28 grudnia
Transkrypt
28 grudnia
Nr 52 (499)/1 28 grudnia 2003 r. PO GÓRACH, DOLINACH... Nr 52 (499) 28 grudnia 2003 r. Adres internetowy Parafii: http://www.ustron.bielsko.opoka.org.pl ŚWIĘTEJ RODZINY Z NAZARETU Jezus z Maryją i Józefem udaje się na pielgrzymkę do Jerozolimy. Ma 12 lat. Odłączył się od pielgrzymów z Nazaretu i od swoich najbliŜszych, aby poświęcić czas swojemu Ojcu w świątyni. Tam odnaleźli Go Maryja i Józef. Potem wrócił z nimi do Nazaretu a św. Łukasz dodaje: „...i był im poddany” (Łk 2, 51). Oto przykład, pouczenie i wezwanie. Chrystus wypełnia to, czego domaga się od wszystkich. Chciał być bodźcem, przykładem i nauczycielem posłuszeństwa. W takiej atmosferze Ŝyła mała nazaretańska rodzina - święta i szczęśliwa. Dziś nieustannie słyszy się narzekanie na to, Ŝe rodziny są nieszczęśliwe, Ŝe się rozpadają, Ŝe są chore, Ŝe przeŜywają kryzys. Rodzice oskarŜają dzieci, dzieci rodziców. Nikt nikogo nie słucha, nie mówiąc juŜ o wzajemnym szacunku. Pomiędzy starszymi a młodymi toczy się „zimna”, a nieraz „gorąca” wojna. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Najbardziej tragiczna jest ta, Ŝe rodziny „zgubiły” Jezusa. On juŜ nie jest „z nimi”, juŜ nie jest członkiem wielu rodzin. Dlatego Kościół kieruje nasze kroki do nazaretańskiego domu Maryi, Józefa i Jezusa. Posyła nas na „lekcję” do szkoły Świętej Rodziny, do szkoły świętości, wzajemnego poszanowania i miłości, do szkoły pracy i modlitwy. Maryja i Józef uczą Ŝycia z Bogiem; współtworzenia z Nim domowego ogniska; odpowiedzialności za dziecko nie tylko w zakresie zapewnienia mu dóbr materialnych, lecz takŜe troski o wartości duchowe. Rękojmią dobrego wychowania dzieci jest osobista świętość, prawdziwie chrześcijańskie Ŝycie, miłość, ofiarność rodziców. Maryja i Józef byli w świątyni z Jezusem - a jak często dzieci widzą modlących się rodziców, uczestniczących we Mszy świętej, przystępujących do Komunii świętej czy konfesjonału? Maryja i Józef szukają zagubionego Jezusa - czy rodzice interesują się tym, jak dziecko spędza wolny czas, z kim się spotyka? Godność matki daje Maryi prawo upominania nawet Jezusa - czy rodzice potrafią w duchu odpowiedzialności zwrócić uwagę na błędy i zagroŜenia wywołane niewłaściwym postępowaniem dziecka? Razem z Bogiem rodzina będzie środowiskiem wychowującym świętych ludzi. Ks. Wiesław E-mail Redakcji: [email protected] A C H, KIEDY ZNOWU RUSZĄ DLA MNIE DNI Minęło wiele miesięcy, Ale mnie nic nie minęło; Czas nadal mnie w miejscu przystanął; Takie jest, chłopcy, takie jest piekło. Na odgłos kroków po schodach Serce wciąŜ skacze do gardła. śe moŜe jednak to ona, Ona - to: piękna moja zagłada. Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni? Noce i dni! I pory roku krąŜyć zaczną znów Jak obieg krwi: Lato, jesień, zima, wiosna Do Boliwii droga prosta! Wiosna, lato, jesień, zima Nic mi się nie przypomina! Ni Ŝyć juŜ moŜna, ni umrzeć. Wypłakane łzy doszczętnie; Oddycham ledwie z bólem, Kością mi w gardle staje powietrze. Czy tak juŜ będzie i będzie, BoŜe mój, BoŜe, mój BoŜe; Zawsze i wszędzie w obłędzie, BoŜe mój, wbiłeś we mnie wszystkie noŜe! Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni? Noce i dni! I pory roku krąŜyć zaczną znów Jak obieg krwi: Lato, jesień, zima, wiosna Do Boliwii droga prosta! Wiosna, lato, jesień, zima Nic mi się nie przypomina! Edward Stachura, wybrał R. Langhammer Nr 52 (499)/2 PO GÓRACH, DOLINACH... droga do rodzinnego domu RóŜne są powroty do rodzinnego domu - z wakacyjnych wyjazdów, z daleka czy z bliska, po krótkim czy po długim czasie nieobecności. KaŜdy powrót do domu jest inny, bo czas nie stoi w miejscu i powracający nie jest ten sam; jest bogatszy w nowe doświadczenia, radości i rozczarowania. TakŜe i dom, do którego wracamy nie jest juŜ ten sam. ChociaŜ tak bardzo chcielibyśmy, aby się nie zmieniał, aby kaŜdy powrót do niego, był powrotem do tego wszystkiego w czym wzrastaliśmy, tworzyliśmy swą wizję świata, własne ideały i plany na przyszłość. Ale do tego domu juŜ nie moŜna powrócić. Kiedy do domu dzieciństwa wracamy jako dorośli, mamy wraŜenie, Ŝe on tak dziwnie zmalał i stał się ciasny. Rodzice się postarzeli, rodzeństwo się zmieniło i wydaje się czasem takie obce. Choć nasz dom stary, dawny, stoi jak stał, a jednak jakoś dziwnie nie ten sam. Jakby juŜ nie było tego miejsca, gdzie wszystko jest nam przyjazne: ludzie, pola, drzewa, ptaki i kamienie. A jednak mimo to ciągnie nas coś do tego miejsca, gdzie się człowiek urodził. Dlaczego? Myślę, Ŝe po to, aby szukać ciepła rodzinnego, bezpieczeństwa, miłości, dziecinnych marzeń i tamtej dziecinnej ufności do własnej wyobraźni. Bo moŜe tak naprawdę nie przywiązuje się człowiek do miejsca, lecz do własnego zaufania. I co roku doznajemy jakiegoś małego rozczarowania. Jesteśmy bowiem juŜ inni, nasze Ŝycie jest inne, zadania, jakie Bóg nam wyznaczył najczęściej nie dotyczą juŜ rodzinnych stron. Mamy swój własny świat, swą własną rodzinę, chociaŜ tak inną od tej, w której wzrastaliśmy. Upływ czasu sprawia, Ŝe Ŝycie nasze nigdy juŜ nie będzie takie samo. KaŜdy powrót do domu na nowo nam to uświadamia, za kaŜdym razem coraz ostrzej. AŜ w końcu poczujemy się zupełnie obcy we własnym rodzinnym domu. W Krakowskim Muzeum Narodowym znajduje się obraz Maurycego Gottlieba, zatytułowany „Ahasverus". Przedstawia on legendarnego śyda, skazanego na wieczną tułaczkę z powodu nieudzielenia pomocy Chrystusowi w drodze na Golgotę. Jest to portret człowieka tułacza, bez własnego domu, bez miejsca, gdzie mógłby powrócić. KaŜdy z nas jest takim Ahasverusem, wiecznym tułaczem, bez moŜliwości powrotu do świata, z którego wyszliśmy. WyobraŜam sobie, Ŝe twarz udręczonego Ahasverusa jest wyrazem twarzy Rembrandta malującego obraz Świętej Rodziny znajdujący się obecnie w Monachijskiej Pinakotece. Obraz pełen rodzinnego ciepła z Marią karmiącą Dzieciątko, które w poczuciu błogiego bezpieczeństwa zasnęło. Niewątpliwie dzieło to jest wyrazem tęsknoty malarza za rodziną, którą bezpowrotnie utracił. Dwa lata wcześniej zmarła mu bowiem ukochana Ŝona Saskia, zostawiając mu syna Tytusa i testament uniemoŜliwiający mu powtórny oŜenek. Samotność i wspomnienia sprawiły, Ŝe tuŜ po śmierci Ŝony częstym tematem rysunków i obrazów Rembrandta była Święta Rodzina, w której Maria miała zawsze twarz Saski. Józef zaś oddawał uczucia, jakie wypełniały serce mistrza, który patrzył na ukochaną Ŝonę i pierworodnego syna. Tak jest na obrazie monachijskim i tak jest na obrazie z petersburskiego ErmitaŜu i tak teŜ jest na 28 grudnia 2003 r. licznych jego grafikach przedstawiających Świętą Rodzinę. Temat, jak i nastrój obrazu, jest cichy, rodzinny, dobrotliwy. Wzruszające jest zatroskane nachylenie