dopóki szlufka nie pęknie

Transkrypt

dopóki szlufka nie pęknie
© Dr Krzysztof Podemski
..
DOPÓKI SZLUFKA NIE PĘKNIE
(Pierwszy zogniskowany wywiad grupowy w Poznaniu (za: Obserwator
Wielkopolski, wiosna 1990 rok, moderator : Zbigniew Rykowski, IS UW)
Przedstawiamy wybrane fragmenty wypowiedzi robotników z Poznańskich Zakładów
Obuwniczych DOMENA. Pochodzą one z dyskusji zorganizowanej przez grupę socjologów
warszawskich. Miała ona miejsce 8 marca {1990 roku} w godzinach popołudniowych w
Instytucie Socjologii UAM. Trwała dwie godziny i była nagrywana. Uczestnikami dyskusji
było jedenastu pracowników DOMENY, którzy wyrazili chęć wzięcia udziału w takim
spotkaniu i zarobienia' w ten sposób 30 tysięcy złotych. W grupie znajdowało się 5 kobiet i 6
mężczyzn, ludzie w różnym wieku i o zróżnicowanej sytuacji rodzinnej. Dyskusję prowadził
socjolog. Zaproponował on ogólny temat: „Jak państwo oceniacie to, co teraz dzieje się w
kraju, co się o tym mówi, co się zmieniło". Jego dalsza rola ograniczała się jedynie do
ośmielania uczestników do wypowiadania się.
MÓWIĄ
ROBOTNICY...
O SYTUACJI W KRAJU
... Zdania są strasznie podzielone, jedni ufają temu rządowi, drudzy nie, czy Polska wyjdzie z
kryzysu, to na pewno wielka niewiadoma.
... Rewolucja.
... „Poczekamy, będzie lepiej" — tak mówią w kolejkach.
... Nie mam nadziei, że będzie lepiej.
... Jestem optymistką, musimy odczekać.
... Łudzę się, ale dzieje się niedobrze.
... Jest naprawdę wielka rewolucja, gospodarcza przede wszystkim, bo polityczną już
mieliśmy, mamy już Polskę niepodległą.
... Z większości dyskusji w środowisku robotniczym wynika, że to nie prowadzi do niczego,
każdy mówi pesymistycznie, ale w duchu ma jakąś cichą nadzieję.
O WARUNKACH ŻYCIOWYCH
... Wszystko niby w sklepie jest, ale ceny są po prostu obłędne.
... Jestem zadowolona, że nie ma kartek.
... Mam tylko żonę, żona pracuje u prywaciarza, w miarę dobrze żyjemy, tzn. dochody
dochodzą do 400-500 tysięcy na osobę.
... Mam dwójkę dzieci i ledwo wiążę koniec z końcem, jak kupuję jabłka, to wydzielam
dzieciom po jednym dziennie.
... Skromnie, ale troszeczkę lepiej, bo córy zaczęły pracować, ale odmawiam sobie dużo, na
nic sobie nie pozwalam.
... U mnie akurat sytuacja zmieniła się na plus, zarobki u męża wzrosły.
... U mnie gorzej, dawniej schabiki się jadło; szyneczkę, a teraz niestety — pasztetowa i
kaszanka.
... Mam dwójkę małych dzieci, za przedszkole będę płacił 120 tysięcy, mieszkam z teściami i
nie będę mógł otrzymać mieszkania, bo żonie w spółdzielni powiedziano, że M-3 kosztuje
21,5 miliona, a czynsz wynosi 850 tysięcy, ja zarabiam 500 tysięcy, żona 350 tysięcy!
... To są ostatnie miesiące, gdy jeszcze mamy niższe czynsze, opłaty, co będzie potem?
... Ceny mamy zachodnie, ale zarobki wschodnie.
... Robimy przymiarkę do Zachodu, ale pieniędzy to ja mam 50 dolarów, nawet Murzyn tyle
nie zarabia.
... Coraz gorzej się żyje, coraz więcej napięcia i kłótni w domu, ten potrzebuje obuwie, ten
ciuch, a pieniążków niestety nie ma, boimy się bardzo, jak wzrosną opłaty za prąd, gaz, wodę,
czynsze.
... Teraz ceny są takie, jak chodzi o obozy i kolonie, że na moją pensję te 500 tysięcy na
dzieciaka to jest nie do
pomyślenia, to się pogorszyło bardzo.
... Za starych czasów, przed tymi wyborami, moje dzieci były jeszcze na kolonii za darmo, w
tym roku nie pojadą.
