T. Różewicz patronem szkoły - Gimnazjum Nr 21 we Wrocławiu
Transkrypt
T. Różewicz patronem szkoły - Gimnazjum Nr 21 we Wrocławiu
09. 10. 2015r. - UROCZYSTE NADANIE IMIENIA TADEUSZA RÓŻEWICZA GIMNAZJUM NR 21 WE WROCŁAWIU Nadanie imienia szkole to szczególne wydarzenie w jej życiu. Jesteśmy przekonani, że poprzez nadanie imienia Tadeusza Różewicza nasza szkoła uzyska swoistą indywidualność i tożsamość wyróżniającą ją spośród innych szkół. Wybierając dla szkoły imię, kierowaliśmy się przekonaniem, że powinna być to osoba ściśle związana z historią naszego miasta. Nie ulega wątpliwości, że przyszły Patron Gimnazjum nr 21 spełnia to kryterium, a jego dokonania dla teatru i literatury polskiej oraz postawa życiowa mogą być wzorem dla współczesnej młodzieży. Będziemy promować wizerunek patrona i wzorce osobowe z nim związane, dzięki czemu szkoła z pewnością wzbogaci swoją obrzędowość. O PROJEKCIE „TADEUSZ RÓŻEWICZ - PATRONEM GIMNAZJUM NR 21” Tadeusz Różewicz to wielokrotnie nagradzany polski poeta, który był szczególnie związany z Wrocławiem. Mieszkał tu od 1968 r. do śmierci. Był poważnym kandydatem do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Jest to jeden z najczęściej tłumaczonych polskich poetów. Jego książki przełożono aż na 49 języków. W okresie II wojny światowej walczył, również słowem. Nic więc dziwnego w tym, że nasza szkoła postanowiła walczyć o nadanie jego imienia, by móc dumnie w pełni wyznawać wartości podobne do tych, którymi kierował się Różewicz. Droga do tego nie była jednak taka prosta, jaką mogła się wydawać. Trwało to kilka lat i nie polegało tylko na redagowaniu przez dyrekcję szkoły różnych pism. Uczniowie z pomocą nauczycieli również dokładali starań, by Gimnazjum nr 21 nosiło imię Tadeusza Różewicza. Zaczęło się od propagowania przez nauczycieli sylwetki poety. Język polski, historia, geografia, WOS, godzina wychowawcza – na tych zajęciach uczniowie poznawali jego twórczość. Następnie w szkole odbyło się wiele konkursów związanych z Różewiczem. Konkurs wiedzy o życiu i twórczości T. Różewicza, konkurs recytatorski, konkurs kaligraficzny, konkurs na folder, prezentację multimedialną, portret – to tylko nieliczne z działań, w które zostaliśmy zaangażowani. Zaraz potem do tego grona doszła współpraca z Teatrem Polskim, gdzie mieliśmy okazję przeprowadzić rozmowy na temat Różewicza z dyrektorem Krzysztofem Mieszkowskim, aktorami Tomaszem Lulkiem, Ewą Skibińską oraz Elżbietą Małecką z działu literackiego. Mieliśmy również przyjemność przeprowadzić rozmowę z członkiem rodziny poety - dr Małgorzatą Różewicz. W okolicy szkoły przeprowadziliśmy także sondę uliczną, by dowiedzieć się, jak bardzo jego twórczość jest znana okolicznym mieszkańcom. Później nagrany został wiersz w wykonaniu nauczycieli oraz innych pracowników szkoły. Zakończenie roku 2014/2015 również zostało poświęcone autorowi. Cała część artystyczna była skupiona na nim. W chwili obecnej w holu naszej szkoły, korytarzach oraz klasach znajdują się gazetki dotyczące Tadeusza Różewicza. 