teoria kategorii peirce`a

Transkrypt

teoria kategorii peirce`a
Leszek Wroński
Uniwersytet Jagielloński
TEORIA KATEGORII PEIRCE’A
Każdy student filozofii zetknął się zapewne z teoriami kategorii Arystotelesa i Kanta.
Zaś niewielu chyba wie o istnieniu teorii kategorii Peirce’a. Głównym celem tego krótkiego
wystąpienia jest przedstawienie owej teorii i nawiązanie do filozofii Kanta. Peirce był
myślicielem piszącym w sposób bardzo zawiły i nie dającym czytelnikowi zbyt dużej liczby
przykładów; w dodatku niewiele publikował (tekst, w którym mowa o „Nowej liście
kategorii” jest wyjątkiem), przez co ktoś chcący poznać jego poglądy filozoficzne zmuszony
jest często do czytania notatek, co do spójności i niesprzeczności których nie należy mieć
złudzeń. Wydaje mi się jednak, że każdy, kto zadał sobie trud przebrnięcia przez jakiś tekst
tego filozofa, nawet jeśli niezbyt dużo udało mu się zrozumieć, ma poczucie, iż Peirce był
umysłem wielce nietrywialnym i jego poglądy warto chociaż spróbować przedstawić w
zrozumiałej formie.
Czym dla Peirce’a jest poznanie? Powiedzmy od razu: przejściem od substancji do
bytu. Gdy uda nam się wyjaśnić to stwierdzenie, zobaczymy, czym mają być peirce’owe
kategorie i gdzie ich należy szukać.
Czym jest substancja? Jednym ze znaczeń tego słowa jest „obecność {w ogóle}”.
Peirce’owi chodzi o coś maksymalnie nieokreślonego, o czym wiadomo tylko tyle, że się jawi.
Ale dlaczego poznanie ma być przejściem od substancji do bytu? Otóż ma ono być
sprowadzeniem wielości wrażeń zmysłowych do jedności. Jedność owa to jedność sądu
logicznego. W tym zaś zawsze występuje słowo „jest”, implikujące pojęcie bytu.
Sprowadzanie wielości wrażeń do jedności ma miejsce dzięki pojęciom. Widać, że
wśród pojęć istnieje pewna stopniowalność – pewne pojęcia mogą służyć do sprowadzenia do
jedności wielości powstałej po wcześniejszym zastosowaniu innych pojęć. Według Peirce’a
pojęcia możemy podzielić na zasadne i bezzasadne. Pojęcie jest bezzasadne, jeśli bez jego
pomocy nie da się zredukować treści świadomości do jedności. Autor nie pisze jednak
nigdzie, skąd może być kiedykolwiek wiadomo, że się tego nie da zrobić – być może należy
więc przyjąć koncepcję, zgodnie z którą rożne umysły w zależności od umiejętności
przetwarzania treści mogą mieć różne zestawy pojęć. Są to jednak rozważania poboczne i nie
będę się tu nimi szerzej zajmował.
Zatem więc, gdy stwierdzamy „Stół jest zielony”, dokonujemy przejścia od substancji
– czegoś całkowicie nieokreślonego, jawiącego się – do bytu: „Stołu, który jest zielony”.
Pewną wielość treści świadomości sprowadziliśmy do jedności bytu. Musiało się to stać
dzięki jakimś pojęciom. Zadaniem naszym będzie odkrycie, jakie pojęcia są tu konieczne.
Najpierw musimy jednak przedstawić pewną specyficzną operację myślową, którą
opisał Peirce. [używam terminów wprowadzonych przez tłumacza – Andrzeja Nowaka] Jest
to odrywanie (precision, abstraction) – „rozdzielenie w myśli, które wynika ze skupienia
uwagi na jednym elemencie, przy pominięciu innego”. Operację tę należy odróżniać od dwóch
innych – rozłączenia (dissociation) i przeciwstawienia (discrimination). Za pomocą każdego z
tych trzech działań dokonuje się pewnego rozdzielenia w myśli – różnica polega na jego sile.
