Nasza piękna transformacja

Transkrypt

Nasza piękna transformacja
Nasza piękna transformacja
prof. Stanisław Gomułka* 2007-09-15, ostatnia aktualizacja 2007-09-14 21:08:22.0
Lata 1990-91 i późniejsze to znakomity czas dla Polski. Pojawiło się ok. 2 mln nowych firm,
zwykle niewielkich, rodzinnych. To przeszło najśmielsze oczekiwania - mówi ekonomista
Prof. Tadeusz Kowalik**: Doradzał pan wielu polskim rządom i ministrom finansów,
współpracując również z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Bankiem Światowym.
Zaczynał pan w trudnych czasach, w roku 1989.
Prof. Stanisław Gomułka: To był czas totalnego kryzysu politycznego i gospodarczego. Na
przełomie sierpnia i września 1989 r. powstał rząd, w którym centralną postacią - obok premiera
Tadeusza Mazowieckiego - był Leszek Balcerowicz, w owym czasie mało znany ekspert, a nie
ogólnie znany polityk czy powszechnie szanowany autorytet.
Zostałem zaangażowany w tworzenie zupełnie nowego programu gospodarczego dla Polski. Pytano
mnie, jaka powinna być polityka gospodarcza kraju w sytuacji ogromnych zagrożeń
spowodowanych kryzysem, kiedy jeszcze na dodatek dokonuje się zasadnicza transformacja
ustrojowa. Moim dużym atutem było bogate doświadczenie akademickie i to, że przebywałem
wiele lat w krajach o gospodarce rynkowej.
W latach 1989-91 działała pod przewodnictwem Balcerowicza grupa osób zdeterminowanych, by
przeprowadzić proces transformacji gospodarczej zgodnie z ekonomicznymi regułami gry.
Wiedzieliśmy, że przez kilka miesięcy ta grupa będzie miała ogromną władzę. Wynikało to m.in. z
tego, że nikt z polityków dobrze nie wiedział, co należy zrobić. Tak więc to my w dużym stopniu
tworzyliśmy program i mieliśmy ogromne możliwości przekonania rządu, parlamentu i po części
społeczeństwa, że ten program należy zrealizować. I to się udawało. Współpraca ze strony premiera
Mazowieckiego, całego rządu i zaplecza politycznego w tamtym czasie była niezwykle ścisła i
pomocna.
Pierwszy zarys programu transformacji powstał zaledwie w dwa tygodnie, mniej więcej pod koniec
września. Był sporządzony po angielsku, na potrzeby wyjazdu wicepremiera Balcerowicza do
Waszyngtonu na spotkanie z przedstawicielami MFW, Banku Światowego i rządów państw
zachodnich. To był kilkustronicowy dokument. Natomiast polska wersja, nieco zmieniona i
rozszerzona, którą przygotował głównie Marek Dąbrowski [wiceminister finansów], została
opublikowana w październiku. Były to jednak wciąż tylko bardzo ogólne propozycje. Lecz zarazem
trwały prace nad programem całościowym, wewnętrznie spójnym i szczegółowym.
Osoby z MFW okupowały całe piętro hotelu Victoria w Warszawie, a ja byłem wtedy jednym z
głównych doradców Balcerowicza ds. kontaktów z tymi ludźmi. Razem z nimi Ministerstwo
Finansów oraz Narodowy Bank Polski tworzyły program na rok 1990. Szczegóły polityki
makroekonomicznej oraz budżet były gotowe mniej więcej w połowie grudnia, a następnie zostały
przedstawione rządowi do zatwierdzenia. Sprawy wówczas najistotniejsze to oprócz budżetu
polityka monetarna, polityka płac, zmiany podatkowe, zakres liberalizacji cen oraz polityka
walutowa, w tym zakres wymienialności złotego - cały pakiet rozwiązań. Został on wprowadzony 2
stycznia 1990 r.
Kiedy rząd go przyjął?
- To ciekawa historia. Angielską wersję dokumentu programowego - tzw. list intencyjny
przygotowany w rozmowach między przedstawicielami Ministerstwa Finansów i NBP a
departamentem europejskim MFW - rząd otrzymał około 13 grudnia. Premier powiedział jednak,
że Balcerowicz nie może parafować tego dokumentu, dopóki on i inni członkowie rządu nie
przeczytają polskiego tłumaczenia. Balcerowicz był tym bardzo zmartwiony, ja zresztą też.
Problem polegał na tym, że chcieliśmy rozpocząć realizację całego programu 2 stycznia, więc nie
mieliśmy dużo czasu - tym bardziej że w tym samym okresie parlament musiał przyjąć
odpowiednie ustawy.
Ja jednak uspokajałem Balcerowicza, mówiąc, że rząd nie ma wyjścia. Trzeba więc założyć mówiłem - że za kilka dni przyjmie dokument bez istotnych poprawek. Tak się też stało, bodaj w
wigilię Bożego Narodzenia. Tymczasem nadzwyczajna komisja sejmowo-senacka pracowała w
wielkim pośpiechu nad kilkunastoma ustawami związanymi z pakietem.
Michael Bruno, ówczesny szef doradców w MFW, napisał w 1992 r., że ku jego zdziwieniu
rząd wybrał najostrzejszy wariant programu.
- Były dwa warianty, tzw. szybszy i wolniejszy. Różnice dotyczyły wyboru polityki
makrofinansowej, który przełożyłby się na szybkość spadku inflacji do stopy poniżej 1 proc.
miesięcznie - albo w ciągu roku, albo w ciągu np. pięciu lat. Oba warianty były dyskutowane przez
Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Podczas takiej dyskusji zapytano mnie, co ten wybór
oznacza np. dla stopy bezrobocia i spadku płacy realnej.
Jak zatem przewidywano kształtowanie się tych wielkości?
- Uważałem, że dużych różnic między tymi dwoma wariantami nie ma. Na pewno w obu należy się
spodziewać dużego wzrostu bezrobocia oraz istotnego spadku tzw. statystycznej płacy realnej.
Chodziło mi o to, aby postawić sobie cel ambitny, który jednak będzie w miarę realny i wokół
którego będzie można zbudować program oznaczający istotną zmianę jakościową w systemie
ekonomicznym. Dlatego zwracałem uwagę na liberalizację cen, eliminację większości subsydiów,
liberalizację handlu zagranicznego oraz zmniejszenie inflacji z około 20-30 proc. miesięcznie
jesienią 1989 r. do mniej więcej 1-5 proc. miesięcznie pod koniec roku 1990. Wydawało mi się, że
różnice między obu wariantami nie są dramatyczne, a z punktu widzenia wiarygodności programu
lepiej będzie, jeśli przyjmiemy wariant ambitniejszy, mocniejszy w doborze instrumentów, bo w ten
sposób będą większe szanse na sukces.
Przypomnę, co wówczas mówili różni funkcjonariusze państwowi o przewidywanych
skutkach transformacji. Mówiono o 400 tys. bezrobotnych, dodając, że bezrobocie będzie
tymczasowe. Mówiono o spadku dochodu narodowego o 3 proc., produkcji o 5 proc. A było:
1,1 mln bezrobotnych w pierwszym roku, 2 mln w drugim, prawie 3 mln w 1993 r. Pytam o
celowość tak drastycznej terapii szokowej.
- Jeśli chodzi o inflację, to pod koniec 1990 r. była ona sporo wyższa od wcześniej założonej. Choć
bowiem formalnie przyjęliśmy tzw. wariant szybszy, to w rzeczywistości realizował się wariant
wolniejszy. Inflacja spadła do poniżej 1 proc. miesięcznie dopiero po dziesięciu latach.
W pierwszych miesiącach 1990 r. rzeczywiście wystąpiły pewne elementy tzw. terapii szokowej.
