Bo w pracy o to chodzi, aby czuć się jak ryba w wodzie

Transkrypt

Bo w pracy o to chodzi, aby czuć się jak ryba w wodzie
Bo w pracy o to chodzi, aby czuć się jak ryba w wodzie
Rozmowę z Lloyd’em Godson’em, biologiem morskim, nt jego niecodziennej profesji
przeprowadziła Dominika Gładysiak.
D.: Dzień dobry. Nazywam się Dominika Gładysiak i jestem uczennicą klasy III gimnazjum. Chciałabym
porozmawiać o Pańskiej profesji. Czy zechce Pan poświęcić mi kwadrans swego cennego czasu
L.G..: Z największą przyjemnością przybliżę Ci arkana mojej pasji tzn. pracy, choć dla mnie oba te
słowa są synonimami.
D.: Chciałabym, aby przedstawił mi Pan, co należy do zakresu obowiązków biologa morskiego?
L.G.: Moja praca nie należy do najłatwiejszych, ale zdecydowanie jest jedną z najciekawszych i
tajemniczych profesji, bo otaczający nas wodny świat to niewyczerpane źródło tajemnic. Biologowi
morskiemu przyda właśnie niezwykły dar zgłębiania morskiej fauny i flory. Czynię to za pomocą
rozmaitych podróży i doświadczeń, które opatruję fotografiami oraz, z których sporządzam
niezliczone ilości notatek. Korzystam również z wiedzy moich współpracowników.
D.: Kiedy u Pana zrodziło się zamiłowanie do morskich przestrzeni wodnych?
L.G.: Odkąd pamiętam zawsze hodowałem przeróżne roślinki i miałem małe zoo w domu, które
darzyłem ogromną miłością. Nigdy zaś i nigdzie nie czułem się tak wolnym jak w morskiej toni. Gdy
zatem w szkole średniej przyszedł czas wyboru wiedziałem, że zawodem, w którym będę czuł się jak
przysłowiowa ryba w wodzie jest profesja biologia morskiego.
D.: Czy pamięta Pan swoje pierwsze samodzielnie wykonane doświadczenie? A jeśli tak to proszę je
nam przybliżyć?
L.G.: Pierwsze samodzielnie przeprowadzone przez siebie doświadczenie pamiętam bardzo dobrze.
Byłem wówczas bardzo zdenerwowany, ale jednocześnie podekscytowany. Miałem wtedy 2O lata i
byłem na pierwszym roku studiów. Pamiętam jak dziś polecenie profesora, które poległo na
dokonaniu analizy porównawczej dwóch ryb jednego gatunku – błazenek, a konkretniej Amphiprion
ocellaris i Amphiprion klarkii. Był to mój pierwszy zawodowy sukces, ponieważ otrzymałem najwyższą
notę z całej grupy, co u profesora.... było nie lada wyczynem.
D.: Gratuluję! Jaki moment w swojej karierze uważa Pan za spełnienie najśmielszych marzeń?
L.G.: Odkąd sięgam pamięcią marzyłem, aby zostać stworzeniem morskim, by móc zgłębić życie
morskich toni. Niestety ludzie nie posiadają takich zdolności. W mojej głowie zrodził się jednak
pomysł skonstruowania niezwykłej kapsuły, która umożliwiłaby mi choć na kilka dni stanie się
mieszkańcem tego niezwykłego świata. Dzięki wygranemu konkursowi „Żyjemy po to, by spełniać
swoje marzenia”, mogłem zrealizować największe z moich pragnień. W morskich głębinach nieopodal
miejscowości Albury spędziłem prawie dwa tygodnie. Korzystałem z systemu paneli słonecznych,
które zasilały moje podmorskie królestwo. Gdy brakowało energii musiałem pedałować, aby
zadziałały generatory. Życiodajnego tlenu dostarczały mi trzymane w kapsule glony, które
pozyskiwały go w procesie fotosyntezy z dwutlenku węgla. Miałem ze sobą najnowsze zdobycze
techniki, ale przede wszystkim posiadałem jedyne i niepowtarzalne okno na podmorski świat.
D.: Jak się czuł Pan po wnurzeniu na powierzchnię? Czy odczuwał Pan jakieś skutki uboczne?
L.G.: Trudno jednoznacznie określić co czułem, z jednej strony odczuwałem radość z powrotu, gdyż
tęskniłem za promieniami słonecznymi, powiewem wiatru i przyjaciółmi ma się rozumieć, z drugiej
zaś strony wiedziałem, że nie prędko uda mi się ponownie zagościć w królestwie Neptuna. Jeśli chodzi
zaś o skutki uboczne to nie były one dotkliwe: bóle i zawroty głowy, to wszystko.
D.: Czy roją się Panu jeszcze jakieś wyprawy do wnętrza morskich toni?
L.G.: Tak, chciałbym choć przez kilka dni stać się uczestnikiem, a raczej obserwatorem życia
koralowców, zamieszkujących Wielką Rafę Koralową.
D.: Jak zachęciłby Pan młodych ludzi do obrania Pańskiej profesji?
L.G. Sądzę, że nie należy młodemu człowiekowi narzucać drogi, którą ma kroczyć w żadnej sferze jego
życia. By być bowiem człowiekiem szczęśliwym trzeba samemu odnaleźć swe powołanie i poświęcić
mu się całym sercem, tak na 200%, w innym przypadku ludzką egzystencję trawić będzie
wszechobecny niedosyt.
D.: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszej satysfakcji z pracy zawodowej.