Złodzieje rowerów Raport z Berlina, test z Krakowa
Transkrypt
Złodzieje rowerów Raport z Berlina, test z Krakowa
miastach już ponad 3 zł. Karta na miesiąc to prawie stówa. A będzie drożej, bo już zapowiedziane są podwyżki cen, według ujawnionych ostatnio projektów warszawskiego magistratu, ceny biletów mają w przeciągu 3 lat wzrosnąć z 2,80 zł do 5,60 zł! Może się okazać, że zakup roweru nawet za 1,5 tys. złotych zwróci się po 1-2 sezonach użytkowania. Zaoszczędzony czas będzie bezcennym gratisem. Złodzieje rowerów Statystyki są optymistycznie. Zarówno policja, jak i towarzystwa ubezpieczeniowe odnotowują w ostatnich latach mniej kradzieży rowerów. W ostatnim opublikowanym raporcie Hestii, pokazującym rzeczy najczęściej kradzione z domów, rowery z drugiej pozycji w 2009 roku spadły poza pierwszą piętnastkę! Brzmi nieźle, ale nie należy przesadzać ze zbyt pochopnymi wnioskami. Do Danii czy Szwecji to nam jeszcze daleko i rower niezabezpieczony raczej nie będzie na nas czekał tam, gdzie go zostawiliśmy. I dotyczy to zarówno parkowania „w mieście”, jak i przechowywania w budynku. Jest wiele zapięć rowerowych i tak naprawdę ich rodzaj należy dopasować do wartości i charakteru użytkowania roweru. Jeżeli często stoi całymi dniami bez opieki, warto zainwestować w porządne zapięcia lub nawet dwa, na przykład takie, jak prezentowana na str. 79 „szczęka” na koło. Jeżeli po dojeździe do pracy czy szkoły mamy gdzie schować rower, zapięcie może być lżejsze. Unikajmy zostawiania roweru „ja tylko na chwilę”. Nawet jeśli zostawiasz rower na 2-3 minuty i teoretycznie będziesz go miał na oku, wystarczy kilka sekund nieuwagi i może być po herbacie, a w zasadzie po rowerze. Nawet najsłabsze zapięcie w większości przypadków ochroni rower. Warto wyrobić sobie też nawyk dodatkowego zabezpieczania roweru w pomieszczeniach, w których przechowujemy go w budynku: np. w wózkowani, piwnicy, na balkonie. Warto przypiąć rower do grzejnika, rury, balustrady czy specjalnie wmurowanej kotwy jakie maja w ofertach firmy sprzedające zapięcia rowerowe i motocyklowe. W przypadku włamania najprawdopodobniej uratuje go to przed kradzieżą, bo złodzieje nie będą tracić czasu, tylko poszukają innego, łatwiejszego łupu. Foto: Orbea Foto: Christophe Margot (Scott) Wyjazd na targi Velo Berlin pozwolił nam poznać ofertę rowerów „na miasto” z różnych kategorii i w prosty sposób sprawdzić, czy jest ona zgodna z tym, na czym jeżdżą „zwykli obywatele Europy Zachodniej”. Oferta wystawców była różnorodna - od składaków, poprzez „klasyczne” mieszczuchy, po ręcznie wykonane single i ostre koła. Co ciekawe, nie zobaczyliśmy tylu rowerów elektrycznych, ile oczekiwaliśmy, były jednak one najchętniej testowanymi. Czy jednak oferta targowa przekładała się na to, co można spotkać na ulicy? Niekoniecznie. Można powiedzieć, że „prawdziwi Berlińczycy” jeżdżą na czym popadnie, królują zaniedbane sprzęty z połowy lat 90. (w najlepszym wypadku), widoczne są również utrzymane w niezłym stanie rowery miejskie i sportowe z lat 80. i 70. Foto: Abus Raport z Berlina, test z Krakowa Diem Corpse carbonowy „street fighter”. który uzupełnia linię klasycznych rowerów Orbea. bikeBoar d #5 maj 2011 69