Władimir Bukowski: Wina jest sprawą osobistą

Transkrypt

Władimir Bukowski: Wina jest sprawą osobistą
Władimir Bukowski: Wina jest sprawą osobistą
czwartek, 28 maja 2009 12:25
Podszyty ignorancją artykuł z "Der Spiegel" pełen jest bzdur, które bardzo łatwo obalić - pisze
słynny rosyjski dysydent , obrońca praw człowieka.
Nie zgadzam się z żadnym słowem artykułu pt. "Pomocnicy Hitlera" z niemieckiego tygodnika
"Der Spiegel".
Przedwojenny antysemityzm nigdy nie utrzymywał się na tak wysokim
poziomie, jak sugerują redaktorzy tego popularnego pisma.
Dowodem na to jest chociażby ilość Żydów, którzy żyli w Polsce, Niemczech, Francji i w całej
Europie. Zdarzały się oczywiście pojedyncze przypadki antysemityzmu. Najsłynniejszy to
chociażby sprawa Dreyfusa we Francji. To z resztą dobry przykład, bo chociaż antysemityzm
we Francji był bardzo żywy w średniowieczu, to już w XIX w. zaczął być zjawiskiem coraz mniej
powszechnym. Powodem tego był postępujący proces asymilacji.
W rzeczywistości na początku wieku XX antysemityzm w Europie był incydentalny i na
szczęście właściwie nie istniał. Większość Żydów tworzyła niewielkie społeczności, duża część
z nich była zasymilowana, a ci, którzy nadal praktykowali odrębne religijne zwyczaje, byli w
mniejszości. Tak więc Żydzi przestali stanowić grupę ludności odseparowaną poprzez religię i
obyczaje od społeczeństw europejskich. W wieku XX ruch asymilacyjny wśród Żydów przybrał
na sile. I spotkał się z akceptacją.
W historii Rosji w ogóle Żydów nie było! Katarzyna II wprowadziła ograniczenia dla osadnictwa,
a więc Żydzi mieszkali na Ukrainie i Białorusi, ale nie w samej Rosji. Jeśli chodzi o Polskę,
polski antysemityzm był bardzo słaby. Miał charakter chłopskiej reakcji wobec obcych i ich
odmienności. Nie było przypadków przemocy jako takiej.
Twierdzenie, że w czasie kiedy Hitler dochodził do władzy, poziom antysemityzmu w całej
Europie był wysoki, jest wierutną bzdurą. Jeśli Żydzi nie byli tolerowani, to w jaki sposób doszli
do takich poważanych stanowisk w społeczeństwach europejskich? Jak mogli z sukcesem
handlować, jeśli nie byli akceptowani? Autorzy artykułu nie odpowiadają nie te pytania.
Nawet ten słaby antysemityzm europejski diametralnie różnił się od tego, co robił Hitler, głównie
jeśli chodzi o pojęcie tego, kogo uważano za Żyda. Przed nazistami podstawa sporu była na
płaszczyźnie religijnej i nikt nie używał argumentu krwi. Na przykład w Rosji Żyd, który przyjął
chrzest, przestawał być Żydem i stosowały się do niego takie same prawa jak do innych Rosjan.
Nikt nie pamiętał o jego pochodzeniu. Idea Żyda na początku XX w. była nierozerwalnie
powiązana z religią. Ojciec Lwa Trockiego był posiadaczem ziemskim na południu Rosji. Był
Żydem, ale ponieważ przyjął chrzest, nie miało to znaczenia, zarówno w przypadku jego, jak i
wielu ważnych osobistości życia politycznego, finansowego i kulturalnego. Byli oni postrzegani
jako chrześcijanie.
Koncepcja nazistowska była radykalnie różna od tej, która istniała wcześniej w kulturze
europejskiej. Hitler wprowadził do antysemityzmu argument krwi. Dla niego Żyd nie był kimś, kto
wyznawał judaizm, ale człowiekiem, w którego żyłach płynęła żydowska krew. Takich pomysłów
nie było ani w Polsce, ani w Rosji, Francji, Dani czy Holandii. Europa znała podziału na
chrześcijan i żydów, a nie na Europejczyków czystych rasowo i Żydów.