Józefa nad Dzieckiem w monachijskiej starej pinakotece i jego pełen troski wzrok na jednej z grafik z 1654 r. obecnie znajdującej się w Radierungu, kiedy zagląda ukradkiem do własnego domu przez okno, aby popatrzeć na swój skarb i nasycić się pięknem macierzyńskiej miłości. Najbardziej głęboki w swych przemyśleniach na temat rodziny jest jego obraz z 1645 r. znajdujący się obecnie w ErmitaŜu. ZauwaŜamy na nim jak w ubogim mieszkaniu cieśli młoda Matka czuwa nad śpiącym w koszyku Dzieciątkiem. Przerwała czytanie i czule nachyla się ku śpiącemu w kołysce Synowi. W głębi Józef pochylony nad warsztatem, jego praca jest pełna skupienia i delikatności, tak jakby bał się zbudzić Dziecię. Jego praca w tle obrazu jest niezwykle waŜna, gdyŜ patrzącemu na ubogie otoczenie widzowi sugeruje bezpieczeństwo Matki i Dziecka. Izba i scena całkiem zwyczajna, jakie moŜna było spotkać w wielu rzemieślniczych rodzinach siedemnastowiecznej Holandii, gdyby nie spływające z pułapu zabawne aniołki. Mistrz kontrastów w jednym obrazie zestawia realizm z nadzwyczajnością, tak jakby łączył prozę z poezją. Ubogość otoczenia, proste palenisko, prostota ubioru a więc wszystko, co towarzyszyło Ŝyciu najuboŜszych rodzin zostało skontrastowane i zespolone w jedno ze złotym blaskiem, pulchnością anielskiego świata. Jest to malarski sposób przekazania myśli, która się zrodziła w stęsknionym sercu malarza, przez śmierć Ŝony nagle doświadczonego. Przypuszczam, Ŝe Rembrandt zarówno w swym monachijskim, jak i leningradzkim obrazie chciał podkreślić to, co w kaŜdej rodzinie jest najwaŜniejsze, a co znalazło swoją największą głębię w rodzinie Jezusa. Bóg bowiem rodząc się w ubogiej szopie, wiedział co wybiera. Od początku zaczął uczyć człowieka nowych wartości. Udowodnił, Ŝe nawet taka stajenka licha moŜe być najpiękniejszym i najbogatszym miejscem na ziemi, a nawet więcej, Ŝe nie ma i nie moŜe być jaśniejszego i promieniującego większym ciepłem miejsca od owej stajni. Dlaczego? Bo w niej spotkało się dwoje ludzi, których serca biły najczystszą i najdoskonalszą miłością, jaka kiedykolwiek miała miejsce na ziemi. Było to serce Niepokalanej Maryi i jej małŜonka Józefa. Co z tego, Ŝe Bóg nie narodził się i nie mieszkał w królewskim pałacu? Co z tego? Bogu właśnie była potrzebna ta uboga izba, to jedno miejsce. Miejsce pomiędzy dwoma pałającymi miłością sercami. Kiedy Bóg po raz pierwszy jako człowiek otworzył oczy, zobaczył pochylone nad sobą promieniujące miłością dwa oblicza, zobaczył wyciągnięte do siebie, zespolone miłością cztery dłonie, usłyszał bijące najczystszą miłością dwa ludzkie serca. CzymŜe wobec tego bogactwa, ciepła i piękna miłości było ubóstwo, brzydota i chłód betlejemskiej szopy? Tym gestem, tym pierwszym wyborem, Syn BoŜy raz na zawsze wskazał, Ŝe jedyną wartością kaŜdej rodziny, jedynym prawdziwym bogactwem jest miłość. Ubogie otoczenie Jego narodzenia i dzieciństwa było jedyną oprawą wydobywającą i podkreślającą piękno ludzkiej miłości. Dlatego tam, gdzie jest miłość, troskliwość, dobroć - to jakby niebo się otwarło i zagościły jak we własnym domu anioły. Rodzinna miłość, troska, bezpieczeństwo jest tym wszystkim, za czym tęsknimy, czego szukamy, do czego chcemy powracać, lub szukać jak zagubione okruchy w miejscach, gdzie udało nam się to rodzinne szczęście przeŜyć. Chcemy je zatrzymać, bodaj