Zdrowie sześciolatka w szkole

Transkrypt

Zdrowie sześciolatka w szkole
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Zdrowie sześciolatka w szkole
Andrzej Gniazdowski
* Dr n.hum. Andrzej Gniazdowski, emerytowany st. wykładowca przedmiotu: „Promocja zdrowia” w Uniwersytecie
Medycznym w Łodzi.
SZEŚCIOLATKI I SIEDMIOLATKI RAZEM W JEDNEJ KLASIE - TO MOŻE BYĆ GROŹNE !
Artykuł dotyczy potencjalnych zagrożeń zdrowia dzieci 6-letnich, które na starcie swojego życia szkolnego
znajdują się w klasach niejednorodnych wiekowo, tzn. wspólnie z siedmiolatkami. Sytuacja ta będzie miała
miejsce w polskiej szkole jeszcze przez co najmniej t r z y kolejne lata szkolne. Należy jednak zwrócić uwagę, że
są pomysły, by swobodę posyłania dzieci sześcioletnich do szkoły przesunąć nawet do 2020 r., co przedłużyłoby
okres zagrożenia, o którym mowa, aż o 9 lat! W związku z tym należałoby problem ten starannie rozważyć i
podjąć określone działania, także prawne, które zapobiegłyby realizacji wspomnianych zagrożeń.
Chodzi o dwa rodzaje negatywnych skutków zdrowotnych:
1. bezpośrednich, doraźnych
i 2. długookresowych, odłożonych, realizujących się nawet w bardzo odległym czasie.
Te skutki są wywoływane poprzez: 1. Specyficzne dla tej sytuacji obciążenia stresowe /inne, gdy chodzi o ich rodzaj i
intensywność niż podobne obciążenia dzieci 7-letnich/; 2. zakłócenia prawidłowego kształtowania się istotnych
życiowo, w tym także dla prawidłowego rozwoju zdrowotnego, tzw. umiejętności życiowych /ang. life skills/ dzieci;
formowanie tych umiejętności odbywa się przede wszystkim w procesach żywiołowych, głównie
międzykoleżeńskich.
Artykuł zawiera w miarę szczegółową analizę obydwu kwestii . Odwołuje się w niej do podobnej sytuacji, która miała
miejsce, w swoim czasie, w Stanach Zjednoczonych.
Z ustaleń analizy wynikają określone wnioski praktyczne dotyczące:
1. Sposobu organizacji klas szkolnych - chodzi o postulat grupowania dzieci, o ile to możliwe, w maksymalnie
jednorodnych wiekowo klasach;
2. Sposobu moderowania przez nauczycieli przebiegu życia uczniów klas zróżnicowanych wiekowo, o ile w
warunkach określonej szkoły nie da się ich uniknąć; uczniowie 6-letni powinni być przez wychowawców objęci
szczególną opieką
3. Przeszkolenia rodziców nt. zagrożeń zdrowia ich dzieci w mieszanych wiekowo klasach. Szkolenia na ten temat
pomogłyby rodzicom rozumieć niepokojące, związane z życiem szkolnym zachowania swoich sześciolatków i nauczyć
ich skutecznie im w tej sytuacji pomagać. Obecnie są oni tu zwykle całkowicie bezradni;
4. Ciągłej, nie tylko z okazji wywiadówek, współpracy szkoły z rodzicami na tym polu.
Kwestie praktyczne, o których mowa, powinny być uregulowane odpowiednimi przepisami, a ich realizacja skutecznie egzekwowana.
*
W toczącej się dyskusji wokół wprowadzenia wcześniejszego obowiązku szkolnego dla dzieci, centrum sporu
stanowi, z jednej strony sam wiek /6 lat/ pójścia do szkoły, z drugiej warunki, jakie powinny być spełnione, głównie ze
strony szkół, by odbyło się to bez szkody dla dzieci. W kwestii pierwszej dyskutujący podzieleni są na dwie grupy.
