Moja łamigłówka
Transkrypt
Moja łamigłówka
Opinie 28-04-2008 Liliana Sonik: Między Paryżem a Krakowem Moja łamigłówka Lubię układać z ciekawostek puzzle. Coś mówią o kondycji świata i są felietonowe z natury. W Japonii tworzone są specjalnie wyposażone oddziały więzienne. Dla staruszków. Bo niektórzy więźniowie muszą używać wózków inwalidzkich, inni potrzebują pomocy przy toalecie, o opiece medycznej nie wspominając. Okazuje się, że w ubiegłym roku w Kraju Kwitnącej Wiśni policja zatrzymała aż 44 928 osób powyżej 65. roku życia. To niemal cztery razy więcej niż 10 lat temu. Ludzie w zaawansowanym wieku odpowiadają za napaści, kradzieże w supermarketach i inne wykroczenia, które uznawaliśmy dotąd za typowe dla nastolatków. Socjologowie zastanawiają nad powodami tej eksplozji przestępczości seniorów. Mówią, że kiedy załamał się system rodzinnej odpowiedzialności coraz więcej ludzi w wieku emerytalnym bieduje. Bo w Japonii żyje się długo, a pokolenie wchodzące teraz w starość miało mało dzieci. W konsekwencji co piąty mieszkaniec Japonii ma więcej niż 65 lat i z każdym rokiem starych ludzi przybywa: za pół wieku już co drugi Japończyk będzie starcem. Kto wtedy będzie pracował na wypłatę emerytur? Kto zapewni opiekę osobom niesprawnym? Co stanie się z kreatywnością w społeczeństwie ludzi starych? Jest nad czym łamać sobie głowę. Nie wierzę jednak, by seniorzy stali się agresywni wyłącznie z biedy. Przecież niedostatek zawsze ludziom towarzyszył i Japonia nie była tu żadnym wyjątkiem. A kraj ten chlubi się opinią najbezpieczniejszego na świecie. Być może nie bieda, lecz samotność sprawia, że wewnętrzne hamulce pękają? A może - jak w przypadku dzieci - ilość agresywnych obrazów i wzorów modyfikuje wrażliwość i niebezpiecznie przesuwa granicę tego, czego nie wolno. A w paryskim dzienniku Le Figaro znajduję duży materiał o francuskiej ekspansji w Iraku. W 2007 roku francuski eksport do Iraku wzrósł o 50 procent i wyniósł 200 milionów euro. Cyfry nie dają jednak pełnego obrazu, bo wiele firm operuje za pośrednictwem filii usytuowanych np. w Egipcie, a inni nie chcą upubliczniać skali swego zaangażowania. Anonimowy francuski dyplomata mówi: "w irackich ministerstwach odnajdujemy ludzi, z którymi współpracowaliśmy w latach 80. i 90. W wielu miejscach pozostały francuskie technologie, jak choćby w instalacjach wodnych". Negocjatorzy komercyjni skarżą się wszakże na decentralizację. "Przeszliśmy od państwa scentralizowanego i od jednego ośrodka korupcyjnego do wielu pośredników, których trzeba usatysfakcjonować" - narzeka informator Le Figaro. Ale niedogodności pokonane, Renault udało się sprzedać 300 ciężarówek ministerstwu ropy, Alcatel krząta się w Kurdystanie, a Total negocjuje "kontrakt usług" w Qourna, polu naftowym, które kiedyś od Husajna dostał Łukoil. Polska zaangażowała się w Iraku w obronie wartości, nie dla pieniędzy, choć politycy obiecywali wtedy złote góry kontraktów. Dziś Polacy dbają w Iraku o bezpieczeństwo, szkolą irackich policjantów, czasem giną. O transakcjach i kontraktach nie wiemy nic. Czy ich nie ma? Chyba nikomu nie przychodzi do głowy, że pokój tworzy się nie tylko za pomocą armii, ale również odbudowując fabryki, cementownie i sklepy. Dlaczego inni mogą o Iraku myśleć strategicznie, a my nie?