Rodzina katolicka - Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet

Transkrypt

Rodzina katolicka - Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet
Rodzina katolicka - Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet
piątek, 06 marca 2009 16:01
W USA kobieca krytyka feminizmu jest surowsza, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić. Jak
piszą tamtejsze publicystki, feministki nie dość, że nie reprezentują kobiet, ale je oszukują,
wręcz szkodzą – twierdzi publicysta.
Polskie feministki prezentują zwykle dość jednostronny program na rzecz poprawy
funkcjonowania kobiet w sferze publicznej. Kobiety w Stanach Zjednoczonych mogą liczyć na
reprezentację znacznie bardziej różnorodną. Nie popełnimy wielkiego błędu, jeśli amerykański
feminizm podzielimy na takie nurty jak: liberalny, konserwatywny, chrześcijański – zwany
inaczej – teologią feministyczną, marksistowski, anarchistyczny czy lesbijski. Za oceanem toczy
się prawdziwa walka ideowa nie tylko o diagnozę problemów i reprezentację interesów kobiet,
ale o fundamentalne wartości i idee kobiecości w XXI wieku.
Współcześnie rośnie tam w siłę ciekawy nurt konserwatywnej krytyki feminizmu. Jego
reprezentantki krytykują działaczki ruchu feministycznego, zarzucając im ideologizację
kobiecości. Jak pisze Mary Ann Glendon, „większość kobiet odnosi wrażenie, że »oficjalny«
feminizm pozostaje obojętny na ich najistotniejsze troski”. Amerykanki zaczynają odwracać się
od ideologii, która miała je bronić.
Ruch antykobiecy
Kobieca krytyka feminizmu jest surowsza, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić. Jak piszą
publicystki, feministki nie dość, że nie reprezentują kobiet, ale je oszukują, wręcz szkodzą. Oto
początek jednego z pierwszych postfeministycznych (jeśli nie antyfemnistycznych) traktatów
autorstwa Mary Pride: „Obecnie kobiety są ofiarami drugiego co do wielkości oszustwa w
historii... Sądy odarły nas z prawnej ochrony poprzez rozwody bez orzekania o winie,
odmawianie zasądzania alimentów, wspólną opiekę nad dziećmi. „Kobiece” magazyny idą w
ślady „Playboya” i „Hustlera”, sprowadzając nas do poziomu bezpłatnych prostytutek,
wychwalając niezobowiązujący seks. Pracodawcy przestali czuć się w obowiązku płacić
naszym mężom pensje wystarczające na utrzymanie rodziny, uznając, że my, ich żony, zawsze
możemy podjąć pracę, by załatać dziury w domowym budżecie.
Producenci papierosów i alkoholu radośnie wyciągają wielkie pieniądze z nowego
eksplodującego kobiecego rynku, a tymczasem skala problemów, nowotworów i alkoholizmu
rośnie w zawrotnym tempie. Wspólnotowe stowarzyszenia wszędzie walczą o to, by
1/5
Rodzina katolicka - Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet
piątek, 06 marca 2009 16:01
wykorzystać olbrzymią falę „wysiedlonych pań domu”, co oznacza kobiety, które zostały
wpędzone w kłopoty przez swoich mężów i teraz muszą zarabiać na chleb i spłatę hipoteki. A
wszystko to w imię wyzwolenia”. [Pride 1985, s. 5].
To jedna ze sztandarowych pozycji przekonujących, iż ideologia wyzwolenia kobiet najbardziej
uderza w nie same. U podłoża tej krytyki leży przekonanie o potrzebie tradycyjnego podziału ról
płciowych, bowiem funkcjonowanie w zgodzie z niezmienną naturą prowadzi do szczęśliwego
życia.
Kobiety przeciw dzieciom
Większość kobiet chce być matkami i łączyć macierzyństwo z osobistą realizacją w sferze
publicznej. Współczesna kobieta pracująca wcale nie jest dziełem feminizmu lecz rewolucji
ekonomicznej. Jedna pensja pracującego mężczyzny po prostu nie wystarcza już na utrzymanie
domu. Dzisiejsza batalia toczy się zatem między dziećmi a pracą, i to nie kobiety, a dzieci są
największymi jej poszkodowanymi – stawia tezę Elizabeth Fox-Genovese.
Z drugiej strony kobiety w Stanach rysują też macierzyństwo w czarnych barwach. Według
Shulamith Firestone ciąża jest „czasową deformacją ciała jednostki w imię dobra gatunku”.
