Straszą w imieniu Kremla

Transkrypt

Straszą w imieniu Kremla
Straszą w imieniu Kremla
Jak dotąd kampania wyborcza do europarlamentu toczy się w sposób przewidywalny. To
znaczy, Platforma Obywatelska posiadająca na własność wszystkie instytucje i „gówne”
media w państwie, robi co chce i gada co chce za państwowe pieniądze.
Najostrzejszym sformułowaniem kampanii była groźba wybuchu wojny w Polsce przed 1 września, co
by uniemożliwiło dzieciom pójście do szkół. Premier powiedział to jakby od niechcenia. Potem
tłumaczył, że został źle zrozumiany, tak mu się wypsnęło. Trudno uwierzyć, że pogląd, przeczucie lub
wiedza o grożącej Polsce wojnie mogła się „wypsnąć”. Zwłaszcza, że kilka miesięcy wcześniej min.
Sikorski podobnie straszył ukraińskich polityków „jak nie podpiszecie, za parę dni będziecie martwi”.
Co jest wspólnego w tych pozornie oderwanych groźbach Sikorskiego i Tuska? To, że oni straszą w
imieniu Kremla. Przecież to nie Polska wypowie dzieciom wojnę i to nie Polacy mieli uczynić
martwymi nieposłusznych negocjatorów z Majdanu, lecz Rosja. Nikt inny w okolicy nie szykuje się do
wojny. Czyżby polski premier i minister otrzymali jakieś informacje, czy raczej instrukcje? Czy do
Państwa dociera, czyje groźby przekazują najwyżsi polscy urzędnicy? W czyim imieniu formułują
takie scenariusze?
Skupmy się na groźbie premiera. Padła ona w kontekście wyborczym i najwyraźniej oznacza, że w
wypadku porażki swoich protegowanych Putin się za nimi ujmie, wyśle swoich separatystów w
nieoznakowanych mundurach i pozamyka szkoły. Panie Tusk, czy taki jest plan? Jeżeli Elektorat chce
uniknąć tej sytuacji – musi głosować na PO, prawda? To się nazywa szantaż: albo wojna, albo Tusk.
Dosyć silny argument przeciwko opozycji. Panie Kaczyński, nie chce pan wojny w Polsce, niech pan
nie wygrywa, proste? Tego rodzaju narrację podrzucił urzędujący Prezes Rady Ministrów
społeczeństwu . Musi mieć solidnego cykora, jeśli ima się tak ich numerów. Przerażająca prawda jest
taka, że Kaczyński nie jest dla Tuska normalnym wyborczym konkurentem, lecz straszliwym wrogiem,
znacznie groźniejszym od szalejącego imperialisty ze wschodu. Przed rokiem Tusk oświadczył, że nie
odda Polski bez walki. Teraz się wyjaśniło, że woli ją oddać Putinowi na pożarcie, niż opozycji po jej
zwycięstwie.
Jaruzelskiemu nie udało się ubłagać Breżniewa w 81r. o zmiażdżenie polskiej opozycji, Tuskowi
pewnie się uda, bo obecny car aż przebiera nogami, by reanimować zdechłe imperium. A my cóż,
panowie Polacy? „Si vis pacem, para bellum”.
Jan Pietrzak
fot. T. Gutry

Podobne dokumenty