Męcząca nuda czy pasjonująca opowieść o życiu – Karolina Suruło 3b
Transkrypt
Męcząca nuda czy pasjonująca opowieść o życiu – Karolina Suruło 3b
X powiatowy Konkurs Wiedzy o Środkach Masowego Przekazu „Współczesna telewizja – między misją a rozrywką” Organizator: Biblioteka Pedagogiczna w Myślenicach Męcząca nuda, czy pasjonująca opowieść o życiu? Moje zdanie na temat seriali telewizyjnych. Seriale są nieodzownym elementem każdej ramówki telewizyjnej. Stacje prześcigają się w coraz to nowych pomysłach na fabułę do wieloodcinkowych produkcji. Ale dlaczego? Co takiego jest w tych serialach, że codziennie przez telewizorami siadają miliony Polaków, tylko po to, by obejrzeć kolejny odcinek ulubionej produkcji? – na te pytania postaram się odpowiedzieć w oparciu o swoje własne odczucia, jako potencjalnego widza. Dla łatwiejszego zrozumienia - mojego toku myślenia - podzielę seriale na kilka kategorii, by na końcu stwierdzić czy są one męczącą nudą, czy pasjonującą opowieścią o życiu? Pierwszą z nich są tzw. „seriale paradokumentalne”. Co toż takiego jest? Myślę, iż nie ma osoby, która nie zna „Trudnych spraw” czy „Ukrytej prawdy”, gdzie przedstawiane są historie niepowiązane ze sobą w żaden sposób, odgrywane przez grupkę amatorów, zwykle bez bardziej rozwiniętej fabuły. Właściwie nie mają one w sobie nic, co mogłoby widza przyciągnąć, a jednak zdobyły wielką sławę i myślę, że każda większa stacja w Polsce ma choćby jedną odmianę tegoż rodzaju seriali. W takim razie, co sprawia, iż są tak pożądane? Paradoksalnie ta właśnie prostota, banalność i amatorszczyzna. Sprawiają one, że w jakimś stopniu utożsamiamy się z bohaterami, a historie „z życia wzięte”, wydają się nam realne i ludzkie. Niektóre historie mogą być przez nas interpretowane, jako przestrogi, tak więc dopatrujemy się w nich także jakiś wartości edukacyjnych. Moim zdaniem jednak zdobyły one sławę głównie przez fakt, iż odcinki nie nawiązują do siebie w żaden sposób. Osoba pracująca, oglądająca telewizję od czasu do czasu, woli obejrzeć coś, w co można się wczuć od razu. Coś, co nie wymaga znajomości wydarzeń pięćdziesiąt odcinków wstecz, gdyż po prostu nie zawsze ma czas, by być na bieżąco. I otóż właśnie chodzi! Seriale paradokumentalne są przez nas oglądane, przetwarzane, a następnie wyrzucane z otchłani pamięci, bo i po co pamiętać jeden odcinek, skoro jutro historia będzie zupełnie inna? Po ciężkim dniu pracy, szkoły chcemy obejrzeć coś, co nie wymaga od nas zbytniego zaangażowania i wysiłku umysłowego, dlatego wybieramy seriale tego typu. Drugą kategorią są powstające jak grzyby po deszczu telenowele, lub „opery mydlane”. Ich fabuła zwykle jest równie mdła jak mydło, stąd właśnie to określenie. Cechują się melodramatycznością i ogólnym zagmatwaniem sytuacji rodzinnej bohaterów do tego stopnia, iż widz po obejrzeniu kilku odcinków nie może stwierdzić jednoznacznie czy Pablo jest ojcem Pablito. Oczywiście przykład nie jest przypadkowy, gdyż w takich produkcjach przodują właśnie kraje latynoamerykańskie. Jednak nasi krajowi producenci wcale od nich zbytnio nie odstają. Popołudniami niemal na każdym programie można natrafić na seriale o czymś i o niczym, bo gdyby się głębiej zastanowić to takie produkcje nie mają żadnego wątku głównego, na którym opierałaby się fabuła. Są to zwykle historie poszczególnych osób połączone ze sobą w sposób luźny i niezobowiązujący. Popularne zwykle wśród ludzi starszych i nastolatków, ze względu na największą ilość czasu wolnego. Argumentem broniącym takie produkcje jest fakt, iż poruszają one ważne problemy społeczne jak: narkomania, alkoholizm czy agresja. W zależności od odbiorcy, mogą one również stanowić swoiste ostrzeżenie. