Agata Daraż Mama i tata, pierwsze kroczki Moi rodzice poznali się w

Transkrypt

Agata Daraż Mama i tata, pierwsze kroczki Moi rodzice poznali się w
Agata Daraż
Mama i tata, pierwsze kroczki
Moi rodzice poznali się w sierpniu 1977 roku. Moja mama uwielbiała przyjeżdżać na wieś
dubiecką (obecne województwo podkarpackie). Do dzisiaj wakacje spędzane na tych terenach
są najbliższe jej sercu. Uwielbiała przechadzać się pośród traw na łące, zbierając kwiatki na
wianek i oddychając świeżym, wiejskim powietrzem. „Do dzisiaj, gdy o nich opowiadam,
zapiera mi dech w piersiach. Moja babcia miała cudny ogród. Spędzałam tam sporo czasu.
Znajdowały się w nim drzewa gruszy, czy czereśni. Krzewy malin i jagód. Przepyszne
miejsce...''
Mama i tata poznali się na ,,potańcówce'' w remizie strażackiej pod koniec wakacji.
Znajomość nie urwała się, ponieważ jak się okazało, mój tata uczęszczał do szkoły w
Wałbrzychu. Odnaleźli się po wakacjach, a ich znajomość przerodziła się w małżeństwo, a
potem szczęśliwą rodzinę. ,,Podczas potańcówki drażnił mnie kurz, i cały czas kichałam!
Apsik! Jacyś ludzie polewali drewniane deski wodą, ale to i tak nie pomagało. Na scenie stała
strażacka kapela...''
Kiedy nie bywała na wsi w Dubiecku, chodziła jak każda inna nastolatka do szkoły.
Ukończyła osiem klas szkoły podstawowej i rozpoczęła dalszą naukę w Szkole Odzieżowej
na ul. Mickiewicza, aby rozwijać swoje zainteresowanie modą i projektowaniem. Jako
malutka dziewczynka zawsze podglądała babcię w pracy. I to wtedy postanowiła że pójdzie w
jej ślady. ,,Kilka zeszytów z tamtego okresu leży na dnie szafy...''
Przez całe życie mieszkała w Śródmieściu, co oczywiście nie oznacz, iż nie odwiedzała
innych dzielnic. Przyjeżdżała do swoich koleżanek, to na Piaskową Górę, to Biały Kamień.
,,Kiedy miałam osiemnaście lat, dopiero co budowali Podzamcze.''
Tata pochodził z miejsca, do którego moja mama tak chętnie wracała. Mieszkał w dużym
domu, wraz z rodzicami i czworgiem rodzeństwa. A byli to sami bracia!
Po śmierci mamy wyjechał do Wałbrzycha, aby rozpocząć naukę w szkole górniczej.
Początkowo mieszkał w szkole z internatem w Boguszowie. Jego cichym pragnieniem było
zostanie kierowcą autobusu, lecz z woli taty, kształcił się na górnika. Po ukończeniu szkoły,
w wieku 19 lat, został powołany do służby wojskowej. Przeszedł szkolenie w Kłodzku, i,
został czołgistą. Jego pobyt w wojsku trwał dwa lata. ,,Nasze mundury były tak zielone, że
czułem się czasem jak żaba, wyciągnięta ze stawu.''
Następnie wrócił do Wałbrzycha, ponownie rozpoczynając pracę w kopalni „Wałbrzych”.
Zapytałam mamy: ,,-Jak wyglądały wasze zaręczyny? Odpowiedziała: -Zabij mnie, a nie
pamiętam.''
Tata za to doskonale pamiętał. Zanim wstąpił do wojska, podarował mojej mamie
pierścionek, a gdy powrócił, rozpoczęły się przygotowania do ślubu.
W 1981 roku, we wrześniu, nadszedł szczęśliwy dzień. Aby wziąć ślub kościelny,
obowiązkowym było wzięcie również ślubu cywilnego. Mama była ubrana tego dnia w
błękitną suknię, którą później zamieniła na śnieżnobiały dowód niewinności, leżący do dzisiaj
w otchłani szafy.
