Antoni Stolpe - następca Chopina
Transkrypt
Antoni Stolpe - następca Chopina
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=99970 2009-08-02 Antoni Stolpe - następca Chopina Miał jedynie 21 lat, gdy zmarł, jednak już za życia uchodził za geniusza muzycznego. "W Polsce przed wystąpieniem Stolpego - pisał w 1935 roku muzykolog Stanisław Golachowski - mógł szczycić się równie doskonałymi kompozycjami, stworzonymi w tak młodym wieku - jedynie Chopin". Urodził się 23 maja 1851 r. w Puławach, gdzie jego ojciec Edward Stolpe był nauczycielem muzyki w Instytucie Aleksandryjskim Wychowania Panien, zaś matka Marianna z Turowskich była śpiewaczką. Warto dodać, że dziadek Antoniego, Alojzy Stolpe, był zasłużonym dla Warszawy muzykiem. Nauczał w Szkole Głównej Muzyki gry na fortepianie, a także pisał wiele polonezów, które później wydał drukiem w Lipsku. Chociaż od najmłodszych lat Antoni wykazywał niezwykły talent muzyczny, jego ojciec położył nacisk na powolne, rzetelne kształcenie syna. Początki kariery Kiedy ojciec Antoniego powrócił z Puław do Warszawy, objął dwie klasy fortepianu w Instytucie Muzycznym i zapisał do tej uczelni swego jedenastoletniego wówczas syna. Harmonii i kontrapunktu uczyli go tutaj Karol August Freyer i Stanisław Moniuszko. Już wtedy Antoni tworzył swoje pierwsze kompozycje, wśród których na uwagę zasługuje "O salutaris Hostia" na chór mieszany, kwintet smyczkowy i organy z 1866 roku. Naukę w Instytucie Muzycznym skończył Stolpe w wieku 16 lat, otrzymując wielką nagrodę z fortepianu i pierwszą z kontrapunktu. Ambitny chłopak pragnął dalej kształcić się w Berlinie, jednak nie posiadał wystarczających funduszy, które umożliwiłyby mu podróż i utrzymanie poza krajem. Udało mu się jednak z pomocą ojca zorganizować w Warszawie trzy koncerty kompozytorskie, z których dochód pokrył potrzebne koszta. Odbyły się one w salach fabryki fortepianów Hoffera i Resursy Obywatelskiej 22 marca i 11 grudnia 1868 roku oraz 14 maja 1869 roku. W ich programie znalazło się w sumie czternaście kompozycji Antoniego Stolpego, a wśród nich utwory orkiestrowe (uwertura koncertowa, wielki marsz "Hommage ? Mendelssohn"), kameralne (sekstet na fortepian i instrumenty smyczkowe, "Scena dramatyczna" na wiolonczelę z towarzyszeniem kwintetu smyczkowego, trio na fortepian, skrzypce i wiolonczelę), fortepianowe (etiudy), wokalne ("Śpiew" na tenor i orkiestrę do słów Victora Hugo, "Ave Maria" na kontralt z towarzyszeniem kwintetu smyczkowego). Młody artysta odniósł wówczas znaczny sukces. O jego niezwykłym talencie rozpisywała się w słowach zachwytu ówczesna prasa, a krytycy muzyczni wróżyli mu www.radiomaryja.pl Strona 1/4 świetlaną przyszłość. Nie było głosów, które o młodym Stolpem nie wyrażałyby się pochlebnie lub entuzjastycznie. Kompozytor Adam Münchheimer pisał: "(...) nie powodujemy się pobłażaniem dla początkującego artysty i gdyby dzieło nie przez szesnastoletniego młodzieńca, ale przez 36-letniego kompozytora było napisane, to jeszcze bardzo by nas zainteresować mogło, tak co do szlachetności pomysłów, jak równie co do skończoności formy, przy wybornej znajomości środków technicznych". Wtórował mu pianista i kompozytor Jan Kleczyński, który po jednym z koncertów Stolpego stwierdził, że "Pan Stolpe powinien dziękować Bogu za to, że otrzymał od niego dar taki, który go może kiedyś uczynić jednym z pierwszych w swoim zawodzie". Studia w Berlinie W lipcu 1869 roku Stolpe wyjechał do Berlina, aby kontynuować edukację muzyczną u Fryderyka Kiela, słynnego kompozytora i nauczyciela kompozycji. Gdy ten usłyszał, jak gra 18-letni