Cała para w praCę u podstaw
Transkrypt
Cała para w praCę u podstaw
8 piwowar WYWIAD PSPD? Cała para w pracę u podstaw W dzień po 1. walnym zjeździe PSPD Tomasz Kopyra rozmawia w Cieszynie z prezesem PSPD Andrzejem Sadownikiem. O tym, jak się to wszystko zaczęło. Jakie zmiany zaszły w ciągu ostatniej dekady. Przede wszystkim zaś, jakie stoją przed nami wyzwania. Po powrocie do Polski wiedziałem już, że nie tylko muszę kontynuować, ale też muszę to rozpropagować, żeby i inni poczuli tę radość, satysfakcję, żeby dać innym szansę przeżywać te uniesienia. Byłem wówczas w kontakcie z Ziemkiem Fałatem i Pawłem Plintą, którzy prowadzili „Piwosza”. Tomasz Kopyra: Jakie były Twoje początki w piwowarstwie domowym? Z ankiety do klipu „Jestem piwowarem domowym” wiem, że Twój browar został założony w Stanach. Andrzej Sadownik: Tak, założyłem go w Stanach. Wielką zasługę w tym miał niejaki Czesław Perun – polonus jeszcze z emigracji wojennej, który obracał się w pobliżu Lehigh University w Bethlehem w stanie Pensylwania. Byłem na tym uniwersytecie w sumie trzy razy. Z racji tego, że Perun bardzo łaknął kontaktu z Polakami, miałem okazję się z nim spotykać. Jego konikiem były grzyby, ale za trzecim razem okazało się, że na wokandzie pojawiło się piwo – zaraził się, jak setki tysięcy Amerykanów, piwowarstwem domowym. Widząc moje zainteresowanie, postanowił mnie w to wciągnąć. Wyposażył mnie, wypożyczył swój sprzęt – i uwarzyłem pierwsze piwo. Od razu chodziło o ziarno, żadne tam brew-kity. Dla mnie, jako chemika, nie było to specjalnie trudne. Spróbowałem więc, a wynik okazał się naprawdę fantastyczny. Później warzyłem jeszcze kilka razy w USA. To wystarczyło. Po powrocie do Polski wiedziałem już, że nie tylko muszę kontynuować, ale też muszę to rozpropagować, żeby i inni poczuli tę radość, satysfakcję, żeby dać innym szansę przeżywać te uniesienia. Byłem wówczas w kontakcie z Ziemkiem Fałatem i Pawłem Plintą, którzy prowadzili „Piwosza”, i z pozycji piwowara domowego zacząłem do „Piwosza” pisać. T.K.: A jak wyglądało pozyskiwanie surowców? Wówczas w Polsce nie było przecież żadnych sklepów dla piwowarów. A.S.: Polegało to na wizytowaniu browarów i... T.K.: ...zaprzyjaźnianiu się z piwowarami. A.S.: Tak. Robiłem takie podchody w Browarze Warszawskim. Chodziło o słód. Udałem się tam jako przedstawiciel SGGW. Nie mówiłem, że to na potrzeby SGGW, ale takie to mogło robić wrażenie. Poszedłem z kierownikiem słodowni. Jakiś pracownik szuflował słód dla mnie do worka, a on na to: „Popatrz pan, gorzałę zrobisz w domu, wino zrobisz, a piwa nie da rady”. Wyobrażasz sobie, jak się czułem (śmiech). Przecież byłem żywym dowodem na to, że można, ale nie mogłem się zdradzić (śmiech). Ale to się zmieniło, bo Ziemek z chłopakami zobaczyli w tym pewien potencjał biznesowy. Tak że w 2002 r. zakończyli wydawanie „Piwosza”, a rozpoczęli działalność jako sklep dla piwowarów. T.K.: Właśnie, ciekaw jestem, jak według Ciebie zmieniła się sytuacja przez ostatnią dekadę. A.S.: Wygląda to świetnie. Jest rzesza ludzi na bardzo dobrym poziomie, jeśli chodzi o wiedzę. Jest też mnóstwo ludzi, którzy mają smykałkę, nawet jeśli z wiedzą jest gorzej. Jest bardzo dobrze, jest nam dużo łatwiej, bo powtarzamy to, co z sukcesem zrealizowano gdzie indziej – co wcale nie umniejsza zasług naszych. piwowar WYWIAD 9 „Szkło kontaktowe” na antenie TVN24, marzec 2011 r. Foto: Wiktor Strumiłło, Agata Fałat T.K.: No tak, bo jeśli porównamy Polskę z Czechami, to widać, że pomimo większych tradycji środowisko piwowarów domowych jest tam dużo słabsze. A.S.: Tak. Zresztą to nie tylko kazus Czech – wszędzie tam, gdzie piwowarstwo przemysłowe pozostało na poziomie dużej różnorodności i dobrej jakości, odpada jeden z czynników rozwojowych piwowarstwa domowego. Tymczasem tam, gdzie jest pustynia, życie nie znosi próżni. Najlepszym przykładem jest właśnie Ameryka, bo tam degrengolada smakowa – bo przecież nie technologiczna – była największa i tam też pojawiło się największe odbicie. T.K.: Wahadło wychyliło się w drugą stronę. A.S.: Tak, teraz szaleją. Te wszystkie imperializowane style to już przesada. Aczkolwiek ma to jednak wartość eksperymentu. T.K.: Tam