O systemie emerytalnym, OFE, reformie oraz przyszłości.... Łukasz

Transkrypt

O systemie emerytalnym, OFE, reformie oraz przyszłości.... Łukasz
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
O systemie emerytalnym, OFE, reformie oraz przyszłości....
Łukasz Martyniec
Jako że ostatnimi czasy, szczególnie w sprawie OFE, jest głośno, a i emocji wiele,
chciałbym podzielić się kilkoma przemyśleniami na temat systemu emerytalnego funkcjonującemu
w kraju nad Wisłą i jego najnowszej historii. A także tego, co my, zwykli ludzie pracy oraz
przedsiębiorcy możemy w tej sytuacji zrobić i czy powinniśmy zabezpieczać się sami.
I. Po co nam system emerytalny?
Zacząć warto od założeń i od przypomnienia tego, co już było. Inaczej trudno jest
wytłumaczyć, co tak naprawdę stało się w ciągu ostatnich 20-kilku lat z naszym systemem
emerytalnym. Podstawowe pytanie: po co? Rolą każdego państwa jest stworzenie obywatelom
stabilnego systemu emerytalnego, gwarantującego otrzymywanie godnej emerytury. Aby to
uczynić, państwo ma do wyboru kilka stosowanych na świecie systemów emerytalnych. System ma
być wydajny, mieć niewielkie koszty obsługi oraz gwarantować odpowiednio wysoką tzw. stopę
zastąpienia, czyli stosunek pierwszej emerytury do ostatniej pensji. Powinien być też możliwy do
utrzymania, tzn. taki, który nie będzie zbytnio obciążał składką pracodawcy i pracownika, a
jednocześnie nie trzeba będzie do niego dopłacać z budżetu, tj. z podatków. I stanowi to coraz
bardziej niemożliwe do realizacji wyzwanie!
Jakie systemy mamy do wyboru? Kilka, w kilkudziesięciu odmianach. W bardzo dużym
uproszczeniu – biorąc pod uwagę nasze doświadczenia oraz historię - są dwa:
1. System repartycji (inaczej: solidarności międzypokoleniowej), polegający na tym, że aktualnie
pracujące i odprowadzające składki pokolenie wprost utrzymuje, czyli finansuje świadczenia
wypłacane dla na bieżąco otrzymujących je emerytów. W tak skonstruowanym systemie
najczęściej z założenia nie ma gotówki – wszystkie wpłacane składki wypłacane są
natychmiast aktualnym emerytom. Jest to realne i sensowne przy założeniu, że sprzyja temu
systemowi demografia – czyli że, przy stosunkowo niewielkiej średniej długości życia oraz
niskim bezrobociu, emerytura otrzymywana przez jedną osobę finansowana jest ze składek
min. 4-5 pracujących rodaków. System ten, mimo złej sławy i krytyki w ciągu ostatnich lat, ma
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 1
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
kilka istotnych zalet. Jest w dużej mierze odporny na inflację. Nawet przy znacznej obniżce
wartości nabywczej pieniądza w trakcie jego kilkudziesięcioletniego okresu funkcjonowania,
przy odpowiedniej stopie waloryzacji świadczeń – nadal jest wydolny. Co więcej, można go
wprowadzić od razu, bez konieczności wcześniejszego, kilkudziesięcioletniego indywidualnego
oszczędzania, także po okresie hiperinflacji, ostrego kryzysu lub innej zawieruchy dziejowej,
która wartość pieniądza i całą gospodarkę wywraca do góry nogami. Na przykład trudno
byłoby sobie wyobrazić inny system po pierwszej, a potem po drugiej wojnie światowej, kiedy
de facto rozpoczynaliśmy od zera (system emerytalny z okresu II RP niewiele różnił się od
tego, który był w Polsce przed reformą premiera Buzka). Uprawnienia do emerytury (prawo
otrzymania oraz wysokość świadczenia) uzależnione są od długości okresu zatrudnienia oraz
wysokości zarobków, a co za tym idzie – składek. Przed reformą Buzka w systemie rządziła
tzw. zasada zdefiniowanego świadczenia. Wysokość emerytury obliczana była w uproszczeniu
w oparciu o średnie otrzymywane przez daną osobę wynagrodzenie. Emeryt nabywał prawo
do świadczenia, którego finansowanie w trakcie poszczególnych lat jego wypłacania, miało
pochodzić z aktualnie wpłacanych przez kolejne, w danym czasie pracujące osoby, składek.