Najsilniejszym rozdzieleniem ma być rozłączenie – „uświadomienie sobie jednej rzeczy bez
koniecznego, równoczesnego uświadamiania sobie innej”. Najsłabszym zaś przeciwstawienie
– rozgraniczenie wyłącznie znaczeniowe, dotyczące jedynie sensu terminów. O odrywaniu –
operacji, która będzie ważna podczas poszukiwania kategorii – Peirce mówi tylko tyle, że jest
to „rozdzielenie silniejsze niż przeciwstawienie, ale słabsze niż rozłączenie”, a następnie
podaje przykłady, które można ująć w takiej oto tabeli, gdzie + oznacza możliwość
wykonania danego działania:
przeciwstawienie
odrywanie
rozłączenie
czerwień / błękit
+
+
+
przestrzeń / barwa
+
+
-
barwa / przestrzeń
+
-
-
czerwień / barwa
-
-
-
Te trzy operacje domagają się chyba nieco bogatszego wyjaśnienia. Sytuacji nie
poprawia fakt, iż w polskim wydaniu „Pism Semiotycznych” Peirce’a do artykułu o
kategoriach został dołączony przypis (jako przypis samego autora), w którym czytamy
„Wątpliwe, by osoba ślepa mogła oddzielić przestrzeń od barwy w sensie rozłączenia, a jeśli
już, to na pewno z wielką trudnością”.{s. 195} Takie rozdzielenie jest w głównym tekście
wykluczone. Jednak jako, że owego przypisu nie ma np. w amerykańskim wydaniu wyboru
„The Essential Peirce”, proponuję o nim zapomnieć.
Z tabeli widać, że odrywanie nie jest działaniem przemiennym. Dlaczego mogę
oderwać przestrzeń od barwy? Ponieważ mogę wyobrazić sobie bezbarwną przestrzeń. Ale
dlaczego nie mogę wobec tego rozłączyć przestrzeni i barwy? Zapewne dlatego, że przy
rozważaniu przestrzeni muszę wziąć pod uwagę pojęcie barwy, nawet jeśli jedynie w tym
celu, by stwierdzić, że przestrzeń jest bezbarwna. W podanym przez Peirce’a przypadku
rozłączenia faktycznie jest inaczej – mogę pojmować czerwień w ogóle nie rozważając przy
tym błękitu (przykład został chyba specjalnie tak dobrany, by były to barwy podstawowe).
Wydaje mi się więc, że różnice między tymi trzema operacjami najlepiej można
wytłumaczyć właśnie przy użyciu pojęcia zaniedbania bądź pominięcia. Załóżmy, że
równocześnie pojmujemy pojęcia A i B. Chcemy dokonać myślowego rozdzielenia i rozważyć
samo A. Jeśli niczego w A nie musieliśmy zaniedbać (to przypadek czerwieni i błękitu) – było
to rozłączenie. Jeśli wystarczyło zaniedbanie części A (np. pojęcie bezbarwnej przestrzeni) –
było to oderwanie. Jeśli zaś nie wystarczy nawet największe pominięcie (według Peirce’a nie
da się np. pojąć nieprzestrzennej barwy – czyli abstrahując od przestrzeni, ‘tracimy z oczu’
(umyka nam) pojęcie barwy), możliwe jest tylko przeciwstawienie. Został czwarty przypadek
– taki, w którym niemożliwa jest nawet ta trzecia operacja. Chodzi tu chyba o te sytuacje, w
których każde A jest B – tak, jak każda czerwień jest barwą.
Mamy więc już – lepsze lub gorsze – rozeznanie w tym, o co chodzi w operacji
odrywania. Zauważyliśmy już wcześniej, że w poznaniu przechodzimy od substancji do bytu.
Zadajemy pytanie: od jakiego pojęcia zostało oderwane pojęcie bytu? A ono z kolei od
jakiego? Innymi słowy, poszukujemy ciągu pojęć pośrednich między bytem i substancją.
Właśnie te pojęcia (oraz same pojęcia substancji i bytu) Peirce chce nazywać kategoriami.
Rozważmy więc jakiś wynik poznania – sąd wyrażony zdaniem „Stół jest zielony”.
Pojęcie bytu łączy tu pojęcie substancji z pojęciem zieleni – czyli pewnej jakości. Jednoczenie
tych dwóch pojęć (substancji i jakości) jest właśnie funkcją pojęcia bytu – zatem pierwszym
pojęciem, które napotykamy na naszej drodze, jest jakość. Jaki warunek musiał zostać
spełniony, by mogło dojść do takiego właśnie zjednoczenia substancji i jakości? Zwróćmy
uwagę, że Peirce w wielu swoich tekstach pisze, iż nie korzysta z introspekcji, starając się nie
wyciągać wniosków z subiektywnych elementów świadomości. Nie może więc po prostu
stwierdzić, że jakość jest dana we wrażeniu (cokolwiek miałoby to znaczyć). Musi spojrzeć na
sprawę od innej strony. Zarówno jakość, jak i substancja są pojęciami, przy czym substancja
jest pojęciem bardziej bezpośrednim. Otóż żeby mogło dojść do zjednoczenia, o którym
mowa, musi zostać wpierw przesądzona sama stosowalność owej jakości do danej substancji.
By to ocenić należy rozważyć ową jakość abstrakcyjnie, bez związku z danym przedmiotem.
