Emerytury na cienkim lodzie

Transkrypt

Emerytury na cienkim lodzie
Emerytury na cienkim lodzie
ZUS gwarantuje nam wyższe świadczenia niż OFE. Tyle, że ta przewaga zależy od możliwości budżetu
państwa, które w przyszłości dramatycznie się skurczą.
246 proc. – o tyle zwiększyły się średnio w latach 1999 – 2016 nasze składki emerytalne gromadzone
w otwartych funduszach emerytalnych. W tym samym czasie skumulowana, łączna waloryzacja składek
emerytalnych w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych wyniosła 264,6 proc. czyli znacząco więcej. Oznacza
to, że dla przyszłych emerytów odkładanie składek w ZUS jest rozwiązaniem lepszym finansowo niż
przekazywanie ich do OFE. Tę waloryzację widzimy w pismach otrzymywanych z ZUS, pokazujących jak
hipotetycznie powinna rosnąć nasza przyszła emerytura. Po prostu, świadczenia z ZUS będą wyżs ze niż
z OFE i co do tego na razie nie ma żadnych wątpliwości.
Powszechny przekręt emerytalny
Na dobrą sprawę, wątpliwości nigdy zresztą nie było, bo reforma emerytalna w 1999 r. została
wprowadzona właśnie po to, aby obniżyć emerytury Polaków. Tyle, że rząd Jerzego Buzka, który jest za to
odpowiedzialny oraz twórcy tej reformy świadomie kłamali, wiedząc, że jeśli powiedzą ludziom prawdę
o tym co ich czeka, to będą oni buntować się przeciwko przymusowi należenia do OFE. Wtedy mogłaby zaś
nie udać się obniżka emerytur, a fundusze inwestycyjne i banki które zakładały OFE, nie uzyskałyby
zaplanowanych zysków, ściąganych z naszych składek emerytalnych. Na szczęście dla wszystkich, którzy
byli zaangażowani w reformę emerytalną z 1999 r., operacja wprowadzania lud zi w błąd udała się bardzo
dobrze. Dopiero w 2003 r zaczęły ukazywać się informacje o tym, że ta reforma w istocie jest przekrętem
i oszustwem. Tyle, że wtedy ci, którzy mieli na niej zarobić, już zarobili i dostali swoje „działki”.
Mechanizmy korupcyjne towarzyszące reformie z 1999 r. dobrze opisał Mitchell Orenstein w książce
„Prywatyzacja emerytur”. Twórcy i organizatorzy tamtej reformy nie ponieśli zaś ani odpowiedzialności
karnej (z art.286. § 1 kodeksu karnego: Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątko wej, doprowadza inną osobę
do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo
wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze
pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu), ani konstytucyjnej, politycznej – i naturalnie nigdy
jej nie poniosą.
My traciliśmy, oni zarabiali
To, jak bardzo powszechne towarzystwa emerytalne, czyli prywatne firmy zarządzające OFE,
utuczyły się na polskich składkach emerytalnych, wiadomo nie od dziś. Wiadomo także, że ZUS-owi nie
zdarzały się i nie zdarzą wpadki takie jak w OFE, gdy np. w 2008 r. z funduszy wyparowało aż 22 mld zł
emerytalnych oszczędności Polaków – co nie było zresztą jedyną stratą jaką w swych dziejach poniosły OFE.
Te i inne pieniędze przeznaczone na emerytury zostały stracone w wyniku nieudolności oraz braku
staranności menadżerów z powszechnych towarzystw emerytalnych, którzy zupełnie się nie przejmowali
tym, w jakich papierach wartościowych lokują gromadzone składki. Ich dochody osobiste w żadnym stopniu
nie zależały bowiem od tego, czy pieniądze przyszłych emerytów będą pomnażane (do czego teoretycznie
zostały powołane OFE) czy też marnowane. Menadżerowie i szefowie towarzystw emerytalnych wiedzieli,