W momencie, kiedy Hitler wpadł na pomysł argumentu krwi, musiał zacząć wymagać od
ludności dowodów i dokumentów, że rodzice nie byli Żydami. Często było to kompletnie
1/2
Władimir Bukowski: Wina jest sprawą osobistą
czwartek, 28 maja 2009 12:25
absurdalne, niektóre rodziny nie miały pojęcia o pochodzeniu swoich przodków. W krajach
takich jak Francja, Holandia, Dania żyło wielu obywateli, którzy nie mieli o tym najmniejszego
pojęcia. A jednak z rozkazu Hitlera zostali wyrwani ze swoich środowisk, wywiezieni do obozów
zagłady i zamordowani. Nie identyfikowali się ze społecznością żydowską, prześladowania były
dla nich zupełnie niespodziewane. To część tragedii żydowskiego Holokaustu.
Wystarczy się chwilę zastanowić, żeby zobaczyć, że tezy o powszechnym europejskim
antysemityzmie, w który wpisana jest Polska, są błędne. Pozostaje pytanie, dlaczego tekst w
"Der Spiegel" w ogóle powstał, skoro oparty jest na tak wątłych argumentach. Sądzę, że
dziennikarze, którzy napisali ten tekst, są przede wszystkim bardzo nieodpowiedzialni. Pełni
ignorancji i nieodpowiedzialni.
Jeśli autorzy ci próbowali zrzucić część odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie na cały
naród Polski, to również jest to przejaw ignorancji. Po pierwsze, nie wierzę w ideę zbiorowej
odpowiedzialności. Odpowiedzialność to rzecz osobista: ja coś zrobiłem albo nie. Bawi mnie na
przykład, kiedy ktoś próbuje mnie przekonać, że Żydzi muszą być odpowiedzialni za zabicie
Jezusa. To nie ma nic wspólnego z prawniczą definicją odpowiedzialności. Nie wiem, kogo
zabili moi przodkowie, i nie wiem, kto zabił innych moich przodków. Ludzie tak robią i nie ma w
tym nic z mojej odpowiedzialności.
Inna rzecz, że antysemityzm przyszedł wraz z nazistami. Niejednokrotnie trafiał na podatny
grunt, ale było bardzo wielu bohaterów, którzy pomagali Żydom przetrwać prześladowania i
uniknąć zesłania do obozów koncentracyjnych. Nie wolno zapomnieć tych ludzi i ich postawy.
Tacy bohaterowie byli we wszystkich krajach Europy.
Więc jeśli ktoś twierdzi, że Polacy byli odpowiedzialni za zagładę Żydów, to jest również
kompletna bzdura. Wielu Polaków chowało żydowskie rodziny i przyjaciół, pomagało im uciec.
Dlaczego przypisywać odpowiedzialność za to, co zrobiła garstka fanatyków i konformistów
całemu narodowi?
Teraz polscy politycy zastanawiają się pewnie, jak odpowiedzieć na takie zarzuty. Otóż,
spokojnie. Argumenty "Der Spiegel" są po prostu głupie i bardzo łatwe do obalenia. To próba
oskarżania dużej grupy ludzi o to, co zrobiła mała grupa. Tej samej logiki używają antysemici,
kiedy oskarżają Żydów o zabicie Jezusa, a to jedna z głupszych rzeczy, jaką słyszałem w życiu.
Wolność słowa ma swoje granice, ale wierzę w nią całym sercem i będę walczył w każdej
sytuacji. Absolutnie komiczny jest pomysł, by zamykać w więzieniu wszystkich, którzy mijają się
z prawdą. Każdy atak na wolność słowa jest wymierzony w osobistą wolność. Polityczna
poprawność to koniec podstawowego prawa do swobodnej wypowiedzi.
za: Polska Times 25 V 2009 (x.wk)
2/2