W naszym przypadku byłaby to czysta jakość zieleni. Potrzebujemy takich czystych abstrakcji
jeszcze z innego powodu – niczego nie pojmujemy w izolacji, ale zawsze w pewnym
powiązaniu. Powiązanie zaś możliwe jest tylko pod jakimś względem – czyli właśnie
abstrakcją. Pojmujemy przedmioty jako posiadające cechy (tu: stół jako zielony) właśnie
dzięki odniesieniu do takiej czystej abstrakcji (tu: zieleni).
Powiedzieliśmy, że jakość nie może być poznawana w izolacji, ale tylko jako
„odmienna lub podobna do innej jakości” (tu Peirce powołuje się na ustalenia psychologii
empirycznej). Nie możemy mieć zatem danej żadnej jakości nie mając zarazem danej jej
relacji do innej jakości. W naszym przypadku chodziłoby zapewne o zieleń np. trawy. Drugim
pojęciem, które napotykamy jest więc relacja i połączone z nią odniesienie do korelatu.
Jeżeli jednak poznajemy jakości jako podobne lub odmienne od siebie pod pewnymi
względami, dokonujemy porównania. A w każdym porównaniu, poza obiektami
porównywanymi, musi być obiekt trzeci – w filozofii Peirce’a kluczowy – zwany
interpretantem. On to decyduje właśnie, z uwagi na co dokonujemy porównania i powoduje,
że obiekt A traktujemy jako reprezentację obiektu B. Zatem porównując zieleń trawy i zieleń
stołu możemy np. uznać, że jedna jest ciemniejsza od drugiej albo, że zieleń trawy jest
bardziej podobna do koloru sałaty, którą jedliśmy wczoraj od zieleni stołu. W obu
przypadkach powstaną różne triady. Wcale nie jest jasne, dlaczego we wszelkich tego typu
przypadkach jeden obiekt jest zawsze pojmowany jako reprezentacja drugiego. Peirce pisze
jednak, iż sens pojęcia reprezentacji jest bardzo szeroki i nie próbuje go definiować. Trzecim
więc pojęciem na naszej drodze do substancji jest reprezentacja i związane z nią odniesienie
do interpretantu.
Poprzednie dwa pojęcia nie sprowadzały wielości zawartej w pojęciu substancji do
jedności, a jedynie były dodawane do pojęcia substancji. Odniesienie do interpretantu pojawia
się jednak właśnie z powodu istnienia wielości wrażeń i potrzeby ich wspólnego ujęcia – to
jest właśnie owo jednoczące pojęcie. Zatem nie mamy już po co szukać dalej – to ostatnie
pojęcie na drodze do substancji.
Wydaje mi się, że nie od rzeczy będzie powtórzyć powyższy wywód nieco innymi
słowami. Oto więc skrótowy opis powyższej „dedukcji” (choć Peirce nie używa tu tego
słowa) kategorii: Sąd to dokonane przez pojęcie bytu połączenie pojęcia substancji i pojęcia
jakości. By do danej substancji można było dołączyć daną jakość, konieczne jest pewne
odniesienie do podstawy. Jakość nie może zaś istnieć sama – musi docierać do nas wiele
jakości, by którąś z nich dało się wyróżnić. Jest to możliwe dzięki ich porównaniu –
połączeniu jakości w pewne relacje. W pojęciu każdej relacji zawarte jest odniesienie do
korelatu. Jednak porównanie dwóch rzeczy nie jest możliwe bez trzeciego elementu, który
sprawia, że jedna rzecz jest postrzegana jako reprezentacja drugiej. Tym, co uzasadnia pojęcie
interpretantu jest mnogość wrażeń zmysłowych (pojęcie to nie miałoby sensu, gdyby dostępne
było tylko 1 doświadczenie). Funkcją interpretantu jest właśnie jednoczenie tej wielości, jest
to zatem w naszej drodze od bytu do substancji pojęcie ostatnie.
Do czego jest tu potrzebna operacja odrywania? Gdy pojmujemy byt, czynimy to w
oderwaniu od odniesienia do podstawy. To z kolei możemy oderwać od odniesienia do
korelatu, a to – od odniesienia do interpretantu.
Mamy więc w koncepcji Peirce’a 5 kategorii: Byt, jakość, relację, reprezentację i
substancję. Trzy wewnętrzne można też określić mianem akcydensów i nazwać odniesieniem
do podstawy, odniesieniem do korelatu i odniesieniem do interpretantu.
Poszukajmy związków koncepcji Peirce’a z filozofią Kanta. Najpierw musimy przejść
do kwestii, do której z konieczności dochodzi się przy czytaniu chyba wszystkich tekstów
Peirce’a: triadyczności. Wszelkie ważne pojęcia u tego autora ułożone są w triady. W
ogólności, triada składa się z Pierwszego, Drugiego i Trzeciego elementu. Oto, jak w „Liście
do Lady Welby” Peirce opisuje te pojęcia:
„Pierwsze (wł. „bycie pierwszym” – w oryginale jest „firstness”, a nie „first”) jest
sposobem istnienia tego, co jest, jakie jest, bezwzględnie i bez związku z czymkolwiek
innym.