Polak, i zobaczył partytury jego utworów, bez zastanowienia przyjął go do siebie na naukę, a do ojca Antoniego wysłał list, w którym gorąco chwalił talent jego syna. W późniejszym czasie, kiedy poznał już możliwości Stolpego, podkreślał: "Niemcy mają rozum, Francuzi wdzięk; Polak zaś łączy jedno i drugie w skończoną całość, i to najwięcej uderza w utworach Stolpego". Po ukończeniu przez Stolpego studiów z kontrapunktu pod kierunkiem Fryderyka Kiela powstała w Berlinie jego Sonata fortepianowa d-moll - jedyny utwór naszego geniusza, który został wydany w XIX wieku. Po śmierci Stolpego wykonał ją w Warszawie w 1875 roku Józef Wieniawski, który przyczynił się do jej opublikowania w 1876 roku przez Warszawskie Towarzystwo Muzyczne. Sonata ta za swą oryginalność była wysoko oceniana przez licznych kompozytorów, m.in. Szymanowskiego. Antoni pobierał także naukę techniki fortepianowej w Neue Akademie der Tonkunst u Theodora Kullaka uważanego w tamtym czasie za najlepszego profesora fortepianu w Niemczech. Po półrocznej nauce Stolpego Kullak zaproponował mu objęcie w berlińskim konserwatorium klasy fortepianu. Faktu tego nie można skomentować inaczej niż tak, że nasz rodak był niewątpliwie geniuszem muzycznym. Zygmunt Noskowski, wspaniały kompozytor i kolega szkolny Antoniego, pisał, że jako fortepianista Antoni Stolpe stał się chlubą Kullaka, doszedłszy do stopnia biegłości, na jakim kilku zaledwie w Europie artystów stanęło. Młody Stolpe intensywnie pracował nie tylko nad nowymi własnymi dziełami, lecz także z zaangażowaniem oddał się pracy pedagogicznej. "W ciągu kilku lat stworzył kilkadziesiąt utworów różnego rozmiaru i na rozmaite składy instrumentów. Przy tym większość utworów dość dokładnie lub bardzo dokładnie jest opisana pod względem wykonawczym. Oprócz tego, jeśli utwór miał być grany, to on sam również przepisywał głosy. Jak dalece żmudna to praca wiedzą wszyscy, którzy próbowali to robić, a dla kompozytora jest to czynność boleśnie, beznadziejnie niepotrzebna. I tak samo pisanie partytury, mimo że konieczne, jest niewspółmiernie długo trwającym procesem w porównaniu z samym aktem tworzenia. W www.radiomaryja.pl Strona 2/4 momencie wymyślenia utworu kończy się praca twórcza, a zaczyna praca zdecydowanie mało, oprócz czasu, zajmująca" - podkreśla prof. Andrzej Wróbel, twórca Festiwalu Polskiej Muzyki Kameralnej, na którym wykonywane są utwory Antoniego Stolpego, często po raz pierwszy od ich napisania. Kłopoty ze zdrowiem Stolpe, chociaż przecież bardzo młody, od początku miał problemy zdrowotne. Te dały o sobie znać w Berlinie, gdzie artysta obciążony obowiązkami na uczelni i stale tworzący nowe kompozycje zaczął chorować. Wkrótce po koncercie Wagnera, na który się udał, dostał zapalenia płuc, które wywołało liczne powikłania. Młodzieniec ukończył rozpoczętą pracę nad sonatą na skrzypce i fortepian i powrócił do Warszawy, by w gronie rodziny podratować swoje zdrowie. Nie wiedział wówczas, że sonata, którą skończył przed wyjazdem do kraju, miała być jego ostatnim utworem. Chociaż w Warszawie z wielką troską ojciec Antoniego zaczął się nim opiekować, wszelki ratunek okazał się niestety bezskuteczny. Nie pomogły nawet kuracje w uzdrowiskach. Zmarł w Merano 7 września 1872 roku. Zrozpaczony ojciec wpadł w depresję i zmarł dwa lata później. W ten sposób również kompozycje Antoniego uległy szybko rozproszeniu, a jego twórczość popadła w zapomnienie. Warto tutaj zauważyć, że Antoni do końca swoich dni wszystkie swoje siły oddawał na użytek sztuki. Był dla siebie bardzo wymagający. Zygmunt Noskowski we "Wspomnieniu