Tutaj ujawnia się jednakże podstawowa wada – ten system nie jest odporny na zmiany
demograficzne. Szczególnie te, które czekają nas w nieodległej przyszłości... Problem polegał
na tym, że już w latach 80-tych wiadomo było, że wpływy z bieżących składek nie wystarczą na
przyszłe wypłaty. Oraz że trzeba będzie dopłacać z budżetu, czyli z naszych podatków. Jeśli
dołączyć do tego fakt, że poprzedni, słusznie miniony system, kiedy się likwidował i walkę z
ukrytym bezrobociem praktykował poprzez masowe wysyłanie ludzi na wcześniejsze
emerytury lub renty (z likwidowanych na przełomie lat 80-tych i 90- zakładów pracy) –
perspektywy już ponad 20 lat temu nie mogły napawać optymizmem...
2. System kapitałowy (mówiąc wprost: przymusowego oszczędzania). System kapitałowy polega
na tym, że osoby „ubezpieczone” (lub pracodawcy w ich imieniu), muszą obowiązkowo część
pensji przekazywać w postaci „składki” na specjalne fundusze, które – zarządzane przez
instytucję publiczną lub prywatną - są reinwestowane na rynkach. Dzięki mechanizmowi
wypracowywania zysków (lub strat!) składki powinny być pomnażane budując przyszłym
emerytom kapitał na emeryturę. Aby uzyskać efekt w postaci tej ostatniej, potencjalny emeryt
musi uczestniczyć w systemie odpowiednio długi czas. Realnie 20 lat to minimalny okres, żeby
można było mówić o sensownej emeryturze (lub jej istotnym składniku) – nie da się
wprowadzić tego systemu „od razu”, jak systemu repartycyjnego. System kapitałowy
(oczywiście obejmujący część składek – jako element większej układanki) obowiązywał już
wcześniej np. w Niemczech (dwukrotnie) oraz w Polsce (jednokrotnie). Tyle, że przed wojną.
Nie każdy wie, że w okresie II RP m. in. Gdynię wybudowano z pieniędzy pochodzących ze
składek emerytów otrzymanych w zamian za obligacje wykupione przez ówczesny
odpowiednik ZUS – to on, a nie prywatne fundusze, zajmował się inwestowaniem składek.