we wspomnieniach, bodaj w obrazach, jak tych spod ręki Rembrandta. Wykorzystano artykuł ks. Eugeniusza Grzywacza, który ukazał się w 52 numerze eSPe Nr 52 (499)/3 PO GÓRACH, DOLINACH... TYLKO SERCEM MOśNA WIDZIEĆ DOBRZE „Miłość potrzebuje czasu” „Kto jest niecierpliwy, ten nie kocha”. Kiedy przeczytałem gdzieś to włoskie porzekadło, mocno zdziwiłem się. Jak mogą być ze sobą wzajemnie powiązane cierpliwość i miłość? Czemu niecierpliwy jest niezdolny do kochania? Przypatrując się temu związkowi cierpliwości i miłości trochę bliŜej, widać Ŝe Miłość okazywana czynem ma w sobie coś z umiejętności CZEKANIA, NIESIENIA i ZNOSZENIA CIERPIENIA i PRZYKROŚCI. Kochający pozostawia umiłowanemu czas na wzrost. On rezygnuje z formowania i kształtowania kochanego na taki obraz i podobieństwo, jakie by sobie wymarzył. On bierze go takim, jakim jest. Akceptuje go, znosi ze wszelkimi mocnymi i słabymi stronami usposobienia, z jego błędami i ograniczeniami. Zaś niecierpliwy ma z góry upatrzone wyobraŜenia o drugim. On myśli, Ŝe drugi powinien spełniać natychmiast określone oczekiwania. Kiedy mu wytknie pewne błędy, ten od najbliŜszego czasu powinien ich unikać. W takim wydaniu niecierpliwość zabija prawdziwą miłość. Jest rzeczą zupełnie naturalną, Ŝe mamy w stosunku do umiłowanego jakieś Ŝyczenia i oczekiwania. śywimy nadzieję, Ŝe z czasem będzie umiał lepiej poznać siebie i będzie odrzucał przynajmniej niektóre ze swoich błędów. Lecz dajemy mu na to czas. Czekamy aŜ nadejdzie jego czas. Niecierpliwy uwaŜa, Ŝe drugi potrafi w trybie natychmiastowym zmienić się - musi tylko chcieć, a wszystko mu się uda. Za niecierpliwością stoi określony typ obrazu człowieka: człowiek musi funkcjonować jak automat maszynowy. On musi zaraz wszystko zmienić. Nie zostawia się mu Ŝadnego czasu na wzrost i dojrzewanie. Wahamy się przed pozostawieniem go w jedynej w swoim rodzaju sytuacji. Jednak nieraz słabości i błędy mogą przypaść do gustu i stać się godne miłości. Lecz zaleŜy to od mojego spojrzenia. Jeśli cierpliwie pozwolę, aby drugi pozostał jakim jest, to w jego oryginalności mogę go coraz bardziej kochać. Wtedy słabości i błędy stracą swoją ostrość raŜenia, nawet przeciwnie - mogą pociągać. Mogę cieszyć się, Ŝe obok Ŝyjący jest oryginałem, a nie tuzinkowym, „masowym” człowiekiem. Kto umie być cierpliwym, ten jest zdolny pozostawić drugiego takim, jakim jest. Miłość przewyŜsza człowieka - i tym samym mówi coś o najgłębszym powołaniu i istocie ludzkiej. Jest to rozstrzygająca wypowiedź, która oznajmia o tym, Ŝe Bóg mnie miłuje i jestem dla Niego kimś waŜnym. Pytanie tylko, w jaki sposób mam doświadczyć tej Miłości? MoŜna tu posłuŜyć się słowami Biblii, z księgi Jeremiasza: Wieczną Miłością ciebie ukochałem, dlatego tak długo zachowałem wierność. Słowa te mówią o najgłębszym gruncie ludzkiej egzystencji. Mogę tę bezwarunkową miłość wyśledzić, gdy przypatrzę się niektórym cudownym uzdrowieniom Pana Jezusa i jak obchodził się z ludźmi przy okazjach róŜnych spotkań. Spostrzegam to w stworzonym przez Boga świecie - w słońcu, które zapewnia mi światło i ciepło, we wietrze, który łagodnymi podmuchami dotykając, orzeźwia. Bóg obejmuje mnie w otaczającym mnie świecie Swoimi opiekuńczymi ramionami. (rg). 