Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat.

Transkrypt

Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat.
ROK 2012
ROKIEM JANUSZA KORCZAKA
Myśli
Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się
cały świat.
Janusz Korczak
Janusz Korczak, właściwie Henryk Goldszmit, ps. Stary
Doktor lub pandoktor (ur. 22 lipca 1878 w Warszawie, zm.
około 6 sierpnia 1942 w Treblince) – polski pedagog,
publicysta, pisarz, lekarz, działacz społeczny.
Prekursor działań na rzecz praw dziecka i całkowitego
równouprawnienia
dziecka.
Wprowadził
samorządy
wychowanków, które miały prawo stawiać przed dziecięcym
sądem swoich wychowawców. Zainicjował pierwsze pismo
publikowane przez dzieci. Pionier działań w dziedzinie
resocjalizacji nieletnich, diagnozowania wychowawczego,
opieki nad dzieckiem trudnym.
Korczak był zwolennikiem emancypacji dziecka, jego
samostanowienia i poszanowania praw. Samorządy
wychowanków – małe parlamenty, imitowały świat dorosłych
i przygotowywały małych ludzi do życia dorosłego. Podobnie
było z innymi instytucjami, które istniały w rzeczywistości, a
zostały zminiaturyzowane i zaadaptowane na potrzeby dziecka
(np. sądy).
"Dziecko kojarzy i rozumuje jak osoba dorosła – nie ma tylko
jej bagażu doświadczeń".
Pismo publikowane dla i przez dzieci było ich forum, kuźnią
talentów i ważnym filarem asymilacji – zwłaszcza dzieci z
ortodoksyjnych rodzin żydowskich. Lekarz Korczak
opowiadał się za resocjalizacją oraz kompleksową i
nowatorską opieką nad dziećmi z tak zwanego marginesu
społecznego.
Myśli Korczaka
Janusz Korczak, Dzieła, tom 7: Jak kochać dziecko. Dziecko w rodzinie, Warszawa: Oficyna
Wydawnicza Latona, 1993.
Chcę nauczyć rozumieć i kochać cudowne, pełne życia i olśniewających niespodzianek –
twórcze «nie wiem» współczesnej wiedzy w stosunku do dziecka. Chcę, by zrozumiano, że
żadna książka, żaden lekarz nie zastąpią czujnej myśli, własnego uważnego spostrzegania.
Wychowanie dziecka to nie miła zabawa, a zadanie, w które trzeba włożyć wysiłek bezsennych
nocy, kapitał ciężkich przeżyć i wiele myśli…
Niekiedy rodzice nie chcą wiedzieć tego, co wiedzą – i widzieć tego, co widzą.
O, ja całuję te dzieci, wzrokiem, myślą, pytaniem: czym jesteście, cudowna tajemnico, co
niesiecie? Całuję wysiłkiem woli: czym mogę wam pomóc? Całuję je tak, jak astronom całuje
gwiazdę, która była, jest, będzie. Ten pocałunek winien zajmować równe miejsce miedzy
ekstazą uczonego i korną modlitwą; ale nie dozna jego czaru, kto, poszukując wolności,
zagubił w tłoku Boga.
[...] niespornym jest prawo [dziecka] do wypowiadania swych myśli, czynnego udziału w
naszych o nim rozważaniach i wyrokach. Gdy dorośniemy do szacunku i ufności, gdy samo
zaufa i powie, co jest jego prawem – mniej będzie zagadek i błędów.
Jeśli umiecie diagnozować radość dziecka i jej natężenie, musicie dostrzec, że najwyższą jest
radość pokonanej trudności, osiągniętego celu, odkrytej tajemnicy. Radość tryumfu i szczęście
samodzielności, opanowania, władania.
Wychowawca, który nie wtłacza, a wyzwala, nie ciągnie, a wznosi, nie ugniata, a kształtuje,
nie dyktuje, a uczy, nie żąda, a zapytuje, przeżyje wraz z dzieckiem wiele natchnionych chwil,
łzawym wzrokiem nieraz patrzeć będzie na walkę anioła z szatanem, gdzie biały anioł tryumf
odnosi.
Janusz Korczak, Dzieła, tom 7: Jak kochać dziecko. Internat, Warszawa: Oficyna Wydawnicza
Latona, 1993.
Bądź sobą – szukaj własnej drogi. Poznaj siebie, zanim zechcesz dzieci poznać. Zdaj sobie
sprawę z tego, do czego sam jesteś zdolny, zanim dzieciom poczniesz wykreślać zakres ich
praw i obowiązków.
Nie ma dzieci – są ludzie; ale o innej skali pojęć, innym zasobie doświadczenia, innych
popędach, innej grze uczuć.
Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy.