Dlaczego ten system się wówczas nie sprawdził? W Niemczech – bo najpierw przyszła
pierwsza, a potem druga wojna światowa (która w zamyśle Hitlera miała uratować Niemcy
przed niespłaconymi długami, rozsadzającymi już finanse publiczne...). W Polsce – bo Niemcy
wywołali drugą wojnę... W każdym innym kraju – z powodu wojny lub hiperinflacji. W
systemie kapitałowym założenie jego stabilności opiera się na czymś niestety bardzo ulotnym
– na pieniądzu. Pieniądz jest świetny jeśli chodzi o bieżące rozliczenia; jest smarowidłem,
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 2
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
dzięki któremu pracuje gospodarka. Lecz w perspektywie 30, 40-letniej, a to najkrótsze
perspektywy przy budowie systemów emerytalnych – bywa ulotny. Co historia ostatnich 200
lat pokazała na całym świecie już nie raz. System kapitałowy nie dość, że wymaga przyzwoitej
efektywności finansowej prowadzonych na kapitałach inwestycji, niskich kosztów utrzymania,
to jeszcze wymaga spełnienia podstawowego postulatu: stabilnej wartości pieniądza w
dłuższej perspektywie czasu. Przez ostatnie 60 lat jesteśmy świadkami bezprecedensowego
okresu w gospodarczej historii świata. W Europie Zachodniej i USA nie przydarzyła się od
końca II wojny światowej żadna hiperinflacja! Przyzwyczailiśmy się do tego faktu do tego
stopnia, że traktujemy to jako stan oczywisty. Tymczasem tak być nie musi. Nawet bez
ekstremalnej inflacji, przez ostatnie 100 lat, dolar amerykański stracił 99% siły nabywczej! I to
bez inflacji rzędu 100% miesięcznie czy 100.000% rocznie – jak się przecież zdarzało. W
globalnym świecie, szczególnie po ostatnim kryzysie, który branżę finansową niewiele nauczył
pokory, a wręcz obnażył słabość polityków i państw w konfrontacji z „rynkami”; ktoś, kto
opiera wartość wyłącznie na pieniądzu na 50 lat do przodu – musi być szalony. I tu wracamy
do – moim zdaniem - istoty problemu. Na takie „szaleństwo” może pozwolić sobie
indywidualny inwestor, który dysponuje swoimi prywatnymi środkami i jest świadomy ryzyka.
Nie może na to pozwolić sobie natomiast – jak mawiają prawnicy – racjonalny suweren:
stanowiące prawo państwo, którego rolą jest zbudowanie stabilnego, publicznego systemu
zabezpieczenia społecznego dla własnych obywateli. Za publiczne pieniądze i w skali, gdzie
błąd w założeniach niesie negatywne konsekwencje dla całego społeczeństwa, a nie dla
jednostki. Dlatego odpowiednika naszego OFE nie znajdziemy w żadnym z krajów Zachodniej
Europy. Mają za to szereg ulg wspierających – pożądaną przecież skądinąd – zapobiegliwość
osobistą. Prywatny, III filar, wsparty realnymi ulgami podatkowymi, bywa świetnym
uzupełnieniem systemu publicznego. Ale nie może go zastąpić! Bo w sytuacji globalnego lub
lokalnego kryzysu, załamania rynku, wojny czy hiperinflacji, publiczny system kapitałowy znika
jak kamfora, a państwo pozostaje z problemem rzesz głodnych i bezdomnych emerytów,
którym kazało przez poprzednie 40 lat przymusowo oszczędzać. A zasiłki zapłaci im wtedy z
czego? Z podatków aktualnie pracujących podatników. Dlatego państwo jako publiczny
gwarant spokoju nie może opierać się wyłącznie, lub nawet w dużej mierze na systemie
przymusowego oszczędzania. Tego argumentu próżno szukać w mainstreamowych
komentarzach – zarówno zwolenników, jak i przeciwników OFE. A są to w mojej ocenie
wystarczające powody przemawiające za brakiem OFE w Polsce. Znacznie istotniejsze, niż
rozważania na temat tego, jaki procent środków przyszłych emerytów ma trafić na giełdę i
jakie przyjąć ryzyko przy ich inwestowaniu. Zmuszanie ludzi do systemowego oszczędzania jest
błędem na poziomie paradygmatów systemu emerytalnego. Ale nie uprzedzajmy faktów – o
reformie za chwilę...
3. Systemy te rzadko występują obecnie w czystej postaci – najczęściej są mieszane. Nasz miał
być z założenia III filarowy: I to repartycja, II – przymusowe oszczędzanie, III – dobrowolne
oszczędzanie (niestety bez żadnych istotnych i odczuwalnych zachęt oraz ulg).
