y k ł a d u z a c y t u j ę w tomie I., s t r . 2 2 8 ,
PKZEGLĄD
103
PIŚMIENNICTWA.
g d z i e w u c i n k u G a w i ń s k i e g o p . n. „ N a j e d n e g o " p o p s u t o z u p e ł n i e s e n s .
W i e r s z t e n powinien b r z m i e ć
tak:
Gębę z a w s z e masz w o t w o r z e : ( = otw artą)
Zamknij ją przynajmniej w d w o r z e ! ( = n a dworze)
Z a ( = aza == czy) n i e w i d z i s z ' - p t a c y lecą!
P e w n i e ć czego w nią naniecą.
r
1
A w k s i ę g a c h w y g l ą d a on t a k :
Gębę zaw sze masz w o t w o r z e :
Zamknij j ą przynajmniej w d w o r z e ;
Z a n i e w i d z i s z (=•= oślepniesz?!), p t a c y lecą!
P e w n i e ć czego w nią namiecą.
r
Albo w X I . sielance
tegoż
od g ó r y ) j a k s t r a s z n i e
poety
( K s i ę g i " I.,
połamano tekst,
241,
wiersz 27 i 2 8
p o ł o ż y w s z y „ p r o ś n i " (czy od
„ p r o s i ę ? " ) z a m i a s t p r ó ż n i , j a k to j e s t w y r a ź n i e w w y d a n i u
Akademii
U m i e j . k r a k . ( A r c h . do dz. lit. polsk. tom I I . , s t r . 8 0 ) :
K r ó l e , p a n o w i e wielcy, w z i ą w s z y l a r w z a s ł o n ę ,
W swój czas p o w a g i p r ó ż n i (tj. bez powagi, g d y jej trzeba),
mówią s ł o w a płonę.
T e g o rodzaju b ł ę d y pojawiają
się często i w d a l s z y c h t o m a c h : oto n p .
w znanej w s z y s t k i m bajce M i c k i e w i c z a p . n. „ P c h ł a i r a b i n " (w „ K s i ę ­
g a c h " t. I V . , s t r . 2 0 ) p r z e k o s z l a w i o n o e p i t e t „ w y t u c z o n a "
toczona!"
na
„wy­
W o g ó l e p o d w z g l ę d e m p o p r a w n o ś c i w y d a w n i c t w o całe po­
z o s t a w i a b a r d z o wiele do ż y c z e n i a .
C h o ć p r o g r a m n a k r e ś l o n y był do­
k ł a d n i e i w y c z e r p u j ą c o , t o j e d n a k samo r e d a g o w a n i e o d b y w a ł o się do­
r y w c z o , g o r ą c z k o w o i c h a o t y c z n i e . S t ą d też w y n i k n ę ł o , źe n i e k t ó r y c h
1
obietnic programu
utwory
humoru
w c a l e nie d o t r z y m a n o .
ludowego
Tak np. pominięto
(punkt d z programu),
nie
zupełnie
podano
kores­
p o n d e n c j i h u m o r y s t y c z n y c h W i l k o ń s k i e g o z K r a s z e w s k i m i in. ( p u n k t
g z programu)...
Część i l u s t r a c y j n a w y p a d ł a
bardzo marnie:
wiele p o r t r e t ó w od­
bito s z p e t n i e n p . D r u ż b a c k i e j , B o h o m o l c a , K r a s i c k i e g o ,
zresztą
dano
ich
bardzo
wyjątki z t r z y n a s t u
Trembeckiego;
mało n p . w t o m i e I I I . c z t e r y t y l k o ,
choć
a u t o r ó w w n i m p o m i e s z c z o n e ; obietnica w r e s z c i e ,
W p r z e d m o w a c h do t o m ó w dalszych u s p r a w i e d l i w i a się p. B., j a k o
był z m u s z o n y rozmiarami, zakreślonemi przez w y d a w c ę , odstąpić od pier­
w o t n e g o planu. To j e d n a k nie zwalnia r e c e n z e n t a od obowiązku w y t k n i ę c i a
p o w y ż s z e g o niedostatku.
1
104
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
d o t y c z ą c a a u t o g r a f ó w i p o d o b i z n p i e r w s z y c h e d y c y j , pozostała j e d y n i e . . .
obiecanką:
uważać
za w y w i ą z a n i e
s i ę z niej
odbicia kilku podobizn p o d p i s ó w i facsimile
boć przecie
karty tytułowej
Monitora!
historyczno-literackiej
„Ksiąg".
Przejdźmy
Uwagi
nie m o ż n a
w końcu
tej k a t e g o r y i ,
jak
do s t r o n y
to
ogłasza
program,
wyszły
z pod
pióra
p . K . B a r t o s z e w i c z a . O g r a n i c z a się w nich a u t o r do p o d a n i a d a t uro­
dzenia i śmierci pisarza, z k t ó r e g o c z e r p i e ; t u i ówdzie dodaje k r ó t k i e
p r z y p i s k i h i s t o r y c z n o - l i t e r a c k i e , n i e k i e d y objaśnienia mniej z n a n y c h w y ­
razów — zwykle
było
jednak brak wyjaśnień
potrzeba! — a wreszcie
historykami
od czasu
t a m , g d z i e b y ich
do czasu
najbardziej
polemizuje z i n n y m i
l i t e r a t u r y lub w y p o w i a d a s k r o m n e zeznania, z w r ó c o n e do
c z y t e l n i k ó w , a w t y c h z e z n a n i a c h t ł u m a c z y się, czemu t e g o l u b o w e g o
w y b r y k u h u m o r u nie pomieścił...
bo „ n i e c h c i a ł s i a ć
a chciał „ u c h r o n i ć
zarzutami
się przed
t. I I I . , s t r . 4 6 p r z y p . ) ' .
zwykle
tych
(w t. I.)
„Tańców
nowskiego;
W i e l k a jeno s z k o d a ,
skrupułów i obaw
i pieśni",
polskich",
wolteryańskiego
(„Księgi",
że s z a n o w n y
nie d o z n a w a ł — n p . p r z y
„Facecyj
(w t. I I . ) p e ł n y c h
s z y d u z religii katolickiej
zgorszenia",
moralistów
„Statutu"
ducha
„Organów" Węgierskiego,
wydawca
drukowaniu
i
Dzwo-
cynicznego
„Sprzeczek" Ja­
s i ń s k i e g o ; (w t. I I I . ) „ B i b e j d y " R . K o r s a k a , wielu a r t y k u ł ó w z
Wia­
domości brukowych, wielu g r u b o n i e p r z y z w o i t y c h miejsc z „ E n e i d y tra­
westowanej" F . Chotomskiego;
lub w r e s z c i e p o d a j ą c w całości w s t r ę ­
t n e , p ł a s k i e , o b r z y d l i w e „ K o t l e t y " K r a s z e w s k i e g o . . . (w t. I V ) .
2
Co
się t y c z y
samych
historycznych
musimy
również,
z obowiązku k r y t y k a ,
uwagę.
Naprzód
podaje p. B . w i e l e
tylko
najważniejsze:
notatek
n a niejeden
p.
Bartoszewicza
szczegół
dat błędnych;
zwrócić
zestawiamy
Górnicki u m a r ł r . 1 6 0 3 , a n i e r. 1 6 0 2 (ob. C z a r n i k a „ Ż y w o t Ł u ­
k a s z a G ó r n i c k i e g o " . L w ó w 1 8 8 3 . S t r . 6 6 ) ; d a t ę ś m i e r c i J . S. J a b ł o ­
n o w s k i e g o różni h i s t o r y c y różnie podają, ale E n c y k l o p e d y a O r g e l b r a n d a ,
opierająca s i ę n a n a j l e p s z y m ż y c i o r y s i e w o j e w o d y r u s k i e g o , n a p i s a n y m
P o r . też przypisek w t. I I . , str. 277, gdzie p. B . zaznacza, iż opu­
ścił najdowcipniejsze u t w o r y Węgierskiego, bo „mogliby się nimi zgorszyć
nasi siwi i łysi moraliści"...
Mnie się zdaje, że p . B. w wyborze u t w o r ó w h u m o r y s t y c z n y c h
kierował się n i e tyle obawą p r z e d zgorszeniem, ile raczej h u m a n i s t y c z n ą
zasadą J. K o c h a n o w s k i e g o , wygłoszoną w e „ F r a s z k a c h " :
. . . ma być stateczny
S a m p o e t a ; r y m czasem ujdzie i wszeteczny.
1
2
PRZEGLĄD
105
PIŚMIENNICTWA.
przez A u g u s t a B i e l o w s k i e g o , i prof. T a r n o w s k i
( W y p i s y t. I.) podają
T
r. 1 7 3 1 , a nie 1 7 3 2 , j a k p . B a r t o s z e w i c z ( „ K s i ę g i " , I I . , 1 1 ) ; n i e ma­
jąc pod ręką
Niemcewicz,
źródeł
podług
dokładniejszych,
„Pamiętników
nie mogę
czasów
1 8 8 0 , s t r . 3 ) , u r o d z i ł się 16 l u t e g o 1 7 5 8 r.,
I I I , 7). J . N . Kamiński
tej
moich"
daty
sprawdzić.
(wyd. Kaczurby,
a nie 1 7 5 7
(„Księgi",
ur. się r . 1 7 7 7 , j a k t o notują z g o d n i e Z d a ­
nowicz, Kuliczkowski i Peplowski ( „ T e a t r polski w e L w o w i e " , str. 47),
a nie r . 1 7 7 8 ( „ K s i ę g i " , I I I , 3 0 5 ) . K o n s t a n t y M a j e r a n o w s k i u r . 1 7 9 0 .
u m . 1 8 5 1 r . (ob. K u l i c z k o w s k i ) , a p . B a r t o s z e w i c z k ł a d z i e t y l k o d a t ę
śmierci, i t o r. 1 8 4 1 . K a n t .
T y m o w s k i u r . się r . 1 7 9 0 (ob. E n c y k l .
Orgel.), a n i e 1 8 9 0 ! W i t w i c k i u r . 1 8 0 0 , czego w y d a w c a
n i e zanoto­
w a ł . N i e d o k ł a d n o ś c i w d a t a c h rażą j e s z c z e b a r d z i e j , g d y chodzi o auto­
rów, prawie spółczesnych;
błędy n p . najobszerniejsze
a i w tej k a t e g o r y i m a m y do z a z n a c z e n i a
prace o Syrokomłi jako datę jego
podają r o k 1 8 2 3 , a n i e 1 8 2 2 . T a k j e s t w monografii
urodzenia
Kraszewskiego,
t a k u Z d a n o w i c z a , u K u l i c z k o w s k i e g o , u T a r n o w s k i e g o ( W y p i s y , t. I I . )
i wielu i n n y c h . W y d a w c a „ K s i ą g " ( I V . , 2 3 3 ) p o s z e d ł za E n c y k l o p e d y ą
Orgelbranda i podał jako datę urodzin
autora „Dęboroga" rok 1 8 2 2 .
N a jakiej podstawie?! Siemieński umarł chyba z pewnością w r. 1 8 7 7 ,
a n i e 1 8 7 8 ( „ K s i ę g i " , I V . , 2 4 8 ) , s k o r o Przegląd Polski j u ż w g r u d n i u
1 8 7 7 r. pomieścił o n i m n e k r o l o g .
Wiemy
zresztą
dzień j e g o śmierci — b o ć t o n i e t a k t r u d n o
P r z y p o m i n a n a m się w tern miejscu
na pewno
nawet
wybadać...
jeden dopisek p. Bartosze­
w i c z a , m i a n o w i c i e w t. I I . „ K s i ą g " , s t r . 1 6 5 i 1 6 6 . M o w a t a m o sa­
tyrach ks. Gracyana Piotrowskiego, Pijara.
T a k , ot m i m o c h o d e m , n i e
w i e d z i e ć po co, p o d k o n i e c t e g o d o p i s k u p o w i a d a t a m ż e p . B a r t o s z e ­
w i c z : „ N a w i a s e m (po co w ł a ś c i w i e t e n nawias?) d o d a m y , że p . S. Tar­
n o w s k i w r e c e n z y i , S z k i c ó w ' prof. T r e t i a k a znalazł , c i e k a w y s z c z e g ó ł ' ,
t o j e s t , w i a d o m o ś ć o s a t y r y k u P i o t r o w s k i m ' — o d k r y w a ć go j e d n a k n i e
było p o t r z e b a , bo d o w y j ą t k ó w
badacz
literatury,
potrzebował obrony,
któryby
zapewne
należy
bibliograf lub
g o n i e z n a ł " . G d y b y prof. T a r n o w s k i
t o b y ś m y n a p r z ó d w j e g o imieniu mogli odpowie­
dzieć, że — j a k w i a d o m o i c z e g o on z u p e ł n i e nie t a i 1
T a r n o w s k i bibliografem,
n i e z n a ł dzieła P i o t r o w s k i e g o ,
toszewicz
n i e j e s t prof.
lecz j e n o „ b a d a c z e m " i d l a t e g o n i e dziw, ż e
(nawet w wydaniu
b o ć i inni „ b a d a c z e " ,
przez
syna
np. Julian Bar­
zaopatrzonem
w dodatki!),
Ob. p r z e d m o w ę do dzieła o „ P i s a r z a c h politycznych", lub do „ J . Ko­
chanowskiego".
1
106
PRZEGLĄD
Z d a n o w i c z (najobszerniejsza
PIŚMIENNICTWA.
d o t ą d k o m p i l a c y a h i s t o r y i liter, pol.), K u ­
l i c z k o w s k i (w o s t a t n i e m w y d a n i u p r z e ł a d o w a n y bibliografią!) i t. p . nie
wymieniają
w c a l e n a z w i s k a k s . G r a c y a n a P i o t r o w s k i e g o . O ile w i e m y ,
prof. T r e t i a k w s w y c h
„Szkicach"
p i e r w s z y zwrócił n a ń
baczniejszą
u w a g ę , b o ć przecie t o , co o nim podaje E n c y k l . O r g . , j e s t bez w a r tości k r y t y c z n e j ' .
W i ę c po co t a k
bardzo oburza
się s z a n o w n y w y ­
d a w c a „ K s i ą g " n a i g n o r a n c y ę prof. T a r n o w s k i e g o , c h o ć b y n a w e t „na­
w i a s e m " . . . G d y b y m chciał b y ć złośliwym, t o b y m
m u s i a ł p o d o b n y „na­
w i a s " u r z ą d z i ć w tern miejscu ze w z g l ę d u n a liczne i s z p e t n e p o m y ł k i
w d a t a c h , dopiero co o m ó w i o n y c h . L e c z dajmy t e m u pokój. .
C h c i a ł b y m j e s z c z e z w r ó c i ć u w a g ę w y d a w c y , że p o e m a t R . K o r ­
saka
tytułuje
on w t e k ś c i e : „ B i d e j d a " ( I I I , , 3 3 ) , a w spisie
„Bibejda";
t e n o s t a t n i n a p i s j e s t j e d y n i e p r a w d z i w y . W t o m i e I I I . , s t r . 1 7 8 nie­
p o t r z e b n i e znów
r z u c a się p . B . n a b i e d n e g o O d y ń c a ,
że g d z i e ś w y ­
chwala „ p i ę k n e o d y " s z u b r a w c a , I g n a c e g o S z y d ł o w s k i e g o , r z e k o m o dru­
k o w a n e w Wiadomościach
brukowych.
S a m zaś w y d a w c a
podaje
m ó w w i e r s z o w a n y c h t e g o ż „ s z u b r a w c a " , w z i ę t y c h z Dziennika
godnika wileń. (a n i e z o s t a t n i e g o
kilka
i z Ty­
t y l k o , j a k to in der Hitze des
Gefechtes t w i e r d z i w polemice z ś. p . O d y ń o e m w p r z y p i s k u n a s t r . 1 7 8 ) .
Posłuchajmy początku pierwszej z tych
„mów":
P r e c z stąd, precz niepoświęceni!
P r e c z stąd, j a k bydło ze szkody,
A kiedy chcecie .. t o w- sieni...
Posłuchajcie mojej o d y , („Księgi", I I I . , 187).
W i d o c z n i e słabej p a m i ę c i
w istocie mają
Odyniec
„mowy" te nazwał
„ o d a m i " — bo
one formę ód i s a m m ó w c a „ G u l b i " t a k j e d n ą z n i c h
z a m i a n o w a ł — a p o b r e d z i ł t y l k o co do źródła, z k t ó r e g o j e znał. I za
ten niewinny
w y b r y k , czy n i e d o s t a t e k pamięci
d o s t a ł y się b i e d a k o w i
po śmierci t a k i e s u r o w e cięgi!
P r z y p o m n ę wreszcie szan. wydawcy,
powieści
uciesznych"
że t ł u m a c z
(ob. „ B i b l . p i s . pol. k r a k .
„ S e t n i k a przy­
Akad. Urn.", 1897)
zowie się M a r c i n B ł a ż e w s k i , a n i e B ł a ż o w s k i ( „ K s i ę g i " , I . , 8 3 ) ; po­
zostaje
też i n a d a l
jeszcze
kwestyą
wątpliwą,
autor, co t ł u m a c z K r o n i k i M . K r o m e r a ,
czy j e s t t o t e n s a m
Błażowski,
chociaż
wydawca
„ S e t n i k a " , d r . B r u c h n a l s k i , g w a ł t e m identyfikuje i w j e d n ą z l e w a p o s t a ć
Encykl. Org. n a w e t s a m t y t u ł „ S a t y r " p r z e k r ę c a nie do poznania.
PP.ZEGLĄD
historyczną d w a te nazwiska.
107
PIŚMIENNICTWA.
Wszak
świeżo w Kwartalniku
historycz­
nym p o r u s z y ł prof. B r u c k n e r z B e r l i n a s z e r e g w ą t p l i w o ś c i b a r d z o po­
w a ż n y c h co do tożsamości t y c h d w ó c h n a z w i s k .
O s t a t n i a c z ę ś ć przy-
p i s k u p . B a r t o s z e w i c z a , d o t y c z ą c a ź r ó d ł a , z k t ó r e g o c z e r p a ł s w e bajki
Błażewski,
wartość,
po w y d a n i u A k a d e m i i U m i e j ę t n o ś c i
bo okazało się, że B ł a ż e w s k i
z o t i ' e g o zbiorem bajek
Skończyliśmy
p . n. Cento
niewolniczo
za Verdiz-
Favole.
żmudną i wcale
„Księgach humoru polskiego".
szedł
traci swą historyczną
niehumorystyczną
W y p o w i e d z m y o nich
wędrówkę
po
ostateczny sąd.
Otóż w y d a w n i c t w o t o , zdaniem naszem (może m y l n e m ) ,
n i e po­
w i n n o było mieć z a cel p o d o b a ć się „ w a r s t w o m s z e r o k i m " , bo w ł a ś n i e
w s k u t e k tego w y n i k n ę ł y
szukają
wszystkie
niedostatki.
z a z w y c z a j lekkiej k a r m y w Ananasach,
„Warstwy
Śmigusach,
szerokie"
w różnych
SchaW&ch i C7k'ach. A b y ich p r z e p a l o n e p o d n i e b i e n i e zadowolić, w „ K s i ę ­
g a c h " g ł ó w n y n a c i s k położono n a d o w c i p y , s z a r p i ą c e „ p i ę k n ą
połowę
rodzaju l u d z k i e g o " ; stąd p o w s t a ł a atmosfera d u s z n a , często p r z e p e ł n i o n a
n a j s z k o d l i w s z e m i m i a z m a t a m i . A że d r w i n k i z religii, z z a k o n ó w , z lu­
d z i p o b o ż n y c h t a k ż e dla „ p ó ł ś w i a t k a " nie złą bywają p r z y p r a w ą ,
i tej s t r a w y n i e szczędzono b
Wydawnictwo,
tak jak jest,
więc
może j e ­
d y n i e j e s z c z e o d d a ć j a k ą ś u s ł u g ę n a u c z y c i e l o m l i t e r a t u r y polskiej w szko­
ł a c h ś r e d n i c h , s z c z e g ó l n i e n a p r o w i n c y i , gdzie t r u d n o o r z a d k i e p r z e ­
d r u k i . Z u p e ł n i e inną atoli m i a ł o b y ono w a r t o ś ć , g d y b y było n a p r a w d ę
zbiorem
n a u k o w y m , j a k b y małą biblioteczką u t w o r ó w p o l s k i e g o hu­
moru w c a ł o ś c i ! Musiałoby w t e d y obejmować
znakomitszych
przedruki
wszelkich
d z i e ł i t o z u p e ł n e , a nie dowolnie, j e d n o s t r o n n i e ,
ad captanclam benevolentiam
badań naukowych
paradyzu
przedstawiałoby
dobrane,
pieprzne ustępy.
takie wydawnictwo
rozległe
Dla
pole,
ale t e ż przez t o samo nie b y ł o b y p o p u l a r n e m , a w i ę c i b e z z g o r s z e n i a
dla „ s z e r o k i c h
warstw".
W y d a w n i c t w o w i ę c „ K s i ą g " t a k , j a k j e w y k o n a n o , u w a ż a m y za
zupełnie
bezcelowe,
chybione,
śliśmy p r z y j e g o r o z b i o r z e
a nawet
d l a ogółu
szkodliwe.
Odnie­
s u m i e n n y m i b e z s t r o n n y m t o s m u t n e wra­
żenie, że „ K s i ę g i " są j e d n y m więcej d o w o d e m p r a w d z i w o ś c i słów „księ­
cia p o e t ó w "
stanisławowskich:
P o r . n p . r , 13, 56, 247, 300; n., 235 n a s t , 282 nast., 330 n a s t ; lii., 3 3 - 6 1 ;
iv., 64 (Nabuchodonozor) 170 nast., 319 i wiele innych.
1
108
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
.. R z a d k i m przywilejem
Obdarzeni, g d y inni płaczą, m y się śmiejem.
(Satyra „Klatki").
Lecz taki śmiech pewnie ani nie podniesie
ani nie zbuduje
naszego
społeczeństwa!
Es. Romuald
Koppens.
PfitÓfi Aleksander, król p o e t ó w w ę g i e r s k i c h w życiu i poezyi. P r z e z
Plato v. Reussnera. W a r s z a w a . 1 8 9 8 .
P a n P l a t o v. R e u s s n e r
wydawał dotychczas
praktyczne
grama­
t y k i z a g r a n i c z n y c h j ę z y k ó w , t a k z w a n e „ s a m o u c z k i " , lub j a k on s a m
j e n a z y w a ł : „najlepsza m e t o d a d o n a u c z e n i a się bez n a u c z y c i e l a " . B y ł y
to r z e c z y i p r a k t y c z n e
dla s p o ł e c z e ń s t w a i z p e w n o ś c i ą
n i e bez ko­
r z y ś c i finansowej d l a a u t o r a . N a g l e stała się rzecz n i e o c z e k i w a n a . P a n
Plato,
człowiek
przedsiębiorczy,
wziął się do n i e p o p ł a c a j ą c y c h
lite­
r a c k i c h szkiców — ba, n a w e t d o t ł u m a c z e n i a w ę g i e r s k i c h p o e z y j . S p r a w ­
dza się j u ż n i e po r a z s e t n y ,
Apellesa,
k t ó r y chciał,
jak krzywdzącym
b y ł aforyzm
by k a ż d y człowiek pilnował s w e g o
Ale p . P l a t o i w l i t e r a t u r z e
zachował
swoją
starego
rzemiosła.
p r a k t y c z n o ś ć , do­
k ł a d n o ś ć g r a m a t y c z n ą i zdolność p e d a g o g i c z n e g o u w y d a t n i a n i a ważniej­
s z y c h m o m e n t ó w — swoją drogą nie z a w s z e w szczęśliwej formie. I l e k r o ć
n a p r z y k ł a d zjawia się w k s i ą ż c e n a z w i s k o : „ P e t ó f i " , l u b j a k i e k o l w i e k
imię w ł a s n e , albo n a w e t t y t u ł j a k i e j ś poezyi,
grubemi,
czarnemi
„ P e t ó f i " ciągle
czcionkami.
wracać
uwydatnione
A że w książce
j e s t zaraz
o Petófim
m u s i i że w ogólności w k a ż d e j
nazwisko
książce lite­
r a c k i e j dużo n a z w i s k p r z y c h o d z i , w i ę c cała k s i ą ż k a p . R e u s s n e r a przed­
stawia się oku jako jeden
rycinami
pewna
spotykamy
wielki zbiór
dwa portrety
różnica w r y s a c h ,
ale nikogo
w s k u t e k swej d o k ł a d n o ś c i p . P l a t o
c z a r n y c h plam.
Petoffego.
Wpada
Między
kilku
zaraz w oczy
nie u d e r z y ł a b y t a c e c h a — j a k ą
wielkiemi c z c i o n k a m i u dołu por­
t r e t ó w z a z n a c z a — że n a j e d n y m j e s t Petófi z k r a w a t e m n a szyi, a n a
drugim
bez k r a w a t a .
Na końcu literackiego
t ł u m a c z e n i e kilku poezyj Petófiego i t u z m y s ł
lepiej się u w y d a t n i ł .
Pisze,
że t ł u m a c z y t y l k o
szkicu
podaje p . Plato
praktyczny autora
kilka z tych
naj­
utworów
na początek, bo nie w i e , czy P o l a c y będą j e c z y t a ć z t a k i e m zajęciem,
j a k i n n e n a r o d y . ,,A j e ż e l i s z a n o w n i c z y t e l n i c y — pisze dalej p . P l a t o —
zagustują
w tych k i l k u p i e ś n i a c h s ł o w i k a w ę g i e r s k i e g o , p r z y s t ą p i ć mo­
ż e m y do w y d a w n i c t w a t a k ż e i d a l s z y c h i n n y c h u t w o r ó w
tegoż".
PRZEGLĄD
Są to t y l k o
109
PIŚMIENNICTWA.
rzeczy czysto
zewnętrznej natury,
które
naturalnie
n a i s t o t n ą w a r t o ś ć książki w c a l e w p ł y n ą ć b y nie m o g ł y . W
d n a k samej g ł ę b s z y c h refłeksyj
terackiej.
Gdzieś
nie znajdziemy,
t y l k o czasem w ciągłym
się o j a k i e ś z a z w y c z a j
ogólne,
niewiele
książce j e ­
ani n a w e t k r y t y k i li­
łańcuchu
anegdot
mówiące zdanie,
j a k to n p . :
„ J e s t to niby w s k r z e s z o n a pieśń s t a r o ż y t n y c h t r u w e r ó w ,
jakby
w zwierciedle
ducha
szczerze n a r o d o w e g o " .
potrąci
odtwarzająca
Ale p. Platonowi
szło w i d o c z n i e t y l k o o n a p i s a n i e zajmującego ż y c i o r y s u p o e t y , k t ó r y b y
znalazł j a k najwięcej
czytelników.
Ks. J.
Pawelski.
ZyWOt Ojca Hermana, w z a k o n i e A u g u s t y n a od N a j ś w . S a k r a m e n t u ,
Karmelity. Przekład z francuskiego. Kraków. D r u k W . L. Anczyca
i Spółki. 1898.
S ł y s z e l i ś m y może
kalnym Żydzie,
nieraz,
przyjacielu
tajemniczej siły N a j ś w .
o sławnym
Liszta,
niegdyś
w świecie
k t ó r y się n a w r ó c i ł p o d
Sakramentu,
gdy grał
wystawienia — a porzuciwszy świat i sztukę,
i życie p o ś w i ę c i ł s z e r z e n i u czci N a j ś w .
na
muzy­
wpływem
organach w czasie
został K a r m e l i t ą
Bosym
Sakramentu.
Otóż ż y c i o r y s tej c i e k a w e j a pięknej p o s t a c i p r z y w ł a s z c z o n y zo­
s t a ł n a s z e m u j ę z y k o w i p r a c ą i k o s z t e m M a t e k M. B . Miłosierdzia. Do­
prawdy warto
czytać tę książkę.
tle najnowożytniejszem,
artysty.
Potem
i potężne
zarysowuje
przeszkody
M a się w niej ż y w o t
świętego,
R o z t a c z a się n a j p r z ó d życie ś w i a t o w e
się działanie
piętrzą
łaski,
się w d u s z y
dziwnie
p o t ę ż n e , ale
przesyconego
wrażeniami
i s w o b o d ą szerokiej e g z y s t e n c y i a r t y s t y . W r e s z c i e z u p e ł n e
ś w i a t a , p o g r ą ż e n i e się w życiu p o k u t n i c z e m i życiu m o d l i t w y
a obok
pokuty i modlitwy
całą E r a n c y ę i nieraz kraje
nieustanne
prace
apostolskie,
porzucenie
Karmelu;
ogarniające
sąsiednie.
Śliczną j e s t rzeczą, że t e n s a m w p ł y w N a j ś w . S a k r a m e n t u ,
nawrócił
Hermana,
odbija
się i później
w całem j e g o ż y c i u :
szym j e g o w y p o c z y n k i e m p o t r u d a c h m i s y j n y c h
przed Najśw. Sakramentem; instytucyą,
wiej
zaprowadza po miastach,
są noce
który
najmil­
przeklęczane
k t ó r ą najchętniej i najszczęśli-
poruszonych
jego
g o r ą c e m i kazaniami,
j e s t to a d o r a c y a n o c n a przez m ę ż c z y z n N a j ś w . S a k r a m e n t u .
go apostołem E u c h a r y s t y i
na
młodego
Wszyscy
nazywają.
J e d e n z najrzewniejszych
i d o b r y c h do z a p a m i ę t a n i a
szczegółów
t e g o życia, j e s t to ś m i e r ć m a t k i H e r m a n a . R o z u m i e się, że n a w r a c a j ą c
t y l u i n n y c h , ś w i ę t y mąż s t a r a ł się p r z e d e w s z y s t k i e m o n a w r ó c e n i e swoich
110
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
najbliższych. I w istocie B ó g m u p o b ł o g o s ł a w i ł : p r a w i e w s z y s c y k r e w n i
się ochrzcili.
J e d n a tylko,
najbliższa j e g o s e r c n ,
matka,
opierała się
u p o r c z y w i e w s z e l k i m b ł a g a n i o m s y n a — i u m a r ł a bez z n a k u p o k u t y . Sześć
lat P a n B ó g z o s t a w i ł p o d t y m najcięższym ze w s z y s t k i c h k r z y ż ó w
syna; wreszcie
świątobliwą
p o c i e s z y ł go hojnie. U w i a d o m i o n y z o s t a ł
osobę,
umierającą,
przez
duszę
pewną
że j e g o m a t k a , za n a d z w y c z a j n ą
przy­
czyną Maryi, w ostatniej chwili k o n a n i a c u d o w n ą ł a s k ą n a w r ó c o n ą zo­
stała. S c e n ę t ę t r z e b a c z y t a ć w samej
książce.
G ł ó w n y z a r z u t , j a k i m a m y do zrobienia t e m u ż y w o t o w i , j e s t t e n ,
że j e s t za k r ó t k i ,
konu,
za mało
że z w ł a s z c z a
od chwili w s t ą p i e n i a H e r m a n a do za­
n a m m ó w i o j e g o życiu w e w n ę t r z n e m ,
tylko, j a k przelatuje
z miasta
pokazuje n a m
do m i a s t a , z a m b o n y n a a m b o n ę .
Co
p r a w d a , n i e j e s t t o wielki z a r z u t d l a książki, g d y o niej się mówi, że
j e s t za k r ó t k ą .
Ks. M.
Morawski.
Wykład liturgii Kościoła katolickiego. N a p i s a ł ks. Antoni
Nowowiejski.
T o m I., p o s z y t p i e r w s z y i d r u g i . W a r s z a w a 1 8 9 7 — 1 8 9 8 .
0 p i e r w s z y m zeszycie t e g o ,
częściowo w y c h o d z ą c e g o dzieła b y ł a
j u ż m o w a na tern miejscu d a w n i e j . B y ł t a m p o d a n y podział całej t r e ś c i ,
k t ó r ą a u t o r podzielił n a sześć części. Część p i e r w s z a m a mówić o środ­
k a c h rozszerzenia k u l t u . M a m y obecnie p r z e d sobą n a s t ę p n e 2 z e s z y t y
tej części, r a z e m j u ż przeszło 1 0 0 0 s t r o u wielkiej c z w ó r k i , a mimo to
t a I . część
nie s k o ń c z o n a ;
i wyczerpującym
stąd
można
wnioskować,
jak
obszernym
będzie cały t e n w y k ł a d L i t u r g i k i k o ś c i e l n e j .
K s i ą ż k a t a nie j e s t bynajmniej p o d r ę c z n i k i e m s z k o l n y m lub t y l k o
pobieżnem opisaniem
obrzędów,
miejsc i n a c z y ń ś w i ę t y c h , ale j e s t t o
g r u n t o w n e s t u d y u m w tej t r e ś c i , j a k i e g o ś m y d o t y c h c z a s nie posiadali.
W t y c h d w ó c h z e s z y t a c h m a m y najprzód s z c z e g ó ł o w y opis ołtarza i j e g o
s k ł a d o w y c h części
bliższych i d a l s z y c h , j a k m e n s y ,
cyboryum,
balda­
chimu, świeczników, ś w i a t ł a i t, d. Z n a c z e n i e t a k h i s t o r y c z n e , j a k rów­
nież i s y m b o l i k ę t y c h r ó ż n y c h p r z e d m i o t ó w , p r z y p o m o c y k t ó r y c h ze­
wnętrzna
cześć
stwierdza
a u t o r j u ż t o licznemi w y j ą t k a m i z Ojców i p i s a r z y kościel­
nych,
Boża
już to wreszcie
szerzyła
dekretami
się od p i e r w s z y c h
wieków
Kościoła,
świętej K o n g r e g a c y i O b r z ę d ó w .
Hi-
s t o r y ę k a ż d e g o p r z e d m i o t u , o ile to m o ż e b n e , w y w o d z i od czasów ka­
takumb, a następnie
ze s t a n o w i s k a
i z n a w c y s z t u k i chrześcijańskiej
archeologa
lub artysty
malarza
p r z y p a t r u j e m u się w o k r e s a c h : bazy­
likowym, bizantyjskim, r o m a ń s k i m , g o t y c k i m i o d r o d z e n i a .
Podobnego
PEZEGLĄD
s p o s o b u t r z y m a się,
po
wytłumaczeniu
111
PIŚMIENNICTWA.
podając z a s a d y ikonografii c h r z e ś c i j a ń s k i e j ,
wogóle
kościelnego
malarstwa,
gdzie
mozaiki i r z e ź b y ,
p r z e c h o d z i , od p i e r w s z y c h w i e k ó w z a c z ą w s z y , w s z y s t k i e rodzaje s z t u k i
we wszystkich krajach,
nie zapominając i o n a s , bo n a w e t o b r a z y reli­
gijne n a s z e g o M a t e j k i i S t y k i umieścił.
W n a s t ę p n y m rozdziale p r z e c h o d z i a u t o r do c h o r ą g w i , a opisaw­
szy ich cel,
historyę i użycie,
wylicza przeszło 5 0 c h o r ą g w i
różnych
z a w o d ó w i c e c h ó w r z e m i e ś l n i c z y c h , a m i ę d z y innemi podaje n a w e t opis
c h o r ą g w i u ż y w a n e j w d a w n y c h c z a s a c h przez
aktorów.
T r z e c i z e s z y t k o ń c z y się w r e s z c i e opisem r ó ż n y c h form i r o d z a ­
j ó w krzyża i znajdujących
się n a nim r z e ź b
Całe t e t r z y z e s z y t y są
i rycinami, z których
ostatnia
arcydzieła takich malarzy,
Chrystusa.
urozmaicone
ma już
bardzo
licznemi
liczbę 5 7 3 ;
figurami
szkoda
t y l k o , że
j a k M i c h a ł a Anioła, R a f a e l a , Murilla, L e o ­
n a r d a d a Vinci nie o t r z y m a ł y s t a r a n n i e j s z y c h i d o k ł a d n i e j s z y c h
a b y nieznający ich w o r y g i n a ł a c h ,
dniejsze
rycin,
mieć dokła­
pojęcie.
Prócz
t ę zaletę,
strony teoretycznej i naukowej
że p r z e k o n y w u j ą c o
przepisów Kościoła.
nie
mogli o ich p i ę k n o ś c i
historyczne
A u t o r bowiem, w y t ł u m a c z y w s z y n a j p i e r w
jakiegoś
w nim z a w a r t e g o ,
p o s i a d a to dzieło
zmusza
jeszcze
z a c h ę c a do s z a n o w a n i a i z a c h o w y w a n i a
przedmiotu,
nakoniec
wykazawszy
dekretem
piękność
kongregacyi
znacze­
symbolu
do posłu­
s z e ń s t w a w t y m w z g l ę d z i e . T a k i m n p . j e s t r o z d z i a ł o ś w i e t l e kościeln e m , ze w z g l ę d u na n a d u ż y c i a w k r a d a j ą c e się często, że na o ł t a r z a c h
miejsce ś w i e c w o s k o w y c h , j a k i e są p r z e p i s a n e , zajmują
nowe.
rzem
Ważną
również j e s t u w a g a co do miejsca
a balustradą,
gdzie
prócz
duchowieństwa
świece steary­
p r z e d wielkim ołta­
i niezbędnej
służby
kościelnej, złożonej li t y l k o z mężczyzn, nikomu z n a j d o w a ć się nie wolno.
T ł u m a c z e n i e symboliki liturgii może w n i e k t ó r y c h miejscach j e s t
z b y t d r o b i a z g o w e , ale w k a ż d y m r a z i e w y k a z u j e b o g a c t w o myśli, świę­
tość,
p i ę k n o ś ć i w s p a n i a ł o ś ć o b r z ę d ó w K o ś c i o ł a k a t o l i c k i e g o , a z wy­
k ł a d u t a k i e g o n a w e t k a z n o d z i e j a wiele t r e ś c i i myśli z a c z e r p n ą ć może.
Szczęść
pracy również
Boże szanownemu
autorowi,
pięknie i gruntownie
pożyteczne i nader
a b y pozostające części tej
obrobił,
a b ę d z i e m y mieli dzieło
pouczające.
X. T. J.
112
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
Z piśmiennictwa zagranicznego.
Compendium historiae philosophiae. U s u i sohoiastico
bius Stateczny,
Eomae 1898.
a p t a v i t P. Euse-
O r d . P r . Min. S. Theol. et P h i l o s o p h i a e L e c t o r G e n .
Z w y k ł a to piosenka wszystkich k r y t y k ó w :
n a w s t ę p i e kilka mi­
ł y c h i d l a a u t o r a p o c h l e b n y c h słówek, a p o t e m d ł u g a l i t a n i a : ale nie­
stety nieprzyjemnych mu zwrotów mowy.
Otóż n a p o c h w a ł ę O. E u z e b i u s z a S t a t e c z n e g o p o w i e d z i e ć t r z e b a ,
że zupełnie s ł u s z n i e n a r z e k a n a c a ł k o w i t e z a n i e d b a n i e h i s t o r y i
filozofii
p r z y n a u c e filozofii, u d z i e l a n e j m ł o d y m a d e p t o m . N i e t r z e b a d ł u g o w y ­
k a z y w a ć , j a k d a l e c e h i s t o r y a filozofii j e s t n a u k ą pożyteczną,
obraz d o k ł a d n y w y s i ł k ó w
dnienia,
ludzkiego
ducha,
s k o r o daje
c h c ą c e g o rozwiązać
zaga­
o b c h o d z ą c e b a r d z o blizko k a ż d e g o m y ś l ą c e g o człowieka.
d a m y i t o , że n a u k a
dziejów
w jednym
systemie
wyłącznie
filozofii
chroni
Do­
p r z e d z a s k l e p i e n i e m się
filozoficznym,
c h r o n i p r z e d p e w n ą cia­
snotą myśli. T o t e ż p r z y k l a s n ą ć t y l k o należy c h ę c i O. E u z e b i u s z a , b y
w adeptach
filozofii
W tym właśnie
obudzić
żywsze
z a i n t e r e s o w a n i e się j e j dziejami.
celu n a p i s a ł on swój p o d r ę c z n i k do h i s t o r y i
filozofii.
B y l i b y ś m y daleko wdzięczniejsi s z a n o w n e m u a u t o r o w i , g d y b y b y ł pisał
po polsku, bo d o t ą d prócz lichego t ł u m a c z e n i a S c h w e g l e r a , n i e zdoby­
liśmy się n a j a k i ś
zgoła r o b i ć
treściwy
stąd zarzutu,
własny
podręcznik;
iż pisał po łacinie,
ale nie c h c e m y m u
bo n a p r z ó d
podręcznik
ma daleko szersze pole z b y t u , a p o w t ó r e niemniejszy b r a k
podręcznika
j a k w polskim, c z u ć się daje i w łacińskim j ę z y k u ; j e d y n y
podręcznik,
j a k i się n a m po d ł u g i e m s z u k a n i u znaleźć u d a ł o , p i s a n y przez
czyka V a n der A a T. J . , j e s t wprost
Belgij-
niedostateczny.
L e c z a b y się n i e b a w i ć w ogólnikowe u w a g i , p r z y s t ą p m y
wprost
do rzeczy, i p r z y p a t r z m y się, j a k sz. a u t o r w y w i ą z a ł się z c h l u b n e g o
zamiaru.
Otóż
wykonanie
n i e ze w s z y s t k i e m
zasługuje na pochwałę.
P r z e d e w s z y s t k i e m w samej definicyi h i s t o r y i
filozofii,
podanej na
str. 2 ( E s t i g i t u r h i s t o r i a p h i l o s o p h i a e c o n s i d e r a t i o p h i l o s o p h i a e p e r e n n i s
secundum
leges r a t i o n a l e s ,
veritatem
a c q u i s i v e r i t vel e a s d e m u s u r p a n s in e r r o r e m i n c i d e r i t " ) do­
d a t e k : perennis—jest
ligia p o s i a d a
twierdzi
wiele
quibus
spiritus
humanus cursu
temporum
z u p e ł n i e n i e p o t r z e b n y . P r a w d ą j e s t dalej, że r e ­
punktów stycznych z
filozofią,
ale z n ó w za wiele
s z a n . a u t o r p o w i a d a j ą c ( s t r . 3 ) : „ n a m fere s e m p e r religio e t
philosophia e u n d e m
evolutionis
gressum
tenent";
źle b y ł o b y
z reli-
PRZEGLĄD
gią n a m objawioną,
woju, co
filozofia;
gdyby miała
P r z y podziale
p r z e c h o d z i ć t e s a m e zmiany w roz­
owszem nawet
były w niezgodzie z
filozofią,
113
PIŚMIENNICTWA.
religie n i e o b j a w i o n e
aniżeli
na epoki dziejów
w harmonijnej
filozofii
daleko
z nią
częściej
łączności.
s t a r o ż y t n e j p o p e ł n i ł sz. a u t o r
k a r d y n a l n y błąd p r z e c i w k o r e g u l e p o d z i a ł u l o g i c z n e g o ; p o w i a d a bowiem
(str. 9 ) : „ a e v u m
itCrum
philosophiae
paganae
in ą u a t t u o r
epochas:
orientalem, g r a e c a m , a t t i c a m et r o m a n a m d i s t r i b u e m u s " . A przecież t a k
jońscy
fizycy,
zamiast
j a k i attyccy
wyrazu:
graecam,
filozofowie
wstawić:
byli G r e k a m i . N a l e ż a ł o b y m o ż e
ionicam—
ale w t a k i m razie cóż
sz. a u t o r pocznie ze szkołą P y t a g o r a s a ? P r z y filozofiii indyjskiej
szan.
a u t o r n i e p r z y t o c z y ł ani j e d n e g o źródła, przez co p r z e d s t a w i e n i e r z e c z y
t r a c i n a w a r t o ś c i . W o g ó l e p o w i e d z i e ć m u s i m y , że a u t o r j e s t n i e s ł y c h a ­
nie s k ą p y m
w p r z y t a c z a n i u ź r ó d e ł b ą d ź t o b e z p o ś r e d n i c h , bądź t e ż p o ­
ś r e d n i c h , co w k s i ą ż c e j e g o nie n a d a j e z p e w n o ś c i ą c h a r a k t e r u
gruntownie i naukowo
w bardzo
rzadkich
opracowanej.
wypadkach
Właśnie dlatego,
książki
że a u t o r t y l k o
p o w o ł u j e się n a źródła,
powinien był
zająć s t a n o w i s k o z d e c y d o w a n e w wielu k w e s t y a c h s p o r n y c h , że w s p o ­
mnimy pytanie,
czy Arystoteles
znał t e o r y ę sylogizmu G o t a m y i czy
z niej k o r z y s t a ł w s w e m "Op^aweiY.
zytywnym
dowodem
twierdzenia
T a k s a m o nie o d p a r ł
niektórych
ż a d n y m po­
dziejopisarzów
filozofii,
j a k o b y L a o - t s e n miał pojęcie T r ó j c y ś w . ( s t r . 2 8 ) . R o z d z i a ł y : De Per-
sarum religione,
De Ąegyptiorum
sapientia,
De Hebraeorum sapientia —
można b y ł o śmiało p r z e d s t a w i ć d a l e k o pobieżniej, a n i e z a p u s z c z a ć się
ze s z k o d ą r z e c z y w i s t y c h
filozofów
w t e o g o n i e p o g a ń s k i e i dzieje l u d u
ż y d o w s k i e g o , d o b r z e k a ż d e m u z Biblii z n a n e . N i e r o z u m i e m y , co chciał
a u t o r w y r a z i ć w z d a n i u : „ s e d p r a e t e r M o n o t h e i s m u m . . . i n v e n i t u r Mazd e i s m u s , cuius a u c t o r s i n o n M a g i Z o r o a s t e r u t i ą u e f u i t " ; b y ć może,
że tylko b r a k i n t e r p u n k c y i w z d a n i u w z g l ę d n e m czyni j e zupełnie niejasnem. Podobnież
rozdział:
pełnie n i e p o t r z e b n y ;
autor
De religione
byłby daleko
Graecorum,
lepiej
u w a ż a m y za zu­
zrobił
przedstawiając
w miejsce r z e c z o n e g o rozdziału w s p o s ó b obszerniejszy z a s ł u g i siedmiu
mędrców
b ą d ź d l a filozofii,
b ą d ź dla r o z b u d z e n i a
życia
politycznego.
Nie można t e ż , n a s z e m z d a n i e m t w i e r d z i ć , j a k o b y zdania o w y c h mędr­
ców nie b y ł y o w o c e m
filozoficznych
r o z m y ś l a ń ( s t r . 5 1 ) ; g d y ż n p . zda­
n i a : u/tj§śv a-yay l u b p/Wik asott>TÓv wskazują,
iż m o g ł y
powstać
tylko
j a k o owoc r o z m y ś l a ń . Z d a n i e : noli mentiri — p r z y p i s u j e a u t o r T a l e s o w i ,
gdy faktycznie
1
jego twórcą
jest Solon .
l
R o k urodzenia
Cfr. t j b e r w e g , Geschichte der Philosophie.
p. p. T. LX.
Talesa (636
Bd. i, p . 33, VII Aufl. 1886.
8
114
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
p r z e d Chr.), p o d a n y przez a u t o r a , j e s t b e z w a r u n k o w o za w c z e s n y ; najprawdopodobniejszy
jest
r o k 0 2 4 , a przemawiają
astronomów Airy i Zecha b
minis
Zdanie:
„animam
za nim
humanam
obliczenia
finemąue
ho-
alto p r a e t e r g r e d i t u r T h a l e s s i l e n t i o " , c h y b a o tyle u z a s a d n i o n e ,
że z całej filozofii T a l e s a p o z o s t a ł y n a m tylko c z t e r y zdania u r y w k o w e ,
p r z y t o c z o n e p r z e z A r y s t o t e l e s a w Met. I , 3 : De eoelo I I , 1 3 , a wszyst­
kie te zdania mają j e d y n i e k o s m o g o n i c z n y pogląd T a l e s a n a względzie.
Co do A n a x y m e n e s a
z a u w a ż y ć m u s i m y n a p r z ó d , że d a t a j e g o urodze­
nia ( 5 2 9 p r z e d Chr.), z a c z e r p n i ę t a z A p o l l o d o r a , nie z g a d z a się z wia­
domością , iż A n a x y m e n e s
zmarł
wkrótce
po z d o b y c i u
Sardes
przez
J o ń c z y k ó w (r. 5 0 0 ) , g d y ż w t a k i m razie A n a x y m e n e s ż y ł b y b y ł zaled w o 3 0 lat, t o zaś nie z g a d z a się z innemi szczegółami j e g o
p o w t ó r e nie należało
xymandra.
żywota;
o d r y w a ć A n a x y m e n e s a od j e g o nauczyciela Ana-
Niepodobna
bowiem
przypuścić,
ż e b y myśl Talesa,
który
nic nie n a p i s a ł a ż y ł o wiele w c z e ś n i e j , w y w r z e ć miała w i ę k s z y w p ł y w
na A n a s y m e n a , niżeli n a u k a A n a x y m a n d r a , z k t ó r y m A n a x y m e n e s znał
się osobiście.
więcej
uwagi,
mowa.
Dość
Samemu
zaś Anaxymandrowi
ile że to u m y s ł
wspomnieć,
że p i e r w s z y
a nrdto poglądem transformistycznym
marcka i Darwina.
w y p a d a ł o poświęcić nieco
n i e z w y k ł y n a o w e czasy,
Co do n a t u r y
sporządził
o których
mapę
geograficzną
w y p r z e d z i ł n a wiele w i e k ó w L a -
TOD n.ziirim
sz. a u t o r za z d a n i e m R i t t e r a i L e w e s a , k t ó r z y
Anaxymandra
a~sifiOV
szaninę m e c h a n i c z n y m s p o s o b e m p o w s t a ł ą ; d a l e k o j e d n a k ż e
dobniejsze
jest
za s u b s t a n c y ę
zdanie
Zellera i Uberwega,
nieokreśloną,
a z której
prawdopo-
k t ó r z y poczytują
dynamicznym
poszedł
uważają za mie­
a7cs'.fi0V
s p o s o b e m wyła­
niają się p o s z c z e g ó l n e r z e c z y . R ó w n i e ż podział n a : philosoplu mechanici
i dynamici — j e s t j a k na o w e c z a s y n i e w ł a ś c i w y , s k o r o o j a k i m ś
dua­
lizmie
było
u filozotów
śmiało
jońskich
niema
umieścić po E l e a t a c h ,
menidesa.
Przy
mowy.
s k o r o faktem j e s t ,
sofiście P r o t a g o r a s i e
Chr.) j e s t m y l n i e
podany;
greckiej,
rok urodzenia
we Włoszech
p r a w dla T h u r i i ,
południowych;
Protagoras
niewielkiej
najprawdopodobniejszy
t e g o sofisty j e s t 4 8 0 p r z e d C h r . Cieszy n a s za t o , że
P r z y Akademii
wspomnieć o Heraklidzie z Pontu,
1
iż b y ł uczniem P a r -
j e s t to bowiem r o k , w k t ó r y m
Platona należycie uwzględniono.
Str. 82.
można
rok jego urodzenia ( 1 4 4 4 przed
o t r z y m a ł od ziomków polecenie n a p i s a n i a
kolonii
Empedoklesa
p i e r w s z e j godziło się
a to d l a j e g o z a s ł u g
astronomicz-
P o r . K s . dr. St. Pawlicki, „ H i s t o r y a filozofii greckiej". K r a k ó w 1890-
PRZEGLĄD
n y o h ; p i e r w s z y bowiem
zgodzi
się
zaś
chyba
115
PIŚMIENNICTWA.
u d o w o d n i ł o b r ó t ziemi około w ł a s n e j osi. N i e
nikt,
kto
cokolwiek
zna
pisma
Arystotelesa,
j a k o b y sąd logiczny miał p o d ł u g niego p o l e g a ć j e d y n i e n a p o r ó w n a n i u
d w ó c h pojęć,
j a k m u to szan. a u t o r i m p u t u j e
na s t r . 1 1 7 :
„iudicium
e s t c o m p a r a t i o d u a r u m n o t i o n u m " . N i e wiemy r ó w n i e ż , co c h c i a ł a u t o r
p o w i e d z i e ć t w i e r d z ą c o A r y s t o t e l e s i e ; „ e u m i t i n e r a dissolutionis
suscepisse multi n a r r a n t "
lone znaczenie w m e d y c y n i e ;
jeżeli zaś a u t o r miał n a myśli niemoral­
n o ś ć S t a g i r y t y , to t r z e b a to było j a ś n i e j p o w i e d z i e ć . Pomijając
uwagi,
przedstawienie
causa
(str. 1 1 5 ) , bo w y r a z : dissolutio m a s w e usta­
systemu
filozoficznego
Stagiryty
te dwie
wypadło
s u n k o w o d o b r z e . P i e r w s z y po A r y s t o t e l e s i e k i e r o w n i k lyceum
sto­
Tyrtan-
n u s u r o d z i ł się nie w 3 2 2 , j a k p o d a j e a u t o r , t y l k o w 3 7 3 r., a zmarł
w 2 8 8 . ( P o r . D i o g . L a e r t . L . V, 3 6 , 4 0 , 5 8 ) .
sznie
zarzuca
mu
d u s z y do ciała;
autor
wykoszlawienie
s t ą d bowiem,
ciała, j e s z c z e nie w y n i k a ,
nie w znaczeniu
Może
nauki
że d u s z ę
nie
bardzo słu­
Stagiryty o stosunku
u w a ż a za m o t o r o d n o ś n i e d o
by T y r t a n n u s miał b r a ć p o w y ż s z e w y r a ż e ­
mechanicznem.
Przy Androniku z Rhodus
wypadało
bodaj kilku s ł o w y u w z g l ę d n i ć j e g o z a s ł u g i około z a c h o w a n i a pism Ary­
s t o t e l e s a i ich u ł o ż e n i a
lozofii r z y m s k i e j ;
skich
filozofów
położone.
A u t o r poświęcił
może poradniejszą
o s o b n y rozdział fi­
było rzeczą nie t r a k t o w a ć
osobno, t y l k o p r z y ł ą c z a ć ich do o d p o w i e d n i c h
rzym­
działów
filozofii g r e c k i e j , bo wiadomą j e s t rzeczą, że R z y m i a n i e nie s t w o r z y l i ory­
ginalnych systemów
Taki układ
filozoficznych,
t y l k o żyli d o r o b k i e m myśli g r e c k i e j .
zemścił się na a u t o r z e ,
k t ó r y nie chcąc
tnio r o z m i a r ó w swej książki, z m u s z o n y był t r a k t o w a ć
p o w i ę k s z a ć zby­
filozofię
s z y c h czasów z u p e ł n i e po m a c o s z e m u . P r z e j ś c i e od filozofii
najnow­
pogańskiej
d o chrześcijańskiej z a z n a c z y ł a u t o r kilku cennemi w p r a w d z i e
uwagami,
ale za długiemi w s t o s u n k u do rozmiarów książki i m a t e r y a ł u .
Orygines
zasłużył
bezsprzecznie
uczynił;
a tę
Zarzucić
też
samą
na lepsze
uwagę
nieco
musimy
m u s i m y sz. a u t o r o w i ,
i miasto p i s a ć dzieje
filozofii,
opracowanie,
z a s t o s o w a ć i co
że n i e j e d n o k r o t n i e
aniżeli to a u t o r
do
Tertulliana.
się
zapomina,
pisze raczej h i s t o r y ę kościelną; tem się
t ł u m a c z y , że w k a t a l o g u filozofów pomieścił a u t o r n a z w i s k a
Euzebiusza
z Cezarei, ś w . C h r y z o s t o m a , Cyrylla A l e k s . , T e o d o r e t a , G r z e g o r z a W . ,
ś w . Bonifacego i wiele, wiele i n n y c h . N a t o m i a s t B o e c y u s z o w i
sz. a u t o r z a l e d w o
o jego
jego
definicyach:
zasługach
dla
k i l k a n a ś c i e wierszy, nie w s p o m i n a j ą c
wieczności,
filozofii,
gdy
osobnika
poświęca
ani s ł ó w k i e m
osoby i t. p . l u b o i n n y c h
tymczasem
św. A t a n a z e g o i H i e r o ­
n i m a d a l e k o obszerniej p r z e d s t a w i ł . Mija się też z p r a w d ą
twierdzenie
8*
116
PRZEGLĄD
autora:
„at Boethius
mittit philosophiam"
PIŚMIENNICTWA.
quoque universalium
solutionem a d altiorem re-
(str. 2 6 3 ) . L u b o z nieśmiałością z a b i e r a ł się B o e -
c y u s z a do r o z w i ą z a n i a
kwestyi
pojęć
ogólnych,
poruszonej
mimocho­
dem przez P o r f i r y u s z a w j e g o stcaYGrryj,
t o j e d n a k ż e tern w i ę k s z a za­
sługa Boecyusza,
kwestyę
że p i e r w s z y
rozwiązał
pojęć ogólnych zu­
pełnie trafnie w m y ś l u m i a r k o w a n e g o r e a l i z m u . W s p o m i n a a u t o r o za­
r z u c i e ze s t r o n y n i e k t ó r y c h p r o t e s t a n c k i c h p i s a r z y p o d n i e s i o n y m
prze­
ciwko B o e c y u s z o w i , j a k o b y t e n ż e w c a l e nie był chrześcijaninem, a od­
p i e r a go t a k ą u w a g ą : „ q u o d v i s v e r o d u b i u m , quin p a g a n u s fuerit (może
utrum,
a n i e quin),
ralium
(sic)
commonstrat"
tania
upada
a m o v e n d u m est, n a m g e n u i n a v e r i t a t u m
doctrina
eum
christianum
(str. 239). Wszelka
wobec
faktu,
fuisse
zaś wątpliwość
że K o n g r e g a c y a
natu-
sufficienter
co do t e g o py­
Obrzędów
odpowiedziała
w grudniu 1 8 8 3 na pytanie: „ A n sententia lata a N . D . R. Episcopo
Papiensi
sit confirmanda in c a s u
(co do czci o d d a w a n e j
j a k o m ę c z e n n i k o w i ) et a d affectum,
Wątpliwość
d e quo agitur"
Boecyuszowi
twierdząco.
z a ś sz. a u t o r a : „ u t r u m B o e t h i u s in theologica
scien-
tia Christiana e x c u l t u s fuerit ' nie ma najmniejszej p o d s t a w y w o b e c faktu,
1
iż m i ę d z y pismami B o e c y u s z a znajduje
s i ę t a k ż e dziełko: De
Trinitate,
do k t ó r e g o ś w . T o m a s z n a p i s a ł k o m e n t a r z .
Rok
zdobycia
Konstantynopola
jest
podług
autora
raz 1 4 6 6
(str. 2 4 8 ) , r a z 1 4 5 1 (str. 2 7 7 ) . g d y t y m c z a s e m rirtus in medio ( 1 4 5 3 ) :
niemniej r o k o d k r y c i a
przyznać,
A m e r y k i ( 1 4 9 5 ) j e s t fałszywie p o d a n y .
że co do d a t a u t o r niewiele z a d a w a ł sobie t r u d u ,
Trzeba
by tylko
należycie s p r a w d z o n e p r z y t a c z a ć . W i e r z y ć się nie chce, że z A l k u i n e m
a u t o r r o z p r a w i ł się w 4 w i e r s z a c h , a chluba X . w . papież S y l w e s t e r I I .
( G e r b e r t ) z a l e d w o n a 5 w i e r s z y sobie zasłużył. Ośmielamy się również
z a p y t a ć sz. a u t o r a , dlaczego filozofów X I I . w . n a z y w a :
stykami;
nie t r e ś ć d y s k u s y i
ktoś ma być nazwany
filozoficznej,
scholastykiem,
pseudo-schola-
lecz m e t o d a r o z s t r z y g a , czy
lub n i e ; r a c y e szan. a u t o r a n a
str. 2 6 2 p r z y t o c z o n e , nie są p r z e k o n y w u j ą c e . Z A b e l a r d e m obszedł się
a u t o r nieco za o s t r o ;
b}'ł t o co p r a w d a duch b a r d z o niespokojny, ale
h e r e t y k i e m formalnym n i g d y n i e b y ł ; j e g o dzieło; Sie et Non,
tylko materyał,
k t ó r y m A b e l a r d się p o s ł u g i w a ł
zawiera
przy wykładzie
każąc
uczniom r o z w i ą z y w a ć s p r z e c z n o ś c i p o z o r n e p r z y k a ż d e j z licznych k w e ­
styi, t a m ż e n a g r o m a d z o n e .
Filozofia
arabska wypadła
bardzo dobrze;
za n i e p o t r z e b n y u w a ż a m y t y l k o r o z d z i a ł : De religione Arabum ( s t r . 2 7 9 ) .
Na
str. 3 0 3 porównywa
i wbrew
wszelkiemu
autor
Aleksandra
oczekiwaniu
przenosi
z Hales
z Albertem W .
Aleksandra
nad
Alberta.
PRZEGLĄD
R ó w n i e ż w sposobie
117
PIŚMIENNICTWA.
przedstawienia
s y s t e m ó w filozoficznych
t r z e c h fi­
larów s c h o l a s t y k i X I I I . w . przebija się p e w n a p r e d y l e k o y a dla S z k o t a
z lekką
ujmą dla Św. T o m a s z a .
N i e c h c e m y zgoła
b r a ć za złe szan.
a u t o r o w i , że s t a n ą ł w obronie S z k o t a , r z e c z y w i ś c i e n i e d o ś ć uwzględnia­
nego w r o z m a i t y c h p o d r ę c z n i k a c h do h i s t o r y i filozofii, z w ł a s z c z a z prze­
c i w n y c h m u obozów p o c h o d z ą c y c h ;
ale t r z e b a było t e m więcej
się o t o , b y p r z e d s t a w i e n i e
n i e było
rzeczy
dzieło chwali s w e g o m i s t r z a .
Szkota przed
zarzutem
stronnicze;
starać
niech samo
B r o n i autor, i n a s z e m z d a n i e m słusznie,
panteizmu,
ale w t a k i m razie należało j a ś n i e j
w y ł o ż y ć , co S z k o t rozumia p r z e z : materia primo prima
(str. 3 5 5 ) . P r z y
antropologii ś w . T o m a s z a , z a p e w n e tylko per lapsum calami,
przypisał
a u t o r ś w . T o m a s z o w i podział d u c h ó w n a : corporei i incorporei (str. 3 3 8 ) .
W ą t p i m y r ó w n i e ż , j a k o b y ś w . B o n a w e n t u r a miał n a u c z a ć , że m o ż e b n a
jest dyspenza w przepisach
wielu,
zdaje
się, pójdzie
t r u d e r e m u s theologos,
drugiej
za r a d ą
t a b l i c y d e k a l o g u ( s t r . 3 5 3 ) . Nie­
szan.
a u t o r a : „ s i licet i n d i g i t a r e ,
v e r s u s s. B o n a v e n t u r a m , p h i l o s o p h o s a u t e m ex-
clusiye v e r s u s S c o t u m " ( s t r . 3 8 8 ) , b o obecnie
inny panuje
kierunek.
W r e s z c i e i to m u s i m y z a u w a ż y ć , że należało się w p r a w d z i e
obszerniej
przedstawić systemy trzech
najwybitniejszych
s c h o l a s t y k ó w X I I I . w.,
ale p r z y t e m należało też b a c z y ć na r o z k ł a d m a t e r y a ł u ,
cenie z oka całości
trzem
materyału
wymienionym
mogło
myślicielom
sprawić,
bo t y l k o stra­
że sz. a u t o r p o ś w i ę c i ł
aż 3 9 k a r t e k ,
a
filozofii
niemieckiej
od K a n t a do N i t z s c h e g o t y l k o 2 1 k a r t e k .
Wilhelma Duranda
zrobił a u t o r s k o ń c z o n y m m a t e r y a l i s t ą ,
przy­
pisując mu, j a k o b y n a u c z a ł , i ż : „ r e s c o g n i t a i m m e d i a t e p e r s u a m p r a e sentiam in c o g n o s c e n t e c u m i n t e l l e c t u c o n i u n g i t u r " ( s t r . 4 0 5 ) . D u r a n d u s b y ł w p r a w d z i e sensualistą,
gdzie nie w y p o w i e d z i a ł .
nicę rzeczową
między
ale t a k n i e d o r z e c z n e g o t w i e r d z e n i a ni­
Należało p r z y t e m
r o z u m e m a wolą,
zaznaczyć,
iż o d r z u c a róż­
a w kwestyi
współdziałania
B o g a z wolną wolą człowieka, zajął s t a n o w i s k o zupełnie f a ł s z y w e .
Przy
J a n i e B u r y d a n i e n i e z a w a d z i ł o b y może w y ł o ż y ć j e g o pogląd n a wolną
wolę c z ł o w i e k a ; b y ł on d e t e r m i n i s t ą i j e m u t e ż przypisują
s ł y n n y przy­
kład o ośle, k t ó r y z d e c h ł z g ł o d u , d l a t e g o , że b y ł p o s t a w i o n y
równemi
z nich.
wiązkami
Mówiąc o mistykach X I V . w. mógł był autor
t r a r k ę ( 1 3 0 4 — 1 3 7 4 ) , k t ó r y n a p i s a ł : De contemptu
et multorum
między
siana i n i e m ó g ł się z d e c y d o w a ć n a w y b ó r j e d n e j
ignorantia
potrącić o Pe-
mundi,
i t. d. G e r s o n a e t y k a n i e z o s t a ł a
de
suiipsius
uwzględniona,
a godziło się przecież z a z n a c z y ć j e g o m n i e m a n i e w s p ó l n e z O k k a m e m ,
Putfendorfem
i K a r t e z y u s z e m , że czyny l u d z k i e j e d y n i e z u s t a n o w i e n i a
118
l'RZEGLAD
woli Bożej,
PJ.ŚMIENNICT WA.
a nie z i s t o t y własnej są d o b r e l u b złe. R a y m u n d z Sa-
b u n d e został n a z w a n y : R a y m u n d u s de S a b a u d i o ; S i g h a r t w y d a ł w r . 1 8 5 3
j e g o Theologiam naturalem,
ale w t y t u l e
nie o d w a ż y ł
się n a p i s a ć : de
S a b a u d i o , t y l k o : d e S a b u n d e . Cieszymy się, że szan. a u t o r
t a k ż e polskich
filozofów,
sposobność, w sposób
niesłychanie
nie n a b ę d ą z książki a u t o r a
filozofii
uwzględniał
ale czyni t o , ilekroć m u się do t e g o n a d a r z a
zwięzły t a k , iż obcy z pewnością
jakiegoś dokładniejszego
pojęcia o stanie
w P o l s c e bądź w czasie p a n o w a n i a h u m a n i z m u ,
bądź w czasach
późniejszych.
R a d z i m y s k o r z y s t a ć p r z y n o w e m w y d a u i u książki z d o ś ć
bogatej
l i t e r a t u r y , n a g r o m a d z o n e j przez prof. S t r u y e g o w j e g o „ L o g i c e " , t. I .
Ż e szan. a u t o r
historyi
tracił dość
filozofii,
c z ę s t o z pamięci,
a nie h i s t o r y ą K o ś c i o ł a ,
iż pisze
pokazuje
p o d r ę c z n i k do
s i ę znów z t e g o ,
iż t r z y r o z d z i a ł y , w p r a w d z i e n i e d ł u g i e , p o ś w i ę c a Wikleffowi, H u s s o w i ,
W e s s e l e i n u , L u t r o w i , Z w i n g l e m u i t. d. Z g ł o ś n i e j s z y c h
reformatorów
c h y b a M e l a n c h t o n zasłużył n a w z m i a n k ę . W i e k i X V I . , X V I I . i X V I I I ,
wypadły stosunkowo
dobrze,
brak niestety
poznania L e i b n i t z a nie dość
wszelkich źródeł.
wiernie przedstawiona;
a u t o r n a s t r . 5 1 3 : „ l a m illa l i n e a m e n t a
powiada
idearum ad instar
in anima c o n t r a c t a a t q u e r e p r a e s e n t a t i o n e m t o t i u s u n i y e r s i
evolvuntur
Leibnitz
gratia
obiectorum
przeciwko
extra
animam
niczemu t a k b a r d z o
Teorya
bowiem
schematis
continentia
positorum".
Tymczasem
się nie z a s t r z e g a ł ,
j a k prze­
ciwko działaniu j e d n y c h m o n a d n a d r u g i e , a p o t w i e r d z a to s a m szan.
autor,
kiedy o jeden
„ h i n c omnes
wiersz
i d e a e etiam
niżej od
rerum
przytoczonego
sensibilium
zdania
non proprie
dodaje:
ex m a t e r i a
s e n s u u m et i n t e l l e c t u s a c t i o n e , sed ex a c t i o n e exclusiva animae oriunt u r " . K a ż d y widzi, że między j e d n e m a d r u g i e m t w i e r d z e n i e m
oczywista s p r z e c z n o ś ć .
minąć
milczeniem
wyraz:
estetyka
poznania
wyraz
znajdujemy
deistów
który,
rozumu"
Co do R e i m a r u s a (f 1 7 6 8 ) ,
obozu
naukę o pięknie,
jak
wiadomo,
zapożyczył
całą
w ł a ś n i e od
po­
(1714—1762)
ile raczej
s p o s t r z e g a ć ) , i w tern też znaczeniu
u Kanta,
czystego
istnieje
L e i b n i t z a nie w y p a d a ł o
B o s c o y i t s c h a T. J . U B a u m g a r t e n a
nie t y l e oznacza
(a^Hcćio^a'.,
w „Krytyce
P r z y monadologii
teoryę
powyższy
terminologię
Baumgartena.
p o w i a d a a u t o r n a s t r . 5 2 2 , iż należy do
angielskich i jest
przeciwnikiem
wszelkiego
porządku
n a d p r z y r o d z o n e g o ; t y m c z a s e m na s t r . 5 2 6 c z y t a m y o t y m R e i m a r u s i e :
„ u l t i m u s ex h i s d e f e n s o r i b u s o r d i n i s s u p e r n a t u r a l i s e s t R e i m a r u s , p o s t
quem omnis theologia (sic!) et p h i l o s o p h i a
c a d i t in h u m a n i s m u m L e s -
singii et H e r d e r i " . Gdzież w i ę c p r a w d a ? K a t e g o r y e K a n t a d o b r z e przed-
PKZEGLĄD
119
PIŚMIENNICTWA.
s t a w i o n e ; t y l k o p r z y p o d z i a l e s ą d ó w należało zrobić po s ł o w a c h : ,.quatt u o r e x i s t u n t i u d i c i o r u m s p e c i e s " , d o d a t e k : „ e t q u i d e m r a t i o n e : quant i t a t i s e t c " . A u t o r z b y w a K a n t o w e s ą d y s y n t e t y c z n e a priori
„nihil
dicimus
d e iudiciis
syntheticis
a priori,
quorum
uwagą:
contradictio
p a t e t " . W o ś w i e t l e n i u t y c h s ą d ó w , przez K a n t a zrobionem, s ą d y syn­
t e t y c z n e a priori
zdają się b y ć u z a s a d n i o u e ;
niezbicie w y k a z a ć
d l a t e g o w ł a ś n i e należało
ich sprzeczność, i to tem bardziej,
że w ł a ś n i e t e
s ą d y są k a m i e n i e m w ę g i e l n y m całej „ K r y t y k i c z y s t e g o r o z u m u " . Z r e ­
s z t ą s a m s y s t e m K a n t a j a s n o i zrozumiale w y ł o ż o n y . J a c o b i
wywierał
w s w y m czasie w i e l k i w p ł y w n a w e t n a P o l a k ó w , należała się m u w i ę c
o b s z e r n i e j s z a w z m i a n k a , aniżeli w i a d o m o ś ć w 11 s ł o w a c h z a w a r t a . T e n
sam zarzut musimy
siada
z r o b i ć i co do H e r b a r t a ,
zwolenników i to licznych.
G r z e g o r z a Św., u p r a w i a s p i r y t y z m ,
wiedzieliśmy.
Ciężkiem
k t ó r y do dziś dnia po­
Że Hertling,
odznaczony
o t e m dopiero
uchybieniem
jest
orderem
od a u t o r a
nie w s p o m n i e ć ,
się do­
gdy mowa
o F e c h n e r z e , o j e g o z a s ł u g a c h n a polu psychofizyki, a j u ż w p r o s t n i e
m o ż n a d a r o w a ć a u t o r o w i , że W u n d t a r a c z y ł t y l k o w y m i e n i ć , g d y tym­
czasem niedorzecznej
Podług
t e o r y i Galla
a u t o r a sobór w a t y k a ń s k i
p o ś w i ę c a niezasłużenie
wiele słów.
o d b y ł się p r z e d r o k i e m 1 8 6 1 , g d y ż
na s t r . 6 0 0 c z y t a m y t a k i d o p i s e k : „ l a m t e m p o r e concilii y a t i c a n i pos t u l a t u m fuit, u t t h e s i s o n t o l o g o r u m . . . d a m n a r e t u r . S e d d e m u m contigit
die 18 sept.
1 8 6 1 , q u o c o n g r e g a t i o s.
inquis. d e c r e v i s s e t (?!) p r o p o -
s i t i o n e s O n t o l o g i s m u m e n u n t i a n t e s t u t o t r a d i non p o s s e " . N a s t r . 630
c h c e a u t o r d a ć obraz n a j n o w s z e j filozofii w R o s y i ; n a s w e nieszczęście
przytacza
syjskich
tylko
poetów lub powieściopisarzy, a między
zalicza j a k i e g o ś S e k o s k i e g o i B i e l i ń s k i e g o ,
jakichkolwiek ich prac
filozoficznych,
bez
filozofów
ro­
przytoczenia
poczem a u t o r b e z p o ś r e d n i o w y ­
licza g ł o ś n i e j s z y c h nihilistów. P o n i e w a ż w n a s t ę p n y m paragrafie
autor
m ó w i o filozofii w P o l s c e , s t ą d w n i o s e k , że t a k S e k o s k i (sic!), j a k Bie­
liński muszą b3'ć r o d o w i t y m i
Moskalami.
towski wymaga gruntowniejszego
pominięty.
Z
filozofów
przedstawienia,
polskich
a Bochwic
Tren-
zupełnie
„Ojcze n a s z " C i e s z k o w s k i e g o nie j e s t z w y k ł ą egzegezą mo­
d l i t w y P a ń s k i e j ; ze słów a u t o r a : „ E i u s , P a t e r n o s t e r ' e s t p u l c h e r r i m a
expositio e x e g e t i c a o r a t i o n i s d o m i n i c a e " m o ż n a b y ł a t w o
s e k , że C i e s z k o w s k i b y ł teologiem. K r e m e r a
t ł u m a c z y ł a u t o r p r z e z : Litterac
w y s n u ć wnio­
„Listy z Krakowa"
prze­
Cracovienses; w ą t p i m y , b y się ł a c i n n i c y
n a t o zgodzili. P r z y w y l i c z a n i u żyjących
filozofów
polskich
pominięty
został Twardowski Kazimierz; Zdziechowski jest literatem i nie upra­
wia z a w o d o w o
filozofii;
z a ś W i t . R u b c z y ń s k i nie j e s t profesorem Uni-
120
PP.ZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
w e r s y t e t u J a g i e l l o ń s k i e g o . Z niemieckich a u t o r ó w : S c h e e b e n , H e i n r i c h
i H u r t e r n i e s a filozofami, t y l k o t e o l o g a m i ; j a k i e m z a ś p r a w e m S c h w e t z
zasłużył na miano
W
filozofa,
d o p r a w d y nie wiemy.
k o ń c u w y t k n ą ć m u s i m y g r u b e nieraz
u s t e r k i p r z e c i w k o czy­
stości j ę z y k a ł a c i ń s k i e g o . 0 łacinie kościelnej od d a w n a istnieje opinia
wyrobiona;
ale t e ż u d e r z m y s i ę w piersi i p r z y z n a j m y , że s u m i e n n i e
na t a k n i e p r z y c h y l n y s ą d z a p r a c o w a l i ś m y . B y nie b y ć r o z w l e k ł y m i , n a
kilka t y l k o
wyrażeń zwrócimy uwagę.
Braltma est rationalis
I t a k n a s t r . 17 c z y t a m y ,
et liberatus z a m i a s t liber; s t r . 7 2 : Z e n o
zamiast. E l e a t e s ; s t r . 1 1 2 : triangulus
s t r . 2 1 1 : aetate
minor z a m i a t
nitate Dei sunt
classica
et optima,
s t r . 3 8 1 : „ S c o t i etliica
aeąuilaterus z a m i a s t
natu minor;
że
Eleus
aeąuilaterans;
s t r . 3 4 3 : „ c a p i t a d e infi-
quae Scotus
producere
potuerit;
n o n est in a l t i t u d i n e eius m e t a p h y s i c a e
(sic!);
s t r . : 5 9 : „ S c h o p e n h a u e r e r a t mortalis eius (Hegelii) i n i m i c u s " i t. d.,
i t. d., a j u ż o t a k zwanej
consecutio
temporum
w książce
O. E u z e ­
biusza wolimy zamilczeć.
Czy w o b e c t y c h b r a k ó w książka zasługuje na o d r z u c e n i e ? U c h o w a j
B o ż e , bo m a z d r u g i e j s t r o n y wiele zalet, k t ó r e nie pozwalają
o s t r y s ą d ; musi atoli p r z y
najprędzej
drugiem wydaniu
zaś musi b y ć więcej
a u t o r będzie
najmocniej
d y k t o w a n e n i e ira et studio,
też j e g o książki,
gdyż
źródłowo
przekonany,
t y l k o życzliwością
n a p r a w d ę szczerze
za pióro,
jako
k t ó r e przez t a k
gdzie
potrzebne przy pisaniu
zoficznych, j a k o t e m z w ł a s n e g o w i e m y
szan.
Na korzyść
s w ą pisał w R z y m i e ,
dość t r u d n o o w s z y s t k i e źródła,
Niech
u w a g i z o s t a ł y po­
t a k dla a u t o r a ,
było przez nich odłogiem.
p r z e m a w i a i t o , że k s i ą ż k ę
przede-
n a s t o cieszy, że i polscy
s y n o w i e ś w . F r a n c i s z k a c h w y t a ć poczynają
zostawione
opracowaną.
że p o w y ż s z e
na t a k
by t o j a k
nastąpiło) b y ć g r u n t o w n i e p r z e j r z a n a i przerobiona,
wszystkiem
d ł u g i czas
(a ż y c z y m y ,
autora
rzeczywiście
rozpraw
filo­
doświadczenia.
Ks. dr. Fr. Gabryl.
Halma. Perez Galdos.
Misericordia. Tenie.
Zamykając
Casa Editorial:
L a Guirnalda.
1 8 9 6 . Str. 3 5 4 .
1897. (Str. 398).
tom, zawierający
opis p r z y g ó d , w ę d r ó w k i i pojmania
„ d z i w n e g o ś w i ę t e g o " N a z a r i n a , można było p r z e w i d z i e ć , że to nie ko­
niec, że z t y m nieco f a n t a s t y c z n y m ascetą s p o t k a m y s i ę j e s z c z e . I s t o ­
t n i e P e r e z G a l d o s postąpił t u w e d ł u g s w e g o zwyczaju, r z e c b y
można,
maniery;
n a k r e ś l i w s z y w p i e r w s z e j powieści
główne
prawie
założenie
PRZEGLĄD
121
PIŚMIENNICTWA.
d r a m a t u , w n a s t ę p n e j u k a z u j e nam znów s w e g o b o h a t e r a , ale j a k z w y ­
kle już na d r u g i m
na trzeci,
planie:
należy się s p o d z i e w a ć ,
aż t a k b l e d n ą c i d r o b n i e j ą c powoli
czytelnika.
N i e m a tu co t a i ć :
rinie, j e s t u t w o r e m
jednolitym
Ilalma,
zejdzie
d r u g a z kolei p o w i e ś ć o Naza-
nieco od p i e r w s z e g o
a może i mniej
że w k r ó t c e
z n i k n i e zupełnie z oczu
słabszym,
konsekwentnym
pod
d l a t e g o że mniej
względem
psycholo­
gicznym. T r e ś ć o r y g i n a l n a j a k z a w s z e , ale p r z e p r o w a d z o n a mniej zręcz­
nie, k o l o r y t czasem może do z b y t k u j a s k r a w y .
szeroko o p i s a n y
typ
k a p ł a n a . Z d a się, j a k o b y a u t o r chciał nam całą g a l e r y ę p o r t r e t ó w
Główną ozdobą p i e r w s z e j części j e s t n o w y ,
du­
c h o w n y c h p r z e d s t a w i ć . L e c z i t e n r ó w n i e ż nie j e s t p i e r w s z ą
ścią obrazu.
J e s t nią D . C a t a l i n a de A r t a l ,
de Ferramor,
dama tak szlachetnego
w i ą z k u p o d a ć nam jej g e n e a l o g i ę ,
osobisto­
siostra bogatego
rodu,
markiza
iż a u t o r czuje się w obo­
zdobną w imiona m o n a r c h ó w ,
wiel­
kich ludzi a n a w e t i ś w i ę t y c h . R o d o w ó d t e n w s z a k ż e nie p r z e s z k a d z a ,
iż C a t a l i n a
w y s z e d ł s z y w b r e w zdaniu
niemieckiego,
hr.
von
r o d z i n y za u b o g i e g o
Halma-Lauteuberg,
opuszcza
dyplomatę
z nim H i s z p a n i ę ,
a g d y mąż z m u s z o n y j e s t dla z d r o w i a porzucić s ł u ż b ę , t o w a r z y s z y mu
na wyspę
K o r f u i tu w ś r ó d
pielęgnuje
go aż do śmierci.
posiłki pieniężne,
coraz cięższych m a t e r y a l u y c h
Z Hiszpanii
słabe
t a k że w k o ń c u cierpi głód,
bardzo
warunków,
dochodzą ją
z m u s z o n a b y ć mężowi
i sobie j e d y n ą sługą. Z n o s i j e d n a k w s z y s t k o — n a w e t zgon męża z bohaterskiem
podniesieniem
ducha;
ów
m ł o d y Niemiec,
o b d a r z o n y nie­
wielkim r o z u m e m ale szaloną dozą -wyobraźni i s e n t y m e n t a l i z m u ,
był
która
na
czułą
strunę
spotęgowana
jej
d u c h a i zaszczepił
tego,
co u n i e b o s z c z y k a
z a w s z e w dziedzinie m a r z e ń . O w d o w i a w s z y ,
awantur,
przechodzi
jednak
u p o k o r z e ń i bied
m a się w r a ż e n i e
własną
złego snu,
Catalina pragnie
przez t a k ą s e r y ę
wszelkiego
pozostało
rodzaju,
przeszkód,
powrócić
iż czytając
ich opis,
odziewa i karmi;
dopiero
zagłodzona,
M u s i w y m i e n i ć n a z w i s k o , a b y być poznaną przez
T e n p r z y g a r n i a ją w swoim domu,
było
przykrych
z którego przebudzenie następuje
w Madrycie, dokąd nieszczęsna hrabina przybywa obdarta,
ledwie żywa.
trafił
egzaltacyę,
g o r ą c o ś c i ą jej p o ł u d u i o w e j n a t u r y , dąży do w p r o ­
w a d z e n i a w życie i w czyn
do k r a j u ;
weń
brata.
czyni to j e d n a k
z p e w n y m c h ł o d e m , po części pozostałością z d a w n e g o żalu do siostry,
a po części w y n i k ł y m z oziębłości c h a r a k t e r u , modelującego
o s o b ę na wzór s z a b l o n o w e g o t y p u a n g i e l s k i e g o ,
tykało w dawnych
powieściach i k a r y k a t u r a c h
całą j e g o
t a k i e g o j a k i e się spo­
francuskich.
Ż o n a zaś
j e g o , to d o b r z e w y c h o w a n a lalka, na obraz i p o d o b i e ń s t w o męża stwo-
122
PRZEGLĄD PIŚMIENNI CTWA.
rzona.
Oboje irytują
najskromniejsze
się na siostrę,
żałobne
ubranie,
która
zamyka
przyjąwszy
od nich
się w swoim
tylko
pokoju i ani
z nimi j a d a ć nie c h c e ani w i d z i e ć nikogo z d a w n y c h znajomych.
dynym
o d w i e d z a j ą c y m ją często
Ferramora, D . Manuel
„Niepodobna
bez zaznaczenia,
j e s t s t a r y ksiądz,
Je­
dawny
nauczyciel
dalej w o p o w i a d a n i u — pisze P e r e z
Galdos —
Flores.
iść
że D . M a n u e l F l o r e s był k s i ę d z e m
niezmiernie sym­
p a t y c z n y m , że j e g o osobliwe zalety j e d n a ł y mu z a r ó w n o mir w ś r ó d klas
n a j w y ż s z y c h , j a k p o p u l a r n o ś ć u p r o s t y c h ludzi. U m i a ł o b r a c a ć się mię­
dzy w s z y s t k i m i i z a w s z e , czy ocierając się o a r y s t o k r a c j ę , czy o naj­
większą n ę d z ę , znaleźć n a j w ł a ś c i w s z e , najłatwiejsze do zrozumienia w y ­
r a z y . B a r d z i e j j e s z c z e od wielkich, d u c h o w n y c h cnót, b y ł y w nim god n e m i podziwu c n o t y z e w n ę r z n e ,
f
widome, bo c h o ć nie b r a k mu było
p r a w o ś c i i s u r o w o ś c i zasad, przecież najwięcej uderzającą
w nim
była
n i e s ł y c h a n a s c h l u d n o ś ć j e g o osoby, ł a g o d n o ś ć , życzliwość, s p o s ó b mó­
wienia
serdeczny,
przekonywujący,
dziejski a n i g d y p r z e s a d n y .
mić,
obrzucając
w niektórych
r a z a c h nieco kazno­
Z ł o ś ć l u d z k a u s i ł o w a ł a p a r ę k r o ć go spla­
go błotem ulicznem,
on j e d n a k umiał z a w s z e z podo­
bnych n a p a ś c i w y j ś ć n i e s k a l a n y , dzięki samej p o g a r d z i e i l e k c e w a ż e n i u ,
jakiemi nań
odpowiadał.
Na dostojeństwa
d u c h o w n e nie piął się n i g d y .
B y ł b y mógł nie­
j e d e n raz z o s t a ć b i s k u p e m za w p ł y w e m z n a c z n y c h osobistości politycz­
n y c h , z k t ó r y m i w przyjaźni lub zażyłości p r z e b y w a ł . Sądził j e d n a k , że
lepiej, niż w z a r z ą d z a n i u d y e c e z y ą spełni swą m i s y ę k a p ł a ń s k ą użyciem
ku służbie
Bożej
daru,
który w wysokim
s t o p n i u od B o g a
umiejętności w obejściu z ludźmi. A b y ł a to u m i e j ę t n o ś ć
posiadał:
niesłychana,
c u d o w n a , której o w o c e objawiały się co chwila. N i e p o l e g a ł a ona t y l k o
w słowie to w e s o ł e m , to w y m o w n e m , poufałem lub p o w a ż n e m
według
p o t r z e b y — ale w t w a r z y , w oczach, w r u c h a c h , w d u s z y giętkiej i wy­
lanej,
przelewającej
lub n a w e t
się w d u s z ę przyjaciela,
zatwardziałego
d o b n a zaleta najświetniej
penitenta,
grzesznika i wroga.
Drata w B o g u
Z d a w a ł o b y się, że po­
z a b ł y ś n i e na a m b o n i e . T y m c z a s e m nie. W mło­
dości p r ó b o w a ł b y ł k a z a ć ale z niewielkim
skutkiem.
Kaznodzieja
zinkowy, p o z n a ł w k r ó t c e , że na tej d r o d z e niewiele zdziała.
tu-
Narzędziem
j e g o a p o s t o l s t w a b y ł a r o z m o w a , a s t o s u n k i społeczne szerokiem
polem,
n a k t ó r e m miał działać, w a l c z y ć i z w y c i ę ż a ć .
D. Manuel
F l o r e s żył niezależnie, z d o c h o d ó w d w ó c h
wsi, odziedziczonych
po ojcach.
Nie p o t r z e b o w a ł
uganiać
pięknych
się za po­
w s z e d n i m chlebem, P a n B ó g był mu go dał d o ż y w o t n i o , stawiając
go
PRZEGLĄD
123
PIŚMIENNICTWA.
p r z e z to w możności w y k o n y w a n i a
o b o w i ą z k ó w s w e g o u r z ę d u ze spo­
kojem i siłą j a k i e daje... z a p e w n i o n e a d o b r e p o ż y w i e n i e .
Niezależność
t a u ł a t w i a ł a mu n a w e t z a c h o w a n i e się w n i e z a c h w i a n e j wierności, w dos k o n a ł e m zjednoczeniu z d u c h e m i literą w s z y s t k i e g o , co K o ś c i ó ł n a u c z a .
U b i e r a ł się, p r z y całej s k r o m n o ś c i s t r o j u k a p ł a ń s k i e g o , s t a r a n n i e i nie­
mal z elegaucyą,
układ
były
chociaż
mu
w uczynkach.
tak
Był
śladu
preteusyi:
przyrodzone jak
wytwornym
p t a s z k i nucą a r y b y
Paradnym
bez
jest
dla
staranność
poprawność
tej
samej
i
piękny
w mowie i dobroć
przyczyny,
dla
której
pływają...
opis
sceny,
w której
ów ksiądz
miły a m ą d r y
w a l c z y z m a r g r . F e r r a m o r o należny Catalinie dział d z i e d z i c t w a , z któ­
rego brat chce
odtrącić
zapomogi,
j a k i e j e j za życia m ę ż a n a
Korfu
p o s y ł a ł . T u ł a g o d n y z a z w y c z a j g l o s s t a r c a p r z y b i e r a t o n y dziwnej ener­
gii i siły, z n a ć w nim d r g a j ą c e u c z u c i e r y c e r s k o ś c i ,
którego
zabrakło
w s e r c u zangielszczałego G r a n d a . J e s t też i p e w n a doza h u m o r u : j e s z ­
c z e bowiem nie dobił t a r g u , g d y w i d z ą c w c h o d z ą c ą
Catalinę, każe jej
d z i ę k o w a ć b r a t u za j e g o w s p a n i a ł o m y ś l n o ś ć i d o b r o ć . F e r r a m o r k r z y w i
się, ale się w s t y d z i z a p r z e c z y ć . W k r ó t c e j e d n a k p r z y c h o d z i mu poża­
ł o w a ć uległości dla k s i ę d z a ; p i e r w s z y m bowiem u ż y t k i e m , j a k i h r a b i n a
r o b i ze s w e g o
de Urrea.
majątku
j e s t zapłacenie
długów kuzyna
J e s t to w p r a w d z i e t o w a r z y s z
Jose
Antonio
j e j lat d z i e c i n n y c h , a m a t k a
j e g o i jej za m a t k ę s ł u ż y ł a ;
odtąd
wszakże
s t o c z y ł się na samo dno
h u l t a j s t w a : k r e w n i i znajomi
zapraszają go j e s z c z e na obiad,
ale uni­
kają z nim s a m o t n e g o s p o t k a n i a z o b a w y przed n i e c h y b n ą a b e z w s t y ­
dną
prośbą
o zapomogę.
Wydobyć
staje się j e d n y m z celów życia
upadłego
Cataliny.
grzesznika z przepaści,
Ma prócz
t e g o i cele inne,
większe, o których długie konferencye z D . Manuelem
W tern miejscu
r i n a . Znajduje
w gorączce.
mimo,
się d o t ą d w s z p i t a l u w i ę z i e n n y m , k ę d y go p r z y n i e s i o n o
że s p r a w a
jedni
w i d z i m y w c h o d z ą c ą w g r ę osobę Naza-
O b e c n i e w y z d r o w i a ł i zajmuje
licznej publice
tują
dopiero
odbywa.
jego
jeszcze
ciekawych.
drugich
powieściopisarze,
osobną celę, do której po­
j e s t w toku,
władze
otwierają
wstęp
„ W a r y a t , z b r o d n i a r z czy ś w i ę t y ? " — zapy­
czekający
roznerwowane
na
swoją
kolej
audyencyi
damy i znudzeni
reporterzy,
światowcy.
Biedny
więzień znosi ich n a t r ę c t w o ze z w y k ł y m spokojem, na z a p y t a n i a odpo­
wiada
krótko
ale ł a g o d n i e ;
zdrowie
jego wszakże
c h w i a ć od zmęczenia i b r a k u p o w i e t r z a .
zaczyna
się znów
Szczęściem dla niego, ale nie
dla siebie, trafia do j e g o celi D . M a n u e l , s p o w i a d a go, pociesza i wzma­
cnia, broni j a k może, p r z e d ś w i a t o w y m n a t ł o k i e m . O p r ó c z k s i ę d z a trafia
124
PRZEGLĄD
i Jose
Antonio
poznała
Urrea
przypadkiem
usta zaczerpnęła
PIŚMIENNICTWA.
p o s ł a n y przez
nawróconą
Catalinę.
Odwiedzając
ubogich
przez N a z a r i n a B e a t r y c z e ,
przez j e j
c z ę ś ć nauki m i s t r z a i zapałała p r a g n i e n i e m
poznania
go osobiście. W y p y t y w a n y D . M a n u e l , o d p o w i e d z i a ł , że s t a n o w c z o nic
orzec nie może,
stwa.
jak
ale że nie d o s t r z e g ł w więźniu żadnej oznaki szaleń­
A n i miarkują
przykład
samotnika"
oboje,
s t a r y k a p ł a n i młoda, e g z a l t o w a n a
dobrowolnego
ubóstwa
i dziwnych
cnót
wdowa
„wędrownego
p o c z y n a n a nich działać. C a t a l i n a t w o r z y plan z a b r a n i a ze
sobą B e a t r y x y i kilku i n n y c h u b o g i c h , w y j e c h a n i a z nimi n a wieś do
s t a r e g o pół-dworu,
t w a i założenia
pół-zamczyska,
g u ł a c h i formach.
Rodzina
w s k ł a d j e j dziedzic­
przytuliska o nowych
dziwuje
puje do k t ó r e g o •/, i s t n i e j ą c y c h
twa?
wchodzącego
t a m coś n a k s z t a ł t
się j e j i g a n i :
klasztorów?
zupełnie re­
czemuż
nie wstę­
po co w y p r a w i a ć
dziwac­
J e d e n D . Manuel, dotąd z a w s z e wzór r o z s ą d k u , daje się p o r w a ć
zapałowi swej p e n i t e n t k i , b ł o g o s ł a w i jej p i ę k n e z a m i a r y , w y c h w a l a p o d
niebiosa j e j ś w i ę t o ś ć — z p a s t e r z a staje się owieczką
j e g o dziwna
zaszła
zmiana:
łza, został
nagle
wyrzutem,
przeciwstawia
moje ofiary,
wzburzony.
Postać
Nazarina
doń własne,
moje z a p a r c i e ,
cił?" — pyta ustawicznie
Ależ bo w d u s z y
p r o m i e n n y spokój sumienia, c z y s t e g o j a k
s t a ł a się dlań
zbyt wygodne życie:
moje cierpienia? Cóżem j a B o g u
s a m siebie,
żywym
„Gdzież
poświę­
aż w k o ń c u s k r u p u ł całą
istotę
j e g o ogarnia, a ciało z a c z y n a się słaniać pod brzemieniem myśli. P o s t a ć ,
d o t y c h c z a s silna i p r o s t a , g a r b i się, t w a r z c z e r s t w a o k r y w a
zmarszcz­
k a m i ; w p a r ę t y g o d n i p r z y c h o d z i ś m i e r ć . N a d c h o r y m czuwają
Catalina
i w i e r n y przyjaciel, t a k ż e k s i ą d z , kolega z l a t d z i e c i n n y c h .
T e n rów­
nież
lekcjami,
d o b r y i zacny a b a r d z o
opowiada
h r a b i n i e ze łzami,
ubogi,
jakim
zarabiający
skarbem
n a życie
g a s n ą c y dziś F l o r e s był
dla b i e d n y c h kolegów, d l a k t ó r y c h serce i r ę k ę z a w s z e t r z y m a ł o t w a r t e .
„ A t e j e g o w y s o k i e s t o s u n k i , wieleż on za ich pomocą czynił d o b r e g o ! "
D . Manuel
boleści:
z ironią.
tj^mczasem
„Święty
m ę c z y się wciąż i bije w piersi n a swem łożu
s a l o n o w y " (un santo
J u ż ziemskiemi
dobrami
t e s t a m e n t , a b y przyjacielowi
kramentów św. przynosi
sw. zamienia
de salon) — p o w t a r z a
o sobie
rozrządził, ale raz j e s z c z e zmienia
spokojną s t a r o ś ć z a p e w n i ć . P r z y j ę c i e Sa­
rozżalonemu
parę
godzin o c h ł o d y ;
Komunia
miłosnej
pokory.
W k r ó t c e j e d n a k c h o r o b a znów bierze g ó r ę a z nią i n i e p o k ó j ,
którego
wyrazy
nającego
c h m u r n y niepokój w b e z m i e r n e m o r z e
przerywane
natchnieniami
aż do ostatniej chwili.
m o d l i t w y plączą się n a u s t a c h ko­
Autor przypuszcza,
że żal t e n towa-
PRZEGLĄD
125
PIŚMIENNICTWA.
r z y s z y ł może D . M a n u e l o w i na t a m t e n świat i na całą w i e c z n o ś ć : n a m
j e d n a k zda się, że m a o miłosierdziu B o ż e m słabą opinię...
Z a to J o s e A n t o n i o U r r e a
nie w ą t p i o niem
wcale i ma za co
d z i ę k o w a ć . W c z o r a j s t r a c o n y , dziś u r a t o w a n y i posiadający p r z y uczci­
wej p r a c y
dlenia;
s p o s ó b do życia,
szlachetne
brudny jad
p o d n o s i się powoli z głębin
niegdyś serce
grzechu, w którego
niemal uwielbienie dla
w y r z u c a z siebie
miejsce
wpływa
s w e g o upo­
kroplę
po
ogromne,
w y b a w i c i e l k i . P o m i ę d z y nią a N a z a r i n e m , któ­
r e g o często o d w i e d z a , w c z o r a j s z y c y n i k staje się n a i w n y m ,
niewolniczo p o t u l n y m .
W y r o k w sprawie
winność jego uznana,
ale za to p o d n i e s i o n a
Nazarina
łagodnym,
już wydany:
daje mu do w y b o r u
nie­
p e w n a w ą t p l i w o ś ć co do
j e g o s t a n u u m y s ł o w e g o . Z a m i a s t w i ę c p u ś c i ć go n a w o l n o ś ć
władza duchowna
kropli
dziecinne
zupełną,
umieszczenie w P r z y t u ł k u
dla
księży lub t e ż o d d a n i e p o d o p i e k ę p r y w a t n ą . N a z a r i n w y b i e r a d r u g i e ,
zaczem
hrabina
zgłasza
się o niego i s p r o w a d z a
do siebie
gdzie m n i e m a n y c h o r y m a p o z o s t a ć pod dozorem i w ł a d z ą
proboszcza.
Pierwszym
zaś a k t e m tej
na w i e ś ,
miejscowego
władzy jest rozkaz
przybrania
się napo w r ó t w s z a t y d u c h o w n e i rozpoczęcia długiej i żmudnej p r a c y
umysłowej,
anielskim
do czego N a z a r i n
s k ł a n i a się z p o k o r ą i z w y k ł y m
swoim
uśmiechem.
I n s t a l a c y a h r a b i n y H a l m a w z a m k u P e d r a l b a nie j e s t do żadnej
innej
podobną.
Nasamprzód
wyjechała
z Madrytu
na
drabiniastym
w o z i e ; w s t a r y m , n i e z a m i e s z k a ł y m od d a w n a domu p o c z y n i ł a t y l k o najkonieczniejsze n a p r a w y , z a c h o w u j ą c w k o ł o siebie n a j s u r o w s z e u b ó s t w o .
B e a t r y x i e , z k t ó r ą dzieli
strój i najniższe
k a ż e się po imieniu n a z y w a ć . W
p o s ł u g i w k u c h n i i pralni,
domu zresztą służby żadnej nie m a ;
wszyscy członkowie improwizowanej rodziny jadają
dzwonka
zgromadzają
C a t a l i n a co w i e c z ó r
surowsza
się do
każdemu
niźli w k l a s z t o r z e :
modlitwy
wspólnie,
lub rozchodzą
osobną p r a c ę
przygarnięty
naznacza.
muzyk
na
na głos
spoczynek,
Reguła
niemal
i kompozytor
nosi
w o d ę i z a m i a t a d z i e d z i n i e c . P r z y t e m role stoją odłogiem, a p a s t w i s k a
bez b y d ł a ; h r a b i n a b o w i e m mówi, że n i e p r z y s z ł a t u m y ś l e ć o s p e k u lacyach świeckich,
ale o nich z a p o m n i e ć .
Sąsiedzi dziwią się i k r ę c ą
g ł o w a m i , ale t o j e s z c z e pół b i e d y ; w k r ó t c e zjawia się w P e d r a l b a ura­
t o w a n y k u z y n e k , ż e b r z ą c nie j u ż p i e n i ę d z y , ale w i d o k u swej pani. Calalina nie o d t r ą c a g o ; k a ż e mu z a m i e s z k a ć z N a z a r i n e m i orać ziemię
w o g r o d z i e pod k u c h e n n e j a r z y n y ,
i nie r o z m a w i a z nim n i g d y . U r r e a
t r z o n y nietylko w „ ś w i ę t ą "
p r z y t e m widuje go t y l k o
chwilami
p o d d a j e się ciężkiej próbie, zapa­
kuzynkę,
ale i w N a z a r i n a .
Ten, j a k
na
126
1'RZEGLĄD
rozkaz
proboszcza
I M Ś M I E N N K T WA..
tłumaczył łacińskie teksty,
t a k obecnie
na r o z k a z
h r a b i n y rąbie pokornie d r z e w o , k o p i e , p o d l e w a s a d z o n k i i ziemię oczy­
szcza z g r u z u . Cichy- i s k r o m n y nie o d z y w a się,
chyba zapytany,
ale
w t e d y o d p o w i a d a z p r o s t o t ą i śmiało, czas w o l n y od p r a c y s p ę d z a n a
gorącej m o d l i t w i e . W k o ł o siebie nie k r y t y k u j e nic, w g ł ę b i d u s z y j e ­
d n a k w y d a j e s ł u s z n y sąd o całym z a k ł a d z i e ,
przypominającym
raczej
chorobliwo-sielankowe p o m y s ł y Tołstoja, niż i n s t y t u c y ę d u c h o w n ą .
za to ani k r y t y k u j e ,
Urrea
ani sądzi; k ą p i e się, choć z d a l e k a w p r o m i e n i a c h
swojego słońca i t y l e . O b e c n o ś ć j e g o w s z a k ż e nie może ujść bez u w a g i
i komentarzy. W
zaczynają
M a d r y c i e opowiadają n i e s t w o r z o n e r z e c z y ; w okolicy
się n i e p o k o i ć : p r o b o s z c z ,
lekarz miejscowy i d a w n y
a obecnie sąsiad P o d r a l b y w y b i e r a j ą
rządca,
się do h r a b i n y z w e z w a n i e m , a b y
p l o t k o m położyła k o n i e c .
Trzeba odesłać
kuzyna, a zakładowi
na k t ó r ą k a ż d y z d o r a d c ó w
n a d a ć j a k ą ś męzką
ofiaruje się z osobna.
Catalina
głowę,
odprawia
ich n a razie z niczem, ale w g r u n c i e b a r d z o w z b u r z o n a i z a k ł o p o t a n a
prosi N a z a r i n a o r a d ę ; j e s t to również sposób p r z e k o n a n i a się na d o b r e ,
czy j e s t zupełnie prz}
dotąd t a k
o radę.
7
z d r o w y c h z m y s ł a c h , czy nie. N a z a r i n
p o s ł u s z n y i cichy,
naraz
to ją da szczerą i zupełną,
zgniewa. W
długiej r o z m o w i e ,
podnosi
głowę:
nie p a t r z ą c ,
w której
wszakże,
s k o r o go
czy nią
wszechwładna
pytają
obrazi lub
hrabina
czuje
się p r z e d nim maleńką, j a k dziecko p r z e d nauczycielem, w y k a z u j e j e j
j a s n o j a k na dłoni,
że p o w o ł a n i a
ż a d n e g o nie
ma,
że m i s t y c y z m jej
m a źródło nie w sercu, lecz w g ł o w i e , że dążąc do ś w i ę t o ś c i na skrzy­
d ł a c h w y o b r a ź n i , g o t o w a n i e t y l k o c h y b i ć celu, ale i n a j p r o s t s z ą
cnotę
u t r a c i ć . L e k a r s t w o na to widzi w zwinięciu r z e k o m e g o z a k ł a d u , a raczej
zamienieniu go na d w ó r p r y w a t n y , r o d z i n n y , gdzie b ę d z i e mogła s p e ł n i a ć
u c z y n k ó w , wiele d u s z a z a p r a g n i e , a w r e s z c i e — w poślubieniu
conego kuzyp9.... N a t e o s t a t n i e s ł o w a Catalina p a d a z e m d l o n a ;
nawró­
przy­
s z e d ł s z y j e d n a k do z m y s ł ó w , poznaje, że N a z a r i n miał s ł u s z n o ś ć , czuje
to, czego jej nie d o p o w i e d z i a ł , to j e s t , że p r z y w i ą z a n i e o s o b i s t e , a nie
gorliwość w n a w r ó c e n i u
g r z e s z n i k a była p o b u d k ą jej c z y n ó w . Ż e zaś
j e s t dobrą i rozumną, w i ę c p r z y z n a j e się do p o m y ł k i . O p o w i e ś ć k o ń c z y
się cichym ślubem w P e d r a l b a , p o c z e m N a z a r i n , w o l n y j u ż dzięki sta­
raniom młodej p a r y , u s z c z ę ś l i w i o n y , że mu znów wolno Ofiarę ś w . od­
prawiać,
wzdychają
odjeżdża do A l c a l a de H e n a r e s ,
nawrócony
gdzie
za nim w k r y m i n a l e
ł o t r i A n d a r a i gdzie tak im, j a k
i n n y m wię­
źniom może wielkie o d d a ć u s ł u g i .
J a k już powiedziano we wstępie,
Halma słabszą
j e s t od
Nam-
PRZEGLĄD
rina.
127
PIŚMIENNICTWA.
Z a w i e r a r ó ż n e b ł ę d y w k o n s t r u k c y i i c h a r a k t e r y s t y c e , choć i t u
nie brak o r y g i n a l n o ś c i i t e z y m o r a l n e j . R z e c można, iż t u dopiero Na­
zarin w y d a j e się p r a w d z i w i e ś w i ę t y m ;
b y ć może n a w e t , że t r z y m a n i e
p o s t a c i j e g o w półcieniu potęguje j e s z c z e w r a ż e n i e . . .
Misericordia — inna p o w i e ś ć G a l d o s a , zawierająca 3 9 8 s t r o n d r u k u ,
a c h w a l ą c a się n a o k ł a d c e
w y d a n i e m 4 . 0 0 0 egzemplarzy,
r ó w n o c z e ś n i e , t j . w t y m ż e 1 8 9 7 r., j a k Hakna.
u k a z a ł a się
L u d z i e znający
mało
l i t e r a t u r ę h i s z p a ń s k ą , n a z w a l i b y t ę k s i ą ż k ę t y p o w ą powieścią h i s z p a ń s k ą :
w niej bowiem
obracamy
się niemal
w y ł ą c z n i e w świecie
a przecież w i a d o m o , że t o r r e a d o r i ż e b r a k są dla ogółu
p r z e d s t a w i c i e l a m i ojczyzny O e r y a n t e s a i C y d a
opowiadaniu
rodziny.
Galdosa jest Benina,
Pani jej, Donna Paca,
u m i a ł a ani oszczędzać,
stara
żebraków,
śmiertelników
Główną postacią w tern
sługa
zubożałej
szlacheckiej
o w d o w i a w s z y z dwojgiem dzieci, n i e
ani rachować,
to też stoczyła
się w ostatnią
n ę d z ę i d a w n o b y ł a b y u m a r ł a z .głodu, g d y b y nie o w a B e n i n a . Z a do­
brych
drogą,
czasów
była
ona tylko
bo p r a k t y k u j ą c ą
wego".
Po
dwakroć
k u c h a r k ą i t o wyśmienitą,
na wielką
oddalono
skalę system
ją za nieuczciwość,
znów p r z y j ę t o w d o m , g d y ż n i e t y l k o w służbie,
n i k t j e j w y r ó w n a ć nie zdołał.
utrzymywała porządek,
w a ł a dzieci,
zysku
Z czasem
stała
gotowała jedzenie,
ona p o t y k a ł a
gającymi nieszczęsną w d o w ę .
Dzieci
dosyć
ale po
dwakroć
ale i w p o ś w i ę c e n i u
się j e d y n ą s ł u g ą ; ona
p i e l ę g n o w a ł a panią,
p a k o w a ł a r z e c z y p r z y c z ę s t y c h zmianach
wsze w pościgu za tańszem),
ale
„koszyczko­
kochała
pilno­
m i e s z k a n i a (za­
się z wierzycielami, oble­
j a k swoje w ł a s n e ,
choć
k ł o p o t u s p r a w i a ł y nie m a ł o ; c h ł o p a k , o s t a t n i urwisz, u c z y ć się n i e chciał
i k r a d ł m a t c e p i e n i ą d z e , a g d y dorósł, ożenił się bez pozwolenia z j a ­
kąś szwaczką;
d z i e w c z y n a z a ś O b d u l i a , całe życie cierpiąca n a d z i w n e
choroby nerwowe,
w y s z ł a za s y n a p r z e d s i ę b i o r c y
pogrzebów,
urwisza
p o d o b n e g o j e j b r a t u , k t ó r y też o p u s z c z a j ą bez litości i z o s t a w i a cał­
kowicie n a ł a s c e m a t k i , a raczej — n a ł a s c e B e n i n y . O d kilku lat ona
ż y w i ich w s z y s t k i c h w ł a s n y m — w y ż e b r a n y m g r o s z e m .
N i e znalazłszy
d ł u g o p o s z u k i w a n e g o zajęcia, p e w n e g o p o r a n k u , g d y w domu
kawałka
chleba nie stało, z d e c y d o w a ł a się w m i e s z a ć w p o c z e t u b o g i c h u w r ó t
kościoła
ś w . S e b a s t y a n a i o d t ą d staje
t a m co d n i a przez
czas nabo­
ż e ń s t w a , a b y p o t e m u z y s k a n e g r o s z ó w k i o d d a ć a conto k u p c o m , dostar­
czającym a r t y k u ł ó w
skiego p o ś w i ę c e n i a
żywności
dla p a ń s t w a .
Wszelako
n i e może się p o z b y ć s w y c h
wyczek i nigdy prawdziwej
obok
bohater­
„ k o s z y c z k o w y c h " na-
ceny z a k u p i o n y c h p r z e d m i o t ó w n i e p o d a .
J e ż e l i p r z y p a d k i e m swej p a n i u z b i e r a n e pieniądze o d d a ł a , a ta j e j po-
128
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
tem część z nich n a k u p n o udziela,
Benina regularnie jakiś
urywa i chowa
P a n i swej
się
nigdy,
s k r z ę t n i e n a potem.
że
żebrze.
Natomiast
wymyśliła
miedziak
zresztą nie
całą
przyznała
historyą o księdzu
D . R o m u a l d z i e , do k t ó r e g o w y n a j ę ł a się r z e k o m o j a k o k u c h a r k a przy­
c h o d n i a ; że zaś D o n n a
Paca
była ciekawa i w y p y t y w a ł a
ją o różne
szczegóły, m u s i a ł a b r n ą ć z k ł a m s t w a w k ł a m s t w o , o p i s y w a ć mieszkanie
k s i ę d z a i j e g o s i o s t r z e n i c y , w y l i c z a ć p o t r a w y , k t ó r e r z e k o m o miała co
dnia gotować,
wynajdywać
to z a s ł a b n i ę c i e
ł y c h mu gości, dla w y t ł u m a c z e n i a
księdza,
to nagle p r z y b y ­
swej n i e o b e c n o ś c i , g d y j ą
koniecz­
n o ś ć do d w u k r o t n e g o ż e b r a n i a na d o b ę zmuszała. P a n i w i e r z y ł a wszyst­
kiemu
i słuchała
coraz
ubogich izdebkach.
chciwiej,
osamotniona
i
P r a c o w a ć nie umiała n i g d y ,
znudzona
w swych
w i ę c i dziś nie umie
a n a w e t nie może z p o w o d u p r z e r ó ż n y c h c h o r ó b , t r a p i ą c y c h
części jej ciała o k r o m
n i e s t e t y — żołądka.
Nie może
wszystkie
prawdę chodzić,
cierpi b e z u s t a n n i e , po n o c a c h nie s y p i a , a p o s i a d a a p e t y t r o z p a c z l i w y ,
domagający
się
wykwintnego
jadła,
ale
od
biedy
kontentujący
i lichą s t r a w ą , p o d n i e s i o n ą m i s t r z o w s k ą r ę k ą B e n i n y .
stare,
z e p s u t e dziecko,
l g n ą c e do swej
się
J e s t to biedne,
karmicielki, j a k niemowlę do
łona m a t k i , ale k a p r y ś n e p r z y t e m i nieraz d r ę c z ą c e t ę ziemską opatrz­
ność
długiemi
wybuchami
gniewu
i
niesłusznych
zarzutów.
Benina
znosi w s z y s t k o i w s z y s t k o p r z e b a c z a , a g d y p a r o k s y z m złości k o ń c z y
s i ę , s p a z m a t y c z n y m p ł a c z e m tuli szlochającą,
Oprócz
błąkającą
pani pielęgnuje i k a r m i
się
w
różowym,
również
splamionym
pociesza i do snu u k ł a d a .
słabującą
ale
a głodną
powłóczystym
Obdulię.
szlafroku
w ś r ó d o b d a r t y c h mebli i d w ó c h białych, p i ę k n y c h , r ó w n i e j a k ona wy­
głodniałych kotów.
Obok kotów
pożywia się n i e k i e d y i D.
Frasquito
P o n t e , s t a r y k a w a l e r , n i e g d y ś w wielkim ś w i e c i e
o y w a ł y a dziś pod­
u p a d ł y na r ó w n i z k r e w n e m i p a n i a m i , w k t ó r y c h
towarzystwie
sza się nieco
wspomnieniami
d a w n y c h czasów i d a w n y c h
pocie­
stosunków.
U t e g o nieraz s u r d u t z a p i ę t y w y s o k o , a b y b r a k bielizny zasłonić, ale
ubranie zawsze czyste,
odstępny
u boku.
żności; on j e d e n
wąsik ufarbowany
Poczciwe
zresztą
p a t r z y na B e n i n ę
na c z a r n o ,
człeczysko
ze łzami
a kwiatek
pomimo
swojej
nie­
pró­
wdzięczności i powtarza
o n i e j : To anioł!
Benina,
a raczej Nina,
j a k j ą poufale zowią,
posiada
drugiego
j e s z c z e wielbiciela: j e s t nim M o r d e j a i A l m u d e n a , ślepy ż e b r a k ,
r y m koleguje u d r z w i k o ś c i o ł a i k t ó r e g o
d r o g i po mieście.
Żebrak ten,
z któ­
o d p r o w a d z a co dzień k a w a ł
Żyd marokański,
zaledwie
szpańszczyzną mówiący, a przytem trochę narwany,
łamaną hi-
przygnany
został
PRZEGLĄD
do Madrytu długą
seryą
129
PIŚMIENNICTWA.
przygód,
które wschodnia
jego
wyobraźnia
w f a n t a s t y c z n e p r z y b i e r a b a r w y . W d z i ę c z n y za d o b r o ć i opiekę N i n y ,
tak
różnej w obejściu
i młodą dziewczyną,
od
reszty
ubogich,
widzi j ą
w myśli
piękną
b ł a g a , a b y go zechciała p o ś l u b i ć , p o c z e m b y r a z e m
p o w ę d r o w a l i na W s c h ó d , daleko, do k r a j u słońca i palm. P r ó ż n o B e n i n a t ł u m a c z y mu, że j e s t starą, że może mu t y l k o b y ć matką, b i e d n y
A l m u d e n a nie p r z e s t a j e u w i e l b i a ć j ą i czcić j a k bożyszcze, s ł u c h a w e
w s z y s t k i e m i p o t u l n y j a k dziecię
o d d a j e jej nieraz w ł a s n e
szelągi. B,az, g d y r a z e m z i n n y m i czekali u w s t ę p u
wyżebrane
kościoła, mężczy­
z n a d o s t a t n i o u b r a n y , r o z d a w s z y w koło j a ł m u ż n ę , z a t r z y m a ł się p r z e d
Niną i k a z a ł j e j przyjść nazajutrz do s w e g o m i e s z k a n i a . W p o ś r ó d że­
braków powstał
drgało.
szmer i zaciekawienie
Ten pan
bowiem był
wielkie;
s e r c e N i n y t a k ż e za­
k r e w n y m jej pani,
bogatym i skąpym.
„ K t o wie? — p o m y ś l a ł a — M o ż e od śmierci żony, za k t ó r ą p ł a c z e , zbu­
dziło się w nim serce? Może p r z y p o m n i a ł sobie, że on i żona d a w n i e j
całemi
dniami korzystali z ,naszego'
N i c t e d y nie
m ó w i ą c w domu,
p o w o z u , zjadali , n a s z e '
dnia następnego
stawia
obiady".
się na ozna­
czoną g o d z i n ę i w p u s z c z o n a do g a b i n e t u bogacza, s ł u c h a długiej o r a c y i
0 cnocie oszczędności i w y r a c h o w a n i a , w k o ń c u k t ó r e j m ó w c a z wspa­
niałomyślną
książkę
miną
w r ę c z a jej
dla jej
r a c h u n k o w ą z ołówkiem
do
pani
„najpotrzebniejszy"
zapisywania
ten jest tak wysoko komiczny,
iż żal bierze,
scenie. -Zawiedzioną w nadziei
Ninę
jej c z a r o w n e
środki
do z y s k a n i a
wydatków!...
Ustęp
że się go nie widzi n a
pociesza
skarbów,
dar:
Almudena,
jakich świat
proponując
nie widział,
a biedna k o b i e t a t a k j e s t o t u m a n i o n a troską, że mu p r z e z c h w i l ę w i e r z y
1 walczy z pokusą,
niedorzeczność
i w sklepach
aż w r e s z c i e
sprawy.
rozsądek
Pieniędzy
jednak
bierze g ó r ę ,
t r z e b a jej
w y c z e r p a ł się k r e d y t i z m i e s z k a n i a
wykazując
jej
koniecznie,
bo
chcą w y r z u c i ć j e j
panią. C h o d z i t e d y po z n a j o m y c h ; o d w i e d z a w ł a ś c i c i e l k ę n o c n e g o p r z y ­
t u ł k u , gdzie p a r ę r a z y zapłaciła n o c l e g s t a r e m u F r a s q u i t o — w s z ę d z i e
napróżno.
W r e s z c i e udaje
się
do o b s k u r n e g o
przez nią w s p o m a g a n a s z y n k a r k a
szynku,
gdzie
w y w d z i ę c z a się o b e c n i s ,
dawniej
pożyczając
jej żądaną s u m k ę , a raczej oddaje jej do z a s t a w i e n i a w ł a s n e k o l c z y k i .
I d ą c po nie do w n ę t r z n e j
izby B e n i n a
s p o s t r z e g a na
n i e p r z y t o m n e g o c z ł o w i e k a i z żalem poznaje F r a s ą u i t a .
raliżem
przeniesiono
B e n i n a zdjęta litością
z b y t e k , najęcie
t u t a j z ulicy i ot j u ż
całą
noc
podłodze
Tkniętego
tak
ciało
pa­
przeleżał...
usiłuje go o t r z e ź w i ć , a p o t e m p o z w a l a sobie na
dorożki,
a b y go p r z e w i e ź ć
do m i e s z k a n i a
swej
pani.
T u oddaje d l a ń w ł a s n e łóżko, r a d a , że c h o r y p o c z y n a z w o l n a do życia
P . P . T . LX.
9
130
PRZEGLĄD
PIŚMIENNI (TWA.
p o w r a c a ć . T e n czyn miłosierdzia m a j e d n a k złe s k u t k i . A l m u d e n a , do­
w i e d z i a w s z y się,
że B e n i n a
„eleganckiego
pana"
powiozła do domu,
w p a d a w ś m i e s z n y szał g n i e w u ; B e n i n ę , przypominającą
m a lat sześćdziesiąt,
okłada
się łzami i j a k p i c ; żebrze
kijem,
poczem
przebaczenia.
mu znów, że
oprzytomniawszy
Nina j a k zawsze
zalewa
przebacza
pod w a r u n k i e m , że j u ż będzie „ g r z e c z n y " . N a z a j u t r z j e d n a k nie znaj­
duje go na z w y k ł e m
go s z u k a ć
po
daje a u t o r o w i
miejscu i w obawie
mieście — oczywiście
sposobność
nowego szaleństwa
po n a j u b o ż s z y c h
zapoznania
nas z kątami
zaczyna
dzielnicach,
ż a d e n t u r y s t a n i g d y nie p o m y ś l a ł . Nie znalazłszy ślepego M a u r a ,
nina w r a c a
do
domu,
P a c a oznajmia j e j ,
z powodu
gdzie o mało nie
że p r z e d chwilą
zdumienia.
Be­
Donna
b y ł u jej w r ó t D . R o m u a l d o , ale
j a k i e g o ś nieporozumienia
że n a kilka dni w y j e ż d ż a do
p a d a ze
co
stolicy, o j a k i c h
nie z o s t a ł p r z y j ę t y m ,
Guadalaxary,
Powiedział,
poczem obiecał
powrócić.
N a z a p y t a n i e B e n i n y , j a k w y g l ą d a ł , c ó r k a s t r ó ż a p o d a j e r y s o p i s abso­
lutnie taki sam, j a k i ona o swoim w y m y ś l o n y m D . R o m u a l d z i e z w y k ł a
była d a w a ć swej pani. Nie śmie zdziwienia s w e g o objawić, a w i e d z ą c ,
że ksiądz
ma w k r ó t c e p o w r ó c i ć ,
postanawia
c z e k a ć w milczeniu,
aż
ujrzy w ł a s n e m i oczami u r z e c z y w i s t n i e n i e w y w o ł a n e j przez siebie m a r y .
T y m c z a s e m nazajutrz przyszło
Almudeny.
P c h a ł o j ą do tego
miłosiernym
uczynków
zdają
tak,
jak
p u ś c i ć się znów n a
poszukiwanie
c z y s t e m i ł o s i e r d z i e ; że j e d n a k
się z p o d
nóg
ludziom
wyrastać
chciwym
sposobności
sposobności
ludziom
do d o b r y c h
do z y s k u ,
przeto
i B e n i n a trafiła po d r o d z e na b i e d ę większą od swojej. S p o t k a ł a s t a r c a
płaczącego,
z wynędzniałem
dziecięciem
na
ręku.
Z a p y t a n y o przy­
c z y n ę s m u t k u , odrzekł, że g d y d o s z e d ł s z y l a t 8 0 m n i e m a ł , że j u ż mu
t y l k o zostało położyć się gdzie p o d m u r e m i spokojnie
z a m k n ą ć oczy
na wieki, n a g l e u m a r ł a m u c ó r k a , zostawiając na j e g o opiece s i e r o t k i ,
tę i drugie,
czciwy
ale dziś,
ciężko c h o r e b i e d a c t w o .
ksiądz p r z y r z e k ł mu,
gdy
stary
W c z o r a j w p r a w d z i e p e w i e n po­
że s i e r o t y w j a k i m ś
do niego
się zgłosił,
z r a n a w y j e c h a ł do G u a d a l a x a r y .
przytułku
dowiedział
się,
umieści,
że k s i ą d z
„ J a k się n a z y w a ? " — s p y t a ł a B e n i n a .
„ D o n R o m u a l d o — b r z m i a ł a o d p o w i e d ź . — J e s t w y s o k i w ś r e d n i m wieku,
przystojny".
B e n i n i e zrobiło się znów j a k o ś dziwnie n a sercu, ale nie
m i a ł a czasu na p r z e m y ś l i w a n i a . B i e d n y s t a r z e c od t r z e c h dni nie miał
n i e w u s t a c h prócz d a r o w a n e g o od p r z e k u p k i k a w a ł k a s u r o w e g o sztok­
fisza
i odrobiny
suchego
chleba,
którą
musiał
O d k ą d na ś w . J ó z e f p r z e s t a n o w B r a c t w i e
wać
już
nie b y ł o dla
niego r a t u n k u ;
rozmaczać w wodzie.
Najśw. S e r c a z u p ę rozda­
ani go niebo, ani ziemia przy-
PRZEGLĄD
j ą ć nie chciała,
131
PIŚMIENNICTWA.
a przecież ze s w y c h 8 2 lat życia
dwanaście
spędził
w służbie k r ó l e w s k i e j , a przez c z t e r d z i e ś c i pięć pilnie i u c z c i w i e t ł u k ł
kamienie przy drogach.
