Papuga Minister

Transkrypt

Papuga Minister
Rafał Smoleń
Papuga Minister
Holmes i Watson nawiązują nowe stosunki koleŜeńskie, znajomości i przyjaźnie
jako exchange faculty w Kolegium Artes Liberales
Mijał właśnie trzeci kwadrans wykładu, gdy Sherlock Holmes poruszył się gwałtownie na
swym skrzypiącym krześle w sali B Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego.
Podstarzały męŜczyzna w podkutych butach próbował opanować piszczący mikrofon.
Profesor zawodził o fosforylacji białek, a zebrani studenci pierwszych lat gorączkowo
przewracali karty w podręczniku. Dietetyk na przemian pęczniał i chichotał, rozkoszując się
widokiem niebieskich palców i zuŜytych kompletów flamastrów. Papierowa cegła w rękach
studentów przypominała dziecięcą kolorowankę.
-
Ja w ich wieku na nudnych wykładach czytałem gazety. RóŜowe markery nigdy mnie
nie podniecały – oznajmił Holmes.
-
Ale to jest ksiąŜka tego profesora i my zaznaczamy te słowa, które właśnie
wypowiada. Od trzydziestu lat mówi dokładnie to samo. Nawet te same zdania –
kiedyś w końcu je zapisał i tak je teraz podkreślamy. Tylko te zdania będą na
egzaminie – wyjaśnia jedna z dziewczyn, która usłyszała Holmesa.
Widok pokornych uczniów i butnego wykładowcy utwierdza nas w przekonaniu, Ŝe
szkolnictwo wyŜsze w Polsce cierpi na złośliwą chorobę.
-
Polska Anemia Nauk – podpowiada Holmes. – Myślisz, Ŝe to całe Artes Liberales coś
tu moŜe zmienić? PrzecieŜ tu nie ma nawet prawdziwych studentów – wszyscy są tacy
sami, anemiczni, wymuszeni. I skąd chcą wziąć tę kadrę? Bo póki co są jak zepsute
dziecko, które wrzeszczy: „mieszkam w willi za pieniądze z Ameryki”.
Kilka dni temu na adres naszego mieszkania przy Browarnej 221b przyszedł niecodzienny
list. Nadawca nazywał się „Jej Magnificencja”. Holmes wyszukał swój posrebrzany nóŜ z
wygrawerowanymi inicjałami Królowej Wiktorii i przeciął kopertę. Niewielka kartka w
środku zawierała tajemniczą ofertę współpracy. Pewien szacowny profesor o niemiecko
brzmiącym nazwisku proponował nam prowadzenie ćwiczeń z traseologii w Kolegium Artes
Liberales. Profesor zaznaczał, Ŝe całe przedsięwzięcie jest jedną wielką zagadką i niczego nie
jest w stanie zagwarantować. Ledwie skończyłem czytać „zagadka”, gdy Holmes chwycił
swoją złotą laskę i z ogniem w oczach wybiegł na ulicę.
Holmes dopijał właśnie czwartą kawę, gdy do sali nr 5 w Białej Willi weszli pierwsi
studenci. Kilku z nich zaczęło wyciągać białe laptopy ze skórzanych teczek, gdy detektyw
oznajmił triumfalnym głosem:
-
Idziemy w teren. Będziemy śledzić ludzi!
-
Zaraz, zaraz… Tak na pierwszych zajęciach? A wstęp teoretyczny? Jakiś syllabus?
Dyrekcja kazała nam przedstawić rolę traseologii w literaturze. Miałeś powiedzieć coś
o etyce – przypominam mu ściszonym głosem, aby nie umniejszyć pozycji Holmesa w
oczach studentów.
-
Literatura? Nie znam się na tym. Dobrze wiesz, Ŝe czytam tylko ksiąŜki sensacyjne.
Ten, kto poznał Holmesa wczoraj, mógłby pomyśleć, Ŝe ma do czynienia z ignorantem.
Rzeczywiście, Holmes nie zwaŜa na nic, co nie jest ściśle związane ze śledztwem, niemniej
jego ignorancja jest zazwyczaj pozą. Od czasu do czasu zaskakuje mnie cytatami z Biblii lub
Szekspira.
Inaczej jest z porządkiem. Szczerze mówiąc, nie znam nikogo bardziej chaotycznego
niŜ Holmes. Metody, jakie stosuje, są na tyle nieprzewidywalne, Ŝe całe śledztwo graniczy z
absurdem. Sam Holmes tłumaczy to naturą Cygana i Ŝywiołem sprawy. I pomyśleć, Ŝe to
mnie oskarŜał o populizm! Kroniki, w jakich dokumentuję jego wyczyny, mają być
sensacyjne i nienaukowe. CóŜ, złośliwość Holmesa to nic nowego.
Moje protesty na niewiele się zdają. Po kilku minutach studenci otrzymują pierwsze
zadanie. KaŜdy z obecnych ma zidentyfikować jak największą liczbę śladów po studentach
Wydziału Prawa i Administracji, którzy mrowią się w okolicach baraków Kliniki Prawa w
ogrodach BUW-u. Na kilka minut przysiadam się do przejętego Holmesa, który nabija trzecią
fajkę tego dnia.
Po pewnym czasie Holmes podnosi się z ławki i załamuje ręce. Zadanie przerosło
studentów. W akcie desperacji Holmes postanawia wypróbować moje zdolności dedukcyjne.
-
I cóŜ, Watsonie, po czym stwierdzisz, Ŝe zostawione tu ślady to spadek po obuwiu
studentów prawa?