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 3
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
II. Reforma autorstwa Buzka?
No właśnie. Co tak naprawdę było jej istotą? Nie, nie reklamy, gdzie „zreformowany
emeryt” zamiast butelki z mlekiem znajduje na wycieraczce butelkę szampana, wakacje spędza
pod palmami, a Bogdan mówi Bankowy. Nawet nie wprowadzenie OFE. Ale zasadnicza zmiana
zasad naliczania emerytur w I filarze, o której... nikt zbyt głośno nie mówił! Z jednej strony już
wtedy przewidywania demograficzne mówiły, że na dotychczasowych zasadach dalej się nie da. Bo
system zginie przygnieciony roszczeniami kolejnych roczników odchodzących w stan zasłużonego
spoczynku emerytalnego. Jeśli będziemy nadal liczyć emerytury w oparciu o zasadę
zdefiniowanego świadczenia – koniec ZUS będzie bliski. Pamiętajmy, że stopa zastąpienia w
jednofilarowym systemie sprzed reformy wynosiła 70-80 %. A Dzisiaj, z dwóch filarów łącznie,
mówi się o stopie zastąpienia 50-60%. Dlaczego? Bo wcześniej wysokość świadczenia obliczana
była w oparciu o staż pracy i zarobki (10 najlepszych lat z ostatniego 20-lecia pracy, a do stażu
pracy zaliczane były też tzw. okresy bezskładkowe, np. studiów). Natomiast dzisiaj zasada brzmi: ile
„zbierzesz” - tyle Ci wypłacimy. Oczywiście „zbieranie” nie polega na odkładaniu realnych
pieniędzy (naprawdę śmieszą slogany w stylu „zbieram pieniądze w ZUS”!), lecz na księgowaniu na
indywidualnym koncie salda wpłaconych i zwaloryzowanych składek (łącznie z kapitałem
początkowym). Pieniądze zostały przecież już dawno wypłacone osobom aktualnie pobierającym
emerytury. Zapisy na koncie pojawiają się tylko za realnie przepracowane miesiące i wpłacone
składki. Budują podstawę do obliczenia wysokości emerytury, która jest zobowiązaniem ZUS (czyli
państwa) do wypłacania w przyszłości świadczenia emerytalnego. Jeśli zaksięgowana na koniec
okresu aktywności zawodowej kwota nie wystarczy na minimalną emeryturę – państwo, jeśli
pracowałeś odpowiednio długo – dopłaci do świadczenia minimalnego. Całość została ustawiona
tak, że przyszłe świadczenie z obu publicznych filarów, powinno być znacznie niższe, niż wcześniej.
Co ważne, nie jest to może miła wiadomość dla przyszłych emerytów, natomiast realnie sprawę
stawiając: nie było innego wyjścia. Demografia nie pozwoliłaby na utrzymanie startego systemu.
Już wtedy do ZUS budżet co roku dokładał znaczne kwoty, musząc wcześniej zabrać je z naszych
kieszeni w postaci nie składek, ale podatków. Albo pożyczyć od „rynków”.
Reforma miała zatem uchronić system przed bankructwem i zabezpieczyć budżet przed
wzrostem dopłat. Tymczasem ktoś równolegle wpadł na genialny pomysł, żeby 1/3 aktualnie
wpłacanych składek emerytalnych, zamiast do ZUS na wypłatę świadczeń, skierować do
prywatnych funduszy emerytalnych, które będą te pieniądze inwestować i wypłacać przyszłym
emerytom za kilkanaście i więcej lat. Kto miał sfinansować lukę w ZUSie (dodatkową!) i
zrekompensować utratę 1/3 wpływów? Przychody z prywatyzacji oraz przyszły wzrost PKB, a co za
tym idzie wpływów podatkowych. Problem polega na tym, że nie wszystko poszło zgodnie z
planem – prywatyzacja szła znacznie wolniej, po drodze pojawiły się także inne problemy, jak
choćby równomierny wzrost kosztów utrzymania państwa. Efekt jest taki, że do ZUS dopłacamy z
naszych podatków coraz więcej. Do luki wynikającej z przyczyn demograficznych dołożyliśmy sobie
na własne życzenie dodatkową lukę – składki, które zamiast do aktualnych emerytów w postaci
świadczeń, trafiały do OFE. Po prostu nie da się jednocześnie realizować praw nabytych już przez
aktualnych emerytów w systemie repartycyjnym i oszczędzać na przyszłe emerytury. To musi być z
założenia droższe.
