PROTESTY SZALEJĄCY FRANK ZACHÓD ROSJI NIE POPUŚCI
Transkrypt
PROTESTY SZALEJĄCY FRANK ZACHÓD ROSJI NIE POPUŚCI
SZALEJĄCY FRANK O szwajcarskiej walucie zrobiło się głośno już 30 listopada 2014 roku. Właśnie wtedy odbyło się referendum, w którym Helweci mieli opowiedzieć się za stałym powiązaniem swojej waluty ze złotem. Propozycje odrzucono, a cały świat finansjery odetchnął z ulgą. Nie na długo jednak. 15 stycznia 2015 roku Bank Szwajcarski zdecydował się na uwolnienie kursu franka od euro. Decyzja zaskoczyła wszystkich. Już po fakcie prezes NBP wskazał, że przesłanką do tak drastycznego kroku mogło być stałe osłabianie się franka względem dolara, wymuszone sztucznym powiązaniem z euro. Rynki odpowiedziały bardzo gwałtownie. W przeciągu kilku godzin frank aprecjonował względem złotego o ponad 20% (z 3,54 CHF/PLN w godzinach porannych do 4,32CHF/PLN popołudniu). Tak drastyczna zmiana notowań stanowiła niemały problem dla polskich frankowiczów, a tym samym całego sektora bankowego. Banki po rozmowach koordynowanych przez NBP zadeklarowały uwzględnianie ujemnych stóp procentowych w wyznaczaniu wysokości rat kredytów walutowych. Rząd również dorzucił swoje trzy grosze, obiecując odstąpienie opodatkowania przychodów, jakie miałyby stanowić potencjalne umorzenia kredytów. Rozwiązania prokonsumenckie (tak intensywnie deklarowane zarówno przez rząd, jak i opozycję) wprowadzane były jednak bardzo powoli, co okazało się mieć pozytywne skutki. Po czarnym czwartku frankowiczów kurs szwajcarskiej waluty ustawicznie spada. Dziś odnotował najniższy poziom od ponad miesiąca – 3,85CHF/PLN. LUŹNIEJ W EBC 22 stycznia 2015 roku Europejski Bank Centralny (EBC) podjął decyzję o rozpo- częciu procedury luzowania ilościowego (QE – quantitative easing). Zakup obligacji z rynku wtórnego za 1,1 biliona euro jest przewidziany od marca 2015 do września 2016 (po 60 miliardów euro miesięcznie), z zastrzeżeniem o możliwości wydłużania go, jeśli osiągnięcie celu inflacyjnego będzie nadal odległe. Oczekuje się, że QE wpłynie pozytywnie na inwestycje i konsumpcję. Docelowo działania te mają wesprzeć pobudzenie inflacji, wzrost PKB oraz dynamikę kredytów. QE ma pomóc szarganej falą deflacji Europie uniknąć japońskiego widma straconej dekady. Spodziewana efektywność luzowania ilościowego jest jednak wątpliwa. W gospodarce strefy euro niezbędne są reformy strukturalne, a wprowadzenie QE może osłabić motywację rządów do ich implementowania. Dodatkowo doświadczenia USA pokazują, że wzrosty inflacji po wprowadzeniu QE nie muszą być silne i trwałe. Warto zauważyć, że w USA analogiczny program wprowadzono odpowiednio wcześniej, gdyż oprocentowanie 10-letnich obligacji rządowych nie spadało poniżej 1,5%, podczas gdy w wielu krajach strefy euro jest ono mniejsze niż 1%. Również powiązanie aktywności gospodarczej z rynkiem kapitałowym jest znacznie silniejsze za oceanem, co miało pozytywny wpływ na efektywność wprowadzonych zmian. ZACHÓD ROSJI NIE POPUŚCI? Poprzez falę sankcji Zachód zamierzał ostudzić rozgrzany do czerwoności konflikt na wschodzie Ukrainy. Rosja ma stracić około 1-1,5% PKB. Pokłosiem agresji przeciwko Ukrainie stało się m.in. ograniczenie