Np. nadwyżka budżetowa w pierwszym kwartale ku naszemu zdumieniu była bardzo duża, bo w
relacji do dochodu narodowego wyniosła blisko 9 proc. Myśmy chcieli mieć mniej więcej zerowy
deficyt budżetowy w skali roku, a nie dużą nadwyżkę. Podobnie wyglądała sprawa z bilansem
handlowym, gdzie odnotowaliśmy początkowo dużą nadwyżkę.
Baliśmy się o złotego i jego wymienialność. NBP miał pod koniec 1989 r. naprawdę niewielkie
rezerwy - ok. 1,6 mld dol. Przypomnę, że gospodarstwa domowe na swoich kontach walutowych
miały około 5 mld dol. Wystarczyło więc, że gospodarstwa zażądałyby ich wypłaty, żeby NBP
ogłosił: przepraszamy, nie ma wymienialności. Sytuacja była dramatyczna. Dlatego też wysoka
wiarygodność programu była kluczem do sukcesu. I właśnie dla zapewnienia takiej wiarygodności
konieczna była polityka, która utrzymuje wysokie stopy procentowe, a więc zachęca gospodarstwa
domowe do oszczędzania w złotych, do tego, by nie wymieniano ich na dolary. Chodziło także o
taki stały kurs złotego wobec dolara, który bardzo zachęca do eksportu.
Ale silna dewaluacja złotego pod koniec grudnia 1989 r. była jednym z kilku ważnych powodów,
dla których inflacja przez jakiś czas była dość wysoka - sporo wyższa, niż założyliśmy.
No dobrze, walczyliście z inflacją. A spadek dochodu, spadek produkcji? Czy konieczne było
aż tak wielkie załamanie?
- Osoby z MFW opowiadały nam, że kiedy spotykają się z Mazowieckim, premier mówi im, że
mniej jest zaniepokojony możliwością dużego spadku płacy realnej, obawia się za to bardzo dużego
wzrostu bezrobocia. Ja widziałem to zaniepokojenie wśród polityków "Solidarności" - Jacka
Kuronia i innych. Dla mnie było oczywiste, że szybka i ogromna zmiana w relacjach cenowych
oraz początkowo z konieczności bardzo restrykcyjna polityka makroekonomiczna będą musiały
powodować duży spadek produkcji, a wobec tego - duży wzrost bezrobocia. Ostrzegałem przed
tym zarówno członków rządu, jak i opinię publiczną. Z grubsza przewidywałem to, co się później
stało. Duży wzrost bezrobocia był nie tylko nieuniknioną konsekwencją przyjętej polityki
gospodarczej, ale do pewnego stopnia był konieczny w sytuacji, gdy przechodzimy do gospodarki
rynkowej.
Wspomniał pan, że projekt budżetu na rok 1990 przewidywał stosunkowo niewielki spadek
produkcji. Te założenia zostały przyjęte jeszcze przed wrześniem 1989. Nie przywiązywałem do
nich dużej wagi, choć byłem przekonany, że są nierealistyczne. Nie nalegałem na ich zmianę, bo
dochody budżetowe zależą od nominalnego PKB, a oczekiwałem inflacji raczej wyższej, niż była
założona.
A płaca realna? Czy tak silny jej spadek był nie do uniknięcia?
- Był, niestety, konieczny. Pod koniec 1989 r. zakładaliśmy, że w 1990 spadnie ona o mniej więcej
30 proc. - i ta akurat prognoza się sprawdziła.
Oczywiście, miałem świadomość, że duża nadwyżka budżetu to nie jest sytuacja szczególnie
zadowalająca. Dlatego sugerowałem rządowi korektę dotychczasowej polityki. Na tym tle doszło
do różnicy zdań między mną i Markiem Dąbrowskim. Dąbrowski w końcu zrezygnował ze
stanowiska wiceministra finansów. Natomiast Balcerowicz i cały rząd przyjęli zaproponowaną
modyfikację polityki makroekonomicznej na drugą połowę 1990 r. Oznaczała ona m.in. znacznie
wyższe wydatki, co niestety było jedną z przyczyn tego, że w końcówce roku doszło do
przyśpieszenia inflacji. Niemniej jednak wynik korekty był w mojej ocenie per saldo pozytywny.
Doszło bowiem do znacznego wzrostu aktywności gospodarczej.
Jak długo się ta aktywność utrzymała?
- Niestety, miała charakter przejściowy, bo w 1991 r. doświadczyliśmy kolejnego szoku związanego
z rozpadem RWPG.
Po latach Balcerowicz twierdził, że korekta dokonana w drugiej połowie 1990 r. oznaczała
zbyt głębokie poluzowanie gospodarki.
- Można mieć wątpliwości co do skali tego poluzowania. Pojawiały się argumenty przemawiające
za tym, że było ono zbyt głębokie i dlatego potem trzeba było stawić czoła jego skutkom poprzez
zaostrzenie polityki monetarnej.
Nie było to zadanie łatwe, bo Balcerowicz - choć to on de facto decydował wtedy o stopie
procentowej wspierany przez grupę doradców - musiał jednak mieć na uwadze również i to, że
zbliżały się wybory prezydenckie. Swoją kandydaturę w nich zgłosił także Tadeusz Mazowiecki.
Powstało pytanie: czy w tej sytuacji podwyższać stopy procentowe, czy też nie? My uznaliśmy, że
trzeba to zrobić. Balcerowicz rozmawiał na ten temat z Mazowieckim. Po rozmowie premier uznał,
że skoro trzeba to zrobić, to trzeba - nie baczył na wybory i swoje szanse w nich, ale na sytuację w
kraju.
Czesław Bywalec, ekonomista zajmujący się problematyką konsumpcji, określa pierwsze lata
transformacji jako "prawdziwą rewolucję w podziale dochodów". Jego zdaniem w latach
1990-93 udział płac w dochodach ludności spadł z ponad 46 proc. do nieco ponad 28.
Równocześnie udział tych, którzy otrzymują zyski z działalności gospodarczej, wzrósł z 7
proc. do 17. W gruncie rzeczy ukształtowała się nowa struktura społeczna - nastąpiło
przesunięcie bogactwa od biednych do bogatych. Jak pan to ocenia z perspektywy czasu?
- Jako okres wyjątkowo pomyślny dla Polski. Czekała nas duża niespodzianka, bo w 1989 r. nie
było jeszcze jasne, jak szybko pojawi się w Polsce nowy sektor prywatny.
Uważa pan, że się udało?
- Tak, gdyż to, co się stało w latach 1990-91, a także później, przeszło nasze, a w każdym razie
moje najśmielsze oczekiwania. Pojawienie się ok. 2 mln nowych firm - na ogół zatrudniających
niewiele osób, gdyż zazwyczaj były to firmy rodzinne - dla większości ludzi w Polsce było czymś
zupełnie nieoczekiwanym.
Do kraju zaczęły też napływać spore inwestycje. Wspomniałem, że początkowo władze NBP były
zaniepokojone tym, że może im nagle zabraknąć dewiz. Ale już w pierwszym roku transformacji do
NBP napłynęło ok. 6 mld dol. Nie do końca wiadomo skąd. Najprawdopodobniej z oszczędności
osób, które podczas stanu wojennego pracowały za granicą. Ci ludzie zaczęli teraz wracać do
Polski, otwierali tu nowe sklepy i firmy. Inwestowali zaoszczędzone pieniądze tutaj, w Polsce. To
było coś niezwykłego, czego nie obserwowaliśmy nawet na Węgrzech, nie mówiąc o Czechach i
innych krajach.
Szybki wzrost gospodarczy, jaki obserwowaliśmy w Polsce od 1992 r., miał bezpośredni związek
właśnie z powstaniem tego nowego sektora prywatnego, który w latach 90. bardzo dynamicznie się
rozwijał.
Ja jednak chcę jeszcze zapytać o udział płac w dochodach obywateli, ponieważ ich poziom
stał się rażąco niski.