Słuchając jego
p r o w a d z i ć do c h o r e g o dziecka.
za t r z y p e s e t y
miesięcznie
k t ó r z y z dziećmi.
skarg,
Benina kazała
„Weszli tedy
żyło
pospołu
W s z y s c y prawie
się za­
do p o n u r e i izby, gdzie
pół tuzina
b i e d a k ó w — nie­
d n i a t e g o byli n a mieście, w po­
goni za ś w i ę t y m g r o s z e m ; w izbie z n a j d o w a ł a
się t y l k o s t a r u s z k a wy­
schła, d r z e m i ą c a widocznie w s k u t k u gorzałki, d r u g a młodsza, ale c a ł a
opuchła,
z twarzą
dojrzały
pomidor.
odzienia,
nabrzmiałą;
Na
o skórze
podłodze,
leżała c h o r a
okryta
dziewczynka
u s t z a c i ś n i ę t e pięści.
naciągniętej
i lśniącej,
różnokolorowemi
jak
szczątkami
w y b l a d ł a i sina, p r z y c i s k a j ą c
,To dziecko po p r o s t u
głodne' — rzekła
do
Benina.
i w y s z e d ł s z y s p i e s z n i e z a k u p i ł a w s z y s t k o , co było p o t r z e b n e na zupę,,
a oprócz t e g o kilka j a j ,
trochę
przez pół nie robiła... W
sztokfisza i węgli.
Benina
nigdy
nic
g o d z i n ę p o t e m j u ż ci b i e d a c y byli n a s y c e n i ,
a inni, zwabieni z a p a c h e m j a d ł a ,
cisnęli się do izby. I P a n B ó g wy­
n a g r o d z i ł miłosierdzie B e n i n y , g d y ż między n ę d z a r z a m i , k t ó r z y się ze­
szli n a r e s z t k i biesiady znalazł się ż e b r a k bez nóg, k t ó r y jej dał
na­
r e s z c i e w i a d o m o ś c i o A l m u d e n i e " . Z d a w a ł się p o w ą t p i e w a ć o j e g o zdro­
w y c h z m y s ł a c h i nie d z i w : ślepy Afrykanin od d w ó c h dni siedział na
szczycie wielkiego
rozwalonego muru,
na jakimś nieznanym
instrumencie,
pieśni dziwnie żałosne.
Benina z trudnością
niach do n i e g o , p o w i t a n a ,
radości.
Po
owej
nie j e d z ą c
nic i
scenie
języku
w y d r a p a ł a się po kamie­
g d y g l o s jej dosłyszał,
gwałtownej
przygrywając
ś p i e w a ł w niezrozumiałym
egzaltacya
wielkim
wybuchem
j e g o p r z y b r a ł a inny
k i e r u n e k : t e r a z A l m u d e n a p ł a k a ł i czynił p o k u t ę za swój g n i e w , a t a k
u p a r t y m byl
w swoim
nieco. pożywienia,
murze.
zamiarze,
musiała
I tak przemawiał
iż B e n i n a
odejść,
wymógłszy
zostawiając
go
t y l k o na nim
rozśpiewanego
do niej t y l k o w p r z e n o ś n i , u r y w k a m i
na
zapa-
m i ę t a n e m i z Biblii; gruzy zaś, na k t ó r e się był w spiął po o m a c k u , wy­
7
d a ł y się ś l e p e m u skałami i p r z y p o m n i e n i e m d a l e k i c h s t r o n o j c z y s t y c h .
Z tem
w woreczku
wszystkiem
pieniądze
Beniny.
dobitek
Na
pożyczone
wracając
do
od s z y n k a r k i
domu
topniały
zastała
wieści
o cięższem z a s ł a b n i ę c i u O b d u l i i ; t r z e b a było znowu biedź do niej pie­
lęgnować, dostarczyć lekarstw i strawy. „ W e ź skąd
jej pani — ale m u s i s z
jej p o n i e ś ć
butelkę
dobrego
chcesz—mówiła
wina".
Nazajutrz
c z e k a ł a j ą n o w a p i e l g r z y m k a do A l m u d e n y : z a l e d w i e j e d n a k
się na h o r y z o n c i e ,
zastąpił j e j d r o g ę
beznogi
kaleka
na
pokazała
czele
całej
g r o m a d y ż e b r a k ó w wołając, że nie j e s t słusznem, aby w s p o m a g a ł a je9*
132
PRZEGLĄD PIŚMIENNI ( T W A .
d n y c h a d r u g i c h n i e ; dodając, że na próżno się kryje, g d y ż oni
wiedzą, że j e s t wielką panią chodzącą umyślnie w u b o g i e m
Próżnemi były protestacye
Beniny,
szały się u jej s u k n i i c h u s t k i ,
dobrze
przebraniu.
o b d a r t e i w y n ę d z n i a ł e dzieci wie­
s t a r e b a b y w r z e s z c z a ł y pod niebiosy.
Z w r ó c i ł a się t e d y do poblizkiej p r z e k u p k i , kupiła kilka bułek, po k t ó r e
naraz
być
mnóstwo
przez
wychudłych
nie r o z d a r t ą ,
chwili uwolniła
rąk
musiała
j ą od oblężenia
aby ją pociągnąć
sięgnęło
kupić
t a k chciwie,
że nie
więcej i j e s z c z e
znajoma
żebraczka,
chcąc
więcej.
Po
ale na to t y l k o ,
do w ł a s n e j n o r y i t a m dla ginącej z n ę d z y r o d z i n y
o s t a t n i grosz w y c i ą g n ą ć .
G d y zaś B e n i n a n a r e s z c i e s w o b o d n a
się na s z c z y t g r u z ó w do s w e g o biednego M a u r a , w n e t n o w a
dostała
gromada
motłochu z e b r a ł a się u s t ó p m u r u i g r a d kamieni p r z y o r k i e s t r z e
d z i k s z y c h w r z a s k ó w p o s y p a ł się wokoło. P o c z ę l i u c h o d z i ć
o ile dozwalały ciemne
niejeden
cios
bolesny
ź r e n i c e i s ł a b e nogi A h n u d e n y ;
odbijający
szedłszy na b e z p i e c z n e
rzysza
miejsce,
znaczony jest krwią
się na j e j
zauważyła,
płynącą
odzieży,
Benina
czuła
ale dopiero za­
że k a ż d y
m u ze s k r o n i .
naj­
pospiesznie
k r o k jej towa­
Z biedą
znalazła
j a k i e ś l i t o ś c i w e d u s z e , k t ó r e z e c h c i a ł y przyjąć w o p i e k ę r a n n e g o , i po­
wróciła do m i a s t a
na dalszy t r u d i m ę c z a r n i e .
Pani
swej nie z a s t a ł a
w d o m u ; w y s z ł a b y ł a do córki, a przez ten czas w ł a ś n i e po raz d r u g i
zapukał
do w r ó t
z interesem
daremnie
zagadkowy
Don
Romualdo...
Widocznie
przychodził.
Benina
nie miała j u ż nic,
po s k l e p a c h
j u ż na k r e d y t b r a ć nie
mogła a t u t r z e b a było w y ż y w i ć t r z y c h o r e osoby p r ó c z siebie. O so­
bie w p r a w d z i e
nie p o m y ś l a ł a
nigdy,
chyba
aby załatać
jaką
w u b r a n i u , lub j e s z c z e co z w ł a s n y c h p o t r z e b ująć dla d r u g i c h .
dziurę
Teraz
już p r z y c h o d z i ł o jej t r z y r a z y na d z i e ń w y b i e r a ć się po p r o ś b i e ; cza­
sem w t o w a r z y s t w i e n a w p ó ł w y l e c z o n e g o M a u r a , c z a s e m samej zwłasz­
cza, g d y szła w b o g a t s z e dzielnice.
dała
ciemne
o ścianę,
Wtedy
o k u l a r y i coś z odzienia
wyciągała
dyskretnie
rękę,
czasem
swej
pani,
udając
w i e c z o r e m nakła­
stanąwszy
zubożałą
i
oparta
ociemniałą
d a m ę . Z d a r z y ł o się, że p e w i e n m ł o d y ksiądz, biegły w j ę z y k a c h w s c h o ­
d n i c h i d l a t e g o lubiący od czasu p o g a w ę d z i ć chwilę z A l m u d e n a ,
szedł z i n n y m
kapłanem
wysokim i bardzo
przystojnym.
Począł
przy­
na­
m a w i a ć B e n i n ę , a b y p r z e s t a w s z y ż e b r a ć , co w j e j w i e k u i ciężko i nie
przystoi, r a c z e j p o d a ł a się do D o b r o c z y n n o ś c i . D o d a ł , że D . R o m u a l d o
z e c h c e j e j to u ł a t w i ć . . .
jącego
przed
nią
go w y m y ś l i ł a ,
Benina
żywego
spojrzała
człowieka:
niemal
ze s t r a c h e m na sto­
miała o c h o t ę
onieśmielenie j e d n a k z a m k n ę ł o j e j
p r z e p r o s i ć go, iż
usta...
PRZEGLĄD
N i e wiadomo, czy D o n R o m u a l d o
rzyść Beniny starania.
133
PIŚMIENNICTWA.
począł
B ą d ź co bądź zanim
czynić lub nie n a k o ­
p r z y s z ł y do u r z e c z y w i s t ­
nienia, stało się, iż policya m a d r y c k a u r z ą d z i ł a wielką
brzących
po g ł ó w n y c h
z innymi
zapędziła
częściach
miasta
do miejskiego
o b ł a w ę na że­
nędzarzy i Beninę
aresztu.
pospołu;
Tonąca we łzach,
pod u l e w n y m d e s z c z e m z i m o w y m r o z m a k u j ą c y m
do r e s z t y jej
drżąca
podarte
o b u w i e , b i e d a c z k a m y ś l a ł a j e s z c z e o swojej p a n i , k t ó r a n a nią
czekać
będzie
ognia...
niespokojna
Almudena
usiłował
dostał
i
głodna,
się
bez
obiadu,
bez
obsługi,
bez
też do policyjnej sieci i n i e d b a ł y o w ł a s n y los
ją pocieszać
swym
łamanym,
nawpół
dziecinnym
a nawpół
o b r a z o w y m j ę z y k i e m . P r z e z t e n czas i s t o t n i e D o n n a P a c a i
nie
widząc
swej
sługi i d o b r o d z i e j k i
p r a w i e o obiedzie a n o c
gdy ranek
strawili
nie p r z y w i ó d ł
trapili
się
srodze.
bezsenną. N i e p o k ó j
Beniny;
nie
dziw też,
Trasąuito
Zapomnieli
powiększył
że oboje
się,
poskoczyli
ku drzwiom słysząc n a g l e o d z y w a j ą c y się d z w o n e k . N i e b y ł a to j e d n a k
Benina.
W progu
stał
ksiądz
wysoki,
przystojny — Don
Romualdo.
R a d był, że n a r e s z c i e zastaje ich w domu, g d y ż z d o b r ą wieścią przy­
bywał.
W s p ó l n y ich
krewny
i większą część majątku
tygodniami
na wsi
m i ę d z y swą u b o g ą r o d z i n ę podzielił.
zmarł
Obdulia
i jej b r a t mieli d o s t a ć d o b r z e
przed
kilku
zagospodarowaną włość, a Donna
Paca
i T r a s ą u i t o P o n t e d o ż y w o t n i e r e n t y d o ś ć z n a c z n e , a b y im b a r d z o wy­
g o d n ą s t a r o ś ć z a p e w n i ć . Słuchali z r a z u j a k b y w e śnie, p a t r z ą c czy im
się p o s t a ć k s i ę d z a w oczach nie rozwieje;
nach powrócił z notaryuszem,
im d w u m i e s i ę c z n ą
zaległą
g d y j e d n a k po p a r u godzi­
k t ó r y d o p e ł n i w s z y formalności,
już rentę,
biedakom
wręczył
n a g l e przewróciło się
w g ł o w i e . D o n n a P a c a od. czasu do czasu j e s z c z e w z d y c h a ł a
wspomi­
nając B e n i n ę , niemniej p r z e t o k a z a ł a p r z y n i e ś ć z r e s t a u r a c y i p a r ę bu­
telek
wina i s u t y obiad,
szwaczkę-synowę.
na k t ó r y
Ta szwaczka,
sprowadziła
imieniem
córkę,
Julianna,
syna i nawet
okazała
się b y ł a
t ę g ą kobietą. P o d jej żelazną r ę k ą mąż p r z y s z e d ł był w r e s z c i e do ł a d u ,
p r z e s t a ł pić,
się do bilaru.
począł p r a c o w a ć i chwilami t y l k o ze s t r a c h e m
Teraz wobec
zmienionej fortuny,
stosunki między synową i matką.
z o s t a w i ć nie może i t e g o d n i a
Julianna oświadczyła,
jeszcze
wymykał
z a ł a g o d z i ł y się n a g l e
że jej
samej
p r z e p r o w a d z i w s z y się do niej,
najęła d w i e n o w e służące i objęła r z ą d y d o m o w e . O B e n i n i e nie było
już mowy. Tylko stary, wymuskany kawaler, kryjący szlachetne
pod k w i e c i s t ą
wymową,
nie z a p o m n i a ł
kilku dni był j u ż t a k z d r o w y m ,
doznanych
że do z w y k ł y c h
dobrodziejstw.
serce
Od
s w y c h zajęć powró­
cił. T e r a z zaś n a m ó w i w s z y A n t o n i a (męża J u l i a n n y ) w y b r a ł się z nim
134
na
lUiZEGLĄD IT.ŚMIEN NICTWA.
poszukiwanie
Beniny.
Wynaleźli
ją
w r e s z c i e i zabrali
zbolałą, w y l ę k n i o n ą o dziesięć lat zestarzałą.
d o s t a ł a się n a p o w r ó t do domu,
która
z aresztu,
G d y j e d n a k w r a z z nimi
ujrzała w e d r z w i a c h
postać Julianny,
z a p a r ł a jej przejście. Bez b r u t a l n o ś c i , ale s t a n o w c z o , k a z a ł a jej
iść precz, wyciskając jej nieco p i e n i ę d z y do ręki, k a z a ł a codzień przy­
chodzić po r e s z t k i obiadu, ale o ś w i a d c z y ł a , że się jej s ł u ż b a s k o ń c z y ł a .
B e n i n a osłupiała,
lecz
t a poczęła
z w r ó c i ł a się do swej pani
się
wymawiać
r a d a b y m ale nie mogę...
ziennym
brudem,
nieśmiało:
niema miejsca...
że n i e p o d o b n a . . .
stojącej w głębi
„Rozumiesz
moja
pokoju,
droga...
a zresztą t a k cię czuć wię­
Powalałabyś dywan i meble... Pó­
ź n i e j — zobaczymy..."
Benina
wyszła
ulicy
progu,
niewymownym
w y b u c h n ę ł a p ł a c z e m . —•
ślepy
który tu
p r z y s i a d ł s z y na
„Co ci j e s t A m r i ? — z a p y t a ł
nie
żebrak,
za nią — nie p ł a k a ć t y . . . pójść ze mną,
Istotnie
poszli
wprawdzie
nie
w y r z e k ł s z y słowa,
lecz n a
przywlókł
się
d a l e k o , do słońca!. ."
do M a r o k k o lub J e r o z o l i m y ,
jak
chciał A l m u d e n a , ale na d a l e k i e p r z e d m i e ś c i e nająć u b o g i e m i e s z k a n k o .
Almudena
b y ł c h o r y n a rodzaj b o l e s n e g o a z a r a ź l i w e g o w y r z u t u , któ­
rego niczyja r ę k a prócz starej j e g o o p i e k u n k i d o t k n ą ć nie śmiała.
powoli
serce
całkowite
Beniny
poddanie
powróciło
się woli
do
Bożej,
równowagi
jakie
i spokoju.
było
Tu
Ogromne,
cechą i p o b u d k ą
jej
b o h a t e r s k i e g o życia, dozwoliło jej p r z e z w y c i ę ż y ć w s z e l a k i żal i g o r y c z ,
m y ś l e ć o swej d a w n e j pani z politowaniem j e d y n i e . T y l k o że nie cho­
dziła do jej n o w e g o
z g o t o w a ł jej t r y u m f :
m i e s z k a n i a po r e s z t k i
Julianna
trapiona
jedzenia.
ukrytym
Nadto Pan
wyrzutem
Bóg
sumienia
za swój czyn n i e g o d n y , a p r z y t e m i fizycznie chora, w p a d ł a w rodzaj
melancholii. Z d a w a ł o j e j się, że dzieci jej muszą u m r z e ć , j e ś l i ją s t a r a
sługa nie r o z g r z e s z y , j e ś l i z u s t j e j nie u s ł y s z y z a p e w n i e n i a , że będą
żyć. P o s z ł a
tedy i wyszukała
mieszkanie Niny;
zdziwiła się
zastając
ją schludnie odzianą, ze spokojnem, o d p o c z ę t e m o b l i c z e m . M u s i a ł a
się
zdziwić bardziej j e s z c z e nie s ł y s z ą c z u s t s t a r u s z k i ani s ł o w a w y m ó w k i ,
doznając ujarzejmego,
iście c h r z e ś c i j a ń s k i e g o przyjęcia.
Wytoczyła
t e m swą s p r a w ę a otrzjmrawszy u p r a g n i o n e p o c i e c h y i d o b r e
za­
wróżby,
ośmieliła się p o d a ć B e n i n i e nieco pieniędzy, z a p y t u j ą c czemu nie przy­
chodzi po j a d ł o ?
ciągnięty dla
B e n i n a p r z y j ę ł a p e s e t y , aby niemi z a p ł a c i ć d ł u g za­
wyżywienia
swej
pani;
za j a d ł o
jednak
podziękowała,
mówiąc, że ma z a w s z e z a p e w n i o n y obiad z łaski D o n R o m u a l d a ,
tego,
wego,
któregom
b y ł a w y m y ś l i ł a — d o d a ł a z u ś m i e c h e m — ale
„nie
prawdzi­
k t ó r y mnie nie w y p u ś c i z o p i e k i " . Gdy zaś J u l i a n n a w k o ń c u
r o z m o w y raz j e s z c z e prosi ją o zapewnienie, że dzieci n i e u m r ą i otrzy-
PRZEGLĄD
mawszy je,
jest
poczyna
we łzach
135
M.ŚJIIENNICTWĄ.
t o n ą ć z r o z r z e w n i e n i a i mówić j e j , że
świętą.
„Nie,
spokojna,
nie j e s t e m ś w i ę t ą — o d p o w i a d a d o b r a k o b i e t a — ale b ą d ź
twoje
dzieci
są z d r o w e i nic im nie g r o z i . . .
N o nie plącz
j u ż . . . a t e r a z p o w r ó ć do d o m u i nie grzesz w i ę c e j " .
Trzebaby
książkę
p r z e t ł u m a c z y ć w całości,
chcąc
istotnie
d o p o z n a n i a c i e k a w e szczegóły r z e w n e j a oryginalnej p o w i e ś c i ,
w żadnym języku
prócz h i s z p a ń s k i e g o
nie znajdzie.
dać
jakiej
J e s t to o d r ę b n y
z a k r ó j , o d r ę b n e t y p y i obyczaje, t a k j a k b y ludzie p o d i n n e m niż w r e ­
szcie ś w i a t a
obracali
złego
pozostaje
czynu
się
taż
słońcem.
sama
Jedno
tylko:
istota
wszędzie i zawsze,
d o b r e g o lub
j a k to j u ż i n n y
H i s z p a n , C a l d e r o n , w y k a z a ł w swoim d r a m a c i e : „ Ż y c i e j e s t
T.
snem".
W.
SPRAWOZDANIE Z RUCHD
religijnego, n a u k o w e g o i społecznego.
Sprawy Kościoła.
Cesarz n i e m i e c k i r o z p o c z n i e w t y m miesiącu swą p o KATOLICKIE
x
PALE&nME.
1
dróż do P a l e s t y n y . Od czasu F r y d e r y k a I I . nie b y ł o
INTERESA
w
u
m e m
j
e c
]j[ g
e
0
c e s a r z a )
któryby
się b y ł u d a ł w piel­
g r z y m k ę do Ziemi św.
Niezaprzeczoną
zasługą
Wilhelma II. jest, że
wszystkich
o c z y z n o w u się zwracają do tej ziemi, z r o s z o n e j krwią i p o t e m
Boga-człowieka a prawie
zapomnianej
od c z a s ó w w o j e n k r z y ­
żowych.
W e F r a n c y i p r z e d e w s z y s t k i e m w i a d o m o ś ć o p o d r ó ż y cesa­
rza niemieckiego wywarła znaczne wrażenie, wywołała niejedną
o b a w ę . Pievue des deux mondes
poświęciła p i e l g r z y m c e
cesarskiej
o b s z e r n y a r t y k u ł . A u t o r zajmuje się nią z e s t a n o w i s k a p o l i t y c z ­
n e g o i widzi w niej m ą d r z e o b r a c h o w a n y k r o k n a p r z ó d w n a j ­
nowszej
„ekspansywmej
polityce"
Niemiec. J a k
głęboko
piel­
g r z y m k a c e s a r z a p o r u s z y ł a k a t o l i k ó w francuskich, ł a t w o p o z n a ć
z listu j e d n e g o z n a j w y b i t n i e j s z y c h i naj c z y n n i e j szych w życiu
s p o ł e c z n e m biskupów,
wspominając
o pielgrzymce
zaniepokojeniem
utrzymania
k a r d y n a ł a L a n g e n i e u x , do Ojca św.
Wilhelma,
kardynał
b ł a g a Ojca św., b y d o p o m ó g ł
swego
protektoratu
nad
Nie
z widocznem
F r a n c u z o m do
katolikami na wschodzie,
SPRAWOZDANIE
Z
137
RUCHU,
i prosi o b ł o g o s ł a w i e ń s t w o dla p o w s t a j ą c e g o
wego
celem
bronienia
francuskiego
komitetu narodo­
protektoratu w Ziemi
K a t o l i c y n i e m i e c c y w r ę c z odmawiają p o d r ó ż y cesarskiej
św.
charak­
t e r u p o l i t y c z n e g o , a p r z e c i e ż ze swojej s t r o n y e n e r g i c z n i e o t o
się starają, b y i oni w niej mieli g o d n y c h p r z e d s t a w i c i e l i , aby,
j a k się b i s k u p S c h m i t z w y r a z i ł , n a W s c h o d z i e nie s ą d z o n o , że
N i e m c y są t y l k o p r o t e s t a n t a m i .
Mając
przed
nowy kierunek
oczyma
ostatnie wypadki w Chinach i cały
niemieckiej
p o l i t y k i n a W s c h o d z i e , zdaje n a m
s i ę , ż e ani n a chwilę o p o l i t y c z n y c h celach p i e l g r z y m k i w ą t p i ć
nie można.
stąd
Stąd też nadzwyczajne
starania,
by
w największym
ludności
cesarz
niemiecki
przepychu.
w Palestynie
p r z y g o t o w a n i a do p o d r ó ż y ,
okazał
się n a
Wschodzie
W ilhelm I I . p r a g n i e w i d o c z n i e d a ć
T
sposobność
przypatrzenia
się
majesta­
t o w i d w o r u n i e m i e c k i e g o i d l a t e g o w y l ą d o w a w s z y w Kaifie nie
p o j e d z i e do J e r o z o l i m y koleją, lecz p o d ą ż y do ś w i ę t e g o m i a s t a
j a k z a d a w n y c h c z a s ó w g o ś c i ń c e m p r z e z całą S a m a r y ę i J u d e ę .
J u ż ten j e d e n
szczegół
świadczy,
o co c e s a r z o w i
chodzi i że
m ą d r z e w s z y s t k o s k i e r o w a ł ku osiągnięciu s w e g o celu.
Nie w c h o d z i m y
w zawiłą
kwestyę,
w jakich
granicach
przysługuje Francyi protektorat nad wszystkimi katolikami, także
obcymi poddanymi, na mocy traktatów międzynarodowych i orze­
c z e ń S t o l i c y św. O s t a t n i a m i ę d z y n a r o d o w a u g o d a w t y m w z g l ę ­
dzie z a w i e r a
artykuł
62 t r a k t a t u b e r l i ń s k i e g o (1878),
omawia­
j ą c y p r a w n e s t o s u n k i p a ń s t w n a W s c h o d z i e . Z a w i e r a on j e d n a k
d u ż o niejasności, p o w i e d z i a ł b y m sprzeczności, co się t y c z y o z n a ­
c z e n i a p r a w a F r a n c y i , a d e k r e t P r o p a g a n d y z r. 1888, n a k t ó r y
Leon X I I I . w odpowiedzi
do k a r d . L a n g e n i e u x
się
powołuje,
p o w i a d a t a k ż e z n i e d o k ł a d n e m o k r e ś l e n i e m , ż e „ p r o t e k t o r a t fran­
cuski m a b y ć w s z ę d z i e , g d z i e istnieje
sumiennie
zachowany".
J a k k o l w i e k b y się j e d n a k m i a ł a k w e s t y a p r a w n a , u w a ż a m y F r a n c y ę za p r z e z n a c z o n ą p r z e z O p a t r z n o ś ć o p i e k u n k ę i n t e r e s ó w k a ­
tolickich n a W s c h o d z i e a w szczególności w Z i e m i św.
Przy
powstaniu
zjednoczonych
Włoch
w r. 1870
Włosi
p o k a z a l i wielką chęć, b y objąć p r o t e k t o r a t n a d k a t o l i k a m i w S y r y i i P a l e s t y n i e . S p r z y j a ł a i m t a okoliczność, ż e F r a n c i s z k a n i e
138
SPRAWOZDANIE
Z KUCHU
s t r z e g ą c y Ziemi św. i zajmujący
katolickiemi
RELIGIJNEGO,
się p r a w i e w y ł ą c z n i e
w Lewancie, byli wszyscy
Włochami
szkołami
i skutkiem
t e g o włoski j ę z y k b y ł n a j b a r d z i e j r o z s z e r z o n y . R z ą d o w i m a s o ń ­
skiemu
zabrakło
jednak
i sił i b ł o g o s ł a w i e ń s t w a
przeprowadzenia swych zamiarów.
O b o k szkół
Bożego
do
franciszkańskich
p o w s t a ł y szkoły m i s y o n a r z y r ó ż n y c h n a r o d o w o ś c i : „ B r a c i szkół
chrześcijańskich"
(Francuzi),
Jezuitów
(Francuzi), Lazarystów,
(Niemcy), k t ó r e o d e b r a ł y j ę z y k o w i w ł o s k i e m u swe p a n u j ą c e zna­
czenie.
O katolickiej A u s t r y i n i e m a n a w e t co m ó w i ć ; ona ani nie
myśli w s p ó ł u b i e g a ć się z ż a d n e m p a ń s t w e m o p r o t e k t o r a t k a t o ­
licki n a W s c h o d z i e .
Mogłaby ona
była
dużo
lickiej z r o b i ć ; n i e r a z m i s y o n a r z e , j a k nasz
dla w i a r y
kato­
Ojciec R y ł ł o T. J.,
b ł a g a l i j ą o o p i e k ę , ale A u s t r y a j a k w s z ę d z i e t a k i n a W s c h o ­
dzie, ani swego, ani k a t o l i c k i e g o i n t e r e s u nie z r o z u m i a ł a .
Z natury rzeczy wykluczone też jest z protektoratu kato­
lickiej s p r a w y n a W s c h o d z i e
państwo prusko-protestanckie, ja­
k i e m de facto są t e r a z N i e m c y . R z ą d p r u s k i zajmuje się k a t o l i ­
kami , dopóki j e m u
są
potrzebni
do
celów p o l i t y c z n y c h ,
ale
g d z i e i j a k t y l k o m o ż e , s t a r a się w y p r z e ć k a t o l i c k i c h m i s y o n a ­
r z y p r z e z p r o t e s t a n c k ą p r o p a g a n d ę . R ó w n i e ż nie m o ż n a liczyć
na protektorat Anglii; — i tak pozostaje
jedyna
Francya,
jako
o b r o n i c i e l k a w i a r y n a WH^hodzie. I o n a w p r a w d z i e daleko od­
b i e g ł a od s t a r y c h k a t o l i c k i c h t r a d y c y j , i j e j r z ą d y
nie są k a t o ­
l i c k i e , ale z a w s z e
wiele
w
duszy
francuskiego
l i c y z m u zostało. P a n u j e c h w i l o w o
rentyzm,
lecz
niema
tam
katolickiej religii stojącem
Rządy
francuskie
religii
narodu
kato­
we Francyi straszny indyfepaństwowej
w
prostem
do
przeciwieństwie.
zrozumiały
też częściowo swe z a d a n i e ;
uciskając u siebie w s z y s t k i e szkoły w y z n a n i o w e , miały t y l e r o z ­
tropności,
wypędzając
b y nie p r z e s z k o d z i ć
ich r o z w o j o w i
J e z u i t ó w z w ł a s n e g o kraju,
na
Wschodzie,
nie w a h a ł y się
nawet
w y z n a c z y ć im z n a c z n y c h r z ą d o w y c h s u b w e n c y j dla u t r z y m a n i a u n i ­
wersytetu w Bayrucie. Dzięki temu,
a jeszcze bardziej
prywa­
tnej d o b r o c z y n n o ś c i F r a n c u z ó w , szkoły k a t o l i c k i e dość się r o z ­
winęły. W samej Z i e m i św. j e s t ich o b e c n i e dziewięć:
Instytut
139
NAUKOWEGO I SPOŁECZNEGO.
•św. F i o t r a w J e r o z o l i m i e
dla w y r o b i e n i a
dobrych
rękodzielni­
ków, liczący 7 0 — 8 0 u c z n i ó w ; 5 szkół l u d o w y c h i ś r e d n i c h B r a c i
s z k o l n y c h w J e r o z o l i m i e , Jaffie, Kaiffie, N a z a r e c i e i B e t l e h e m i e
z blizko 900 u c z n i a m i
tut narodowy
słości
dla
wszystkich
św. A n n y
całej
przygotowują
w Jerozolimie
przyszłości
w
nim
religii i n a r o d o w o ś c i ;
koło
tych
nader
krajów,
insty­
wielkiej
donio­
gdyż
biali
Ojcowie
do
stanu
kapłań­
120 k r a j o w c ó w
s k i e g o ; m a ł a szkoła w B e t l e h e m i e ; n a r e s z c i e w y ż s z a szkoła t e o ­
logiczna, ciesząca się wielką sławą
k i e r o w n i c t w e m OO. D o m i n i k a n ó w
i Avśród p r o t e s t a n t ó w ,
w klasztorze
pod.
św. S z c z e p a n a
w J e r o z o l i m i e . O p r ó c z t e g o j e s t j e s z c z e 5 szkół, k t ó r e m i z a w i a ­
dują francuskie
zakonnice.
A n g l i c y i A m e r y k a n i e nie szczędzą ż a d n y c h ofiar pienięż­
n y c h , b y z y s k a ć g r u n t p o d n o g a m i w Z i e m i św., zakładają t a k ż e
wielkie szkoły p r o t e s t a n c k i e , a w o s t a t n i c h l a t a c h i p r o t e s t a n c i
n i e m i e c c y zaczęli r o z w i j a ć swą p r o p a g a n d ę . A l e n i j e d n y c h n i
drugich
obawiać
się nie p o t r z e b a , g d y ż
zimna
indywidualna
r e l i g i a p r o t e s t a n c k a , b e z z e w n ę t r z n e j okazałości r e l i g i j n e j , w c a l e
nie odpowiada charakterowi i potrzebom religijnym tamtejszego
ludu. P o d r ó ż c e s a r z a m o ż e w y w r z e ć c h w i l o w e w r a ż e n i e , ale r e ­
ligia
protestancka
twierdzą znawcy
Innego
nigdy
się w Ziemi św. nie
zakorzeni;
tak
Wschodu.
za to F r a n c y a
na Wschodzie
m a wroga,
wroga
p o t ę ż n e g o i n i e b e z p i e c z n e g o , p r z e c i w k t ó r e m u j e d n a k n i e śmie
o t w a r c i e w y s t ę p o w a ć — to R o s y a . Tak, R o s y a n a j b a r d z i e j
za­
graża interesom
św.
katolickim, i oraz
francuskim
w
Ziemi
i S y r y i całej; p r z y z n a j ą to sami F r a n c u z i , t r z e ź w o
na sprawy
się z a p a t r u j ą c y ;
misyonarzy,
słyszeliśmy
misyonarza,
który
to niedawno
c z y t a r ^ y to w l i s t a c h
temu
z ust francuskiego
lata
całe p r z e b y ł n a W s c h o d z i e .
T r z y są g ł ó w n e środki, k t ó r y c h p r o p a g a n d a r o s y j s k a u ż y w a :
p i e l g r z y m k i , szkoły, g w a ł t i i n t r y g a . N a wyżynie,
lat t e m u j e s z c z e 40, k t ó r e
panuje
nad Jerozolimą,
opuszczonej
Rosya
za
zezwoleniem Turcyi wybudowała ogromne gmachy, przeznaczone
dla b i e d n y c h p i e l g r z y m ó w , szpital, k o n s u l a t , k a t e d r ę . W
Jaffie
są p o d o b n e g m a c h y dla p i e l g r z y m ó w , a w d r o d z e m i ę d z y J e r o -
140
SPRAWOZDANIE
zolimą i Jaffą,
Z RUCHU
RELIGIJNEGO,
R o s y a n i e rozpoczęli budowę
n o w e g o klasztoru,
k t ó r e g o w y k o ń c z e n i u T u r c y a się j e d n a k sprzeciwia,
wielkie m a podobieństwo
jest
p o ł o ż o n y , źe
do t w i e r d z y , a z a r a z e m
z jego
wieży
żami w Jerozolimie i Jafne.
rząd,
śpieszą
wiarą
i nabożeństwem,
setkami
do
komunikować
gdyż zbyt
tak wysoko
można
z wie­
P i e l g r z y m i rosyjscy w s p a r c i p r z e z
miejsc
i
świętych,
dając
poznać
świętą R o s y ę . J e s z c z e s k u t e c z n i e j
czynią
budując
lud
swą
krajowcom
potężną,
to s z k o ł y
rosyjskie.
T o w a r z y s t w o dla szkół i i n s t y t u t ó w w S y r y i i P a l e s t y n i e z g ł ó ­
w n ą siedzibą w M o s k w i e , r o z p o r z ą d z a
rocznie 3 - 4
milionami
rubli. Za główny p u n k t oparcia wybrano Nazareth,
zakładając
t a m nie z w y k ł e szkoły l u d o w e , j a k to i n n e n a r o d o w o ś c i czynią,
ale szkołę kształcącą
40 młodych
ludowych. Podziwiać naprawdę
t r o p n o ś ć rosyjską.
10 l a t p r z e p ę d z i ł
Syryjczyków
trzeba
i tu przezorność i roz­
K i e r o w n i k i e m szkoły j e s t
w Rosyi
i jej
całą
n a nauczycieli
Syryjczyk,
duszą j e s t
który
oddany,
inni
n a u c z y c i e l e są M o s k a ł a m i . Z t e g o z a k ł a d u n a u c z y c i e l e się r o z ­
1
chodzą
po
rosyjskich
szkołach
normalnych
w
kraju,
których
liczba d o c h o d z i do 17, i wpajają w l u d k u l t dla R o s y i . W y ż s z e
w ł a d z e rosyjskie zachowują
ciągłą s t y c z n o ś ć z nimi, a w y s o k i e
płace, w y n o s z ą c e 6 0 — 1 0 0 fr. miesięcznie, czynią ich p o w o l n e m i
narzędziami w rękach
Moskwy.
W Hems w Syryi
szkoły
ich
liczą do 500 u c z n i ó w , w T r i p o l i 300.
Nareszcie
i
Jerozolimy
Rosya
p r a c u j e intrygą. P a t r y a r c h a t y
podlegają
ekumenicznemu
tynopolitańskiemu i używają
Antyochii
patryarsze
rytu arabskiego.
konstan­
Cały niższy k l e r
u b o g i , w z g a r d z o n y , p o c h o d z i z ludu, n a w e t p o g r e c k u nie u m i e ;
w y ż s z e p o s a d y d u c h o w n e dzierżą w y ł ą c z n i e G r e c y w y k s z t a ł c e n i
i bogaci. J a k S ł o w i a n i e n a d D u n a j e m ,
widzą G r e k ó w i z n o w u
tak tu Arabowie niena­
Rosya przyjmuje
n a siebie r o l ę oswo-
bodzicielki A r a b ó w od j a r z m a g r e c k i e g o . J e s z c z e s w e g o nie d o ­
pięła, b o
Grecy
wszystkie
s t r o n n i c t w o rośnie,
rocznicy
1
śmierci
Les Snsses
a Grecy
siły do
obrony
ustępują.
Przed
wytężają,
rokiem,
ale
jej
w dzień,
Aleksandra III, biskup grecki w Jerozolimie
en Syrie, Correspondant
1 0 mars, 1 8 9 8 .
NAUKOWEGO
I
141
SPOŁECZNEGO.
o s t a t n i e m o d l i t w y p o rosyjsku o d m a w i a ł . B y ł to p o d o b n o p i e r w ­
szy w y p a d e k t e g o r o d z a j u .
Przeciw misyonarzom katolickim,
którzy w północnej
Sy-
r y i tysiące n a w r a c a j ą do unii, tak, ż e w T r i p o l i p o w s t a ł a n o w a
dyecezya grecko-unicka
dla n o w o n a w r ó c o n y c h ,
Rosjanie
wal­
czą p r z e m o c ą , p r z e ś l a d u j ą c i uciskając n a w r ó c o n j c h w s z e l k i e m i
s p o s o b a m i , j a k i e m i w o b e j m k r a j u rozporządzają.
narze
z trwogą
patrzą
w przjszłość. —
Biedni misjo­
Oo b ę d z i e
z katoli-
c j z m e m w S j r j i i Palestynie, jeśli w p ł j w R o s j i weźmie górę? —
K a ż d j k a t o l i k widząc, co ś w i ę t j m
musi nowem
budzi
zajęciem,
dla Z i e m i św.
które
miejscom g r o z i , c i e s z j ć się
się w ś r ó d
katolików
francuskich
„Sprawy katolickie w Palestjnie
— jak
Ojcie św. pisze w liście do k a r d . L a n g e n i e u x — . ź l e stoją, wiel­
kie n i e b e z p i e c z e ń s t w a
praca wszjstkich
czasie.
Podróż
bodźcem,
i m g r o ż ą " , stąd
katolików
cesarza
dla t a k
czujność
świętego
protestanckiego
ale nie s k u t k ó w
tej
t r z e b a , lecz cichej, a g ł ę b o k o
jest
szumnej
i
nowym
podróżj
nurtującej
energiczna
celu b a r d z o
dla
na
niej
obawiać
się
p r a c j mocarstwa ro-
sjjskiego.
Straszna
ŻYWOTNOŚĆ
KATOLICYZMU.
klęska,
którą
Hiszpania
poniosła
w
woj­
nie amerykańskiej, podaje żydowskim i protestanckim
czasopismom nową sposobność, by wskazać z jednej
strony
na u p a d e k
rozwój innych
państw
katolickich,
z drugiej
mocarstw i ukuć z tego broń
katolicyzmowi. J u ż nieraz
od B a l m e s a
na
kwitnący
przeciw
samemu
odpowiedziano
na ten
z p o z o r u silny z a r z u t , ale w o b e c n o w y c h d o w o d ó w , w y p a d a n a
Nie w c h o d z i to w p r a w d z i e
w nasze na
t e m m i e j s c u z a d a n i e , a j e d n a k sądzimy, że k r ó t k i
nowo
go roztrząsnąć.
rzut oka na
kościelno-społeczne stosunki w Europie, k t ó r y m te
sprawozda­
n i a są p o ś w i ę c o n e , nie m a ł o p r z y c z y n i ć się m o ż e do w y k a z a n i a
fałszywości p o w y ż s z e g o
A naprzód
katolicyzmowi
doprowadził
co
zarzutu.
się t y c z y
samej
H i s z p a n i i , to
przypisać można wewnętrzny
do
takiego
upadku
chyba
nie
rozstrój, który ją
i zewnętrznego
upokorzenia.
R z ą d y h i s z p a ń s k i e o d d a w n a j u ż odstąpiły od z a s a d k a t o l i c k i c h .
Od p o ł o w y
przeszłego
wieku
aż
do
naszych
czasów
rządy
142
.SPRAWOZDANIE Z RUCHU
RELIGIJNEGO,
albo w p r o s t u w a ż a ł y za swój o b o w i ą z e k
Kościoła,
albo
przynajmniej
nie
r a c h o w a ć się z j e g o z a s a d a m i .
wiara, ale w y ż s z e sfery
gnębić wolny
p o c z u w a ł y się do
obpwiązku
W ludzie j e s z c z e żyje
są p o większej
części
rozwój
głęboka
zgangrenowane
s t r a s z n e m zepsuciem, a teraźniejsza k r ó l o w a c h o ć z p r z e k o n a n i a
j e s t gorliwą k a t o l i c z k ą , p r z e d e w s z y s t k i e m j a k o o b c a p o c h o d z e ­
niem, nie z d o l n a j e s t
nadać
swym
rządom
k a t o l i c k i e g o cha­
rakteru.
Sąsiedniemi
Włochami
od p r a w i e
30-tu
lat rządzą
naj­
więksi w r o g o w i e Kościoła, obiecywali oni p r z y w i e ś ć n a r ó d w ł o ­
ski do n i e b y w a ł e j
świetności, uwalniając
go od w p ł y w ó w cie­
m n e g o papiestwa, a t y m c z a s e m d o p r o w a d z i ł y n a r ó d do rozpaczli­
wej n ę d z y i pierwsze p o c z ą t k i o d r o d z e n i a w y c h o d z ą wśród p o ­
w s z e c h n e g o z a m ę t u , z ł o n a katolickiej o r g a n i z a c y i . W e w n ę t r z n e
b r u d y , k t ó r e szkalują
r z ą d y trzeciej R z e c z y p o s p o l i t e j , o g r o m n y
w z r o s t soeyalistów, k t ó r z y dążą do p r z e w r o t u r z ą d ó w we F r a n ­
cyi i w całym świecie, to c h y b a t a k ż e nie s k u t k i
ale właśnie
owoce
powszechnego
we
Francyi
katolicyzmu,
odstępstwa
od
Kościoła. T a k ż e co do A u s t r y i
k a ż d y b e z s t r o n n y sędzia p r z y ­
zna, że z a j m o w a ł a b y
inne
zupełnie
stanowisko
wśród państw
europejskich, g d y b y b y ł a miała odwagę, p o d n i e ś ć w y s o k o s z t a n ­
d a r katolicki. To, co w y c i e ń c z y ł o j e j siły i g r o z i
j e j b y t u , to właśnie t a e h w i e j n o ś ć
podkopaniem
przekonań, która
dziła o t w a r t e g o w y z n a n i a w i a r y katolickiej i zasad
i ciągle u s t ę p o w a ł a p r ą d o m
Nie k a t o l i c y z m ,
i musi
być
przyczyną
ale
się w s t y ­
katolickich,
liberalnym.
właśnie
upadku
ta
niekonsekwentnośó
państw
katolickich,
które
jest
jej
u l e g a j ą , a odw rotnie cała p o t ę g a R o s y i i N i e m i e c nie w y p ł y w a
T
ani ze schizmy, ani z p r o t e s t a n t y z m u , j a k o t a k i e g o , ale z k o n ­
sekwentnego zastosowania zasad wszechwładztwa państwa i wy­
niesienia siły nad p r a w o . A j e d n a k m i m o p o z o r n e j p o t ę g i t y c h
p a ń s t w , j u ź t e r a z widać, że złe z a s a d y z ł y o w o c wydają.
W
R o s y i — nie
mówiąc
o szerokich
ale w d o b r e j w i e r z e żyjących —
masach
indyferentyzm
w y k s z t a ł c e ń s z y c h , t o r u j e d r o g ę zepsuciu,
ciemnych,
religijny klas
k t ó r e m u i k l e r swoją
d r o g ą b a r d z o m a ł o oświecony, z u p e ł n i e p o d l e g a . W N i e m c z e c h ,
NAUKOWEGO I
m i m o całego w o j s k a u r z ę d n i k ó w i w z o r o w e j
stwo
pokazuje
się
zupełnie
143
SPOŁECZNEGO.
bezsilnem
organizacyi,
wobec
pań­
rozkładowych
agitacyi.
J e d y n e państwo katolickie z rządami zupełnie katolickiemi,
Belgia, cieszy
się n i e t y l k o
świetnym
rozwojem
życia
ekono­
m i c z n e g o , ale z w a l c z a t a k ż e aż dotąd s k u t e c z n i e socyalizm, w ł a ­
śnie w t y m
kraju
może
najsilniej
rozwinięty.
Katolicyzmowi
w całej E u r o p i e o d m ó w i o n o w s z e l k i e g o w p ł y w u n a s p r a w y p a ń ­
s t w o w e i stąd o p ł a k a n e s t o s u n k i .
T e r a z zaś, k i e d y we w s z y s t ­
kich k r a j a c h — o H i s z p a n i i m o ż e najmniej to p o w i e d z i e ć m o ż n a —
p o w s t a ł o o d r o d z e n i e k a t o l i c k i e , właśnie się p o k a z u j e , że w n i m
j e d y n i e t k w i siła ż y w o t n a ,
siła z d o l n a podjąć w a l k ę
źniejszym
i sprawiedliwego
w r o g i e m religii
cznego — z socyalizmem.
z najgro­
porządku
społe­
Czy k a t o l i c y w s t a r c i a c h z n i e p r z y ­
j a c i e l e m b ę d ą m o g l i z w y c i ę ż y ć go — to wielkie p y t a n i e . W N i e m ­
czech
katolicy
dobrze
zorganizowani
stanowią
tylko
trzecią
część l u d n o ś c i p a ń s t w a , składającej się w d w ó c h t r z e c i c h z p r o ­
t e s t a n t ó w , k t ó r z y r o k r o c z n i e n o w e m i z a s t ę p a m i socyalistów z a ­
silają. W e F r a n c y i , w k r a j u od w i e k u
licka n a szerszą
katolickim,
akcya kato­
s k a l ę d o p i e r o od l a t kilku się r o z p o c z ę ł a ,
ale
i t u z n a c z n i e w i ę k s z a część l u d n o ś c i do i n d y f e r e n t y z m u się p r z y ­
znaje. Czy się u d a k a t o l i k o m b ł ą d z ą c y c h b r a c i do K o ś c i o ł a n a p o w r ó t w p r o w a d z i ć i wciągnąć w s w e s z e r e g i ?
dzo z a d a n i e , t r z e b a b y
czajnego
do t e g o
nadzwyczajnych
p o ś w i ę c e n i a . A jeśli się nie uda,
tycznej katolicka
partya
może
okaże
nadzieję,
sił i n a d z w y ­
to k a t o l i c y
p r z e d p r z e m o c ą wroga. N i e s p o d z i e w a n e p o s t ę p y
W ł o s z e c h , usprawiedliwiają
T r u d n e to b a r ­
że
k a t o l i k ó w we
w chwili
się najmocniejszą.
W ę g r a c h , g d z i e p r a w i e cała l u d n o ś ć
ulegną,
W
kry­
Austro-
do k a t o l i c y z m u się p r z y ­
znaje, o r g a n i z a c y a j e s t b a r d z o w a d l i w ą i słabą, a w n i e k t ó r y c h
k r a j a c h ledwie p i e r w s z e k r o k i w t y m k i e r u n k u z r o b i o n o .
R z u t oka na E u r o p ę teraźniejszą wykazuje statystyką
naj­
dokładniej stwierdzony szybki wzrost partyi przewrotu, świadczy
0 n i e d o ł ę s t w i e i bezsilności
najzupełniejszej
wszystkich
partyj
1 r z ą d ó w niekatolickich, c h o ć b y n i e m i k i e r o w a l i m ę ż o w i e s t a n u j a k
B i s m a r c k , w s k a z u j e n a r e s z c i e n a k a t o l i c y z m , j a k o n a j e d y n ą siłę,
144
SPRAWOZDANTE Z RUCHU
która dotychczas
coś przeciw
d ó w k a t o l i c k i c h zależy
RELIGIJNEGO,
socyalistom
przyszłość
zdziałała.
Europy,
Od n a r o ­
stąd n a n i c h
ś w i ę t y obowiązek, b y się ocknęli ze swej b e z m y ś l n e j
i w imię religii i miłości
ciąży
oziębłości
o j c z y z n y , j a k najspieszniej
do w a l k i
s t a n ę l i ze w s p ó l n y m w r o g i e m . I n a c z e j — n i e m a się co ł u d z i ć —
p a r t y e a n t y r e l i g i j n e i a n t y n a r o d o w e i n a s i b r a c i k a t o l i c k i c h in­
n y c h n a r o d o w o ś c i , k t ó r e t y l k o p o części z a c h o w a ł y
niechybnie
katolicyzm,
opanują.
WIECE
W i e c e k a t o l i c k i e z o s t a t n i c h miesięcy, ś w i a d c z y ł y n a
KATOLICKIE,
n o w o o sile, a p r z y n a j m n i e j o p r z e b u d z a j ą c y m się d u c h u
k a t o l i c y z m u . N a j ś w i e t n i e j s z y m b e z w ą t p i e n i a b y ł wiec w K r e f e l dzie, w d y e e e z y i k o l o ń s k i e j . L i c z b a u c z e s t n i k ó w p r z e w y ż s z y ł a n i e ­
t y l k o liczbę p r z e s z ł o r o c z n y c h w i e c o w n i k ó w w L a n d s h u c i e , ale d o ­
szła do wysokości d o t ą d n i e b y w a ł e j . K a r t d z i e n n y c h w y d a n o do
10.000, k a r t dla stałych c z ł o n k ó w wieców do 3.500. W sam p i e r w s z y
d z i e ń p r z y j e c h a ł o koleją
przeszło
27.000 osób. Sala nie m o g ł a
pomieścić t ł u m ó w , k t ó r e t y s i ą c a m i j ą
oblegały. Różnicę głęb­
szego z n a c z e n i a m i ę d z y w i e c e m w K r e f e l d z i e a p r z e s z ł o r o c z n y m ,
s p o s t r z e g l i ś m y w tern, że g d y
na wiecu w Landshucie
r
się d o s t r z e g a ć p e w n e z n a k i n i e z g o d y w s a m y m
dawały
głównym obo­
zie katolików, t e g o r o c z n y zjazd o k a z a ł j e d n o ś ć , n a ciężkie p r ó b y
w ciągu p r z e s z ł e g o
roku
wystawioną,
w e w n ę t r z n e j siły s p o t ę g o w a n e .
wzmocnioną
i poczucie
Ks. biskup Schmitz
dał w y r a z
t y m m y ś l o m w e wspaniałej m o w i e , e n t u z y a s t y c z n i e
przez wie­
cowników
przyjętej , a
czasopisma
liberalne
i
protestanckie
w s z y s t k i c h odcieni, z m u s z o n e b y ł y o d d a ć h o ł d o r g a n i z a c y i k a ­
tolików.
Zdaniem
liberalnej
Post,
tak
wzorowej
dyscypliny
i j e d n o ś c i z n i c z e m p o r ó w n a ć nie m o ż n a , c h y b a z o r g a n i z a c y ą
wojskową.
Ale j a k a ż w y ż s z o ś ć j e d n o ś c i
ścią wojskową!
dzie
osłabić p o t ę ż n e
Niemczech
przez
wrażenie, które
wiec
s t a r a się w p r a w ­
wywarł
w
t o , źe n a z y w a j e d n o ś ć k a t o l i c k ą
przez nietolerancyę
przekonań;
katolickiej n a d j e d n o ­
O r g a n p r o t e s t a n c k i Peichsbote
wymuszoną,
a nie w y n i k a j ą c ą
dostał j e d n a k j u ź świetną
odprawę
całych
jednością
z jedności
ze s t r o n y nie
p o d e j r z a n e j o stronniczość, od s o c y a l i s t y c z n e g o o r g a n u
Yorwdrts.
NAUKOWEGO I
Nie chcieć u z n a w a ć
145
SPOŁECZNEGO.
znaczenia
partyi,
która
tak
liczne i p o ­
t ę ż n e daje d o w o d y swej ż y w o t n o ś c i i siły, t o d o p r a w d y — pi­
sze Yorwarłs
— j e s t ś m i e s z n e m ; dla socyałistów w i e c j e s t t y l k o
n o w ą p o b u d k ą , b y z p o d w o j o n ą e n e r g i ą dalej w a l k ę p r o w a d z i ć
przeciw katolikom.
Drugą
charakterystyczną
cechą
wiecu
w Krefeldzie
był
wielki udział k l a s y r o b o t n i c z e j . R o z p o c z ą ł się wiec t y m r a z e m
uroczystem nabożeństwem,
w k t ó r e m blizko
7.000
robotników
w uroczystych strojach wystąpiło. „Nawet zimny ateista — pi­
sze Kólnische
Zeitung
— nie b y ł b y m ó g ł
odmówić
p o d z i w u tej
manifestacyi katolickiego ducha r o b o t n i k ó w . . . kiedy uroczyście
przysięgali wierność tronowi i ołtarzowi". W licznych mowach
z a j m o w a n o się t e ż k w e s t y a r o b o t n i c z ą i w i m i e n i u siedmiu t y ­
sięcy r o b o t n i k ó w w y s ł a n o o s o b n y t e l e g r a m do P a p i e ż a .
Z przemówień
na
szczególną u w a g ę m o w a
Mówca widocznie
publicznych
zebraniach
zasługuje
na
ks. b i s k u p a S c h m i t z a o ś w i ę t o p i e t r z u .
najdokładniej
poinformowany,
stwierdził, że
od d w ó c h l a t ś w i ę t o p i e t r z e z c a ł e g o ś w i a t a l e d w i e w y n o s i półtrzecia
miliona.
Dla
rządów
Kościoła
Ojciec
mniej więcej siedm m i l i o n ó w , t r z y m i l i o n y
skądinąd,
a przeszło
świętopietrze.
znajduje
cztery
Skutkiem
się w b a r d z o
miliony
zmniejszenia
przykrem
św.
ma
dostarczało
się
zabezpieczone
m u aż d o t ą d
datków,
położeniu
potrzebuje
Ojciec
i zwrócił
św.
się j u ż
d w a r a z y w t y m r o k u do b i s k u p ó w n i e m i e c k i c h , p r o s z ą c o w s p a r ­
cie. B i s k u p
Schmitz wzniosłemi i głębokiemi
słowami wzywał
w s z y s t k i c h k a t o l i k ó w n i e m i e c k i c h do h o j n y c h d a t k ó w n a ś w i ę t o ­
pietrze, kładąc szczególny nacisk
n a to, że b e z t e g o s w o b o d a
i w o l n o ś ć g ł o w y Kościoła, n i e z b ę d n a
dla d o b r y c h r z ą d ó w ,
ist­
n i e ć nie m o ż e . Ze s m u t k i e m p o d n i ó s ł d o s t o j n y m ó w c a , że n a j ­
mniej ze w s z y s t k i c h k r a j ó w daje k a t o l i c k a A u s t r y a . M o w a g o r ­
l i w e g o b i s k u p a g ł ę b o k o w z r u s z y ł a słuchaczy, c z e g o
najlepszym
d o w o d e m , ż e j u ż k i l k a d n i p o z a m k n i ę c i u wiecu, r o z p o c z ę ł y się
s k ł a d k i n a t e n cel.
Mniej więcej w t y m s a m y m czasie, co wiec niemiecki, od­
b y ł się I I wiec c z e s k o - s ł o w i a ń s k i c h k a t o l i k ó w w P r a d z e . W i e l k a
s a l a n a Zofijskiem O s t r o w i e p r z e p e ł n i o n a b y ł a g o ś ć m i z Czech,
P. P. T. LX.
10
146
SPRAWOZDANIE Z IIUCIIU
RELIGIJNEGO,
z M o r a w i i i t a k ż e z i n n y c h krajów słowiańskich, p r z e d e w s z y s t r
kiem
ze s t a n u
szającern
duchowmego. K a ż d y wiec k a t o l i c k i j e s t
zjawiskiem,
bo pokazuje,
że są ludzie
i p o z w a l a ich policzyć. W i e c czeski n a n o w o n a m
że
katolicyzm
w
Czechach
dość
poślednie
pocie-
dobrej
woli
przypomniał,
zajmuje
miejsce.
Z n a c z ą c e m było, źe m a r s z a ł e k książę L o b k o w i t z w swej m o w i e
p o w i t a l n e j , w y r a ź n i e z a z n a c z y ł , że nie został u p o w a ż n i o n y do
p r z e m ó w i e n i a w imieniu k o r p o r a c y i , n a k t ó r y c h czele stoi. L u ­
dzi z i n t e l i g e n c y i w o g ó l e
szeń k a t o l i c k i c h
było mało; sprawozdania
stowarzy­
t a k ż e , że większość ich
członków
wykazały
s k ł a d a się z d u c h o w n y c h . M i ę d z y s k a r g a m i n a b r a k k a t o l i c k i c h
zasad, j e d e n z m ó w c ó w trafnie podniósł, źe g d y w blizkiej Głalicyi u r o c z y s t o ś c i n a r o d o w e
z a w s z e od n a b o ż e ń s t w a się r o z p o ­
czynają,
zwyczaju
w Czechach
tego
niema. P o c h o d z i to nie­
s t e t y stąd, że j a k u n a s t r a d y c y e n a r o d o w e
z religią, t a k
że
się
nieraz obowiązki
ściśle są
religijne
złączone
spełnia t y l k o
z p o c z u c i a n a r o d o w e g o , t a k u większej części C z e c h ó w , u c z u c i e
n a r o d o w o ś c i o w e , łączy się z n a z w i s k i e m
H u s y t ó w w ścisłem t e g o
słowa z n a c z e n i u j u ż nie ma, ale H u s
stał się i d e a ł e m p a t r y o t ó w czeskich
niechęć
nieszczęśliwego H u s a .
do Kościoła, k t ó r y b y
i stąd t k w i w n i c h
chcieli z a m k n ą ć
ścielnych, oświadczając, j a k pisze p o w a ż n y
pewna
w murach
miesięcznik
ko­
czeski,
za casus belli, k a ż d e w m i e s z a n i e się K o ś c i o ł a do s p r a w społecz­
nych i politycznych.
Silniej j u ż
rozwiniętą
choć i tam dopiero
dziła się ona z w a l k
od
jest katolicka akcya na Węgrzech,
bardzo
n i e d a w n a się r o z p o c z ę ł a .
kościelno - p o l i t y c z n y c h , p r z e z
Zro­
źydowsko-
liberalną
p a r t y ę z t a k ą zaciętością p r o w a d z o n y c h . M i m o
tego,
że rząd
nieustannie
mimo
to, że g w a ł c i
rozwojowi
przemocą
prawa
czas w y b o r ó w i u t r u d n i a
katolickich, m i m o t e g o
tej
akcyi p r z e s z k a d z a ,
obywatelskie
katolików
p o w s t a n i e i działalność
wszystkiego
t k w i siła, k t ó r a z p e w n o ś c i ą
czuć, źe w m ł o d e j
przełamie
pod­
stowarzyszeń
wszystkie
partyi
zapory,
sta­
w i a n e p r z e z p a r t y e l i b e r a l n e , w e w n ą t r z j u ż zgniłe. D n i a 24 sier­
p n i a zebrali się delegaci w s z y s t k i c h
p o d p r z e w o d n i c t w e m Mikołaja
stowarzyszeń
hr. E s t e r h a z e g o ,
katolickich,
by radzić nad
NAUKOWEGO I
podniesieniem
ducha
147
SPOŁECZNEGO.
religijnego
i skupieniem
wszystkich
sił
w e w s p ó l n e j dążności do j e d n e g o celu. M ę ż o w i e k a t o l i c c y z ca­
łych Węgier
zebrani, stwierdzali
zanik
religijnego
ducha
we
Węgrzech,
szyc Bubicz, w o s t a t n i m s w y m
rady i praktyczne
uchwały
ze s m u t k i e m z u p e ł n y p r a w i e
jaki
biskup
z
Ko­
liście opisał. A l e p o w a ż n e n a ­
powzięte
przez mężów
wybitnych
i — j a k z r o z p r a w w i d a ć b y ł o — z całym o g n i e m węgierskiej d u s z y
do w i a r y p r z y w i ą z a n y c h , pozwalają r o k o w a ć
D n i a 12 w r z e ś n i a
czny, o k t ó r e g o
z e b r a ł się t e ż
na nowo
pracach już obszerne
lepszą p r z y s z ł o ś ć .
kongres
autonomi­
składaliśmy sprawozda­
nia, a w p r z y s z ł o ś c i j e s z c z e z ł o ż y m y . W a ż n ą t e ż dla W ę g i e r j e s t
z B/zymu p o d j ę t a r e f o r m a z a k o n u F r a n c i s z k a ń s k i e g o , k t ó r y nie­
stety we W ę g r z e c h bardzo podupadł
ku wielkiemu
zgorszeniu
ludu, a t e r a z do d a w n e j d o p r o w a d z o n y b y ć m a świetności.
Ks.
Wł.
Ledóchowski.
List o stosunkach religijnych w Anglii.
W r.
1 8 3 3 rozpoczął
N a czele j e g o stanęli,
verie Pusey.
się w Anglii r o z g ł o ś n y „ r u c h
oxfordzki".
j a k w i a d o m o , H e n r y k N e w m a n i E d w a r d Bou-
Z a z a d a n i e , k t ó r e sobie postawili,
było z w a l c z a ć lutera-
nizm, j a k o wielką „ h e r e z y ę ś m i e r c i " , k t ó r e j n i e o d z o w n e m
następstwem
i e s t r a c y o n a l i z m . O d t e g o zaczęli, a w i a d o m o na czem s k o ń c z y l i : N e w ­
man,
przeszedłszy
wszystkie
stopnie,
po k t ó r y c h
szczery
protestant
a n g i e l s k i dziś w s t ę p u j e do K o ś c i o ł a W y s o k i e g o , nie z a t r z y m a ł się n a
rozstajnych
drogach
błędu,
lecz
z odwagą
i zarazem
pokorą,
które
ś w i a t cały zdumiały, uczynił k r o k — j e d y n i e pozostający. P u s e y , a z nim
K e b l e i tylu
i n n y c h — mężowie wielkiej n a u k i ,
wielkiej szczerości —
pozostali w t y l e . . . I m się z d a w a ł o , że pozostając
w a n g l i k a n i z m i e sku­
teczniej i ł a t w i e j p o d n i o s ą go z m a r t w o t y , ochronią od
racjonalistycz­
nego zalewu. A więcej, niż w s z y s t k i e w z g l ę d y , t e n j e d e n mieli na wi­
d o k u : że pozostając w anglikanizmie,
nie się j e g o z K o ś c i o ł e m
1
apostolskim
urzeczywistnią
prędzej
Że ten wzgląd
Life of Pusey, b y Canon Liddon, 1 8 9 0 — 1 8 9 7
połącze­
i s t o t n i e góro-
(passim).
10*
148
SPRAWOZDANIE
Z RUCHU
RELIGIJNEGO,
w a ł n a d innemi, przyznają dziś j e d n o z g o d n i e biografowie P u s e y ' a i j e g o
towarzyszów.
Przedmiotem
i Whateley'a,
pracy
Newmana i Pusey'a,
Keble'a
Manninga i Wilberforce'a
nieutrudzonej
nie było z w a l c z a n i e
racyona-
lizmu (bo nie było t e g o p o t r z e b y p o d ó w c z a s j e s z c z e ) , lecz r o z b u d z e n i e
duchowego
życia,
d u c h o w e j siły w K o ś c i e l e a n g l i k a ń s k i m , j a k o j e d y ­
n y c h i naj walniej szych
zapór
przeciwko
filozofizmowi,
wkraczającemu
z k a t e d r n i e m i e c k i c h . Z a s a d n i c z y m zaś ś r o d k i e m k u t e m u mienili być —
i to fakt w y m o w n y — nie reformę
dalszą
anglikanizmu,
ale
cenie mu w i e r z e ń i p r a k t y k , k t ó r e miał p r z e d schizmą: not
bid to restore .
W słynnych
sie") usiłowali
uprzytomniać
l
Tracts
for
ludziom
the Times
przywró­
to
reform,
( „ U w a g a c h n a cza­
myślącym i szczerym
ideę K o ­
ścioła, j e g o B o s k i e g o założenia, j e g o dzieła i w z g l ę d e m l u d z k o ś c i przy­
sługi, j e g o S a k r a m e n t a i a r t y k u ł y w i a r y ,
kłady najświątobliwszych
t c h n ą ł i rozwinął.
glikański
Usiłowali s p r a w i ć ,
objawiał
j e objawiał
j e g o dzieje i w r e s z c i e przy­
ż y w o t ó w , j a k i e w m i n i o n y c h p o k o l e n i a c h na­
b y t e n n o w o c z e s n y K o ś c i ó ł an­
swoje życie na z e w n ą t r z , w o b e c ś w i a t a — tak, j a k
Kościół przedreformacyjny
m a n opuścił swoich t o w a r z y s z ó w ,
rafiach l o n d y ń s k i c h i w kilku
w Anglii.
J e s z c z e zanim N e w ­
w i d o c z n e b y ł y w Oxfordzie,
dyecezyach
skutki „ruchu":
w pa­
w kościo­
ł a c h u k a z a ł y się n a k r z y ż a c h w i z e r u n k i U k r z y ż o w a n e g o ; na o ł t a r z a c h
zaczęto
stawiać
świeczniki,
zdumionym
parafianom
ambony
komżach,
w
na
których
zapalone
które
jednak,
dla
k i c h , a najwięcej ponoś dla z a ż e g n a n i a
z początku
długie,
sięgające
niebawem
świece:
m i a ł y się
pastorowie
odróżnienia
ich
od
gwałtownych protestów,
zwolennicy N e w m a n a i P u s e y ' a — z w ą t p l i w y m w y j ą t k i e m
bezwarunkowo wiarę w obecność
na
katolic­
poniżej kolan, nieozdobione h a f t e m ;
znodzieje zaczynali głośno i publicznie od z n a k u K r z y ż a ś w .
przyjęli
ukazać
wstępowali
były
ka­
Wszyscy
Whateley'a—
rzeczywistą Zbawiciela
s a k r a m e n t a l n e m i p o s t a c i a m i c h l e b a i wina... choć, o ile z b a d a ć
pod
mogłem,
t y l k o N e w m a n i P u s e y głosili od s a m e g o p o c z ą t k u , iż o b e c n o ś ć t a j e s t
nietylko subjektywną,
lecz b e z w a r u n k o w o o b j e k t y w n ą .
p o j a w i a ć się z n a c z ą c e
zmiany w anglikańskiej
przywrócono i spowiedź.
Nakoniec
bardzo
nieśmiało
p o w s t a w a ć ż e ń s k i e „ z g r o m a d z e n i a S i ó s t r " (sisterhoods),
w y w i ą z a ł y się ż e ń s k i e z a k o n y (nunneries),
Zatem
liturgii — a
z r a z u — zaczęły
za niemi i z n i c h
aż w k o ń c u na u l i c a c h L i -
A r t y k u ł „ P u s e y " przez E,ev. J . C. J o h n s t o n ' a , w Chamber's
clopaedia, t. VIII, str. 498.
1
poczęły
potajemnie
Ency-
NAUKOWEGO
verpoola,
I
149
SPOŁECZNEGO.
M a n c h e s t e r u i (zupełnie świeżo,
pod koniec l i s t o p a d a z. r.)
w L o n d y n i e ukazali się „ b r a c i a " i „ z a k o n n i c y " a n g l i k a ń s c y , w s u k n i a c h
grubych, przepasanych... z różańcem u pasa.
C z y t e l n i k pojmuje, iż s t o p n i o w y m t y m zmianom,
wprowadzanym
s p o r a d y c z n i e i n i e ś m i a ł o t o w j e d n e j , to w drugiej d y e c e z y i ,
szyła od p o c z ą t k u w z m a g a j ą c a
się p r o p o r c y o n a l n i e w r z a w a
l a m e n t ó w i o b u r z e ń — ze s t r o n y
j a k ludzi
świeckich.
Biskupi
tak
duchowieństwa
wytaczali
towarzy­
protestów,
anglikańskiego,
„rytualistom" i
„romanistom"
d y s c y p l i n a r n e p r o c e s y , karali ( g d z i e mogli, t j . gdzie sami byli n a d a w ­
cami
beneficyów)
licencyi
„nowinkujących"
pastoralnej,
reprezentowanej
strony,
oddawaniem
przez
sekciarstwo
beneficyantów
w
kościelnego
okrzykiwało
ręce
pozbawianiem
sprawiedliwości
prokuratora
królowej.
w z d ł u ż i wszerz
kraju
n a d s a c e r d o t a l i z m e m , e p i s k o p a l i z m e m , nad r e s z t k a m i
J u ż od s a m e g o
potrzebą
j e d n o l i t e j , a dzisiaj
wnętrzne
Dzieją
swary
świadkami
są liczne
reakcyi
okazało
się,
istotnej
nauki,
pomimo
gremialnych
rzeczy,
może nie zdołają
uwierzyć.
w których
drugiej
tryumf
najwalniejszą
nauki jednej,
e p i s k o p a t u , we­
bezustannie
między a n g l i k a n a m i
kościoły,
iż
konferencyj
Kościoła
Z
swój
romanizmu!
była — potrzeba
państwowego
się b o w i e m
ciągłymi
skiej
początku
anglikanizmu
się
jakim
powiększają.
niebędący
W dyecezyi
duchowieństwo
ich
świeckiej,
ich
londyń­
anglikańskie
od­
p r a w i a m s z ę z z a c h o w a n i e m a b s o l u t n i e k a ż d e j formy i ceremonii k a t o ­
lickiej — tylko w j ę z y k u
Komunii z wiarą
krajowym; w których
w obecność
objektywną;
wierni przystępują
w których
są
do
pokazywane
relikwie ś w i ę t y c h i gdzie płonie l a m p a w i e c z y s t a p r z e d o ł t a r z e m . A są
obok nich — często w b l i z i u t k i e m s ą s i e d z t w i e — k o ś c i o ł y
w których,
krament",
przed
liturgią
jako symbol;
niedzielną,
anglikańskie,
w s z y s c y obecni „przyjmują
gdzie kaznodzieja
piorunuje przeciw
sa­
„bałwo­
c h w a l c z y m p r a k t y k o m " s ą s i e d n i e g o r e k t o r a . T u odmawiają r ó ż a n i e c —
tam potępiają
„Maryolatryą".
ściół, u c z ę s z c z a n y przez
mszy
i po
wieczornem
każdej niedzieli
J e s t t e ż w pobliżu ulicy P i c c a d i l l y ko­
w i e r n y c h ze sfer n a j w y ż s z y c h ,
błogosławieństwie
odmawia pleban
K o ś c i o ł ó w , zawierającą
te s ł o w a :
zjednoczenia
„ P o l e c a m y Ci r ó w n i e ż
wszechpaste-
t e z n a n e w Anglii n a j s z e r s z e m u
ad nauseam i z zaciekłą
czasopisma
sekt
nienawiścią
niezliczonych
i
po
dwukrotnie
m o d l i t w ę na u p r o s z e n i e
rza c h r z e ś c i j a ń s t w a , n a s z e g o Ojca ś w i ę t e g o , L e o n a
Fakta
w którym
(monstrancją),
XIII.".
ogółowi,
bo
publikowane
„sacerdotalizmu" przez
organizacyj
anglikańskich
specyalne
w
łonie
150
•SPRAWOZDANIE
Z RUCHU
RELIGIJNEGO,
K o ś c i o ł ó w N i ż s z e g o i S z e r o k i e g o . Ż e b y to choć można wiedzieć, gdzie
szukać tych
jest
Kościołów!
usposobienia
Mówi
Nizkiego,
się o t y m i o o w y m
tamten
Szerokiego:
Nizki b i s k u p nie o r d y n o w a ł r ó w n o c z e ś n i e ,
liturgii, w i e r z ą c e g o w o b e c n o ś ć objektywną,
b i s k u p i e , iż t e n
nie w y n i k a stąd,
w ciągu j e d n e j i tej
wierzącego w subjektywną.
w symboliczną... i n i e w i e r z ą c e g o w B ó s t w o C h r y s t u s a P a n a !
j e s t w całej
Anglii
Manchesterem,
ścioła...
klasztor
mnichów
anglikańskich
istniejący od lat k i l k u n a s t u .
ogromnie
Wysokiego,
surową. W p o c z ą t k u
zachowują
by
samej
Słynnym
w Cowley,
pod
Z a k o n n i c y należą
do K o ­
trzy śluby i regułę
bardzo
s t y c z n i a t. r., r e k t o r j e d n e g o z n a j w i ę k s z y c h K o ­
ściołów l o n d y ń s k i c h , b i s k u p (misyjuj-- n i e g d y ś ) B a r r y , z a p r o s i ł j e d n e g o
z t y c h „ o j c ó w " (the
głoszenia
kilku
seryi
gorliwym
FatJiers
Zaraz
słuchaczom,
do N . M. P a n n y .
wienia m n i c h a .
Cowley
kazań.
Założyli
po
— jak
ich tu nazywają)
pierwszem
że z a k o n n i k
protest
przed
kazaniu
do wy­
niepodobało
n a w o ł y w a ł do
r e k t o r e m i zażądali
R e k t o r im na t o : „Musieliście
się
nabożeństwa
odpra­
p a n o w i e nie zrozumieć
kaznodziei...
wierzcie rni, że, g d y b y m z m i a r k o w a ł coś p o d o b n e g o , nie
pozwoliłbym
temu
panu
dokończyć kazania".
N a s t ę p s t w e m tej odpo­
wiedzi b y ł o , że... nazajutrz nie było kazania. Z a k o n n i k odjechał.
ci parafianie, k t ó r z y nie p r o t e s t o w a l i ,
Wtedy
wnieśli zażalenie p r z e c i w r e k t o ­
r o w i do sądu o r d y n a r y u s z a d y e c e z y i . B i s k u p L o n d y n u odmówił interw e n c y i swojej w o b e c r e k t o r a ,
oświadczając,
iż t e n ż e postąpił
zgodnie
z d u c h e m n a u k i a n g l i k a ń s k i e g o K o ś c i o ł a . A w k o ń c u t e g o ż s a m e g o ty­
godnia,
doniosły p i s m a kościelne i dzienniki stołeczne, iż... n a zapro­
szenie b i s k u p a
londyńskiego,
d-ra C r e i g h t o n ' a ,
Ojcowie z Cowley za­
kładają w dzielnicy W e s t m i n s t e r u stałą m i s y ę , że przystąpią
niebawem
do p r z e b u d o w a n i a kilku domów na k l a s z t o r i że b i s k u p s p o d z i e w a
doniosłych owoców z ich p r z y s z ł e j
Chaotycznie
w swem
j a k o ostatniej d e s k i
pojęcia o nim,
ta, szerzona
łonie
ratunkowej,
zamącony,
czepia
się
piśmiennictwo
anglikanizm,
„ K o ś c i o ł a h i s t o r y c z n e g o " — a raczej
j a k i e sobie w n o w y c h dopiero czasach
przez
się
pracy!
urobił.
Teorya
angielskie, da się s t r e ś c i ć w nastę­
pujący s p o s ó b :
Ś w . A u g u s t y n , p r z y s ł a n y przez ś w . G r z e g o r z a W . do
Anglii,
w niej
znalazł
T
lud
pogański,
pochodzenia
nietubylczego
(sa­
skiego), a na p o g r a n i c z a c h kraju — w W a l i i p r z e d e w s z y s t k i e m — k r y ­
j ą c y c h się w g ó r a c h p r z e d s t a w i c i e l i chrześcijanizmu
w osobach
celto-brytońskiego,
kilku b i s k u p ó w - o p a t ó w i pewnej liczby m n i c h ó w
obrządku
w s c h o d n i e g o . P o nawróceniu króla E t e l b e r t a i w i ę k s z o ś c i możnych,
św.
NAUKOWEGO I
Augustyn,
zyjskiego
stolicę
151
SPOŁECZNEGO.
o t r z y m a w s z y s a k r ę b i s k u p i ą z r ą k b i s k u p a E t e r i u s z a , arte­
(Arles),
wyniesiony
metropolitalną
równocześnie
w Canterbury,
przez
zwołał
św. Grzegorza
był biskupów
n a s y n o d . G d y p r z y b y l i , m e t r o p o l i t a p r z e d ł o ż y ł im z a r y s
Kościoła
runki:
Chrystusowego
w kraju,
polecił
1) o b c h o d z e n i e W i e l k a n o c y w
ustanowienia
jedność i stawił
czasie
na
celtyckich
naznaczonym
tejże
wa­
przez
Ko­
ściół Z a c h o d n i ; 2) z a c h o w y w a n i e p r z y s a k r a m e n c i e c h r z t u św. o b r z ą d k u
t e g o ż K o ś c i o ł a i 3) w s p ó ł d z i a ł a n i e około n a w r a c a n i a m i e s z k a ń c ó w w y s p
brytańskich. Biskupi celtyccy,
rodowym,
aniżeli
przejęci może dużo głębiej d u c h e m na­
religijnym i apostolskim,
skłaniali
się do
przyjęcia
d w ó c h p i e r w s z y c h w a r u n k ó w , lecz odmówili s t a n o w c z o p r z y ł o ż y ć r ę k ę
d o n a w r a c a n i a k r a j u n a j e z d n i k ó w — p o t o m k ó w t y c h , k t ó r z y ziemie brytańskie
swoje,
zlali
gdzie
wotnego,
krwią
też,
tysięcy
celtyckich
męczenników. Wrócili w
wymarłszy,
bodaj
pozostawili
gallo-wschodniego
rzadkie
Kościoła.
Atoli — j a k
Lingard — istota trzeciego warunku dowodzi,
celtyckich
biskupów
od t e j , j a k ą
szerzył
ślady
słusznie
góry
pier­
zauważył
iż nie różniła się n a u k a
Augustyn z towarzyszami,
inaczej n i e b y ł b y l e g a t p a p i e s k i żądał o w e g o w s p ó ł p r a c o w n i c t w a . A j e ­
dnakże
woli
dziś
anglikanizm w i d z i e ć w nim „ i n t r u z a " i n a w i ą z y w a ć
swoje ogniwo n o w o ż y t n e do o w y c h r e s z t e k p i e r w o t n e g o
chrześcijanizmu,
r a c z e j , aniżeli u z n a ć w św. A u g u s t y n i e n a r z ę d z i e t r o s k l i w e j
papieża
Grzegorza
o zbawienie
i apostolskiego pełnomocnika!
Anglów
i
Sasów,
prawą
na
stanowisku,
rękę
Czepiając się t r a d y c y i c e l t y c k i e j , a od­
rzucając z w i e r z c h n o ś ć p a p i e ż a n a d c e l t y c k i m i b i s k u p a m i ,
nizm
gorliwości
jego
niemającem
podstawy
zgoła
stoi anglika­
żadnej — ani fak-
t y c z u o - h i s t o r y c z n e j , ani l o g i c z n e j .
Wśród
anglikanów
znaleźli się l u d z i e szczerzy,
k t ó r y m i chao­
t y c z n e s p r z e c z n o ś c i n a u k i i ono n i e d o r z e c z n e a n g l i k a n i z m u
stanowisko
dziejowe w s k a z a ł y obowiązek r a t o w a n i a K o ś c i o ł a n a r o d o w e g o od osta­
t e c z n e j z a g ł a d y ; są to zwolennicy t. zw. W y s o k i e g o K o ś c i o ł a z l o r d e m
Halifaxem na czele. K ł ó t n i e i n i e s n a s k i p r o w a d z ą j e d n o s t k i coraz licz­
niejsze z s z e r e g ó w a n g l i k a ń s k i c h do z u p e ł n e g o s c e p t y c y z m u .
Dygnita­
rze i inkumbenci
bogatych
wreszcie
o b a r c z e n i rodziną,
n a w y k l i do spokoju,
kanonij
i probostw,
zwiększają
duchowni
codzień owo ciało
nieokreślone, z w a n e „ K o ś c i o ł e m S z e r o k i m " — a b ę d ą c e w samej r z e c z y
stekiem
kompletnego
indyferentyzmu.
Wiadomo,
jak
usilnie
starał
się lord Halifax ( p r e z e s U n i i k o ś c i e l n e j , t o w a r z y s t w a a n g l i k a n ó w „wyż­
s z y c h " ) o znalezienie w R z y m i e
zachęty-- do p r z e k o n a n i a s w y c h ziom-
152
SPRAWOZDANIE
Z RUCHJ
RELIGIJNEGO,
T
k ó w o gotowości Stolicy A p o s t o l s k i e j do „ u s t ę p s t w " . R z y m
powtórzył
i do dziś dnia p o w t a r z a n i e u g i ę t e non possumus, jeżeli żąda się u s t ę p s t w ,
które
równoznaczą
„unii"
mowy
z negacyą
b y ć nie może,
nauki
gdzie
dwudziestowiekowej.
do o r g a n i z m u
O t. z w .
żywego
chce
się
w p r o w a d z i ć organizm z a t r u t y . B u l l a Curae Apostolicae położyła n a r a z i e
koniec zabiegom U n i i kościelnej.
Odosobniony,
strony
przez
wej
finansowej
i
tyczny
mek
w
podpory,
indyferentyzm
ratunkowych.
skupa
Yorku
przynajmniej
Spotykają
sobie
nonkonformizm,
Szuka
z
z
drugiej
— czepia
i biskupa
unii
rozdzielony
żądający
zagrożony
strony
się W y s o k i
więc
przez
(z
— z
opieki
jednej
państwo­
przez o b ł u d n y
Kościół
i scep­
ostatnich
dostojników,
Shrewsbury),
Kościołami"
się ci najprzewielebniejsi
mu
swych
Wordswortłra
„innymi
i
odjęcia
Zachodu
sło­
arcybi­
zewnętrznej
lub
Wschodu.
mylordowie z zawodami,
nad wy­
raz u p o k a r z u j ą c e m i ! S t a r o k a t o l i c c y b i s k u p i niemieccy, s z w a j c a r s c y i ame­
r y k a ń s c y , broniąc s w e g o w ł a s n e g o c h a r a k t e r u , odmówili iin p r z y z n a n i a
apostolskiego
następstwa.
Podobnej
o d m o w y doznają
w Moskwie, ku
k t ó r e j z e ś r o d k o w a l i w s z y s t k i e a m b i c y e i w e s t c h n i e n i a , g d z i e atoli, poza
b a r d z o w y r a ź n e m i p r z e s z k o d a m i d o g m a t y c z n o - h i s t o r y c z n e m i , istnieją po­
tężne racye stanu,
uwidoczniające
daremność
tych... niestety,
aż ko­
A jakiemże jest stanowisko,
zajmowane
przez k a t o l i k ó w
wobec
micznych
ruchu,
zabiegów.
który,
windykując
charakter Kościoła Piotrowego,
przyspieszać ustanowienie jednej
dem
dużo j e s t ,
lądzie,
gdzie
niestety,
panuje
owczarni w kraju?
mylnych i złudnych
przekonanie,
z d a w a ł się
P o d t y m wzglę­
wyobrażeń
na
stałym
iż k a t o l i c y z m w Anglii robi ł a t w e
i s z y b k i e p o s t ę p y . T a k n i e j e s t . K a t o l i c y z m r o b i p o s t ę p y — niewątpli­
wie:
przyznają
to
anglikanie
i sekciarze.
t y c h p o s t ę p ó w nie z a z n a c z a się o t y l e
t y c h ż e i doniosłością.
w Anglii z b a r d z o
Lecz
liczbą
zewnętrzna
nawróceń,
Stanowisko i zakres pracy katolicyzmu
specyałnych
do zwięzłego, a t r e ś c i w e g o
warunków.
Czuję
wartość
o ile w a g ą
się mało
wynikają
zdolnym
ich przedstawienia — a jednakże
w a ć muszę, inaczej obraz s t o s u n k ó w
spróbo­
religijnych, j a k i c h c ę d a ć , byłby
niewyraźny.
K a t o l i c y z m w Anglii j e s t
religią,
znaną
lub wcale nieznaną w a r s t w o m najliczniejszym.
najprzewrotniej,
mało
Brutalnie tępiony,
uci­
s k a n y i s p o ł e c z n i e o s t r a c y z o w a n y do k o ń c a zeszłego w i e k u ,
upokarzających
wyróżnień
przez p i e r w s z ą
ćwierć wieku
doznający
bieżącego —
w y z n a w a n y był do ( s t o s u n k o w o ) n i e d a w n a przez szczupłą liczbę rodzin,
NAUKOWEGO
których
przodkowie
opierali
I
się
153
SPOŁECZNEGO.
statecznie i prześladowaniu
i W3<ra-
zowi p u b l i c z n e j opinii. Z n a t u r y r z e c z y ludzkich, opór ów — n i g d y nie
ł a t w y — był w j a k i ś s p o s ó b możliwy dla rodzin i j e d n o s t e k ,
materyal-
nie n i e z a l e ż n y c h , u m y s ł o w o zaś u z d o l n i o n y c h do p r z e c h o w a n i a
w i a r y . W o l n o może p o w i e d z i e ć ,
skarbu
że w p i e r w s z e j połowie n a s z e g o
stu­
lecia, k a t o l i c y z m b y ł w Anglii „ a r y s t o k r a t y c z n y " , b y ł nim u d e r z a j ą c o ;
dziś dopiero j e s t ,
i „ludowym",
po ś w i a t o w e t n u się w y r a ż a j ą c ,
wzmagając
wyższych i najniższych,
sfer
pośrednich.
się
na
siłach
nie m o g ą c
Powody
są
„arystokratycznym"
obustronnie, w
atoli w y r a ź n i e
liczne i ł a t w e
sferach
przedostać
naj­
się do
do z r o z u m i e n i a :
Nasam-
przód, te właśnie w a r s t w y średnie, przemysłowe, handlowe, zawodowe
i
obywatelskie,
wychowane
przez
bezpłodny
protestantyzm
długich
w i e k ó w , wiodą b y t m a t e r y a l n y n a d e r p o m y ś l n y i b e z p i e c z n y ,
zadowa­
lający ich b e z p o ś r e d n i e p o t r z e b y p r z y r o d z o n e — u m y s ł o w e i a r t y s t y c z n e .
Zajmują
się polityką, m e c h a n i k ą , n a u k a m i ścisłemi — k w e s t y ę
traktują
z głębokim szacunkiem wprawdzie,
j e ś l i nie j e s t n i e d z i e l n y m
gniecionym
blicystyką
zjadliwą
religijną
ale z s z a c u n k i e m ,
który,
t y l k o , to j e s t mglisto u c z u c i o w y m i przy­
propagandą
sekciarstwa
anglikanizmu z drugiej
strony.
z jednej,
Drugi
kłótliwą
pu­
p o w ó d leży w oko­
l i c z n o ś c i a c h w y c h o w a w c z y c h . S z k o l n i c t w o w Anglii było do n i e d a w n a
całkowicie,
j e s t dziś j e s z c z e w b a r d z o
szerokim
z a k r e s i e bez inicya-
t y w y i k o n t r o l i c e n t r a l n e j , r z ą d o w e j . Młodzież w a r s t w ś r e d n i c h k s z t a ł ­
ciła
się
i dziś
się j e s z c z e
kształci
w szkołach
„denominacyjnych",
t. j . w z a k ł a d a c h , z o s t a j ą c y c h pod k i e r u n k i e m w y z n a ń p o s z c z e g ó l n y c h .
P r o s z ę d o d a ć szczegół w a ż n y ,
m a ł o przywiązują
iż w ł a ś n i e
średnie
warstwy
społeczne
w a r t o ś c i do s z k o ł y a k a d e m i c z n e j , a b a r d z o dużo
do
p r a k t y c z n e j s z k o ł y ż y c i a : młodzież, w d r o ż o n a w c z e ś n i e w t ę ostatnią,
zachowuje
swoje
wyobrażenia
religijne w p e r y o d z i e
nowych
wrażeń
i w s z e c h s t r o n n e g o r o z w o j u i w y t ę ż o n e j p r a c y — o d ś w i e ż a j e raz w t y ­
dzień
u pierwotnego
źródła.
leżnie od okoliczności
pod a k c y ą
wpływów
chowości j e d n o s t k a
W
późniejszym
najrozmaitszych:
w
budaizm,
wieku — i
się t e
nie rzuci
teozofizm,
za­
wyobrażenia
to ś w i a d o m a
swej
du­
form w y z n a n i o w y c h , za­
zniechęcona doświadczeniami,
szukająca a prawdą nieoświecona,
albo
wtedy
p r ó b u j e z a z w y c z a j wielu
nim obierze s t a n o w c z ą . . . jeżeli,
sceptycyzm,
dopiero
z e w n ę t r z n y c h — krystalizują
prawdy
się w i n d y f e r e n t y z m
spirytystyczny
lub
spirytua-
lizm i t. p .
B y t e m lepiej
zrozumieć,
dlaczego
katolicyzm
nie w z m a g a się
liczebnie w Anglii w t y m s a m y m s t o s u n k u , j a k się w z m a g a
wpływem
154
SPRAWOZDANIE Z RUCHU
i potęgą
moralną,
środków.
Brak
należy
mu
uwzględnić
RELIGIJNEGO,
rażącą
niewystarczalność
duchowieństwa — przedewszystkiem .
jego
Nie
1
wiem,
j a k s t o s u n e k liczebny d u c h o w i e ń s t w a do ludności katolickiej w Anglii
i W a l i i ( ł , G 0 0 . 0 0 0 ) w y d a się w p o r ó w n a n i u ze s t o s u n k a m i w G a l i c j i
i w K s i ę s t w i e lub K r ó l e s t w i e — ale to
śmiało powiem, że p r a c a , cią­
żąca n a d u c h o w i e ń s t w i e a n g i e l s k i e m , świeckiem i z a k o n n e m , p r z e c h o d z i
j e g o siły więcej, j a k w c z w ó r n a s ó b .
rozległość parafij,
Jest przedewszystkiem
j e s t m n o g o ś ć i rozmaitość
ogromna
najkonieczniejszych
obo­
wiązków — i j e s t m n o g o ś ć i r o z m a i t o ś ć obowiązków, w y n i k a j ą c y c h z po­
czucia gorliwości lub c h o ć b y
ciarstwo i
angiikanizm,
współzawodnictwa,
rozporządzające
r y a l n e m i , a u w z i ę t e na k a t o l i c y z m z
czy
olbrzymiemi
zaciekłością,
też
oporu.
zasobami
o jakiej
mate-
może
zdo­
łam d a ć w k r ó t c e t r o c h ę pojęcia,
wytężają
aut
„ n a w r ó c o n y c h z obozu r z y m s k i e g o " .
nefas p o c h l u b i ć
Proszę
sobie
boszcza
i to
uprzytomnić
katolickiego
aktualny)
tylko
dusz
na
się z d o b y c z ą
w
położenie,
parani
około 3 . 0 0 0 ,
odpowiedzialność
londyńskiej,
i mającego
niedziele i ś w i ę t a
kraju europejskim nie j e s t
w s z y s t k i e siły,
Sek­
katolik
liczącej
jednego
uroczyste!
wystawiony
i pracę
(biorę
tylko
Oprócz
b y per
fas
pro­
przykład
pomocnika...
tego w
żadnym
na t a k u p a r t e
próby,
j a k w Anglii — na p r ó b y t a k codzienne, i n t e l e k t u a l n e i p r z e b i e g ł e , j a k
1
Oto szematyzm katolicki z roku bieżące go:
Archidyecezya i dyecezye
Biskujji
Kapłani zakonni iKośeioly, kaplice,!
i świeccy
»stacve«
1
'
1. Westminster (archid.) . . .
!
3. Clifton
4. Hexham i Newcastle
. . .
1
1
1
1
8. Newport i Menevia
. . . .
1 1 . Plymouth
12. Portsrnouth
1 3 . Salfort
i
15. Southwark
Ogółem na Anglię i Walią .
1
1
1
2
1
17
364
226
109
171
115
404
70
76
59
118
97
115
245
110
334
2613
133
131
46
115
S6
161
59
67
61
88
52
76
117
79
133
1404
,
;
i
i
|
NAL KOWEGO J
codziennem
jest
z konieczności
155
SPOŁECZNEGO.
T
jego
obcowanie
z ludźmi,
jak
inte­
l e k t u a l n i e w z n i e s i o n y j e s t poziom społeczności, j a k przebiegłą j e s t me­
t o d a , szukająca
z różnych pobudek i z różnym arsenałem erudycyi —
usprawiedliwienia
w owej parafii
jednej
pozycyi,
p a m i ę t a o tern!
nie dla r o z r y w k i ,
n i e dla
są,
wizyty jego
„na postoju",
podejmuje
obniżenia
Dlatego
u
parafian
u konfratrów, w specyalnych
wnej
duszy
proboszcz
szuka
innymi
pomocy i takową
wreszcie w modlitwie.
światła i łaski
z
u m a c n i a n i a , a jeżeli
stowarzyszeniach,
zapowiadającego
Króciutkie
niezachwianych;
wyjaśnienia trudności,
s a m jej p o d o ł a ć nie j e s t w s t a n i e ,
s ł y s z e ć proboszcza,
Ow
swoich parafian —
o d p o c z y n k u i milej p o g a w ę d k i !
niełatwą pracę
rencyach, w książkach,
drugiej.
odwiedza
znajduje
w publicznych
konfe-
Nic zwyklejszego,
z ambony,
jak
że na u p r o s z e n i e pe­
Bożej w t r u d n o ś c i a c h
wiary,
w z y w a się
o c h o t n e osoby do o d p r a w i e n i a z p r o b o s z c z e m publicznej n o w e n n y w ko­
ściele
o
takich a takich
g o d z i n a c h — lub D r o g i
krzyżowej,
lub
ści­
słego p o s t u i t. p .
Proboszcz
ma na
głowie
wszystkie
sprawy
parafialnej
szkoły.
B e z j e g o z a b i e g ó w nie mieliby najbiedniejsi r o d z i c e gdzie p o s ł a ć dzieci
na przymusowy
kurs
nauki — musieliby je
p o s y ł a ć do szkoły
w e j , b e z w y z n a n i o w e j , co w Anglii j e d n o z n a c z y z w y s t a w i e n i e m
n a prozelityzm
nauczycieli
anglikański
lub s e k c i a r s k i ,
religijny. P r o b o s z c z o p ł a c a lokal szkolny,
odzienie d z i a t w y ,
nauczyciela,
czasem
książki,
c z ę s t o posiłek p o ł u d n i o w y p o d c z a s zimy,
rządo­
dziecka
antynieraz
sam uczy
wielu przedmiotów- — zostawiając k a t e c h i z m na niedziele. P r o b o s z c z poza
zwykłą rutyną
swych
niem i rozwojem
kilku
obowiązków
kapłańskich,
stowarzyszeń
czuwa nad
religijnych,
jest
utrzyma­
najczęściej j e ­
d y n ą na ziemi o p a t r z n o ś c i ą u b o g i c h w parafii, j e s t k a p e l a n e m z a k o n n i c
j e d n e g o , czasem d w ó c h i t r z e c h k l a s z t o r ó w , bierze z obowiązku u d z i a ł
we wszystkich
publicznych
z niekatolikami,
oraz
kontrow-ersyach
katolików
udział w c o m i e s i ę c z n y c h
swojej
parafii
konferencyach
dyece-
z y a l n y c h i t. d. D ł u g i e m ó g ł b y m j e s z c z e d o d a ć wyliczenie k o n i e c z n y c h
zajęć k a t o l i c k i e g o k s i ę d z a ! D o późnej n o c y s ł u c h a s p o w i e d z i d w u l u b
t r z y k r o t n i e w t y g o d n i u ; w niedziele o d p r a w i a d w i e msze w e w ł a s n y m
kościele (o 8-mej i o 10-ej), o d p r a w i w s z y j u ż wcześniejszą
rze,
którego
jest
kapelanem;
podczas
sumy
(o U - t e j ) ,
w klaszto­
odprawianej
p r z e z p o m o c n i k a n i e d z i e l n e g o , p r o b o s z c z w y g ł a s z a k a z a n i e ; o 3-ciej p o
południu
uczy dziatwę
szkolną
k a t e c h i z m u ; o 5-tej o d b y w a
modlitwy
z j e d n e m lub d r u g i e m b r a c t w e m ; o 7-ej n a k o n i e c d a j e ostatnią n a u k ę ,
156
SPRAWOZDANIE Z RUCHU
odmawia z wiernymi
RELIGIJNEGO,
r ó ż a n i e c i udziela
błogosławieństwa
Najśw.
Sa­
kramentem.
Zakony
również
żeńskie,
wielki
oprócz
ciężar
zadań
w z a u ł k a c h , gdzie ich
specyalnego
celu
posiłkowych
swoich
reguł,
— w szkółkach
miłosierdzie i p o ś w i ę c e n i e się odnajdują
dusze
z a n i e d b a n e , w s z p i t a l a c h , gdzie bez ich t r o s k l i w o ś c i b r a k ł o b y
religijnych
i w
niejednemu
owych
mają
żeńskich,
umierającemu
olbrzymich
— w
instytucyaeh
fabrykach,
protestanckiej
w
pociech
więzieniach
filantropii,
które
j a k n p . s ł y n n e O c h r o n y d-ra B a r n a r d o — zapuszczają sieci daleko i głę­
boko po o t c h ł a n i a c h n ę d z y , by znalezioną w nich d z i a t w ę , religii nie­
świadomą, c h o ć n i e r z a d k o katolicką,
irlandzką' lub
obconarodową
pod
s z t a n d a r y zaciągnąć p r o t e s t a n t y z m u . Z a k o n y męzkie, n a d e r j e s z c z e nie­
liczne i o b a r c z o n e
podejmują
misye
parafiami,
zakładają
szkoły
kolonialne — w r e s z c i e
one
wyższe,
to
uczą w nich,
przeważnie
kształcą
opinię publiczną w c z a s o p i s m a c h i dziełach s p e c y a l n y c h , prostują
fałsze
i wiodą w a l k ę z w y s o k i m i szkołami a n g l i k a n i z m u i s e k c i a r s t w a .
B r a k d u c h o w i e ń s t w a opóźnia rozwój k a t o l i c y z m u w Anglii i z tej
j e s z c z e p r z y c z y n y , że o p o z y c y a , z j a k ą
porządza
niewyczerpalnemi
środkami
się K o ś c i ó ł ś w . s p o t y k a ,
materyalnemi, i
że
kler
roz­
prote­
s t a n c k i , z w ł a s z c z a a n g l i k a ń s k i , s k ł a d a się w n a j w i ę k s z e j części z ludzi
najwyższego
wykształcenia.
Jednem
s ł o w e m — po
s t r o n i e fałszu j e s t
o g r o m n a liczba w y z n a w c ó w , olbrzymia p o t ę g a m a t e r y a l n a , k w i a t naro­
dowej i n t e l i g e n c j i ,
są b o g a t o
wyposażone
t u c j e , jak kilkudziesięciotysięczny
zastęp
katedry
s p e c y a l n e i insty­
najzdolniejszych
nauczycieli,
są dźwignie p r o p a g a n d y — p u b l i c y s t y c z n e , filantropijne i t o w a r z y s k i e —
o najszerszej
p o t e n c y i działania, są n a k o n i e c p ó ł c z w a r t a w i e k o w e
sądy, potwarze i uprzedzenia antykatolickie;
prze­
po s t r o n i e zaś P r a w d y . . .
j e s t szczupła liczba w y z n a w c ó w , n i k ł a g a r s t k a p r a c o w n i k ó w , są najmizerniejsze ś r o d k i
do walki
materyalne,
najuboższe
jest
wszechstronne
o t w a r t e j — a za to j e s t n a j w y r a ź n i e j
pomoc Boża. T e się
uwidaczniają,
jeśli nie z d n i a na dzień,
sprzecznie z t y g o d n i a na t y d z i e ń , przedewszj'Stkiem
w r ó c e n i a c h ; a zaraz
katolik,
ale k a ż d y
uposażenie
c u d o w n a moc, opieka,
obok, w objawie,
który
już
to bez­
w rozgłośnych
nie
r o z u m n i e m y ś l ą c y człowiek musi
powiem,
na­
każdy
przyjąć za d e c y ­
dujący s t a n o w c z o . T y m objawem j e s t c h a o t y c z n e zamieszanie, p a n u j ą c e
w
angielskim
a k a t o l i c y z m i e — zamieszanie
kłótliwe,
wzmagające
się
b e z u s t a n n i e i mające ten r e z u l t a t n i e u k r y w a n y , bo u k r y ć się niedający
przed
publicznością,
że
wszelka
powaga
istniejąca,
uosobiona,
jest
NAUKOWEGO I
przedmiotem pośmiewiska,
miotem
litości — a s a m a
wzgardy,
w najlepszym
zasada powagi
niebezpieczeństwo w ustroju
157
SPOŁECZNEGO.
jest
tylko razie przed­
wystawiona
n a wielkie
ogólno-społecznym.
Edmund
S.
Naganowski.
Jeszcze o monstrancyi gotyckiej z r. 1 4 7 4 .
Podając
opis
tego
cennego
zabytku
katolickiej s z t u k i średnio­
wiecznej w zeszycie m a r c o w y m Przeglądu Powszechnego ' , zaznaczyliśmy
tamże
n a s t r . 4 8 2 i 4 8 4 , że profesor
byłej
wszechnicy
dorpackiej,
dr. R y s z a r d H a u s m a n n , o d s z u k a ł d r u k o w a n e k a t a l o g i z l a t najrozmait­
szych, dotyczące
przez
gabinetu
sztuki,
Piotra Wielkiego pod nazwą
założonego n i e g d y ś w P e t e r s b u r g u
Kunstlcamiera,
i śledził za i c h za­
w a r t o ś c i ą aż do pierwszej ć w i e r c i X V I I I , stulecia, w k t ó r y m to czasie
poczęto j e wydawać. Zaznaczyliśmy
także:
1) że w t y m d ł u g i m s z e r e g u k a t a l o g ó w d a ł a się w s z ę d z i e odna­
leźć w z m i a n k a o t e m , iż ową g o t y c k ą
p a t u , j a k o z d o b y c z wojenną,
monstrancyę
w y w i o z ł y z Dor­
zwycięskie wojska cara I w a n a
Groźnego;
2) że w y d a j e się n i e t y l k o m o ż e b n e m a l e p r a w d o p o d o b n e m , iż t e n
okazały z a b y t e k p r z e m y s ł u a r t y s t y c z n e g o p o c h o d z i z t u m u
i że liczne w y d a n i a k a t a l o g ó w P i o t r o w e g o g a b i n e t u
słuszność zaznaczając j a k n a j w y r a ź n i e j , że ową olbrzymią
wywiozły wojska Iwana
3) że o t e m , g d z i e
dorpackiego
s z t u k i mogą
mieć
monstrancyę
Groźnego:
t e n w s p a n i a ł y okaz
sztuki
złotniczej
c h o w y w a ł się w ciągu w i e k u X V I I . , b r a k n i e po dzień dzisiejszy
prze­
wia­
domości, k t ó r e obecnie są p r z e d m i o t e m p i l n y c h p o s z u k i w a ń niezmordo­
w a n e g o s z p e r a c z a , d-ra R . H a u s m a n a .
T y m c z a s e m , przed
kilku t y g o d n i a m i odnaleziono w k s i ę g a c h ko­
ś c i e l n y c h parafii ś w . Mikołaja w R e w l u , n o t a t k ę opiewającą
dokładnie
„ j a k o w y k o n a n a w r . 1 4 7 4 przez miejscowego z ł o t n i k a H a n s a
Ryssen-
b e r c h a m o n s t r a n c y a o d e b r a n ą została ze s k a r b c a k o ś c i e l n e g o w r. 1 7 1 1
przez r a d ę miejską r e w e l s k ą i że, pomimo p r o t e s t u ówczesnej
stracyi
kościoła,
ofiarowano
j ą w imieniu
miasta
księciu
admini-
Menszyko-
wowi". Dalsze poszukiwania w tychże księgach kościelnych wykazały,
że
na wykonanie
1
olbrzymiej
T o m L V I I , n a str.
monstrancyi
479—484.
poczęto
zbierać
pieniądze
158
SPRAWOZDANIE Z RUCHU
składkowe
j u ż od r o k u
1471,
RELIGIJNEGO,
a t r w a ł y wciąż
na ten cel k o l e k t y
aż
po r o k u 1 4 7 5 . N a s t ę p n i e odnaleziono t a m ż e s z c z e g ó ł o w e r a c h u n k i zło­
tnika
R y s s e n b e r c h a z iat 1 1 7 6 i 1 4 7 7 ,
które
nie
dozwalają
ani chwili o tożsamości t e g o dzieła złotniczego, po k t ó r e g o
wątpić
całkowitem
opłaceniu w r. 1 4 7 7 musiano j e w y s y ł a ć na k o n s e k r o w a n i e do b i s k u p a
dorpackiego,
g d y ż miejscowy biskuj^, J a n Stoltetot,
p r z e n i ó s ł się b y ł
do wieczności na s a m y m p o c z ą t k u r. 1 4 7 7 , n a s t ę p c a zaś j e g o , Szymon
B o r c h . zaledwie w końcu tegoż r o k u z a t w i e r d z o n y został przez Stolicę
A p o s t o l s k ą na r e w e l s k i m t r o n i e
biskupim.
I n w e n t a r z kościoła ś w . Mikołaja z r. 1 4 8 8 w s p o m i n a obok małej
m o n s t r a n c y i t a k ż e wielką,
mającą
u dołu d w a m a s y w n e u s z k a ,
k t ó r e przeciągano s z n u r y dla jej u m o c o w a n i a
procesjach.
Zaznaczono
bowiem
wyraźnie
przez
podczas obchodów
w inwentarzu,
że
przy
oprócz
małej m o n s t r a n c y i p o s i a d a kościół ś w . Mikołaja t ę wielką b
W
czasie
w Rewlu
były
o b r a z o b u r s t w a — na
narażone
kościoła ś w . Mikołaja
umysłu
administratora
które
wszystkie
inne
kościoły
w dniu 14 w r z e ś n i a 1 5 2 4 roku — s k a r b i e c
szczęśliwie został u r a t o w a n y przez
kościelnego,
Henryka Bus'a,
przytomność
przechowującego
w r a z z innemi k o s z t o w n o ś c i a m i i ową olbrzymią m o n s t r a n c y ę w s k a r b c u
oddzielnym od z a k r y s t y i
mąż r o z k a z a ł b o w i e m
przez
ciężkie d r z w i żelazne.
zalać ołowiem
zamki w s z y s t k i c h
n y c h , widząc n a j a k ą b u r z ę się zanosi, i dla tego,
zorności,
nie d o s t a ł y się do s k a r b c a
zowanych
heretyków,
niszczące
rozbestwione
zapamiętale
Roztropny
d r z w i kościel­
dzięki j e g o
tłuszcze
wszystkie
ten
prze­
rozfanaty-
dzieła
sztuki
katolickiej.
L o s u i n n y c h k o s z t o w n o ś c i k o ś c i e l n y c h r e w e l s k i c h , k t ó r e w ciągu
X V I . stulecia — w czasie wojen
m o s k i e w s k i c h — n a wielkie były na­
r a ż o n e n i e b e z p i e c z e ń s t w a , nie dzieliła wcale m o n s t r a u c y a
i p o z o s t a w a ł a s t a l e w swojem
w r. 1 6 0 0 — w y r w a n o
ją
Ryssenbercha
bezpiecznem u k r y c i u . R a z j e d e n tylko —
chwilowo z tego
zacisza,
b y jej
kładniej oznaczyć, poczem s p o c z y w a ł a ona spokojnie w t y m ż e
w a g ę do­
skarbcu
kościelnym aż do r. 1 7 1 1 .
Co się t y c z y
zniszczenia i r o z t r w o n i e n i a
innych
cennych
dzieł
s z t u k i tegoż kościoła, to i o tern znaleziono obecnie w d a w n y c h księ­
gach
rewelskich
parafii ś w . Mikołaja w z m i a n k i
równie
dokładne jak
„ U n d dazu die grosse Monstranz, zu welcher er (zakrystyan) auch
den Schlussel hat. Noch eine S c h n u r m i t 2 silbernen Haoken, w o m i t m a n
die Monstranz zu t r a g e n pfłegt".
1
NAUKOWEGO I
159
SPOŁECZNEGO.
pouczające. Okazuje się, że r a d a m i e j s k a r e w e l s k a ,
sobie
prawa
zwierzchności
biskupiej
(jus
miejskiemi i i c h k o s z t o w n o ś c i a m i ,
używała
dobie
wydatków
do
pokrycia
niezbędnych
przywłaszczywszy
episeopcde) n a d
tych
kościołami
o s t a t n i c h w ciężkiej
administracyi
miejskiej.
W k s i ę g a c h kościoła ś w . Mikołaja znaleziono obecnie i o t e m w z m i a n k i
nader ciekawe, które podajemy dosłownie w przypisku '.
Ale i m o n s t r a n c j a
Ryssenbercha,
stanowiąca
o s t a t n i a najcen­
niejszy okaz s k a r b c a ś w . Mikołaja, nie uszła s m u t n y c h kolei losu, zgo­
towanego
drogocennościom
kościelnym
przez
akatolików.
N i e uległa,
ona w p r a w d z i e , j a k inne, c a ł k o w i t e m u zniszczeniu, i d l a t e g o po dzień
dzisiejszy i s t n i e ć nie p r z e s t a ł a — niemniej j e d n a k
ze s k a r b c a
odwiecz­
n e g o w y r w a n ą została, b y p o w ę d r o w a ć n a d N e w ę .
Datkiem
tym cennym
pragnęła
rada
miejska d o b r z e u s p o s o b i ć
dla R e w i a księcia M e n s z y k o w a , k t ó r y z N a r w y miał p r z y b y ć dla p r z y ­
j ę c i a m i a s t a w imieniu P i o t r a
Ujęty
Wielkiego.
tak wspaniałym
darem
u c a r a z a t w i e r d z e n i e wszelkich
miejskiej.
obiecał
dawnych
Odnośna notata w ówczesnych
łaja w R e w l u ,
przytoczyć
mieści w sobie u s t ę p ,
tutaj
dosłownie:
„Anno
vergoldete,
nach
catholischer
worden
u n d an G e w i c h t
wyrobie
nam będzie
1 7 1 1 den 3 Marz
rady
wurde
wolno
durch
d i e s i l b e r n e , in- u n d a u s -
Art
Monstranz, der St. Nicolaikirche gehórig,
fertigt
książę
k s i ę g a c h k o ś c i o ł a ś w . Miko­
k t ó r y niech
den Herrn Burgermeister Johannes Lanting
wendig
istotnie
przywilejów rewelskiej
sehr
ktiustlich
welche Anno
hielt 6 7 6 L o t h ,
nach
gemachte
1474 angeNarwa an
S. fiirstl. D u r c h l a u c h t P r i n z MeDzikoff u b e r b r a c h t in Hoffnung.
dadurch
„Die St. Nicolai-Kirchenbiicher berichten daruber Folgendes: E i n
schones silber-vergoldetes Marienbild, welches von armen Frauen und Dienstmagden im Jahre 1503 der Kirche gestiftet worden war, wurde auf Verftigung des Raths am 28 September 1560 umgeschmolzen, um den Sold der
Stadtknechte im Russenkriege damit zu bestreiten. Dasselbe Schicksal traf
ein silbervergoldetes, 1 '/ Ellen hohes Bild des heiligen Nicolaus, das v o n
einem Diederich Basedow fur die Kirche im J. 1506 zu Antorp bestellt und
i m J. 1508 itber Lubeck pr. Schiff nach Reval gebracht worden war. Eine
wunderschone silbervergoldete Monstranz welche die Kirchenvorsteher
Hans Rotgers und H e i s e Patiner 1509 durch den Meister Andreas Sotefłesch in Lubeck hatten anfertigen lassen, die, 21 Mark lothig an Gewicht,
640 Mark Rig. gekostet hatte, wurde kurz vor der zweiten Moskowiterbelagerung mit Einwdlligung des Kirchensprengels am 6 Juni 1576 zerbrochen
und der Erlos ais Gage den Pradicanten vertheilt". (Pisownię oryginału
dozwoliliśmy sobie zamienić na tegoczesną niemczyznę).
1
2
160
SPRAWOZDANIE Z R U C H U .
w a s G u t e s t u r die S t a d t zu n e g o t i i r e n " .
W tejże k s i ę d z e
zaznaczono
t a k ż e , iż a d m i n i s t r a c j a kościelna założyła p r o t e s t formalny z p o w o d u ,
iż m o n s t r a n c y ę z a b r a n o n i e w n i ó s ł s z y za nią p i e n i ę d z y .
W lecie i w j e s i e n i t e g o ż r o k u 1 7 1 1 zwiedzał M e n s z y k o w R e w e l
dwukrotnie.
W dniu 2 0 p a ź d z i e r n i k a 1 7 1 1 r o k u w r ę c z y ł a mu d e p u t a -
cj'a r a d y miejskiej s u p l i k ę o formalne z a t w i e r d z e n i e wszj-stkich
punk­
t ó w (czyli a r t y k u ł ó w )
nader
łaskawie.
kapitulacyi,
a tę prośbę
T o też n a d n i u 1 3 m a r c a
ment zatwierdzając
W jaki
Kunstkamiery,
sposób
1 7 1 2 r. p o d p i s a ł
książę
P i o t r I . doku­
wszelkie przywileje Rewia na wieczne czasy.
trafiła m o n s t r a n c y a
wyjaśnić
obecnie
nader
M e n s z y k o w t o dzieło s z t u k i złotniczej
ofiarował,
przyjął
R y s s e n b e r c h a do P i o t r o w e j
łatwo.
Przypuścić
c h ę t n i e do z b i o r ó w
w i e d z ą c d o b r z e j a k wielką w a g ę p r z y w i ą z j w a ł
r
należy, że
Piotrowych
car-cj'wiliza-
t o r do n o w o u t w o r z o n e g o przez siebie g a b i n e t u s z t u k i .
Gustaw
Druk ukończono 30 września 1898 r.
Manteuffel.
D W A TYGODNIE W PETERSBURGU.
I.
„ W i e cały świat, że R o s y a w o s t a t n i e m pięcioleciu u c z y n i ł a
olbrzymie
postępy w rozwoju
swej
zewnętrznej
potęgi".
Tak
pisał n i e d a w n o w r o g i całej s ł o w i a ń s z c z y ź n i e d z i e n n i k w i e d e ń s k i
Neue fr. Presse.
Regulacya
Często
kłamliwy — miał t y m
razem
waluty dokonana i cena rubla za granicą
słuszność.
ustalona,
z n a c z n y r o z r o s t o b r o t ó w p r z e m y s ł o w y c h p r z y częściowej p o m o c y
o b c y c h k a p i t a ł ó w , dziesięć t y s i ę c y w i o r s t d r ó g ż e l a z n y c h , w tej
liczbie 3 tysiące wielkiej linii s y b e r y j s k i e j , z d o b y c i e
niemarzną-
cego portu u wybrzeży oceanu Spokojnego, przymierze z F r a n cyą a w r a z z n i e m
decydujący niemal
głos w k o n c e r c i e
euro­
pejskim, — oto s z e r e g w a ż n i e j s z y c h z d o b y c z y , o s i ą g n i ę t y c h b e z
t r u d u , p o cichu i b e z w y s i ł k u .
Któryż
Polak
nie p r a g n i e
poznać tego mocarza Północy
w j e g o własnym domu, w j e g o codziennem życiu i powszedniej
szacie?
Taką
myślą
i takiem
naglony
pragnieniem,
podążyłem
w p i e r w s z y c h d n i a c h lipca b. r. n a d w o r z e c P e t e r s b u r s k i , o p u s z ­
czając b e z w i e l k i e g o ż a l u S y r e n i g r ó d , owe m i a s t o p u b l i c z n y c h
posłańców i rewirowych,
łatanych i różnorakich
bruków,
mar­
n y c h t r a m w a j ó w i od w i e k ó w k o ń c z o n e j a n i e k o ń c z ą c e j się k a nalizacyi. J u ź
na
dworcu
zmienia
się c h a r a k t e r i
urządzenie
drogi, a n a w e t o t o c z e n i e : c z u ć i n n e życie, i n n y n a r ó d . S t o i p o ­
ciąg, z ł o ż o n y z d u ż y c h , w y g o d n y c h w a g o n ó w ,
naokoło słychać
g ł o ś n ą m o w ę rosyjską i p r z y c i s z o n y , n i e ś m i a ł y s z e p t polski, w i 1".
P. T.
LX.
11
162
D W A TYGODNIK
dać niezliczoną
szabel
W PETERSBURG U.
ilość m u n d u r ó w ,
i orderów.
Mimowoli
uniformowych
tracisz
połowę
czapek,
nawet
pewności
siebie,
milkniesz i r a d b y ś p o r o z u m i e w a ć się n a s p o s ó b n i e m y c h m i m i k ą
i ruchami.
P o c i ą g p ę d z i ł p r z e z okolice t a k k a ż d e m u sercu p o l s k i e m u
z n a n e i d r o g i e . W (Jrodnie zjawił się w g ł ę b o k i m dole N i e m e n ,
„ d o m o w a r z e k a " wielkiego p o e t y ,
a na wybrzeżach
rozrzucone
m i a s t o : s t a r e kościoły, d o m k i i c e r k w i e z n i e b i e s k i e m i i zielon e m i d a c h a m i . J e s z c z e p a r ę g o d z i n j a z d y , d ł u g i tunel, p o z a n i m
miejscowość coraz b a r d z i e j m a l o w n i c z a , p o c i ę t a j a r a m i , n a j e ż o n a
g a r b a m i , o k r y t e m i lasem — w y c h y l a się W i l n o . Z a W i l n e m , k i e d y
m i n i e się s t a c y ę W i l e j k ę i s r e b r z y s t ą
wstęgę poetycznej rzeki,
z w ł a s z c z a od D w i ń s k a , s t a n o w i ą c e g o j a k b y g r a n i c ę m i ę d z y L i ­
twą a R o s y ą , b o d a j aż do s a m e g o
P e t e r s b u r g a nie s p o t k a się
j u ż nic g o d n e g o s z c z e g ó l n e j u w a g i .
Z m i e n i a się k r a j , zmieniają się i l u d z i e .
Oko nie spotka ni m i a s t a ni góry,
Ż a d n y c h pomników ludzi, ni n a t u r y ,
Ziemia tak pusta, tak niezaludniona,
J a k g d y b y w c z o r a wieczorem s t w o r z o n a
7
Z początku piaszczysta równina,
potem
Mickiewicz.
zarosłe
krzakami
p u s t y n n e b ł o t a i t u n d r y , r o z p o s t a r t e n a p r z e s t r z e n i setek wiorst.
Znikają ś l a d y ż y c i a l u d z k i e g o , znikają w i ę k s z e s t a c y e : lasy i l a s y
lub błota i błota. Lasy te j e d n a k — j a k i e jednostajne!
naszej
sosny i d r z e w szpilkowych,
przeplatana
olchą i osiczyną.
gęściej p o j a w i a
Niemasz
się b r z o z a ,
D r z e w a cienkie, wątłe,
najtęższa
ich g r u b o ś ć łokieć w o b w o d z i e . Ł ą k i zielone b e z ż a d n e g o u b a r ­
w i e n i a : n i g d z i e k w i a t k a , n i g d z i e owocu. J e d n a j e d y n a j a r z ę b i n a
zwiesza t u i owdzie
swe
tniczych i anemicznych
pogorzelisk.
Na
stacyjkach
kiście. W ś r ó d t y c h s u c h o -
l a s ó w n i e r z a d k o widzi się całe w i o r s t y
Chłód się z w i ę k s z a ,
zabudowania
barwne, pod jedną
ani owoców,
czerwone
w i a t r wieje
drewniane
ciągły i p r z y k r y .
z okrąglaków,
m i a r ę i kształt. A n i zwierząt,
ani barw,
ani pól u p r a w n y c h ,
jedno­
ani p t a c t w a ,
ani l u d z i
nawet.
D w i e te sąsiadujące ze sobą g u b e r n i e — w i t e b s k a i p s k o w s k a —
należą
do n a j u b o ż s z y c h w R o s y i . L u d n o ś ć ostatniej t r u d n i się
DWA
TYGODNIE W
163
PETERSBURGU.
p r z e w a ż n i e u p r a w ą lnu, ale daje się nielitośeiwie o s z u k i w a ć t. zw.
bułyniom, osobliwego rodzaju przemysłowcom, którzy korzysta­
jąc z nędzy ludu
kupują
za m a r n e
ceny partye
lnu
na pniu
i w y z y s k u j ą b i e d ę . J u ż t o nie osobliwej s ł a w y zażywają te g u ­
b e r n i e — co do swojej u m y s ł o w e j t ę ż y z n y . Z n a n e j e s t u nas p r z y ­
słowie: „ j a k a ś g ł o w a kiepska,
epitet
zdobyli
sobie
musi być z Witebska",
„Pskowicze"
u Moskali.
t e n sam
Opowiadają,
że
k i e d y r a z cesarz A l e k s a n d e r I I . p o d c z a s r e w i i s p y t a ł n i e f o r t u n ­
nego szeregowca, z jakiej jest gubernii, ten odpowiedział: „niema
się c z e m p o c h w a l i ć — ze s k o b s k i e j " N a w i a s e m m ó w i ą c — z wi­
tebskiej szlachty pochodzi
rodzina Hurków, których
osławiony
p o t o m e k d a ł się n a m d o b r z e w e z n a k i .
Tymczasem
dróży jacyś
p o c i ą g wciąż m k n i e n a p r z ó d ;
s m u t n i i milczący,
towarzysze po­
zapewne pod wpływem
długiej
p o d r ó ż y i n i e s ł y c h a n i e s m u t n y c h k r a j o b r a z ó w . S m u t e k i milcze­
nie o g a r n i a cię, j a k fala. Oto j e s z c z e p a r ę g o d z i n t a k i e j j a z d y
i zbliża
się P e t e r s b u r g .
S t a c y a Gratczyna — l e t n i k ó w m o c ,
sta-
e y a A l e k s a n d r o w s k a — l e t n i k ó w j e s z c z e więcej, w a g o n y się za­
pełniają, r u c h się z w i ę k s z a — ale o z n a k w i e l k i e g o m i a s t a w p o ­
bliżu n i e m a : ani o g r o d ó w , ani willi p o d m i e j s k i c h , ani f a b r y k nie
widać; gdzieniegdzie
rozrzucone
d r e w n i a n e domki,
drewniany
p a r k a n od z a r o ś n i ę t e g o k a r ł o w a t e m i d r z e w a m i c m e n t a r z a — oto
cała o z d o b a . N a g l e p o c i ą g w j e ż d ż a w całą sieć kolejową i cie­
m n ą wielką h a l ę
- i za chwilę j e s t się j u ż w P e t e r s b u r g u . Miasto
m a b y ć w t y m czasie w y l u d n i o n e z p o w o d u lata,
ale r u c h j e s t
z n a c z n y . Ulice szerokie i w i d n e , d o m y duże, m a l o w a n e b a r w a m i
p r z e w a ż n i e b r u d n o - ź ó ł t e m i . Co k r o k s p o t y k a się wielkie j a k i e ś ,
0 kilkudziesięciu o k n a c h frontu, k i l k u p i ą t r o w e g m a c h y .
czaj są to albo p a ł a c e cesarskie
Zazwy­
albo g m a c h y r z ą d o w e .
Pałace
1 g m a c h y r z ą d o w o - a d m i n i s t r a c y j n e l u b n a u k o w e — oto i P e t e r s ­
burg. Duch despotycznego,
s c e n t r a l i z o w a n e g o r z ą d u t a k dalece
bije z t y c h m u r ó w , że w s z e l k i e i n n e z n a m i o n a okazują się z d r o b n i a ł e m i : p a ń s t w o wielkie, r z ą d p o t ę ż n y , w ł a d z a j e g o n i e o g r a ­
n i c z o n a — więc t e ż i g m a c h y , g d z i e
się s k u p i a i skąd
płynie
HeTlaiL xBa.niTboa — CKO6CKOI"I.
11*
164
DWA TYGODNIE
W PETERSBURGU.
7
m o c w ł a d z y n a całe n i e z m i e r n e p r z e s t r z e n i e p a ń s t w a t a k ż e k o ­
losalne. Jednostka,
do r z ą d u
nienależąca
lub też obca w t y m
kraju, czuje się w o b e c t y c h wielkich m u r ó w , z a m y k a j ą c y c h siłę
rządzącą — p r o c h e m , d r o b n i u c h n ą
W 1713 r. u k a z e m
okruszyną.
