„Utracona niewinność”
Transkrypt
„Utracona niewinność”
Izabela Kozak III LO im. Cypriana Kamila Norwida w Zamościu reportaż literacki opiekun – Eliza Leszczyńska-Pieniak „Utracona niewinność” Tak naprawdę niewiele słyszy się o tym w mediach. Nikt nie chce rozmawiać na ten temat. Trudno nie zgodzić się z tym, że jest to problem wstydliwy. Wstydliwy dla ludzi, których to nie dotyczy. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to dzieje się obok mnie, jest wszędzie obecne. Dochowałam tajemnicy Baśki. Nikt nie poznał jej historii. Po jakimś czasie jednak usłyszałam z jej ust: „Utwierdziłam się w przekonaniu, że ludzie powinni poznać część mojego dzieciństwa i młodości. Może ktoś przezwycięży strach i zbuntuje się przeciwko takiemu życiu. Przeraża mnie świadomość, że w tej chwili jakaś osoba może doświadczać tego zła, tej nienawiści i okrucieństwa.” Skinęłam głową. Musiałam przyznać jej rację. Zrobiłam to, o co mnie prosiła Basia. „Wprowadził się, kiedy miałam pięć lat.” Był ciepły majowy dzień. O umówionej godzinie stałam pod drzwiami jej malutkiego mieszkania. Otworzyła cicho drzwi, zapraszając mnie do środka. Dyskretnie rozglądałam się po pokoju. Zauważyła moją obserwację. „Niestety, nie żyję w luksusach”- uśmiechnęła się smutno. „Jednak kupiłam mieszkanie za własne pieniądze. Należy do mnie i to jest ważne. Pochodzę z dość biednej rodziny. Dopóki żył tato, mieszkałam z matką i bratem w Żyrardowie. Potem przeprowadziliśmy się do Zduńskiej Woli, gdyż mieliśmy tam lepsze warunki do życia.” Nalała herbatę do filiżanek i położyła na talerzyku kilka ciastek. Robiła to z typowym dla niej spokojem i flegmatyzmem. Podobno zawsze taka była. Opanowana i pewna siebie. Obecnie nie posiadała tej drugiej cechy. Zamiast niej pojawiła się nerwowość i nieśmiałość. W kuchni słychać było tylko dźwięk tykającego zegarka i hałas przejeżdżających obok bloku samochodów. Baśka wpatrywała się w to, co działo się za oknem. Sprawiała wrażenie zamyślonej. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po chwili odwróciła wzrok. „Zastanawiam się, od czego zacząć... Nie sądzę, że chciałabyś wysłuchać całej historii.” Wpatrywałam się w nią, oczekując, kiedy przywoła wspomnienia. Widziałam, że już to zrobiła. Twarz miała nieruchomą, jej oczy były na wpół przymknięte. „Ojczym wprowadził się do nas, kiedy miałam pięć lat. Matka bardzo szybko stała się całkowicie od niego zależna. To on rządził w domu. Krzysiek, mój starszy brat, znienawidził go już na samym początku. Zresztą, miał do tego powody. Kiedy wracał ze szkoły, on zabierał go do pracy. Kazał dziewięcioletniemu chłopcu nosić pojemniki z piaskiem, które ważyły ponad dwadzieścia kilogramów. Znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie. Najgorzej było, kiedy obaj wracali do domu. Ojczym bił Krzyśka, gdy tylko nadarzyła się do tego okazja, np. niewyrzucone śmieci, zbity talerz, nieodrobione lekcje. Bardzo dokładnie pamiętam, jak leżałam w swoim pokoju, zakrywając rękoma uszy, by nie słyszeć jego krzyków” - schyliła delikatnie głowę. Nie udało się jej ukryć szklistych, głębokich oczu. „Nim spostrzegłam, tatulek cicho zamknął drzwi.” „Pewnie myślisz, że traktował mnie podobnie. O nie, ja byłam jego oczkiem w głowie. Cały czas dawał mi buziaki, przytulał, odprowadzał do szkoły, kupował słodycze. Nazywał mnie „swoją