Świadomość tego, co zostało utracone1
Transkrypt
Świadomość tego, co zostało utracone1
spektywą myślenia teocentrycznego czy kosmocentrycznego. To jednak różnica, czy rozmawiamy ze sobą, czy tylko mówimy jedni o drugich. Aby móc rozmawiać, muszą zostać spełnione dwa warunki. Strona religijna Świadomość tego, co zostało utracone1 Jürgen Habermas 9 kwietnia 1991 roku w kościele św. Piotra w Zurychu odbyła się uroczystość pogrzebowa Maxa Frischa. Na początku jego partnerka Karin Pilliod odczytała krótkie oświadczenie zmarłego. Napisane w nim było między innymi: „Najbliżsi mogą przemówić, ale bez «amen». Dziękuję duchownym ze św. Piotra […] za zgodę na umieszczenie trumny w kościele na czas uroczystości. Popioły niech zostaną rozrzucone gdziekolwiek”. Następnie przemawiali dwaj jego przyjaciele. Nie było pastora, nie było żadnego błogosławieństwa. Na uroczystość przybyli głównie intelektualiści, którzy w większości nie mieli wiele wspólnego z religią i kościołem. Jeszcze za życia Frisch ułożył menu kończącej obrzęd stypy. W owym czasie nie odniosłem wrażenia, aby ta ceremonia była czymś osobliwym. A jednak, jej kształt, miejsce i przebieg mają w sobie coś szczególnego. Max Frisch, agnostyk, który nie uznawał żadnego wyznania, w sposób oczywisty odczuwał żałosność niereligijnych obrzędów pogrzebowych i przez wybór miejsca publicznie zademonstrował, że oświeceniowa moderność [Moderne] nie znalazła właściwego odpowiednika dla religijnego sposobu administrowania 228 Pressje 2012, teka 28 ostatecznym rite de passage kończącym nasze życie. Można ten czyn interpretować jako wyraz melancholii za czymś, co zostało nieodwracalnie utracone. Można też jednak spojrzeć na tę ceremonię jak na paradoksalne wydarzenie, które mówi nam coś o świeckim rozumie, a mianowicie wskazuje na nieprzejrzystość jego z pozoru klarownego stosunku do religii. Należy jednocześnie zauważyć, że Kościół, nawet Kościół reformowany Zwingliego, musiał pokonać swoje zahamowania, skoro zezwolił, aby ta uroczystość, świecka i „bez «amen»”, odbyła się w jego świętych murach. Mamy więc do czynienia z osobliwą dialektyką filozoficznie oświeconego samorozumienia moderności i teologicznego samorozumienia wielkich światowych religii, które wpraszają się do moderności jako najbardziej nieporęczny relikt przeszłości. Wspólne źródła wiary i rozumu Nie chodzi tutaj o nietrwały kompromis między tym, czego nie da się ze sobą połączyć. Nie można się wyzwolić z alternatywy między orientacją antropologiczną a per- Max Frisch w sposób oczywisty odczuwał żałosność niereligijnych obrzędów pogrzebowych musi uznać autorytet „naturalnego” rozumu w postaci falsyfikowalnych wyników zinstytucjonalizowanych nauk oraz podstawych zasad powszechnego egalitaryzmu w dziedzinach prawa i moralności. Z kolei świecki rozum nie może ustanowić siebie sędzią prawd wiary, nawet jeżeli ostatecznie uzna on za rozumne jedynie to, co może przetłumaczyć na swój, z zasady powszechnie dostępny, dyskurs. Ten pierwszy warunek jest tak samo trywialny z punktu widzenia teologii, jak drugi z punktu widzenia filozofii. Nauka nowożytna zmusiła rozum filozoficzny, który stał się samokrytyczny, do zerwania z metafizyczną konstrukcją całości przyrody i historii. Na tym etapie refleksji przyroda i historia stały się domeną nauk empirycznych, a filozofii pozostało niewiele więcej niż ogólne kompetencje dotyczące poznania, mowy i działania. Tak załamała się synteza wiary i wiedzy, wypracowywana w tradycji od Augustyna do