28 grudnia 2003 r. Zacnej Jubilatce Pani Walerce w dniu 95 urodzin Tak wspaniały Jubileusz Nie często się zdarza ToteŜ Bogu podziękujmy U stopni ołtarza Za te lata co minęły W naszej społeczności Odkąd do nas zawitałaś W czasach swej młodości Pokłoniły się ku ziemi W pas - ustrońskie góry Przywitała Cię parafia I jej stare mury I choć Ŝycie nie płynęło Zasłane róŜami Wrosłaś sercem tu i duszą W ziemię - korzeniami W pocie czoła czas przemijał - Tak kiedyś bywało Na dziedzińcu z starej studni Wodę się czerpało IleŜ przemian niosło Ŝycie KtóŜ zliczyć potrafi Tyś, przez lata była świadkiem Zdarzeń na parafii A dziś Ŝyczyć Ci pragniemy Zdrowia najlepszego Niechaj Pan Bóg miłosierny Chroni Cię od złego Niechaj trudy Twego Ŝycia Łaską wynagrodzi Byś się czuła w naszym gronie Szczęśliwa - na co dzień Z najlepszymi Ŝyczeniami dla Pani Walerii Koczy od całej Wspólnoty parafialnej. JUBILACI TYGODNIA Lidia Łacheta Zuzanna Gieroń Waleria Koczy Matylda Troszok Krystyna StrzyŜ Henryk Nowiński Ewa Węglorz Władysław Kowalewski Henryk Kozakiewicz Danuta Łukosz Jubilatom Ŝyczymy wielu łask BoŜych, zdrowia, radości i opieki Matki BoŜej na kaŜdy dzień Ŝycia. „Choćby świat i Ŝycie były jak najgorsze, jedno w nich zostanie wiecznie dobre - młodość”. (Henryk Sienkiewicz). Nr 52 (499)/4 28 grudnia 2003 r. PO GÓRACH, DOLINACH... MIEJSCA ŚWIĘTE W POLSCE ŁASKAMI I CUDAMI SŁYNĄCE W granicach naszego kraju znajduje się około 500 sanktuariów maryjnych. O teologii sanktuariów związanych z kultem Matki BoŜej Jan Paweł II mówił m.in. podczas pierwszej pielgrzymki do Fatimy: „Takich miejsc i domów jest ogromnie wiele. I są róŜne. Poczynając od domowych czy przydroŜnych kapliczek, w których jaśnieje obraz Bogurodzicy, do kaplic i kościołów budowanych ku Jej czci. Są jednak pewne miejsca, w których ludzie szczególnie Ŝywo odczuwają obecność Matki. Czasem miejsca te, promieniujące szeroko, ściągają do siebie ludzi z daleka. Zasięg ich bywa róŜny: w obrębie diecezji, kraju, a czasem spoza kraju przybywają pielgrzymi. Są to sanktuaria maryjne. Na wszystkich tych miejscach wypełnia się ów szczególny testament UkrzyŜowanego Pana - człowiek czuje się oddany i zawierzony Matce i przychodzi, aby z Nią jako Matką obcować. Otwiera przed Nią swe serce i mówi Jej o wszystkim: »bierze Ją do siebie« - we wszystkie swoje sprawy, czasem trudne. Sprawy własne, sprawy cudze. Sprawy rodzin, społeczeństw, narodów, całej ludzkości". Zapraszamy naszych Czytelników do pielgrzymowania po sanktuariach maryjnych. Tatrzańska Częstochowa Osiem kilometrów na północ od Zakopanego, nad wsią Czerwienne, wznosi się porośnięte świerkami wzgórze (1064 m n.p.m.), zwane Bachledówką. Legenda i historia Urzędnik królewski o nazwisku Bachleda dopuścił się przestępstwa i zbiegł w te strony przed gniewem monarchy. Na wierchu wybudował dom i grasował po okolicy, budząc grozę. Starzy górale opowiadają, Ŝe na zalesionej Bachledówce znajdowała się polana, na której często zatrzymywali się Cyganie. Zamierzali tu wznieść Kalwarię jacyś zakonnicy, ale brak wody zniechęcił ich do realizacji tego planu. Przed wojną osiedliły się na Bachledówce dwie zamoŜne i poboŜne niewiasty z Kresów -księŜna Maria Bułhakowa-Prińska i Helena Kowieńska-Jarząbek. Chroniąc się przed gwarem i zgiełkiem tego świata wybudowały tutaj drewniane wille. Jedna z nich stała się podczas II wojny światowej schronieniem dla ukrywających tutaj broń i odbiornik radiowy partyzantów. Pewnego dnia