kruszynką”. A ja kochałam szczerze „tatulka”. Byłam całkowicie nim zaślepiona. Minął rok. Nadszedł dzień moich szóstych urodzin. Wróciłam z „tatulkiem” do domu. Mamy nie było jeszcze w mieszkaniu, w tym czasie pracowała jako sekretarka w pewnej firmie. Ojczym oznajmił mi, że ma dla mnie wspaniały prezent. Podekscytowana i zarumieniona, weszłam do swojego pokoju i zobaczyłam leżącą na łóżku wielką lalkę. Zaczęłam tańczyć ze szczęścia. Nim spostrzegłam, „tatulek” cicho zamknął drzwi. Usiadł przy mnie na łóżku i zaproponował, że opowie mi bajkę. Po chwili poczułam jego dłonie. Były wszędzie: na moich nogach, dłoniach, brzuchu. Wydawało mi się, jakby miał kilkadziesiąt par rąk i próbował zagarnąć mnie dla siebie. Nie wiedziałam, co się dzieje, przecież miałam dopiero sześć lat. Wyrwałam się z jego uścisku i wybiegałam z pokoju. Bardzo dobrze pamiętam ten strach. Pierwszy prawdziwy strach,który czułam całą sobą. Od tamtej pory stale mi towarzyszył. Stał się częścią mnie, nie potrafiłam się od niego uwolnić.” Baśka nie patrzyła na mnie. Skupiła wzrok w jakimś odległym punkcie. Dostrzegłam w końcu na jej twarzy pewne emocje. Smutek? Przygnębienie? Gdy spojrzała w moją stronę, w jej oczach zobaczyłam ból. Zdałam sobie sprawę, że dla niej przeszłość jeszcze nie minęła, jest częścią teraźniejszości. „Nigdy nie krzyczałam, nigdy.” „Z dnia na dzień był coraz bardziej pewny siebie. Zazwyczaj przychodził do mnie w nocy, kiedy wszyscy już spali. Zakradał się jak kot, po cichu, znienacka. Słysząc jego kroki, zaczynałam drżeć na całym ciele i pocić się. Tak bardzo się bałam...”- na szarej zniszczonej koszuli Baśki widzę ślady łez. „Nigdy nie krzyczałam, nigdy. Gdy się to zaczynało,gryzłam wargi i język do krwi. Próbowałam skierować swoje myśli na coś przyjemnego. Starałam się wyobrazić sobie piękne morze, łąkę z kwiatami. Modliłam się, by jak najszybciej się to skończyło. Całe ciało miałam obolałe, nie mogłam ruszać nogami. Dzień przed moimi piętnastymi urodzinami ojczym skrzywdził mnie bardziej dotkliwie. Przyjechał po mnie do szkoły. Nie mogłam złapać tchu, serce biło mi coraz szybciej, strach ogarnął cały mój umysł. Próbowałam walczyć z „tatulkiem”. Wtedy zaczął mnie bić po brzuchu i rękach. Wepchnął mnie do samochodu. Zatrzymaliśmy się na parkingu przy lesie. Pomyślałam tylko: „Matko Najświętsza, ratuj...” Błagałam ojczyma, by mnie zostawił. Nie posłuchał. Był jeszcze bardziej okrutny. Płakałam, nic nie mówiąc. Spojrzałam na swoją bieliznę i zobaczyłam krew. Gdy wróciliśmy do domu, nie byłam w stanie samodzielnie chodzić z powodu przeszywającego bólu.” „Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co się działo w domu.” „Wiele raz próbowałam powiedzieć matce o tym, co robił ojczym. Jako mała dziewczynka często powtarzałam jej, że „tatulek” mnie dotykał. Ona nie chciała o tym słyszeć. Krzyczała na mnie, że kłamię, że jestem niesprawiedliwa wobec ojczyma, który był dla mnie taki dobry. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co działo się w domu. Udawała jednak, że ją to nie dotyczy. Stała się całkowicie obojętna na mój strach i cierpienie.”