Tomasza. Wprawdzie filozofia nowożytna zasymilowała krytycznie dziedzictwo greckie w formie − jeżeli można tak to ująć − „myślenia postmetafizycznego”, to jednocześnie odcięła się od judeochrześcijańskiej wiedzy religijnej. Nowożytna filozofia zalicza metafizykę do swojej prehistorii, objawienie i religię traktuje zaś jako coś obcego i zbędnego. W rezultacie tego wygnania religia pozostaje obecna w inny sposób niż metafizyka, która została pożegnana. Pęknięcia między wiedzą doczesną a objawioną nie da się już skleić. Mimo to perspektywa, z której myślenie postmetafizyczne ogarnia religię, może się zmienić, gdy tylko świecki rozum weźmie na serio pod uwagę wspólne źródło filozofii i religii w rewolucji światopoglądowej „epoki osiowej” [Achsenzeit] około połowy pierwszego tysiąclecia p.n.e. (Jaspers 2006). W historii Zachodu myślenie metafizyczne doprowadziło do oddzielenia pracy od chrześcijaństwa, dzięki czemu mogło się ono wycofać z zawiadywania dobrami potrzebnymi do zbawienia osiąganymi na drodze kontemplacji. Jednakże w swoich platońskich początkach filozofia dawała swym adeptom obietnicę odkupienia, podobnie jak kosmocentryczne „intelektualne religie” Wschodu (Max Weber). Z punktu widzenia poznawczego od mitu do logosu, metafizykę można umieścić między wszystkimi innymi ukształtowanymi wówczas obrazami świata, włącznie z judaistycznym monoteizmem. Wszyskie one umożliwiały ujęcie świata z perspektywy transcendentnej jako całości i odróżnienie strumienia zjawisk od ich istoty. Co więcej, wraz z refleksją nad miejscem jednostki w świecie wykształca się nowa świadomość przygodności historycznej i odpowiedzialności działającego podmiotu. Jeżeli jednak światopoglądy religijne i metafizyczne wywołały podobne procesy intelektualne, to oba tryby, wiara i wiedza, wraz z tradycjami odwołującymi się odpowiednio do Jerozolimy i Aten, tworzą historię świeckiego rozumu, za pomocą którego dziś synowie i córki moderności rozumieją siebie i swoje miejsce w świecie. Ten nowożytny rozum może osiągnąć samozrozumienie dopiero wtedy, gdy wyjaśni swój stosunek do współczesnej świadomości religijnej, która stała się refleksyjna, a mianowicie jeśli zrozumie, że obie komplementarne formacje intelektualne mają wspólne źródło w postępie poznawczym epoki osiowej. Mówiąc o komplementarnych Świadomość tego, co zostało utracone 229 formacjach duchowych, odrzucam dwa stanowiska: z jednej strony, zaślepione oświecenie, nieoświecone co do samego siebie, które odmawia religii jakiejkolwiek treści racjonalnej, z drugiej zaś − stanowisko Hegla, dla którego religia przedstawia ważną formację intelektualną, ale tylko w formie „myślenia wyobrażeniowego” [vorstellendes Denken]. Dla wiedzy wiara pozostanie czymś nieprzejrzystym − czymś, czemu nie można zaprzeczyć, ale też czymś, czego nie można w sposób prosty przyjąć. Widoczne to jest w niekończącej się debacie między samokrytycznym, gotowym do nauki rozumem a współczesnymi przekonaniami religinymi. Ta debata może wyostrzyć świadomość społeczeństwa postsekularnego na niewyczerpane siły tradycji religijnych. Sekularyzacja nie działa jak filtr, eliminujący tradycję, lecz raczej jak transformator, przekształcający strumień tradycji. Defetyzm nowożytnego rozumu Powodem, dla którego zająłem się tematem wiary i wiedzy, jest pragnienie zmobilizowania nowożytnego rozumu przeciwko wyłaniającemu się z niego defetyzmowi. Myślenie postmetafizyczne nie może sobie bowiem samo poradzić z rozumowym defetyzmem, który napotykamy