Jedni uważają, że sześciolatki, generalnie rzecz biorąc, są wystarczająco dojrzałe - gdy chodzi o rozwój fizyczny,
psychiczny /w tym intelektualny/ , a także społeczny - aby sprostać wyzwaniom, które stawia przed nimi szkoła. W
związku z tym nie ma w zasadzie żadnych powodów, by odstąpić od obowiązkowego posyłania dzieci 6-letnich do
strona 1 / 6
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Zdrowie sześciolatka w szkole
szkoły. Oponenci natomiast wskazują, że zdecydowana większość dzieci w tym wieku - potwierdziły to
przeprowadzone badania - wymaganiom tym nie jest w stanie sprostać. Stąd wniosek, by decyzję o wcześniejszym
wysłaniu dziecka do szkoły zostawić rodzicom, czyli utrzymać dotychczasowy stan rzeczy.W kwestii natomiast
przygotowania szkół na przyjęcie 6-letnich uczniów w dyskusji pojawia się mało konkretów, które układałyby się w
logiczną całość obejmującą zarówno podstawy teoretyczne projektu, jak też ocenę jego możliwości realizacyjnych.
W pracach przygotowawczych wprowadzenia powszechnego obowiązku szkolnego dla sześciolatków powinno się
uwzględnić wiele wątków i aspektów. Powinny one dostarczyć podstaw do podjęcia odpowiednich decyzji
zapewniających sprawną i w miarę bezkonfliktową realizację programu. Jednym z bardzo istotnych czynników, który,
jak dotąd, w dyskusjach pojawia marginalnie, jest kwestia samej organizacji klas szkolnych, w których znajdą się
6-latkowie. Chodzi mianowicie o to, czy włączone do szkoły sześciolatki znajdą się w klasach jednorodnych pod
względem wieku, czy w klasach zróżnicowanych wiekowo. Czy więc będą to klasy złożone w całości z uczniów
sześcioletnich, czy też głównie siedmioletnich i tylko w małym procencie – sześcioletnich, tak jak to jest teraz i ma być
jeszcze w co najmniej w dwóch najbliższych latach szkolnych. Gdyby to była tylko różnica o charakterze ilościowym!
Są dane, na podstawie których można by wyciągać wniosek, że jest to różnica j a k o ś c i o w a, mogąca pociągać za
sobą niespodziewane, negatywne i dalekosiężne skutki dla zdrowia dzieci.
1.
Zaskakujące badania
Wydaje się celowe, by badania, w których ustalono znaczenie wspomnianego czynnika, zaprezentować szerzej, co
pozwoli ocenić ich rzetelność . Sprawozdanie z tych niezwykłych badań zawiera publikacja autorstwa dwojga
psychologów – profesorów na Uniwersytecie Kalifornijskim w Riverside: Howard S.Friedman, Leslie R.Martin, „The
Longevity Project. Suprising Discoveries for Health and Long Life from the Landmark Eight-Decade Study”, Hay
House, 2011 /”Projekt: Długowieczność. Zaskakujące odkrycia dotyczące zdrowia i długości życia z przełomowych,
trwających 80 lat badań/.
Przedmiotem badań były czynniki warunkujące przeżywalność. Aby uzyskać materiały, na podstawie których można
by zasadnie o tym orzekać, badacze założyli, że należy zebrać różnorodne dane z możliwie całego życia odpowiednio
wyselekcjonowanej grupy osób, a więc obejmujące czas od urodzenia aż do śmierci.
Do badań zakwalifikowano 1528 dzieci urodzonych ok. 1910 roku w środowisku klasy średniej w Kalifornii. Dzieci
dobierano, gdy uczyły się już w szkole, a kryterium doboru był poziom ich uzdolnień mierzonych postępami
szkolnymi. Do zbiorowości badanej włączano dzieci, jak to się popularnie określa, nad wiek rozwinięte.
Tak dobrana grupa była, w ciągu 80 lat /tak! osiemdziesięciu lat!/, czyli do lat 90-tych ub. wieku, poddana
systematycznej obserwacji, wielokrotnym testom psychologicznym i swobodnym wywiadom. Zbierano nie tylko
materiały bezpośrednio od badanych, ale też od ich rodziców, a także nauczycieli.
