Przemysław Gaik
Transkrypt
Przemysław Gaik
Swoje rozważania chciałbym rozpocząć od stwierdzenia, iż-bez wątpliwości-fizyka jest nieodłączną częścią codziennego życia każdego z nas – chociaż oczywiście nie widać jej na pierwszy rzut oka. Profesor astronomii, odkrywca pierwszych planet poza układem słonecznym – Aleksander Wolszczyn pisze: „Bez znajomości podstaw fizyki możemy być jedynie radosnymi, ale, niestety nie całkiem świadomymi konsumentami gadżetów, którymi zarzucają nas producenci…”. Od razu nasuwa się pytanie – jak w skuteczny sposób przyswoić wspomniane podstawy fizyki? Do tej pory jedyny znany mi sposób, co prawda prowadzi do zamierzonego celu, ale niestety poprzez wiele trudów, a efekt niekoniecznie jest trwały – tzn. uważam, że za jakiś rok po zakończeniu szkoły, czyli po zaprzestaniu ciągłego przypominania i utrwalania wiedzy, nie będę w stanie powiedzieć nic na temat zasad dynamiki Newtona, oczywiście oprócz tego, że to ciężki i trudny temat. Dotychczas moja nauka fizyki polegała na wysłuchaniu 45 – minutowej lekcji, w formie wykładu – monologu na dany temat, przeczytaniu rozdziału w podręczniku, przerobieniu zadań w ćwiczeniówce, i co najważniejsze – wykazaniu się lub nie – na kartkówce, czy teście. Niestety ta metoda wymaga ode mnie dużego nakładu czasu i pracy. Tym bardziej byłem w szoku gdy odkryłem alternatywę, takiego postępowania i to jaką! Podczas wakacji miałem szansę odwiedzić warszawskie Centrum Nauki „Kopernik”. Początkowo byłem nastawiony sceptycznie. „Kolejne nudne muzeum i do tego aż 22 tysiące metrów kwadratowych do zwiedzenia, masakra” – pomyślałem. Po wyjściu miałem diametralnie inne zdanie, ale po kolei… Centrum Nauki Kopernik to pierwsze w Polsce duże „eksploratorium”, czyli miejsce, w którym każdy może sam odkrywać tajemnice świata albo po prostu się bawić. „Eksploratorium” to słowo, którego nie ma w słowniku języka polskiego, ale biorąc pod uwagę działalność Centrum Nauki Kopernik powinno się ono w nim znaleźć. Oficjalną nazwą jest „centrum nauki”, ale ta nazwa od razu kojarzy się z instytutem badawczym, czyli instytucją, od której zwykli zjadacze chleba trzymają się z daleka. Czasem mówi się też „muzeum nauki”, ale przecież – każdy, kto tam był i sprawdził sam – wie, że eksploratorium tak bardzo różni się od tradycyjnego muzeum jak nauka teorii pływania od skoku na głęboką wodę. Pierwsze, co można zobaczyć gdy widzi się sam budynek Centrum Nauki Kopernik to ogromne kolejki, pinieważ liczba osób zwiedzających jest ograniczona. Po godzinie czekania dostałem się do środka. Tuż po wejściu od razu się zdziwiłem – zamiast szurania filcowymi kapciami, ostrożnych szeptów i dostojnej powagi, które zwykle panują w muzeach - rozbrzmiewały gwar rozmów i harmider dźwięków. Przy wejściu słychać wybuchy śmiechów tych(w tym mój), którzy słuchają witającego gości robota. Robot, który ma ręce, nogi, potrafi stroić miny, mrugać, a także przemawiać, i to w dwóch językach. Nawet ma w zanadrzu słynny cytat „Kopernik była kobietą!”