Golden Stream Pamiętam jakby to było wczoraj , a przecież minęło
Transkrypt
Golden Stream Pamiętam jakby to było wczoraj , a przecież minęło
Golden Stream Pamiętam jakby to było wczoraj , a przecież minęło już tak wiele czasu, tyle zdarzyło się zmienić od dnia ,który wywrócił mój świat do góry nogami. Wszystko zaczęło się trzy lata temu. W roku, w którym skończyłam osiemnaście lat. Ten czas okazał się bardzo burzliwym okresem w moim życiu. Zaczęłam nienawidzić siebie, nie akceptować tego, że jestem inna. Tego, że jestem niewidoma. Ta złość przyszła znikąd, ponieważ moja niedoskonałość towarzyszyła mi od dziecka i zdążyłam się z nią pogodzić. Wraz z gniewem pojawiło się pragnienie, sen o poznaniu czegoś więcej. O ucieczce z mojego małego świata, w którym byłam zamknięta. Mama tylko raz w tygodniu zabierała mnie do miasteczka , raz na tydzień też szłam z moim ojcem na spacer do lasku niedaleko domu, lecz dla mnie to było za mało. Postanowiłam porozmawiać z rodzicami i zmienić te zasady. Nie było ,niestety , łatwo. Prosiłam, błagałam i szlochałam , bo pragnęłam aby wreszcie mi zaufali, chciałam poczuć trochę wolności, której smaku nie znałam. Po wielogodzinnych rozmowach nareszcie udało mi się ich przekonać. Nie jestem w stanie opisać słowami tego, co wtedy czułam, fale szczęścia napływały do mnie ze wszystkich stron, nie czułam nawet strachu, co bardzo mnie zdziwiło. Jedynym warunkiem postawionym mi przez ojca i matkę był czas. Czas , który wyznaczał granicę mojej wolności , a mianowicie minutnik, który mama założyła na mój nadgarstek. Miałam godzinę, sześćdziesiąt pięknych minut należało wtedy tylko do mnie, później alarm i powrót do szarej rzeczywistości. W dniu , w którym miałam pierwszy raz samodzielnie wyjść poza dom, w mojej głowie kłębiło się milion myśli. Byłam nieziemsko podekscytowana , rozmyślałam o tych nieznanych dźwiękach, które być może usłyszę, o zapachach, jakie poczuję , ale tego, co mi się przydarzyło, nigdy bym się nie spodziewała. Gotowa do działania ruszyłam przed siebie, nie czułam lęku , bo drogę od drzwi do bramki znałam na pamięć, tak jak i drogę do lasu, o którym już wcześniej wspominałam. W dodatku , jako osoba niewidoma, miałam bardziej wyostrzone inne zmysły. Spacerując z moim tatą ,zawsze zastanawiał mnie cichy, ledwie słyszalny dźwięk strumyka w oddali... Ojciec nigdy nie zabrał mnie bliżej niego, więc tamtego dnia postanowiłam, że to tam właśnie się udam. Szłam powoli z rękoma lekko wychylonymi do przodu. Głowę odchyliłam do góry. Wyobrażałam sobie jak wyglądają szumiące od wiatru korony drzew, których dźwięk tak mnie uspokajał. Jak wyglądają promienie słońca, którego ciepło w tak wspaniały sposób koiło moją skórę i jak wygląda ten strumień, którego pluskanie było już całkiem niedaleko mnie? Szłam za jego „głosem”. Opuszkami palców wyczułam kwiaty sięgające mi co najmniej do kolan, czułam ich słodki przenikający mnie zapach. Marzyłam, by móc je ujrzeć. Gdy dźwięki kapiącej wody były już bardzo blisko, postanowiłam nie iść dalej. Uklęknęłam, napawając się tym uczuciem, otaczającą mnie harmonią i dźwiękami natury. Zaczęłam modlić się, prosić Pana Boga, aby sprawił, że ta chwila będzie trwać wiecznie. Moje serce przyspieszyło rytmu ,a ręce zaczęły drżeć i się pocić. Stłumiło mnie dziwne uczucie, jakby ktoś słuchał moich próśb, ale czułam, że to dobra dusza. Nagle zakręciło mi się w głowie na tyle silnie, że upadłam. Wtedy doznałam największego w moim życiu szoku. Pierwszy raz pierwszy, odkąd pamiętam, zobaczyłam! Widziałam .. to było tak niesamowite, że aż nie do opisania. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Zorientowałam się, że jestem na wrzosowej polanie, była taka piękna. Przez jej środek przepływał ten strumień, było w nim coś tajemniczego, coś co całkowicie zawładnęło moim sercem. Po bokach wysypany był kamyczkami, które w świetle słońca przybierały złoty kolor., on sam był niewiarygodnie przezroczysty, tak wspaniały i wolny. W tafli płynącej wody można było się przejrzeć. Kilka małych drzewek i błękitne niebo dopełniały ten obrazek. To było pierwsze i najprawdopodobniej najpiękniejsze, co ujrzałam i mogę jeszcze ujrzeć w moim życiu. Po policzkach płynęły mi łzy, jedna za drugą. Nie jestem w stanie ocenić czy było to ze szczęścia, czy strachu, strachu przed tym , że to się może skończyć . Miałam jednak nadzieję, że już zawsze będę mogła podziwiać piękno tego świata . Tamtego dnia zrozumiałam, że Bóg jest nieoceniony , a jego wyroki są niezbadane. Nazwałam to miejsce Golden Stream (Złoty Strumień) .Wiem, że nigdy nie zapomnę tego dnia. Dziś często tam wracam, ponieważ to tam narodziłam się na nowo i wiem, że będę tam wracać już zawsze. Mariola Szeląg