Według jednej z bohaterek „Inventing Motherhood”, Ann Dally, „wychowanie dziecka oznacza
spędzanie całego dnia, każdego dnia, w towarzystwie rozbisurmanionego, upośledzonego
psychicznie osobnika”. Według Betty Friedan kobiety opisywane w książce „The Feminine
Mistique” mają „smutny, chory romans ze swoimi własnymi dziećmi”.
W Polsce z ust feministek słyszymy jednak tylko ten drugi głos. Realne problemy kobiet –
choćby w pracy – próbują zaś rozwiązać środowiska patrzące na kobiety jak na przyszłe „mamy
w pracy”. Wyniki badań przeprowadzonych przez Fundację Świętego Mikołaja i Instytut Badań
Opinii Społecznej i Rynku MillwardBrown SMG/KRC pokazują, że zasadniczy problem tkwi nie
tyle w otwartej dyskryminacji kobiet w pracy, ile w atmosferze strachu przed ciążą i
macierzyństwem, które postrzega się jako zagrożenie, a co najmniej zakłócenie przebiegu
kariery zawodowej.
Paradoksalnie może to oznaczać znacznie większe trudności przy podejmowaniu prób zmiany
sytuacji, niż gdybyśmy faktycznie mieli do czynienia z częstą i otwartą dyskryminacją. Łatwiej
2/5
Rodzina katolicka - Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet
piątek, 06 marca 2009 16:01
jest doprowadzić do zmian procedur i przepisów, niż wywołać trwałą zmianę mentalną, która
doprowadziłaby do minimalizacji uprzedzeń i stereotypów. Czy ideologia promowana przez
feministki pozwala je zmieniać? Wróg w Kościele
Feminizm jako ruch mający na celu podnoszenie „kwestii kobiecej” w sferze publicznej nie
wydaje się odnosić do spójnej ideologii pozwalającej orzekać o takich sprawach jak
macierzyństwo, aborcja, prawo wyboru czy prawo do życia. Dopiero przyznając się do
głębszych tożsamości ideowych, jak na przykład etyka chrześcijańska albo etyka utylitarna,
możemy stwierdzić, iż jesteśmy przeciwni zabijaniu nienarodzonych (w pierwszym wypadku)
bądź opowiadamy się za jak najmniejszą ilością cierpienia i zwiększaniem komfortu (w drugim).
Samo opowiedzenie się „za feminizmem” i „za prawami kobiet” nie wydaje się wystarczać dla
rozstrzygnięcia sporu o życie. Polskie feministki, nie wiedzieć na jakich podstawach, ten spór
dawno już rozstrzygnęły. Polski feminizm bowiem za swego głównego wroga obrał Kościół
katolicki. Oto pierwszy przykład z brzegu – Manifa. To coroczna demonstracja organizowana w
Dzień Kobiet przez środowiska feministyczne. Na jednym z plakatów promujących Manifę w tym
roku widzimy duchownego i napis: „Biskup nie jest Bogiem”. Na innym w sznur różańca
wpisano: „Chcemy zdrowia – nie zdrowasiek”.
Tymczasem często kojarzona z intelektualnym nurtem feminizmu Agata Bielik-Robson w
ostatnim wywiadzie udzielonym Magdalenie Miecznickiej z „Dziennika” mówi wyraźnie:
„Polskiego społeczeństwa nie uważam za patriarchalne! Chciałam uczulić feministki na fakt, że
przenoszenie wzorów feminizmu z krajów anglosaskich, gdzie pozycja kobiety jest faktycznie
słaba, do krajów katolickich i na dodatek trochę zacofanych cywilizacyjnie – jak Polska – jest
wątpliwe. Są u nas obszary, w których kobiety rządzą niepodzielnie.
Powiedziałabym, że strażnikiem polskiej wspólnoty jest kobieta w wieku postseksualnym oraz
ksiądz. W efekcie w Polsce wszystko uchodzi młodym mężczyznom, bo są rozpieszczani przez
swoje matki, i prawie nic nie uchodzi młodym kobietom; zachodzi tu dobrze znane zjawisko fali,
gdzie stare kobiety mszczą się na córkach, sprawując nad nimi bezwzględną władzę”.