O URYNKOWIENIU
... Urynkowienie i wolne ceny to jest u nas zguba, bo za dużo w Polsce jest cwaniaków i
minister powinien pewne ceny ustalić przepisami.
... Kto wymyślił te ceny wolnorynkowe, to jakaś czarna magia, może ja jestem gapkowaty, ale
nie rozumiem, dlaczego ta wolnorynkowa cena to jest, jak kto chce, przecież cena musi być
umotywowana: tak, tak, zysku 2% i koniec, a nie, zależnie od tego, czy transportuje
mercedesem czy rowerem. ... Jak to tak może być, że u nas na osiedlu w jednym sklepie chleb
po 2.150 a po drugiej stronie ulicy po 2.650!
O ZAKŁADZIE
... Każdy się trzęsie, czy zakładu nie rozwiążą, bo magazyny pełne, towar nie schodzi.
... Zakład był bogaty, miał pieniądze, a teraz to u żony nawet dział socjalny zlikwidowano, nie
będzie żadnych dotacji do wczasów, biletów, stołówek.
... Już po trzech miesiącach nie mamy zbytu, pełne magazyny, przymusowe urlopy, to dla
mnie szok, nigdy nie myślałem, że tak będzie, przyszło takie tempo, że firmy stanęły, nam się
dało urlop przymusowy i latem, zamiast jeździć z dziećmi nad jezioro, będę chodził do pracy.
... Jeszcze nigdy na papierze nie mieliśmy takiego zysku, ale my tych pieniędzy nie mamy,
bo te 8 czy 12 miliardów musi nam inny zakład spłacić, my z kolei, jak bierzemy od innych,
też nie płacimy i oni mówią, że to już ostatni raz.
... Robimy na skład i za 2 tygodnie przyjdzie dyrektor i powie:„albo robimy dwa dni w
tygodniu, albo część z nas musi się pożegnać z zakładem".
... Rząd się zmienił, wszystko się zmieniło, ale w naszym zakładzie nic się nie zmieniło.
... Dyrektorzy są w teczce z KW przyniesieni.
... Dyrektor ma stałą pensję i jemu nie zależy, może zakład doprowadzić do ruiny.
... Są te układy, jakie były, zostają stare kliki, wszystko są ludzie zasiedziali.
O SOBIE I O INNYCH
... My jako robotnicy nie mamy w zakładzie nic do powiedzenia.
... Wszyscy dookoła krzyczą i potrafią sobie wywalczyć, rolnik potrafi, górnik potrafi, a my w
naszych zakładach za przysłowiowe renty pracujemy.
... Dlaczego u nas tylko zawsze ma ponosić konsekwencje szara masa, robotnik, a nie ci, co
do tego doprowadzili. ..
. Ci cwaniacy, co się obłowili, śmiali się ze wszystkich rządów, śmieją się i z tego, na
Zachodzie ktoś otwierając warsztat na pewno w rok nie dorobi się i willi, i daczy, i
mercedesa. ... Nam się wydaje, że to nie jest Polska dla robotników. ...
25 lat pracowałem i nikt się mnie nie pytał, czy mi się opłaca, a teraz każdy wkoło krzyczy,
rolnik z tamtym rządem
O ZWIĄZKACH ZAWODOWYCH
... Jest u nas „Solidarność" i stare związki, na początku te stare związki taki hałas robiły: „nie
zgadzamy się na to i na to!", a teraz cisza, ani Miodowicza, ani tego drugiego nie słychać.
... Żadnych związków prawdziwych nie ma, a robotnikowi się pali pod nogami i nie ma
nikogo, kto by stanął w jego obronie, nie widać ani „Solidarności", ani Miodowicza, a przed
wyborami to każdy obiecywał złote góry.
... „Solidarność" jest w tej chwili partią a nie związkiem zawodowym.
O REPRYWATYZACJI
... Kapitał zachodni mógłby przyjść, ale na wykupienie akcji rzędu 2 do 5 milionów nas nie
stać.
... Jak przyjdą z Zachodu i wykupią, to co my będziemy mieć?
... Prywatyzacja, gdyby była dobrze przeprowadzona, to czemu nie, małe zakłady, usługi, ale
niech to ułatwią, żebym mógł z kolegą na spółkę sobie jedną akcję kupić.
... Załoga musi mieć pierwszeństwo, ale nie wykupi, bo nie ma za co.
... Widzę to tak, że państwo powinno mieć swój udział w gospodarce, musi interweniować,
nie wszystko można reprywatyzować, bo inaczej rząd nie będzie miał pieniędzy.