Gromadzone materiały dotyczyły, najogólniej rzecz ujmując, z jednej strony, celowo wybranych elementów
charakterystyki psychologicznej /osobowości/ uczestników badanej zbiorowości, a także ich zachowań w różnych
sytuacjach, z drugiej – ważnych zdarzeń z ich życia, a więc doświadczeń i przeżyć w rodzinach pochodzenia, przebiegu
edukacji, historii ich własnych małżeństw i rodzin, w końcu karier zawodowych. Interesowano się też oczywiście
historią zdrowia tych ludzi, ustalono w końcu, wykorzystując akta zgonów, daty i przyczyny śmierci. W ten sposób
zebrane gigantyczne wręcz materiały poddano wyrafinowanej obróbce statystycznej i analizie jakościowej.
Najbardziej znaczącym zdarzeniem z okresu dzieciństwa dla długości życia badanych okazała się data podjęcia nauki
szkolnej. Dla badaczy było to odkrycie, którego absolutnie się nie spodziewali. Zacytujmy odpowiednie fragmenty
raportu. „Było rzeczą dość zaskakującą, że wiek pójścia do szkoły zapowiadał długość życia badanych. Dzieci, które
startowały w szkole w wieku 5 lat, miały większe ryzyko wcześniejszego zgonu, a te, które szły do szkoły zgodnie z
formalnymi wymogami / w wieku 6 lat/ żyły dłużej”. Należy dodać, że identyczny efekt skrócenia życia dotyczył
również tych dzieci, które w początkowym okresie nauki szkolnej dokonywały „przeskoku” między kolejnymi
strona 2 / 6
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Zdrowie sześciolatka w szkole
klasami. Chodzi o sytuację, gdy np. dziecko z klasy I, dzięki swoim postępom szkolnym, było promowane
bezpośrednio do klasy III. Nawiasem mówiąc, autorzy nie podają, jak wielkie były ubytki straconych lat życia dzieci,
które znalazły się w obydwu przytoczonych przypadkach.
Autorzy prezentowanych badań nie zastanawiali się głębiej nad mechanizmem odkrytego związku. Wydaje się, że
zajmując się generalnym problemem długowieczności nie byli po prostu nastawieni na rozstrzyganie kwestii tak
szczegółowych. Piszą tylko ogólnie: „zobaczyliśmy, że c o ś /podkr. moje – A.G./, co z pozoru nie było związane ze
zdrowiem – data pójścia do szkoły, powiedziało nam c o ś /podkr. moje – A.G./ na temat personalnych szans na długie
życie”. Podają też tylko bardzo ogólne i uproszczone wyjaśnienie tej zależności. Świadczyć by mogły o tym dwa
następujące cytaty. „C o ś /podkr. moje – A.G./ mogło pójść bardzo źle, gdy dziecko zostało posłane do szkoły z
b y t s z y b k o” oraz: „Doszliśmy do wniosku, że rodzice nie powinni zapisywać swoich dzieci do szkoły w wieku 5
lat w przekonaniu, że to będzie dla nich korzystne”. A w innym miejscu dodają jeszcze, że dla większości dzieci nie
jest to dobry pomysł. ”. W tej interpretacji to tylko zbyt wczesne włączenie dzieci do systemu formalnej edukacji
stanowi podłoże ich późniejszych kłopotów ze zdrowiem i przeżyciem.
Nie wydaje się jednak, by to była interpretacja do końca trafna. Zaobserwowana w badaniach prawidłowość dotyczyła
bowiem nie tylko dzieci wysłanych do szkoły o rok wcześniej, niż tego wymagało prawo, ale również dzieci, które
wykonały wspomniany „przeskok” międzyklasowy. To nie były już dzieci zbyt młode na naukę w szkole!