28 września 2015 r. odbyła się wycieczka do Karpacza, podczas której odwiedziliśmy grób poety. Cała społeczność szkolna niezmiernie się cieszy, że wszystkie formalności zostały dopełnione i już 9 października, w dniu urodzin poety, Gimnazjum nr 21 we Wrocławiu przyjmie jego imię, które z dumą będzie nosić. Tadeusz Różewicz był smakoszem - wywiad z dr Małgorzatą Różewicz - Tadeusz Różewicz był człowiekiem ciepłym. Czy okazywał to w relacjach rodzinnych? W relacjach rodzinnych był bardzo odpowiedzialny. Czuł się zobowiązany być odpowiedzialny za swoich bliskich. Zawsze roztaczał taką pieczę nad swoją rodziną. Pamiętajmy, że artyści są często ludźmi wycofanymi ze świata, bardzo egocentrycznymi. A on umiał w trudnych sytuacjach rodzinnych ten swój egocentryzm przezwyciężyć. - A jak to jest jeść obiad z Tadeuszem Różewiczem? Nic nadzwyczajnego. Zawsze przy obiedzie rozmawialiśmy. Albo na błahe, albo na dosyć ważne tematy. Tadeusz Różewicz był smakoszem. Poza tym jego żona fantastycznie gotuje. Dla mnie te spotkania były zupełnie normalne, tak jakbym jadła obiad z własnym mężem czy córką. - A czy te obiady jedzone wspólnie z rodziną były dla pana Różewicza ważne? Tak, tak, to była ceremonia. Bardzo też celebrował święta. Uwielbiał Boże Narodzenie. Zawsze kupował choinkę, świeżą oczywiście, żywe drzewko, jak to on mówił. Nie było w ogóle w domu sztucznej choinki. To był jego obowiązek i wielka radość, że ubierał choinkę. Cieszył się jak dziecko. - To jak wyglądała taka choinka Tadeusza Różewicza? Ozdoby robiliśmy sami. Były tam słodycze na przykład, do jakiegoś momentu były nawet prawdziwe świece, później sztuczne lampki. To był bardzo ważny obiekt w domu. Święta zawsze były z choinką. - A wnuczka? Jak wyglądały relacje Tadeusza Różewicza z wnuczką? Bardzo dobrze. Znakomicie, bo Tadeusz Różewicz zawsze chciał mieć córkę, a miał dwóch synów. Zatem relacje z Julką były wyjątkowe. On zresztą wkładał duży wysiłek w to, żeby te relacje były jak najbardziej naturalne. Myślę, że to zaowocowało, zaprocentowało, bo Julia była bardzo silnie z nim związana. Cieszył się też ze swojego prawnuka. - Rodzina Tadeusza Różewicza jest bardzo artystyczna. Jego wnuczka chyba też „pociągnęła” taką część „duchową”, prawda? W domu bardzo ważne były książki i ich czytanie. Właściwie nie było dnia bez lektury. W moim domu i w domu moich teściów. Więc to raczej nie obowiązek, tylko zwykła rzecz. Jak oddychanie. - Czy pamięta Pani jakąś historię, kiedy Różewicz rozśmieszył Panią? Hmm… on potrafił z siebie kpić na przykład. Był niewysokiego wzrostu. Ja też jestem niewysokiego wzrostu. I sam siebie nazwał kucykiem. Miał niezbyt długie ręce, niezbyt długie nogi, zupełnie jak u kucyka. - Wspominała Pani, że Tadeusz Różewicz był smakoszem. Jakie było jego ulubione danie? Desery swojej żony, fantastyczne torty. Lubił kaczkę z jabłkami, czasami wieprzowinę, zupę grzybową, bardzo wyrazistą w smaku. - A słodycze? Uwielbiał chałwę. - Kiedy pierwszy raz spotkała Pani Tadeusza Różewicza, to jak Pani zareagowała? To było bardzo dawno temu. Był 1974 rok. Zostałam przyprowadzona przez Janka do domu przy ul. Glinianej. To było mieszkanie na parterze. Panu Tadeuszowi bardzo się nie podobało, że jestem taka szczupła (śmiech). Wtedy powiedział do Janka: „Wiesz, twoja mama była taką ponętną kobietą, taką dorodną". A ja wtedy byłam bardzo szczupła. Ale polubiliśmy się. - Na koniec: jakie teksty Tadeusza Różewicza poleciłaby Pani nam, gimnazjalistom? Właściwie to jest bardzo trudne pytanie. Może te, które dotyczą poezji albo ciała. Może też autotematyczne, na przykład „Czym jest moja poezja". Tadeusz Różewicz był bardzo pogodnym człowiekiem, ale jego twórczość była bardzo bezwzględna - wywiad z dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu Krzysztofem Mieszkowskim - Tadeusz Różewicz był ostatnim z wielkich poetów, którzy potrafili pisać dla wszystkich. Co Pan może powiedzieć o jego osobie? Krzysztof Mieszkowski: Tadeusz Różewicz był człowiekiem bardzo