Jeśli chodzi o historie z innej beczki: Jeden z braci mojej mamy poznał swoją drugą połówkę
w pociągu, drugi w kolejce, w mięsnym sklepie. Rodzice poznali się na wakacjach. Czy to
brzmi jak historie miłosne rodem z filmów?
Rodzice pobrali się we wrześniu, a zaraz w grudniu, ogłoszono stan wojenny. Aby kupić
cokolwiek, stało się w bardzo długich, praktycznie nie kończących się kolejkach, a zanim
gdziekolwiek się dotarło, większość towaru była wyprzedana. Jedynym, niezastąpionym
przyjacielem społeczeństwa był ocet, którego nigdy nie brakowało. Oprócz, długich
męczących kolejek, istniał jeszcze jeden bardzo ważny fakt. Jedzenia nie kupowało się ot tak.
Potrzebne były do tego specjalne kartki np. na cukier czy mięso. A co jeśli ktoś przepadał za
kiełbasą? Cóż, była szansa, że zje sobie ją raz na dwa miesiące. Na święta, zwykle w
półmiskach leżały błyszczące pomarańcze, którym nie sposób było się oprzeć. Owoce takie
jak winogrona czy arbuzy, były dostępne jesienią, oczywiście przy odrobinie szczęścia.
Pomidory, ogórki i inne warzywa zawsze były świeże, istniały tylko przez wiosnę czy lato.
Jeśli chodzi o dziadków i Wałbrzych za ich czasów – nie jestem w stanie nic powiedzieć, czy
napisać. Zmarli oni zanim się urodziłam. Wiem tylko że ojciec mojego taty był uzdolniony
muzycznie, mianowicie grał na skrzypcach. Chciałabym posłuchać jak gra... ale to niestety
niemożliwe.
Wałbrzych jako miasto, w którym się urodziłam.
Poznawałam i poznaję miasto XXI wieku. Jest w nim ogromna współczesność, precyzja i
zagubienie w świecie przepychu. Nie lubię Wałbrzycha od strony oficjalnej – prezydent i jego
reformy, budowa nowych dróg, czy oddanie nowego osiedla. Wychowałam się w mieście łąk,
rzeki i gór. Oprócz wiekowych zabytków architektonicznych, posiadamy również, o wiele
cenniejsze, zabytki natury, które oglądały nie jedno, na przełomie swojego kilkutysięcznego
życia. Od dziecka zamiast wyruszać z mamą na zakupy, wolałam spędzać czas nad rzeczką,
biegnącą nieopodal domu. W każde wakacje buszowałam z przyjaciółmi po lesie, w
poszukiwaniu tajemniczych skarbów. Zdobywałam choćby te najmniejsze pagórki. Zdaje mi
się, że każdy wałbrzyszanin powinien, choć raz, udać się na Chełmiec. I spojrzeć na to miasto
z perspektywy naszej sędziwej góry. O odwiedzaniu naszego pięknego parku Sobieskiego już
nie mówię.
W 2010 roku powstała, pierwsza w Wałbrzychu, galeria handlowa, więc wszyscy jak jeden
mąż, ruszyli na jej otwarcie. Miasto biegło do przodu i biegnie nadal, a życie mieszkańców,
razem z nim. Wałbrzych jest miastem o przepięknej historii, i mówiąc skrycie, jestem dumna,
że stąd pochodzę. Zamek Książ - trzeci co do wielkości zamek w Polsce, jest malutką częścią
tej historii. A ona wciąż trwa...
Więc, podsumowując moja historia tutaj niebawem dobiegnie końca. Muszę napisać, że
świetnie się bawiłam, pisząc coś, co zostanie podpisane moim nazwiskiem. :) Mam nadzieję,
że nie zawiodłam czytelników, i te kilka kartek wywołało, choć raz uśmiech na Waszych
twarzach. Serdecznie dziękuję rodzicom, którzy ,,sprzedali '' mi kilka istotnych informacji,
bez których nie miałabym o czym pisać. Podziękowania kieruję również, do pań,
prowadzących warsztaty, które naprowadziły mnie na właściwy kierunek pracy. A zatem to
na tyle i BYĆ MOŻE, do zobaczenia !