Ciąg dalszy, wspomnień.

Transkrypt

Ciąg dalszy, wspomnień.
Rebirthing
Ciąg dalszy, wspomnień.
Autor: Elka
To wspomnień ciąg dalszy.
Byliśmy tam jednak niezwykli. Bo gdy tylko spróbowano nas pozmieniać pozamienić, rozpierzchliśmy się
w różne strony świata. Tak jakby łączyło nas coś. I tylko ze sobą razem pracować mogliśmy. Nie wiem
dlaczego ale tak było. Dawnych wspomnień czar - nikt znas nie był doskonały, ale lubiliśmy się,
cierpieliśmy, śmieliśmy się i często kłóciliśmy. Pozostały ciepłe wspomnienia i dobre uczucia.
Spieprzyłam Loluniu:
Praca kreślarza nie jest łatwa, wymagania są od góry i z dołu. Od góry jak najmniejsze zużycie materiału,
z dołu szwalnia zawsze czemuś przeciwna nam była. :-) Przychodzili panowie pod krawatami, pachnący
kolońską wodą, bardzo uprzejmi - tym się charakteryzowali. Ich pojawienie się wywoływało trzęsienie
łydek: no nie do mnie tym razem, minął poszedł dalej.
Przychodzili z uprzejmą prośbą: "bardzo byłbym wdzięczny o dwa prawe rękawy do lewych, czy można
prosić o przody bo płaszcz zawsze lepiej wygląda gdy ma i tył i przód. Itd. Często wynikiem ich wizyty,
był ciężki bieg na przełaj, zakończony żałosnym okrzykiem: "Loluniu spieprzyłam." Uważać trzeba było
bardzo - ale szefowa starała się pomóc każdemu, po porządnym opierniczeniu oczywiście. :-) - bowiem
łatwo było narysować na rozkładce dwa lewe, zamiast prawego i lewego, oraz dwa tyły. A trzeba było na
niej zmieścić dwa rozmiary, narysować z prostą linią i zrobić było jak najmniejsze zużycie - takie
wymagania.
Gdzie jest on? No gdzie?
Przyjęto nowego pomocnika do ciągnięcia pojemników i przenoszenia ciężkich bel materiału, góra stała
bowiem generalnie na środku i poruszyć się ją rzadko udawało. Romek, młody chłopak, szybko się
ruszał, jednak cechą jego było znikanie niespodziewane, szczególnie o piątej rano nie można go było
odnaleźć. Biegając pewnego dnia wczesnym rankiem szefowa, gwałtownie poszukując, wołała na salę:
"czy ktoś widział, wie ktoś gdzie..." Odpowiadała jej zajęta porządnie cisza pochylonych w skupieniu nad
pracą głów. Gdy góry ze środka poruszyć się jednak nie dało, znalezienie Romka stało się niezbędne,
szefowa tchnięta nagłą intuicją, zbliżyła się do stołu zaintrygowana, ogromną aktywnością i szybkością
poruszania się, dość masywnej postaci, patrząc w skupieniu pochyliła się nagle i zajrzała pod stół a tam w
belach materiału przykryty flanelką w kwiatki, chrapał sobie Romek.
Trzeba było widzieć to wyłaniające się spod stołu spojrzenie, na poły rozbawione, zdumione i oburzone.
Miłość:
Romek się zakochał w małej Tereni - kupuje kwiaty, nawet na kacu do pracy przestał przychodzić.
Wszyscy kibicują przyglądając się życzliwie. Panie delikatnie uczą Romka że jak przestanie pić, to na
pewno zdobędzie serce, małej Tereni. Lubimy ją wszyscy, młoda śliczna, wesoła. Zerkamy ciekawie jak
ze sobą rozmawiają. Jednak Terenia nie jest zainteresowana dość niepewną przyszłością. Znajduje
narzeczonego na zewnątrz i wychodzi za mąż, urodziwszy dwoje dzieci zwalnia się z pracy. Po kilku latach
na pogrzebie Tereni - rak - wyjemy wszyscy zgodnie, jednocześnie podziwiamy przepiękny bukiet
kwiatów - wiemy kto go tu położył. (Twój obraz Tereniu, nie zbladł przez te wszystkie lata i gdziekolwiek
jesteś, ciepłe uczucia posyłam w Twoim kierunku, dziękując za przyjaźń.)
Cicho kapuściane głowy:
Pan Tadeusz, przy wspólnym stole często wygłaszał mowy a okazji do wspólnych stołów, było u nas sporo
http://cyo.pl
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 3 March, 2017, 22:19
Rebirthing
- imieniny, święta.
Pytany pan Tadzio, czy nie ma tremy, odpowiedział wyluzowany że nie oczywiście że nie, ponieważ
wyobraża sobie, że dookoła stołu siedzą kapuściane głowy, więc może mówić do nich spokojnie.