dostępu do rynków kapitałowych rosyjskim bankom i firmom państwowym z sektora naftowego i zbrojeniowego oraz ograniczenie wymiany handlowej. W konsekwencji wprowadzonych ograniczeń Rosja doświadczyła drastycznej inflacji. Przewidywania na 2015 rok to 1215%, co może się wiązać ze spadkiem i tak uszczuplonego importu o dodatkowe 40%. Prezes Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, Christopher A. Hartwell, podkreśla jednak marne przełożenie sankcji na sytuację na Ukrainie. Zdaniem ekonomisty środki gospodarcze na nic się zdadzą w rozwiązaniu konfliktu politycznego. Unia wprowadziła dodatkowo szereg represji personalnych. Zakazem wjazdu na swoje terytorium objęła zarówno separatystów, jak i wiceministrów obrony Rosji. Próżno jednak na czarnej liście Brukseli szukać głównego aktora – Władimira Putina. Po ostatnich rozmowach z Mińska można wręcz odnieść wrażenie, że to właśnie on trzyma wszystkich w szachu, a z sankcji zachodu niewiele sobie robi. Sytuację potęguje brak jedności po stronie UE. Węgry potajemnie dogadały się z Rosją, wskutek czego otrzymały zniżkę na gaz oraz kredyt na elektrownię atomową. Pozostałe państwa Unii przywiązania do Rosji nie pokazują tak ostentacyjnie, jednak wzmożenie sankcji nie podoba się Czechom, Słowacji i Austrii. GRECJA Kiedy Europa decydowała o kolejnych sankcjach dla Rosji, Grecja, mimo wcześniejszych niepokojących sygnałów, nie skorzystała z prawa weta i wniosek przyjęto jednogłośnie. Podobno w polityce, tak jak w ekonomii, nie ma „darmowych obiadów”. Czyżby nieme przyzwolenie na dalsze sankcje gospodarcze miało Grecji kupić czas? Niewykluczone. 24 lutego 2015 roku Unia (ministrowie finansów państw strefy euro) ostatecznie zaakceptowała plan reform przedstawionych przez lewicową partię Syriza. Grecja zobowiązała się do uskutecznienia walk z oszustwami podatkowymi i korupcją, zagwarantowania niezależności biura statystycznego (co do tej pory kwestią oczywistą niestety nie było), reformy rynku pracy (płaca minimalna) i struktury świadczeń socjalnych (emerytury). Szefowa MFW, Christine Lagarde, zaznacza, że wykaz reform, choć wydawałoby się kompleksowy, nie zawiera zbyt wielu szczegółów odnośnie kwestii wdrażania przewidzianych weń zmian. Przedłużenie programu pomocowego na kolejne 4 miesiące pozwoliło zyskać UE i Grecji na czasie. Reakcja rynków na te informacje była raczej ograniczona. Trudno oczekiwać innego rezultatu, gdy większość przypuszcza, że ugoda była konsekwencją czysto politycznej kalkulacji, a nie realnych zmian w greckiej gospodarce. Niepokojący wydaje się fakt, że przez blisko 5 lat pomocy unijnej, Grecji nie udało się wyjść z pokryzysowego dołka. Z drugiej jednak strony, coraz więcej ekspertów zwraca uwagę na surrealistyczne warunki spłaty zadłużenia, którym nie podołałaby żadna zdrowa gospodarka. Dodatkowo, sposoby walki z kryzysem zaprojektowane na wzór Europy Zachodniej nie przystają do mentalności Greków. Spadek PKB w tym okresie (30%) ma skalę porównywalną z Wielką Recesją, a dziś coraz głośniejsze stają się głosy o wystąpieniu Grecji ze strefy euro. PROTESTY Sankcje odwetowe wprowadzone przez Rosję, taniejące surowce, a może przede wszystkim