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 4
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
Kto podpowiedział nam takie rozwiązanie? Skąd wzięli się eksperci promujący
rewelacyjne systemy dopiero co implementowane w Ameryce Południowej? Mogę tylko
przypuszczać, lecz sądzę, że jednym z ważniejszych głosów, które – obok argumentów dotyczących
demografii – stały się wyznacznikiem kształtu tej reformy, były określone grupy nacisku. Do głosu
doszło lobby finansowe z pomysłem na pomnażanie kapitałów i zapewnienie świetlanej przyszłości
przyszłym emerytom. Z ogromnymi pieniędzmi na reklamę, PR i rzesze akwizytorów, do których
autor tego tekstu także się swego czasu zaliczał. W efekcie reforma przeszła pod hasłem
oszczędzania i krociowych zysków z giełdy, a nie zmiany zasad naliczania świadczeń w I filarze.
Do tego dochodzą dalsze argumenty, że zainwestowane w giełdę oszczędności
emerytów mogą z dnia na dzień stracić 30 lub 50% wartości – niezależnie od utraty siły nabywczej
pieniądza w czasie. Wiele takich sytuacji na Zachodzie miało w ostatnich latach miejsce. Jednak
tego typu ryzykiem można zarządzać ograniczając możliwość inwestowania w akcje (już słyszę
głosy obrońców koniunktury na giełdzie – pytanie, dlaczego kosztem emerytów?). W co zatem
inwestować? Narzuconym przez ustawę instrumentem są obligacje. Niestety tutaj pojawia się
kolejny systemowy dylemat. Składka wpływająca do funduszu (po odliczeniu opłat za zarządzanie)
pożyczana jest do Skarbu Państwa w zamian za obligacje. Oczywiście nie za darmo – z naszych
podatków płacone są odsetki, po to, aby „dać zarobić” przyszłym emerytom. Jeśli zatem spora
część „zysków”, z których budowany jest kapitał emerytalny, pochodzi z budżetu państwa, to po co
ta reforma? Przecież z tego samego źródła także w systemie repartycyjnym trzeba będzie dopłacać
do emerytur w przyszłości, kiedy składki pochodzące od pracujących wówczas ubezpieczonych nie
wystarczą. Znając życie za kilka lub kilkanaście lat obligacje trzeba będzie wykupić, czyli w praktyce
zrolować, tak jak dzieje się to dzisiaj. Zatem dług zostanie przerzucony na nasze dzieci (lub wnuki)
jako podatników. Na marginesie: nie wierzę, że długi da się rolować w nieskończoność tylko dzięki
rosnącemu PKB. Prędzej czy później przyjdzie dług spłacać z przychodów podatkowych. A wtedy
politycy będą musieli zdecydować się na inflację (o ile polityka monetarna coś jeszcze będzie
znaczyć). Inflacja zaś zniszczy oszczędności. Ale to myślenie wykracza poza jedną kadencję – zatem
w naszych realiach nie ma wymiaru praktycznego.
Oczywiście najwięcej zarabiają globalni gracze finansowi, u których wszyscy jesteśmy w
kieszeni. I wyprowadzają zyski za granice... Dla jasności: nie mam nic przeciwko branży finansowej,
ale niech walczy o klienta fair, poprzez konkurencyjny rynek dający wolny wybór uczestnikowi, a
nie rozwiązania systemowe polegające na tym, że jedna strona zarabia kosztem drugiej, przy
pomocy publicznego pieniądza. Zawsze, niezależnie od efektów swojej pracy.
Elementem reformy miał być też III Filar. Ale nie wyszło.