dzisiaj zarówno w postmodernistycznej radykalizacji „dialektyki oświecenia”, jak i w opartym na naiwnej wierze w naukę naturalizmie. Inaczej rzecz ma się z rozumem praktycznym, który bez wsparcia historii filozofii traci siłę motywującą swoich uzasadnień. Jest tak, ponieważ wymykająca się spod kontroli modernizacja raczej podważa niż wspiera nakazy sprawiedliwości moralnej [Gerechtigkeitmoral]. Rozum praktyczny uzasadnia egalitarne i powszechne pojęcia moralne i prawne, które normatywnie określają wolność jed- 230 Jürgen Habermas nostki oraz relacje interpersonalne. Wszelako decyzja o podjęciu solidarnego działania w obliczu zagrożenia, które można zażegnać tylko dzięki wspólnemu wysiłkowi, wymaga czegoś więcej niż tylko dobrego uzasadnienia. Kant chciał naprawić tę słabość racjonalnej moralności [Vernunftmoral], wspierając ją swoją filozofią religii. Jednakże ta sama sucha racjonalna moralność wyjaśnia, dlaczego rozum oświeceniowy nieuchronnie traci pewność siebie w obliczu zachowane- Odrzucam zaślepione oświecenie, nieoświecone co do samego siebie go w religii obrazu całości moralnej, ideału łączącego zbiorowość − Królestwa Bożego na ziemi. Tym samym rozum praktyczny nie osiąga swojego celu, gdyż nie ma dość siły, aby w świeckich umysłach obudzić i utrzymywać w przytomości świadomość okaleczonej na całym świecie solidarności – świadomość tego, co zostało utracone, a co woła o pomoc do nieba. Czy zmieniony obraz genealogii rozumu mógłby myśleniu postmetafizycznemu pomóc rozwiązać ten problem? Niewąpliwie rzuca on nowe światło na proces wzajemnego uczenia się, w który zaangażowane są wspólnie religia i rozum polityczny liberalnego państwa. Prowadzi nas to do dzisiejszych konfliktów, wynikających z nieoczekiwanej odnowy duchowej i niepokojącej roli politycznej wspólnot religijnych. Głównym źródłem niepokojów − obok hinduskiego nacjonalizmu − są islam i chrześcijaństwo. Kłopoty z fundamentalizmem Z punktu widzenia ekspansji geograficznej, zwycięzcami okazują się nie narodowe wspólnoty religijne, takie jak protestanckie Kościoły w Niemczech i Wielkiej Brytanii, lecz światowy Kościół katolicki, a przede wszystkim zdecentralizowane i działające na skalę globalną ruchy ewangelickie i islamskie. Te pierwsze rozwijają się w Ameryce Południowej, Chinach, Korei Południowej i na Filipinach, te drugie rozprzestrzeniają się natomiast od Bliskiego Wschodu do Północnej Afryki i Południowej Azji, czego przykładem jest Indonezja, kraj o największej populacji muzułmanów. Odnowie religijnej towarzyszy wzrost liczby konfliktów między różnymi wyznaniami i grupami religijnymi. Nawet jeśli wiele z tych konfliktów ma inne źródła, toczą się one pod etykietą religii. Po 11 września 2011 roku głównym problemem stała się polityczna instrumentalizacja islamu na całym świecie. Jednakże bez wojny kulturowej toczonej przez religijną prawicę nawet George W. Bush nie zdobyłby poparcia dla swej polityki, którą Thomas Assheuer nazwał „agresywnym sojuszem eksportu demokracji i neoliberalizmu”. Mentalność tych, którzy stanowią twardy rdzeń „powtórnie narodzonych chrześcijan”, określa fundamentalizm, opierający się na dosłownej interpretacji Pisma Świętego. Ta postawa, bez względu, czy napotkamy ją w islamie, chrześcijaństwie, judaizmie czy hinduizmie, kłóci się z fundamentalnymi przekonaniami moderności. Na płaszczyźnie politycznej zarzewiem konfliktów jest zasada neutralności światopoglądowej państwa, czyli zasada takiej samej wolności religijnej dla