- W tamtym czasie rzeczywiście tak było. Po części było to związane z faktem, że płace w sektorze
budżetowym były wówczas bardzo niskie. Dziś udział płac jest większy - oscyluje w pobliżu 35
proc. PKB - ale nadal jest niższy niż w innych krajach. Wynika to częściowo z dużego wzrostu
transferów socjalnych, które obecnie w Polsce są równie wysokie jak na Węgrzech. W latach 90.
poziom tych transferów był bardzo wysoki z racji gwałtownego wzrostu liczby rencistów i
emerytów...
gdyż chcieliście ukryć bezrobotnych wśród emerytów i rencistów.
- Nie tyle chcieliśmy, ile musieliśmy się zgodzić na wzrost transferów poprzez renty i wcześniejsze
emerytury. W rezultacie mamy dziś w Polsce około 10 mln rencistów i emerytów. Jest to ogromna
liczba ludzi, blisko dwa razy większa niż w latach 80. Jednym z wielkich problemów procesu
transformacji jest właśnie to, że mamy za dużo ludzi, którzy przejmują dochody od osób
pracujących, zamiast być aktywni i samemu brać udział w tworzeniu dochodu narodowego. To się
w tej chwili przekształca w konflikt pokoleniowy. Pokolenie ludzi starszych konkuruje o dochody z
pokoleniem ludzi młodych, którzy chcą mieć wyższe płace, niższe podatki i miejsca pracy. Źródła
tego konfliktu siegają początku lat 90. Nie mogliśmy dać sobie rady z tym problemem przez cały
okres transformacji i wciąż nie dajemy sobie z nim rady.
Czy Polska może dziś utrzymać wysokie tempo wzrostu?
- W latach 1995-97 tempo wzrostu PKB było bardzo wysokie - ok. 7 proc. Było ono możliwe, bo
na początku transformacji powstały rezerwy wzrostu: duże bezrobocie i spore niewykorzystane
zdolności produkcyjne. By jednak utrzymać takie tempo, należało zrobić coś jeszcze, czego nie
zrobiono. Dziś jest podobnie. Teraz chodzi głównie o reformę finansów publicznych i wejście do
strefy euro.
Szybkie wejście do niej euro może przyspieszyć wzrost?
- Tak, bo da przedsiębiorcom łatwiejszy dostęp do oszczędności zagranicznych przy niskich
stopach procentowych. W Polsce mamy mało krajowych oszczędności, bo wysoki jest poziom
transferów socjalnych i poziom konsumpcji różnych grup społecznych. Udział inwestycji w
dochodzie narodowym jest w granicach 15-25 proc. Jeśli chcemy go zwiększyć do 30 proc.,
możemy to zrobić na dwa sposoby. Pierwszy to zwiększenie oszczędności krajowych. To można
zrobić tylko poprzez silne zmniejszenie transferów socjalnych. Mogą z tym jednak być spore
problemy, bo mamy bardzo dużo rencistów i emerytów.
A drugi sposób to oszczędności zewnętrzne, czyli napływ kapitału zagranicznego.
- Napływ kapitału - tak, ale niekoniecznie bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Potrzebne są
kredyty inwestycyjne. Dziś niebezpiecznie jest brać kredyt w walutach obcych, gdyż istnieje
ryzyko kursowe. Kiedy będziemy w strefie euro, ten problem zniknie. Będziemy brać kredyty w
euro przy niskich stopach procentowych, bez żadnego ryzyka kursowego.
Czy polska gospodarka jest przygotowana do tego, by wejść do strefy euro?
- Jest przygotowana od strony realnej, natomiast nie spełniamy kryteriów fiskalnych. Mamy za
duży deficyt budżetowy. Powinniśmy wykorzystać obecny wzrost gospodarczy, by zmniejszyć ten
deficyt. Dziś jednak zmniejsza się składkę rentową, co będzie kosztowało budżet utratę około 20
mld zł rocznie.
Dzisiaj możemy utrzymać deficyt budżetowy w pobliżu 3 proc. PKB (kryterium z Maastricht), bo
mamy wysokie tempo wzrostu, co zapewnia nam duże wpływy podatkowe do budżetu. Jeśli jednak
w najbliższych latach to tempo spadnie, Polska może nie być w stanie utrzymać deficytu na
poziomie poniżej 3 proc. Tymczasem może też dojść do podniesienia stóp procentowych, wzrostu
inflacji i osłabienia złotego. Data wejścia do strefy euro odwlecze się o kolejne lata.
Dowiódł pan wielokrotnie, że ma pan dużą siłę perswazji. Dlaczego nie powie pan tego
osobiście wicepremier Gilowskiej albo premierowi?
- Od roku 1989 do 2002 współpracowałem z rządami różnych orientacji politycznych. Gdy
dzwoniłem do ministra finansów albo i do samego premiera, nie miałem problemu ze spotkaniem.
Dziś sytuacja jest inna. Wicepremier Gilowska mówi otwarcie, że ona sama ma niewielki wpływ na
zasadnicze reformy.
No to niech pan idzie do premiera.
- Niestety, obecny premier uważa, że III RP była w rękach jakiegoś układu, a Leszek Balcerowicz i
jego doradcy są niewiarygodni. Nie dysponuję więc tym, bez czego doradca nic nie może nic
zrobić - pełnym zaufaniem. Wcześniej nim dysponowałem jako ktoś, kto zna teorię ekonomii, ma
pewne doświadczenie w polityce gospodarczej, zna polskie realia i jest całkowicie bezinteresowny.
Uważany byłem za osobę, która nie ma żadnych powiązań, a myśli tylko o długofalowym interesie
kraju. Dziś premier i prezydent postrzegają mnie, jak przypuszczam, jako człowieka "układu". W
związku z tym nawet nie próbuję do nich dotrzeć. Wysłuchaliby mnie może, ale zapewne
powiedzieliby: mamy innych doradców.
* Prof. Stanisław Gomułka - ekonomista. Od 1962 r. pracownik Uniwersytetu Warszawskiego.
Aresztowany w marcu 1968 r. pod zarzutem organizowania demonstracji studenckich, w
następnym roku opuścił Polskę. Od 1970 r. do przejścia na emeryturę w 2005 r. był wykładowcą
London School of Economics, prowadził też zajęcia na uniwersytetach amerykańskich. Do Polski
powrócił w 1989 r., został wówczas doradcą wicepremiera Leszka Balcerowicza
** Prof. Tadeusz Kowalik - ekonomista i historyk myśli ekonomicznej. W latach 70. wykładowca
opozycyjnego Towarzystwa Kursów Naukowych. W Sierpniu '80 ekspert Międzyzakładowego
Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej
Publikujemy fragmenty wywiadu udzielonego wiosną 2007 r. telewizji Edusat
prof. Stanisław Gomułka*
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Nasza piękna transformacja
Lata 1990-91 i późniejsze to znakomity czas dla Polski. Pojawiło się ok. 2
mln nowych firm, zwykle niewielkich, rodzinnych. To przeszło najśmielsze
janek-007 16.09.07, 02:13 Odpowiedz
Jedno mnie bardzo dziwi w tych wszystkich peanach na cześć 'polskiej
transformacji' i L.Balcerowicza; czy w Polsce co najmniej od 1980 roku nikt
nie myślał jak przeprowadzić kraj przez zmiany ekonomiczne i ustrojowe. Czy
wszyscy po 1980 roku do 1989 byli zajęci tylko pisaniem bibuły i innych
ideologicznych bzdetow, drukowaniem kolorowych obrazków Matki Boskiej i
produkowaniem szkaplerzykow. Coś mi w tych wszystkich 'opiniach' prof. Gomułki
nie gra. Przez cale te wszystkie lata nikt nie miał czasu czy nie pomyślał
żeby napisać i poddać pod dyskusje planów transformacji ustrojowej i
ekonomicznej nawet chociażby w jakichś grupach zakonspirowanych w stanie
wojskowym. Wszyscy przecież wiedzieli ze komuna padnie tak przynajmniej mówią
i mówiły gadające głowy wtedy i dzis. Dopiero trzeba było Balcerowicza i
spółki żeby w dwa tygodnie skrobnąć na kolanie plan transformacji i to zaraz
przed wyjazdem do USA i do MFM. To chyba jakieś kłamstwa, ja przynajmniej w to
nie wierze co mówi prof. Gomułka na ten temat a utwierdza mnie w tym fakt ze
prof. był w tamtym czasie związany z MFM wiec nie jest bezstronny i
przedstawia wersje korzystna dla siebie i Balcerowicza. To wszystko jest chyba
szyte grubymi nićmi. Transformacja była potrzebna ale żeby mieć tyle czasu i
nic nie zrobić po to żeby się przygotować na taka ewentualnosc a dopiero
improwizować z Balcerowiczem i w dwa tygodnie strząsnąć jakiś plan bez
jakiejkolwiek dyskusji i oceny niezależnych fachowców społecznych i
ekonomistów nie tylko krajowych. Ja w te bajki nie wierze panie procesorze
Gomułka.