... Myślałem, czy nie pójść do prywaciarza, ale człowiek się zwiążą) z zakładem, zasiedział, a
tam pensja niewiele wyższa i trzeba jeszcze robić na czyjąś żonę, dzieci i psa.
... Tu jest pewna robota, a on tam za tydzień powie: „do
widzenia, bo będę teraz lemoniadę produkował".
... Uczyłem się na elektryka, to co, mam teraz po 25 latach zawód zmieniać?
... Jak się już urodziłem robotnikiem, to muszę nim być, bo kim ja mam być? Cinkciarzem?
Nie będę, bo nienawidzę cinkciarzy.
... Wziąć stoisko w Okrąglaku, żeby butik założyć, to trzeba zapłacić 270 tysięcy miesięcznie
za metr kwadratowy, kogo na to stać?
... Chciałem założyć usługi dla ludności, naprawę żelazek, ale lokalu nie mogę dostać, a jak
bym nawet dostał, to ceny są takie, że i tak nie jestem w stanie w to wejść.
CO TRZEBA ZMIENIĆ
... Za mało jest kontroli, teraz dla złodziei i kanciarzy są jeszcze większe możliwości niż za
komuny.
... Na giełdzie można kupić wszystko, dlaczego ktoś, jakieś władze, nie pójdą i nie
skontrolują, czy on ma rachunek, jak nie — to niech płaci milion kary.
... Sejm -zajmuje się duperelami, tym, czym nie ma się zajmować w tej chwili: sprawa orła w
koronie, tu już o tego orła nie chodzi, ale cały jeden dzień o tym dyskutowano, a to nie jest
najważniejsza sprawa i wiąże się z olbrzymimi kosztami, na przykład zmianą pieczątek,
pieniędzy. Najpierw należy się zająć sprawami bytowymi ludzi, sprawami mieszkaniowymi,
albo tym, co zrobić, żeby rolnik miał tani ciągnik.
... Jakie pieniądze szły na zmianę nazw ulic? Czy nie lepiej było dać dotacje do przedszkoli i
szpitali, za te tablice, co teraz wiszą na ulicach, kupić strzykawki?
... Więcej powinno się mówić o uzdrowieniu gospodarki, o tym, żeby się ludziom lepiej żyło,
a nie na przykład orłowi koronę przyprawiać czy amnestię robić. Czy to były najpilniejsze
sprawy? Za dużo się mówi a za mało robi.
... Podejmować konkretne decyzje.
... Nawet tym słabszym zakładom trzeba pomóc, bo jeżeli tam ludzie pracują uczciwie 8
godzin i jakiś produkt wytwarzają, to trzeba jakoś te ceny i podatki tak skorygować, żeby ten
produkt można było sprzedać i firmę utrzymać. ... W zawodówkach wszystkie praktyki
zostały wstrzymane, ja uważam, że rząd zamiast obradować, jak orłowi koronę
przypieczętować, to powinien wydać nakaz, żeby każdy zakład pięcioro praktykantów
przyjął, żeby tym młodym chociaż zawód dać.
... Potrzeba dobrej opozycji, która by temu rządowi wytykała błędy, bo on też błędy robi, a
mu się wydaje. że jest nieomylny
... Potrzeba kogoś, kto by powiedział: „to i to z planu Balcerowicza jest dobre, ale to i to
trzeba zmienić".
O NAJBLIŻSZEJ PRZYSZŁOŚCI
... Każdy miał nadzieję, że rząd uzdrowi tę sytuację i będzie lepiej, jeszcze trochę nadziei jest,
ale ludzie zaczynają tracić cierpliwość i jeszcze trochę, a stracą zaufanie do rządu i może być
— czego się tu boimy i nie życzymy nikomu — że robotnicy wyjdą na ulicę.
... Długo będę cierpliwy i będę temu rządowi ustępował, gotów jestem nawet jeść suchą
skibkę, ale jak już dla moich dzieci zabraknie na masło, mimo że będę pracował, to wtedy
cierpliwość się skończy i się zbuntuję. ... Na granicy bankructwa jest chyba 95% zakładów,
może o to i chodzi rządowi, ale kto będzie ponosił koszty tej budowy znowu od początku, od
nowa? Znowu będziemy w dołku, będą nowe wybory, nowy rząd i znów przyjdzie jakiś
Franek i będzie nam gadał: „Słuchajcie, jak zostanę premierem, to za 2 lata będzie lepiej".
