Scenariusz programu artystycznego

Transkrypt

Scenariusz programu artystycznego
PROGRAM ARTYSTYCZNY
PRZYGOTOWANY Z OKAZJI 10 ROCZNICY
NADANIA SZKOLE IMIENIA JANUSZA KUSOCIŃSKIEGO
29 listopada 2011 r.
NARRATOR 1:
Zacisnął wargi, żeby się nie rozpłakać – ze szczęścia i z bólu. Ze szczęścia,
że wygrał bieg i został mistrzem olimpijskim. Z bólu – tak piekły go okrwawione stopy, że najchętniej
zrzuciłby pantofle. Bolało go całe ciało, z trudem mógł przewrócić się na drugi bok. Oprzytomniał trochę,
dotarło do niego, że to nie stadion olimpijski tylko cela więzienna.
RECYTATOR 1:
(na tle utworu Fryderyka Chopina „Nokturn b – moll”)
Krok mój szeleści celi żwirem,
liści rozbudza szum z uśpienia
i nawołuje przez judasza
okiem ukryty cień wspomnienia.
Świerszcze cykają nóg wahadłem,
jak tam w Łazienkach pośród kwiatów,
kiedym z konewki księżycowej
na róże lał wieczorne lato.
Może to było nad mym stawem,
Gdzie kwitła biel, pachniała mięta,
Widziałem gdzieś, lecz kiedy – nie wiem,
Słyszałem gdzieś, lecz nie pamiętam ...
R. Sadowski „Kusociński” (fragment)
NARRATOR 2:
Jak długo będzie trwać jego męka ? W więzieniu na Pawiaku jest już trzeci miesiąc. Bili go na
badaniach, aż do utraty przytomności, morzyli głodem i trzymali
w izolatce. Bolały go wargi spękane gorączką, krwawiły dziąsła, ledwie zaleczone po pobiciu. Gestapowcy
nie mieli dla niego żadnych względów.
RECYTATOR 2:
Od wojny, nędzy i od głodu
Sponiewieranej krwi narodu
Od łez wylanych obłąkanie
Uchroń nas Panie!
Od nieprawości każdej nocy
Od rozpaczliwej rąk niemocy
Od lęku przed tym, co nastanie
Uchroń nas Panie!
Od bomb, granatów i pożogi
I gorszej jeszcze w sercu trwogi
Od trwogi strasznej jak konanie
Uchroń nas Panie!
Od rezygnacji w dobie klęski
Lecz i od pychy w dzień zwycięski
Od krzywd, lecz i od zemsty za nie
Uchroń nas Panie!
Uchroń od zła i nienawiści
Niechaj się odwet nasz nie ziści
Na przebaczenie im przeczyste
Wlej w nas moc, Chryste!
Jan Romocki „Modlitwa”
PIEŚŃ :
Bóg jest ucieczką i obroną naszą !
Póki on z nami, całe piekła pękną !
Ani ogniste smoki nas straszą,
Ani ulękną.
Nie złamie nas głód ni żaden frasunek,
Ani zhołdują żadne świata hołdy;
Bo na Chrystusa my poszli werbunek,
Na jego żołdy.
„Pieśń konfederatów barskich” (fragm.), sł. J. Słowacki
NARRATOR 1:
We wrześniu nie zawahał się, aby stanąć do walki. Nie było to takie proste, bo przecież po
kontuzji nogi przekwalifikowano go do pospolitego ruszenia. By walczyć, uciekł się do podstępu. Pomogli
mu przyjaciele i został kapralem w poczcie dowódcy kompanii karabinów maszynowych w formującym
się 360 pułku piechoty.
Chciał walczyć, bo kochał ojczyznę, ale wiedział, ze wojna to noc, czas odchodzenia, przemijania,
to czas, który ściera całe pokolenia.
RECYTATOR 3:
(...) Taki to mroczny czas.
Ciemna noc, tak już dawno ciemna noc, a bez gwiazd,
po której drzew upiory wydarte ziemi – drżą.
Smutne nieba nad nami krzyż złamanych rąk.
Głowy dudnią po ziemi, nocą schodzą do dnia,
dni do nocy odchodzą, nie łodzie – trumny rodzą,
w świt grobami odchodzą, odchodzi czas we snach.
A serca – tak ich mało, a usta – tyle ich.
My sami – tacy mali, krok jeszcze – przejdziem w mit (...)
(...) Budzimy się we śnie
bez głosu i bez mocy i słychać, dudni sznur
okutych maszyn burzy. Niebo krwawe, do róży
podobne – leży na nas jak pokolenia gór.
I płynie mrok. Jest cisza. Łamanych czaszek trzask;
i wiatr zahuczy czasem, i wiek przywali głazem.
Nie stanie naszych serc. Taki to mroczny czas.