na Czechach, Wegrzech, Liwie nie bylo Balcerka
babetle666 16.09.07, 05:25
i tez zrobili udane reformy finansowe.
a co mowi o Balcerowiczu, jego koles z dawnych PZPRowskich lat ?
O Leszku Balcerowiczu: robią z niego idola
Oleksy: (Leszek Balcerowicz – red.) Przecież on był zwykłym
doktorem, jak pracował w KC PZPR. My byliśmy bliskimi kolegami.
Ostatnie spotkanie było 3 maja, jak go spałowali gdzieś na Starym
Mieście. I on następnego dnia zadzwonił, i był cały wzburzony:
Józek, ty wiesz nic nie zrobiłem, byłem tam tylko i mnie do suki
zaciągnęli.
A ja mu mówię: „Lesiu, a na ch... tam szedłeś. Wiedziałeś, że będą
pałować”. (...) Zanim go wylegitymowali, to spałowali. Przyszedł się
do mnie żalić. A ja mu mówię: „Po coś tam kur...szedł?!”. Robienie z
niego idola, przecież on kopiował...
G: Wy jesteście wszyscy rycerze parteru.
O: Rycerze czego?
G: Parteru.
O: Barteru?
G: Parteru, zero kondygnacja.
O: Dobre określenie. Będę używał.
Kapitalizm to anachronizm
eberhard15 16.09.07, 07:08 Odpowiedz
Szukajcie innych rozwiązań.
Kaczyńscy muszą odejść.!!
wrojoz 16.09.07, 10:32 Odpowiedz
To będzie dla Polski dobrze.
Miller juz odszedl, teraz kolej na Kwasniewskiego
worjoz 16.09.07, 16:23 Odpowiedz
Re: Kapitalizm to anachronizm
lahdaan 16.09.07, 10:43 Odpowiedz
Zgadzam się. Kapitalizm nie jest idealnym systemem gospodarczym, ale podobnie
jak z demokracją - lepszego jeszcze nie wynaleziono. Wątpię też czy takowy
zostanie wynaleziony. Kapitalizm bowiem ma tą przewagę nad innymi, że wyzwala
inicjatywę społeczną i pozwala nieskrępowane działanie. Tym samym wspomaga on
system demokratyczny, ponieważ oba są ze sobą ściśle powiązane. Nie byłoby
demokracji bez kapitalizmu, podobnie jak nie byłoby kapitalizmu bez demokracji.
-"P2C2BE!" Salomon Rushdi
Re: na Czechach, Wegrzech, Liwie nie bylo Balcerk
lahdaan 16.09.07, 10:46 Odpowiedz
Nie możesz porównywać Czech, Węgier i Litwy do Polski. Bowiem były to kraje o
innej demografii i innej strukturze gospodarki. Poza tym jest jeszcze za
wcześnie by oceniać skutki reform Balcerowicza. Pełne prawo do tego będą mieć
dopiero nasze wnuki.
-"P2C2BE!" Salomon Rushdi
A gdyby twoja glupota miala skrzydla:)))
onufry.zagloba 16.09.07, 14:03 Odpowiedz
Problem nie w ISTNIENIU Planu Balcerowicza, ale w tym, ze NIE ZOSTAL
ZREALIZOWANY w okresie czasu, dla ktorego powstawal, ze jego
realizacje rozne partie przesuwaly w czasie. Pamietam, ze juz
wowczas na Zachodzie mowiono: jesli ten Plan to TERAZ, poki istnieje
spoleczny entuzjazm i...oszczednosci obywatela.
To NIE do ciebie. To do babetle!!!
onufry.zagloba 16.09.07, 14:04 Odpowiedz
Nie wiem, czemu tak mnie serwer wpisal.
Polska bez Unii byla by Uganda.
sansone1 16.09.07, 16:20 Odpowiedz
i natym trzeba sie zastanowic.
Re: Polska bez Unii byla by Uganda.
fly8171 16.09.07, 23:52 Odpowiedz
Chyba się mylisz. A poza tym ortografia.
Raczej piekna pieśń na pochlebe Prof. Balcerowicza
raffocus 16.09.07, 07:23 Odpowiedz
Nazwisko Gomułka zobowiązuje...
Gomułka!Pier..dolisz głupoty. Piekna, ale dla sbmarecki1963 16.09.07, 09:08 Odpowiedz
Gomułka!Pier..dolisz głupoty. Piekna, ale dla sb- ków, ich agentów,
szumowin postpezepeerowskich w stylu kwasniewskiego,
pseudodemokratów w stylu michnika, wałesy, geremka i reszty
szemranego towarzystwa polityczno - biznesowego. I tu masz rację, że
dla nich piekna transformacja.
Państwo gnije przy PiS.
wrojoz 16.09.07, 10:32 Odpowiedz
Państwo gnilo za rzadow SLD
worjoz 16.09.07, 16:22 Odpowiedz
Re: Gomułka!Pier..dolisz głupoty. Piekna, ale dla
lahdaan 16.09.07, 10:44 Odpowiedz
Gdyby nie ta transformacja, dziś dostęp do Internetu miałaby tylko garstka właśnie SBeków i ludzi Partii.
-"P2C2BE!" Salomon Rushdi
a marecki1963 jak walczyl z komuna?
kolargolo 16.09.07, 12:48 Odpowiedz
przy alpagach krytykowal kierownika GS-u?
a w głębokim lesie wysikiwał na śniegu
1410_tenrok 16.09.07, 12:53 Odpowiedz
antysocjalistyczne hasełka. Vot gjeroj!
a ty marecki, gdzie siedzisz? W puszce Faradya?
1410_tenrok 16.09.07, 12:52 Odpowiedz
Co ty trujesz? Wszystkim sie bez porównania lepiej powodzi. A kto
mówi, że inaczej - KŁAMIE! Oczywiście jest garść pieszczoszków
dawnej komuny, którzy nagle zaczęli musieć pracować za realne
pieniądze, anie za pieniądze wynikające z prioorytetów
socjalistycznej panstwowości.
Ci, którzy po transformacji byli sprytni - mają więcej. A ci, którym
się nie chciało - mają tyle, ile mają. I tak jest dobrze.
Re: Nasza piękna transformacja
tomasso3 16.09.07, 10:46 Odpowiedz
Można założyć, że do władzy dojdą ludzie gotowi odebrać nienależne
renty, ograniczyć możliwość wcześniejszych emerytur itp.
Pojawia się jednak pytanie co się stanie z zaoszczędzonymi w ten
sposób środkami? Jakoś nie potrafię uwierzyć że zostaną przeznaczone
na obniżkę kosztów pracy, a tym samym wzrost płacy.