zbliżające się wybory, stały się dla wielu uprzywilejowanych grup świetną okazja do wszczęcia akcji protestacyjnych. TANIEJĄCA ROPA Pierwsi pospolite ruszenie wszczęli górnicy. Spadek cen węgla koksowego o blisko 64% w stosunku do roku 2011 zmniejszył rentowność prawie wszystkich polskich kopalni. Najgorzej ze spadkami poradziły sobie firmy państwowe. Bogdanka – od 2010 roku spółka prywatna – w 2014 odnotowała zyski, a pensje tamtejszych górników rosną. Wydawałoby się, że śląskim kolegom po fachu powinno zależeć na wcieleniu podobnych rozwiązań na własnym podwórku. Nic bardziej mylnego. Propozycje restrukturyzacji śląskich kopalni spotkały się z ogromnym sprzeciwem pracowników. W samej JSW każdy dzień protestu oznaczał 27 milionów złotych straty w przychodach. Ewa Kopacz poinformowała, że podatnicy do każdej tony śląskiego węgla dopłacają 65 złotych. Plan zmian polskiej Margaret Thatcher nie wytrzymał ciśnienia zbliżających się wyborów, a polskie kopalnie to nadal sztampowy przykład marksizmu. Pół roku temu za baryłkę ropy płaciliśmy 102 dolary. 15 stycznia wydalibyśmy na nią jedynie połowę tej wartości. Taniejące surówce to kolejne zmartwienie rosyjskiej gospodarki. Już 12 października (gdy cena za baryłkę wahała się w okolicach 90 dolarów) rzecznik rosyjskiego Rosnieftu, Michaił Leontiew, spadek cen przypisywał politycznej manipulacji Arabii Saudyjskiej i USA, mającej uderzyć w Kreml. Rosyjski budżet traci około 2 miliardy dolarów za każdym razem, gdy cena ropy spada o jednego dolara – wynika z szacunków Maxima Oreszkina, stojącego na czele departamentu planowania strategicznego w rosyjskim Ministerstwie Finansów. Taniejąca ropa potęguje negatywne konsekwencje gospodarczych represji. Budżet Rosji był konstruowany przy założeniu średniorocznych cen ropy na poziomie 96 dolarów/baryłkę oraz wzrostu gospodarczego 1,2%. Taniejąca ropa spowodowała 20-procentowy spadek wpływów do budżetu, a konsekwencji stagnacji gospodarczej jeszcze nie oszacowano. W odpowiedzi Rosja przygotowała plan antykryzysowy, którego budżet sięga 35 miliardów dolarów. Działania mają się koncentrować wokół ratowania banków i dużych firm. Część środków (8,2%) zostanie przeznaczona na zwiększenie świadczeń socjalnych, których wartość realna znacząco spadła ze względu na wysoką inflację. Kolejni po szabelkę protestacyjną sięgnęli rolnicy. Chcieli ułatwienia zbytu żywności (głównie wieprzowiny, owoców i warzyw), rekompensat za zniszczenia upraw przez dziki oraz wprowadzenia w życie prawa mającego ochronić polską wieś przed masową wyprzedażą ziemi obcokrajowcom po 1 maja 2016 roku. Protest rolników i setki ciągników na warszawskich ulicach nie wpłynęły pozytywnie na wizerunek polskiej wsi, a sam strajk nie cieszył się poparciem wśród wielu rolników. Przyglądając się kwotom, jakie wiążą się z realizacją rolniczych postulatów (3,4 miliona złotych na straty za dziki, strata około 1miliona wynikająca ze spadających cen żywca i spadku eksportu), można odnieść wrażenie, że protest jest raczej próbą wylansowania pewnych grup z aspiracjami politycznymi, a nie sposobem na zaalarmowanie o faktycznym problemie. autor: Oliwia Komada kontakt: [email protected]