BIWAK W STRAŻNICY

Transkrypt

BIWAK W STRAŻNICY
HARCUŚ
-4-
Listopad 2004
BIWAK W STRAŻNICY
W dniach 29-31 października „nadejszła wiekopomna chwiła ...” ☺ naaaa ... na dawno
oczekiwany biwak 19 DHSG „Zlotki” w Strażnicy SG w Międzyzdrojach. W piątek
spotkaliśmy się wszyscy na przeprawie promowej a następnie „karapulką” większość
poturlała się do Międzyzdrojów. Piszę większość, bo ja czyli drużynowy potoczyłem się tam
swoim „stalowym szerszeniem” wioząc w jego bagażniku materace i trochę sprzętu
kuchennego. W strażnicy czekała na nas cieplutka i duża świetlica, w której na co dzień
mieści się harcówka 34 DHSG. Po rozlokowaniu okazało się, że myślą przewodnią tego
biwaku jest rywalizacja „Bruneci
kontra Blondyni” ... heheheh ...
Był problem gdzie zakwalifikować
lekko rudych ale jakoś go
rozwiązaliśmy ☺ Heh ... sam
turniej był porywający. Kolejne
konkurencje prowadzone osobiście
przez
drużynowego
dały
uczestnikom wiele radości i
śmiechu ale widać też było żyłkę
sportowej rywalizacji w walce o
gwizdek – uczestnicy wiedza o co
chodzi. Ciekawym sposobem na
Kalambury : Przyszła koza do woza ☺
załatwianie protestów walczących
zespołów było stwierdzenie drużynowego : „Ejjjjj robaczki ... kurka wodna ... zasady, to ja tu
określam !!!”. Zapomniałem dodać, że w międzyczasie dołączyły do nas dwie druhenki z 34tej i też się fajnie bawiły. A jeszcze później Klaudek, Osa i Rambo i też przysporzyli nam
nieco radości. W takiej wesołej atmosferze dociągnęliśmy do 23-ciej. Szybkie mycie i do
śpiworów. Heheh ... myślałbykto, że harcerzom o tej porze chce się spać - akurat. Ale cóż,
kilka minut po północy przyboczny czyli Robert ogłasza alarm. I tu zaskoczenie .... kilka
osób jednak spało ☺ Szybkie mundurowanie się i przemarsz pod POWT 4 (stacja
radiolokacyjna SG). A w tym czasie drużynowy i wędrownicy przygotowują miejsce, gdzie
za kilkanaście minut niektórzy złożą Przyrzeczenie. Kropi deszcz ale nam w niczym to nie
przeszkadza.
Na
szczycie
poniemieckiego bunkra płoną świece
a dookoła szumi bukowy las i bliskie
morze. Jest ogień, jest bandera SG a
tuż obok chusty zielone i białe oraz
trzy harcerskie krzyże. Jest ciemno
jak ... hihihihi ... wiecie jak, nie ?
Leśną drogą idą w ciszy pojedynczy
harcerze. Wiedzą tylko to, że mają
iść do światła. Powoli obok stojących
w
kręgu
instruktorów
i
wędrowników ustawiają się harcerze.
Nikt nie wie tak do końca co się
dzieje, choć tych co mają nadzieję,
że to właśnie dla nich się spotykamy nocną godziną jest wielu. Śpiewamy „Płonie ognisko” a
drużynowy wygłasza gawędę ... gawędę o tym czy warto być harcerzem. A później słowa
adresowane już do konkretnych osób. W ciągle kapiących kroplach nadmorskiego deszczu
HARCUŚ
-4-
Listopad 2004
barwy drużyny dostaje Kornelia, „mała” i „duża” Marysia a białe barwy na dobry start
otrzymała Dorotka. A później szum wiatru, morza i drzew niesie do Kasi, Angeliki i Marysi
pytanie : „Druhny, czy jesteście gotowe do złożenia Przyrzeczenia Harcerskiego ?”.
Cichutkie „3 razy tak” jest znakiem dla drużynowego. Nakazuje druhenkom do wstąpienia
do naszego kręgu i wyciągnięcie palców prawej ręki w kierunku bandery bojowej SG. Po
chwili za swoim drużynowym kolejno wypowiadają słowa Przyrzeczenia : „Mam szczerą
wolę ...”. Ciągle pada i nie wiadomo czy te kropelki w oczach niektórych to łzy czy deszcz.