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się seriale historyczne. Choć wydawać by się mogło, że młode pokolenie nieskalane biedą, ciężką pracą, czy wojną jest znieczulone i okrutne. Rosnąca oglądalność takich produkcji jak „Popiełuszko-wolność jest w nas” czy wręcz sukces „Czasu honoru” wśród młodzieży, świadczy o jej dojrzałości. Nas-jako młodych ciekawią czasy szczególnie II wojny światowej, gdyż nie są to lata nam odległe, a jakże burzliwe i zagmatwane. I właśnie to zagmatwanie i tajemniczość stwarza ogromne pole do popisu twórcom. Jeżeli tworzy się serial historyczny, bądź wojenny z góry wie się, iż zdobędzie on oglądalność. Czemu? Odpowiedź jest prosta. Po zachłyśnięciu się komediami i melodramatami w latach 90’ i na początku XXI wieku, ludzie znudzili się nimi i zapragnęli czegoś nowego, intrygującego i niebanalnego. Odpowiedzą okazały się produkcje szpiegowskie, bądź kryminalne z okresu wojny, czy PRL- u. Stały się one odskocznią od codziennej nudy i monotonni w ramówce. Przyciągnęły osoby z każdej grupy wiekowej: -Starszych, bo być może niektórzy z nich pamiętają owe czasy. -Osoby w średnim wieku, gdyż fabuła seriali jest zwykle trzymająca w napięciu i nietuzinkowa. -Wreszcie młodych, których coraz bardziej zaczęły interesować zagadki wojny i historii. Jest to moim zdaniem zjawisko jak najbardziej pozytywne, gdyż uwrażliwia młode pokolenie na krzywdę ludzką, sprawia, iż mają oni większy szacunek do swoich Dzidków, czy rodziców, w końcu uczy historii Polski i nie tylko. Cieszę się także, że krajowi producenci i reżyserzy zdają się posiadać niewyczerpaną ilość pomysłów w tym temacie. Ostatnimi czasy obserwuje się istne szaleństwo na punkcie seriali zagranicznych, a w szczególności amerykańskich. Co takiego nam oferują? Dlaczego, aż tak bardzo je lubimy? Żeby poznać odpowiedź musimy przeanalizować nieco mentalność polską i dla przykładu: amerykańską. Otóż Polacy to z założenia pesymiści, narzekający na wszystko malkontenci i nieco przygnębieni rzeczywistością marzyciele. Amerykanie natomiast zdają się nie zaprzątać swoich głów tak przyziemnymi sprawami jak praca, pogoda czy sytuacja polityczna. Biorą życie bardziej na luzie, dlatego ich seriale w przeciwieństwie do naszych są bardziej kreatywne, różnorodne i pomysłowe. „Dr House”, „Lost -zagubieni” czy „Star Treck” to amerykańskie serialowe hity wszechczasów. Fabuła każdego z nich diametralnie różni się od pozostałych. Są innowacyjne i zaskakujące. Potrafią zaciekawić widza, mimo, iż ich temat może wydawać się nudny. Każdy z bohaterów w nich występujących jest wyjątkowy i wyrazisty, przez co postacie nie zlewają nam się ze sobą, a indywidualne cechy każdego z nich nadają serialowi charakteru. Dlatego właśnie Polacy tak chętnie do nich sięgają. Są po prostu znużeni powtarzalnością każdego dnia. Oglądając taki rodzaj seriali, można łatwo wyłączyć swój umysł na otaczający nas świat i choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości. Na koniec chciałabym poruszyć sprawę bardzo popularnych ostatnimi czasy seriali, a mianowicie: „Rodzinka.pl” oraz „Ranczo”. Na pierwszy rzut oka programy jak każde. Komediowe, bez żadnej intrygi, mało oryginalne, a jednak coś sprawiło, iż zdobyły one niewyobrażalną popularność. Okazało się, że gdy stacja TVP próbowała wycofać ze swojej ramówki jeden z nich, do dyrekcji napłynęło tak wiele listów z prośbami o jego pozostawienie, że zarząd w końcu się ugiął i postanowił kontynuować projekt. Ta historia pokazuje jak bardzo widzom na nich zależy. Ale dlaczego? I tutaj znowu zahaczymy o temat mentalności polskiej. Jaka jest nasza sytuacja, każdy wie. Jak wygląda nasze życie na co dzień, również wie każdy, ale w takim razie co sprawiło, iż seriale opowiadające o tym, co już znamy, tak bardzo przypadły nam do gustu? A któż nie chciałby spojrzeć na rzeczywistość w różowych okularach?! Zarówno „Ranczo”, jak i „Rodzinka.pl” pokazują nasz codzienny, szary żywot w nieco innym, humorystycznym świetle. Człowiek patrząc na perypetie bohaterów na ekranie, wyobrazi sobie samego siebie i dostrzeże w danej sytuacji jakiś komizm, kolor, którego wcześniej nie widział. Serial taki nada sens obowiązkom domowym, zmniejszy częstotliwość naszego narzekania i ukarze w sposób śmieszny, ale dobitny nurtujące opinię publiczną problemy. Myślę, że są one przede wszystkim motywatorami i „podnosicielami na duchu”. Taką codzienną dawką polskiego humoru. Podsumowując. Po zadaniu sobie trudu nad rozpracowaniem polskiej ramówki serialowej, mogę z czystym sumieniem zatwierdzić, iż jest w czym wybierać. Od seriali „paradokumentalnych”, przez „opery mydlane”, aż po produkcje historyczne. Tak więc, czy seriale to męcząca nuda, czy pasjonująca opowieść o życiu? Mam nadzieję, że na to pytanie odpowiecie sobie już sami. Myślę, że wystarczająco wam pomogłam. Karolina Suruło, klasa 3b