kontaktowym. Teresa Sawicka, aktorka naszego Teatru, powiedziała kiedyś, że najpiękniejszy uśmiech wcale nie należy do żadnej kobiety, tylko do Tadeusza Różewicza. On pięknie się uśmiechał. Był bardzo pogodnym człowiekiem, ale jego twórczość była bardzo bezwzględna. On widział tę rzeczywistość w sposób bardzo zdecydowany. On widział, jakie zagrożenie niesie człowiek dla drugiego człowieka, więc jego uśmiech był takim balsamem na te wszystkie sprawy, problemy, które w swojej poezji przedstawiał. Możemy sobie dzisiaj zadać pytanie: czy poeta ma jakąś władzę? Kim dla nas jest: celebrytą - częścią komercyjnej kultury czy może jest kimś, kto dociera do miejsc, które nie są oczywiste na co dzień: do naszej intymności, wyobraźni, do naszego myślenia o uczuciach, o miłości, o śmierci. Śmierć była przecież jednym z elementów jego twórczości. Tadeusz Różewicz pozostanie do końca w naszej pamięci. Poeta bowiem nigdy nie umiera, umiera ciało, umierają tylko rzeczy organiczne, natomiast w naszej kulturze istotne są wspomnienia, przestrzenie symboliczne, które mogą trzymać nas przy życiu. - Czy znał Pan osobiście Tadeusza Różewicza? Jak spędzali Panowie razem czas? K.M.: Tak, znałem osobiście. Wielokrotnie miałem okazję z nim rozmawiać, ale to było zawsze oficjalnie, przy okazji jakichś premier. Rozmawiałem z nim wielokrotnie przez telefon. Różewicz miał taki zwyczaj dzwonienia do ludzi we Wrocławiu. Do mnie zadzwonił na przykład trzy miesiące przed śmiercią. Miał już wtedy 90 lat, i zapytał mnie: „Panie Krzysztofie, jak Pan się czuje?” Odpowiedziałem mu, że świetnie, a on mi na to: „No to dobrze”. Nasze spotkania miały charakter zawodowy, bo Tadeusz Różewicz był kiedyś bohaterem „Notatnika Teatralnego”. I muszę jeszcze powiedzieć, że Tadeusz Różewicz miał wielką umiejętność zjednywania sobie młodych ludzi. Nie mówiąc o tym, że czarował wspaniale kobiety. Był bardzo dowcipny, lubił się śmiać - wywiad z Elżbietą Małecką - Tadeusz Różewicz dużo się śmiał czy przeciwnie; bo wiemy, że większość jego dzieł była smutna. E.M.: No tak, tak. To pewnie wynika z tego, że rzeczywiście jego przeżycia były smutne. Swoją dorosłość zaczął wcześnie, bo w '39 roku. Skończył osiemnaście lat i przyszła wojna. To miało na pewno jakiś wpływ, ale wbrew pozorom, pan Tadeusz nie był smutnym człowiekiem. Był bardzo dowcipny, lubił się śmiać. Uśmiechał się często do ludzi, ponieważ lubił ludzi. Lubił spotykać się z ludźmi, ze swoimi przyjaciółmi, znajomymi. Był bardzo dowcipnym człowiekiem, z humorem, można powiedzieć, z wyższej półki. - Wspomniała Pani, że Tadeusz Różewicz lubił ludzi, ale był samotnikiem czy raczej był towarzyski? E.M.: Można powiedzieć, że był bardziej samotnikiem. Lubił spotykać się z ludźmi, ale z takimi, których znał, którym ufał, dlatego też, jak wspominał w swoich utworach, nie przepadał za dziennikarzami, dlatego, że oni przeinaczali jego słowa. - No dobrze a jak z nowym pokoleniem, Tadeusz Różewicz interesował się nim? E.M.: Tak, interesował się. Generalnie tym, co się dzieje, młodymi ludźmi. Przychodziła do niego wnuczka, prawnuczek. Miał dużo kontaktów ze studentami z całego świata. Pisali do niego o wyrażenie zgody na wystawianie jego dramatów. I rzeczywiście, bardzo lubił współpracować z młodymi ludźmi. I cieszył się, że go czytają. Zawsze podkreślał: „Jeżeli chcecie mnie poznać, to mnie czytajcie". Powtarzał to często. Jeździł na różne spektakle. Pamiętam, jak młodzi studenci wystawiali gdzieś „Kartotekę rozrzuconą". I Różewicz tam był, na spektaklu, na