dusza nie lubi ciemności
Transkrypt
dusza nie lubi ciemności
DUSZA NIE LUBI CIEMNOSCI Jestem, a tak jakby mnie nie było. Mówię, a tak jakbym nie mówiła. Wstawiam wodę na herbatę zupełnie nie kontrolując tego, co robię. Marzę o herbacie. Samo myślenie o tym, że już za trzy minuty usiądę w fotelu, podwinę nogi, przykryję się pledem i obejmę dłońmi kubek z gorącym napojem, napawa mnie rozkoszą. Rozkosz wzrośnie, gdy pomyślę jeszcze o tym ,że włączę muzykę. Zgaszę światło, zapalę świece. I będę tak sobie siedziała po cichutko, sama, w tej ciszy. Uwielbiam to. Ten stan. Oszczędnie piję tę herbatę, uważając przy tym by nie uronić ani kropelki. Dzisiaj jest miętowa z czekoladą. Bo skończyła się o smaku grzanego wina. O Boże, jak ja uwielbiam ten stan. Żebym jeszcze można było przy tym o niczym nie myśleć. Albo… albo chociaż o niczym nieprzyjemnym. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że takie siedzenie w ciemnościach, przyglądanie się płomieniom świec w rytm płynącej muzyki i popijanie herbatki może dostarczyć mi takich doznań. Orgazm to nic w porównaniu z tym. Nic nie odda tego nastroju. Ja - sam na sam ze sobą. Żebym jeszcze miała sobie coś do powiedzenia. Albo… albo chociaż coś miłego. Coś upadło. Ostry, metaliczny dźwięk zakłócił tę moją prywatną ciszę. Tę psychiczną „ izolatkę” , do której uciekam wtedy, gdy moje skołatane, oszalałe , zdezorientowane myśli nie są już w stanie usiedzieć na miejscu, w głowie i za wszelką cenę chcą się wydostać. Żebym jeszcze chciały się wydostać naprawdę. Albo… albo chociaż chciały zostać. Wiem, co upadło na podłogę. Wiem, co rozdarło moją ciszę. Nawet nie muszę się schylać, żeby mieć tę pewność. Uwielbiam siadać z podwiniętymi nogami w fotelu. Zapadać się w nim. Jeden łokieć oparty na oparciu , drugi na kolanie. Ten z oparcia ułożył się jakoś inaczej. Nienaturalnie. Dłoń puściła już kubek z herbatą. Ale to nie było gwałtowne rozstanie. Bez żadnej szamotaniny, bez łez jak w kłótni kochanków.