Próba życia

Transkrypt

Próba życia
Radosław Romaniuk
Próba życia
Spośród portretów Sołżenicyna kreślonych przez autora tej książki, szczególnie
zapada w pamięć jeden. Obraz pisarza, który w najbardziej twórczym okresie swego życia, w
1963 roku, gdy jednocześnie pracował nad kilkoma powieściami i Archipelagiem Gułag,
otrzymuje zaproszenie międzynarodowej organizacji pisarzy na konferencję dotyczącą
„śmierci powieści”. Diagnoza, która w środowisku literaturoznawców zdążyła stać się
obiegowym komunałem, do wiadomości byłego łagiernika dociera drogą pocztową, kiedy
rzeczywistość jego życia całkowicie jej zaprzecza. Nie jest niesłuszna – powieść rzeczywiście
dla wielu umarła. Przykład Sołżenicyna pokazuje, że nie jest to fakt obiektywny i „kryzys
literatury” to formuła ujmująca duchowy kryzys jej twórców i niektórych konsumentów.
Nivat nie odpowiada, na czym jego zdaniem polega tytułowy „fenomen Sołżenicyna”, ale
chyba właśnie na tym, że rosyjski pisarz odbudowuje wiarę w znaczenie literatury.
Francuskiemu literaturoznawcy zaś daje poczucie zajmowania się sprawami ważnymi – i to
się w tej książce czuje.
Nie tylko autor Fenomenu Sołżenicyna widział w pisarzu przykład tezy, że pisarz i
jego dzieło mogą mieć realny wpływ na rzeczywistość, rolę w historii. Konstanty A. Jeleński
w jednym ze skierowanych do Czesława Miłosza listów pisał o Sołżenicynie: „(…) gdyby
zaprogramować na komputer jego wagę na «szachownicy międzynarodowej» (wpływ na
historię), założyłbym się że komputer przyznałby mu miejsce, powiedzmy, równe
amerykańskim bankom czy mafii, a w skali państwowej gdzieś między Beneluksem i
Włochami! A przecież 40 lat temu był w łagrze, chory na raka”. Choć w większym stopniu
niż w przypadku innych twórców jego dzieło stanowiło pracę zbiorową, udzielając głosu
innym (świadectwa więźniów w Archipelagu, dokumenty i wspomnienia, które posłużyły za
materiały źródłowe Czerwonego koła), choć sprawa o którą walczył nie była jego prywatną
sprawą – jakby na potwierdzenie słów Jeleńskiego Sołżenicyn wydaje się być zawsze sam. W
rzeczywistości pogardy dla jednostki i ofiar liczonych w miliony, wskazywał na wagę
pojedynczego życia, które jest w stanie dźwignąć wszystko, co zamierzy i pokonać to, co jest
do pokonania: chorobę, niewolę, siłę silnych, własną słabość, pokonać kłamstwo.
Sołżenicyn odczuwał wagę słowa i literatury, i w ten sposób w czasach „śmierci
powieści” wagę tę przywracał. Przypominał że istnieją uniwersalne zasady moralne, a
literatura przepojona nimi staje się literaturą uniwersalną i czymś więcej niż literaturą. Łącząc
idee pisarza z tezą Dostojewskiego o zbawczym wymiarze piękna, Georges Nivat pisze:
„Dzieło kłamliwe i sprzedajne nie może być obdarzone pięknem. (…) Tak więc piękno,
sztuka to podstawowe kryterium. Nie może kłamać, nie może służyć przemocy. Innymi
słowy, Sołżenicyn czyni ze sztuki ulubione narzędzie Boga ustanawiające królestwo Dnia
Pańskiego. To eschatologiczne zadanie powierzone sztuce (…)”. W podobnej
eschatologicznej perspektywie badacz widzi sołżenicynowską wizję historii, która staje się
odkrywaniem prawdy o ludziach i narodach. W ten sposób, nawiązując też do wyobrażeń o
Sądzie Ostatecznym, tłumaczy Nivat technikę literacką opus magnum rosyjskiego pisarza,
epopei historycznej Czerwone koło. Sołżenicyn ukazuje rzeczywistość w jednej chwili, która
1
– jak punkt – staje się ośrodkiem przecięcia niezliczonej ilości płaszczyzn. W tej „trwającej
chwili” oglądamy teraźniejszość, przeszłość, przyszłość setek literackich bohaterów. „W
pewnym sensie tradycyjnego narratora zastąpił tu słuchacz czujnie nastawiający uszu na
każdy odgłos czy rodzaj śledzącej każdego kamery video… Choć bardziej niż to, co
powiedziane, wychwytuje w nich wewnętrzne głosy. Wchodzimy do wnętrza «innego», w
jego percepcję, w ekran jego wewnętrznego świata”. Efektem jest splot subiektywnych
narracji, niekiedy (zdaniem Nivata) wymykający się nawet woli autora. Przykładem może być
to, jak w osobowości rosyjskiego pisarza ściera się moralista i bojownik. Pierwszy wie, że
przemoc jest fałszywą siłą, że nie może ona zbudować nic trwałego, drugi na stronach
Archipelagu w uniesieniu opowiada o brutalnym buncie więźniów łagru. Gdy jednak
monologi sołżenicynowskiego Lenina przedstawiają wodza rewolucji jako postać
fascynującą, mimo oczywistego potępienia, z jakim spotyka się on w oczach Sołżenicynahistoryka, widzimy, że autor Czerwonego koła posiada jeszcze jedną stronę osobowości,
pierwotną i dość oczywistą: jest pisarzem i nawet jeśli jest nim, by pisać prawdę i nauczać,
jest to jego prawdziwa natura. Przedstawiając argumenty pro et contra w swej literackiej
wizji ostatecznego odkrycia zła i dobra, niekiedy mimo woli staje się adwokatem diabła i
oskarżycielem nieudolnie realizowanych dobrych zamiarów.