Drugie jest sposobem istnienia tego, co jest, jakie jest, ze względu na jakieś drugie,
lecz niezależnie od jakiegokolwiek trzeciego.
Trzecie jest sposobem istnienia tego, co jest, jakie jest, sprawiając, że drugie i trzecie
wchodzą we wzajemny związek”
Trudno zarzucić tym definicjom nadmierną jasność. Rozważmy jednak przykłady
owych pojęć. Znak jako triada składa się ze „środka przekazu” (reprezentamenu) (to Pierwsze
triady, które samo jest często zwane znakiem), przedmiotu (Drugie) oraz interpretantu
(Trzecie)– czegoś, co sprawia, iż Pierwsze właśnie w dany sposób odnosi się do Drugiego.
Interpretantem mogą być bardzo różne rzeczy – np. myśli bądź osoby.
Dla rozjaśnienia sensu triadyczności znaku rozważmy poniższy, nieco wyidealizowany
przykład: niech Pierwszym triady będzie wypowiedź „ser”. Jeżeli interpretantem będzie
Polak, uzna, iż owa wypowiedź odnosi się do pewnego produktu nabiałowego. Anglik powie
zaś, że odniesiono się do jakiegoś dżentelmena z tytułem szlacheckim. Zatem bez
interpretantu mamy tylko słowo i przedmiot – wszelkie znaczenie pojawia się dopiero wraz z
Trzecim.
Inna triada to możliwość, egzystencja oraz prawo. Kolejna – znana chyba wszystkim
studentom – zawiera znak ikoniczny, wskaźnikowy oraz symbol. Jeszcze inna zawiera jakość
będącą znakiem (qualisignum), rzecz będącą znakiem (sinsignum) oraz prawo będące
znakiem (legisignum). Zaś w omawianym powyżej artykule o kategoriach – będącym jednym
z pierwszych tekstów opublikowanych przez Peirce’a – triadę stanowią trzy akcydensy:
Pierwszym jest jakość, Drugim – relacja, a Trzecim – reprezentacja. Widać, że triada
możliwość – egzystencja – prawo odpowiada jednej z triad kategorii Kanta: mianowicie
kategoriom modalności. Nie jest pewne, czy pojęcia Pierwszego, Drugiego i Trzeciego
odpowiadają poszczególnym elementom również pozostałych kantowskich triad (jak chciałby
Peirce). Przynajmniej w wypadku kategorii jakości (realność, przeczenie, ograniczenie) i
stosunku (przysługiwanie czemuś i bycie podmiotem czegoś, przyczyna i skutek, wzajemne
doznawanie) jest to mocno wątpliwe.
Wydaje mi się, że powiązania z filozofią Kanta można szukać jeszcze w innym
miejscu.
W wydaniu A „Krytyki Czystego Rozumu” autor starał się wyraźnie zwrócić uwagę na
trzy syntezy, które są warunkiem poznania (w wydaniu B podział jest, moim zdaniem, mniej
jasny). Są to: synteza ujmowania w naoczności, odtwarzania w wyobraźni i rozpoznawania w
pojęciu. Przedmiot konstytuowany jest właśnie dzięki zajściu tych trzech syntez. W
naoczności daną mamy pewną różnorodność. Pierwsza synteza zajmuje się jednoczeniem tej
różnorodności. Na tym etapie nie wiemy zupełnie, czym jest to, cośmy ujęli. Druga synteza
również nam tego nie powie – umożliwia ona jedynie „kopiowanie” przedstawień tak, by nie
umykały rozumowi. Językiem Peirce’a można by powiedzieć, że w wyniku działania drugiej
syntezy powstaje diada przedstawienie pierwotne – kopia. Jak u Peirce’a – wszelkie znaczenie
pojawia się wraz z trzecim elementem, którym jest w tym przypadku synteza rozpoznawania
w pojęciu. Dzięki niej wiemy, że nasze przedstawienie jest np. przedstawieniem stołu. Nie ma
tu jednak całkowitej odpowiedniości pomiędzy kantowską i peirce’owską triadą pojęć,
ponieważ u tego pierwszego filozofa żadnej roli nie gra reprezentacja.
Zapewne również w poglądach wielu innych filozofów można by znaleźć obiekty
odpowiadające (w mniejszym bądź większym stopniu) Peirce’owskim triadom. Moim celem
było tu jednak możliwe jasne przedstawienie teorii kategorii Peirce’a – i mam nadzieję, że mi
się to udało.