. Co chwila żwawo gra orkiestra, na piętrze strzelają rakiety i wybucha wulkan. Zdziwiły mnie także dziwne dźwięki m.in. wrzask dziecka, który jak się okazało dobiegał z „Areny”, czyli miejsca, w którym mierzy się natężenie dźwięku. W Centrum Nauki Kopernik nie znalazłem żadnych wytyczonych ścieżek, ani kierunku zwiedzania, bo ich tam po prostu nie ma. Nie znalazłem także żadnego przewodnika, okazało się, że jestem nim ja sam. Przez całą wizytę w Centrum Nauki Kopernik czułem się jak odkrywca. To było dla mnie ważne przeżycie, które z pewnością zapamiętam na długo(w odróżnieniu od rozdziału podręcznika). Moją ulubioną ekspozycją natychmiastowo stała się ta z nr 4 – „Świat w ruchu”. Dowiedziałem się tam wielu ciekawych rzeczy o tym, że: Każda osoba czytająca mój esej krąży z Ziemią wokół słońca z prędkością ponad 100000 km/h – czyli nie ruszając się z miejsca przemieszcza się o około 30 km. Moim ulubionym eksponatem został „Księżyc na Ziemi” czyli „Podskocz jak Armstrong”. Jak to zrobić? To proste. Wystarczy położyć się na symulatorze – czyli zwykłym wózku sunącym po lekko nachylonej równi i mocno odbić się nogami. Wzdłuż równi wózek porusza się pod działaniem takiej samej siły jak na powierzchni Księżyca (tam jak wiadomo, przyciąganie jest mniej więcej sześć razy słabsze niż na Ziemi). Wraz z wózkiem poruszałem się więc z takim przyspieszeniem, jak bym był na Księżycu. Armstrong jednym susem skakał na wysokość około 2m, mimo że dźwigał na sobie skafander i 55kilogramowy plecak. Mój skok śledziła kamera, a film z niej był wyświetlany na zawieszonym nade mną ekranie. Aby złudzenie było pełne, wózka na ekranie nie było widać. Skakałem sam na tle księżycowego obrazu z pięknym widokiem na wschodzącą, błękitną Ziemię. Genialne! Czyż to nie jest prawdziwe fizyczne doświadczenie, które zostaje w pamięci na lata? Coś, co przeżyłem na własnej skórze otworzyło moje oczy na świat fizyki i sprawiło, że zapragnąłem go poznać lepiej. Moje zainteresowanie wzbudziła także wystawa „Z górki na pazurki”, która w alternatywny sposób wyjaśniała zasady dynamiki Newtona (zmorę każdego gimnazjalisty, a nawet licealisty). Podsumowując moje rozważania, stwierdzam, że wszelkie instytucje typu eksploratorium (bo jest ich o wiele więcej niż warszawskie Centrum Nauki Kopernik!) z pewnością zastąpią szkoły w uczeniu fizyki. To bardzo zachęcająca alternatywa. Myślę, że każdy się ze mną zgodzi, iż bycie badaczem i odkrywanie samemu praw fizyki i otaczającego świata jest o wiele ciekawsze niż czytanie rozdziału w podręczniku czy bierne słuchanie na lekcji te archaiczne sposoby – mogły by stać się jedynie dopełnieniem tego, co można poznać w eksploratorium, czyli wiedzy odkrytej, wiedzy zdobytej samemu. Od zawsze wiadomo, że sytuacja, w której dana osoba brała udział, widziała na własne oczy co się dzieje, rozumiała, co jest co, jest zawsze bardziej zapada w pamięć niż jedynie relacja. Doświadczenie i praktyka zawsze są lepiej przyswajane niż sama teoria. Wcześniej wspomniany Aleksander Wolszczan pisze „Wciąż za mało jest ośrodków, które prowadzą taką działalność. Ale pokazują one w sposób absolutnie przekonywujący, że człowieka do poszukiwania wiedzy namawiać nie trzeba – trzeba mu tylko stworzyć warunki, aby mógł do niej dotrzeć bez niepotrzebnych przeszkód i frustracji. Fantastyczny sukces warszawskiego Centrum Nauki Kopernik jest prawdziwie spektakularnym dowodem na to, że tak jest naprawdę…”. W pełni podzielam tę opinię samego zdania. Jestem pewien, że ekperymentaria typu Centrum Nauki Kopernik zastąpią szkoły. Nic innego mi nie pozostaje do zrobienia, jak tylko mieć nadzieję, że stanie się to wystarczająco wcześnie bym i ja mógł z tego skorzystać, może już w liceum, a może na studiach.