próbach, i nawiązał z nimi dobry kontakt. - A lubił podróżować? Bo wspomniała Pani, że był w Londynie. E.M.: Gdy był młodszy i miał więcej siły, to oczywiście, że tak. Gdy jeździł, to zawsze odwiedzał muzea, zawsze się tym interesował. Był, można tak powiedzieć, wyczulony na sztukę malarską. - Wykluczając pisanie, miał jakieś inne zainteresowania? Coś lubił robić? E.M.: Gdy miał ogródek, to do niego wychodził. Chodził też do Parku Południowego, dużo czytał, także gazet.. Interesował się malarstwem, miał dużo albumów. Był ciepłym człowiekiem mieszkającym we Wrocławiu - wywiad z Tomaszem Lulkiem - Tadeusz Różewicz był ostatnim z wielkich poetów, którzy potrafili pisać dla wszystkich. Kim dla Pana był Tadeusz Różewicz? Tomasz Lulek: Nie mogę powiedzieć, że osobą bliską, ale takim ciepłym człowiekiem mieszkającym we Wrocławiu, mądrym, wrażliwym, który napisał bardzo dużo. Wszystkiego, niestety, nie przeczytałem. - Jakie trudności napotkał Pan, wchodząc w rolę w dramacie Tadeusza Różewicza? T.L.: On pisał tak: niby do teatru, ale jednak prawie w ogóle bez didaskaliów. Wszystko zależało od twórców. On dawał tekst. Choć nie zawsze był zadowolony z efektu pracy, to generalnie, nie miał już na to wpływu. Interpretacja zależała od aktorów i od reżysera. W sumie jedno z przedstawień, które zrobiliśmy z Kazimierzem Braunem, w Teatrze Współczesnym, było na podstawie Tadeusza Różewicza. - A jak Tadeusz Różewicz spisywał się w roli reżysera? T.L.: Chodzi o „Kartotekę rozrzuconą"? Nikt nie wierzył, że się pojawi, że podejmie to wyzwanie, się to tworzyło. ale zatęsknił za tym, żeby wejść w rolę reżysera. Mnie sprawił wielką przyjemność. Kiedy był, wszyscy przychodzili na próby. Ale nigdy nie wiedzieli, co się wydarzy, co zaproponuje. Co będzie chciał sprawdzić, czego spróbować, co skreślić, co dopisać. Tadeusz Różewicz był pierwszym artystą, który zapoznał mnie ze sztuką improwizacji - wywiad z Panią Ewą Skibińska, aktorką Teatru Polskiego we Wrocławiu - Tadeusz Różewicz był ostatnim z wielkich poetów, którzy potrafili pisać dla wszystkich. Jakiego Tadeusza Różewicza Pani zapamiętała? Ewa Skibińska: Tadeusz Różewicz był pierwszym artystą, który zapoznał mnie ze sztuką improwizacji. W ogóle nie wiedziałam, że można pracować poprzez improwizację. To, co on wykonał z nami na scenie, to, co zrobił z samym sobą… Był sam na kształt aranżera, myśli tekstu. Właściwie tekst powstawał w trakcie. Ostateczny efekt wcale nie był ostatecznym efektem. My pokazaliśmy widzowi coś, co było procesem. To było dla mnie fenomenalne i absolutnie nowe. Improwizowaliśmy przy pełnej widowni. Ja jako młoda aktorka wtedy byłam absolutnie zszokowana. Różewicz pokazał mi, co znaczy zrobić coś na scenie, na co się wcale na początku na próbach nie umawialiśmy, czyli zwariować, zaimprowizować, zrobić coś nieoczekiwanego dla nas samych. -Jakie trudności napotkała Pani, wchodząc w rolę w dramatach Tadeusza Różewicza? E.S.: Trudności były takie same jak przy innych rolach. Może dlatego, że ja pierwszy kontakt z tekstami Tadeusza Różewicza miałam już, zdając do szkoły teatralnej. Na egzamin wybrałam właśnie teksty Różewicza. W ogóle nie wyobrażałam sobie jako dziewczyna, która urodziła się we Wrocławiu, która grała w teatrach amatorskich, uczęszczała na zajęcia do domu kultury, żeby nie powiedzieć tekstu Różewicza. Odczuwałam to jako swój obowiązek, ale też jako przyjemność, bo chyba najlepiej znałam poezję Różewicza. Była to zasługa nauczycieli, szkoły, ale też tego, że się urodziłam w tym