P i o t r a W . stał
się P e t e r s b u r g stolicą
p a ń s t w a . B ł o t n i s t a , n ę d z n y m l a s e m o k r y t a r ó w n i n a p o c z ę ł a się
s z y b k o z a l u d n i a ć . S p ę d z a n o c o r o c z n i e dziesiątki t y s i ę c y rzemieśl­
ników,
ściągano k u p c ó w ,
syi całej
p o l e c o n o szóstą część t o w a r ó w z R o ­
wysyłać za granicę
przez
Petersburg — słowem gród
rósł i m ę ż n i a ł . A l e j e s z c z e w 1740 w e w n ą t r z 92 w i o r s t k w a d r a ­
t o w y c h p r z e s t r z e n i , zajętej dziś p r z e z m i a s t o , i s t n i a ł y pasy, o b ­
siane ż y t e m i owsem, zarosłe g ę s t w i n ą leśną. C a r o w a A n n a k a ­
zała łowić i s t r z e l a ć łosie, pojawiające się n a u l i c a c h miejskich.
A dziś?
„Sto lat minęło i gród
północnych
się p y s z n y i d u m n y .
przyrody,
młodzieńczy,
krain, z g ł u s z y leśnej, z topieli
Otdzie n i e g d y ś
sam j e d e n u nizkich
rybak
ozdoba i dziwo
błotnych
fiński,
dźwignął
smętny syn
wybrzeży zarzucał w nieznaną
g ł ę b i n ę w ą t ł y niew ód — t e r a z p r z y b u l w a r a c h k i p i ą c y c h życiem,
T
tłoczą się r z ę d y wież i p a ł a c ó w ; o k r ę t y t ł u m e m dążą d o b o g a ­
tych
przystani
z różnych
krańców
ziemi;
Newa
w g r a n i t o w ą szatę, n a d w o d ą z a w i s ł y m o s t y ,
ciemnozielonemi
1
p a r k a m i " '.
Zatem
pierwsze
JlponiJio CTO jrfyrt LT KIHŁIII rpa^'Ł
Ilo.THOIHHHKT CTPAIRB KPACA U ;UIKO,
flar, TMIM .RFECOICL, icn. Tonu fcian,
BO3HPCCH NTUUHO, ROPJTE.IHBO:
L i t npeiti/te oiiHcmft PUÓIAOBB,
IleMajLiiLUi NACMHOKI, npiipo^bi,
O.TJIHI. y HH3KIIXI> OeperoBL
BpOCaiŁ B"b HEBT^OMBIIL B03.BI
T&ylT,
CfiOft BCTXIL"L JIEBO^Ł, HHHT
JIo OŻKIIB.TOHHBIMT, Geperaurb,
rpmia;(H CTPOFIHHA TBCHHTCH
JtBopnoBT. U Gamom.; KOpaóan
Tranoit CO B e t a . KOHIIOBT, 36M.IH
KT, Soraibijn, IIPNCTAHSDIT, CTPEIMTCA.
B b RPAIIHTŁ o;ckiacH Hem:
-
MoCTbl HABHCTH Ha^b BOJCIMH;
Tt'MHO;«\RIEI)HMII e.a/i,ałra
KH noKpbiancb OCIPOBA.
się u s t r o i ł a
w y s p y się o k r y ł y
(IlymKHHT.).
wrażenie,
jakie
D W A TYGODNIE
W
165
PETERSBURGU.
c z y n i stolica R o s y i , j e s t n i e w ą t p l i w i e i m p o n u j ą c e . Ale w y s t a r c z y
r o z e j r z e ć się bliżej w ś r ó d l u d z i i rzeczy, a b y się p r z e k o n a ć , że
tu — w P e t e r s b u r g u — E o s y i bardzo mało. „Wszakże
stanowczo
prawie
wszystko,
wszystko,
co u n a s j e s t — z r o z w o j u , n a u k i ,
u o b y w a t e l e n i a , h u m a n i z m u , w s z y s t k o , w s z y s t k o s t a m t ą d , z owej
k r a i n y ś w i ę t y c h c u d ó w ! W s z a k całe życie n a s z e u ł o ż y ł o się od
samego zarania wedle europejskich składników. Czyżby ktokol­
w i e k z n a s zdołał się o p r z e ć , t e m u w p ł y w o w i , n a w o ł y w a n i u , n a ­
ciskowi?" b T a k mówi Dostojewski,
Moskal, k t ó r y całe n i e m a l
życie spędził w stolicy. I t a k j e s t — n a p r a w d ę . N a m i l i o n dwakroć tysięcy mieszkańców połowa przypada ludu roboczego, a ten
przeważnie
p o c h o d z i z F i n l a n d y i : r o z r o s ł e b a r k i , d u ż y wzrost,
t ę g i e s t o p y i dłonie, g ł o w a o d ł u g i m włosie, r ó w n o p o d c i ę t y m ,
s z e r o k a t w a r z , w y d a t n e kości p o l i c z k o w e , m a ł e o c z y — t a k i t y p
spotyka
się co k r o k n a S i e n n y m r y n k u ,
Sadowej i pobrzeźach
Fontanki, a zwłaszcza na wyspie Wasilewskiej.
P i e r w s z e g o d n i a p o b y t u , g d y m się j u ż r o z e j r z a ł po mieście,
w y b r a l i ś m y się z p r z y j a c i e l e m około 9 w i e c z ó r do o g r o d u z o o ­
l o g i c z n e g o . J e s t t o u l u b i o n e miejsce l e t n i c h r o z r y w e k dla k l a s y
ś r e d n i e j i n i ż s z e j . Oprócz kiłku lwów, n i e d ź w i e d z i i t y g r y s ó w ,
staruszka
słonia,
nędznego
dromadera,
hippopotama,
którego
całą wiązką b u r a k ó w n i e m o g ą się doprosić, a b y w y l a z ł z w o d y ,
oprócz
razem
kilkudziesięciu
stanowi
bardzo
ptaków i kilkunastu
mizerną
całość,
m a ł p , co w s z y s t k o
dają w t y m
ogrodzie
p r z e d s t a w i e n i a . W dużej sali n a e s t r a d z i e g r a n i e m i e c k a orkie­
stra, p u b l i c z n o ś ć s ł u c h a
p o b o ż n i e g r y , popijając czaj i z m i a t a ­
j ą c obfite p r z e k ą s k i , ś r ó d k t ó r y c h niemałą r o l ę g r a t. zw. k u l e ­
biaka, rodzaj
zimnego
pieroga
z ciasta,
nadzianego
łososiem
i j e s i o t r z y n ą . M u z y k a się k o ń c z y , sala opróżnia, w s z y s c y spieszą
p o d o t w a r t e n i e b o , g d z i e n a o g r o d o w e j scenie j a p o ń s k i e i a m e ­
rykańskie linoskoki, francuscy źonglerowie i niemieccy
bawią
niewybredną
o k l a s k i i sporą
1
publiczność,
zapłatę. P o t e m
IIo.iHoe coSpame ccraraeHift
sairfiTKH o ."risTHiKT. Bne»taT,Tł;Hiaxi>.
akrobaci
otrzymując w zamian rzęsiste
znowu
na muzykę i przekąski
/IpcToeBCKaro. T. 3, cz. 2. str. 10.
Petersburg. 1894.
3iQraiH
166
D W A TYGODNIK
W PETERSBURGU".
do hali, i z n ó w p o m u z y c e n a ł a m a n e sztuki e u r o p e j s k i c h , a m e ­
r y k a ń s k i c h i a z y a t y c k i c h a r t y s t ó w . T a k się p o w t a r z a aż do g o ­
d z i n y 1 z p ó ł n o c y . S ł y s z ę n a o k ó ł j ę z y k i obce, m u z y k ę obcą, lu­
dzi o b c y c h — g d z i e ż tu R o s y a ? A — p r z e p r a s z a m . Około północy,
g d y ś m y j u ż trzeci czy c z w a r t y r a z w ę d r o w a l i p r z e z część o g r o d u
z koncertu
na
przedstawienie — zapowiedziano
ludową
kome­
d y j k ę ruską. Nie p a m i ę t a m t y t u ł u , ale m n i e j s z a o t y t u ł : był t o
może
„Fiłatka i Miroszka",
Czerwone,
może
coś i n n e g o .
Cóż z a l u d z i e !
o k r y t e p r y s z c z a m i od n a d u ż y c i a s p i r y t u a l i ó w c h ł o p ­
skie p o s t a c i e
wykonują
szereg tańców
z niemałą
zręcznością
i w y s i ł k i e m m u s z k u ł ó w , ale p o d w z g l ę d e m e s t e t y c z n y m
wprost
potwornych. Dyalogi szpikowane zdaniami przysłowiowemi, mówiącerni o cnocie i u d u c h o w i o n y m e t y c z n i e
zostają w j a s k r a w e j
i ruchami
całą swoją
tych
sprzeczności
sztucznych
człowieku,
z karykaturalnym
ale p o ­
wyglądem
w i e ś n i a k ó w . I d y l l a t a czy sielanka
powierzchownością
s p r a w i a n a w i d z u yvrażenie p o -
p r o s t u o d r a ż a j ą c e i w s t r ę t n e . R z e c z dziwna, ż e i n t e l i g e n t n y lu­
dek
petersburski
z upodobaniem
obrazom z życia
ruskich
nizin
słucha i p r z y g l ą d a
się
tym
społecznych, — i coby powinno
b u d z i ć litość i współczucie, to w i d o c z n i e w y w o ł u j e śmiech i bawi.
Ale oto północ, j e s z c z e p r a w i e w i d n o , bo n o c d o p i e r o z w o l n a
z a p a d a n a dwie g o d z i n y ; w t e m p o c z y n a rosić d e s z c z y k . W t y m
klimacie to nie r z a d k o ś ć , więc w i d z o w i e z a p a t r z e n i i z a s ł u c h a n i
nie wstają
Jednakże
z miejsc,
tylko
zasłaniają o n e
w o ł a n i a : Zóntiki
dalój!
otwiera
scenę
się coraz
dalszym
więcej
rzędom,
parasoli.
słychać więc
(Precz z p a r a s o l a m i ) . P a r a s o l i m i m o t e g o
coraz więcej, w o ł a n i a coraz u p a r t s z e i głośniejsze.
Tłumią
one
p r z e d s t a w i e n i e , stają się g n i e w n e m i ; wściekłe w r z e s z c z y za n a m i
jakiś
czerkieski
chonie
porucznik w olbrzymiej
z rzędami
srebrnych
ładownic
staje się i śmieszną i n i e d o r z e c z n ą .
czapie i d ł u g i m b a ł a na
piersiach.
To ruski żywioł
Sytuacya
występuje
n a scenę. Nie czekając k o ń c a o b u p r z e d s t a w i e ń , n a scenie i p o ­
śród w i d z ó w — u c i e k a m y do d o m u .
W domu
około
pół do
ósmej z r a n a .
zapuszcza
drugiej
się najszczelniej w s z y s t k i e
story, bo
świta — i śpi się k a m i e n n y m
s n e m do
167
DWA TYGODNIE W PETERSBURGU.
II.
P o s p o ż y c i u śniadania,
złożonego
słodkiego
z kawioru,
sera
kaukazkiego,
cego
piernik, i d o s k o n a ł e j h e r b a t y , j a k ą
dzięki najodpowiedniejszej
chleba,
wodzie
bardzo
smacznego
przypominają­
tylko w Petersburgu
się pije, p o s t a n o w i ł e m s a m
o d b y ć p r z e g l ą d k o ś c i o ł ó w i s o b o r ó w , g d y ż m ó j przyjaciel, k t ó r y
jest
wyższym
urzędnikiem
państwowym,
musiał
się u d a ć do
biura. T r z y kościoły r z y m s k o - k a t o l i c k i e w P e t e r s b u r g u n i e od­
znaczają się a n i p i ę k n ą a r c h i t e k t u r ą n a z e w n ą t r z , a n i o z d o b a m i
w n ę t r z a . Najwięcej
uczęszczanym
jest
kościół
św. K a t a r z y n y
p r z y N e w s k i m p r o s p e k c i e . M a r m o r y z o w a n e ściany, s t a r a n n e k o ­
pie d o b r y c h o b r a z ó w w o ł t a r z a c h , s c h l u d n e p o s a d z k i i w y g o d n e
ławki
wypełniają
nawę;
czystość i ład utrzymują
się z a p e w n e
i dzięki t e m u , ż e p u b l i c z n o ś ć m o d l ą c a się n a l e ż y do sfery i n t e ­
ligentnej. Ubogich bardzo mało; u stopni przedsionka
spotyka
się p a r ę s t a r u s z e k , h o j n i e o b d a r z a n y c h p r z e z p u b l i c z n o ś ć . W cza­
sie m s z y św. z a u w a ż y ł e m
ś r ó d m o d l ą c y c h się s z c z e g ó l n ą p a r ę :
on stał nieruchomo i rozglądał
nie klękał;
ona modliła
się p o kościele, n i e ż e g n a ł się,
się g o r ą c o i z p r z e j ę c i e m
n a b o ż e ń s t w a . U wyjścia zeszliśmy się z n o w u .
ona
prosiła g o o p i e n i ą d z e ,
które
przez
czas
Mówili p o r u s k u ,
dał chętnie i bez rachuby.
Widziałem, j a k obdarzała srebrnemi pieniądzmi staruszki. Zwie­
dzając kościół, s p o s t r z e g ł e m n a u b o c z u szczupłą k a p l i c z k ę z p r z e ­
ślicznym posągiem Matki Boskiej z Lourdes w ołtarzyku i mnó­
stwem
marmurowych białych tabliczek naokół,
stwierdzających
po r u s k u l u b p o f r a n c u s k u cuda. J e d e n r u s k i n a p i s b r z m i : „Bądź
pochwalona,
którzy
M a r y o ! U r a t o w a ł a ś c ó r k ę naszą M a r y ę , k t ó r ą d o ­
u z n a l i z a nieuleczalną.
B ą d ź p o c h w a l o n a " '.
Kapliczkę
t ę u r z ą d z i ł y — j a k się d o w i e d z i a ł e m — p a n i e r u s k i e — i s z c z e r a
p o b o ż n o ś ć s z u k a sobie p r z y s t a n i w k a t o l i c k i m kościele.
K a t e d r a l n y kościół znajduje się p r z y t. z w . p i e r w s z e j rocie,
zaludnionej rodzinami polskiemi i litewskiemu
1
D o m Boży nie-
CaaBa Tefrh, Mapia! T h emicjia agm> naniy Mapiio, ysBairayio Bpa*ia>m sa
Ciaisa Te6b.
HOticiifcinMyio.
168
D W A TYGODNIE W
wielki, nizki, dość u b o g i ,
PETERSBURGU.
ale r ó w n i e ż
schludny. Niegdyś był
p o n o u l u b i o n ą świątynią k a t o l i k ó w , ale b r a k księży, o p r ó ż n i o n e
fotele k a p i t u ł y ,
zwolna zapał
coraz m n i e j u r o c z y s t e
wiernych.
Za
nabożeństwa
ochładzały
kościołem — ogród i dawny
pałae
p o e t y Dierźaw ina, o b e c n e m i e s z k a n i e a r c y b i s k u p a i siedziba n i e ­
T
znanej
na
Zachodzie
instytucji,
niechętnie
W a t y k a n — kolegium katolickiego,
tolerowanej przez
k t ó r e s k ł a d a się z p r z e d s t a ­
wicieli r ó ż n y c h d y e c e z y i k r ó l e s t w a i c e s a r s t w a . W d u c h u i m y ś l i
prawodawcy
mieli oni b y ć dla kościoła r z y m s k i e g o c z e m ś a n a -
l o g i c z n e m do t e g o , c z e m j e s t „ ś w i ę t y s y n o d " dla p r a w o s ł a w i a ,
w rzeczywistości
zajmują się p r z e w a ż n i e k w e s t y a m i
ezemi i funduszów
gospodar-
kościelnych.
P r a w o s ł a w n y k a z a ń s k i sobór, k t ó r y u d e r z a p o d o b i e ń s t w e m
do b a z y l i k i św. P i o t r a w R z y m i e , j e s t
rodzajem
panteonu ru­
skiego. U w s t ę p u k o l u m n a d y d w a p o s ą g i : K u t u z o w a i B a r k l a j a
d e Tolli. W e w n ą t r z wielkiej n a w y
skonstruowanej w kształcie
krzyża, olśniewa po prostu przepych i blask złota i srebra. K a ż d a
i k o n a o b ł o ż o n a złotą l u b s r e b r n ą blachą. S r e b r n y l i t y i k o n o s t a s
w a ż y 4 8 p u d ó w (768 k i l o g r a m ó w ) — j e s t to d a r k o z a k ó w d o ń ­
skich, k t ó r z y s r e b r o mieli odjąć F r a n c u z o m w 1812 r. Z a i k o ­
nostasem
Kazańska,
najcenniejszy
skarb
przewieziona
wierzącej R o s y i — M a t k a
w X V I . wieku
do o b e c n e j stolicy. S k l e p i e n i e
soboru
Boska
do M o s k w y a w X I X .
o p i e r a się n a k i l k u d z i e ­
sięciu g r a n i t o w y c h k o l u m n a c h o b r o n z o w y c h p o d s t a w a c h i g ł o ­
wicach. K o l u m n y , b o c z n e ściany, n a r o ż n i k i o b w i e s z o n e
oręża r u s k i e g o : p ę k i
chorągwi
w strzępach,
trofeami
z n a m i o n a i orły,
l a s k a m a r s z a ł k a D a v o u s t a , k l u c z e m i a s t z d o b y t y c h , m i ę d z y in­
n e m i złote k l u c z e W a r s z a w y i G d a ń s k a , c h o r ą g w i e i orły p o l ­
s k i e — oto c e n n e o z d o b y s o b o r u . I t u n a u s t r o n i k r y j e się o b r a z
naszej
Częstochowskiej
mieniami
sadzonej
w drogocennej
perłami i drogiemi ka­
złotej s u k i e n c e — p o d o b n o d a r k t ó r e j ś k r ó ­
lowej polskiej. W s o b o r z e w ł a ś n i e k o ń c z y się n a b o ż e ń s t w o . B a ­
sowe, p o n u r e i g r o ź n e t o n y n a p e ł n i a j ą n a w ę . Małe g r o n k o n i e ­
wiast skupiło się p r z e d o t w a r t y m i k o n o s t a s e m , z a k t ó r y m b i a ł y
j a k gołąb p o p o d p r a w i a s ł u ż b ę Bożą. P o w i e t r z e n a s i ą k n i ę t e d y ­
m e m duszących kadzideł.
Co chwila widzisz chylące się w p a s
D W A TYGODNIE W
kobiety, które
szybkiemi
m i e n i a ku l e w e m u
169
PETERSBURGU.
r u c h a m i r ę k i znaczą od p r a w e g o ra­
biodru
u k o ś n e k r z y ż e . I n n e kupują u stra­
g a n a t u ż w c e r k w i cienkie w o s k o w e świeczki, zapalają j e i lepią,
n a s z e r o k i c h ś w i e c z n i k a c h . W s z y s t k o to c o k o l w i e k o d u r z a i na­
straja niewesoło. Opuszczasz p r o g i świątyni. U wyjścia d w a sze­
regi ciemno ubranych
miłosierdzia
od
stóp
w grobowem
do g ł o w y
milczeniu
zakonnic
czy S i ó s t r
p o c h y l a j ą się p r z e d p r z e ­
c h o d n i e m do p a s a z n i e m ą p r o ś b ą o d a t e k .
S o b ó r I s a k i e w s k i leży w p o b l i ż u A l e k s a n d r o w s k i e g o
i ministeryum
wojny,
razy rozpoczynali
a przedstawia
carowie
budowlę:
się n a d e r
parku
okazale.
Trzy
d w a k r o ć spłonęła,
raz ją zdemolowano. Sobór zainicyowany przez
trzeci
P i o t r a L, r o z ­
p o c z ę t y w e d l e p l a n u M ó n f e r r a n d a w 1818, s k o ń c z o n y z o s t a ł d o ­
p i e r o w 1858. J e s t to s k ł a d k o w a
robota
r ó ż n y c h czasów,
sty­
lów, g u s t ó w i ludzi. A l e k s a n d e r I. i I I . oraz Mikołaj I., w s p o ­
mniany
Basin,
Monferand
i Vitali, B r u l o v , S z e b u j e w ,
S i e m i r a d z k i i wielu,
wielu innych
Bruni,
Clodt,
składali t u
skarby
g r o s z a , w i e d z y i sztuki. D o r y c k i e k o l u m n a d y , r e n e s a n s o w a or­
n a m e n t y k a , r o m a ń s k i e z r ę b y i b i z a n t y ń s k i e k o p u ł y składają
w s z e l a k o n a całość, m o ż e n i e t y l e i m p o n u j ą c ą
się
artyzmern, ile k o -
losalnością swoją. 112 p o t ę ż n y c h g r a n i t o w y c h k o l u m n u t r z y m u j e
g m a c h cały, o p a r t y n a g r a n i t o w y c h , t e r a s a m i u ł o ż o n y c h b a z a c h .
Zewnątrz i wewnątrz
ściany w y k ł a d a n e
marmurami;
posadzka
również z różnobarwnego marmuru. Główne drzwi bronzowe —
wypukłorzeźby
wedle
w z o r u Vitali'ego
p o d o b n o co do wiel­
kości i c e n y m a t e r y a ł u nie m a j ą r ó w n y c h sobie n a świecie. B a reliefy
nad
portykami,
posągi
ewangielistów
i apostołów na
p i e r w s z y m dachu świątyni, o l b r z y m i e m o z a j k o w e o b r a z y , d r o g o ­
c e n n y wielki
srebrny model
s o b o r u w części z a p r e s t o l n e j , b o ­
g a t o o p r a w n e relikwie i i k o n y p r z e d carskiemi w r o t a m i — w s z y s t k o
t o i m p o n u j e i z d u m i e w a . J a k o osobliwość pokazują
sześć p i ę c i o s ą ź n i o w y c h k o l u m n ,
takież, obłożone
w o ś ć też
lapis
dowiadujesz
Isakij i c e s a r z
okładanych
lasuli—jedyne
w świecie. J a k o
się, że w y p u k ł o r z e ź b a
Teodozy"
zawiera
k s a n d r a I., c a r o w e j , W o ł k o ń s k i e g o ,
przewodnicy
m a l a c h i t e m i dwie
osobli­
Vitali'ego
sportretowane
„Św.
postacie Ale­
Olenina, M ó n f e r r a n d a .
Za
170
D W A TYGODNIE
W PETERSBURGU.
i k o n o s t a s e m , d o k ą d nie w c h o d z ą w o j s k o w i i k o b i e t y , olbrzymie,
3 0 stóp wysokości mające, m a l o w a n e o k n o . W y o b r a ż a ono C h r y ­
s t u s a z m a r t w y c h w s t a ł e g o , w e d l e Rafaela. W g r o ź n y c h i s u r o w y c h
oczach
Boga-tryumfatora
wielka
siła działa wstrząsająco
przy
o d p o w i e d n i e m oświetleniu. L ę k m i m o w o l n y o g a r n i a duszę i do
głębi przenika.
nury
D o d a j m y do t e g o p o s ę p n ą
mrok, w z m o c n i o n y
wpływem
całość świątyni, p o ­
chłodnych,
ciemnych mar­
m u r ó w , w o ń k a d z i d e ł i ł a d a m i , właściwą c e r k w i o m w s c h o d n i m ,
g ł u c h ą ciszę, w ś r ó d . k t ó r e j
każde
stąpienie o d z y w a się j a k i m ś
j ę k i e m z ł o w r o g i m , d o d a j m y t a j e m n i c z e s z e p t y n i e l i c z n y c h zwie­
dzających,
surowe malowidła,
cały t e n p r z e p y c h o g r o m n y , ale
z i m n y j a k i ś , n i e s e r d e c z n y , nielitościwy, niesłodki, a z r o z u m i e m y ,
w j a k i s m u t e k spłyną te w r a ż e n i a , j a k i zasieją n i e p o k ó j , i j a k ą
u c z u w a się u l g ę , g d y się n a r e s z c i e opuści w s p a n i a ł y
a po k i l k u s e t
żelaznych
schodach
grobowiec
wspina na górę, ku kopule.
B e z tchu, z k r o p l i s t y m p o t e m n a czole staje się o 330 s t ó p n a d
m i a s t e m . T a m r o z l e g ł a g a l e r y a , a z niej w i d o k n a m i a s t o .
dzie j a k
mrówki,
powozy jak
dziecinne
wózeczki,
Lu­
domy jak
s z k a t u ł k i . N e w a t y l k o s t a l o w o - s r e b r n ą w s t ę g ą snuje się, r o z w i e ­
wając od siebie d r o b n e wstążki w r ó ż n e s t r o n y , w głąb
Mojkę, K a n a ł y ,
płachtą
ginie n a w i d n o k r ę g u .
wodnych
miasta:
F o n t a n k ę , a za N e w ą b e z b r z e ż n e m o r z e szarą
statki, sterczą
Gęsto pomykają
p o t y c h taflach
n i e r u c h o m e m a s z t y , n a o k ó ł zaś pełza,
k r z ą t a się i z a b i e g a m r o w i e l u d z k i e . A n i j e d e n głos z d o ł u nie
dochodzi,
a t e milczące,
stąd, z g ó r y w o b e c
skwapliwe ruchy drobiazgu ludzkiego
silnego,
chwiejącego z l e k k a o g r o m e m k o ­
p u ł y wichru, j e s z c z e b a r d z i e j maleją i dusza n a p e ł n i a się u c z u ­
ciem małości życia, człowieka i dzieł j e g o w o b e c n a t u r y i B o g a .
III.
— Powiedz
mi — p y t a ł e m
po powrocie
do d o m u
swego
przyjaciela, pijąc z w o l n a p o o b i e d n i ą h e r b a t ę — czy s ł u s z n e m j e s t
wrażenie, jakie
odniosłem
pione w świątyniach,
i Świętych,
jąc
dzisiaj?
na surowe,
Patrząc na bogactwa,
czasem
sku­
g r o ź n e oblicza B o g a
słysząc b a s o w e , s t ł u m i o n e d ź w i ę k i ś p i e w ó w , czyta­
napisy takie, j a k
na kazalnicy soboru
kazańskiego:
„Słu-
D W A TYGODNIK
W
171
PETERSBURGU.
chajcie m n i e , b o j a ź n i Bożej was n a u c z ę " — myślałem, że w tej
1
religii i o b r z ę d a c h d u ż o p o w a g i , p r z e p y c h u , d u ż o s m u t k u i g r o z y ,
ale miłości i p r z e b a c z e n i a b r a k .
— Masz słuszność; stąd m o ż e c h o ć w d r o b n e j części pły­
nie szukanie
nie w c a l e
n o w y c h d r ó g i n o w y c h z a s a d w religii, stąd p ł y ­
rozpowszechniona
w Rosyi
niewiara.
Podczas
gdy
n a s z e kościoły w dni ś w i ą t e c z n e t a k p r z e p e ł n i o n e , że r z e s z e n a ­
bożnych
skupia
przelewają
się szczupła
się p o z a
garstka
mury,
w cerkwiach
i
k o b i e t i ludu. A l e w d n i
soborach
galowe
i u r z ę d o w e u r o c z y s t o ś c i stroją się z a m o ż n i w e w s z y s t k i e o z n a k i
i o r d e r y , a wielkie n a w y s o b o r ó w świecą się od u d e k o r o w a n y c h
i lśniących
panów. Rząd
p o p i e r a p r a w o s ł a w i e , a u r z ę d n i k czy
d y g n i t a r z z a l e ż y od r z ą d u i b o i się g o : idzie w i ę c w ó w c z a s , g d y
m a b y ć w i d z i a n y m . W i a r a w B o g a zresztą j e s t w R o s y i o b e c n i e
o t w a r t ą raną, k t ó r a
zatruwa
soki i k a z i m ó z g i . J u ż w 1848 r.
n a j z n a k o m i t s z y k r y t y k r u s k i B i e l i ń s k i czynił G o g o l o w i g o r z k i e
w y r z u t y , ż e t e n w i e r z y w „jakiegoś t a m B o g a " . R u s c y socyaliści
r ó ż n y c h odcieni, r z ą d y s y n o d u , k t ó r y e s s e n c y o n a l n i e łączy r e l i ­
g i ę z p o l i t y k ą i s y s t e m e m p a ń s t w o w y m , m a ł e w y k s z t a ł c e n i e du­
chowieństwa, wpływ literatury — wszystko to kopie otchłań mię­
d z y wiarą, j a k o p o t r z e b ą dusz s z l a c h e t n y c h a wiarą, j a k o p o d ­
porą s y s t e m u r z ą d o w e g o .
„ U nas, w R o s y i — m ó w i R o g o ż i n —
takich, co w B o g a nie wierzą więcej, niż w i n n y c h k r a j a c h r a ­
z e m w z i ą w s z y " . „ A t e i s t ą t a k ł a t w o stać się m o ż e ruski, ł a t w i e j ,
niż k a ż d y i n n y n a ś w i e c i e " — p o t w i e r d z a książę M y s z k i n . „A n a s i
nie ż e b y t a k sobie s t a w a l i się a t e i s t a m i ,
ale w a t e i z m uwierzą,
j a k b y w n o w ą religię, nie bacząc, ż e u w i e r z y l i w n i c o ś ć " . Naj­
2
tęższe
głowy
nowożytnej
Rosyi
trzęsą
się i chwieją
jak
liść
o s i c z y n y wśród tej r o z p a c z l i w e j a g o n i i : j e s t B ó g , czy g o n i e m a ?
Znamienną w tym względzie jest powieść Dostojewskiego „Bra­
cia K a r a m a z o w y " , g d z i e tej k w e s t y i wiele s t r o n i c się p o ś w i ę c a .
A czy t. zw. t o ł s t o i z m nie j e s t r e z u l t a t e m m ę k i duszy, z n ę k a n e j
w ą t p l i w o ś c i a m i , „ J a , j a k z b r o d n i a r z , w i e d z i a ł e m , ż e m ż y ł i żyję
1
2
OyniaiłTe M e r a , c-rpasy Boaciio nayty n a c i .
Dostojewski)' u. s. „ I d y o t a " , str. 586.
172
DWA T Y G O D N I E W
PETERSBURGU.
h a n i e b n i e , w i d z i a ł e m , że w i ę k s z o ś ć ludzi n a o k ó ł t a k samo żyje.
T a k samo j a k z b r o d n i a r z w i e d z i a ł e m , ż e m n i e s z c z ę ś l i w y i cier­
pię, i że naokoło ludzie
cierpią i są nieszczęśliwi... I n a
wzór
z b r o d n i a r z a w y g l ą d a ł e m s t r a s z n e g o m r o k u śmierci. A w t e m d a ł y
m i się słyszeć słowa C h r y s t u s a , z r o z u m i a ł e m j e — i życie i ś m i e r ć
nie w y d a ł y m i się złem,
a zamiast rozpaczy
poznałem
wesele
i szczęście życia, nie t k n i ę t e p r z e z ś m i e r ć "
B a — ale t e n pisarz
j a k o b y ona
podsuwa
zalecała ludziom
nauce
dążenia
Chrystusa
cel
inny,
do szczęścia z i e m s k i e g o
p r z e z r o z u m ; nie w i e r z y w z m a r t w y c h w s t a n i e ciał, lecz m n i e m a ,
iż ci, k t ó r z y p o w s t a n ą z m a r t w y c h ,
się z B ó s t w e m .
2
A zresztą
cały
b ę d ą s y n a m i B o ż y m i , zleją
tołstoizm, j a k
to już
nieraz
podnosiła k o m p e t e n t n a krytyka, jest zlepkiem niezliczonych dog­
matycznych błędów, prześrubowanych pojęć moralnych i skraj­
n y c h filozoficznych
systemów. Jakie
Oto p r a w o s ł a w i e w dzisiejszej
r z e c z y i nie
kościoła
daje
duszy
główne jest tego źródło?
formie
zamącą
jasny pogląd na
z a d o w o l e n i a i spokoju.
k a t o l i c k i e g o i modlą
Jedni
idą do
się do N i e p o k a l a n e j , i n n i
toną
w odmęcie błędów.
— Tak, p r a w d a , że ćma, k t ó r e j j e s t około s t u milionów,
w i e r z y ś l e p o ; j e d n a k R o s y a — t o n i e j e s t ów t ł u m s t u m i l i o n o w y .
R o s y a —• to
właśnie
tych
iilka
milionów
inteligencyi,
która
w s z e c h w ł a d n i e rządzi, kieruje, m a w swej dłoni wojsko, b o g a c ­
t w a , ziemię, g ó r y i lasy — n i e p o d z i e l n i e . A z r e s z t ą
religijność
m a s m a swe ź r ó d ł o w p o t ę d z e i g r o z i e B o g a p r z e d e w s z y s t k i e m .
P e w n i e — b a ć się B o g a d o b r z e j e s t . ale k o c h a ć Gro j e s z c z e lepiej.
J e s t tu w Kronsztadzie pobożny i dobry pop, J a n Kronsztadzki.
T e n o s t a t n i e m i czasy u d z i e l a t ł u m o m s p o w i e d z i z b i o r o w e j . G r o ­
m a d z i się tysiąc lub yvięcej l u d u ; on p r z e m a w i a , w y m i e n i a g r z e ­
chy, oni biją się w piersi i żałują. S y n o d p a t r z y n a to k r z y w e m
okiem, z b y t wiele b o w i e m t a k a p r a k t y k a daje p o l a m i ł o s i e r d z i u
Bożemu.
Widuje
się t e ż często n a u l i c a c h
1
TO.ICTOH: B'i> TOMT, MOH irfypn. str.
2
Tamże str. 8, 19ó, 196.
4.
robotników
zwróconych
173
D W A TYGODNIE W PETERSBURGU.
r
w stronę
s o b o r u i bijących
wśród
ż e g n a n i a się p o k ł o n y .
Lud
ł a k n i e wiary.
Sfery i n t e r e s o w a n e
mania
tego
ludu
drżą
w ślepej
f o r m a l n i e z gorącej chęci u t r z y ­
wierze w prawosławie.
U pisarzy,
w g a z e t a c h znajdziesz n i e r a z k l ą t w y i zjadliwe o d e z w y o k a t o ­
licyzmie. A p r z y t e m z j a k ą
zawiścią
i trwogą
m ó w i ą i piszą
M o s k a l e o p o w o d z e n i u p r o p a g a n d y katolickiej '.
Ot, u s t ę p i k a propos. R z e c z w L o n d y n i e , a u t o r M o s k a l nocą
z a b r n ą ł do O a y - M a r k e t ,
gdzie tłumy upadłych
kobiet
szukały
zdobyczy. „ W t e m zauważyłem — powiada — niewiastę z pośpie­
chem przesuwającą
się w t ł u m i e . U b r a n a
czarno, w kapeluszu,
p r a w i e z a k r y w a j ą c y m t w a r z ; n i e z d ą ż y ł e m się r o z p a t r z e ć , p a m i ę ­
t a m t y l k o oczy. O d e z w a ł a się n i e w y r a ź n i e
zną,
łamaną
francuzczy-
w e t k n ę ł a m i k a r t k ę w r ę k ę i s z y b k o się oddaliła. U o k n a
k a w i a r n i o d c z y t a ł e m k a r t k ę : b y ł to m a l e ń k i k w a d r a t o w y ś w i s t e k ;
na jednej
stronie
wydrukowano:
Crois-tu
cela? N a d r u g i e j p o
f r a n c u s k u : „ J a m j e s t z m a r t w y c h w s t a n i e i żywot"... i t. d. P r a w d a ,
t o dość o r y g i n a l n e ?
Mnie
wyjaśnili
p o t e m , ż e to
propaganda
k a t o l i c k a , m y s z k u j ą c a w s z ę d y , u p a r t a , ciągła. R o z d a j ą się t e p a ­
p i e r k i p o ulicach, książeczki,
dają
złożone z wyjątków
się d a r m o , n a t r ę t n i e , wciskają
do rąk.
P i s m a Św.,
Propagatorów —
m ę ż c z y z n i k o b i e t — b e z liku. " P r o p a g a n d a s p r y t n a i d o w c i p n a .
K s i ą d z k a t o l i c k i s a m w y s z u k a i weiśnie się do u b o g i e j r o d z i n y
jakiego robotnika. Znajdzie np. chorego, leżącego w łachmanach
na wilgotnej podłodze, otoczonego zdziczałemi z głodu dziećmi
a często i pijaną
żoną. N a k a r m i ich, odzieje,
ogrzeje,
zacznie
c h o r e g o leczyć, k u p i l e k a r s t w o , staje się p r z y j a c i e l e m d o m u —
i w k o ń c u n a w r a c a w s z y s t k i c h do k a t o l i c y z m u . N i e k i e d y p o w y ­
zdrowieniu
pędzą
g o , k l n ą c i bijąc. A l e o n nie u s t a j e i idzie
do d r u g i c h . P ę d z ą g o i s t a m t ą d : o n w s z y s t k o zniesie, b y l e t y l k o
kogo
nawrócić" . Prawda,
2
ż e to
niezłe ś w i a d e c t w o w u s t a c h
zaciętego Moskala a przytem wroga katolicyzmu.
1
Ob. Nowoje Wremia, r. vi, nr. 8.029.
2
Dostojewski, „Pisma", t. III, cz. u, str. 3 7 — 3 8 .
174
D W A TYGODNIE
W DETER.STSURGU.
IV.
W i e c z ó r n a d c h o d z i , więc czas w dalszą d r o g ę . "Wybierajmy
w y s p y , t e a t r czy P a w ł o w s k ? Z a chwilę p r u l i ś m y p a r o w c e m fale
Fontanki, potem Newy — ku
wyspom i morzu. Mijamy
wyspy:
K r e s t o w s k ą , K a m i e n n ą , J e ł a g i n a . N a pierwszej n i e z l i c z o n a ilość
l e t n i c h d o m k ó w ; o s t a t n i a j e s t własnością d o m u p a n u j ą c e g o i p r z e ­
chodziła r ó ż n e koleje. N i e g d y ś b y ł y t u b ł o t a i m o c z a r y .
Jełagin,
marszałek
dworu
Katarzyny
II., o t o c z y ł
wyspę
wałami, zalesił, w y t r z e b i ł aleje, s ł o w e m u c z y n i ł ją w d z i ę c z n e m
u s t r o n i e m , w k t ó r e m l a t e m j a c h t a m i , zimą saniami licznie z b i e ­
r a ł a się r o z b a w i o n a a r y s t o k r a c y a . T a k zw. „ p i k n i k i " ich u w i e c z ­
nił p o e t a D z i e r ż a w i n . T u w r o z l e g ł y c h p o d z i e m i a c h p a ł a c o w y c h
w ywoływał d u c h y i czynił swe p r a k t y k i Cagliostro, t u p o p r z e j ­
r
ściu w y s p y z p o c z ą t k i e m
wieku
na własność
dworu,
mieszkał
n i e r a z A l e k s a n d e r L, I I . i I I I . T u i dziś, zwłaszcza około t. zw.
Strzałki, z a z w y c z a j r o j n o i g w a r n o . A S t r z a ł k a m a swoje dzieje.
Około r. 1830 h r a b i n a S-wa, lwica i k r ó l o w a p e t e r s b u r s k i c h sa­
l o n ó w , spędzając
skiego
letnie
miesiące w S ł a w i a n c e w p o b l i ż u
sioła, t a k dalece u m i a ł a
że Carskie
znęcić do siebie
arystokracyę,
sioło p u s t o s z a ł o . Mikołaj polecił j e j s p r z e d a ć
wiankę. U l e g ł a ,
ale p e w n e g o r a z u o c z a r o w a n a
Car­
Sła-
ślicznym wido­
k i e m ze S t r z a ł k i n a fiiiską z a t o k ę , z a c h w y c o n a ś p i e w e m słowi­
ków i tęskną
w morze
pieśnią
rybaka,
wiszar na letni
n i m i cały w y ż s z y świat
postanowiła zamienić wysunięty
salon.
Odtąd
rzesze wielbicieli, a z a
stolicy z a l u d n i a ł i dotąd
zaludnia wy­
s p ę — osobliwie S t r z a ł k ę . P o d z i w i a l i ś m y t a k ż e z niej dal szklistą,
poczem
wsiadłszy
do
łodzi
wypłynęliśmy
na morze.
Wieczór
b y ł cichy, fala g ł a d k a , n i e b o czyste, z a ć m i o n e n i e k i e d y c h y b a
stadami
kaczek, k t ó r e
dochodziły
się niosły z w y s p y n a w y s p ę . Z oddali
nas rzadkie
wielki n i e w ó d
nawoływania
n a łososie, n i e k i e d y
rybaków,
ukazał
zarzucających
się n a w i d n o k r ę g u
p u n k t c i e m n y m k n ą c e g o s t a t k u — zresztą j a k o ś d o b r z e i s p o k o j ­
nie i praw ie w e s o ł o .
T
Po
godzinie jazdy
wróciliśmy i p r z y b i l i
do w y s p y K r e s t o w s k i e j . T u l u d e k l e t n i c z y m a o g r ó d , p e ł e n nie­
s p o d z i a n e k . P o d ą ż a m y za i n n y m i
n a gulanie.
W ogrodzie parę
D W A TYGODNIK
W
175
PETERSBURGU.
t y s i ę c y ludzi j u ż się bawi. Z u p e ł n i e j a k w z o o l o g i c z n y m : n a od­
k r y t e j scenie o g r o d o w e j j a k a ś m i z e r n a
komedyjka,
na uboczu
orkiestra, kolej d y a b e l s k a , s t r z e l a n i e do celu, bufet, a w oddziel­
nym
budynku i za
i węgierska,
dopłatą
z n ó w bufet,
znów
wielka
dwie
orkiestry — wojskowa
sala, k t ó r e j
ściany
oblepione
pornograficznemu litografiami — i t. zw. dwertissement.
Tancerki,
ś p i e w a c z k i i j o n g l e u r z y — w y ł ą c z n i e p r a w i e francuscy,
zmysłowe
ruchy, bezwstydne
stroje, b a l e t ,
pobudzający zmysły,
śpiewki
l u b i e ż n e i o h y d n e — i n a to p a t r z y , t e g o słucha k i l k u s e t ludzi
z l e p s z e g o t o w a r z y s t w a p e t e r s b u r s k i e g o do 1 w n o c y . D l a e s t e ­
t y k i , dla p i ę k n a i p r a w d z i w e j s z t u k i n i e m a nic.
W następnych
d n i a c h b y w a l i ś m y i w i n n y c h t e a t r a c h le­
t n i c h : w N e m e t t i , A k w a r i u m — w s z ę d z i e t o s a m o z m a ł ą różnicą.
T u operetka niemiecka, t a m choreograficzne popisy
podkasanej
muzy, owdzie sztuki magiczne. Dramat, salonowa komedya, re­
p e r t u a r n a r o d o w y i k l a s y c z n y j a k b y nie istniały. A l e t o w lecie.
W
zimie
dają
się p o w a ż n e
przedstawienia
opery
i
dramatu.
W lecie zaś r o z p a s a n i e t a k i e b y w a p o części w y n i k i e m nieszcze­
gólnych
obyczajów,
po
części w y p ł y w e m
warunków
klimatu.
T r z e b a wiedzieć, że t. zw. b i a ł e n o c e p e t e r s b u r s k i e i p o ł ą c z o n a
z n i e m i b e z s e n n o ś ć szalenie rozstrajają
nerwy. Miasto pozornie
c z y n n e , wesołe, r o z b a w i o n e w istocie c i e r p i n a s e t k i c h o r ó b , p o ­
śród
których
szał
nerwowy,
rozmiękczenie
mózgu,
klikuszki
i t. p. zabierają m n ó s t w o ofiar. Stąd o c h o t a do w i d o w i s k l e k k i c h
a u n i k a n i e s z t u k p o s ę p n y c h . W i ę c też ś p i e w a c z k i i ekwilibryści
z całego ś w i a t a zbiegają
się t u w sezonie letnim i mają
swoje
e l d o r a d o . Z m ę c z e n i , p r z e s y c e n i i z n u d z e n i o p u s z c z a l i ś m y p o pół­
n o c y ogród.
Ludność na Krestowskiej i Wasilewskiej wyspie przeważ­
nie r o b o t n i c z a , a r o b o t n i k a m i g ł ó w n i e F i n n o w i e . K r a i k ich z 8
gubernij
która
złożony
zachowała
umie go
stanowi jedyną
samorząd,
a dodać
obronić i utrzymać.
sejm, swój senat, swój b a n k ,
rał-gubernatora,
bezpośrednio
nawet
cząstkę
należy — warta
Wielkie księstwo
Rosyi,
tego,
posiada
bo
swój
swój u n i w e r s y t e t , w ł a s n e g o g e n e -
własnego ministra,
przedkłada
europejskiej
carowi, s w j ą
n
który sprawy kraju
własną m o n e t ę ,
swoje
176
D W A TYGODNIE
prawo
państwowe, nawet
W PETERSBURGU.
h y m n n a r o d o w y : Vdrł land. M a ono
u c z o n y c h , j a k Mechelin, P a l m e n , H e r m a n s o n , M o n t g o m e r y , S k a lon,
Wrede,
Danielson, poetów
j a k R u n e b e r g i Topelius, a co
n a j w a ż n i e j s z a — m a d u ż o w y b o r n y c h szkół, p o w s z e c h n y d o b r o ­
b y t , świetnie r o z w i n i ę t y p r z e m y s ł i h a n d e l , r o z m i ł o w a n ą w p r a c y
l u d n o ś ć , w y s o k ą k u l t u r ę roli, d o s k o n a ł e b y d ł o i k o n i e , nie m ó ­
wiąc j u ż o k u p i e c k i e j m a r y n a r c e . D o t y c h w s z y s t k i c h Jiabet d o ­
dać trzeba jeszcze j e d n o : b r a k socyalistów i Żydów.
Wyborga
n p . syta, z a d o w o l o n a ,
n a ulicach
Ludność
p o r z ą d n y c h i czy­
s t y c h n i g d z i e pijaka, n i g d z i e ż e b r a k ó w , d o r o ż k a r z — n i e p o z o r n i e
n b r a n y , p r z y o b r a c h u n k u — pewną, n a w y k ł ą r ę k ą w y j m u j e z ł o t y
zegarek
na złotym
sąsiadów,
łańcuchu.
Petersburg korzysta z dzielnych
a i oni, j a k to mówią, nie w ciemię bici.
d r o g o d o s k o n a ł y zresztą
Sprzedają
n a b i a ł , służą j a k o ż e g l a r z e i sternicy,
p o ś r e d n i c z ą w h a n d l u m i ę d z y k u p i e c t w e m finlandzkiem a p e t e r s burskiem,
n a c z e m obie s t r o n y d o b r z e w y c h o d z ą ,
petersburscy
nie p o t r z e b u j ą
z b y w a j ą c en gros m o g ą
płacić
gdyż kupcy
s ł o n y c h ceł, a finlandcy —
z a r a b i a ć dużo n a w e t p r z y n i e z n a c z n y m
p r o c e n c i e z y s k u '.
A gdy
się widzi
ciężka i bolesna
cały
dla P o l a k a
dobrobyt
kraiku,
jaka
budzi
myśl, ż e ś m y n i e g d y ś te s a m e p o ­
siadali p r z y w i l e j e , ż e ś m y j e stracili w K r ó l e s t w i e ,
w znacznej
części dzięki n i e n a w y k n i e n i u do w y t r w a ł e j i n i e u s t a n n e j
Nie
zawadzi
kraiku
wszelako
odegrał
pamiętać, jak
helsingforski
się
pracy.
znaczną rolę w rozwoju
uniwersytet,
założony
w 1640 r.
S t a ł on się w b i e ż ą c y m w i e k u n i e t y l k o w y ż s z y m z a k ł a d e m n a u ­
k o w y m , lecz i o g n i s k i e m
W łonie j e g o
sejmów,
zaczęła
uczucia narodowego,
się a g i t a c y a ,
dążąca
do
sercem
kraju.
zaprowadzenia
z j e g o ł o n a w y s z ł a w 1848 r. m y ś l z a s t ą p i e n i a
hymnu
r u s k i e g o n a r o d o w y m . W p r a w d z i e od 1828 p o l e c a n o nieraz, a b y
przy uniwersytecie byli lektorowie języka rosyjskiego, historyi
i prawa,
mina
ale g r o n o p r o f e s o r ó w u m i e się t a k urządzić, ź e
obchodzą
się b e z r o s y j s k i e g o ,
O stosunkach kupieckich Nowosti
1898 — fejleton.
1
egza-
katedry
p r a w a i dziejów
i Birzewaja
Gazeta z 7 sierpnia
177
DW A TYGODNIE W PETERSBURGU,
r
nie
obsadzone,
kraju
a historya
Rosyi
stanowi
d o d a t e k do h i s t o r y i
o j c z y s t e g o . M o s k a l e w i e d z ą o t e m , g a z e t y często
gniewliwie i ostro krytykują
piszą,
jako stanowisko państwa w pań­
s t w i e ', lecz n i e w i e l e m o g ą szkodzić, g d y ż z b y t g ł o ś n o c a r Mi­
kołaj
zatwierdził Finlandczykom
ich przywileje.
T a k to pod
s a m y m P e t e r s b u r g i e m ż y j e szczęśliwy i z a d o w o l o n y l u d e k , k t ó ­
r e g o srogie j a r z m o u c i s k u s k r u s z y ć n i e zdołało — d l a n a s p r z e d ­
m i o t z a z d r o ś c i i w z ó r do n a ś l a d o w a n i a .
V.
N a z a j u t r z w y b r a ł e m się w g o d z i n a c h
bibliotekę i zakłady
naukowe.
Cesarska
porannych
biblioteka
zwiedzić
leży
przy
N e w s k i m . B u d o w l a o g r o m n a zajmuje 20.000 s t ó p k w a d r a t o w y c h
p r z e s t r z e n i , ale b e z j e d n o l i t e g o stylu, g d y ż od r. 1812 d o b u d o wywano kilkakrotnie różne rzeczy w miarę potrzeby. Za to we­
w n ę t r z n e u r z ą d z e n i a z u p e ł n i e o d p o w i a d a j ą w y m a g a n i o m dzisiej­
szym: czytelnia
wielka, w i d n a ,
dobrze
ogrzewana,
elektrycznością,
o t w a r t a cały d z i e ń do 9 wieczór.
oświetlona
Zbiór
ksiąg
o g r o m n y . W r o k u 1867 liczyła b i b l i o t e k a 1,044.405 t o m ó w , 34.178
r ę k o p i s ó w , 85.691 r y c i n . O s t a t n i e s p r a w o z d a n i e z r. 1894 s t w i e r d z a ,
ż e w c i ą g u r o k u p o w i ę k s z y ł a się b i b l i o t e k a o 37 t y s i ę c y t o m ó w ,
d r o g ą d a r ó w i z a k u p n a . P o d s t a w i e k s i ę g o z b i o r u służyła, j a k wia­
d o m o , w z i ę t a w 1795 r o k u z W a r s z a w y k s i ą ż n i c a Załuskich. N i e
b y ł o t o j e d y n e m dziełem g w a ł t u : k a ż d a część z b i o r ó w m a swą
h i s t o r y ę . O t o półki, k t ó r e się t u z n a l a z ł y dzięki o b l ę ż e n i u B a s t y l i i ,
oto i n n e z d o b y t e p o s z t u r m i e
Achałcychu, te znów zagrabiono
z k l a s z t o r ó w , kościołów, m e c z e t ó w
lub zakładów
naukowych.
M a u z o l e a , k u r h a n y , o ł t a r z e s k ł a d a ł y swą d a n i n ę , a b y p o w i ę k s z y ć
całość. U k a z u j ą k s i ę g o z b i ó r W o l t e r a , liczący 7.000 t o m ó w i r ę ­
kopisów,
księgozbiór
zgasłego
niedawno
ministra
Delianowa
i i n n e . O p r ó c h ksiąg i r ę k o p i s ó w p o s i a d a b i b l i o t e k a swoje oso­
bliwości, z w ł a s z c z a ś r ó d d r o g o c e n n y c h w y d a w n i c t w . T a k i e m j e s t
przepyszne
w y d a n i e 11 tresoro di san Marco in Yenesia
i drugie
Ob. np. Nowoje Wremia r. 1898 z dnia 16 sierpnia, albo dodatek do
tegoż pisma z 13 lipca b. r.
1
r . P.
T. LX.
12
178
DWA TYGODNIE W
r
PETERSBURGU.
dzieło prof. K o n d a k o w a : „Dzieje i p o m n i k i b i z a n t y ń s k i e g o e m a ­
l i o w a n i a " , k t ó r e k o s z t o w a ł o w y d a w c ę 120 t y s i ę c y rubli, albo t e ż
9 p o e m a t ó w w k s z t a ł c i e książki, w y s z y t y c h j e d w a b i e m .
R u c h d o ś ć z n a c z n y : p r z e z ciąg 1894 r. p r a c o w a ł o w czy­
t e l n i 14 t y s i ę c y l u d z i i w y d a n o
327 t y s i ę c y t o m ó w
Moskale
d u m n i są z b o g a c t w k s i ą ż k o w y c h : obliczają m i l i o n y rubli, z a m ­
k n i ę t e w m u r a c h , w y r a c h o w a l i n a w e t , źe g d y b y p ó ł k i , m i e s z c z ą c e
księgi, w y c i ą g n ą ć w j e d n ą linię, d ł u g o ś ć tej ś c i e ż y n y w y n o s i ł a b y
15 wiorst.
Próżność
Zwiedziwszy
rachunku
bibliotekę,
świadczy
nająłem
i k a z a ł e m się w i e ź ć do z a k ł a d ó w
wyraźnie
„wańkę"
o
na
naukowych.
dorobkowiczu.
czas
dłuższy
Spędziłem kilka
g o d z i n w p r a c y t a n t a l o w e j z a p r a w d ę . O b s z e d ł e m z g ó r y do d o ł u
k i l k a n a ś c i e g m a c h ó w p o t ę ż n y c h , n a t e r a z p u s t y c h , b o czas w a ­
k a c y j n y , nie mniej p r z e t o p o m i m o ciszy i p e w n e g o
otręwienia,
z d u m i e w a j ą c y c h m n o g o ś c i ą ś r o d k ó w , za p o m o c ą k t ó r y c h w t ł a c z a
się w i e d z ę w g ł o w y s t u d e n t ó w . Oprócz d w ó c h a k a d e m i i d u c h o ­
w n y c h — k a t o l i c k i e j i p r a w o s ł a w n e j — ma stolica a k a d e m i e w o j e n n e :
m e d y c z n ą , g ł ó w n e g o sztabu,
mikołajewską,
inżynierną,
michaj-
lowską, artyleryjską, m o r s k ą i w o j e n n o - j u r y d y c z n ą . N a d t o : U n i ­
wersytet, instytut inżynierów komunikacyi, technologiczny, gór­
niczy, b u d o w n i c z y , l e ś n y i h i s t o r y c z n y . N i e z a l e ż n i e od t e g o j e s t
liceum prawowiedów,
( p r a w o z n a w s t w a ) , liceum
aleksandryjskie
i szkoły p a z i ó w — d w a z a k ł a d y p r z e z n a c z o n e dla r o d o w e j s z l a c h t y
i przygotowujące urzędników ministeryum sprawiedliwości i spraw
w e w n ę t r z n y c h , t. z. a d m i n i s t r a t o r ó w , t r z e c i zaś o ń c e r ó w g w a r d y i .
R a z e m tedy dwadzieścia wyższych zakładów naukowych w j e d n e m
mieście, a w e w s z y s t k i c h c o r o c z n i e k s z t a ł c i się około 10 t y s i ę c y
młodzieży. K a ż d y zakład posiada duży gmach, obszerne i dobrze
o ś w i e t l o n e sale, liczne g r o n a n a u c z y c i e l i i — w ł a s n e m u z e a . P o n a d
wszystkiem
góruje
'/
tomów i gabinetami: zoologicznym,
2
miliona
akademia
u m i e j ę t n o ś c i z biblioteką,
licząca
mineralogicz­
n y m , a n a t o m i c z n y m , e t n o g r a f i c z n y m , egipskim, n u m i z m a t y c z n y m
Jagiellońska wypożyczyła w r. 1897 6.000 dzieł, a z czytelni korzy­
stało 2.3o-2 ludzi.
1
D W A TYGODNIE W
i azyatyekim.
179
PETERSBURGU.
Osobliwością j e s t n a d e r c e n n e m u z e u m
instytutu
g ó r n i c z e g o , g d z i e u k a z u j ą s z t u c z n ą k o p a l n i ę uralską, a śród k o l l e k c y i m i n e r a ł ó w a k w a m a r y n ' / łokciowej długości, dzięsięcio2
funtową
grudkę platyny i odłam
m a l a c h i t u , w a ż ą c y 1.600 k l g .
Niewątpliwie interesująeem jest muzeum
bowiem
o g r o m n y zbiór w z o r ó w
intendentury,
spółczesnego
zawiera
umundurowania
i u z b r o j e n i a ; dalej n o w y arsenał, g d z i e są s k ł a d y b r o n i , d a w n y
i spółczesny
oręż, r ó ż n e
znamiona
nazwę jednego z monarchów.
i trofea. K a ż d a
W sali P i o t r a
sala
wielkiego
nosi
widzę
j e g o b r o ń , s k ó r z a n ą k o s z u l ę , k a b r y o l e t i i n n e d r o b i a z g i . Całości
dopełniają m u n d u r y chińskie i j a p o ń s k i e , t u r e c k i e t a r c z e , szable
polskie, c h o r ą g w i e i o r ł y p o d b i t y c h
ludów, j e d w a b n e
tureckie
s z t a n d a r y , p l a n y z a j ę t y c h fortec, n a r e s z c i e zbiór m u n d u r ó w i b u t ó w
wszystkich
c a r ó w od P i o t r a
do A l e k s a n d r a I I L
P o d o b n e m do
arsenału j e s t t. z. a r t y l e r y j s k i e m u z e u m A l e k s a n d r a w p e t r o p a w łowskiej
fortecy.
uzbrojenia
Są t u z e b r a n e
rosyjskiego
wojska
przedmioty,
od c z a s ó w
które
służyły d o
najdawniejszych
do
spółczesnych. Spotykam więc łuki — samostrzały, kusze i proce,
pociski do k a m i e n i , pierwszą o g n i s t ą b r o ń z 1389 r o k u , piszczele
0
nazwach
najosobliwszych,
Achilles z e m b l e m a t a m i
i n n e m i działo J e r m a k a ,
jak
nosorożec,
wilk, lew,
zwierząt, p t a k ó w i ludzi.
nawet
Jest między
z d o b y w c y S y b e r y i , j e s t działo M a z e p y ,
P u g a e z e w a , działo z p o d P l e w n y i z S z y p k i . Z a j m u j ą c e są s z y b k o ­
s t r z e l n e o r g a n k i i d z i a ł k a g w i n t o w a n e z 16 wieku, n a d t o m n o ­
g o ś ć ł u k ó w , strzał, kopii, t o p o r ó w , r o h a t y n , h a l a b a r d , łat, k o l c z u g ,
n a p i e r ś n i k ó w , n a r a m i e n n i k ó w , n a g o l e n n i k ó w , szyszaków, h e ł m ó w
1 t. p . I t u t a j j a k w s o b o r z e k a z a ń s k i m l u b a r s e n a l e w i d z ę polskie
c h o r ą g w i e , p r o p o r c e i orły.
Mój cicerone w s k a z u j e m i m u n d u r
F r y d e r y k a W i e l k i e g o , j a k ą ś s t a r o ż y t n ą chińską a r m a t ę ,
żelazne
s t r z a ł y p i e r z a s t e , a t a k ż e działo m i e d z i a n e z c z a s ó w Michała F e ­
d o r o w i c z a z n a p i s e m łacińskim. N a p i s b r z m i : Magno domino
et magno duci Michaeli
b y ć : omnium
wszystkich
mistrza.
rusorum).
teodrowits
omnium
Wyborne jest
niedźwiedzi" — jako
żart
ursorum.
to
„wielkiemu
jakiegoś
tzari
(Zapewne miało
narodowi
zagranicznego
^
K i e d y wreszcie
około 5 g o d z i n y p o południu, ś m i e r t e l n i e
12*
180
D W A TY-GODNIE W
PETERSBURGU.
strudzony chodzeniem i oglądaniem tylu przedmiotów, jechałem
do domu, m y ś l m o j a z w r a c a ł a się u p a r c i e do o j c z y z n y .
Czemu
u n a s t a k i e u b ó s t w o ś r o d k ó w , t a k a n i e c h ę ć do m u z e ó w i z b i o r ó w ,
t a k i e z a m y k a n i e p a m i ą t e k przeszłości w s t o l i k a c h i g a b l o t k a c h
pokojowych.
A tutaj z d u m i e w a u r z ą d z e n i e i z a o p a t r z e n i e w y ż ­
s z y c h z a k ł a d ó w , chociaż co p r a w d a w o j s k o w o ś ć n a d m i a r ę p r z e ­
waża.
N i e o m i e s z k a ł e m po p o w r o c i e podzielić się tą u w a g ą ze
s w y m przyjacielem. R o z m o w a n a s z a zeszła n a o ś w i a t ę w R o s y i ,
z n a l a z ł y się p o d r ę k ą
mująca,
trochę
niektóre
daty, a p o n i e w a ż
streszczę wyniki, przepraszając
cyfr.
Wyższe
w Petersburgu,
gdzie
zakłady naukowe
kwestya zaj­
z góry
czytelnika za
w Rosyi,
a specyalnie
ich n a j w i ę c e j , są i s t o t n i e
świetnie upo­
sażone.
Uniwersytet petersburski
o t r z y m u j e c o r o c z n i e 407 t y s i ę c y
rs., w o j e n n a a k a d e m i a m e d y c z n a 530 t y s i ę c y rs., m o s k i e w s k i u n i ­
wersytet
945 t y s i ę c y rs.
Na rozszerzenie i wewnętrzne
urzą­
dzenie lokalów technologicznych instytutów w Petersburgu,. Char­
kowie i Moskwie
rubli, dając
asygnoyyał
niezależnie
na utrzymanie
od
do s u m j u ź
rząd
tego
w r. 1897 p ó ł t o r a
'/
2
miliona
przeznaczonych.
rubli
Właśnie
o r g a n i z u j e się t a k i ż i n s t y t u t w K i j o w i e . P r e l i m i n a r z
miliona
dodatkowo
obecnie
wydatków,
pokrywających tę organizaeyę jest taki:
1899
1900
1898
1899
1900
1901
1902
520.000
103.000
50.875
147.937
229.325
297.612
346.700
Prócz tego na przygotowanie
rs.
„
„ n a u t r z y m a n i e zarządu,
„
„
„
„
profesorów w obrębie tych
pięciu l a t co r o k 72 t y s i ę c y rs. i n a s t y p e n d y a
dla
studentów
c o r o c z n i e 15 t y s i ę c y rs. Z t e g o r a c h u n k u w y n i k a , że c a ł k o w i t a
organizacyą
politechniki
będzie
kosztowała
2,130.449 rs. czyli
około 3 m i l i o n ó w z ł o t y c h r s .
R z ą d h o j n i e sypie g r o s z e m , a b y z a p e w n i ć i n s t y t u c y o m w y ­
godę i należytą
renomę.
Dość
powiedzieć, że każdy kończący
D W A TY"GODNTE W
181
PETERSBURGU.
k u r s w r. 1896 k o s z t o w a ł w p e t e r s b u r s k i m u n i w e r s y t e c i e 930 rs.,
w c h a r k o w s k i m 1.928 rs., w m o s k i e w s k i m 1.442 rs., w i n s t y t u c i e
komunikaeyi
1.634 rs., w g ó r n i c z y m
3.766 rs., w w o j e n n o - m e -
d y c z n e j a k a d e m i i 4.315 rs., a w r e s z c i e w i n s t y t u c i e h i s t o r y c z n y m
w P e t e r s b u r g u 10.664 r s .
Przy
takiem
naukowe — rzecz
leżało
szczodrem
mniemać. Akademia
się coraz
częściej
wydzielaniu
d z i w n a — nie
b a r d z i e j w sferze
konkursowym
jej
grosza na
prosperują
duchowna
prawosławna
ortodoksyjnej
tematem
bywa
a
naj­
o
błędach
m i a ł a swoje
świetne
ale t e m i n ę ł y . C z ę ś ć p r o f e s o r ó w w y m a r ł a , j a k
Botkin,
Czudnowski, Danilewski,
w y b i t n e , lecz
traktat
na­
zacieśnia
wyłączności,
kościoła rzymskiego. Akademia medyczna
czasy;
zakłady
one, jakby
część z a m i e n i o n o , p r o t e g u j ą c n i e siły
„błagonadioźnych"
Moskali.
T o ż s a m o stało się
ze znakomitym niegdyś uniwersytetem petersburskim. W y m a r l i
l u b przeszli n a i n n e s t a n o w i s k a : M e n d e l e j e w , M i e n s z u t k i n , B u ­
t l e r ó w , C z e b y s z e w , N i e z i e l o n o w , Spasowicz, T e r n e r , filozof S o ł o wiow, a g r o n o profesorskie o d n a w i a się często i zasób z d o l n y c h
sił nie ł a t w o się k o m p l e t u j e . O b e c n i e j e d n y m z n a j z d o l n i e j s z y c h
j e s t p o d o b n o Sochocki, w y k ł a d a j ą c y w y ż s z ą m a t e m a t y k ę .
Napływ
jednak
młodzieży
do w y ż s z y c h
zakładów jest
niemały,
u t r u d n i e n i a w p r z y j ę c i u liczne. W y z n a c z a k a ż d y z a k ł a d
z g ó r y ilość w o l n y c h miejsc, a p o n i e w a ż z g ł o s z e ń b y w a z a z w y c z a j
d w a r a z y tyle, n a s t ę p u j e p r z e t o e g z a m i n k o n k u r s o w y , k t ó r y za­
pewnia wstęp do szkoły tylko najzdolniejszym lub p r o t e g o w a n y m .
Z a t o ci, co p o k o ń c z y l i w y ż s z e n a u k i , z w ł a s z c z a w s p e c y a l n y c h
instytutach — szybko
awansują:
zostają
w 30 r o k u
pułkowni­
k a m i l u b „ p o c z o t n y m i s o w i e t n i k a m i " , w 4 0 r a d c a m i s t a n u — i idą
„ w g e n e r a ł y " . J e s t t o zresztą rajskie m a r z e n i e k a ż d e g o M o s k a l a ;
p i a s t u n k i kołyszą do s n u n i e m o w l ę t a uroczą p i o s e n k ą : „w złocie
c h o d z i ć będziesz, g e n e r a ł e m
z o s t a n i e s z " '. A b y ć w R o s y i g e ­
n e r a ł e m — t o z n a c z y n a l e ż e ć do f a w o r y z o w a n e j p r z e z c a r a i p r z y ­
rodę
k l a s y ludzi, k t ó r a
i nierozerwalny
1
sojusz.
związana
Jeden
z e sobą i z c a r e m w ścisły
za wszystkich i wszyscy za j e -
ByjteniB BI> 30JiorB XOSHTB, renepaibCKift •mwh HOCHTB.
182
DWA TYGODNIE W
PETERSBURGU.
d n e g o — z a w s z e i w s z ę d z i e b e z w z g l ę d u n a okoliczności. Są to
jednem
słowem
p o d p o r y rządu, a s z k o d y p o w y ż s z e
są
dalszą
gałęzią rządu, k o l e b k ą d u c h a d e s p o t y c z n e g o — i tern się w ł a ś n i e
t ł o m a c z y ich p y s z n e u r z ą d z e n i e . O ś w i a t a ogółu w ł a ś c i w i e n i e m a
z k s z t a ł c e n i e m i f o r y t o w a n i e m n a r z ę d z i kliki nic w s p ó l n e g o . N a
sto
dwadzieścia
milionów
ludności
istnieje
w Rosyi
zaledwie
200 średnich szkół, tz. j e d n a s z k o ł a n a 600.000 m i e s z k a ń c ó w . Z a j ­
mującą j e s t n a s t ę p n a t a b l i c z k a :
W r y g s k i m o k r ę g u n a u k o w y m p r z y p a d a 1 szkoła ś r e d n i a :
na
*
w
w
w
w
w
w
w
w
w
petersburskim
odeskim . . .
warszawskim
kijowskim . .
moskiewskim
kaukazkim
wileńskim . .
kazańskim . .
orenburskim .
Liberalne
•n
łi
Ti
»
250.000 m i e s z k a ń c ó w
291.700
11
450.009
H
476.000
11
750.000
11
760.000
11
1,000.000
11
1,100.000
r
1,500.000
ii
2,000.000
n
p i s m a wołają ciągle o p o d n i e s i e n i e o ś w i a t y lu­
dowej, o w y ż s z e w y k s z t a ł c e n i e p o p a i n a u c z y c i e l a , o p o p r a w i e n i e
b y t u t y c h d w ó c h k a t e g o r y j ludzi, a j a k d o t ą d wołają n a d a r e m n i e .
„ O b e c n e życie d o w o d z i — p i s z e Nowoje
Wremia — że w y r w a ć lu­
d o w e m a s y z w i e k o w e g o m r o k u — staje się rzeczą
nieodzownej
konieczności. Jeśli n a zachodzie bez względu n a wysoki poziom
i ciągły p o s t ę p o ś w i a t y s z l a c h e t n i myśliciele p r z e r a ż a j ą się w o b e c
r o z b r a t u i n t e l i g e n c y i i m a s l u d o w y c h , to tern w i ę k s z a o b a w a r o z ­
bratu
z a c h o d z i u n a s , g d z i e lud d o t ą d
z n a j d u j e się j a k g d y b y
w e p o c e G-ostomysła, a i n t e l i g e n e y a b a r d z o spiesznie p o d ą ż a za
postępem zachodu. Jeżeli gdzie można i trzeba mówić o intenz y w n o ś c i o ś w i a t y szkodliwej dla spójni, w p r z e c i w s t a w i e n i u do
jej ekstenzywności,
to
mianowicie u nas, gdzie wkrótce może
nastąpić, a k t o wie, czy j u ż nie nastąpił, stan, że w y ż s z e k l a s y
o g ó ł u s w e m w y k s z t a ł c e n i e m , s p o s o b e m życia, n a w y k n i e n i a m i t a k
odbiegają
od m a s l u d o w y c h , iż p r z y najszczerszej w o l i
się wszelką m o ż l i w o ś ć
utraci
podtrzymania wzajemnego stosunku po-
D W A TYGODNIE
W PETERSBURGU.
183
m i ę d z y tą dziczą arAnteligencyą, o d d z i e l o n ą od p i e r w s z e j
niemal
całą p r z e p a ś c i ą p o s t ę p u l u d z k o ś c i . K a ż d y k r o k n a p r z ó d n a s z y c h
sfer w y ż s z y c h
staje się t e m s a m e m
krokiem
wstecz
ludowego
t ł u m u , r o z s t ę p się coraz p o w i ę k s z a i t a k b ę d z i e d o p ó t y , d o p ó k i
siły i ś r o d k i n a s z y c h a k a d e m i i b ę d ą w y p r z e d z a ł y r o z w ó j sił i ś r o d ­
ków elementarnego wykształcenia ludu. Czyż potrzeba wyjaśniać
całą z g u b n o ś ć o t c h ł a n i m i ę d z y l u d ź m i , t e g o b ł ą d z e n i a w y k s z t a ł ­
conych jednostek pośród tłumu wychodźców z epoki kamiennej".
P i s m a l i b e r a l n e wołają o sto m i l i o n ó w n a o ś w i a t ę ludową.
z d a j e m i się, źe w e z w a n i a t e p o z o s t a n ą
długo jeszcze
Ale
głosem
na puszczy, gdyż podniesienie oświaty musiałoby obudzić u ludu
świadomość własnej
siły, m u s i a ł o b y w z n i e c i ć p o t r z e b y i pożą­
dania, nie wiele w s p ó l n o ś c i m a j ą c e z o l b r z y m i m a p e t y t e m a j e s z c z e
większem gardłem klasy rządzącej.
A zatem wyższe zakłady naukowe w Petersburgu — to nie
oświata;
dla niej r o b i się m a ł o , a r z ą d — j a k b y
świadomie —
o d g r a d z a się m u r e m c h i ń s k i m od ludu, j a k b y u m y ś l n i e n i e wiele
się n i m
zajmuje;
nie
szczędzi grosza
na najwyższe
zakłady,
g d y ż o n e dostarczają n o w y c h z a s t ę p ó w p o t ę ż n e j armii r z ą d z ą c e j .
P o ś r ó d niej oczywiście
pewnym
monopolem władzy
cieszą się
w o j s k o w i , co t ł u m a c z y t a k ą m n o g o ś ć w o j s k o w y c h a k a d e m i j .
(Dok. nast.)
A.
Mazanowski.
VASILE ALESSANDRI
KSIĄŻE PIEŚNI RUMUŃSKIEJ.
{Dokończenie).
VII.
A l e s s a n d r i p r ó b o w a ł s w y c h sił i w p o e z y i e p i c z n e j . K i l k a ­
naście mniej
l u b więcej
ważnych
utworów
epicznych
wydał
w tomiku zatytułowanym ogólnie: „Legendy".
L e g e n d y te, p o w i e ś c i m ę s t w a i wielkości, w y j ę t e są z ż y c i a
i przeszłości n a r o d u ; w n i c h p o k a z u j e
się o n p r z e w a ż n i e
pa-
t r y o t ą , g o r ą c y m w i e l b i c i e l e m w i e k ó w m i n i o n y c h i z g a s ł y c h cnót.
W przeszłości
wojewodów,
w dzikich
Michała, z a w s z e i w s z ę d z i e
ukochanego
kraju,
często
znajduje
rozumie
czasach
S t e f a n a V.
sposobność
się k o s z t e m
do
lub
sławienia
subjektywnej
bezstronności.
I t e l e g e n d y m o ż e m y n a dwie części p o d z i e l i ć : do p i e r w ­
szej, więcej l i r y c z n e j , n a l e ż ą w s z y s t k i e
ludowych i podań, j a k
utwory wyjęte z baśni
np. „Legenda jaskółki"
skowronka"; w drugiej znajdziemy odmalowaną
W legendach
części
pierwszej
odgrywają
lub
„Legenda
h i s t o r y ę kraju.
podobnie
jak
w „ D u m k a c h i k o n w a l i a c h " wielką r o l ę p r z e m i a n y istot, c z a r n o k s i ę s t w o , los i t. p . ; w k a ż d y m
tych
pięknością
języka
i
razie
są
one wyższe
przeprowadzeniem
od t a m ­
podjętej
myśli.
W „ L e g e n d z i e j a s k ó ł k i " d a r o w u j e r u s a ł k a m ł o d e j dziewicy, J a ­
skółce, s u k n i ę u t k a n ą z g w i a z d i światła, p r z e s t r z e g a j ą c
ją za-
YASILE
185
ALESSANDRI.
r a z e m , ź e j e ż e l i się t y l k o n a c h w i l ę z suknią r o z s t a n i e ,
spotka
j ą w i e l k i e nieszczęście. L e k k o m y ś l n a dziewica p o r z u c i ł a j e d n a k
k i e d y ś swą s z a t ę ; w tej chwili n a d l e c i a ł
czynę, która
w jego
ramionach
przemieniła
Z sukni z gwiazd i promieni
powstała
dzisiaj l u d r u m u ń s k i
rochita
nazywa
smok i porwał dziew­
się w j a s k ó ł k ę .
roślinka, którą
rinduneln,
jeszcze
sukienką
ja­
s k ó ł k i (powój p o l n y ) .
W a ż n i e j s z e m i dla n a s z e g o s t u d y u m są p o e z y e e p i c z n e , k t ó ­
rych
przedmiotem
mniejszych
jest
przeszłość
b a l a d l u b powieści,
narodu.
Pominąwszy
odznaczających
kilka
się s z l a c h e t n o ­
ścią i d e i , j a k „ K s i ę ż n i c z k a A n n a " l u b „ G r u i - S a n g e r " , w k t ó r y m
s y n - r o z b ó j n i k , co zabił ojca, p o wielkich d o ś w i a d c z e n i a c h w n i e ­
bie
przebaczenie
znajduje,
mogą
n a s najwięcej
zainteresować
d w a u t w o r y : „ C z e r w o n a d ą b r o w a " i „ D a n , k r ó l g ó r " . Z treścią
„Czerwonej
dąbrowy" zaznajomiliśmy czytelnika już
dawniej
p r z y p a t r z m y się D a n o w i .
Dan, jeden z starych rycerzy,
słyszy j a k d ę b y w i e c z o r e m
szepcą m i ę d z y sobą o n a p a d z i e T a t a r ó w , k t ó r z y w k r w i c h r z e ­
ścijańskiej się p ł a w i ą a dziewice m o ł d a w s k i e w sroższą od śmierci
niewolę uwodzą. R o z g n i e w a n y starzec przywdziewa zbroję, woła
swego
przyjaciela,
dzikiego U r s a n a , i obaj w s i a d ł s z y n a konie,
k t ó r e im c ó r k a U r s a n a ,
Fulga,
ze s t e p u p r z y w i o d ł a , w y r u s z a j ą
p r z e c i w w r o g o m . W g r o ź n e j walce, w k t ó r e j obaj R u m u n i cu­
dów męstwa
dokazują,
ginie Ursan a D a n
dostaje się do nie­
woli. H a n Giraj obiecuje m u w o l n o ś ć i życie, b y l e się w y r z e k ł
wiary,
ale D a n ani s ł y s z e ć o tern nie chce. P o g a n i n
podziwia
j e g o stałość i n a p r o ś b y r y c e r z a p o z w a l a m u p r z e d d o ż y w o t n i ą
n i e w o l ą u d a ć się j e s z c z e do g r a n i c Mołdawii i u c a ł o w a ć ziemię
ojczystą. T a k t e ż c z y n i w i e r n y s w o j e m u s ł o w u s z l a c h e t n y mąż,
lecz k i e d y wrócił do h a n a , s k o n a ł u p r o g u j e g o n a m i o t u .
J a k w p i e r w s z e m t a k i w d r u g i e m tern dziele znajdują
pojedyncze,
prawdziwie
po
mistrzowsku
wykończone
P o s t a ć D a n a , ż y j ą c e g o w s p o m n i e n i a m i przeszłości,
nam
się j a k ż y w a , w y k o ń c z o n a
1
Przegląd
Powszechny,
w każdym
t. L V I , str. 333 i nast.
się
ustępy.
przedstawia
szczególe:
„Stary
186
YASILE
ATJESSANDRI.
D a n żyje j a k s a m o t n y sokół w skalistej
grocie
n a lesistej g ó ­
r z e i p a t r z y z radością, j a k s ł o ń c e w s c h o d z i i daje życie świe­
tlane
ciepłym
pocałunkiem i patrzy
ze
smutkiem, j a k
słońce
z a c h o d z i . . . t a k i on g a ś n i e p o d n i a c h w i e l k i c h i s z c z ę ś l i w y c h " .
Wiecznie samotny, ostatni z lat dawnych jak odosobniona skała
na
górskich
stokach, widzi
młodości i tęskni
za nią,
o n g d z i e ś w dali
a pobielone
obraz
minionej
g ó r y j a k i o n pochylają
się w cierpieniu.
A j a k i ż to d z i e l n y c h a r a k t e r ! L e d w o posłyszał, że T a t a r z y
wkraczają,
a j u ż do w a l k i spieszy i p r o s i t y l k o B o g a o to, „ a b y
s t a r a r ę k a p a ł a s z a w t e n c z a s d o p i e r o u d ź w i g n ą ć nie m o g ł a , g d y
s e r c e bić p r z e s t a n i e ,
a serce
wtenczas
bić
przestało, g d y już
n i e p r z y j a c i e l b ę d z i e p o g n ę b i o n y " . S a m o w t ó r z TJrsanem, nie li­
cząc s z e r e g ó w nieprzyjacielskich,
zacięcie i d o p i e r o
r z u c a się n a T a t a r ó w , w a l c z y
g d y TJrsan p a d ł i j e g o
samego
strzała
zra­
niła, d o s t a ł się do niewoli. T a w a l k a t a k w s p a n i a l e o p i s a n a , ż e
i u największych
siłę d u c h a
poetów
pokazuje
nam
trudno
Dan,
o piękniejszy
ustęp.
A jaką
k i e d y w e z w a n y do z m i e n i e n i a
wiary, o d p o w i a d a bez z a s t a n o w i e n i a się: „ K a r p a t y p r z e d burzą
nie u g i n a j ą s i ę — j a D a n , p r z e d burzą losu u g i ą ć się nie m y ś l ę .
H a ń b a , to r d z a n a zbroi m ę ż n e g o , to r o b a k , k t ó r y z k o r y soki
w y s y s a . K t o się s h a ń b i ć p r a g n i e , n i e c h się s h a ń b i ; j a nie c h c ę
p l a m y n a m e j z b r o i n i n a mej t w a r z y . W i e k cały ż y ł e m c z y s t y
n a o j c z y s t e m b ł o n i u i s p o k o j n y , z j a s n ą t w a r z ą z g a s n ą ć myślę.
Mnie uczył
Stefan — o d p o c z y w a n i e r a c z m u d a ć B o ż e — a b y m
wiódł życie b e z
o której
hańby i nagany .
u
A i ostatnia
prośba Dana,
m ó w i l i ś m y p o w y ż e j , o b j a w i a n a m w tej p o t ę ż n e j
po­
staci u m y s ł s z c z e r y i s e r d e c z n y .
Są więc p o j e d y n c z e
ustępy niezrównanej piękności, a j e ­
d n a k całości wiele z a r z u c i ć t r z e b a . D a n i U r s a n n a p a d a j ą
na
całe
wojsko
tatarskie, setki
T a t a r ó w ściele
sami
się u ich n ó g ,
a n i k t się nie o d w a ż a w a l c z y ć z nimi. D a n zostaje n a w e t s a m
j e d e n z r a n i o n y , b r o n i ą w ł a d a ć nie może, a całe w o j s k o w r o g ó w
stoi p r z e d n i m i l ę k a się g o . J e s t ź e to m o ż l i w e ? Z p r a w d o p o ­
dobieństwem
A l e s s a n d r i n i g d y się nie liczył, p i ę k n o z n a c h o d z i
się u niego z a w s z e w g r a n i c a c h n i e m o ż l i w o ś c i i j e s t w s p r z e c z -
YASILE
ności z prawami natury.
187
ALESSANDRI.
W p r o w a d z a t e ż p o e t a w oiągu s w e g o
dzieła i F u l g ę , c ó r k ę U r s a n a . D z i e w c z y n a t a o j e d w a b n y m w ł o ­
sie i ż e l a z n e j
ręce, p r z y l a t u j e
na
dzikim k o n i u
na plac boju
i p o r y w a z e ś r o d k a n i e p r z y j a c i ó ł z w ł o k i s w e g o ojca, a n i k t j e j
nie p r z e s z k a d z a .
Czyż
i to jest
możliwem?
Czy
ostatecznie
F u l g a jest potrzebną w pieśni? Mimo więc dobrego rozwinięcia
i akcyi, m i m o
silnego i p i ę k n e g o j ę z y k a i p r z e c u d n y c h ,
poje­
d y n c z y c h u s t ę p ó w , całość p o z o s t a w i a wiele do ż y c z e n i a . A nie
trzeba
sądzić, ż e t e n z a r z u t
d a się z a s t o s o w a ć j e d y n i e d o n i ­
n i e j s z e g o u t w o r u ; p r z e c i w n i e , b ł ę d y t e p o w t a r z a j ą się w e w s z y s t ­
k i c h e p i c z n y c h dziełach r u m u ń s k i e g o p o e t y .
Uderza
nas w tych
symetryi i rozłożenia
woną dąbrowę".
samych
utworach
pojedynczych
Stefan
dalej w s z e l k i b r a k
części. W e ź m y n p . „Czer­
z w y c i ę ż a O l b r a c h t a i do p ł u g a w p r z ę -
ż o n y m i P o l a k a m i o r z e z i e m i ę , w k t ó r ą zasiewa żołędzie. T o j e s t
k r ó t k a t r e ś ć p o e m a t u , s k ł a d a j ą c e g o się z ośmiu pieśni. T y m c z a ­
sem
aż w pięciu p i e ś n i a c h
widzimy
przygotowania
wojska,
w
do
szóstej
walki
i przysłuchujemy
się w y l i c z a n i u
widzimy
szturm, w siódmej
t o c z y się s a m a w a l k a , a d o p i e r o w o s t a t n i e j
wychodzi na scenę
oranie. J e s t to szczyt dysharmonii i braku
k o m p o z y c y i . G d z i e się w i ę c p o e t a p o r y w a n a dzieła o b s z e r n i e j ­
sze, t a m z a w s z e ściera się z t e c h n i k ą i w y c h o d z i , n i e s t e t y , z w y ­
ciężonym.
Błądzi Alessandri również w szkicowaniu charakterów. Cha­
raktery
historyczne
są
u niego
zupełnie
chybione,
bo
stoją
w sprzeczności z prawdą historyczną. Czasami nawet, mimo tego
ż e c h c e j a k i ś c h a r a k t e r w n a j l e p s z e m świetle p r z e d s t a w i ć ,
mu popełniać
czyny wcale niebohaterskie. Źe
tylko z „Czerwonej
duje
d ą b r o w y " o scenie, w k t ó r e j
się w b e z p i e c z n e m
g d y wojsko
polskie
tu
oddaleniu
zostało
od
każe
wspomnimy
Stefan
znaj­
p o l a w a l k i — w chwili
p o k o n a n e i r o z b i t e , r z u c a się
on
w r a z z b o j a r a m i n a p o b i t y c h i p o części r o z b r o j o n y c h j u ź P o ­
laków. I zamiast
n a m dalej t e c h a r a k t e r y r o z w i j a ć w c z y n a c h
i d z i a ł a l n o ś ć i c h w a k c y i p o k a z a ć , to całą ich w a r t o ś ć z a s a d z a
n a s ł o w a c h — z a wiele e p i t e t ó w , z a wiele aureoli, za m a ł o czy­
nów, życia i n a t u r y ludzkiej. T e niedostatki
są t a k r a ż ą c e , ż e
188
YASILE
ALESSANDRI.
na prawdę t r u d n o b y było czasami powiedzieć, kto jest bohate­
r e m p o e m a t u , g d y b y się t e g o j u ż skąd inąd nie w i e d z i a ł o . S t ą d
mógł
zupełnie
słusznie
zauważyć jeden z profesorów jasskich,
ż e n a z a p y t a n i e , k t o j e s t b o h a t e r e m w j a k i e m ś dziele, t r z e b a b y
koniecznie
odpowiedzieć: widzę tylko
postacie, ale nie w i d z ę
bohatera.
Wreszcie
z b y t wiele j e s t w t y c h
wiele n i e d o k ł a d n o ś c i ,
mniej
rolę
sprzeczności,
brak jedności; cudowność, której
nie o d m a w i a m y
jednak
utworach
prawa
bytu w literaturze,
z b y t wielką a w c a l e
bynaj­
odgrywa tu
nie u m o t y w o w a n ą ,
bo pełno
w poematach upiorów, błyszczących krzyżów, tajemniczych zna­
k ó w , tak, ż e p r a w d o p o d o b i e ń s t w o j e s t z u p e ł n i e p o m i n i ę t e .
Na
terenie więc
poezyi
epicznej, z wyjątkiem
jednego
m o ż e „ D a n a " , nie p o z o s t a w i ł A l e s s a n d r i nic p o m n i k o w e g o .
NUL
Historya teatru rumuńskiego,
dla k t ó r e g o A l e s s a n d r i p r a ­
c o w a ł n i e t y l k o p i ó r e m , ale t a k ż e i b e z p o ś r e d n i o , obejmując około
1844 r o k u d y r e k c y ę a m a t o r s k i e g o t e a t r u w J a s s a c h , r z u c a n a m
wiele światła n a z r o z u m i e n i e dzieł d r a m a t y c z n y c h p o e t y .
Pierwsze początki teatru rumuńskiego miały charakter zbyt
ciasny; w p r z e d s t a w i e n i a c h w y s t ę p o w a l i j e d y n i e a m a t o r z y , p r z e ­
ważnie
dzieci w y s o k i c h i p o w a ż n y c h
wiano w salonach
książąt
familij;
lub b o j a r ó w ,
dramaty
cudzoziemskich,
francuskie
przedsta­
g d z i e nie dla k a ż d e g o
wstęp był otwarty. P r z y owych pierwszych
brał dużo cech
sztuki
próbach
teatr na­
bo dawano w nim przeważnie
a c z a s a m i i niemieckie. B r a k o w a ł o
jednak
o r g a n i z a c y i i j e d n o ś c i , stąd t e ż t e a t r nie p o d n o s i ł się, ale u p a ­
dał. Chcąc t e m u z a p o b i e d z , m i a n o w a ł
driego,
C. N e g r u z z i e g o
i
książę
Cogalniceana
Sturdza Alessan­
kierownikami
teatru.
K i e r o w n i c y b y l i z m u s z e n i s t a r a ć się o w i d z ó w , o p o m o c m a t e ryalną, a przedewszystkiem
o sztuki
oryginalne,
jeżeli
teatr
m i a ł stać się i n s t y t u c y ą n a r o d o w ą . T a o k o l i c z n o ś ć skłoniła A l e s ­
sandriego
bezpośrednio
do
spróbowania
swych
sił i n a
w R u m u n i i aź po j e g o czasy z u p e ł n i e o d ł o g i e m leźącem,
W tej
działalności
poety
dla t e a t r u
krajowego,
tem,
polu.
musimy
YASILE
189
ALESSANDRI.
k o n i e c z n i e r o z r ó ż n i ć d w i e e p o k i ; p i e r w s z a sięga od r. 1844—1879
i j e s t t o e p o k a • k o m e d y i , w o d e w i l ó w , fraszek s c e n i c z n y c h ; d r u g a
o b e j m u j e czas p o w s t a n i a t a k z w a n y c h d r a m a t ó w h i s t o r y c z n y c h ,
od r. 1879—1884.
Będąc zmuszonym w pierwszym peryodzie tworzyć prawie
n a k o m e n d ę , nie m ó g ł n a t u r a l n i e p o e t a s t w o r z y ć arcydzieł. J u ż
w j e d n e m z p i e r w s z y c h o p o w i a d a ń p r o z a i c z n y c h : „ H i s t o r y a du­
kata i grosza",
spostrzegliśmy w nim żyłkę satyryczną;
ponie­
w a ż zaś w ogólności w a r u n k i s c e n i c z n e s a t y r z e sprzyjają,
było
p r a w i e j a s n e m , ź e z p e w n o ś c i ą p o w y t k n i ę t e j d r o d z e dalej k r o ­
czyć będzie. I rzeczywiście w przedmowie
do z b i o r o w e g o w y ­
d a n i a s w y c h dzieł p r z y z n a j e się A l e s s a n d r i o t w a r c i e : „ C h o d z i ł o
m i p r z e d e w s z y s t k i e m o to, a b y w m o i c h u t w o r a c h
dramatycz­
n y c h c h ł o s t a ć złe o b y c z a j e i ś m i e s z n e naleciałości n a s z e g o t o ­
warzystwa".
teatru,
Mając
do niej
pięćdziesięciu
przed
ciągle
dzieł
oczyma
t ę moralizującą
działalność
d ą ż y i w ź a d n e m z s w y c h mniej więcej
dramatycznych
pierwszej
e p o k i o niej n i e
zapomina.
Chłoszcze
o n k a s t o w o ś ć , uznającą
z a ś z a s ł u g ę , chłoszcze
zarozumiałość
j e d y n i e u r o d z e n i e nie
szlachty i mieszczaństwa
r u m u ń s k i e g o , i c h ciasny k o n s e r w a t y z m , k t ó r y w s z y s t k o co s t a r e
u w a ż a ł za d o b r e a g a r d z i ł p o s t ę p e m , i t a k z r o b i ł więcej, aniżeli
w p o d w ó j n y m n a w e t czasie b y ł a b y z r o b i ł a szkoła l u b w y c h o w a n i e .
P r z y t e m nie chcąc m o ż e z b y t n a r a z i ć sobie s w o i c h w s p ó ł z i o m ­
k ó w , staje się c z a s a m i
b a r d z i e j u n i w e r s a l n y m ; j u ż nie w y t y k a
b ł ę d ó w t o w a r z y s t w u , w k t ó r e m żył, ale ośmiesza
l u d z k o ś c i : chciwość, oszustwo,
błędy ogólne
s z a r l a t a n i z m mają w n i m w r o g a
nieubłaganego.
J e ż e l i z n ó w m i m o to w s z y s t k o d r a m a t y A l e s s a n d r i e g o się
podobały,
były
to przeważnie
skromne.
d l a t e g o , że w y m a g a n i a
Całkowitej
jednak
wartości
publiczności
artystycznej
tym
u t w o r o m nie m o ż e m y o d m ó w i ć .
Owe k o m e d y e
mysłów.
Trudności
cechuje
np. z jakiemi
ska, przedstawia nam w
w
zabobony
i
przedewszystkiem
gusła
w
komedyi
„Matka
Rumun
rozmaitość po­
w s t ę p o w a ł do
„Waleczny Szoldan";
Angelusza";
woj­
wiarę
chciwość i
na-
190
YASILE
ALESSANDRI.
t u r ę ż y d o w s k ą w „ H e r s z k u B o c e g i u " ; u d e r z a t a k samo w d e m a ­
gogów, reakcyonistów,
trych
cyganów,
miejskich
i wiejskich
oficerów „z e p o l e t a m i
polityków,
chy­
t a k szerokiemi, j a k i c h
w a r t o ś ć m o r a l n a " , d o r o b k i e w i c z ó w i t. d. L e c z chociaż c h ł o s z c z e
bez
miłosierdzia,
w Jassach",
jak
np. w seryi
„Jejmość
Kirica
komedyi:
„Jejmość
Kirica
na prowincyi",
„Jejmość
Kirica
w p o d r ó ż y " , s t w a r z a j ą c t y p y w swoim r o d z a j u o r y g i n a l n e i d o ­
skonałe, to również
często p r z e d s t a w i a n a m i n n e t y p y ze sta­
n o w i s k a s y m p a t y c z n e g o . T ę s k n e ale m a l o w n i c z e p o s t a c i e d a w ­
n y c h l a u t a r ó w lub p o c z t o w y c h p r z y w o d z ą
nam z pewnym pie­
t y z m e m chwile m i n i o n e n a p a m i ę ć .
Dla niższych
sfer s p o ł e c z e ń s t w a m a w o g ó l e więcej
n i a i s y m p a t y i , niż dla a r y s t o k r a c j a .
są b a r d z o
pięknie i serdecznie
dużo uroku, dużo
odgrywa
nawet
T y p y dziewcząt
kreślone;
uzna­
wiejskich
dużo w nich uczucia,
poezyi. Koło tych postaci kobiecych
się często cały d r a m a t ;
pełno
t a m miłości,
śpiewów,
t a ń c ó w , u r o c z y s t o ś c i wiejskich, w s z ę d z i e spokój tak, że i w t y c h
d r a m a t a c h często w l i r y z m w p a d a , a to p o ł ą c z e n i e s a t y r y z p e w n e m s e r d e c z n e m u c z u c i e m sprawia, że i s t o t n i e n i e k t ó r e z t y c h
k o m e d y j dość się
T o są,
tycznej
podobają.
z d a j e n a m się, j e d y n e d o d a t n i e s t r o n y tej
czynności Alessandriego;
niesłychanie
więcej
drama­
błędów,
k t ó r e całą p r a w i e w a r t o ś ć l i t e r a c k ą t y c h u t w o r ó w znoszą.
B r a k p r z e d e w s z y s t k i e m a k c y i ; n a j w i ę k s i n a w e t wielbiciele
A l e s s a n d r i e g o w ś r ó d w y k s z t a ł c o n e j p u b l i c z n o ś c i r u m u ń s k i e j sta­
wiają m u t e n z a r z u t , b o ć
akcya
dramatyczna
ostatecznie
nie p o l e g a .
na
Brak
słowach i d o w c i p a c h
tym
dziełom
inwencyi,
d l a t e g o też z a p o ż y c z a się on często u a u t o r ó w francuskich, j a k
n p . Scribe, L a b i c h e , A u g i e r i i n n y c h . Z wielkiem atoli u z n a n i e m
dla o t w a r t o ś c i A l e s s a n d r i e g o
się b y n a j m n i e j
z jakiego
nie
autora
musimy
taił, lecz o w s z e m
zaczerpnął tych kilka
t e ż wypisał, ż e u t w ó r
t u z a z n a c z y ć , że z t e m
przy
tytule
ogólnych
ów j e s t do m i e j s c o w y c h
albo dodał,
rysów,
albo
w a r u n k ó w za­
stosowany.
W dziełach
zaś o r y g i n a l n y c h
kłanie tak pojedynczem,
że staje
t r e ś ć j e s t t a k prostą, z a w i się w p r o s t
banałnem.
Tak
YASILE
191
ALESSANDRI.
„Chłopskie wesele" przedstawia
n a m w e s e l e n a wsi i z a b a w k ę
n a h u ś t a w c e — „ C i n e l - C i n e l " o p o w i a d a n a m losy m ł o d e g o c h ł o ­
p a k a z Mołdawii, k t ó r y się ż e n i z F l o r i k ą , d z i e w c z y n ą z M u l t a n ;
„ w N o w y m k r ó l u " u p r o w a d z a m ł o d y Leonasz; c ó r k ę n a c z e l n i k a
g m i n y , d w a d n i k r y j ą się w lesie i w r e s z c i e zaręczają n a scenie,
we „ F l o r i n i F l o r i k a "
m ł o d z i e n i e c i d z i e w c z y n a zajadają,
roz­
mawiają i w r e s z c i e się żenią.
Z w y j ą t k i e m m o ż e „ K i r y c y " nie z n a j d z i e m y w t y c h k o m e d y a c h
ż a d n e g o c h a r a k t e r u , lecz s a m e t y p y , a t y c h t y p ó w
t a k m a ł o , źe dadzą się
one
z r e d u k o w a ć do
oryginalnych
czterech
lub n a j ­
więcej pięciu p o s t a c i : s t a r y , z a c o f a n y bojar, ś m i e s z n a i k o k i e t u ­
jąca jejmość,
dowcipny
albo
niesłychanie
wieśniak i wieśniaczka i wreszcie
głupi
cudzoziemiec,
młodzieniec,
Żyd,
Niemiec
l u b G r e k . T e t y p y p o w t a r z a j ą się w w s z y s t k i c h k o m e d y a c h i są
do siebie t a k p o d o b n e , j a k
dwie k r o p l e w o d y ; A l e s s a n d r i n i e
chciał n a w e t c z a s a m i z m i e n i a ć ich n a z w .
Jakiż jest komizm tych utworów? K o m i k a jest tylko oko­
licznościową,
brak
w
niej
wszelkich
głębszych
pierwiastków.
K o m i k i s z l a c h e t n e j , w y p ł y w a j ą c e j z s y t u a c y i i samej rzeczy, l u b
też polegającej na dobrych i zdrowych dowcipach albo choćby
n a u d a t n e j g r z e słów, b ę d z i e m y s z u k a ć n a p r ó ź n o . K o m i k a A l e s ­
sandriego
polega
na
p r z e k r ę c a n i u i fałszywej
wymowie
słów,
wkładanych w usta Greków, Ormian, Żydów; polega na sytuacyach, k t ó r e j e d y n i e
niewykształconej
publiczności
spodobać
się mogą, a w i ę c n a b i j a t y k a c h , n a o s z u k i w a n i u Ż y d ó w , n a cho­
waniu
się n i e f o r t u n n e g o
g o w szafie i t y m
jeszcze
dyałog
k o c h a n k a pod łóżko lub
zamknięciu
p o d o b n y c h s c e n a c h . J e ż e l i do t e g o
słabo
przeprowadzony,
a k t y m o w a o konfiturach,
w którym
o ubiorach i o toaletach,
dzić n a l e ż y , ż e o w e k o m e d y e od d a w n a swą
dodamy
przez
całe
to stwier­
wartość
straciły
i dzisiaj c h y b a „posłużą do n a p i s a n i a h i s t o r y i s c e n y r u m u ń s k i e j " ,
j a k się s a m p o e t a słusznie i b e z s t r o n n i e wyraził.
IX.
W
utworach
chciał Alessandri
dramatycznych,
stworzyć
powstałych
arcydzieła,
po roku
albo j a k
1878,
się n a j l e p s z y
192
YASILE
ALESSANDRI.
j e g o przyjaciel, książę G h i k a w y r a ż a , „chciał w p l e ś ć d y a m e n t y
w swój w i e n i e c p o e t y " . D l a t e g o zarzucił p o l e k o m e d y i , s z u k a ł n a ­
t c h n i e n i a w w y ż s z y c h sferach i s t w o r z y ł n a m t r z y p i ę k n e dzieła
h i s t o r y c z n e , k t ó r e m i m o s w y c h b r a k ó w d o t y c h c z a s w R u m u n i i nic
r ó w n e g o nie mają. Despot
duziei,
„Źródło
Voda,
„Książe D e s p o t a " , Funtdna
B l a n d u z y i " i Ovidiu,
„Owidyusz"
Blan-
są p o d
nie­
j e d n y m w z g l ę d e m a r c y d z i e ł a m i . D l a t e g o też p r z y j ę t o n a scenie
t e d r a m a t y , szczególniej zaś „ O w i d y u s z a " , z e n t u z y a z m e m , z j a ­
k i m się s c e n a r u m u ń s k a d o t y c h c z a s j e s z c z e nie s p o t k a ł a . T r y u m f
ten literacki uczynił Alessandriego w Rumunii bardziej sławnym,
aniżeli w s z y s t k i e p r z e d t e m w y d a n e u t w o r y , c h o ć t e d r a m a t y b e z
p o r ó w n a n i a niżej stoją, aniżeli n p . „ P a s t e l k i " l u b „Nasi ż o ł n i e r z e " .
Jakaż jest przyczyna
ruszają m o t y w y ,
tego rozgłosu?
Trzy te utwory po­
s y m p a t y c z n e n a r o d o w i . J u ż nie chłoszcze, ale
chwali. W d r a m a c i e „ K s i ą ż e D e s p o t a " p r z e d s t a w i a n a m m ę s t w o ,
wierność, w i a r ę i przeszłość r u m u ń s k ą ,
w „Źródle
i „Owidyuszu"
rzymską, z j e j ż y c i e m
zapoznaje
nas z potęgą
Blanduzyi"
i dąży z a r a z e m do tego, a b y w y k a z a ć łączność m i ę d z y R z y m e m
a Rumunią.
J e ż e l i zaś
nizko, to w tych
dawniejsze
posunął
komedye
się A l e s s a n d r i
stały
nadzwyczaj
o wiele n a p r z ó d
na
drodze techniki i zewnętrznej formy dramatu. Wiersz tych utwo­
r ó w j e s t t a k p i ę k n y , j a k w ż a d n e m i n n e m dziele A l e s s a n d r i e g o ,
n i e w y ł ą c z a j ą c i „ P a s t e l e k " ; j e s t t o n i e z r ó w n a n a m u z y k a słów.
Wykwintnych
obrazów
pełno,
szczere i serdeczne, niektóre
a jednak
nie za wiele,
charaktery
uczucie
idealnie piękne.
Po­
c z ą w s z y od n a i w n e g o , s i e l a n k o w e g o c h a r a k t e r u S a r m i z y z „Owi­
dyusza",
a
skończywszy na tragicznym
charakterze
„księcia"
C i u b e r z „ D e s p o t y " , p r z e c h o d z i m y p r z e z całą skalę silnych i ła­
g o d n y c h u c z u ć . T o są, z d a n i e m n a s z e m , t e własności, k t ó r e d r a ­
m a t o m Alessandriego zgotowały tak świetne przyjęcie.
A jednak
u s t ę p u j ą o n e dzisiaj
coraz
więcej z d e s e k tea­
t r a l n y c h , s p o t y k a j ą się coraz częściej z s u r o w ą k r y t y k ą i coraz
ogólniej w y t y k a j ą im b ł ę d y , j a k i c h p r z e d t e m n i k t nie s p o s t r z e g ł .
N i e p r z y w y k ł a do p o d o b n y c h dzieł p u b l i c z n o ś ć , o c z a r o w a n a h a r ­
monią
słów, o l ś n i o n a r o z m a i t o ś c i ą i wielkością
typów,
rozgo­
r ą c z k o w a n a u c z u c i e m , p r z e j ę t a ideą wielkości s w e g o n a r o d o w e g o
YASILE
193
ALESSANDRI.
p o e t y , p r z y c h o d z i p o w o l i do r ó w n o w a g i i nie p o z o s t a j e
więcej
ślepą n a r a ż ą c e błędy, k t ó r e n i e s t e t y wiele w a r t o ś c i t y m dzie­
ł o m ujmują. U c h y b i e n i a w y k a ż e m y p o n i ż e j , oceniając szczegóło­
wiej t e p r a c e ; o b e c n i e z w r ó c i m y t y l k o u w a g ę n a u s t e r k i w s p ó l n e
w s z y s t k i m t y m d r a m a t y c z n y m dziełom A l e s s a n d r i e g o .
Musimy
więc
przedewszystkiem
z a z n a c z y ć , źe t e u t w o r y
są u t w o r a m i r a c z e j do c z y t a n i a , j a k do p r z e d s t a w i e n i a ,
nie są
one bowiem
raczej
j a k ą ś seryą
bynajmniej
dramatami
historycznych
historycznemi,
malowideł;
każde z tych
ale
malowideł
j e s t czarującem, lecz w s z y s t k i e r a z e m źle z sobą p o ł ą c z o n e .
B r a k akcyi, t y m d r a m a t o m o d p o w i e d n i e j , u d e r z a k a ż d e g o ;
osoby
i bohaterzy
opisują
nam
wprawdzie
swoje
czynności
i dzieła, ale nie działają, a j e ż e l i c z a s e m działają, t o coś t a k i e g o ,
co się raczej do opisu, aniżeli do c z y n u n a d a j e .
Ż y w o t n o ś c i tej a k c y i p r z e s z k a d z a p r z e d e w s z y s t k i e m j ę z y k ,
j ę z y k c u d o w n i e p i ę k n y , lecz w a r u n k o m d r a m a t u b y n a j m n i e j nie
odpowiadający. Ten język liryczny, o pełnych, płynnych zwro­
t a c h , malujący n a m t ę c z o w e m i b a r w a m i p r z e c u d n e o b r a z y , w k t ó ­
r y c h l u d z i e p r z e d s t a w i a j ą się n a m j a k j a k i e ś i s t o t y rajskie, n a d powietrzne i nadprzyrodzone,
żyjące j e d y n i e w sferze i d e a l n e j ,
o d r y w a naszą u w a g ę od s a m e g o dzieła, a p r z y k u w a j ą całą d o
p o e t y , s t w a r z a j ą c e g o t ę h a r m o n i ę gwiazd. Słusznie t e ż k t o ś za­
u w a ż y ł , źe ten, k t ó r y n a m t a k u r o c z o o d m a l o w a ł s z e p t k w i a t ó w
i g w a r ę m o t y l i , nie m ó g ł u m i e ć p r z e d s t a w i ć n a m r o z m o w y ludzi,
k t ó r y c h nie potrafił p o z i e m s k u określić.
Z t e g o b ł ę d u j ę z y k a w y p ł y w a logicznie drugi, j e s z c z e w a ­
żniejszy, bo b r a k p r a w d y ż y c i o w e j w s z k i c o w a n i u c h a r a k t e r ó w .
N i e w o l n i c y , j a k G e t t a lub Gallus, dzikie
Sarmiza,
dzieci p r z y r o d y ,
jak
p r z e m a w i a j ą do n a s w s p o s ó b , k t ó r y stoi w z u p e ł n e j
s p r z e c z n o ś c i z i c h w y c h o w a n i e m i o t o c z e n i e m . W ich u s t a w k ł a d a
p o e t a swoje wieszcze
mamy
marzenia,
do c z y n i e n i a z p ó ł b o g a m i ,
swoje
e k s t a z y , tak, źe z n o w u
z istotami
e t e r y c z n e m i , lecz
nie z ludźmi.
I jak poeta
b ł ą d z i w p r a w d z i e ż y c i o w e j , t a k samo błądzi
w prawdzie historycznej. W dramatach swych wprowadza nas
w przeszłość, i to, j a k w „ O w i d y u s z u " l u b „ Ź r ó d l e B l a n d u z y i " ,
P. P. T. LX.
13
194
YASILE
ALESSANDRI.
w p r z e s z ł o ś ć o d d a l o n ą — c h c i e l i b y ś m y więc m i e ć obraz tej p r z e ­
szłości, c h c i e l i b y ś m y ż y ć j e j życiem,
j e j sercem, lecz te
epoki minione
działać j e j c z y n a m i , czuć
są u A l e s s a n d r i e g o
czasem
dzisiejszym, a owe postacie h i s t o r y c z n e , j a k O w i d y u s z , H o r a c y ,
A u g u s t , J u l i a i inni, n i e t y l k o nie są p r a w d z i w y m i , j a k o l u d z i e ,
ale j e s z c z e mniej j a k o z n a n e h i s t o r y c z n e osobistości.
j u ż błędy, p o p e ł n i o n e w d a t a c h
historycznych,
są
Pomijając
te
postacie
j e d y n i e o tyle dziejowe, o ile noszą n a z w i s k a h i s t o r y c z n e i w y ­
stępują w z e w n ę t r z n e m o t o c z e n i u r z y m s k i e m .
Z t e m i w y t k n i ę t e m i b r a k a m i łączy się o s t a t e c z n i e j e s z c z e
j e d e n , a t y m j e s t b r a k p r z y c z y n o w o ś c i , b r a k l o g i c z n e g o związku
między przyczyną a skutkiem. Dawni
pisarze posiadali
jeden
p o t ę ż n y środek, służący z a w s z e za p o w ó d t a k i e g o a nie i n n e g o
działania — fatum.
dzone
M y fatum
nie z n a m y , a d z i a ł a n i e
nadprzyro­
nie z a w s z e i nie w s z ę d z i e p r z y j m u j e m y , d l a t e g o też żą­
d a m y , a b y w s z y s t k i e c z y n n o ś c i b y ł y d o b r z e u m o t y w o w a n e i od­
p o w i a d a ł y w ł a s n o ś c i o m osoby, k t ó r ą a u t o r p r z e d s t a w i a . N a tern
polu błądzi
A l e s s a n d r i b a r d z o często, a b r a k t e n p r a w d o p o d o ­
b i e ń s t w a t a k się z w y k l e łączy z b ł ę d a m i h i s t o r y e z n e m i c h a r a k t e ­
rów, że t r u d n o n a p r a w d ę j e d n o od d r u g i e g o o d r ó ż n i ć .
P o tym ogólnym poglądzie na dramaty Alessandriego, n a
ich b ł ę d y i zalety, p r z y p a t r z m y im się s z c z e g ó ł o w i e j .
W r. 1879 p r z e d s t a w i o n o po r a z p i e r w s z y d r a m a t „ K s i ą ż e
D e s p o t a " . „ D e s p o t a p r z y b y w a do Mołdawii i d o s t a j e się n a d w ó r
księcia L e p u s z n i a n a ,
jako
domniemany
k s a n d r y . P o z y s k a w s z y sobie b o j a r ó w ,
krewny
zaczyna
księżnej
Ro-
spiskow ać p r z e ­
r
ciwko księciu. T e n s t a r a się g o otruć, ale g d y się to nie u d a ł o ,
więzi g o ; u w i ę z i o n e g o o d w i e d z a „książę Giuber", oddaje m u swe
suknie, a p r z e b r a n y
Despota
u c i e k a z kraju. W P o l s c e
zapo­
znaje się z Ł a s k i m , z b i e r a wielkie wojsko, z w y c i ę ż a L e p u s z n i a n a
i zostaje p a n e m Mołdawii. T y r a n i a j e g o z m u s z a
kraj do r e w o ­
l u c j i , b o j a r z y powstają, a D e s p o t a , o b l ę ź o n j w S u c z a w i e , o p u s z c z o n j od Ł a s k i e g o , k t ó r e g o ż o n ę , K a r m i n ę u w i ó d k o d d a j e się
sam w ręce wrogów.
B o j a r z j m u przebaczają,
lecz C i u b e r z a ­
bija z d r a j c ę " . T o j e s t k r ó t k a t r e ś ć p i ę c i o a k t o w e g o
Poeta
gubi
się c a ł j w g r o m a d z e n i u
dramatu.
wypadków,
dlatego
YASILE
195
ALESSANDRI.
z n a j d z i e m y w d r a m a c i e wiele e p i z o d ó w p o b o c z n y c h , k t ó r e b i e g
a k c y i tamują.
Pomijając
charakterom. Despotę,
j e d n a k to w s z y s t k o ,
znanego w historyi
p r z y p a t r z m y się
awanturnika,
prze­
m i e n i a A l e s s a n d r i w i s t o t ę wyższą, idealną. W M o ł d a w i i , k t ó r ą
a w a n t u r n i k t e n grabi, niszczy i rujnuje, nie s z u k a on, j a k mówi,
b o g a c t w i znaczenia.
ręce
Rumunów
„Marząc
zadać
cios
o niezawisłości,
śmiertelny
chciałem
pogańskim
przez
Osmanom.
Z w a l c z a j ą c los z a w i s t n y , chciałem szablą c h r z e ś c i j a ń s t w u do p o ­
w s t a n i a pomódz..." P o d d a j e m u więc p o e t a - m y ś l i , o j a k i c h
c z y w i s t y D e s p o t a a n i śnił, i w s k u t e k t e g o n a w e t j e g o
charakter
stawia w s p r z e c z n o ś c i z działalnością.
listą, k t ó r y
oszukuje
jest fałszywym
wszystkich
i którego
rze­
sceniczny
Jest
on i d e a ­
wszyscy
oszukują,
j a k o osobistość h i s t o r y c z n a , j e s t n a w e t fałszy­
w y m j a k o c h a r a k t e r , b o ć p r z e c i e ż sam najlepiej m u s i a ł w i e d z i e ć ,
że słowami, sprzeciwiającemi się c z y n o m , n i c z e g o nie dowiedzie.
Fałszyw-ym r ó w n i e ż i n i e l o g i c z n y m j e s t Ł a s k i . C h o ć b y ś m y
g o n a w e t z historyi nie znali, to widząc rolę j e g o w dranaacie,
musielibyśmy
przecież
p o w i e d z i e ć , że człowiek, m a j ą c y
przed
sobą t a k i e z a d a n i e , nie m o ż e z j e d n e j s t r o n y m y ś l e ć t y l k o o n i e ­
w i a s t a c h i o winie,
a z drugiej
n a i w n y m , b y nie p o d e j r z y w a ć
s t r o n y , że nie
Despot}
7
wobec
będzie
on tak
stosunków jego
z K a r m i n ą . I t e n c h a r a k t e r nie j e s t u m o t y w o w a n y .
P i ę k n i e j s z y m , c z a s a m i p o t ę ż n y m , lecz j e d n a k
nielogicznym
c h a r a k t e r e m j e s t „książę" Ciuber, figura t r a g i - k o m i c z n a . W s p o ­
m a g a on D e s p o t ę , r a t u j e g o z więzienia,
zostaje
księciem,
staje
się
Ciuber naturą
lecz
kiedy
groźną,
Heraklid
tajemniczą,
mistyczną, b u r z y lud p r z e c i w k o n o w e m u księciu i w r e s z c i e sam
g o zabija.
Co s p o w o d o w a ł o
ten sposób postępowania
Ciubera,
n a t o n a m p o e t a nie o d p o w i a d a .
Chociaż
więc
dramat
t e n z a w i e r a w sobie i s t o t n i e wiele
piękności, nie m o ż e m y j e d n a k się z g o d z i ć n a z d a n i e
krytyka
rumuńskiego,
ż e „forma
zakrywa
pewnego
b ł ę d y tła, a wiersz
z m n i e j s z a b r a k i idei", b o t y c h b r a k ó w i b ł ę d ó w
j e s t z a wiele.
Dłużej trzeba n a m zabawić przy „Źródle Blanduzyi". Piękną
sielanką r o z p o c z y n a się a k t p i e r w s z y . Z n a j d u j e m y
na horyzoncie
w i d a ć w z g ó r z a i łąki.
Getta, młoda
się u ź r ó d ł a ;
niewolnica,
13*
196
YASILE
ALESSANDRI.
z b i e r a k w i a t y i zioła n a kąpiel
dla sw ego p a n a ,
r
Scaura.
„Ileż
t o k w i a t ó w w y r a s t a n a d r o d z e mej około Ty buru, zdaje mi się,
j a k b y piękna bogini Flora, zbudzona
przez
Aurorę,
porzuciła
swe p a ł a c e i r a z e m z nią k ą p a ł a się w Anio, mając za j e d y n y c h
świadków
skarby,
mnie i gwiazdę. J a
a na
skronie
niemi wypełniłam,
drogie
w ciągu
włożyłam
aby uspokoić
siostrzyczki,
w wodzie
tymczasem
zapominając
wieniec
uczucia
wybawca".
zroszony
te w o n n e
i
zanadrze
i myśli moje.
o niewoli, p r z e g l ą d n i j m y
ź r ó d ł a . Mówią, źe w j e g o
dnia drogi
zebrałam
zwierciedle
Przypadkowo
objawia
przychodzi
Hej!
się
się
tam
Getta p o ­
s e k r e t a r z H o r a c e g o , n i e w o l n i k Gallus. Z a l e d w i e się z
znali, a j u ż w y z n a j ą sobie w z a j e m n e miłość, g d y w t e m zjawia
się H o r a c y ,
piszący w i e r s z e . U j r z a w s z y d z i e w c z y n ę ,
zbierającą
k w i a t y , staje z a c h w y c o n y : „ p r z e c u d n y obraz, wieszcze zjawienie.
C z y j e s t E z y m i a n k ą , czy c u d z o z i e m k ą ? " G e t t a , k t ó r a z n a ł a H o ­
racego,
k l ę k a p r z e d nim, z d e j m u j e z g ł o w y k o r o n ę , p o d a j e j ą
w i e s z c z o w i i znika. Z a c h w y t p o e t y p r z e r y w a s ł a w n a ś p i e w a c z k a ,
Neera, k t ó r a
pierw sza
r
narzuca
się H o r a c e m u z swą
miłością.
„ N e e r a i H o r a c y u s z mają w swej w y s o k i e j sferze p r a w o czynić
w s z y s t k o , co im się p o d o b a . Z p o m i ę d z y w s z y s t k i c h w i e s z c z ó w
ciebiem w y r ó ż n i ł a , c h c i a ł a b y m p o w i e d z i e ć : p r z y s z ł a m ,
ujrzałam
i zwyciężyłam". Dalszym wylewom tych uczuć przeszkadza Me­
cenas, k t ó r y n a H o r a c e g o g n i e w a się, ż e dla s w e g o zacisza p o ­
rzucił życie w R z y m i e , i w z y w a go, aby,
czytając
Augustowi
swój n o w y u t w ó r „List do P i s o n ó w " , w y p r o s i ł u c e s a r z a u w o l n i e ­
nie O w i d y u s z a z w y g n a n i a b H o r a c y u s z skłania się do tego, lecz
nie może znaleźć rękopisu.
W drugim
akcie j e s t e ś m y w p a ł a c u
Scaura. T e n ostatni
w y d a j e u c z t ę dla M e c e n a s a , H o r a c y u s z a , N e e r y i i n n y c h , sądząc,
że b o g a c t w e m s w e m
olśni gości tak, że do s a m e g o
monarchy
dojdzie r o z g ł o s j e g o sławy. Zoil, przyjaciel S c a u r a , w y j a w i a m u
wielką t a j e m n i c ę , t ę m i a n o w i c i e , że H o r a c y u s z nie j e s t ż a d n y m
p o e t ą i że w-szystkie j e g o w i e r s z e w y s z ł y z p o d p i ó r a p e w n e g o
K i e d y Owidyusz bawił na w y g n a n i u , H o r a c y u s z j u ż od lat czter­
n a s t u nie żył.
1
YASILE
197
ALESSANDRI.
n i e w o l n i k a . U c i e s z o n y S c a u r chce s k o m p r o m i t o w a ć
Horacyusza
p r z e d N e e r ą i w z y w a g o do i m p r o w i z a c y i , obiecując w z a m i a n
wszystko,
c z e g o k o l w i e k zażąda.
H o r a c y u s z s k ł a n i a się, i m p r o ­
wizuje o d ę do H e b y , a j a k o n a g r o d ę ż ą d a G e t t y , k t ó r ą m u S c a u r
r a d n i e r a d oddaje, w y p ę d z i w s z y w p r z ó d z d o m u Zoila.
G e t t a i Gallus ( a k t III.), snując p l a n y szczęśliwszej
szłości, w y c h o d z ą
szukać
zaginionego
rękopisu.
Scaur,
przy­
który
G e t t y żałował, ofiaruje H o r a c y u s z o w i wysoką c e n ę z a nią, lecz
t e n n i e chce i słyszeć o t e m i w b a r d z o i d e a l n y c h s ł o w a c h w y ­
znaje
Gecie
swą miłość. G e t t a
ale z a r a z e m dodaje,
racyusz, widząc
zapewnia
g o o wdzięczności,
ż e życie j u ż inaczej nią p o k i e r o w a ł o . H o ­
Gettę i Gallusa razem,
r z u c a się n a G e t t ę ,
d o m y ś l a się ich taje­
mnicy,
z szpadą
flektuje
się i w y z w a l a o b o j e : „bądźcie w o l n y m i p o d ł u g z w y c z a j u
ludu rzymskiego,
zadawalnia
a b y j ą p r z e b i ć — ale r e ­
świat o d t ą d stoi d l a w a s o t w o r e m " .
radością
z odszukanego
przez Gettę
S a m się
manuskryptu
i sławą p o e t y .
M e w y t y k a j ą c b ł ę d ó w h i s t o r y c z n y c h , p o l e g a j ą c y c h n a fałszywem
podaniu
faktów, a j e s t ich wiele, m u s i m y z n o w u p o ­
wiedzieć, ż e a k c y a j e s t z b y t
rozwodnioną, a często t a k dalece
słabieje, ż e t r a c i m y j ą z u p e ł n i e z oczu. P o g l ą d n a e p o k ę j e s t
z b y t j e d n o s t r o n n y ; w s z y s t k o się o s t a t e c z n i e z a s a d z a n a miłości,
a przecież w rzeczywistości
t a k n i e b y ł o . G e t t a , Gallus, Scaur,
M e c e n a s , H o r a c y u s z , w s z y s c y oni są l u d ź m i n a s z y c h dni, a n i e
przedstawicielami starożytności.
H o r a c y u s z , p o e t a n i e m o r a l n y , z e p s u t y , k t ó r e g o filozofia j e ­
dną t y l k o w y z n a w a ł a z a s a d ę : r o z k o s z i p r z y j e m n o ś ć , p r z e m i e n i ł
się w d r a m a c i e w m a r z y c i e l a , idealistę, m e l a n c h o l i k a , k t ó r y swą
miłość k u Gecie
który
śpiewał:
spernere
mdgus,
całemu
odi profanum
światu
ogłasza. T e n s a m H o r a c y u s z ,
vulgus
i mihi
par ca dedit
malignum
t e n s a m H o r a c y u s z z a b a w i a się z w y z w o l e ń c a m i
i n i e w o l n i k a m i . J a k o n w t e m w s z y s t k i e m j e s t śmieszny, j a k n a
p r z y k ł a d n i e n a t u r a l n y w scenie, w k t ó r e j c h c e z a b i ć G e t t ę , lecz
n a r a z w r a c a j e j wolność. U H o r a c e g o c h y b a t a k i e r y c e r s k i e p o ­
rywy
nie były
możliwe. Ze j u ź nie wspomnimy o wstrętnym
c h a r a k t e r z e N e e r y , zalotnicy, i p o m i n i e m y P o s t u m a , s t a r c a 65-le-
198
YASILE
ALESSANDRI.
t n i e g o , k t ó r e g o A l e s s a n d r i n a z y w a minio to m ł o d y m p r e t o r e m ,
a dla k t ó r e g o
niewolnicy
i libertyni
nie mają
najmniejszego
u s z a n o w a n i a , j a k p r z e d s t a w i a się m e c e n a s w d r a m a c i e ? M e c e n a s
p i e r w s z y człowiek
epoki, u m y s ł
arystokratycznj ,
ceniony i uwielbiany, jest w dramacie
spolitym, j a k i m ś
zaściankowym
powszechnie
T
człowiekiem
nader
niewykształconym
po­
rumuńskim
bojarem.
Te uwagi
dadzą
„Owidyusz". D r a m a t
się z a s t o s o w a ć i do o s t a t n i e g o
t e n to a n a c h r o n i z m w całem
z n a c z e n i u . Z e p s u t y a u t o r Artis
amandi
idealnym i czystym, j a k Westalka,
d n i e g o w i e k u ; miłość
dramatu
tego
słowa
jest u Alessandriego tak
a mężnym jak
O w i d y u s z a i Julii, n a j b a r d z i e j
r y c e r z śre­
m o ż e ze­
psutej R z y m i a n k i , j e s t u A l e s s a n d r i e g o platoniczną. Nie p o d o b a
się ona t y l k o
zuje
Julii
Augustowi,
na
który w długich przemowach
niestosowność
takiego
uczucia.