Janusz Korczak, Dzieła, tom 7: Jak kochać dziecko. Kolonie letnie, Warszawa: Oficyna Wydawnicza
Latona, 1993.
...mówiłem nie do dzieci, a z dziećmi, mówiłem nie o tym, czym chcę, aby były, ale czym one
chcą i mogą być.
Czy gniewając się na wyjątkowe sytuacje, wychowawca nie zdaje sobie sprawy, że bez nich
praca byłaby martwa, jednostajna, nudna: że wyjątkowe dzieci dają nam najobfitszy materiał
do rozmyślań i dociekań, uczą nas ulepszać i poszukiwać. Gdyby nie one, jak łatwo ulec
złudzeniu, że osiągnęliśmy ideał.
Janusz Korczak, Dzieła, tom 7: Jak kochać dziecko. Prawo dziecka do szacunku, Warszawa: Oficyna
Wydawnicza Latona, 1993.
Lata pracy potwierdzały coraz oczywiściej, że dzieci zasługują na szacunek, zaufanie i
życzliwość, że miło z nimi w pogodnej atmosferze łagodnych odczuwań, wesołego śmiechu,
rześkich pierwszych wysiłków i zdziwień, czystych, jasnych, kochanych radości, że praca
raźna, owocna i piękna.
Ma dziecko przyszłość, ale i ma przeszłość: pamiętne zdarzenia, wspomnienia, wiele godzin
najistotniejszych samotnych rozważań. Nie inaczej niż my, pamięta i zapomina, ceni i
lekceważy, logicznie rozumuje – i błądzi, gdy nie wie. Rozważnie ufa i wątpi.
Z tekstów różnych
Szkoła winna być kuźnicą, gdzie wykuwają się najświętsze hasła [...] – ona najgłośniej wołać
winna o prawa człowieka, piętnować najśmielej i najbezwzględniej to, co jest w nim [życiu]
zabagnionego.
Szkoła współczesna, Głos 1905, nr 19
Pewne tematy wychowawcze omawiane są chętnie i przez licznych, inne – starannie unikane.
Przyjemniej poznać, jak być powinno, niż zwierzać się z tego, jak jest, szczególnie gdy w
braku dającego się łatwo stosować przepisu, zmuszeni jesteśmy działać niezbyt chwalebnie.
Pan był dziś taki zły, Głos Nauczycielski 1919, nr 6
Tekst do przeczytania dla klas IV-VI
Szkoła
O szkole dużo książek drukują, ale tylko dla dorosłych; wcale nie pisze się o szkole dla
uczniów. To bardzo dziwne. Przecież uczeń tyle godzin spędza w szkole, tak wiele o niej
myśli, tyle znajduje w niej radości i smutków.
Jeżeli rozmawia się szczerze z uczniem, zawsze słyszy się skargę na trudny przedmiot, na
dokuczliwego kolegę, surowego nauczyciela, że dużo zadają, że dużo różnych trosk, a mało
rozrywek. A jeśli się zapytać, czy woli siedzieć w domu – mówi:
- Wolę szkołę.
Cieszy się, że nauczyciel nie przyszedł, że wcześniej puścili do domu, lubi święta; ale chce
być uczniem.
Zdarzyło się, że musiałem przekonywać chłopca, że lepiej w domu się uczyć:
- Widzisz, jesteś słaby, trudno ci wcześnie wstawać. Będziesz mógł dłużej leżeć w łóżku.
Zaziębiasz się i kaszlesz, a do szkoły trzeba chodzić i w deszcz, i w mróz. W szkole musisz
pięć godzin siedzieć spokojnie, w domu możesz się więcej bawić i do ogrodu chodzić. Jeżeli
cię głowa boli, możesz nie odrobić lekcy i nie będą się gniewali. Nauka trudno ci idzie.
Koledzy zaczepiają i drażnią.
Chłopiec słucha – słucha, nareszcie mówi:
- To nic: wolę do szkoły.
Więc dlaczego? – Dlaczego szkoła przyjemna i potrzebna?
W domu myślą i zajmują się różnymi sprawami, w domu pokoje i sprzęty są dla wszystkich;
szkoła myśli tylko o uczniu: każda sala, każda ławka, każdy kącik jest właśnie dla ucznia.
Cały czas szkolny nauczyciela dla ucznia. Nie słyszy się tu przykrego:
- Nie mam czasu. Nie wiem. Daj mi spokój. Nie zawracaj głowy, Jesteś za mały.
Po drugie, szkoła porządkuje dzień; wie się, co będzie, dokąd iść, co robić. Ma się plan: każda
godzina na coś przeznaczona. Nie nudzi się, nawet śpieszyć się trzeba.
z książki „Prawidła życia” 1930