Relacja Andrzeja B
Transkrypt
Relacja Andrzeja B
Byłem w Ziemi Świętej pierwszy raz. Zawsze chciałem tam pojechać… Ostatni raz w wyjeździe przeszkodził mi wybuch Intifady w 2000 roku. Potem planowałem parokrotnie, ale bez rezultatu. Dziś wiem, że do tego musiałem dojrzeć…………… Już od pierwszego dnia w Nazarecie czułem niezwykłość, świętość i wyraźną moc tego miejsca i wszystkich, które odwiedzaliśmy, których dotykaliśmy. Nawet powietrza, którym oddychałem Ziemia Święta przestała być dla mnie miejscem wirtualnym, wręcz baśniowym – „gdzieś za siedmioma górami, lasami i morzami”. Z pewnym namaszczeniem dotykałem dosłownie Sacrum: - tu Chodził, tu Przebywał, tu Jadł, tu Obcował z ludźmi Bóg-Człowiek… Jakby znikał czasowy dystans, który mnie dzielił od historycznego Jezusa. On tam jest naprawdę cały czas… I chodź niby absurdalnym wydawało się śpiewanie kolęd w połowie września, To tu w Grocie Narodzenia On jest i rodzi się każdego dnia… Na Placu Żłóbka kamienie wytarte, aż wypolerowane stopami milionów, może miliardów pielgrzymów przede mną – takie namodlone… Odwiedzanie różnych Świętych Miejsc było dla mnie, jakby nadawaniem im realistycznego wymiaru: ON TU BYŁ Czymś znacznie, znacznie większym niż wizualizacja tych miejsc, zdarzeń i dialogów podczas lektury Pisma Świętego czy osobistej modlitwy. Dziś nie potrafię czytać Biblii, czy po prostu modlić bez odniesień (wspomnień-obrazów) do tych miejsc, które widziałem, dotykałem. Te powracające obrazy, również towarzyszące mi w snach są moim osobistym ubogaceniem…Mniemam, że osobistym Darem dla mnie Modlę się i proszę, by nigdy już nie odeszły w niepamięć. Kąpiel w ciepłej toni Jeziora Genezaret, - wśród wprost cudownych krajobrazów, wybrzeża, wzgórz i małych wodospadów zasilających jezioro – miała nie tylko rekreacyjny wymiar (to też), ale stała się dla mnie dosłownym obmywaniem się, z dotychczasowego brudu, radosnym oczyszczeniem. Odnowienie Przyrzeczeń Chrztu Świętego i obmycie w Jordanie, było dla mnie takim wewnętrznym „wołaniem Piotra: nie tylko nogi, ale i głowę i całe ciało obmyj mi Panie”… Nie chcę być patetyczny, ale naprawdę przyjechałem stamtąd inny. I mimo, że nadal w wielu aspektach życia wciąż sobie nie radzę, to wiem, jestem pewny i czuję to, że nie jestem sam, że zawsze jestem słyszany Przywiozłem z tych rekolekcji w Ziemi Świętej jakąś niewyobrażalną pewność i siłę, empiryczność spotkania z Bogiem. Nie potrafię tego nazwać słowami, ale czuję to… To jest we mnie – mam nadzieję, że już na zawsze. Najbardziej dotykalnie czułem Maryję w Grocie Zwiastowania w Nazarecie, w Grocie Narodzenia i na Golgocie. Po prostu Jezus i Maryja, i Józef… W Getsemani, poczułem niewyobrażalny ból osamotnienia i opuszczenia…Ból Ofiarowania Się Syna Człowieczego… Ból moich win i, że tak naprawdę nie potrafię w pełni tego docenić, być bardziej wdzięcznym… Na Drodze Krzyżowej uliczkami i zaułkami gwarnej Jerozolimy, nie mogłem się skupić, skoncentrować w pełni (tak jak bym chciał) na Męce i Drodze Naszego Pana… Ale usłyszałem i poczułem to, że przecież taki rozgardiasz, gwar, kupieckie gadanie i nawoływania towarzyszyły Jego Drodze na Krzyż. To też było takie bardzo prawdziwe…Przecież tak było naprawdę… Moje osobiste doświadczenie z Drogi Krzyżowej – każdy z nas dostał niewielki, ale własny krzyż z drzewa oliwnego. Mój mi się nie podobał: „był zbyt jasny”…, „inni mieli ładniejszy”…, „piękniejsze słoje, barwa itp.”…Poprzez tę niby zewnętrzność, zobaczyłem własną życiową nieakceptację Krzyża, mojego krzyża, tego który jest mi przeznaczony… Naprawdę stoczyłem ze sobą walkę, by przyjąć go takim jakim on jest dla mnie i tylko dla mnie. Ofiarowałem tę walkę w modlitwie i kontemplacji Krzyża podczas Drogi Krzyżowej i … szum myślowy (kuszenie) odszedł. Dziś nie tylko go akceptuję, ale pokochałem go jako mój osobisty, nieznany i co dzień poznawany o kawałek mojej historii życia na nowo. Zauważyłem też po powrocie, że bardzo chcę zachować te Obrazy i Uczucia, które tam spotkałem i towarzyszyły mi na co dzień. Kiedy jestem w stanie Łaski Uświęcającej, one są integralną częścią mnie w myślach, wspomnieniach, w snach… Kiedy grzeszę…uwierzcie mi – obraz się zamazuje, a sny z Ziemi Świętej odchodzą… Przywiozłem stamtąd Nowego Ducha, nowego siebie, chyba bardziej takiego, jakim widzi mnie Pan. I wiem (nie przypuszczam), naprawdę wiem, że mam to pielęgnować, by nie zgubić tych skarbów, łask i darów, które dostałem. Uwierz mi, słów jest za mało, by wyrazić to, co tam dostałem… i poprzez moje takie, czy siakie wybory, mogę to „zachować”, „pomnożyć”, „zakopać” lub stracić… jak talenty. Modlę się, bym nie zgłupiał i wytrwał, w Dobru i Miłości, której dotknąłem i która została mi dana TAM. Ziemia Święta, jest naprawdę wybrana przez Boga. Ona jest rzeczywiście Święta, co czuje się na każdym kroku…….. Potwierdzam też z całą stanowczością, bo widziałem, że GRÓB JEST PUSTY, a więc jest nadzieja… I na moich oczach odwiedziły go tysiące…by doświadczyć tego samego Pan Zmartwychwstał, Prawdziwie Zmartwychwstał – Alleluja Andrzej B.