Żeby nagle zaistniała cisza – pdf do pobrania
Transkrypt
Żeby nagle zaistniała cisza – pdf do pobrania
jo: Co to znaczy działać przestrzenią? zk: Mam na myśli przestrzeń, w którą utwór muzyczny nas wprowadza. Na ogół bardziej przestrzennie będzie działał utwór o różnorodnej i bogatej strukturze. Ja też lubię działanie przestrzenią i dlatego ostatnio bardzo mnie zajmuje komponowanie utworów na dużą orkiestrę, chór i solistów, dzięki którym można stworzyć szerokie, przestrzenne brzmienie... Na przykład moja muzyka do tekstów Wyspiańskiego i księdza Twardowskiego obejmuje około 180 wykonawców. Za tym idą rozmaite problemy – duża sala, uzgodnienie wszystkich wykonawców, duże koszta – ale też otwierają się zupełnie inne wywiad z zygmuntem koniecznym żeby nagle zaistniała cisza o przestrzeni, obrazie i emocjach wszystkie fot. w artykule: archiwum piwnicy pod baranami joanna orlik: Jakie znaczenie ma dla muzyki przestrzeń? zygmunt konieczny: W muzyce istnieją dwa rodzaje przestrzeni – przestrzeń samej kompozycji i przestrzeń przekazywania dźwięku. Przestrzeń w pisaniu i w odtwarzaniu. Kompozytor musi wybrać strukturę, formę kompozycji, ale równocześnie musi pomyśleć o tym, gdzie i przy użyciu jakiej aparatury będzie ona wykonywana, a więc w jakiej przestrzeni zabrzmi. Powstaje więc pytanie: jak skomponować muzykę, która miałaby pewną przestrzeń wewnętrzną i która by zarazem działała przestrzenią? 22 możliwości. Dzięki przestrzeni taka struktura stwarza przede mną szansę ekspresji, która ma w muzyce podstawowe znaczenie, bo za nią idzie treść. jo: A jak to, o czym Pan mówi, odnosi się do obrazu filmowego? zk: Jeśli chodzi o muzykę filmową, rzecz ma się nieco inaczej. Jeszcze kilkanaście, a nawet kilka lat temu przestrzeń muzyki nagranej i podłożonej pod obraz zwykle malała. Aparatura, którą posługiwał się realizator, nie pozwalała na uzyskanie optymalnego efektu. Ja sam, choć przecież miałem teoretyczną świadomość, że tak może być, odczuwałem to bardzo boleśnie zawsze, kiedy dochodziło do konfrontacji utworu z obrazem filmowym. To, o czym mówię, dotyczy filmów robionych jeszcze w latach 80. czy 90.; dziś aparatura używana przez filmowców daje nowe możliwości. jo: Na czym to polega? zk: Nowa technika odtwarzania dźwięku w filmie pozwala nam dziś na korzystanie z pełnej gamy rozwiązań. Mamy do dyspozycji salę, w której umieszczone są specjalne głośniki dające efekt stereo i coś tam jeszcze... Można w pełni zapanować nad linią dialogów i linią ścieżki dźwiękowej, ponieważ sprzęt umożliwia ich emisję z dwu odrębnych źródeł. To czasem drażni, kiedy słucha się dialogów, bo dźwięki dochodzą do naszych uszu z różnych stron fałszując to, co widzimy na ekranie. Jeżeli jednak potrzebna jest przestrzeń dla muzyki, technika ta działa znakomicie. jo: Czy to jedyny problem? zk: Jeśli realizator filmowy nie zdaje sobie sprawy z tego, kiedy natężenie dźwięków należy zmienić, wówczas przestrzeń obrazu filmowego może być nielogiczna. W miejscach, w których dawniej nie można było nagrać niskich dźwięków z powodu ograniczeń aparatury, dziś wykorzystuje się nowe środki techniczne. To zjawisko obserwujemy na przykład w filmach amerykańskich, gdzie środki te bywają często nadużywane – rezultat