-
Studenci prawa mają tu zajęcia – odpowiadam pewnym i donośnym głosem.
-
Mój drogi, ty ciągle to samo – widzisz, ale nie obserwujesz. Jesteś zbyt prosty,
Watsonie. Nie potrzebuję takiej pomocy. Widzisz te lejki w ziemi, tam, koło bramy?
To ślady po kroplach wody. Przypatrz się im bliŜej. Co to za woda? Istnieje tylko
jedna odpowiedź – to kawa latte z Coffee Heaven. Studenci prawa nie piją nic innego.
Nie udawaj, Ŝe o tym nie wiesz, mój drogi.
Nie minęły dwa tygodnie, a nasze zajęcia z traseologii trafiły na usta wszystkich w
Kolegium. Popularność Holmesa zaczyna mnie przerastać. Oschły, nieufny i pewny siebie
Holmes nikomu nie szczędzi słów krytyki. Bywa cynikiem, choć za najwyŜszą wartość w
Ŝyciu bierze honor. Jest jak maszyna analityczna – zamknięty w sobie i prawie bezbłędny.
Mimo to rozumiem tych studentów. Inteligencja Holmesa pociąga i mnie, jego spryt i bystry
umysł przysłaniają arogancję. Po kilku tygodniach pracy Holmes ma juŜ swoisty fun-club. W
dwa miesiące później dyrekcja Kolegium powierza nam pionierską misję – wspólnie z
Holmesem mamy zorganizować odrębną ścieŜkę edukacyjną na kierunku Artes Liberales –
„człowiek na tropie”.
Błysk pioruna rozciął niebo na pół. Ostatni przechodnie chyłkiem chowają się w bramach.
Sękate konary grabów spadają z łoskotem w aleję Szucha. Wyjący wiatr bezceremonialnie
porwał flagę Unii. Sherlock Holmes i ja wchodzimy do gmachu Ministerstwa Nauki i
Szkolnictwa WyŜszego.
Celem naszej misji jest pokój nr 3, gdzie urzęduje pani tego przybytku, Minister Nauki –
dawna dyrektor hipodromu w Kielcach, która awansowała dzięki parytetom partyjnym. Pani
Minister ma wydać zgodę na stworzenie nowej ścieŜki studiów w Kolegium Artes Liberales.
PotęŜna i szykowna dama przejrzała wniosek i podniosła tęgą głowę. Papuga w lewym
rogu hebanowego biurka poczęła charczeć niskim głosem:
-
Miserere!
-
A więc chcą panowie „umoŜliwić studentowi jak najpełniejsze rozpoznanie własnych
potrzeb i talentów”, tak? „Uczestnik specjalizacji «człowiek na tropie» ma
odnajdywać połączenia nauk ścisłych i społecznych. Zajęcia muszą mieć charakter
interdyscyplinarny (…) logia, psychologia, prawo, botanika, zarządzanie, chemia,
krymi (…) Specjalizacja jest adre (…) którzy po skończeniu edukacji uniwersy (…)
słuŜyć społeczeństwu swoją wszechstronną wiedzą i naby (…)”. Panowie, czy
Państwo wiedzą, w jakich czasach Ŝyją? Mamy XXI wiek. Nikt nie potrzebuje
kolejnych Erazmów! Rynek Ŝąda fachowców. Specjalizacja, panowie, specjalizacja to
przyszłość edukacji!
-
XXI wiek – powtarza papuga.
-
Skąd pan się tu w ogóle wziął, panie Watson? Jakie pan ma kompetencje? „Kurs
chirurgów wojskowych”? Co pan w ogóle wie o polskiej edukacji? Pan myśli, Ŝe jak
pan z Londynu, to pan tu nam będzie młodzieŜ uczył, co? Libelar arts? Nie mogę
pojąć, dlaczego mój poprzednik w ogóle się na to zgodził! Co pan sobie wyobraŜa?
-
Fachowców! – wyskrzecza papuga.
-
Droga pani – odezwał się Holmes. – Doktor Watson jest wybitnym specjalistą w
swojej dziedzinie. Doktor Watson dopomógł mi w rozwikłaniu wielu zawiłych spraw
kryminalnych, a jego wiedza z zakresu nauk ścisłych jest szeroko udokumentowana.
Doktor Watson jest moją prawą ręką i prawdziwym przyjacielem i nie pozwolę, by
ktokolwiek obraŜał go w mojej obecności. Mój towarzysz słynie ze swojej odwagi,
czego nie mogę powiedzieć o pani.
Po tych słowach Holmes wstał od biurka i trzasnął drzwiami. Oniemiała Minister wbiła
się w fotel. DrapieŜna papuga rzuciła się na moją twarz i zaczęła skubać mój kartoflany nos.
Na wniosku pojawiły się pierwsze krople krwi. Natychmiast wybiegłem z pokoju i
dołączyłem do Holmesa.
Tych kilka kropel krwi nie poszło na marne. W przypływie złości ujrzałem innego
Holmesa. Za chłodną maską wyrachowanego detektywa kryły się głębokie pokłady uczucia i
lojalności. Moje oddanie i cięŜka praca przyniosły efekt. Twarz Holmesa zmieniła się nie do
poznania. Jego groźne i kanciaste brwi zaokrągliły się, hardy wzrok rozjaśnił się, a na obie
strony chudej twarzy wstąpił róŜ. Usta detektywa rozciągnęły się w ironicznym i serdecznym
uśmiechu.