Jan Soluch przyszedł na świat w trudnych czasach waśni
Transkrypt
Jan Soluch przyszedł na świat w trudnych czasach waśni
Jan Soluch przyszedł na świat w trudnych czasach waśni politycznych i gospodarczych. Wczesna śmierd ojca sprawiła, że bieda i niedostatek stały się jeszcze dotkliwsze. Wybuch wojny i okupacja dopełniły smutnego obrazu dni młodości zmarłego. Dni, w których z młodego Jasia bardzo szybko stał się Janem – dorosłym człowiekiem. Był twardym mężczyzną, nigdy się nie poddawał, dzielnie przyjmował przeciwności losu i nauczył cieszyd tym co posiadał. Wkrótce Jan ożenił się, a z tego małżeostwa przyszło na świat dwoje dzieci córka Anna i syn Mirosław. Dni mijały szybko na wychowaniu dzieci i ciężkiej pracy. A pracował ciężko. Dzieo rozpoczynał w fabryce Mebli Giętych a kooczył na „prywatce” jako dekarz. Wiele dachów które widzimy wokół nas wyszło z pod jego ręki. Lata względnego spokoju zakłóciła tragiczna śmierd syna Mirosława, a później żony Karoliny. Były też szczęśliwe dni. Jan doczekał się trójki wnuków i pięciorga prawnuków. Dziś żegna się z nimi w sposób szczególny, żegna też córkę, zięcia oraz całą bliższą i dalszą rodzinę. Żegna przyjaciół, sąsiadów i znajomych. A przesłaniem dla nas niech będą jego słowa: „… moje życie minęło tak jakbym otworzył i zamknął drzwi mieszkania. Zostaocie w opiece Bożej, a mnie zachowajcie w sercach, pamięci i modlitwie”.