Na
wska­
wygnaniu
w T o m i O w i d y u s z w a l c z y z S a r m a t a m i , z w y c i ę ż a ich i t a k się
b o h a t e r s k o sprawuje, źe aż dziki k w i a t p ó ł n o c y , Sarmiza, z a k o ­
c h a ł a się w nim b e z w z a j e m n o ś c i . Z b l i ż a się ś m i e r ć p o e t y . J u l i a
r
go o d w i e d z a ,
przyjaciele p r z y n o s z ą
mu wyrok Augusta, uwal­
niający go z w y g n a n i a — w tej chwili Owidyusz u m i e r a .
W każdym
szym
z trzech
razie
ostatni ten dramat jest jeszcze najlep­
utworów
Alessandriego.
W
piękności
języka,
w d o b o r z e n i e p r z e w i d z i a n y c h chwil, efektów, p r z e w y ż s z y ł A l e s ­
s a n d r i s a m e g o siebie.
O s t a t n i a scena, w k t ó r e j O w i d y u s z
prze­
widuje upadek R z y m u i powstanie nowego państwa na W s c h o ­
dzie, j e s t
s a m a w sobie w s p a n i a ł a ,
psują ją t y l k o t r o c h ę nie­
które momenta melodramatyczne.
O w i d y u s z umiera, w tern zjawiają się j e g o przyjaciele z w y ­
rokiem
uwalniającym.
COTTA.
Gdzież j e s t Owidyusz?
SAILMIZA
(poicstając).
O s t a t n i a j e g o godzina j u ż wybija.
JULIA.
J e g o przyjaciele w Tomi? O w i d y u s z u p o w s t a ń ! P a t r z R o m a Cezara
pozdrowić cię przychodzi.
YASILE
199
ALESSANDRI.
OWIDYUSZ (budząc
się).
Roma!...
JULIA.
Z s n u śmiertelnego
wspiera się na łożu i patrzy
zbudziło go słodkie ojczyzny imię.
na przyjaciół).
(Owidyusz
COTTA.
T y wielki Rzymianinie, Owddyuszu, chwało R o m y i p o t ę ż n e g o n a ­
rodu, nieszczęśliwa ofiaro o k r u t n e g o losu! Dziś R o m a z radością do siebie
cię w z y w a . P r z y j m t e wieńce, przez n a s ci j e przysyła. Sława i cześć tobie,
g e n i u s z u t y wieszczy!
OAYIDYUSZ.
N a głos R o m y śmierci się w y d z i e r a m ; mówicie, że R o m a mnie w z y w a ?
Z a p ó ź n o ! O ś m l a t w y g n a n i a , ośm l a t długiego żalu zawiodły mnie n a cie­
m n ą wieczności d r o g ę . . . b r a m a życia dziś dla mnie n a zawsze zamknięta,
a t o co jeszcze w i d z ę , widzę j a k przez sen. A c h widzę i r o z p a c z a m —
z biegiem czasu rozwala się święta R o m y wielkość w straszną ruinę a zdała
zlewa się p o t o k b a r b a r z y ń c ó w i niszczy b o g ó w o ł t a r z e . . . R o m a j u ż k o n a . . .
B i a d a ! R o m y j u ż niema. P o t ę g a jej? legendą! H i s t o r y a jej? p o w i e ś c i ą ! . . .
B y ł a — znikła jej nazwa, chwała, w s z y s t k o . . . Wiele, wiele w i d z ę , lecz m ó ­
wić n i e m o g ę . . . ciemności m n i e otaczają i głos się u r y w a . . . (Krótka pauza).
Lecz oto — ciemna c h m u r a się rozjaśnia, światło r o ś n i e . . . Mijają wieki,
o c u d o ! T u n a wschodzie, latorośl, R o m y córa, rozwinęła się w dęba,
a D n i e s t r odziedziczy chwałę T y b r u . . . N o w a R o m a powstaje, n o w y świat
w y r a s t a , grób m i s w e tajnie otwiera. (Z entuzyazmem). Excelsior! nie, szczep
łaciński nigdy n i e umiera. (Chwieje się i pada). A c h ! o t o n o c ! a c h ! u m i e ­
r a m ! a c h ! słońca... słońca... (Umiera).
JULIA
(zrozpaczona).
Umarł... umarł...
(Wszyscy padają na kolana).
COTTA (podając
wieniec).
Żegnaj geniuszu wielki, n a zawsze nieśmiertelny.
JULIA.
Żegnaj duchu szlachetny, miłujący i umiłowany.
(Zasłona
spada).
Trzeba
czytać
ten
ustęp w dźwięcznym
języku
Alessan­
d r i e g o , a ż e b y z r o z u m i e ć i o c e n i ć wrażenie,- j a k i e o n w y w o ł y w a ł .
Reasumując
przekonania,
też
k r ó t k o n a s z sąd o A l e s s a n d r i m , d o j d z i e m y do
ż e n i e b y ł on a n i w y b i t n y m p o e t ą
dramatykiem.
Choć
ustępy o niepośledniej
na
tych
wartości,
polach
to
nigdy opanować i stąd też wypływają
jednak
epicznym,
stworzył
ani
pojedyncze
całości n i e
potrafił
rozmaite, wytknięte wyżej
200
YASILE
ALESSANDRI.
błędy. P r a w d z i w i e w i e l k i m artystą b y ł on n a t e r e n i e p o e z y i li­
r y c z n e j . A i t u nie w s z ę d z i e j e s t p a n e m s y t u a c y i ; czytając p r a ­
wie w s z y s t k i e j e g o „ D u m k i i k o n w a l i e " , n a w e t n i e k t ó r e części
z „Naszych
czuje
żołnierzy",
się n a
tern p o l u
wnętrzny jakiś
śpiewem ptaka,
popęd
o d n o s i się to w r a ż e n i e , źe p o e t a
zupełnie
do t e g o
swobodnym.
g o zmusza,
l a s ó w do złoconej
klatki. D o p i e r o
swą d r o g ę , n a d r o g ę
sień i w r a ż e ń , ź e stw orzył n a m
r
on w t y c h „ P a s t e l k a c h "
tyle kwiatów,
pereł i klejnotów,
mienie przyrody, i oprawił
r a m y , że słusznie
mu
na
właścfwą
l i r y c z n e j , to z n a l a z ł
motywów,
arcydzieło
tyle
śpiew j e s t
błoń i ciemnych
kiedy wszedł
objektywnej poezyi
n a łonie p r z y r o d y t y l e n i e w y c z e r p a n y c h
Rozlał
ale t e n
przeniesionego z kwiecistych
nie
Śpiewa, b o w e ­
tyle unie­
w swoim
rodzaju.
ś w i a t ł a i życia,
rozrzucił
objawił
te misterne
tak delikatne zrozu­
obrazki
w tak
się n a l e ż y tytuł, j e ż e l i j u ź
nie
cudne
księcia
poezyi, to p r z y n a j m n i e j księcia pieśni r u m u ń s k i e j .
Wiktor
Wiecki.
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM PODOBNYCH.
(Dokończenie).
Cios j e d n a k b y ł z b y t d o t k l i w y m , a b y nie w y w o ł a ć r e a k o y i ;
kamarylla
d w o r s k a a raczej m ł o d z i e ż
otaczająca
uwielbieniem
swoją k r ó l o w ę , p o s t a n o w i ł a j ą p o m ś c i ć a z a r a z e m z d o b y ć p r z e ­
m o c ą to, co się nie dało osiągnąć n a d r o d z e l e g a l n e j : p r z y w r ó ­
cić r z ą d , j a k i b y ł z a G u s t a w a
znowu
Adolfa. Na czele
spisku s t a n ę l i
Brahe, Horn,
W r a n g e l a z nimi Hard i Puke,
którzy
w r. 1747 d o p o m o g l i
byli w H o l a n d y i do p r z y w r ó c e n i a
Stadt-
h o n d e r a t u . J e d n i z n i c h mieli p o z y s k a ć p u ł k i g w a r d y i i a r t y l e r y i p o d p o z o r e m , ż e sejm chce zrzucić z t r o n u k r ó l a i k r ó l o w ę .
Hard
p o d tąź samą
k ó w i w r a z z nimi
osłoną
miał uzbroić m a r y n a r z y i robotni­
o t o c z y ć p a ł a c k r ó l e w s k i , czekając aż g w a r -
dya zaaresztuje członków senatu wraz z marszałkiem
sejmowym.
S e j m miał b y ć r o z w i ą z a n y i z e b r a n y d o p i e r o p o r o k u . P l a n b y ł
p r o s t y i m ó g ł się u d a ć , t a k j a k się później u d a ł z a m a c h s t a n u
G u s t a w a . P o m i m o to F r y d e r y k W . o s t r z e ż o n y o nim, j a k zre­
sztą o w s z y s t k i e m , o d r a d z a ł z całych sił i n i e z u p e ł n i e n a p r ó ź n o .
Osiągnął t y l e , iż k r ó l z a w s z e słaby, począł się n a m y ś l a ć i w a ­
hać, co w i d z ą c s t a r s i z p o m i ę d z y spiskowców,
odłożyli z a m a c h
n a p ó ź n i e j . L i c z y l i j e d n a k b e z gorącej k r w i m ł o d y c h . P e w n e g o
dnia, b e z p o p r z e d n i e j
kierunkiem
umowy,
k i l k u z nich
lud w S z t o k h o l m i e
skupiać
począł
pod
się w imię k r ó l a i k r ó l o w e j .
D o hr. B r a h e d a n o znać, że o p ó ł n o c y staną w s z y s c y pod b r o -
202
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
PODOBNYCH.
nią. D a r e m n i e j u ż B r a h e i H a r d usiłowali ich p o w s t r z y m a ć ; nie
p o z o s t a ł o j a k p r z e s t r z e d z króla, zaklinając, a b y stanął n a czele
p o w s t a n i a . D z i a ł o się to 21 s t y c z n i a 1756 r. D w ó r b y ł w t e a t r z e ,
g d z i e t r u p a francuska śpiewała s z t u k ę liosette
j a k zwykle,
et Baton.
Siedziano,
obozami: królewscy osobno a opozycya naprzeciw,
g d y n a r a z n i e p o k ó j p o w s t a ł yyśród widzów. F e r s e n w s t a ł i w y ­
szedł p o s p i e s z n i e a za n i m w n e t inne, z n a c z n i e j s z e figury sej­
m o w e . K r ó l o w a t y l k o p o b l a d ł a , k r ó l wysłał n a z w i a d y s z a m b e lana, k t ó r y
powrócił
spokój z u p e ł n y ,
zakończenia
do
zamku.
nie
d o w i e d z i a w s z y się nic. U d a j ą c
tedy
p a r a k r ó l e w s k a , a za nią d w o r z a n i e ,
doczekali
sztuki. U l r y k a drżąca z niecierpliwości,
powróciła
„Zastaliśmy
k r ó l a — pisze H a r d , j e d e n z p r z y w ó d ­
c ó w — w jego gabinecie z królową i dwoma z naszych,
którzy
g o j u ż b y l i objaśnili o w y b u c h ł e m p o w s t a n i u . B ł a g a l i ś m y króla,
a b y siadł n a k o ń i w y j e c h a ł
n a p r z e c i w ludu. K r ó l o w a
chciała
m u towarzyszyć... ale p o d c z a s g d y ś m y mówili, o z n a j m i o n o n a m ,
że n i e p r z y j a c i e l e n a s i zbierają się, że ich p a t r o l e krążą p o m i e ­
ście i że lud z o s t a w i o n y b e z w o d z ó w , r o z p r o s z y ł się. P r o s i l i ś m y
króla, a b y p o m i m o to zeszedł, p o k a z a ł się, a b y stanął n a czele
zamkowej
g w a r d y i . B y ł o j e j 150 ludzi i b y l i b y poszli za k r ó ­
l e m ; po n o c y ł a t w o było o p a n o w a ć
główne posterunki.
Usiło­
w a l i ś m y ale n a p r ó ż n o w l a ć w serce króla c h o ć b y część n a s z e g o
zapału" ...
Tymczasem
Fersen
nie
tracił
czasu.
Skonsygnowawszy
w o j s k o do koszar, o b s a d z i ł b y ł artyleryą p o z y c y e g ó r u j ą c e n a d
miastem. Równocześnie gromady
młodej
szlachty
przebiegały
z b r o j n o ulice miasta, r o z p r a s z a j ą c z b i e g o w i s k a . K i l k a osób a r e ­
s z t o w a n o , m i ę d z y i n n y m i P u k e g o i S t a l s v a r d a , k t ó r y c h po w s t ę pnem
badaniu
ich w ś r ó d
zaprowadzono
tortur
wzięto
na
ś p i e w a ć d z i ę k c z y n n e Te Deum,
do t. zw. „ K o m n a t y r ó ż " ,
konfesatę.
Nazajutrz
sejm
gdzie
kazał
i mianował pod prezydencyą na­
miętnego przeciwnika dworu barona Wrede, Komisyę inkwizyeyjną. Za j e j w y r o k i e m B r a h e , W r a n g e l , H a r d , P u k e , S t a l s v a r d
i trzej
pomniejszej
i pomimo
r a n g i spiskowcy,
zostali
s k a z a n i n a śmierć
r o z p a c z l i w y c h w y s i ł k ó w k r ó l o w e j , poszli p o d miecz.
E g z e k u c y a o d b y ł a się p u b l i c z n i e n a R i d d e r h o i m i e p r z e d samym
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
kościołem, z a w i e r a j ą c y m
p o d z i e l o n o ją n a d w a
groby
203
PODOBNYCH.
królów i bohaterów
r a z y , nie chcąc
przez
dość
Szweeyi;
oryginalny
skrupuł „zmieszać krwi szlachetnej z krwią plebejuszów". J e d e n
Hard
zdołał b y ł
przed aresztowaniem
r a t o w a ć się ucieczką —
B r a h e i H o r n mogli, ale nie c h c i e l i . . .
K r ó l a nie ścięto i — dzięki F e r s e n o w i — n i e złożono z t r o n u
a n i z m u s z o n o do r o z w o d u z królową. S a m F e r s e n b o w i e m p r z e ­
s t r a s z y ł się r o z m i a r a m i , j a k i e p r z y b r a ł a i n k w i z y c y a .
się — pisze — iż się r o z c i ą g n i e n a cały k r a j " .
„Obawiałem
P o d jego wodzą
w s z a k ż e w y s ł a n o do k r ó l a u r o c z y s t e p o s e l s t w o , niosące m u w y ­
rok trybunału
sejmowego. Biedny Adolf F r y d e r y k musiał wy­
słuchać w milczeniu
a k t u oskarżenia,
nano, źe „monarcha jest
narchy" i zarzucono
w którym mu przypomi­
dla p a ń s t w a a nie p a ń s t w o
dla m o ­
zgwałcenie przysięgi. A k t ten miał pozo­
s t a ć w t a j n e m a r c h i w u m do r o z p o r z ą d z e n i a sejmu. D o k r ó l o w e j
wyprawiono
arcybiskupa z surową
ścioła; ze swojej
r e p r y m e n d ą w imieniu K o ­
s t r o n y F r y d e r y k I I . nie o d m ó w i ł sobie lichej
s a t y s f a k c y i p o w i ę k s z e n i a j e j cierpień, pisząc w i n n y c h w y r a z a c h :
A widzisz! nie m ó w i ł e m ? . . .
N i g d y j e s z c z e k r ó l e w s k o ś ć nie b y ł a t a k n i z k o u p a d ł a . Z b o ­
l a ł a , z r o z p a c z o n a L u i z a U l r y k a u c i e k ł a do D r o t t n i n g h o l m u , szu­
kając s a m o t n o ś c i i ciszy. T y c h j e d n a k nie było j e j d a n e m d ł u g o
z a ż y w a ć . N a s a m p r z ó d p r z y s z ł a wieść o śmierci j e j m a t k i , p o t e m
o p o w a ś n i e n i u się z F r y d e r y k i e m I I , a p o t e m i śmierci u k o c h a ­
nego
brata
Wilhelma, i gorszy
może
nad
wszystko
wybuch
w o j n y siedmioletniej, w k t ó r e j S z w e c y a , z a wolą s e n a t u , s t a n ę ł a
n a ż ą d a n i e F r a n c y i p r z e c i w k o P r u s o m , wysyłając 30.000 w o j s k a
n a p r u s k i e P o m o r z e . K r ó l o w a w i d z ą c w tern p o s t a n o w i e n i u j e ­
d y n i e n o w y m a n e w r s t r o n n i c z y , nie p r z e r w a ł a t a j n e j
d e n c y i z b r a t e m , żaląc
p o p u l a r n ą w kraju,
korespon-
się n a n i e p o t r z e b n ą , i co p r a w d a ,
b o źle p r o w a d z o n ą
nie­
kampanię. Przy końcu
jej miała wprawdzie godzinę tryumfu: panowie radni zmuszeni
byli prosić ją o pośredniczenie
c a r P i o t r I I I . , k t ó r y b y ł świeżo
porozumiawszy
pokoju z Fryderykiem;
po
nadto
śmierci E l ż b i e t y nastąpił,
się ze s w y m k u z y n e m
Adolfem
Fryderykiem,
z a ż ą d a ł od k r ó l a p r u s k i e g o , a b y t e n ż e p r a c o w a ł w S z w e e y i n a d
204
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
PODOBNYCH.
p r z y w r ó c e n i e m w ł a d z y m o n a r s z e j . P i o t r znów p o t r z e b o w a ł S z w e ­
eyi silnej, a b y m u p o m o g ł a o d e b r a ć D a n i i j e g o d z i e d z i c z n e księ­
stwo H o l s z t y ń s k i e . R z e c z
charakterystyczna,
że L u i z a U l r y k a ,
k t ó r a się o b u r z a ł a n a p o p r z e d n i e w m i e s z a n i e się R o s y i w s p r a w y
s z w e d z k i e , p r z e s t a ł a się g n i e w a ć , g d y i n t e r w e n e y a ta w y s t ą p i ł a
na korzyść jej planów. Radość wszakże niedługo trwała. Zanim
jeszcze
rozpoczęto
a k c y ę , P i o t r I I I . znikł z t r o n u
carów,
na
k t ó r y m zasiadła K a t a r z y n a . T a nie m y ś l a ł a j u ż o w o j n i e z D a ­
nią,
a choć w k r ó t c e
porozumiała
się z F r y d e r y k i e m
II.,
nie
było to j u ż n a k o r z y ś ć S z w e e y i lecz p r z e c i w P o l s c e . O b a k r a j e
p r z e d s t a w i a ł y d z i w n i e p o d o b n y o b r a z : te s a m e i n s t y t u c y e p s e u d o republikańskie,
t e n sam b e z r z ą d i nieład, k t ó r y t u i t a m n a l e ­
żało sąsiadom p o d n i e c a ć i p i e l ę g n o w a ć , czekając, aż o w o c d o j ­
rzeje. N a s t ę p n i e P o l s k a m i a ł a paść pierwsza, po niej zaś S z w e ­
cya, szczęśliwsza
przedstawiająca
położeniem
geograficznem,
niemniej
przeto
p a s t w ę ł a k o m ą — F i n l a n d y ę dla R o s y i i r e s z t ę
P o m o r z a dla P r u s . Nie d z i w więc, że t r a k t a t
zawarty między
F r y d e r y k i e m a c a r o w ą 31 m a r c a 1764 r., zawierał p a r a g r a f t a j n y
u z n a j ą c y „ k o n i e c z n o ś ć u t r z y m a n i a w S z w e e y i istniejącej
formy
r z ą d u za p o m o c ą S t a n ó w i s p r z e c i w i e n i a się p r z y w r ó c e n i u wła­
d z y m o n a r s z e j " . P i ę ć l a t p ó ź n i e j (1769) obaj alianci mieli d o d a ć
j e s z c z e do swej p i e k i e l n e j u m o w y k l a u z u l ę stanowiącą, ź e w s z e l k a
zmiana
konstytucyi
praw, jakie
szwedzkiej,
dzierżył
przed
dążąca
do p r z y z n a n i a k r ó l o w i
r o k i e m 1720, m a b y ć u w a ż a n a za
hasło do r o z p o c z ę c i a p r z e c i w k o S z w e e y i k r o k ó w
Wszystko
to b y ł o
tajemnicą
przed
Luizą
wojennych.
Ulryka, k t ó r ą
b r a t śmiał j e s z c z e p o c i e s z a ć l i s t o w n i e nadzieją, ź e cierpliwością
zdoła z c z a s e m o d z y s k a ć g r u n t u t r a c o n y . K r ó l o w a j e d n a k czuła
i n s t y n k t e m , źe j u ż n i e m a co n a j e g o p o m o c r a c h o w a ć ,
t e d y wiązać się z P r u s a m i ,
zamiast
o d w r ó c i ł a się z n ó w k u p a r t y i fran­
cuskiej, r a t u j ą c j ą od s k u t k ó w n i e p o p u l a r n o ś c i , j a k ą n a nią nie­
szczęśliwa
kampania
w wojnie
siedmioletniej
P r u s y n i e g d y ś l i c z o n e do a l i a n t ó w F r a n c y i ,
c i w n y m obozie; ł a t w o
jego
sobie
tedy wyobrazić
intrygi, perswazye i przestrogi;
carowej,
zupełnie j a k g d y b y S z w e c y a
groził
była
ściągnęła.
s t a ł y dziś w p r z e ­
złość
Fryderyka,
siostrze
gniewem
była gubernią
rosyjską.
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
Ulryka
odpowiadała
przyjaznych
c h ł o d n o , nie
stosunków.
Czuła
205
PODOBNYCH.
zrywając
teraz
pod
przytem z bratem
nogami
pewniejszy
g r u n t , y v e F r a n c y i b o w i e m p r z e k o n y w a n o się z d n i e m k a ż d y m ,
iż o p i e r a n i e się n a j a k i e m k o l w i e k p a r l a m e n t a r n e m
stronnictwie
jest złudzeniem
przedstawia-
kosztującem
bardzo
d r o g o a nie
j ą c e m r ę k o j m i . P o c z ę ł a się t e d y n a n o w o p o d k i e r u n k i e m k s i ę ­
cia de Choiseul p o d z i e m n a r o b o t a f r a n c u s k a w Szwecyi,
skwa­
pliwe z a s y p y w a n i e r o s y j s k i c h min, p o d k o p u j ą c y c h r e s z t ę p o w a g i
t r o n u i sił n a r o d u . N i e b y ł o w p r a w d z i e co liczyć n a króla, k t ó r y
od chwili n i e u d a n e g o z a m a c h u stał się n i e m e m n a r z ę d z i e m w r ę ­
kach
senatu
czyli
Eady
szesnastu,
jak
go p o w s z e c h n i e
z w a n o . Z a to o c z y p o c z y n a ł y się z w r a c a ć n a n a s t ę p c ę k o r o n y ,
wychowanego
i trzymanego
w cieniu
przez
matkę.
Wyrosły
w ś r ó d w a ś n i s t r o n n i c z y c h , z m u s z o n y do u s z a n o w a n i a w z g l ę d e m
ojca, k t ó r e g o nicość p o j m o w a ł i do ciągłego p o l i t y k o w a n i a w o b e c
p o p ę d l i w e g o c h a r a k t e r u m a t k i , G u s t a w n a u c z y ł się b y ł od m ł o d u
milczeć, o b c h o d z i ć , l a w i r o w a ć , a b y dojść do celu, u n i k a j ą c g w a ł ­
t o w n y c h stare. J e d n y m z o b j a w ó w j e g o dojrzałości p r z e d w c z e ­
snej b y ł a o d m o w a o f i a r o w a n e g o m u p r z e z F e r s e n a k r z e s ł a w se­
n a c i e : „Nie m o g ę p r z y j ą ć — o d p o w i e d z i a ł — g d y ż nie c h c i a ł b y m
uchybić królowi, występując
zać się służalczym,
p r z e c i w j e g o zdaniu,
działając p r z e c i w własnej m y ś l i " . I d o b r z e
z r o b i ł — wiedział b o w i e m , ż e m a t k a
monarchę,
dnak
była już wobec
pod niejednym
literackiem
ani t e ż oka­
napotkać.
widząc w n i m p r z y s z ł e g o
n i e g o z a z d r o s n a . M o g l i się byli j e ­
względem
zrozumieć
Gustaw z czasem
i choćby
nauczył
na
polu
się b y ł cenić
s w y c h s u r o w y c h , p r z e z sejm n a r z u c o n y c h o c h m i s t r z ó w ; dziś b y l i
mu
przyjaciółmi
światem
i pośrednikami w stosunkach
z a g r a n i c z n y m . J e d e n z nich,
poeta
z umysłowym
Gyllenberg,
miał
wkrótce w sztuce szwedzkiej rozpocząć epokę znaną pod nazwą
epoki G u s t a w i a ń s k i e j .
Zaledwie królewicz
doszedł pełno­
letności, t j . 19 lat, p o m y ś l a n o d l a ń o m a ł ż e ń s t w i e . B y ł w p r a w ­
dzie od d z i e c i ń s t w a z a r ę c z o n y z k r ó l e w n ą d u ń s k ą , ale k r ó l o w a
miała
zawsze
nadzieję,
że z w i ą z e k
nie p r z y j d z i e
do
skutku
i s z u k a ł a g o r l i w i e s y n o w e j w p o ś r ó d w ł a s n y c h siostrzenic, księ-
206
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
źiiiczek
pruskich. W senacie poczęły
stronnictwa,
snasek,
gdy Oustaw
stanął
źe słowa
nie chcąc
PODOBNYCH.
znów
ostro
dopuścić
do n o w y c h n i e ­
stanowczo przeciw żądaniu matki,
danego
niegdyś
królowi duńskiemu
r y s o w a ć się
oświadczając,
dotrzyma.
Stąd
długi g n i e w U l r y k i i n i e z a s ł u ż o n a a n t y p a t y a do m ł o d e j k s i ę ż n e j ,
które stanęły murem między Gustawem a matką. Gustaw żony
nie kochał, dzieci
d ł u g o z nią
nie miał, u w a ż a ł swój
j a k o czyn p o l i t y c z n y , p o t r z e b n y dla kraju.
patrzeć
bez oburzenia
związek
Nie m ó g ł
wszakże
n a ciągłe o b j a w y n i e c h ę c i w o b e c i s t o t y
cichej, ł a g o d n e j i miłej, wysilającej się d a r e m n i e n a r o z b r o j e n i e
m a t c z y n e g o serca. L u i z a U l r y k a b y ł a w z o r o w ą m a ł ż o n k ą i wielką
królową;
cnota jej
podwalinie
miłości,
wszakże
musiała
być ufundowaną
lecz p y c h y , skoro
nie u m i a ł a
nie n a
wytrzymać
t y l u m a t k o m znajomej p r ó b y : chwili, g d z i e d z i e c k o b u d z ą c się
do samoistności, p o c z y n a działać własną swą wolą i m y ś l e ć własnemi myślami.
W p o l i t y c e G u s t a w dążył do t e g o s a m e g o celu, co m a t k a ,
ale różnił się w z d a n i u co do s p o s o b u dosiągnięcia m e t y . K r ó l o w a
ł u d z i ł a się znowu, ź e z d o ł a
zgrabnemi manewrami
I z b y ; G u s t a w widział, źe t y l k o p r z e m o c
nie p r z e s t a w a ł
opanować
p o m o ż e . F r y d e r y k LI.
o d s t r a s z a ć ich od w s z e l k i e g o
czynu,
wskazując
i m u s t a w i c z n i e los P o l s k i , niedość, z d a n i e m j e g o , p o t u l n e j w o b e c
ż ą d a ń R o s y i . Nie p o t r z e b o w a ł w s k a z y w a ć ; oczy d w o r u s z w e d z ­
kiego
b y ł y wciąż n a W a r s z a w ę
zwrócone,
tego czerpana nauka, była wręcz przeciwną
tylko źe z widoku
radom króla pru­
s k i e g o : „ L o s P o l a k ó w —pisał królewicz G u s t a w — w s k a z u j e n a m
n a s z e p r z y s z ł e losy. K r ó l polski p r z e k o n a się z d o ś w i a d c z e n i a ,
że p r z e d
naród
obowiązkiem
cofać
o b u r z a się i b u n t u j e ,
przymiesza
się h a ń b a
się nie t r z e b a , źe
najpoddańszy
g d y do w e w n ę t r z n e j j e g o słabości
obcego
ucisku. J u ż m u k o r o n a
się n a głowie, j u ż p o d d a n i j e g o spiskują, p r z y j a c i e l e
opuszczają
g o , a R o s y a g r o z i m u wojną. G d y b y S t a n i s ł a w A u g u s t
był na
siebie
tę burzę
swą
stałością w o b r o n i e
chwieje
praw
ściągnął
swego
kraju — z a z d r o ś c i ł b y m j e g o l o s u ; u p a d e k j e g o o p r o m i e n i ł b y g o
chwałą a p a ł a c e
królów-obywateli
(sic)
Europy
o t w a r ł y b y się
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
207
PODOBNYCH.
n a j e g o przyjęcie. Ale on nic nie r o b i a w s z y s t k o z n o s i ;
ścią­
g n i e n a siebie p o g a r d ę z a g r a n i c y i n i e n a w i ś ć w ł a s n e g o l u d u "
Dalej
zaś pisze z n ó w p o d datą 18 k w i e t n i a 1768. „ W i a ­
d o m o ś c i z P o l s k i donoszą o wielkiej k o n f e d e r a c y i w K a m i e ń c u
dla z m i a n y u c h w a ł o s t a t n i e g o sejmu. D w i e r a d y o d b y t o w W a r ­
szawie, k r ó l i s e n a t R z p l t e j
rosyjskiej
dla u t r z y m a n i a
mają
prosić o p o m o c
cesarzowej
d a w n y c h r e z o l u c y j . Oo za n i e g o d z i -
wość!... O h r a b i o P o n i a t o w s k i j a k ź e ś mi się w y d a w a ł w i e l k i m !
0 Stanisławie
jesteś
Auguście
ani k r ó l e m
wieleźeś
stracił w m y c h
oczach!
Nie
ani o b y w a t e l e m . U m r z e j , j e ś l i p o t r z e b a dla
z a p e w n i e n i a n i e p o d l e g ł o ś c i twej o j c z y z n y , ale nie r z u c a j się p o d
jarzmo
dla
zachowania
cienia p o t ę g i , k t ó r y m o ż e z n i k n ą ć z a
lada skinieniem z Moskwy".
N i e dziw, że p r z e r a ż o n y s t a n e m
sława A u g u s t a ,
m ł o d y książę
Polski i postawą
patrzał z litośnem
Stani­
niedowierza­
niem na połowiczne próby przedsięwzięte na gruncie parlamen­
t a r n y m przez rodziców. Zażądali zwołania nadzwyczajnego
sejmu
dla r e w i z y i k o n s t y t u c y i a g d y s e n a t się w z b r a n i a ł , k r ó l p o d n i e ­
cony przez żonę, zagroził abdykacyą,
zwalając n a R a d ę o d p o ­
w i e d z i a l n o ś ć z a w s z y s t k o złe, j a k i e b e z k r ó l e w i e za sobą pocią­
g n ą ć m o ż e . T o m ó w i ą c złożył n a stole a k t a b d y k a c y i i wyszedł.
Senat istotnie
kwiecień
przeląkł
następnego
groźby z Berlina
Fryderyka
się i ustąpił;
roku
1769. N a
i Petersburga.
„dla o d w r ó c e n i a
s z c z ę s n y los b i e d n y c h
sejm
został zwołany n a
to w k r ó t c e
Katarzyna
p o s y p a ł y się
wezwała
burzy, mogącej
pomocy
przyspieszyć
nie­
S z w e d ó w " . F r y d e r y k zaś list t e n posłał
do siostry, p r z y p o m i n a j ą c ,
ż e j e s t ściśle z R o s y ą
związany, ż e
zatem
ani myśli M o s k a l o m p r z e s z k a d z a ć , g d y „nie z a d o w o l e n i
jeszcze
p a n o w a n i e m w P o l s c e , zechcą t ę samą r o l ę w S z w e c y i
odegrać"...
dozwolić
przeczucia
Termin
obu
zwołania
mocarstwom
Gustawa
sejmu
był
przygotować
sprawdziły
się.
dość
oddalonym,
aby
swe szyki. D z i ę k i i m
Sejm
w Nortkoping
był
b u r z l i w y i długi; p a r t y a r e w i z y i podzieliła się n a r ó ż n e frakcye
1 z a p o m n i a w s z y g ł ó w n e g o celu, u z y s k a ł a t y l k o osobiste z m i a n y
1
„ P a m i ę t n i k króla G u s t a w a " . Bibl. w Upsali.
208
KARTICA Z DZIEJÓW NASZY.M PODOIiNY ('H.
T
w m i n i s t e r y u m , do k t ó r y c h dążyła.
się z w y c i ę ż o n y m .
Tron
W t e d y to i w s k u t k u
po raz t r z e c i widział
t y c h zajść,
i F r y d e r y k wzmocnili dotyczącą Szweeyi u m o w ę ,
że
każda
z m i a n a w rządzie
w k r o c z e n i a w ziemie
holmie powtórzyć
miała
być
dla
s z w e d z k i e ; hr. P a n i n
to, co do k r ó l a
Katarzyna
postanawiając
obojga
h a s ł e m do
mógł był w Sztok­
pruskiego
pisał
o Polsce:
„ W i n t e r e s i e W K M c i leży, a b y w t y m k r a j u z a w s z e p e w i e n nie­
ład panował".
P o d c z a s g d y R o s y a t r y u m f o w a ł a , Choiseul, k t ó r y b y ł wiele
na poprawie
konstytucyi budował,
o k a z y w a ł swe n i e z a d o w o l e ­
nie s t a n o m s z w e d z k i m o d w o ł a n i e m a m b a s a d o r a p . B r e t e u i l i co
g o r s z a odcięciem
zwrócił
subsyclyów. N i e opuszczając w s z a k ż e s p r a w y
się z nią całkowicie
do n a s t ę p c y t r o n u — z a p r a s z a ł g o
do W e r s a l u n a poufną r o z m o w ę z L u d w i k i e m X V . G u s t a w nie
mógł
od r a z u w y j e c h a ć ,
natomiast
b r a t j e g o K a r o l ks. S u d e r -
m a n i i (późniejszy K a r o l X I I I . ) w y b r a ł się za g r a n i c ę dla z d r o ­
wia, po
drodze
z których
rozpoczął
potem
w Berlinie
nie m ó g ł
zabiegi
matrymonialne,
się w y w i n ą ć j a k z a p o m o c ą
swego
r z ą d u ; w P a r y ż u zaś, w e d ł u g ż a r t o b l i w y c h p o c h l e b s t w
Grimma
zawrócił z u p e ł n i e g ł o w ę 71-letniej p a n i Geoffrin, k t ó r a
„gotowa
b y ł a p o d ą ż y ć za nim do S z t o k h o l m u , p o d o b n i e j a k w r o k u p o ­
przednim
do
Warszawy jeździła".
Przez
ten
czas w S z w e e y i
p r z y j m o w a n o z w i e l k i e m i h o n o r a m i b r a t a k r ó l o w e j , księcia H e n ­
ryka pruskiego. W r a z z nim
s k o w c ó w r. 1756, k t ó r y b y ł
a teraz
zostając w służbie
przybywał
H a r d , j e d y n y ze spi­
zdołał ucieczką
ujść k a r y śmierci
p r u s k i e j , chciał s k o r z y s t a ć z a m n e -
s t y i ogłoszonej w r. 1762. Z d a r z y ł o się, iż właśnie F e r s e n , k t ó r y
go był
skazał, musiał go t e r a z
i s k a z a n y znaleźli
śmiałą
prostotą
wprost
Tak
się n a p r z e c i w siebie. F e r s e n
wydobyć
g d y książę H e n r y k
przyjmować.
się z t r u d n e g o
więc
sędzia
umiał wszakże
położenia;
w chwili
p r z e d s t a w i a ł p a n ó w swojej świty, p o d s z e d ł
do H a r d a i śmiejąc
się p o d a ł
mu
rękę. Luiza
Ulryka
nie p o s i a d a ł a się z r a d o ś c i m i e n i a u siebie pierw szy r a z od ślubu
r
k o g o ś z własnej r o d z i n y . W k o ł o niej za to p o d e j r z y w a n o w t y c h
odwiedzinach jakiś
cel p o l i t y c z n y . I s t n i a ł on rzeczywiście, ale
m e d o t y c z y ł S z w e c j a : książę p r z e p ę d z i w s z y p e w i e n czas n a fe-
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
stynaeb i ucztach,
wyjechał
209
PODOBNYCH.
do P e t e r s b u r g a — u k ł a d a ć
rozbiór
P o l s k i . Z e n e g o c y a c y e się u d a ł y , w i e m y aż n a d t o : H e n r y k p o wTÓciwszy do b r a t a
tego Fryderyk
d o s t a ł „za f a t y g ę " 40.000 talarów...
okazywał
mu
zawsze wdzięczność
Prócz
za to arcy­
dzieło zręczności.
W t y d z i e ń po w y j e ź d z i e księcia H e n r y k a , t. j . 8 l i s t o p a d a
1770 r., k r ó l e w i c z
Gustaw
wyruszał
do F r a n c y i . T y m
razem
najlepsze życzenia matki miały towarzyszyć jego podróży; wszak
p r z e d m i o t e m t e j ż e b y ł t e n s a m cel, o k t ó r y o n a p r z e z całe życie
walczyła! Zstępując
z wielkich
u d a ć n a okręt, k r ó l e w i c z
iż z a n i m
napowrót
schodów
wyrzekł
zamkowych,
t e słowa:
aby
się
„ S p o d z i e w a m się,
w e j d ę n a t e s t o p n i e , nie b ę d z i e j u ż u n a s
t e g o r z ą d u k r z y k a c z y ! (braillards).
N i e s t e t y ! W y j e ż d ż a ł za p ó ź n o :
j e s z c z e nie b y ł d o t a r ł do stolicy francuskiej,
gdy główna pod­
p o r a j e g o n a d z i e i , książę Choiseul, w y p a d ł y z łaski,
wygnany,
o p u s z c z a ł dwór. W s z y s t k o z a t e m zdało się c h y b i o n e i k r ó l e w i c z
m u s i a ł się z a d o w o l n i ć s e r d e c z n e m , ale z r a z u b e z o w o c n e m p r z y ­
j ę c i e m s t a r e g o k r ó l a . P o c i e s z a ł o go nieco n a w i ą z a n i e s t o s u n k ó w
z umysłowym światem Paryża,
z uczonymi i z kobietami,
peł-
n e m i r o z u m u l u b s p r y t u , o b c h o d z ą c e m i się b e z dzisiejszej „ e m a n c y p a c y i " do o d g r y w a n i a w a ż n e j roli w s w o j e m
Siedział właśnie w teatrze w łoży jednej z-tych
hrabiny Egmont,
o śmierci
gdy mu
przyniesiono
ojca. P i e r w s z a h r a b i n a
społeczeństwie.
pań,
pięknej
niespodziewaną
Egmont
uczciła go
wieść
tytułem
królewskim.
Adolf F r y d e r y k
chodząc
od
straszna.
stołu,
rażony apopleksyą skonał był nagle, wy­
12 l u t e g o 1771 r. R o z p a c z
królowej
była
W r a z z m ę ż e m , k t ó r e g o szczerze k o c h a ł a , w k t ó r e g o
p r z y z w y c z a i ł a się w l e w a ć swoje u c z u c i a i wolę, z a p a d a ł się dla
niej d o t y c h c z a s o w y j e j świat, znikało p o l e d z i a ł a n i a . T e r a z G u ­
s t a w b y ł k r ó l e m , a jej rolą b y ł o u s u n ą ć się w cień. S y n j e j czuł
t r u d n o ś ć p o ł o ż e n i a i p r a g n ą ł c z e m p r ę d z e j u s p o k o i ć ją, u g ł a s k a ć
czułością swą i u s z a n o w a n i e m . A n i o n w s z a k ż e , ani c z y s t y roz­
sądek,
wiejący
t y m r a z e m z listów F r y d e r y k a II., nie
zdołały
r o z b r o i ć z g o r z k n i a ł e j d u s z y k r ó l o w e j . D z i w n y t o b y ł zaiste cha­
r a k t e r : w g ł ę b i s e r c a k o c h a ł a syna, ale miłość t a b y ł a p r z y w a P. P. T . L X .
14
210
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
łona grubemi
pokładami
egoizmu;
TODOBNYCH.
b y ł y chwile, g d z i e j e j p ł o ­
m i e ń p r z e d z i e r a ł się w g ó r ę , ale n i k n ą ł w n e t p o d falami u r o j o ­
n y c h żalów i k r z y w d .
Fersen w swych Pamiętnikach
oskarża ją o projekta
j e n e y i , n i e m a l o c h ę ć u z u r p o w a n i a t r o n u . B ą d ź co bądź,
t e nie zamieniły się w czyn, a p o s t ę p o w a n i e m ł o d e g o
rechęci
monarchy
świadczyło głośno, ż e nie p o t r z e b o w a ł m e n t o r a . G u s t a w I I I . n i e
zaraz po
śmierci
ojca p o w r ó c i ł
był
do k r a j u ;
k o r z y s t a j ą c ze
swej świeżej królewskiej g o d n o ś c i , r o z p o c z ą ł z L u d w i k i e m X V .
tajne układy, zakończone równie tajnym traktatem,
Szweeyi regularne
rąk s a m e g o
subsydya
oraz 75.000 liwrów,
króla, n a r o z p o c z ę c i e
warującym
płatnych
działania... Niechaj
do
wszyscy
P o l a c y (a j e s t ich t e r a z dużo), g o r s z ą c y się u k ł a d a m i S o b i e s k i e g o
z L u d w i k i e m X I V , n a d s t a w i a j ą u s z u i u m y s ł u : w p r a w d z i e świet n i e j s z e m j e s t z w y k l e p o ł o ż e n i e t e g o , co daje pieniądze, od t e g o
co j e p r z y j m u j e ;
dobny
n i e r a z j e d n a k , j a k n p . t u i z Sobieskim, p o ­
układ jest prostem
zawarciem
spółki, w k t ó r e j
jedna
s t r o n a daje ś r o d k i m a t e r y a l n e , a d r u g a i n t e l i g e n c y ę i p r a c ę lub
k r e w . W takiej spółce często t a o s t a t n i a s t r o n a więcej daje niż
bierze, a zresztą c h o ć b y i t a k nie b y ł o — c z e m u ż n i e j e s t h a ń b ą
przyjąć od p r z y j a c i e l a p o m o c w ludziach, broni, ż y w n o ś c i i t. p.,
a t y l k o h a ń b ą j e s t p r z y j ą ć j e w pieniądzach, k t ó r e w s z y s t k o t o
r a z e m p r z e d s t a w i a ć m o g ą ? Co i n n e g o j e s t w y n a j ą ć się j a k k o n d o t t i e r dla p r o w a d z e n i a w o j n y ,
obcemu tylko
k o r z y s t n e j , a co
i n n e g o u z y s k a ć p o p a r c i e dla u w o l n i e n i a k r a j u s w e g o od w r o g a
(np. Sobieski od T u r k ó w ) , l u b w y d ź w i g n i ę c i a
go z śmiertelnej
anarchii, j a k to G u s t a w I I I . uczynił... Z P a r y ż a p o w r ó c i ł b y ł n a
Berlin, g d z i e usiłował o d w r ó c i ć od s w y c h z a m i a r ó w czujną u w a g ę
F r y d e r y k a II., a w r a z z n i m i R o s y i , o k a z a ć się n a i w n y m ale
rozsądnym młodzieńcem, pragnącym przedewszystkiem spokoju.
Nie darmo był j e g o siostrzeńcem,
skoro potrafił n a w e t s t a r e g o
lisa o s z u k a ć ! W y l ą d o w a ł w S z w e e y i
zaraz j e d n a k
n a sejmie
d o p i e r o 30 m a j a 1771
r.;
k o r o n a c y j n y m wziął się do dzieła, nie
p r z y s t a j ą c do ż a d n e j p a r t y i (jak to d o t ą d b y w a ł o ) , ale spraszając
do
siebie w y b i t n e
osobistości
wszelkich
odcieni,
wmawiając
w nich k o n i e c z n o ś ć z j e d n o c z e n i a i k o n c e n t r a c y i w ł a d z y .
Praca
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
211
PODOBNYCH.
j e g o atoli w y w o ł y w a ł a i r o n i c z n y ś m i e c h z ust k r ó l o w e j
matki.
P r z e p o w i a d a ł a m u n a j s m u t n i e j s z e w y n i k i , p o w t a r z a ł a , że w ł a d z a
k r ó l e w s k a nie n a j e d n o ś c i s t r o n n i c t w , ale n a ich rozbiciu zasa­
d z a ć m o ż e swą siłę. G u s t a w s t a r a ł się j ą p r z e k o n a ć , ale w i d z ą c
ż e j e g o ł a g o d n o ś ć nic nie w s k ó r a ,
wiając
to
ją
w zamku
począł m a t k i u n i k a ć ;
sztokholmskim,
w E k o l s u n d z i e , to w p o n u r y m
którego
grobowe
sołości m ł o d e g o
ściany
s a m z żoną
przesiadywał
a wspaniałym
Gripsholmie,
rozbrzmiały
wkrótce
dworu. Dziś j e s z c z e w i d o k
przez Gustawa III. teatru
zosta­
dźwiękami
we­
urządzonego
tam
z a d z i w i a i n i e m a l razi. Z a p r z y k ł a ­
d e m k r ó l a oddalili się od U l r y k i d w o r a c y , m ł o d z i s y n o w i e p o ­
częli t e ż od niej stronić, żaląc się p r z e d k r ó l e m n a j e j
poryw­
czość i dąsy — p o z o s t a ł a t e d y s a m a z j e d y n ą córką, Zofią A l b e r ­
tyną, ze swą g o r y c z ą i s m u t k i e m .
Wtedy
to objawiła ż ą d a n i e
wyjazdu
do P r u s dla o d w i e ­
d z e n i a r o d z i n y . G u s t a w p r z y c h y l i ł się d o ń z radością;
że odetchnie
swobodnie,
otoczył znowu
matkę
kontent,
o b j a w a m i czu­
łości, k t ó r e L u i z a U l r y k a p r z y j ę ł a ozięble. Z d r o g i j e s z c z e n a ­
p i s a ł a d o ń list b a r d z o p r z y k r y , a d o w i e d z i a w s z y się, iż k r ó l b y ł
nim
zrażony,
w y d a ł a się b a r d z o
zdziwioną,
twierdząc,
p o j m u j e , co g o t a k m o g ł o w z b u r z y ć . T o w a r z y s z ą c y j e j
żalili się, ż e ich t r a k t u j e
„z p o g a r d ą i dumą, j a k o b y
ż e nie
Szwedzi
ostatnich
z l u d z i " . W P r u s a c h za to w s z y s t k o zdało jej się c u d n e m . u p r z e j mem,
kochającem i m ą d r e m .
nych, witana
przez członków
Przyjęta
serdecznie
uczonych
przez
akademij
krew­
przemówie­
n i a m i p e ł n e m i p o c h l e b n y c h słów, u c z c z o n a f e s t y n a m i b e z k o ń c a ,
z d a w a ł a się b u j a ć p o złocistych
do
o b ł o k a c h , a listy j e j
posyłane
S z w e c y i z a w i e r a ł y w k a ż d y m wierszu p o g a r d l i w e p o r ó w n a ­
nie t e g o
kraju z b r a n d e n b u r s k i m
rajem.
Prócz
tego
nie było
listu do s y n a b e z n a j p r z y k r z e j s z y c h u w a g , n i e o s ł o d z o n y c h ża­
dnym wyrazem
słówko
trafiło,
miłości: jeśli się p r z y p a d k i e m j a k i e
Gustaw
z a p o m i n a ł o reszcie. R a z
cieplejsze
g d y siedział
p r z y obiedzie w b a r d z o ścisłem kółku, p r z y n i e s i o n o m u p o c z t ę ;
począł p r z e b i e r a ć m i ę d z y l i s t a m i aż znalazł, co s z u k a ł : „ T o j e s t
od m a m y ! " — r z e k ł wesoło. L e c z z a n i m listu doczytał,
pobladł
14*
212
KARTKA Z DZIEJÓW NASZY"M PODOBNYCH.
i w s t a ł od stołu, a z a p y t a n y , czy co złego m a t c e się stało, od­
rzekł zniecierpliwiony: „ N i e — j e s t tylko złego humoru!"
F r y d e r y k I I . nie miał czasu d ł u g o b a w i ć się z siostrą; za­
j ę t y b y ł świeżo d o k o n a n y m p o d z i a ł e m P o l s k i i ż ą d n y
naocznie
owe
„nowe"
Prusy
(Królewskie),
które
w udziale. L u i z a U l r y k a pisała w t o n i e t r y u m f u j ą c y m
zwiedzić
mu
padły
o „pięk­
nej zdobyczj?" b r a t a , w y r z u c a j ą c j a k o w styd G u s t a w o w i , że on
r
sam do t a k
wielkiego
dzieła n i e z d o l n y . Ale tu, n a d M a l a r e m
n i k t t r y u m f o w a ć nie myślał; u p a d e k P o l s k i rozległ się b y ł zło­
w i e s z c z y m g r o m e m po
umysłach i sercach
„Zepsucie i rozpa-
sanie p a r l a m e n t a r y z m u z n u ż y ł o i p r z e s t r a s z y ł o opinię publiczną.
Zrozumiano,
iż rozwiązłość o b y c z a j ó w p o l i t y c z n y c h i z r o d z o n y
z e ń nierząd w p u b l i c z n y c h s p r a w a c h w i o d ł y w p r z e p a ś c i , k t ó r e
u k a z y w a ł y się n a g l e ,
oblane ponurem
w Polsce wypadków".
światłem
zachodzących
W tej chwili i p o d t e m w r a ż e n i e m
Gu­
s t a w I I I . w y k o n a ł d n i a 19 sierpnia 1772 r. swój z a m a c h s t a n u ;
za j e d n y m r z u t e m ,
bez kropli
k r w i w y l a n e j , zwalił
parlamen­
t a r n y ustrój państwowy i przywrócił władzę monarszą. A choć
wielki t e n c z y n
uratował
później w ł a s n e m
n a r a z i e sw ój kraj
7
ż y c i e m p r z y p ł a c i ł , nie mniej
od p o d o b n e g o
j a k w Polsce nie­
szczęścia. Oto j a k s a m d n i a n a s t ę p n e g o opisał, co zaszło, w liście
do m a t k i :
„Byłem
zmuszony
wszystko
rzucić n a k a r t ę . P l a n ,
k t ó r y p r z y s p o s a b i a ł e m , z o s t a ł b y ł o d k r y t y . Miałem tej n o c y b y ć
u w i ę z i o n y i z a m o r d o w a n y . Z d e c y d o w a ł e m się n a t y c h m i a s t . W y ­
powiedziawszy przemowę
do mojej
gwardyi,
k a z a ł e m w samo
p o ł u d n i e z a a r e s z t o w a ć s e n a t i o p a n o w a ł e m a r m a t y . Cała g w a r d y a
o k a z a ł a się w i e r n ą ; n a w e t s y n o w i e i s i o s t r z e ń c y s e n a t o r ó w p o ­
szli za mną.
Posłałem delegacyom stanów
i usłuchano mnie. L u d z dziwnym
mną, w s z ę d z i e
wokoło
zapałem
siebie słyszałem
r o z k a z rozejścia się
oświadczył
krzyki
się za
radości i entu-
z y a z m u . W s z y s t k i e d o s t ę p y są s t r z e ż o n e i spokój w s z ę d z i e przy­
w r ó c o n y . B r a c i o m moim, k t ó r y c h b y ł e m wysłał, a b y p o d n i e c i l i
prowincyę, wyprawiłem
rozkaz
objęcia
głównego
dowództwa,
K a r o l o w i dzielnic p ó ł n o c n y c h , a F r y d e r y k o w i dzielnic p o ł u d n i o ­
wych. Błagam
drogą moją m a t k ę ,
a b y zechciała wziąć w r ę k ę
m o j e p r o w i n c j e n i e m i e c k i e i pozwolić,
a b y hr. Sinclair rządził
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
213
PODOBNYCH.
t a m p o d j e j zwierzchnością. M a m n a d z i e j ę , iż król p r u s k i d o b r z e
się namyśli, nim m n i e zaczepi. G d y u j r z y P o m o r z e p o d w ł a d z ą
swej siostry, nie b ę d z i e
śmiał
ściągnąć
n a ń ręki, d l a t e g o też
głównie polecam je matce".
Luiza Ulryka
b y ł a j u ż opuściła B e r l i n , g d y j ą doszły
wieści. Z serca j e j d o b y ł
te
się wielki k r z y k radości. T o ż wielki
cel j e j życia b y ł osiągniętym, t r o n s z w e d z k i w y z w o l o n y , w a ś n i e
stronnictw
wszystko
stłumione,
niepodległość
kraju
zdziałał j e j syn... N i e dziw,
w z i ę ł a g ó r ę , że n a p i s a w s z y
szlachetny i piękny,
nie. G u s t a w
22 sierpnia
I
to
że w onej chwili miłość
d o ń list p e ł e n zapału,
prawdziwie
p o s p i e s z y ł a w y k o n a ć p o l e c o n e sobie z a d a ­
zasługiwał
pisał
zapewniona!
obecnie
znów:
na
„Nowa
przyjętą i zaprzysiężoną
wszelkie
forma
pochwały.
rządu
została
Dnia
wczoraj
przez wszystkie stany państwa z naj­
większą j e d n o m y ś l n o ś c i ą . M i a ł e m w ł a d z ę a b s o l u t n ą w r ę k u w s k u ­
t e k p o d d a n i a się k a ż d e g o s t a n u z o s o b n a ; ale u w a ż a ł e m za szla­
chetniejsze,
wyższe,
zgodniejsze
z tem,
com
był
mówił
po­
p r z e d n i o , a zresztą i b e z p i e c z n i e j s z e dla m o i c h r z ą d ó w , o g r a n i ­
c z y ć s a m e m u k r ó l e w s k ą w ł a d z ę , zostawiając n a r o d o w i
najistot­
niejsze p r a w a wolności, a z a c h o w u j ą c dla siebie p r a w a , p o t r z e b n e
do z a p o b i e ż e n i a swawoli..."
Wieść o zamachu
stanu w Sztokholmie
ryka II. jak grom z jasnego
ź e się dał p o d e j ś ć
przez
nieba. Zdumiony
siostrzeńca i z takiem
r ę c z y ł za n i e g o w P e t e r s b u r g u .
ze s t r o n y
padła
na Fryde­
b y ł i wyciekły,
przekonaniem
Więc znowu na Luizę Ulrykę
o b u b r a c i p o s y p a ł się g ę s t y g r a d w y r z u t ó w i g r ó ź b ,
k t ó r e ona o d p a r ł a z godnością; n i e u s t r a s z o n a i n a p o z ó r s p o k o j n a
czekała na Pomorzu na
w k r o c z e n i e wojsk pruskich.
jej wszakże była F r y d e r y k o w i
w i a ł się K a t a r z y n y ,
Obecność
n a r ę k ę : w g r u n c i e r z e c z y oba­
sądził w s z a k ż e , iż n a w e t w m y ś l w y k o n a ­
nia wiążącej ich u m o w y c a r o w a nie z a ż ą d a od n i e g o , a b y p r z e ­
ciw w ł a s n e j siostrze w o j o w a ł .
ofiary,
chociaż nie p r z e z
I s t o t n i e c a r o w a nie z a ż ą d a ł a tej
u c z c i w o ś ć lub w z g l ę d n o ś ć : p o p r o s t u
t a k b y ł a z a j ę t a z a b o r e m P o l s k i , że j e j nie
starczyło uwagi na
S z w e c y ę . W i e d z i a ł a , że po F i n l a n d y ę sięgnie, k i e d y z e c h c e ; od­
ł o ż y ł a więc t e n
smaczny
k ą s e k n a p ó ź n i e j . S t a ł o się więc, ź e
214
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
tym razem jeszcze
zagłada
PODOBNYCH.
Polski stanęła
tarczą
między nie­
szczęściem a ojczyzną o s t a t n i c h j e j d y n a s t y c z n y c h królów. T u t a j
p. H e i d e n s t a m
wspólnietwa
zatrzymuje
przy
curee polonaise,
się n a chwilę, a b y w y k a z a ć , j a k ze
r o z b i o r z e Polski, k t ó r y d o s a d n i e
wyrosło
n a z y w a la
d z i ę k i F r y d e r y k o w i I I . dzisiejsze
trój-
p r z y m i e r z e m i ę d z y Rosyą, P r u s a m i i Austryą, k t ó r e g o doniosłość
on j e d e n
dokładnie
pojmował.
Natrząsał
się z b i e r n y c h
pułów Maryi Teresy, która, j a k powiadał:
b r a ł a " : Elle
wtarza
pleurait
et elle prenait
toujours!
skru­
„płakała a przecież
„Przymierze
a u t o r po A l b e r c i e Sorel — z r o d z o n e
nie ze
to—po­
wspólności
i n t e r e s ó w , ale z p r z e c i w i e ń s t w a żądz, z r y w a ł o się p a r ę k r o ó , a b y
się n a p o w r ó t nawiązać, ż ą d z a b o w i e m j e s t n i e n a s y c o n ą i z a o s t r z a
się w miarę, j a k się z a s p a k a j a " .
Niestety
Luiza Ulryka nie mogła wiecznie
na Pomorzu
p o z o s t a ć . G d y n i e b e z p i e c z e ń s t w o minęło, wróciła do kraju, g d z i e
syn przyjął j ą serdecznie, w y z n a c z j T r o c z n ą p r o w i z y ę 400.000 liw r ó w i oprócz
przyznanej
własności
zamku w Drottningholm,
i n n y p i ę k n y z a m e k , Frecłrickshof o d n o w i ł i n a j e j u ż y t e k p r z e ­
znaczył. U d z i a ł u w r z ą d a c h w szakźe n i e d a ł j e j ż a d n e g o , a o t e n
T
g ł ó w n i e chodziło
królowej. Rządy wprawdzie nie były trudne;
w k r a j u wszyscy, n a w e t F e r s e n i i n n i p r z y w ó d c y o p o z y c y i k o ­
rzyli się u s t ó p r e s t a u r a t o r a tronu, z z a g r a n i c ą b y ł s p o k ó j , k t ó r y
chcąc b a r d z i e j j e s z c z e z a p e w n i ć , G u s t a w
przyjął z r ą k
Kata­
r z y n y I I . m a ł ż o n k ę dla b r a t a swego, K a r o l a , księcia S u d e r m a n i i ,
co p r a w d a , swą siostrę stryjeczną, k s i ę ż n i c z k ę holsztyńską, Szarlottę. T y m razem Katarzyna
dzając do k r ó l e w s k i e j
spełniła d o b r y u c z y n e k ,
rodziny w Sztokholmie
dobroci, wesołości i z g o d y . N a w e t U l r y k a ,
innego pragnęła,
nie mogła
się o p r z e ć
wprowa­
istnego
która
znów
dziecinnym
aniołka
czego
wdziękom
swej nowej s y n o w e j . S z a r l o t t a robiła, co mogła, d l a ł a g o d z e n i a
rodzinnych
kwasów,
a było
ich nie mało, g d y ż n i e t y l k o mąż
w ł a s n y j ą z a n i e d b y w a ł , n i e t y l k o m a t k a s p r z e c z a ł a się z synami,
ale j e s z c z e m i ę d z j k r ó l e m a m ł o d ą k r ó l o w ą p a n o w a ł n a j z i m n i e j ­
T
szy s t o s u n e k . N i e było w tern w i n y Zofii M a g d a l e n y , i s t o t y c n o ­
tliwej a cichej, ale zastj^głej w obec o b o j ę t n o ś c i i g ł o ś n y c h szy­
T
d e r s t w . Nie w i e d z i e ć d o b r z e , c z y p o d w p ł y w e m b r a t o w e j , czy
K A R T K A Z DZIEJÓW NASZYM
z własnej i n i e y a t y w y ,
żeństwa,
t e r a z d o p i e r o , p o dziesięciu
G u s t a w I I I . zbliżył
'215
PODOBNYCH.
latach mał­
się nieco do ż o n y , k t ó r a n a t y c h ­
m i a s t ożyła. On sam p o c z u ł się szczęśliwym, co t e ż n a w s z y s t ­
kich w rodzinie
podziałało
kojąco: nigdy
pono nie
widziano
u d w o r u t a k w e s o ł e g o czasu, j a k zima z r. 1775 n a 1776.
u króla, j a k u k r ó l o w e j m a t k i b a w i o n o się n a z a b ó j :
Tak
karuzele,
t u r n i e j e , bale, śpiewy, b a l e t y , a z w ł a s z c z a p r z e d s t a w i e n i a a m a ­
torskie, w których król namiętnie
b r a ł udział, n a s t ę p o w a ł y p o
sobie bez p r z e r w y . D o p i e r o p o d r ó ż G u s t a w a do P e t e r s b u r g a p o ­
łożyła koniec uciechom.
Z a j e g o p o w r o t e m c h m u r y z n ó w ciężyły n a niebie. Z a s t a ł
m a t k ę w najgorszem usposobieniu, podnieconą przeciwko niemu
z a p e w n e p r z e z księcia S u d e r m a n i i , k t ó r e m u szczęście b r a t a stało
solą w złośliwem oku. Chodziło o najdrażliwszą ze s p r a w ludz­
k i c h — sprawę
pieniężną.
Ulryka,
nieumiejąca
się rządzić',
po­
p a d ł a b y ł a w n i e s k o ń c z o n e długi, D r o t t n i n g h o l m b y ł o b c i ą ż o n y
p o n a d m i a r ę , k l e j n o t y w zastawie. K r ó l o w a m ó w i ł a , że nie p o j ­
muje, j a k się t o stało, z r z u c a ł a w i n ę n a z b y t s k r o m n ą p r o wizy ę,
ż ą d a ł a od s k a r b u
państwowego zapłacenia jej długów.
Gustaw
o d m ó w i ł w r ę c z ; o ś w i a d c z y ł j e d n a k , że s k a r b g o t ó w o d k u p i ć od
niej D r o t t n i n g h o l m , a c e n ę k u p n a u ż y ć n a p o k r y c i e n a l e ż y t o ś c i ,
co też się stało. U l r y k a
opuścić u k o c h a n ą
m u s i a ł a z g n i e w e m i g o r y c z ą w sercu
siedzibę, k ę d y m ł o d z i k r ó l e s t w o
dosyć nie­
d e l i k a t n i e w p r o w a d z i l i się n a t y c h m i a s t . M a t c e i siostrze G u s t a w
przeznaczył inny zamek, Svartsjo, wzniesiony podobnie jak Gripsholm, D r o t t n i n g h o l m i U l r i c k s d a l , n a w o d a m i Malaru.
a k c y a t a — pisze a u t o r — nie
czyni zaszczytu
„Trans-
ani synowi,
ani
m a t c e " . U l r y k a o p ł a k a ł a swój w y j a z d „ g o r z k i e m i łzami, k t ó r y c h
nie przebaczyła nigdy".
N a t e m c h m u r n e m tle m i a ł a w a ś ń s t o k r o ć g o r s z a j e s z c z e
wyrosnąć.
T y m r a z e m U l r y k a i G u s t a w p a d l i o b o j e ofiarą m a -
c h i n a c y i ks. K a r o l a . D o t ą d w o b e c b e z d z i e t n o ś c i b r a t a u w a ż a n y
z a n a s t ę p c ę t r o n u , nie m ó g ł on znieść s p o k o j n i e
nie j u ż p o j e ­
d n a n i a w s t a d l e k r ó l e w s k i e m , ale nadziei, k t ó r ą w r. 1778 P a n
Bóg
stadło
to
gniewie począł
pobłogosławił.
na
W
młodą królową
bezsilnym
a długo
naj o h y d n i e j s z e
tajonym
oszczerstwa
216
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
PODOBNYCH.
m i o t a ć p r z e d matką. T a m i m o swej niechęci z r a z u w i e r z y ć n i e
chciała, g d y j e d n a k
syn n a p o p a r c i e
słów
swoich
przytoczył
r z e k o m e , p r z e z siebie o d k r y t e d o w o d y , w k o ń c u d a ł a m u w i a r ę
i namówiła nawet,
Muncka, wielkiego
aby
dalsze p r o w a d z i ł
koniuszego
indagacye,
badając
dworu. Ten oburzony,
poszedł
z całą historyą do króla, k t ó r y n a t y c h m i a s t w e z w a ł b r a t a p r z e d
siebie. W o b e c
królewskiego,
nazbyt
słusznego
gniewu
Karol
uląkł się i w s z y s t k ą w i n ę złożył n a m a t k ę , t a k dalece, że G u ­
staw, p r z e b a c z a j ą c j e m u s a m e m u , cały swój żal p r z e c i w k o
obrócił.
W największym jeszcze wzburzeniu
do F r e d r i c k s h o f u i t u w o b e c k r ó l o w e j
gniewem,
że aż
k a z a ł się p o w i e ź ć
tak głośnym
służba w p r z e d p o k o j a c h
niej
zadrżała.
wybuchnął
Oświadczył
j e j , że j u ż miejsca dla niej w k r ó l e s t w i e n i e m a , że j e j k a ż e n a ­
t y c h m i a s t opuścić S z w e c y ę i osiąść w z a m k u g u b e r n a t o r a w S t r a l sundzie, pokrywając jej wygnanie przed światem polityczną po­
trzebą o b e c n o ś c i j e j n a P o m o r z u . U l r y k a nie m n i e j w z b u r z o n a ,
odpowiedziała, ż e r a d a b a r d z o odjedzie; z b y t b y ł a szlachetną, a b y
chcieć się u n i e w i n n i ć , wyjawiając
podłość Karola, zbyt dumną,
a b y p r z y z n a ć , iż j e j i s t o t n i e b y ł o żal, że u w i e r z y ł a oszczerstwu.
G u s t a w odjechał, p r z y p o m n i a w s z y m a t c e , że t e g o yvieczora miał
się o d b y ć bal dworski, n a k t ó r y m , chcąc u n i k n ą ć s k a n d a l u , o b e c ­
n o ś ć całej
królewskiej
rodziny
b y ł a konieczną.
Przyszli
tedy
wszyscy, ze s z t u c z n y m u ś m i e c h e m n a u s t a c h i o d e g r a l i swą rulę
do k o ń c a — j e d e n
książę S u d e r m a n i i nie śmiał z o c z a m i m a t k i
się spotkać...
Wyjazd
Ulryki był zatem
rzeczą
postanowioną.
Gustaw,
t r a c ą c z w y k ł ą swą m i a r ę i p a n o w a n i e n a d sobą, działał tak, iż
s k a n d a l , k t ó r e g o się z r a z u obawiał, r o z l e g ł się po całym
J ą ł też pisać do k r ó l a p r u s k i e g o z ż a l a m i n a m a t k ę .
zbyt był przemyślny,
aby
otwarcie
stanąć
po
kraju.
Fryderyk
s t r o n i e siostry;
p r z y z n a j ą c z a t e m j e j winę, począł n i b y t r o s z c z y ć się o j e j p r z y ­
szłość, ofiarując się, iż sam p o r ę c z y za j e j o p r a w ę . P r o p o z y c y a
t a d a ł a do m y ś l e n i a G u s t a w o w i ; za ż a d n ą c e n ę nie m o ż n a b y ł o
przypuścić
tego
wuja
do w m i e s z a n i a
się c h o ć b y w p r y w a t n e
s p r a w y s z w e d z k i e , skąd b y ł o m u ł a t w o p r z e j ś ć do p u b l i c z n y c h .
Jeszcze
nad tem
rozmyślał, g d y księżna
Szarlotta,
czyhająca
KARTKA Z DZIEJÓW NASZWM
217
PODOBNYCH.
n a każdą s p o s o b n o ś ć p r z y w r ó c e n i a z g o d y , p r z y w i o d ł a d o ń całą
rodzinę z gorącem
wstawieniem
się
za m a t k ą . K a ż d y z nich,
dwaj bracia, siostra i b r a t o w a p r z e m a w i a l i z kolei; król j e d n a k
z a m i a s t o d p o w i e d z i zwrócił się s u r o w o do k s i ę c i a K a r o l a , p r z y ­
p o m i n a j ą c m u w ł a s n e j e g o słowa. N a to b r a t m ł o d s z y , F r y d e r y k
wpadł w gniew okrutny, jął Karola
o b r z u c a ć g r o ź b a m i i obel­
g a m i (bardzo zresztą zasłuż o nemi) i j u ź c h w y t a ł za s z p a d ę , g d y
król powagą
swoją
zapaśników
rozdzielił.
„Scena
s t a w a ł a się
t r a g i - k o m i c z n ą ; k s i ę ż n e z a n o s i ł y się od płaczu, książęta się lżyli".
N a r e s z c i e Zofia A l b e r t y n a oświadczyła, źe chce w i d z i e ć k r ó l o w ą :
„Jeżeli
ona przebaczy,
to i W K M o ś ć
będziesz musiał p r z e b a ­
c z y ć " . P o s z ł a t e d y z G-ustawem, ale k r ó l o w a m ł o d a o k a z a ł a się
t w a r d ą , i n i e dziwo — toż mąż b y ł j e j b a r d z o n i e d o r z e c z n i e za­
groził, że j e ż e l i p o g o d z i się z m a t k ą , to on w o s k a r ż e n i a u w i e ­
rzy. W y w i n ę ł a
się t e d y ,
mówiąc,
że t y l k o j a k o
chrześcijanka
p r z e b a c z a , ale źe k r ó l o w e j m a t k i w i d z i e ć j u ż c h y b a
n i g d y nie
b ę d z i e m o g ł a . Z tern wrócili do sali, g d z i e
perorował,
Karol
oskarżając się, t o u n i e w i n n i a j ą c k o l e j n o . Zofia A l b e r t y n a , z a r z u ­
ciwszy k r ó l o w i r ę c e n a szyję,
szlochała n a j e g o
z e m d l o n a , aż G u s t a w
zalany łzami
również
piersi n a p ó ł
nakoniec
ustąpił:
N i e c h j u ż sobie m a t k a j e d z i e lub zostaje, b y l e j e j nie w i d y w a ł
ani on, ani j e g o żona, b y l e m u d a ł a n a piśmie o d w o ł a n i e s w y c h
oszczerstw!...
Istotnie
w parę
dni później
G u s t a w w wielkiej
pompie
u d a ł się do F r e d r i c k s h o f u , g d z i e cała r o d z i n a z g r o m a d z o n ą b y ł a
w k o ł o królowej i g d z i e w o b e c n o ś c i w. k a n c l e r z a , siedmiu człon­
k ó w R a d y p r z y b o c z n e j oraz c a ł e g o d w o r u p o d p i s a n y został żą­
d a n y akt? N a s t ę p n i e
k r ó l z e b r a w s z y w S z t o k h o l m i e swą R a d ę ,
o d d a ł solennie w r ę c e m a r s z a ł k a F e r s e n a n i e f o r t u n n y
dokument
do z ł o ż e n i a w k r ó l e w s k i e m a r c h i w u m . T r u d n o b y ł o n i e z r ę c z n i e j
postąpić:
dając tyle w a g i r o z g ł o s u niecnotliwej plotce,
Gustaw
stawiał j a k o b y m o n u m e n t rzeczy, która przytłumiona w milcze­
n i u b y ł a b y się z w i a t r e m r o z w i a ł a .
Przyszedł wszakże
dzień
urodzenia upragnionej
dzieciny,
i r a d o ś ć p r z e p e ł n i a j ą c a w s z y s t k i e serca, z m i ę k c z y ł a i serce króla.
Napisał serdeczne
słówko do m a t k i , czekając niecierpliwie od-
218
KARTKA Z DZIEJÓW NASZYM
PODOBNYCH.
powiedzi. Odpowiedź przyszła w następujących wyrazach: „Je­
s t e m m a t k ą i to święte z n a m i ę n i g d y z serca m e g o nie z n i k n i e .
Z a w s z e też w e z m ę szczery udział w p o m y ś l n o ś c i W K M c i . Cze­
k a m aż czas
oddasz
mi
zetrze
zasłonę
z a k r y w a j ą c ą oczy W K M c i ;
sprawiedliwość i pożałujesz
wtedy
sposobu, w j a k i się ze
r
m n ą obeszłeś".
List ten
zdający się z a w i e r a ć p o w t ó r z e n i e
dawniejszego
o s z c z e r s t w a a w n i e m z a p r z e c z e n i e p r a w o ś c i n a s t ę p c y t r o n u , spra­
w i ł o k r o p n e w r a ż e n i e . W e s o ł o ś ć , j a k a o t a c z a ł a k o l e b k ę , zamie­
niła się w s m u t e k , k r ó l
wpadł w pochmurny gniew,
Fryderyk
dostał s p a z m ó w , z k a ż d y c h oczu t o c z y ł y się łzy.
T y m c z a s e m U l r y k a , k t ó r a pisząc m y ś l a ł a t y l k o o n i e p o r o ­
zumieniu
wana
z a s z ł e m z w i n y K a r o l a , wsiadła
podarkami
dla
wnuka,
do p o w o z u ,
obłado­
pełna nowowzbudzonej
czułości
m a t c z y n e j . Na nieszczęście s p o t k a ł a w d r o d z e sw ego o c h m i s t r z a
r
d w o r u w r a c a j ą c e g o ze S z t o k h o l m u .
Ten kazał nazad
zawrócić
i p r z e r a ż o n e j o p o w i e d z i a ł co zaszło. N a p r ó ż n o j u ż b i e d n a m a t k a
u s i ł o w a ł a l i s t o w n i e t ł u m a c z y ć się p r z e d s y n e m ; G u s t a w odpisał
t y l k o , ż e m u z a t r u ł a n a j p i ę k n i e j s z y dzień w życiu, że woli u n i ­
T
k n ą ć n o w y c h scen, n a k t ó r e b y m u sił nie stało, że i t a k m a t k a
m o ż e się n a c i e s z y ć
swą zemstą. „Ale n a miłość B o s k ą — d o d a ­
w a ł — p r o s z ę się nie n a r a ż a ć n a z e m s t ę publiczną. Nie c h c ę się
w y s t a w i ć n a to, a b y m ó j l u d p r z e z miłość dla mnie, miał zel­
ż y ć mą m a t k ę " .
T y m razem zerwanie było ostatecznem, zupełnem. W p r a w ­
dzie
Gustayy
skiego
usiłował w r. 1779 z a p o ś r e d n i c t w e m
do m a t k i
się zbliżyć, o n a j e d n a k
króla
nie dowierzając
pru­
mu
odmówiła. Ż y ł a cicho, s a m o t n i e , w t o w a r z y s t w i e j e d y n e j a nie­
o d s t ę p n e j córki i w i e r n e g o S z w a j c a r a B e y l o n a , k t ó r y z p r o s t e g o
lektora,
stał
się b y ł
przyjacielem i powiernikiem
nietylko jej
ale całej r o d z i n y . Z u s t j e g o t a k k r ó l j a k i d u m n a U l r y k a z n o ­
sili p r a w d y , z a k t ó r e b y k a ż d y i n n y ś m i e r t e l n i k p o k u t o w a ć m u ­
siał. N a r e s z c i e w lipcu 1782 r. d a n o z n a ć G u s t a w o w i , ż e m a t k a
jego
ciężko
Syartsjo,
i tam
zasłabła — n a
z wielkiemi
wysłuchawszy
influenzę. P r z y b y ł p o s p i e s z n i e
ostrożnościami
całogodzinnej
zbliżył
burzy
się
ostrych
do j e j
do
łoża
wymówek,
K A R T K A Z DZIEJÓW
7
NASZYM
219
PODOBNYCH.
z o s t a ł n a r e s z c i e ze ł z a m i p r z y c i ś n i ę t y do m a t c z y n e g o serca. N a ­
z a j u t r z wrócił p r z y w o ż ą c c z t e r o l e t n i e g o s w e g o c h ł o p a c z k a ; U l ­
r y k a k a z a ł a g o sobie p o s a d z i ć n a łóżku, o k r y ł a g o p i e s z c z o t a m i
i p o d a r u n k a m i , t e m i właśnie, k t ó r e m u wiozła w d z i e ń u r o d z e ­
nia. B y ł t o o s t a t n i w y s i ł e k g a s n ą c e g o życia; z a l e d w i e k r ó l się
oddalił
zapadła
w sen letargiczny,
z którego
zbudziwszy
się
około 4-tej z r a n a , p o ż e g n a ł a w s z y s t k i c h o b e c n y c h i w g o d z i n ę
potem
skonała
d n i a 16 lipca 1782 r. L i c z y ł a l a t 62. W 10 l a t
p ó ź n i e j G u s t a w I U . u p a d a ł w ś r ó d b a l u od kuli m o r d e r c y .
Ó w m a ł y królewicz, n a k t ó r e g o k o ł y s k ę p a d ł cień t a k zło­
wieszczy, m i a ł później j a k o G u s t a w I V . p r z e s u n ą ć
się n a o j ­
c o w s k i m t r o n i e , w y z u t y z e ń p r z e z t e g o ż s a m e g o księcia S u d e r manii, którego podłość była zatruła ostatnie lata Ulryki. Tenże
książę p o s i a d ł s z y n a r e s z c i e t r o n , o b l a n y krwią b r a t a m i a ł u s t a ­
nowić w Szweeyi
o r d e r — j e d y n y w swoim
rodzaju—przezna­
c z o n y w y ł ą c z n i e dla m a s o n ó w w y s o k i c h stopni.
Ale
powróćmy jeszcze
ośmiu latach
do L u i z y U l r y k i .
Po trzydziestu
spędzonych w Szweeyi a z tych lat
dwadzieścia
na tronie wśród płonnej a nieustannej walki o znaczenie i nie­
p o d l e g ł o ś ć kraju, u m a r ł a n a w y g n a n i u , w niełasce, nie ż a ł o w a n a
p r z e z dzieci, a n i p r z e z lud, ani p r z e z własną
rodzinę. Czemu?
C z y ż t y l k o dla t e g o , że d u m a jej w y r o s ł a p o n a d i n n e z a l e t y ?
Nie — b o ć d u m n y m b y ł i L u d w i k X I V . i b r a t j e j F r y d e r y k W.,
k t ó r y m się p r z e c i e ż lepiej poszczęściło w życiu. P . H e i d e n s t a m
powiada,
że
„współczesna
w sobie c n o t y
w intrydze
K a t a r z y n y i Maryi Teresy,
domowe jednej
z męskim
d r u g i e j nie p o s i a d a ł a i c h g ł ó w n e j zalety, ich z d r o ­
wego chłopskiego rozsądku".
śmiały A d o l f F r y d e r y k ,
ż o n y , to t e ż z j e g o
Z d a się, że j e j m ą ż ,
p o s i a d a ł g o więcej
śmiercią
Ulryka,
owej s u b t e l n o ś c i
bniejszej
cichy i nie­
od r z ą d z ą c e j
nim
z d a się, straciła w życiu
ster, r ó w n o w a g ę i m i a r ę . P r z y wielkim r o z u m i e
taktu,
łącząc
d u c h e m i śmiałością
nie
posiadała
czucia w d o t k n i ę c i u m o r a l n e m , p o t r z e ­
n i e r a z od p r o m i e n n y c h b ł y s k ó w u m y s ł u . Miała w i a r ę
g ł ę b o k ą i żywą, j a k świadczą d w a p i ę k n e listy p i s a n e do księcia
W i l h e l m a , ale, o ile sądzić m o ż n a , w i a r a t a nie u p r a w i a n a i n i e
pielęgnowana
p o z o s t a ł a g d z i e ś w k ą c i e duszy, nie przelewając.
220
KARTKA Z DZIEJÓW
NASZYM
się w serce, a p r z e t o i nie w y l e w a j ą c
PODOBNYCH.
w czyny.
Sądzono
ją
r ó ż n i e w historyi, r a z zwąc j ą plagą Szwecyi, r a z w y n o s z ą c p o d
n i e b i o s a ; n a m w o l n o p o w i e d z i e ć tyle, ż e d o s t r z e g ł s z y
chorobę
toczącą o r g a n i z m kraju, p r a c o w a ł a usilnie, w y t r w a l e , a b y j ą w y ­
korzenić,
że
choć
sama
tylekroó
zwyciężona,
przygotowała
t r y u m f o d n i e s i o n y p r z e z syna. G d y b y nie ona, nie z a s a d y i a t m o ­
sfera, w k t ó r e j g o w y c h o w a ł a ,
przyszedł
na
myśl, że
pytanie, czyby Gustaw był sam
Szwecya
ginie z braku
silnego
rządu,
że j e j t r z e b a p o s ł u s z e ń s t w a n a w e w n ą t r z , a b y z a c h o w a ć n i e p o d ­
ległość z e w n ę t r z n ą ? G d y b y u nas, s y n e k M a r y i L u d w i k i nie b y ł
u m a r ł w k o l e b c e , k t o wie, j a k i b y z n i e g o był w y r ó s ł m o n a r c h a ?
S o b i e s k i b y ł b y i tak p o d j e g o b e r ł e m b r o n i ł o j c z y z n y i w i a r y
a m o ż e i d o p o m ó g ł do z a m a c h u stanu, t a k j a k p o m a g a ł J a n o w i
Kazimierzowi
w walce z L u b o m i r s k i m i j e g o
dość t e g o . N a cóż się m a r z e n i a p r z y d a d z ą ?
rokoszem...
Ale
Chyba na wywoła­
nie j e d n e j łzy więcej, g d y ich się j u ż tyle wylało, a oczy m a m y
d a n e nie n a płacz, ale do p r a c y . K a c z e j p r z y p a t r z m y się j e s z c z e
temu
ludowi, k t ó r y
w podobnej
a przerażony widokiem
naszym
pogrążony
niemocy
n a s z e g o k o n a n i a , z r y w a się z ł o ż a b o ­
leści i p o w r a c a m i ę d z y żyjące...
Książka
Oskara Heidenstam
c z y t a się j a k zajmująca
wieść, j a k d r a m a t . A j e d n a k to czysto
historya.
po­
Dokumentów
t a m sporo, a raczej k r ó t k i c h wyciągów, u s t ę p ó w z listów i p a ­
m i ę t n i k ó w w s p ó ł c z e s n y c h , najwięcej z p a p i e r ó w F e r s e n a , z k o respondeneyi
królowej, z dziennika księżny Szarlotty.
Książka
ta, z d a się, n i e w i n n a — n i e p o d o b n a p r z y p u ś c i ć , a b y m o g ł a o b r a ­
zić k o g o k o l w i e k z żyjących.
szalała
przeciwko
niej
A j e d n a k p r z e z cały p r z e s z ł y r o k
b u r z a w części p r a s y n i e m i e c k i e j . Ź r ó ­
dłem zaś tej n a w a ł n i c y , k t ó r ą zresztą a u t o r p r z e t r z y m a ł w mil­
czeniu, było n i e z a d o w o l e n i e p e w n e g o a r c h i w i s t y P r u s a k a , k t ó r y
u d z i e l i w s z y p . H e i d e n s t a m o w i s p o r z ą d z o n e p r z e z siebie wyciągi,
począł
się s k r z y w d z o n y m ,
wj^mienionego
nikomu
ująć
naszpikowaną
widząc
wyciągi
nazwiska. Że p. Heidenstam
należnej
mu
wyrazami
te
wyzyskane
nie m i a ł
chwały, ż e p r z y g o t o w a n ą
wdzięczności
w o s t a t n i e j chwili zamienili
przedmowę
bez
zamiaru
przezeń'
wydawcy
n a b a r d z i e j n ę c ą c y dla F r a n c u z ó w
KARTKA Z DZIEJÓW
7
NASZYM
w s t ę p w y s z ł y z p o d p i ó r a p. Millet,
221
PODOBNYCH.
to t y e b j e d y n i e z n a s z y c h
c z y t e l n i k ó w zająć potrafi, k t ó r z y się w d z i e n n i k a c h n i e m i e c k i c h
z napaściami na Heidenstama
innemi
„fałszowanie
tekstów".
spotkali. Z a r z u c o n o
„ I s t o t n i e — pisze
mu między
a u t o r — zda­
r z y ł o mi się g d z i e n i e g d z i e w s t a r y c h listach ortografię lub j a k i e
n i e j a s n e w y r a ż e n i e p o p r a w i ć — nie m i a ł e m j e d n a k n i g d y i n t e n cyi p o d a w a ć paleografii, t y l k o p o p r o s t u historyę"... Ze zaś n a m
w s z y s t k o j e d n o j e s t wiedzieć,
o ile L u i z a U l r y k a
źle l u b d o ­
b r z e p o f r a n c u s k u pisała, w o l n o n a m nie m i e s z a ć się do sporu,
zostawiając, j a k to p . H e i d e n s t a m czyni, s a m e m u dziełu o b r o n ę
pracy autora.
T.
W.
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW WIERZE.
(Ciąg dalszy).
II.
Ze w z g l ę d u n a s z e r z ą c y się dziś s c e p t y c y z m i chwiejnośó
przekonań
religijnych,
rozpoczęliśmy
przed
paru
miesiącami
1
p r a c ę niniejszą o w ą t p l i w o ś c i a c h p r z e c i w w i e r z e . P r z y s t ą p i l i ś m y
do niej ze świadomością, ź e p o r u s z a m y k w e s t y ę t r u d n ą , ale za­
razem
bardzo
doniosłą,
bo
dotyczącą
samych
podstaw
życia
d u c h o w n e g o i m o r a l n e g o , n i e t y l k o k l a s w y k s z t a ł c o n y c h dzisiej­
szego s p o ł e c z e ń s t w a , ale i l u d u p r o s t e g o .
Z umysłu
z rozmaitych
nie zwróciliśmy u w a g i n a p o z y t y w n e
dziedzin
nauki
przeciw wierze
trudności
podnoszone;
raz
d l a t e g o , iż istnieje j u ź wiele o b s z e r n y c h dzieł r o z w i ą z a n i u t y c h
t r u d n o ś c i p o ś w i ę c o n y c h , b a r d z i e j j e s z c z e d l a t e g o , że p o t r z e b n i e j ­
szą do w y j a ś n i e n i a k w e s t y i w y d a w a ł a n a m się p r a c a r o z t r z ą s a ­
j ą c a samą n a t u r ę wątpliwości p r z e c i w wierze, i o d n o ś n ą do n i c h
n a u k ę Kościoła. — Często się zdarza, że p o j e d y n c z y c h , p o z o r n i e
luźnych
trudności rozjaśnić
sobie nie m o ż n a
tak długo,
póki
się nie d o t r z e do w s p ó l n e g o ź r ó d ł a .
W p r z e s z ł y m a r t y k u l e r o z p a t r z y l i ś m y się n a s a m p r z ó d w t y c h
wątpliwościach, k t ó r e się narzucają u m y s ł o m , p r z e d s t a n o w c z e m
przyjęciem
wiary.
Kościoła, j u ź
Odnośnie
do n i c h
stwierdziliśmy,
w pierwszych
wiekach
jasno
że n a u k a
określona,
żadnej
nie r o b i r ó ż n i c y m i ę d z y t e m i w ą t p l i w o ś c i a m i a w ą t p l i w o ś c i a m i
1
Z e s z y t lipcowy , str. 1.
7
O AYĄTPLIAYOŚCIACH PRZECIW
sfery czysto
223
WIERZE.
rozumowej. Niewierzący był i jest, według
czeń K o ś c i o ł a
obowiązany przed
przyjęciem
orze­
w i a r y u p o r a ć się
n a d r o d z e r o z u m o w e j ze w s z e l k i e m i p r z e c i w niej
trudnościami
i wątpliwościami. — P r z e s z l i ś m y dalej do w ą t p l i w o ś c i
metodycz­
n y c h , m o g ą c y c h mieć miejsce p o przyjęciu w i a r y i widzieliśmy,
ż e t e o l o g i a k a t o l i c k a i w o b e c n i c h to samo z a j m u j e
co i n n e n a u k i , u w a ż a j ą c j e z a ś r o d e k
zrozumienia
wreszcie
wych
w i a r y i do
naukowego
stanowisko,
s k u t e c z n y do g ł ę b s z e g o
jej
rozwoju.
Na
ostatek
w s p o m n i e l i ś m y , że m e t o d y c z n e w ą t p l i w o ś c i w n a u k o ­
badaniach łatwo
przechodzą
w wątpliwości
rzeczywiste
i obalają d a w n e p r z e k o n a n i a . T u t a j d o p i e r o , j a k z a z n a c z y l i ś m y ,
t e o l o g i a i filozofia r o z c h o d z ą się d a l e k o .
O t e m to przejściu z wątpliwości m e t o d y c z n y c h do r z e c z y ­
w i s t y c h dzisiaj n a m m ó w i ć w y p a d a .
Aby jednak dyskusya mogła być wszechstronną
musimy
w c i ą g n ą ć w nią j e s z c z e i n n y rodzaj t r u d n o ś c i p r z e c i w w i e r z e dość
z b l i ż o n y do wątpliwości m e t o d y c z n y c h . W ą t p l i w o ś c i m e t o d y c z n e ,
w ścisłem
mych
słowa
znaczeniu,
to jest wątpliwości
ś w i a d o m i e w y w o ł a n e , w celu g ł ę b s z e g o
przez
n a s sa­
u t w i e r d z e n i a się
w p r a w d z i e , są rzeczą z w ł a s z c z a w c o d z i e n n e m ż y c i u dość rzadką,
o wiele częściej się z d a r z a , że t r u d n o ś c i p r z e c i w w i e r z e m i m o woli się n a m
nasuwają,
narzuca. Trudności
naszemu
lub ż e r o z m o w a
albo
lektura
t e w p i e r w s z e j chwili, k i e d y się
przedstawiają,
zazwyczaj
p e w n o ś c i ; silnie t y l k o
niepokoją
dawnem
Wzięte
przekonaniu.
nie obalają
nam je
umysłowi
od r a z u
naszej
umysł trwający jeszcze przy
pod uwagę
w tem
pierwszem
s w e m s t a d y u m , mają o n e wiele p o d o b i e ń s t w a z w ą t p l i w o ś c i a m i
metodycznemi, przechodzącemi w rzeczywiste,
a co do d o n i o ­
słości p r a k t y c z n e j z n a c z n i e j e przewyższają, d l a t e g o z korzyścią
łącznie t r a k t o w a ć tu b ę d z i e m y j e d n e i d r u g i e .
W y k l u c z a j ą c t e d y z d y s k u s y i naszej d o k o n a n y fakt z u p e ł ­
n e g o z a c h w i a n i a p r z e k o n a ń , s t a w i a m y sobie p y t a n i e , w e d l e j a ­
k i c h z a s a d k i e r o w a ć się w i n i e n człowiek n i e p o k o j o n y
wątpliwo­
ściami bądź
t a k i e m i , k t ó r e p o c z ą t k o w o sam w y w o ł a ł , bądź t a -
kiemi, k t ó r e
s a m e p r z e z się w n i m p o w s t a ł y l u b z o s t a ł y z z e ­
wnątrz
narzucone. — Pytanie,
skąd
wątpliwości
pochodzą,
ma
224
O WĄTPLIWOŚCIACH PliZECJM' WIERZE.
w p r a w d z i e p o d i n n e m i w z g l ę d a m i wielką p r a k t y c z n ą
doniosłość,
nie w p ł y w a j e d n a k n a z a s a d n i c z e r o z w i ą z a n i e k w e s t y i , j a k w o b e c
wątpliwości
racyonalnie postąpić należy. Kwestyę tę rozstrzy­
g n ą ć p o w i n i e n r o z u m , a to, co on wskazuje, m a b y ć a b s o l u t n ą
normą naszego postępowania, bez względu na zewnętrzne oko­
liczności lub j a k i e k o l w i e k p r z e c i w n e p o z o r y .
Zaczynamy
od
któremi w zakresie
określenia
ogólnych
n a u k i i filozofii
zasad
kierować
rozumowych,
się m a m y
wów­
czas, g d y p r z e c h o d z i m y z wątpliwości m e t o d y c z n y c h do rzeczy­
wistych. Z a s a d y t e u p r z y t o m n i ć t u sobie m u s i m y częścią
t e g o , że n i e k t ó r e z nich, j a k z o b a c z y m y , i p r z y
we wierze
mają
wypadkach,
dla­
wątpliwościach
z a s t o s o w a n i e ; częścią d l a t e g o , a b y ś m y w t y c h
w których
wiara
nakłada
nam
zasady
odmienne,
m o g l i lepiej u w y d a t n i ć i u z a s a d n i ć ich r ó ż n i c ę , p r z e z z e s t a w i e ­
nie z z a s a d a m i n a u k i i filozofii.
P i e r w s z ą zasadą, n a k t ó r ą , sądzimy, w s z y s c y b e z w a h a n i a
się z g o d z ą , j e s t ta, źe w o b e c r o z u m u nie da się u s p r a w i e d l i w i ć ,
l e k k o m y ś l n e odstąpienie od i s t n i e j ą c y c h p r z e k o n a ń , albo c h o ć b y
tylko
zachwianie
się w nich, p o d
wpływem
pierwszej
lepszej
t r u d n o ś c i . M ó w i m y najogólniej „ o d s t ą p i e n i e od istniejących p r z e ­
k o n a ń " b e z w z g l ę d u n a t o , czy to p r z e k o n a n i e j e s t
pewnością,
jemy
czy t y l k o u z n a n i e m
n a w e t i tych, k t ó r z y
prawdopodobieństwa.
o znalezieniu
o w y m k i e r u n k u zwątpili i b e z
absolutną
prawdy
zastrzeżenia
Obejmu­
w tym
lub
t w i e r d z i m y , źe ani
s c e p t y k o w i s c e p t y c y z m u , ani p o z y t y w i ś c i e p o z y t y w i z m u , ani wie­
rzącym w jakąś
objawioną
r e l i g i ę tej religii
l e k k o m y ś l n i e od­
r z u c i ć r o z u m nie p o z w a l a .
Już
instynktowo
tymi, co j a k
"W r o d z i n n e m
ludzie we
kameleon
życiu
wszystkich
co chwila
najgorętsi
nawet
z m u żądają od t y c h , z k t ó r y m i obcują,
Inaczej
wszelkie
wzajemne
czasach
zmieniali swe
zaufanie
gardzili
przekonania.
zwolennicy
sceptycy­
p e w n e j stałości
byłoby
zdania.
niemożliwe,
nie­
m o ż l i w e życie s p o ł e c z n e n a zaufaniu o p a r t e . S w o b o d n i e z p r z y ­
j a c i e l e m obcuję d l a t e g o , że m a m p r z e k o n a n i e , iż m n i e nie zdra­
dzi, nie z a s z k o d z i mi, p l a n ó w nie p o k r z y ż u j e ; ufam j e d n e m sło­
w e m stałości j e g o e t y c z n y c h p r z e k o n a ń . E t y c z n e zaś p r z e k o n a -
o
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
225
WIERZE.
nia, k t ó r e ż y c i e m
n a s z e m kierują i c a ł e m u s p o ł e c z e ń s t w u swój
charakter nadają,
wynikają
tycznych
właśnie z ogólnych bardziej teore­
p o g l ą d ó w n a p o r z ą d e k świata. A swój pogląd
ficzny n a ś w i a t
ma
każdy i najprostszy
rozumem
włada. J e d e n
w jakieś
ślepe fatum,
filozo­
człowiek, j e ż e l i t y l k o
w i e r z y w r z ą d y i sądy Boskie,
inni w u s t a w i c z n y p o s t ę p
drudzy
ludzkości
ku
i d e a ł o w i doskonałości. Z a c h w i a n i e t y c h p r z e k o n a ń musi się odbi­
j a ć i na życiu
praktycznem
człowieka. K t o
z wiary w Boga
i w i e c z n o ś ć p r z e s z e d ł do n a g i e g o m a t e r y a l i z m u , z w i a r y w ciągłe
zbliżanie
się l u d z k o ś c i
do i d e a ł ó w w b e z n a d z i e j n y
pesymizm
i o d w r o t n i e , w t e g o życiu znajdą się n i e c h y b n i e i ślady tej t e o ­
retycznej
zmiany
przekonań. Z b y t
może mało
na tę etyczną
s t r o n ę k w e s t y i z w r a c a się u w a g ę , k i e d y się s c e p t y c z n e p o g l ą d y
j a k o w y k w i t m ą d r o ś c i l u d z k i e j w y c h w a l a i szerzy.
A l e . m o ż n a też w p r o s t
przekonań,
którą
w y k a z a ć , że l e k k o m y ś l n ą
p o w s z e c h n y sąd l u d z k i , j a k o
i pogardliwego potępia, i rozumowi
bowiem z zasady
rozumowania.
coś
zmianę
zgubnego
się sprzeciwia. W y n i k a to
p r z y c z y n o w o ś c i , k t ó r a leży n a d n i e k a ż d e g o
T ę z a s a d ę nie m y ś m y wymyślili,- o n a n a d n a m i
j a k i nad całym światem panuje, a my jesteśmy obowiązani jej
się p o d d a ć .
Każde
rozumowe
przekonanie
człowieka,
p r a w d z i w e czy
n i e p r a w d z i w e , m a swą p o d s t a w ę ; n i e t y l k o t e p r z e k o n a n i a , k t ó ­
reśmy już z naukową
których
nas rozum
ścisłością
poznali,
doprowadził,
ale t a k ż e i inne,
zanimeśmy jeszcze
do
refłeksyą
j e g o c z y n n o ś c i sprawdzili. R o z u m i e się, ż e p r z e k o n a n i a nie za­
wsze w y n i k a j ą z w e w n ę t r z n e g o p o z n a n i a p r a w d y . W s k a z a l i ś m y
j u ż w p i e r w s z y m a r t y k u l e o w i e r z e , że w i e d z a n a s z a p o więk­
szej części o p i e r a się n a ś w i a d e c t w i e i p o w a d z e d r u g i c h ;
wiem
r o z u m j e d n o s t k i nie m a w y s t a r c z a j ą c e j
albo­
energii i przeni­
kliwości, b y n a m w ł a s n ą p r a c ą d o s t a r c z a ł p o t r z e b n y c h do ż y c i a
codziennego i naukowego
wiadomości, i dlatego jesteśmy
natury wskazani na wzajemną
siłą
p o m o c . M o ż n a n a w e t bez p r z e ­
s a d y p o w i e d z i e ć , że w i e d z a k a ż d e j j e d n o s t k i j e s t więcej o w o c e m
z b i o r o w e j p r a c y całej ludzkości, aniżeli j e j s a m e j . A l e właśnie
z t e g o p o w o d u , ż e t y l e c z e r p i e m y z e ś w i a d e c t w drugich, r o z u m
P. P. T. LX.
15
226
O WĄTPLIWOŚCIACH
n a m nie p o z w a l a
mieć pewne
bezmyślnie
PRZECIW
z niego
k r y t e r y a do o c e n i e n i a
Z a s a d a ta, od w s z y s t k i c h
WIERZE.
korzystać; musimy i tu
wiarogodnośei
świadectwa.
r o z u m n y c h ludzi p r z y j ę t a ,
źe k a ż d e
p r z e k o n a n i e m u s i m i e ć swą p r z y c z y n ę , zawiera w sobie i d r u g ą
zasadę, że b e z o d p o w i e d n i c h p o w o d ó w od p r z e k o n a n i a odstąpić
się nie g o d z i .
Z t e g o n a j p r z ó d w y n i k a , źe w o g ó l e wątpliwości, n i e z a w i e r a j ą c e ż a d n y c h r a c y j , ale p r o s t e t y l k o p r z e c z e n i e n a s z y c h p r z e k o n a ń ,
nie m o g ą b y ć d o s t a t e c z n y m p o w o d e m do z m i a n y sądu. A p r z e c i e ż
często n i e m i się p o w o d u j e m y s k u t k i e m s u g e s t y i otoczenia, k t ó ­
rej słabsze albo
a m b i t n e u m y s ł y ł a t w o ulegają. — Czy nie s p o t ­
k a l i ś m y j u ż n i e r a z m ł o d y c h ludzi, k t ó r z y w p r z e c i ą g u n a d e r k r ó t ­
kiego
czasu p r a w i e z u p e ł n i e w y z u l i się z d a w n y c h p r z e k o n a ń .
A n i m o w y u nich nie b y ł o o g ł ę b s z e m
tak prędką i radykalną
nieraz
zmianą
z a s t a n o w i e n i u się n a d
poglądów;
przestawali
z o s o b a m i w y b i t n i e j s z y m i wiedzą, sławą, s t a n o w i s k i e m s p o ł e c z n e m , widzieli, źe
przestarzałe
nowe
przesądy,
otoczenie
niezgodne
kilka razy stanowcze zaprzeczenie,
ich p r z e k o n a n i a
z postępem
uważa
czasu,
za
usłyszeli
może i d r w i n k i o r z e c z a c h ,
o k t ó r y c h j e s z c z e n i g d y a n i w ą t p i ć n i e śmieli — i t o w y s t a r c z y ł o ,
b y się z a s t o s o w a l i
w myślach i w przekonaniach
środowiska. T e g o r o d z a j u
asymilacya jest
do
widocznie
nowego
powierz­
chowna i nierozumna: proste przeczenie, niedowodzące niczego,
nie osłabia ścisłego z w i ą z k u m i ę d z y p r z e k o n a n i e m a j e g o racyą,
a stąd ż a d n e g o nie daje u p o w a ż n i e n i a do z m i a n y sądu.
Atoli i wobec
wyw odów,
r
nasze p r z e k o n a n i e , zaczepiając
wagę, k t ó r e j ś m y zaufali,
które wprost
dowody,
usiłują
podkopać
albo zmniejszając
po­
nie g o d z i się l e k k o m y ś l n i e od w y r o ­
b i o n e g o raz sądu odstąpić. — S z e r z y c i e l e t a k z w a n y c h p o s t ę p o ­
wych
teoryj
w ś r ó d sfer
cieszą
się p o w s z e c h n i e
wykształconych,
większem
powodzeniem
niż u ludu. Zwalają t o z w y k l e n a
c i e m n o t ę i z niej w y n i k a j ą c y u p ó r ludu, ale p r z e c i e ż t e n u p ó r ,
c h o ć n i e r a z p r z e s a d n y , nie j e s t t a k b e z r o z u m n y , j a k się n a p o ­
zór w y d a j e . P r o s t y u m y s ł ż a d n ą
szybko
przy
wątku
swojem
i siły o b c e g o
rozumowaniu,
miarą
nie
zdoła
sobie r o z u m o w a n i a
które
pochwycić
i stąd
albo r z e c z y w i ś c i e
jest
trw a
T
ro-
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW
227
WIERZE.
z u m n e , albo j a k o t a k i e m u się p r z e d s t a w i a . I nie m a m y p r a w a
czynić m u
z tego jakiegokolwiek
dla w s z y s t k i c h
zarzutu. Albowiem
ogólną
zasadą j e s t , iż r o z u m o w a n i e , k t ó r e g o siły n i e
pojęliśmy, r o z u m n y m s p o s o b e m n a n a s działać nie m o ż e .
A więc, z a r z u c i n a m k t o ś , w e d ł u g
wyłuszczonych
zasad,
p r o ś c i ludzie s p o k o j n i e t r w a ć mają p r z y swoich f a ł s z y w y c h p o ­
glądach. N i e ; i lud p o w i n i e n
powinni ułatwić jej wstęp
drogą
n i k t nie p o w i n i e n
dążyć
do
do o ś w i a t y i ludzie
najszerszych
swego
zdania
warstw,
nauki
ale swoją
p o r z u c a ć , ani
obcego
p r z y j m o w a ć , p ó k i p o w o d ó w nie z r o z u m i e .
Zasada
gdy
ta
zabezpieczy
tymczasem
lekkomyślna
wrota wszelkiemu
fałszowi
chłopa, w i e r z ą c e g o
się t y l k o
prawdzie
zmiana
w istnienie
przekonanie
sądu
i pomieszaniu
z nim, w c h o d z ą c
c z y m y , że t o
ostateczne
oścież
otwiera
pojęć. W e ź m y
osobistego
w jego
na
zwycięstwo,
Boga,
sposób
w c a l e nie j e s t
np.
Rozmówmy
myślenia,
ślepem,
a zoba­
ale że się
o p i e r a n a p r a w d z i w i e filozoficznych r o z u m o w a n i a c h . A p r z e c i e ż
t e n s a m c h ł o p najczęściej nie b ę d z i e w stanie z d a ć n a m s p r a w ę
ze s w y c h r o z u m o w a ń , j e ż e l i
b ę d z i e też w stanie
materyalisty
w swem
raz
w
wprost
się w p r o s t o nie
odpowiedzieć
zapytamy,
na zarzuty
nie
jakiegoś
albo p a n t e i s t y . M i a ł b y się przez to d a ć z a c h w i a ć
p r z e k o n a n i u ? B i e d n y ! m u s i a ł b y w t e n c z a s w i e r z y ć nie
najsprzeczniejsze
samozwańczych
między
sobą
oświecicieli l u d u
zdania,
szerzone
w imię n a u k i
przez
i oświaty. —
Z b y t w i e l k a zaś ł a t w o ś ć , z j a k ą ludzie i n t e l i g e n t n i n a s z y c h cza­
sów swe z d a n i a
prości l u d z i e
zmieniają,
jest jednym
dowodem
więcej, j a k
o wiele z d a t n i e j s i są do p r a w i d ł o w e g o m y ś l e n i a
niż wielu z klas w y k s z t a ł c o n y c h . W n o w o ż y t n y c h n a s z y c h m ó ­
z g a c h r ó ż n o r o d n e ; pojęcia i t e o r y e
się g m a t w a j ą
i przeszkadzają
d z i w n e g o , że p r z e d e w s z y s t k i e m
nieprzetrawione
logicznemu
tacy
zbyt łatwo
myśleniu.
Nic
ludzie, p r z e c i ą ż e n i
też
wia­
d o m o ś c i a m i ze w s z y s t k i c h d z i e d z i n w i e d z y l u d z k i e j , s k ł o n n i są
w o b e c p i e r w s z e g o l e p s z e g o z a r z u t u do n a t y c h m i a s t o w e j z m i a n y
zdania, g d y ż nie p r z y z w y c z a i l i się w o g ó l e do o p i e r a n i a s w y c h
zdań wyłącznie na gruntownych
podstawach.
P r z y p o m n i e l i ś m y sobie w i ę c dotąd, z j a k ą stanowczością r o 15*
228
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW
WIERZE.
z u m się sprzeciwia p r z e d w c z e s n e j i bez z a s t a n o w i e n i a
podjętej
z m i a n i e sądu; atoli i z d r u g i e j s t r o n y p r z e c z y ć nie m o ż e m y , źe
z m i a n a p r z e k o n a n i a w o b e c p o w s t a j ą c y c h wątpliwości m o ż e c z a s e m
b y ć k o n i e c z n y m p o s t u l a t e m r o z u m u . W i e d z a l u d z k a p o s t ę p u j e , od­
krywa myłki swych poprzedników, uprząta raz na zawsze dawne
p r z e s ą d y , ale d e b r z e t e ż wie, że p ó ź n i e j s z e w i e k i i w niej dużo
j e s z c z e zmienią i poprawią. D l a k a ż d e g o u c z o n e g o , k t ó r y z p o ­
czątku
t y l k o dla g ł ę b s z e g o
zrozumienia
podjął
się n a u k o w e g o ich r o z t r z ą ś n i e n i a , przyjść
w k t ó r e j p o w i e d z i e ć sobie r a c y o n a l n i e
poznanych juź prawd
może
chwila,
m o ż e i m u s i : j u ź dalej
w s w o j e m p r z e k o n a n i u d o t y c h c z a s o w e m t r w a ć nie m o g ę , m u s z ę
o d niego o d s t ą p i ć albo p r z y n a j m n i e j sąd o n i e m zawiesić, p ó k i
nie z n a j d ę
silniejszych
niż dotąd
dowodów.
A- w tern
samem
p o ł o ż e n i u z n a l e ź ć się m o ż e i k a ż d y i n n y człowiek naw et co do
r
n a j d r o ż s z y c h s w e m u sercu j r z e k o n a ń . T a k j a k czasem b o l e s n e
doświadczenia
sądziliśmy,
zmuszają
przyjaciela
n a s do u z n a n i a
najwierniejszego, j a k
z a zdrajcę, z k t ó r y m
zerwać trzeba, tak i w życiu
wszelkie s t o s u n k i
u m y s ł o w e m z d a r z y ć się m o ż e , iż
p r z e k o n a n i a , w k t ó r y c h w y c h o w a l i ś m y się i z k t ó r e m i ś m y wzrośli,
r o z u m odrzucić n a m k a ż e j a k o z ł u d z e n i a i fałsze. P o d d a n i e się
t e m u r o z k a z o w i r o z u m u nie p r z y c h o d z i n a t u r a l n i e z łatwością.—
He t o ciężkiej p r a c y k o s z t o w a ł o k a r d y n a ł a W i s e m a n a
nie się
ocl K o ś c i o ł a
oderwa­
anglikańskiego. Szlachetny ten umysł po­
k o c h a ł całem s e r c e m swój n a r o d o w y K o ś c i ó ł i w ierzył, ż e w n i m
r
się z a c h o w a ł o
prawdziwe
objawienie
życie k r z e p i e n i u d u c h a t e g o
pierwszych
Kościół
wieków
kwestyi
Poświęcał
K o ś c i o ł a ; a tu b a d a n i a n a d wiarą
chrześcijaństwa
anglikański już
w podstawniczej
Chrystusowe.
ducha
jawnie
mu
Chrystusowego
od n a u k i P a n a
wykazały,
nie ma,
źe
gdyż
Jezusa i Apostołów
odstąpił. S a m o sobie p o w i a d a , źe w p i e r w s z y c h chwilach, k i e d y
mu jasno
stanęło przed
czuł się j a k
gdyby
oczyma, źe a n g l i k a n i z m j e s t herezyą,
zmiażdżonym
s t r a s z n y m ciosem, m i m o to,
że j u ź wiedział, g d z i e s z u k a ć m a p r a w d z i w e j n a u k i .
Ciężkie te w a l k i i t r u d n o ś c i stąd pochodzą, że p r z e k o n a n i a
g ł ę b o k o w n a s z a k o r z e n i o n e nie w s a m y m t y l k o u m y ś l e m o c n o
tkwią. N i e t y l k o r o z u m niemi się p r z e j m u j e i do nich, j e ż e l i to
o
są p r a w d y
WĄTPLIWOŚCIACH
podstawnicze,
cały
PRZECIW
229
W IERZE.
T
swój s p o s ó b
myślenia
stosuje,
ale n a d t o wyciskają one swe p i ę t n o n a wszystkich i n n y c h wła­
dzach człowieka: na wyobraźni,
rzając
przytem
cały s z e r e g
n a woli, n a u c z u c i u ,
przywyknień,
od k t ó r y c h
zwolić p r a w i e n i e p o d o b n a . P o z n a ł e m we W ł o s z e c h
ludowego,
człowieka
sprytnego
i nadzwyczaj
wytwa­
się w y ­
nauczyciela
zdrowego
sądu
n a w e t o rzeczach, które znacznie przechodziły jego wykształce­
nie,
a który mimo
własnej
czyn
to nie
dał
osi się obraca. Nie
naukowych,
nie u m i a ł
w których
ale
pogodzić
się p r z e k o n a ć , że
stąd
po
prostu,
z pewnemi
się s z c z e g ó l n i e
ziemia
koło
p o c h o d z i ł o to w i d o c z n i e z p r z y ­
lubował.
r z a d k i m o k a z e m , ale b y n a j m n i e j
że
system
poetycznemi
Przykład
nie
Kopernika
wyobrażeniami,
ten
jest
może
d l a t e g o , że d o w o d z i w y ­
j ą t k o w e j o g r a n i c z o n o ś c i : często ludzie b a r d z o w y s o k o wykształ­
ceni nie zmieniają p r z e k o n a n i a
nia j e g o b e z p o d s t a w n o ś c i .
upodobania,
m i m o naj oczy w i s t s z e g o p o z n a ­
Cały człowiek
interesu, p r z y w y k n i e n i a
tysiącznemi
z tem
węzłami
przekonaniem
się
związał i s k u t k i e m t e g o p o w i a d a s o b i e : n i e p o d o b n a b y ono b y ł o
fałszywe. T a k więc i w t y m w y p a d k u
I właśnie
d l a t e g o , że z m i a n a
stat pro
przekonań
rałione
volunłas.
napotyka u nas
r a z p o r a z n a t a k ciężki opór, leży w i n t e r e s i e p r a w d y i p r a w ­
dziwego postępu, który tylko przez dobre użycie rozumu usku­
t e c z n i ć się daje, b y ś m y j a s n o określili zasady,
które nam przy
zmianie przekonań przyświecać powinny. Postawiliśmy już dwie
zasady, raczej n e g a t y w n e , c h r o n i ą c e nas od d w ó c h o s t a t e c z n o ś c i ,
jakiemi
są:
przerzucanie
w drugi, lub u p o r c z y w e
się l e k k o m y ś l n e
z jednego
o b s t a w a n i e p r z y swojem.
poglądu
Z nich w y ­
ł a n i a się s a m a p r z e z się trzecia, n a j w a ż n i e j s z a zasada, k t ó r ą t a k
streścić m o ż n a : k i e d y k o l w i e k
poszukiwania
naukowe
p o w s t a j ą c e wątpliwości
albo t e ż
odkrywają nam widoczne błędy w do­
t y c h c z a s o w y c h n a s z y c h r o z u m o w a n i a c h , w y k a z u j ą c , że fakta, n a
k t ó r y c h się d o t ą d opieraliśmy,
p u s z c z e n i a m i , lub
że
są b e z p o d s t a w n e m i t y l k o p r z y ­
świadectwa,
którym
zawierzyliśmy,
nie
są w i a r o g o d n e m i — w ó w c z a s m u s i m y odstąpić od n a s z e g o sądu.
W r a z i e z n o w u , g d y b y wątpliwości
nie obalały w p r a w d z i e sa­
m y c h p o d s t a w n a s z y c h p r z e k o n a ń , ale w y k a z y w a ł y j e d n a k słabe
»
230
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW WIERZE.
ich s t r o n y lub
przeciwstawiały
i m d o w o d y r ó w n e j siły,
wtedy
m u s i m y r o z u m u i e z a w i e s z a ć n a s z sąd. J a s n e m j e s t b o w i e m , źe
w tym wypadku mamy
do c z y n i e n i a z wątpliwościami
rzeczy-
T e m i z a s a d a m i k i e r o w a l i się wielcy g e n i u s z e , j a k
Galilei.
wistemi.
Proces, jakim
umysł
św.
chejczyków i przechodził
Augustyna
odczepiał
się
od
Mani­
do katolic3 zmu j e s t k o n k r e t n ą
tego
T
ilustracyą.
Co do p r a w d y M a n i c h e i z m u
zupełnie przekonany.
n i g d y nie b y ł św. A u g u s t y n
Czytanie Hortenzyusza,
z a g i n i o n e g o nie­
s t e t y d z i e ł k a Cicerona, zapaliło g o do s z u k a n i a p r a w d y „nie tej
lub owej s e k t y " , ale p r a w d y j a k ą k o l w i e k b y o n a była. P r z e j ą w s z y
się ocl m ł o d o ś c i wielką czcią dla osoby C h r y s t u s a , nie j a k o B o g a
ale j a k o
największego z ludzi,
skiej n a j p r ę d z e j
sądził źe w szkole
chrześcijań­
znajdzie p r a w d ę . Od k a t o l i c k i c h szkół o d s t r a ­
szała go w i a r a
wymagająca
głosili, źe u nich w to t y l k o
poddania rozumu;
się wierzy,
Manichejczycy
co się r o z u m e m p o ­
z n a ł o , a więc do nich się p r z y ł ą c z y ł . O d s t r ę c z a ł y g o r ó w n o c z e ­
śnie od k a t o l i k ó w , z a r z u t y p o d n o s z o n e p r z e c i w k s i ę g o m S t a r e g o
Zakonu a przedewszystkiem
k w e s t y a o p o c z ą t k u zła, n a k t ó r ą
nie m ó g ł z n a l e ź ć odpowiedzi, nie p r z y j m u j ą c z M a n i c h e j c z y k a m i
oprócz B o g a d o b r e g o , d r u g i e g o j a k i e g o ś p i e r w i a s t k u złego. P o w-ażne zaś wątpliwości
przeciw Manicheizmowi budziły w nim
widoczne
między
sprzeczności
o astronomii
i kosmogonii,
tern,
co M a n i c h e j c z y c y
a tern co n a u k a
wtenczas
pisali
głosiła.
Z d a w a ł o m u się, że n a u k a m a słuszność, ale w s t r z y m a ł się od
s t a n o w c z e g o sądu dla p o w a g i b i s k u p a M a n i c h e j c z y k ó w F a u s t u s a ,
słynnego
n a u k ą i świętością
wyjaśnienia.
życia,
P o dziewięciu latach,
k a j ą c y m się u m y s ł e m (animo
od k t ó r e g o
się s p o d z i e w a ł
przez które Augustyn
vagabundus)
ich słuchał",
„błą­
napotkał
wreszcie F a u s t u s a —- ale p o to tylko, b y się p r z e k o n a ć ,
iż t e n
człowiek nie j e s t w stanie u z a s a d n i ć swej n a u k i . T o j e s z c z e b a r ­
dziej zachwiało
1
w nim zaufanie do M a n i c h e i z m u
Nie
odstąpił
P r z y t a c z a m y dosłowny u s t ę p z W y z n a ń św. A u g u s t y n a , k t ó r y n a m
odkrywa, jak logicznie w tej ewolucyi swego sądu postępował. — „ P o s t e a quam ilłe (Faustus) mihi imperitus e a r u m artium, ąuibus eum excellere
1
o
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
231
WIERZE.
icłi j e d n a k nie widząc, g d z i e s z u k a ć p r a w d y . Od K o ś c i o ł a k a t o ­
lickiego
o d d a l a ł y g o coraz b a r d z i e j fałszywe pojęcia, k t ó r e so­
bie u M a n i c h e j c z y k ó w o t y m K o ś c i e l e w y r o b i ł ;
zaczynał
s k ł a n i a ć się k u s c e p t y c y z m o w i .
logicznie w i ę c
Z tem usposobieniem
•umysłu p r z y b y w s z y do M e d y o l a n u , usłyszał n a k a z a n i a c h wiel­
kiego
Ambrożego,
na które
tylko
dla o r a t o r s k i e j
jego sławy
uczęszczał, t r a f n e o d p o w i e d z i n a z a r z u t y M a n i c h e j c z y k ó w i p r a w ­
dziwy wykład
katolicyzmu,
przód
nauki
Kościoła. Z b l i ż y ł
ale s ł u c h a j m y j a k
się z n o w u
o krok
do
r o z u m n i e . Z a w s t y d z i ł się n a j ­
b a r d z o , ż e przyjął od M a n i c h e j c z y k ó w
zarzuty przeciw
k a t o l i k o m j a k o p e w n e , o k t ó r y c h się t e r a z p r z e k o n a ł , że nie są
p e w n e . „A p r z e c i e ż sądziłem — pisze — że to j e s z c z e nie j e s t racyą,
ż e b y m szedł do k a t o l i c y z m u , b o m o ż e i k a t o l i c y z m m a m ą d r y c h
o b r o ń c ó w , k t ó r z y w y m o w n i e i nie od r z e c z y n a z a r z u t y o d p o ­
wiadają... K a t o l i c y z m p r z e d s t a w i a ł mi się j u ż nie j a k o
zwycię­
ż o n y , ale j e s z c z e nie j a k o z w y c i ę z c a " . S z u k a ł w i ę c dalej i z n a j ­
d o w a ł coraz
więcej
dowodów
na prawdę
katolicką.
„Ale j a k
z w y c z a j n i e ten, k t ó r y w p a d ł w r ę c e z ł e g o l e k a r z a i d o b r e g o się
boi, t a k b y ł o ze z d r o w i e m d u s z y m o j e j , k t ó r a t y l k o p r z e z w i a r ę
m o g ł a b y ć u l e c z o n ą , ale u z d r o w i e n i u się sprzeciwiała, z o b a w y
ż e b y w e fałsz nie u w i e r z y ć " . P r z e d e w s z y s t k i e m k w e s t y a o p o ­
c h o d z e n i u zła d u ż o m u s p r a w i a ł a
t r u d n o ś c i . P r z e k o n a w s z y się
n a r e s z c i e o fałszywości M a n i c h e i z m u p o r z u c i ł g o i z o s t a ł k a t e ­
chumenem
znajdzie
Kościoła
prawdę,
k a t o l i c k i e g o , w nadziei, że n a tej d r o d z e
do k t ó r e j j e g o u m y s ł t a k tęsknił. Z n i k ł y n a
k o ń c u w s z y s t k i e r o z u m o w e w ą t p l i w o ś c i — i A u g u s t y n św. r o z u ­
m e m przyjął
prawdę
katolicką,
j e j sercem, k i e d y w o l a p r z e s t a ł a
moralnych. — Wogóle
św. A u g u s t y n a , j e s t
ale d o p i e r o później p o d d a ł się
się sprzeciwiać ze w z g l ę d ó w
r o l a w o l i i serca w z m i a n i e
bardzo
ciekawa
do b a d a n i a ,
przekonań
ale n a r a z i e
o n a n a s nie o b c h o d z i . Z w r ó c i l i ś m y g ł ó w n i e u w a g ę n a j e g o u m y p u t a v e r a m , satis apparuit, d e s p e r a r e coepi, posse e u m mihi illa, quae m e
m o v e b a n t aperire atque dissolvere; q u o r u m quidem i g n a r u s posset yeritat e m t e n e r e pietatis, sed si Manichaeus n o n esset. Libri ąuippe e o r u m pleni
s u n t longissimis fabulis, de coelo et sideribus, et sole et l u n a " . . Conf.
1. v, c. 12.
232
O WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW WIERZE.
słowa e w o l u e y ę i widzieliśmy, j a k n i e p r z e p a r t a siła r o z u m u
żącego s z c z e r z e
sad r o z u m o w y c h z w y c i ę ż y ł a . — Z t e g o n a s z k i c o w a n e g o
przebiegu
umysł
nawrócenia
nie
dą­
do p r a w d y i stosującego się w walce do za­
św. A u g u s t y n a
odstępował z jednej
pokrótce
widzimy, j a k wielki t e n
strony lekkomyślnie
od s w e g o
zdania, c h o ć o b j e k t y w n i e f a ł s z y w e g o , z d r u g i e j zaś nie opierał
się b e z w a r u n k o w o
są u z a s a d n i o n e ,
reszcie
p r z y n i m ; ustąpił w ą t p l i w o ś c i o m widząc, że
poddał
krytyce
swe
dawne
przekonania,
na­
p r z e j r z a w s z y j a s n o ich fałszywość, odrzucił j e i przyjął
poznaną prawdę.
W p o w y ż s z y . sposób o k r e ś l o n e z a s a d y z d o l n e są d o p r o w a ­
dzić k a ż d e g o
prawdy,
niepokojonego
wątpliwościami
byleby tylko zastosować
pewną
drogą
do
się do n i c h w całej ich r o z ­
ciągłości. Ż a d n e j n i e m a o b a w y , b y t e z a s a d y d o p r o w a d z i ć m i a ł y
do z u p e ł n e g o
sceptycyzmu,
g d y ż właśnie
t e g o od nas się d o ­
m a g a j ą , b y ś m y n i g d y n a s e r y o nie wątpili j a k t y l k o r o z u m n i e —
a rozum
do p o w ą t p i e w a n i a o p r a w d a c h
oczywistych
doprowa­
dzić n a s nie m o ż e . P r z y z n a j e m y w p r a w d z i e , że k t o p o w y ż s z e m i
z a s a d a m i kieruje
się w filozoficznych
t e n często dojdzie do z a c h w i a n i a
b ę d z i e się j e d n a k
temu
i naukowych
badaniach,
p e w n e g o p r z e d t e m s ą d u : nie
dziwił, j e ś l i nie j e s t m u obcą o g r a n i ­
czoność władz naszych poznawczych, które skutkiem wewnętrz­
nych
niedostatków i pod
wpływem
tak wielorakich
zewnętrz­
n y c h p r z e s z k ó d , z wielkim t y l k o m o z o ł e m d o t r z e ć m o g ą do nie­
podzielnej
prawdy. — Owocem
i przezorność w wydawaniu
T
tych
zasad
stanowczych
będzie
ostrożność
sądów, a t o
jeszcze
nie j e s t s c e p t y c y z m e m .
