Braknie milionów rąk do pracy
Transkrypt
Braknie milionów rąk do pracy
wyborcza.pl wydarzenia 19 Poniedziałek 7 grudnia 2015 Gazeta Wyborcza PARTNER STRONY PERSPEKTYWY RYNKU PRACY Braknie milionów rąk do pracy Polaków do 40. roku życia będzie za 20 lat aż o 6 mln mniej niż w 2010 r., natomiast tych po 65. roku życia – o ponad 3 mln więcej. MICHAŁ KARBOWIAK Stanisław Kluza, były minister finansów, a obecnie pracownik naukowy w Instytucie Statystyki i Demografii SGH, przedstawił na konferencji „Gospodarka i rynek pracy a imigranci w perspektywie roku 2030” prognozy demograficzne dla Polski. Choć w roku 2035 ogólna populacja zmniejszy się nieznacznie, to zasadniczo zmieni się sytuacja na rynku pracy: ubędą miliony ludzi w wieku aktywnym zawodowo, przybędą miliony na emeryturze. To oznacza albo obniżenie emerytur albo podniesienie składek emerytalnych płaconych przez pracujących. – By zachować składki na aktualnym poziomie, emerytury musiałyby być niższe o 35 proc. Natomiast gdybyśmy mieli zachować takie emerytury jak obecnie, to składki musiałby być o połowę wyższe – analizował Kluza. RÓŻNICA W STRUKTURZE WIEKU LUDNOŚCI POLSKI DANE W MLN OSÓB wiek przedprodukcyjny wiek produkcyjny struktura wiekowa w 2010 r. wiek okołoemerytalny* wiek emerytalny przewidywana struktura wiekowa w 2035 r. 0,8 Rynek pracownika -4,4 mln 0,7 -1,6 mln 0,6 +0,1 mln 0,5 +3,2 mln 0,4 +0,6 mln 0,3 0,2 0,1 0 0 10 wiek w latach 20 30 40 50 60 70 80 90 100 *przedział 60-65 lat wydzielono ze względu na różny wiek przechodzenia na emeryturę kobiet i mężczyzn oraz trwającą debatę o wieku emerytalnym © GAZETA WYBORCZA Jak zaznaczył, przy takich uwarunkowaniach wzrost gospodarczy na poziomie 1 proc. PKB rocznie byłby polskim szczytem marzeń. – Przy nim trudno byłoby nam nadrobić dystans, jaki dzieli Polskę od krajów Europy Zachodniej. Poza tym wpadlibyśmy wpułapkę państw o średnim dochodzie – mówił były minister finansów. Jak z tym problemem sobie poradzić? Zdaniem Kluzy kluczowa jest poprawa dzietności Polaków. Można ją stymulować na kilka sposobów, np. przez zmiany w systemie emerytalnym wiążące przyszłe świadczenia którzy na rynek pracy wchodzą bardzo późno, pierwszą pracę na etacie dostają w wieku ok. 40 lat. Tymczasem dzietność związana jest ztzw. bezpieczeństwem dochodów – mówił. ŹRÓDŁO: STANISŁAW KLUZA z liczbą wychowanych dzieci. W tym wypadku jedną zpropozycji jest „składka międzygeneracyjna”. Dzieci mogłyby decydować, czy ich składka trafi wcałości do ZUS, czy wczęści do będących na emeryturze rodziców. Inny wariant to dopisanie składki wZUS – trzy lata za każde wychowane dziecko (maksymalnie do dziesięciu lat, jeśli mamy więcej niż troje dzieci). – Problemem jest też aktywizacja młodego pokolenia. Choć bezrobocie w całym kraju wynosi ok. 9,5 proc., to w najmłodszej grupie wiekowej jest dużo wyższe – podkreślał Kluza. – Nie- Podobnie jak inni uczestnicy konferencji Kluza podkreślał, że w Polsce trzeba odtworzyć szkolnictwo zawodowe. Paradoksem naszego rynku pracy jest wyższe bezrobocie wśród młodych ludzi przy jednoczesnym braku specjalistów – zarówno spawaczy, jak i informatyków. Ci pierwsi są w stanie zarobić miesięcznie 7 tys. zł, ci drudzy – powyżej 9 tys. zł. – Szczególnie w branży IT widać przekształcanie się rynku pracy z rynku pracodawcy w rynek pracownika – mówił szef wrocławskiego oddziału Nokia Networks Bartosz Ciepluch. Jego zdaniem receptą na problemy polskiego rynku pracy jest np. postawienie na innowacje. – Musimy wspierać innowacyjność, ona powinna być w naszym DNA. Taki iPhone nie musiał powstawać w USA, ale mógł w polskim garażu. Niewystarczająco wspieramy jednak kreatywnych Polaków – stwierdził. O tym, że nasz rynek zmienia się z rynku pracodawcy w rynek pracownika, przekonany jest również Krzysztof Jarzyna zfirmy logistycznej 4PL. – Pracownicy już dzisiaj stawiają nam warunki. A my tworzymy indywidualne programy, żeby móc zatrzymać najlepszych. Coraz częściej odchodzi się również od umów tymczasowych, a zamiast tego przyjmuje na etat. Co z imigrantami? Według Andrzeja Kalisza ze Związku Pracodawców Dolnego Śląska w Polsce wciąż brakuje wyższych płac. – Bez tego ani nie zatrzymamy naszych najlepszych pracowników, ani nie ściągniemy do kraju tych, którzy pracują za granicą. Nie przyciągniemy też specjalistów np. z Ukrainy – stwierdził Kalisz. Według niego, choć prognozy demograficzne są niepokojące, to sytuacja na rynku pracy w 2030 r. nie musi być aż taka zła. Bo praca się zmieni, choćby przez zwiększenie automatyzacji. Jednym z najważniejszych sposobów na załatanie przyszłej dziury na polskim rynku pracy może