Razu pewnego gdy szmer cichych rozmów długo się przeciągał, rozległ się głośny szept jednej z pań:
"cicho kapuściane głowy." No, cisza po tym nie nastąpiła wcale.:-)
Pan Tadziu miał zasady i jedną z nich było przekonanie, że wstrzymywanie odgłosów pracy jelit, jest
niezdrowe i może być powodem choroby.
Toteż dookoła stanowiska pana Tadzia, stoły daleko były poodsuwane i tłoczyły się ciasno w jednym
miejscu a i tak od czasu do czasu, ktoś gwałtownym rzutem ciała, ruszał z determinacją z
wytrzeszczonymi oczami, w stronę świeżego powietrza.
Raz miałam przyjemność znaleźć się za blisko, moja gwałtowna reakcja i szybki zdecydowany krok,
rozbawiła wszystkich tak bardzo, że długo potem jeszcze ocierano łzy śmiechu - podobno miałam minę:)
Różowe halki.
Po odejściu szefowej do zadań wyższych. Szefem został mój kolega - ten sam rocznik. Wszystkie baby,
młode i stare kochały się w nim romantycznie. Miał coś takiego w sobie.
Jedna jednak miłością go obezwładniała na każdym kroku, gdzie się tylko ruszył, podążał za nim okrągły
cień. Prześladowany obecnością, kolega szef, zjawiał się u mnie pomagając mnie zawzięcie w pracy, co
chwila sycząc konspiracyjnym szeptem: "już idzie, zobacz, no - rozejrzyj się". Podnosiłam głowę by się
rozejrzeć, najpierw dla niepoznaki w druga stronę, potem we właściwą i półgębkiem odsyczywałam: "jeszcze nie", albo "idzie, uważaj". Ostrzeżonemu w porę koledze szefowi, udawało się zwiać na drugi
koniec długiej sali.
Ale raz dziennie spektakl różowej halki zmuszony był obejrzeć, nie miał wyjścia. Pani M - starsza z 15
lat była bowiem jego zastępcą. Wysłuchać więc musiał sprawozdań, odwrócony przodem - inaczej nie
wypadało, wygłaszanych gdy wychodziła wcześniej z pracy, lub tuż przed zakończeniem zmiany.
Spektakl zaczynał się, od powolnego rozpinania fartucha roboczego, zdejmowania go, poczym toczyła się
fascynująca długa opowieść: o puszczeniu przez brakarzy białego paska przez całą belkę, o
odbarwieniach po bokach, o odcieniach na rękawach - pewnie były odwrotnie narysowane i jeden jest z
włosem drugi pod włos itd. itp. - cały czas w halce, pod którą rysował się wydatny biust. Halki zawsze
były różowe - jak miłość?
Królowa.
Ludzie chodzą przesuwając nogi do przodu, najpierw jedna za nią druga. Patrząc jak Krysia szła,
nieodparcie miałam wrażenie płynięcia. Nie było widać nóg, bo zawsze przesłaniał je jakiś stół a góra
płynęła. Widać było wyraźnie zarys niewidocznej korony. Proste plecy, długie warkocze, delikatny
życzliwy uśmiech na twarzy.
Krysia oddychała oddechem połączonym nieustannie i bez wysiłku.
Krysiu - tak chcę Cię odnaleźć. Wyprowadziliście się bez podania adresu ale był telefon i nagle nie ma
kontaktu, telefon nie odpowiada. Jak Cię odnaleźć w tej wielkiej sypialni na Retkini? Gdzie Cię szukać?
Nie wie Gabrysia, nie wie Tereska i Hania też nie wie.
Spotykając się raz na jakiś czas, nie było między nami dystansu, tak jakbyśmy się widywały codziennie.
Szukam Cię "Królowo Krysiu" - tak zawsze do Ciebie mówiłam, pamiętam nasze spotkania parapetówę na
nowym mieszkaniu naszym, po raz pierwszy i ostatni - jak do tej pory - upiłam się, wtedy "by wiedzieć
jak to jest" i bliskość i zaszczyt Twojej przyjaźni. Nikt nie płynął w powietrzu, tylko Ty tak umiałaś się
http://cyo.pl
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 3 March, 2017, 22:19
Rebirthing
poruszać.
Być królową i zwykłym człowiekiem - ciepłym i serdecznym. Szukam Cię i chcę odnaleźć, wpadnę na
Ciebie przypadkiem na Piertynie, jesteśmy umówione.
Córka powiedziała mi dzisiaj ciekawe słowa niech będą podsumowaniem tych wspomnień, pisanych by
rozweselić i rozjaśnić dzień, szary dzień jak codzień. Powiedziała tak: "Nie patrz na siebie oczami innych
ludzi." - myśląc o sobie i ja niestety tak robię dalej. Stara a głupia a dzisiejsza młodość jest mądrzejsza.
:-) I pan Bronek to potrafił - patrzył na siebie, poprzez siebie, tak jak on siebie widział. Uczył tego swoją
postawą. Późno bo późno ale lepiej późno niż wcale zauważyłam. :-)
http://cyo.pl
Powered by Joomla!
Wygenerowano: 3 March, 2017, 22:19