Jeżeli więc nie sam zbyt młody wiek wywołał zaobserwowane, tak zaskakujące zjawisko, to co innego mogłoby tu
wchodzić w grę? Istnieją poważne przesłanki, które wskazują, że należałoby upatrywać jego przyczyny w społecznej
sytuacji zróżnicowanej wiekowo klasy szkolnej. Młodsze o jeden rok lub niekiedy nawet więcej lat dzieci, uczące się w
zespołach klasowych, w których większość stanowiły dzieci starsze, narażone były na niekorzystne dla ich zdrowia
skutki tej sytuacji. I były to skutki dalekosiężne. Spróbujmy pójść tym tropem dalej i głębiej.
Zanim jednak to zrobimy, zauważmy, że w czytelniku tego tekstu mogą powstać różnego rodzaju wątpliwości
dotyczące przedstawionych badań i możliwości aplikacji ich wyników do sytuacji polskiej. Po pierwsze, są to badania
zrealizowane w obcym nam kulturowo środowisku. Po drugie, badania dotyczą relatywnie odległego czasu. Po trzecie,
badania dotyczą startu szkolnego dzieci 5-letnich, gdy w naszym kraju dyskusja dotyczy dzieci 6-letnich. Czy te
zastrzeżenia mogą zakwestionować uzyskany w nich wynik i postawić pod znakiem zapytania możliwości wyciągania
z nich wniosków praktycznych dla nas? Zdaniem autora artykułu, rozstrzygająca jest tu okoliczność, że, zarówno w
warunkach amerykańskich, jak w naszych chodzi o sytuację w zasadzie identyczną, tzn. o wspólną naukę dzieci
różniących się w wymiarze jednego roku życia.
2.
Sześciolatek wśród siedmiolatków
Przejście z przedszkola, czy domu rodzinnego, do szkoły to dla małego człowieka sytuacja trudna. Pod wieloma
względami. Po pierwsze – jest to koniec zabawy i swobody. Zamiast zabawy przychodzą obowiązki i dyscyplina. Już
samo pozostawanie przez długi czas w ławce szkolnej jest dla dziecka poważnym wyzwaniem. A co powiedzieć o
bezwzględnym wymogu systematycznej pracy /to jest praca wręcz etatowa!/. Po drugie jest to drastyczna zmiana w
sferze społecznej. Szczególnie obciążające jest postawienie dziecka w relacjach współzawodnictwa i konkurencji, w
różnych wymiarach zresztą / system ocen szkolnych, wewnątrzgrupowy ranking sympatii i antypatii, czy ranking
wyglądu, a nawet ubioru/.
Sprostanie tym wszystkim wyzwaniom, poważnym jak na małe dziecko, wymaga od pierwszoklasisty znacznego
potencjału wielostronnej dojrzałości. Chodzi o dojrzałość fizyczną, intelektualną, społeczną, a także odporność
psychiczną. Niestety jego możliwości nie zawsze okazują się wystarczające, by tym wyzwaniom skutecznie sprostać.
Uczeń może nie dawać sobie rady z pracą szkolną /nauką/, może zawodzić jego odporność psychiczna, w końcu mogą
wystąpić problemy z ułożeniem sobie satysfakcjonujących relacji z rówieśnikami. Mogą to być trudności przejściowe,
strona 3 / 6
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Zdrowie sześciolatka w szkole
wręcz incydentalne, ale też mogą mieć charakter przewlekły.
Szczególnie skomplikowane i obciążające wyzwania stwarza dla dziecka start szkolny wówczas, gdy znajdzie się ono
w klasie złożonej z uczniów dystansujących je wiekowo, zwykle o jeden rok. W naszych warunkach, gdy obowiązek
szkolny zaczyna się od siódmego roku życia, dotyczy to idących wcześniej do szkoły sześciolatków. Różnica, w
skrajnym przypadku, jednego roku życia, to przecież ponad 8% /!/ mniej przeżytego czasu. A to się oczywiście
przekłada, przeciętnie rzecz biorąc, na gorsze parametry we wszystkich czterech wymienionych wymiarach
dojrzałości. Stawia to sześciolatka już na starcie na zdecydowanie gorszej pozycji w szkolnej rywalizacji w stosunku do
starszych kolegów.