K. K. Baczyński „Ten czas” (fragment)
NARRATOR 2:
Co u matki? Dręczyła go myśl, że matka zamartwia się o niego. Pewnie gdyby go zobaczyła:
wyczerpanego fizycznie, przedwcześnie podstarzałego, ledwie trzymającego się na nogach w skutek tortur
i reżimu więziennego, na pewno by rozpaczała. Pomyślał: „lepiej, że mnie nie widzi, łatwiej będzie się
pogodzić z moim odejściem”.
PIEŚŃ:
Pamiętasz jakieś się u kolan matki
Papierowymi bawił żołnierzykami ?
Jak wiatr przez okno wpadł i zmiótł ci wojsko,
A tyś zalewał się łez strumieniami ?
Koiły wtedy troski twe dziecięce
Matczyne ręce.
Ty nie wiedziałeś, że o los twój troski
Często matczysko biedne ze snu budzą.
Ty nie wiedziałeś, jak od krwi otarte
Dla ciebie, synu, ofiarnie się trudzą,
W ciągłych kłopotach i ciągłej udręce,
Matczyne ręce.
„Matczyne ręce” (fragm.), sł. i muzyka A. Kowalski
linia melodyczna- fragment pieśni „Matczyne ręce” grana na flecie poprzecznym.
RECYTATOR 4:
Sny dziecinne pachniały wanilią.
Jak oderwać to życie od trwogi?
Te dni jak małe bożki w oliwkowym lesie- wyrosły z nich dorosłe wilki i ogień
opalił sosny strzelistych uniesień.
Takie to dzieje, matko. Boli wiatru kolec
wbity w trzydziestą trzecią jesień, kiedy umiem
już najtrudniejsze słowa. Na pękniętym stole
umierają kwiaty – suche deski trumien.
Dusi las zdarzeń przerosłych. Nic więcej.
Matko,
jeszcze jednym uśmiechem sprzed lat dwudziestu
przywróć mi wzrok dla świata
dziecięcy.
K. K. Baczyński „***[Sny dziecinne...]
NARRATOR 1: Wielu pytało: „Skąd bierzesz siłę?” To przecież proste: koszulka z białym orłem na
piersiach do czegoś zobowiązuje. Tak było wówczas, gdy biegł na 10 kilometrów.
RECYTATOR 5:
Kusy prowadząc za sobą podwójny cień – dwóch Finów –
obiegł stadion,
jakby to była dziecięca gonitwa naokoło klombu
w Parku Łazienkowskim w Warszawie.
Na ostatniej krzywej Kusy ruszył jak torpeda.
Druga połowa cienia znikła.
To Iso nie wytrzymał morderczego tempa,
Orzeł na trybunie niespokojnie poruszał skrzydłami.
Tłumy powstały. Morze huczało.
Kusy przerwał taśmę.
Rekord olimpijski padł. Rekord świata ocalał...
Hermes własnoręcznie wciągał biało-czerwoną flagę
na środkowy maszt.
J. Kierst „Los Angeles” (fragment)
NARRATOR 2:
Nie ma się co łudzić, był więźniem i wiedział, że nie czeka go nic dobrego. Niemcy bili go z
zaciętością, wściekli, że nie chciał wyrazić zgody na ich propozycję.
- Niewiele od Ciebie wymagamy. Wyjedziesz do Rzeszy i będziesz trenował naszych
zawodników. Znasz się na tym, czyż nie?
Nie słyszeli odpowiedzi.
Mówili:
- Byłeś mistrzem olimpijskim. Będziesz wolny i sławny – obiecywali.
Nie rozumieli, że odmawia i nie przyjmuje ich propozycji.
A gdyby przyjął propozycję hitlerowców i ocalił w ten sposób życie? Nie! Nigdy! Ani na chwilę nie myślał
o takim rozwiązaniu. Raczej śmierć niż utrata honoru. Był przecież wielokrotnym reprezentantem Polski i
mistrzem olimpijskim, a to zobowiązywało niczym przysięga żołnierska.
RECYTATOR 6:
Dniem czy nocą idziemy wytrwali,
w bitwach ogień hartuje nam pierś,
myśmy dawno już drogę wybrali,
jeśli nawet powiedzie – przez śmierć.
Więc naprzód, niech broń rozdziera,
niech kula szyje jak nić,
trzeba nam teraz umierać,
by Polska umiała znów żyć.
Bo czy las nam zahuczy jak morze,
Czy w bruk miasta uderza nasz krok,
W naszych sercach trzepoce się orzeł,
Każdy pancerz przepali nasz wzrok.
K. K. Baczyński „Pocałunek”
CHÓR:
Nie złamie wolnych żadna klęska,
Nie strwoży śmiałych żaden trud –
Pójdziemy razem do zwycięstwa,
Gdy ramię w ramię stanie lud.
Ref.
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew !
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew !
Poległym chwała, wolność żywym,
Niech płynie w niebo dumny śpiew,
Wierzymy, że nam Sprawiedliwy,
Odpłaci za przelaną krew.
Ref.
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!
„Warszawskie dzieci” sł. S. Dobrowolski, muz. A. Panufnik (fragm.)