że ich zarobki mogą tylko rosnąć, było więc im absolutnie obojętne, że emeryci tracą. We wspomnianym,
fatalnym dla przyszłych emerytów 2008 r. powszechne towarzystwa emerytalne ściągnęły z naszych składek
największy haracz od czasu wprowadzenia reformy – aż 1,8 mld zł. Łączna kwota wynagrodzeń w PTE
wyniosła zaś 101 mln zł – o prawie 7 mln zł więcej niż w 2007 r. W 2009 r. pracownicy i kadra towarzystw
emerytalnych dostali kolejne podwyżki bo OFE zanotowały lepsze wyniki niż rok wcześniej i szefowie
PTE z dumą opowiadali o osiągniętych zyskach (gdy w 2008 r. stracili 22 mld cudzych pieniędzy to byli
znacznie mniej rozmowni).
Przyrosty politycznie pędzone
Dziś szefowie powszechnych towarzystw emerytalnych chwalą się tym, że od 1999 r zarobiły więcej
niż wyniósł średni wzrost kursów akcji na warszawskiej giełdzie. Rzeczywiście, indeks WIG wzrósł w tym
czasie o 197,3 proc., a więc mniej niż wspomniane 246 proc. osiągnięte przez OFE. Tyle tylko, że te 246
proc. wzrostu fundusze mogły uzyskać wyłącznie dlatego, iż do ubiegłego roku miały pewny,
zagwarantowany przez państwo, zysk z tytułu inwestowania w obligacje Skarbu Państwa. Obligacje te
państwo musiało wykupić od OFE w określonym czasie po ustalonym oprocentowaniu. Wyniki osiągane
przez OFE mogły i powinny zresztą być dużo lepsze, przewyższające waloryzację składek emerytalnych
w ZUS, czyli 264,6 proc. Nie były, z powodu nadzwyczaj wysokiego haraczu, jaki powszechne towarzystwa
emerytalne ściągały dla siebie z naszych składek. Wszystko to nie zmienia faktu, że w ysokość waloryzacji
składek emerytalnych w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych zależy od decyzji politycznej, czyli od władzy.
Władza może bowiem zmienić wskaźnik waloryzacji i regulować wzrost składek emerytalnych według
własnego widzimisię – a raczej według możliwości i potrzeb budżetu oraz oceny znaczenia elektoratu jaki
stanowią ludzie wybierający się na emerytury. ZUS nie tyle więc pomnaża składki emerytalne, co ma je
powiększane poprzez urzędową waloryzację. Wzrost składek w otwartych funduszach emeryta lnych także w
dużym stopniu był zależny od ram prawnych w jakich funkcjonowały fundusze – a więc od politycznych
decyzji władzy. Jednak przynajmniej część osiąganego wzrostu kapitałów OFE musiały wypracować. Warto
i to brać pod uwagę, gdy mówi się o różnicach w efektywności pomnażania składek emerytalnych w OFE
i ZUS.
W czarnej dziurze
Wreszcie, nie wolno zapominać, że w pierwszym, państwowym filarze emerytalnym jaki stanowią
świadczenia z ZUS, nieuchronnie rośnie dziura, w którą emeryci wpadną około 2030 ro ku, a więc już za 14
lat. Jak przewidują symulacje sporządzone przez ZUS, na wypłaty emerytur zabraknie wtedy 90 miliardów
złotych rocznie. Nasze państwo może sobie poradzić z dopłacaniem do emerytur z ZUS nawet i 60 mld zł
rocznie (w ubiegłym roku dopłata budżetowa do emerytur wyniosła 42 mld zł). Na pewno nie będzie jednak
w stanie dopłacać 90 mld zł rocznie. Wtedy przyjdzie nam zapomnieć i o waloryzacji emerytur, i o tym, że
bardziej opłacało się gromadzić składki emerytalne w ZUS niż we OFE. A decydenci , snujący ambitne plany
rozwoju kraju, oczywiście nie myślą o tym co stanie się za 14 lat z emerytami – i nie mają na razie żadnego
pomysłu na załatanie tej dziury.

Podobne dokumenty