Najbardziej bezpośrednio widoczny jest dystans sześciolatka wobec siedmiolatków w wymiarze fizycznym /wzrostu,
wagi, siły, wytrzymałości itd./ Niewątpliwie przegrywa on z kolegami na boisku szkolnym, w sali gimnastycznej, czy
ewentualnie w bójce, jeśli do niej dojdzie. To natychmiast ustawia go w określonym miejscu w znanym w życiu
społecznym tzw. porządku dziobania. Może tu liczyć na zajęcie raczej odległej pozycji. Oznacza to, że w nieformalnej
hierarchii klasowej nie ma żadnych szans, by znaleźć się w grupie liderującej. Słabszy fizycznie sześciolatek jest też
bardziej narażony na ewentualne zachowania agresywne, a także inne patologiczne zachowania.
Negatywne skutki dystansu wiekowego przejawiają się także, w sferze intelektualnej, czyli na głównym polu
szkolnej aktywności. Efekt jednorocznego dystansu działa i tutaj, choć, jak wiadomo, są dzieci 6-letnie zdecydowanie
bardziej uzdolnione i umysłowo rozwinięte niż ich o rok starsi koledzy. Nie są to jednak przypadki nazbyt
powszechne, a więc nie przeczące generalnej regule.
O społecznych negatywnych skutkach wynikających z różnicy rozwoju fizycznego wspomnieliśmy. Dotyczą one
relacji koleżeńskich. Ale pozostają jeszcze relacje dziecka z nauczycielami. Tutaj także, wydaje się, starsze dzieci
dystansują młodsze. Są one niewątpliwie bardziej przebojowe i niewątpliwie bardziej dojrzałe społecznie, co pozwala
im skuteczniej ubiegać się o względy wychowawców. Znają więcej, jeśli tak można potocznie to określić, „chwytów”,
sprawdzonych już w ich dłuższym życiu, obliczonych na pozyskiwanie sympatii i uznania.
W odbiorze dziecka opisane sytuacje są bardzo dolegliwe i stresujące, tym bardziej, że zderzać się mogą w jego
psychice z dotychczas doświadczanym komfortem powszechnego uznania, którego doświadczało w środowisku
rodzinnym czy przedszkolnym. Stres zaś, jak wiadomo, zwłaszcza przewlekły, oznacza, wcześniej czy później, kłopoty
ze zdrowiem. W perspektywie bliższej dochodzić może do uruchamiania mechanizmu, który w psychologii zdrowia
określa się tzw. ucieczką w chorobę. W perspektywie dalszej, nawet mocno odległej, może dochodzić do negatywnego
efektu zdrowotnego na zasadzie: „Twoje ciało pamięta wszystko” Chodzić może przy tym zarówno o zaburzenia i
choroby somatyczne, jak też psychiczne. Urazy psychiczne stanowiące efekt silnie przeżywanych, doraźnych czy
przewlekłych, stresów mogą utrzymywać się przez długie okresy czasu, niekiedy nawet przez całe życie.
Omówiliśmy tu tylko źródła stresu dla sześciolatków związane wyłącznie z ich sytuacją społeczną w klasie. A
przecież podlegają oni także silnym obciążeniom stresowym, które wynikają z innych okoliczności życia szkolnego,
które znoszą zdecydowanie gorzej niż ich starsi o rok koledzy. Jest to w szczególności duży hałas w przerwach
międzylekcyjnych, poruszające sie wówczas po korytarzach, niejednokrotnie bardzo dynamicznie, starsze dzieci,
niedostatki w wyposażeniu higienicznym szkoły, zła organizacja szatni szkolnych itd.