Cokolwiek by o PiS-ie nie mówić to oni zdecydowali się na znaczącą
obniżkę składki rentowej i jak dotąd to chyba jedyny przypadek
rzeczywistego obniżania kosztów pracy po 1989 r. Za to należą im się
brawa.
Re: Nasza piękna transformacja
swoboda_t 16.09.07, 19:42 Odpowiedz
Jedną ręką dają, drugą zabierają (projekty podatków Religi). Tuż
przed wyborami zapowiedzieli wielkie rozdawnictwo - jak myślisz,
skąd wezmą na to kasę??
-www.chorzow.schronisko.com/
Co ty pie......?! Tomasso?
miguell 17.09.07, 09:27 Odpowiedz
tomasso3 napisał:
> Cokolwiek by o PiS-ie nie mówić to oni zdecydowali się na znaczącą
> obniżkę składki rentowej i jak dotąd to chyba jedyny przypadek
-wzrost składki zdrowotnej zaraz na samym początku
-wzrost akcycy od benzyny
-zniknięcie wszelkich ulg podatkowych (remontowa)
-quasi podatke Religi
-podatek od sprzedazy nieruchomości (bez zwolnienia reinwestycyjnego)
Re: Nasza piękna transformacja
lahdaan 16.09.07, 10:56 Odpowiedz
W takim razie muszę przypomnieć co się stało w 1989r. Nikt się wtedy nie
spodziewał, że PZPR tak łatwo odda władzę i pozwoli wolne wybory, w których
wygra Solidarność. Tak się jednak stało i to wszystkich zaskoczyło. I PZPR i
Solidarnościowców. Pojawiło sie pytanie co teraz. W sytuacji gdyby
solidarnościowy rząd nie poradził sobie z rządzenie krajem, dało by to atut
komunistom do powrotu do władzy.
Choć, wiele osób ze środowiska solidarności miało doświadczenie w walce o
wolność, ale nie miało go w rządzeniu wolnym krajem. Balcerowicz, Gomółka i in.
może nie są to genialni eksperci lecz skutecznie przeprowadzili kraj od walącego
sie komunizmu do gospodarki wolnorynkowej, która teraz chwali sie PiS.
Należy także pamiętać, iż każda rewolucja, również i gospodarcza wymaga ofiar i
poświęcenia. Ale czy nie warto było ich podjąć by obudzić sie dziś rano w Wolnej
Polsce?
-"P2C2BE!" Salomon Rushdi
Kolego jasiu007 - tu widac, jak niewiele wiesz
1410_tenrok 16.09.07, 12:46 Odpowiedz
Bibuł pewnie nie czytałeś, a opracowań o tychże tym bardziej! Gdybyś
coś poczytał, to być wiedział jaka była różnica pomiędzy bibułami
polskimi a np. czechosłowackimi. U nas w 100% bito w bogoojczyźniane
tony, masowano zabliźniałe rany i snuto geopolityczne fantasmagorie.
Tacy ludzie do nich pisali. To nadawało się jedynie dla edukacji
historycznej, ale chleba z tego nie było.
A w Czechosłowacji? Oni zajmowali sie również gopsodarką i zadawali
sobie często pytanie: CO BEDZIE, GDY KPCZ POJDZIE PRECZ. Tam
prowadzono poważne dyskusje ekonomiczne. Posiadano konkretne plany
postępowania. Więc, kiedy kpcz pogonili - oni nie mieli zbytnich
problemów. Zważywszy, że nie było u nich ani gierka, ani kryzysu,
ani wojny jaruzelskiej.
PS.
Przeciwnicy Balcerowicza - odwalcie się wreszcie od tego faceta.
Jesteście nudni! A pamiętajcie, jak skonczył ten dooreń lepper.
Narodowi postsovieticusów przydaje się doświadczenie wcinania rectum
trawy. Po 17 latach jest świetnie. A kto mówi, że jest inaczej jest głuchoślepąniemową i na dodatek ma Alzheimera, nie mówiąc o
Parkinsonie.
sztywny kurs dolara i wymienny rubel
nowytor.nowytor8 16.09.07, 14:18 Odpowiedz
narzędzia zasranego Balcerowicza ile nas Polaków kosztowały, polski majątek
wypływał we wszystkich kierunkach.
Więc sraj się dupku.
-"polski" patriota o Polsce:
www.dailytimes.com.pk/default.asp?page=2007/05/11/story_11-5-2007_pg3_3
III RP wg Leszka Millera: "Śmietniki w Polsce służą do szukania jedzenia lub
porzucania noworodków", "promocja wielodzietności jest siłą napędową ubóstwa,
dziedziczonego upośledzenia przyszłych pokoleń"
jestescie genialni w swojej fekaliczności
1410_tenrok 16.09.07, 17:53 Odpowiedz
a jakiz to majątek został po nieboszczce peerelii - wszystko to mity
i legendy, misiek!
PS.
Znasz jakies azymuty tego wypływu, czy tylko tak mama ci mówiła?
Re: Nasza piękna transformacja
poglodzio 16.09.07, 16:06 Odpowiedz
Moim zdaniem transformacja była nie udana gdyż :
-do dziś nie roliczyliśmy komunistów
- nie dokończono prywatyzacji
-nie zniwelowano różnicy pomiędzy Polską a zachodem
-poglodek.salon24.pl"
Szanowny Panie Pogłódek
1410_tenrok 16.09.07, 17:55 Odpowiedz
dobrze, że nie robi Pan już tych szalonych błędów ortograficznych.
Ale na stroną merytoryczną też należałoby więcej popracować.
Re: Szanowny Panie Pogłódek
poglodzio 17.09.07, 18:37 Odpowiedz
No nad ortografią pracuje ciagle lecz mam słabą klawiaturę co do
strony merytorycznej to uważam że jest dobra i wspaniale
przedstawiona gdyż tych rzeczy nie zrealizowano, jeżeli uważasz
inaczej uzasadnij
-poglodek.salon24.pl"
Musi, ze nie bardzo wczuwasz sie w sytuacje !
1europejczyk 16.09.07, 16:20 Odpowiedz
Otoz zmiany jakie nastapily i mialy (mogly) nastapic w Polsce w tym czasie
przeszly oczekiwania nawet tych, ktorzy na przekor wszystkim wczesniej
przewidzieli stan wojenny. Przejscie Polski na gospodarke rynkowa bylo po
prostu w tamtych czasach niewyobrazalne bez morza krwi zwiazanego z uwolnieniem
sie Polski spod namiestnictwa radzieckiego.
Wladze powstale w wyniku okraglego stolu zapowiadaly sie jako stan permanentnej
przepychanki z pzpr-owskim "betonem" (o ktorym zreszta nikt dzisiaj juz jakos
dziwnie nie mowi) trawajacej dziesieciolecia.
"Wszyscy przecież wiedzieli, ze komuna padnie tak przynajmniej mówią i mówiły
gadające głowy wtedy i dzis."
Byc moze, tylko za jaka cene ?
Kazdy "krok na przod" byl oczekiwaniem na rachunek radziecki w postaci
interwencji. To, ze byly dokumenty mowiace ze interwencji nie bedzie nie jest
zadnym argumentem. W ZSSR sytuacja rowniez byla chwiejna. Zwyciestwo
komunistycznego "betonu" w ZSSR moglo okazac sie dla nas katastrofalne!
Bezkrwawe sharmonizowanie taimingu, wymuszonych powszechna rewolta spoleczna,
zmian w Polsce z upadkiem "komunizmu" w ZSSR bylo chyba najwiekszym polskim
politycznym osiagnieciem w ostatnich kilku wiekach.
General WJ i stan wojenny mial w tym swoj historyczny udzial.