NARRATOR 2:
Gdzie ich wieziono? W więzieniu przebąkiwano coś o egzekucjach, nikt jednak nie wiedział
dokładnie, gdzie się odbywają. A jeśli tu?
Kiedy stanął przed plutonem egzekucyjnym, spojrzał w słońce. Uniósł głowę i zagryzł wargi.
Nim padły strzały, szepnął do siebie: „Jeszcze Polska...”
RECYTATOR 7:
W sosnowym lesie – tu dobiegał do mety
Tu go dopadła, wyprzedziła śmierć.
Nie ta śnieżysta, z dziecinnych jasełek
Co otrzepuje się z świerków, z jodełek,
Z gwiazd nocą jasną...
Ta naznaczona, napiętnowana
Czarnymi krzyżami swastyk.
Stąd już nie pobiegł ku słońcu, przestrzeni
Tu nikt nie myślał o wieńcach laurowych
gałęziach palmy, gałązkach oliwek.
Koroną z cierni wieńczyły tu głowy
hordy wrzaskliwe.
T. Kubiak „Pamiętaj – Palmiry”
ŚPIEW:
Gdy zapłonął nagle świat,
Bezdrożami szli
Przez śpiący las.
Równym rytmem młodych serc
Niespokojne dni
Odmierzał czas.
Gdzieś pozostał ognisk dym,
Dróg przebytych kurz,
Cień siwej mgły ...
Tylko w polu biały krzyż
Nie pamięta już,
Kto pod nim śpi ...
Jak myśl sprzed lat,
Jak wspomnień ślad
Wraca dziś
Pamięć o tych, których nie ma.
Żegnał ich wieczorny mrok,
Gdy ruszali w bój,
Gdy cichła pieśń.
Szli, by walczyć o twój dom
Wśród zielonych pól O nowy dzień.
Jak myśl sprzed lat,
Jak wspomnień ślad
Wraca dziś
Pamięć o tych, których nie ma.
Bo nie wszystkim pomógł los
Wrócić z leśnych dróg,
Gdy kwitły bzy.
W szczerym polu biały krzyż
Nie pamięta już,
Kto pod nim śpi ...
„Biały krzyż”, sł. J. Kondradowicz, muz. K. Klenczon
NARRATOR 2:
Janusz Kusociński – biegacz, mistrz olimpijski, to przede wszystkim Polak, człowiek, który
poświęcił wszystko, co miał najcenniejsze – własne życie.
Podczas obrony Warszawy Kusociński wsławił się walkami na Okęciu, gdzie uratował rannego
dowódcę kompanii porucznika Radzikowskiego.
Dowodząc placówką na ul. Powsińskiej był dwukrotnie ranny, lecz posterunku nie opuścił. Nigdy
nie dotarł do sportowca wrześniowy rozkaz nadania ma Krzyża Walecznych; drugim odznaczono go
pośmiertnie w 1967 roku.
Zginął 21 czerwca 1940 roku w Palmirach rozstrzelany przez Niemców.
RECYTATOR 8:
(na tle utworu Fryderyka Chopina „Preludium e – moll” op. 28 )
„Została po nim tylko pamięć
Zraniona,
Pobita,
Zgładzona.
Pamięć z grobowej tabliczki
Żołnierską krwią zaznaczona.
Zostało tylko wspomnienie
Nieczułe,
Zamknięte,
Znudzone.
Zostało rodzinne serce
Wojenną pieśnią strudzone.
Może jeszcze żal został
Dokument w papierach i aktach
I miłość do Ojczyzny
Spisana w hymnu taktach.
I ludzkie prochy w mogile,
Nadziei różaniec w ręce.
Oddana za wolność dusza
Przykryta pożółkłym wieńcem.
NARRATOR 2:
„Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego
człowieka świat nagle się zawali …”
Pewnie bez wahania Janusz Kusociński podpisałby się pod słowami ostatniego listu rodziny
innego zamordowanego przez hitlerowców – Jana Macha, bohaterskiego księdza z Chorzowa.
Las lasem zostanie, ale każde drzewo pozostawia ślad … pień, przydeptany liść, szum gałęzi
uparcie brzmiący w uszach …
CHÓR:
Ze świata czterech stron,
z jarzębinowych dróg,
gdzie las spalony,
wiatr zmęczony,
noc i front,
gdzie nie zebrany plon,
gdzie poczerniały głóg,
wstaje dzień.
Słońce przytuli nas
do swych rąk.
I spójrz: ziemia ciężka od krwi,
I znowu urodzi nam zboża łan,
złoty kurz.
Przyjmą kobiety nas
pod swój dach.
I spójrz: będą śmiać się przez łzy.
I znowu do tańca ktoś zagra nam.
Może już
za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś.
za noc, za dzień,
doczekasz się,
wstanie świt.
Chleby upieką się w piecach nam.
I spójrz: tam gdzie tylko był dym,
kwiatem zabliźni się wojny ślad,
barwą róż.
Dzieci urodzą się nowe nam.
I spójrz: będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas,
porę burz.
Za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś,
za noc, za dzień,
doczekasz się,
wstanie świt.