M u s i m y też zwrócić szczególniejszą u w a g ę i n a to, że p o ­
w y ż s z e z a s a d y stosują się do w s z y s t k i c h p r z e k o n a ń b e z w z g l ę d u
n a to, czy o n e się odnoszą do p r a w d w y ł ą c z n i e
czy p r a k t y c z n y c h .
ciowe, j a k i e
Ze
względu
n a uciążliwe
spekulatywnych,
komplikacye
ży­
z m i a n a p r a k t y c z n y c h p r z e k o n a ń za sobą pociąga,
c h c i a ł o b y się dość p o w s z e c h n i e w y j m o w a ć te o s t a t n i e z p r a w i ­
deł r o z u m u . Nie b r a k ludzi w c a l e zresztą nie ciasnych,
n p . z m i a n ę religii uważają za r z e c z co najmniej
którzy
nieodpowiednią;
lepiej, w e d l e ich zdania, t r w a ć w e wierze, w k t ó r e j ś m y się w y -
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW
233
WIERZE.
chowali. N i e b r a k też filozofów, p o p i e r a j ą c y c h te p o g l ą d y
d z e n i e m , źe k w e s t y i o z m i a n i e
praktycznego
twier­
p r z e k o n a n i a nie
m o ż n a n a p o d s t a w i e o g ó l n y c h zasad rozwiązać, j a k o s u b j e k t y w nej k w e s t y i s u m i e n i a
Żadną
jednak
miarą
z g o d z i ć się n a to nie m o ż e m y .
z u m i e się, iź o z m i a n i e p r z e k o n a n i a s u b j e k t y w n e
JJo
poznanie
r o z s t r z y g n ą ć m u s i a nie o b j e k t y w n a p r a w d a . J e ż e l i m o j e p r z e ­
k o n a n i e , c h o ć w sobie b ł ę d n e , w y d a j e
oczy wistem, to zmienić g o nie m o g ę .
fałsz, p ó k i
przezemnie
m i się
wszechstronnie
Objektywna
p r a w d a lub
nie są p o z n a n e , ż a d n e g o r a c y o n a l -
n e g o n a m o j e p r z e k o n a n i e w p ł y w u w y w r z e ć nie mogą. Ale j a k
k a ż d y p r z y z n a j e , że o g ó l n e p r a w a m y ś l e n i a s t a w i a ć t r z e b a o b j e k t y w n i e , m i m o że p o z n a n i e
u m y s ł u , t a k też u z n a ć
zależy
od
subjektywnego
trzeba uprawnienie ogólnych
stanu
objektyw-
n y c h zasad p r z y z m i a n i e p r z e k o n a ń .
Wykazaliśmy powyżej
z e ścisłego
związku
między etyką
a t e o r e t y c z n e m p o z n a n i e m , ż e nie w o l n o z b y t p r ę d k o z m i e n i a ć
przekonań — a teraz
wniosek,
o d w r o t n i e z tej samej
źe i praktyczne
zasady
wyciągamy
przekonanie podporządkować
przy ich zmianie ogólnym zasadom rozumu.
trzeba
Sumienie i moral­
n o ś ć n i e są p r z e c i e ż czemś o d e r w a n e m i n i e z a l e ź n e m od r o z u m u ,
ale n a n i e m się opierają.
jest
E o z u m w y d a j e sąd o t e m ,
d o b r a l u b nie, a wola, o ile w e w o l n y m
stosuje
się do w s k a z ó w e k r o z u m u ,
ralnie.
Kiedy
jakieś jest
więc rozum
fałszywe,
człowiek
Nie c h c e m y p r z e z
w
wyborze
działa m o r a l n i e l u b n i e m o ­
stanowczo
o r z e c z e n i a s t o s o w a ć się j e s t
czy rzecz
swym
orzeka, ż e
każdym
przekonanie
wypadku
do
tego
obowiązany.
to p o w i e d z i e ć , że n a w y p a d e k
kolizyi
między wyrokami naszych własnych badań a prawdami powagą
drugich
stwierdzonemi,
koniecznie
trzeba
iść za t e m ,
cośmy
sami p r a c ą r o z u m u p o z n a l i — b y ł o b y to często w w y s o k i m s t o ­
p n i u n i e d o r z e c z n e m . — D a j m y n a t o ź e ktoś, nie b ę d ą c z a w o d o ­
wym
matematykiem
czasami z amatorstwa
nad
rozwiązaniem
p r o b l e m a t ó w m a t e m a t y c z n y c h p r a c u j e ; jeżeli u c z o n y m a t e m a t y k
1
Schmid, Erkenntnislehre
i, 98; Wissenschaft
u.
Auctoritdt.
234
o
WĄTPLIWOŚCIACH
z a r ę c z y mu, że r o z w i ą z a n i e ,
to
rozum
wymaga
PRZECIW
WIERZE.
do j a k i e g o doszedł, j e s t fałszywe,
oczywiście
uwzględnienia
takiej
powagi,
c h o ć b y się n i e m o g ł o d o s t r z e d z b ł ę d u w r o z u m o w a n i u . T a k samo
w kolizyi m i ę d z y
wynikami
nauk a przekonaniami moralnemi
lub r e l i g i j n e m i (mówię tu j e s z c z e ogólnie o w s z y s t k i c h religiach),
z d a r z y ć się może, że r o z u m t y m o s t a t n i m większą
wagę przy­
z n a ć każe. C h ę t n i e i n a to się z g a d z a m y . B r o n i m y t j J k o zasady,
że r o z u m z a w s z e i w s z ę d z i e w k o l i z y a c h m i ę d z y p r z e k o n a n i e m
i wątpliwością m a b y ć n a j w y ż s z y m sędzią.
M o g ł o b y się n a p o z ó r
żliwą w z a s t o s o w a n i u
z d a w a ć , że z a s a d a
ta jest
niemo­
do życia, bo j a k sami p r z y z n a j e m y ,
ro­
z u m r z a d k o i d o p i e r o p o ciężkich p r a c a c h do z u p e ł n e j p e w n o ś c i
n a s d o p r o w a d z a a w życiu
praktyeznem
doraźnie decydować. Lecz tu musimy
t r z e b a się r a z po raz
wziąć
na uwagę różnicę
zachodzącą m i ę d z y r o z u m e m i wolą. J a k z j e d n e j s t r o n y r o z u m ,
a b y p r a w d ę przyjął, m u s i k o n i e c z n i e j a s n o o niej się p r z e k o n a ć ,
t a k z drugiej s t r o n y w o l a j e s t ściśle obowiązaną działać w e d ł u g
t e g o , co w d a n y m
razie po bezstronnem
w i e n i u się zdaje się b y ć dla niej d o b r e m ,
rozumowem zastano­
c h o ć b y się do p e w ­
ności i j a s n o ś c i dojść nie m o g ł o . N a w e t w ą t p l i w o ś c i r z e c z y w i s t e
co do o b j e k t y w n e j p r a w d y z a s a d
etycznych,
k t ó r e m i się kie­
r u j e m y , czy wogóle, czy w d a n y c h w y p a d k a c h , nie są p r z e s z k o d ą
w r o z u m n e m i m o r a l n e m działaniu, b o działając w e d ł u g n a j l e p ­
szego n a s z e g o r o z u m i e n i a ,
m a m y p e w n o ś ć z u p e ł n ą , że subjek-
tywnie dobrze działamy, zgodnie z etycznem wymaganiem na­
szej n a t u r y .
G d y b y ś m y zaś o d w r o t n i e p r z y z n a l i , że częsta p o ­
t r z e b a d e c y d o w a n i a się s a m a z siebie r a c y o n a l n i e w p ł y n ą ć m o ż e
n a u z n a n i e l u b o d r z u c e n i e p o t r z e b n y c h do działania zasad, w p a dlib3'śmy t e m
samem w oportunizm,
naj oczy wiściej
przeciwny
naszej r o z u m n e j n a t u r z e .
A j e d n a k istnieje w r a z i e
między
prawdami,
bezpośrednio
a prawdami bardziej
leżycie u w z g l ę d n i a n a ,
powstania
naszem
wątpliwości
życiem
różnica
kierującemi,
abstrakc3 jnemi, r ó ż n i c a r z a d k o k i e d y n a ­
T
a przecież
nader ważna. Tyczy
obowiązku uwzględnienia i gruntownego
się o n a
z b a d a n i a wątpliwości.
K a ż d y r z e m i e ś l n i k s t a r a się, b y t e n a r z ę d z i a b y ł y w n a j -
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW
lepszym
stanie, k t ó r e m u n a j b a r d z i e j
235
WIERZE.
do p r a c y są
potrzebne,
k a ż d y u c z o n y dąży do s t w i e r d z e n i a t y c h zjawisk, k t ó r e częściej
wchodzą w zakres j e g o pracy; tak też rozum każe n a m zajmo­
wać
się w p i e r w s z y m
rzędzie
temi prawdami, które
częstsze
m a j ą z a s t o s o w a n i e w ż y c i u n a s z e m i ogólniejszy n a nie w p ł y w
wywierają.
Kto
prawdy, ten
się stałe
kieruje
m i m o w o l i usilnie
tą
najszlachetniejszą
starać
żądzą
się b ę d z i e o g r u n t o w n e
w y ś w i e c e n i e zasad, z k t ó r e m i ciągle w życiu m u s i m i e ć do czy­
nienia,
czy to idąc z a n i e m i ,
musiałby być w nieustannej
czy od n i c h
odstępując,
Inaczej
o b a w i e , czy j e g o ż y c i e n i e o p i e r a
się n a c i ą g ł y m fałszu — s a m a
m y ś l dla
szlachetnego
człowieka
bolesna i wstrętna.
Takie
dyktuje
są, zdaje
w
nam
się, g ł ó w n e
chwilach umysłowej
przepisy, które
walki między
rozum
wątpliwościami
a p r z e k o n a n i e m . W i d z i e l i ś m y , że b e z w z g l ę d n e ich z a s t o s o w a n i e —
a
powinniśmy je
bezwzględnie
zastosować — nadaje
szerokie
p r a w o o b y w a t e l s t w a w ą t p l i w o ś c i o m r z e c z y w i s t y m w dziedzinie
filozofii
i nauki. Dużo t a m
mało. — Gdyby
tylko
te
zwątpienie.
ciemności, a a b s o l u t n e j
ciemności
były
Ponieważ jednak
pewności
zupełne, pozostałoby
w nauce
i
filozofii
nam
są
tu
i ówdzie jasne punkta, a gdzieniegdzie widać w oddali przebi­
j a j ą c ą światłość, p r z e t o p o c z u c i e ciemności b u d z i j e s z c z e g o r ę t s z e
pragnienie
d o s t a n i a się do ś w i a t ł a ; wątpliwości r z e c z y w i s t e są
w n a u k a c h silnym b o d ź c e m do p o s z u k i w a n i a p r a w d y .
*
*
*
W i a r a p o w y ż s z y m z a s a d o m n a j z u p e ł n i e j s z ą słuszność p r z y ­
z n a j e d o p ó k i o n e się t y l k o do n a u k odnoszą. K i e d y j e d n a k c h o d z i
o o z n a c z e n i e zasad, k i e r u j ą c y c h w w ą t p l i w o ś c i a c h p r z e c i w wierze,
w i a r a z n a c z n i e o d s t ę p u j e od prawideł,
które rozum nam wyżej
w s k a z a ł . P o d n o s i o n a w p r a w d z i e z naciskiem,
przekonania
swego
zmienić
nie m o ż n a ,
źe l e k k o m y ś l n i e
ale nie w t e m
p u s z c z e n i u , j a k i e ś m y to czynili w r o z b i o r z e
filozoficznym
przy­
kwe­
styi, ż e k i e d y ś z m i a n a m o ż e b y ć usprawiedliwioną, lecz ze stanowczem
twierdzeniem,
źe
o takiej
zmianie
w wierze
mowy
o
WĄTPLIWOŚCIACH
b y ć nie m o ż e ; stąd
też
wiara
PRZECIW
WIERZE.
żadnych
nie s t a w i a
przepisów
o przejściu z w ą t p l i w o ś c i m e t o d y c z n y c h do r z e c z y w i s t y c h .
T o dla wielu w y s t a r c z a , b y w i a r ę u w a ż a ć za d o k t r y n ę n i e ­
zgodną z rozumem;
C i e k a w y to o b j a w
o więcej
nikt
psychologiczny,
zwyczajnie
się nie p y t a . —
że g d y c h o d z i o w i a r ę k a ­
tolicką, r z a d k o k i e d y się z n a j d z i e , k t o b y c h o ć z c z y s t o n a u k o ­
wej ciekawości chciał g ł ę b i e j z b a d a ć
ściach, d o w i e d z i e ć się, j a k
naukę wiary o wątpliwo­
o n a się p r z e d
rozumem
tłumaczy.
B e z b l i ż s z e g o r o z t r z ą ś n i ę c i a k w e s t y i z a r z u c a się n a u c e k a t o l i c k i e j ,
że p r a w a r o z u m u depce, g d y ż nie chce p o z w a l a ć n a
rozbiór
trudności i wątpliwości
przeciw
rozumny
wierze. Tylko
bardzo
liberalni k a t o l i c y — p o w i a d a j ą — n a to się odważają,
ale i oni
przy rozbiorze trudności
Rozumo-
religijnych
nie są szczerzy.
w e m i a r g u m e n t a m i do m u r u p r z y c i s k a n i , w y k r ę c a j ą się n a j s u b t e l n i e j s z e m i w y w o d a m i , a w o b e c s p r z e c z n y c h z wiarą
n a u k i uciekają się do figur,
aby tylko
wiarę obronić.
metafor, s y m b o l i c z n y c h
wyników
tłumaczeń,
„ W t e m r o z b i c i u wiary, — pisze B e -
n a n — z k t ó r e j się zrobiło p u n k t ś r o d k o w y c a ł e g o s w e g o życia,
przyczepia
się
człowiek
raczej
do
najbardziej
nieprawdopo­
d o b n y c h ś r o d k ó w r a t u n k u , z a n i m b y miał pozwolić, a b y w s z y s t k o ,
co kochał, ciało i m i e n i e , z g i n ę ł o " . — Ogół w i e r z ą c y c h k a t o l i k ó w
n a w e t w y k s z t a ł c o n y c h w e d ł u g p o w y ż s z e g o zdania, ani nie śmie
p o r ó w n a ć m i ę d z y sobą
w y n i k ó w n a u k i i w i a r y i n i g d y się n i e
odważa wyciągnąć z nauki lub z wiary konkluzyj rozumowych.
P o d o b n e z a r z u t y tyle r a z y się p o w t a r z a j ą w g a z e t a c h , p o ­
wieściach, d z i e ł k a c h p o p u l a r n y c h i n a u k o w y c h , że p e w n a k a t e g o r y a k a t o l i k ó w z n i e m i j u ż c a ł k i e m się oswoiła i b i e r n e t y l k o
w z g l ę d e m nich zajmuje s t a n o w i s k o . Myślących j e d n a k k a t o l i k ó w
z a r z u t y te z a w s z e b o l e ś n i e d o t y k a ł y i słuszną
w nich
budziły
o b a w ę , że one k i e d y ś się p r z y c z y n i ą do z a c h w i a n i a w i a r y n a w e t
w najszerszych
t e dzisiaj się
warstwach
społeczeństwa
katolickiego.
Obawy
spełniają.
W przeciągu wieków próbowano róźnemi sposobami obro­
nić wiarę
od
tych
zarzutów,
które wedle umysłowego
że t a k
powiem,
nienaukowości,
charakteru czasów rozmaite przybie­
r a ł y formy. S p o s t r z e g a m y n a j p r z ó d p r z e d e w s z y s t k i e m d w a s k r a j n e
o
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
AYIERZE.
237
kierunki. J e d e n racyonalistyezny, który wszystkim wątpliwościom
n a oścież d r z w i otwierał, znosząc r ó ż n i c ę m i ę d z y wiarą i wiedzą,
drugi przesadnie supranaturalistyczny, który wszelkie rozumowe
badanie w rzeczach
wościami zamykał
wiary potępiał i tak z góry
podyyoje, p r o w a d z ą c e
do
p r z e d wątpli­
świątyni
teologii
i wiary.
P i e r w s z y k i e r u n e k w y s t ę p u j e j u ź silnie w p i e r w s z y c h cza­
s a c h c h r z e ś c i j a ń s t w a u r ó ż n y c h odcieni g n o s t y k ó w , k t ó r z y p r z y j ­
mując objawienie, o b i e c y w a l i w y b r a n y m u m y s ł o m , źe j u ź t u n a
z i e m i w i a r a ich się p r z e m i e n i
w wiedzę; Manichejczycy
zaś
chcieli c z y n i ć r o z u m sędzią w r z e c z a c h wiary. Są to w i d o c z n i e
p i e r w s z e p r ó b y , b y w celu
krytycyzm
filozoficzny,
i wszystkie
obrony wiary
wprowadzić
do niej
który wówczas w sceptycyzm zwyrodniał
prawie umysły
pogańskiego świata
t e p i e r w s z e p r ó b y się nie u d a ł y ;
oparli
o p a n o w a ł . Ale
się t y m
prądom
zwy-
cięzko Ojcowie Św., k t ó r z y p r z y s w o i w s z y sobie z w i e l k i m n a u ­
k o w y m z a p a ł e m s k a r b y filozofii g r e c k o - r z y m s k i e j i o c z y ś c i w s z y
j ą z fałszów,
starą filozofię z nową
wiarą-w jedną
przepyszną
całość złączyli '.
»
Po ostatecznem
rzymskiem
ucichły
u t r w a l e n i u się w i a r y w całem
imperyum
g ł o s y chrześcijańskich r a c y o n a l i s t ó w ; z a t o
s a m a w i a r a w e w n ę t r z n ą siłą i p o d w p ł y w e m z e w n ę t r z n y c h h e r e z y j coraz b a r d z i e j się rozwijała,
coraz k o n k r e t n i e j s z e i w y ­
raźniejsze przybierała formy i zarazem powoli podbijała
rzyńskie ludy środkowej
barba­
Europy.
L e d w i e j e d n a k ż y c i e n a u k o w e nieśmiało b u d z i ć się. z a c z y ­
n a ł o w ś r ó d n a w r ó c o n y c h n a r o d ó w , a j u ź o b j a w i ł y się n a n o w o
racyonalistyczne
kierunki
ubrane. Tak już
Scotus
mieckiej, bawiący
choć z początku w mistyczne
Erigena,
s ł a w i o n y ojciec
od r. 8 4 3 n a d w o r z e
Karola
filozofii
szaty
nie­
Łysego, przy­
z n a w a ł wierze t y l k o p o d r z ę d n e w o b e c r o z u m u z n a c z e n i e ; w i a r a
p o d a j e p r a w d ę , r o z u m d o p i e r o j ą p r z e n i k a : co r o z u m u d o w o ­
d n i ł t o nie p o t r z e b u j e
potwierdzenia
K l a s y c z n e m dziełem w t y m k i e r u n k u
Aleksandryj skiego.
1
wiary. J a k o
są Stromata
właściwego
św. K l e m e n s a
T
jednak
wia
WIERZE.
O W"ĄTT>LIW OŚ(TĄOII PRZECIW
238
inicyatora
się n i e r a z
1
zgubnego
Abaelarda,
zofa) z pierwszej
połowy
iż w ą t p i e n i e czynił
sąd t e n
za s u r o w y .
ruchliwy,
pełen
dla
wiary racyonalizmu
francuskiego
dwunastego
punktem
wieku,
przedsta­
(raczej
filo­
przypisując
mu,
w y j ś c i a dla t e o l o g i i . Sądzimy, ż e
Z dzieł j e g o
krytycznego
teologa
pokazuje
zmysłu,
się
śmiały,
umysł
świetny,
Różnicę
między
p o z n a n i e m c z y s t o r o z u m o w e m a wiarą A b a e l a r d z g o d n i e z da­
w n ą n a u k ą K o ś c i o ł a pojął; w ż y c i u n a j z u p e ł n i e j do niej się s t o ­
sował, p o d d a j ą c się z a w s z e b e z w a h a n i a sądowi K o ś c i o ł a ; w pi­
s m a c h s w y c h nieraz d o b r z e g o określił, t y l k o że n a t u r a l n ą s k ł o n ­
nością p o r w a n y c z ę s t o z b y t d a l e k o się p o s u n ą ł w r o z u m o w y c h
dociekaniach dogmatów i skutkiem tego i o wierze
niedokładnie
się w y r a ż a ł .
Większe-i rzeczywiste
niebezpieczeństwa
u t o n i ę c i a w ra-
c y o n a l i z m i e g r o z i ł o w i e r z e p r z e z z e t k n i ę c i e się z k o ń c e m X I I . w.
z arabską i żydowską
filozofią.
ciele, M a i m o n i d e s i A y e r r o e s
Najwybitniejsi
jej
rozwiązali k w e s t y ę
przedstawi­
sporu między
wiarą i r o z u m e m w t e n sposób, że m ę d r z e c n i e p o w i n i e n p r z e ­
ciw religii
ludu
w y s t ę p o w a ć , , ale t y l k o
oczyścić j ą dla
siebie
od f a n t a s t y c z n y c h i f a ł s z y w y c h naleciałości. — Ś w i a t c h r z e ś c i j a ń s k i
ś r e d n i c h w i e k ó w rzucił się z p r a w d z i w ą
nowe
filozofie,
i podobnież
jak
Ojcowie
chciwością
wiedzy na
pierwszych
p r z y s w o i ł j e sobie t y l k o n a swą k o r z y ś ć ; p o w s t a ł a
wieków,
scholastyka,
w n i k a j ą c a r o z u m e m wiarą o ś w i e c o n y m coraz głębiej w d o g m a t a ,
ale
nienaruszająca
m i m o swej
czci dla
wagi wiary. W z a j e m n y stosunek
już wiek przed
scholastyką
rozumu w niczem
tych dwóch
źródeł
po­
poznania,
p r z e z św. A n z e l m a z g ł ę b o k ą
pre-
cyzyą o z n a c z o n y , coraz d o k ł a d n i e j się n a z n a c z a ł ; r o z u m w e d ł u g
s c h o ^ s t y k ó w do w i a r y m a p r o w a d z i ć ; z a d a n i e m r o z u m u j e s t r o z ­
t r z ą s a ć t r e ś ć d o g m a t ó w , ich z n a c z e n i e , ich z w i ą z e k
wewnętrzny,
r o z u m m a b r o n i ć w i a r y p r z e c i w n i e w i e r z ą c y m ; ale r o z u m wierzą­
cego o b o w i ą z a n y j e s t p o d d a ć w ł a s n y swój sąd o r z e c z e n i o m w i a r y .
Żob. Denzinger, Vier Bucher von der religiosen Erkenntnis,
VII, 321, 322.
2
t. i, str.
o
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
239
WIERZE.
P o r a z w i ę c d r u g i nie u d a ł o się r a c y o n a l i z m o w i w t a r g n ą ć
do w i a r y .
E e f o r m a c y a X V . i X V I . w i e k u nie w y s z ł a o d ludzi, r a c y o n a l i z m e m p r z e j ę t y c h ani, j a k się często sądzi, n i e c z e r p a ł a s w y c h
zasad
ze szkół r a c y o n a l i s t y c z n y c h .
o n a z fałszywej
Wręcz
przeciwnie
mistyki X I V . i następnych
wyrosła
w i e k ó w i od
niej
w y p o ż y c z y ł a sobie p o d s t a w n i c z ą swą z a s a d ę p r z e s a d n e g o i n d y ­
widualizmu,
który jednostkę i w rzeczach
wiary
czyni sędzią
n a j w y ż s z y m . P o d k o p u j ą c w i a r ę prawdziwą, r e f o r m a c y a p o ś r e d n i o
p r z y c z y n i ł a się do r a e y o n a l i z m u , p r z y g o t o w u j ą c g r u n t dla n i e g o .
Sami jednak jej twórcy
skłaniali
kierunku, hypernaturalizmu
stworzył mnóstwo
1
się w p r o s t
do
i stąd t e ż w i e r z ą c y
s e k t fideistycznych
przeciwnego
protestantyzm
i pietystycznych,
które
0 wątpliwości nie wiele się troszczą i siłę w i a r y w u c z u c i u p o ­
kładają. C a ł a w r e s z c i e n o w s z a t e o l o g i a p r o t e s t a n c k a , idąc w ślady
S c h l e i e r m a c h e r a , odcięła
wiarę
od r o z u m u ,
określając
ją jako
w e w n ę t r z n e d o ś w i a d c z e n i e , j a k o poczucie, k t ó r e samo sobie w y ­
s t a r c z y , a o r a c y ę się nie p y t a (Ritschl).
Nowe
kierunki raeyonalizmu
objawiły
się
dopiero
przy
s c h y ł k u p r z e s z ł e g o stulecia. T e o l o g i a od drugiej p o ł o w y X V I I .
w i e k u ciągle u p a d a ł a i p r z y w y s t ą p i e n i u e n c y k l o p e d y s t ó w w opła­
kanym
stanie się z n a j d o w a ł a .
których teologia prawie
z a c z ę t o z nich k u ć
Z a to i n n e n a u k i
nie u w z g l ę d n i a ł a ,
się rozwijały,
choć juź
wtenczas
b r o ń p r z e c i w w i e r z e ; za to filozofia
scep­
t y c z n a z A n g l i i p o k o n t y n e n c i e się szerzyła.
Uniwersytety uczuły nareszcie potrzebę ożywienia studyów
t e o l o g i c z n y c h z u w z g l ę d n i e n i e m p o s t ę p ó w i n n y c h n a u k . W r. 1774
reformowano
prawie
fakultet
wszystkie
teologiczny w Wiedniu,
inne
w k r ó t c e , źe t a reforma,
wszechnice
niemieckie.
za
nim
poszły
Pokazało
s a m a w sobie n a j p o t r z e b n i e j s z a ,
się
była
juź zarażona duchem raeyonalizmu. Krytycyzm K a n t a wywołał
1 m i ę d z y t e o l o g a m i k a t o l i c k i m i dążność do z u p e ł n e g o p r z e w r o t u
w teologii i do z e r w a n i a ze w s z y s t k i e m i z d o b y c z a m i t e o l o g i c z n e m i scholastyki, zresztą j u ź t y l k o z i m i e n i a z n a n e j .
1
Denzinger, 1. c , str. 122 i n a s t .
o WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW WIERZE.
240
Wtenczas
powstał katolicki
teolog, k t ó r y
radykalniej
od
w s z y s t k i c h s w y c h p o p r z e d n i k ó w k r y t y c y z m do wiary zastosował,
żądając,
by teolog
dopiero
przez rzeczywiste
wątpliwości —
i w t e o l o g i i do o s t a t n i c h g r a n i c p o s u n i ę t e — wzniósł się do silnej
rozumem
oświeconej
wiary.
„Przy
wszystkich
moich pracach
(także o d n o s z ą c y c h się do d o g m a t ó w ) — pisze H e r m e s — s u m i e n ­
nie w y p e ł n i ł e m p o s t a n o w i e n i e
b ę d ę mógł, i d o p i e r o
w ą t p i ć o w s z y s t k i e m , j a k długo
wtenczas
stanowczo
rozstrzygnąć,
kiedy
m i ę r o z u m do t e g o zmusi. M u s i a ł e m d l a t e g o z wielkim m o z o ł e m
p r z e d o s t a ć się p r z e z l a b i r y n t y wątpienia, do k t ó r y c h n i g d y
wejdzie, k t o się nie z d o b ę d z i e n a seryo n a powątpiewania..."
nie
Her­
m e s nie k o n i e c z n i e od w s z y s t k i c h w y m a g a ł , b y weszli n a d r o g ę
w ą t p i e n i a r e l i g i j n e g o , ale ż ą d a ł t e g o k o n i e c z n i e od tych, co się
kształcą n a księży; ci s z c z e g ó l n i e
p r z e j ś ć p r z e z l a b i r y n t wątpliwości,
szyć w ą t p i ą c e m u
w jego
w e d ł u g niego są o b o w i ą z a n i
aby kiedyś módz towarzy­
drogach. Pierwszym
więc
k a n d y d a t a teologii m a b y ć z r z e c z e n i e się w s z e l k i c h
krokiem
religijnych
i t e o l o g i c z n y c h p r z e k o n a ń n a u k o w o p r z e z niego nie s t w i e r d z o ­
nych. N i e c h n i k t t e g o k r o k u się nie o b a w i a — m ó w i — m o ż e m y
być przekonani,
pimy, idąc
przez
sumienia
za w s k a z ó w k a m i
Stwórcę
potężnym
„źe w e d ł u g
rozumu,
naszego jestestwa
wewnętrznym
nam
d o b r z e i święcie postą­
skoro
on jest
jedynym
danym wodzem,
który
g ł o s e m n a m k a ż e iść za sobą, d o k ą d -
k o l w i e k b y n a s z a p r o w a d z i ł " '. „Tą drogą — p o w i a d a H e r m e s o so­
b i e — d o s z e d ł e m do przekonania... że B ó g jest... że c h r y s t y a n i z m
jest Boskiem
objawieniem i katolicyzm
prawdziwym
chrystya-
nizmem" . Przytoczyliśmy obszerniejsze z Hermesa ustępy, by
2
d a ć c z y t e l n i k o w i o b r a z t e g o p o m i e s z a n i a fałszu z prawdą, o k t ó r e m j e s z c z e nieraz w ciągu naszej p r a c y m ó w i ć n a m w y p a d n i e ,
a k t ó r e H e r m e s w t a k j a s n ą n a p o z ó r ujął formę.
Mimo t e g o z a m i a r y H e r m e s a b y ł y d o b r e , p r a g n ą ł p o g o d z i ć
wiarę z krytycyzmem
wanie u przeciwników.
1
2
filozofii
Ale
i p r z e z to w y j e d n a ć j e j u s z a n o ­
n i e s t e t y choć b y ł p r o f e s o r e m t e o -
Positwe Einleitung, str. 31.
Phiłosophische Einleitung, str. xi.
o
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
241
WTERZE.
logii w M o n a s t e r z e , później w B o n n , p o s i a d a ł s a m t y l k o b a r d z o
słabe wykształcenie teologiczne,
przedewszystkiem w
stosunku
d o głębszej znajomości n a j n o w s z e j filozofri n i e m i e c k i e j . S k u t k i e m
t e g o w p a d ł w s p r z e c z n o ś ć z całą t r a d y c y a k a t o l i c k ą i j e g o n a u k a
została potępioną
przez
przez
Grzegorza
P i u s a I X . w liście
1847 r.) g d y j e g o
do
XVI.
a później
również
arcybiskupa z Kolonii
(25 lipca
sądzili, że l i b e r a l n y
papież do
zwolennicy
i c h zasad się skłoni. P o H e r m e s i e i G i i n t h e r z e (semiracyonalista)
j e s z c z e F r o h s c h a m m e r w d z i e l e : liber die Freiheit
(1861) chciał s e m i r a c y o n a l i z m e m
der
Wissenschaft
w i e r z e się p r z y s ł u ż y ć ,
stawia­
j ą c z a s a d ę , że nie w ł a d z a kościelna, ale j e d y n i e n a u k a m a r o z ­
s t r z y g n ą ć w w ą t p l i w o ś c i a c h n i e t y l k o n a u k o w y c h ale religijnych.
Zbyt
jednak
doktryn, by
jaskrawe były racjonalistyczne zakusy tych
mogły
między
wierzącymi
znaleźć
zwolenników.
W oczy w p a d a ł o , ż e t a n a u k a nie p o d n o s i w i a r y w o b e c w y m a ­
g a ń filozofii,
ale w p r o s t ją p o d k o p u j e . K t o się nią przejął, p o -
prostu porzucił
wiarę. P o
wiary p o k a z a ł y
się n i e m o ż l i w e . W i a r a
raz
trzeci próby
s t a ł a t a s a m a co wiara A p o s t o ł ó w ;
zracyonalizowania
k o ś c i e l n a X I X . w. z o ­
ale w trzeciej
tej
od
sów C h r y s t u s a u t a r c z c e m i ę d z y r a c y o n a l i z m e m i wiarą,
cza­
prowa­
d z o n e j ze s t r o n y p r z e c i w n i k ó w z z a s o b a m i energii, w y t r w a ł o ś c i
i p r a c y j a k j e s z c z e nigdy* p r z e d t e m , K o ś c i ó ł poniósł s t r a t j n a ­
der wielkie. W a l k a jeszcze t r w a i w z j w a wszjstkich
katolików
ł ą c z n e m i siłami do u d z i a ł u .
D r u g i s k r a j n j k i e r u n e k dla w j t ł u m a c z e n i a k o l i z j i
międzj
wiarą i r o z u m e m i stąd p o w s t a j ą c j c h wątpliwości, p o l e g a , j a k e ś m j
j u ż powiedzieli, n a p r z e s a d n j m s u p r a n a t u r a l i z m i e . W p r o s t m o ż e
mniej
ludzi oderwał
od w i a r j ,
ale za t o t r w a l s z j i s z k o d l i w -
s z j w p ł j w w j w a r ł n a samą w i a r ę m i ę d z j k a t o l i k a m i . J u ż K l e ­
m e n s A l e k s a n d r j j s k i w s p o m i n a o sekciarzach, k t ó r z j n a w i d o k
zgubnego
międzj
łączności
1
P.
dla
filozofią
wiarj
racjonalizmu
pogańską
i wiarą
m i ę d z j teologią a filozofią.
gnostjków
wprost
i
sprzeczności
przeczjli
Tej samej b r o n i
wszelkiej
chwjcili
Denziger n. 1487, 1662.
P. T . LX.
16
242
o
się t a k ż e
WĄTPLIWOŚCIACH
monofizyci
dla
PRZECIW
WIERZE.
u t w i e r d z e n i a o b r o n y swej
sprzecznej
z rozumem nauki.
G ł ę b s z e k o r z e n i e t e o r y e t e zapuściły w teologii k a t o l i c k i e j
d o p i e r o w c z a s a c h n a s t ę p u j ą c y c h b e z p o ś r e d n i o po
r o z k w i c i e scholastyki. S ł a w n y założyciel
najwyższym
wielkiej
szkoły
fran­
c i s z k a ń s k i e j , D u n s Scotus, z r a ż o n y m o ż e z b y t n i e m n i e k i e d y w y ­
wyższeniem
rozumu przez
ich najsubtelniejszej
filozoficznych
strzygnąć
scholastyków, poddał
krytyce,
do r e z u l t a t u
d o c h o d z ą c e j często w k w e s t y a c h
sceptycznego;
może wedle niego
pod powagę
boską. Cechą
argumentacye
niepewność
tę
roz­
t y l k o wiara, k o r n e p o d d a n i e się
charakterystyczną
geniuszu
Szkota
b y ł a d ą ż n o ś ć do a n a l i z y i stąd t e ż m n i e j ufał w r o d z o n y m siłom
r o z u m u , niż wielu ze w s p ó ł c z e s n y c h m u
fałszywy
jednak jest
teologów
zarzut, powtarzany
i filozofów;
nawet w poważnych
dziełach, j a k w h i s t o r y i d o g m a t ó w profesora S c h w a n e g o
gdyby
już
dzenie
n a u k i z wiarą i n a w e t
coś m o ż e
sam
być
Szkot
prawdziwem
w teologii. D o p i e r o
jak
wódz
sceptycznie
we
niektórzy
nominalistów
zapatrywał
się p o s u w a ł
filozofii
z jego
się n a
jak
pogo­
do t w i e r d z e n i a , iż
i zarazem
fałszywem
uczniów i zwolenników,
X I V . wieku, Occam, n i e
przenikając
myśli w i e l k i e g o mistrza, zaczęli z b y t n i e p o n i ż a ć n a t u r a l n e zdol­
ności
rozumu i przez
to w i e r z e nie m a ł o
zaszkodzili.
Kopali
p r z e p a ś ć m i ę d z y n a u k ą i wiarą, a b y t ę ostatnią w y w y ż s z y ć , a t e m
samem torowali drogę
do o d d a l e n i a się n a u k i od wiary, k t ó r e
się t e r a z j e s z c z e t a k srogo mści.
Formalne systemy, głównie oparte na zasadach przesadnie
supranaturalistycznych,
naszego wieku. Na
wiary społeczeństwa
wytworzyły
widok
ludzie
się n a r e s z c i e z p o c z ą t k i e m
o d d a l a j ą c e g o ' się coraz
b a r d z i e j od
dobrej woli, ale b e z
gruntownych
t e o l o g i c z n y c h wiadomości, B o n a l d , B a u t a i n , p o części i L a m e n nais i inni, sądzili, że p o z y s z c z ą
ś w i a t dla w i a r y ,
oddzielając
j ą z u p e ł n i e od r o z u m u ; p o s t a w i l i w i ę c zasadę, że r o z u m w p r a ­
wdach
religijnych
może. Wiarę
1
i moralnych
wedle n i c h t r z e b a
Dogmenyesćhićhte,J;om
n i g d y do p e w n o ś c i
tylko
III., str. 77 i 78.
biernie,
dojść
nie
niezachwianie
o
WĄTPLIWOŚCIACH
przyjmować; rozumowe
PRZECIW
243
WIERZE.
d o c i e k a n i a t y c h p r a w d d o n i c z e g o nie
d o p r o w a d z a j ą . — N a dnie ich s y s t e m ó w leżało z w ą t p i e n i e o siłach
r o z u m u , w s z c z e g ó l n o ś c i o możliwości s k u t e c z n e j o b r o n y w i a r y
przeciw niezliczonym trudnościom i wątpliwościom nowoczesnym.
W e F r a n c y i , w Belgii, w N i e m c z e c h i W ł o s z e c h szkoła t a
znalazła
z w o l e n n i k ó w . A choć g ł ó w n e j e j
wnież j a k
dzimy,
tują
raeyonalizm
wywyższa
zumu,
teraz w wierzącem
w niem
Tradycyonalizm
niby
nad
zostały ró­
1
że o n e j e s z c z e
i większą
zasady
przez Kościół p o t ę p i o n e , przecież
wyrządzają
wierzącego
wszelką
inną
społeczeństwie nur­
szkodę,
niż
raeyonalizm.
we wierze utwierdza,
wiedzę;
są­
ale odcinając
s p r a w i a , że w i a r a t r a c i j e d e n ze s w y c h
wiarę
ją od ro­
najważniejszych
k o r z e n i w duszy. W i a r a t a b o i się zstąpić ze s w e g o p i e d e s t a ł u
i wchodzić
w
szranki
z trudnościami,
p r z e c i w niej p o d n o s z ą ;
które, nauka i
p r z e z t o t r a c i wszelki
filozofia
wpływ na życie
u m y s ł o w e , a s k u t k i e m t e g o i n a całe ż y c i e społeczne. U k r y t y m
w p ł y w o m t y c h t e o r y j p o części p r z y p i s a ć n a l e ż y , . że wielu k a ­
tolików wcale
się nie p o c z u w a
do
obowiązku
z d a w a n i a sobie
i d r u g i m s p r a w y ze swej w i a r y .
Ż a d e n ze s k r a j n y c h k i e r u n k ó w nie zdołał w i ę c w z a d a w a l niający s p o s ó b
rozwiązać
s p r z e c z n o ś c i między^ p o g l ą d a m i
filo­
zofii i k a t o l i c k i e j teologii n a wątpliwości. J e d e n zniósł wszelką
różnicę
między
wątpliwościami
obu
tych
dziedzin i p r z e z
to
s a m w p a d ł w s p r z e c z n o ś ć z wiarą; d r u g i w ą t p l i w o ś c i . p r z e c i w
w i e r z e chciał wyjąć z p o d p r a w r o z u m u i p r z e z to s t a n ą ł w p r z e ­
ciwieństwie
wiary rozum
i do r o z u m u
najgłębiej
i do
wiary. W c z a s a c h
się z a p u s z c z a ł w d o g m a t a ,
najżywszej
nie
zmie­
niając ich istoty, najśmielej w o c z y p a t r z a ł p o d n i e s i o n y m p r z e ­
ciw w i e r z e z a r z u t o m i stąd c z e r p a ł światło dla z r o z u m i e n i a w i a r y
i dla j e j o b r o n y ;
i my na
tej d r o d z e
szukać będziemy racyo-
n a l n e g o a z g o d n e g o z wiarą w y t ł u m a c z e n i a w ą t p l i w o ś c i p r z e c i w
w i e r z e i d o t y c z ą c e j ich n a u k i K o ś c i o ł a .
(C. d. n.)
Ks.
1
Wł.
Ledóchowski.
Denzinger, n. 14-96 i nast.
16*
JERZYK, KRÓL CZECHÓW.
(CHARAKTERYSTYKA).
I.
S ą d y h i s t o r y k ó w o J e r z y k u . — Klucz do odgadnienia c h a r a k t e r u . — P r z y ­
sięga koronacyjna. — Związki z H u n i a d y m i opozycyą. — K i e r u n e k prze­
ciwko cesarzowi i papieżowi. — P l a n y d-ra Maira. — Cele J e r z y k a i zna­
czenie j e g o związków.
Ż a d n y m z wielkich
tnych postaci XV. wieku
faktów historycznych,
nie z a j m o w a n o
żadną z wybi­
się z t a k i m
zapałem
n a u k o w y m i g r u n t o w n o ś c i ą , j a k ą p o ś w i ę c o n o k r ó l o w i Czechów,
Jerzykowi
i zdolne,
Podjebradowi.
pełne
i przedstawieniu
Voigta, Frinda,
siły lub
i'zeczy
Od
czasu
polotu,
pióra
Grunhagena,
Palackyego,
gruntowne
śmiałe w ujęciu
przedmiotu
takich,
jak:
Jordana,
Hoflera,
H u b e r a , B a c h m a n a lub I j u d w i k a
P a s t o r a , s t a r a ł y się w y j a ś n i ć b ą d ź epizody, bądź też c a ł o k s z t a ł t
p a n o w a n i a w ł a d c y Czech.
S t a r a n o się z n i e m i e c k ą
ścią, p o ł ą c z o n ą z w d z i ę k i e m formy,
podnieść
zalety
gruntowno­
dzielnego
rządcy, m i ł o ś n i k a p o k o j u i kraju, s u m i e n n e g o s ę d z i e g o i szczę­
śliwego w r e s z c i e w o d z a ,
m ę ż a o wielkiej sile woli, o w y s o k i c h
a s p i r a c y a c h i s z e r o k i m p o g l ą d z i e n a s p r a w y w s p ó ł c z e s n e , a liczne
te
przymioty
złożyły
się n a w i e n i e c
hołdu
ze
s t r o n y śwuata
naukowego wszystkich niemal stronnictw i obozów. Współczesne
p r z e k a z y t a k i c h h i s t o r y k ó w j a k E s c h e n l o h e r a , D ł u g o s z a , Bonfin i e g o , o c e n i o n o j a k o o p i s y s t r o n n i c z ą p r z e j ę t e zawiścią z p o w o ­
d ó w nacyonalnj^ch lub w y z n a n i o w y c h ,
p o d n o s z o n o z a r a z e m dą-
JERZYK, KRÓL
żenię J e r z y k a
w tym
skierowane
kierunku,
nowożytnych
245
CZECHÓW.
dla idei p a ń s t w a i p o ś w i ę c e n i e j e g o
które to przymioty
zbliżają
go poniekąd do
i d e a ł ó w , m ę ż ó w o d d a j ą c y c h się w z u p e ł n o ś c i idei
p a ń s t w a i w i d z ą c y c h w p a ń s t w i e , r o z w o j u j e g o i sile, o s t a t e c z n y
cel l u d z k o ś c i .
P r ó c z wielu i s t o t n y c h z a l e t z d o l n e g o rządcy, k t ó r y c h P o d j e bradowi
tego
trudno
zajęcia
nie
przyznać, przyczyniły
się osobistością
czeskiego
się do h o ł d u i d o
króla, k t ó r e m u w s p ó ł ­
cześni pisarze odmawiali zalet prawdziwie wielkiego męża, inne
j e s z c z e p o w o d y , dla k t ó r y c h w y n i e s i o n o k r ó l a J e r z y k a n a p i e ­
destał
wielkości
h i s t o r y c z n e j . P o w o d a m i t e m i są: w y b i t n a n a -
c y o n a l n o ś ć t e g o m ę ż a , a co b a r d z i e j j e s z c z e p o d b i j a pióra dzi­
siejsze
i zniewala
Jerzyka
dająca
jące
do
przeciwko
czci
przesadnej:
walka
podjęta
przez
Rzymowi. Jeżeli bowiem nacyonalność, na­
znamię
szczególne,
bardziej
osobistość
historyczną
od
indywidualne,
innych
wyróżnia­
współczesnych
dziejowych, już tem samem podbija umysły,
postaci
zniewalając
pióra
b a d a c z y do s z c z e g ó l n i e j s z e g o u z n a n i a , to w n i e r ó w n i e w i ę k s z e j
mierze
podbija
umysły
dzisiejszych
h i s t o r y k ó w ta,
jakbyśmy
dziś powiedzieli, w a l k a o zasady, w a l k a o p r z e k o n a n i a . J u ż P a l a c k y w y p o w i e d z i a ł myśl, że J e r z y k b y ł b o j o w n i k i e m o zasady,,
o p r a w d ę , co w i ę k s z a że b y ł m ę c z e n n i k i e m w tej walce, j e d n y m
z wielkich
przesłańców tych
przemian dziejowych, jakie miały
miejsce w X V I . wieku!
Należy jednak
c h w a l n y czeskich
dodać,
że ten
bezwarunkowy
hymn
po­
h i s t o r y k ó w u l e g ł p e w n e j zmianie, i to dzięki
s u m i e n n o ś c i i wielkiej d o k ł a d n o ś c i w b a d a n i a c h n i e m i e c k i c h h i ­
storyków. Nie narodowość j e d n a k J e r z y k a jest powodem pewnej
rezerwy w sądzie,
pewnego
umiarkowania
strony niemieckich
uczonych.
Na pochwałę
o r z e c n a l e ż y , ż e d ą ż e n i a do p o d n i e s i e n i a
wyższy poziom
kich zalet
dany
cywilizacyjny
oceniają
k r ó l a ; j e ż e l i zaś u m n i e j s z a j ą
w pochwałach
niemieckiej
własnego
ze
nauki
narodu na
oni j a k o j e d n ą z wiel­
stopień
mu
przez
narodowych
historyografów,
dla t e g o ,
że w
sumiennych
badaniach
to
wielkości, n a ­
dzieje
dostrzegają
się t o
pewnego
r o z d ź w i ę k u p o m i ę d z y c z y n a m i a celem dążeń i r e z u l t a t a m i p a -
246
.TEUZYK, KRÓL
nowania
Jerzyka,
pewnych
CZECHÓW.
znamion
ujemnych
w charakterze
i r y s ó w o p a c z n y c h , n i e z g o d n y c h z w y m o g a m i p r a w d z i w e j wiel­
kości h i s t o r y c z n e j , do j a k i e j w y n i e ś ć u s i ł o w a ł a c z e s k a h i s t o r y o grafia
króla Jerzyka.
J e s z c z e i dla niemieckiej
historyografii
nie p r z e s t a j e b y ć J e r z y k wielkością, c h o c i a ż b y minorum
gentium,
j e s z c z e sławią j e g o w i e l k o d u s z n o ś ć , j e g o p o t ę g ę w o l i , n i e m n i e j
jednak spostrzedz
poważny
m o ż n a wiele z a s t r z e ż e ń , wiele ale. T r z e ź w y ,
t e n sąd, p o g ł ę b i o n y b a d a n i a m i a r c h i w a l n e m i , z w ł a s z ­
cza g d y d o d a m y z n a k o m i t e w r e z u l t a t y
stora,
zachwiał
wielce
grafów n a c y o n a l n y c h
jednostronne
badania ks. J a n a
przedstawienie
Pa­
historyo-
J e r z y k a . N a l e ż a ł o b y się w r e s z c i e z a p y t a ć
p o czyjej s t r o n i e leży p r a w d a . J a k i m b y ł J e r z y k , j a k i e m i j e g o
dążenia i j a k i e m j e s t d z i e j o w e z n a c z e n i e k r ó l a C z e c h ó w ' .
W chwili k i e d y K a l i k s t I I I . w y s y ł a l e g a t a swego,
kardy­
n a ł a Św. A n i o ł a do Czech, g d z i e m i a ł o się o d b y ć wesele k r ó l a
W ł a d y s ł a w a z M a ł g o r z a t ą francuską, siostrą k r ó l a L u d w i k a X L ,
k i e d y o c z e k i w a n o w stolicy Czech w i e l k i e g o z j a z d u królów, n a
k t ó r y m i k r ó l polski z żoną E l ż b i e t ą a siostrą W ł a d y s ł a w a mieli
b y ć obecni, k i e d y to w d n i u z w i ą z k u d w ó c h p o t ę ż n y c h
domów
miano
szerzą­
ostatecznie
uchwalić
sposób
o b r o n y od T u r k a ,
cego z n o w e j stolicy swej, K o n s t a n t y n o p o l a , w E u r o p i e swe pa­
n o w a n i e , w tej chwili r o z l e g a się j a k g r o m wieść o p r z e d w c z e ­
snym
zgonie
króla
Władysława. Trzy
z o s t a ł y osierocone, j e d y n a
podupadłego
na
duchu
podówczas
chrześcijaństwa
trony w jednej
nadzieja
runęła;
p l a c ó w k a od m u z u ł m a ń s k i e j p o t ę g i , W ę g r y ,
chwili
obrony
wielce
najważniejsza
zostały zagrożone;
Czechy, dzięki k r ó l o w i z d o m u H a b s b u r g ó w , skłaniające się k u
katolicyzmowd
napowrót
i ku
w s p ó ł p r a c y w wielkich
dziełach
w t r ą c o n e w wir walk w e w n ę t r z n y c h .
Zachodu
Niebezpieczeń­
stwo b y ł o o tyle większe, o ile ż a d e n z p o t ę ż n y c h książąt
sąsie­
dnich, ż a d e n z k r ó l ó w nie m ó g ł w tej chwili s k u t e c z n i e p o p r z e ć
s w y c h s t a r a ń o osierocone k o r o n y . Cesai-z F r y d e r y k w a l c z y z o p o -
Bibliografia dotycząca tego p r z e d m i o t u p o d a n a j e s t dokładnie przez
prof. Alfonsa H u b e r a w trzecim t o m i e j e g o Geschichte Ósterreichs.
1
JERZYK, KRÓL
247
CZECHÓW.
zycyą zarówno w dziedzicznych państwach jakoteż i w Rzeszy
Niemieckiej, król Kazimierz
inni książęta
okoliczni j a k
z a j ę t y nieszczęsną
wojną
n p . sascy z n i e n a w i d z e n i
pruską,
dla
swej
n a r o d o w o ś c i w C z e c h a c h . W z g l ę d y t e ułatwiają w C z e c h a c h za­
r ó w n o j a k i w W ę g r z e c h obiór k r ó l ó w n a r o d o w y c h , j a k w P o l ­
sce m ó w i o n o P i a s t ó w ; w W ę g r z e c h w y p ł y n ą ł
w Czechach J e r z y k
Maciej
Huniady,
Podjebrad.
K l u c z e m do p o z n a n i a c h a r a k t e r u k r ó l a J e r z y k a , j e g o dąż­
ności,
z a d a ń i działalności dziejowej j e s t j e g o p i e r w s z e w y s t ą ­
pienie, p i e r w s z a j e g o d z i a ł a l n o ś ć p r z y k o r o n a c y i . B y ł o t o b o w i e m
arcywaźnem
pytaniem, j a k postąpi
sobie mąż, d o t ą d u w a ż a n y
słusznie za g ł o w ę h u s y t y z m u , j a k i e
kierunków skrajnych,
którym
zajmie
stanowisko
wobec
d o t ą d sam sprzyjał a n a w e t w y ­
znaczał kierunek.
K i m b o w i e m b y ł J e r z y k p r z e d swą k o r o n a c y ą ? A n i r o d e m ,
a n i t a l e n t e m nie n a l e ż a ł w s z a k ż e do n a j p i e r w s z y e h w C z e c h a c h .
Syn Bocka z Podjebradu,
o w e g o j a w n e g o z 1410 r. w r o g a P o ­
laków,
rycerskiego
pochodził
husytyzmowi.
udział w bitwie
przeciwko
z rodu
Sam
Jerzyk
jako
pod Lipanami
Prokopom i odtąd
w Morawach,
14-letni
oddanego
młodzieniec
bierze
po stronie wyznawców kielicha
nie
opuszcza
szeregów utrakwi­
stów, staje się ich głową; d o k o n u j e w n o c y w r z e ś n i o w e j 1448 r.
rewolucyi w Pradze
i oddalając
katolików
tak
od r z ą d u
jak
w o g ó l e z P r a g i , sprawia, źe o d t ą d stolica Czech staje się o g n i ­
skiem h u s y t y z m u . K t o nie u z n a ł R o k i c z a n y i k o m p a k t a t ó w m u ­
siał u c h o d z i ć z miasta. K a p i t u ł a u c i e k ł a do P i l z n a ; m a g i s t r o w i e
i s t u d e n c i , k u p c y i n i e m i e c c y m i e s z c z a n i e opuszczają m i a s t o .
Odtąd
Jerzyk
całą
duszą i właściwą
sobie
wytrwałością
o d d a j e się s p r a w o m r z ą d ó w n a d C z e c h a m i . I w r z a s k l i w e
i walczące
stronnictwa i król
młodzieńczy Władysław
sejmy
uginają
się p r z e d j e g o wolą. W chwili śmierci k r ó l a i s t o t n y m k r ó l e m
Czech, b y ł w ó d z u t r a k w i s t ó w , J e r z y k .
Nie w c h o d z i m y w p y t a n i e , co do p r z y c z y n śmierci W ł a d y ­
sława P o g r o b k a ,
tak
na
dworze
stwierdzam
t y l k o , że w n e t
wiedeńskim jakoteż
p o śmierci t e g o ż
i krakowskim
posądzano
248
.TERZY"K, K R Ó L
J e r z y k a jako sprawcę
tejże,
CZECHOW.
a co n a j m n i e j ,
w i e d z i a n o , ż e nie
zginął k r ó l śmiercią n a t u r a l n ą . N o w s z e b a d a n i a p o d a ł y w wątpli­
w o ś ć p r a w d z i w o ś ć t y c h wieści o zejściu P o g r o b k a s k u t k i e m t r u ­
cizny, to atoli s t w i e r d z o n o , ź e r ó w n o c z e ś n i e ze śmiercią wieść
r o z s z e r z a n a , j a k o b y u m i e r a j ą c y p o l e c i ć miał J e r z y k o w i o p i e k ę
nad
państwem,
mogła
m i e ć n a celu p r z y g o t o w a n i e opinii dla
p r z y s z ł e g o króla.
Ł a t w i e j s z e m atoli b y ł o osiągnięcie k o r o n y aniżeli j e j u t r z y ­
m a n i e n a swej g ł o w i e . W o b e c
silnego stronnictwa
katolickich
p a n ó w czeskich, w o b e c k r a j ó w k o r o n y czeskiej, j a k Moraw, Ł u ź y c i Ślązka,
gdzie wszędy znaczeniem i wpływem
przeważali
N i e m c y , w o b e c z a g r a n i c y i sąsiadów, z k t ó r y c h wszyscy n i e m a l ,
jako
krewni
korony,
zmarłego
króla, mieli u p r a w n i o n e
p r e t e n s y e — co dla
stwo — k t ó r e k a ż d e j
wobec takich
Jerzyka
chwili m o g ł y
p r e t e n s y e ' do
stanowiło
niebezpieczeń­
być poparte
siłą
miecza;
przyczyn Jerzyk postanowił porzucić stanowisko
wodza utrakwistów. Ażeby utrzymać koronę na swych skroniach,
daje
Jerzyk
tak katolickim
baronom jakoteż i Kościołowi rę­
k o j m i ę swej p r a w o w i e r n o ś c i , odprzj^sięga j u ż p r z y swej k o r o n a cyi u t r a k w i z m .
J a k ż e , z a p y t a m y , o d b y ł a się t a z m i a n a p r z e k o n a ń w u m y ­
śle i sercu k r ó l a , k t ó r y z w o d z a u t r a k w i s t ó w staje się w j e d n e j
chwili k a t o l i k i e m . W s z a k ż e nie p o d w p ł y w e m
duchowieństwa,
g d y ż to b y ł o i p o z o s t a ł o w C z e c h a c h w większości
pod
wpły­
w e m E o k i c z a n y i o b a w i a ł o się J e r z y k a , nie p o d w p ł y w e m o t o ­
czenia, w k t ó r e m nie b y ł o k a t o l i k ó w . S t o s u n k i zresztą b y ł y t e g o
rodzaju
w Czechach,
biskupów,
źe t r z e b a
gdyż w kraju
było
sprowadzić
węgierskich
n i e było go, do s p e ł n i e n i a
obrządku
k o r o n a c y j n e g o . O t ó ż w obec t y c h b i s k u p ó w z J a w o r z y n a i W a r
cowa (Raab i Waitzen) i kilku
obedyencyjną
świadków,
papieżowi,
złożył
J e r z y k nie­
tylko
przysięgę
naród
swój od wszelkich błędów, s c h i z m y i k a c e r s t w a ,
ale n a d t o
przyrzekł
wogól-
ności od w s z y s t k i e g o , co p r a w e j w i e r z e K o ś c i o ł a się sprzeciwia,
odwodzić
i do j e d n o ś c i
z Kościołem
w wierze i
obrządkach
doprowadzić. Odprzysiężenie to utrakwizmu — j a k badania Bach-
249
JERZYK, lvRÓL CZECHÓW.
m a n a d o w o d z ą — nie stało się p u b l i c z n i e , a t a k ż e i nie n a pi­
śmie, lecz u s t n i e w o b e c b i s k u p ó w i ś w i a d k ó w zostało z ł o ż o n e ,
1
poprzeć obronę zagrożonego
przez T u r k ó w Krzyża.
J u ż t a j e m n i c a , j a k i e j z ł a t w y c h do o d g a d n i ę c i a
powodów
zażądał J e r z y k od b i s k u p ó w p r z y złożeniu p r z y s i ę g i , w s k a z u j e ,
że
był
on
świadom
Z drugiej znowu
całej
doniosłości i s k u t k ó w
s t r o n y nie b y ł t e ż
złożoną p r z y s i ę g ą k o r o n a c y j n ą ,
tego
skrępowanym
czynu.
uroczyście
gdyż prawo, jakie zaprzysięgali
k r ó l o w i e czescy, odnosiło się do złotej bulli, w k t ó r e j w s z a k ż e
p r z e p i s o wierności i o o b r o n i e
d y n i e do k a t o l i k ó w .
rzyka
za
Wobec
Kościoła
tego
nie
takiego, k t ó r y b y w sumieniu
o d n o s i ć się m ó g ł j e ­
można
swem
poczytywać
miał
czuć
b r z e m i ę d w u z n a c z n o ś c i z p o w o d u p o d w ó j n i e złożonej
Je­
całe
przysięgi,
raz na kompaktaty i znowu wobec biskupów papieżowi — przy­
sięgi obie nie s p r z e c i w i a ł y się wzajem, nie w y k l u c z a ł y się; J e ­
rzyk przystąpił
formalnie na łono
k a t o l i c y z m u z całą
świado­
mością... lecz w t a j e m n i c y ' . Cały k i e r u n e k p r a c j e g o zależał od
ł
wytyczonego
sobie celu; j e ż e l i
nim była
korona
tylko
sama,
j a k o cel ambicyi, n a t e n c z a s nie b y ł o wątpliwości, ż e J e r z y k n i e -
Thronbesteigung K. Georg v. Bóhmen.
Margraf w p r a c y s w e j : Ueber Georgs Project eines Fiirstenbundes w Sybels Hist. Zeitsch. xxi, w ątpi a b y przysięgę J e r z y k a w o b e c biskupów m o ż n a
było p o c z y t a ć za przejście n a łono Kościoła katolickiego, j a k i e m było n p .
przejście A u g u s t a Mocnego Saskiego, a to z tego powodu, że u t r a k w i z m
p o d ó w c z a s nie stanął był jeszcze w t a k i e m przeciwieństwie do nauki K o ­
ścioła, w j a k i e m p o z o s t a w a ł a a u g s b u r s k a koufessya, i że utrakwiści uważaJi
się za p r a w y c h katolików. Na to chyba odpowiedź, że w s z y s t k i e sekty
uważają się za -wyznawców p r a w d z i w e g o Kościoła; a że J e r z y k ś w i a d o m
był, iż u t r a k w i ś c i odcięli się od Kościoła, dowodzi j e g o p r z y s i ę g a co do
n a w r ó c e n i a t y c h ż e n a ł o n o K o ś c i o ł a . Zresztą s a m J e r z y k m ó w i :
M a m religię m y c h k a p ł a n ó w za p r a w ą (słowa te cytuje Sylwiusz j a k o
odpowiedź J e r z y k a daną kapłanowi, k t ó r y chciał się p r z e k o n a ć o wierze
j e g o ) ; g d y b y m zechciał za twoją pójść wiarą, odniósłbym szkodę na duszy,
a Boga, k t ó r y n a dno serc patrzy, nie zdołałbym oszukać. Jeżeli t e d y przed
k o r o n a c y ą J e r z y k w głębi p r z e k o n a n i a był husytą, ze świadomością różnicy
n a u k h u s y t y z m u a rzymskiego Kościoła, a przysiągł nawrócenie swoje
i s w e g o n a r o d u p r z y swej koronacyi, n a t e n c z a s s t a n o w c z e przejście J e ­
r z y k a n a katolicyzmu nie może ulegać wątpieniu.
1
2
T
250
JEEZY"K,
t y l k o źe odczuje
KRÓIJ
CZECHÓW.
rozdźwięk pomiędzy obydwiema przysięgami,
ale źe n a d t o d a ś w i a d e c t w o , że złożył pierwszą t y l k o celem o d e ­
brania widoków na koronę
swym
współzawodnikom,
nad któ­
r y m i s k u t k i e m p r z y s i ę g i o d n i ó s ł tryumf, — słowem, że d a świa­
dectwo krzywoprzysięstwa.
do w y ż s z y c h
nietylko
Jeżeli korona
celów , n a t e n c z a s
7
że nie o d c z u j e
nie było
była tylko
wątpienia,
środkiem
że J e r z y k
nigdy brzemienia dwuznaczności,
n a d t o że p o m i ę d z y j e g o c z y n a m i a d ą ż e n i a m i z a p a n u j e
harmonia. J e d n ą tylko
lecz
zgodna
d r o g ę szeroką, otwartą, j e d e n cel miał
J e r z y k j a s n y i wielki p r z e d sobą, j e ż e l i chciał w myśl p r z y s i ę g i
złożonej pójść ś l a d a m i K a r o l a i t y l u z a c h o d n i c h k r ó l ó w c h r z e ­
ścijańskich, j e ż e l i chciał spełnić to, co u r o c z y ś c i e ślubował, j e ­
żeli k o r o n a miała
dlań
stanowić
symbol
dążeń,
stanowiących
ideał chrystyanizmu.
K t ó r ą d r o g ę miał w y b r a ć J e r z y , k r ó l Czechów, n a to p y ­
tanie
dają
odpowiedź
wszystkie
trzy
okresy jego panowania,
k t ó r e z kolei p r z e b i e d z n a l e ż y . Z a d a n i e , j a k i e g o się podjął, nie
b y ł o łatw e; całą swą siłę z a w d z i ę c z a ł
r
husytom;
utrakwiści, na
k t ó r y c h b a r k a c h się wyniósł, s t a n o w i l i j e g o p o t ę g ę — s k u t k i e m
d a n e j przysięgi, p o w t ó r z o n e j n a k o r o n a c y i , musiał on w s z y s t k i e
swe starania, myśli, dążenia s k i e r o w a ć celem n a w r ó c e n i a
zbłą­
k a n y c h n a d r o g ę prawą. C z e c h y p o d ó w c z a s , j a k trafnie p o d n o s i
g r u n t o w n y z n a w c a tej e p o k i , b y ł y n a r o d e m ,
wpi*owadzającym
1
m n ó s t w o z g u b n y c h n o w a t o r s t w w s t o s u n k i p a ń s t w o w e , w wierze
zaś usiłującym
wcale
być katolickim
narodem,
nie
chcąc
atoli
być
rzymskim.
D o d a ć należy, że J e r z y k
z d a w a ł sobie
całkowitą
sprawę
z z a d a n i a i źe w p o m y s ł o w e j swej g ł o w i e z n a l a z ł dość ś r o d k ó w
t r a f n y c h do u ł a t w i e n i a
umiał
g o sobie. Z a r a z n a
on p o n a w i ą z y w a ó z sąsiednimi
wstępie panowania
książętami,
z książętami
R z e s z y s t o s u n k i p r z y j a ź n i w t a k i sposób, źe w r o g ó w i d a w n y c h
współzawodników rozbrajał,
o b o j ę t n y c h czynił
wiernymi przy­
jaciółmi, p r z y j a c i ó ł z o b o w i ą z y w a ł do ścisłej w z o r o w e j p r z y j a ź n i .
W taki sposób szeregiem stosunków przyjaznych, zadzierzgnię1
Bachman w Arehic fur oesterreiehische Geschichte, B. LIV, p. 127.
JERZYK, KRÓL
tych. z sąsiadami,
251
CZECHÓW.
o p a s a ł u t r a k w i s t y c z n e C z e c h y t a k dalece, że
u ł a t w i ł sobie z n a c z n i e z a d a n i e reform
wewnętrznych.
I z i n n y c h j e s z c z e p o w o d ó w miał J e r z y k z a d a n i e t o u ł a ­
t w i o n e . P i e r w s z y m b y ł s t o s u n e k c e s a r z a do n o w e g o k r ó l a Czech,
będącego
zarazem
członkiem
Rzeszy
Niemieckiej
i elektorem
p a ń s t w a , s t o s u n e k p e ł e n w z g l ę d ó w dla świeżo n a w r ó c o n e g o , p e ł e n
.życzliwości dla czeskiej k o r o n y , dający
możność zupełnie swo­
b o d n e g o rządzenia narodem w kierunku, obowiązującym księcia
Rzeszy Niemieckiej. Jeszcze
względniejszym, jeszcze
bardziej
o j c o w s k i m b y ł s t o s u n e k d w o r u p a p i e s k i e g o , b a r d z i e j aniżeli c e ­
sarski, p o j m u j ą c e g o t r u d n ą r o l ę n o w o n a w r ó c o n e g o króla, u s u w a ­
j ą c e g o wszelkie zapory, jakie J e r z y k o w i
dów, b ą d ź t e ż z e s t r o n y
gorliwych
b ą d ź ze s t r o n y sąsia­
katolików-', p o d d a n y c h k o ­
r o n y czeskiej s t a w a ł y n a p r z e s z k o d z i e . S k o r o d o d a m y do
przyjaźń z Węgrem
Huniadym,
tego
k t ó r y j u ż ja,ko k r ó l t a k s a m o
n a r o d o w y , t a k s a m o z r z ę d u s z l a c h t y n a n a j w y ż s z ą w chrześci­
j a ń s t w i e w y n i e s i o n y g o d n o ś ć , t e m s a m e m widział w
dzie niejako t o w a r z y s z a
Podjebra-
doli, a n a d t o j u ż w r. 1458
zaręczył
się z córką c z e s k i e g o króla, dalej sąsiedztwo z Polską, j u ż z p o ­
wodu
pokrewieństwa języków
chami
stosunkach,
faktów,
wtenczas
dzięki k t ó r y m
pozostającą
będziemy
J e r z y k , i bez
ze swej s t r o n y , z a d a n i e
wobec
w dobrych
mieli s z e r e g
większego
z Cze­
istotnych
współudziału
swej ściślejszej ojczyzny,
przy
k o r o n a c y i ś l u b o w a n e , miał wielce u ł a t w i o n e .
J e r z y k atoli
ponad królestwo
m n i a n y t y t u ł , wielce z a s z c z y t n y ,
godność,
pagu
dającą
mu
chrześcijańskich
nietylko
książąt,
swe u z y s k a ł j e s z c z e w s p o ­
elektora Rzeszy
Niemieckiej,
głos w najpoważniejszym
ale n a d t o
i wpływ
na
areosprawy
R z e s z y , w p ł y w n a losy n a j p o t ę ż n i e j s z e g o p a ń s t w a w c h r y s t y a nizmie. J a k i zasób n i e p r z e b r a n y
środków
cywilizacyjnych
dla
d o b r a s w e g o n a r o d u m ó g ł z a c z e r p n ą ć od w y ż s z y c h c y w i l i z a c y j ­
nie Niemców najpotężniejszy nowy elektor Rzeszy, łatwo można
z r o z u m i e ć , p r z y w o d z ą c sobie n a p a m i ę ć , ż e J e r z y k żyje w e p o c e
wielkich
wynalazków
w Niemczech,
i nauki, w e p o c e n a r o d z i n
wielkiego
wzrostu
sztuki
literatury niemieckiej, W j a k łatwy
s p o s ó b m o ż n a b y ł o u p a d a j ą c y c h w śród u s t e r e k s e k c i a r s k i c h r o 7
252
JERZ\'K, KRÓL
CZECHÓW.
daków podnieść na duchu przez zaszczepianie pojęć i środków
odrodzenia, zacietrzewionych w j e d n o s t r o n n y m oporze i zaskle­
pionych w swem
sobkostwie
narodowościowym,
pracom Zachodu,
słowem, p o d ź w i g n ą ć
skierować
naród z upadku,
ku
w ja­
k i m j u ż od czasów H u s a p o z o s t a w a ł ! P o n a d to w s z y s t k o O p a t r z ­
n o ś ć d a ł a cały s z e r e g p a p i e ż y , z k t ó r y c h k a ż d y w y m o w n i e w s k a ­
zując n a
wielkie
niebezpieczeństwa,
grożące
chrystyanizmowi
z p o w o d u zajęcia K o n s t a n t y n o p o l a , z a c h ę c a j ą c do o b r o n y c h r y styanizmu,
dawał
otwarte
pole k s i ą ż ę t o m
i ludom
do
zasług
i chwały, do osiągnięcia n a j w y ż s z y c h z a s z c z y t ó w , do o d r o d z e n i a
l u d ó w i s k i e r o w a n i a ich n a d r o g ę p r a w y c h
Zobaczmy,
sama
o ile z t y c h
Opatrzność nastręczała,
okresie swoich w i e l b i o n y c h
Kierunek
obowiązków.
dobrodziejstw
skorzystał
i ułatwień,
jakie
Jerzyk w pierwszym
rządów.
obrany przez
Jerzyka
poznać
najlepiej
można
z e stosunku, z a j ę t e g o w o b e c c e s a r z a i R z e s z y N i e m i e c k i e j .
Ze J e r z y k b ę d z i e się s t a r a ł o zbliżenie, b y ł o j a s n e m i n a t u r a l n e m , j a k o k r ó l w szakże Czech b y ł c z ł o n k i e m p a ń s t w a r z y m ­
T
skiego. Wszystko
zależało od p y t a n i a , w j a k i
sposób
zawiąże
J e r z y k s t o s u n k i i od k o g o j e r o z p o c z n i e . Cesarz b o w i e m p o d ­
ówczas zwalczał opozycyę w Rzeszy,
która z uporem
zarówno
przeciwko głowie państwa zwróconym, jakoteż i przeciwko Sto­
licy apostolskiej, b r o n i ł a s w y c h p a r t y k u l a r n y c h
celów i d ą ż y ł a
do r o z b i c i a R z e s z y a do z w i ę k s z e n i a w ł a d z y książąt. J e ż e l i J e ­
r z y k n a s a m p r z ó d z w r a c a ł się do o p o z y c y i , j e ż e l i n a d t o w związ­
kach
swych
popierać
obiecywał
cele
tejże, j e ż e l i
solidarność
swą o k a z y w a ł , n a t e n c z a s b y ł o j a s n e m , że p r z y s i ę g a k o r o n a c y j n a
b y ł a t y l k o ś r o d k i e m do u z y s k a n i a k o r o n y .
Jakby
w przeczuciu,
kie g r o z i n i e b e z p i e c z e ń s t w o
że
w nowym
królu
dla c y w i l i z a c y i
czeskim
wiel­
zachodniej,
która,
j u ż t a k silne p o z y c y e z d o b y ł a w Ł u ź y c a c h , n a M o r a w a c h i n a
Slązku, zajęto w t y c h k r a j a c h k o r o n y czeskiej w y c z e k u j ą c e w o b e c
J e r z y k a s t a n o w i s k o . N i e t y l k o N i e m c y , ale i Czesi i P o l a c y n i e
myśleli o b e z w a r u n k o w y m u z n a n i u J e r z y k a ,
oczekiwali
raczej,
aż J e r z y k stanie j a w n i e po s t r o n i e k a t o l i c y z m u . J u ż celem za­
b e z p i e c z e n i a się od t a k i e g o s t a n o w i s k a k r a j ó w k o r o n y
czeskiej,
JERZYK, KRÓL
253
CZECHÓW.
m u s i a ł J e r z y k o g l ą d a ć się n a Rzeszę. Stając p o s t r o m e cesarza,
j a w n ą d a w a ł i m w s k a z ó w k ę co do celu ich w y e z e k i w a ń .
J e r z y k j e d n a k r o z p o c z ą ł od książąt
skierowanej
R z e s z y , od o p o z y c y i ,
przeciwko domowi cesarskiemu,
a nadto
w a n e j s c h i z m a t y e k i e m i d ą ż e n i a m i w^obec Kościoła.
przeto
na
i zawiązanie
sobie
piętno
nacecho­
Rozpoczęcie
stosunków z takiemi przewódcami
nieprzychylności
i wobec
nosiło
Kościoła i Stolicy
apostolskiej.
Z wielką
zręcznością,
korzystając
ze swej
pozycyi króla
Czech, r z u c a J e r z y k całą sieć k a b a ł y n a sąsiednich książąt n i e ­
mieckich. A z a z n a c z a j ą c z g o d n o ś ć swą z ich dążeniami, a z a r a ­
zem przynależenie i wierność ku Rzeszy, rozbraja
wettyńskich
S a s ó w i s k ł a n i a k u sobie B r a n d e n C m r c z y k ó w . R o z w i j a o n p r z y ­
tem niezmierną
pomysłowość, zdradza
tyczny,
nim n a w e t najzręczniejszych
podbija
wielki
talent dyploma­
książąt
Rzeszy,
p r z y c z e m j e d n a k w g r u n c i e r z e c z y z d r a d z a , ż e cel t y c h z a b i e ­
g ó w r o z b i e g a się z z a d a n i e m , ś ł u b o w a n e m p r z y k o r o n a c y i .
Nic
zręczniejszego, j a k owe zawiązanie stosunków przyjaźni z Sakso­
nią, p r z e c i w k o k t ó r e j z r ę c z n i e u ż y ł n i e c h ę c i k u
Brandenburczyka.
Na
licznych
zjazdach
niej
w pierwszej
Albrechta
połoAvie
1459 r. p r z y c h o d z i do z g o d y J e r z y k a z Saksonią, B r a n d e n b u r g i ą ,
z p a l a t y n a t e m . Co b a r d z i e j , n a zjeździe w C h e b i e W i l h e l m Mi­
śnieński n i e t y l k o
ale n a d t o
że z r z e k ł
zaręczył
się p r e t e n s y i
się z córką J e r z y k a ,
do
tronu
poczem
czeskiego,
nastąpiło
za­
warcie traktatów pokojowych J e r z y k a z elektorem brandenbur­
skim F r y d e r y k i e m i j e g o braćmi.
Jakkolwiek znaczenie króla czeskiego skutkiem
zawartych
t r a k t a t ó w n i e p o m i e r n i e w z r o s ł o , j a k k o l w i e k z a c z ę t o się o g l ą d a ć
n a n i e g o z całej R z e s z y N i e m i e c k i e j , a n a w e t z d a l s z y c h s t r o n
chrześcijaństwa, j a k k o l w i e k i m i ę k r ó l a b y ł o n a u s t a c h całej o p o ­
zycyi zarówno przeciwko cesarzowi, j a k o t e ż i papieżowi zwró­
conej, n a u s t a c h u c z o n y c h , p r a w n i k ó w i p i s a r z y t e g o o b o z u o p o ­
z y c y j n e g o , to j e d n a k C z e c h y n a t e m n i c nie s k o r z y s t a ł y .
Ze j e d n a k J e r z y k nie dolę i d o b r o n a r o d u , lecz w ł a s n ą o s o b ę
miał na
względzie, tego
dowodem
stosunki,
zawiązane
przez
n i e g o z u c z o n y m p r a w n i k i e m , d - r e m M a r c i n e m Mairem, n a zje-
254
JERZYJC,
ICRÓJ,
CZECHÓW.
ź d z i e z k s i ą ż ę t a m i o p o z y c y i w Cbebie. D o k t o r Mair, r o d e m z N o r y m b e r g i , b y ł r z e c z n i k i e m o p o z y c y i , b y ł — p o t o c z n i e się w y r a ­
ż a j ą c — w ę d r o w n y m d y p l o m a t ą , j e d n y m z wielkiej liczby o w y c h
0 k t ó r y c h k a r d y n a ł Caryąjal twierdził, że z a r ó w n o „ziemi j a k o
t e ż i d r z e w o m są s z k o d l i w y m i " , a j e d n a k , j a k w d a l s z y m ciągu
o b a c z y m y , zrobił o n miejsce
n a p r a s k i m d w o r z e j e s z c z e szko-
d l i w s z y m od siebie d y p l o m a t o m . Otóż do t y c h d r z e w zbliża się
Mair; on n a r z u c a się r o z m a i t y m
uzasadnionym
projektem,
książętom
b y ci książęta
Rzeszy z naukowo
sięgnęli
po
rzymską
k o r o n ę , g d y ż t y l k o t y m s p o s o b e m zdołają p o k ó j w R z e s z y u s t a ­
lić. Atoli w p o ś r ó d opozycyi, czy się s p o s t r z e ż o n o n a c h a r a k t e ­
r z e M a i r a i j e g o a w a n t u r n i c z y c h p o m y s ł a c h , czy t e ż dla z a w i ś c i
książąt w z a j e m n e j , nie z n a l a z ł się j e d n a k nikt, k t o b y p o w a ż y ł
się s i ę g n ą ć p o r z y m s k ą k o r o n ę , ów s y m b o l z w i e r z c h n i c z e j w ł a d z y
sądowniczej i w o j e n n e j c a ł e g o c h r y s t y a n i z m u . W C h e b i e , w m a r c u
1460 r.,
stara
się Mair p r z e k o n a ć
p o d n a w a ł e m zajęć o l b r z y m i e j
niepokojony
równocześnie
Jerzyka, że „uginający
Niemieckiej
R z e s z y cesarz,
w dziedzicznych
swych
się
za­
państwach,
n i c nie b ę d z i e miał p r z e c i w k o t e m u , j e ż e l i b y J e r z y k sięgnął po
r z y m s k ą k o r o n ę , ź e r a c z e j p r z y j m i e fakt taki, j a k o u l g ę w t r u ­
dnych swych
obowiązkach".
sobność uzyskania
Zresztą
jeżeliby
Teraz
zezwolenia
nawet
nadarza
ocl c e s a r z a
cesarz
się n a j l e p s z a spo­
na rzymską
sprzeciwiał
koronę.
się z a m i a r o w i ,
to
z p o w o d u niesnasek, p o ś r ó d k t ó r y c h p o z o s t a w a ł a R z e s z a , zwła­
szcza h a b s b u r s k i e dzierżawy,
łatw o b y ł o J e r z y k o w i z m u s i ć ce­
T
s a r z a do d a n i a z e z w o l e n i a .
J u ż s a m sposób ofiarowania i miejsce w s k a z y w a ł o n a od­
rzucenie projektu wędrownego dyplomaty, jeżeli J e r z y k
pozostać
wiernym
przysiędze,
wiernym
obowiązkom
chciał
chrześci­
j a ń s k i e g o króla. J a k b y j e d n a k n a d o w ó d , źe o s w e m w y ł ą c z n i e
wyniesieniu
myślał, w zbity
r
w
dumę
z powodu
nawiązanych
z o p o z y c y ą p r z y j a z n y c h s t o s u n k ó w , c h w y t a się J e r z y k p r o j e k t u
1 c z y n i za p o ś r e d n i c t w e m t e j ż e o p o z y c y i p r ó b ę osiągnięcia r z y m ­
skiej k o r o n y . Nie b ę d z i e m y t u t a j p r z e d s t a w i a l i faz, j a k i e p r z e ­
chodził p o m y s ł d-ra Maira, ż y w o p o p i e r a n y p r z e z J e r z y k a , w j a k i
sposób
zdobył
on dla
sw ego
r
dążenia
palatyna Renu,
księcia
JERZYK, KRÓL CZECHÓW."-
255
L u d w i k a W i t t e l s b a c h a z M o n a c h i u m , D y t r y k a I z e n b u r g a wreszcie,
o w e filary o p o z y c y i , — w y s t a r c z y n a m p o d a ć n a u k o w o u z a s a d n i o n ą
i d o w i e d z i o n ą p r z y c z y n ę , że z p o w o d u B r a n d e n b u r c z y k a , silnie
s t o j ą c e g o p r z y cesarzu, r u n ą ł cały p r o j e k t , z b u d o w a n y n a o p o ­
zycyi,
aby powziąć
w y o b r a ż e n i e o k i e r u n k u i c h a r a k t e r z e za­
b i e g ó w J e r z y k a . D w a j e s z c z e i n n e w z g l ę d y p r z e m a w i a j ą za t e m ,
ż e J e r z y k t y l k o o sobie myślał,
o swem w ł a s n e m w y n i e s i e n i u ;
pierwszym jest podanie pomocnej ręki opozycyi w dzierżawach
r
h a b s b u r s k i c h , d r u g i m ścisły z w i ą z e k z H u n i a d y m p r z e c i w k o ce­
sarzowi; były
Jerzyk
na
to z n a m i o n a aż n a d t o
gruzach
porządku
s z u k a Ii t y l k o w ł a s n e g o
Gdyby jednak
wybitnie
zachwianego
w
wskazujące,
że
chrystyanizmie
wyniesienia.
dążenie
Jerzyka
miało b y ć ś r o d k i e m
do
celów n a j w y ż s z y c h , do n a p r a w y r z e c z y p o s p o l i t e j chrześcijańskiej,
natenczas
postępowanie jego, jakkolwiek
p e ł n e r y s ó w wątpli­
w y c h m o g ł o b y liczyć n a z u p e ł n e u s p r a w i e d l i w i e n i e w oczach h i ­
s t o r y k ó w . Na z a k o ń c z e n i e r o z d z i a ł u z a p y t a j m y t e d y , czy istnieje
j a k a w s k a z ó w k a , p o z w a l a j ą c a w n o s i ć o j a k o w y c h ś w y ż s z y c h ce­
l a c h p r z y ś w i e c a j ą c y c h k r ó l o w i czeskiemu, aniżeli n i e m b y ł o wła­
sne jego wyniesienie...
Zaiste
można
trudne
dopiero
po
k r ó l a , p o przejściu
to
pytanie,
wyczerpaniu
trzech
na które
odpowiedź
wszystkich
epok jego
rysów
publicznej
uzyskać
charakteru
działalności.
J u ż t e r a z atoli d a ł y się d o j r z e ć p e w n e w s k a z ó w k i , ż e w y n i e s i e ­
nie p r z e z J e r z y k a u p r a g n i o n e , nie m o g ł o b y ć ś r o d k i e m do n a j ­
w y ż s z y c h celów. G d y b y t e b o w i e m p r z y ś w i e c a ł y i s t o t n i e dąże­
n i o m j e g o , n a t e n c z a s b y ł b y J e r z y k nie p o p i e r a ł t e g o , co s t a n o ­
wiło p r a w d z i w e n i e b e z p i e c z e ń s t w o C z e c h ó w ,
Zachodu,
od R z y m u ,
byłby
co ich dzieliło od
s z u k a ł r a c z e j i p o p i e r a ł te myśli,
k t ó r e m o g ł y s t a n o w i ć p o d s t a w ę do n a w i ą z a n i a n o w y c h a silnych
węzłów z chrystyanizmem.
K o m p a k t a t y Bazylejskie,
przy któ­
r y c h j u ż z a w a r c i u t a k Czesi j a k k o n c y l i a r z y ś e i w B a z y l e i c h y t r z e
. p o s t ę p o w a l i , — szło b o w i e m d r u g i m o u z y s k a n i e j a k i e j ś k o r z y ś c i
w w a l c e p r z e c i w k o p a p i e ż o w i , — b y ł y tą chwiejną podstawą,
jakiej
żadną
na
m i a r ą ani z g o d a z K o ś c i o ł e m , ani p o k ó j z c h r z ę ­
ści] a ń s k i e m i p a ń s t w a m i i k s i ą ż ę t a m i nie m o g ł y b y ć z b u d o w a n e .
256
JERZYK, KliÓL
CZECHÓW.
O n e b o w i e m z a w i e r a ł y k o n c e s y e dla k i e r u n k u w k a ż d y m
wrogiego
Kościołowi,
dla k i e r u n k u
powstałego
z
razie
husytyzmu,
a n a d t o nie b y ł y p r z e z C z e c h ó w d o t r z y m y w a n e , lecz raczej p o d
każdym względem przekraczane. J u ż przy ogłaszaniu
artykułów
k o m p a k t a t ó w n a sejmie w I h ł a w i e 1 4 3 6 r. p o w s t a ł spór p o m i ę ­
d z y K o k i e z a n ą a l e g a t a m i p o d c z a s r o z d z i e l a n i a K o m u n i i . Naw et
r
p o d w z g l ę d e m f o r m a l n y m nie b y ł o z g o d y ; j a k b o w i e m p o w s z e c h ­
nie w i a d o m o , rozdzielali u t r a k w i ś c i k o m u n i ę z a r ó w n o dzieciom
j a k i pozbawionym rozumu,
co się w r ę c z s p r z e c i w i a ł o n a u k o m
Kościoła. J e d n e m słowem sobór udawał j a k o b y Czechów pogo­
dził i p o j e d n a ł z K o ś c i o ł e m ,
Czesi zaś j a k o b y odnieśli
w w a l c e z K o ś c i o ł e m , j a k o b y h e r e z y a ich z o s t a ł a
tryumf
zatwierdzoną,
t a k dalece, że n a w e t z a n i e d b a l i d o p e ł n i a ć w a r u n k ó w k o m p a k t a ­
t ó w bazylejskich, j a k n p . p o u c z a ć p r z y r o z d z i e l a n i u sub
o obecności C h r y s t u s a
wprost uczyć
pod
każdą
postacią;
utraąue,
co więcej
o d m i e n n i e od K o ś c i o ł a i g a n i ć t a k
poczęli
pożyteczność
m o d l i t w y za z m a r ł y c h , j a k i n a u k ę o odpuście i o o b r a z a c h Ś w i ę ­
tych, a magistrat
praski zabronił
nawet
rozdzielania
Komunii
sub una, p o u c z a j ą c p r z y t e m , ż e pozostaje w z g o d z i e z k o m p a k tatami.
Otóż J e r z y k j a k k o l w i e k m u s i a ł p o s t ę p o w a ć ostrożnie, zwła­
szcza g d y w y n i e s i e n i e
kwistom, to jednak,
swe n a t r o n g ł ó w n i e z a w d z i ę c z a ł u t r a ­
g d y b y b y ł i s t o t n i e dążył
do z g o d y , b y ł b y
niewątpliwie u s u w a ł w s z y s t k o to, co s t a n o w i ł o i co p o w i ę k s z a ł o
rozdział
Czechów z Zachodem.
polityki
podawał
względem
Tymczasem jak pod względem
o n r ę k ę schizmą t c h n ą c e j o p o z y c y i , t a k p o d
kompaktatów
pozwalał
na
objawy
wprost z niemi
n i e z g o d n e , a s p r z e c z n e z n a u k ą Kościoła. W taki to sposób w n e t
p o z a w a r c i u o w y c h z w i ą z k ó w z o p o z y c y ą (w r. 1 4 5 9 ) o g ł o s z o n o
w niektórych
utrakwizmu
się d z i e r ż ą c y c h
powiatach kilka de­
k r e t ó w , s k u t k i e m k t ó r y c h nikt, k t o b y nie przysiągł, że do śmierci
p o z o s t a n i e p r z y kielichu, nie m ó g ł ani dziedziczyć, ani d ó b r zakupować,
ani t e ż
na utrzymanie
ślubu
o t r z y m a ć , co więcej nie m ó g ł
obywatelstwa
praskiego
ani n a w e t
liczyć
na pogrzeb
„ k a t o l i c k i " . P r z e z t o l e r o w a n i e t y c h e d y k t ó w w y d a n y c h za w p ł y -
JERZYK, IvEÓL CZECHÓW.
wem
potężnego
rzeczy
Rć&iczany,
edyktów
zerwanie z katolicyzmem,
'257
stanowiących
dawał Jerzyk
w gruncie
prawie nama­
c a l n y d o w ó d , że nie myśli o d o p e ł n i e n i u z o b o w i ą z a ń
koronacyjną
czasowy
i jego
stwierdzonych,
lecz
przysięgą
że r a c z e j z a t w i e r d z a
dotych­
k i e r u n e k w Czechach, k i e r u n e k z e r w a n i a z Z a c h o d e m
cywilizacyą.
II.
S t o s u n e k J e r z y k a do cesarza. — P o d a w a n i e ręki opozycyi w A u s t r y i . —
P r o j e k t z m u s z e n i a cesarza do ofiarowania rzymskiej k o r o n y . — Dążenie
d o k o r o n y przez R z y m . — P r o j e k t a zaniechane. — W a r u n e k obedyencyi. —
D e m o n s t r a c y j n e wystąpienie J e r z y k a . — Groźby katolików czeskich. — P r o ­
j e k t a Maziniego. — Nadzieja w Polsce. — T r y u m f P i u s a I I . — P o w o d y dążeń
J e r z y k o w y c h do rzymskiej korony.
W N i e m c z e c h , g d z i e za p r z y k ł a d e m d o m u saskiego n a z y ­
wano Jerzyka
der uffgeruckte,
rex praetensus,
w którego prawo-
w i e r n o ś ć n i k t z g o ł a nie wierzył, n i k t też nie d a w a ł w i a r y o w y m
związkom
i przymierzom
i Bawaryi
z królem
dobną
Saksonii, B r a n d e n b u r g i i ,
Czechów. Bardziej jeszcze
Palatynatu
nieprawdopo­
z d a w a ł a się b y ć wieść, j a k o b y k r ó l J e r z y k m i a ł s i ę g n ą ć
aż p o r z y m s k ą k o r o n ę . H i s t o r y c y dzisiejsi r ó w n i e ż nie umieją,
o d k r y ć właściwej p r z y c z y n y , k t ó r a k r ó l a k a c e r z y , j a k b y n a ironię
losu, j a k b y n a p o ś m i e w i s k o p r z o d u j ą c y c h w dziełach cywilizacyi
N i e m i e c , s p o w o d o w a ł a sięgać
po urząd
najwyższego
sędziego
w s p r a w a c h k a t o l i c k i c h Niemiec, p o u r z ą d w o d z a w walce o p o ­
s t ę p cywilizacyi chrześcijańskiej. Dzisiejsi h i s t o r y c y usiłują obja­
śnić t e n fakt t r z y k r o t n ą z m i a n ą p a n u j ą c e g o , a d w u k r o t n ą d o m u
panującego w Niemczech w przeciągu
nie
przypuszczając
wcale, ż e b y
lat kilkunastu
dążenia
opozycyi,
dokonaną,
osłabiające
siłę w i a r v i r o z l u ź n i a j ą c e silny w ę z e ł R z e s z y z R z y m e m , d o p r o w a d z i ć m i a ł y R z e s z ę do t e g o s t o p n i a osłabienia, iż p o w s z e c h n i e
za kacerza
uważany król Czechów mógł
marzyć o pozyskaniu
korony rzymskiej.
Dwaj
tylko współcześni mężowie
wienia
z powodu
a tymi
mężami
niesłychanego
byli
w c a l e nie okazali zdzi­
w dziejach
cesarz F r y d e r y k
cywilizacyi
faktu,
i papież. Obaczmy
ja­
k i m b y ł s t o s u n e k J e r z y k a do p r z e d s t a w i c i e l i c y w i l i z a c y i c h r z e P. P. T.LX.
17
258
J E R Z Y K , KRÓJ, CZECHOM'.
ścijańskiej,
do
duchownego
i świeckiego
zwierzchnika
świata.
O d p o w i e d ź n a t o p y t a n i e w y j a ś n i n a m z a r a z e m cały d r u g i o k r e s
p a n o w a n i a J e r z y k a C z e s k i e g o i c h a r a k t e r j e g o dążeń, a z a r a z e m
wskaże nam
istotne przyczyny
niepojętych i trudnych
gadnięcia sięgań J e r z y k o w y c h po rzymską
do od­
koronę.
Obaj p r z e d s t a w i c i e l e c h r y s t y a n i z m u znaleźli się w t r u d n y c h
niezmiernie stosunkach wobec
bienia
węzłów,
które
d e n zastęp, w j e d e n
Konstantynopola.
óyyczesnych
paiistw a
7
związek
dążeń, w o b e c osła­
chrześciańskie
łączyły
ludów, wreszcie wobec
w je­
upadku
Cesarz F r y d e r y k , j a k j u ż k i l k a k r o t n i e
m n i a n o , n i e t y l k o że w d o m u , w d z i e d z i c z n y c h
wspo­
państwach miał
do z w a l c z e n i a u p ó r i b u n t y , ale n a d t o miał r ę c e z w i ą z a n e p r z e z
walkę z opozycyą w Rzeszy. Nadto król Węgier,
Huniady po­
zostawał z cesarzem w napiętych stosunkach, a nawet w wojnie,
a sąsiedztwo blizkie u ł a t w i a ł o m u s p o s o b n o ś ć z a b u r z e n i a dzier­
żaw rakuskich.
k ó w wJasnego
Zdradzony przez
książąt R z e s z y , p r z e z
domu, niepokojony przez
dumnego
człon­
Huniadego,
cesarz F r y d e r y k m i a ł do z w a l c z e n i a t r u d n o ś c i , j a k r z a d k o k t ó r y
z j e g o p o p r z e d n i k ó w , j a k ż a d e n z w s p ó ł c z e s n y c h książąt w c h r z e ­
ścijaństwie.
Postępowanie Jerzyka, związanego węzłami przyjaźni z Huniadym
i z opozycyą,
które
o z n a c z a ł o , nie j u ż
s t w o , ale z r y w a n i e z c e s a r z e m ,
rzom
towarzyszyły
t o cesarz
T
poznać
gdy
z a b i e g i o k o r o n ę rzymską,
n e j uw agi cesarza. P o m i m o
dał
zwłaszcza
słusznych
podejrzeń
nieposłuszeń­
tym
przymie­
nie uszło b a c z ­
n i e t y l k o ź e n i c z e m nie
co do p r a w o m y ś l n o ś c i
króla
C z e c h ó w w*obec g ł o w y R z e s z y , ale n a d t o p o s t ę p o w a n i e m s w e m
wyrozumiałem
i przyjaznem
d a w a ł m u często s p o s o b n o ś ć
do
u k o r z e n i a się p r z e d s w y m m a j e s t e t e m . J e r z y k też nie o m i e s z k a ł
skorzystać
z tej
pozornej
dobroduszności
cesarza, i nie
zdo­
ł a w s z y osiągnąć celu, „ k o r o n y r z y m s k i e j p r z e z o p o z y c j ę " , zbliża
się w t j m ż e celu do s a m e g o cesarza.
N a zjeździe w B e r n i e p r z j s z ł o
rzyka z cesarzem. J e r z y k
tłumienie
do s k u t k u p r z y m i e r z e J e -
o b i e c y w a ł w i e r n o ś ć cesarzowi, p r z y ­
husytyzmu, przyrzekał
nieść p o m o c
cesarzowa p r z e ­
ciwko w s z y s t k i m w r o g o m , w s z c z e g ó l n o ś c i p r z e c i w k o w ł a s n e m u
JERZYK, KRÓL
zięciowi, M a c i e j o w i
259
CZECHÓW.
Węgierskiemu
za w y n a g r o d z e n i e m 30.000
dukatów.
Cesarz z y s k i w a ł w J e r z y k u s p r z y m i e r z e ń c a p r z e c i w k o o p o ­
zycyi, atoli więcej d a w a ł s k u t k i e m z a w a r c i a p r z y m i e r z a , aniżeli
n a razie
z y s k i w a ł ; p r z e z nie b o w i e m d a w a ł p u b l i c z n e u z n a n i e
k r ó l e s t w a J e r z y k o w e g o , j e m u zaś u ł a t w i a ł z a p r o w a d z e n i e k a t o ­
licyzmu w Czechach, ustalenie stosunków dobrych z Zachodem,
p o d n i e s i e n i e z i o m k ó w n a szczebel cywilizacyjny, n a j a k i dźwi­
gnął
ich b y ł K a r o l I V . L u k s e m b u r c z y k ,
a z którego
strąciła
Czechy epoka husycka.
W t a k i to s p o s ó b cesarz wskazj^wał J e r z y k o w i d r o g ę o b o ­
w i ą z k ó w a z a r a z e m u ł a t w i a ł m u wielce z a d a n i e . J a s n ą
j e s t rzeczą, że z g o d a z c e s a r z e m
lepszenie stosunków z papieżem,
obaczymy,
Jerzyk
bardzo
wpłynęła
bowiem
znacznie i na
po­
względem którego, j a k zaraz
dwuznaczne
Z g a d z a j ą się h i s t o r y c y , że w s k u t e k
zajmował
stanowisko.
zawarcil, t e g o
przymierza,
n a d a r z a ł a się J e r z y k o w i n a j l e p s z a s p o s o b n o ś ć do z g o d y z K o ś c i o ­
łem, od k t ó r e j zawisł b y ł p o k ó j całej n i e m a l ś r o d k o w e j E u r o p y .
D o d a ć i to n a l e ż y , że r ó w n o c z e ś n i e p r a w i e i ze s t r o n y papieża,
m ą d r e g o P i u s a I I . ( E n e a s z a Sylwiusza)
i ułatwienia
do tej
zgody, przez
doznał
zaproszenie
Jerzyk
zachęty
go
kongres
na
w Mantui.
Ze jednak Jerzyk,
nie o C z e c h a c h ,
0 o d r o d z e n i u swej p i e c z y p o w i e r z o n e g o
swych
z i o m k a c h , nie
ludu, lecz o sobie j e ­
d y n i e i o s w e m w y n i e s i e n i u myślał, t e g o n a j d o w o d n i e j s z e m świa­
d e c t w e m j e s t fakt,
jego
wyniesienia
ż e skoro
na
t y l k o cesarz
godność rzymskiego
wbrew zawartemu przymierzu
odsunął
króla,
był
zaczął łączyć się z w r o g a m i ce­
sarza. Z a m i a s t w m y ś l uroczj^stych z o b o w i ą z a ń z całą
tęgą
stanąć
przeciwko
prośbę
natychmiast
nieprzyjacielowi
cesarza,
swą p o ­
Huniademu,
J e r z y k w t y m w ł a ś n i e czasie ofiarowuje cesarzowa p o ś r e d n i c t w o
pomiędzy nim a zbuntowanymi pod Einzingerem stanami Austryi,
1 to w t a k i sposób, że, j a k to d o k ł a d n y b a d a c z o w y c h
ków
stwierdza,
przeciwko
1
widać było rękę jego w tym
cesarzowi'. Jest
Bachman, Bóhmen,
to
wielce
całym
stosun­
zwdązku
charakterystycznem,
184.
17*
że
260
JERZYK, KRÓL
b u n t o w n i c y zwracają
CZECHÓW.
się do k r ó l a C z e c h o p o ś r e d n i c t w o , a to
j a k m ó w i l i dla t e g o , że J e r z y k w p o k o j u i p r z y p r a w a c h kraj
swój
utrzymuje,
t u d z i e ż że
zgasły król
Władysław
powierzył
7
p r z e d śmiercią J e r z y k o w i o p i e k ę n a d swemi krajami, szczegól­
nie n a d
Austryą.
Gdyby
rozjemczy
Jerzyka,
nić swego
życzenia.
cesarz
nie zechciał p r z y s t a ć
n a sąd
n a t e n c z a s s t a n y b ę d ą się s t a r a ł y siłą o b r o ­
S ł u s z n y m t e ż j e s t wniosek,
że narzucone
p o ś r e d n i c t w o miało zniewolić c e s a r z a do w y p e ł n i e n i a
zamiarów
J e r z y k a , k t ó r e cesarz, nie u r a ż a j ą c zresztą o s o b y j e g o , b y ł usu­
nął. Nie dość n a t e m . J e r z y k widząc,
stania królem
rzymskim
za p o m o c ą
że w s z y s t k i e z a k u s y z o ­
cesarza
są
bezskuteczne,
w r a c a do p r o j e k t u p r e s y i za p o ś r e d n i c t w e m opozycyi. N i e u d a n a
p r ó b a u z y s k a n i a k o r o n y , n a r a z i ł a go t y m c z a s e m t y l k o n a u t r a t ę
znaczenia, co b a r d z i e j , p o d n i e c a ł a n a d z i e j e katolików*, domagają­
cych się od króla, b y wstąpił
nych
uroczyście
uczynić
przy
zadość... to
na drogę obowiązków,
koronacji,
a którym
były przyczyny,
że
ślubowa­
J e r z y k nie m y ś l a ł
Jerzyk
z zaciętością
i u p o r e m c h w y t a się p r o j e k t u , k t ó r y w g r u n c i e r z e c z y b j ł o w o ­
cem p o r o n i o n y m a w a n t u r n i c z e g o
Dr. Mair
krząta
Rzeszy, pozyskuje
się od
doktora-djplomatj.
dworu
do d w o r u
pośród
dla p r o j e k t u w y n i e s i e n i a J e r z y k a
książąt
najzacięt-
szych wrogów cesarza: D y t r y k z Izenburga, Z y g m u n t z Tyrolu
Palatyn
Polski, z
Renu, Ludwik Bawarski
naszym
Kazimierzem
obiecują
poparcie: z królem
Jagiellończykiem
w
Bytomiu
zawiera p r z y m i e r z e z a c z e p n o - o d p o r n e p r z e c i w k o w s z y s t k i m w r o ­
g o m — z wyjątkiem j e d y n i e p a p i e ż a — słowem, cały a r s e n a ł środ­
ków, p o d a n y c h p r z e z
uczonego
prawnika,
kieruje
przeciwko
cesarzowi. W l u t y m 1461 r. n a s t ą p i ł p o w t ó r n y zjazd w Chebie...
i tu projekt upadł. Dzięki
Niemieckiej
Brandenburczykowi,
z o s t a ł u r a t o w a n y . . . inaczej
honor
groziło, że
Rzeszy
n a w e t nie
w R z e s z y , w e F r a n k f u r c i e , lecz w czeskim C h e b i e król u t r a k w i ­
s t ó w osiągnąłby
imperyum
rzymskiego
państwa. Dzięki Bran­
d e n b u r c z y k o w i , n a sejmie w N o r y m b e r d z e w s z y s c y
elektorowie
p r z y c h o d z ą wreszcie do p r z e k o n a n i a , że J e r z y k n a t r o n i e r z y m ­
skiego imperyum jest niemożliwym. J u ż żaden z gorliwych popieraczy
wyniosłych
zamiarów
nie
popiera
ich — p r z e c i w n i e
JERZYK, KRÓL
wszyscy radzą
gorliwie
261
CZECHÓW.
nad sposobami
ochrony
przed zemstą
J e r z y k a . A l b o w i e m dr. Mair, u c z o n y r z e c z n i k p o w i e r z o n e j
sobie
s p r a w y , d o k u m e n t a m i w r ę k u dowodzi, ź e e l e k t o r o w i e , j a k
guncki, jak palatyn,
dali u r o c z y ś c i e
zezwolenie na wyniesienie
J e r z y k a . E l e k t o r o w i e z d o b y w a j ą się n a
źe jakkolwiek
we
wszystkiem
mo-
chętnie
odwagę i
ofiarowują
oświadczają,
p o s ł u g i swe
J e r z y k o w i , t o j e d n a k n a k o r o n ę nie dają z e z w o l e n i a . Z g r o ź b ą
na ustach odchodzą czescy posłowie.
Jeszcze jedną
p r ó b ę c z y n i zaciekły w u p o r z e J e r z y k . P o ­
s t a n a w i a o n p r z y p o m o c y ligi złożonej z a r c y k s i ę c i a A l b r e c h t a ,
L u d w i k a W i t t e l s b a c h a i Macieja W ę g i e r s k i e g o , a n a d t o p r z y p o ­
mocy rot braci
czeskich
zmusić
c e s a r z a o r ę ż e m do u s t ą p i e n i a
upragnionej korony imperyum. Także niespokojny Z y g m u n t z Ty­
r o l u miał p r z y s t ą p i ć do z w i ą z k u t e g o ,
cesarzowi. Zawarto
przymierze,
nie ufał J e r z y k ; i t e n ś r o d e k
skierowanego
przeciwko
ale w i d o c z n i e i t e m u
jeszcze
presyi był dlań niedostatecznym.
Nie p o r z u c a j ą c p r z e t o p r z y m i e r z a z b u n t u j ą c y m i się p r z e c i w k o
cesarzowi
k s i ą ż ę t a m i j e g o r o d z i n y , p o s t a n a w i a — co d z i w n a —
u z y s k a ć cel s w y c h m a r z e ń p r z y p o m o c y p a p i e ż a . Za p o ś r e d n i c ­
t w e m u c z o n e g o , o d d a n e g o n a j w y ż s z y m celom s w e g o w y s o k i e g o
posłannictwa
P i u s a II., p r z y j a c i e l a N i e m c ó w , z a p r a g n ą ł
uzyskać
niemiecką
dniejszy
rozbiór.
Jerzyk
koronę. J e s t to fakt zasługujący na d o k ł a ­
Sam
przebieg
rokowań,
stanowiących
zna­
m i e n n y r y s t e g o d r u g i e g o o k r e s u p a n o w a n i a J e r z y k a , posłużyć;
m o ż e j a k o o b j a ś n i e n i e tej t a k t r u d n e j p s y c h o l o g i c z n e j
dlaczego
król z z a n i e d b a n i e m
swych obowiązków
zagadki,
królewskich,
z z a n i e d b a n i e m d o m a g a j ą c y c h się w p a ń s t w i e reform, c h w y t a się
t a k upornie, z taką namiętnością myśli podsuwanych mu przez
awanturniczych dyplomatów
Chociaż J e r z y k ,
wiązywanym
wędrownych.
dzięki s w y m i s t o t n i e b a r d z o z r ę c z n i e za­
stosunkom,
z y s k a ł u z n a n i e swej k r ó l e w s k o ś c i z a ­
r ó w n o od R z e s z y j a k o t e ż i od cesarza, u z n a n i e to nie b y ł o zupełnem, j a k
przez
Rzym,
długo
nie nastąpiło
przez
duchownego
zatwierdzenie
zwierzchnika
J a k d ł u g o p a p i e ż nie o r z e k ł o s t a t e c z n e g o
Jerzyka,
t a k d ł u g o chwiała
tego
uznania
chrystyanizmu.
słowa co do k o r o n y
się k o r o n a n a s k r o n i a c h czeskiego
262
.JERZYK, KRÓL
CZECHÓW.
króla, t a k d ł u g o nie b y ł p e w n y m w i a r y n i e t y l k o l i c z n y c h nie­
mieckich
poddanych
w samychże
Czechach,
ale n a d t o
wiary
podclanych t r z e c h ziemi k o r o n y c z e s k i e j : M o r a w , Ł u ż y c i Ślązka.
Wszystkie
związki
dotychczasowe,
wszystkie
zabiegi
upadały
z chwilą, w k t ó r e j R z y m o d s ą d z i ł b y J e r z y k a od k o r o n y .
W Rzymie dokładnie
z n a n o z a b i e g i J e r z y k a około p o z y ­
s k a n i a przyjaciół, w i e d z i a n o też o s t o s u n k a c h j e g o z opozycyą,
w reszcie i o s t a r a n i a c h o k o r o n ę . N i e m n i e j
r
przeto
tłumaczono
w s z y s t k i e t e k r o k i w p r z y c h y l n y dla J e r z y k a s p o s ó b , p r z y p i s y ­
wano je zamiarom
pokoju,
b r a n e celem u s u n i ę c i a
u w a ż a n o j a k o ś r o d k i zręcznie d o ­
t r u d n o ś c i w ś r ó d j a k i c h się J e r z y k
dował. P o m i m o to nie u s z ł a b a c z n e j u w a g i d w o r u
znaj­
papieskiego
t a g r a , j a k ą j u ź z K a l i k s t e m w i ó d ł J e r z y k ze z ł o ż e n i e m p u b l i c z ­
nej
obedyencyi
Głowie
Kościoła. I p a p i e ż
Pius II.
oczekiwał
cierpliwie w y p e ł n i e n i a o b o w i ą z k u u r o c z y ś c i e ś l u b o w a n e g o
przez
J e r z y k a . U r o c z y s t e j e d n a k p o s e l s t w o celem d o k o n a n i a U n i i C z e ­
c h ó w z K o ś c i o ł e m o c z e k i w a n e od l a t w R z y m i e i t e r a z j e s z c z e
nie p r z y b y w a ł o , j a k k o l w i e k j e p r z y r z e k ł b y ł J e r z y k j u ż Kalikstowi. Z a w s z e j e s z c z e
usiłował
Jerzyk
przez g o ł o s ł o w n e obie­
tnice zwlekać, wogólności uniknąć każdego kroku,
któryby go
wobec husytów mógł kompromitować.
Papież
P i u s I I . nie
szczędził
Jerzykowi
sposobności
do
t r w a ł e g o p o j e d n a n i a czeskiego n a r o d u z K o ś c i o ł e m i p o s t a n o w i ł
ułatwić mu nawet trudne zadanie. Kongres,
łany
do Mantui,
celem
obrady
nad
mający być zwo­
środkiem
obrony
Krzyża
w o b e c olbrzymiej p r z e w a g i T u r k ó w , miał n a s t r ę c z y ć i J e r z y k o w i
dogodną
s p o s o b n o ś ć do u c z y n i e n i a t r w a ł e j z g o d y z K o ś c i o ł e m .
A m b i t n y k r ó l czeski zamiei^zał wziąć udział p r z e z w y s ł a n i e
uroczystego
sposób
poselstwa w kongresie w Mantui i uzyskać w ten
uznanie
swego królestwa
p r z e z p a p i e ż a i cały Z a c h ó d
e u r o p e j s k i . Nie sprzeciwia się t e m u z a m i a r o w i p a p i e ż , ż ą d a atoli,
aby J e r z y k
imieniem
s w e m i sw^ego n a r o d u
papieżowi obedyencyę.
ówczas
pozostający
publicznie
Tymczasem Jerzyk w przyjaznych
stosunkach
z opozycyą,
nie m y ś l a ł
złożył
pod­
wcale
spełnić ż ą d a n i a p a p i e s k i e g o . W l u t y m 1459 r. w y s ł a n y o d e ń do
R z y m u J a n z R a b s z t y n u miał złożyć p o s ł u s z e ń s t w o t y l k o w i m i e -
JERZYK,
niu króla i jego rodziny,
korony;
nie
co n a d t o k a n c l e r z
konsystorzu.
Natenczas
CZECHÓW.
263
zaś i m i e n i e m
p a ń s t w a i czeskiej
KRÓT.
m i a ł złożyć o b e d y e n c y ę n a
Pius
pozostał
przy
tem, że
tajnym
nie u z n a
J e r z y k a w c z e ś n i e j , aż m u p u b l i c z n i e swojem i swej k o r o n y i m i e ­
n i e m nie z ł o ż y o b e d y e n c y i .
J a k stosunki przyjazne z opozycyą i z książętami austryackimi
stanowiły broń Jerzyka
kongres w Mantui
p r z e c i w k o cesarzowi,
tak z n o w u
dający m u s p o s o b n o ś ć t r w a ł e j z g o d y z K o ­
ściołem, b y ł p r z e z e ń w y z y s k a n y j a k o b r o ń p r z e c i w k o p a p i e ż o w i ,
a co n a d t o j a k o ś r o d e k do w ł a s n e g o w y n i e s i e n i a . I m
obojętniejsi
b y l i k s i ą ż ę t a R z e s z y n a głos papieski, w z y w a j ą c y do o b r a d n a d
ratunkiem
chrześcijaństwa,
okazywał
Jerzyk.
oświadczenie,
że
Złożył
chciałby
tem
on
więcej
gorliwości
w Rzymie
przez
przez
o krucyatę
posłów
udział w krucyacie,
swych
zarówno
pychę poskromić husycką, jakoteż kacerstwo z Czech wykorze­
nić. P a p i e ż i t e r a z w i e r z y w szczerość i n t e n c y i króla, a ż e b y m u
zaś o t w o r z y ć
na
ozcieź
b r a m ę wiodącą od s ł ó w i p r z y r z e c z e ń
d o c z y n ó w , od o b i e t n i c do s p e ł n i e n i a d a n e g o słowa, p o s t a n a w i a
z w y s o k o ś c i t r o n u p a p i e s k i e g o u s u n ą ć m u z a p o r y z drogi. W t y m
celu
mianuje
p a p i e ż w breve
Jerzyka
królem i miłym
synem,
z a p r a s z a g o b y p r z e z p o s ł ó w lub osobiście wziął udział w o b r a ­
dach kongresu, i z uprzejmością uprasza,
serca,
że k a n c l e r z a
posłuchaniu,
Jana z Rabsztynu
b y nie b r a ł sobie d o
przyjął
na prywatnem
skoro t e n ż e w t a j e m n i c y się b y ł do p a p i e ż a z g ł o ­
sił. N a t o m i a s t
polecił
legatom
swoim,
arcybiskupowi
kreteń-
skiemu Hieronimowi, tudzież Franciszkowi z Toledo, ażeby po­
średnictwem
swem zawarli pokój pomiędzy Jerzykiem a W r o ­
cławianami, którzy nietylko że podówczas zaprzeczyli mu tytułu
k r ó l e w s k i e g o , ale n a d t o wiedli z n i m w ojnę. D z i ę k i s t a r a n i o m l e ­
r
g a t ó w p r z y s z ł o do s k u t k u t r z e c h l e t n i e z a w i e s z e n i e b r o n i , p o u p ł y ­
wie k t ó r e g o to czasu mieli W r o c ł a w i a n i e u z n a ć J e r z y k a k r ó l e m .
(C. d. n.)
Dr.
Antoni
Prochaska.
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
Z piśmiennictwa krajowego.
Byron i jego Wiek- S t u d y a p o r ó w n a w c z o - l i t e r a c k i e . M.
Zdziechowśki.
Tom I. E u r o p a Zachodnia. W K r a k o w i e . Skład główny w księgarni
Spółki W y d a w . P o l s k i e j . 1 8 9 4 . ( N a k ł a d a u t o r a ) . ( W 8-ce, str. X .
i 4 4 7 ) . Tom I I . Czechy, R o s y a , P o l s k a . W K r a k o w i e 1 8 9 7 . Na­
k ł a d e m A k a d e m i i U m i e j . (Str. V I I . i 6 8 6 ) .
Wpływ
w
Byrona
na p o e z y e
europejską
był ogólnie u z n a n y , ale
s z c z e g ó ł a c h mało z b a d a n y . P a n Z d z i e c h o w ś k i podjął się z a d a n i a nie­
zmiernie w d z i ę c z n e g o , ale też n i e s ł y c h a n i e t r u d n e g o . Miał on j u ż w li­
t e r a t u r z e naszej p o p r z e d n i k a n a t e m polu, a to w osobie b y s t r e g o kry­
tyka
i niezmordowanego
w szeregu
studyów
badacza,
zapowiadał
Włodzimierza
Spasowicza,
powolne opanowanie
który
olbrzymiej
dzie­
d z i n y bajronizmu. Z n a k o m i t e o d c z y t y w a r s z a w s k i e p. t.: „ B y r o n i nie­
którzy
jego
p o p r z e d n i c y " (r. 1 8 8 4 ) k o ń c z y ł
„ B r a k ł o mi czasu,
Spasowicz
taką
g r a m a t u ; k i e d y ś może z a c z ę t e d o k o ń c z ę w związku z losami
zmu na W s c h o d z i e ;
pod wpływem
uwagą:
w y p e ł n i ł e m t y l k o część zamierzonego w myśli pro-
ducha
k i e d y ś może p o k a ż ę ,
czasu
bajroni­
jakie z ręki tego
siewcy
w y r a s t a ł y k ł o s y : u n a s M a l c z e w s k i , Mic­
kiewicz, S ł o w a c k i , w R o s y i P u s z k i n i L e r m o n t o w " . W myśl t e g o pro­
gramu
pisał
p. Spasowicz o b a j r o n i z m i e
w r. 1 8 8 8 w P e t e r s b u r g u
jeszcze dosadniej
r a t u r y zajmuje
odczyt
Mickiewicza,
o bajronizmie
określił obszary i trudności zadania:
się wciąż u i eo p r a c o w a n ą
wygłosił
Puszkina,
ostatecznie
gdzie
„ H i s t o r y a lite­
kwestyą
co
do odbicia się poezyi B y r o n a w u t w o r a c h i n n y c h p o e t ó w , co do u s k u ­
tecznionych
przez nich
zapożyczeń
i odtwarzania
przez
innych
PRZEGLĄD
jego
idei artystycznych,
265
PIŚMIENNICTWA.
chociażby w odmiennych formach.
Rzut
oka w s t e c z n a bajronizm i na s a m e g o ż B y r o n a m ó g ł b y o ś w i e t l i ć t w ó r ­
czość p o e t y i c h a r a k t e r
dla jednej
albo
osoby,
kilkuset
składać
jego
autorów;
lecz
się na d o k o n a n i e
porównawczych
pierwszorzędnych
jest
Zadanie
to zbyt
przestudyowania
to
pracy,
do b u d o w y . O d d a w n e g o
dyów
epoki.
wymaga bowiem
praca
nęcąca;
przygotowywać
czasu
wielkie
kilkudziesięciu
przytem
pojedyncze
można
cegiełki
zajmowała mnie m y ś l zaczęcia
n a d b a j r o n i s t a m i od z e s t a w i a n i a
poetów z dwu rasowo spokrewnionych
Spasowicz
Mickiewicza
dokonać
i Puszkina,
mógł tylko
Lermontowa
p o ł o w y zadania,
par
narodowości,
polskiej i r o s y j s k i e j , p i s a r z y n a l e ż ą c y c h do j e d n e j i tejże samej
romantyzmu:
stu*
dwóch
epoki
i Słowackiego" .
l
z b a d a ł bajronizm
ro­
syjski w p o e z y a c h P u s z k i n a i L e r m o n t o w a .
P . Zdziechowski
nie
uląkł
d n e g o c z ł o w i e k a ; najoczywiściej
się
ciężaru
przechodzącego
siły j e ­
p o s z e d ł za h a s ł e m p o e t y , mierzył siły
s w e n a z a m i a r y i po d ł u g o l e t n i c h s t u d y a c h d a ł n a m d w a wielkie t o m y
o Byronie i jego
wieku.
Z krótkiej oceny treści czytelnicy
n i e c h n a b ę d ą p r z e k o n a n i a , o ile a u t o r s p r o s t a ł
Przeglądu
zadaniu.
W tomie I . p . Z d z i e c h o w s k i p r z e d s t a w i a o w o c s w y c h b a d a ń n a d
p o p r z e d n i k a m i bajronizmu,
zachodniej
B y r o n e m i objawami bajronizmu w E u r o p i e
czyli ściślej się w y r a ż a j ą c w e F r a n c y i ,
Niemczech i Wło­
s z e c h . W p i e r w s z y c h r o z d z i a ł a c h z n a ć silny w p ł y w S p a s o w i c z a ,
rozprowadzenie i uzasadnienie
krótkich a stanowczych
bądźto
tez j e g o ,
bądź
też c h ę ć zajęcia s t a n o w i s k a o d m i e n n e g o i ostrożna polemika z z a p a t r y ­
waniami krytyka z nad
Charakterystyka
Newy.
samego
Byrona i jego
u t w o r ó w zajmuje
m i e j s c a w dziele p . Z d z i e c h o w s k i e g o (od s t r . 27 do 1 5 6 ) ,
nie j e s t w y s t a r c z a j ą c ą ,
sporo
a przecież
nie r y s u j e się w silnych liniach w u m y ś l e czy­
t e l n i k a . J e s t to n a j w i ę k s z y , z d a n i e m mojem, błąd w tej książce poświę­
conej bajronizmowi, że sam B y r o n j e s t t u n i e w y r a ź n y , m g l i s t y .
terystyka,
dana przez
Spasowicza,
nie j e s t w p r a w d z i e
Charak­
wyczerpującą,
s k o r o D o n J u a n nie d o c z e k a ł się t a m analizy; w s z a k ż e w p o r ó w n a n i u
z rozwiewną
charakterystyką,
zawartą
w dziele
p.
Zdziechowskiego,
m a m y w s t u d y u m S p a s o w i c z a p o r t r e t olejnemi farbami w y k o n a n y .
autorowie
mieli
też
same
m a t e r y a ł y biograficzne
pod
ręką,
Obaj
a jakże
n i e r ó w n y z t y c h m a t e r y a ł ó w u ż y t e k ! P r z e d e w s z y s t k i e m b r a k w książce
p . Z d z . o k r e ś l e n i a t e m p e r a m e n t u fizycznego i p s y c h o l o g i c z n e g o
' „Pisma", tom v. Petersburg 1892. Str. 256 i 228.
Byrona.
266
PRZEGLĄD
Autor
PIŚMIENNICTWA.
s t a r a się b y ć s p r a w i e d l i w y m
tylko
pobłażliwym.
dotknięty,
ważne
Znamienny
fatalny
stosunek
autobiograficzne
(por. n p . u S p a s o w i c z a ,
sunek
dla B y r o n a ,
Byrona
Byrona
ale nieraz
do m a t k i
r y s y i zwierzenia
„Pisma" II, str.
staje
zaledwie
poety
pominięte
139),
cały sto­
135—130,
d o żony t r o c h ę j e d n o s t r o n n i e
określony.
s t a r c z y powiedzieć, że z a l e d w i e d o t k n ą ł p . Z d z . n a s t ę p u j ą c e g o
k t ó r y podaje S p a s o w i c z ;
się
Wy­
epizodu,
j e s t to niewątpliwie w a ż n y r y s do c h a r a k t e ­
r y s t y k i B y r o n a , j a k o c z ł o w i e k a : „ S m u t n e było położenie k o b i e t y (lady
Byron) w o s t a t n i c h
dniach
przed
połogiem,
p a s t o w a l i woźni i k o m o r n i c y , a mąż ten s t r z e l a ł
k i e d y jej m ę ż a na­
w jej
p o k o j u z pi­
s t o l e t u , a ze złości r o z t r z a s k a ł raz swój zegarek o p o d ł o g ę . W książce
1
p . Z d z . z ł a g o d z o n e to w n a s t ę p u j ą c y
snął
kiedyś
z pistoletu"
w pokoju
zegarek
(gdzie?
o ziemię,
inna
innym
rzecz
żony brzemiennej).
s p o s ó b : „ W chwili u n i e s i e n i a ci­
razem
m i a ł (!)
strzelać z pistoletu
Niefortunnem
wystrzelić
w lesie,
znajduję
takie
a
inna
określenie
Stosunku B y r o n a do k o b i e t : „ N i e t y l k o u p o r c z y w a i zimna l a d y B y r o n ,
ale k o b i e t a z t a k t e m n a j w i ę k s z y m i s e r c e m n a j o d d a ń s z e m nie m o g ł a b y
mu n i g d y d o p a ś ć "
(str. 9 8 ) .
A u t o r kreśli r ó w n o c z e ś n i e
czość.
Takie współrzędne
życie B y r o n a i analizuje j e g o twór­
traktowania
życia i t w ó r c z o ś c i j e s t dosko­
nałe w monografii w y ł ą c z n i e j e d n e m u p r z e d m i o t o w i p o ś w i ę c o n e j . Ale
autorowi
rona,
powinno
było p r z e d e w s z y s t k i e m
zależeć
na u t w o r a c h
bo one g ł ó w n i e w p ł y w w y w a r ł y na l i t e r a t u r ę
By­
powszechną i na
t. zw. bajronizm l i t e r a c k i . N a l e ż a ł o więc p o p r z e s t a ć na zwięzłej i j ę d r ­
nej c h a r a k t e r y s t y c e s a m e g o B y r o n a , a n a s t ę p n i e szczegółowo
rozebrać
j e g o p o e z y e i s k r e ś l i ć jej e w o l u c y ę . Z a m i a s t tego m a m y n i e z a w s z e j a s n ą
mieszaninę
biograficznych szczegółów i l i t e r a c k i c h s p o s t r z e ż e ń . R o z p o ­
czyna się c h a r a k t e r y s t y k a od s ł ó w : „ B y r o n , p r z e j ą w s z y
się
majesta­
t e m p o s t a c i N a p o l e o n a " i t. d. — t y m c z a s e m c z y t e l n i k nie wie, j a k i k i e d y
B y r o n przejął
się t y m
majestatem.