wszystkich, oraz emancypacja nauki spod władzy religijnej. Podobne konflikty toczyły się przez dużą część nowożytnej historii Europy. Dziś powtarzają się nie tylko jako starcie między światem zachodnim a islamem, ale także jako konflikt wojowniczych grup religijnych i świeckich obywateli w obrębie społeczeństw liberalnych. Możemy interpretować te konflikty albo jako walkę o panowanie między władzą państwową a ruchami religijnymi, albo też jako spór między przekonaniami świeckimi i religijnymi. Z punktu widzenia polityki siły neutralne światopoglądowo państwo może się zadowolić samym przestrzeganiem przez społeczności religijne wolności religii i nauki zagwarantowanych przez prawo. Takie podporządkowanie się prawu charakteryzowało na przykład stanowisko Kościoła katolickiego do czasu II Soboru Watykańskiego. Państwo liberalne nie może jednak zaakceptować takiego modus vivendi, i to nie tylko z uwagi na niestabilność takiego wymuszonego układu. Jako demokratyczne państwo prawa zależy bowiem od legitymacji opartej na przekonaniach. Aby uzyskać taką legitymację, musi się ono opierać na zasadach, które mogą być uznane w społczeństwie pluralistycznym zarówno przez obywateli wierzących, wierzących inaczej i niewierzących. Państwo konstytucyjne musi bowiem nie tylko działać neutralnie światopoglądowo, ale także opierać się na podstawach normatywnych, które można uzasadnić światopoglądowo neutralnie, a to znaczy, postmetafizycznie. Wspólnoty religijne nie mogą z kolei pozostać głuche na to normatywne roszczenie. To właśnie dlatego ma tutaj miejsce komplementarny proces uczenia się, w który zaangażowane są wspólnie zarówno strona świecka, jak i religijna. Zamiast niechętnie przystosowywać się do narzuconych zewnętrznie ograniczeń, religia musi się otworzyć na normatywnie uzasadnione oczekiwanie, że z własnych powodów zaakceptuje neutralność światopoglądową państwa, równą wolność dla wszystkich wspólnot religijnych i niezależność zinstytucjonowanych nauk. To ważny krok. Nie chodzi przecież tylko o zrezygnowanie z przemocy politycznej i religijnej indoktrynacji jako środków do narzucania prawd religijnych, ale także o to, by Świadomość tego, co zostało utracone 231 świadomość religijna stała się refleksyjna w obliczu konieczności odniesienia własnych prawd wiary zarówno do konkurencyjnych systemów religijnych, jak i do monopolu nauki na wiedzę doczesną. Odrzucenie sekularyzmu Z drugiej jednak strony, świeckie państwo, które ze swoją racjonalną i legalną legitymacją funkcjonuje jako formacja umysłowa, a nie tylko siła empiryczna, musi sobie zadać pytanie, czy nie nakłada na swoich obywateli religijnych asymetrycznych obowiązków. Państwo liberalne gwarantuje bowiem jednakową wolność praktyk religijnych, nie tylko w celu utrzymania spokoju i porządku, ale również ze względów normatywnych, aby chronić wolność wyznania i sumienia wszystkich. Państwo nie może się więc domagać od swoich religijnych obywateli niczego, czego nie można pogodzić z życiem autentycznie kierowanym przez wiarę. Czy państwo może więc wymagać od swoich obywateli, by dzielili oni swoje życie na część publiczną i prywatną, na przykład nakładając na nich obowiązek uzasadniania swoich stanowisk wyrażanych w sferze politycznej wyłącznie za pomocą racji niereligijnych? Albo czy obowiązek używania światopoglądowo neutralnego języka dotyczy tylko tych polityków, którzy działają w instytucjach państwowych i podejmują prawnie wiążące decyzje? Jeśli jednak poglądy uzasadnione