tworzy się nowe style – w Niemczech czy Czechach style odchodzą w przeszłość. A.S.: Aczkolwiek nie ma takiej potrzeby, żeby tworzyć nowe style... Tymczasem tam, gdzie jest pustynia, życie nie znosi próżni. Najlepszym przykładem jest właśnie Ameryka, bo tam degrengolada smakowa – bo przecież nie technologiczna – była największa i tam też pojawiło się największe odbicie. T.K.: ...skoro jest takie bogactwo, którego przeciętny piwosz nie jest nawet świadom. Zmieniając temat, jakie widzisz plany dla PSPD? Gdzie byś widział stowarzyszenie za kolejną dekadę? A.S.: Popatrzmy, jak potoczyło się to w Stanach. Tam najpierw było stowarzyszenie piwowarów domowych, a zaraz potem powstało stowarzyszenie piwowarów – już nie domowych, ale z domów się wywodzących. To się później odwróciło, bo piwowarzy rzemieślniczy tak urośli w siłę, że mimo że piwowarów domowych jest nadal mnóstwo, to w stowarzyszeniu nie grają już pierwszych skrzypiec. T.K.: Zwłaszcza, że ci najbardziej aktywni migrują do piwowarów rzemieślniczych. A.S.: Tak, ale u nas też. Dlatego tak się cieszę, że Michał Saks, jako piwowar profesjonalny, zawodowiec, wstąpił do stowarzyszenia. Mam nadzieję, że to pójdzie w tym kierunku, bo ani Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego, ani Stowarzyszenie Regionalnych Browarów Polskich nie załatwiają sprawy – to są organizacje pracodawców. Przecież 10 piwowar WYWIAD powstające browary restauracyjne potrzebują platformy do wymiany doświadczeń, piwowarzy tam pracujący sposobu na obronę swoich interesów. T.K.: Czyli idealnie byłoby, gdyby powstało siostrzane stowarzyszenie Piwowarów Rzemieślniczych? A.S.: Tak, na miejscu browarów restauracyjnych oglądałbym się w stronę piwowarów domowych, a nie w żadną inną. T.K.: Stąd można wyciągnąć kadry? A.S.: Nie tylko kadry. Także pomysły, inspirację. Przecież w BrowArmii na 12 receptur 10 pochodzi z browaru domowego. T.K.: Twojego? A.S.: Tak, a to przecież nie jest jedyny przypadek. T.K.: Browar Zamkowy też czerpie pełnymi garściami z tej współpracy. Przecież każdy Grand Champion to jest dla nich okazja do zdobywania doświadczeń, które mogą wykorzystać później w swojej działalności. A.S.: Tak, to jest przypadek bardzo przemawiający do zbiorowej wyobraźni środowiska piwowarskiego. T.K.: Wielu członków, jak i nieczłonków PSPD zastanawia się, czy stowarzyszenie będzie lobbować za zmianą przepisów w kierunku ułatwienia otwierania browarów. Czy to jest realne? Czy trzeba zaczekać, aż osiągniemy większą liczbę członków i będziemy mieć większą siłę przebicia? A.S.: Sam sobie odpowiadasz. Tak, to jest realne o tyle, że na pewno istnieje taka konieczność, bo przecież pośród piwowarów domowych są ambicje, żeby otworzyć browar rzemieślniczy, i tłumienie ich byłoby rzeczą niezdrową. Ale z drugiej strony realnie takie wpływy można mieć wtedy, kiedy ma się dużą organizację. Póki to jest kilkadziesiąt osób, nie oszukujmy się, że możemy wywrzeć jakiś wpływ na zmianę prawa. Także na razie cała para powinna iść w pracę u podstaw, budowanie autorytetu stowarzyszenia, żeby przyciągać nowych członków. A jak już będziemy silni, to wtedy na pewno pojawi się taki postulat. T.K.: Pewnie trzeba też uważać, żeby nie wylać dziecka z kąpielą – żeby nie wprowadzono nam przepisów gorszych, choćby takich jak w Niemczech. Czy jest niebezpieczeństwo, że ktoś się tym zainteresuje i utrudni nam życie? A.S.: To trzeba by spojrzeć na jakość naszego świata polityki i naszego ustawodawstwa. Manifest: Artykuł Andrzeja Sadownika opublikowany w 1998 r. na łamach „Piwosza”. A ta jakość jest nędzna, i takie obawy można mieć. Aczkolwiek jesteśmy częścią Unii Europejskiej i to nas zabezpiecza przed jakimś radykalnym pogorszeniem warunków. Tak że będziemy lobbować, ale na razie skupmy się na budowaniu organizacji, która będzie miała siłę. Widzę, że twoje podejście jest zbliżone. T.K.: Uważam, że prędzej powstaną w Polsce browary rzemieślnicze, niż uda się zmienić prawo. Po prostu łatwiej jest otworzyć browar, niż zmienić prawo. A.S.: Tak, w końcu browary powstają. Będzie dobrze! Na razie cała para powinna iść w pracę u podstaw, budowanie autorytetu stowarzyszenia, żeby przyciągać nowych członków.