Rozdział I I . „ K r y t y c y
telnika o B y r o n i e
łomie w twórczości
ciństwie i latach
„Rozwód
B y r o n a " znowu
s a m y m i psuje
wyprzedza
wiedzę
a już
i t. d.
c z y t a m y na czele
Chaos
chronologiczny
tego
rozdziału:
panuje
pierwszych rozdziałach, poświęconych Byronowi. P o d o b n y brak
zyi
rona;
widzę w króciutkich,
niedostatecznych
r z e c z y w a ż n e nie wrażają
błahych
szczegółów:
czy­
Rozdział I I I . mówi o p r z e ­
p o e t y ; nie słyszeliśmy nic j e s z c z e o j e g o dzie­
szkolnych,
z małżonką"
układ.
się
sposób pisania
rozbiorach
w tych
precy-
poematów
By­
n a m w p a m i ę ć i giną w n a t ł o k u
jest
monotonny,
obrazy
przęsła-
PRZEGLĄD
niają się n a w z a j e m ,
wyrażenie
zdaniem
267
PIŚMIENNICTWA.
szare, jak chmury jesienne;
niemieckie:
gran
in gran.
rysunek
O Manfredzie,
przypomina
który
przecież
autora jest „najznakomitszym utworem Byrona w pierwszych
l a t a c h j e g o p o b y t u w W e n e c y i " , z w ł a s z c z a pod w z g l ę d e m w p ł y w u i w r a ­
żenia, j a k i e w y w a r ł „ n a całem pokoleniu bajroni"
o Manfredzie
n a p i s a ł p . Z d z . niecałe 4 s t r o n i c e , p r z e t ł u m a c z y ł t a m kilka z d a ń T a i n e ' a
i streścił
poemat,
ale
swego
z d a n i a o nim nie dał,
u t w ó r tej m i a r y kilku p o s p o l i t e m i u w a g a m i .
źne
stanowisko
wobec
wygłosił następujące
krytyki
Spasowicza,
g ł o w y filozoficznej,
dociekać,
podaje
griln
des
Lebens
nie umiał i nie
sieczkę
z n a k o m i t y d w u w i e r s z Mefistofelesa (Grau,
Und
Manfreda
co j e s t poza pozorem s y m b o l e m ,
t e m — upostaciowaniem... Byron
rie,
który z racyi
zbył
wyra­
zdanie:
„ B y r o n nie p o s i a d a ł
czył się nigdy
albo raczej
N a l e ż a ł o zaś zająć
goldner
teuerer
Baum)
zamiast
Freund,
parafrazuje
sta B y r o n nie zgłębił!"
nie j e s t d r z e w e m
(„Pisma" II,
ziarna,
ist jede
w ten
„ S m u t e k j e s t w i e d z a ; k t o najwięcej umie, ten najwięcej
t a l n ą p r a w d ą , że d r z e w o w i e d z y ,
nau­
dogma­
gdy
Theosposób:
boleje n a d fa­
życia. I d e i
Fau­
180—182).
S ł o w a p o w y ż s z e d o m a g a ł y się p r z y t o c z e n i a , u z n a n i a lub s p r o s t o ­
wania.
(I,
A u t o r z e s z e d ł im z d r o g i . — K o ń c o w a c h a r a k t e r y s t y k a
Byrona
155) j e s t z n o w u j e d n o s t r o n n a , nie podaje o d w r o t n e j s t r o n y m e d a l u ,
r o z p ł y w a się w o g ó l n i k a c h : dowiadujemy' się, że B y r o n j e s t p o e t ą n e g a c y i i b u n t u , ale n e g a c y a
ta i popędy buntownicze i
skie
prawdy
„płynęły
moją — pisał
istniejących
słego
z
żądzy
Byron — uprościłem
rządów".
poglądu
do
szczerej
Autor przyznaje,
na ś w i a t
nie w y r o b i ł
niszczyciel­
i sprawiedliwości..."
nienawiści
„Politykę
wszystkich
że B y r o n „ o k r e ś l o n e g o i ści­
sobie n i g d y " — ale zaraz p o t e m
w y n a j d u j e d z i w n y p o w ó d u r o k u B y r o n a „ w ł a ś n i e w tej n i e w y r a ź n o ś c i
i d e a ł ó w , połączonej
z p o t ę g ą n a t c h n i e n i a w w a l c e ze z ł e m " . J e d n a k ż e ,
a b y s k u t e c z n i e w a l c z y ć ze złem, t r z e b a mieć w ł a ś n i e b a r d z o
wyraźne
i d e a ł y i d ą ż y ć do nich s t a t e c z n i e całe życie. Z a m i a s t „tajemnicy u r o k u
B y r o n a " m a m y w ł a ś c i w i e do c z y n i e n i a z o r g a n i c z n y m
brakiem
bajrońskiej.
w
Brak
sposób: „Nurtując,
ten
określił
wątpliwości. . . utworom
było
Spasowicz
a raczej ś w i d r u j ą c k w e s t y ę religijną,
t y l k o wątpienia, n i e p r ó b u j ą c
brak
znakomicie
skupienia,
nawet
wpływowym i
plastycznośi.
o k t ó r ą wciąż i b e z u s t a n k u zaczepiał,
Byron
budził
skleić d o g m a t u po r o z w i ą z a n i u
j e g o najbardziej
jedności,
poezyi
następujący
Tak
poruszającym
też i w
polityce,
objawiało się p r ę ż e n i e do
oder­
w a n e j , nieokreślonej w o l n o ś c i , n a m i ę t n e r o z k o c h a n i e się w pojęciu w e -
268
PRZEGLĄD
wnątrz
szego
nie
pustem,
wszelkiej
przeczuwania
tej
w powietrzu,
warunków,
krwawą
i
że
lecz
na
treśoi pozbawionem,
prawdy,
że
wolność
w stosunkach,
warunki
i codzienną
Dla
PIŚMIENNICTWA.
bez najmniej­
ma się
urzeczywistniać
że te s t o s u n k i
zarabia
każde
zależą
od
społeczeństwo
pracą"...
na której
tle działał
B y r o n , daje nam a u t o r s y l w e t y d w u p r z e c i w n y c h b i e g u n ó w
scharakteryzowania
epoki
literackiej,
poetyckich
S h e l l e y ' a i L a m a r t i n e ' a . P o c z e m p r z e c h o d z i do bajronizmu
z a s t r z e g a j ą c się,
dowców
poety,
(str. 2 6 3 ) .
ale
i
miano
bajronistów
n a s t ę p c ó w (?) j e g o ,
Za „następców" Byrona
k r e w n y z nim
nością
że pod
nastrój
pomiędzy
uważa
d u c h a i „ j a k on,
pragnieniami
podciąga
czyli
francuskiego,
nietylko
kontynuatorów"
autor
tych,
przejęci bólem
co mieli po­
nad
sprzecz­
swojemi i i d e a ł a m i , a ś w i a t e m
rzeczy­
w i s t y m , szli w w y t k n i ę t y m p r z e z m i s t r z a k i e r u n k u " . Definicya
ców" Byrona j e s t bardzo
się e p i t e t „ b a j r o n i s t ó w "
bajronistów
nie u w a ż a l i ,
nieścisła i s k u t k i e m
ludziom,
„następ­
tej nieścisłości
którzy z pewnością
ani przez
naśla­
dostaje
ani s a m i się za
h i s t o r y k ó w l i t e r a t u r y do
„następ­
c ó w " B y r o n a nie są zaliczani. J e s t e m p r z e k o n a n y , że n p . A. de V i g n y
b y ł b y i bez
Byrona
tem
faktów
psychologicznych
ale
czem. t k w i ą
w
któryby
świadczył
czem
był;
sam a u t o r w y k a z a ł
wyróżniających
podobieństwa,
niezbicie
gdzie
o tem,
że
„pokrewny
A.
cały
A. d e V i g n y od
de
z nim
Vigny
szereg
Byrona,
nastrój",
„kontynuuje"
Byrona?
Czytelnik
stów",
nie
wytoczy
póki a u t o r k r e ś l i
oczywiście
sylwetki
tak
swych
pretensyj o
zajmujących
figur
„bajroni­
literackich,
j a k Mikołaj L e n a u , H . H e i n e l u b L e o p a r d i . Ale s k o r o w d r u g i m tomie
zaczynają się „ n a s t ę p c y (!) M a c h y " n a w e t , n i e t y l k o B y r o n a , t o czasem
p r z e s y t o g a r n i a po t y m m d ł y m bajronizmie c z e s k i m . N a d o m i a r konfuzyi m a m y w t o m i e
drugim
szymy już o następcach:
ograniczone:
„baj r o n i s t a m i
n a z w a n i ci t y l k o
określenie
b a j r o n i s t ó w , nie sły­
w ścisłem
znaczeniu
wyrazu
bardziej
mogą
być
p o e c i , k t ó r z y , p r z e j ą w s z y się t w ó r c z ą p o t ę g ą wiel­
kiego m i s t r z a , n a ś l a d o w a l i
epicznej
odmienne
n a t o m i a s t pole b a d a ń zdaje się b y ć
go, u ż y w a j ą c w u t w o r a c h swoich
lub d r a m a t y c z n e j "
(str. 6 9 ) .
Autor
zadał
sobie
formy
bardzo
wiele t r u d u , aby d o k ł a d n i e i s u m i e n n i e zdać s p r a w ę z r ó ż n y c h o b j a w ó w
bajronizmu
szych,
w literaturze
najbardziej
powszechnej,
charakterystycznych
polskiego i r o s y j s k i e g o ,
chciał
ale nie wydzielił
najważniej­
r y s ó w bajronizmu
wyczerpnąć
do
dna
czeskiego,
najlichsze
rawet
PRZEGLĄD
269
PIŚMIENNICTWA.
i najsłabsze jego objawy, skutkiem tego jasnego, przejrzystego obrazu
nie d a ł : vor lauter
Sdume
sieht mcm den
Wald
nicht!
N i e r a z w y d a j e się, że sam a u t o r nie b y ł z d e c y d o w a n y ,
lub ów p o e t a
wystarczało
rosyjski
krótkie
czy
może u c h o d z i ć za b a j r o n i s t ę ; w t a k i c h
wymienienie
cech
bajronioznych
bez
ten
razach
wdawania
się w d ł u g i e biografie, k t ó r e z j e d n e j trzeciej dzieła p . Z d z . robią pod­
r ę c z n i k h i s t o r y i poezyi r o s y j s k i e j , oczywiście n i e k o m p l e t n y , bo k s i ą ż k a
m a i n n y cel: bajronizm! T y m c z a s e m d o w i a d u j e m y się, że n p . R y l e j e w
„bajronistą
w ścisłem
znaczeniu
wyrazu
nie
był,
ale w s p ó l n y miał
z B y r o n e m — t e m p e r a m e n t b o j o w n i k a ! " Sam a u t o r p r z y z n a j e , że „ w i ę c e j
niż B y r o n w p ł y n ą ł
na Rylejewa — Niemcewicz",
a przecież
Rylejew
z a b i e r a j e d e n a ś c i e s t r o n i c w dziele o B y r o n i e i b a j r o n i s t a c h !
Podobnie
„Puszkiniści
nie
z bajronizmem
wspólności,
albo
bardzo
rozdział o „ P u s z k i n i s t a c h "
jako
kwietyści,
albo
żadnej
małą"
(str. 2 1 3 ) ,
mimo
to m a m y
mają
osobny
od s t r . 2 1 3 do 2 4 0 .
A u t o r sam z n i e c h ę c a c z y t e l n i k a :
„ N i e w d z i ę c z n ą b y ł o rzeczą mó­
w i ć o bajronizmie P u s z k i n a , k t ó r y n i e k i e d y p r z e i s t a c z a ł się w p a r o d y ę
Byrona,
ale
stanowczo
mniej
jeszcze
godzien
uwagi
bajro­
nizm B a r a t y ń s k i e g o "
(str. 2 2 3 ) . P o d o b n i e ż ma się rzecz z G r y b o -
jedowem.
jest
„Za trzeźwym
go zaliczyć do bajronistów
pisze?
Posłuchajmy:
z g o d n e m z wiekiem,
a rzeczywistością,
w
C z a c k i (w k o m e d y i :
czystej
krwi;
„melancholicznem
k t ó r y najgłębiej
Gore ot urna)
w i ę c dlaczego
zakończeniu
uczuł
razie
powiew
(Nawiasem
zaznaczam,
tyzmu w literaturze
wpływ
romantyczno-byronowskiego
że n i g d z i e
komedyi,
p r z e p a ś ć między
c z u ć (!), j e ś l i n i e b e z p o ś r e d n i
w każdym
a u t o r n i e określił
p o w s z e c h n e j do bajronizmu).
Byrona,
ducha
B y r o n a na G r y b o j e d o w a "
bnież m a się rzecz z P o l e ż a j e w e m ;
to
czasu".
stosunku
Wreszcie
tak
ideałem
roman­
zmuszony
j e s t s a m a u t o r w y z n a ć : „ R z e c z j a s n a , że są to w s z y s t k o d o w o d y
s ł a b e n a r z e c z wpływu
aby
autor o nim
(str. 2 5 7 ) .
c z y t a m y o nim k i l k a n a ś c i e
dość
Podo­
kar­
t e k , a b y się w k o ń c u d o w i e d z i e ć , że n i e k t ó r e j e g o p o e m a t y „nie mają
z bajronizmem nic w s p ó l n e g o " , i że w późniejszej j e g o t w ó r c z o ś c i
znajdujemy
Byrona"
zgoła
żadnych
śladów
żywszego
przejęcia
„nie
się p o e z y a
(272).
D o n a j l e p s z y c h r o z d z i a ł ó w należą c h a r a k t e r y s t y k i P u s z k i n a i L e r ­
montowa;
nie w y t r z y m u j ą
one j e d n a k p o r ó w n a n i a ze s t u d y a m i S p a s o ­
wicza, a s a m p . Z d z . z g o d n ą
uznania
otwartością
mówi (str. 3 6 3 ) :
„ K t o chce i s t o t n e g o zrozumienia i oceny t w ó r c z o ś c i L e r m o n t o w a ,
t e g o s z u k a u S p a s o w i c z a " . — Część t r z e c i a
drugiego
niech
tomu k r e ś l i roz-
270
PRZE C; LĄD 1'I.ŚMIENN ICTWA.
wój bajronizmu
„przełom
odrębne
polskiego. A u t o r słusznie zaznacza, że r. 1 8 3 1 w y w o ł a ł
w natchnieniach
działy
poezyi
w dziejach
polskiej".
naszego
Wyróżnia
bajronizmu:
1)
2) p o e z y a emigracyjna,
3) poeci mniejszego polotu.
nie
prawem
nieścisłe.
w czambuł
Autor
Jakiem
do b a j r o n o w s k i e j ,
mówi:
cierpień
„Dział
narodu
emigracyjną
zaliczyć
zagadką.
to
poezya
Za
Poezya emigracyjna
Te chyba
wiele
poezye
emigracyjna,
snująca
b o l e (!) i wątpienia
zaszczytu
dla
Byrona
na
tle
„i k a r m i ą c a
i jego
się
„bólów!"
miała i n n e źródło s w y c h n a t c h n i e ń : cierpienia oj­
nie m o g ł y b y ć
t y l k o t ł e m dla „ b y r o n o w s k i c h
lów, ale b y ł y zaiste s a m e w sobie d o s t a t e c z n ą
paną t r e ś c i ą emigracyjnej
Ocena
r. 1 8 3 1 ,
I z n o w u określe­
j e s t to dla mnie p r z y n a j m n i e j
byronowskie
mesyanizmem" . . .
czyzny.
drugi
można
p. Zdz. trzy
przed
poetów
bó­
aż n a z b y t i niewyczer­
poezyi.
polskich
jest staranna, pracowita
W s z ę d z i e wi­
d a ć o b s z e r n e r o z c z y t y w a n i e się a u t o r a , ale p r z y t e m mało samodzielnego
s ą d u . "Wchodzenie w szczegóły z a p r o w a d z i ł o b y n a s za d a l e k o , t e m bar­
dziej, że a u t o r
wciąga w zakres
dyę" i „Irydyona",
ski.
Rozwlekłością
Najniepotrzebniej
bajronizmu
przeciw czemu
grzeszą
nawet
„Nieboską
zaprotestowałby Zygmunt
ustępy dotyczące
„Konrada
komeKrasiń­
Wallenroda".
podaje a u t o r n a j e d e n a s t u s t r o n i c a c h t r e ś ć „ W a l l e n ­
r o d a " , a z b y t k r ó t k o i pobieżnie z a ł a t w i a się na kilku k a r t k a c h z I I I .
częścią
„ D z i a d ó w " . P r z y t e m trafiają
„Grażyna"
napisaną
ale p r z e d nią.
się n i e d o k ł a d n o ś c i c h r o n o l o g i c z n e :
została nie p o I V . części „ D z i a d ó w " (str. 4 2 3 ) ,
Mickiewicz nie znał k s . L a m e n n a i s w R z y m i e r.
1829
(str. 4 4 2 ) ; poznał go w r. 1 8 3 1 w P a r y ż u . D o w i a d u j e m y się na str. 4 4 7 ,
że Mickiewicz „ p r z e s t a ł m y ś l e ć o d a l s z y m ciągu u l u b i o n e g o
( I I I . cz. „ D z i a d ó w " ) . W iadomo z k o r e s p o n d e n c y i
poety,
7
poematu"
że b y ł o cał­
kiem p r z e c i w n i e , że n i e t y l k o nie p r z e s t a ł m y ś l e ć o I I I . cz. „ D z i a d ó w " ,
ale
że go r ó w n o c z e ś n i e z pisaniem , , P a n a T a d e u s z a "
do I I I .
cz.
„Dziadów",
których
urywki
dalej
„duch
porywał"
„mimojazdem
pisał".
J e s z c z e w r. 1 8 4 0 w L o z a n n i e Mickiewicz t w o r z y ł s c e n y do I . części
„ D z i a d ó w " . D o w ó d najlepszy, że myślał ciągle o w y k o ń c z e n i u
P . Zdziechowśki z góry traktuje
szył
Garczyńskiego;
wyśrubowane:
wszelkiego (!)
ale m o t y w y
„namiętna
poczucia
całości.
Mickiewicza za t o , że w y w y ż ­
tej p o m y ł k i
estetycznej
s t r o n n i c z o ś ć wielkiego wieszcza,
s p r a w i e d l i w o ś c i i miary,
są
zanadto
pozbawiona
a stanowiąca
jedyną
s k a z ę na pięknej j e g o d u s z y " . P o w t a r z a się t u z n a n y zarzut, że Mic­
kiewicz „miał czoło (!) i g n o r o w a ć
k ó w s w o i c h " . . . Nie zgadzając
najpotężniejszego
ze
współzawodni­
się ze s p o s o b e m , w j a k i a u t o r z b y t po-
PRZEGLĄD
271
PIŚMIENNICTWA.
c h o p n i e wciąga w z a k r e s bajronizmu u t w o r y niemające nic z nim wspól­
n e g o , p o s p i e s z a m z a z n a c z y ć , że r o z b i o r y poezyj K r a s i ń s k i e g o i S ł o w a c ­
kiego
są
przeważnie
dobre,
staranne,
świadczące
o wielkiej
praco­
witości.
P r a c o w i t o ś ć t a n i e z r a ż a się ani suchością i b e z b a r w n o ś c i ą
oma­
w i a n e g o d r o b i a z g u p o e t y c k i e g o ( e p i g o n o w i e polskiego bajronizmu),
ani
niepochwytnością
lub
bajronizmu
w niektórych
czeskich,
p o l s k i c h u t w o r a c h : w s z ę d z i e ściga n i e u b ł a g a n i e
d n y c h , z drugiej
skich sytuacyj.
ręki
przejętych
rosyjskich
n a w e t cień trzeciorzę­
bajronistycznych
łub
Z y s k a ł y na tem r o z m i a r y książki,
pseudobajroń-
ale s t a n o w c z o stra­
ciła p o c z y t n o ś ć i w a r t o ś ć dzieła.
S t y l p . Z d z . nie może p r z y c z y n i ć się do u ł a t w i e n i a
drogi wśród
tych
przepastnych
krain
bajronizmu.
wany, przerysowany,
że się t a k w y r a ż ę ,
t r z e b n e m i , psującemi
w r a ż e n i e i zaciemniającemi
czytelnikowi
Styl
to przełado­
u p s t r z o n y w s t a w k a m i niepop i e r w o t n y obraz. Oto
k i l k a d o w o d ó w : k i l k u n a s t o w i e r s z o w y o k r e s , bez ś r e d n i k a n a w e t , z czterokrotnem ale:
„Z następców Byrona Vigny
p e s y m i z m u , ale u z n a w s z y ,
przeświadczeniu
nową
najbardziej
zbliżył
się do
że życie j e s t złe, s t a r a ł się o p r z e ć na t e m
filozofią
życia,
aby z jej
pomocą
o s ł a b i ć (?)
ciężkie b r z e m i ę istnienia, a t e u s i ł o w a n i a j e g o świadczą,
iż p e s s y m i -
stą był, j a k z r e s z t ą w s z y s c y r o z u m n i p e s s y m i ś c i p o c z ą w s z y od B u d d y ,
tylko w zapatrywaniu
nia,
na niezawisłe od woli c z ł o w i e k a w a r u n k i istnie­
ale ufał w siły n a s z e ,
przynajmniej
osłabić
wierzył,
iż zdołamy,
ciosy i u d e r z e n i a
zawisłej
j e ś l i nie uchylić, to
nad nami z ł o w r o g i e j ,
miażdżącej siły, ale M a c h a b y ł w swoim p e s s y m i z m i e fatalistą,
w z g l ę d z i e nie w i e m y n a w e t z kim go p o r ó w n a ć ,
może z Lenau'em,
g d y pisał „ A l b i g e ł i s ó w " ,
z p e s y m i z m e m było u L e n a u ' a
ł y m " (II, str. 42).
i nie daje w y p o c z ą ć
sceptycyzmu
mamy
na
Szewczenką,
ale s k o j a r z e n i e
fatalizmu
n a s t r o j e m c h w i l o w y m , u M a c h y — sta­
O k r e s t a k i m i e ś c i w sobie t y l e t r e ś c i , że dziesięć
z d a ń m o ż n a b y z niego
zmu,
może z
w tym
utworzyć;
myśli
miłości ku ojczyźnie
wogóle
średników
z m o r d o w a n e j ciągłemi e w o l u c y a m i pesymi­
i wogóle
str. 6 4 (t. I I ) :
a u t o r nie u ż y w a
bajronizmu.
Podobną
„Nietylko z przygód
przypomina
Fricz
gmatwaninę
życia,
naszych
stylu
ale i ze swej
poetów, w Czechach
z a ś ó w c z e s n y c h , m a m y na myśli e p o k ę między 1 8 4 6 a 1 8 5 8 r., w k t ó r e j
powstał
staraniem
„Upiór",
oraz
poety
wydane
zwrot w literaturze
własną pracą
najładniejsze
zostały
czeskiej,
liryczne,
w r e s z c i e (!)
„ L a d a Niola" i „Maj",
zajmuje
możemy p o w i ą z a ć
utwory
on m i e j s c e
stanowiące
odosobnione".
Póki
należące do siebie części o k r e s u , nie
272
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
m o ż e m y j e s z c z e b a r d z o n a r z e k a ć ; ale gorzej j u ż ,
k i e d y w ulewie szu­
m n y c h a b s t r a k c y j t o n i e m y ś l w s z e l k a : „ Z miłości w s z y s t k i c h ,
których
d o z n a ł ( P u s z k i n ) , w r y ł y mu się w duszy właśnie t e r ó w n i e n a g ł e , j a k
chwilowe wybuchy niepojętego uniesienia,
kochanej,
z jej
oczu,
lub
głosu,
w j a s n o w i d z e n i u (?), i g d y
jej d u s z y p r z e z
wające
są
miejsca
tam,
upojenia
przeforsowane,
m o g ę dla b r a k u
dyi
wybrane
kształtów
gdzie
skutkiem
przepisywać
tego
piękno,
wle­
przeczuć" (II,
209).
nieraz
z pieśnią
L e r m o n t o w a o aniele,
pustyń
z cichej
piszczałki
przelewa
gdzie
myślone
utwory" (287),
nieokreśloności"
(I, 3 1 ) ,
ale k t o p i s z e :
wyrażać o stylu
wprawnym,
miałym!"
„służące
kryształach"
często
„jednostajna
probierzem",
(161), — ten
zawiłym,
a
„sądy
się
mógłby
skromniej
k t ó r y ma j a k o b y b y ć
niekiedy
zupełnie
7
podyktował „Maryę"
domu
„ j e d n o z naj-
niezdarnemu
Malczewskiemu,
nie
miał
„nie­
niezrozu­
rodzicielskim
n a u c z e n i a się m o w y o j c z y s t e j ! " B i e d n y
„za­
przeczą"
się
( I I , 3 9 5 ) . A j e d n a k j e s t to u t w ó r zajmujący ,
sam „ w o n i e s ł a w i o n y m
zwro­
„zapełnionej
z a s z c z y t n i e j s z y c h miejsc w p o e z y i n a s z e j " ; w i ę c c h y b a geniusz
polskiej
duszę
nieudatnych
się w b ł o c i e " (25),
„Maryi" Malczewskiego,
stąd
nie
„nie dopiął p o g o d y " ( I I , 3 8 9 ) ,
„peckające
(325),
„cichych
to
się w o s ł u p i a ł ą
w i d z a " ( I I , 2 8 3 ) . Nie m o g ę w y l i c z a ć t u w s z e l k i c h
t ó w lub w y r a ż e ń ;
dziwaczne;
n i e f o r t u n n e g o z e s t a w i e n i a melo-
arabskiej
pieśń
poetę
przepaściach
świeciło
górnych
z postaci
z a k l i n a ł (?)
zatopiony w b ł ę k i t n y c h
n i e (!) p r z e n i k a ł
w dusze
Porównania
lub
g d y czar wiejący
poezyi
skoro on
sposobności
(!!)
Malczewski!
Ogólne w r a ż e n i e , j a k i e nam p o z o s t a w i a d w u t o m o w e dzieło p. Z d z . ,
d a ł o b y się może t a k s f o r m u ł o w a ć . M a m y przed sobą olbrzymi
materyał
przygotowawczy: mnóstwo świadków prawdziwego i fałszywego
bajro­
nizmu. Ale w ł a ś c i w y p r o c e s j e s z c z e nie p r z e p r o w a d z o n y . U z n a j m y nie­
z m o r d o w a n ą p r a c o w i t o ś ć a u t o r a , k t ó r e m u długie lata u p ł y w a ł y na zbie­
raniu
materyału
dowodowego.
Ten
materyał
zasypał
go niejako
ze
w s z e c h s t r o n , z n u ż y ł i w y c z e r p a ł siły, zanim do p l a n u i b u d o w y mógł
przystąpić.
przed
„Zadanie
10 laty
kreślenia
~W.
dziejów
to
zbyt
Spasowicz.
bajronizmu,
wielkie
dla j e d n e j o s o b y " — o s t r z e g a ł
Ktokolwiek
po
p. Z d z .
przystąpi
znajdzie w j e g o książce wielką
wiele c e n n y c h i p o ż y t e c z n y c h w s k a z ó w e k ,
znajdzie
do
pomoc,
przedewszystkiem
s t w i e r d z e n i e tej n a u k o w e j p r a w d y ,
że d o s y n t e t y c z n e j
oceny
bajroni­
zmu m u s i m y powoli
podstawie wyczerpujących
opraco­
w a ń monograficznych.
kiem
dochodzić
na
A b y g m a c h był t r w a ł y ,
cegły być starannie
d o b r a n e i umiejętnie
powinny
użyte.
przedewszyst­
Nic
dziwnego
PRZEGLĄD
zatem,
że p i e r w s z a
próba
ujęcia
nie może
być uważaną
kowanym
psychologicznym
p. Zdz. zasługa,
273
PIŚMIENNICTWA.
bajronizmu
za o s t a t n i e
w całokształt
słowo w t y m
objawie.
naukowy
z a w i ł y m i skompli­
Jakkolwiekbądź
pozostanie
że l i t e r a t u r z e naszej p r z y s p o r z y ł dzieło
przy
bajronizmowi
p o ś w i ę c o n e , że d a ł r z a d k i j e s z c z e u n a s p r z y k ł a d n i e z m o r d o w a n e j pra­
cowitości w o b r a n y m k i e r u n k u i s z c z e r e g o przejęcia się wielkiemi prą­
dami
filozoficznemi i s p o ł e c z n e m i z p o c z ą t k u
b i e ż ą c e g o stulecia. K r y ­
t y k m a p r z y k r y obowiązek w y k a z y w a n i a b r a k ó w i n i e d o s t a t k ó w dzieła,
ale minąłby się z p r a w d ą , g d y b y nie d o d a ł , że książka ta, owoc długo­
letnich s t u d y ó w ,
mieści wiele u s t ę p ó w , w y w o ł a n y c h g ł ę b o k i e m
ciem p i ę k n a i s z l a c h e t n y m
z a p a ł e m dla klejnotów europejskiej
Br.
Józef
odczu­
poezyi.
Kallenbach.
Gramatyka języka polskiego przez Adama
Antoniego
Kryńskiego,
k o r e s p . A k a d . Umiej, w K r a k o w i e , W a r s z a w a 1 8 9 7 .
G r a m a t y k a nie n a u c z y m ó w i ć d o b r z e j a k i m ś j ę z y k i e m ;
dziej nie n a u c z y
mówić językiem
w takim
razie
trzebne,
że s z k o d a j e p i s a ć i s z k o d a
z drugiej
gramatyki,
ojczystym.
strony
język
mające
literacki,
czł.
t e m bar­
S t ą d b y się z d a w a ł o , że
n a oku cel
praktyczny,
są niepo­
c z y t a ć . P o części p r a w d a . Ale
książkowy,
w bardzo
wielu r a z a c h
r ó ż n i się od tej m o w y , k t ó r e j u ż y w a m y w życiu codziennem, od g w a r y ,
k t ó r ą z w y k l e m ó w i m y . M o ż n a b y w p r a w d z i e u ż y w a ć tej g w a r y z a w s z e ,
ale w t a k i m razie z n i k ł a b y j e d n o ś ć j ę z y k o w a , k t ó r a m a b a r d z o wielkie
znaczenie w życiu n a r o d u .
W i ę c g r a m a t y k i , k t ó r e uczą, j a k należy mówić i p i s a ć w j ę z y k u
wykształconym,
podstawie
jak
są p o t r z e b n e .
najwięcej
Tylko
naukowej,
ś w i a d c z a l n e fantazyi s w y c h
p o w i n n y się z a w s z e
inaczej
zamienią
o p i e r a ć na
się w pole do­
autorów.
W o s t a t n i c h czasach w y s z ł o dużo p o d r ę c z n i k ó w do n a u k i j ę z y k a
polskiego,
zwłaszcza
w
Warszawie,
gdzie
stosunki
polityczne
każą
c z u w a ć n a d j ę z y k i e m . N i e s t e t y z wielkiej ich liczby b a r d z o mało j e s t
d o b r y c h . S t a n o w c z o najlepszą j e s t i n a j w i ę k s z ą m a w a r t o ś ć
gramatyka
prof. K r y ń s k i e g o .
Ze
wszystkich
W książce,
dotychczasowych
jest
ona
k t ó r e j cel j e s t p r z e d e w s z y s t k i e m
najwięcej
praktyczny,
naukową.
nie chodzi
0 ów ciężki a p a r a t n a u k o w y , nie b y ł b y on z r e s z t ą w t e m miejscu sto­
sowny;
1 reguły,
ale
właśnie
ta praktyczność
wymaga,
k t ó r e t a k a g r a m a t y k a podaje,
i wytłumaczone — inaczej
P. p . T. LX.
uczący
się
aby
były zarazem
będzie
pewne
prawidła
wyrozumowane
j a k b y z a w i e s z o n y w po-
18
274
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
wietrzu, w u m y ś l e j e g o nie b ę d z i e dla t y c h p r a w i d e ł p o d s t a w y . W g r a ­
matyce,
k t ó r a uczy,
j a k a forma,
jaki
z w r o t w danej chwili j e s t
naj­
l e p s z y , t r z e b a t a k ż e w y t ł u m a c z y ć , dlaczego t a k j e s t . A są n a to r ó ż n e
sposoby.
J e d n y m j e s t h i s t o r y a j ę z y k a . J e ż e l i a u t o r p o k a ż e , j a k forma p e ­
wna
wyglądała
w całej
w t e d y uczącemu
historyi
będzie
języka
aż
do
dzisiejszych
zupełnie j a s n e i zrozumiałe,
czasów,
dlaczego
dzisiaj
mówi się t a k a nie inaczej. G r a m a t y k a prof. K r y ń s k i e g o o d p i e r w s z e j
strony
zwraca
pilną
uwagę
na fakta
językowe z dawnych
wieków;
n a d s t a r s z e m i g r a m a t y k a m i ma j e s z c z e i t ę w y ż s z o ś ć , że k i e d y
rozpoczynają
od w i e k u X V I . , t a sięga do n a j s t a r s z y c h
tamte
zabytków,
do
w i e k u X I V . Szczególniej b o g a t e są p r z y k ł a d y z d a w n y c h w i e k ó w p r z y
deklinacyi rzeczowników i w
W mniejszej mierze
słowiańskiemi
(najczęściej
konjugacyi.
znajdują
się p o r ó w n a n i a z innemi
ze s t a r o s ł o w i a ń s k i m ) .
językami
To t a k ż e p o m a g a d o
w y j a ś n i e n i a form. P o n i e w a ż j e d n a k książka m a cel g ł ó w n i e p r a k t y c z n y ,
w i ę c nie można
było
tych
właśnie
porównań
u ż y w a ć b a r d z o często,
bo w t a k i m razie ż ą d a ł o b y się od u c z ą c e g o znajomości więcej j ę z y k ó w ,
co t r u d n o
przypuścić.
Gramatyka
sania.
tego
prof. K r y ń s k i e g o j e s t wzorem
Poprzedzona
rodzaju
bardzo
rzeczą
ważnym
w polskich
d o b r e g o i j a s n e g o pi­
i ciekawym
wstępem,
podręcznikach;
wstęp
ogólne u w a g i o j ę z y k a c h a r y j s k i c h , o j ę z y k a c h s ł o w i a ń s k i c h ,
o j ę z y k u polskim,
jego narzeczach
nych i o jego historyi.
dzisiejszych,
pierwszą
ten
zawiera
wreszcie
jego zabytkach
Dalej krótkie a doskonałe
wyjaśnienie,
i e s t g r a m a t y k a i j a k się dzieli, i o d w ó c h c z y n n i k a c h ,
z m i a n y w j ę z y k u . T e g o nie mieliśmy d o t ą d w ż a d n y m
powodujących
podręczniku.
W ł a ś c i w ą rzecz podzielił a u t o r n a t r z y części: g ł o s o w n i ę ,
o odmianach
święcił
czyli d e k l i n a c y ę i k o n j u g a c y ę , i p i s o w n i ę .
najmniej
w podręczniku
miejsca,
wychodząc
zapewne
z tego
naukę
G ł o s o w n i puzałożenia,
dosyć
a p r z e d e w s z y s t k i e m n a d z w y c z a j j a s n o i zrozumiale.
O d e k l i n a c y i r z e c z o w n i k ó w (po ś w i e t n y m w s t ę p i e ) przyjął
za
zasadę
że
p r a k t y c z n y m b y ł o b y n i e p o t r z e b n e szeroko się n a d t e m
r o z w o d z i ć . W k a ż d y m r a z i e najważniejsze k w e s t y e są omówione
wyczerpująco,
daw­
co t o
podziału
stan
dzisiejszy,
co j e s t w z a s a d z i e
w szczegółach spotyka się z pewnemi niedogodnościami. W
dzieli c z a s o w n i k i
n a sześć k l a s , o j e d n e za dużo,
słuszne,
autor
ale
konjugacyi
bo szósta (czasow­
niki t y p u : k o c h a m , znam, działam) mieści się w y b o r n i e w t r z e c i e j , na­
leży t y l k o w y t ł u m a c z y ć , s k ą d się wzięło — m w k o ń c ó w c e . Z a to do-
PRZEGLĄD
275
PIŚMIENNICTWA.
s k o n a ł e j e s t w y t ł u m a c z e n i e w s z y s t k i c h form c z a s o w n i k o w y c h , a w szcze­
g ó ł o w y m przeglądzie k l a s j e s t m n ó s t w o p r z y k ł a d ó w z historyi j ę z y k a .
O pisowni
którą popiera
jest,
dałoby
filolog,
się dużo
mówić,
ale to d a r e m n e .
p o w i n n a b y być obowiązującą,
Pisownia,
a jednak
faktem
że n i e k t ó r e s p o s o b y pisania (tym dzieckiem, w d o b r y m
nie przyjęły się p r a w i e
nigdzie,
storja).
tylko,
Powiedziałbym
dziecku)
i n n e zaś są w ą t p l i w e ( h i s t o r y a — hi-
że pisowni
poświęcono
s t o s u n k o w o za
dużo miejsca.
Z a wielki b r a k książki należy u w a ż a ć b r a k s k ł a d n i . J e ż e l i g d z i e ,
to w podręczniku
deklinacya
i
praktycznym
konjugacya
nie
powinnoby
uczy o pojedynczych
jej
brakować.
formach,
to
Jeżeli
składnia
wskazuje, j a k i e są z w r o t y j ę z y k a polskiego, j a k i e zdania, j a k się w nim
w y r a ż a myśli, j e d n e m s ł o w e m s k ł a d n i a dopiero może u c z y ć m ó w i ć po
p o l s k u (o ile wogóle g r a m a t y k a
K r y ń s k i s k ł a d n i ę pominął,
Pomimo
może n a u c z y ć mówić).
Ż e więc prof.
wielka s z k o d a .
t y c h b r a k ó w , ( k t ó r e zresztą mogą b y ć u s u n i ę t e w dru­
gim tomie albo w d r u g i e m w y d a n i u )
j e s t to książka bez
zaprzeczenia
wielkiej w a r t o ś c i . T r e ś ć d o s k o n a ł a , n a s t a n o w i s k u zupełnie
sposób
przedstawienia
prof. K r y ń s k i e g o
zykiem
gnąć,
polskim
aby tego
n a d e r j a s n y i p r z y s t ę p n y , sprawiają,
przeczyta z ogromnym pożytkiem każdy,
interesuje.
rodzaju
naukowem,
że dzieło
k t o się j ę ­
P r z e d e w s z y s t k i e m zaś należy gorąco
podręcznik
dostał
się
do galicyjskich
pra­
szkół
średnich.
Br.
Stanisław
Bobrzycki.
Wspomnienia Jenerała Klemensa Kołaczkowskiego. K s i ę g a I .
1 7 9 3 do 1 8 1 3 r. W K r a k o w i e . S p ó ł k a W y d a w n i c z a P o l s k a .
Od
P o d k o n i e c wieku, z a c h o d z ą c e g o bez c h w a ł y , z b u d z i ł a się w du­
s z a c h j a k a ś d z i w n a t ę s k n o t a za g r o m k ą p o b u d k ą , co w y k o ł y s a ł a pierw­
sze l a t a n a s z e g o stulecia. S z a r a p o w s z e d n i o ś ć obecnej chwili n a m nie
w y s t a r c z a , z w r a c a m y się więc k u minionej,
b o h a t e r s k i e j h i s t o r y i . Nie
w samej t y l k o F r a n c y i l i t e r a t u r a N a p o l e o ń s k a r o ś n i e , j e s t jej też s p o r o
w Anglii,
wieku,
tak
a i Polska,
dziś
jak
niegdyś
z zapylonych
złożyła
rodzinnych
haracz
krwi
archiwów
miętniki uczestników owych tytanicznych walk,
które,
bohaterowi
wydobywa
zerwawszy
pa­
się
n i b y o r k a n e m n a d całą E u r o p ą , oczyściły p o w i e t r z e . Z n a l i ś m y j e s z c z e
s p o r y p o c z e t n a p o l e o ń s k i c h żołnierzy, podziwiając u w s z y s t k i c h t ę g o ś ć
c h a r a k t e r u , siłę woli i j a k ą ś p r o s t o t ę heroizmu, owoc bujnej młodości,
u k s z t a ł t o w a n e j w n i e p o w s z e d n i c h w a r u n k a c h . P o k o l e n i a , r o s n ą c e w fi18*
276
PRZEGJjĄD
listerskiej
g n u ś n o ś c i i szarej
mieć t a k i e ,
nie rozwiną
PIŚMIENNICTWA.
mgle
skrzydeł
dni
obecnych,
do lotu,
bodaj
nie uderzą
życie
będą
nigdy w pean
zwycięzki, nie będą święcić ż a d n y c h t r y u m f ó w , ani też s i ę g a ć po ż a d n e
wawrzyny.
Na nasze
dzieciństwo
stali m i ę d z y nami, j a k d r o g o s k a z y ,
wszystkiego
padał jeszcze
o d b l a s k dni
mężowie oręża i czynu,
chwały,
dziś t e g o
zabrakło.
Z n a l i ś m y j u ż w części p a m i ę t n i k , k t ó r e g o p i e r w s z ą k s i ę g ę S p ó ł k a
Wydawnicza
wrażenie,
Polska
niegdyś
dziś
odebrane
i w d r u k u , owszem,
skiego z z a p i s k a m i
tej samej
nam w ozdobnej podaje szacie, a d o d a t n i e
przy
porównywając
np. marszałka
rosyjskiej w y p r a w y ,
czytaniu
rękopisu,
wspomnienia
nie
jenerała
de C a s t e l l a n e ,
zawiodły
Kołaczkow­
o d n o s z ą c e m i się do
wyżej nam p r z y s z ł o
polski s t a w i ć pa­
miętnik.
P o k r o t c e z b y w a on l a t a dziecinne, r y c h ł o s k r ó c o n e
s n e m zaciągnięciem się w s z e r e g i .
o wychowaniu,
Mniej może
więcej się o nie s t a r a n o ,
wówczas
a napływ
przedwczerozprawiano
emigrantów
fran­
c u s k i c h o d d z i a ł y w a ł cywilizująco na d o m y i r o d z i n y polskie. Z a b a w n y
szczegół znajdujemy
w opisie ó w c z e s n e g o p o r z ą d k u w y c h o w a n i a : pełno
r ó ż n o r o d n y c h l e k c y j , m e t r ó w , ć w i c z e ń w s z e c h s t r o n n y c h ; m i ę d z y innemi
pisze K o ł a c z k o w s k i ,
że, „ a b y
mu lepiej rozum o t w o r z y ć ,
przychodził
p r z e z sześć miesięcy każdej niedzieli s t a r y Ż y d , k t ó r y go g r y s z a c h ó w
nauczał!"
O b r a z rozluźnienia k a r n o ś c i w s ł a w n e m do n i e d a w n a w o j s k u pruskiem
pozwala
z Wrocławia
przeczuwać
pułki
w r.
Jenę.
1806
Kołaczkowski
i drastycznie
widział
opisuje
wychodzące
tych
żołnierzy
„ s m u t n y c h , źle u b r a n y c h , bez płaszczy, w y ż s z y c h oficerów z g r z y b i a ł y c h ,
żegnających
z płaczem familie, m ł o d s z y c h , tryumfujących nadzieją nie­
c h y b n y c h z w y c i ę s t w ; k o l u m n y przeciążone b a g a ż a m i ,
wozy
napełnione
łóżkami oficerskiemi, po b o k u kojce z k u r a m i i i n d y k a m i " .
N i e dziw,
że r y c h ł y
pogrom
nastąpił,
że F r a n c u z i
niebawem
dając p o l s k i m chłopiętom k o s z t o w a ć p r z e d s m a k u
Jeżeli dziś życie
przyspieszonem
Wrocław
zajęli,
wojny.
z d a się p ę d z i ć t ę t n e m ,
chyba
w ó w c z a s wcześniej się ono z a c z y n a ł o . S z e s n a s t o l e t n i e pacholę, o d d a n e
do szkoły aplikacyjnej
a r t y l e r y i , p r a k t y c z n e n i e b a w e m p r z e c h o d z i ćwi­
czenia, u c z e s t n i c z ą c w k a m p a n i i z r. 1 8 0 9 , g d y po b i t w i e p o d R a s z y ­
n e m z w y c i ę z k i oręż polski
rozszerzał szczupłe granice Księstwa W a r ­
szawskiego.
Nawet
cając
aplikanci
z nowym
inżynieryi
animuszem
c z y n n y brali
do s t u d y ó w
udział w walce,
przerwanych
rykiem
wra­
armat.
PKZEGLĄD
A m i s y e zaufane,
277
PIŚMIENNICTWA.
które nierzadko
powierzano
młodzikom,
wyrabiały
w nich poczucie o d p o w i e d z i a l n o ś c i , h o n o r u i c n o t y .
Rok 1812
miał
atoli
być
główną
szkołą
wojskową
K o ł a c z k o w s k i e g o , a górując nad innemi w s p o m n i e n i a m i
w r a ż e ń zagarnął lwią część niniejszej księgi.
Klemensa
siłą
groźnych
Historyk tego
niebywa­
łego w dziejach p o g r o m u , A l b e r t V a n d a l , u w a ż a , iż p a m i ę ć
roku" tak pozostała
żywą wśród następnych pokoleń,
„strasznego
iż dziś j e s z c z e
k r e w n a m się ścina w ż y ł a c h , mróz u b e z w ł a d n i a członki i o d c z u w a m y
bodaj fizyczne, m a t e r y a l u e w r a ż e n i e t e g o zimna, k t ó r e w ó w c z a s wielką
p o k o n a ł o a r m i ę . A u t o r p a m i ę t n i k a od p o c z ą t k u z a u w a ż y ł złe rozporzą­
dzenia w m a r s z a c h , k t ó r e fatalnie z a c i ę ż y ł y na losach
Napoleon
zapomniał
c'est un calcul
niegdyś
złotem
kampanii.
słowie:
La
Sam
guerre,
d'heures!
Prawidło
w k r a d ł a się
o własnem
dezorganizacya,
która
bodaj od p i e r w s z y c h zaraz dni w szeregi wielkiej
to
poszło
w n i e p a m i ę ć i stąd
armii,
specyalniej zaś w polskie szeregi. Tu a u t o r w i e l o k r o t n i e p o m a w i a o nad­
mierną słabość ks. Józefa
Poniatowskiego,
rozluźniała się k a r n o ś ć w o j s k o w a .
wnego stopnia
czelnego
swego
wodza,
korpusu,
mnóstwem
razem
równoważył
który
malejącego
oderwańców.
Kołaczkowski
umiał
i topniejącego
tęgo,
rozwijali
bohaterską
w pochodach ulegać rychłemu,
dziedzictwu
piławieckiej
zbytnią
w
łagodność
pożądanych
przy
sposobności
polskim w y ­
stanowiących
plagę
w
tradycyjnemu
T o też
aby
natomiast
rozprzężeniu,
walce,
smutnemu
nie ulegając
szowinizmowi
nieokupione
s t w e m chwil
rosyjskich
zapału, i p r z e c i w s t a w i a
im zalety
bohater­
szeregów.
„wojsko to w k a r n o ś c i , w znoszeniu znojów, w w y t r w a ł o ś c i
przewyższało
sobą.
owej
odnosimy w r a ż e n i e , iż P o l a c y bili
narodowemu, Kołaczkowski wytyka nasze wady,
Już wtedy
na­
karbach
każdej
waleczność
sromoty.
ręką
trafnym a c z y s t o
maruderów,
kampanii. Wogóle z jego zapisków
się
swoją
utrzymać
T y m bowiem
nazywa
miękką
Szef s z t a b u , j e n e r a ł F i s z e r , do pe­
surowością
nie
pod k t ó r e g o
francuskie
nawet, a nasze
b a r d z o w t y l e zostawiało za
Co się t y c z y inteligencyi, z a p e w n i e rosyjski żołnierz, p r o s t a ma­
china wykonywująca,
o tej nic nie wie, lecz za to fanatyzm
religijny
i d u m a n a r o d o w a są to d w a b o d ź c e , k t ó r y c h wódz nie n a p r ó ż n o u ż y w a
dla zapalenia
umysłów.
te dwa głosy i w tem
Żołnierz
rosyjski
n i g d y nie b y w a g ł u c h y na
w s z y s t k i c h i n n y c h p r z e w y ż s z a , iż w szczęściu
i nieszczęściu z a w s z e r ó w n y , nie da się ł a t w o
T o też o p i s a w s z y b i t w ę pod Możajskiem
zdemoralizować".
(nad
k r w a w s z ą może b i t w ę od czasu wynalezienia p r o c h u " ,
Moskową),
„naj-
a u t o r pisze, iż
278
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
w s z y s t k i e bataliony rosyjskiej p i e c h o t y b y ł y r o z p r z ę ż o n e , i g d y b y nie
k a r n o ś ć n a d z w y c z a j n a , najokropniejsze s t ą d dla R o s y i s k u t k i n a s t ą p i ć b y
m o g ł y : „ F r a n c u s k i e wojsko t a k ciężkiej p r ó b y nie b y ł o b y w y t r z y m a ł o
d o w o d e m p r z e g r a n a pod W a t e r l o o .
-
A t y m c z a s e m kilka dni po b i t w i e
p i e c h o t a r o s y j s k a do n a l e ż y t e g o p r z y s z ł a p o r z ą d k u , z r ó w n ą j a k pierwej
potydjając
się
stałością".
Snują się p o l s k i e n a z w i s k a , polskie b o h a t e r s k i e c z y n y p o d piórem
a u t o r a . W s p o m i n a on r y c e r s k ą w ogniu p o s t a w ę k s . Józefa, j e g o tak­
t y c z n e winy, w s p o m i n a szalone n a t a r c i e j a z d y polskiej p o d B o r o d y n e m ,
opisuje b a r w n i e to pole c h w a ł y , gdzie t y l u n a s z y c h legło, a około sto
t y s i ę c y ludzi z obu s t r o n p a d ł o . P r z e r z e d z o n e b a t a l i o n y s t r z e g ł y zwycięzkich orłów, b ł y s z c z ą c y c h j a k o b y n o w y m blaskiem po z a p a s a c h k r w a ­
wego dnia walki.
K o ł a c z k o w s k i należał do t y c h , co poza M o s k w ą j e s z c z e walczyli,
zagłębiając się w niegościnną i zniszczoną k r a i n ę . Z a c z y n a j ą
się s n u ć
coraz groźniejsze o b r a z y , coraz smutniejsze w s p o m n i e n i a . Głód i chłód
rozprzęga
armię,
której
niedobitki
nad B e r e z y n ą
ostatecznej
ulegają
klęsce. P o tylu s t r a s z n y c h o p i s a c h tej o k r o p n e j p r z e p r a w y , u p l a s t y c z ­
nionej a r t y s t y c z n ą
panoramą,
k t ó r a pozwala
ogarnąć
okiem
„upadek
d u m n e g o " , oraz rozmiary pogromu, k a r t k i p a m i ę t n i k a j e n e r a ł a K o ł a c z ­
k o w s k i e g o , p r z e n o s z ą c e n a s do S t u d z i a n k i i n a d B e r e z y n ę , uzupełniają
w s z y s t k o , co w i e m y o tej straszliwej dobie, a grozą p r o s t e g o
d a n i a potęgują
opowia­
wrażenie, g d y n p . w ś r ó d m a s y z d e z o r g a n i z o w a n e j i bez­
bronnej a u t o r nam w s k a z u j e
„maszerujące
pojedyncze plutony,
pilnu­
j ą c e orłów swoich, i t e n a z y w a n o k o r p u s a m i 1, 3, 4 i 5 wielkiej a r m i i ! "
Kołaczkowski
potrzeby,
zaznać miał
w s z y s t k i c h t r u d ó w i cierpień
życie s w e po części
zawdzięczał
tej
strasznej
uniesionej z M o s k w y wil­
czurze, dalej zaś przyjaźni d a w n e g o kolegi i r ó w i e ś n i k a ,
późniejszego
j e n e r a ł a P r ą d z y ń s k i e g o . Ciężkie przejścia p o t ę g o w a ł y u j e d n y c h egoizm,
u
drugich
poświęcenie,
uwydatniając
naczelne
rysy
poszczególnych
charakterów.
Szkoda,
iż t a k
ciekawy i barwny
pamiętnik
nie został
niej p r z e j r z a n y przez z n a w c ę epoki, c h o ć b y dla p o p r a w i e n i a
staran­
wadliwej
p i s o w n i n i e k t ó r y c h n a z w miejscowych lub r o d o w y c h . Czytelnika, spoufalonego z czasami
napoleońskiemi,
drażni np.
niepojęcie
stałe przera­
bianie n a z w i s k a s ł a w n e g o d o w ó d c y j a z d y , j e n e r a ł a L e f e b y r e D e s n o u e t t e s na L e f e b r e
Decenotte.
powtarzającym
się b ł ę d e m d r u k u ;
dalej
t w ó r c y mostu na B e r e z y n i e , E b l e na E l b e , b i t w y pod E y l a u na E l l a u
i tym
podobne.
Rażące
to u s t e r k i ,
szpecące
staranne
skądinąd
wy-
PRZEGLĄD
dawnictwo. Zresztą
naszą
tylko chwalić
pamiętnikową
literaturę
c i e k a w y c h i zajmujących
279
PIŚMIENNICTWA.
nam przedsiębiorstwo,
wzbogaciło
wydaniem
które
tylu
skąpą
barwnych,
zapisków Kołaczkowskiego. W y g l ą d a m y
cierpliwie d a l s z y c h k s i ą g „ W s p o m n i e ń " ,
dających
nam o d e t c h n ą ć
nie­
ry­
c e r s k ą przeszłością i z a p a ł e m o w y c h n i e z a p o m n i a n y c h dni, co n i e s t e t y
nie wróciły nam ojczyzny, lecz n a d i n n e n a u c z y ł y n a s ją m i ł o w a ć , bo
patryotyzm, w nowoczesnem
pojęciu t e g o s z c z y t n e g o
uczucia,
dojrzał
u n a s n i e z a w o d n i e i r o z g r z a ł się w o k r e s i e wojen n a p o l e o ń s k i c h . R z e k ł ­
byś,
orzeł
nasz biały
francuskiego ptaka
do g ó r n i e j s z e g o
wzbił się
l o t u za
przykładem
zwycięstwa.
M.
W górach Olbrzymich. Stanisław
Bełza.
Wydanie
G. G e b e t h n e r i S p ó ł k a . 1 8 9 8 . (Str. 1 8 8 ) .
drugie.
Kraków.
A u t o r z w i e d z i w s z y i o p i s a w s z y j u ż dużo ś w i a t a , w p r o w a d z a
w niniejszej
książce w bliżej
t e r e n g ó r olbrzymich.
wolni zupełnie c z y t e l n i k a ,
raczej
wyczerpującego
n a s leżący,
Zaznaczmy
pisarza,
chociaż mniej u n a s z n a n y
t o od r a z u , że dziełko to nie zado-
k t ó r y b y może
studyum,
i s u b j e k t y w i z m u ; i za to może
b y ł się s p o d z i e w a ł
a znajdzie
czytelnik
c o n y c h , z opisów t a m
w niem
będzie
że s t r o n ę czeską g ó r p r z e d s t a w i a
d y n i e w o s t a t n i m rozdziale,
nas
czuł
pewnego
więcej
wrażeń
pewien
żal do
n a m z b y t pobieżnie, bo j e ­
a z myśli w t y m w ł a ś n i e rozdziale n a r z u ­
zawartych, można
wyciągnąć
zupełnie
słuszny
w n i o s e k , że więcej c h y b a d a ł o b y się o tej części g ó r p o w i e d z i e ć .
Mimo j e d n a k t y c h d w ó c h b r a k ó w z a c i e k a w i a k s i ą ż k a
A u t o r zapoznaje n a s z pięknością o w y c h gór, a opisując
czytelnika.
c z y to dziki,
czy też s i e l a n k o w y u r o k t y c h o l b r z y m ó w ziemi, zaznajamia n a s z a r a z e m
z legendami ludowemi,
k t ó r e się łączą z j a k ą ś skałą, z j a k i m ś szczy­
tem, z jakiemiś ruinami, potknie czasami i o historyę sławnych a praw­
dziwie z a c n y c h r o d ó w , p o r ó w n u j e n a s z e T a t r y i ich w a r u n k i z w a r u n ­
k a m i i położeniem
wiele n a t e m
przebieganego
zyskują,
przez
się ś w i a t a .
I opisy p r z y r o d y
że w p r o w a d z a j e w połączeniu z człowiekiem.
Czasem s p o t k a ć się m o ż n a w tej k s i ą ż c e z piękną refleksyą.
k i e d y na S c h n e e - K o p p e o b s e r w u j e
m g ł y i k i e d y mu się w y d a j e ,
I tak np.,
n i e z w y k ł e zjawisko p r z e l e w a n i a się
„ ż e w s z y s t k o się p o r u s z a i że n i e t y l k o
on, m a r n y p u n k c i k n a świecie, ale cała t a kolosalna s k a l i s t a g ó r a , na
k t ó r e j stoi, p o r w a n ą nagle została w dziki t a n i e c ,
i jej z a g ł a d ą
skończyć
k t ó r y na szczycie
się m u s i " ,
kaplicy
stoi
wtenczas
nieruchomy,
k t ó r a j e g o śmiercią
„dopiero
utwierdza
widok
krzyża,
go w wierze,
280
że
PRZEGLĄD
ani j e m u ,
(str. 1 7 4 ) .
ani
tej
Te i tym
górze
PIŚMIENNICTWA.
nie
podobne
zostało j e s z c z e
osądzonem
uwagi i refleksje,
choć
zginąć"
niekoniecznie
z a w s z e w y r a ź n e , dodają dziełku wiele p o w a b ó w . J e ż e l i j e s z c z e d o d a m y ,
że w y d a n i e
książki
najbardziej
jest
bardzo
interesujące
miejsca
t r u d n o kilka p r z y j e m n y c h
staranne,
a r y c i n y objaśniające
nam
w c a l e u d a t n e , sądzimy, że wcale nie
chwil tej książce
zawdzięczać.
Wiktor
Wiecki.
Z piśmiennictwa zagranicznego.
Causal-Nexus zwischen Leib und Seele und die daraus resultierenden psychophysischen Phanomene. V o n Dr. Heinrich
Metscher.
D r u c k und V e r l a g von F r . W i l h . R u h i u s , D o r t m u n d . ( W 4 - c e ,
str. 1 7 7 ) .
K w e s t y a o związku
między
duszą a ciałem i o
wypływających
stąd zjawiskach j e s t p o d s t a w ą w psychologii oraz w gałęziach
z nią w łączności s t o j ą c y c h . T o też p r z y dzisiejszym r u c h u
na polu b a d a ń zjawisk
że
raz
po raz
psycho-fizycznych
ukazują
się p r a c e
wiedzy,
umysłowym
w człowieku, nic d z i w n e g o ,
poważne,
starające
się
rozświecić
ciemnie t e g o tajemniczego l a b i r y n t u . N a d z i e j a t a k a p r z y ś w i e c a ć m u s i a ł a
r ó w n i e ż b e r l i ń s k i e m u profesorowi d-rowi M e t s c h e r o w i , z k t ó r e g o n i e d a w n o
wydanem
dziełem
zapoznać
obecnie p r a g n i e m y n a s z y c h
czytelników.
K s i ą ż k a obejmuje w pierwszej części ocenę najważniejszych
kwestyę
ową
obrabiających;
zaś
we
w s t ę p i e do drugiej
systemów,
części,
za­
p o w i e d ź n o w y c h , w i d n i e j s z y c h i p r a w d z i w s z y c h poglądów na t ę m a t e r y ę .
W s z y s t k i e opinie, usiłujące r o z w i ą z a ć k w e s t y ę związku
nowego,
p o m i ę d z y duszą
zredukować
do
czterech
ludzką i ciałem,
głównych
Materyalizm, Spirytualizm i Paralelizm.
A n a j p i e r w dualizm
s y s t e m t. zw.
platoński
(str.
autora
którymi
dadzą
są:
się
Dualizm,
Lecz jakkolwiek każdy z tych
s y s t e m ó w wiekową cieszy się przeszłością,
nie można, by się z z a d a n i a s w e g o
zdaniem
systemów,
przyczy­
o ż a d n y m z nich
powiedzieć
wywięzywał.
7 — 2 5 ) — przez
który
lub k a r t e z y u s z o w s k i — j u ż
swoje w konflikt w p a d a z celem, do k t ó r e g o dąży.
autor
przez
Przyjmuje
rozumie
założenie
bowiem
za p u n k t wyjścia w s z e l k i c h s w y c h w y w o d ó w rozdział z u p e ł n y , odręb­
ność istotną d u s z y i ciała, a o d r ę b n o ś ć t e g o rodzaju, że d u s z a m a sic
PRZEGLĄD
t a k do ciała, j a k żeglarz do łodzi,
k t ó r ą kieruje, j a k więzień do celi
więziennej,
w której j e s t z a m k n i ę t y m .
bo z
Platona,
dzieł
Kartezyusza
t r u d n o było n a s z e m n a u t o r o w i
uniemożebniają
wprost
jakiekolwiek
281
PIŚMIENNICTWA.
i
Mając t a k i e d a n e , r z e c z y w i s t e :
Okazyonalistów
zaczerpnięte,
u d o w o d n i ć , że ich t w i e r d z e n i a
wyjaśnienie
związku
w s p r z e c z n o ś c i stają ze zjawiskami
duszy
i
nie
nietylko
ciała,
ale
doświadczalnemi,
których
źródłem jedynie jedna jakaś przyczyna, materyalna i duchowa
zarazem
b y ć może. W z a s a d z i e p r z e t o z a p a t r y w a n i a a u t o r a na ten s y s t e m spo­
kojnie p o d z i e l a ć możemy.
następnych
stronicach
D z i w i n a s t y l k o , j a k i m s p o s o b e m , zaraz n a
(str. 34)
materyalizmowi
pierwszeństwo
przed
dualizmem p r z y z n a w a ć może. B o jeżeli m a t e r y a l i z m (str. '26 — 5 5 ) , k t ó r y
d u s z ę za p i e r w i a s t e k r ó w n i e m a t e r y a l n y j a k ciało, albo raczej za s a m r u c h
o r g a n i c z n y c z ą s t e k żyjącego ciała u w a ż a , również s p r z e c i w i a się, z d a n i e m
jego,
d o ś w i a d c z e n i u , o ile ono
prócz akcyj
dują
(str.
czysto
namacalnie
materyalnych,
3 1 ) , a n a d t o , jeżeli
wykazuje,
iż w człowieku
akcye niemateryałne
wszelką
miejsce
moralność z gruntu
znaj­
niszczy
i obala (str. 36) — t o ć z p o r ó w n a n i a obu t y c h s y s t e m ó w t e n t y l k o w n i o s e k
wyprowadzić
strzyga.
możemy,
iż ż a d e n z nich k w e s t y i
Ż a d n ą miarą zaś u p r a w n i o n y m i
systemu
filozoficznie
jącego
rozumną
może
naturę
omawianej
nie
roz­
nie j e s t e ś m y d o u p o ś l e d z e n i a
b ł ę d n e g o , ale w k a ż d y m razie nie poniża­
człowieka,
na korzyść
tego,
k t ó r y do r z ę d u
m a r t w e j , bezrozumnej m a t e r y i , w s z y s t k o z r e d u k o w a ć p r a g n i e .
W
szczegółach
jednakowoż argumentacya
autora
ryalistycznym mrzonkom, słuszna jest i prawdziwa.
pominąć
nie
możemy
kilku
przynajmniej
błędów
przeciw mate-
Z a to milczeniem
logicznych,
jakich
się p a n profesor d o p u s z c z a w ocenie dualizmu. I t a k c z y t a m y n a s t r . 9
co n a s t ę p u j e : „ D u a l i ś c i w y c h o d z ą c z z a s a d y , że o d r ę b n e s k u t k i doma­
gają się esencyalnie r ó ż n y c h p r z y c z y n s p r a w c z y c h ,
iż d u s z a i ciało
siebie i s t o t a m i :
muszą
być
dwiema
dusza jako przyczyna
zaś — materyalnych
w człowieku.
nie j e s t
gdyż i słońce
życia,
zgoła
prawdziwą,
p o d c z a s g d y dla i n n y c h
zjawisk
Tymczasem
wniosek,
niemateryalnych,
ta
dla j e d n y c h
promień
wyciągają
różnemi i oddzielnemi od
zasada
istot
ciało
bynajmniej
jest
przyczyną
jego jest przyczyną
skonu".
Mniejsza j u ż o t o , o ile to d o w o d z e n i e zwalcza i s t o t n i e opinie,
których
bronić nie z a m i e r z a m y — to j e d n a k p e w n e , że związku logicznego w niem
niema.
Zapomina
bowiem widocznie a u t o r , że co i n n e g o t w i e r d z i ć , iż
j e d n a i t a s a m a p r z y c z y n a działająca w d w ó c h lub k i l k u
przedmiotach
na zewnątrz mej będących, równocześnie wprost przeciwnych
wywoływać
nie
może, a co i n n e g o
utrzymywać,
skutków
że j e d n a i t a s a m a
282
PRZEGLĄD
przyczyna wewnętrzna,
rzeczy,
czyli
PIŚMIENNICTWA.
jeden
w tej w ł a ś n i e r z e c z y ,
element
wzajem
składowy
nieznoszących
istoty
jakiejś
się s k u t k ó w lub
zjawisk, ź r ó d ł e m b y ć moż.e — j a k to ma miejsce w istocie l u d z k i e j , g d y
z przyczyn wewnątrz
istniejących
do m a t e r y a l n e j
r ó w n o c z e ś n i e i nie-
m a t e r y a l n e j a k c y i j e s t zdolną. P o d o b n i e c h y b i o n y m logicznie j e s t d o w ó d
na zgodność
pojęć
i s t o t y złożonej i pojedynczej
(10).
Formułuje
go
bowiem autor, c z e r p i ą c p o r ó w n a n i e ze związku, j a k i zachodzi pomiędzy
mnogością o s o b n i k ó w
mogących
być przedmiotem
a b s t r a k c y i , a poje-
d y n c z o ś c i ą s a m y c h ż e idei ogólnych, k t ó r e m i r ó w n o c z e ś n i e liczne i n d y ­
w i d u a o b e j m o w a ć możemy.
znaną z a s a d ę
filozoficzną,
L e c z tu z n o w u p r z y p o m n i e ć c h y b a
należy
że p r z e s k o k z p o r z ą d k u i d e a l n e g o do r e a l n e g o ,
lub na o d w r ó t j e s t nie d o z w o l o n y m .
Stąd
mówiąc o z g o d n o ś c i
pojęć
i s t o t y złożonej i p o j e d y n c z e j , m o ż e m y m i e ć j e d y n i e n a myśli złożoność
realną i realną p o j e d y n c z o ś ć i w t e n s p o s ó b dopiero o r z e k a ć , czy i s t o t a
j a k a ś może
być
równocześnie
obiema
temi
własnościami
obdarzoną.
Ż a d n ą miarą zaś n i e wolno nam m i e s z a ć ze sobą d w ó c h t y c h p o r z ą d k ó w ,
t w i e r d z ą c n p . , że ponieważ r z e c z j a k a ś
m i o t o w y m mnogą czyli podzielną,
czyli pojedynczą,
Z kolei n a p o t y k a m y
tem
być w porządku
przed­
p r z e t o j e d n o ś ć r e a l n a nie w y k l u c z a w j e d n y m i t y m
s a m y m p r z d m i o c i e r ó w n i e realnej
Mianem
może
a w porządku przedmiotowym jedną
obejmuje
złożoności.
ustęp traktujący o spirytualizmie
dr. M e t s c h e r
owe
systemy
(55 — 78).
filozoficzne,
które
w p r z e c i w i e ń s t w i e do m a t e r y a l i z m u d u s z y t y l k o przyznają w ł a ś c i w y b y t
w człowieku, ciało zaś zależnem od niej czynią, j u ż to u w a ż a j ą c j e za
c z y s t y w y t w ó r , iluzyę d u c h a , j a k to czynią idealiści; j u ż to p r z y z n a j ą c
mu w p r a w d z i e
byt
rzeczywisty,
ale
w
takiej
zależności
od
duszy,
że d u s z a j e s t w ł a ś c i w y m p i e r w i a s t k i e m życia i r u c h u j e g o o r g a n i c z n e g o .
I pod tą t o ostatnią r u b r y k ą znajdujemy
o związku
m i ę d z y ciałem
nareszcie s c h o l a s t y c z n e
n a s z e m i duszą.
Autor
swej ze s p i r y t u a l i z m e m nie zaznacza należycie
m i ę d z y m r z o n k a m i niemieckiego idealizmu a
różnicy,
filozofią
opinie
j e d n a k w polemice
jaka
zachodzi
A u g u s t y n ó w , To­
m a s z ó w , S u a r e z ó w . D w a wiersze w z m i a n k i o wielkich t y c h
geniuszach
( 7 1 ) — o t o w s z y s t k o , czem niemiecki profesor p r a c e ich uczcił
Reszta
u s t ę p u to t y l k o czcze p o w t ó r z e n i e z w y k ł y c h zarzutów p r z e c i w k o u t o p i o m
B e r k e l e y ' ó w , F i c h t e ' ó w , S c h o p p e n h a u e r ' ó w i t. p.
Z największą j e s z c z e względnością w y r a ż a się dr. M e t s c h e r o sy­
stemie
paralelistycznym,
przez
który
s t y c z n e t e o r y e Stoików, G i o r d a n a
pojmujemy
panteistyczno-moni-
B r u n o , Spinozy, L e i b n i t z a ,
Wolffa,
Schelinga, H a r t m a n n a , H e r b a r t a , a p r z e d e w s z y s t k i e m W u n d t a . ( 7 8 — 95)
PRZEGLĄD
283
PIŚMIENNICTWA.
L e c z i t u t a j w y r o k i e m o s t a t e c z n y m ; p o t ę p i e n i e . Z a c z ą w s z y bowiem od
pochwał i unoszeń
zjawisk
się
nad
psychofizycznych
we wszechobecnym
łatwością,
z jaką
w człowieku
absolucie
czeniem, że cała t a u c z o n a
ten
system
ze zjednoczenia
wyprowadza,
kombinacya
kończy
jest
harmonię
ciała i d u s z y
całą
czystym
ocenę
orze­
metafizycznym
h o m b o n g ' i e m , o b m y ś l a n y m w celu u z a s a d n i e n i a j a k i e j ś z g ó r y j u ż wy­
i d e a l i z o w a n e j z g o d y wszelkich ż y c i o w y c h fenomenów,
doświadczenia
najmniejszego
P o tak s u r o w e j
najmniej,
wysokie
w a ć b y się należało
ocenie
poparcia
nie
k t ó r a ze s t r o n y
znajduje (str. 8 3 i n a s t . ) .
s y s t e m ó w , bądź co b ą d ź w części przy­
w dziejach
filozofii
miejsce
zajmujących,
spodzie-
ze s t r o n y a u t o r a , jeżeli j u ż nie s t a n o w c z e g o
roz­
wiązania k w e s t y i związku p r z y c z y n o w e g o p o m i ę d z y duszą i ciałem, to
p r z y n a j m n i e j n o w e j o tej k w e s t y i h y p o t e z y . T y m c z a s e m
dzieją tą się cieszący,
przerzucając
dalsze
c z y t e l n i k na­
k a r t y niniejszego
w k t ó r y c h a u t o r w ł a s n e , p r a w d z i w s z e od p o p r z e d z a j ą c y c h
dziełka,
zapatrywanie
p r z e d ł o ż y ć o b i e c y w a ł , niemiłego doznaje z a w o d u . B o oto zaraz na w s t ę p i e
d r u g i e j części r o z p r a w y z n a c h o d z i m y n a s t ę p u j ą c e
zastrzeżenie:
„pomi­
n ą w s z y p r z e t o w s z e l k i e s t a r a n i a o z b a d a n i e o s t a t e c z n y c h p r z y c z y n , wy­
wołujących
człowieka,
połączenie
d u s z y i ciała
oraz o w y k r y c i e
w jedną
ostatecznych
przyczynę
prawideł,
działającą:
na m o c y
których
w r a ż e n i a cielesne n a d u s z ę , a p o r u s z e n i a d u c h a n a ciało w p ł y w w y w i e r a ć
mogą, z a d o w o l n i m y się w tej c z ę ś c i naszej p r a c y s a m e m t y l k o s k o n s t a t o ­
w a n i e m f a k t u połączenia o b u t y c h p i e r w i a s t k ó w ze sobą, oraz analizą po­
j e d y n c z y c h zjawisk psychofizycznych,
znajdują"
k t ó r e w t y m związku źródło s w e
(str. 1 0 1 ) . I o d t ą d a u t o r p r a w i e na t e m t y l k o się ogranicza, b y
w e d ł u g najnowszej m e t o d y e m p i r y c z n o - p s y c h o l o g i c z n e j p r z e d s t a w i ć i oce­
n i ć zjawiska p s y c h i c z n e , d o w o d z ą c e w e w n ę t r z n e g o związku między duszą
i ciałem, nie dając żadnej s t a n o w c z e j o d p o w i e d z i n a zasadniczą k w e s t y ę
tego
problematu.
G.
Fihauser.
Actes du I. Congres Antimaconique international. X X V I — X X X Sept e m b r e 1 8 9 6 . Trente. T o m e p r e m i e r . T o u r n a i . 1 8 9 8 . ( W 8-ce, str. X V
i 358).
Mamy przed
sprawozdania
sobą świeżo
z przebiegu
I.
w y d a n y w bieżącym
kongresu
d w o m a l a t y liczne r z e s z e r o z m a i t y c h
roku spory tom
antymasońskiego.
Gdy
s z y c h s t r o n d o T r y d e n t u , a b y po r a z p i e r w s z y p r z e z osobistą
myśli
p o r o z u m i e ć się co do podjęcia
przed
n a r o d ó w s p i e s z y ł y z najodleglej­
wspólnej
akcyi
wymianę
antymasońskiej,
284
PBZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
u m y s ł y k a t o l i k ó w z b y t b y ł y zajęte
rozwiązaniem
pytania
dotyczącego
istnienia w r z e k o m e j miss D y a n y V a u g h a n . Z d e m a s k o w a n i e T a s i l a i wy­
k r y c i e j e g o o s z u s t w na t e m a t
„nawróconej
m a s o n k i " ogół
społeczeń­
s t w a uznał za wielką z a s ł u g ę k o n g r e s u . L e c z czy t y l k o w t e m
jego zasługa?
W y ż e j p r z y t o c z o n e dzieło
daje n a m
na to
P i e r w s z y tom dzieli się na 3 części. Część j e g o pierwszą
breve
L e o n a X I I I . do p r e z y d e n t a ligi
antimasońskiej.
główna
odpowiedź.
poprzedza
Następnie
m o w a o organizacyi i p r z y g o t o w a n i a c h do k o n g r e s u :
w drugiej
są s p r a w o z d a n i a z posiedzeń p l e n a r n y c h ; w trzeciej r e z o l u c y e
jest
części
czterech
sekcyi k o n g r e s u z a t w i e r d z o n e na p l e n a r n e m p o s i e d z e n i u . Z a p o w i e d z i a n y
tom I I . , k t ó r y n i e b a w e m wyjdzie z d r u k u , będzie z a w i e r a ł
dokumenta,
na których
opierano się w p r a c a c h
autentyczne
sekcyjnych,
niemniej
j a k cały t y c h ż e p r z e b i e g .
W ś r ó d mów p r z y t o c z o n y c h na p i e r w s z e m p l e n a r n e m
znajdujemy
najdłuższy
ze w s z y s t k i c h
odczyt
posiedzeniu
„O P a p i e ż a c h
i
Maso-
n e r y i " k s . p r a ł a t a dr. S m o c z y ń s k i e g o , który n a w e t p r z e w o d n i c z y ł
g r e s o w i na c z w a r t e m
generalnem
s k ą d inąd p o l s k i m czytelnikom ;
1
zgrabnie
zebraniu.
kon­
T r e ś ć o d c z y t u znaną j e s t
to t y l k o d o d a ć m o ż n a , iż k s . p r a ł a t
s k o r z y s t a ł ze sposobności,
aby
przypomnieć
wybitnym
słu­
chaczom s t o s u n k i n a s z e g o n a r o d u do Stolicy ś w . i n a s z e boleści. J e s z c z e
l e p i e j , iż t a k i głos j e s t d r u k o w a n y w o b c y m j ę z y k u i w takiej
książce.
N a d e r i n t e r e s u j ą c y m i pouczającym j e s t r e f e r a t d-ra A . S c h w a r z a
z Ottenbachu w W u r t e m b e r g i i o masoneryi w Niemczech.
ręką
jakby
obrazie
maluje
w Niemczech, a p r a w i e
każde
mentem
w
masońskim.
masońscy jak
Hoffmann,
Przesuwają
nam
zdanie
cel m a s o n e r y i
stwierdza
Mistrzowską
przedewszystkiem
autentycznym
się t u t a j p r z e d n a m i t a c y
doku­
dygnitarze
a m b a s a d o r b a w a r s k i D e K r y , prof. u n i w e r s y t e t u L u d w i k
pruski
minister v. H a u g w i t z ,
wreszcie
koronowane
głowy
z domu H o h e n z o l l e r n ó w z kielnią i f a r t u s z k i e m : W i l h e l m L , F r y d e r y k I I I .
Sposób
walki
niemieckich
masonów
z ehrystyanizmem
różni
się
od
tejże we W ł o s z e c h lub F r a n c y i ; j e s t bardziej z a s t o s o w a n y do usposo­
bienia
narodu.
Nie w y s t ę p u j ą
oni w imię s z a t a n a ,
lecz w imię p r a w a
„czystej
n a t u r y " l u b ludzkości, ścierając w s z e l k i c h a r a k t e r c h r z e ś c i j a ń s k i
dzinie, s z k o ł a c h ,
Na ruinach
zbudować
7
w ro­
urzędach.
tronów, a
federacyjne
przedewszystkiem
Stolicy
Św., chcą
p a ń s t w o n a wzór S t a n ó w Z j e d n o c z o n y c h
Był d r u k o w a n y w Czasie i Gazecie Kościelnej w r. 1896.
oni
Ame-
PRZEGLĄD
ryki.
Czemu więc
są t y l k o
należą
kretnego
do m a s o n e r y i
maryonetki o wysokich
stopni massoneryi.
W
285
PIŚMIENNICTWA.
koronowane głowy? Ach!
tytułach,
lecz należące
r z e c z y w i s t o ś c i służą one t y l k o
to
do n i ż s z y c h
dla r e k l a m y se­
stowarzyszenia.
W a ż n y m i również i n t e r e s u j ą c y m
j e s t r e f e r a t hr. P a g a n u z z i pre­
z y d e n t a s t o w a r z y s z e n i a dla k o n g r e s ó w i k o m i t e t ó w k a t o l i c k i c h w e W ł o ­
szech. Dowiadujemy
katolicka,
złożona
się z niego, że w t y m k r a j u istnieje p o t ę ż n a liga
ze
100
k o m i t e t ó w parafialnych
komitetów
dyecezalnych,
przeszło
2.000
i 3 0 0 s t o w a r z y s z e ń katolickiej młodzieży.
Cała
ta falanga o ż y w i o n a j e d n y m d u c h e m miłości C h r y s t u s a podjęła r ę k a w i c ę
rzuconą
przez
liczne włoskie
wykazuje etykę
masońską,
b r o ń i sposób walki.
loże.
Hr. Paganuzzi
a zarazem
krótko a dobitnie
przeciwstawia środki zaradcze:
N i e ograniczając się do o g ó l n y c h z a s a d
d o szczegółów i p u n k t za p u n k t e m
przedstawia
schodzi
niezmordowaną
pracę
m a s o ń s k ą na r o z m a i t y c h p o l a c h życia k a t o l i c k i e g o , a b y p o d k o p a ć
r a l n o ś ć , w i a r ę i w p ł y w K o ś c i o ł a na s p o ł e c z e ń s t w o . Ścisłe
zasad
moralności
w i a r y chrześcijańskiej
w życiu i pismach,
w a n i e się t r u d ó w p r a c y w t y m k i e r u n k u ,
mo­
wykonywanie
podejmo­
utrzymywanie jedności
naj­
ściślejszej w s z y s t k i c h k a t o l i k ó w ze sobą i z Głową K o ś c i o ł a , a w r e s z c i e
silna ufność w pomoc Bożą — oto ś r o d k i — k t ó r e m i
walczyć
należy.
Czy m o ż n a w ą t p i ć o z w y c i ę s t w i e ? Czytając referat h r . P a g a n u z z i przy­
p o m n i a ł y się piszącemu słowa L e o n a X I I I , s ł y s z a n e z u s t J e g o
1 4 laty n a
audyencyi.
Wręczając
s w e j , świeżo w ó w c z a s w y d a n e j
sekty masońskiej,
działa s e k t a
r z e k ł Ojciec Św.:
masońska
walkę
s ł o w a C h r y s t u s a et portae
łaskawie
kilkanaście
e n c y k l i k i Humanum
„Jakżesz
Kościołowi,
inferi
non praeuałebunt
egzemplarzy
genus,
dotyczącej
bezrozumnie
zapominając
adversus
przed
wypowie­
na
nieomylne
eam .
A wy­
u
p o w i e d z i a ł j e z taką s t a n o w c z o ś c i ą i wiarą, iż się o d c z u w a ł o , że to Na­
miestnik Chrystusowy
wypowiada.
Z dalszego ciągu aktów k o n g r e s u d o w i a d u j e m y się, j a k silne wra­
żenie na s ł u c h a c z a c h zrobiły słowa a d w o k a t a J o a c h i m a R e s p i n i , r e p r e ­
zentanta
swego
sne
kantonu
przyjaciela
Tessyńskiego,
Ludwika
opisującego
Rossi
śmierć
z rąk
życie p r e l e g e n t a : j e d y n i e d l a t e g o , iż w y s t ą p i ł z R o s s i m w
praw Kościoła
W
masonów
w r. 1 8 9 0 i ich a t t e n t a t n a
wła­
obronie
katolickiego.
trzeciej części
dzieła
znajdujemy
czące d o k t r y n y m a s o ń s k i e j , jej działalności,
r e z o l u c y e i definicye
również
doty­
a k c y i antimason-
s k i e j , co było p r z e d m i o t e m d y s k u s y i n a z e b r a n i a c h s e k c y j n y c h . W s z y s t k o
co się w t y c h r e z o l u c y a c h i definicyach zawiera zostało d o k ł a d n i e stwier-
286
PRZEGLĄD
dzonem
autentycznemi
matycznej
PIŚMIENNICTWA.
dokumentami.
W p r a w d z i e k o n g r e s niema dog­
p o w a g i s y n o d u w swoich orzeczeniach, pomimo t e g o twier­
dzenia o k r e ś l o n e na niem p r z e d s t a w i a j ą doniosłą w a r t o ś ć n a u k o w ą .
n p . znajdujemy
religijna
o d p o w i e d ź na i n t e r e s u j ą c e
pytania: jaka jest
Tak
doktryna
m a s o n ó w , j a k i jej s t o s u n e k do s z a t a n a , j a k i jej cel, j a k a jej
d z i a ł a l n o ś ć i na j a k i e m
polu.
Ci, k t ó r y c h i n t e r e s u j e dzisiejszy r u c h a n a r c h i c z n y , s o c y a l i s t y c z n y ,
feministyczny, czysto
niach
filantropijny
— znajdą c e n n e w s k a z ó w k i w orzecze­
kongresu.
Ks.
Marcin
Czermiński.
Historicka mluvnice jazyka ćeskehO. N a p s a l Jan Gebauer.
(Histo­
r y c z n a g r a m a t y k a j ę z y k a c z e s k i e g o . N a p i s a ł J a n G e b a u e r ) . Dii I .
H l a s k o s l o y i . V P r a z e a ve V i d n i . 1 8 9 4 . Dii I I I . T v a r o s l o v i , c. 1.
S k l o ń a y a n i . 1 8 9 6 . (T. I . Głosownia. T . I I I . Morfologia, cz. 1. D e klinacya).
Filologia c z e s k a zaczęła się od D o b r o w s k i e g o z k o ń c e m
XVIII,
w i e k u , nieco później niż u nas ( K o p c z y ń s k i ) . Od r a z u w e s z ł a na d o b r ą
d r o g ę , na d r o g ę badania p o r ó w n a w c z e g o :
D o b r o w s k i pisze
gramatykę
j ę z y k a s t a r o s ł o w i a ń s k i e g o i c z e s k i e g o . P o nim p r z y c h o d z i c a ł y
szereg
p r a c o w n i k ó w w p i e r w s z e j połowie X I X . w i e k u , z n o w u j a k u n a s , a po­
m i ę d z y nimi s ł a w n y J u n g m a n n ze swoim S ł o w n i k i e m j ę z y k a c z e s k i e g o ,
ułożonym na wzór L i n d e g o . Ale g d y u nas po L i n d e m n a u k a t a sta­
nęła a raczej cofnęła się w t y ł ,
u C z e c h ó w szła ciągle
n a p r z ó d , pra­
c o w n i k ó w n i g d y nie b r a k ł o , i t y m s p o s o b e m stało się, że dzisiaj mają
gramatykę,
na k t ó r ą my j e s z c z e
znalazła w Czechach
filologów par
exccllence.
grunt
dobrze poczekamy.
nader
dobry,
a Czesi
Wogóle
uchodzą
filologia
za n a r ó d
P o c h o d z i to zaś stąd, że p r z y o d r o d z e n i u
r o d o w e m , k t ó r e się zaczęło z p o c z ą t k i e m X I X . wieku,
na-
pierwszorzędne
znaczenie miało o d r o d z e n i e j ę z y k a . P a t r y o c i czescy, k t ó r z y się z a b r a l i
do b u d z e n i a n a r o d u , s p o s t r z e g l i , że najsilniejsza b r o ń , j ę z y k , j e s t
tru­
d n a do użycia. Nie było j ę z y k a l i t e r a c k i e g o . O s t a r o c z e s k i m mało k t o
wiedział, nowy- był w y ł ą c z n i e l u d o w y , niezdolny do w y r a ż e n i a wszyst­
kiego, co się
zwrócić
chciało
naprzód
służyć
badanie
skich.
Wielu
powiedzieć.
C h c ą c nie chcąc
k u j ę z y k o w i i ten k s z t a ł c i ć ;
s t a r o c z e s z c z y z n y a zarazem
z tych
ludzi,
którzy
w ruchu
t e d y musiano się
do t e g o zaś
innych
miało po­
języków
narodowym
słowiań­
brali
silny
udział, o t r z y m a ł o w y c h o w a n i e w j ę z y k u niemieckim; j e s z c z e w połowie
n a s z e g o w i e k u nie należało to do r z a d k o ś c i . Otóż ci ludzie, s k o r o się
PRZEGLĄD
287
PIŚMIENNICTWA.
poczuli
Czechami,
chcieli też po czesku
dobrze
nie umieli,
musieli się u c z y ć .
mówić i pisać.
T a k różne
Ż e zaś t e g o
powody
złożyły się
na to, że j ę z y k i e m zajmowali się niemal w s z y s c y , k t ó r z y p r a c o w a l i n a
polu l i t e r a c k i e m , t a k że b a r d z o
wielu
p o e t ó w było g r a m a t y k a m i
mowali k a t e d r ę j ę z y k a czeskiego i l i t e r a t u r y na u n i w e r s y t e c i e
a wielu g r a m a t y k ó w
(zaj­
praskim)
poetami.
Prof. J a n G e b a u e r (ur. w r. 1 8 3 8 ) zajmuje k a t e d r ę j ę z y k a i li­
t e r a t u r y czeskiej na u n i w e r s y t e c i e p r a s k i m . P a n u j e t u j e s z c z e t e n nie­
dobry dawny zwyczaj,
i języka i literatury.
człowiek,
że do j e d n e j
Połączenie
katedry przywiązana
nieroztropne,
k t ó r y b y n a r a z w obu zajął
tecie praskim
jest trzech
wybitne
czeską,
w s z y s c y trzej
trzeci
miejsce.
p r o f e s o r ó w do t a k zwanej
są
język
i literatury
specyalistami we
Na
uniwersy­
filologii słowiań­
d r u g i j ę z y k i lite­
słowiańskie
właściwej
nauka
bo r z a d k o się znajdzie
s k i e j : j e d p n ma j ę z y k i i l i t e r a t u r ę s t a r o s ł o w i a ń s k ą ,
raturę
jest
wogóle.
filologii,
Ż e zaś
w gramatyce,
więc n a u k a l i t e r a t u r y z b y t w y s o k o nie stoi. Z a to cieszy się wziętością
g r a m a t y k a . Prof. G e b a u e r zaś m a d a r w y k ł a d a n i a zwięzłego i j a s n e g o
w stopniu bardzo wysokim,
w s k u t e k t e g o można się od niego
dużo n a u c z y ć ;
t e n s a m p r z y m i o t ma t a k ż e w k i e r o w a n i u
seminaryjnemu
Gramatykę,
o której
bardzo
ćwiczeniami
mówimy, przygotowywał
od
w n a . P r z e d d w u d z i e s t u kilku laty p o w s t a ł o czeskie pismo Listy
gicke.
W t e m piśmie
od p o c z ą t k u
spotykamy
prace
prof.
zabytków
oprócz
t e g o w y s z u k a ł on i w y d a ł c a ł y s z e r e g
filolo-
Gebauera,
b ę d ą c e p r z y g o t o w a n i e m do g r a m a t y k i i o b r o b i e n i e m d a n e g o
z grubsza;
da­
materyału
nieznanych
staroczeskich.
Drugą
pracą
w początkach
jego
życia
był
„bój
o
rękopisy".
W i a d o m o , że
n a s z e g o w i e k u znaleziono n i b y i ogłoszono t. zw. r ę k o ­
pis k r ó ł o d w o r s k i i zielonogórski,
zawierające
rzekomo resztki
dawnej
poezyi l u d o w e j czeskiej i w i e r s z e w t y m d u c h u i k i e r u n k u p i s a n e . J u ż
w t e d y p o d n i o s ł y się z a r z u t y p r z e c i w a u t e n t y c z n o ś c i znalezionych r ę k o ­
pisów;
ale że k r y t y k a
u d a ł o się p r z e k o n a ć
n a u k o w a nie b y ł a
wszystkich,
że
to
t a k bystrą,
są r z e c z y
j a k dziś,
prawdziwe.
k i l k u n a s t u l a t y w y b u c h ł a wojna na n o w o . J e d e n z u c z o n y c h
więc
Przed
zauważył,
że w r ę k o p i s a c h są r a ż ą c e b ł ę d y h i s t o r y c z n e , k t ó r y c h nie m ó g ł popeł­
nić pisarz w s p ó ł c z e s n y ,
wydawały
się
dziwne
tylko
niektóre
ktoś
żyjący w n a s z y m
fakta z zakresu
wieku;
socyologii;
innemu
wreszcie
prof. G e b a u e r o w i , k t ó r y dawniej s a m w a u t e n t y c z n o ś ć w i e r z y ł , w m i a r ę
d o k ł a d n i e j s z e g o p o z n a w a n i a j ę z y k a s t a r o c z e s k i e g o zaczął się j ę z y k r ę k o ­
pisów w y d a w a ć j a k i m ś d z i w n y m , n i e z w y k ł y m : to nie b y ł y formy s t a r o -
288
PRZEGLĄD
czeskie.
PIŚMIENNICTWA.
P o d d a ł w i ę c j ę z y k ich b a r d z o d o k ł a d n e m u b a d a n i u , a wyDiki
t y c h b a d a ń b y ł y j e d n y m z najsilniejszych
argumentów przeciw
auten­
tyczności.
Ale też b y ł y dla prof.
mności i z g r y z o t .
Gebauera
powodem
mnóstwa
nieprzyje­
R ę k o p i s y owe o d e g r a ł y w r u c h u o d r o d z e n i a
bardzo
wielką rolę i b ą d ź co b a d ź o d d a ł y mu wielką p r z y s ł u g ę . Stąd zaś po­
szło,
że u w a ż a n o
j e za p a m i ą t k ę ,
za rodzaj relikwii n a r o d o w e j .
Kto
w i ę c p r z e c i w k o nim w y s t ę p u j e , g r z e s z y p r z e c i w k o n a r o d o w i . T a k a b y ł a
logiczna
konkluzya.
tyczności,
z wielką
S t ą d p r z e c i w k o uczonym,
zerwała
się b u r z a ,
dowodzącym
p o w s t a ł „bój o r ę k o p i s y " ,
zaciętością i nieoszczędzanie
przeciwnika.
c z ą t k o w o za sobą b a r d z o niewielu zwolenników,
przykrości.
Prof.
o „interdykcie
Gebauer
w
narodowym",
potrzeba dowodzić:
liście
do
który nań
p.
nieauten-
prowadzony
Uczeni
mieli
po­
s t ą d też zażyli wielu
Zawilińskiego
rzucono.
wspomina
Z e niesłusznie,
n a w e t g d y b y się mylił, p o s t ę p o w a ł z d o b r ą
nie
wolą,
s z u k a ł p r a w d y . W ś r ó d m ł o d s z e g o za t o pokolenia coraz bardziej u t r w a l a
się p r z e k o n a n i e ,
że r ę k o p i s y są p o d r o b i o n e , a że p r a w d a
n i g d y naro­
dowi na złe nie wyjdzie. A n a l o g i ę do t e g o boju m a m y i u n a s . P r z y ­
pomnijmy
sobie,
jakie
g r o m y p a d a ł y na „ h i s t o r y c z n ą
nową
szkołę",
a dzisiaj p a t r z y l i b y ś m y z n i e d o w i e r z a n i e m i ze zdziwieniem n a człowieka
w y k s z t a ł c o n e g o , k t ó r y b y j e j nie p r z y z n a w a ł w z a s a d z i e słuszności.
Dzieło,
którego tytuł
wypisaliśmy powyżej,
z a z d r o ś ć , a chociaż to u c z u c i e ' n i e c h r z e ś c i j a ń s k i e ,
się mu obronić.
wzbudza w Polaku
j e d n a k ż e nie można
K s i ą ż k i zresztą t a k i e g o znaczenia i t a k wielkiej
tości może Czechom z a z d r o ś c i ć k a ż d a l i t e r a t u r a n a u k o w a ,
war­
choćby
naj­
bogatsza.
T y c h kilka słów niech zarazem posłuży za o b r o n ę p r z e c i w k o mo­
żliwemu z a r z u t o w i , że o książce t a k specyalnej p o d a j e m y s p r a w ę w cza­
sopiśmie,
niepoświęconem
wyłącznie
gramatyce.
Jeżeli
jakieś
w y c h o d z i po za g r a n i c e p o w s z e d n i o ś c i , to w k a ż d y m razie
dzieło
dowiedzieć
się o niem w a r t o , t e m b a r d z i e j , że przecież nie p o d a m y r e c e n z y i spe­
cyalnej,
filologicznej,
ale
b ę d z i e m y się s t a r a ć
leży znaczenie książki prof.
Mamy
sześćset
jeszcze
przed
sobą
kilkadziesiąt
dotąd
stron
prawdopodobnie
wytłumaczyć,
w czem
Gebauera.
dwa
wielkiej
cztery.
tomy.
ósemki.
Każdy
z nich
Takich
liczy
tomów
Otrzymamy tym spobem
po
będzie
dzieło, któ­
r e m u r ó w n e g o co do r o z m i a r ó w t r u d n o będzie znaleźć w p i ś m i e n n i c t w i e
n a u k o w e m w ogóle.
N i e d l a t e g o w s p o m i n a m y o t y m szczególe, ażeby
g r u b o ś ć u w a ż a ć za d o w ó d d o b r o c i , ale jeżeli m a m y p r z e d sobą d w a dzieła
PRZEGLĄD
289
PIŚMIENNICTWA.
n a u k o w e (a j e s z c z e t a k ściśle n a u k o w e j a k g r a m a t y k a ) , r ó w n i e d o b r z e
n a p i s a n e a o r ó ż n y c h r o z m i a r a c h , to o c z y w i ś c i e to w i ę k s z e będzie miało
dla n a s w i ę k s z ą cenę, bo p o r u s z y i objaśni więcej k w e s t y j i p o d a większą
ilość szczegółów.
T y c h zaś w g r a m a t y c e
prof. G e b a u e r a nie b r a k .
Pierwszy
tom
n p . dzieli się na kilka części. W e w s t ę p i e mówi a u t o r o d a w n i e j s z y c h
pracach z tego zakresu,
dniej:
o o b s z a r z e , j a k i zajmuje j ę z y k czeski (dokła­
czesko-słowacki) i o podziale
właściwej
pracy jest
mowa
na narzecza.
o tem,
jakie
W
pierwszej
głoski języka
części
prasłowiań­
skiego o d p o w i a d a j ą g ł o s k o m j ę z y k a p i e r w o t n e g o a r y j s k i e g o , a n a s t ę p n i e
j a k i e są o d p o w i e d n i k i g ł o s e k p r a s ł o w i a ń s k i c h w j ę z y k u p r a c z e s k i m t. zn.
w najdawniejszej, w najpierwszej
epoce
tego języka, u jego
i w tej chwili, k i e d y t e n j ę z y k w y o d r ę b n i ł się od i n n y c h
T a część
pracy ma
interes
dla
badaczów nietylko
ale i i n n y c h j ę z y k ó w s ł o w i a ń s k i c h .
języka
Teraz następuje
kolebki
słowiańskich.
czeskiego
największa
część
k s i ą ż k i : h i s t o r y a t y c h g ł o s e k p r a c z e s k i c h aż do n a s z y c h czasów.
p r z e s a d y można powiedzieć, że tej części m ó g ł a u t o r z u p e ł n e m
d a ć m o t t o : exegi monumentum.
Bez
prawem
Mamy tam wyświetloną historyę języka
czeskiego z t a k ą dokładnością, że aż czasem p r z e c h o d z i w p e d a n t e r y ę .
O d chwili,
ostatnich
głoski
i
w której
dni,
pierwsze
widzimy jak
ulegały,
słowo
na
czeskie
dłoni
wszystkie
w y k a z a n e są p r a w a ,
wytłumaczona
ich
Każde twierdzenie
przyczyna,
jest poparte
zostało
które
objaśnione
temi
są
z a p i s a n e aż do
przemiany,
jakim te
przemianami
też
pozorne
rządzą
wyjątki.
c a ł y m szeregiem p r z y k ł a d ó w i to nie
w y ł ą c z n i e z h i s t o r y i j ę z y k a , z j ę z y k a d a w n e g o , ale i z dzisiejszych
rzeczy.
Wyzyskane
jest
z
największą
jaka
może
być
na­
dokładnością
w s z y s t k o ; z epok d a w n i e j s z y c h , w k t ó r y c h zaszły p r z e m i a n y d e c y d u j ą c e
a co do k t ó r y c h często j e d e n d r o b n y fakt rozwiązuje cały s z e r e g p y t a ń ,
n i e p o m i n i ę t o ani j e d n e g o z a b y t k u , c h o ć b y n a j d r o b n i e j s z e g o ; w c z a s a c h
późniejszych
(wiek
XIX
zwłaszcza)
takiej
dokładności
nie dało się
z a c h o w a ć , j e s t to niemożliwe, ale co t y l k o gdzie było g o d n e g o u w a g i ,
w s z y s t k o z u ż y t k o w a n o . T e same u w a g i odnoszą się t a k ż e do d r u g i e g o
tomu
Tym
w
którym
sposobem
Niełatwo
jest
mają
gramatykę
historya
form
deklinacyjnych.
s w e g o j ę z y k a na długie l a t a .
będzie k s i ą ż k ę prof. G e b a u e r a zastąpić czem i n n e m .
to j e s t zamknięciem
i koroną
przedstawiona
Czesi
tego
Nie jest łatwo
jednej epoki
czeskiej filologii, j e s t
w s z y s t k i e g o , co filologia
taką
książkę
sobie
czeska
przyswoić,
p r z e z sto lat zrobiła.
zapamiętać
co w niej j e s t ; ale k t o choć przez p o ł o w ę to zrobi,
P . P . T. LX.
Dzieło
uwieńczeniem
wszystko,
będzie miał nad19
290
PRZEGLĄD
zwyczaj
p e w n ą i silną
PIŚMIENNICTWA.
p o d s t a w ę , na której
c o w a ć dalej i dalej n a u k ę
posunąć.
o p a r t y będzie
Na tem właśnie
mógł pra­
polega
ogromne
znaczenie g r a m a t y k i prof. G e b a u e r a ; t o , co P o l a k musi s z u k a ć po róż­
n y c h dziełach, a j e s z c z e w s z y s t k i e g o mieć nie będzie,
Czech
znajdzie
z e b r a n e w s z y s t k o razem w j e d n e m dziele, zaoszczędzi moc czasu i p r a c y
i będzie
mógł j u ż p r a c o w a ć
nad czemś
n o w i ć będzie znowu j e d e n k r o k
Główna
wartość
dalszem,
n a d c z e m ś , co sta­
naprzód.
książki j e s t w jej t r e ś c i . Ale i ułożenie m a t e -
r y a ł u i p r z e d s t a w i e n i e go z n a c z y o g r o m n i e dużo.
względem
A w ł a ś n i e pod
g r a m a t y k a prof. G e b a u e r a j e s t po p r o s t u i d e a l n a .
tym
Cały ol­
brzymi m a t e r y a ł j e s t rozłożony t a k umiejętnie, t a k d o b r z e , że w j e d n e j
chwili znajdzie się rzecz, o k t ó r ą
chodzi.
W s z y s t k o , co d o t ą d mówiliśmy, to b y ł y s a m e h y m n y
S t ą d mogą
powstać
powątpiewania.
A b y temu zapobiec,
z n a c z y ć , że i g r a m a t y c e prof. G e b a u e r a
T e z a ś są
dwojakiego
rodzajn.
można
Pierwsze
robić
dotyczą
pochwalne.
m u s i m y za­
pewne
zarzuty.
szczegółów:
tutaj
m o ż n a się s p i e r a ć co do objaśnień n i e k t ó r y c h zjawisk; można u b o l e w a ć
n a d zbytnią
maczenie;
n i e k i e d y ostrożnością,
można
żałować,
że
z jaką
niektóre
autor
w y g ł a s z a j a k i e ś tłu­
p a r t y e są w s t o s u n k u
do in­
n y c h mało o p r a c o w a n e ( t a k na p r z y k ł a d cały rozdział o iloczasie, t. zn.
o k r ó t k o ś c i i długości s a m o g ł o s e k ) . T e s z c z e g ó ł y j e d n a k
są za
małe,
a b y m o g ł y obniżyć w a r t o ś ć całego c^zieła; należą one zresztą do p i s m a
fachowo-gramatycznego, dlatego mówimy tu o nich tylko
mimochodem.
D a l e k o ważniejszym b y ł b y d r u g i zarzut, g d y b y się o k a z a ł p r a w ­
dziwym, a z a r z u t t e n n a s u w a się zaraz p r z y pobieżnem przejrzeniu
N a pierwszy r z u t oka g r a m a t y k a
pewnej
— j e ż e l i b y to nie b y ł
Do takiego
monumentalnego
wyraz
dzieła
prof. G e b a u e r a
zbyt
robi
silny — c i a s n o t y
p r z y s t ę p u j e się z tem
że się w niem znajdzie g ł ę b o k i e filologiczne
dzieła.
wrażenie
pojęć.
wrażeniem,
p o g l ą d y na m o w ę l u d z k ą
w ogóle, że ono n a s wzniesie na t a k ą w y ż y n ę , z k t ó r e j z o b a c z y m y t e
najdalsze p r z y c z y n y , causae
inłimae,
m o w y , że j e d n e m słowem
t a k a p o k a ż e nam, co to j e s t m o w a l u d z k a .
matyce
prof.
Gebauera
za drobnostką,
nie
ma.
Tego wszystkiego
Szczegół za szczegółem
w gra­
drobnostka
t a k że p r z y p a t r u j ą c się im po kolei, z a p o m i n a m y o ca­
łości. Z t e g o m o ż n a b y tej „ m ó w n i c y " zrobić p o w a ż n y
T y l k o — p y t a n i e , czy się b ę d z i e
prof. G e b a u e r
książka
pisał dla f a c h o w y c h ,
miało
dla
zarzut.
słuszność?
filologów.
Uważmy,
że
M ó g ł więc z g ó r y
p r z y p u s z c z a ć , że mniej więcej t e z a s a d n i c z e r z e c z y znają. Mógł z u m y s ł u
owe
ogólne
poglądy
pominąć,
a b y mieć
więcej
czasu
i miejsca
dla
PRZEGLĄD
szczegółów,
291
PIŚMIENNICTWA.
k t ó r e t a k ż e są k o n i e c z n i e
potrzebne.
O d czasu do c z a s u
znajdzie się i w j e g o książce j a k a ś m a ł a u w a g a , j a k a ś d r o b n a w z m i a n k a ,
k t ó r a n a j w y r a ź n i e j ś w i a d c z y , j a k g ł ę b o k o a u t o r swoje z a d a n i e pojmuje,
j a k d o b r z e r o z u m i e o w e najdalsze p r z y c z y n y
rzeczy.
K o ń c z ą c j e s z c z e raz w y p o w i a d a m y g o r ą c e życzenie, a b y ś m y nie
potrzebowali
zbyt
długo czekać na taką gramatykę
Czechom prof. G e b a u e r .
polską,
jaką
dał
U k o l e b k i naszej l i t e r a t u r y s t a ł a i p o m a g a ł a
jej s t a r s z a i b o g a t s z a w t e d y c z e s k a . Dzisiaj w wielu k i e r u n k a c h j e s t e ś m y
dalej, ale też w wielu, z w ł a s z c z a n a u k o w y c h , zostaliśmy w t y l e . Obo­
wiązkiem n a s z y m j e s t p r a c o w a ć t a k , a b y ś m y przynajmniej
Br.
Mon Chevalier. P a r
Gabriel
Franay.
Stanisław
się zrównali.
Bobrzycki.
P a r i s . A r m a n d Colin et Co.
Do rzędu płodów, świadczących wymownie o dokonywującej
się
e w o l u c y i w l i t e r a t u r z e f r a n c u s k i e j , zaliczyć należy p o w i e ś ć , k t ó r e j t y t u ł
wypisujemy
p o w y ż e j . O s n o w a jej bardzo z w y c z a j n a i p r o s t a .
Dorasta­
j ą c a d z i e w c z y n k a , u k o ń c z y w s z y l a t s z e s n a ś c i e , o d c z u w a w sobie p e w n e
r o z s z e r z e n i e serca, w k t ó r e m się n a g l e znajduje j a k o w a ś próżnia, wy­
magająca wypełnienia.
d o życia,
Ślicznie
o p i s a n e i o k r e ś l o n e to z b u d z e n i e
się
t a t ę s k n o t a za j a k i e m ś r w ą c e m , gorącem u c z u c i e m . W
naj­
zwyczajniej s z y c h w a r u n k a c h i okolicznościach zjawia się — nie P i g m a lion,
zdolny senną obudzić
j a k galiccy j e g o p r z o d k o w i e ,
cerz
średniowieczny,
końca.
T y p ten
młodzian
łagodny jak baranek,
którego nazwa
doń
k r z e p k i i rosły,
a dzielny jak ry­
p r z y s t a j e i zostaje
mu
r o d z i m y , a g i n ą c y dziś w e F r a n c y i i w i n n y c h
j a c h , p i ę k n i e t u został
runki życiowe
G a l a t e ę — lecz
przedstawiony.
nie s t a r ł y z r y c e r s k i e g o
Nowoczesne
młodziana
do
kra­
w y m a g a n i a i wa­
właściwego,
indy­
w i d u a l n e g o p i ę t n a . A l e bo i m ł o d o ś c i swej nie z s z a r g a ł on w stolicy,
p o z o s t a j ą c na ojcowskim zagonie, a raczej w ojcowskich l a s a c h ,
go osłoniły p r z e d
w s z e l k i e m złem i zepsuciem.
P o krótkiej,
które
wstępnej
idyli, m ł o d e m a ł ż e ń s t w o odnajduje się w s a m o t n i M o r v a n u , tej środko­
wej części F r a n c y i , k ę d y się p r z e c h o w u j e
s t a r y obyczaj i d a w n e sto­
s u n k i życiowe.
O kilka w i e k ó w bodaj cofać się p r z y c h o d z i w t y c h r a m a c h
o d m i e n n y c h od stołecznego w a r u i g w a r u .
N a w e t książki
tak
rzadkim tu
gościem, a s t a r e l e g e n d y i b a ś n i e , r y c e r s k i e o p o w i a d a n i a i pieśni nie­
podzielnie panują. W i e j s k i e t o , bodaj w i e ś n i a c z e s t o s u n k i , m ł o d y dzie­
d z i c p o s p o ł u z kmiecą rzeszą p r a c u j e w pocie czoła, dni s p ę d z a w kniei,
k t ó r a niemal w z b u d z a z a z d r o s n e w młodej żonie u c z u c i e : a n u ż b y las
1P#
292
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
z a b r a ł jej męża, p r a g n ą c go niepodzielnie u siebie z a t r z y m a ć ? T e n nie­
pokój
nie p r z e s z k a d z a
dziecinnej
niemal
oblubienicy
c i e s z y ć się po­
społu z m a ł ż o n k i e m czarami l e ś n y c h dolin, p o t o k ó w , u s t r o n i . Atoli nie
omyliło p r z e c z u c i e , raz po raz
b r a w s z y się r a z n a ł o w y ,
ponurem
odzywające
młody rycerz
pada,
się t ę t n e m .
śmiertelnym
Wy­
ugodzony
s t r z a ł e m , u m i e r a n a ulubionej polanie, na r ę k u t a k b a r d z o a t a k k r ó t k o
miłowanej
Na
życia,
żony.
razie
czując,
złamana i osłupiała,
że zostanie m a t k ą .
niebawem
do n o w e g o
I na tem się
kończy
budzi się
autobiografia
b o h a t e r k i . O sobie j u ż nie m a co p i s a ć , skończone jej życie,
szczęście,
życie,
natomiast
tego
z a c z y n a się
rycerzyka małego,
przy jej sercu
którego
zgaszone
inne szczęście,
wypadnie
inne
c h o w a ć na, c h w a ł ę
Bożą i p o ż y t e k bliźnich, aby się stał j a k najpodobniejszym do niezna­
nego j u ż sobie
rodzica,
śpiącego w g r o b o w c u ,
zdobnym w
spiżową p o s t a ć , z w y m o w n y m a j e d n o s ł o w n y m n a p i s e m :
Osnowa tedy nienowa,
prosta bardzo,
jak proste
rycerską,
Credo.
są dzieje mi­
łości i bólu l u d z k i e g o . Cóż t e d y skłoniło A k a d e m i ę do p r z y z n a n i a ni­
niejszej, k r ó t k i e j p o w i a s t c e najwyższej n a g r o d y , w y n a g r a d z a j ą c e j książkę,
k t ó r e j w a r t o ś ć i doniosłość z d o b r y m u c z y n k i e m b y w a z r ó w n a n ą ? Za­
pewne, wszystko,
co o d n a w i a
z e r w a n e śluby z p r z y r o d ą ,
muje e m i g r a c j ę ze wsi do m i a s t a ,
co w s t r z y ­
co opromienia rolników i leśników
t r u d e m i u r o k i e m w y ż s z e g o z a d a n i a , co u w y d a t n i a p i ę k n o ś ć p r z e d z i w n ą
łanów i borów o j c z y s t y c h ,
przez to samo j u ż j e s t zasługą.
Aliści nie
sam a u t o r niniejszej opowieści w y b i e g a poza r a m y s z t u c z n e g o , cieplar­
nianego życia, m n ó s t w o dziś
p r z y r o d y i wiejskich
Gabryela
Franay
p i s a r z y u p r a w i a p o d o b n i e ż świeże szlaki
przeznaczeń
pole.
to osobne i osobliwe
wodnia, r o z b r z m i e w a j ą c a
od p o c z ą t k u
Co t e d y
ściągnęło
odznaczenie?
do k o ń c a
Oto
na u t w ó r
n u t a prze­
r z a d k i m dziś,
nikną­
cym we F r a n c y i dźwiękiem. Tą nutą, to m a c i e r z y ń s k i e uczucie i prze­
czucie, to t ę s k n o t a za w ł a s n e m dziecięciem, silniejsza n a d w ł a s n ą mi­
łość dla ukocliauego. B o h a t e r k a nad ży-cie wielbi i k o c h a „swojego ry­
c e r z a " , co nie p r z e s z k a d z a , iż od pierwszej chwili w y g l ą d a z gorączkow e m u p r a g n i e n i e m n a j w y ż s z e g o u w i e ń c z e n i a szczęścia s w e g o i miłości.
D o p ó k i k o l e b k i w domu nie zoczy, ognisko d o m o w e w y d a się jej pus t e m i ogołoconem, niby ś w i ą t y n i a , w k t ó r e j b y ołtarza z a b r a k ł o . W dzie­
cięcej niecierpliwości
swojej,
z a l e d w o na
ślubnym
uklękła
kobiercu,
j u ż pokryjomu z a k u p u j e koszulki, powijaki i pieluszki dla w y m a r z o n e g o ,
upragnionego
gościa,
już kołyskę
ukradkiem
mieści w ś r ó d
sprzętów
własnej sypialni. Tą myślą żyje j e d y n i e , nie przeczuwając, j a k i e m my-
PRZEGLĄD
293
PIŚMIENNICTWA.
t e m przyjdzie jej opłacić opóźnione zrazu szczęście. A n a w e t , g d y g r o m
w jej s e r c e i ognisko
uderzył, wraca
giem przeświadczeniem,
że n i e b a w e m
od r a z u do życia,
matką zostanie.
macierzyńskie, właściwe przeznaczeniom kobiety,
n a d całem jej życiem,
w r a z z bło-
Otóż to piętno
to uczucie,
to p o s t a w i e n i e dziecięcia u s z c z y t u
górujące
wszystkich
z i e m s k i c h pociech, r o z k o s z y i z a s z c z y t ó w , s t a n o w i w y j ą t k o w ą
wartość
i r z e w n o ś ć s ł u s z n i e uwieńczonej n a g r o d ą A k a d e m i i powieści. D o ś ć n a m
o p i s ó w szałów, zbaczających
z p r a w e j drogi obowiązku, d o ś ć o b r a z ó w
n i e p o s k r o m i o n y c h z a c h c i a n e k i n i e o k i e ł z n a n y c h k a p r y s ó w mózgu r a c z e j ,
aniżeli s e r c a . Czas n a m o d n a l e ź ć
kiej i s t o t y i p r z e z n a c z e ń — czas
prawdę i rzeczywistość
nam
potrącić
telne, co d r g a ł y w d u s z a c h d a w n y c h pokoleń,
macierzyństwem u
o te
życia, ludz­
struny
nieśmier­
r y c e r s k o ś c i ą u mężów,
niewiast.
M.
JudaS- Das fiinfte Evagelium. E i n e d r a m a t i s c h e D i c h t u n g v o n Heinrich
Driesmans.
Dresden und Leipzig. 1898. E . Pierson's Verlag.
L u d z k o ś ć go znienawidziła i j e g o imieniem p i ę t n u j e
szą z d r a d ę .
D a n t e w t r ą c i ł go do ś r o d k a piekła,
najhaniebniej-
niesłusznie dając
mu
za t o w a r z y s z ó w B r u t u s a i K a s s y u s z a ; S a s z a S c h n e i d e r j e g o r y s u n k i e m
w s t r z ą s n ą ł do głębi
widza i g r o z ę w nim obudził.
Potępiający
wyrok
widział p o t w o r n o ś ć z b r o d n i J u d a s z a , widział z a p ł a t ę tej podłości i wzrok
ze w s t r ę t e m od niej o d w r a c a ł . A j e d n a k t e n i ów czytając P i s m o ś w .
a w i e r z ą c w w r o d z o n ą s z l a c h e t n o ś ć ludzkiej d u s z y , p y t a ł się. co skło­
niło I s c h a r y o t ę do w y d a n i a M i s t r z a w r ę c e w r o g ó w , czyż t e t r z y d z i e ś c i
srebrników
jedynym
pierwszym
momentem
były
motywem?
genezy d r a m a t u ,
To
pytanie,
którego
ta
tytuł
ciekawość
powyżej
za
wypi­
s a n o . D o tej p o b u d k i c z y s t o l u d z k i e j , p r z y s t ą p i ł a i n n a w ł a ś c i w a now­
szym czasom.
Dzisiaj tak b a r d z o lubi się w y z b y w a ć w s z e l k i c h
s ą d ó w " niewolniczego p o w t a r z a n i a t r a d y c y j n y c h
„prze­
s ą d ó w . A więc co hi­
s t o r y a i t r a d y c y a p r z e k a z a ł y w aureoli wzniosłości,
s t r ą c a się c h ę t n i e
do błota i na o d w r ó t , co ojcowie nasi za s z p e t n e , złe, nizkie i m a r n e
u w a ż a l i , dzisiejsze pokolenie ogłasza za p i ę k n e , d o b r e , w y s o k i e i c e n n e .
A t a k nieraz m n i e m a n y k r y t y c y z m i o b j e k t y w i z m p r o w a d z i do... fałszu.
Ż e w s p ó ł c z e s n y p i s a r z chce psychologicznie u m o t y w o w a ć z b r o d n i ę
d a s z a , to j e s t może t r u d n e m , ale nie zdrożnem, że j e d n a k
rehabilituje,
owszem
za najgodniejszego
wśród
Ju­
zbrodniarza
a p o s t o ł ó w go uznaje,
t o j e s t j u ż fałszem zupełnie b e z p o d s t a w n y m i b e z e c n ą profanacyą wiel­
kiej i świętej
tradycyi.
294
PRZEGLĄD
PIŚMIENNICTWA.
P . D r i e s m a n s , a u t o r n i k o m u zresztą nieznany, p o d s u w a w pierw­
s z y c h s c e n a c h J u d a s z o w i cały chaos najrozmaitszych
dasz
nienawidzi
znowu
dlatego,
go — coś
Chrystusa
że potężną
jakby
przyjęty
dlatego,
że
On
osobistością
przez
każe
Mistrz
pewnych
p o b u d e k : raz J u ­
ślepo
krępuje
krytyków
wierzyć,
i
to
przygniata
motyw
Juliusza
Cezara S z e k s p i r a — w r e s z c i e w y s u w a się n a p r z ó d i n n a myśl,
decydu­
j ą c a o konflikcie t r a g i c z n y m . J u d a s z w y d a j e C h r y s t u s a w r ę c e Ż y d ó w
nie z nienawiści,
łego,
lecz a b y Go zmusić do z d z i a ł a n i a w r e s z c i e
walnego cudu.
t e g o i przez
to
wspania­
Poco uzdrawiać tu głuchoniemego, tam
garstkę
wyznawców
zyskiwać,
raczej
trędowa­
raz
zadziwić
ś w i a t c a ł y m a j e s t a t e m swej b o s k o ś c i , a w t e d y cały ś w i a t się n a w r ó c i .
Nie chce M i s t r z sam k o r o n o w a ć się na króla ż y d o w s k i e g o , a w i ę c on
Go w y d a ,
rozbijając
zmusi b y p o j m a n y złożył
w p u c h nieprzyjacioły.
m a t u r g a bardziej
cud
Chrystus
Ewangelia
nareszcie
Nie w i e d z i a ł nasz początkujący
jeszcze początkujący
zdziałał
długo
przed
dość szeroko pisze.
d o w ó d swej B o s k o ś c i ,
e g z e g e t a , że p o d o b n y
zdradą
N a chwilę
dra­
właśnie
J u d a s z a , i o t y m cudzie
J u d a s z wydaje się w t y m
u t w o r z e d r a m a t y c z n y m , g d y po z d r a d z i e w i d z ą c m ę c z e ń s t w o
Chrystusa
poznaje, że popełnił szalone z u c h w a l s t w o usiłując B o g a zmusić, w y z y ­
wając
go w s z r a n k i ,
lecz t e n d r a m a t y c z n y m o m e n t
wejścia w siebie,
u k o r z e n i a się p r z e d w s z e c h m o c ą B o g a t r w a b a r d z o k r ó t k o .
Z a r a z po­
tem J u d a s z o ś w i a d c z a w o b e c p r z e k l i n a j ą c y c h go a p o s t o ł ó w , że powinni
zamilknąć, bo on w ł a ś n i e j e s t najwierniejszym
uczniem; wszak wszyscy
inni opuścili Go,
Go z a p a r ł ,
wszak
on n a w e t na chwilę
P i o t r t r z y r a z y się
nie zwątpił w J e g o B o s k o ś ć ,
podczas gdy
a chciał t y l k o , b y
cały ś w i a t o t e m się p r z e k o n a ł . I to m ó w i ą c r z u c a się ze s k a ł y .
przód,
pomijając j u ż p r a w d ę historyczną,
Naj­
j e d n o p y t a n i e : poco J u d a s z
się zabija? S a m o b ó j s t w o miałoby r a c y ę , b y ł o b y d r a m a t y c z n ą
katastrofą,
g d y b y nastąpiło zaraz po o w e m p r z y z n a n i u się do w i n y , że on, r o b a k
ziemski chciał zniewolić P r z e d w i e c z n e g o . Ale t e r a z ? J e ż e l i J u d a s z
mocne przekonanie,
że j e s t n a j l e p s z y m
jedynym
wiernym,
to t r u d n o
bójczego
kroku.
matu
Z dramatycznego
j e s t fałszywe.
p u n k t u widzenia,
uczniem C h r y s t u s a ,
o psychologiczne
co więcej
wytłumaczenie
więc s t a n o w i s k a
ma
samo­
z a k o ń c z e n i e dra­
Gorszą j e s t ta r e h a b i l i t a c y a z d r a j c y z m o r a l n e g o
bo sofizmatami
k r z y w i sąd,
c z a r n e każe białem na­
z y w a ć . A k t o wie, może s z a n o w n e m u a u t o r o w i chodziło nie t y l e o wy­
wyższenie
Judasza,
ile o poniżenie ś w . P i o t r a ,
nie t y l e o o r y g i n a l n ą
fabułę d r a m a t u , ile o wylanie swej złości na p a p i e s t w o , na
svv. P i o t r a ?
Są miejsca
w dramacie,
które
dają
prawo
do
następców
zrobienia
PRZEGLĄD
takiego przypuszczenia;
295
PIŚMIENNICTWA.
szkoda,
że w r a m a c h k r ó t k i e g o
sprawozdania
n i e można i c h p r z y t o c z y ć .
Takim
Chrystusa;
czucia
jest
g ł ó w n y zrąb
widocznie
artystycznego,
zamknął
dramat
jednak
które
(Johannes)
dramatu.
autorowi
okazał
w tej
J e s t w nim i osoba s a m e g o
z a b r a k ł o t e g o d e l i k a t n e g o po­
inny protestant,
właśnie
chwili,
Sudermann,
kiedy
na
J e r o z o l i m y m a się zjawić J e z u s . J e s t w s z t u c e p . D r i e s m a n s ' a
i Marta,
przyczem
a imię B o g a
oczywiście
we wstrętnej
autor
poprzekręcał
zuchwałości
biblijną
połączył w ę z ł e m
Marya
opowieść
erotycznym
z M a r y ą . Całość t u i ówdzie t y l k o ś w i a d c z ą c a o j a k i m ś talencie,
mogła być pominiętą
milczeniem,
bo należy w a l c z y ć
przeciw
nie
wszyst­
k i e m u , co s p e k u l u j ą c n a s e n z a c y j n o ś ć szerzy fałsz i b e z e c n o ś ć .
J.
gdy
ulicach
Flach.
SPRAWOZDANIE Z RUCHU
religijnego, n a u k o w e g o i społecznego.
Sprawy Kościoła.
P R A S A
KICZNA
O s t a t n i e miesiące p r z y n i o s ł y n a m s z e r e g s m u t n y c h
wieści
położeniu katolików pozostających pod ber-
ZAGRA0
0
POLSCE.
_
_
_
ł e m rosyjskiem.
.
Rozwiały
.
