3.Alicja Gabrylewska

Transkrypt

3.Alicja Gabrylewska
Alicja Gabrylewska
X-lecie Krajowej Izby Diagnostów laboratoryjnych jest doskonałą okazją do podsumowania
jej działalności. Refleksji czy spełniła oczekiwania środowiska. Do pracy nad utworzeniem
samorządu diagnostów włączyłam się na początku lat 90 - tych na usilną prośbę dr Henryka
Owczarka. W tym czasie to był temat tabu (szczególnie na Podlasiu), bardzo krytycznie
odbierany przez tzn. środowiska naukowe Akademii Medycznych. Nie traktowano poważnie
dr Henryka Owczarka i pomysłu stworzenia zawodu i samorządu diagnosty laboratoryjnego.
Decyzja podjęcia się takiego wyzwania była trudna, ale optymizm i charyzma dr Henryka
Owczarka wzięły górę.
Poświęcając wolne soboty, niedziele, rodzinę zaczęłam brać udział w „tajnych” spotkaniach
przez 11 lat. Byłam wspierana przez środowiska nielekarskie, niejednokrotnie wspierano
mnie finansowo robiąc zbiórki na opłacenie biletów, bo przecież za wszystko musiałam płacić
sama i wykorzystywać urlop wypoczynkowy na wyjazdy do Warszawy, Wrocławia, Poznania,
Łodzi, Krakowa. Nie było jednak wielu chętnych do czynnego działania. W ciągu 11 lat wiele
razy towarzyszył mi dr Adam Bujnowski, 2 razy pojechał ze mną Roland Rółkowski. Praca była
trudna nad samą Ustawą, wiele wersji powstawało przez te lata. Najtrudniejszym zadaniem
było dotarcie do posłów. Potrzebowaliśmy ich zrozumienia i zainteresowania naszym nowym
zawodem. Działania nabrały tempa, gdy do pracy włączył się nowy Prezesem PTDL prof.
Marek Paradowski, a do władzy doszedł AWS i Unia Wolności. Moim zadaniem było dotarcie
do posłów AWS z woj. Podlaskiego, natomiast profesora Marka Paradowskiego do posłów z
SLD. W tym okresie każdy z członków Komitetu Organizacyjnego na swoim terenie
podejmował takie działania z mniejszym lub większym skutkiem. Udało mi się dotrzeć do
posła Krzysztofa Jurgiela, który stał się naszym wielkim sprzymierzeńcem. To właśnie on
przedstawiał naszą Ustawę na klubie AWS (AWS miało większość w sejmie), przekonywał
przewodniczącego klubu Krzaklewskiego do głosowania za Ustawą, starał się o poparcie
rządu u premiera Buzka. Po pierwszym czytaniu Ustawy w ciągu kilkunastu minut zebrał
kilkadziesiąt podpisów posłów, aby Marszałek Maciej Płażyński jak najszybciej skierował
Ustawę do II czytania. Podczas II czytania 25 maja 2001r sala plenarna Sejmu była pusta
/poza posłami sprawozdawcami/ galeria również. Byliśmy tylko my – wąskie grono z
Komitetu Organizacyjnego z dr Henrykiem Owczarkiem na czele, radość była wielka ustawa
przeszła do Senatu. Nie był to koniec zmagań. Kadencja Sejmu kończyła się z końcem lipca i na
27 lipca wyznaczono III czytanie naszej Ustawy. W przed dzień pojechałam do Sejmu, aby
rozmawiać z posłami. Nikt inny nie przyjechał, byłam sama. Rozmowy prowadziłam do
wieczora. Następnego dnia 27 lipca 2001r, kiedy było głosowanie byłam na galerii sejmowej z
prof. Markiem Jagielskim. Ja i prof. Marek Jagielski, jako pierwsi dowiedzieliśmy się, że mamy
Ustawę. Radość, ulga i powrót w zatłoczonym pociągu w trzydziestostopniowy upał do
Białegostoku.
11 lat starań w tym 4 lata w Sejmie. Czy ktoś to pamięta? Na pewno dr Henryk Owczarek,
prof. Marek Paradowski, prof. Mira Pietruczuk i inni, ale czy o nich ktoś pamięta? To
osobowości, bez których nie byłoby ani Ustawy, ani zawodu ani samorządu diagnosty
laboratoryjnego. Poświęciliśmy kawał naszego życia dla szczytnego celu. Chcieliśmy mieć
oparcie w samorządzie, chcieliśmy mieć organ, który stałby za nami murem w trudnych
sytuacjach.
Były też osoby, które były w cieniu i bardzo mi pomagały. Są nimi Jola Busłowska, Ala
Koput, Małgorzata Grodzka, Irena Michalczuk. Pamiętam jak do nocy adresowały koperty do
460 posłów z apelem /napisał go Marek Paradowski/, aby głosowali za Ustawą. Rano
zawiozłam to do Sejmu.
Pierwsze biuro KIDL mieściło się wynajętym małym lokalu na Pradze. Lokal z czasem
stawał się za ciasny, ale atmosfera spotkań była naprawdę przyjacielska i zgodna. Po jakimś
czasie dr Henryk Owczarek wpadł na pomysł zakupienia własnego lokalu. Ja osobiście byłam
przeciwna. Z perspektywy czasu uważam, że zrobiono dobrze. Siedziba jest piękna. Miałam
przyjemność być tam jesienią 2011r. Przeraziła mnie sala sądowa. Nie mogłam uwierzyć, że
można za nasze pieniądze urządzić Sąd. Samorząd miał wspomagać merytorycznie, bronić
diagnostów, którzy mieli się czuć bezpiecznie. Okazało się, że są ścigani, pomawiani, oskarżani
przez własnych kolegów i koleżanki. Zrozumiałam wówczas, dlaczego „stworzono” funkcję
wizytatorów. Byłam przeciwna temu pomysłowi, oponowałam na spotkaniach Rady, ale
większość była za. Już wtedy brakowało kandydatów na wizytatorów, którzy mieliby
specjalizacje. W efekcie niewykwalifikowani wizytatorzy kontrolowali specjalistów szukając
jakichkolwiek niedociągnięć. Wizytatorzy stali się narzędziem na niepokornych. Nie znam
przypadku żeby Izba lekarska czy aptekarska wysyłała kontrolerów do gabinetów lekarskich
czy aptek. To pierwsza ciemna strona samorządu. Druga to kontrole przedstawiciela KIDL w
danym województwie. Przedstawiciel KIDL powinien zapowiedzieć wizytę, przyjść
porozmawiać z diagnostą, zapytać o problemy, zaproponować pomoc – taką role w powinien
pełnić przedstawiciel KIDL. Niestety wpadając wywołuje popłoch i strach. Trzecia to,
przeciąganie w czasie wprowadzenia bezwzględnego wymogu posiadania przez kierownika
laboratorium specjalizacji. Jak partnerem ordynatora, lekarza specjalisty, ma być kierownik
laboratorium bez specjalizacji lub z byłą jedynką.