zdrowy umiar
Transkrypt
zdrowy umiar
Pultusk24 ZDROWY UMIAR Nauka rozwija się dziś błyskawicznie, bowiem dzięki komputerom codziennie powstają tysiące prac naukowych. Szkoda tylko, że nie czytają ich nawet fachowcy z danej dziedziny. A ci nie mają na to czasu, zajęci swoimi badaniami, których wyniki muszą jak najszybciej opublikować, by nie zdezaktualizowały się. W ten sposób naukowa karuzela nabiera tempa i staje się urządzeniem, nad którego wynalezieniem uczeni głowili się przez wieki. Kto mógł przewidzieć, że perpetuum mobile uda się wynaleźć dopiero w XXI wieku? Kilka lat temu świat obiegła wiadomość, potwierdzona oczywiście naukowo, że codzienne picie dwu lampek czerwonego wina znacznie zmniejsza w organizmie poziom cholesterolu, tego świństwa, którym straszą lekarze wszelkich specjalności. Tylko przypadek sprawił, że informacja ta zbiegła się w czasie z ogólnoświatowym spadkiem popytu na wino, a wzrostem popytu na wódkę. Teraz oba popyty prawdopodobnie wyrównały się, skoro świat obiega nowa naukowa wiadomość, że jeden kieliszek wina dziennie albo pół butelki piwa zwiększa ryzyko raka narządów rodnych kobiet. Zastanawia jednak, że nie podano, jak i na jakie narządy u mężczyzn wpływa picie jednego kieliszka wina i pół butelki piwa dziennie. I czy jeden kieliszek wina obniża poziom cholesterolu czy też nie? Oraz czy dwa kieliszki wina przyspieszają dwukrotnie ryzyko raka odpowiednich narządów? Podejrzewam, iż odpowiedzi nie ma na razie, ponieważ intensywne badania na pewno trwają. Mało tego. Najświeższe doniesienia z laboratoriów mówią, że czerwone wino chroni przed rakiem żołądka, a nawet, że mężczyźni pijący jedną lub dwie (badania są już dokładniejsze!) lampki wina zmniejszają o 60 proc. ryzyko zachorowania na raka płuc. Oczywiście tylko panowie niepalący. Ponadto zbadano, że takiego efektu nie daje białe wino, piwo, ani nawet... likiery. Badania wpływu picia whisky, brandy i ginu na zachorowalność na raka płuc oczywiście trwają. Ponieważ naukowcy od mięsa od dawna twierdzą, że tzw. czerwone mięso jest bardziej szkodliwe od białego, naukowcy od alkoholu pospieszyli z wyjaśnieniem, że czerwone mięso można jeść w zasadzie bezkarnie, pod warunkiem, że ... przy jego jedzeniu pije się czerwone wino. Kiedyś mówiono: idź złoto do złota, dziś mówi się: czerwone z czerwonym. A podobno jeszcze mniej szkodzi czerwone mięso popijane czerwonym winem w towarzystwie kogoś z lewicy. Im bardziej lewicowego, tym lepiej. A co z jajami, proszę państwa? Jaja, po prostu jaja. Rok temu lekarze zalecali najwyżej dwa jajka tygodniowo, bo ten cholerny cholesterol. Teraz okazuje się, że ten kto lubił i jadł więcej jajek tygodniowo miał rację, ponieważ w jajkach jest i dobry cholesterol. A poza tym w nowoczesnych jajkach (może po cichu zmodyfikowanych?) jest owego „niewidocznego zabójcy” znacznie mniej. Jeżeli państwo zrozumieli coś z tych przedstawionych powyżej badań, proszę o telefon. Bo ja nic nie rozumiem. To znaczy, jak zwykle, rozumiem pewnie na przekór. Jeżeli mają państwo pole marchewki, ogórków czy cebuli nad wyraz sporych rozmiarów, bo za dużo nawożonej i mają państwo kłopoty ze zbytem, wystarczy postawić na stoisku tabliczkę z napisami: nie pryskane, uprawiane ekologicznie albo uprawiane tylko dla rodziny. I wszystko sprzedacie w ciągu paru minut. Bo ludzie od wieków przede wszystkim lubią odżywiać się zdrowo. Dawniej zdrowo znaczyło tłusto, dużo i słodko. Teraz zdrowo znaczy chudo, mało, bez cukru i soli. Zamiast wędliny - listek sałaty, zamiast cukru z buraków – sztuczny słodzik, zamiast chleba – pieczywo chrupkie, czyli wyschnięte. Najzdrowiej jest w ogóle nie jeść mięsa, a zamiast niego tylko ryby (ale nie pangę!). A najlepiej -korzonki, kiełki, młode mlecze i pokrzywy. Czyli to, co dawniej biedota wiejska na jadła na przednówku. Podobno bardzo zdrowa jest też kora młodych osik, zrywana i mielona podczas drugiej kwadry księżyca. Bo poza tym, że chcemy być zdrowi, bardzo lubimy się oszukiwać. Sami. Nie jemy kartofli, bo tuczą, ale pochłaniamy frytki, bo smaczne (mimo starego oleju, na którym je smażono). Jemy tylko warzywa gotowane na parze (samo zdrowie!), ale do popołudniowej herbatki zjadamy kawał wuzetki, a gdy miłe towarzystwo – to nawet dwa. A niedzielny rosół – trucizna, a pomidorowa zaprawiona 100-procentową śmietaną „od baby”... Podobno zdrowiu szkodzi wszystko, nawet oddychanie. Podobno zdrowiu nie szkodzi prawie nic, jeżeli zachowamy umiar. strona 1 / 1