.
się n a r a z i e nadzieje, ź e
liberalniejsze p r ą d y p o z w o l ą b r a c i o m n a s z y m o d e t c h n ą ć s w o b o ­
dniej i u s u n ą ucisk religijny, ucisk ze w s z y s t k i c h
g d y ż człowieka
żów
dźwigni
pozbawia najpotężniejszej
duchowej. List
słuszność t y m , k t ó r z y znając
cesarski
najdotkliwszy,
w ś r ó d walki i k r z y ­
do P o b i e d o n o s c e w a dał
potęgę
generalnego
prokuratora
św. S y n o d u , od d a w n a zło p r z e w i d y w a l i . P r z e m ó w i e n i a
cara
do o b c y c h
monarchów, uderzają
wagą i miarą, w której
się p r z e b i j a
powszechnie
młodego
zimną p o ­
świadomość własnej wyż­
szości; i n n y całkiem d u c h w i e j e z listu c a r s k i e g o do P o b i e d o ­
noscewa. W s z e c h w ł a d c a
prawie
Rosyi
staje
synowską i wdzięcznością
z którego
doświadczenia jeszcze
Dla obcych
końcowe
k ł y m frazesem; z n a s
się s e r d e c z n y m , ze czcią
przemawia
najdłużej
ustępy pisma
do s t a r e g o sługi,
korzystać
pragnie.
carskiego były tylko zwy­
k a ż d y odczuwa,
ile g o r y c z y i boleści t e
słowa w sobie mieszczą. W o g ó l e za g r a n i c ą m a ł o o t e m wiedzą,
co się dzieje
wiadome
pod
prawie
z a b o r e m rosyjskim, a naw et
r
nikt
k i e d y fakta są
ich z n a c z e n i a i doniosłości
nie r o z u m i e .
297
SPRAWOZDANIE Z RUCHU.
Naturalnie,
że
ta n i e z n a j o m o ś ć
stosunków
polsko-rosyjskich
z a w s z e w y c h o d z i n a naszą n i e k o r z y ś ć . W i n ę n i e z g o d y k ł a d z i e
się za g r a n i c ą p o w s z e c h n i e
c h o d n i e g o widzi
cieli, g d y ż
coraz
Rosya
na nasze
b a r k i , opinia
ś w i a t a za­
częściej w n a s n i e p o p r a w n y c h w i c h r z y ­
usilnie
o to
dba,
by
w swojem
świetle
k a ż d y w y b i t n i e j s z y fakt p r z e d s t a w i ć w ł a m a c h w i ę k s z y c h g a z e t
europejskich:
francuskich,
angielskich, n i e m i e c k i c h i włoskich.
N a w e t do g a z e t k a t o l i c k i c h trafiają s p r a w o z d a n i a
rosyjskie.
Tylko kilka przykładów: Kiedy przeszłego roku wywieziono ks.
biskupa
Symona
breve z R z y m u ,
winistycznym
do Odessy, j u ż
Univers
po n a d e j ś c i u
nominacyjnego
wystąpił w o b r o n i e R o s y i p r z e c i w szo­
zarzutom polskich
katolików, jak
gdyby
Rosya
w s z c z ę ł a n o w e p r z e ś l a d o w a n i e k s i ę ż y k a t o l i c k i c h . Nastąpiło n i e ­
porozumienie — tak
dem
carskim
Unwers
a biskupem
s p r a w ę p r z e d s t a w i a ł — m i ę d z y rzą­
Symonem;
skutkiem
tego
proszono
b i s k u p a , b y się j e s z c z e nie u d a ł do R z y m u ale do Odessy, a całą
sprawę przedłożono
papieżowi
do r o z s t r z y g n i ę c i a .
p r z e ś l a d o w a n i e ? " — p y t a się Unwers.
„Gdzie
-— W i e d e ń s k i Yaterland
tu
po­
d a ł p i e r w s z ą w i a d o m o ś ć o tej samej s p r a w i e p r z y t a c z a j ą c u s t ę p y
z a r t y k u ł u z Polit.
Corresp.
Artykuł ten wyraża
się z w i e l k i e m
u s z a n o w a n i e m dla ks. b i s k u p a , z a z n a c z a j e d n a k , że w t y m wy­
p a d k u b i s k u p w y k r o c z y ł p r z e c i w o s t a t n i m u k ł a d o m Stolicy św.
z R o s y ą , n a co, r o z u m i e się, R o s y a j u ż w i n t e r e s i e R z y m u p o ­
zwolić nie m o g ł a . J e d n o i d r u g i e p i s m o umieściło p ó ź n i e j s p r o ­
s t o w a n i a , k t ó r e j e d n a k w c z y t e l n i k a c h z p e w n o ś c i ą nie z a t a r ł y
wrażenia wywołanego przez pierwsze artykuły.
Trudno uwierzyć jak sympatycznie jedna z najpoważniej­
szych k a t o l i c k i c h g a z e t belgijskich w y r a z i ł a się o o s t a t n i m u k a ­
zie
carskim o Unitach.
publiąue
„Wysokie
z a d o w o l e n i e — pisze Le
— L e o n a X I I I . z powodu carskiego projektu
jest tem
zupełniejszem,
że m a n i f e s t
hien
rozbrojenia,
t e n u p r z e d z i ł a k t pacyfi-
k a c y i religijnej. M a m y n a myśli u k a z Mikołaja I I . , k t ó r y U n i t o m
p o l s k i m p o z w a l a w y z n a w a ć w i a r ę k a t o l i c k ą (sic!).
T e n a k t za­
d o ś ć u c z y n i e n i a , o g ł o s z o n y k r ó t k o p r z e d w y d a n i e m m a n i f e s t u do
mocarstw w sprawie pokoju międzynarodowego, dobitnie wyka­
zuje szczerość i n t e n c j i r o s y j s k i e g o
monarchy".
298
SPRAWOZDANIE Z RUCHU
RELIGIJNEGO,
Nic d z i w n e g o , że n a p o d s t a w i e t a k i c h w i a d o m o ś c i k a t o l i c y
z a g r a n i c ą t w o r z ą sobie pojęcia o s t o s u n k a c h n a s z y c h z g r u n t u
fałszywe.
O b u r z a m y się n a nie, n a r z e k a m y n a n i e s p r a w i e d l i w e
0 n a s sądy, n a o b o j ę t n o ś ć , z k t ó r ą n a w e t u k a t o l i k ó w się spo­
t y k a m y ; ale czyż nie n a s z a w t y m w i n a ? J e ż e l i w r o g o w i e m o g ą
szerzyć kłamliwe
o n a s wieści, t o b y ś m y i m y m o g l i
pouczać
E u r o p ę z a c h o d n i ą o p r a w d z i w y m stanie r z e c z y . P r ó ż n o t u m ó ­
wić, źe opinia E u r o p y nie w p ł y n i e n a dolę naszą.
Najlepszym
d o w o d e m , ź e t a opinia coś z n a c z y , j e s t fakt, ź e p o t ę ż n a R o s y a
d b a o j e j o m a m i e n i e ; n i e r o z w a ż n e m b y b y ł o z naszej
strony ją
lekceważyć.
T a j n e d o k u m e n t a , o g ł o s z o n e p r z e z socyalistów w L o n d y n i e ,
r z u c i ł y i za granicą
rozpisał
zaborem
trochę
się w o b s z e r n y c h
rosyjskim, j a k
pomnianej;
światła
na nasze
artykułach
stosunki.
o spra*wie polskiej
sam powiada,
zupełnie
dla w i a r y
Bardziej
n a s j e s z c z e p o c i e s z y ł y z n a k o m i t e k o r e s p o n d e n c y e Universa
zie w s p r a w i e u n i c k i e j . P r a s a
u s ł y s z e ć słowa
tak
rosyjska,
gorzkiej
n a kampanią,
podjętą
się zbijać
przez
Wremia
francuskie
albo p r z y n a j m n i e j
o uka­
nieprzyzwyczajona
prawdy z ust
u c z u ł a się ż y w o n i e m i d o t k n i ę t ą . Nowoje
francuskich,
gorzko narzeka
pisma przeciw
Rosyi,
w pol­
za to, ż e się nie
d a ł zbić z t r o p u . W z n a k o m i t y m a r t y k u l e Les Grees-unis
w i a d a w n u m e r z e z 12-go p a ź d z i e r n i k a n a w y w o d y
politykę
aż
osłabiać z a r z u t y
skiej k o r e s p o n d e n c y i z a w a r t e . Cześć Unwersowi
czasopisma.
za­
swej i n a r o d o w o ś c i . I fran­
cuskiej prasie t a j n e d o k u m e n t a nieco o c z y o t w o r z y ł y .
1 stara
pod
w Anglii
p r z y p o m n i a n o sobie znowu, że P o l a c y w R o s y i j e ­
szcze są p r z e ś l a d o w a n i
dotąd
Times
odpo­
rosyjskiego
„ J e ż e l i ś m y — pisze m i ę d z y i n n e m i — k r y t y k o w a l i
(rosyjską)
względem
unitów i polskich
katolików,
to
czuliśmy się do t e g o z m u s z e n i p o c z u c i e m s p r a w i e d l i w o ś c i " . Ż y ­
wiliśmy
do o s t a t n i c h
czasów nadzieję
większej
wolności
reli­
gijnej w Rosyi, „ale p o w t a r z a n e s k a r g i i p r a w d z i w y k r z y k b o ­
leści z a c h w i a ł y nas w tej ufności". W s p o m n i a w s z y k r ó t k o o spra­
wie ks. b i s k u p a S y m o n a i w p r o w a d z e n i e rosyjskiego j ę z y k a do
seminaryów
katolickich,
zwraca
się a u t o r
a r t y k u ł u do s p r a w y
unickiej i w y k a z u j e k r ó t k i e m i ale trafnie d o b r a n e m i
dowodami
NAUKOWEGO I
299
SPOŁECZNEGO.
k r z y w d y u n i t ó w , w y r z ą d z o n e od p o c z ą t k u U n i i aż do o s t a t n i e g o
u k a z u . „Nie j e s t t o — p i s z e
M. A n a t o l e
Leroy-Beaulieu
Univers
— katolik fanatyczny, jest to
(liberał i z n a w c a
stosunków
rosyj­
skich), k t ó r y p o w i e d z i a ł : ,Między d u c h o w i e ń s t w o (unickie) w p r o ­
w a d z o n o zdrajców,
JSfowoje
Wremia
kościoły z a m k n i ę t o
u ż y t o k n u t a i Syberyi'.
z n a p r z y w i ą z a n i e u n i t ó w do swej w i a r y i s w e g o
o b r z ą d k u . C z y 300.000 u n i t ó w w P o l s c e j e s z c z e r a z p ó j d ą
pod
knut?... P a n P o b i e d o n o s c e w pisze w s w e m
reli­
gijne,
socyahie
i polityczne
dziele Kwestye
z d z i w n e m w z r u s z e n i e m o „łzach, k t ó r e
płynęły skutkiem
odwołania edyktu z Nantes". Ale odwołanie
edyktu
jest
z Nantes
tylko
idylą
w porównaniu
u n i t ó w od d w ó c h w i e k ó w " . N a z a r z u t s t r o n n i c z y c h
Unwers
z
historyą
zapatrywań
z w i e l k i m t a k t e m się z a p y t u j e , czy m o ż e Nowoje
Wremia
n i e m a p r z e s ą d ó w w z g l ę d e m chrześcijan, p o d d a n y c h p a p i e ż o w i .
A r t y k u ł p o d p i s a n y p r z e z w s p ó ł r e d a k t o r a Unwersa,
E. Taverniera
w s k a z u j e n a g r u n t o w n e o b z n a j o m i e n i e ze s t o s u n k a m i rosyjskiemu.
N i e wiemy,
od
kogo
autor te wiadomości
t y l k o gorąco dla d o b r a K o ś c i o ł a
czerpał,
pragniemy
prześladowanego i współbraci
n a s z y c h , b y więcej t a k i c h się znalazło, c o b y z a g r a n i c z n e czaso. p i s m a o n a s z y c h s t o s u n k a c h oświecali. Sądzimy, ź e nie b r a k ta­
kich, k t ó r y m b y i s t a n o w i s k o i w y k s z t a ł c e n i e u ł a t w i a ł y spełnie­
n i e t e g o , dla s p o ł e c z e ń s t w a
naszego tak pożytecznego, zadania.
W e wszystkich krajach zachodniej E u r o p y utworzyły
DEMOKRACYA
KATOLICKA
się w o s t a t n i c h m n i e j więcej d w u d z i e s t u l a t a c h n o w e
w BELGU,
stronnictwa katolickie pod nazwą partyi
chrześcijań-
sko-demokratycznych i chrześcijańsko-socyalnych. Sama już na­
zwa niemile brzmiała w uszach starszych konserwatystów kato­
lickich. Ze s ł o w e m i p o j ę c i e m
b u n t u i rewolucyi, j a k i c h
demokracyi
łączyło
się
pojęcie
p r a w i e cała E u r o p a b y ł a ś w i a d k i e m
w r o k u 1848, i stąd p o w s t a ł a n a t u r a l n a nieufność do d e m o k r a ­
t ó w chrześcijańskich. Nie widziało się w n i c h n o w y c h t o w a r z y ­
szy b r o n i , ale raczej t e m n i e b e z p i e c z n i e j s z y c h w r o g ó w , że g ł o ­
śno n a z y w a l i siebie p a r t y ą chrześcijańską. M ł o d e p a r t y e d e m o ­
k r a t y c z n e p o p e ł n i a ł y n a d t o n i e j e d e n błąd, k t ó r y m ó g ł i t a k j u ż
z g ó r y źle u s p o s o b i o n y c h
konserwatystów utwierdzić w swych
300
SPRAWOZDANIE
Z RUCHU
RELIGIJNEGO,
sądach n i e k o r z y s t n y c h . Z d a r z a ł o się n a w e t , ż e d e m o k r a c i c h r z e ­
ścijańscy
zrażeni
przez
konserwatystów
zbyt
się zbliżali
do
partyi przewrotu, w wyborze członków postępowali nieostrożnie
przyjmując
ludzi z p r a w d z i w i e
s k r a j n e m i dążnościami,
niezgo­
dnemu z z a s a d a m i chrześcijańskiemu. — T a k b y ł o w Belgii, g d z i e
ks. D a e n s
i towarzysze
usiłowali
chrześcijańsko-demokratyczną
bna jednak,
ukrywać;
by
prawdziwy
przetworzyć
charakter
partyi
można chwilowo nadać jakiemuś
wienie katolickie, ale w k r ó t c e
się musi, g d y ż n a u k a
młodą
n a p a r t y ę rewolucyjną.
mógł
partyę
Niepodo­
długo
stronnictwu
się
zabar­
prawdziwe usposobienie
odkryć
K o ś c i o ł a w p ł y w swój r o z c i ą g a i n a całe
życie s p o ł e c z n e .
S t w i e r d z i l i ś m y j u ż d w a r a z y , pisząc o f r a n c u s k i c h i b e l g i j ­
skich d e m o k r a t a c h , zbliżenie się i c h do k o n s e r w a t y s t ó w . Ci osta­
t n i j e d n a k nie w s z y s c y w m o ż l i w o ś ć t e g o ż z b l i ż e n i a się wierzą;
z a to p r z y z n a ć m u s z ą , ż e r u c h t e n w s z ę d z i e się w z m a g a i d u ż o
dobrych
sił dla siebie p o z y s k u j e .
że w interesie
sprawy
katolickiej
Nie u l e g a
w i ę c wątpliwości,
rachować
się t r z e b a
z tym
r u c h e m i pilnie go śledzić.
Obszerne
s p r a w o z d a n i a z o s t a t n i e g o wiecu belgijskiej ligi
d e m o k r a t y c z n e j , k t ó r e nas doszły, zawierają dużo m a t e r y a ł u dla
wyjaśnienia
teraźniejszego
położenia
i ducha
młodej
partyi.
W i e c z w o ł a n o n a 18 i 19 w r z e ś n i a . D z i e ń p r z e d t e m u r z ą d z o n o
wieczorek
na
cześć
prezydenta
unii d e m o k r a t y c z n e j
z Liege
hr. K a r o l a de P o n t h i e r e . W wielkiej sali, k t ó r ą J e z u i c i w i e c o w nikom
n a czas ich z e b r a n i a
odstąpili,
zgromadziło
się
blizko
3.000 osób, by u r o c z y ś c i e w r ę c z y ć p r e z y d e n t o w i o z n a k i k o m a n ­
dora papieskiego
robotników
witał
orderu
G r z e g o r z a wielkiego, z a c z e m
komandora
serdecznemi
słowy;
delegat
robotnicy
z L i e g e , k o ń c z y ł m ó w c a , szczycą się, że n a ich czele stoi wielki
i d o b r y K a r o l de P o n t h i e r e .
W niedzielę r a n o o d b y ł o
się o t w a r c i e w i e c u w o b e c n o ś c i
ks. b i s k u p a D o u t r e l o u x . P r e z y d e n t ligi M. V e r h a e g e n r o z t o c z y ł
o b r a z d o t y c h c z a s o w y c h p r a c , eelów i nadziei n a p r z y s z ł o ś ć . L i g a
liczy blizko 100.000 członków, p o w o ł a ł a do ż y c i a z n a c z n ą l i c z b ę
instytucyj
społecznych,
o w i a n y c h d u c h e m katolickim,
dąży do
NAUKOWEGO I
tego, by robotników
Jako
socyalistycznyeh
p i e r w s z y cel ligi, m ó w c a
którego
tylko
wadzić
może.
Nieprzyjacielem,
i chcąc
B o g a i ludu,
przeobrazić
tego chyba
siebie
pokój
przeciw
że o n a
przyciągnąć.
społeczny, do
partyj katolickich dopro­
któremu
„ci, k t ó r z y gonią
ziemię n a raj
doprowadzą,
do
oznaczył
połączenie wszystkich
są n i e p r z y j a c i e l e
301
SPOŁECZNEGO.
liga
materyalnych
będzie
walczy,
za c h i m e r a m i
piekłem
pociech,
do
rozhukanych
n a m i ę t n o ś c i l u d z k i c h " . D o w a l k i w s p ó l n e j z a p r a s z a liga w s z y s t ­
kich ludzi
dobrej
woli, b e z w z g l ę d u
na
różnicę
zapatrywań,
k t ó r z y chcą o p r z e ć s p o ł e c z e ń s t w o n a B o g u i p r a c o w a ć n a d d u c h o w e m i m a t e r y a l n e m p o d ź w i g n i ę c i e m l u d u " . B i s k u p w swej p r z e ­
m o w i e r ó w n i e ż s t w i e r d z i ł , że liga „w swem p o w s t a n i u , w s w y c h
celach, w s w y c h ś r o d k a c h i sposobie d z i a ł a n i a j e s t z i s t o t y swej
k a t o l i c k ą " i z a c h ę c a ł do w y t r w a n i a w t y c h uczuciach. Z g ł o ś n e m i
o k l a s k a m i p r z y j ę t o m o w ę s o c y o l o g a i posła M. C a r t o n de W i a r t .
Bronią
ligi od z a r z u t ó w skrajności, j e s t t o — m ó w i ł de AYiart —
ż e właśnie o n a p r a w d z i w ą d e m o k r a c y ę p r z e c i w s t a w i ł a d e m a g o g i i .
D e m a g o d z y z nich drwią i t a k ż e n i e k t ó r z y z ich przyjaciół r z u ­
cili n a n i c h k a m i e n i e m . A l e m ó w c a cieszy się nadzieją, że w k r ó t c e
w s z y s c y k a t o l i c y złączą się w j e d e n wielki obóz.
Oprócz publicznych zgromadzeń,
n a d k w e s t y a o święceniu
cztery sekcye pracowały
niedzieli (te szczególnie r o z p r a w y są
p i ę k n e i p r a k t y c z n e ) , alkoholizmu, u s t a w y szkolnej (domagając się
e n e r g i c z n i e z m i a n y ułatwiającej rozw ój k a t o l i c k i c h szkół) i p r a c y
T
kobiet.
R e z o l u c y e oznaczają się wielką t r z e ź w o ś c i ą i są n a j z u ­
pełniej
z g o d n e z z a s a d a m i wiary. K s . W i n t e r e r , poseł
niemieckiego,
i
wystąpił
anarchizmie.
także
Duchowieństwo
na
Centrum
w i e c u z m o w ą o socyalizmie
z Liege
licznie
uczestniczyło
w obradach.
W i ę k s z o ś ć p r a s y k a t o l i c k i e j t a k ż e nienależącej do ligi d e ­
m o k r a t y c z n e j w y r a z i ł a wielkie z a d o w o l e n i e
I w istocie, j e ż e l i j a k a ś p a r t y a
z przebiegu
zupełnie przyjmuje
wiecu.
n a u k i Ojca
św. j a k o swój p r o g r a m a n a d t o — co w p r a k t y c e j e s t j e s z c z e w a ż niejszem, — oświadcza, że w w y b o r z e ś r o d k ó w i t a k t y k i z u p e ł n i e
się p o d d a j e
kierownictwa! b i s k u p ó w , to k a t o l i c y j u ż ż a d n e j nie
mają p r z y c z y n y do nieufności, d o p ó k i c z y n y z o b i e t n i c a m i s i ę z g a -
302
SPRAWOZDANIE Z RUCHU
RELIGIJNEGO,
dzają. T o n w p r z e m o w a c h b y ł t e ż o wiele s p o k o j n i e j s z y
aniżeli
w z e b r a n i a c h p r z e d kilku j e s z c z e l a t a m i a wielką r ę k o j m i ą w y ­
t r w a n i a belgijskich d e m o k r a t ó w c h r z e ś c i j a ń s k i c h n a d o b r e j d r o ­
dze,
loux.
jest
zaciśnięcie w ę z ł ó w m i ę d z y n i m i a b i s k u p e m
„Walczcie — powiedział
Ojciec
Doutre-
św. sześć miesięcy t e m u
do p r e z y d e n t a U n i i — walczcie b e z w y t c h n i e n i a . Macie w L i e g e
wielkiego, ś w i ę t e g o b i s k u p a p o z o s t a j ą c e g o w z u p e ł n e j
łączności
ze Stolicą Św.".
Nie j e s t
więc
niemoźliwem,
o przyszłorocznym wspólnym
że
podana
w i e c u starej
w Patrie
federacyi
myśl
asosyacyj
k a t o l i c k i c h z d e m o k r a c y ą chrześcijańską się u r z e c z y w i s t n i . B y ł b y
to wielki t r y u m f
dla s p r a w y
k a t o l i c k i e j . K o ń c z ą c nie c h c e m y
j e d n a k zamilczeć, że część p a r t y i k o n s e r w a t y w n e j j e s z c z e t r w a
w swej
nieufności
do
b y ł a r t y k u ł w Courrier
demokratów.
de Bruxelles,
Wyrazem
tych
poglądów
k t ó r y chwaląc pojednawczą
m o w ę M. C a r t o n de W i a r t o d m a w i a większości p a r t y i t e g o sa­
m e g o d u c h a p o k o j u i zgod) .
7
Bardzo ciekawym
ANGIELSKIE
TOWARZYSTWO
APOLO&ETYCZNE
był przebieg tegorocznego
nia k a t o l i c k i e g o t o w a r z y s t w a a p o ł o g e t y c z n e g o
Tmili
SocietyJ
zebra­
(Catholic
w N o t t i n g h a m , o k t ó r e m Tablet z 3 w r z e ­
śnia doniósł. G ł o w n e m z a d a n i e m t e g o s t o w a r z y s z e n i a j e s t o b r o n a
w i a r y i u ł a t w i e n i e a n g l i k a n o m p o w r o t u do k a t o l i c y z m u . P o n i e ­
w a ż ż y w e spory o w a ż n o ś c i a n g l i k a ń s k i c h ś w i ę c e ń k a p ł a ń s k i c h
o r z e c z e n i e m R z y m u z o s t a ł y z a k o ń c z o n e , a p r z e z to j a s n o w s k a ­
zana jedyna
prawdziwa
przeto towarzystwo
d r o g a do p o ł ą c z e n i a
zwróciło
się z K o ś c i o ł e m ,
swą u w a g ę n a k w e s t y ę
W y c h o d z i ł o ono z p r z e k o n a n i a ,
socjalną.
źe naukowe i praktyczne
roz­
winięcie wielkiej siły społecznej K o ś c i o ł a b ę d z i e w t y c h c z a s a c h
najskuteczniejszą
apologią k a t o l i c y z m u .
się do czysto r e l i g i j n y c h
Trzy referaty
k w e s t y j , pięć do s o c j a l n j c h .
odnosiły
Międzj
o s t a t n i e m i o d z n a c z a ł j się o d c z j t j ks. b i s k u p a Bagshaw e „O spra­
r
wiedliwych
zasadach
p r z y w y d z i e r ż a w i a n i u ziemi", D o m G a s -
q u e t a „ D e m o k r a c y ą c h r z e ś c i j a ń s k a p r z e d R e f o r m a c y ą " i M. D e v a s a „ Z n a c z e n i e i cel chrześcijańskiej d e m o k r a c y i " . A u t o r p r z e ­
widując
zarzuty, wypiera
się z g ó r y
wszelkich
rewolucyjnych
NAUKOWEGO I
myśli. „ W a l k a
303
SPOŁECZNEGO.
Mas, b u n t o w a n i e
robotników
przeciw
chlebo­
dawcom, ubogich przeciw bogatym, system okrzykiwania wszyst­
k i c h p a n ó w za t y r a n ó w ,
w s z y s t k i c h p o s i a d a j ą c y c h za w a m p i r y ,
to wszystko
niwelacyi
są
metody
zupełnie
obce
demokratom
a n g i e l s k i m " . Z e t k n ą w s z y się bliżej z l u d e m r o b o t n i c z y m , sądzą,
t a k samo j a k b e l g i j s c y d e m o k r a c i , że b ę d ą w s t a n i e p r z y c i ą g n ą ć
do siebie masy, k t ó r e nie śmieją się z b l i ż y ć do k o n s e r w a t y w n y c h
p a r t y j . Z a p a t r y w a n i a M. D e v a s a są m o ż e aż z b y t o p t y m i s t y c z n e .
M n i e m a on, ż e m i ę d z y socyalistami a n g i e l s k i m i 9 0 p r o c e n t t y l k o
n i e c o więcej ś w i a t ł a p o t r z e b u j e ,
k r a t a m i chrześcijańskimi.
robotniczych, tak zwanych
zajmuje
stanowisko
by zostać znakomitymi
demo­
W z g l ę d e m zaś w i e l k i c h s t o w a r z y s z e ń
Trade
unions,
wprost przyjazne.
p o w i a d a D e v a s , dla t y c h , k t ó r z y j u ż
angielska demokracya
„Może to b y ć
twardem
od 30 l u b 4 0 l a t
p e w n e w y r o b i o n e pojęcia, ale p o n i e w a ż Trade
unions
mają
żadną m i a r ą
n i e są o g n i s k a m i a t e i z m u lub rewolucyi, p r o s t y r o z u m k a ż e k a ­
tolikom
korzystać z tak
potężnej
dźwigni
dla reformy, k t ó r a
j e s t w ich r ę k a c h " . Z n a n y francuski pńsarz L e o n G r e g o i r e obszer­
n i e omówił z n a c z e n i e t e g o zjazdu w Association
m u przypisuje
catholiąue
i wielkie
1
znaczenie. J e s t on w każdym razie j e d n y m do­
w o d e m więcej, j a k b a r d z o i d e a d e m o k r a c y i chrześcijańskiej
się
rozpowszechnia.
Ks.
Wł.
Ledóchowski.
Statystyka konwersyj i apostazyj w Wiedniu.
P r a c ą zamieszczoną w s i e r p n i o w y m zeszycie Przeglądu
nego z r.
1891
(tom X X X I . s t r .
294)
wstąpiliśmy
po
Powszech­
raz
pierwszy
na n i e u p r a w i a n e ani w ó w c z a s , ani dziś pole s t a t y s t y k i , podając
odnoszące się do m i ę d z y w y z n a n i o w e g o r u c h u ludności m i a s t a
objawiającego
1
się
w zmianach
wyznania i małżeństwach
15 Octobre 1898, str. 355—373.
liczby
Wiednia,
mieszanych,
304
SPRAWOZDANIE Z RUCHU BELIGI.TNKGO,
a to w r a z z u w a g a m i , k t ó r e
nych
dat
z przydłuższego
n a s u n ę ł y się nam
okresu
czasu,
po z e s t a w i e n i u
od r. 1 8 8 0 — 1 8 8 9 . D a t y t e b y ł y niezupełnie d o k ł a d n e , bo
Jahrbuch
der Stadt
Wien,
odnoś­
mianowicie z dziesięciolecia
Statistisches
k t ó r y służył nam za źródło, zaczął
wychodzić
dopiero od r. 1 8 8 3 , a p i e r w s z y rocznik tylko co do liczb
najogólniej­
s z y c h sięgał w s t e c z aż do r. 1 8 8 0 , a n a d t o w r o c z n i k a c h
następnych
zmieniał się s c h e m a t
czyli formularz,
skutkiem
s z c z e g ó ł o w y c h w y p a d ł o nam d o c h o d z i ć
czego
niektórych
sposobem o b r a c h u n k u
dat
przybli­
żonego. Mimo to u w a g o m n a s z y m , w ó w c z a s w y p o w i e d z i a n y m , w ogól­
ności dziś t a k ż e nie m i e l i b y ś m y ani co d o d a ć , ani czego ująć. T o też
p r z y s t ę p u j ą c do p r z e d s t a w i e n i a o w e g o r u c h u m i ę d z y w y z n a n i o w e g o , j a k
się rozwinął po r. 1 8 8 9 aż do k o ń c a r. 1 8 9 6 ,
którego
wydany
Wiednia,
ostatni
rocznik
wydawnictwa
p r a w i e j u ż d o d a w a ć nie
potrzebujemy.
Nie może j e d n a k praca
miasta
niniejsza być
prostym
sięga
świeżo
komentarza
dalszym
ciągiem
naszej p r a c y p i e r w s z e j , nie może o g r a n i c z y ć się na lata od r. 1 8 9 0 do
r.
1896;
albowiem
od
początku
r.
1891
nastała
w Wiedniu,
czyli
raczej z W i e d n i e m , n a g ł a a w i e l k a p r z e m i a n a : kilka wielkich nie przed­
mieść, lecz p o d m i e ś ć ,
stanowiących
osobne
gminy,
liczące po kilka­
dziesiąt t y s i ę c y mieszkańców, p r z y ł ą c z o n o od dnia 1 s t y c z n i a r.
1891
do gminy w i e d e ń s k i e j ,
przez
to
dziewięć
nowych
której do d a w n y c h
dzielnic.
dziesięciu
przybyło
M a m y przeto s p r a w ę z sześcioma łaty
n o w e g o , r o z s z e r z o n e g o W i e d n i a , a w p r o s t y m dalszym ciągu
pierwszej
p r a c y n a s z e j , zakończonej na r o k u 1 8 8 9 mielibyśmy s p r a w ę z j e d n y m
t y l k o rokiem s t a r e g o W i e d n i a , t j . z r. 1 8 9 0 , przez co b y ł a b y s t r a c o n a
nieodzowna w studyach
okresów
czasu.
statystycznych
Wypada
n a m więc,
r ó w n o ś ć miary pod
aby tę równość
względem
miary
uzyskać,
cofnąć się aż do p o c z ą t k u r o k u 1 8 8 5 . T o znaczy, że m a t e r y a ł l i c z b o w y
z lat kilku,
objętych już pierwszą
pracą
naszą,
będzie z u ż y t y
w p r a c y niniejszej. S p o w i a d a m y się z t e g o z g ó r y w o b e c
także
ewentualnej
k r y t y k i f o r m a l i s t y c z n e j ; rzecz s a m a i z o r y e n t o w a u y tą spowiedzią
czy­
telnik nic zgoła na t e m nie s t r a c i .
W p i e r w s z e m z d w u sześcioleci, k t ó r e są p r z e d m i o t e m p r a c y ni­
niejszej, a więc w s t a r y m
jeszcze
Wiedniu
zmiany
wyznania
doszły
sum n a s t ę p u j ą c y c h ' :
Statist. Jahrb. der St. Wien wykazuje s u m y nieco większe, niż t u
podajemy, co pochodzi stąd, że w p r a c y niniejszej nie zaliczamy do zmian
w y z n a n i a przejścia katolika obrządku łacińskiego do obrządku grecko- lub
1
NAUKOWEGO
w roku
„
„
„
„
„
I
305
SPOŁECZNEGO.
1885 było ich
1886 „
„
1887 „
„
1888 „
„
1889 „
„
1890 „
„
617
697
732
640
729
724
a w i ę c ogółem w całem sześcioleciu 4 . 1 3 9 , czyli p o 6 9 0 n a r o k .
P o n i e w a ż l u d n o ś ć W i e d n i a (starego) na p o c z ą t k u r o k u 1 8 8 5 wy­
nosiła w okrągłej liczbie 7 4 8 . 0 0 0 d u s z , a w k o ń c u r o k u 1 8 9 0 8 1 7 . 0 0 0
d u s z , p r z e t o ś r e d n i a liczba l u d n o ś c i t e g o sześciolecia b y ł a 7 8 2 . 0 0 0 d u s z ;
a więc na k a ż d e 1 0 0 . 0 0 0 l u d n o ś c i p r z y p a d a ł o rocznie ś r e d n i o 8 8 osób
zmieniających w y z n a n i e . T ę pozornie bardzo małą liczbę u z n a m y
miast
jako
samej
miary
niepospolicie
natych­
wielką, g d y sobie w y o b r a z i m y , że w e d l e tej
musiałoby np.
w Krakowie
co
rok
70
osób
zmieniać
w y z n a n i e , w c a ł y c h ziemiach polskich zaboru a u s t r y a c k i e g o (t. zw. Gralicyi z K r a k o w e m ) około 6 . 0 0 0 osób, a w całej A u s t r y i (bez
co r o k około 2 1 . 0 0 0 osób. N a w e t j u ż p o r ó w n a n i e z n o w y m
p r z e k o n a n a s o a n o r m a l n y m stanie s t a r e g o
W
drugiem
bowiem
W i e d n i u , porządkują
„
,,
„
czyli ogółem 6 . 5 6 8 .
Wiednia.
sześcioleciu t j . w n o w y m , w
się s u m y zmian w y z n a n i a j a k
w r o k u 1891 było ich
„
1892 „
„
„
1893 „
„
189*
1895
1896
„
„
„
„
„
„
L i c z b y t e są w i ę k s z e ,
Węgier)
Wiedniem
rozszerzonym
następuje:
989
925
1116
»27
1187
1224
znacznie w i ę k s z e od liczb
p i e r w s z e g o sześciolecia, ale z w a ż y ć t r z e b a , że w s k u t e k s z t u c z n e g o poormiańsko-unickiego, lub n a o d w r ó t , ani też przejścia p r o t e s t a n t a w y z n a n i a
helweckiego n a w y z n a n i e augsburskie, lub na odwrót. Oprócz tego zebra­
liśmy n e o s c h i z m a t y k ó w (tj. s a m o z w a ń c z y c h starokatolików), p r a w o s ł a w ­
nych greckiego i ormiańskiego obrządku, anglikanów, m e n o n i t ó w i i n n y c h
w j e d n ą g r o m a d ę 'pod nazwą „ s e k t y " i zachodzących w łonie tej g r o m a d y
zmian także nie u w z g l ę d n i a m y w liczbach naszych. Tak samo zaliczyliśmy
„niezdeklarowanych", tj. tych, k t ó r z y wypisując się p r z e d m a g i s t r a t e m z j e ­
dnego wyznania, nie mówią, n a k t ó r e p r z e c h o d z ą , p o p r o s t u do k a t e g o r y i
b e z w y z n a n i o w c ó w . Uczyniliśmy to dla uniknienia zbytniej szczegółowości,
k t ó r a r ó w n a się drobiazgowości. W t e n sposób z a m i a s t s i e d m n a s t u s t w o ­
rzyliśmy sobie dla uproszczenia rzeczy tylko pięć r u b r y k wyznaniowych,
m i a n o w i c i e : katolików, p r o t e s t a n t ó w , „sekt", Ż y d ó w i b e z w y z n a n i o w c ó w .
P . P. T. LX.
20
306
SPRAWOZDANIE Z RUCHU RELIGIJNEGO,
w i ę k s z e n i a m i a s t a W i e d n i a liczba m i e s z k a ń c ó w p r z e z n o c S y l w e s t r o w ą ,
p r z e z n o c z dnia 3 1 g r u d n i a r. 1 8 9 0 na dzień 1 s t y c z n i a r. 1 8 9 1 pod­
s k o c z y ł a o blizko
1,342.000
525.000
dusz
dusz,
podniosła
Aż po k o n i e c r o k u
się z 8 1 7 . 0 0 0
1896
na
w z m o g ł a się t a
blizko
pierwotna
l u d n o ś ć r o z s z e r z o n e g o W i e d n i a do liczby 1 , 5 1 9 . 0 0 0 d u s z ( w e d l e
Jahrb.),
Statist.
a w i ę c ś r e d n i a l u d n o ś ć t e g o sześciolecia wynosi 1 , 4 3 0 . 0 0 0 . S u m a
6 . 5 6 8 zmian w y z n a n i a tegoż sześciolecia daje ś r e d n i o po 1.093 n a rok,
a t a ś r e d n i a liczba zmian w y z n a n i a ,
rozłożona n a ś r e d n i ą l u d n o ś ć , po
7 6 zmian n a k a ż d ą s e t k ę t y s i ę c y r o c z n i e .
Stają
Wiednia.
tedy
naprzeciwko
sobie
liczby 8 8
Cóż w y p ł y w a z ich p o r ó w n a n i a ?
starego a 76
Pozór
że W i e d e ń s t a ł się n a g l e s t a t e c z n i e j s z y m pod w z g l ę d e m
do w i a r y ;
ale j e s t to w ł a ś n i e t y l k o pozór.
W
nowego
p r z e m a w i a za t e m ,
przywiązania
rzeczywistości
bowiem
ś w i a d c z y zmniejszona liczba zmian w y z n a n i a o tem, że n a w e t najbezpoś r e d n i e j s z e otoczenie s t a r e g o W i e d n i a nie j e s t j e s z c z e r o z t o c z o n e indyfer e n t y z m e m religijnym w t y m s t o p n i u , co samo j ą d r o stolicy a u s t r y a c k i e j .
Ale d o c z e k a j m y
się t y l k o n o w y c h sześciu l a t K r o n i k i W i e l k i e g o R y c z y ­
wołu n a d D u n a j e m , a p r z e k o n a m y się, j a k z g u b n i e odbiją się n a d a w n y c h
p o d m i e ś c i a c h p r z e m i a n y d o k o n a n e w nich w s k u t e k połączenia z s t a r y m
Wiedniem.
W s z a k ż e j u ż dziś w p o d a n y c h
p o w y ż e j liczbach z lat od
r. 1 8 9 1 do r. 1 8 9 6 w i d z i m y o g r o m n ą p r o g r e s y ę z 9 8 9 n a 1.224
zmian
w y z n a n i a , a t a p r o g r e s y a odnosi się n i e w ą t p l i w i e n i e t y l k o do s t a r y c h ,
lecz i do n o w y c h dzielnic m i a s t a
Wiednia.
Z a n i m p r z y j d z i e m y do s z c z e g ó ł ó w r u c h u m i ę d z y w y z n a n i o w e g o ,
podamy
obraz l i c z e b n y c h s t o s u n k ó w w y z n a n i o w y c h w l u d n o ś c i s t a r e g o a n o w e g o
Wiednia w tabelce
następującej:
Dn. 31 grudnia r. 1890
było w starym Wiedniu
Dn. 1 stycznia r. 1891
przybyło z podmieść
Suma z dnia 1 stycznia
z r. 1891
ludności wogóle (bez wojska)
817.299
524.598
1,341.897
a mianowicie katolików
683.462 = 83-620/0
494.035 = 94-17o/o 1,177.497 = 87-75o/o
protestantów
29.451 =
3-600/D
10.840 =
2-07o/o
40.291 =
3-OOo/o
.
3.934 =
0-29o/o
3.510/0
117.819 =
8-78o/o
2.131 =
0-160/o
225 =
0-020/o
wyznawców innych sekt
3.177 =
0-39 o/
0
757 =
U-L
Żydów
99.410 = 12-160/0
18.409 =
bezwyznaniowców
1.638 =
O-200/o
493 =
O-090/o
islamitów i innych
161 =
0-02o/o
64=
O-010/o
NAUKOWEGO I
Z tabelki tej w a r t o
307
SPOŁECZNEGO.
zanotować,
że liczebny s t o s u n e k
katolików
do i n n y c h w y z n a ń był w p r z y ł ą c z o n y c h do W i e d n i a p o d m i e ś c i a c h o wiele
p o m y ś l n i e j s z y , niż w s t a r y m W i e d n i u , a n a t o m i a s t u d e r z a w niej sto­
sunkowo mały procent żydów podmiejskich. J a k ż e tabelka t a wyglądać
b ę d z i e za lat kilka l u b
kilkanaście?
Porzućmy już różnicę między starym a nowym Wiedniem,
p a t r z m y się całości w jej
Suma
zmian
w y z n a n i a z całego
a s u m a ta nie j e s t
zupełna,
gdyż
dwunastoleeia
statystyka
wynosi
obejmuje
w w i e k u w y ż e j l a t c z t e r n a s t u . D z i e l i się s u m a t a j a k
Ubyło
Kościołowi. . . .
Protestantyzmowi
Sektom innym . .
5.361
1.095
282
3.969
Bezwyznaniowcom
—
osoby,
następuje:
Zysk ( + )
lub strata (—,
Przybyło
— 2.148
3.213
3.450
475
806
2.764
się c h a r a k t e r y z u j e :
10.707;
tylko
+
+
2.355
193
— 3.164
2.764
+
P i e r w s z ą i ostatnią liczbą tej t a b e l k i w i e d e ń s k i r u c h
z n a n i o w y najdosadniej
przy­
szczegółach.
Kościół,
międzywy­
instytucya
Boska,
o w c z a r n i a C h r y s t u s o w a w y d a j e najwięcej o d s z c z e p i e ń c ó w , k t ó r y c h liczba
( 5 3 6 1 ) s t a n o w i większą p o ł o w ę
a głównym
wynikiem
całego
w s z y s t k i c h zmian w y z n a n i a
ruchu
(10.707),
m i ę d z y w y z n a n i o w e g o j e s t to, że
ś m i e t n i k w y z n a n i o w o ś c i ma najwięcej n o w y c h a d e p t ó w . D w a t e objawy
są t e m więcej c h a r a k t e r y s t y c z n e i n i e b e z p i e c z n e , że nie stanowią czegoś
n o w e g o , lecz są ciągłemi; albowiem j u ż w p i e r w s z e j p r a c y naszej za­
z n a c z y l i ś m y zupełnie to samo, t y l k o w m n i e j s z y c h niż dziś liczbach .
1
K o ś c i ó ł siłą p r z e w a g i s w e j ,
o g r o m n e j p r z e w a g i s w e j nad
innemi wyznaniami, reprezentowanemi
w Wiedniu,
wszystkiemi
przewagi
spotęgo­
wanej j e s z c z e siłą faktu, że znajduje się t u n a w y ł ą c z n i e swoim g r u n c i e
h i s t o r y c z n y m , p o w o ł a n y j e s t w c h ł a n i a ć w siebie i a s y m i l o w a ć w s z y s t k i e
o b c o w y z n a n i o w e żywioły n a p ł y w o w e l u d n o ś c i w i e d e ń s k i e j .
n a w e t , że i te żywioły m i a ł y b y w e d l e
pewnego
prawidła
p r a w o w y w i e r a n i a w p ł y w u a t r a k c y j n e g o na K o ś c i ó ł , p r a w o
Przypuśćmy
fizykalnego
odrywania
m u c z ł o n k ó w ; p r z y p u ś ć m y , że liczba 5 . 3 6 1 o d s z c z e p i e ń c ó w b y ł a b y cał­
kiem n o r m a l n y m
skutkiem
tego prawidła;
w t a k i m razie K o ś c i ó ł po-
w i n i e n b y t ę s t r a t ę w e t o w a ć sobie n a b y t k i e m 3 8 . 4 0 0 k o n w e r t y t ó w i neo­
fitów
a bilans
powinienby wykazywać
33.040
' Zob. Przegl. Pow. tom xxxi., str. 297.
dusz
czystego
zysku.
308
SPRAWOZDANIE Z RUCHU
Cóż n a t o m i a t
3 . 2 1 3 dusz,
widzimy?
Liczba
s t r a t y ! I t a k w t a b e l c e powyższej w s z y s t k o dzieje się na o p a k .
Prote­
trzydzieści
zysku ma Kościół
tylko
czystej
blizko
czystego
k o n w e r t y t ó w i neofitów wynosi
2 . 1 4 8 dusz
stantyzm,
zamiast
RELIGIJNEGO,
r a z y liczebnie
więcej p r o z e l i t ó w niż K o ś c i ó ł , m a
zysk.
słabszy
od K o ś c i o ł a ,
w bilansie nie s t r a t ę , lecz
N a w e t b a r d z o s ł a b e liczebnie
sekty,
ma
ogromny
k t ó r e w o b e c K o ś c i o ł a po-
p r o s t u znikają, mają s t o s u n k o w o b a r d z o wielki zysk. Szeregi b e z w y z n a ­
niowości pomnażają
się niepomiernie, n i k o g o j u ż z gardzieli nie w y p u ­
szczając, c h y b a na łożu ś m i e r t e l n e m . J e d n o t y l k o ż y d o s t w o u l e g a , przy­
najmniej
pozornie,
przeznaczeniu
s w e m u zlauia się z s p o ł e c z e ń s t w e m ,
do k t ó r e g o się w c i s k a ; ale j e s t to z n o w u o b j a w e m wielce z n a m i e n n y m
dla s p o ł e c z e ń s t w a
w i e d e ń s k i e g o , że i ż y d o s t w o ,
z n a t u r y j e s t obcy,
Nasuwają
któremu
daje p r o z e l i t ó w , s t o s u n k o w o
prozelityzm
n a w e t b a r d z o wielu.
się tu u w a g i o katolicyzmie w i e d e ń s k i m i w ogóle o a u s t r y -
acko-niemieckim,
które
wolimy p r z e d s t a w i ć
własnej d o m y ś l n o ś c i
czy­
telnika.
Od szczegółów w y ż s z y c h przejdźmy do n i ż s z y c h . J a k w p i e r w s z e j
p r a c y naszej, t a k i t u p y t a m y : co stało się z 5 . 3 6 1 a p o s t a t ó w katoli­
cyzmu
W
i skąd
studyum
wziął
Kościół
swoich 3.243 konwertytów
n a s z e m z r. 1 8 9 1 nie mogliśmy
tania całkiem dokładnie,
statystycznej
bo w y s z ł e aż p o d ó w c z a s r o c z n i k i
miasta Wiednia
nie p o z w a l a ł y
kładną odpowiedź. Dziś inaczej;
publikacyi
z e b r a ć m a t e r y a ł u n a do­
dziś m a m y d o k ł a d n y
łego d w u n a s t o l e c i a . Otóż s u m y pow yższe dzielą się j a k
r
Liczba anostatów
P
i neofitów?
o d p o w i e d z i e ć na t e py­
Liczba konwertytów
a względnie neofitów
m a t e r y a ł z ca­
następuje:
Czysty zysk (-)-)
lub strata (—)
w odniesieniu do protestantyzmu
2.661
781
— 1.880 dusz
w odniesieniu do wszystkich innych sekt
433
201
—
232 dusz
w odniesieniu do żydostwa
666
2.231
+ 1.565 dusz
w odniesieniu do bezwyznaniowców
1.601
—
— 1.601 dusz
A więc w bilansie s u m a c z y s t y c h s t r a t K o ś c i o ł a w y n o s i 3 7 1 3 d u s z ,
naprzeciw
której
stwa.
ten czysty
Ile
powiedzieliśmy
już
staje
w
czysty
z y s k 1.565
z y s k i wogóle cały
pierwszej
pracy
dusz
neofickich
nabytek z
naszej.
Na
z żydo­
żydostwa
wart,
neofitach,
któ-
NAUKOWEGO
rzy
ze zmiany
wyznania
czynią
I
309
SPOŁECZNEGO.
sobie
Geschdft,
nic
Kościołowi
za­
leżeć nie może.
P r z y p a t r z m y się
zelitów i n n y c h
także szczegółowym
Kościoła
sekt
żydostwa
bezwyznaniowców
odniesieniu:
781 odstępców, 2.661 prozelitów, = -f 1.880 dusz
13
„
27
„
= +
14 „
124
, „
762
„
= +
638 „
.177
„
—
„
= — 177 „
a w i ę c w bilansie m a c z y s t y c h
oddaje tylko 177 na
rzecz
t y z m u w o b e c j e g o freie
szcze w ą t p i ć
zysków razem 2.532 dusze,
bezwyznaniowców.
Forschung
rzeczywiście
Czy
strata
j e s t stratą, o tem je­
odniesieniu:
Kościoła
201 odstępców,
protestantów . . . .
27
„
żydostwa
IB
„
b e z w y z n a n i o w c ó w . 39
„
433 prozeiitów, = -f13
„
= —
29
„
= +
—
„
= —
czyli r a z e m 2 4 6 dusz c z y s t y c h z y s k ó w , 5 3 d u s z e c z y s t y c h
Z y d o s t w o ma w
do
„
„
„
za k t ó r e
protestan­
wolno.
S e k t y mają w
do
„
„
„
o d s t ę p c ó w i pro-
wyznań.
Protestantyzm ma w
do
„
„
„
liczbom
232 dusz
14 „
14 „
39 „
strat.
odniesieniu:
Kościoła
2.231 o d s t ę p c ó w ,
protestantów . . .
762
„
sekt
29
„
bezwyznaniowców
949
„
666 prozelitów, = — 1.565 dusz
124
„
= — 638 „
15
„
= —
14 „
—
„
= —• 947 „
a w i ę c w bilansie same t y l k o c z y s t e s t r a t y w s u m i e 2 . 1 6 4
Bezwyznaniowcy
zaś bez w s z e l k i c h
dusz.
s t r a t mają s a m e t y l k o
naj­
c z y s t s z e z y s k i : od K o ś c i o ł a 1 . 6 0 1 , od p r o t e s t a n t y z m u 1 7 7 , od s e k t 3 9 ,
od ż y d o s t w a 9 4 7 , r a z e m 2 . 7 6 4 d u s z e .
Z liczb p o w y ż s z y c h j a s n o w y p ł y w a , że największą siłę a t r a k c y j n ą
i asymilacyjną
ma w Wiedniu
z u p e ł n a p r ó ż n i a religijna, t. j . bezwy­
z n a n i o w o ś ć , a tuż po niej idzie t o w y z n a n i e ,
k t ó r e najmniej
wymaga
od c z ł o w i e k a p r a w d z i w e g o p r z e k o n a n i a religijnego i najmniej
praktyk
religijnych,
t. j . p r o t e s t a n t y z m .
Rozumie
się w p r a w d z i e
samo
przez
się, że t a siła b e z w y z n a n i o w o ś c i i p r o t e s t a n t y z m u , a n a w e t i s e k t in­
n y c h , nie j e s t siłą p o z y t y w n ą , p r a w d z i w ą , bo polega j e d y n i e n a mdłości
k a t o l i c y z m u w i e d e ń s k i e g o ; ale t a bezsilność w ł a ś n i e c z y n n i k a
powoła-
310
SPRAWOZDANIE
Z
RUCHU
RELIGIJNEGO,
nego do z d o b y w a n i a s e r c , a o d d a j ą c e g o
j e s t objawem n i e w y m o w n i e
się na ł u p
smutnym.
W s z y s t k i e przytoczone dotychczas
Dzieląc
sumę
10.707
bezwyznaniowości,
zmian
wyznania
liczby
obejmują
wedle
płci,
obie
widzimy
płcie.
w niej
4 . 8 6 1 mężczyzn, 5 . 8 4 6 k o b i e t . Ż e k o b i e t y w i e d e ń s k i e wogólności skłonniejsze są do p o r z u c e n i a s w e g o w y z n a n i a , niż mężczyźni, z a z n a c z y l i ś m y
to już w p i e r w s z e j p r a c y n a s z e j ; dziś na nowo to zaznaczając, stwier­
d z a m y z a r a z e m s m u t n y p o s t ę p u kobiet. W s t u d y u m n a s z e m z r. 1 8 9 1
liczba
kobiet
o niespełna
zmieniających
'/ ,
czyli
7
wyznanie
ściślej
przewyższała
o 14 15°/ ,
dziś
-
0
liczbę
mężczyzn
przewyższają
kobiety
mężczyzn o więcej niż ' / . , czyli o 2 0 2 ' 6 % . D o W i e d e n e k stosuje
rzeczywiście:
Quid leiius
tus. — Quid levius
w r. 1 8 9 1 ,
piwna?
vcnlo?
Midier.
Pulris. — Quicl
— Quid
levius
t a k i t u znowu p o k a z u j e się,
się
levius puhere?
mulierc?
że Ż y d ó w k i
Ven-
Nihil. — J a k
jako tako
je­
szcze ratują r e p u t a c y ę W i e d e n e k ; albowiem s t a n o w i ą one w y j ą t e k z re­
guły i wchodzą
do
sumy
kobiet,
zmieniających
wyznanie
w liczbie
mniejszej, niż Ż y d z i do s u m y m ę ż c z y z n . Ż y d ó w - o d s t ę p c ó w m a m y 2 1 8 4 ,
Ż y d ó w e k zaś t y l k o 1 . 7 8 5 ,
p o d c z a s g d y w sumie a p o s t a t ó w
Kościoła
m a m y o d w r o t n i e 2 . 1 2 7 mężczyzn, a 3 2 3 4 k o b i e t y , t, j . o 5 2 % w i ę c e j ;
mężczyzn
występujących
t. j . o 6 6 %
się r ó w n a liczbie k o b i e t
W
z
protestantyzmu
mamy
411,
kobiet
684,
w i ę c e j ; co do s e k t liczba m ę ż c z y z n - o d s t ę p c ó w 1 3 9 p r a w i e
kierunku
143.
o d w r o t n y m t j . pod w z g l ę d e m
w y b o r u n o w e g o wy­
znania, r z e c z ma się j a k n a s t ę p u j e : W liczbie osób w r a c a j ą c y c h
(chrze­
ścijan) i p r z e c h o d z ą c y c h n a łono K o ś c i o ł a (żydów), widzimy 1.473 męż­
czyzn,
1.740 kobiet,
fitów z liczby
t a k , że po s t r ą c e n i u
apostatów czysta
strata
liczby k o n w e r t y t ó w i neo­
Kościoła
w mężczyznach
nosi 6 5 4 , w k o b i e t a c h 1.494. P r o z e l i t ó w p r o t e s t a n t y z m u j e s t
wy­
męskich
1.380, żeńskich 2 . 0 7 0 ; s t ą d c z y s t y z y s k p r o t e s t a n t y z m u w mężczyznach
9 6 9 , w k o b i e t a c h 1.386. W s z y s t k i e inue s e k t y c h r z e ś c i j a ń s k i e n a b y w a j ą
215
mężczyzn,
260
kobiet;
czysty
ich
zysk
wynosi
76
mężczyzn,
117 kobiet. Ż y d o s t w o ma 2 6 9 p r o z e l i t ó w m ę s k i c h , 5 3 6 ż e ń s k i c h ; czy­
stej s t r a t y w mężczyznach 1 . 9 1 5 , w k o b i e t a c h 1.249. B e z w y z n a n i o w o ś ć
(nie mająca u b y t k u żadnego) ma w najzupełniej
mężczyzn,
1.239
kobiet.
Że pod względem
niowości W i e d e n k i p r z e d s t a w i a j ą
czycy,
to
zawdzięczają
one
się
znowu
czystym zysku
skłonności do
w świetle lepszem niż
żydówkom,
z
tylko 2 9 1 przeszło na b e z w y z n a n i o w o ś ć , p o d c z a s g d y
1.525
bezwyzna­
pomiędzy
Wiedeń­
których
bezwyznaniowców
311
NAUKOWEGO I SPOŁECZNEGO.
z
żydostwa
liczymy
771
płci
męskiej m a m y 6 5 6 , a b e z w y z n a n i o w c ó w z K o ś c i o ł a
mężczyzn
7 4 mężczyzn na 1 0 3
na
830
kobiet
i
podobnie
z
protestantyzmu
kobiet.
I na n o w o , j a k j u ż w r. 1 8 9 1 n a s u w a się nam u w a g a , ze w chrze­
ś c i j a ń s t w i e , a szczególnie w k a t o l i c y z m i e , żywiołem
przeważnie kobiety, w judaizmie przeważnie
destrukcyjnym
są
mężczyźni.
L i c z b y s t a t y s t y c z n e , o d n o s z ą c e się do zmian w y z n a n i a , nie przed­
stawiają
nam całej s z k o d y , j a k i e j stąd doznaje d u c h religijny w ogóle,
a szczególnie k a t o l i c y z m . Główną b o w i e m p o b u d k ą do zmiany w y z n a n i a
są n i e w ą t p l i w e
względy
matrymonialne;
więc
zmiana
nietylko
w sobie s t a n o w i u s z c z e r b e k i p r z y k ł a d zaraźliwy, lecz s t a n o w i
sama
szkodę
t a k ż e pro futuro,
t j . w odniesieniu do p o t o m s t w a . W wielu r a z a c h s z k o d a
sięga i w s t e c z ,
mianowicie g d y z m i a n a
dzieje się
nie przed
lecz j u ż w ś r ó d pożycia m a ł ż e ń s k i e g o ; w t e d y bowiem dzieci,
j u ż po ś w i e c i e ,
są t a k ż e tą zmianą d o t k n i ę t e ,
ślubem,
chodzące
ale s t a t y s t y k a nie zaj­
muje się dziećmi, k t ó r e nie s k o ń c z y ł y j e s z c z e c z t e r n a s t e g o r o k u życia.
Osób, k t ó r e zmieniły
wyznanie w wieku
do s k o ń c z o n e g o 20-go r o k u życia,
wykazuje
od s k o ń c z o n e g o
14-go
s t a t y s t y k a 6 0 0 płci mę­
skiej, 7 4 5 płci ż e ń s k i e j , czyli r a z e m 1 3 4 5 , w której to liczbie b r a k n i e
w ł a ś n i e dzieci w wieku niżej lat c z t e r n a s t u ; w w i e k u od s k o ń c z o n e g o
20-go do s k o ń c z o n e g o 40-go r o k u widzimy 3 . 4 1 5 m ę ż c z y z n , 4 . 3 4 9 ko­
biet,
razem 7.764 osoby;
reszta,
1.598
osób
przypada
na w i e k pó­
źniejszy i n i e w i a d o m y .
O s ó b , zmieniających
w y z n a n i e w stanie w o l n y m było 3 . 5 6 1 płci
m ę s k i e j , 4 2 9 0 płci ż e ń s k i e j , r a z e m 7 8 5 1 ; w s t a n i e o w d o w i e n i a 1 7 1 męż­
czyzn, 3 8 0 k o b i e t , r z e m 5 5 1 ; r o z w i e d z i o n y c h
biet, r a z e m 2 7 3 o s o b y ;
1 0 7 mężczyzn, 1 6 6 ko­
w s t a n i e m a ł ż e ń s k i m 8 0 0 mężczyzn, 8 8 4 ko­
b i e t y , razem 1 6 8 4 . R e s z t a , 3 4 8 osób, b y ł a s t a n u
D o s p u s t o s z e ń , z r z ą d z o n y c h zmianami
k t ó r e są w y p ł y w e m m a ł ż e ń s t w m i e s z a n y c h . W
niniejszą,
niewiadomego.
wyznania, przybywają
o k r e s i e , objętym
te,
pracą
było w W i e d n i u m a ł ż e ń s t w k a t o l i k ó w z i n n o w i e r c a m i 4 7 7 7 ,
a mianowicie:
katolików z protestantkami . 1.944
katoliczek z p r o t e s t a n t a m i . 2 . 6 2 6
Z wyjątkiem
jedynego
z sekciarkami
z sekciarzami
wypadku,
63
144
w którym
Żyd
połączył
się
z s e k c i a r k ą ś l u b e m cywilnym, nie s p o t y k a m y się w s t a t y s t y c e z mał­
ż e ń s t w a m i formalnie c h r z e ś c i j a ń s k o - ż y d o w s k i e m i ,
ale są one niewątpli­
w i e r z e c z y w i ś c i e z a w a r t e w liczbie t y c h , w k t ó r y c h j e d n a s t r o n a b y ł a
312
SPRAWOZDACIE Z RUCHU.
żydowska, druga bezwyznaniowa,
j a k o też w liczbie t y c h , w k t ó r y c h
obie s t r o n y były b e z w y z n a n i o w e . T y c h
było:
Żydów z kobietą bezwyznaniową
Żydówek z bezwyznaniowcami . .
Obu stron bezwyznaniowych . . .
360 małżeństw
B y ł o w i ę c 6 3 7 mężczyzn i 7 4 5 kobiet,
385
„
('(770 osób)
razem
1.382
wyznaniowych, których niewątpliwie
p r z e w a ż n a część nie
bezwyznaniowości
małżeństwa
W
wyrosła,
pierwszej pracy
p u s z c z e n i a co do związku,
znania w s t a n i e
zachodzącego
nad k o m b i n a c y a m i ,
swą w i a r ę
zapuściliśmy
może m i ę d z y
małżeńskim a małżeństwami
to ł a m a ć sobie g ł o w ę
wiązanych
lecz dla
naszej z r. 1 8 9 1
bez­
gruncie
zmieniła.
się w przy­
zmianami wy­
mieszanemi;
które
osób
na
ale
próżno
p r o w a d z ą do nieroz­
zagadek.
Józef
Druk ukończono 31 października 1898 r.
Glinkiewicz.
Z K0RESP0NDENCYI BOHDANA ZALESKIEGO.
L i s t y , k t ó r e niżej p o d a j e m y ,
części u p r z e j m o ś c i z a r z ą d u
z wyjątkiem
listów
do
zawdzięczamy w przeważnej
Muzeum Polskiego w Rapperswylu
Czosnowskiej i Paulina
Stachurskiego,
k t ó r e znajdują się o b e c n i e w z b i o r a c h b i b l i o t e k i im. Ossolińskich
w e L w o w i e w r ę k o p i s m a c h n r . 2 8 6 5 i 4012 ( k a r t y 12—14), j a k o
też do Siemieńskiego i Szajnochy — stanowiących własność pry­
w a t n ą d-ra A u g u s t a Ł o z i ń s k i e g o , a d w o k a t a k r a j o w e g o w e L w o ­
wie, a u d z i e l o n e z o s t a ł y n a m
łaskawie, k i e d y ś m y
zaczynali —
dziś j u ź w y k o ń c z o n ą zupełnie, m o n o g r a f i ę p o e t y . O g ł a s z a m y j e
z tem
większą
w plejadzie
tychczas
skwapliwością,
że poeta
m i s t r z ó w wielkiej
nie
doczekał
naszej
się w y d a n i a
wiście z b y t m a ł o listów j e g o d o t ą d
ten, c z w a r t y z r z ę d u
p o e z y i X I X . wieku,
korespondeneyi.
do­
I rzeczy­
wydrukowano — w
Kłosach
b o w i e m t y l k o z r o k u 1886 w y d a ł W ł . Mickiewicz listy Z a l e s k i e g o
do K . W o d z i ń s k i e g o i A d a m a
dwunastu
n i c więcej
które ogłaszamy,
Mickiewicza; p o z a t e m
się nie p o j a w i ł o . I chociaż wiele
tyczy
się t y c h
lat, w k t ó r y c h
od
lat
listów,
twórczość
na
p o l u p o e f y c k i e m n i e m a l ź e w y g a s ł a — t o p r z e c i e ż nie w ą t p i m y ,
iż z n a j d z i e się w n i c h wiele r y s ó w
nadzwyczaj
ciekawych do
charakterystyki Zaleskiego, j a k o poety; korespondencya ta prócz
tego
odsłania n a m i i n n ą s t r o n ę
duszy poety — stosunku j e g o
z p r z y j a c i ó ł m i l a t m ł o d y c h , r z u c a wreszcie wiele ś w i a t ł a n a p o ­
glądy jego polityczne, które
maczyć nam i pewne
p.
P. T . LX.
b ą d ź co b ą d ź są w stanie w y t ł u ­
p u n k t a twórczości. Nakoniec niech n a m
21
314
Z KORESPONDENCYI BOHDANA
w o l n o b ę d z i e z ł o ż y ć n a fena miejscu
rządom
ZALESKIEGO.
n a s z e p o d z i ę k o w a n i e za­
o b u bibliotek, j a k n i e mniej W . P a n u
d - r o w i A. Ł o ­
z i ń s k i e m u za u d z i e l o n e n a m p o z w o l e n i e o g ł o s z e n i a t e j w i ą z a n k i
listów poety.
Stanisław
Zdziarski.
1. Do Joachima Lelewela.
Sevres, d. 19 majal834 r.
C z c i g o d n y i k o c h a n y mój p a n i e J o a c h i m i e !
O n e g d a j w P a r y ż u n a sesyi k o m i s y i f u n d u s z ó w
list r o d a k a , k t ó r e g o
nie p o m n ę
czytałem
1
dziś n a z w i s k a — p r a c u j ą c e g o
p r z y p a n u J o t t r a n d i z n i e k t ó r y c h j e g o e k s p r e s y i w i d z ę , iż cię
u r a z i ł d a w n i e j s z y n a s z p o s t ę p e k . Nie wiem, co K a r s k i , s e k r e t a r z
k o m i s y i n a p i s a ł w o d e z w i e do P o l a k ó w b r u k s e l s k i c h — b o m j e j
n i e c z y t a ł ; ale p o s p i e s z a m u s p r a w i e d l i w i ć p r z e d
a najbardziej
tobą komisyę,
siebie s a m e g o — b o z a w s z e p r a g n ą ł e m i p r a g n ę
zasłużyć na twój szacunek.
R z e c z stała się j a k n a s t ę p u j e : Z g a z e t i listów p r y w a t n y c h
p o w z i ę l i ś m y byli w i a d o m o ś ć o c i ę ż k i m n i e d o s t a t k u b r a c i naszj^ch
w religii, o cofnięciu p e n s y i p r z e z rząd, o p r z e ś l a d o w a n i u i t. p .
N a j b a r d z i e j n a s przeraził o k ó l n i k B e r t h e l s a , o b w i e s z c z a j ą c y g ł ó d
P o l a k ó w ; i d l a t e g o w skok i co naj spieszniej p o s t a n o w i l i ś m y p o ­
słać nasz zasiłek. Nie wiedzieliśmy,
ekspecłycyę, bo
lubo
do k o g o
adresować
naszą
dzienniki upewniły o w s t r z y m a n y m
k a z i e w y j a z d u dla ciebie, s z e r z o n e p r z e z
roz­
niechętnych pogłoski
wciąż b r z m i a ł y , iż j e s t e ś j u ż w L o n d y n i e . Nie
chcieliśmy k o ­
m i s e m n a s z y m o b a r c z a ć o b o j ę t n y c h , b o o b a w i a l i ś m y się z g u b n e j
przewłoki;
t a k więc r a d z i nieradzi,
musieliśmy
nasze
500 fr.
przesłać p. Jottrand, którego nam komitet jako gorliwego przy­
j a c i e l a P o l a k ó w zalecał. S e k r e t a r z n a s z p o d o b n o n a p i s a ł w o d e ­
zwie, że
chcemy,
jednorazowy
nasz
abyście
zawiązali
radę,
któraby
zasiłek
między najbardziej
rozdzieliła
potrzebujących
.Komisya funduszów emigracyi polskiej, założona dnia 23 kwietnia
1833 roku, miała oznaczyć wysokość podatku, jaki miał być składany przez
emigrantów do wspólnej kasy „dla niesienia pomocy pieniężnej rodakom
w potrzebie". Por. „Kalendarz na rok 1834". Paryż, str. 6-2.
1
Z KORESPONDENCYI BOHDANA
315
ZALESKIEGO.
rodaków. P r z y p o m i n a m sobie: była o t e m m o w a na sesyach —
ale s p r z e c i w i a ł e m się, b o w i e m , do j a k i c h h a ł a s ó w i w a ś n i k r o k
t a k o w y byłby dał pochop. K o l e d z y nasi postanowili widać ina­
czej, a p r z y n a j m n i e j , źle się wysłowili. K o m i s y a odpisze w k r ó t c e
p. J o t t r a n d i do was u r z ę d o w n i e : i z a p e w n i e z n ó w n i e d o r z e c z n i e .
N i e ś w i a d o m i oni n a s z e g o p o ł o ż e n i a , ani m i e j s c o w y c h okoliczności,
łatwo m o ż e m y pobłądzić. I dlatego na gwałt prosimy szanowny
J o a c h i m i e , nie o d m a w i a j
nam
twojej
rady.
Przedewszystkiem
j e d n a k , chciej w i e r z y ć , że nie m i e l i ś m y m y ś l i u c h y b i ć w c z e m kolwiek, ani t o b i e , ani ż a d n e m u z r o d a k ó w , b a w i ą c y c h w B r u k s e l l i .
. . . O kraju s z c z e g ó ł o w y c h . . . w i a d o m o ś c i z n i k ą d nie m a m y .
P r z y b y ł o t u w p r a w d z i e t r z e c h m ł o d z i e ń c ó w z K r a k o w a , ale w i e ­
r u t n e cielęta; nie umieją o n i c z e m d o k ł a d n i e p o w i e d z i e ć .
Ode­
b r a l i ś m y k i l k a b i l e t ó w z Galicyi, t a k ż e m a ł o z n a c z ą c y c h .
Jadą
tu Henryk
i Bogusław—-i od nich
spodziewamy
się
w a ż n i e j s z y c h n o w i n , k t ó r e ci nie o m i e s z k a m y z a r a z
kować. W
tych
r o l a — może ten
1
dniach
odbierzesz
listy
ostatni ma jakie
dopiero
zakomuni­
od A n t o n i e g o i K a ­
świeże r e l a c y e .
Straszewicz
chwali się tu, źe z a k u p i ł n u m i z m a t y c z n e d z i e ł o t w o j e , i że d o ­
brze zapłacił: tem lepiej! Dzięki Bogu! mniej bieda d o k u c z y . —
Niedawno
Słowaczyński
spominał
mi o a r t y k u l e
w
gazetach
w a r s z a w s k i c h , z p o w o d u uroczystości, j a k ą ś c i e w y p r a w i l i w B r u kselli . . . P i s a r z . . . szczególniej n a ciebie
zajadłością.
ale z d a j e mi się ż e to b ę d ą
Sękowskiego
względem
świeżą p r z y p r a w ą k a z a ł
tersburskiego.
w p a d a z największą
Nie umiał mi Słowacz. opowiedzieć
d o b r z e treści,
owś zarewolucyjne,
Rusi i Litwy,
a które
stare zarzuty
P a s z k i e w i c z ze
o d g r z a ć w W a r s z a w i e z Tygodnika
Pe­
TJ n a s t u w P a r y ż u p a s y e w r ą p o s t a r e m u . J . O. P a n
2
ze s w y m i d o m o w n i k a m i , d w o r z a n y i czeladzią nie szczędzą i n t r y g
wewnątrz
i zewnątrz
emigracyi. Wichrzą,
wszystkie strony. Słowy i drukiem
wszechnej
s p r a w i e ludzi. N i e d a w n o
e m i g r a c y i do A l g i e r u — a t e r a z
1
2
ile sił s t a r c z y i n a
nie przestają
marzyli
usiłują
szkodzić
o wysłaniu
namówić
po­
całej
najzacniejszą
Hhiśniewicz, Różycki.
K s . A d a m Czartoryski.
21*
316
Z
KORESPONDENCYI
P.OHDANA
ZALESKIEGO.
c z ą s t k ę t. j . b r a c i b ę d ą c y c h w P o r t s m o u t h . J a k n i e g d y ś P o r t u ­
galia, t a k dziś A l g i e r j e s t o n ą obiecaną
zakonnych. Komisya funduszów
ziemią
naszych staro-
bardzo im z tego
powodu nie
n a r ę k ę ; i stąd t o c h o ć sami n i e p r z y c z y n i a j ą się d o s k ł a d e k —
n i e d o s y ć ! w y d a l i j u ż hasło
Kronice
do a t a k u n a n a s .
Kronika
w y d a w a n a p r z e z ludzi d o b r z e u r o d z o n y c h i w y c h o w a n y c h w t y c h
słowach świeżo o d e z w a ł a się do J . B . O . : „ L ż e j b a z g r a ł o " i t. d.
1
m o ż e m y się więc s p o d z i e w a ć g r z e c z n e j r e p r y m e n d y . Mniejsza z t e m
wszelako!!! D y a b e ł swoje — ksiądz swoje — a w k o ń c u o b a c z y m .
...och!
co n a j m u t n i e j s z e — że F r a n c y a u p a d ł a n a d u c h u .
Ostatnie niepowodzenia pomieszały szyki n a długo. Zwyciężeni
w p o p ł o c h u uciekają d o z w y c z a j n e j chorągwi. Z d a j e się, iż n o w e
e l e m e n t a p o t r z e b n e b ę d ą d o w y d o b y c i a n o w e j siły. T u i ó w d z i e
wynurzają
się j u ż n o w e
i d e e — a w ł o n i e czasu p o d r z u c a się
j a k i ś płód, k t ó r y — B ó g t y l k o wie, c z y dojrzeje, l u b b ę d z i e p o ­
roniony... A l e ! — k o m i t e t
2
się r o z w i ą z a ł — n i e w i a d o m o ,
n a t o m i a s t zjawi, b o n i e w i e m , c z y n a s z e w y b o r y p r z y j d ą
co się
kiedy
do s k u t k u . N a j d e m o k r a t y c z n i e j s z a n a w e t część e m i g r a c y i , m i m o
d o b r y c h chęci, p o s i e k a n a
dziś n a coraz słabsze g r u p y ,
wątpię,
a b y z d o ł a ł a coś s t w o r z y ć . N a p o c i e c h ę więc a r y s t o k r a t o m , g r o z i
nam zupełna anarchia — jeżeli jakiś
nieprzewidziany
wypadek
nie p r z y j d z i e n a m n a p o m o c — i n i e z j e d n o c z y choć n a chwilę
rozstrzelonych
sił n a s z y c h . . . . N a r ę c e
p a n n y M... p o d t w o i m
a d r e s e m p o s ł a ł e m list d o J ó z e f a T e t m . . .
nie wiem, czy doszedł?
3
i d l a c z e g o m i n i e odpisuje? G d z i e się o b r a c a "Worcel? i j a k i do
niego
adres? Także
zawsze
twój
adres
p . J o a c h i m i e ? Mój i J ó z e f a
t e n s a m , t. j . : a M-r. D a m i r o n
Proprietaire
4
a Sevres
(Seine e t Oise) P l a c e R o y a l e . H o t e l d u N o r d .
Pozdrowienie braterskie
Bohdan.
I j a łączę o b y w a t e l o w i p o z d r o w i e n i e b r a t e r s k i e
Józef.
Jozafat Bolesław Ostrowski.
- Komitet Dwernickiego. Zaleski t. r. został wybrany posłem na
sejm emigracyjny 827 głosami. Por. „Nowa Polska". Paryż, 1834, str. 62.
Tetmajer.
Zaleski, brat stryjeczny poety.
1
3
4
Z KORESPONDENCYI
BOHDANA
2 . Do Lucyana
317
ZALESKIEGO.
Siemieńskiego.
Monsieur, M o n s i e u r L u e i a n
Siemieński a Strasbourg
Cas
R h i n ) E u e de 1'are-en-ciel. E j 5.
Fontainebleau, 3 kwietnia 1843 r.
Kochany Lucyanie!
D o p i e r o co odjechał stąd Mickiewicz. P o r u c z y ł e m m u t w ó j
i n t e r e s , i chociaż n i e m a z a sobą
pleców p r z y
teraźniejszym
m i n i s t e r y u m , a z w ł a s z c z a s p r a w w e w n ę t r z n y c h , obiecał p r z e c i e ż
d o ł o ż y ć w s z e l k i c h starań. P o l e c i ł e m j u ż S e w e r y n o w i , a b y twoją
1
p r o ś b ę odesłał do A d a m a . P o w o d y
twego
długiego
milczenia
d o s k o n a l e p o j m u j ę ; bo to samo słowo w słow o dzieje się ze mną.
r
U s t a w i c z n e troski, n i e p o w o d z e n i a , z g r y z o t y t a k j a k o ś opustoszą
w duszy, ź e człowiek czuje się z a w ź d y n i e swój, opadają
ręce
n a w e t do k o r e s p o n d e n c y i z p r z y j a c i ó ł m i . N i e s ł y c h a n i e c i e k a w y
jestem twoich „Trzech wieszczb"; zaraz po Wielkiej Nocy będę
w Paryżu, to je u Seweryna przeczytam.
tłumaczycie wespołem? J e s t sławny
pisarz
Jakiego
to
L
6 w
isa
angielski tego na­
z w i s k a ; zdaje się j e d n a k , ź e n i e z n a j o m y mi F r a n c u z . P o w ą t p i e ­
w a m nieco o r o z u m i e t e g o cudzoziemca, a w i e r z ę z całej duszy,
źe w y obydwa z własnych
lepszego o literaturze
g ł ó w , z w ł a s n y c h serc w a s z y c h coś
w y s n u ć j e s t e ś c i e w s t a n i e . Zresztą,
wie, czy w tej chwili s t a n o w i s k o n a s z e l i t e r a c k i e
kto
nie j e s t n a j ­
wznioślejsze m i ę d z y n a r o d a m i e u r o p e j s k i m i ? P r z y n a j m n i e j u n a s
więcej
szczerości i zapału,
niż
gdzieindziej.
Europa
ostygła
i o m d l a ł a w s c e p t y c y z m i e : n a j z n a k o m i t s i p i s a r z e angielscy, n i e ­
mieccy, francuscy, sami się dziś do t e g o p r z y z n a j ą . Od B i e l o w skiego ani s ł ó w k a nie m i a ł e m i t r a p i m i ę t o n i e p o m a ł u , b o s p o ­
d z i e w a ł e m się n o w i n e k z k o n t r a k t ó w k i j o w s k i c h . Coś t a m z n o w u
z ł e g o stało się n a U k r a i n i e , ale n i e m o g ę się d o w i e d z i e ć szcze­
g ó ł ó w . P a n i E o s t o w s k a m a p o w r ó c i ć do P a r y ż a w k o ń c u maja,
to zapewne przez
nią
nadeszle
n a m Bielosz
książek i n o w i n
wszelakich. Ś c i s k a m y cię o b y d w a z J ó z e f e m .
Bohdan.
Goszczyński.
Z KORESPONDENCYI
BOHDANA
ZALESKIEGO.
T) k u r s i e M i c k i e w i c z a dużo t r z e b a b y pisać, a nie m a m dziś
/ b o t y . C z y t a ł e m n o t y s t e n o g r a f ó w i ani s ł ó w k a o t e m , co m i
pisałeś i co c z y t a ł e m sam p o e m i g r a n c k i c ł i
mi, w s z y s t k o ć
to
żumalach.
p l o t k i ludzi, n i e r o z u m i e j ą c y c h
Wierzaj
rzeczy
sobie
n i e s w ó j s k i e b , a c h c ą c y c h p r z e c i e o n i c h w y r o k o w a ć . Mickie­
wicz, j a k o
Litwin,
nie w i e r z y
nawet w Słowiańszczyznę,
w nową jedną Polskę, z którą zjednoczyli
sławni Olgierdowicze.
jowska,
Nestor
Ale p o r a d ź ź e
i Bojan—to
ale
się o n g i j e g o p r z e ­
P o l o n i i ! D l a nich R u ś ki­
Moskiewsczyzna.
Ani
chcą w i e ­
r z y ć , ż e t a m w c z e ś n i e j r o z w i n ę ł a się p o e z y a d u m o r o d n a i t. p .
A cóż d o p i e r o m ó w i ć o Czechach, S e r b a c h ? S a m to wiesz, z wła­
snego
doświadczenia.
Polityka
u nas, przedewszystkiem
t y k a — i dla l a d a j a k i e g o w i d z i m i s i ę
poli­
tej lub owej p a r t y i
t r z e b a b y i t r z e b a b y wciąż p o ś w i ę c a ć p r a w d ę .
3. Madame, Madame la Comtesse Czosnowska.
Mam
prośbę i arcyważną
dla m n i e . J e ś l i p a n i
Kalerdźe
b a w i w D r e ź n i e , p r o s z ę do niej n a p i s a ć , a b y r a c z y ł a się t a m w y ­
w i e d z i e ć o panią
Konstaneyę
Rzewuską.
Co się z nią
dzieje?
C z y w y j e c h a ł a do d o m u ? albo t e ż m o ż e c h o r a ? — J a i mój b r a t
w i e l e ś m y n i e s p o k o j n i o naszą k o r e s p o n d e n t k ę — o d k i l k u n a s t u j u ż
dni nie m a m y o niej ni wieści, ni słychu. P o l e c a m t e n i n t e r e s
gorliwości mojej k o c h a n e j p a n i — a u p r a s z a m z a r a z e m o wszelką
o s t r o ż n o ś ć . Nie t r z e b a czynić w liście ż a d n e j
wzmianki o nas.
Życzliwy
J.
B.
Zalesia.
12 maja 1846r.
4. Do Karola Szajnochy.
Fontainebleau, 6 sierpnia, 1857.
A witajźe n a m , witaj m i ł y i s e r d e c z n y p a n i e K a r o l u ! P r a w dać n i e s t e t y , że
nie w s z y s t k i e
nowe
książki i nie w s z y s t k i c h
a u t o r ó w polskich z n a m y n a e m i g r a c y i ; ależ ciebie i t w o j e p i s m a
pokochaliśmy
dawno i wielbimy
jest literatów.
W tej chwili c z y t a m : „ J a d w i g ę i J a g i e ł ł ę " z lu­
bością — u c z ą c
się r z e c z y
chórem
swojskich
na
w s z y s c y — ilu nas t u
czuźynie. I z poezyi
Z KORESPONDENCYI B O H D A N A
319
ZALESKIEGO.
t w o j e j z n a m coś — z a l e d w i e k i l k a l u ź n y c h z w r o t e k — ale arcyp o d n i o s ł y c h i niewolących.
O t e m , ż e cierpisz n a oczy, w i e m d a w n o . W ł a ś n i e z K a ­
rolem Sienkiewiczem
z a b i e r a ł e m się p i s a ć do A u g u s t a B i e l o w -
skiego, a b y cię n a m a w i a ł w n a s z e s t r o n y . I s t o t n i e , k o c h a n y K a ­
rolu, p o b y t w P a r y ż u j e s t dla ciebie n i e z b ę d n y : p o s t a r a m y się
też po bratersku,
ż e nie b ę d z i e z a k o s z t o w n y .
Oprócz
rozgło­
ś n y c h p a r y s k i c h okulistów, m a m y t u j e s z c z e r o d a k a k s . K o w a l ­
skiego, w i e l c e
słynnego
kuracyami
oczu. R o d a k o w s k i m a l a r z ,
o p o w i e ci o s k u t e c z n o ś c i l e k ó w t e g o o s t a t n i e g o .
N a p i s z mi, co postanowisz?... W O s t e n d z i e p o z n a cię d o k t ó r
Grałęzowski, p o w a ż a n y t u p o w s z e c h n i e , a m ó j s z k o l n y przyjaciela
przyniesie
ci o n z a p r o s i n y od n a s . — M a m
słówko i do A u g u ­
s t a — ale o t e m — p o t e m .
O p o d r ó ż y do Spa, ani m i się śniło. D z i ę k i B o g u , j e s t e m
z d r ó w , o b o w i ą z k i p r z y t e m ojca d r o b n y c h dziatek, p r z y k u ł y m n i e
n a d ł u g o do d o m u : z a z d r o s z c z ę dziś j e d n a k ż e s w o b o d y n a s z y m
paniczom turystom — zazdroszczę jedynie dlatego, że tam w Spa
p r z e ż y ł e m z t o b ą poufale k i l k a n a ś c i e dni. Z b l i ż e n i e się do z i o m k a
t a k i e g o , j a k t y , p a n i e K a r o l u , r z a d k i e t o g o d y dla e m i g r a n t a !
P o m i m o t e g o k o c h a j m y się!
. Ś c i s k a m r ę k ę , ż y c z ą c z d r o w i a z całego serca.
J. B.
Zaleski.
5. Do Leonarda Chodźki.
Sevres, 30 grudnia 1838.
Szanowny Ziomku!
W r o z t a r g n i e n i u , j a k t o się z d a r z a , n i e s p o s t r z e g ł e m się,
ż e „ P a m i ę t n i k i " N i e m c e w i c z a z a p a k o w a n e są m i ę d z y książkami,
k t ó r e m a m n a p r o w i n c y i . R a d n i e rad, o d w o ł a ć m u s z ę o n e g d a j szą o b i e t n i c ę . P r z y p a d k o w o z n a l a z ł e m t u u J a n u s z k i e w i c z a t o m
VI, który z prawdziwą
mięci E. Wodziński
wdzięcznością
miał t a k p r z e d
ci z w r a c a m .
Świętej pa­
l a t y p o s t ą p i ć — ale p r z y j ­
m u j ę n a siebie całą w i n ę — i po tysiąc r a z y j a k
najserdeczniej
p r z e p r a s z a m . D a j B o ż e o d s ł u ż y ć się czem n a w z a j e m p o l i t e r a c k u
życzliwy
B.
Zaleski.
320
Z KORESPONDENCYI
BOHDANA
ZALESKIEGO.
6. Do tegoż.
Fontainebleau, d. 16 marca 1859 r.
Szanowny Ziomku!
Ochotnie biorę udział w l i t e r a c k i m
rzecz pana
Tomaszewicza.
wszelkie p r a w o
Patryota
do b r a t e r s k i e j
i pisarz
upominku
na
ociemniały,
ma
naszej u s ł u g i — i do s p ó ł c z u c i a
p u b l i c z n o ś c i polskiej. P o s y ł a m d r o b n o s t k ę , s t a r z y z n ę lichą, ale
z koleżeńską
uprzejmością.
Sądzę,
że c e n z u r a nie u p a t r z y . n i c
z d r o ż n e g o w moich w i e r s z a c h . Odeślijże j e , p a n i e L e o n a r d z i e ,
co r y c h l e j
panów
wydawcom „Pisma zbiorowego".
Osobno
proś tych
odemnie, aby dopilnować raczyli j a k najstaranniej
ko­
r e k t y . W poezyi, j a k w m u z y c e , j e d e n f a ł s z y w y t o n m o ż e s p r a ­
wić h a n i e b n e flasco.
K a r t k i tu załączone
t n i e g o s y n a ; nie b a r d z o
kaligraficzne,
są r ę k i m e g o 11-tole­
ale c z y t e l n e i n a l e ż y c i e
p o p r a w n e co do r y t m u i p u n k t a c y i .
Dziękując za sposobność, jaką mi podałeś, szanowny panie
L e o n a r d z i e , u s ł u ż e n i a tyle g o d n e m u r o d a k o w i — łączę z a p e w n i e ­
nie o m y m dla ciebie s z a c u n k u , b r a t e r s k i e p o z d r o w i e n i e .
J.
B.
Zaleski.
7. Do tegoż.
Poniedziałek, 4 lipca 1864 r.
Szanowny
Ziomku!
Ś m i e m ci polecić r o d a k a z a s ł u ż o n e g o w p o w s t a n i u , p . K a rosińskiego. P o t r z e b u j e
on jednorazowej
zapomogi z komitetu
f r a n c u s k o - p o l s k i e g o . M a j u ż zajęcie u p . G o n i n , ale b r a k u j e m u
funduszu na pierwsze wstępne sprzęty i robotnicze odzienie.
Łączę wyrazy poważania i koleżeńskiej życzliwości.
J.
P r z y sposobności wstawiam
B.
Zaleski.
się z a r a z e m za p . Hoffenblu-
m e m , k t ó r y w t y c h d n i a c h m i a ł z a m i a r k o ł a t a ć do ciebie o p o d o b n ą ż p o m o c . Z n a m p . H o f f e n b l u m a z najlepszej s t r o n y i z da­
wien dawna.
J.
B.
Z.
Z KORESPONDENCYI
BOHDANA
321
ZALESKIEGO.
8. Do tegoż.
P a r y ż , d. 26 maja 1866 r.
Szanowny Ziomku!
C o m ci p r z y o b i e c a ł — spełniłem. E g z e m p l a r z o
doręczyłem
pp. Poniatowskim.
G-ościłem
biskupie
w Heyeres
niedługo.
K s i ą ż e c z k ę t w ą w i d z i a ł e m wciąż leżącą n a stoliku w salonie,—
ale z p o w o d u ś w i e ż e g o p o w r o t u m a t k i , w ś r ó d r o z m ó w o k r a j u
i o d o m u nie b y ł o czasu
na czytanie. Nie mogłem więc przy­
wieźć z d a n i a p a ń s t w a P . Z r e s z t ą w c z e r w c u oni w y j a d ą j u ź do
V i c h y — to listownie lub u s t n i e p o w i e d z ą
co myślą.
Zapewne
w e z m ą i coś e g z e m p l a r z y książki, ale nie d u ż o — bo j a k to s a m
wiesz, p a n i e L e o n a r d z i e , s t o s u n k i ich n i e s z e r o k o
sięgają
we
Erancyi.
Ł ą c z ę u p r z e j m e b r a t e r s k i e słowa.
J.
Dawno
chciałem
napisać,
ale
niestety
B.
Zaleski.
nie
wiedziałem
a d r e s u — t o z w l e k a ł e m do w i d z e n i a się z K r ó l i k o w s k i m .
J.
B.
Z.
9. Do Paulina Stachurskiego.
P a r y ż , 19 c z e r w c a 1866 r.
Szanowny
Ziomku!
P o t r z e b a d o p r a w d y fatalności. N a d o b ę p r z e d
odebraniem
o d e z w y waszej w y p r a w i ł e m w ł a ś n i e do lawowa „ P o e z y e " S z e w ­
c z e n k i ; w y p r a w i ł e m j e n a zaniesioną j u ż d a w n i e j do m n i e g o ­
rącą p r o ś b ę j a k i e j ś „ g r o m a d y r u s i ń s k i e j "
t r u d n i ą c e j się w y d a ­
n i e m p i s m u k r a i ń s k i e g o p i e w c y . Oczywiście, b y ł b y m w o l a ł p o ­
słać j e bojującej r e d a k c y i Sioła,
a osobliwie tobie, Panie, j a k o
a u t o r o w i ślicznej, świeżej p o w i a s t k i , k t ó r ą p r z e c z y t a ł e m k i e d y ś
2
O w a „rusińska g r o m a d a " , której Zaleski posłał nieco autografów
Szewczenki w r a z z listem d r u k o w a n y m w Siole, 1866, i, 178—179, doko­
n a ł a rzeczywiście tegoż r o k u w y d a n i a d w u t o m o w e g o Kóbzara.
J e j t y t u ł : „Przed laty". Sioło gorliwie d r u k o w a ł o u t w o r y Szew­
czenki, w k a ż d y m b o w i e m poszycie musiał b y ć przynajmniej j e d e n większy
u t w ó r tego poety. P o r . Kateryna, i, 1—30; Topola, Kałyna,
Pustka,
Try
szlochy, u, 3—14; Najmyczka, III, 3—21; Neofity, iv, 3—24.
1
2
322
Z KORESPONDENCYI
z l u b o ś c i ą . — O t ó ż nie c z y t u j ę
nie słyszałem
BOHDANA
ZALESKIEGO.
t e r a z d z i e n n i k ó w lwowskich,
zgoła o Siole, — a do t e g o i „ P a u l i n
to
Stachurski"
u c h o d z i ł u n a s t u za p s e u d o n i m a .
S t a ł o się. P o e z y e S z e w c z e n k i p o s ł a ł e m do L w o w a , należą
do
znajomszych,
dawno
po
rękach
do p o ś l e d n i e j s z y c h .
r o d a k ó w — i nie w r ó c i ł y
z kijowskiego uniwersytetu,
ich b o d a j
Co l e p s z e r o z b i e g ł y się
do m n i e .
doktór Bernatowicz,
naj zupełniej szy. K ę d y
się dzisiaj
Kolega
posiada zbiór
B . o b r a c a ? i czy
żyje n a w e t ? nie w i e m y t u t a j za granicą.
Listów
Szewczenki,
Szanowny Panie, chowam jeno parę
n a p a m i ą t k ę . P o d a r o w a ł m i j e k i e d y ś z p a k i e t ó w swoich B r o n i ­
sław Zaleski, o r e m b u r s k i d r u h T a r a s a i k o r e s p o n d e n t j e g o p r z e z
wiele
lat. K o r e s p o n d e n c j a
między
nimi nie t y l e j e s t
ważna
p o d w z g l ę d e m literackim, co b u d u j ą c a s z c z e g ó ł a m i p o ż y c i a d w ó c h
w y g n a ń c ó w n a k i r g i z k i m stepie. — B r o n i s ł a w n i e d a w n y ć to nasz
t o w a r z y s z w P a r y ż u . N i e m a j e s z c z e p o d r ę k ą swoich p a p i e r ó w .
S k o r o się u d a s p r o w a d z i ć j e , p o s t a r a m się, a b y w a m posłał do
Sioła — w y j ą t k i z listów S z e w c z e n k i .
D z i ę k u j ę , P a n o w i e , z a u p r z e j m e z a p r o s i n y do Sioła
waszego.
W czasach w o j e n n y c h l i t e r a t u r a n i e s t e t y nie p o p ł a c a — u m y s ł y
i s e r c a wciąż r o z t a r g n i o n e czemś i n n e m . S z k o d a . — Z t e m w s z y s t k i e m szczęść w a m B o ż e w z a m i e r z o n e j p r a c y ! B ł o g o s ł a w B o ż e
miłosnem,
natchnionem
słowem, — k u
zaklęciu w a ś n i b r a t n i e j ,
k u z a ż e g n a n i u b u r z y , co g r o z i g r a d o b i c i e m s t r a s z n e m
ziemiom
obydwom
p o l a ń s k i m ! D u s z ą i sercem, P a n o w i e , j e s t e m z w a m i ,
z rozjemcami
t a m u k r a i ń s k i m i w Galicyi, ale w i e k
t u ł a c k i t r z y m a j ą m n i e zdała, j a k b y n a uwięzi. Z r e s z t ą
mój,
stan
dawnom
j u ż p o ż e g n a ł U k r a i n ę , — d u ź o m z a p o m n i a ł o niej, że s t a ł e m się
bodaj cudzy między młodszem pokoleniem.
Ongi, P a n i e P a u l i n i e , p r z e d 50-cioma blizko l a t y k o l e g o ­
wałem
ze S t a c h u r s k i m w szkole h u m a ń s k i e j , kto
wie, czy to
nie z ojcem t w o i m ? albo m o ż e z d z i a d e m , S t a c h u r s k i t e n m i a ł
z d a m i się n a imię J ó z e f — a l e z a p e w n e
p a m i ę t a o n i m lepiej
Goszczyński.
Przyjmij,
P a n i e , dla siebie i dla k o l e g ó w t w o i c h p o z d r o -
Z KORESPONDENCYT. B O H D A N A
323
ZALESKIEGO.
w i e n i e r o d a c k i e i z a p e w n i e n i e p r z y c h y l n y c h u c z u ć i ż y c z e ń od
nieznajomego.
J.
Załączam
będą
raziły
dwa
luźne h y m n y .
Jeśli
1
redaktorów
Sioła,
możecie
B.
Zaleski.
duchem
swoim
drukować je
w
nie
1-ym
zeszycie.
A d r e s m ó j : P a r i s , B a t i g n o l l e s — 2 P l a n de la P r o m e n a d ę .
J.
B.
Z.
10. Do tegoż.
Paryż, 18 sierpnia 1866 r.
Szanowny Ziomku!
Niemal jednocześnie
odebrałem
P i e r w s z y list cały d ł u g i miesiąc
Dziękuję
pokorne
Sioło
okrążał
i dwa twoje
na żółwiu
listy.
bojowiska.
u p r z e j m i e z a s e r d e c z n o ś ć waszą dla m n i e , t u d z i e ż z a
synowskie
uczucia.
Zaprawdę
p o u f n e p i s m a d r u k o w a l i ś c i e w Siole" .—
1
niepotrzebnie
doraźne
S t a ł o się. O c e n i a m z r e ­
sztą uczciwą p o b u d k ę k u tej n i e d y s k r e c y i. N i e taję się też
przed nikim, że w a m
dusznie
s p r z y j a m — i u c i e s z ę się wielce,
g d y poszczęści się p a t r y o t y c z n e j w a s z e j p r o p a g a n d z i e . — S k ą d ­
i n ą d p o d e j r z y w a c i e b o d a j mój w i e k p o d e s z ł y o chłód, o w s t e c z n e
d ą ż e n i a i t. p . Chowaj B o ż e ! o s a m o t n i a ł e m i o s m u t n i a ł e m nieco
n a cudzej ziemi, a l e m j e s z c z e
nie zlodowaciał
k u w s z e m u , co
wielkie, co d o b r e , co p i ę k n e . I k r e w t a k o ż u k r a i ń s k a p o daw­
n e m u krąży w żyłach.
' Wiersz p. n. „Wielkanoc", drukowany w temże piśmie, i, 181—182.
Aluzya do ogłoszenia urywku listu do redaktora. W o g ó l e stosunek
ten cały Zaleskiego był bardzo przyjazny: rozumiał to dobrze i redaktor
Sioła, który w swojem czasopiśmie w te słowa odezwał się do poety:
„Dzięki ci, Wieszczu! Przekonałeś dowodnie, żeś duchem rzeczywistym,
którego ni troski życiowe, ni lata starości przygnieść, lotu jego osłabić nie
zdołały. — Wiej ku nam, P i e w c o dumy stepowej, któryś nas pieśnią twą
wykarmił! wiej słowem zachęty do pracy dla ukochanej tej Ukrainy na­
szej.. Za tobą, Bojanie, pójdziemy na przebój! zastarzałe przesądy z dróg?
nam ustąpią, bo wśród nich ciasno duszy kozackiej! Na Ukrainę, Duchu
stepowy. Pisklęta t w e wiedź za s w y m przewodem! Niech się zasłuchamy
w pieśń twoją, aż zrozumiemy stepu tajemnicę i mogił wysokich mowę!"
(i, str. 177).
2
324
Z KORESPONDENCYI
Ongi kupili
się
BOHDANA
ZALESKIEGO.
przy mnie Ukraince.
Posiadam
po
nich
d u ż o r ę k o p i s ó w , j a k o t o : p o M i c h a l e G r a b o w s k i m o b s z e r n y o li­
teraturze
galicyjskiej
i t. p., p o
Piszu i Lewińskim
artykuły na Kostomarowa i Kulisza,
w a ć w kraju.
Mniemam, źe te pisma
strzeliste
k t ó r y c h nie m o g l i d r u k o ­
p r z y d a ł y b y się do
Sioła,
choć n a s u r o w y m a t e r y a ł do n o w e j p o l e m i k i z R u s i n a m i .
Może
z d a r z y się t u j a k a d o b r a
o k a z y a do L w o w a . T y m c z a s e m załą­
czam dumę Zołotarenki — na temat pospólny młodym głowom
1
ukraińskim.
Posyłam wam, Panie Paulinie, pozdrowienie moje rodaekie
z czuźyny
w uczuciu
pobożnem
staropolskiem.
P o z a t e m u c z u c i e m wierzaj mi, Z i o m k u , ezczość i n i c e s t w o w s z ę ­
dzie — l i t e r a t u r a i życie j a ł o w e i nijakie. Ż y c z l i w y w a m
J. B. Zaleski.
Kiedy
niekiedy
dostaję
luźny
numer
i z a k a ż d y m r a z e m g o r s z ę się n i e p o m a ł u .
Słowa
lwowskiego
Tyle tam nieprawdy
i n i e c h r z e ś c i j a ń s k i e j zaciętości n a L a c h ó w . K u t a k i m r u s i ń s k i m
z a p a m i ę t a l c o m wołajcie z a h e t m a n e m
Nema szczaśtia, nema zhody;
Od Żowtoji w z i ą w s z y w o d y
Prez nezhodu wsi propały, —
Sami sebe zwojowały.
Oj panowe pora znaty,
Szczo ne w s i m nam wseje znaty.
Hej panowe jenerały!
Czemu j e ś t e tak ospały?
I w y państwo połkownyky,
Cytuję
Mazepą:
Bez żadnoi polityky!...
W o z m i t e sia łysz za ruky!
Nedopustit birkij muky
Matei swojij bilsz terpity,
Nute wraha, nute byty
Samopały nabywajte!
Ostrych szablij dobuwajte!
A za wiru chot' umrite!
I wolnosti boronite!
Nechaj wiczna bude sława,
Szczo prez szablu majem prawa!
t e w i e r s z e z pamięci, j a k e m
się ich w y u c z y ł
na
U k r a i n i e w 17-ym r o k u życia. W y d r u k o w a n e są w h i s t o r y i B a n tysza Kamińskiego i w zbiorze Maksimowicza.
Proszę
o przesyłanie
i nadal
Sioła.
Nie wiemy
tu jak?
i gdzie? prenumerować można.
J. B. Z.
1
Drukowana w Siole, u, 165—166,
Z KORESPONDENCYI
BOHDANA
325
ZALESKIEGO.
11. Do tegoż.
Paryż, 28 października 1866 r.
Szanowny Ziomku!
" W a k a c y o n o w a ł e m z m o i m i s y n a m i u m o r z a , to k o r e s p o n d e n c y e z a l e g ł y m i n a stole.
Napomknąłem
7
o n g i w liście o r ę k o p i s a c h
Ukraińców, —
ale z a s t r z e g ł e m , ż e z d a d z ą się c h y b a n a s u r o w y
Widzę,
żeście nie
stąd n i e m i ł e
zauważyli
na
materyał.
zastrzeżenie
ąui pro quo. Z n a c z y ł o
i nastąpiło
się, że p a p i e r y
nietknięte
od wielu lat, p o t r z e b u j ą n a j p i e r w e j p r z e j r z e n i a . Z a b r a ł e m się do
t e g o t e m i d n i a m i . Otóż s p o s t r z e g ł e m
p a t r y w a n i a się n a s p r a w ę
ruską
się zaraz, że sposób za­
dawnych
polemików
całkiem
się z e s t a r z a ł ; i owszem, w r ę c z się s p r z e c i w i a n o w s z y m w y o b r a ­
ż e n i o m r e d a k t o r ó w Sioła.
tyle burz.
Osnowa
o b a w ę w sumieniu,
I nie d z i w ! N a d k r a j e m
runęła. Wszędzie
rumowiska...
przebrzmiało
Mam
takoż
a b y m d r u k u j ą c p o n i e w c z a s i e a r t y k u ł y , nie
z a s z k o d z i ł k o m u , l u b nie n a d u ż y ł d y s k r e c y i osób, k t ó r e m i zau­
f a ł y . — Co do „ R y s u l i t e r a t u r y g a l i c y j s k i e j " p . M. G.,
spotkała
m n i e s m u t n i e j s z a j e s z c z e n i e s p o d z i a n k a . D o w i a d u j ę się z p e w ­
nością, ż e r o z p r a w ę tę n a p i s a n ą p r z e d 3 0 - t u laty, p r z e r o b i ł b y ł
później
a u t o r i ogłosił
w odcinkach
Dziennika
Warszawskiego.
D r u k u j e się zresztą n a n o w o w e d y c y i k o m p l e t n e j dzieł M. G.—•
Nie wiedzieliśmy o tem zgoła na emigracyi.
P r z y k r o mi b a r d z o , m i ł y Z i o m k u , ż e n i e c h c ą c y — B ó g wi­
dzi — z a w i o d ł e m
wasze
oczekiwanie.
Dlatego
też, c h o ć m a m
s k ą d i n ą d o b i e t n i c e a r t y k u ł ó w c i e k a w y c h i s t o s o w n y c h dla
Sioła,
nie w d a m się j u ż w s z c z e g ó ł y — aż a u t o r o w i e się z n i c h uiszczą.
W i e r z a j c i e , ż e n a r ó ż n e s t r o n y k o ł a t a m , b o spółczuję p o ł o ż e n i e
wasze.
Łączę
pozdrowienie
p e ł n e s z a c u n k u i życzliwości
J.
W tych dniach
od n i e g o
Zaleski.
w i d z i a ł e m się z p . D u c h i ń s k i m i z a c h ę c a ­
ł e m do wzięcia u d z i a ł u w p r a c a c h
bieram
B.
Rodak
list, z k t ó r e g o
waszych.
wypisuję,
W tej
chwili od­
co się w a s
tyczy:
„ P o n i e w a ż j a p o z a w c z o r a p i s a ł e m do L w o w a , a w y macie pisać
326
Z KORESPONDENCYI BOHDANA
teraz, czy nie m ó g ł b y m
zapewnienia
bardzo
prosić w a s o dołączenie z mej
g o t o w o ś c i mej dla w s p ó ł p r a c y .
pożyteczne
mułowała
ZALESKIEGO.
dla s p r a w y n a u k o w e j ,
p u n k t a , w których, nie z g a d z a
strony
J a b y m u w a ż a ł za
aby R e d a k c y a
sfor­
się ze mną; j a n a te
p u n k t a odpiszę, — a t a k a d y s p u t a w p r o w a d z i ł a b y r z e c z w G a l i c y i
w s p o s ó b najwłaściwszy. J e ż e l i nasz list w y j d z i e dziś l u b j u t r o ,
to odpowiedzą
m i i n a mój list i n a t ę p r o p o z y c j ę , b o c h o d z i
i o pośpiech".
Odpiszcież p . D u c h i ń . w t j m
on j e s z c z e Sioła
sensie. Nie e z j t a ł
i chce j e z a r a z z a p r e n u m e r o w a ć .
R a d u j e m j się tutaj n a m i e s t n i c t w e m G o ł u c h o w s k i e g o . Ś w i ę t o j u r c j są z a p e w n e t e m z w a ś n i e n i . D u ż o n o w j c h n a d z i e i stąd i t. d.
J.
Miałem
pieczętować
list,
kiedj
mi
B.
Z.
d o r ę c z o n o P a ń s k i ze
L w o w a . O d p o w i e d ź n a ń w dzisiejszym. L i s t y o d e b r a ł e m i
które
obiega
dziś p o
rękach
spółtułaczów.
Dedykację
Sioło,
nowej
p o w i e ś c i p r z y j m u j ę u k r a i ń s k i e m sercem. P a m i ę ć m ł o d s z y c h p o ­
koleń, j a k o
ś w i a d e c t w o , ż e szanują
p o d a n i a p o ojcach — r o z ­
r z e w n i a m n i e i n a p e ł n i a wiarą i d o b r ą o t u c h ą o przyszłości. D a j
B o ż e o d w d z i ę c z j ć się w a m ! Gości t u u n a s świeży G a l i c y a n i n (sic)
J . I. K r a s z e w s k i .
B.
Z.
12. Do Ludwika Nabielaka.
Villepreux (Seine et Oise), d. 12 marca 1881 r.
K o c h a n y mój s t a r y L u d w i k u !
Ani zdołam
wasze domowe
wysłowić, ile m n i e
nieszczęście. S e w e r y n a
rozżaliło w g ł ę b i
1
duszy
c e n i ł e m wielce od za­
r a n i a j e g o lat. W c h r z e ś c i j a ń s k i e m u k o r z e n i u się w y s z l o c h a ł e m :
„Święć się w o l a T w o j a P a n i e ! " — ależ j a k i ż to p i e k ą c y z a s t r z a ł
w sercach b i e d n y c h
strzał
sędziwych
ani s z u k a ć n a w e t
rodziców!...
N a taki, och, za­
p o c i e c h y u ludzi. B ó g s a m
ucieczką
i mocą i w s p o m o ż y c i e l e m w u c i s k a c h t e g o rodzaju. "Wierzajcie,
moi
drodzy, że modlę
się
za
d u s z ę ś. p . S e w e r y n a i z a w a s
t a k o ż oboje z r z e w n e m b r a t e r s k i e m
1
Syn Nabielaka.
spółczuciem.
Z KORE^pONDF.NCYI
BOHDANA ZALESKIEGO.
327
Milczałem k i l k a dni, myśląc, ż e nie z n a m w a s z e g o n o w e g o
adresu, aż dziś t r a f u n k i e m z n a l a z ł e m a d r e s w s p r a w o z d a n i u ins t y t u c y i „Czci i c h l e b a "
B ó g z w a m i , zbolali r o d z i c e , i M a t k a N a j ś w i ę t s z a !
Pozdra­
w i a m i ściskam w p e ł n i u c z u c i a ,
przyjaciel
stary
J. B.
Zalesili.
13. Do Zofii Nabielakowej.
Villepreux, d. IB grudnia 1883 r.
Droga ukochana Pani!
Niestety! Zapóźno odebrałem tu zawiadomienie. Zapłaka­
łem na prawdę. Wieczny odpoczynek przezacnej duszy naszego
z a c n e g o L u d w i k a . Modliłem się za nią od d a w n a i nie p r z e s t a n ę
się m o d l i ć .
Ł ą c z ę się z T o b ą d r o g a W d o w o ! s p ó ł c z u c i e m
naj­
serdeczniej s z e m .
B ó g cię pociesz d r o g a p r z y j a c i ó ł k o
s t a r y w i e r n y wasz
J.
B.
Zaleski.
14. Do tejże.
Villepreux, d. IB marca 1884 r.
Ł a s k a w a P a n i Zofio!
W o s t a t n i c h miesiącach
podróż
n a w e t do P a r y ż a
znacznie
niepomału
osłabłem
na
mnie nuży.
siłach,
Oprócz
źe
tego
z p o w o d u w z m a g a j ą c e j się ś l e p o t y p o t r z e b u j ę t a m p r z e w o d n i k a ,
a s y n o w i e moi w n i e d z i e l ę t y l k o są n a s w o b o d z i e .
Otóż
jutro
w niedzielę
będę
w Paryżu.
Między
drugą
a trzecią p o p o ł u d n i u z c m e n t a r z a wstąpię do k o c h a n e j P a n i n a
pogadankę choć krótko. P. Wł. Zawadzki wyborny na źywotopisarza
dla ś. p. L u d w i k a ,
l a t . Ściskam rękę po
2
znał go i kochał
od
najmłodszych
przyjacielsku.
S t a r y ż y c z l i w y w^asz
J. B.
Zaleski.
Nabielak był członkiem rady tego Towarzystwa.
Biografia Nabielaka została wydrukowana w Przewodniku
i literackim. L w ó w 1885.
1
2
naukowym
Z KORESPONDENCYI
BOHDANA
ZALESKIEGO.
15. Do Władysława hr. Platera.
Paryż, d \i lipca 1870 i\
Szanowny Kolego!
Wiedziałem
już dawniej z boku o patryotycznem
krząta­
niu się t w o j e m w z g l ę d e m i n a u g u r a o y i M u z e u m P o l s k i e g o , a w c z o ­
raj i w p r o s t od ciebie
odebrałem
w y m o w n e w tej m i e r z e
we­
z w a n i e i objaśnienia. Niestety, j a k z a c n y K r ó l i k o w s k i dla swej
c h o r o b y , — t a k i j a dla p o d e s z ł e g o w i e k u i p r z e r ó ż n y c h dolegli­
wości r o d z i n n y c h n a n i e w i e l e m o ż e m y ci się p r z y d a ć w P a r y ż u .
Królikowski właśnie
d o p i e r o co w y j e c h a ł
do F o n t a i n e b l e a u n a
k u r a c y ę , — j a zaś z a k i l k a lub k i l k a n a ś c i e dni z n i e d o m a g a j ą c ą
moją córką u d a m się k ę d y ś d o m o r z a . S p o d o b a ł a mi się w a s z a
o d e z w a , — ale do z b i e r a n i a
dakami
to
podpisów
potrzebaby młodej
wiesz
k o l e g o ! nie m a m y
porozumiewaniu
pomiędzy
tutejszymi
ochoczości i m ł o d y c h
tu nigdzie
ro­
n ó g , bo, j a k
spólnego
ogniska ku
się w z a j e m n e m u . J a p r z y n a j m n i e j żyję w g ł u ­
c h e m o d o s o b n i e n i u o p o d a l od ś r o d k a m i a s t a i nie s p o s o b n y j u ź
całkiem
do k o n n e j , n i pieszej
waszą
służby. P o d p i s z ę
atoli
odezwę
- i c h ę t n i e n a k ł o n i ę do p o d p i s a n i a jej kilku j e s z c z e p r z y ­
j a c i ó ł i z n a j o m y c h , co raczą
mnie
o d w i e d z a ć co niedzielę.
Na
r a z i e w s z y s c y b o d a j k o l e d z y sejmowi r o z p i e r z c h l i się po świecie,
O r d ę g a , J a n u s z e w i c z i B r o n i s ł a w Zaleski są t a k o ż p o z a P a r y ż e m .
Młodych
generałów
zgoła...
Nie wiem,
i dygnitarzy
nowej
emigracyi
nie
czy m a s z , k o c h a n y k o l e g o , j a k i e
znam
stosunki
z E l ż a n o w s k i m , R u s t e j k ą , G a d o n e m i t. p . , k t ó r z y , j a k o młodsi,
żwaw si, a p r z y t e m
r
wpływowi na emigracyi, najlepiejby
dopo-
gli do z b i e r a n i a p o d p i s ó w .
Z wymienionych wyżej pobudek
żal się B o ż e ! nie b ę d ę m ó g ł
o s o b i s t y c h i familijnych,
uczestniczyć i przy
odsłonięciu
pomnika w Rapperswil.
R a d u j ę się s z a n o w n y
m y ś l i swojej s t r a ż n i k ó w
k o l e g o , żeś n a r e s z c i e z n a l a z ł w e d l e
dla I n s t y t u c y i — to j e s t
konserwatora
i o d ź w i e r n e g o . A ż a l i b y i dla p o c z c i w e g o L e n a r t o w i c z a nie u d a ł o
się p r z y
w tej
Pomniku
wydumać jakie
chwili o śmierci j e g o
zajęcie?
Dowiaduję
ż o n y w Miłosławiu. B i e d a k
się
uko-
Z KORESPONDENCYI B O H D A N A
329
ZALESKIEGO.
c h a n v , co o n t e r a z p o c z n i e ze sobą. J a k o wiesz, p o e c i i artyści
n i e z a r a d n i są w d r o b n y c h i n t e r e s a c h osobistych. D l a p . Teofila
potrzebaby
koniecznie
przytułku i bratniej
opieki przy jakim
i n s t y t u c i e — inaczej w s m u t k u , co g o p r z y g n i a t a , u p a d n i e całkiem
n a d u c h u i s p o n i e w i e r a się o w d o w i a ł y w e F l o r e n c y i .
P o d z i w i a m zawsze, k o c h a n y p a n i e W ł a d y s ł a w i e , twoją oby­
w a t e l s k ą czujność i c z y n n o ś ć w r z e c z a c h n a r o d o w y c h . Masz p o
t e m u zdolności,
zdrowie i środki wszelkie moralne, j a k i ma-
teryalne. Szczęść Boże i ku
dobru
publicznemu i ku
zasłudze
a chlubie osobistej!
Ł ą c z ę u p e w n i e n i e p o w a ż a n i a i koleżeńskiej
życzliwości
sługa i rodak
J. B.
Zaleski.
Nie o b o w i ą z u j ę się n a więcej n a d dziesiątek p o d p i s ó w m i ę ­
dzy z n a j o m y m i — to k o m u ż
litograficznej k u d a l s z y m
m a m złożyć 13-ty n u m e r
odezwy
z a c h o d o m ? P r o s z ę m i ę o t e m zawia­
d o m i ć co r y c h l e j . M a m j u ż p o d p i s K r ó l i k o w s k i e g o .
Sądzę, ż e
u z y s k a m od Ż a r c z j m s k i e g o , K a m i e ń s k i e g o , G a ł ę z o w s k i c h i t. p .
A tymczasem może
remu poruczę
przyjedzie z Aix-les-Bains
Bronisław, któ­
rzecz m i ę d z y j e g o t a k o ż przyjaciółmi.
Myślę, że
nie o d m ó w i n a m tej usługi.
Przeniosłem
się za S e k w a n ę
n a odludzie
dla d o g o d n o ś c i
s y n ó w m o i c h u c z ę s z c z a j ą c y c h do szkół s p e c y a l n y c h . A d r e s mój
n o w y : Paris, 6, r u e Mizieres.
O wojnie
znowu tu
przycichło. Z wielkiej
chmury
mały
deszcz. A b y l i ś m y p a r ę dni r o z g o r ą c z k o w a n i .
J.
B.
Z.
16. Do tegoż.
P a r y ż , d. 9 sierpnia 1870 r.
Szanowny kolego!
P o r a ż k i n i e s p o d z i a n e wojsk francuskich p r z y g n ę b i ł y b a r d z o
n a s P o l a k ó w . Ż y j e m y w z a m ę c i e i wirze p a r y s k i m r o z g o r ą c z k o ­
w a n i do n a j w y ż s z e g o stopnia. B e z m i e r n a b u t a k r z y ż a c k a j e s z c z e
się w z m o ż e i p o g r o z i światu. K a t o l i c y z m uciśnie... p r o t e s t a n t y z m .
W o p a ł a c h dzisiejszych
P. P. T. LX.
darmo i myśleć o zbieraniu
22
pod-
330
Z KORESPONDENCYI B O H D A N A
pisów p o d waszą
wzdrygają
moją z
ZALESKIEGO.
odezwę. K o m u ją tylko
się od b i e r n e g o
pokazać z rodaków
n a w e t udziału. O d s y ł a m więc listę
p i ę c i a j e n o p o d p i s a m i . Może księżna Gedrojciowa
i L . C h o d ź k o b ę d ą w tej m i e r z e
s z c z ę ś l i w s z y m i o d e m n i e . Mia­
ł e m j e d n a k j a k n a j l e p s z e chęci. B r o n i s ł a w a i wielu i n n y c h ,
na
k t ó r y c h liczyłem, albo n i e m a s z w P a r y ż u , albo n i e p o d o b n a n i g d z i e
napotkać.
Ł ą c z ę w y r a z y p o w a ż a n i a m e g o i życzliwości r o d a c k i e j
sługa
J.
B.
Zalesia.
17. Do tegoż.
Paryż, d. 12 października 1871.
38 rue St. Sulpioe.
Szanowny Panie!
N i e p o m a ł u n a r a z i e z a k ł o p o t a ł e ś m i ę z a p r o s i n a m i do s w e g o
Albumu.
Śród
straszliwych
przygód,
tycznych, jakie w ostatnim roku
zawodów
dotknęły
i
szkód
poli­
Kościół i F r a n c y ę .
o n i e m i a ł e m b y ł w bólu, toż i t e k ę moją p o e t y c k ą z i n n e m i niepotrzebnemi ruchomościami bez żalu zostawiłem w Paryżu.
powrotem
wstrętno
z Prowancyi
i zaglądać
odnalazłem
tekę
do n i e j : b o zresztą
srodze
wiem
Za
opyloną — że
dokładnie,
co
w sobie zawiera. Z a w i e r a luźne, n i e s k l e j o n e u r y w k i pieśni p r z e ­
ż y t y c h j u ż , z w i e t r z a ł y c h , t y l e dziś w a r t y c h , co w i ą z k a z w i ę d ł e g o
w c z o r a j s z e g o kwiecia. N a czasy n o w e , t r z e b a b y n o w e g o n a s t r o j u
w duszy. A l e czy
s t a r c z y n a ń tchu?...
Smutno
w y z n a ć — aleć
n i e o m y l n a p r a w d a , że s t a r o ś ć nie r a d o ś ć , ż e d o b a to za m r o ź n a
i wielce j a ł o w a . N a t c h n i e n i e i t w ó r c z o ś ć n i e służą
wołanie— a bez tych wyższych przymiotów
j e n o rozrywką,
n i e g o d n ą wieszcza,
osobliwie
Mickiewicz p r z e d c z t e r d z i e s t y m r o k i e m
j u ż n a za­
poezya jest pustą
polskiego.
życia pożegnał
Adam
się r a z
n a zawsze z Muzami. D l a t e g o i j a za p r z y k ł a d e m w i e ń c o n o ś c y
daw no
sławnymi
niebo­
s z c z y k a m i w cień elizejski, w d u c h o w e k ę d y ś regna inania.
Jeżeli
r
nie
obcuję z n i e m i ; u s u n ą ł e m
się z a
czasem j e s z c z e r y m u j ę , t o dla siebie j e n o s a m e g o , l u b dla p r z y -
Z KORESPONDENCYI B O H D A N A
331
ZALESKIEGO.
szłego e d y t o r a k o m p l e t n e g o z b i o r u m o i c h w i e r s z ó w . D a j ą c t e r a z
w
antyliterackim
czasie i u s p o s o b i e n i u
ladajakie
ramoty,
nie
o z d o b i ł b y m n i e m i całkiem m o j e g o A l b u m u , a n a r a z i ł się — i n a ­
raził słusznie n a u r ą g a n i e
p u b l i c z n o ś c i . W y p o w i a d a m oto n i e ­
m o c moją i n i e u d o l n o ś ć w p r o s t o c i e i w całej
szczerości — j a k
t o się g o d z i p r z e d s t a r y m s e j m o w y m kolegą. J a k widzisz
tedy
kochany panie Władysławie, mus tylko, mus nieodzowny z we­
w n ą t r z skłania m i ę do u c h y l e n i a się od w s p ó ł u d z i a ł u p o m i ę d z y
licznymi pisarzami twego A l b u m u .
Dla mnie
starca, p o e t y c k a w i o s n a p r z e m i n ę ł a n i e p o w r o t -
nie — ale z a to k w i e c i się w p e ł n i dla m ł o d s z e j b r a c i p o lutni.
Nie brak Polsce utalentowanych śpiewaków, znajomych mi i nie­
znajomych.
U nich teraz
blask
i w o ń i ciepło
ku
rozgrzaniu
serc w n a r o d z i e . D o nich n a r a z i e p o t r z e b a k o ł a t a ć n a t a r c z y w i e .
N i e wątpię, ż e c h ę t n i e p r z y c z y n i ą się do w z b o g a c e n i a A l b u m u ,
m a j ą c e g o cel p i ę k n y i p o d n i o s ł y p o d p i e r a n i a i n s t y t u c y i M u z e u m
polskiego.
Co p o d z i w i a m i u w i e l b i a m w t o b i e , s z a n o w n y
niezrażone
w
poświęcenie
zabiegach
około
wielu n a l i c z y ć b y
się,
dobra
czynność
i niespożyty
publicznego.
Podobnych
kolego!
hart
to
woli
ludzi
nie
m o ż n a w Polsce... M u z e u m — t o dzieło t w o j e
w ł a s n e — mniejsza,
ż e ' z n o j n e i za kosztowne
w a t e l a , ale u ż y t e c z n e ,
okazałe i trwałe
n a j e d n e g o oby­
na pokolenia.
Exegisti
monumentum..
P r z y j m i j p a n i e z a p e w n i e n i e p o w a ż a n i a m e g o i stałej życzli­
wości koleżeńskiej.
J.
E.
Zaleski.
D r u k A l b u m u p r z e c i ą g n i e się. G d y b y m w t y m czasie u c z u ł
w e n ę i n a t c h n i e n i e c h o ć b y n a j e d n ą g o d z i n ę u ż y j ę ich n a u p o ­
m i n e k dla a l b u m u . Ż y c z ę t e g o — l u b o się nie s p o d z i e w a m s k u t k u .
Likwidujemy
s u k e e s y ę p o ś. p . K r ó l i k o w s k i m ,
który,
n a emigranta, znaczny zostawił majątek. R e o r g a n i z u j e m y
jak
takoż
osieroconą i n s t y t u e y ę „Czci i c h l e b a " . — D u ż o z m i e n i ł o się u n a s
w P a r y ż u między rodakami. Wielu wymarło, wielu rozproszyło
się p o
świecie, a reszta,
co z o s t a j e m
n a miejscu, posiwieliśmy
22*
332
Z KORESPONDENCYI
BOHDANA
i bardzo posmutnieli. Koledzy
ZALESKIEGO.
Barczykowski,
Morawski i Żar-
czyński widocznie u p a d l i n a siłach. T y p a n i e AA ładysławie, bodaj
7
wszystkich nas przeżyjesz.
J.
B.
Z.
18. Do tegoż.
Villepreux, d. 15 listopada 1880 r.
Szanowny kolego!
N i e m a l j e d n o c z e ś n i e o d e b r a ł e m twój z a c n y list i m e d a l pa­
m i ą t k o w y . D z i ę k u j ę za nie u p r z e j m i e . Medal, o ile b i e d n y m m o i m
wzrokiem i w szarym
dniu
r o z p a t r z e ć się zdołałem, w y d a ł m i
się p i ę k n y .
B r o d z ę t u w ciemnościach, z p o w o d u koczującej u n a s b e z
przerwy mgły — w zaćmieniu tem i przy niedołęstwie
starości,
j e s t e m co d o s ł o w n i e do n i c z e g o , a m i m o t e g o , z r ó ż n y c h s t r o n
odbieram
na uczestnika,
na mówcę, na prezesa ob­
chodu. Z o b o w i ą z k u p r z e w o d n i c z y ć
zaprosiny
m u s z ę n a uczcie, j a k ą w y ­
daje w e t e r a u o m zarząd
stwo h i s t o r y c z n e
podołam
Instytucyi
„Czci i c h l e b a " .
prosi t a k o ż o z a b r a n i e
wymaganiom? a upokarzającem
Towarzj 7
głosu. Nie w i e m , czy
byłoby
to
dla
listo-
padowca.