III. Co nas czeka i na co możemy liczyć?
Reforma Buzka oparta o III filary jest stopniowo demontowana. II filar
najprawdopodobniej w perspektywie 5-10 lat zniknie zupełnie i obecna batalia o zostanie lub nie w
OFE to wojna o pietruszkę. Bez żalu żegnam się z OFE. Dla osób przechodzących na emeryturę za
15-20 i więcej lat – OFE nie będą miały żadnego znaczenia. Może tylko takie, że daliśmy komuś po
drodze na sobie zarobić. Marginalna moim zdaniem jest kwestia, czy środki zgromadzone w OFE są
publiczne, czy prywatne. Jeśli twórcy reformy (na pewno autorzy reklam!) dali podstawy, by sądzić,
że są to prywatne pieniądze (po co na przykład objęte są wspólnością majątkową małżeńską?) – to
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 5
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
był kolejny błąd w założeniach. A teraz przychodzi się tłumaczyć.
Zatem co dalej?
Reformy wymaga wiele spraw. Kwestia kosztów funkcjonowania ZUS nie jest bez
znaczenia, choć ich wpływ na funkcjonowanie całości systemu tak naprawdę jest marginalny.
Kolejna emocja i medialna półprawda. O wiele ważniejsze jest szczere powiedzenie sobie prawdy.
A prawda nie jest wesoła. Średnia życia stale rośnie. Pokolenie dzisiejszych 30-40 latków będzie
średnio dożywać 90 lat. I więcej! Wiek emerytalny na poziomie 70 lat i stopa zastąpienia 45% dla
osób pracujących na umowę o pracę, a nawet mniej, to nie fikcja. Tylko żadnemu politykowi przez
gardło nie może przejść, że będzie jeszcze gorzej. A co poza tym? Własna indywidualna
zapobiegliwość, polegająca jednak nie tylko na budowie kapitału (nie rezygnujmy z niego, ale
mądrze z niego korzystajmy!), lecz na odpowiedniej dbałości o już zbudowany majątek, co wymaga
znacznie szerszego spojrzenia. Mieści się w nim m.in. sukcesja rozumiana jako eliminacja
problemów przy zarządzaniu majątkiem w procesie zmiany pokoleniowej (współwłasność!),
budowa przychodu pasywnego z różnych źródeł, brak sporów w rodzinie, zabezpieczenie przed
koniecznością zaciągania niepotrzebnych kredytów czy przymusowej sprzedaży, itd. W większości
rodzin, z którymi mam okazję rozmawiać na temat spraw majątkowych, w łatwy sposób można
zapobiec problemom wynikającym ze zmiany międzypokoleniowej lub skutków nagłej śmierci
jednego z członków rodziny. Tylko należy działać prewencyjnie.
Często rozmawiam z przedsiębiorcami, którzy przyzwyczajeni są obecnie do dość
wysokiego poziomu życia, lecz coraz częściej zdają sobie sprawę, że płacąc przez całe życie składki
na ZUS wg stawki minimalnej, mogą spodziewać się emerytury na poziomie 1000-1200 zł. Co
wtedy? A tutaj naprawdę potrzebne są instrumenty bardziej efektywne, niż polisa na życie z
funkcją ochronną i inwestycyjną lub TFI, ze składką 300 czy 500 zł miesięcznie (bo płacenie boli!).
Boleć będzie, jak się okaże, że trzeba zrezygnować z wakacji i dobrego auta. Albo sprzedać dom, bo
nie ma pieniędzy na jego utrzymanie. O opiece zdrowotnej nie wspomnę.