- popatrzyła na mnie oczami zimnymi, pełnymi nienawiści. „ A ja z dnia na dzień coraz bardziej izolowałam się od innych ludzi. Nie miałam przyjaciół, nikomu nie mówiłam o swoich problemach. Byłam samotna, bez żadnego wsparcia. Nie radziłam sobie z rzeczywistością, która mnie otaczała. Kilka razy myślałam o tym, żeby popełnić samobójstwo. Nigdy nie zdobyłam się na to. Zabrakło mi odwagi”- widziałam, że coraz trudniej było jej o tym mówić. Nie miała już sił. W postawie Baśki dostrzegłam również determinację, która zmuszała dziewczynę, by dokończyła swoją opowieść. „Bardzo szybko zakochałam się w nim.” „Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy w moim życiu pojawił się Sławek. Miałam wtedy siedemnaście lat. On był rok starszy. Mieliśmy treningi siatkówki o tej samej godzinie. Tak zaczęła się nasza znajomość. Nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś takiego, jak on. Był wrażliwy i delikatny. Miał cichy głos, pełen czułości i zrozumienia. Bardzo szybko zakochałam się w nim. Sławek dał mi poczucie bezpieczeństwa. Kochał mnie taką, jaką byłam. Rozumieliśmy się bez słów. Oczywiście spotykaliśmy się po kryjomu, żeby nie dowiedział się o tym ojczym. Nigdy nie powiedziałam Sławkowi o moich problemach. Bałam się jego reakcji. Któregoś dnia zaprosił mnie na obiad do swojego domu. Rodzice Sławka okazali się bardzo miły ludźmi, choć mama przez cały czas trwania obiadu dokładnie mnie obserwowała. Kilka dni po tym wydarzeniu Sławek zadzwonił do mnie, bym spotkała się z nim w parku. Czułam, że coś się stało. Nie myliłam się. Jego mama ostrzegła go przede mną, mówiąc, że nie jestem już dzieckiem. Zdradziły mnie oczy. Dla mnie to był koniec. Wiedziałam, że musimy się rozstać. Nie chodziło o to, że go rozczarowałam. Złamałam mu serce. Oszukałam ukochanego. Przyczyniłam się do jego cierpienia i rozpaczy. Pożegnaliśmy się bez słów i odeszliśmy od siebie, na zawsze...”- ostatnie słowo wypowiedziała szeptem. Nie była w stanie ukryć łez, które kapały na jej złożone ręce. Wciąż cierpiała, a ogrom tej rozpaczy przytłaczał ją. „Tak, dalej go kocham. Ale czy to ma teraz jakieś znaczenie?” „Oskarżyłam ojczyma.” „20 maja 1999 roku skończyłam osiemnaście lat. Bez wiedzy matki i ojczyma znalazła pracę. Zarobiłam pieniądze, które przeznaczyłam na wyjazd za granicę. Chciałam studiować i przede wszystkim usamodzielnić się. W sądzie odbyła się rozprawa. Oskarżyłam ojczyma o wykorzystywanie seksualne. Moim świadkiem był Krzysiek. Wygrałam sprawę. Dostałam wysokie odszkodowanie, które miało być wynagrodzeniem za lata strachu, bólu i samotności. Wyjechałam na dwa lata do Niemiec. Potem wróciłam do kraju studiowałam psychologię. Rozpoczęłam nowe życie, jednak nie uwolniłam się od przeszłości. Ona jest nieodłączną częścią mojego człowieczeństwa.” „Nikt nie odda mi dzieciństwa, którego nie miałam.” Milczałyśmy przez trzydzieści minut. Za oknem wciąż jeździły samochody. W kuchni tykał zegarek. Twarz Baśki znów stała się nieruchoma. Jej oczy były bez wyrazu, pozbawione emocji. Obserwowałyśmy siebie nawzajem przez kolejne dziesięć minut. „Nikt nie odda mi dzieciństwa, którego nie miałam. Dorosłam, mając kilka lat, nie wiedząc tak naprawdę, kim jestem. Poznałam smak bólu. Strach jest zakorzeniony w sercu, umyśle, duszy. Moje ciało nigdy nie było świątynią czystości i niewinności. Nie potrafię odnaleźć w sobie kobiecości, która powinna stanowić sens mojego życia. Pozostała mi jedynie nadzieja, która daje mi siłę, by codziennie walczyć ze swoją przeszłością, wciąż tak bardzo obecną.”