mieście. Nie chcę powiedzieć, że Tadeusz Różewicz jest wrocławski, ale jest bardzo, bardzo nasz. Wiedziałam, że można spotkać na ulicy kogoś, kto pisze tak piękne wiersze. - A jak Różewicz spisywał się jako reżyser? E.S.: Był dla mnie gwiazdą. Był dla mnie zaskakująco otwartym i dojrzałym człowiekiem, a jednocześnie niesamowicie dziecinnym. Kiedy wchodził na scenę, niby reżyserował, ale był pogubiony. Nie wstydził się tego pogubienia, badał, był, jak każdy wielki artysta, wyluzowany przez to, że się nie spieszył. Na to wszystko można było patrzeć, zazdrościć, i myśleć: "Jaki on jest wielki". Tadeusz Różewicz zmarł 24 kwietnia 2014r. we Wrocławiu. W październiku skończyłby 94 lata. Zacznijmy jednak od początku… Poeta urodził się w 1921 roku w Radomsku. W okresie 1943-1944 walczył w oddziałach partyzanckich Armii Krajowej. W 1947 przeniósł się z Krakowa do Gliwic, a od 1968 mieszkał we Wrocławiu. Poeta debiutował w 1947 r. tomem „Niepokój". Po doświadczeniach wojny, według T. Różewicza, niemożliwe było uprawianie poezji takiej jak dawniej. Był jednym z pierwszych poetów, którzy zareagowali na okrucieństwa wojny nie tylko treścią poezji, ale zmianą jej formy, odrzuceniem romantycznego sztafażu, surowym obrazowaniem. Poeci jego pokolenia na różne sposoby reagowali na wojenne doświadczenie. Najpełniej i najbardziej krańcowo odpowiedział na nie właśnie Tadeusz Różewicz. Także poprzez zasadniczą zmianę języka polskiej poezji: ogołocenie go, pokazanie go nagim, nieraz bezbronnym wobec doświadczenia zła. W ten sposób Różewicz odpowiadał na słynne pytanie Theodora Adorno: „Czy można pisać poezję po Oświęcimiu?”. Tadeusz Różewicz wprowadził do polskiego dramatu nowy typ bohatera, często bez wyraźnie określonej tożsamości, biernego, nieuporządkowanego wewnętrznie, zbliżonego trochę do bohatera średniowiecznych moralitetów przez to, że jest każdym, a zarazem nikim konkretnym. Swój typ teatru Różewicz nazywał teatrem realistyczno-poetyckim. Poza napisaną w 1959 roku „Kartoteką" najsłynniejsze sztuki Różewicza to m.in.: „Białe małżeństwo", „Stara kobieta wysiaduje", „Odejście głodomora", „Pułapka", „Do piachu". Był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Wielokrotnie wymieniany jako kandydat do Nagrody Nobla. Za swoją twórczość był wielokrotnie nagradzany, m.in. Nagrodą Polskiego PEN - Clubu (1997), Nagrodę Literacką Nike za tomik „Matka odchodzi" (2000r.), Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius za całokształt twórczości (2008), Złotym Medalem Zasłużony Kulturze - Gloria Artis (2009). Był znany i ceniony także za granicą, jako wielki poeta i autorytet moralny. Jego wiersze przetłumaczono na kilkadziesiąt języków. Był doktorem honoris causa Uniwersytetów: Wrocławskiego, Śląskiego, Opolskiego, Jagiellońskiego, Warszawskiego i Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Tadeusz Różewicz Kto jest poetą Poetą jest ten który pisze wiersze I ten który wierszy nie pisze Poetą jest ten który zrzuca więzy I ten który więzy sobie nakłada Poetą jest ten który wierzy I ten który uwierzyć nie może Poetą jest ten który kłamał I ten którego okłamano Poetą jest ten co ma usta I ten który połyka prawdę Ten który upadał I ten który się podnosi Poetą jest ten który odchodzi I ten który odejść nie może Redakcja Oczka Gimnazjalisty: Bogusława Szymecka Ewa Osuch Szymon Orzeł Bartosz Michalak pod opieką pani Elżbiety Raputy, pani Marty Podgórskiej i pani Beaty Sęczkowskiej - Rudzkiej Zdjęcia: Hubert Gontarczyk Oskar Ziarkowski Bartosz Michalak