Abstrahując od zaczepnego stylu Bielik-Robson, głównym wrogiem kobiety jest kobieta, która
padła ofiarą niezrozumienia nauki owego strasznego księdza. Ta obserwacja może być trudna
do przyjęcia zarówno dla strony konserwatywnej, związanej często z wiarą i katolicyzmem, jak i
dla polskiego ruchu feministycznego. Kluczowym pytaniem jest zatem, czy katolicki feminizm
posiada moc przyciągania kobiet szukających sojusznika w walce o swą pozycję w świecie, czy
3/5
Rodzina katolicka - Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet
piątek, 06 marca 2009 16:01
umożliwia korektę błędów, do jakich doszło w rozumieniu wiary i miejsca kobiet w Kościele,
pracy i rodzinie?
Nowy język, nowe podejście
Być może taki potencjał istnieje. W wywiadzie dla KAI biskup płocki Piotr Libera mówi o
konieczności wypracowania autentycznej duchowości, która będzie w stanie sprostać
wyzwaniom, jakie przed kobietami chrześcijańskimi stawia XXI wiek: „Fundamenty takiej
duchowości zarysowane są w liście apostolskim »Mulieris dignitatem«. Myślę, że pożądany
byłby w niedalekiej przyszłości dokument Episkopatu Polski poświęcony problematyce kobiet w
Kościele i świecie. (...) Ponadto uważam, że trzeba się zastanowić nad możliwością połączenia
istniejących dziś w Polsce organizacji kobiet katolickich w jedną strukturę, która miałaby
większą siłę oddziaływania. (...) W związku z tym potrzebne jest utworzenie biura bądź centrum,
które koordynowałoby działania kobiet w Kościele”.
To nowy język, zarówno pod względem akcentów, jak i podejścia do aktywizacji kobiet we
wspólnocie. Zwykle uważa się, że Kościół nie akceptuje równouprawnienia. Można się spierać,
czy istnieje możliwość powrotu do „tradycyjnych” ról w rodzinie. Wielu sądzi, że nie, i na
poważnie nie postuluje rozwiązań prawnych mających utrudnić kobietom niezależne życia. Z
drugiej strony jednak coraz częściej same feministki przyznają, że kształt relacji społecznych
między kobietami i mężczyznami stymulowany przez idee feministyczne nie przynosi
oczekiwanych rezultatów. Rewizjonistyczne koncepcje edukacji feministycznej, nakazujące
zmianę wizerunku kobiety jako silnej, niezależnej, wyzwolonej, ma niewątpliwie ogromy wpływ
na uczennice. Zarówno propaganda rozmaitych nurtów feministycznych, jak i reakcja środowisk
konserwatywnych postulująca powrót kobiet do „rodzenia i prowadzenia domów” wydają się nie
przystawać do wyobrażeń szczęśliwego życia.
Powrót wstydu
Krytyce poddaje się także jakość życia erotycznego kobiet, którym kontrkultura obiecała wiele –
także i w tej sferze. Koszty okazały się zbyt wielkie w porównaniu z zyskami. Jak skrótowo
ujmuje to feministyczna publicystka Wendy Shalit „obecnie mamy do czynienia nie z radością
seksualną, a żeńskim klasztorem w każdym łóżku”. Książka „A Return to Modesty” („Powrót do
wstydu”) konserwatywnej absolwentki elitarnego college’u jest manifestem kobiet zbuntowanych
wobec pokolenia baby boomers, fundującego świat rozbitych rodzin i obśmiewania wierności
czy małżeństwa.
4/5
Rodzina katolicka - Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet
piątek, 06 marca 2009 16:01
Polskie feministki wciąż posługują się językiem rewolucji seksualnej lat 60. Tymczasem Shalit,
której książki powinno się jak najszybciej przetłumaczyć na polski, staje zdecydowanie w
obronie kultury wiktoriańskiej i cnoty wstydu. Są one rozumiane jako klucz do bezpieczeństwa,
prywatności i możliwości uczynienia jakiejś części siebie jako świętej, którą można kiedyś
komuś ofiarować z miłości i na serio. W ten sposób wspiera idee narzeczeńskiej czystości
przed ślubem. Skromność tworzy bezpieczną sferę wobec coraz bardziej brutalnej dla kobiet
sfery publicznej.
To właśnie na niej ma się opierać postfeministyczna reakcja na rewolucję seksualną. Jednak
„nowa rewolucja seksualna” w Polsce może przyjść tylko od kobiet świadomych kulturowej
klęski „wyzwolicielskiego feminizmu”. Bo ten zdradził.
Jakub Lubelski
Autor jest politologiem, publicystą „Teologii Politycznej”.
Źródło: Rzeczpospolita
5/5

Podobne dokumenty