Po chwili na szarych mundurkach błyszczą trzy krzyże ... i jeszcze tylko totem drużynowego
na ramieniu każdej z dziewczyn i słowa : „Noś ten krzyż z dumą i nigdy nie splam go
żadnym złym uczynkiem”. Kiedy stajemy w pożegnalnym kręgu, deszcz zgasił ostatnią ze
świec. Do strażnicy wracamy w deszczu, który zrobił się jakby gęstszy. Rano, w sobotę
harmonogram
napięty
jak
łuk
Odyseusza. Do południa wizytujemy
Dyżurnego Operacyjnego Strażnicy. W
pomieszczeniu gdzie pełni on służbę
pokrótce opisuje harcerzom swoje
zadania a później następuje pokaz
służbowego
wyposażenia
funkcjonariuszy SG: kamizelki kuloodporne,
kajdanki, radiotelefon, broń. Wszystko
to wywołuje wielkie zainteresowanie,
każdy chce się przykuć do kolegi czy
koleżanki alby przymierzyć kamizelkę
kuloodporną, która jak się okazuje dość
sporo waży. Później wycieczka do muzeum do Wolińskiego Parku Narodowego. Tu z braku
innych możliwości znakomitym kustoszem okazał się sam drużynowy ☺ Przed obiadem
wykręciliśmy jeszcze czas na to żeby udać się do POWT 4 ale już tym razem w celu jego
zwiedzenia. Na miejscu czeka nas niespodzianka. Zaprzyjaźniony Komendant Strażnicy
przygotował dla nas także pokaz działania służbowego psa obronnego. Część ogląda wnętrze
stacji – okazuje się to całkiem interesujące, zwłaszcza, że pełniący służbę operatorzy bardzo
ciekawie opowiadają i pokazują co daje obserwacja na radarze. Druga grupa w tym czasie
słucha najpierw ciekawych opowieści przewodnika psa służbowego a później ogląda go
razem z jego psem – wilczurem o imieniu
„Ipon” – w działaniu z pozorantem. Heh
... strach się bać. „Ipon” nie ma żadnych
wątpliwości co ma zrobić z facetem, który
atakuje jego pana. I nagła przemiana,
kiedy przewodnik podchodzi z pieskiem
do harcerzy, ten jest łagodny jak baranek.
Nawet Kornelia, która boi się psów
odważyła się go pogłaskać. Pełni wrażeń
wróciliśmy do strażnicy. Najpierw
obiadek – pyszne zupki chińskie i kanapki
– a później zasłużony odpoczynek. No a
później ciąg dalszy zmagań „Bruneci vs.
Blondyni”. Pod nieobecność druha
drużynowego pałeczkę przejął przyboczny Robert i wędrownicy. Była gra w okręty i quizy. Hehehe ... w zemście za
wcześniejszą przegraną tym razem zwyciężyli bruneci, chyba troszkę dzięki pomocy ex
szefa czyli Roberta ale co tam ... liczy się fajna zabawa. W tym czasie drużynowy, druhna
HARCUŚ
-4-
Listopad 2004
Helena (przyboczna), Ola, Czosiu i Renata przygotowują miejsce na kolejne Przyrzeczenie.
Tym razem sceneria jest zupełnie inna. Plaża, wydmy, po lewej stronie widać odległe światła
świnoujskiego falochronu a po prawej światła międzyzdrojskiej promenady. Trudy biwaku
już zaczęły robić swoje i do północy znaczna część biwakowiczów już „padła” a tu po
północy znowu alarm ... tym razem do nocnej gry czyli „świetlika”. Biegających za
znikającym światłem harcerzy
przechwytywał
stający
w
ciemnościach Czosiu i już
pojedynczo kierował ich plażą
w stronę pobłyskujących między
wydmami lampionów. Powoli
krąg się dopełnia. W świetle
świec widać nasze narodowe
barwy, i białego orła w koronie.
Heh ... jak to morze pięknie
szumi. Jest koniec października
ale nam nie jest zimno. Słowa
gawędy drużynowego o tym, że
„Gorzko pachnie podmokła
wiklina” i że „niełatwo być
harcerzem” powoli uświadamiają wszystkim, że tej nocy szczęście uśmiechnie się do tych,
którzy pomyślnie ukończyli próbę harcerza i harcerki. Tak też się staje kiedy do kręgu
drużynowy zaprasza Izę, Agatę, Daniela i Olę. Oni już wiedzą, że to szczęście uśmiecha się
właśnie do nich. Drżącymi z przejęcia głosami powtarzają słowa Przyrzeczenia i po chwili
na ich piersiach błyszczą krzyże. Na słowach harcerza polegaj jak na Zawiszy – te słowa
adresujemy do czwórki świeżo upieczonych pełnoprawnych harcerzy i śpiewamy im
„Świetlany krzyż”. Przy tym pięknym ogniu druhna Renata otrzymuje brązowy sznur
zastępowej zastępu harcerskiego. Stajemy w kręgu a śpiewane „Bratnie słowo” ma całkiem
inny wymiar”. Kiedy odchodzimy z plaży zauważamy nagle że światła falochronu znikły a w
naszą stronę idzie mgła. Rano w niedzielę po śniadaniu szybko zabieramy się za porządki.
Jeszcze tylko apel kończący nasz biwak i już „karapulką” śmigamy do Świnoujścia. Finał
następuje po zejściu z promu, przed którym czekają na nas drużynowy i Czosiu, którzy
wcześniej pojechali ze sprzętem.
Zawiązujemy krąg i dziękujemy
sobie za przeżyte wspólnie chwile.
A później stęsknieni rodzice i home
sweet home czyli gorąca kąpiel w
wanience i mięciutkie łóżeczko
Udał nam się ten biwak jak nie
wiem co ... ☺ Szkoda tylko że czas
tak szybko leci i biwak trwał
zdecydowanie za krótko. Nie ma
jednak tego złego co by ... heheheh
... na nowy biwak nie wyszło. A
więc druhny i druhowie ... adios
muchachos ... czyli do następnego
biwaku. Może już wkrótce ?
marko