40 - Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych
Transkrypt
40 - Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych
40 1000 IBU FELIETON Czas wielkich liczb? Rok 2013 zamykamy dwiema wysokimi liczbami, o których jakiś czas temu mogliśmy jedynie pomarzyć. Pierwszą jest liczba 100 browarów w Polsce – w ubiegłym roku otwarto ich ponad 20. Drugą liczbą, która działa na wyobraźnię, jest 400. numer legitymacji członkowskiej PSPD. Myślę, że są one ze sobą mocno związane. K iedy 30 stycznia 2010 roku w gronie 24 piwowarów zakładaliśmy Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, liczba 100 członków wydawała się nam ginąć w jakiejś mgle przyszłości. Limit 300 członków, po którym wybór władz stanie się udziałem delegatów, a nie członków, wydawał się sprawą tak odległą, że nie wartą zaprzątania sobie głowy. Podczas ubiegłego Walnego przegłosowaliśmy zwiększenie tego progu do 500, ale sądzę, że w 2014 roku ta granica również zostanie przekroczona. Zostawmy na chwilę PSPD i spójrzmy szerzej. Wśród nowo otwartych browarów mamy jeden zakład zabytkowy i to dość spory, przywrócony do życia przez Marka Jakubiaka. Mam tu na myśli Bojanowo. Jednak cała reszta to browary rzemieślnicze i to zarówno te, które równie dobrze moglibyśmy nazywać restauracyjnymi, jak i te, które rzemiosło manifestują nie tylko poprzez stosowaną technologię i wielkość, ale przede wszystkim poprzez filozofię, która przyświeca ich założycielom. Członkowie PSPD nie tylko otwierają swoje własne browary, ale znajdują też zatrudnienie w nowo otwieranych browarach restauracyjnych. W 100% spełniają się moje prognozy, które przedstawiałem podczas Forum Technologii Browarniczych w Elblągu rok temu. Jestem przekonany, że to dopiero początek. W najbliższych latach prawdopodobnie padać będą kolejne rekordy. O ile liczba browarów po prostu musi wzrastać, bo wszędzie wokół nas rośnie ona nawet bardziej dynamicznie. W czterokrotnie mniejszych od Polski Czechach otwarto w 2013 roku ponad dwa razy więcej browarów. Nie wspominając już o szaleństwie, jakie przetacza się przez USA, Wielką Brytanię i Włochy. Browary będą powstawać, choćby z tego tylko powodu, że żaden z nowo powstałych browarów rzemieślniczych nie ma problemów ze zbytem, a nowe warki piw Pinty czy AleBrowaru sprzedają się w kilka dni od rozlewu. Browar rzemieślniczy to po prostu świetny biznes. Ciekawszy, choćby z socjologicznego punktu widzenia, jest fakt funkcjonowania już blisko pół tysiąca członków PSPD. W naszym kraju przynależność do jakiejkolwiek oficjalnej organizacji jest traktowana nad wyraz nieufnie, a już takiej, gdzie trzeba opłacać składki, to już w ogóle. Tymczasem Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych przyciąga nowych członków. Stowarzyszeniu, któremu w 2010 roku wielu wieszczyło krótki żywot, któremu jak grzyby po deszczu miały wyrastać konkurencyjne byty, udało się zostać najliczniejszą organizacją związaną z branżą piwną. W czterokrotnie mniejszych od Polski Czechach otwarto w 2013 roku ponad dwa razy więcej browarów. Nie wspominając już o szaleństwie, jakie przetacza się przez USA, Wielką Brytanię i Włochy. Niewątpliwie ojcem tego sukcesu jest obecny redaktor naczelny kwartalnika „Piwowar”, czyli Andrzej Sadownik. Dostrzegli to nawet najwięksi, czyli Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie, skupiający trzy największe koncerny piwowarskie, który uhonorował pierwszego prezesa PSPD Piwnym Pozytywem 2013 roku. Jak powiedział podczas odbioru nagrody uhonorowany, jest to wyraz uznania płynący „od największych dla najmniejszych” i wyróżnienie dla PSPD. Jest to też nagroda dla Ciebie, który czytasz te słowa. Czasem w dyskusjach na temat naszej branży i znaczenia browarów rzemieślniczych i piwowarów domowych pada stwierdzenie, że to nie jest żadna rewolucja, bo przecież nadal na rynku dominuje wysoko odfermentowany jasny lager, niemal całkowicie pozbawiony goryczki. Sądzę, że jest to błędne myślenie. Branża piwna zmienia się w ostatnich latach niezwykle dynamicznie i dzieje się to moim zdaniem za naszą (piwowarów domowych) sprawą. Przecież każdy z nas jest prawdziwym apostołem dobrej nowiny, że piwo może mieć smak, że choć chmiel nie jest głównym składnikiem piwa, to może decydować o jego charakterze, że bogactwo piwnego świata jest wielokrotnie większe niż to, co można spotkać na półkach marketów (choć tam też z każdym rokiem jest coraz większy wybór). Wielu z nas angażuje się oficjalnie w różnego rodzaju działalność popularyzatorską, czy to poprzez organizację pokazów warzenia, udział w lokalnych festynach, organizację konkursów piw domowych, prowadzenie bloga. Jednak nie do przecenienia jest praca u podstaw, czyli częstowanie swoim domowym piwem sąsiada, szwagra, znajomych, kolegów z pracy. Czy zdawaliście sobie sprawę, że zmieniacie polską scenę piwną? W przyszłym roku zapewne nie uda się przekroczyć liczby 200 browarów, na 1000 członków też przyjdzie nam parę lat poczekać, ale jestem przekonany, że obie te liczby ujrzymy jeszcze przed 2020 rokiem. Myślicie, że przesadzam? Że fantazjuję? To przypomnijcie sobie, jak wyglądała branża piwna w styczniu 2010 roku? Pomyślcie, że nie było wówczas Pinty, AleBrowaru, Widawy, Pracowni Piwa, SzałuPiw, Ursa Maior. Jedynym piwem uwarzonym przez piwowara domowego był Koźlak Dubeltowy Janka Krysiaka. Co więcej, wielu z obecnych członków PSPD nawet nie wiedziało, że można w domu uwarzyć piwo. To było cztery lata temu, co będzie za sześć kolejnych lat? Jak mawiają Amerykanie, do których przykładu często się odwołuję, sky is the limit. Foto: Archiwum autora Tekst: Tomasz Kopyra