... Dawniej, jak mięso poszło o 2-3 złote w górę, to ktoś przychodził i wołał: „strajk,
wychodzimy", teraz mamy jeszcze takie zaufanie, że na te wszystkie podwyżki nic nie
mówimy, zaciskamy pasa i każdy się zgadza z tym wszystkim, ale do pewnego momentu,
dopóki szlufka nie pęknie!
Oprac. K. Podemski
Obserwator Wielkopolski, 1990,
Komentarz socjologa
CZY ROBOTNICY MAJĄ RACJĘ?
Czy przedstawione opinie są typowe, czy też przeciwnie, są czymś wyjątkowym,
indywidualnym? Przypuszczalnie, gdyby w badanej grupie tylko część uczestników dyskusji
zastąpić innymi osobami z tego samego zakładu pracy, to pojawiłyby się w niej nowe wątki i
opinie. Grupa robotników z innego, lepiej prosperującego przedsiębiorstwa mogłaby nadać
takiej dyskusji odmienny ton. Mimo wszystko sądzę, że oceny i postawy zaprezentowane
wyżej są charakterystyczne dla szerszej zbiorowości. Są typowe dla załóg tych firm, w
których zarobki są niskie, produkcja nie wymaga wysokich kwalifikacji i przed którymi stoi
widmo zbiorowych zwolnień, a może i likwidacji przedsiębiorstwa. Takich ludzi jest w
Polsce kilka milionów.
Są sfrustrowani i rozżaleni. Czują się skrzywdzeni niskimi płacami i wysokimi cenami. Boją
się o przyszłość swoją i" swoich dzieci. Czują się niedocenieni, uważają się bowiem za sól tej
ziemi. Uważają, że jedynie oni ponoszą cały ciężar kryzysu. W nowej rzeczywistości nie
widzą dla siebie miejsca. Od państwa domagają się opieki i dotacji, interwencji i kontroli.
Ufają rządowi Mazowieckiego bardziej niż dotychczasowym ekipom rządzącym, ale nie
mówią o nim „nasz". Są podejrzliwi, obawiają się, że znowu będą oszukani przez elitę, tym
razem inną. Nie rozumieją mechanizmów gospodarczych. Są wychowankami praktycznej
ekonomii politycznej socjalizmu. Cena jest dla nich kategorią moralną (powinna być
„słuszna", „uzasadniona"), a nie ekonomiczną. Praca „uczciwa", nawet jeżeli jej efektem jest
niepotrzebny nikomu bubel, powinna być — ich zdaniem — wynagrodzona. Chcą szybkiej
poprawy warunków bytowych, ale sami wolą działać zgodnie ze starymi regułami gry.
Denerwuje ich zamożność innych warstw społecznych. Irytuje ich pustosłowie i nadmierne
przywiązywanie wagi do symboli.
Marksista mógłby się cieszyć. W wypowiedziach robotników można bowiem odnaleźć sporo
z mitów komunizmu. Mamy tu mit Robotnika — Jedynego Twórcy i mit Wyzyskiwanego
Proletariusza, mit Państwa Opiekuna i Kontrolera i mit Sprawiedliwej Gospodarki.
Czy robotnicy „Domeny" mają rację? Nie, bo myślą „p o starem u". Proponują faktycznie
powrót do systemu gospodarczego, który doprowadził do tego, przeciwko czemu się buntują:
do biedy, zacofania, poczucia zmarnowanych lat życia i pracy. Mają oni jednak swoje racje.
Nie mogą się odnaleźć w tworzącym się nowym systemie, stąd ich zrozumiałe przywiązanie
do tego, w czym mimo wszystko jakoś funkcjonowali. „Przeżytkiem" jest zatem nie tylko
zrekonstruowany tu sposób myślenia, co sama kategoria robotnika „socjalistycznego". Chcąc
zmienić sposób myślenia tych ludzi, trzeba umożliwić im przestanie bycia robotnikiem,
robotnikiem socjalistycznym, pracownikiem wielkiego, nierentownego, zbiurokratyzowanego
przedsiębiorstwa. Należy stworzyć im takie warunki, w których dostrzegą dla siebie szansę
bycia właścicielem, współwłaścicielem czy dobrze opłacanym i wysoko wykwalifikowanym
pracownikiem najemnym.
Musimy też pamiętać, że symbole nie zastąpią chleba. Zamiast drażnić robotników (czy tylko
ich?) propagandą „orła w koronie" i „własnego domu", należałoby propagować wśród nich
myślenie ekonomiczne i obywatelskie. Ich mentalność nie jest tylko ich sprawą. Może
zadecydować o przyszłości Polski.
KRZYSZTOF PODEMSKI