religijnie mają uprawnione miejsce w sferze publicznej, oznacza to, że wspólnota polityczna oficjalnie uznaje, iż twierdzenia religijne mogą się przyczynić do wyjaśnienia kontrowersyjnych kwestii podstawowych. Rodzi to nie tylko problem przełożenia racjonalnej zawartości tych twierdzeń na powszechnie zrozumiały język. Istotne jest też to, że liberalne państwo musi 232 Jürgen Habermas oczekiwać od swoich obywateli, aby działając jako obywatele, nie traktowali twierdzeń religijnych jako po prostu irracjonalnych. Biorąc pod uwagę rozpowszechnianie się naturalizmu, opierającego się na naiwnej wierze w naukę, oczekiwanie to nie jest samo w so- Odrzucenie sekularyzmu nie jest bynajmniej drobnostką bie oczywiste. Odrzucenie sekularyzmu nie jest bynajmniej drobnostką. Prowadzi to nas znowu do pytania postawionego na początku, a mianowicie, w jaki sposób rozum nowożytny, który pożegnał się z metafizyką, powinien rozumieć swój stosunek do religii. Oczywiście nie jest też drobnostką oczekiwanie, że religia zaangażuje się na serio w myślenie postmetafizyczne. Nieodwracalność dehellenizacji W swym głośnym wykładzie w Ratyzbonie papież Benedykt XVI (2006) przedstawił stary spór między hellenizacją i dehellenizacją chrześcijaństwa w sposób nieoczekiwanie krytyczny wobec moderności. Odpowiedział również negatywnie na pytanie, czy chrześcijańska teologia musi się zmagać z wyzwaniami nowożytnego, postmetafizycznego rozumu. Papież powołał się na syntezę greckiej metafizyki i wiary biblijnej, wypracowanej w tradycji od Augustyna do Tomasza, i tym samym implicite zaprzeczył, że są jakieś uzasadnione powody dla rozłamu wiary i wiedzy, który dokonał się w nowożytnej Europie. Choć skrytykował pogląd, że należy „wrócić do czasów sprzed oświecenia i wyrzekać się przekonań naszych czasów” (tamże: 196), jednocześnie przeciwstawiał się sile argumentów, podważających tę światopoglądową syntezę. Przejście do Jana Dunsa Szkota do nominalizmu nie tylko jednak doprowa- dziło do protestanckiej woluntarystycznej koncepcji woli Boga, ale również przygotowało drogę dla nowożytnych nauk przyrodniczych. Zwrot transcendentalny Kanta doprowadził nie tylko do krytyki dowodów na istnienie Boga, lecz także do pojęcia autonomii, dzięki któremu po raz pierwszy na tym kontynecie osiągnęliśmy nasze nowożytne zrozumienie prawa i demokracji. Wreszcie, historycyzm nie prowadził nieuchronnie jedynie do relatywistycznego samozaprzeczenia rozumu. Będąc dzieckiem oświecenia, historycyzm uwrażliwia nas na różnice kulturowe i broni przed nie- uprawnionym uogólnianiem zależnych od kontekstu sądów. Fides quaerens intellectum − bez względu na wartość, jaką może stanowić poszukiwanie rozumności wiary, nie wydaje mi się zbyt użyteczne, aby w dyskusji o genealogii „wspólnego rozumu” wierzących, niewierzących i wyznawców innych religii pomijać te trzy etapy procesu dehellenizacji, które doprowadziły do nowożytnego samorozumienia świeckiego rozumu. Przełożył z języka niemieckiego W. Julian Korab-Karpowicz Przypisy: 1. Jürgen Habermas, Ein Bewußtsein von dem, was fehlt, w: Michael Reder, Josef Schmidt (red.), Ein Bewußtsein von dem, was fehlt. Eine Diskussion mit Jürgen Habermas, Frankfurt am Main: Suhrkamp Verlag 2008, s. 26-36. © Suhrkamp Verlag Frankfurt am Main 2008. All rights reserved by and controlled through Suhrkamp Verlag Berlin. Przypisy i śródtytuły pochodzą od redakcji. Co dalej? Tuż obok publikujemy polemikę W. Juliana Korab-Karpowicza i głosy dwóch innych autorów. 233