Robienie takich planow w Polsce wymagalo dostepu do szeregu tajnych informacji
panstwowych dotyczacych nie tylko stanu finansow panstwa. Ci co byli w opozycji
tego dostepu nie mieli. Ci co mieli jak LB, takimi planami, za czasow rzadow
PZPR-u bedacego radzieckim namiestnictwem w Polsce, ryzykowaliby wlasna kariere
a czasem rowniez nieco wiecej.
Nasza piękna transformacja
Sciemniasz 1europejczyk...
janek-007 16.09.07, 17:04 Odpowiedz
Poprzednio ktoś napisał ze Czesi np. o ekonomii pisali i zastanawiali się co
będzie jak partia padnie. Następne brednie które piszesz zaprzeczają wszystkim
gadającym głowa z tamtego i dzisiejszego czasu. Przeciez gen. W.Jaruzelskiego
sadzi się za to ze wprowadził stan wojenny i ze żadnej interwencyj ze strony
ZSRR miało nie być. Wiec jak piszesz ze wszyscy się bali interwencji i ze
strachu nie mogli myśleć o ekonomii w takim razie gen. W.Jaruzelski oddal Polsce
przysługę wprowadzając stan wojenny. Jeżeli Solidarność z Walesa i spolka na
czele która odsadza gen W.Jaruzelskiego od czci i wiary ma racje ze nie byłoby
żadnej interwencji to sama udowadnia sobie i wszem wobec ze były to zwykle dupki
które nie wiedziały co robią, bazowaly i dalej bazują tylko na ludzkich
emocjach. Ci którzy bronią rabunku Polski przez L.Balcerowicza kiedyś i dzisiaj
dalej najwięcej krzyczeli i krzyczą interwencji ZSRR i pluli na
gen.W.Jaruzelskiego wiec wychodzi na to ze zwolennicy kalekich reform
Balcerowicza kłamią w zywe oczy.
~~~_a ja dalej spokojnie popieram PiS_~~~
joasia512 16.09.07, 18:04 Odpowiedz
co zrobić, współczuję, na beton sie nie poradzi...
monster1972 16.09.07, 18:43 Odpowiedz
janek, ty na prawde pojecia o niczym nie masz i
1410_tenrok 16.09.07, 18:09 Odpowiedz
plujesz. Wszystkie żałosne sieroty po peerelii beczą i jazgoczą po
słodkim dolce far niente, korupcji i złodziejstwie za czasów komuny.
Balcerowicz cie okradł? A z czego chłopie, a z czego? Z octu czy z
zapałek?
Janek, napisałem Ci chłopie, dlaczego nie było na temat dyskusji.
Więc piszę jeszcze raz - jaśniejszym tekstem: TU NIKT NIE
PRZEWIDYWAŁ, ZE TEN CAŁY BURDEL SOCJALISTYCZNY SIE ROZPADNIE (każdy
grzecznie myślał - socjalizm tak, wypaczenia nie). Wolność zawitała
niespodziewanie i nagle. Rozumiemy się? Jeszcze kilka miesięcy
wcześniej nikt nie wiedział co to jest Solidarność. Ale wielki
księgowy peerelii stwierdził, że komuna z pod kroplówki nie wyjdzie.
A, że nikt nie był zaiteresowany wzywaniem karetki pogotowia, która
i tak nie zamierzała znikąd na ratunek przybyć -to i władzę oddano.
NAGLE.
Wy, którzy jak ta doorna kaczka kłamiecie o tamtych czasach,
winniście lepiej dowiedzieć się więcej o tym, a nie truć o
złodziejstwie Balcerowicza.
Jego przeciwnicy i tak, jedyne, co potrafią - to deklinowanie mantry
Balcerowicz złodziej.
A kogo on okradł???? 17 lat po 1989 Polska jest wolnym krajem, który
dobrze się rozwija, a ludziom wcale źle się nie powodzi.
Ale Wy jak buraki, nie przeżyjecie dnia bez odmiany przez
przypadki "Balcerowicz złodziej".
Bredzisz.
janek-007 16.09.07, 18:39 Odpowiedz
nie to ty jasiu bredzisz
1410_tenrok 16.09.07, 20:09 Odpowiedz
a to pewna jest różnica
Janek ma sporo racji,
adrem63 17.09.07, 10:53 Odpowiedz
Re: Janek ma sporo racji,
adrem63 17.09.07, 10:58 Odpowiedz
bo ludzi nie okradano wtedy z octu i zapałek tylko z ich
oszczędności.
Przykładem mój ojciec, wtedy lat 70 emeryt. Jego oszczędności całego
życia zmalały wtedy w krótkim czasie realnie do 30%.
Nie sądź zatem, że ludzie nie mieli niczego, jeśli sam byłeś golasem,
albo najwyżej w pieluchach.
Miedzy tym co dzisiaj mowia a tym co sie wtedy
1europejczyk 16.09.07, 18:12 Odpowiedz
dzialo jest duza roznica: moje "brednie", ktore "zaprzeczaja wszystkim gadajacym
glowa" sa oparte na bezstronnych obserwacjach a nie na interpretacjach, ktore
maja "uswiecic" tego (LW na przyklad) albo innego (LB o zgrozo).
Uczestnicy chca sie dzisiaj "wybielic" jakoby wiedzieli co robia (na przyklad
LW): swoj sukces zawdziecza przede wszystkim temu, ze nie bardzo wiedzial co
robi. Stad brala sie Jego wiara w zwyciestwo.
Kazdy znajacy troche histori przygladal sie temu, jesli juz nie strachem, to ze
zgroza !!!!
Jesli juz ktos wiedzial, a i to nie jest wcale pewne to Michnik
Geremek, Mazowiecki i paru innych....
Pisze zreszta o tym Michcnik w pakistanskim Daily Times, ktorego link daje
nowytor.nowytor8.
www.dailytimes.com.pk/default.asp?page=2007/05/11/story_11-5-2007_pg3_3
Bylo w tym wszystkim pewne zaklamanie (o ktorym pisze Michnik)
Kazdy w miare znajacy tamta rzeczywistosc wiedzial, ze w tamtej powszechnej
biedzie najlepiej zylo sie tym co strajkowali: gornikom z ich wlasnym sklepami
(za dolarowe bony), sanatoriami, osrodkami wypoczynkowymi (Sczyrk na przyklad)
stoczniowcom, hutnikom i paru innym profesjom do ktorych nalezeli oczywiscie
tajni platni ubeccy donosiciele, ktorych dzisiaj z takim zapamietaniem broni
polska hierarchia kk i polskie wyksztalciuchy.
Stad zreszta zawod jakiego doznali po zmianach i ich obecne roszczenia nie tylko
placowe: maja gorzej niz mieli!
Tymniemniej byly to i pozostaly najlepiej rozwiniete regiony Polski.
Nikogo nie bronie: tlumacze, ze interwencja niezaleznie od posiadanych
dokumentow zawsze byla mozliwa bo "akcja" toczyla sie rownolegle w Polsce, w
ZSSR i niewykluczone troche w Stanach.
Przygotowywanie przejscia na gospodarke rynkowa w instancjach partyjnych PZPR-u
bylo lamaniem jego statusu, ktorego podstawa byla doktryna
marksistowska-leninowska i "wieczna" przyjazn z ZSSR.
Prace nad takim w opozycji wymagalyby dostepu do licznych w owym czasie tajnych
danych i ich duzej dynamiki zmian.
Bez nich wszelkie opracowania bylyby "psu na buty".
W tamtych czasach byla Czechoslowacja.
Czechy powstaly w 1993 roku po podziale Czechoslowacji: ich pragmatyczne (a nie
antyrosyjskie) wysilki wprowadzenia "socjalizmu z ludzka twarza" w 1968 za
Dupczaka byly pierwsza proba realizacji podobnych zmian. Stad mieli juz pewne,
duzo mniej emocjonalne niz nasze, pragmatyczne podejscie do nadchodzacych zmian!