bywa niestety karykaturalny. Na przykład widzimy, że ktoś strzela z karabinu, a brzmi to jak wystrzał armatni. Może też zdarzyć się, że rytm zgwałci przestrzeń, bo perkusja zagłuszy wszystko inne. Aparatura odtwarzająca daje więc wielkie możliwości, ale trzeba dobrze poznać skutki jej oddziaływania… jo: A jak wygląda zależność pomiędzy ścieżką dźwiękową a dialogami? zk: Bywa (szczególnie dawniej bywało), że reżyser, w trosce o słyszalność dialogu, przy zgraniu mocno wycisza ścieżkę dźwiękową. Tymczasem muzyka musi utrzymać minimum dynamiki (a więc głośności), żeby w ogóle spełniała swoją funkcję. Nadmierne wyciszenie powoduje „efekt brudu”. Nie chodzi mi tutaj o muzykę bardzo głośną czy też o zagłuszanie kwestii aktorskich. Istnieje jednak pewna proporcja muzyki i dialogu, której przekroczyć nie można. Inaczej wprowadzanie ścieżki dźwiękowej w ogóle traci sens. jo: Co powinno dziać się między muzyką a obrazem? Czy godzi się Pan na określenie „muzyka ilustracyjna”? zk: Proszę nie używać przy mnie tego sformułowania. W sztuce filmowej ilustracja muzyczna jest błędem, bo dubluje inne środki wyrazu. Oczywiście poza sytuacją, kiedy reżyser uzna, że ekspresja obrazu wymaga wzmocnienia dźwiękiem. Muzyka powinna pełnić funkcję komentarza, czasem antycypacji albo retrospekcji, kiedy dźwięki pozwalają nam na wyprzedzenie akcji albo na cofanie się w czasie. Czasem, kiedy reżyser pozostawia coś niedopowiedzianego, muzyka może dopełniać obraz, może wypełnić puste miejsce. jo: Czasem jednak mówi się, że dobra muzyka filmowa to taka, której w trakcie projekcji się nie zauważa. zk: Każdy najmniejszy dźwięk ma swoją funkcję interpretacyjną. Nie może być tak, że muzyki nie słychać – ją słychać zawsze, co najwyżej zwraca na siebie mniejszą lub większą uwagę. Może się nawet zdarzyć, że muzyka przebija obraz, że jest jej bardzo dużo. I zawsze coś oznacza, jest po coś – czasem leci bardzo długo choćby po to, żeby nagle zaistniała cisza. A jeśli muzyka była głośna, to cisza, prawem kontrastu, zrobi duże wrażenie. jo: Rozmawiamy o przestrzeni. Czy Pan sobie wyobraża muzykę na Błonia? Albo na Rynek krakowski? zk: Kiedyś zaprosił mnie do siebie znajomy mieszkający nad Morzem Czerwonym. Żebym razem z nim nurkował, a potem napisał muzykę 23 do podwodnego świata. Nic z tego nie wyszło, ale dużo się nad tym zastanawiałem. Jest tyle filmów podróżniczych, a w każdym z nich użyta jest muzyka konkretna, czyli onomatopeiczna – ja zaś myślę, że to powinno być coś zupełnie innego. Działałbym emocjami. Napisałbym o strachu, który czułbym, gdybym miał zanurkować. Muzykę o moim strachu wobec konkretnej przestrzeni, a nie o niej samej, chociaż teoretycznie jest to oczywiście możliwe. Pani zapytała o Błonia. Ja mieszkam obok Błoń, więc od razu widzę bardzo konkretny obraz: szare, poranne słońce, niewiele osób, biegające psy. Załóżmy 6-7 postaci ludzkich, nie więcej – w dużej przestrzeni Błoń. To na mnie działa, o tym mógłbym napisać. Z Rynkiem jest inaczej, tutaj mógłbym napisać o mojej przyjemności bywania na Rynku. Bo opowiada film, obraz, słowo – i muzyka też opowiada. Więc ja głosem muzyki mógłbym opowiedzieć o moim subiektywnym spojrzeniu na Rynek. Moje emocje przekazać przy pomocy dźwięku.