Poza, niekiedy bardzo silnymi obciążeniami stresowymi, sześciolatki w niewyrównanej wiekowo klasie narażone są
na jeszcze inne zagrożenia, które pociągają za sobą dalekosiężne skutki zdrowotne. W amerykańskim raporcie pisze się
o tym następująco. .„Poza wrodzonymi predyspozycjami oraz wpływami, którym dziecko jest poddane w domu
rodzinnym, to szkoła i środowisko rówieśnicze mają dominujące znaczenie dla kształtowania się wzorów jego
postępowania na przestrzeni całego życia, wzorów związanych z rywalizacją i współpracą, wytrwałością i
impulsywnością, izolacją i integracją społeczną, aktywnością i biernością. Te wzory zaś są powiązane z przyszłym
zdrowiem i długością życia”. Dodajmy, proces ich kształtowania przebiega przede wszystkim żywiołowo, w
codziennych relacjach koleżeńskich. Oczywiście ma na jego przebieg moderujący wpływ wychowawców, przede
strona 4 / 6
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Zdrowie sześciolatka w szkole
wszystkim intencjonalny, ale też w dużym stopniu nie jest on kontrolowany, a przez to nie zawsze pozytywny.
Prawidłowe kształtowanie się tych ważnych życiowo wzorów zachowania w niewyrównanej wiekowo klasie, w
przypadku wielu młodszych uczniów jest zakłócone. Powodują to opisane wcześniej zjawiska występujące w takiej
klasie. Te, jak się je nazywa, „umiejętności życiowe” są ważne w całym życiu, dla bieżącego życia i długotrwałego
przeżycia. Pozwalają one już młodszemu, potem starszemu dziecku, a w końcu młodemu i dorosłemu człowiekowi
sprawnie radzić sobie ze sobą oraz efektywnie i z satysfakcją funkcjonować w kontaktach z innymi ludźmi. Dziecko
pozbawione takich umiejętności lub mające je w wadliwy sposób ukształtowane, może w przyszłości mieć kłopoty ze
sobą, a także z pozytywnym ułożeniem swoich relacji w pracy, w małżeństwie i w rodzinie.
Umiejętności, o których mowa, to m.in.: umiejętności porozumiewania się z innymi, podejmowania decyzji,
rozwiązywania różnej kategorii problemów, w tym społecznych, krytyczne myślenie, właściwa samoocena,
asertywność, niepoddawanie się presji, umiejętność społecznego dostosowywania się, radzenie sobie z własnymi
negatywnymi emocjami i stresem.
Podsumowując problem: „sześciolatek wśród siedmiolatków” można powiedzieć, że to właśnie w dwóch opisanych
sferach, tzn. w nadmiernym obciążeniu stresem oraz w zakłóceniach procesów uczenia się psychospołecznych
umiejętności życiowych, realizuje się konkretnie owo „ c o ś”, o którym pisze się w amerykańskim raporcie.
Występujące w tych sferach nieprawidłowości owocują istotnym upośledzeniem dziecka w przygotowaniu do życia na
teraz i na przyszłość. W krańcowych przypadkach może to być rodzaj swoistego inwalidztwa, które, zaczynając się we
wczesnym dzieciństwie, utrzymuje się przez całe życie i waży na liczbie i jakości przeżytych lat.
Oczywiście nie może tu być mowy o jakimś fatalizmie, związanym z negatywnym oddziaływaniem środowiska
szkolnego, choć środowisko to ma kluczowe znaczenie. Autorzy cytowanego amerykańskiego opracowania piszą w
związku z tym: „wiele ważnych zdrowotnie wzorów postępowania nabywanych w dzieciństwie i młodości może ulegać
zmianom i poprawie”. To jest przede wszystkim kwestia autokorekcyjnej aktywności poszczególnych jednostek, a
także charakterystyki środowisk i konkretnych ludzi, z którymi przyjdzie im żyć w przyszłości.
3.
Uwagi praktyczne
W artykule został podjęty tylko jeden z ważnych warunków udanego wdrażania projektu: „sześciolatki do szkoły”.