Na koniec jeszcze tytułem wyjaśnienia, dlaczego ja, prawnik i doradca sukcesyjny,
pozwalam sobie zabierać głos w tej, jakże złożonej materii. Proszę potraktować powyższe wywody
jako moją prywatną, opartą o pewne przemyślenia i obserwacje opinię oraz przyczynek do istotnej
dla nas wszystkich dyskusji. Nie jest to opinia profesjonalna ani tym bardziej ekspercka. Mam
natomiast – szczególnie słuchając dyskusji zwolenników i przeciwników OFE oraz poziomu
padających w niej argumentów - silną potrzebę wyrażenia jej. A także dwa powody oraz kilka
podstaw natury merytorycznej. Pierwszy powód jest taki, że w ramach doradztwa sukcesyjnego
dbamy też o prywatne emerytury naszych Klientów, zatem wypada mi się w tych sprawach
orientować. Drugi, że w latach 2000 – 2002, jako doktorant na Wydziale Prawa, Administracji i
Ekonomii we Wrocławiu, rozpocząłem pisanie pracy doktorskiej na temat pracowniczych
programów emerytalnych, jako elementu systemu zabezpieczenia emerytalnego pracowników (co
było kontynuacją pracy magisterskiej na ten temat). Doktoratu wprawdzie z różnych przyczyn nie
zdołałem ukończyć, udało mi się natomiast dość gruntownie zapoznać literaturą na temat
struktury, finansowania oraz wyzwań demograficznych dotyczących działających na świece
systemów emerytalnych. Miałem też okazję wysłuchać opinii i porozmawiać z twórcami reformy w
Polsce, szczególnie z profesorami z wydziałów prawa zajmującymi się zabezpieczeniem
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 6
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
społecznym, którzy już wtedy poddawali wprowadzoną właśnie reformę poważnej krytyce. Jednym
z argumentów padających wówczas w kuluarach konferencji i spotkań temu poświęconych, było
to, że reforma została wprowadzona w dużej mierze pod dyktando i w interesie globalnych graczy
finansowych, a nie po to, by zabezpieczyć i ulżyć przyszłym emerytom. Że doradcami faktycznie
posiadającymi wpływ na kształt ustawodawstwa byli ludzie od finansów (eksperci Banku
Światowego, MFW itd.), a nie ludzie od prawa ubezpieczeń społecznych... Z drugiej strony sam
„sprzedawałem” fundusze emerytalne i byłem szkolony przez te organizacje na początku
wprowadzania reformy. Znam więc ich „wersję”. Dzisiaj z nieco innej perspektywy. Potem na
bieżąco śledziłem los reformy w Polsce oraz to, jak rozwijał się system emerytalny w krajach
Ameryki Południowej, na których się wzorowaliśmy. II filar w tamtych państwach, po 15-20 latach
funkcjonowania, okazał się fiaskiem. Nie tylko ze względu na inflację czy rosnącą długość życia.
Także dlatego, że mitem w dzisiejszych czasach jest stabilność zatrudnienia oraz to, że przez 30-40
lat ktoś będzie za nas opłacał składkę. Efekt jest taki, że znaczna część osób pracujących nie
„nazbierało” sobie nawet na minimalną emeryturę z obu filarów, są zatem na garnuszku państwa,
które dopłaca do świadczeń minimalnych, oczywiście na koszt podatnika.
IV. Reasumując:
1. W mojej opinii reforma emerytalna powinna oprzeć się na zmianie sposobu naliczania
świadczenia emerytalno w I filarze (stary system nie mógł się utrzymać), co zostało
uczynione. Przy czym powinno to zostać nazwane po imieniu, a nie przeprowadzane przy
szumie medialnym i zasłonie dymnej kampanii OFE. Polityka informacyjna przeprowadzona
pod koniec lat 90-tych nie była rzetelna. Szczególnie w stosunku do tych osób, które –
mając wybór – zdecydowały się na rezygnację ze starych zasad i „przeszły” do nowego
systemu, zapisując się do OFE. Nie było jasno powiedziane, że przede wszystkim zmienia się
zasada naliczania świadczenia w I filarze. Że nowe będzie niższe. Tym bardziej teraz
potrzebujemy uczciwości. Politycy powinni jasno powiedzieć, jak będzie.
