Nasz Dziennik: Tezy rodem z nazistowskiej propagandy

Transkrypt

Nasz Dziennik: Tezy rodem z nazistowskiej propagandy
Nasz Dziennik: Tezy rodem z nazistowskiej propagandy
sobota, 23 maja 2009 14:35
Tezy rodem z nazistowskiej propagandy
W książce "Niemcy w Polsce" autorstwa Marka Zybury roi się od błędów
Stwierdzenie o rzekomym wymordowaniu przez Polaków we wrześniu 1939 r. około 5,8
tys. internowanych Niemców zawiera książka prof. Marka Zybury "Niemcy w Polsce",
wydana w popularnej serii "A to Polska właśnie". Historycy wskazują, że jest to
nieprawda, a autor powiela tezy hitlerowskiej propagandy, która chciała uzasadnić
okrucieństwa popełniane podczas ataku na Polskę w 1939 roku.
Prezentująca dzieje Niemców w Polsce na przestrzeni tysiąclecia książka historyka literatury
prof. Marka Zybury jest reklamowana jako obalająca mity i stereotypy we wzajemnej historii.
Jednak jak zwracają uwagę jej recenzenci i historycy, nie ma ona charakteru obiektywnego i
zawiera wiele przekłamań. Autor wydanej kilka lat temu przez Wydawnictwo Dolnośląskie
pozycji podaje informację o 5,8 tys. internowanych Niemcach, którzy rzekomo mieli zginąć w
Berezie Kartuskiej. - To jest kłamstwo - mówi dr Bogdan Musiał, niemiecki historyk. Owszem,
polskie władze dokonały internowania pewnej grupy Niemców w obawie przed podejmowaniem
przez nich działalności antypolskiej, ale zdecydowanie nie można mówić o jakiejś eksterminacji
internowanych. Profesor Jerzy Robert Nowak podkreśla, że kłamstwo o wymordowaniu ponad 5
tys. Niemców jest wzięte rodem z hitlerowskiej propagandy. Dodaje, że nie spotkał się z takimi
stwierdzeniami w niemieckich publikacjach wydanych po II wojnie światowej.
Historycy IPN dr Tomasz Chinciński i Paweł Kosiński wskazują, że w celu wprowadzenia
przeciwwagi dla okrucieństw popełnianych przez Niemców podczas ataku na Polskę już w
listopadzie 1939 r. pojawił się pierwszy zbiór dokumentów, w którym mówiono o ok. 5,4 tys.
przedstawicielach mniejszości niemieckiej, którzy mieli być zamordowani w Polsce. Już kilka
miesięcy później w kolejnym wydaniu tego zbioru liczbę tę powiększono aż do 58 tys. osób.
Doktor Musiał wyjaśnia, że we wrześniu 1939 r. zginęło kilkuset Niemców, ale byli to przede
wszystkim różnej maści sabotażyści, którzy po wybuchu wojny, a nawet tuż przed nim
organizowali akcje terrorystyczne, a potem pomagali armii niemieckiej, np. wskazując lotnictwu
cele. Wielu z nich zastrzelili żołnierze, niektórzy zginęli z rąk ludności cywilnej. Podkreśla
również, że Niemcy, sporządzając te wykazy, włączali do nich osoby, które zaginęły, a które
później się odnalazły, a także polskich żołnierzy o niemieckich korzeniach, którzy zginęli
podczas walk na froncie.
W innym miejscu Zybura stwierdza, że Prymas August Hlond stosował metodę faktów
dokonanych, mianując w 1945 r. polskich administratorów apostolskich na Ziemiach
Odzyskanych. - Prymas miał specjalne pełnomocnictwa, jeśli chodzi o Ziemie Odzyskane, i z
1/2
Nasz Dziennik: Tezy rodem z nazistowskiej propagandy
sobota, 23 maja 2009 14:35
nich korzystał, i Stolica Apostolska to akceptowała, nie było żadnych problemów. To było
właśnie jedno z osiągnięć Prymasa Hlonda - wskazuje historyk prof. Grzegorz Kucharczyk
(UAM). - Gdyby to się odbywało bez porozumienia ze Stolicą Apostolską, to byłby to akt
schizmy - dodaje. - Byłaby natychmiastowa reakcja Rzymu, a zwłaszcza za pontyfikatu Piusa
XII, który był bardzo legalistyczny pod tym względem.
Na inne przekłamania wskazuje prof. Jerzy Robert Nowak, stwierdzając, że autor książki pisze,
iż po Powstaniu Listopadowym w Księstwie Poznańskim Polakom żyło się "nieźle". Tymczasem
wówczas zaczęła się silna akcja germanizacyjna autorstwa Eduarda Flotwella, który ostro
rozprawił się z uczestnikami powstania, uwięził Prymasa i nakazał likwidację wszystkich
klasztorów katolickich. Nowak podkreśla, że nie brakuje też "wybielania" relacji
polsko-niemieckich za czasów saskich czy piastowskich. Dodaje, że nieprawdziwe jest
stwierdzenie autora o tym, iż niemiecki nacjonalizm w okresie międzywojennym był reakcją na
polski nacjonalizm.
Inni recenzenci książki wskazują, że autor w sposób bałamutny przedstawia problem volkslisty,
a z niektórych jego wywodów wynika, iż Śląsk Opolski zamieszkiwali do 1945 r. nie
germanizowani intensywnie Polacy, a Niemcy, których potem zmuszano do przyznania się do
polskości. Zybura powtarza także niemieckie stwierdzenia o tym, że Mikołaj Kopernik nie był
Polakiem, lecz Niemcem.
Oceniając prace dotyczące historii polsko-niemieckiej, prof. Kucharczyk stwierdza, że obecnie
panuje tendencja unikania tzw. trudnych spraw. - Jeżeli ktoś je porusza, to na zasadzie
odbrązawiania różnych wątków wzajemnej historii - mówi. - Pojawiają się monografie np. o
niemieckim planie wschodnim, nie stanowi to szerszego trendu - ubolewa. Podkreśla, że nie są
np. kontynuowane badania na temat wypędzeń ludności polskiej z Wielkopolski. Swoich zadań
nie realizuje choćby Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie, który miał badać wzajemne
relacje, a tymczasem są badane stosunki niemiecko-żydowskie.
Zenon Baranowski
Za: Nasz Dziennik, 16 stycznia 2009 r.
2/2