Tych warunków jest o wiele więcej. Można mieć nadzieję, że w ciągu prawie trzech lat, które dzielą nas od godziny
„zero”, gdy dziesiątki tysięcy sześciolatków pomaszerują 1 września 2014r.do szkoły, wszystkie te warunki będą w
dostatecznym stopniu rozpoznane i zrealizowane. W żadnym razie start ten nie może przebiegać według znanej nam
dobrze nie najlepszej praktyki społecznej: „najważniejsze zacząć, a dalej to już jakoś to będzie”.
Z naszej analizy wynika niedwuznacznie jeden wniosek praktyczny: dzieci idące do pierwszej klasy powinny być
gromadzone w maksymalnie homogenicznych wiekowo klasach, niezależnie, czy będą to klasy złożone z 7-, 6-, 5-, czy
w przyszłości, być może, nawet młodszych jeszcze dzieci. Tylko takie wyrównane wiekowo grupy klasowe na
najwcześniejszym etapie edukacji stwarzają właściwe warunki dla prawidłowego rozwoju psychospołecznego
uczniów. Tylko takie klasy zapewnią też dzieciom zdrowe i w miarę długie życie. Jest to wniosek dla rodziców, dla
szkół i dla administracji szkolnej. Dopóki nie będzie u nas warunków do spełnienia tego postulatu, należałoby
poważnie rozważyć, czy kontynuować akcję promującą wysyłanie 6-latków do szkoły. W ewentualnym nowym
uregulowaniu prawnym tej kwestii, problem ten powinien być jednoznacznie rozstrzygnięty.
Jeżeli zgodzimy się z podstawową tezą artykułu, że zróżnicowane wiekowo pierwsze klasy stanowią dla istotnej
statystycznie grupy dzieci młodszych poważne zagrożenie zdrowia, a nawet przeżywalności w długim okresie, to
propozycja, by w aktualnych warunkach decyzje o wcześniejszym posyłaniu dzieci sześcioletnich do szkoły zostawić
rodzicom, nie da się obronić. Koszt społeczny takiego rozwiązania jest przecież mierzony dającymi się policzyć
strona 5 / 6
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Zdrowie sześciolatka w szkole
konkretnymi stratami zdrowia, a nawet lat ż y c i a konkretnych dzieci. Da się to także policzyć w skali całego
społeczeństwa.
W aktualnym stanie prawnym, który obowiązywać ma tylko przez dwa lata, dotyczyłoby to jednak jeszcze
stosunkowo nielicznej grupy dzieci. Zgłaszany jest jednak, jak wiemy, postulat, by taki stan obowiązywał aż do 2020
r.! Straty w zdrowiu i przeżywalności dzieci, których by to dotknęło trwałyby jeszcze aż przez d z i e w i ę ć lat. Gdyby
nawet założyć, zupełnie teoretycznie, że skutki, o których mowa, dotknęłyby tylko j e d n e g o procentu dzieci, to i
tak byłoby to o ten 1 procent za dużo. Oczywiście, trudno sobie wyobrazić administracyjny zakaz wcześniejszego
posyłania dzieci do szkoły. Prawa rodziców są tu nadrzędne. Jednakże rodzice powinni dokładnie wiedzieć, co
naprawdę ryzykują podejmując określoną decyzję.
Autor zdaje sobie sprawę, że brzmi to niezwykle dramatycznie. Ale gdy czyta się raport, który przedstawili na ostatnim
posiedzeniu Sejmu działacze ruchu Ratujmymaluchy.pl, w którym przedstawiono relacje rodziców o ich sześcioletnich
dzieciach, które w klasach pierwszych przeżyły bardzo traumatyczne doświadczenia, nawet alarm nie wydaje się nie na
miejscu. Artykuł ten został jednak napisany nie po to, by wywoływać emocje, a w żadnym razie – panikę. Jego
intencją jest zwrócenie uwagi na ważny problem społeczny i zainicjowanie rzeczowej dyskusji specjalistów, której
wynik mógłby stać się podstawą podjęcia rozważnych decyzji praktycznych.
strona 6 / 6