I n s p i r a c y a m n i e c a ł k i e m opuściła w t y m czasie — to cieszę
się, że L e n a r t o w i c z b o d a j i Ujejski u ś w i e t n i ą j u b i l e u s z i g o d n i e j ,
n i ż b y m t o zdołał u c z y n i ć , n a w e t w m ł o d s z y m w i e k u .
Ż y c z ę w szełkich
r
powodzeń
obchodowi w Eapperswylu —
i pamiętać tu będę o nim.
Racz
przyjąć,
kolego
jedynaku,
upewnienie
poważania
i życzliwości.
J.
B.
Zalesia.
19. Do Seweryna Goszczyńskiego.
P a r y ż , d. 4 marca.
Mój drogi S e w e r y n i e !
Wczoraj niechcący Bronisław
wymówił
się p r z e d
Łasko-
w i c z e m o n a s z y m obiedzie we środę. Otóż n a p a r ł się zaraz, że
Z KORESPONDENCYI
B O H D A N A ZALESKIEGO.
333
i o n z B o ń k o w s k i m przyjdą, a b y cię w e s p ó ł z n a m i u c z ę s t o w a ć
w e d l e d a w n e j o b i e t n i c y — a l e proszą, a b y z a m i a s t w e środę, w d z i e ń
p o s t n y , obiad m ó g ł się o d b y ć w e c z w a r t e k . O c z y w i ś c i e r a d nie
rad, musiałem
się z g o d z i ć
na tę przyjacielską
Kochany Sewerynie w e c z w a r t e k
dzinie 4 i p ó ł a o 5 i p ó ł w y j d z i e m ,
ich propozycyę.
bądź ł a s k a w p r z y j d ź o g o ­
l u b w y j e d z i e m do P a l a i s
K o y a l , k i e d y w G a l e r i e d'Orleans z b i e r z e się r e s z t a naszej k o m ­
p a n i i . J e s z c z e r a z do w i d z e n i a się, w e c z w a r t e k
twój stary
J.
B.
Zaleski.
D W A TYGODNIE W PETERSBURGU.
(Dokończenie).
vi.
K i l k a d n i j u ż s p ę d z i ł e m w stolicy K o s y i i n a l e ż a ł o się w y ­
brać
do E r m i t a ż u ,
zwłaszcza
że miał b y ć n i e b a w e m
na parę
l e t n i c h m i e s i ę c y z a m k n i ę t y . P o w s t a n i e swe i n a z w ę z a w d z i ę c z a
s ł y n n y zbiór mdtuszce
K a t a r z y n i e , k t ó r a u r z ą d z a ł a d y s p u t y i lu­
biła w g r o n i e u c z o n y c h i a r t y s t ó w w r o d z a j u
szkoły
ateńskiej
o d p o c z y w a ć p o t r u d a c h p o l i t y c z n e g o życia. D a w n y b u d y n e k z a ­
stąpił Mikołaj I. p a ł a c e m w s t y l u g r e c k i m ; front p o d p i e r a j ą ol­
b r z y m i e k a r y a t y d y , g ł ó w n a k l a t k a w c h o d o w a o p a r t a n a 16 m o n o ­
l i t a c h z s z a r e g o m a r m u r u o k a r r a r y j s k i c h g ł o w i c a c h . Ś c i a n y sal
w y ł o ż o n e m a r m u r e m albo s z t u k a t e r y ą ; w salach p e ł n o obelisków,
w a z i d r o g i c h k a n d e l a b r ó w . N a j p i e r w sala a s y r y j s k a i e g i p s k a .
O w i e w a cię m r o k i chłód p r z e s z ł o ś c i : r z ę d a m i
stoją
olbrzymie
sarkofagi, m u m i e w części s k r u s z o n e , p o t w o r n y c h k s z t a ł t ó w p o ­
sągi. R u s z a m d a l e j :
budzą
s i e d m sal r z e ź b y g r e c k i e j i r z y m s k i e j n i e
z a c h w y t u i nie r o z g r z e w a j ą
ładne te boginie,
duszy. B y ł y m o ż e
ale dziś w m a r m u r o w e m
niegdyś
ciele d z i u r y i r y s y ,
członki s p ę k a n e i o d ł u p a n e : t u b r a k ręki, ó w d z i e policzka. W y o ­
braźnia
m u s i silnie p r a c o w a ć ,
Zazwyczaj pośród
przechodzień
aby odtworzyć
pierwotną krasę.
s t r z ę p ó w i z ł o m k ó w d a w n e j świetności m u s i
wytwarzać
w sobie
sztuczny
zapał i uwielbiać.
C h c ę być s z c z e r y m : n i e r a z z w i e d z a ł e m e u r o p e j s k i e g l y p t o t e k i —
D W A TYGODNIE W
ale n i g d y i n i g d z i e
335
PETERSBURGU.
nie b u d z i ł y w e m n i e
entuzyazmu
pokru­
s z o n e i p o d a r t e szczątki z i e m i s t o - s z a r y c h ciał s t a r o ż y t n y c h . Nie
wzbudziła
g o n a w e t w e m n i e — o z g r o z o —- o g ł o s z o n a uroi
orbi za n i e z r ó w n a n ą W e n u s
Ermitażu,
bo zaprawdę
et
kto jedną
widział czy k a p i t o l i ń s k ą czy m e d y c e j s k ą — d o s y ć widział. D a l e j
idzie, p o d p a r t a
z kolonii
20 k o l u m n a m i ,
greckich
cenny i bogaty:
nad
dużo
sala,
mieszcząca
wykopaliska
morzem Czarnem i Azowskiem.
drobiazgów
sztuki greckiej z III. i IV.
w i e k u p r z e d Chr.; część i c h d o s t a ł a
się do k o l o n i i z g r o d ó w
macierzystych,
część
sztukmistrzów,
świadczy o rozległym wpływie kultury greckiej,
która
dosięgła krainy
wykonana
Zbiór
w koloniach
Scytów i wyryła
przez
greckich
tam niezatarte
ślady.
T a k i e d r o b i a z g i , j a k a m f o r y z g ł o w a m i E r o s a i M e d u z y , r ó g do
n a p o j u w k s z t a ł c i e ł b a b y c z e g o , naszyjnik,
spięty postumenci-
kami konnych Scytów, duże złote kolczyki z główkami Pallady,
dwie
złote
m a s k i zdjęte z m a r t w e g o
o b l i c z a , — g o d n e są w y ­
r ó ż n i e n i a p o ś r ó d m n ó s t w a i n n y c h p r z e d m i o t ó w . Nie b e z zajęcia
o g l ą d a ł e m też w n a s t ę p n y c h salach b o g a t y z b i ó r w a z p o l i c h r o micznych, a zwłaszcza kilka waz o pięknym rysunku z wypukłor z e ź b ą , n i e s t e t y najczęściej u s z k o d z o n ą .
Rysunki,
miedzioryty,
b i b l i o t e k a E r m i t a ż u , sala z i n d u s k i e m i i m o n g o l s k i e m i
tnościami
wypełniają
wspaniałych
staroży­
resztę dolnego gmachu. W s t ę p u j e m y po
s c h o d a c h n a g ó r ę do g a l e r y i o b r a z ó w . R z ę d y k o ­
m n a t p e ł n e dzieł sztuki, u ł o ż o n y c h szkołami. K t o z n a p i n a k o t e k ę ,
g a l e r y ę d r e z d e ń s k ą , L o u v r e i z b i o r y włoskie, t e n nie p o t r z e b u j e
s u s z y ć sobie g ł o w y n a d w y s z u k i w a n i e m słów z a c h w y t u . P o m i ę ­
dzy
dwoma
tysiącami
obrazów — wyłącznie
zachodniej
starej
s z t u k i — z n a j d z i e s i \ 4 0 — 5 0 dzieł osobliwej c e n y i ze w z g l ę d u
n a p i ę k n o ś ć i ze w z g l ę d u n a t w ó r c ó w . R a f a e l a M a d o n n a i P r z e ­
n a j ś w i ę t s z a R o d z i n a ; Z d j ę c i e z k r z y ż a P a w ł a V e r o n e z e , włoski
b a n d y t a R o z y , M a d o n n a C o r r e g g i a i d r u g a L e o n a r d a d a Vinci,
Perseusz i Andromeda
Rubensa,
piękny portret polskiego ma­
g n a t a R e m b r a n d t a , T o a l e t a W e n e r y i D a n a e Tiziana,
do E g i p t u
R e n i ' e g o , św. * S e b a s t y a n
Zurbarana, Innocenty
Ribeiry,
św.
Ucieczka
Wawrzyniec
X. Velasqueza, Wniebowzięcie i Niepo­
k a l a n e P o c z ę c i e N. M. P . Murilla, s p o r o o b r a z ó w Teniers'a, P o u s -
DWA
TYGODNIE
W
PETERSBURGI
sina, Ostade'go, R u y s d a e l a — w s z y s t k o
zdobiące
galeryę,
nabyte
drogą
7
są dzieła
niewątpliwie
podbojów, krwi, łupu — i
za
p i e n i ą d z e . A l e o b o k t e g o d u ż o z b i e r a n i n y , n i e m a ł o k o p i i , sporo
prac, noszących nazwiska sławne a w y k o n a n y c h przez uczniów
nie m i s t r z ó w . N a l e ż y też p o ł o ż y ć
spowodowały,
że np. Danae
straciły b l a s k p i e r w o t n y ,
n a szalę u s z k o d z e n i a , k t ó r e
T i z i a n a lub św. R o d z i n a
należy
dodać natrętny,
Rafaela
podejrzliwy
w z r o k l e g i o n u carskich lokai, ścigających cię n a k a ż d y m k r o k u ,
a także
zupełny brak
wogóle:
czujesz się t u w o d l e g ł y m czasie, j a k b y w j a k i c h ś o b ­
ruskiej s z t u k i i n o w o ż y t n e g o
cych krainach i jedynie
argusowe
oczy sług
malarstwa
przypominają
ci,
ż e to P e t e r s b u r g . P r a g n i e s z się w r e s z c i e dowiedzieć, czy w E r m i ­
tażu
niema
czego
ruskiego i pytasz
lokaja... A—jest,
jakże
nie — t r z e b a t y l k o wziąć bilet, b o d r o g o c e n n e p r z e d m i o t y zam­
k n i ę t e n a c z t e r y spusty. Bahcsysz
d o p o m a g a : o t r z y m u j e s z bilet,
otwierają się z a m k i i j e s t e ś w g a l e r y i P i o t r a W . , oraz w s k a r b c u
carów.
Sala
Piotra W . tchnie
surowym,
pracowitym
duchem
wielkoluda. Pełno maszyn, robót z drzewa, modeli i pamiątek,
związanych
z jego
imieniem.
Ale
Moskale
wszystko
umieją. N a s t r a ż y p o d b a l d a c h i m e m w j e d w a b n y m
popsuć
niemieckim
s t r o j u siedzi p o t w o r n a figura w o s k o w a ' P i o t r a : ż ó ł t a cera, s z t u c z n e
włosy, spłowiały j e d w a b u b r a n i a czynią p r z y k r e , n i e l e d w i e w s t r ę ­
t n e w r a ż e n i e . U z u p e ł n i a się ono w i d o k i e m p o ś m i e r t n y c h m a s e k ,
wypchanego konia monarchy ...
Skarbiec
carów celuje
szek: p e ł n a szafa
brylantami
bogactwem
brylantami
niezliczonej ilości fra­
sadzonych
zegarków,
p a r ę szaf
z d o b n y c h w a c h l a r z y a n a n i c h ł a d n e o b r a z k i fran­
cuskich m i s t r z ó w , m n ó s t w o
szkatułek,
puharów,
waz,
talerzy,
k u b k ó w , d z b a n ó w , broni, pierścieni, t a b a k i e r e k , p r z y c i s k ó w i t. p .
Na środku
olbrzymia,
p a r ę m e t r ó w w z d ł u ż i m e t r wszerz m a ­
jąca, w a z a czy czara, k u t a ze srebra, w d r u g i m k o ń c u sali b a r ­
dzo b o g a t y i b a r d z o b r z y d k i z e g a r w k s z t a ł c i e n a t u r a l n e j wiel­
kości d r z e w a
z kogutem,
kurą i pawiem złotym.
O godzinie
12-tej, p a w r o z k ł a d a s k r z y d ł a i k r z y c z y , k o g u t pieje, k u r a g d a c z e ,
a w i d z o w i e zatykają
Osobliwością
uszy.
Ermitażu
są j e d y n e
w swym
rodzaju
loże
DWA
Rafaela:
TYGODNIE
najdokładniejsza
W
co
337
PETERSBURGU.
do
wymiarów,
barw i piękności
k o p i a r z y m s k i c h . Z a c h w y c a ł e m się c u d o w n e m i p o m y s ł a m i o r n a m e n t a c y j n e m i t e g o a r t y s t y , ale p o d z i w i a ł e m t e ż s z c z o d r o ś ć n a ­
kładcy
i pracę
z Urbino
wykonawców.
pogodziła
mię
Cudowna
z brzydkim
szkaradnym pawiem i z ukośnymi
ściłem p a ł a c
wyobraźnia
manekinem
mistrza
Piotra
r z u t a m i o c z u stróżów.
z myślą, ż e m o ż e i d l a t e g o
i
ze
Opu­
niema w Ermitażu
ż a d n e g o r u s k i e g o dzieła sztuki, b o z n a w c y - z b i e r a c z e nie chcieli
psuć harmonii i wnosić dysonansów pośród dzieła Zachodu. Do­
w i e d z i a ł e m się w d o m u , ż e s z t u k a r u s k a m a swą p r z y s t a ń w n o w e m m u z e u m M i c h a ł o w s k i e m i c h c i a ł e m zaraz n a z a j u t r z
złożyć
j e j h o ł d swój,
wolny
ale mi przyjaciel
oznajmił, że m a dzień
i m u s i m y p o j e c h a ć do K r o n s z t a d t u . T r z e b a t e d y b y ł o w y p o c z ą ć
i z e b r a ć siły.
N a z a j u t r z r a n o u d a l i ś m y się do małej p r z y s t a n i . P a r o w c e ,
i d ą c e do P i n l a n d y i , O r a n i e n b a u m a , K r o n s z t a d t u o c z e k i w a ł y j u ż
p a s a ż e r ó w . R u c h wszędzie, g w a r a r ó ż n o j ę z y c z n a n a o k ó ł , p r z e ­
waża atoli j ę z y k angielski.
O l b r z y m i e k u p y t o w a r ó w leżą p o d
g o ł e m n i e b e m p o d opieką
straży.
wojskowe
pancerniki, gdyż
Opodal
niedaleko
kołyszą
znajdują
się
zlekka
się d o k i o k r ę ­
t o w e . Z p o ś r ó d t o w a r o w y c h statków najwięcej a n g i e l s k i c h : A n ­
7
glia p r z y w o z i do R o s y i c o r o c z n i e t o w a r u za kilkadziesiąt milio­
n ó w rubli. C o d z i e ń p r z y c h o d z ą i o d c h o d z ą d u ż e k u p i e c k i e o k r ę t y
angielskie, a j e d n a k z w y k l e o d p o c z y w a k i l k a n a ś c i e . N a w e t w n i e ­
dzielę p r a c a t u k i p i j a k z w y k l e .
N i e b a w e m w y p ł y n ę l i ś m y n a m o r z e , mijając co chwila wielkie
barki z drzewem, małe
pieckie
okręty. W i a t r
„ j a l i k i " , p r z e w o ż ą c e ludzi, i d u ż e
dął
chłodny, powierzchnia
ku­
falisto m a r ­
szczyła się i d r g a ł a silnie, c i e m n o - s t a l o w a t o ń p r z e ś w i e c a ł a zielonawemi połyskami, na
wierzchołkach
fal t w o r z y ł y się białe
p i e n i s t e c z u b y , ale p a r o w i e c p r u ł w o d ę śmiało, p o s u w a ł się r a ­
ź n o i za t r z y g o d z i n y dobijaliśmy do b r z e g u . S p o d z i e w a ł e m się
s p o t k a ć lichą m i e ś c i n ę , a z n a l a z ł e m duże, c z y s t e m i a s t o o k i l k u dziesięciotysięcznej
ludności.
Ma
ono
kościół katolicki,
kilka
c e r k w i , wielki park, p o r t w o j e n n y , ł a d n ą p r z y s t a ń , w k t ó r e j p o
obejrzeniu
miasta
najęliśmy
łódkę,
celem
zwiedzenia
fortów
338
DWA
i morza.
TYGODNIE W
Przewoźnik
okazał
PETERSBURGU.
się c z ł o w i e k i e m
d z i a r s k i m i roz­
m o w n y m . J a k i e ż b y ł o n a s z e zdziwienie, g d y mijając o k r ę t y an­
g i e l s k i e c z y t a ł n a p i s y z u p e ł n i e p o p r a w n ą wymową. U m i e z a t e m
po angielsku?
Oczywiście — t a k j a k p o n i e m i e c k u i p o francu­
sku. U t r z y m u j e
częste s t o s u n k i z m a r y n a r z a m i i nie potrafiłby
się z nimi p o r o z u m i e ć . P ł y n i e m y k o ł o fortów. Całe z b r y ł g r a ­
nitowych
tniego
kraju.
sterczą
od
te potężne
siebie i n a
m a s y n a odległość
kilkanaście
strzału
wiorst, z a m y k a j ą
arma­
wstęp
do
N a s z p r z e w o ź n i k ż y w i p r z e k o n a n i e , że forteca n i e z d o b y t a .
M o ż e m a słuszność, b o j e s t i s t o t n i e w y b o r n i e położoną. W p o r c i e
wojennym
za
specyalnem
pozwoleniem,
wyjednanem
szlifami
m e g o przyjaciela, z w i e d z a l i ś m y j e d e n z n a j n o w s z y c h i najwięk­
szych
pancerników
rosyjskich
„Riuryk".
Pudło
obite u
dołu
miedzią, u g ó r y stalową blachą lśni się w słońcu j a k pieścidełko.
P o eleganckiej d r a b i n c e w d r a p a l i ś m y się n a p o k ł a d , oddali swe
k a r t y d y ż u r n e m u oficerowi i p o d j e g o p r z e w o d n i c t w e m
od g ó r y do dołu g m a c h
zwiedzili
t r z y p i ę t r o w y . O k r ę t m a 700 ludzi za­
ł o g i i 20 oficerów. N a p o k ł a d z i e o p r ó c z m a s z t ó w , k o m i n ó w m a ­
s z y n , z w o j ó w lin i p r z y b o r ó w ż e g l a r s k i c h mieści się 4 8 błyszczą­
c y c h s m u k ł y c h dział, s t o s y k u l i szafy z k a r a b i n a m i . N a d o l n e m
p i ę t r z e k a j u t y — p o j e d n e j s t r o n i e clla żołnierzy, p o d r u g i e j w y ­
t w o r n i e u r z ą d z o n e s a l o n y i k a j u t y oficerskie. W e w s p ó l n y m sa­
lonie fortepian,
kwiaty, południowe owoce, herbata,
Utrechtem
o b i t e sofy. D a l e j ł a z i e n k i , a po o b u s t r o n a c h k u r y t a r z a p o k o j e
oficerskie z r ó w n y m k o m f o r t e m i w y g o d ą z a o p a t r z o n e w e w s z y s t k o .
N a clrugiem
dolnem
piętrze kuchnie i magazyny, nabite zapa­
s a m i , p o n i e w a ż z a ł o g a b3'ła n a okręcie. N a t r z e c i e m wreszcie —
piece, k o t ł y , m a s z y n y . U p r z e j m y oficer nie taił p r z e d nami, że
Rosya
powiększa i urządza
ze z d w o j o n ą
siłą
swą
marynarkę.
F r a n c u s k a firma „ F o r g e s et C h a n t i e r s " m a w y k o n a ć j e d e n p a n ­
cernik, j e d e n k r ą ż o w n i k i t r z y t o r p e d o w c e , a n i e m i e c c y fabry­
kanci Krupp, Schichau i fabryka „Yulkan" otrzymały zamówie­
nia n a
trzy krążowniki i 8 torpedowców.
Za kilkanaście
sięcy p a ń s t w o , wyciągające z ł a g o d n y m p o k o j o w y m
r ę k ę do z g o d n e g o
rozbrojenia,
szoną flotę — od w y p a d k u . . .
będzie
mie­
uśmiechem
miało z n a c z n i e p o w i ę k ­
DWA
TYGODNIE
W
339
PETERSBURGU.
P o ż e g n a l i ś m y g r z e c z n e g o m a r y n a r z a , d o p ł y n ę l i swą ł ó d k ą
do b r z e g u i j e s z c z e r a z p o d ą ż y l i n a m i a s t o , a b y zwiedzić s ł a w n y
kronsztadzki
„ d o m p r a c y " . Z a ł o ż y ł g o 1882 r. p o p J a n
giew, z n a n y p o w s z e c h n i e p o d imieniem
Kapitał
zakładowy
wynosił
sto rubli.
Sier-
J a n a Kronsztadzkiego.
Dziś
całość s k ł a d a się
z 7 p i ę k n y c h , d u ż y c h d o m ó w , ż e l a z n y fundusz d o s i ę g a 350 t y ­
sięcy rubli, a o b r ó t r o c z n y kilkudziesięciu tysięcy. „ D o m p r a c y "
p o s i a d a liczne o d d z i a ł y . P r z e r a b i a n i e m k o n o p i n a t o w a r
trudni
się r o c z n i e 25 t y s i ę c y l u d z i — i to j e s t g ł ó w n y r o d z a j r ę k o d z i e l ­
nictwa.
W pracowni obuwia
szwalnia
daje
c o d z i e ń k s z t a ł c i się 15 c h ł o p c ó w ;
z a r o b e k 50 d z i e w c z ę t o m
prócz kobiet;
szkółka
n o r m a l n a w y c h o w u j e 200 dzieci; r ę k o d z i e l n i c t w e m z a j m u j e
c o d z i e n n i e 15 c h ł o p c ó w i 90 dziewcząt.
rysunków,
Istnieją
nadto
się
szkoły
g i m n a s t y k i , szkoła n i e d z i e l n a . Z c z y t e l n i k o r z y s t a ł o
w p r z e s z ł y m r o k u około 10 t y s i ę c y u c z e s t n i k ó w ; k s i ę g a r n i a s p r z e ­
daje c o r o c z n i e do 5 t y s i ę c y książeczek.
Tania
kuchnia udziela
200 t y s i ę c y p o r c y j w p o ł o w i e d a r m o . D o d a ć t r z e b a
nocne, przytułek
dla s t a r u s z e k ,
schronisko
szpital, o c h r o n ę dla 50 sierót,
s z k ó ł k ę freblowską, t a n i e m i e s z k a n i a dla 15 r o d z i n . J e s z c z e nie
k o n i e c . „ D o m p r a c y " daje u b o g i m odzież, j e d n o r a z o w e i ciągłe
z a p o m o g i , p o ś r e d n i c z y w z a r o b k o w a n i u , w d n i ś w i ą t e c z n e urzą­
dza o d c z y t y i z a b a w y , k t ó r e ściągają m a s y ludu. I p o m y ś l e ć , źe
taki świetny rozwój, taka róźnostronna
się n i e s p o ż y t e j
energii, s e r d e c z n e j
którego wprawdzie
działalność z a w d z i ę c z a
trosce jedynego
człowieka,
lud d a r z y u w i e l b i e n i e m i u w a ż a za wyższą
i s t o t ę , ale k t ó r y dla siebie n i c n i e p o ż ą d a , żyje j a k a n a c h o r e t a
a ze swej rozległej p o p u l a r n o ś c i wcale nie j e s t d u m n y . Za j e g o
p r z y k ł a d e m od r. 1882 p o c z ę t o w całej
p r a c y . Dziś istnieją
Moskwie, K i j o w i e ,
Rosyi
zakładać
one w Petersburgu, Pskowie,
Tambowie,
Orłowie,
Grodnie,
domy
Smoleńsku,
Czernihowie,
Chersonie, Witebsku, Wiatce, Wilnie i Warszawie. T e n ostatni
r o z w i j a się p o d o b n o r ó w n i e dzielnie.
Z a n i m z d o ł a l i ś m y o b e j r z e ć cały zakład, słońce pochyliło się
k u z a c h o d o w i , n a l e ż a ł o się w i ę c s p i e s z y ć do s t a t k u . Około 9-tej
b y l i ś m y w d o m u i k r z e p i l i siły z w r a ż e n i e m p o ż y t e c z n i e s p ę d z o ­
nego
dzionka.
Nazajutrz
wstępowałem,
do p i ę k n e g o ,
w
stylu
340
empire
DWA
TYGODNIE
gmachu muzeum
J e s t ono
ruskiej
W
PETERSBURGU.
sztuki, t. zw. M i c h a j ł o w s k i e g o .
m ł o d e : p o w s t a ł o w m y ś l i A l e k s a n d r a III., a o t w a r t e
s t a r a n i e m o b e c n e g o cara, k t ó r y polecił ' /
miliona rubli wydać
2
na odnowienie i adaptacyę dawnego pałacu cesarskiego. Odno­
wiono z przepychem,
przy
współudziale
najlepszych
artystów
ruskich. M a r m u r i g r a n i t , m e t a l i dąb b y ł y m a t e r y a ł e m b u d o w l a ­
n y m . O g r z e w a się b u d y n e k za p o m o c ą p a r y , światło p a d a z g ó r y
p r z e z l a t a r n i e świetlne, k t ó r e skupiają
promienie
na
ścianach,
p o n u r z a j ą c ś r o d e k sal w l e k k i m p ó ł m r o k u . Ś c i a n y o k r y t e p o m p e j a ń s k ą barwą, sufity freskami, o b r a z y wiszą n a s z y s z k a c h a n a ­
nasowych, misternie
spojonych z żelaznemi
drążkami, w m u r o -
w a n e m i w ściany. W s z y s t k i e d r o b i a z g i b u d y n k u , j a k p o s a d z k i ,
kolumny, balustrady, kominki, fryzy
i architrawy,
karyatydy,
n a w e t k l a m k i i g ł ó w k i w i e s z a d e ł są d z i e ł a m i sztuki. A o b r a z y ?
P o m y l i ł b y się c h y b a t e n , k t o b y chciał w y d a w a ć sąd o rosyjskiej
sztuce
na podstawie
ono b y ć
czemś
okazów
w guście
British Musaeum.
Sal j e s t
tutaj
zebranych, jakkolwiek
narodowego
muzeum w Paryżu
kilkadziesiąt,
obrazów
kilkaset,
arcydzieło b e z w a r u n k o w o j e d n o t y l k o — i to P o l a k a .
ma
lub
ale
Dobrych
dzieł j e s t sporo. D o t a k i c h n a l e ż ą : „ O s t a t n i d z i e ń P o m p e i " Briilowa, „ M i e d z i a n y w ą ż " i „Sąd
ostateczny"
Brunrego,
„Chrze­
ścijańscy m ę c z e n n i c y w K o l i z e u m " F l a w i c k i e g o , o b r a z y Basina,
„Dziewiąta fala"
Ajwazowskiego,
Makowskiego
„Obrzęd poca­
ł u n k u " , szkice Orłowskiego, dzieła P e t e r s a , G a g a r i n a , Ś w i e r c z k o w a ,
Szczedrina, W o r o b i e w a , M o r d w i n o w a , K i p r e ń s k i e g o . A l e W e r e s z c z a g i n a wisi t y l k o j e d e n w i d o k S e b a s t o p o l a i t o n i e c h a r a k t e r y s t y c z n y , K o t a r b i ń s k i e g o dzieła, z b y t p r z e c h w a l o n e p r z e z M o ­
skali, zajmują
miejsce najwybitniejsze,
ków, i m p r e s y o n i s t y c z n e g o
a najnowszych
i symbolicznego, niema
kierun­
wcale.
Nie
t w i e r d z ę , ż e b y m u z e u m wiele traciło ze swej p i ę k n o ś c i , j e d n a k ż e
przez
brak
najstarszej i najmłodszej
ruskiej
s z t u k i całość nie
w y d a j e się zupełną. A k a d e m i a s z t u k p i ę k n y c h obfituje
również
w z b i o r y dzieł k l a s y c z n y c h , ale i t a m nie m o g ł e m się d o s z u k a ć
tego
najnowszego
malarstwa,
zwłaszcza
że
studenckich
prac
i szkiców nie chcieli p o k a z a ć . P e t e r s b u r g p o s i a d a oprócz E r m i ­
tażu, • M u z e u m
M i c h a j ł o w s k i e g o i A k a d e m i i sztuk p i ę k n y c h j e -
DWA
TYGODNIE
W
341
PETERSBURGU.
szcze j e d n ą o s t o j ę s z t u k i —• i s t n y u n i k a t w t e m c a r s k i e m m i e ­
ście — m i a n o w i c i e m u z e u m b a r o n a Stiglitza. U k r y t e w g ł ę b i Sol­
n e g o z a u ł k a zajmuje ono cały p a ł a c h o j n e g o b o g a c z a . N i e s t e t y
i w tym przepysznym
zbiorze sztuki stosowanej zabytków ru­
skich b a r d z o mało. K l u c z e , szafy, s z k a t u ł k i , s z c z ę t y i k o n o s t a s ó w ,
k u t e k r a t k i , s k r z y n i e i z a m k i — najczęściej dość p r y m i t y w n e —
s t a n o w i ą całą okrasę. N a t o m i a s t z b i o r y sewrskiej i mejsseńskiej
p o r c e l a n y , a n g i e l s k i c h fajansów, p o r c e l a n y z X V I . wieku, n a w e t
k i l k a sztuk P a l i s s y ' e g o , p r z e ś l i c z n y c h
s t ę p n i e haftów,
wzorów i próbek
k r y s z t a ł ó w i szkła, a n a ­
różnorodnych tkanin, wybor­
n y c h g i p s ó w i r y s u n k o w y c h o r n a m e n t a c y j — są n i e o c e n i o n e i za­
zdrości g o d n e . W r a c a j ą c
po południu, myślałem, że p r y w a t n a
inicyatywa w Petersburgu mało uczyniła. J e d e n g m a c h piękny
i p e ł e n c e n n y c h rzeczy, ale j e d e n t y l k o . W s z ę d y , g d z i e k o l w i e k
się obrócisz, carski n a k ł a d ,
c a r s k a wola, carskie p i e n i ą d z e . Od­
d a n o w s z y s t k o do u ż y t k u p u b l i c z n e g o , j e d n a k ż e każą p a l i ć k a ­
dzidła czci p r z e d carem, n a w e t g d y g o n i e m a . I dzisiaj, j a k i m
zdziwionym, nieufnym wzrokiem obrzucała mię służba i publicz­
n o ś ć w m u z e u m A l e k s a n d r a III., g d y ż nie u s t r o i ł e m się w c z a r n y
ubiór, j a k w y m a g a e t y k i e t a
tutejsza.
VII.
W a r t o się z b l i z k a p r z y p a t r z e ć p o t ę d z e s a m o w ł a d c y , wejść
do j e g o
domu, poznać j e g o
upodobania
i troski. C h ę ć
moja
m i a ł a się spełnić, b o w ł a ś n i e p o p o w r o c i e d o w i e d z i a ł e m się, ż e
mój p r z y j a c i e l o t r z y m a ł
skich, o ile są o b e c n i e
p o z w o l e n i e z w i e d z e n i a p a ł a c ó w cesar­
niezamieszkane.
Godzina
była 4 popo­
ł u d n i o w a , zjedliśmy p r z e t o s z y b k o o b j a d i p o d ą ż y l i do C a r s k i e g o
Sioła. Od P e t e r s b u r g a o w i o r s t
parę
leży m i a s t e c z k o
znaczne,
z a m o ż n e i h a n d l o w e , z cerkwią, k o ś c i o ł e m i d w o m a cesarskiemi
p a ł a c a m i . D i a r l e w o , C a r s k i e Sioło i P a w ł o w s k o j e , r a z e m wzięte,
tworzą kompleks przepysznych parków,
w o b r ę b i e w i o r s t 20. D l a t e g o t e ż
wycieczek i pobytu
ciągnących
n a d a c z a c h w lecie
t y c z n e j l u d n o ś c i stolicy. W C a r s k i e m
w a l i w czasie n a s z e g o
się alejami
słyną j a k o u l u b i o n e miejsca
bogatszej i arystokra­
Siole s t a r y p a ł a c z a j m o ­
p o b y t u m i n i s t r o w i e , j a k i ś wielki książę
344
DWA
TYGODNIE
W
PETERSBURGU.
s k i e g o „ L o h e n g r i n a . K a p e l m i s t r z G a ł k i n z b r a w u r ą sygnalizuje
11
b a t u t ą swoją w y b i t n i e j s z e u s t ę p y , d o b o r o w a p u b l i c z n o ś ć w p r z y zwoitem, prawie uroczystem
a k o r d a m i . Co j e s t
tedy
skupieniu
u p a j a się
Pawłowskiem:
melodyjnemi
czy p a r k i pałac,
szu­
m i ą c y do p r z e c h o d n i a g ł o s a m i przeszłości, czy sala k o n c e r t o w a ,
rozbrzmiewająca gwałtownemi lub namiętnemi tonami Wagnera,
Mascagnfego i Leoncavalla?
Angielscy
p i e r w s z e m i błądzą z nogami k u
turyści przepadają
wierzchołkom
za
drzew podnie-
s i o n e m i w s e n t y m e n t a l n e m r o z m y ś l a n i u po p a r k u ; ale k w i a t p e ­
tersburskiego
towarzystwa
woli s ł u c h a ć m u z y k i i
1
obmawiać
w y k w i n t n e t o a l e t y p a ń i p a n ó w . Z r e s z t ą — c o p r a w d a — j e s t to
j e d y n e miejsce w i e c z o r n e j
letniej z a b a w y ,
wiarnianych produkoyj i podejrzanej
też do d o m u w p r a w d z i e
g d z i e nie b y w a k a ­
c n o t y kobiet. W r a c a l i ś m y
p ó ź n o , j a k zwykle,
ale b a r d z o z a d o ­
w o l e n i z dnia, k t ó r y n a m p r z y n i ó s ł sporą w i ą z a n k ę w r a ż e ń .
Na
drugi
d z i e ń — że b y ł a
m s z y św. do p a ł a c u
niedziela — udaliśmy
się po
Z i m o w e g o . P r z e d s t a w i a się on j a k o k o l o ­
s a l n y c z w o r o b o k , z a m y k a j ą c y w e w n ą t r z o b s z e r n e p o d w ó r z e , zbu­
dowany
nad
brzegiem
stroną. F r o n t
kolumnami,
N e w y , ku k t ó r e j
trzypiętrowy,
wychodzi
zwraca
się
północną
podparty jońskiemi i korynckiemi
na wielki plac D w o r c o w y , głąb
którego
zajmuje długi i p o w a ż n y b u d y n e k g ł ó w n e g o sztabu, p r z e r z u c a ­
r
j ą c y się p r z e ś l i c z n y m
ł u k i e m p r z e z W ielką Morską
wnętrzny wygląd obu
g m a c h ó w 'i b a r w ą i a r c h i t e k t o n i k ą
ulicę. Z e ­
T
uzu­
pełnia się, j a k g d y b y oba s t a n o w i ł y j e d n ą całość, a r d z e ń i t r e ś ć
ich z l e w a ł a się w n i e r o z ł ą c z n e b r a t e r s t w o . W n ę t r z e p a ł a c u Zi­
m o w e g o j e s t o g r o m e m , k t ó r e g o k i l k o g o d z i n n e z w i e d z a n i e nuży,
a n a w e t pobieżna znajomość w y m a g a skupionej
u w a g i i czasu.
P r z e z p ó ł t o r a sta lat g r o m a d z i l i t u carowie p a m i ą t k i swej w ł a d z y ,
zwycięstw, h o ł d ó w s w e g o ludu, a b y siedzibę swą ozdobić i p r z e ­
jąć
zwiedzającego
poczuciem
m i e w a w p a ł a c u ani o b e c n y
Natomiast
nie g d z i e i n d z i e j
potęgi.
Stałego
mieszkania
Mikołaj, a n i m i e w a ł
odbywają
nie
ojciec j e g o .
się u r o c z y s t e
przyjęcia,
W stolicy mówią, że k o n c e r t y p a w ł o w s k i e g r o m a d z ą : „cajioo *am<'ifeOc.[i,iioe oómeciBo lleiejióypra".
1
DWA
TYGODNIE
W
dworskie bale \*ceremonialne wystąpienia;
towano mnóstwo
ogromnych
w d w a światła. S a l a
komnat.
tronowa
n a nie t e ż
Wszystkie
św. J e r z e g o ,
słupami; w głębi wznosi
tron, poza
na
ścianie
rozpięty
d w u g ł o w y orzeł, w y s z y t y z ł o t e m n a
czony
8 herbami
księstw
przygo­
dwupiętrowe,
okrążona
wanemi z marmuru
którym
345
PETERSBURGU.
się n a
źłobkostopniach
olbrzymi herb
czerwonej
carski,
m a t e r y i i oto­
moskiewskich — podobno
zabytek
z c z a s ó w E l ż b i e t y P i o t r ó w n y . D r u g a sala t r o n o w a , t. zw. P i o t r a
Wielkiego, jeszcze większa. N a obrazie
R o s y ę w postaci
orły
haftowane
młodej
złotem.
Piotr
dziewczyny. Na
Drzwi
trzyma
ściennych
i posadzka
za rękę
makatach
inkrustowane,
na
d r z w i a c h i p i l a s t r a c h ścian e m a l i o w a n e o b r a z y . P i ę k n y t e ż j e s t
pawilon z wysokiemi źłobkowanemi kolumnami z szarego
muru.
Na
środku
ogrodzona
mozaikowa
posadzka
głow ę M e d u z y , d o k o ł a k t ó r e j p o d z i e l o n e n a panneaux
mar­
wyobraża
mitologiczne
r
n e r e i d y , t r y t o n y i delfiny. P o d o b n a m o z a i k a z n a j d u j e się w m u ­
zeum Lateraneńskiem w Rzymie; tu jest jedną z najpiękniej­
szych
ozdób
\ałacu.
Od p a w i l o n u
wiodą d r z w i
do z i m o w e g o
o g r o d u — ze w | e e c h s t r o n o s z k l o n e g o , n a p e ł n i o n e g o masą p a l m
i egzotycznychflpaproci — z wodotryskiem
po środku.
Niestety
p o w i e t r z e w citiplarni t a k w i l g o t n e , że w ą t p i ę , a b y n a w e t w zi­
m i e m ó g ł o n s ł u ż y ć k u c z e m u w i ę c e j , niż k u o z d o b i e .
Niemały interes
tretów
rodziny
Katarzyny
przedstawia
carskiej. Wiele
dla z w i e d z a j ą c y c h
portretów
II. Niektóre wizerunki
sala por­
P i o t r a L, wiele t e ż
Semiramidy
północnej
z wysuniętą
wi­
docznie
podobniejsze
wyobrażają
oblicze
szczęką
niemieckiego
typu; jeden
portret jej z mężem — Pio­
trem III. — niewątpliwie w pierwszym roku pożycia
dolną
malowany:
on. m ę ż c z y z n a okazały, o n a z w y r a z e m d z i w n i e z i m n y m , u s t a m i
zaciśniętemi, uróźowana,
wcale niesympatyczna. Następują
dłu­
g i m r z ę d e m A l e k s a n d e r i K o n s t a n t y P a w ł o w i c z e , A l e k s a n d e r I.
z ż o n ą — dzieło L e b r u n ' a , Mikołaj I. i s y n o w i e i t. d. Sala por­
t r e t ó w z 1812 r o k u
kurytarz, mieszczący
wiennoj
wyobraża
ogromny
250 w i z e r u n k ó w
szeroki,
rycerzy
dwupiętrowy
t. zw.
otiecsest-
wojny. W głębi dwaj cesarze i król pruski na koniach;
naokół generałowie.
P. P. T. LX.
Spotykasz
masę nazwisk polskich: twarze
23
346
DWA
TYGODNIE
W
PETERSBURGU.
marsowate, o rysach spokojnych, uczciwych. I n n y widok przed­
stawia galerya z wojny
t u r e c k i e j 1877 r o k u . Są to
roboty ró­
ż n y c h w s p ó ł c z e s n y c h a r t y s t ó w , k t ó r z y d b a l i więcej o g r ę świateł
i cieniów, niż o w i e r n o ś ć p r z e d m i o t u lub ideę. „Przejście p r z e z
Bałkany"
może być równie
dobrze
zadymką
w górach
kau­
k a s k i c h l u b p r z e j ś c i e m S u w o r o w a p r z e z A l p y . Osobną salę mają
marszałkowie Rosyi. Z jednej
bicza, K u t u z o w a ,
w o r o w a , z drugiej
strony
wiszą d u ż e p o r t r e t y D y -
Potiemkina, Rumiancowa, Paszkiewicza i Su­
„Bitwa pod Wolą" i „Zwycięstwo nad
Wę­
g r a m i " . D y b i c z p o d o b n y do a k t o r a : n i z k i wzrost, t w a r z o g o l o n a ,
włosy długie, r o z w i a n e — w o g ó l e p o s t a ć nie o k a z u j e
zdolności
militarnych.
wybitnych
Potiemkin — młodzieniec
olbrzymiego
w z r o s t u i r z a d k i e j u r o d y ; p r z y m ę s k i c h , p e ł n y c h siły r y s a c h m a ­
luje się b r a k woli i p o c h o p
do r o z k o s z y . J e ś l i p r a w d a , że b y ł
małżonkiem
wesołe
osiągnięcia
Katarzyny,
celu
i świadczy
Paszkiewicz — także
oblicze
wyobraża
o niepoślednim
młody: twarz
dusza jeszcze uśpiona,
i dozwala
to
ale lisie
różowa,
guście
wzrok
zawstydzenie
chwilę
carowej.
niepewny,
t c h n i e z całości
p r z e c z u w a ć w g ł ę b i k r w a w e serce. W r e s z c i e S u w o -
r o w — p r a w d a , że śmieszny, p o d o b n y do u p u d r o w a n e j lalki l u b
poliszynela-—a jednak
przebija
się p r z e z
tę maskę
pewność
siebie, szczerość, coś n i e z w y k ł e g o , j a k i e ś p o c z u c i e własnej w y ż ­
szości. Z o b r a z ó w p r a w e j s t r o n y zajęło m i ę „ W z i ę c i e W a r s z a w y
i okopów pod Wolą". W i d a ć masę wojsk ruskich;
n e r a ł L e w a s z o w w szyneli p r z y j m u j e d e p u t a c y ę
n a czele j e ­
w ojskową P o ­
r
l a k ó w . Z b o k u wieśniacy polscy zbili się w g r o m a d k ę z zafrasowanemi minami. Jeszcze mniej wyrazu ma „Zdobycie W o l i " .
Z rowu
wdziera
się n a
wał k i l k u
żołnierzy
ruskich. W
głębi
g e o m e t r y c z n e r y s u n k i okopów-', g a r ś c i wojsk, g d z i e n i e g d z i e b i a ł y
d y m . W ś r o d k u kościół g ó r u j e n a d o b i e m a a r m i a m i ; o b o k p o p ,
prawie takich
i żegna
rozmiarów jak
żołnierza,
kościół,
wznosi
k t ó r e m u j a k o ś nie spieszno
oczy
do
nieba
cło boju. B i t w a
p o t r w a n i e d ł u g o , t r u d n o ś ć j e d y n i e w tem, i ż b y się z fosy w y ­
g r z e b a ć . J e ś l i w istocie
t a k ą g a r s t k ę wojska,
cała P o l s k a
ówczesna
z d o b y ł a się n a
to k l ę s k a n i e u c h r o n n a , a t r y u m f i z a s ł u g i
w o d z ó w i armii ruskiej — niewielkie.
DWA
TYGODNIE
W
347
PETERSBURGU.
T
M o ż e za d ł u g o r o z w i o d ł e m się n a d o b r a z a m i , ale też o n e
są z n a m i e n n ą
cechą
pałacu,
p r z e p y c h u wielkich
Brak tutaj
są j a k b y j e g o
komnat
niezliczonych
duszą. Zresztą
od
wieje chłód p r z e r a ź l i w y i s m u t n y .
artystycznych drobiazgów łazienkow­
skiego l u b w i l a n o w s k i e g o p a ł a c u . L u d z i e — p o m i m o t e n d e n c y j ­
n y c h o b r a z ó w — nie miłują s z t u k i w n a j b l i ź s z e m
niu, odsyłając j ą do E r m i t a ż u .
swem otocze­
Meble przeważnie
stylu
empire,
piękne, stoły wspaniale mozajkowane, czary z cennych marmu­
r ó w — m a l a c h i t u i lapis
lamii,
k r y s z t a ł y p o t w o r n i e d u ż e , świecz­
niki i kandelabry, posadzki układane misternie z r ó ż n o b a r w n e g o
drzewa, na
ścianach
sztukaterye i gipsatury,
na innych
setki
s r e b r n y c h talerzy, ofiarowanych c a r o m p r z e z l u d y , ale to w s z y s t k o
takie bezduszne, martwe,
sztywne i urzędowe, j a k b y po całym
pałacu rozlany był jeszcze
towna
śmierć
ostatniego
przemieszkiwać
w
lęk, j a k i
p o sobie z o s t a w i ł a
mieszkańca — Aleksandra.
Zimowym
pałacu
gwał­
Lubił
i miał w nim
on
wygodnie
acz s k r o m n i e u r z ą d z o n y kącik, z k i l k u p o k o i złożony. W s z y s t k i e
k o m n a t y wyścielone grubemi kobiercami i obite materyą. W pierw­
szej z w r a c a u w a g ę w ś r ó d p o s ą g ó w
statua
św. B a r b a r y i P a n a
J e z u s a . W sali sypialnej — ż e l a z n e ł ó ż k o , u b i o r y , n a stole p o d ­
r ę c z n y m o d l i t e w n i k , P i s m o Św., k i l k a s t r a t e g i c z n y c h dzieł, foto­
grafie r o d z i n y , b i u s t y
skórzany
Grzegorza X V I . i Napoleona,
neseser, g a r s t k a
drobnych
s t e c z k a do nosa. O b o k z a s z k ł e m
pieniędzy,
nożyczki,
pomada,
drzewko sosnowe,
chu­
misternie
z e s r e b r a w y k u t e , a n a g a ł ą z k a c h wiszą m i n i a t u r y r o d z i n y : d a r
c e s a r z o w e j w 25-letnią
rocznicę
k o j u t y m nic się nie zmieniło
małżeńskiego
pożycia. W po­
od chwili śmierci, n i c z e g o
tknięto. Aleksander II. był z zamiłowania żołnierzem,
nie
wytreso­
w a n y m w t y m k i e r u n k u p r z e z w o j o w n i c z e g o ojca; p e ł n o t e ż t u
śladów żołnierszczyzny — broni, modelów, planów
był widocznie
niezłym
człowiekiem.
i map.
Jeśli prawda,
źe
Ale
zginął
w p r z e d d z i e ń o g ł o s z e n i a k o n s t y t u c y i , to m o ż e i p r a w d a , co o p o ­
wiadają
o rozmowie
z arcybiskupem
Felińskim. Kiedy
objął
w 1 8 5 5 r . r z ą d y , miał m ó w i ć do a r c y p a s t e r z a : „ J e s t e m dla P o l a k ó w
jak
najlepiej
Jednakże
u s p o s o b i o n y — oznajmij
dodaj
pan
wyjaśnienie.
to p a n
swym
rodakom.
J a m ,samodzierźec' — t a k —
23*
348
DWA
TYGODNIE
W
PETEESBURGI .
r
ale t y l k o co się t y c z y złego. W d o b r e m j e s t e m m o c n o o g r a n i ­
c z o n y . N i e c h ż e siedzą cicho — a p o w o l i z r o b i się n i e j e d n o " .
S t ą d wiodą nas do c e r k w i z a m k o w e j . Ł a d n a . P r ó c z o b r a ­
z ó w stoją p o s ą g i
rzeźbione i Chrystus
na k r z y ż u , co j e s t n i e ­
zgodne z obrzędem wschodnim. Z rzeczy drogocennych zauwa­
ż y ł e m : p r a w ą r ę k ę św. J a n a , d r z e w o K r z y ż a św. od k a w a l e r ó w
maltańskich,
obraz
Matki
Bożej
pędzla
św. Ł u k a s z a ,
miarę
wzrostu Bogarodzicy, sukienkę cielisto-brunatnego koloru P a n a
J e z u s a , k t ó r e j cząstki w k ł a d a j ą k s i ą ż ę t o m do m e d a l i k ó w .
Wyszliśmy
wreszcie z pałacu
dani przez mnogą
t y l n ą bramą,
czujnie
s ł u ż b ę w carskiej liberyi, ł a k o m i e
jącą d a t e k ; w y s z l i ś m y nieco
ogłuszeni i przytłoczeni
oglą­
przyjmu­
ogromem
i p r z e p y c h e m , z u c z u c i e m c h ł o d u i ziębiącej u r z ę d o w o ś c i g m a c h u .
P o m i m o w s z y s t k i e g o nie c h c i a ł b y m t u m i e s z k a ć , nie c h c i a ł b y m
n i e u s t a n n i e m i e ć za ś w i a d k i ż y c i a ścian, o z d o b i o n y c h b i t w a m i ,
postaci, k t ó r e
mówią o krwawych
czynach,
miłostkach,
intry­
g a c h , c a ł e g o o g r o m u p o t ę g i i sławy j e d n o s t e k , o k u p i o n e j n ę d z ą
i niedolą milionów. N i g d z i e w P e t e r s b u r g u , n i g d z i e c h y b a w R o ­
syi t e n p r z e r a ż a j ą c y
k o n t r a s t nie u ś w i a d a m i a się t a k wyraziście
i z t a k ą siłą. K t ó ż wie, j a k a m y ś l i j a k i e u c z u c i e czyni Z i m o w y
p a ł a c n i e m i ł y m dla o b e c n e g o
cara?
YIII.
A jednak
domu — w
J a k już
na
gmachy
w
kult caryzmu— taki jaskrawy
całym
Petersburgu
wstępie
stolicy
są
aż r a z i
zauważyłem,
albo
oko
właśnie w t y m
widza z Zachodu.
najpiękniejsze
pałacami
carów,
i
największe
albo
budowlami
a d m i n i s t r a c y i c a r s k i e j , albo s z k o ł a m i s y s t e m u r z ą d o w e g o . P r ó c z
Zimowego, w którym
są
jeszcze
śmierć dotknęła Katarzynę i Aleksandra,
pałace: AniczkowsM,
Marmurowy,
własność
s t a n t e g o Mikołajewicza, miejsce k l a u z u r y i z g o n u
sława,
pałac
księcia
Michała
Mikołajewicza,
króla
pałac
Kon­
Stani­
taurydzki,
p a ł a c Mikołaja Mikołajewicza, m a r y j s k i , p a ł a c e A l e k s e g o , W ł o ­
d z i m i e r z a i S e r g i u s z a A l e k s a n d r o w i c z ó w — i wiele i n n y c h . K a ż d y
n i e m a l c z ł o n e k p a n u j ą c e j r o d z i n y p o s i a d a o d d z i e l n y swój g m a c h
w stolicy, n a k a ż d y m
w y b i t n i e j s z y m p u n k c i e m i a s t a o p i e r a się
DWA
TYGODNIE
oko i m y ś l o p r z y s t a ń
stu l a t p o s i a d a swój
W
349
PETERSBURGU.
e a r y z m u . O p r ó c z p a ł a c ó w k a ż d y car od
potężny pomnik. Najstarszy opisany przez
Mickiewicza.
P o s ł a n o w y r w a ć z finlandzkich n a b r z e ż y
W z g ó r e k g r a n i t u ; ten n a pani słowo
P ł y n i e po m o r z u i po lądzie bieży
I w mieście p a d a n a w z n a k przed carową.
J u ż wzgórek g o t ó w ; leci car miedziany,
Car k n u t o w ł a d n y w todze R z y m i a n i n a ,
W s k a k u j e r u m a k n a g r a n i t u ściany,
Staje n a b r z e g u i w górę się w s p i n a .
Opis z u p e ł n i e
wierny;
dodaćby
chyba, źe „wzgórek
s k ł a d a się z d w ó c h z ł o m ó w , ź e k o ń
gniecie
węża przesądów
oparty o zbyt duży ogon
i ciemnoty,
100.000 p u d ó w , p o m y s ł u
i roboty
skromny
n a p i s : Petro
1782
lecz w y m o w n y
granitu"
a cały p o m n i k ,
Francuza
primo
ważący
Falconneta,
nosi
Catharina
secunda
an.
A l e k s a n d r o w i I. w z n i ó s ł k o l u m n ę Mikołaj I. K o l u m n a n a
p l a c u D w o r c o w y m b a r d z o p r z y p o m i n a la colonne de Juillet
r y ż u . R ó ż n i się t e m , że j e s t
monolitem
granitowym,
w Pa­
wyższym
od n i e j . N a szczycie p o s t a ć s k r z y d l a t a z o b l i c z e m c a r a d e p c z e
węża,
prawą
ręką
d z i e r ż y k r z y ż w s c h o d n i , lewą zaś w s k a z u j e
n i e b o . P ł a s k o r z e ź b y b o c z n e w y o b r a ż a j ą N i e m e n , j a k o s t a r c a le­
jącego wodę, Wisłę, jako piękną niewiastę o u r n ę opartą, nadto
figury symbolizujące
zwycięstwo i pokój,
sprawiedliwość i mi­
łosierdzie, m ą d r o ś ć i h o j n o ś ć . Całość ł a d n a , ale s k a z a n a n a śmierć.
Granit
finlandzki
wietrzeje
i kruszy
się:
szpary
i
pęknięcia
s k r z ę t n i e zalepiają się c e m e n t a m i , lecz p r z y j d z i e czas... B r z y d s z y
jest pomnik
Mikołaja:
na
figura cara. N i e z l i c z o n a
kamiennym
okrągłym
słupie k o n n a
ilość p o s ą g ó w i w y p u k ł o r z e ź b
otacza
c o k ó ł : są t u z n ó w s y m b o l i c z n e p r a w o , siła, m ą d r o ś ć , wiara, są
sceny i epizody z carskiego
i granit i marmur:
życia. M a t e r y a ł
stanowi
i
szary, c z a r n y , b r u n a t n y , c z e r w o n y .
bronz
Przeła­
dowanie ornamentami, sztywna postać jeźdźca, szablonowy koń,
słowem
wszystko
razem
bardzo
grotesąue
i niesmaczne.
Za t o
z n o w u p o m n i k K a t a r z y n y c h a r a k t e r y s t y c z n y . Na g r a n i t o w e j p o d ­
stawie
stoi c a r o w a w p ł a s z c z u
gronostajowym;
w jednej
ręce
350
DWA
berło, w drugiej
tiemkin,
rów,
TYGODNIE
wawrzynowy
W
PETERSBURGU,
wieniec. N a o k ó ł u s t ó p j e j P o -
a niżej „ s t a d o o r ł ó w K a t a r z y n y " : Runaiancow, S u w o -
Czyczagów
i t.
p. Pośród
nich
Dierźawin
czyta
swoją
służalczą o d ę : „ B o s k a k r ó l o w o , k t ó r e j n i e z r ó w n a n a m ą d r o ś ć " . . .
Ale patos
apoteozy bywa obluzgany gorzką
ironią czasu.
1
Oto
n i e w i n n e g o ł ę b i e u p o d o b a ł y sobie liczne z a ł o m y i szczeliny p o ­
m n i k a : g ę s t o się d o ń zlatują i zostawiają n a p y s z n y c h
„orłach"
i n a ich w ł a d c z y n i b r z y d k i e ślady. A skoro j u ż m o w a o p o m n i ­
kach
carów, t r z e b a
w*spomnieć i o n a j n o w s z y m
dla A l e k s a n ­
d r a I I . P r a w i e n a u k o ń c z e n i u wznosi się n a E k a t e r y ń s k i m k a ­
n a l e , g d z i e z a m o r d o w a n o cara, w s p a n i a ł a świątynia. P ó ł t o r a m i ­
liona
rubli i niezliczoną
składek, resztę
daje
ilość i k o n
skarb
zebrano z przymusowych
państwa z rozkazu Aleksandra III.
Całość z b u d o w a n a z g r a n i t u finlandzkiego, m a r m u r ó w u r a l s k i c h
i labradoru kijowskiego. Wszystkie obrazy wewnątrz i zewnątrz
mają b y ć mozaiką, co d o t ą d m o ż n a p o d z i w i a ć t y l k o w kościele
św. M a r k a
w Wenecyi.
Dziewięć
kopuł budowli — chram
ma
styl m o s k i e w s k i c h c e r k w i X V I I . w i e k u — b ę d ą e m a l i o w a n e . Car­
skie w r o t a — d a r k u p c ó w P e t e r s b u r g a — całe s r e b r n e .
N i e t r u d n o sobie z t y c h kilku s z c z e g ó ł ó w w y o b r a z i ć p r z e ­
pych
p o m n i k a , jeśli się doda, że w s z y s t k i e
d r o b i a z g i b ę d ą do
główmych części z a s t o s o w a n e . J a k i c h ż e c z y n ó w o l b r z y m i c h a d o ­
b r o c z y n n y c h dla l u d z k o ś c i d o k o n a ł ten, k t ó r e g o p a m i ę c i s t a w i a
się p o d o b n e
pomniki? Przywodzą
mi one
na
myśl
piramidy
E g i p t u l u b wielkie b u d o w l e z w y r o d n i a ł e g o c e s a r s t w a r z y m s k i e g o .
Są to w i d o m e
znamiona
wdadzy j e d n e g o
r o d u . Ale czy o b o k
t y c h m o c a r z y z r o d u b y l i w dziejach R o s y i wielcy l u d z i e ? Czy
n a sto milionów-- l u d u z a w s z e t y l k o carowie zasługują n a u w i e c z ­
n i e n i e w żelazie, spiżu i g r a n i c i e ?
Odzie
są ś l a d y
geniuszów,
m o c a r z y nie z ł o t a i sity, ale d u c h a ? D ł u g o t r z e b a s z u k a ć w P e 1
T a k się zaczyna j e d n a z licznych ód tego p a n e g i r y s t y c a r o w e j :
BoromI.IOUIUI.H napeinia
K!i]>nuvi,-i;afteaiu;iH op^w,
KuTopoil uy.Tpocn, neepaHHenmi!
Myi«ajn> TBomrt, He lnnpaacOH. i t. d.
DW A
r
TYGODNIE
W
351
PETERSBURGU.
t e r s b u r g u , a b y j e z n a l e ź ć . Oto w L e t n i m o g r o d z i e w cieniu i n a
u b o c z u niewielkie p o p i e r s i e K r y l o w a , a n a z b o c z a c h b a z y sceny
z jego bajek:
ż ó r a w w y d o b y w a z g a r d z i e l i lisa k o ś ć
ugrzęzła,
m a ł p a n a k ł a d a okulary, ł a b ę d ź , s z c z u p a k i r a k w p r z ę g ł y się do
w o z u i t. p.
N a skwerze Aleksandrowskim koło Admiralicyi na kamien­
n y m piedestale popiersie Przewalskiego, a w różnych punktach
ogrodu biusty kilku
Wszystko
poetów: Puszkina,
dopiero w ostatnich
latach
Żukowskiego,
postawione
Gfogola.
k o s z t e m za­
r z ą d u m i e j s k i e g o . J a k ż e m a ł o ś l a d ó w n a r o d o w e j dzielności i siły,
j a k t o nic nie z n a c z y w p o r ó w n a n i u z o g r o m e m carskich m o n u ­
m e n t ó w ! Ileż m i l i o n ó w rubli, ile k r w i i p o t u l u d u u t o n ę ł o w t y c h
m u r a c h i g r a n i t a c h carskich. J a k i e ż u c z u c i a i m y ś l i k i p i e ć m u ­
szą
w łonach
poddanych,
g d y widzą
nieprzebrane
bogactwo
w r ę k u j e d n e g o r o d u , a sami oddają c z a s e m o s t a t n i k ę s c h l e b a
n a nie. W y o b r a ż a m sobie, ż e j e ś l i serce
cara jest
szlachetne,
t o P e t e r s b u r g ze swą a p o t e o z ą c a r y z m u n a k a ż d y m k r o k u musi
g o w s t y d z i ć i m i e r z i ć ; m y ś l ę , ż e r a d b y o n zstąpił n i e r a z z p o d ­
niesienia, n a k t ó r e m więzi g o c e r e m o n i a ł kliki, a b y o k a z a ć lu­
dziom, źe i on t y l k o c z ł o w i e k i e m .
IX.
Mikołaj I I . b a w i w Peterhofie. To n i e d a l e k o . J e d z i e m y t a m
n a pięknym parochodzie „Carewicz". W i a t r mierny, morze zlekka
się pieni, ale „ k a c z e l i " n i e m a . D o p ł y w a m y . D z i e ń p o w s z e d n i , car
o d p o c z y w a w pałacu, ale w s z ę d y p e ł n o ludzi. C h o d z i m y p o p a ł a ­
cowych korytarzach, pod oknami, w ogrodzie. Puszczają
śliczne
f o n t a n n y . M n o g o ś ć ich; m a ł y W e r s a l . S a m s o n r o z r y w a lwa, z k t ó ­
r e g o p a s z c z y b u c h a n a d w a d z i e ś c i a m e t r ó w w g ó r ę s t r u m i e ń . Ota­
cza g o rząd b ó s t w m i t o l o g i c z n y c h m o r s k i c h ; śród a l a b a s t r ó w , zło­
c o n y c h p o s ą g ó w , m a r m u r o w y c h tarasów, zieleni, r ó ż n o b a r w n e g o
k o b i e r c a p i ę k n y c h k w i a t ó w z a c z y n a j ą g r a ć dwie m u z y k i . P u b l i c z ­
n o ś c i p r z y b y w a , w o l b r z y m i m p a r k u r o b i się tłok. P o s z e r o k i c h ale­
j a c h snują się roje e k w i p a ż y , z a p r z ę ż o n y c h w p y s z n e
„rysaki"
z o p a s ł y m i w o ź n i c a m i n a k o z ł a c h . W s z ę d z i e g w a r n o , wesoło, p e ł n o
doborowej
publiczności,
mundurów,
ruchu,
życia i
swobody.
352
DWA
TY GODNIE
W
r
PETERSBURGU.
A t u ż p o z a p i ę k n y m o g r ó d k i e m e g z o t y c z n y m p l u s k a do w t ó r u
w e s o ł a fala m o r s k a i o t w i e r a się w i d o k n a dal b e z b r z e ż n ą .
ogród — nie j a k w P a w ł o w s k u — m ł o d y ,
Sam
p r z e w a ż n i e l i p o w y ; są
w rozkwicie, a s ł o d k a ich w oń n a p e ł n i a i p r z e n i k a zmysły, p o r
p r o s t u u p a j a . K l o n y , j o d ł y , r ó ż e , l e w k o n i e i p a l m y czynią j a k i e ś
rzeźwe,
młodzieńcze
m ł o d y car p o ś r ó d
wrażenie.
swych
Czujesz i r o z u m i e s z ,
licznych
z a m k ó w właśnie
dlaczego
ten obiera
n a letnią siedzibę. P o c z y n a s z p o j m o w a ć , źe m o c a r z f o r m a m i za­
k u t y w srogą i ciężką n i e w o l ę , p r a g n ą ł b y się z b l i ż y ć po l u d z k u
do ludzi, ściągnąć
stych
ich k u sobie, ufa im, w i e r z y , p o m i m o czę­
złośliwych a m o ż e z ł y c h z i c h s t r o n y a t a k ó w . S t ą d o w e
codzienne koncerty, fontanny szumiące kaskadami
srebrzystych
k r o p e l , s t ą d s w o b o d a r u c h ó w , d o z w o l o n a dla publiczności; stąd
codzienne
łączenie
się z t ł u m e m
cara i rodziny. Dziś
car b y ł
w t e a t r z e n a cele d o b r o c z y n n e , j u t r o u c z e s t n i c z y w s p u s z c z a n i u
s t a t k u n a w o d ę i t. p. C u d z o z i e m c a , k t ó r y słyszy o t a j e m n i c z o ­
ści ż y c i a
carskiej
rodziny, zdumiewa
wchodzić na marmurowe
stopnie
swoboda,
pałacu
z jaką
podczas
może
przebywania
w n i m władcy.
Jeżeli
dobrze
zrozumiałem
intencyę
o b e c n e g o cara z d o ­
b y c i a sobie p e w n e j p o p u l a r n o ś c i w ś r ó d ludu, to n a s u w a się p y ­
t a n i e , czy d r o b n e ś r o d k i u ż y t e k u t e m u w y s t a r c z ą i z a d o w o l n i ą ?
C z y circenses
zastąpią panem?
rządowe, pałace
może
wydać
Skoro państwo jakieś na gmachy
panujących,
setki
sobory,
milionów,
muzea
i pomniki
carów
to w r ó w n e j m i e r z e p a m i ę t a za­
p e w n e o p o t r z e b a c h i w y g o d a c h publiczności. Ale gdzie t a m !
Mówiłem j u ź
samo ma się r z e c z
o oświacie
w najszerszem
ze w s z y s t k i e m ,
co d o t y c z y
znaczeniu.
życia
W e ź m y n p . h a n d e l . Miasto p o d t y m w z g l ę d e m j e s t
Tak
ludności.
olbrzymim
p o l i p e m , k t ó r y żyje obcą k r w i ą i o b c e m i sokami. S k l e p ó w d u ż o :
sam D w ó r G o ś c i n n y m a ich k i l k a s e t , a N e w s k i i W o z n i e s i e ń s k i
P r o s p e k t y , W i e l k a S a d o w a , W i e l k a Morska, W i e l k a i Mała I t a liańska, S i e n n a p ł o s z c z a d ' — też p e ł n e s k l e p ó w . Ale czy to d o ­
wód bogactwa Petersburga?
tem
i tundrami,
rola
Okolice g ł u c h e , p u s t e , z a l a n e b ł o ­
martwa,
skarbów
kopalnych
w
pobliżu
niema — i wszystkie piękne rzeczy, widziane za parapetem wy-
DWA
TYGODNIE
W
353
PETERSBURGU.
s t a w o w y m — obce. Z b o ż e i siano s p r o w a d z a się z p o ł u d n i a d r o g ą
mikołajewską, mięso i j a r z y n y d r o g ą warszawską, s u k n a , p ł ó t n a
i obuwie z Łodzi, Żyrardowa, Zgierza, Tomaszowa i Warszawy,
galanterye
Można
z Anglii, F r a n c y i i W a r s z a w y ,
sobie w y o b r a z i ć , j a k a
w tem
owoce
mieście
z zagranicy.
drożyzna.
Funt
m i ę s a k o s z t u j e t u 2 5 k o p . (32 ot.), k w a r t a m l e k a 10 k o p . (13 ct.),
funt c h l e b a 6 k o p . (8 ct.), g ł ó w k a
k a p u s t y w c z e r w c u 60 k o p .
(80 ct.), c e b u l a s z t u k a 3 k o p . (4 ct.), diesiatok
śliwek franc. 2 0 rs. (26 z Ir.), b r z o s k w i n a
jabłko
(10 sztuk) b i a ł y c h
p i ę k n a 3 rs. (4 złr.),
m a ł e i k w a ś n e 5 k o p . (7 ct.), s z k l a n k a
czystej
w c u k i e r n i 15 k o p . (19 ct.), p o r c y a j a k i e g o k o l w i e k
herbaty
mięsa
naj­
mniej 5 0 k o p . (65 et,), p o r c y a s t e r l e t u 2 r s . 5 0 k o p . (3 złr. 2 5 ct.),
służąca średniej d o b r o c i b i e r z e m i e s i ę c z n e j p ł a c y 10 r s . (13 złr.),
mieszkanie z trzech
pokoików na
drugiem piętrze, z drzewem
600 r s . (780 złr.) r o c z n i e ! D o d a ć n a l e ż y , że choć Ż y d ó w n i e m a ,
ruski kupiec posiada ustaloną
opinię zdziercy. W m a w i a n i e ku­
pującemu, ź e lichy t o w a r j e s t prima
nych
cen u c h o d z i
za rzecz
jakości, nakładanie podwój­
zwykłą. T a k się o d b y w a
wyzysk
i n t e l i g e n c y i u r z ę d n i c z e j , k t ó r a całkowicie p o n o s i szalone k o s z t a
szybkiego
awansu
przy wielkim
ołtarzu. A j a k i e
niedogodne,
m ę c z ą c e i złe są w R o s y i ś r o d k i k o m u n i k a c y i ! P o m i j a m koleje,
g d y ż od p a r u l a t s t r e f o w a t a r y f a z m n i e j s z y ł a k o s z t p o d r ó ż y dla
tych,
którzy
odbywają
choć
i na kolejach
większe
podejrzliwa
uad
300 w i o r s t
przestrzenie,
i częsta kontrola
nieufnością
przytłacza i zawstydza podróżnego.
Ale poczty, telegrafy i telefony urządzone
tam wcale nie
dla w y g o d y publiczności. L i s t p i e n i ę ż n y z K r a k o w a do R a d o ­
mia
idzie 5 dni, z P e t e r s b u r g a
do R a d o m i a
8 dni, z W i a t k i
16 d n i ! P i e r w s z ą p r z e s t r z e ń p r z e b y w a się koleją w ciągu 8 g o ­
dzin, d r u g ą w c i ą g u 36 g o d z i n . O d y n a d e j d z i e t a k i list, o d b i o r c a
otrzymuje
powiesiła (uwiadomienie). U d a j e się z nią n a p o c z t ę .
A l e t a m p o s y ł k i m u nie d a d z ą : musi się z a o p a t r z y ć w p o t w i e r ­
d z e n i e t o ż s a m o ś c i o s o b y u g o s p o d a r z a d o m u , n a s t ę p n i e w biurze
policyi, w s z ę d z i e się opłacać, a g d y z d y s z a n y p o d w u g o d z i n n e m
bieganiu jawi
dowe
się n a poczcie, m u s i w y s t a w i ć
pokwitowanie
odbioru — i
dopiero
dwukrotne
wówczas
urzę­
rozcina
się
354
DWA
również w urzędowy
TYGODNIE
sposób
W
PETERSBURGU.
list, p r z e l i c z a się p i e n i ą d z e i d o ­
r ę c z a . N a d t o z a c h o d z i w R o s y i t o curiosum,
nie wszystkie
staeye kolejowe.
że p o c z t ę odbierają
Są n a w e t w p o b l i ż u
położone
punkty, między któremi niema bezpośredniej komunikacyi poczto­
wej. J e ś l i d w a t a k i e p u n k t y leżą w r ó ż n y c h g u b e r n i a c h , to k o ­
respondencja
niekiedy
m u s i iść p r z e z
zamiast
wiorst. O p ł a t y
dziesiątek
miasto
gubernialne
setki, a z a m i a s t
p o c z t o w e od m a ł y c h s u m
i
przebywa
s e t e k •— tysiące
są d r o g i e . D o ś ć p o ­
w i e d z i e ć , że p o s y ł k a 2 r u b l i k o s z t u j e w R o s y i 20 kop., t. j . 1 0 %
wartości sumy posłanej. Jeśli marka pocztowa w kantorze urzę­
d o w y m k o s z t u j e 7 kop., to w sklepie o ' / k o p . d r o ż e j . K a n t o r y
2
zaś u r z ą d z o n e n ę d z n i e i u r z ę d n i c y źle płatni. W i d z ą c w P e t e r s ­
b u r g u t y l e w s p a n i a ł y c h g m a c h ó w c e s a r z a i rządu, p y t a ł e m , g d z i e
p o c z t a ? N i e u m i a n o mi w s k a z a ć p o p r o s t u . T a ż s a m a h i s t o r y a
z telegrafem.
Dzienniki
wciąż
utyskują,
że t e l e g r a m y
wysyła
się koleją, że się j e o t r z y m u j e p o t y g o d n i o w y m t e r m i n i e . T e l e ­
fony n p . p r a w i e w całej E u r o p i e j u ż stały się i n s t y t u c y ą
stwową; w P e t e r s b u r g u
dotąd
monopol
posiada
pań­
amerykańskie
t o w a r z y s t w o i b e z litości w y z y s k u j e p u b l i c z n o ś ć , biorąc 250 rs.
r o c z n e j o p ł a t y za u r z ą d z e n i e
przewodnika.
W stolicy
państwa
z a t e m u r z ą d z e n i a , mające służyć k u z a s p o j e n i u p o t r z e b ludności,
nie m o g ą się c h l u b i ć opieką rządu. Ale o to m u z g o ł a nie c h o d z i :
P e t e r s b u r g m a i n n e cele.
O n i c h pisze się nieraz w R o s y i . J e d n i wyrażają się z p r z e ­
k ą s e m o n a r o d o w e j p o l i t y c e i p r a k t y c e obiUskniu
okresu, nie szczędzą c h l u b n y c h e p i t e t ó w
„złote m a k ó w k i " )
dla M o s k w y ,
w p o d s k ó r n e m błocie
stolicy
nazywając
ją
fińskich
(jak
a chcieliby
petersburskiego
„białokamiemia",
Petersburg
utopić
t u n d r ó w ; i n n i b r o n i ą roli obecnej
„grodem-egoistą",
ale
sławiąc
dążenia.
C e l e m j e g o zrusyfikować i zlać w j e d n o , p r z e t r a w i ć cały świat
k r a j ó w , n a r o d ó w , j ę z y k ó w i religii, składających dzisiejszą R o s y ę .
Panowanie nad
do gorącej
S ł o w i a ń s z c z y z n ą — „od
fińskich
K o l c h i d y " — celem P e t e r s b u r g a .
p a d ł a ; p r y m a t P o l s k i zniesiony. W
zimnych
Warszawa
skał
dawno
1830 r o k u pisał p o e t a T i u t -
czew : „ B r a t e r s k ą strzałą p o r a ż o n y , spełniając sądy losu, u p a d ł e ś
r
orle w s p ó ł p l e m i e n n y n a stos oczyszczający. W i e r z s ł o w o m l u d u
DWA
i, r o s y j s k i e g o :
nasza
twój
proch
wolność
Odtąd
TYGODNIE
W
355
PETERSBURGU.
m y święcie
zachowamy i
wspólna
p o w s t a n i e zeń j a k F e n i k s " .
1
m i n ę ł o z górą pół w i e k u . P e t e r s b u r g — w e d l e p o ­
t r z e b y — c z y g w a ł t e m i przemocą,
czy polityką,
c h l e b s t w e m , p o cichu i z e s z c z ę k i e m
t r w a l e d ą ż y do k r e s u : z n i s z c z y ć
groźbą i po­
broni—-ale zawsze i wy­
przeszkody
wewnętrzne i ze­
w n ę t r z n e , a s t a n ą ć n a czele s ł o w i a ń s k i e g o świata. I c h y b a w ó w ­
c z a s p r z e s t a n i e b y ć c e n t r a l n y m p u n k t e m cara, rządu, kliki u r z ę ­
dniczej,
łapówek
świecić
środowiskiem
i
r o z p u s t y i niewiary, n ę d z y
giełdowych
przepychem
szwindlów,
chyba
murów i pomników
i szkorbutu,
wówczas
przestanie
carskich — kiedy sto­
l i c a p r z e n i e s i e się do C a r o g r o d u .
Antoni
1
Тыжъ, братскою стр-Ьлой пронзенный,
Судебъ свершая при говоръ
Ты палъ, орелъ одноплеменный,
На очи сти тельный костерь.
ВЬръ слову русскаго народа:
Твой пеплъ мы свято сбережешь
И наша общая свобода,
Какъ Фешгксъ возроди тся въ немъ.
Mazanowshi.
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW WIERZE.
(Ciąg dalszy).
III.
P o p r z e d n i e r o z d z i a ł y d o p r o w a d z i ł y n a s n a r e s z c i e do s a m e g o
jądra kwestyi o wątpliwościach przeciw wierze. — Dlaczego wiara
w z b r a n i a się d o p u ś c i ć c h o ć b y n a j u m i a r k o w a ń s z y s c e p t y c y z m d o
swego łona; dlaczego w tym
z nauką,
nie pozwalając
wiary? Stanęliśmy
wiedzi,
jakie
przed
n a nie
p u n k c i e t a k d a l e k o się
nigdy wierzącemu
temi pytaniami;
dają
teolodzy
rozchodzi
wątpić o rzeczach
odrzuciliśmy
skrajnie
odpo­
racyonalistyczni
i fideiści; dziś t e p y t a n i a d o m a g a j ą się od n a s o d p o w i e d z i i w y ­
tłumaczenia.
Słuszną j e s t
rzeczą p r z y k a ż d e j
pracy uwzględnić
mate-
ryały, n a g r o m a d z o n e w t y m k i e r u n k u p r z e z p o p r z e d n i k ó w i w y n i k i
b a d a ń , do k t ó r y c h oni doszli. Nie m y ś m y p i e r w s i podjęli p r a c ę
n a d wyświeceniem rozumnego charakteru wiary. Jesteśmy kar­
łami
w porównaniu
z tymi,
poświęcali. Oni wszyscy
co p r z e z w i e k i
o b r o n i e w i a r y się
nic w w i e r z e n i e z g o d n e g o z r o z u m e m
nie znaleźli. A n i d o b r e j w i a r y i szczerej chęci s z u k a n i a p r a w d y
t y m b a d a c z o m o d m ó w i ć nie m o ż n a , ani usilnej, m o z o l n e j p r a c y .
T a s a m a j u ż okoliczność zdaje się b y ć n i e m a ł y m d o w o d e m ,
trudność, którą spotkaliśmy w nauce o wątpliwościach
wierze, j e s t t y l k o
Przyznać
spowodował
że
przeciw
pozorną.
wprawdzie
stopniowe
t r z e b a , ż e cały k o m p l e k s
przyjęcie
wiary
przyczyn
chrześcijańskiej
przez
O
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
357
WIERZE.
'' E u r o p ę i p r z e z l u d y z i n n y c h części ś w i a t a (poza E u r o p ą j e s t
o b e c n i e około 150 m i l i o n ó w
stanowią
ności,
mniej
idealna
więcej 3 5 % l u d n o ś c i
wyższość
wierzeniami, blask
stwo
chrześcijan;
nauki
wyznawcy
Chrystusa
ziemi). P r a g n i e n i e p e w ­
chrześcijańskiej
nad
ś w i ę t o ś c i i szlachetności, k t ó r y
otaczał, k o r z y ś c i
cywilizacyjne
z jego
dawnemi
chrześcijań­
przyjęciem
czone, oto n i e k t ó r e z d r ó g , j a k i e m i w i a r a c h r z e ś c i j a ń s k a
połą­
doszła
d o t e r a ź n i e j s z e g o p a n o w a n i a . W o l a i uczucie, i n s t y n k t o w y p o p ę d
r e l i g i j n y z a p e w n e m i a ł y swój u d z i a ł p r z y r o z s z e r z a n i u c h r y s t y a nizmu;
nie m o ż n a j e d n a k w y k l u c z y ć
intelektualnej.
Inaczej
powodów
natury
czysto
b y ł o b y n i e w y t ł u m a c z a l n e m , j a k się stać
m o g ł o , że n i e t y l k o p r o s t y g m i n ,
ale i l u d z i e
najpotężniejszych
umysłów, jakie świat przez długie wieki wydał, byli wierzącymi
c h r z e ś c i j a n a m i . A wielcy ci g e n i u s z e m i n i o n y c h czasów i t e r a ź ­
n i e j s z y c h wierzyli, j a k t o z ich dzieł widać, n i e t y l k o u c z u c i e m ,
ale w i e r z y l i d l a t e g o , że byli g ł ę b o k o p r z e k o n a n i o p r a w d z i w o ­
ści swej w i a r y — wierzyli r o z u m n i e .
F a k t sam, że w i e r z y ł o t y l u z n a j w i ę k s z y c h i n a j s z l a c h e t n i e j ­
szych
ludzi,
umysłu, jest
obdarzonych
niezbitym
wybitną
potęgą
dowodem, że wiara
i
samodzielnością
także
i w y k s z t a ł c o n y m l u d z i o m p r z e d s t a w i a ł a się j a k o
zumem. Niekoniecznie
jednak
z tego
faktu
myślącym
zgodna z ro­
wynika,
że
cała
nauka wiary we wszystkich swych szczegółach jest j u ż rozumną.
R o z u m n o ś ć w i a r y u w y d a t n i a ł a się p r z e d e w s z y s t k i e m w cza­
sach, k i e d y t o j e s z c z e w i a r a w ś r ó d p o g a ń s t w a się szerzyła, w zu­
p e ł n e j w o l n o ś c i b a d a n i a , k t ó r ą K o ś c i ó ł neofitom z o s t a w i a ł i d o
której nawet
ze świętą
otwartością
zachęcał. P ó ź n i e j
również
silnie za r o z u m n o ś c i ą w i a r y p r z e m a w i a ł y d o c i e k a n i a r o z u m o w e ,
p o d j ę t e p r z e z D o k t o r ó w K o ś c i o ł a celem z g ł ę b i e n i a w i a r y i w s z e c h ­
stronnego pogodzenia jej z rozumem, a przez Kościół zawsze go­
rąco p o p i e r a n e . Z drugiej s t r o n y z a r z u t y n a u k o w e , p o d n i e s i o n e
w dawnych
wiekach
przeciw
wierze, m o g ł y
być
rzeczywiście
słabe, t a k , że i w n a j w i ę k s z y c h g e n i u s z a c h w y r o b i ł o się g ł ę b o k i e
s u b j e k t y w n e przekonanjfe o r o z u m n o ś c i w i a r y . A t a właśnie s u b jektywna
pewność
mogła być
powodem,
że już
nie
zwracali
3B8
O
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
WIERZE.
u w a g i n a część n a u k i kościelnej, odnoszącą się do w ą t p l i w o ś c i
o wierze
i rozchodzącą
się z z a s a d a m i
czysto
Ze uczeni przeszłych wieków racyonalnie
filozofieznemi.
wierzyli,
przy­
znają t o c h ę t n i e n a w e t ci, co dzisiaj starą w i a r ę z u p e ł n i e p o ­
rzucili. T ł u m a c z ą to w t e n sposób, ż e dawniejsi uczeni, b ę d ą c s u b ­
iektywnie
wnętrzne
przekonani
o
prawdziwości
wiary,
przeoczali
c e c h y n i e n a u k o w o ś c i wiary, w y s t ę p u j ą c e
we­
na wierzch
d o p i e r o dzisiaj, k i e d y n a u k i wiarą z a c h w i a ł y . O w s z e m n o w o ż y t n i
p o z y t y w i ś c i m i m o p o z o r n y c h s p r z e c z n o ś c i twierdzą, ż e t e n s a m
d u c h n i m i kieruje, co w i e r z ą c y m i
ich
poprzednikami. „Jest to
p a r a d o k s e m — pisze D u g a s w n a d e r c i e k a w y m a r t y k u l e ,O za­
n i k a n i u w i a r y ' (La dissólułion
de la foi) — a p r z e c i e ż ścisłą p r a w d ą ,
j e ż e l i się twierdzi, iż w dzisiejszych
niedowiarkach odżył duch
d a w n y c h l u d z i wierzących. W istocie o d r z u c o n o s t a r e d o g m a t a
dla t y c h s a m y c h p o w o d ó w , dla k t ó r y c h z o s t a ł y p r z y j ę t e :
jęto je jako
zgodne z rozumem,
z n i m " . — O ilu to
z których
dały
rzeczach
nasi p r z o d k o w i e
się dzisiaj ś m i e j e m y .
się z c z t e r e c h
odrzucono je jako
przy­
niezgodne
byli p r z e k o n a n i ,
W s z y s t k i e ciała z i e m s k i e skła­
elementów: ziemi, wody,
ognia i powie­
t r z a ; c u d n e dla o k a n a s z e g o g w i a z d y n a niebie, w e d ł u g z d a n i a
średnich
wieków, były
z
materyi
t e l n e . M y dzisiaj wiemy, że
to
wyższego
są bajki,
rzędu,
nieskazi­
ale p r z o d k o w i e
nasi
także rozsądnie postępowali, kiedy w braku lepszych teoryj tych
się t r z y m a l i .
C z e m u ż b y religijne pojęcia nie m i a ł y p o d l e g a ć p o d o b n e m u
p r z e o b r a ż e n i u ? W s z a k n i k t nie p r z e c z y , ż e c h r y s t y a n i z m o d d a ł
cywilizacyi n i e o c e n i o n e usługi; wielom n a w e t
wcale nie c h o d z i
o j e g o o d r z u c e n i e . Czując n i e z b ę d n ą p o t r z e b ę religii, chcą
zostać przy
chrystyanizmie a tylko
po­
oczyścić go ze s t a r y c h le­
g e n d . T r z e b a n a n o w o w m y ś l i t y c h filozofów o d t w o r z y ć p o s t a ć
J e z u s a za p o m o c ą
ścisłych
n a u k o w y c h b a d a ń , taką, j a k a b y ł a
w r z e c z y w i s t o ś c i . I t a p o s t a ć p r a w d z i w s z a i idealniej sza b ę d z i e
p u n k t e m ś r o d k o w y m n o w e j religii, wznioślejszej i r o z u m n i ej s z e j ,
bez
przymieszek
1
cudów
Rewę philosophiąue,
i średniowiecznych
septembre 1898, str. 231.
wymysłów. — Tak
O
pod wpływem
ale n a u k o m
WĄTPLIWOŚCIACH
wątpliwości,
oddanego
PRZECIW
359
WIERZE.
wywołanych w umyśle
chrześcijanina,
wierzącego,
przez krytyczne badania
s t a r e j w i a r y w i a r a ta s t o p n i o w o się r o z k ł a d a , a b y ustąpić w i e r z e
innej, niemniej wzniosłej, a bardziej racyonalnej.
Niejeden z młodych, fałszywym pozytywizmem
zarażonych
u m y s ł ó w , w i d z i w t a k i e m p r z e o b r a ż e n i u religii, d o k o n a n e m w e ­
w n ę t r z n ą n i e j a k o siłą w ł a s n e g o r o z u m u , coś p o n ę t n e g o , coś o d ­
p o w i a d a j ą c e g o g o d n o ś c i ludzkiej n a t u r y . Z d a j e m u się, ź e z t y c h
p o g l ą d ó w i t e o r y j wieje d u c h p r a w d z i w e j w o l n o ś c i — a do w o l ­
ności w n a s z y c h
rzącym jednak
szczególnie
sumienie
czasach wszystko wzdycha.
Wie­
zaraz p r z y p o m i n a a n a t e m , k t ó r y K o ­
ściół r z u c a n a t e g o r o d z a j u t e o r y e ; s k u t k i e m więc n a b y t e g o p r z y ­
z w y c z a j e n i a ł a t w o od n i c h się odwracają. Ale u m y s ł r a z z a n i e ­
p o k o j o n y nie t a k ł a t w o w r a c a do d a w n e j r ó w n o w a g i . Ciągle g o
k o r c i i g r y z i e p y t a n i e : c z e m u ż K o ś c i ó ł nie p o z w a l a n a n a u k o w e
k w e s t y o n o w a n i e wiary, p r z y n a j m n i e j n a z a w i e s z a n i e sądu o niej
w o b e c t e g o , że t y l u n a j u c z e ń s z y c h ludzi twierdzi, iż starej wiary
w n a s z y c h c z a s a c h o b r o n i ć j u ź nie m o ż n a . C z y ż się g o d z i z u s z a ­
nowania
szych
dla ś w i a d e c t w p r z e s z ł o ś c i
u c z o n y c h ? — I m y sądzimy,
intelektualnego
sądy
nie są dla r o z u m u
dawnych
powadze
gardzić
teraźniej­
wyłącznie
szczerze
wystarczającem
kwestyi. Ich bowiem
zdaniem
iż ze s t a n o w i s k a
wierzących
rozwiązaniem
można
uczonych
tak
trudnej
przeciwstawić inne po­
w a g i ludzi niemniejszą b y s t r o ś c i ą r o z u m u o b d a r z o n y c h . Oprócz
tego rozum chciałby mieć wewnętrzną racyę, tłumaczącą
Kościoła, wykazującą
przynajmniej
jej
zgodność
naukę
z rozumem;
dlatego rozum niezadowolony powagą Augustynów i Kartezyuszów, n a t a r c z y w i e p o w t a r z a : C z e m u ż , c z e m u ż ? ! Czyż w i a r a nie
pozwala nawet s z u k a ć
o d p o w i e d z i n a to
„czemuż"?
Owszem pozwala i każe.
D l a r o z u m u j u ź to samo, ź e m o ż e s z u k a ć o d p o w i e d z i na*
pytania, które
go dręczą, j e s t
znaczną
ulgą. — Z
wracającym
s p o k o j e m w r a c a i światło, a r o z u m sobie p r z y p o m i n a , źe w i a r a
katolicka
zawiera
nieskażoną,
bo p r z e z
Boga
samego
podaną
p r a w d ę i stąd w y k l u c z a ć musi w s z e l k i e wątpliwości. N a u k a t a k ż e
do
tego
dąży
by stworzyć
silną, n i e z a c h w i a n ą
podstawę,
na.
360
O
której
śmiało
WĄTPLIWOŚCIACH
dalej b u d o w a ć
PRZECIW
WIERZE
można. Żaden rozumny
nie p o d a j e w w ą t p l i w o ś ć p r a w d , d o w o d a m i
nych. Przymiotem
człowiek
zewsząd stwierdzo­
p r a w d y j e s t n i e z m i e n n o ś ć ; religia k a t o l i c k a
j e s t p r a w d ą najwyższą, a więc niezmienną, w y k l u c z a j ą c ą w s z e l k ą
wątpliwość.
Nauka
Kościoła
o wątpliwościach
przeciw
t ł u m a c z y ł a b y się w i ę c t e m , ż e w i a r a ani najmniejszej
wierze
przymie­
szki fałszu w sobie nie z a w i e r a , g d y p r z e c i w n i e n a u k i l u d z k i e m i
siłami z d o b y t e , m a ł o zawierają a b s o l u t n y c h p r a w d i stąd r a c y o n a l n i e w ą t p l i w o ś c i o m s z e r o k i e p o l e z o s t a w i a ć muszą.
Chwilowo
może umysł
w tej
odpowiedzi
spocznie,
atoli
w n e t uczuje, ź e go n i e z u p e ł n i e z a d a w a l n i a . D o b r z e , — p o w i a d a —
niech wiara
sobie
będzie najczystszą
czyż nie p o t r z e b a — j a k e ś m y
o b j e k t y w n a p r a w d ą , ale
to o s t a t n i m
razem wykazali —
a b y o b j e k t y w n a praw da n a s z e m u u m y s ł o w i j a k o t a k a się p r z e d ­
r
stawiła, z a n i m b y ś m y m o g l i
n i e z a c h w i a n i e w niej spocząć? Nie
m ó w i ę o u c z o n y c h t e o l o g a c h , ale p y t a m się: j a k i m ź e s p o s o b e m
dorastający
młodzieniec
może
mieć tę
subjektywną
pewność,
w y k l u c z a j ą c ą wszelką m o ż l i w o ś ć w ą t p i e n i a ? W i a r a j e s t z b i o r e m
prawd
najwznioślejszych;
katecheta
ochrzczono
nauczyli nas wiary;
s t r z e g a ć w tej w i e r z e
nas j a k o dzieci; r o d z i c e ,
r o z u m się rozwinął, zaczął spo­
mnóstwo rzeczy trudnych
nia, widział, źe tysiące i n n y c h l u d z i
do p o j m o w a ­
tej w i a r y nie mają.
Skąd,
p y t a m się z n o w u , p o c h o d z i , ż e w t a k i c h w a r u n k a c h , w o b e c p i ę ­
t r z ą c y c h się t r u d n o ś c i , K o ś c i ó ł z a k a z u j e z a p u s z c z a ć się w w o l n e
badania nad wiarą?
N i e p r z y n i o s ł o b y to p r z e c i e ż
żadnej
ujmy
samej o b j e b t y w n e j p r a w d z i e w i a r y ; b y ł o b y to t y l k o w y z n a n i e m
własnej ciemnoty i niemocy.
Lecz i na tę powtórną
Rozum,
skoro
trudność
tylko w dziecku
się
znajdzie
się
odpowiedź.
obudzi, natychmiast je do
w i a r y p r o w a d z i ; nie m o g ą c sobie j e s z c z e z d a ć d o k ł a d n e j s p r a w y
z psychicznych
swych
czuje
zasad wiary z rozumem, poznaje j a k ta wiara
zgodność
najdoskonalej
odpowiada
stanów,
dziecko
już
głębi
duszy
wszystkim wymaganiom i potrzebom
ludzkiej natury, a z drugiej strony powaga
dza, w k t ó r y m
widzi
całym
rozgałęzionego, potężnego
świecie
w
wcieloną
powagę
r o d z i c ó w lub k s i ę ­
wiekową
świętego, po
Kościoła,
utwierdza
o
WĄTPLIWOŚCIACH
je w przekonaniu,
sze j e s t e s t w o
Któżby
się udzielić n a m
udowodnić,
że B ó g
361
WIERZE.
że B ó g to w s z y s t k o objawił.
nie m o g ł o
potrafił
PRZECIW
tego
Czyż
nędznym
najwyż­
ludziom?
nie mógł. A j e ż e l i
m o ż e , j e ż e l i r z e c z y w i ś c i e t a k uczynił, to a b s o l u t n i e się nie g o ­
d z i w ą t p i ć o j e g o słowach. W i a r a więc n i e t y l k o j e s t o b j e k t y w n i e najwyższą
tle
naszemu
prawdą,
umysłowi
ale i s u b j e k t y w n i e w t a k j a s n e m świe­
się p r z e d s t a w i a ,
ż e wszelką
rozumną
wątpliwość wyklucza. W o b e c świadectwa B o g a nikną świadec­
t w a wszystkich
ludzi, c h o ć b y
najmędrszych;
ustąpić
też m u s i
i rozum.
Nie w c h o d z ą c w o c e n i a n i e w e w n ę t r z n e j siły p r z y t o c z o n y c h
dowodów, które wiarę
o b r o n i ć mają
od wszelkiej
wątpliwości,
p y t a m y się m i m o w o l i : skąd, j e ż e l i w i a r a j e s t t a k oczywistą, m o g ł o
do t e g o przyjść, że w n a s z y m w i e k u
porzuciło? Powstały
w i a r ę ; k r ó t k i e t e słowa streszczają
wnętrzną,
jeszcze
szych
najdonioślejszą
kryzys we­
p r z e z k t ó r ą wiele dusz dzisiaj p r z e s z ł o i n i e u s t a n n i e
przechodzi.
tłumaczeń
wości są
o ś w i a t y t y l e ludzi w i a r ę
w n i c h wątpliwości, ulegli im i porzucili
Czyż m o ż n a
przypuścić, a według powyż­
p r z y p u ś c i ć b y t r z e b a , że w s z y s t k i e t e w ą t p l i ­
nierozumne;
skądże się więc wzięły, j e ż e l i nie z r o ­
zumu?
Nic p r o s t s z e g o , o d p o w i a d a j ą n i e r a z n a t o p y t a n i e o b r o ń c y
wiary, — ze złej woli. Z e p s u t a wola, oto źródło w s z y s t k i c h w ą t ­
pliwości p r z e c i w
wiara nakłada,
wierze.
Woli
stąd s z u k a
dolegają
obowiązki,
które
jej
s p o s o b n o ś c i , b y zrzucić z siebie t o
j a r z m o . A p o n i e w a ż człowiek m a n a t u r a l n y w s t r ę t do n i e r a e y o nalnego postępowania,
zoru, j a k i
wątpliwości
stąd z radością się c h w y t a k a ż d e g o p o ­
mu
podają, b y
przed
sobą
i
drugimi
u s p r a w i e d l i w i ć swe o d s t ę p s t w o od w i a r y . I P i s m o św. zdaje się
t e m u t ł u m a c z e n i u sprzyjać, p r z y p i s u j ą c n i e w i a r ę sercu Ojcowie też
K o ś c i o ł a p o d o b n i e się wyrażają. B e n a n p o w i a d a , „że m a ł o l u d z i
m a p r a w o nie w i e r z y ć c h r y s t y a n i z m o w i " ,
t a k silne są d o w o d y ,
któremi jego prawdziwość jest obwarowana
zewsząd w i e k o w ą
pracą największych umysłów \
1
Souvenirs
P. P. T. LX.
d'en fance et de jeunesse, Remie des deux mondes, t. XLII, str. 70.
24
362
O WĄTPLTWOŚCrACH
PPZECIW WIERZE.
W k o ń c u , g d y się p r z y j m i e za p e w n i k , iż w s z y s t k i e
pliwości p r z e c i w w i e r z e
t y l k o w złej
woli swój
powód
wąt­
mają,
s a m e p r z e z się u p a d n ą t r u d n o ś c i p r z e c i w n a u c e kościelnej o w ą t ­
pliwościach. T ł u m a c z y się ona w t e n c z a s czysto r a c j o n a l n i e , w e ­
d ł u g zasad, k t ó r e r o z u m w razie wątpliwości d y k t u j e . N i e r a c y o n a l n e wątpliwości r o z u m z a w s z e o d r z u c a ć k a ż e ; w s z y s t k i e
wąt­
pliwości p r z e c i w w i e r z e są n i e r a c y o n a l n e , a więc w i a r a z g o d n i e
z r o z u m e m j e odrzuca, bo oczywiście n a to p o z w o l i ć nie m o ż e ,
b y złe s k ł o n n o ś c i woli z a c i e m n i a ł y p r a w d ę . T a k m ó w i ą o b r o ń c y
wiary.
A l e z n o w u ci, co od wiary odstąpili, a n i słyszeć nie chcą
0 takiem tłumaczeniu.
Nie
z n a l e ź l i b y ś m y m i ę d z y nimi
ani j e ­
d n e g o , k t ó r y b y p o r z u c e n i a w i a r y nie p r z y p i s y w a ł p o w o d o m czysto
r o z u m o w y m , w y k a z u j ą c y m m u z t a k ą j a s n o ś c i ą fałszywość w i a r y ,
iż j u ź dalej w niej
dzą n a m
bardzo
t r w a ć nie m ó g ł . R o b o t n i k i u c z o n y p o d a ­
różne powody swego
odstępstwa,
1 drugi będzie usiłował tłumaczyć j e racyonalnie. W
wypadkach
będziemy
mieli
słuszne
powody
ale
jeden
niektórych
powątpiewania
o w i a r o g o d n o ś c i t y c h z e z n a ń , ale czy z a w s z e ? — Z listów, z o p o ­
w i a d a ń n a j p o w a ż n i e j s z y c h m ę ż ó w , n a r e s z c i e z autobiografii m o ­
ż e m y sobie
odtworzyć
b o k i e j do z u p e ł n e g o
dokładny
obraz
przejścia z w i a r y g ł ę ­
niedowiarstwa jednego z
o d s t ę p c ó w n a s z e g o wieku, R e n a n a .
najgłośniejszych
R e n a n od młodości w y c h o ­
w a n y był w najszczytniejszych ideałach moralności
chrześcijań­
skiej. Z e t k n i ę c i e się z w z o r o w y m i księżmi, z a p o s t o ł a m i , j a k i m i
byli ks. D u p a n l o u p ,
trzyletni jego
St. Nicolas, u t w i e r d z i ł o
przełożony
go w przywiązaniu
w seminaryum
do w i a r y i m o r a l ­
ności. P o d c z a s s t u d y ó w filozofii s c h o l a s t y c z n e j w z a k ł a d z i e księży
S u l p i c y a n ó w w Issy, o b u d z i ł y
się w nim
pierwsze
wątpliwości
p r z e c i w wierze, k t ó r e j e d n a k w i a r y nie z a c h w i a ł y . D o p i e r o g d y
n a teologii z c a ł y m
zapałem
m ł o d z i e ń c z y m o d d a ł się s t u d y o m
j ę z y k ó w w s c h o d n i c h i K s i ą g św. i p o z n a ł r a c y o n a l i s t y e z n ą filo­
zofię i e g z e g e z ę niemiecką, m n o ż ą c e się w ą t p l i w o ś c i zaczęły za­
g r a ż a ć j e g o wierze, aż g o n a r e s z c i e d o p r o w a d z i ł y do z u p e ł n e g o
z nią z e r w a n i a . W" liście z 6 w r z e ś n i a 1845 r., n a p i s a n y m k r ó t k o
przed swem wystąpieniem z seminaryum, pisze:
„Chrystyanizm
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW
363
WIERZE.
z a d o w a l n i a w s z y s t k i e w ł a d z e mej duszy, w y j ą w s z y j e d n e j , n a j ­
b a r d z i e j od w s z y s t k i c h w y m a g a j ą c e j , p o n i e w a ż m a p r a w o sądze­
nia w s z y s t k i c h i n n y c h " .
W i e r n i n a s z e m u założeniu, n i e w c h o d z i m y t e r a z w k w e s t y ę , j a k i w p ł y w zła lub d o b r a
wola miała na ostateczną de-
c y z y ę R e n a n a ; nie p y t a m y s i ę , c z e m u nie s z u k a ł więcej ś w i a t ł a
u t e g o , k t ó r y b y ł j e g o m i s t r z e m w n a u k a c h b i b l i j n y c h , świąto­
bliwym i uczonym
ks. L e
Hir,
o którym
sam
świadczy,
że
wszystkie trudności racyonalistyezne dokładnie znał i głęboko ich
siłę ocenił? N a m n a t e m m i e j s c u t y l k o o to chodzi, skąd w ą t ­
pliwości swój p o c z ą t e k
biorą, a s ą d z i m y ż e u E e n a n a woli za
p o w s t a n i e wątpliwości p r z e c i w w i e r z e w i n o w a ć nie m o ż n a .
J a k w i ę c w wielu w y p a d k a c h d o m i n u j ą c y w p ł y w woli za­
r a z w oczy w p a d a , t a k w i n n y c h w s z y s t k o
ż e wątpliwości
z rozumu
za t e m p r z e m a w i a ,
się p o c z ę ł y a nie ze
zepsutej
woli;
w i n n y c h z n ó w n i e s ł y c h a n i e t r u d n e m b ę d z i e r o z s t r z y g n ą ć , skąd
o n e właściwie pochodzą. A t y m c z a s e m , a ż e b y u t r z y m a ć p o w y ż ­
szą t e o r y ę , t r z e b a b y z u p e ł n i e d o w o d n i e w y k a z a ć , że w k a ż d y m
w y p a d k u b e z w y j ą t k u wątpliwości p o c h o d z ą od złej woli.
O p r ó c z t e g o j e d n a k , sam s p o s ó b t ł u m a c z e n i a kościelnej n a u k i
o wątpliwościach, p r z y p i s u j ą c y ich p o w s t a n i e w y ł ą c z n i e w p ł y w o w i
woli, zdaje n a m się n i e z g o d n y m z p r a w d z i w e m p o j ę c i e m w i a r y ,
a m o ż e n a w e t dla niej s z k o d l i w y m . A l b o w i e m t ł u m a c z e n i e t o sup o n u j e p e w n ą o c z y w i s t o ś ć objawienia, i stąd t e ż j e g o z w o l e n n i c y ,
a b y z a b e z p i e c z y ć w i e r z ą c y c h p r z e c i w w ą t p l i w o ś c i o m i dla w i a r y
p o z y s k a ć t y c h , co j u ż o niej zwątpili, z b y t n i n a c i s k kładą n a p r z e ­
konywującą
siłę d o w o d ó w Objawienia. T o trąci r a c y o n a l i z m e m .
Mało k o g o się tą m e t o d ą
s k u t e c z n i e we w i e r z e
k o g o z ludzi
duchem
dzisiejszym
utwierdzi,
przesiąkniętych
ni­
do niej się
nie n a w r ó c i . N a w e t n i e b e z p i e c z n e m j e s t o p r z e ć się choć t y l k o
p o z o r n i e n a oczywistości Objawienia, g d y ż k a ż d y czuje, ile niż­
szą j e s t p e w n o ś ć f a k t u Objawienia, nie od p e w n o ś c i i n n y c h fak­
tów historycznych,
ale od
prawd oczywistych,
wszelką m o ż l i w o ś ć r o z u m n e j wątpliwości
A więc j a k ż e ż
które
jedynie
wykluczają.
chcemy obronić naukę Kościoła o wątpli­
w o ś c i a c h ? Nie zaclowolniliśmy się dla r o z w i ą z a n i a
tej k w e s t y i
2 i*
364
O
powagą
WĄTPLIWOŚCIACH
największych
PRZECIW
mężów minionych
WIERZE.
wieków, odrzuciliśmy
t ł u m a c z e n i a , opierające się n a oczywistości Objawienia, nie z g o ­
dziliśmy się n a zdanie, że w ą t p l i w o ś c i p r z e c i w w i e r z e t y l k o od
w o l i p o c h o d z i ć mogą. C h y b a j u ż nic i n n e g o n a m nie pozostaje,
j a k p r z y z n a ć , że o wierze r o z u m n i e w^ątpić m o ż n a . T e m s a m e m
j e d n a k — zdaje się — u z n a l i b y ś m y j u ź s p r a w ę za
przegraną.
Nie s ą d ź m y z b y t p r ę d k o .
Przypatrzmy
się t y l k o
nieco bliżej
wierze,
porównajmy
j ą z nauką, a p r z e k o n a m y się, źe w i a r a rzeczywiście więcej n a m
daje okazyj do r o z u m o w y c h t r u d n o ś c i , aniżeli k a ż d a i n n a n a u k a .
Co więcej, p o d c z a s g d y n a u k a do t e g o dąży, b y coraz b a r d z i e j
u s u n ą ć wszelką
p o d s t a w ę do wątpliwości, i j a k o cel sobie w y ­
t y k a j a s n e p o z n a n i e rzeczy, i s t o t a w i a r y w y k l u c z a j a s n o ś ć p o ­
z n a n i a . W i a r a , d o p ó k i j e s t wiarą, b ę d z i e z a w s z e pełną c i e m n o ­
ści, — w i a r a n i g d y r o z u m u z u p e ł n i e nie u s p o k o i .
W y n i k a to j u ż z s a m e g o j e j p r z e d m i o t u . — W i a r a z o s t a ­
wia n a u k o m ścisłym świat f e n o m e n a l n y i ziemię całą ze s w e m i
cudami
przyrody,
przestwory
nieba
z miliardami
gwiazd:
to
p o l e b a d a n i a n a u k o m właściwe, w k t ó r e w i a r a n i g d y nie w k r a c z a ,
choć c z a s e m n a nie zapędzają się t e o l o g o w i e . Niech śmiały u m y s ł
człowieka ćwiczy
swe siły
n a t y m świecie, n i e c h p r ó b u j e r o z ­
w i ą z y w a ć z a g a d k i , k t ó r e p r z y r o d a n a k a ż d y m k r o k u m u zadaje,
n i e c h b a d a p r a w a , k t ó r e z t a k dziwną p o t ę g ą i h a r m o n i ą w s z e c h ­
ś w i a t e m rządzą,
niech
przemyśliwa nad podbijaniem
sobie tej
materyi, w której j a k d r o b n y atom tonie, a nad którą przecież
w e w n ę t r z n y m i n s t y n k t e m czuje się n i e z m i e r n i e w y ż s z y m . W i a r a
w t ę p r a c ę się nie w d a j e . O n a p o s t a w i ł a sobie za cel w p r o w a ­
dzić człoAvieka w świat n i e s k o ń c z e n i e w i ę k s z y ,
aniżeli ten, k t ó ­
r e g o i t a k j u ż g r a n i c nie z n a m y — a liczb n a m nie starczy, b y
o z n a c z y ć o g r o m t e g o , co z n a m y .
W i a r a chce nas p o u c z a ć o tem, o c z e m a g n o s t y c y
dzą, że n i c nie w i e m y i nic w i e d z i e ć nie m o ż e m y .
twier­
„Głównym
p r z e d m i o t e m w i a r y j e s t B ó g " — p o w i a d a św. T o m a s z — a w s z y s t ­
kie i n n e r z e c z y t y l k o o tyle w c h o d z ą w z a k r e s wiary, o ile stoją
w b e z p o ś r e d n i m s t o s u n k u do N i e g o . W i a r a o t y m n a m mówi, do
o
WĄTPLIWOŚCIACH
PRZECIW
365
WIERZE.
k t ó r e g o d u s z a w z d y c h a , b e z k t ó r e g o w ł a s n e g o j a z r o z u m i e ć nie
m o ż e m y — od k t ó r e g o
filozofia się odwróciła,
bo go zrozumieć
n i e m o g ł a , do k t ó r e g o filozofia z n o w u się zyyraca, b o b e z n i e g o
istnieć nie m o ż e . W i a r a j e s t z w i a s t u n k ą t a m t e g o
świata, u p r a ­
g n i o n ą ale tajemniczą. T u n i e p o d o b n a , b y p r a w d y b y ł y t a k j a s n e ,
j a k : 2 a 2 j e s t 4. T u w s z y s t k o ciemne. Stąd
dla r o z u m u .
świadkami
Odczuwali
tę
morze
ciemność nawet
wielkich, r z e c z y , j a k i e
Pan
trudności
i ci, k t ó r z y
Jezus
zdziałał.
byli
Najdo­
bitniej t o w y r a z i ł wielki t e o l o g a p o s t o ł ó w , św. P a w e ł , p o r ó w n u j ą c
w i a r ę z w i d z e n i e m „ p r z e z zwierciadło, p o d zasłoną".
Nie b y ł o b y j e d n a k tej tajemniczości, g d y b y ś m y mieli w w i e ­
rze przynajmniej
dnej
ewidencyę
e w i d e n c y i nie daje,
Ale
wiara nam
ża­
ani o pojedynczych
zewnętrzną.
dogmatach,
ani
n a w e t o fakcie O b j a w i e n i a ; a r o z u m w k w e s t y a c h t a k zawiłych,
j a k i e m i są k w e s t y e o o b j a w i e n i a c h religijnych, m o ż e n a m t y l k o
dać p e w n o ś ć moralną,
nic więcej. Zresztą choćby n a m rozum
najoczywiściej w y k a z a ł p r a w d z i w o ś ć f a k t u objawienia, t o b y n a m
jeszcze
nie u s u n ą ł
silniejszego
ciemności, k t ó r e w i a r ę
od n a s w y m a g a
przekonania,
otaczają,
aniżeli
b o wiara
najsilniejsze
dowody daćby nam mogły.
K i e d y więc i p r z e d m i o t w i a r y i sposób
czone
są mgłą,
cóż d z i w n e g o ,
poznania go oto­
że w u m y ś l e
niezaspokojonym
m n ę s t w o t r u d n o ś c i się rodzi, z k t ó r y c h z n ó w ł a t w o w ą t p l i w o ś c i
p o w s t a w a ć mogą.
N a t e m polega pierwsza esencyonalna różnica między wąt­
p l i w o ś c i a m i n a u k o w e m i a w ą t p l i w o ś c i a m i w wierze. S t w i e r d z a j ą c
ją, nie z r o b i l i ś m y
żadnego
ustępstwa
Raeyonalizm powiada, że wiara
na
rzecz
racyonalizmu.
tak samo j a k nauki
dopuszcza
r z e c z y w i s t e wątpienia, do k t ó r y c h w y j a ś n i e n i a przez usilną p r a c ę
dojść m o ż n a — m y ś m y
tylko wykazali,
daje r o z u m o w i niejako
do k t ó r y c h
'Nauka
zupełnego
doprowadza
że w i a r a z n a t u r y swej
o k a z y ę do najliczniejszych
wyświecenia
nas
do u z n a n i a ,
nigdy
dojść
wątpliwości,
nie
wykluczającego
wątpliwość przez poznanie, wiara nigdy
nam
możemy.
wszelką
oczywistego po­
z n a n i a nie daje, stąd z a w s z e o t w a r t y zostaje p r z y s t ę p dla wąt-
O WĄTPLIWOŚCIACH PRZECIW WIERZK.
366
pliwośei b Nie p o w i e d z i e l i ś m y j e d n a k , j a k H e r m e s , że p o d n a ­
ciskiem
trudności
tak
licznych
rozum
powinien
rzeczywiście
o r z e c z a c h w i a r y w ą t p i ć ; to j u ż j e s t t w i e r d z e n i e czysto
racyo-
n a l i s t y c z n e , k t ó r e w e d ł u g d o p i e r o co w y ł o ż o n e g o p r z e z nas p o ­
g l ą d u n a wątpliwości, j e s z c z e mniej p o g o d z i ć b y się dało z wiarą,
aniżeli t e o r y a H e r m e s a . H e r m e s k a z a ł z a w i e s z a ć w i a r ę n a czas
badania, zostawiając nadzieję pozyskania jej na nowo jako owoc
prac krytycznych. My wręcz zaprzeczamy, żeby naukowe bada­
n i a s a m e p r z e z się k i e d y k o l w i e k do w i a r y d o p r o w a d z i ć m o g ł y .
G d y b y ś m y więc d o p u s z c z a l i
do w i a r y wątpliwości
rzeczywiste,
d o p ó k i r o z u m nie z n a j d z i e n a nie naukow ej odpowiedzi, t o b y ś m y
r
r a z n a z a w s z e w i a r ę do s z c z ę t u znieśli.
W y t ł u m a c z y l i ś m y się d o s t a t e c z n i e p r z e c i w m o ż l i w e m u za­
r z u t o w i r a e y o n a l i z m u , ale c z y ś m y p r z e z to nie w p a d l i w c z y s t y
fideizm? J e ż e l i p r z y z n a j e m y , że w i a r a wątpliwości
rozumowych
nie w y k l u c z a , owszem, źe n i e j a k o j e w sobie zawiera, t o j a k i m ż e
sposobem przed rozumem usprawiedliwić możemy drugie nasze
t w i e r d z e n i e , źe wątpliwości
te w niczem
zachwiać
nie
mogą
p r z e k o n a n i a w i a r y ? Z d a j e się, źe w n a s z e m r o z u m o w a n i u n i e m a
k o n s e k w e n c j i . Z g a d z a m y się n a to, że t r u d n o ś c i r o z u m o w e w e
w i e r z e nie są b e z p o d s t a w n e ,
zgadzamy
się i n a to, że nie j e ­
s t e ś m y w stanie ich rozwiązać, a n a g l e cofamy
tnim
krokiem,
do k t ó r e g o
się p r z e d osta­
logika, zdaje się, d o p r o w a d z i ć n a s
p o w i n n a — nie c h c e m y u z n a ć u p r a w n i e n i a r z e c z y w i s t e g o wątpie­
nia. Sądzimy, ż e i z t e g o z a r z u t u oczyścić się z d o ł a m y , a to nas
doprowadzi
do
drugiej
charakterystycznej
cechy
wątpliwości
przeciw wierze.
A n a p r z ó d r ó ż n i się n a s z e d o t y c h c z a s o w e t ł u m a c z e n i e t e m
od fideizmu, ż e w c a l e nie w y k l u c z a m y z g ó r y
r o z u m n e g o roz-
Nie m o ż e m y się w s t r z y m a ć od przytoczenia n a potwierdzenie na­
szego tłumaczenia choć j e d n e g o miejsca ze św. Tomasza, z k t ó r e g o ś m y
obficie w ciągu całej p r a c y czerpali: „Quia intellectus (per fldem) n o n hoc
m o d o t e r m i n a t o r ad u n u m , u t ad p r o p r i u m t e r m i n u m p e r d u c a t u r , qui est
visio alicuius intellegibilis, inde est quod eius rnotus n o n d u m est quiet a t u s , sed a d h u c h a b e t cogitationem et inąuisitionem de his, quae credit.
q u a m v i s firmissime eis a s s e n t i a t : ą u a n t u m e n i m e s t e x s e i p s o , n o n
e s t e i s a t i s f a c t u m , nec est t e r m i n a t u s ad u n u m " . Be Ter. q. xiv, a. 1, in c.
1
o
WĄTPLIWOŚCIACH
trząsania trudności
PRZECIW
przeciw wierze;
367
WIERZE.
owszem uważamy to nie­
k i e d y z a ścisły o b o w i ą z e k p r a w d z i w e g o k a t o l i k a ,
za k o n i e c z n y
p r a w i e w a r u n e k , b y się u t r z y m a ć w w i e r z e ; p o w i a d a m y
że wiara nigdy nam
spokoiła
nie d a o d p o w i e d z i , k t ó r a b y
tylko,
zupełnie
za­
wrodzone pragnienie jasnego poznania prawdy. — Po­
z o r n i e zbliża n a s do fideistów, iż nie d o p u s z c z a m y do w ą t p i e n i a
rzeczywistego,
choć według
zasad czysto r o z u m o w y c h i n a to
p o w i n n i b y ś m y p r z y s t a ć . N i e l o g i c z n o ś ć t a j e d n a k j e s t w istocie
tylko
p o z o r n ą i z samej
i s t o t y w i a r y katolickiej
racyonalnie
się t ł u m a c z y .
Kiedy
w badaniach
naukowych
albo
wogóle
w
naszem
c o d z i e n n e m życiu wątpliwości n a m się n a s u w a j ą co do tej l u b
o w e j r z e c z y , to
słusznie
te wątpliwości wpływają
na
zmianę
n a s z e g o p r z e k o n a n i a , j e ż e l i w i d z i m y , że są u z a s a d n i o n e . A l b o ­
wiem o tyle tyłko
w i e sądzić,
p o w i n i e n r o z u m n y c z ł o w i e k o j a k i e j ś spra­
o ile j ą p o z n a ł a l b o s a m p r z e z się, albo n a
stawie prawdziwie
pod­
wiarogodnego
świadectwa. Wątpliwość
zaś,
jeżeli j e s t racyonalną, zaciemnia
to p o z n a n i e . P o w i e r z a m
swe
s p r a w y a d w o k a t o w i N . N., b o g o p o z n a ł e m j a k o c z ł o w i e k a u c z o ­
n e g o i z d o l n e g o . S ł y s z ę z p o w a ż n y c h ust, że t e n sam a d w o k a t
j e s t w blizkich s t o s u n k a c h z l u d ź m i b a r d z o wątpliwej czci, s k u t ­
kiem czego budzi
blizko p o z n a ł e m
się w e m n i e p o d e j r z e n i e ,
że m o ż e nie
t e g o człowieka i stąd l o g i c z n i e
dość
z a c z y n a m się
c h w i a ć w p o w z i ę t y m o n i m sądzie. T a k s a m o dzieje się w e w s z y s t ­
k i c h w ą t p l i w o ś c i a c h , t y c z ą c y c h się p o r z ą d k u c z y s t o r o z u m o w e g o .
Zwracają
przeciwko
się one b e z p o ś r e d n i o nie p r z e c i w k o p r z e k o n a n i u , ale
p o z n a n i u rzeczy, a p o n i e w a ż
rozumne uznanie jest
j a k najściślej z a l e ż n e od p o z n a n i a , stąd t e ż i wątpliwości, w p ł y ­
w a j ą c n a p o z n a n i e , w p ł y w a j ą t e m s a m e m n a sąd o p o z n a n e j r z e ­
c z y — i n n e m i słowy n a u z n a n i e l u b p r z e k o n a n i a .
P o d t y m w z g l ę d e m wątpliwości w e w i e r z e od i n n y c h w ą t ­
pliwości n i c z e m się nie różnią. P o c h o d z ą c od t e g o s a m e g o r o ­
z u m u , zwracają się one b e z p o ś r e d n i o p r z e c i w p o z n a n i u
prawd
wiary, a skoro t o p o z n a n i e , j a k e ś m y się p r z e k o n a l i , j e s t b a r d z o
ograniczone, konsekwentnie wiara otwierać musi wątpliwościom
szersze j e s z c z e n i e j a k o pole, aniżeli n a u k i . Z g o d z i l i ś m y się n a j -
368
O
zupełniej
WĄTPLIWOŚCIACH
na ten logiczny
P R Z E C I W
W I E R Z E .
wniosek; a mimo
to t w i e r d z i m y , że
w ą t p l i w o ś c i p r z e c i w wierze, c h o ć b y n a j w i ę k s z e , n i e dają
do z a c h w i a n i a się w tejże. W e w i e r z e
miarą
przyczynowo
bowiem
prawa
uznanie żadną
się nie ł ą c z y z p o z n a n i e m
i dlatego
c i e m n o ś ć w p o z n a n i u s a m a p r z e z się nie p o w i n n a za sobą p o ­
ciągnąć z m i a n y p r z e k o n a n i a .
Słyszymy, j a k nam
zamiast
czytelnik
tu przerywa
się w y w i k ł a ć z nielogiczności, t e r a z
zarzutem,
dopiero
że
sami ze
sobą w p a d a m y w s p r z e c z n o ś ć . P o w t a r z a l i ś m y t y l e razy, źe w i a r a
jest
rozumna, a tu
twierdzimy,
źe
uznanie
we wierze
c z y n o w o n i e łączy się z p o z n a n i e m . J e ż e l i w i a r a
przy­
nie w y p ł y w a
z p o z n a n i a p r a w d y , t o j a k i e i n n e z n a j d z i e m y dla niej o p a r c i e —
c h y b a u c z u c i e , p o p ę d religijny, i n s t y n k t ; a w t e d y w i a r a b ę d z i e
a k t e m u c z u c i a , będzie, jeśli k t o chce w y n i k i e m j a k i e g o ś n i e p o ­
wstrzymanego,
wiarą
naturalnego
popędu
nie będzie
jednak
nigdy
rozumną.
P o d t y m z a r z u t e m k r y j e się j e d n a z n a j w a ż n i e j s z y c h
dności, jaka
się w n a s z y c h
czasach
apologetyce
do
z a n i a n a r z u c a , a k t ó r ą z w y c z a j n i e k r ó t k o t a k formułują:
tru­
rozwią­
Jeżeli
wiara, j a k k a t o l i c y powiadają, n i e j e s t w y n i k i e m l o g i c z n e g o r o ­
zumowania, jakżeż
można ją nazwać
n i c z e m się j u ź nie r ó ż n i od k a ż d e j
rozumną; a jeśli jest, to
innej w i e d z y i d l a t e g o w e
w szystkiem, n i e wyjmując wątpliwości, do zasad czysto r o z u m o ­
T
w y c h s t o s o w a ć się w i n n a . A p o l o g e c i n o w o c z e ś n i
przedewszyst­
kiem we Francyi tak wielkie znaczenie przypisują
dobremu roz­
w i ą z a n i u tej t r u d n o ś c i , źe dla niej t a k ż e p o r z u c i l i starą scholastyczną m e t o d ę a p o l o g e t y c z n ą , sądząc, źe ona nie j e s t w s t a n i e d a ć
zadowalniającej
o d p o w i e d z i n a to p y t a n i e . — G-łówne z a s a d y d o
r o z w i ą z a n i a tej k w e s t y i p o d a l i ś m y j u ź w a r t y k u l e o w e w n ę t r z ­
nej p e w n o ś c i w i a r y ; dziś samą k w e s t y ę nieco d o k ł a d n i e j o m ó ­
1
wić n a m w y p a d a ,
b y lepiej oświecić
n a u k ę K o ś c i o ł a o wątpli­
wościach przeciw wierze.
W s z y s c y d o k t o r o w i e k a t o l i c c y zgadzają się n a to, że p r z e ­
konanie
1
w i a r y nie j e s t i b y ć
nie może
ostateczną
Zob. Przegląd Powszechny lipiec, sierjoień 1897.
konkluzyą
o
WĄTPLIWOŚCIACH
jakiegokolwiek
mówiąc,
rozumowania.
owocem badań
PRZECIW
Wiara
369
WIERZE.
nigdy
nie
będzie,
ściśle
n a u k o w y c h , w t y m sensie, ż e b y m i a ł a
b y ć p r z e z nie s p o w o d o w a n a j a k o s k u t e k p r z e z swą p r z y c z y n ę .
Również p e w n e m jest, według nauki kościelnej, że przekonanie
wiary według
całej
swej
niezachwianej
z daru Bożego, zwanego
łaską
wiary,
i daje, k t ó r z y p o z n a w s z y g o r o z u m e m ,
siły czerpie
swą m o c
k t ó r y B ó g t y m obiecał
gotowi
są
korzyć
się
p r z e d j e g o m a j e s t a t e m całością s w e g o j e s t e s t w a . Z t e g o j a s n o
wynika,
żym
że przekonanie
a nie p r o d u k t e m
z wiary płynące,
wrodzonych
p e ł n i e się r ó ż n i od k a ż d e g o
sznie i w o b e c w ą t p l i w o ś c i
Trudność
wyjaśnimy,
wiary.
Zdaje
darem
Bo­
zu­
i n n e g o p r z e k o n a n i a i d l a t e g o słu­
innym
leży tylko w pogodzeniu
0 rozumności
będąc
sił n a s z e g o r o z u m u ,
nam
zasadom
podlegać
powyższych
musi. —
nauk z nauką
się, że najlepiej
tę trudność
wykładając w krótkich rysach, jakim sposobem tłu­
m a c z y m y sobie g e n e z ę w