2. Wiek emerytalny musiał zostać zrównany i wydłużony, czyli ostatnie posunięcia oceniam
pozytywnie, choć brak jest efektywnych działań dotyczących aktywizacji zawodowej i
edukacji pracowników 50+, jak to się dzieje np. w Skandynawii. I realnych zachęt dla
pracodawców. Obecne działania nie są wystarczające. Czeka nas niewątpliwie likwidacja
dalszych przywilejów emerytalnych oraz rozwiązanie kwestii KRUS (co powinno być
powiązane razem z wprowadzeniem podatku dochodowego w rolnictwie, przynajmniej dla
większych gospodarstw). I trzeba sobie jasno, uczciwie powiedzieć, że bez własnej
zapobiegliwości, licząc tylko na system publiczny, starość spędzimy w biedzie.
3. OFE nigdy w Polsce nie powinno było powstać. Zabranie pieniędzy z ZUS w sytuacji już
rosnącego deficytu środków na bieżące świadczenia było poważnym błędem. Nie wspomnę
już o realnie niskiej efektywności systemu prywatnego przy niestety wysokich kosztach jego
utrzymania oraz wciąż niewyjaśnionym systemie wypłat świadczeń emerytalnych (ustawa o
zakładach emerytalnych powinna być uchwalona pod koniec lat 90-tych!). Co i tak blednie
przy koronnym argumencie przekreślającym system przymusowego oszczędzania: brakiem
pewności, że za 30-40 lat aktualny pieniądz będzie cokolwiek wart, zatem Państwo nie
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 7
Darmowy felieton planowaniespadkowe.pl tm
powinno angażować się w takie projekty. Moim zdaniem długoterminowe oszczędzanie
powinno być pozostawione prywatnym osobom i osobistemu ryzyku. Nie wolno w ten
sposób dysponować środkami publicznymi całego pokolenia.
4. Brak jest wciąż pomysłu na III filar. PPE, IKE i IKZE to w skali społecznej fikcja. Brak realnych
zachęt podatkowych, także dla osób zamożniejszych. Bez tego się nie obędzie. Nie ma co
liczyć na sensowne świadczenia z systemu publicznego, jakikolwiek będzie i ktokolwiek w
przyszłości będzie go wypłacał.
5. Każda osoba, którą dziś stać na życie na jako takim poziomie, posiadająca majątek, tym
bardziej biznes, musi zadbać o siebie sama. Indywidualna zapobiegliwość i emerytura
prywatna powinna opierać się na kilku źródłach – nie tylko na pieniądzu. Niezwykle ważne
jest zarządzanie majątkiem w dłuższej perspektywie czasu, ochrona wypracowanego
majątku i poszanowanie dla ryzyk, które każdego z nas dotyczą. Ale to już jest zupełnie inna
sprawa i piszę o tym w innych felietonach na portalu.
Nota prawna:
Darmowa publikacja dostarczona przez planowaniespadkowe.pltm
Copyrights by planowaniespadkowe.pltm and Łukasz Martyniec, 2014 r.
Wydawca: portal planowaniespadkowe.pltm
źródło: www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
Niniejsza publikacja może być kopiowana wyłącznie w całości oraz rozprowadzana z zachowaniem formy dostarczonej przez Wydawcę. Bez
pisemnej zgody Wydawcy zabrania się: dokonywania jakichkolwiek zmian w treści publikacji oraz odsprzedaży ani wykorzystywania jej w celach
zarobkowych.
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Portal planowaniespadkowe.pltm oraz Autor publikacji dołożyli wszelkich starań, aby zawarte w niej informacje były rzetelne i zgodne z prawdą. Nie
biorą jednakże odpowiedzialności za ich dalsze wykorzystywanie oraz ewentualne szkody wynikłe z tego wynikłe. Treść publikacji nie stanowi i może
być traktowana jako porady prawne, podatkowe, finansowe czy jakiekolwiek inne, zastosowane wprost, bez indywidualnej konsultacji oraz oceny
konkretnej sytuacji.
COPYRIGHTS © PLANOWANIESPADKOWE.PL 2014
________________________________________________________________________________________________________________________
www.planowaniespadkowe.pl
e-mail: [email protected]
STR. 8

Podobne dokumenty