Ty tez bredzisz.
janek-007 16.09.07, 18:43 Odpowiedz
A Ty, oczywizda wszelkie rozumy pojadłeś
1410_tenrok 16.09.07, 21:33 Odpowiedz
smakowało przynajmniej?
Jedno mnie ciekawi w tych tekstach JANKA:
onufry.zagloba 16.09.07, 18:15 Odpowiedz
ile mu PiSdziaki placa za ustawianie dyskusji w "porzadanym
kierunku" poprzez inicjowanie KAZDEGO WATKU? I czy sie na dluzsza
mete oplaca?
Co za bzdury!
mars_99 16.09.07, 20:44 Odpowiedz
wszystko realizowane bylo na zamowienie zachodnich,dziadowskich korporacji
i zachodnich rzadow ktore staraly sie stworzyc z Polski jakis tam skansen
gospodarczy. Interes Polski a zwlaszcza 'przecietnego' Polaka byl w tym
wszytkim najmniej wazny. Chodzilo o stworzenie nowej kaptilastycznej 'elyty'
przez grabiez i kradziez majatku panstwa polskiego wypracowanego przez
PRL. Ofkors nie musze mowic KTO stal sie ta elyta: ex-cinkciarze,ex-esbecy,
bezczelni i bezwzgledni zlodzieje gotowi realizowac kazda bzdurna decyzje
ekonomiczna 'teamu' Balcerowicza, wrogiemu Polsce i zwyklym Polakom.
Obecnie mamy dalszy ciag tego dziadowstwa, kiedy miliony Polakow musza
emigrowac za chlebem w najwiekszej tego typu emigracji w calej historii Polski!
Nu ale niektorzy durnie forumowi dalej czcza swego gnojka Balcerowicza..
-When I give food to the poor, they call me a saint. When I ask why the poor have no food,
they call me a communist.
www.antiwar.com/
Nasza piękna transformacja
jacculek 16.09.07, 23:33 Odpowiedz
W artykule ”Nasza piękna transformacja” napisano, że NBP miał pod
koniec 1989 r. niewielkie rezerwy - ok. 1,6 mld dol., a gospodarstwa
walutowe miały na kontach walutowych około 5 mld dol. I utrzymywano
wysokie stopy procentowe, by zachęcać gospodarstwa domowe do
oszczędzania w złotych, bo nagłe wypłaty położyły by polski system
finansowy. Chodziło także o taki stały kurs złotego wobec dolara,
który bardzo zachęcał do eksportu. A ja uważam, że było inaczej.
wysokie stopy procentowe i stały kurs dolara były narzędziem, dzięki
któremu można było zastosować oscylator do wyprowadzenia z polski
dziesiątek miliardów dolarów. Każda zmiana stóp procentowych w
normalnych warunkach ekonomii powoduje zmiany kursu waluty. Na
początku lat dziewięćdziesiątych stopy procentowe w Polsce były
bardzo wysokie rzędu 80%, a na zachodzie ok. 10 % rocznie. Wpłacając
np 1 mln zł w polskim banku na lokatę otrzymywało się ok 1,8 mln zł
po roku. Na zachodzie za 1 mln dolarów wpłaconych na lokatę
otrzymywało się około 1,1 mln dolarów. Oscylator polegał na
wpłaceniu np 1 mld zł w polskim banku, wzięciu glejtu z tego banku,
że za rok dostanie się 1,8 mld zł, pojechaniu na zachód i
wynegocjowaniu w jakimś banku pożyczki 180 tyś dolarów (przelicznik
zł do dolara był stały 1:10000). Z tym wracało się do Polski,
zamieniano dolary na 1,8 mld zł i wpłacało do banku na lokatę
oprocentowaną na 80 % rocznie i brało się gwarancje na wypłatę przez
bank ok. 3,2 mld po roku i wracało na zachód itd. Mogło to
funkcjonować przy wysokich stopach procentowych u nas, niskich na
zachodzie i stałym kursie zł do dolara oraz przy wiedzy, że ten kurs
będzie przez najbliższy rok utrzymany. W normalnej ekonomii w ciągu
roku kurs zł do dolara wzrósłby 1,8 krotnie. To było pogwałcenie
podstawowych praw ekonomii i rabunek państwa polskiego. Zwykły
oscylator, który zastosowało Art B polegający na założeniu w polskim
banku konta na np. 10 mln zł, dostaniu np. 50 czeków i wybraniu w
innych bankach na każdy czek po 10 mln zł (bank, w którym założono
konto otrzymywał informacje o wykonanych transakcjach dopiero po ok.
tygodniu) to mały pikuś w porównaniu z oscylatorem wynikającym z
różnicy stóp procentowych i stałego kursu. Wyciągnięto z polski tyle
pieniędzy, że w ciągu dwóch lat wydrukowano w Polsce ponad 1000 bln
zł (w przeliczeniu 100 mld dolarów) by załatać tą dziurę. Większość
z tego nie uwzględniono w ogóle w budżecie. To spowodowało
hiperinflację i utratę oszczędności na lokatach. A każdy kto przez
lata oszczędzał na książeczkę mieszkaniową mógł sobie za te
oszczędności kupić co najwyżej skrzynkę wódki. Z naszych pieniędzy
powstały fortuny, „błyskotliwe” firmy i za te pieniądze powstały
również "wolne" prywatne media. Jedyny plus dla Balcerowicza, że nie
doprowadził do totalnego bankructwa państwa polskiego, jak to miało
np. miejsce w Argentynie. Tam działał podobny mechanizm jak u nas.
------------------------------------------------------------------Pozdrawiam wszystkich
Re: Nasza piękna transformacja
wj_2000 17.09.07, 00:23 Odpowiedz
jacculek napisał:
> Z tym wracało się do Polski,
> zamieniano dolary na 1,8 mld zł i wpłacało do banku na lokatę
> oprocentowaną na 80 % rocznie i brało się gwarancje na wypłatę
> przez
> bank ok. 3,2 mld po roku i wracało na zachód itd.
Nie da się w ten sposób wyciągnąć z Polski więcej dolarów niż było!
No bo jak? Zamiana tych lawinowo narastających złotówek na dolary
wymaga nie TYLKO stałego kursu, ale i OBECNOŚCI zielonych w NBP.
W rzeczywistości rezerwy dewizowe nie malały, a ROSŁY. Wyprzedawano
zapasy materiałowe i produkty wytworzone z kupionych wcześniej
surowców. Tu ponieśliśmy jakiś uszczerbek na majątku narodowym, ale
twierdzenie, że to była kwota rzędu 100 miliardów dolarów jest
nieporozumieniem.
Na "kwit", że za rok się będzie miało złotówek wartości (według
aktualnego kursu) 1,8 miliona $ NIKT nie da owych 1 800 000$ !!!!
To, że kurs był stały okazało się dopiero po roku, ale tylko
dlatego, iż niewielu dolary od Banku kupowało za złotówki!
Gwarancji iż tak będzie nikt naprawdę nie mógł dać.
-Jak ja nie lubię mieć stale racji!
Re: Nasza piękna transformacja
adrem63 17.09.07, 11:29 Odpowiedz
Dzisiaj z pewnością już trudno określić ile dolarów w ten sposób
wypłynęło z Polski, ale wiadomo także, że po transformacji ilość
pieniędzy lokowanych w Polsce przez emigrację rosła szybko.
Przy okazji upieczono jeszcze jedną "pieczeń. Sztywny kurs dolara
spowodował upadek tych firm państwowych, które miały duże wpływy z
eksportu do strefy dolarowej.
Nasza piękna transformacja
jacculek 17.09.07, 00:06 Odpowiedz
Ortografia nie ma tutaj znaczenia. A wystarczy poszperać trochę w
internecie i przeanalizować co się wtedy działo.