pośmiertnym", zamieszczonym w 1872 roku w "Tygodniku Ilustrowanym", pisze: "Bywając u niego często w ostatnich miesiącach życia jego, miałem sposobność ocenić i charakter nieboszczyka. Widziałem zapał niezrównany dla sztuki, co było powodem, że dla kolegów nie miał zawiści, ale życzliwą zawsze radę i zachętę. W rozmowach z nim poznałem, że obok artyzmu, kształcił umysł, i podziwiałem jego głębokie poglądy na sztukę, trafne zdania o dziełach mistrzów. Dla siebie był bardzo wymagającym, skutkiem czego nie mógł się zdecydować na wydanie ważniejszych utworów swoich. A jednak staną się one może kiedyś ozdobą naszej muzyki". I dodaje: "Ogólny charakter tych utworów nosi na sobie cechę młodzieńczej fantazji. Naiwność i spokój przeważają głównie, obok potęgi skończoności form klasycznych, połączonych z nowymi środkami zdobytymi w muzyce. Przegrywając mi swoją sonatę ze skrzypcami, którą ukończył już w Warszawie na łożu boleści, nazwał ją poematem mieszczańskim i bardzo dobrze ją tym scharakteryzował. Ta sonata jest bez wątpienia najpiękniejszym jego dziełem, jak również i dwie sonaty fortepianowe, wariacje na kwartet smyczkowy, znane w Warszawie z wykonania na koncercie w Towarzystwie Muzycznym. Wszystkie te dzieła oczekują wydawcy, a daj Boże, aby prędko wyszły na widok publiczny, bo zasługują na to i wewnętrzną i techniczną wartością, świadcząc o genialnym talencie, o wielkiej pracy i nauce tak rychło zgasłego artysty". Profesor Andrzej Wróbel zwraca uwagę na fakt, że wszystkie nieliczne źródła - a także wiele publikacji prasowych z czasów Antoniego www.radiomaryja.pl Strona 3/4 Stolpego - są zgodne co do jednej kwestii, że był to jeden z najwybitniejszych talentów, jakie pojawiły się na polskiej ziemi od czasów Chopina. Ani Władysław Żeleński, ani Zygmunt Noskowski - obydwaj przecież znakomici kompozytorzy - nie wahają się użyć słowa "genialny", pisząc o tym młodzieńcu. Niestety, przez bardzo długi czas nikt nie interesował się tym młodym geniuszem. Być może rozproszona spuścizna Stolpego i fakt, że jego nagła śmierć zaskoczyła środowisko muzyczne, które za jego życia nie zgromadziło odpowiednich materiałów do wydania chociażby jego biografii, spowodowały, że wiadomości o tym artyście są do dziś mniej niż skromne. Można powiedzieć, że prawdziwego odkrycia Stolpego dokonał przed laty profesor Wróbel, który - jak podaje w tekście "Synkopowanej historii muzyki polskiej" Hanna Milewska - w 2001 roku na wyprzedaży w likwidowanej księgarni muzycznej, w pozostałościach zbiorów po Stanisławie Golachowskim, znalazł przepisane ręką muzykologa "Wariacje na kwartet smyczkowy". Muzyka Stolpego tak zachwyciła profesora, że zaczął szukać w bibliotekach innych jego utworów i włączać je do programów kolejnych Festiwali Polskiej Muzyki Kameralnej organizowanych w Warszawie. Czasami ciężko wyobrazić sobie, ile trudu i zabiegów potrzeba, by odkryta przez prof. Wróbla oraz zapomniana muzyka polska ponownie i nie raz po wiekach zabrzmiała w salach koncertowych. Dziwi jedynie fakt, że wysiłków profesora dla przywracania i upowszechniania naszego dziedzictwa narodowego nie docenia Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w tym roku nie wsparło finansowo VII Festiwalu Polskiej Muzyki Kameralnej! Dodajmy, że ostatnio dzięki Fundacji Pro Musica Camerata działającej przy Warszawskiej Operze Kameralnej narodził się pomysł wydania wszystkich zachowanych utworów Antoniego Stolpego. Tak powstała seria trzech albumów z jego nagraniami, która nosi tytuł: "Antoni Stolpe - opera omnia". Piotr Czartoryski-Sziler www.radiomaryja.pl Strona 4/4