Wielką wartością pracy francuskiego slawisty jest to, że objaśnia on znaczenie
ostatniego działa Sołżenicyna, epopei Czerwone koło. Dzieła legendarnego, również dlatego,
że zna je niewielu, a na przyswojenie polszczyźnie tego monumentalnego utworu będziemy
czekać aż do narodzin u nas jakiegoś translatorskiego Sołżenicyna. Wróćmy więc do tego, co
Nivat mówi o Czerwony kole. Jego ideową genezę widzi w stwierdzeniu, że bez prawdy o
świecie obozów i prawdy o kataklizmie rewolucji nie można zrozumieć Rosji XX wieku –
głównego bohatera pisarstwa Aleksandra Sołżenicyna. Bez zrozumienia jej, ofiary okazują się
daremne. W wieku „śmierci powieści” Sołżenicyn mierzy się więc z realnymi śmieciami,
którym trzeba nadać sens. Nivat przedstawia Czerwone koło jako wynik planu, podjętego
jeszcze w 1936 roku, gdy pisarz miał 19 lat. W dniu, w którym wyznał miłość swej przyszłej
pierwszej żonie, Sołżenicyn obmyślił projekt „powieści o rewolucji”, którą będzie pisał przez
dalsze życie. Przeniósł go przez wojnę, aresztowanie i obozy, cudem uleczoną śmiertelną
chorobę, deportację z ZSRR i emigrację. Nie przestając pracować nad mityczną powieścią,
napisał Archipelag Gułag, Oddział chorych na raka i Krąg pierwszy, opowiadania, miniatury
prozatorskie, tomy publicystyczne i publicystyczno-wspomnieniowe. W 1936 roku nie mógł
wiedzieć, że synonimami słowa „plan” są wyrazy „poświęcenie” i „praca” oraz że istotą
pisania o radzieckiej rewolucji stanie się pisanie prawdy. Dzięki temu literatura będzie pod
jego piórem czymś więcej niż tworzeniem alternatywnego świata – stanie się koncentracją
prawdziwej energii, odpowiednikiem działania i prawdziwą walką. Będzie biegiem
maratończyka, wyścigiem ze śmiercią – ale będzie biegiem do celu.
Akacja epopei, rozpoczęta w 1914 roku, miała zamykać się w roku 1945 i utwór
rozrysowany był na dwadzieścia części, każda licząca po kilka tomów. Sołżenicyn nakreślił
projekt przerastający jedno życie. Plan zuchwały, wyzywający zło i wszelkie plagi, jakie
mogą spaść na człowieka XX wieku mieszkającego w Rosji, który na własnej skórze odczuł,
że – jak napisał: „Być Rosjaninem to najgorsza rzecz na ziemi”. O ile jednak w jego
mierzeniu sił na zamiary nie ma pokory, o tyle życie przyniosło zaskakujące zamknięcie
literackiego przedsięwzięcia. W 1990 roku, w wieku 72 lat, Sołżenicyn skończył czwartą z
2
dwudziestu planowanych części książki i napisał suplement przedstawiający konspekt
szesnastu części dzieła, które nie powstaną. Ostatecznie Czerwone koło liczy szesnaście
tomów, blisko 6600 stron. Składa się z czterech części składowych, nazwanych przez autora
„węzłami” – jedna z nich: Marzec siedemnastego ma 653 rozdziały. W utworze występuje
300 postaci fikcyjnych i historycznych.
Pisarz nie przegrał z czasem. Przed nim było jeszcze osiemnaście lat życia, tryumfalny
powrót do Rosji, nowe prace literackie. Nie przegrał z samym sobą – nikt inny nie napisze tej
książki tak, jak on potrafiłby to zrobić. Zrezygnował w geście pokory i decyzja ta ma
zapewne coś wspólnego z przygotowaniem się do ostatniego etapu życia, ile by on nie trwał,
etapu w którym praca nie będzie przesłaniała konieczności załatwienia spraw z samym sobą.