być ściągnięcie pracowników zzagranicy. – Tylko w pierwszej połowie 2015 r. wydano ponad 400 tys. oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemców, z czego 98 proc. dla Ukraińców. Dla nich jesteśmy atrakcyjnym miejscem pracy, a różnice w zarobkach między Ukrainą a Polską są wyższe niż między Polską aNiemcami – mówi Tomasz Dudek z agencji pracy OTTO. f Organizatorem konferencji „Gospodarka i rynek pracy a imigranci w perspektywie roku 2030” były Wyższa Szkoła Handlowa we Wrocławiu, agencja pracy OTTO Polska oraz „Gazeta Wyborcza”. Starzejąca się Europa siwieje i łysieje, bez imigrantów ani rusz – Zapnijcie pasy. W 2030 r. na rynku pracy w Europie Zachodniej braknie 8 mln pracowników, a w Europie Środkowo-Wschodniej nawet 11 mln – alarmuje Eric de Jong z holenderskiej agencji pracy OTTO. MARTA LASEK Eric de Jong zaprezentował na wrocławskiej konferencji przewidywania dotyczące europejskiego rynku pracy w perspektywie 15 lat. – Europa Zachodnia siwieje i łysieje. Na razie zasysa pracowników głównie z nowych krajów Unii: Polski, Rumunii i Bułgarii. Kierunki to najczęściej Wielka Brytania, Niemcy, Holandia, Hiszpania czy kraje skandynawskie. W przyszłości czeka nas jeszcze większa migracja siły roboczej, tradycyjny kierunek migracji zarobkowej ze wschodu na zachód się utrzyma – mówił de Jong. – Drodzy pracodawcy, koszty pracy będą rosły, czy wam się podoba, czy nie – dodał. Co ważne, w Europie Środkowo-Wschodniej, z której odpływa teraz najwięcej pracowników, za półtorej dekady będzie jeszcze mniej ludzi do pracy niż w Europie Zachodniej. – Zapnijcie pasy. W waszym regionie w 2030 r. będzie brakować aż 11 mln pracowników – przestrzegał de Jong. Dla porównania: wskaźnik dla Europy Zachodniej wynosi minus 8 mln, dla samych Niemiec – minus 6,6 mln, a dla Polski – minus 2,5 mln osób. – Zmniejszenie liczby pracowników dotknie wszystkie dziedziny życia, od transportu po kulturę – przekonywał de Jong. Co zrobić, czy zatrzymać odpływ pracowników z Polski? – Nie wystarczy podniesienie płac, to jest tylko doraźny środek. W Polsce brakuje form aktywizacji zawodowej kobiet z ma- łymi dzieci, a także osób w wieku 50 plus. W Holandii jest bardzo wiele możliwości pracy na niepełny etat – mówił ekspert firmy OTTO. Emigracja z Polski wciąż rośnie. Jak podaje GUS, pod koniec 2014 r. poza krajem przebywało czasowo 2,32 mln Polaków. Najwięcej, bo aż 685 tys., w Wielkiej Brytanii. Na drugim miejscu (614 tys.) są Niemcy i to właśnie w tym kraju najszybciej przybywa imigrantów z Polski. Tylko w ubiegłym roku ten kierunek wybrało ponad 50 tys. Polaków. – WNiemczech jest około 8 mln imigrantów. Stanowią oni około 10 proc. społeczeństwa. Najwięcej ma korzenie tureckie, ale Polacy są na drugim miejscu, wyprzedzając imigrantów z Rumunii i Grecji – mówił podczas konferencji dr Martin Koppernock zambasady RFN wPolsce. – Od 2010 r. imigracja do Niemiec rośnie. W rezultacie na rynku pracy jest teraz naj- więcej osób w historii – dodał Koppernock. Jak przekonywała Iwona Makowiecka zPolsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej, na niemieckim rynku pracy jest wiele mechanizmów, których brakuje wPolsce. – Jedna znajlepszych praktyk to stały monitoring rynku pracy prowadzony dla regionów przez izby przemysłowo-handlowe we współpracy zagencjami pracy irządem federalnym. Każdy przedsiębiorca, planując rozwój firmy, może sprawdzić, jaka jest sytuacja demograficzna wkonkretnym powiecie, jak wyglądają perspektywy dla jego branży. W Polsce nie znalazłam równie szczegółowych raportów, u nas każdy region gra jak solista, ale nie ma orkiestry w postaci rozwiązań dla całego kraju – przyznała Makowiecka. Z danych GUS wynika, że po Wielkiej Brytanii i Niemczech Polacy najczęściej emigrują do Irlandii (113 tys.) oraz Holandii (109 tys.). W tym drugim kraju często spotyka ich rozczarowanie. Badania na ten temat wśród obywateli Holandii, holenderskich pracodawców oraz imigrantów zarobkowych z Polski przeprowadził Edgar de Beule z biura badawczego Marketeffect. – Niecałe 40 proc. Holendrów uważa, że imigranci na rynku pracy to dobre rozwiązanie. Większość jest negatywnie nastawiona do pracowników z Polski, Bułgarii i Rumunii. Twierdzą, że Polacy nie znają języków obcych i nie nadają się na wyższe stanowiska – mówił de Beule. – Ponad połowa Polaków w Holandii pracuje poniżej swoich kwalifikacji, a tylko 9 proc. powyżej – dodał. Polacy mają też problem z zaaklimatyzowaniem się w Holandii. Z badań Marketeffect wynika, że ponad 20 proc. z nich odczuwa wrogie nastawienie Holendrów. Połowa Polaków czuje się tam źle. f 1 REKLAMA 33308298