Wariat, uwaga wariat z profesorskim tytułem!!!!!
arey 17.09.07, 10:05 Odpowiedz
miliony bezrobotnych, największy upadek gospodarki, setki tysiecy
ludzi na bruku z załamnymi zyciorysami, tysiące spółek
nomenklaturowych itd..
Nasza piękna transformacja cd.
jacculek 17.09.07, 11:24 Odpowiedz
wj_2000 napisał:
Nie da się w ten sposób wyciągnąć z Polski więcej dolarów niż było!
No bo jak? ………
Właśnie dlatego rezerwy dewizowe rosły, bo dolary wchodziły do
Polski. Zamieniano je na złotówki (nagle pojawiły się kantory, które
skupowały waluty) i wpłacano do banków (z Polski wywożono
tylko „kwity”). Ale w końcu zaczęto wypłacać pieniądze tym, którzy
wpłacali coraz większe sumy na lokaty terminowe w złotówkach. I dla
tych wypłat zabrakło polskich złotówek. Inflacja bierze się m.in.
(nie mówię, że tylko)z produkcji pustego pieniądza (w 1989-1990
wartość złotego spadła ponad 20-krotnie). Utrzymanie stałego i nie
zmieniającego się kursu złotego wobec dolara było jednym z założeń
polityki finansowej Balcerowicza i kurs ten utrzymywany był przez
ponad 2 lata. Kto był zorientowany, ten mógł to wykorzystać.
W kwestii „kwitów” i ich honorowania w zachodnich bankach !?!. Skoro
można handlować długami, daje się kredyty pod zastaw hipoteki, to
czy gwarancja polskiego banku była wtedy nic nie warta? Może. Ale
czy tylko banki mogły pożyczać pieniądze. Pranie brudnych pieniędzy
to też biznes.
Ile na tym straciliśmy – można oszacować. Ludność kraju *
oszczędności stracone przez przeciętnego Kowalskiego.
Pozdrawiam
Re: Nasza piękna transformacja
adrem63 17.09.07, 11:38 Odpowiedz
Grupka dzielnych Polaków do pracy wzięła się z chęcią
Dołączył do nich BIG BROTHER i stało się nieszczęście.
:-)
Re: Nasza piękna transformacja
aaneta 17.09.07, 12:04 Odpowiedz
janek-007 napisał:
> Jedno mnie bardzo dziwi
> czy w Polsce co najmniej od 1980 roku nikt
> nie myślał jak przeprowadzić kraj przez zmiany ekonomiczne i ustrojowe.
A wystarczyłoby trochę poczytać, nie trzeba byłoby się tak bardzo dziwić.
pl.wikipedia.org/wiki/I_etap_reformy_gospodarczej
pl.wikipedia.org/wiki/II_etap_reformy_gospodarczej
Tu więcej:
czytelnia.pwn.pl/pdf/balcerowicz_3.pdf
Z powyższego widać, że niektórzy myśleli, tylko że nic z tego nie wyszło.
> Przez cale te wszystkie lata nikt nie miał czasu czy nie pomyślał
> żeby napisać i poddać pod dyskusje planów transformacji ustrojowej i
> ekonomicznej nawet chociażby w jakichś grupach zakonspirowanych w stanie
> wojskowym.
Fakt, że plan Balcerowicza w ostatecznym kształcie został wypracowany i
zatwierdzony w bardzo krótkim czasie, ale jego podstawą był projekt reform,
opracowany przez Balcerowicza i jego zespół jeszcze właśnie w latach 80-tych, o
które pytasz. Niestety, nie mogę teraz znaleźć w necie żadnego źródła na ten
temat, ale jeśli jesteś zainteresowany, mogę poszukać później (mam to w domu w
jakiejś książce).
Piękne fałszowanie historii, gdzie Sachs i Lipton?
eva15 17.09.07, 17:06 Odpowiedz
Piękne i bardzo bezczelne fałszowanie historii, gdzie w tym
wszystkim PRAWDZIWI autorzy tej "naszej pięknej transformacji" SACHS i LIPTON???
Opowieści o tym, jak Balcerowicz z Gomułką i spółką w parę nocy na
kolanie "wymyślili" program reform są tyle zabawne co i bezczelne,
ale dla laików jako fałszowanie historii nierozpoznawalne.
Tymczasem to niejaki Jeffrey Sachs z niejakim Davidem Liptonem (MFW)
przywieźli do Polski mniej lub bardziej gotową receptę. Sachs
wcielał te w gruncie rzeczy Friedmanowskie 10. przykazań
neoliberalizmu nieco wcześniej w Bolivii (skutki znane), następnie
przywiózł ten program do W-wy, dopasował z Liptonem, swym bodaj
wcześniejszym studentem, pracującym wówczas w MFW, do polskich
realiów, omówił szczegóły realizacji z grupą "egzekucyjną" skupioną
wokół Balcerowicza - ot i sa w dużym skrócie cała historia geniusz
Balcerowicza i "jego" reformy.
Oto co pisze poważna US-prasa o tej rzekomo "polskiej reformie":
"In the summer of 1989, Sachs was in Warsaw advising the Polish
reformers who had won a historic victory in parliamentary elections.
At a late-night meeting, he and a colleague, David Lipton, sketched
out some ideas for decontrolling prices immediately, stabilizing the
currency, cancelling foreign debts, and, eventually, privatizing
state-owned enterprises. Jacek Kuron, one of the leaders of the
Solidarity movement, told them to write up a plan. Sachs said they
would go back to America and fax over some material within a week or
two. “What do you mean?” Kuron demanded. “I need this tomorrow
morning.”
Sachs and Lipton worked through the night, and by dawn had completed
a fifteen-page brief with a specific chronology of policy
reforms. “It was the first time, I believe, that anyone had written
down a comprehensive plan for the transformation of a socialist
economy to a market economy,” Sachs recounts. “Our proposal was for
a dramatic, quick transformation.” Some Polish economists advocated
less radical changes, arguing that their country had neither the
institutions nor the expertise necessary to handle unbridled
capitalism, but on January 1, 1990, the government enacted the main
elements of the Sachs-Lipton all-nighter as part of a new policy
that was widely referred to as “shock therapy(...)”
www.newyorker.com/archive/2005/04/11/050411crbo_books
Tą samą receptę Sachs powlókł dalej do Moskwy Jelcyna. I jak
w "Globalizacji" napisał Stiglitz, Polska tylko dlatego uchroniła
się od totalnego krachu, że w 1992/1993 osdstąpiła od niektórych
Sachsowych genialnych zaleceń. Pijany Jelcyn tego nie zrobił, bo
materii kompletnie nie ogarniał, no i jak Rosja pod radami Sachsa w
1998r skończyła powszechnie wiadomo.( Stiglitz: "the only reason the
transformation in Poland was successful, was that the implementation
of Sachs/Balcerowicz plan has been aborted in 1992/93. At the same
time the plan has been fully carried out in Russia, with known
results".)
Wpędziwszy parę krajów w nędzę Sachs doradza teraz Afryce jak z tej
nędzy wyjść - co zapewne potrwa i zapewni mu dochody do końca życia.
Z Rosji Putina wypędzono go na "zbity pysk" i nędzę razem z nim.
Oto co pisali j. Sachs i Lipton o swojej w grucie rzeczy reformie w
Polsce:
www.foreignaffairs.org/19900601faessay5998/jeffrey-sachs-david-lipton/poland-s-economicreform.html
Oczywiście, że na użytek "ludu", Sachs, Lipton i MFW chętnie
przyznają Balcerowiczowi (współ)autortswo na terenie Polski. Po co
miliony bezrobotnych Polaków mają ze złością czy wręcz nienawiścią
myśleć o Ameryce? To szkodziłoby jej image.
Re: Piękne fałszowanie historii, gdzie Sachs i Li
rakunica 17.09.07, 20:48 Odpowiedz
Dziekuje Evo za linki i opinie. Tak to wyglada. Trzeba o tym przypominac.
Anna Kozlowska