Jedną z takich spraw staną się literackie lektury, na które pisarz nie miał czasu, pogrążony w
rytmie własnej pracy. Znów biografia zmienia się w przypowieść. Wielki fresk został
nieukończony, bo takiego projektu nie można dokończyć. Omyłka polegała na pragnieniu
rzeczy niemożliwych. Gdyby jednak plan został dostosowany do rzeczywistości, nie
otrzymalibyśmy czterech części dzieła, napisanych tak, jakby całość była możliwa.
Analiza Czerwonego koła jest jednym z najciekawszych fragmentów książki Nivata.
Pokazując, jak idea przekłada się na technikę literacką, autor Fenomenu Sołżenicyna ukazuje
nowatorski w sensie formalnym wymiar tego pisarstwa. Oddzielny rozdział poświęca leksyce
pisarza, interesujące uwagi kreśli na temat obecności w tym dziele poczucia humoru. Geroges
Nivat rozumie Sołżenicyna, towarzyszy mu lekturowo od lat sześćdziesiątych, książka jest
podsumowaniem wieloletniej, trwającej wciąż czytelniczej przygody i kilku napisanych
wcześniej prac. Jeśli ma ona słabsze punkty, byłaby to pewna chaotyczność narracji i
uogólnienia, które mają niezorientowanemu czytelnikowi zwrócić uwagę na epokowy
charakter dzieła bohatera książki. Rosyjski pisarz zyskuje więc zaskakujący krąg antenatów.
„Przypomina świętego Pawła”. Inni jego poprzednicy to: „Izajasz, Daniel, Luter, Awwakum”.
„Dante naszych czasów” jest pod piórem Nivata określeniem najbardziej zachowawczym.
„Wraz z nim literatura stała się męczeństwem, stawiła czoła śmierci i przeszłą chrzest
bojowy” – stwierdza. Tymczasem Sołżenicyn ani w roli „proroka”, ani jako artysta nie był
samotny i jego waga nie polega na tym, że był Kolumbem odkrytych Ameryk, że – jak pisze
Nivat – „sam walczył z władzą uznaną przez setki milionów jego współczesnych”, lecz na
tym, że w XX wieku potrafił podjąć sztafetę – przy tym oczywiście nie on jeden. Gdy
Georges Nivat próbuje umieścić twórcę Archipelagu w literackim kontekście (choćby
literatury o tematyce łagrowej), sprawia mu to widoczny kłopot i czyni to prawdopodobnie po
to tylko, aby uniknąć akademickich zarzutów. Wymienia pozycje przypadkowe, bez poczucia
ich hierarchii, myli zresztą Inny świat Grudzińskiego z Dziennikiem pisanym nocą.
Empatia wobec pisarza każe mu niekiedy przeobrażać się w jego adwokata i bronić
spraw, które nie zawsze dają się obronić. Niekiedy zdarza mu się też wybiórcze
przedstawianie faktów, niestety prawdopodobnie myśląc o kształtowaniu poglądów mniej
zorientowanych europejskich czytelnikach książki, jak choćby gdy podkreśla antyimperialny
stosunek Sołżenicyna wobec byłych wschodnich republik radzieckich, nie wspominając o
tym, co myślał on na temat niedawnych republikach zachodnich – pisarz nie wierzył w
istnienie wielkiej Rosji bez Ukrainy i Białorusi. Publicystykę i poglądy polityczne
Sołżenicyna Nivat opisuje dość pobieżnie i właśnie z dozą retoryki adwokata, stwierdzając, że
3
„pewne grzechy” wynikające z miłości pisarza do ojczyzny, rekompensuje jego postawa
moralna i obejmujące tę twórczość „tchnienie duchowości”.
To oczywiście drobiazgi, które wynikają z faktu, że Sołżenicyn jest w świecie
francuskiego slawisty postacią centralną. Stąd temperatura i waga tej książki, ale i
mankamenty, wymienione tu k woli pisania prawdy.
Dzieło rosyjskiego pisarza, które jest wielkim egzystencjalnym projektem, należy
również podjąć jako projekt skierowany do każdego z osobna czytelnika. „Dzieło Sołżenicyna
to próba dla każdego, próba życia – stwierdza Nivat. – Nie jest przeznaczone do tego, by
kłaść je na aptekarskiej wadze, trzeba je wziąć na swoje barki i żyć dalej”. Przejść przez
„próbę Archipelagu Gułag”, wsłuchać się w polifonię Czerwonego koła, zebrać to w sobie,
budować własną prawdę, własne dzieło.
4