zjechała na Bachledówkę niemiecka Ŝandarmeria z Zakopanego, by przeprowadzić rewizję. Właścicielkę posesji wywleczono przed dom, groŜąc rozstrzelaniem. Wówczas to Helena przyrzekła Bogu, Ŝe jeŜeli Niemcy nie znajdą broni, to przekaŜe swoją własność jakiemuś zakonowi na dobre cele. Broni, na szczęście, nie wykryto. Znajdowała się w ostatnim ulu, do którego juŜ nie zaglądano. W 1946 roku postawiono kapliczkę, która - po przebudowie - stoi do dziś. Pustelnia paulinów Gospodarzami posesji zostali ojcowie paulini z Jasnej Góry. Urzędowego przejęcia domu dokonał w czerwcu 1955 r. ojciec Kajetan Raczyński, który teŜ odprawił tu pierwszą Mszę świętą. W lipcu tegoŜ roku odbyło się uroczyste powitanie gości, którzy tym razem przybyli na Bachledówkę z obrazem Matki BoŜej Częstochowskiej. Władze odmawiały jednak zakonnikom zameldowania się na Bachledówce pod pretekstem, iŜ leŜy ona w pasie przygranicznym. Oficjalne pozwolenie na załoŜenie nowego domu uzyskano dopiero w 1957 roku. Okoliczni górale chętnie pomagali ojcom paulinom w urządzeniu placówki. Wykonali teŜ stylowe meble do kaplicy i zakrystii. Dzięki wspaniałemu usytuowaniu Bachledówka stała się nowym ośrodkiem kultu Pani Jasnogórskiej, a ponadto pustelnią dla zakonników, którzy poszli w ślady swego załoŜyciela św. Pawła, pierwszego pustelnika. W ten sposób ojcowie paulini nawiązali do swych pierwotnych tradycji eremickich; ośrodkowi zaś nadali nazwę „Tebajda". W ciszy i spokoju nabierali nowych sił do pracy na Jasnej Górze. Wielcy kardynałowie Wśród osobistości wypoczywających na Bachledówce był Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński (w latach 19671974). Swoim poczuciem humoru wnosił wiele ciepła i chrześcijańskiej radości wśród domowników. W gronie paulinów czuł się bardzo dobrze. Ksiądz Prymas odprawiał codziennie Mszę świętą z homilią, a wieczorem uczestniczył w naboŜeństwie, po czym prowadził Apel Jasnogórski. W wolnych chwilach odbywał długie spacery. Nawiązywał łatwo kontakty z góralami, nieraz pomagając im grabić siano. Pracował i wiele modlił się. Często towarzyszył mu jego ówczesny sekretarz i kapelan ks. dr Józef Glemp. Podczas kaŜdego pobytu Prymasa Wyszyńskiego na Bachledówce przyjeŜdŜał tu kardynał Karol Wojtyła z Krakowa. Wówczas to, jak podają miejscowe kroniki, „rodzinna atmosfera i radość sięgały zenitu". Nie brakowało wtedy piosenek przy akompaniamencie gitary. Kardynał krakowski tworzył „na Ŝywo" przyśpiewki, ubogacając zgromadzonych przy ognisku swoją serdeczną radością Ŝycia. Przyszły PapieŜ odprawiał tu swoje rekolekcje, budując wszystkich skupieniem i modlitwą. Tu teŜ pracował nad redakcją dokumentów synodalnych. Odwiedzał odbywających rekolekcje kapłanów i młodzieŜowe grupy oazowe. W sierpniu 1982 roku, na jubileusz 6OO. lecia obrazu Matki BoŜej Częstochowskiej, z Bachledówki wyruszyła pierwsza pielgrzymka piesza na Jasną Górę. Zorganizował ją ojciec Stanisław Jarosz. Miejscowi górale, przy wydatnej pomocy zakonu paulinów, wybudowali asfaltową drogę z Czerwiennego, nadając jej imię Prymasa Tysiąclecia. Ku czci Pani Jasnogórskiej W styczniu 1984 roku metropolita krakowski kardynał Franciszek Macharski erygował na Bachledówce ośrodek duszpasterski, zlecając jego organizację ojcu Leonowi Chałupce. Okoliczni mieszkańcy załoŜyli najpierw nowy cmentarz i wznieśli na nim kaplicę w stylu góralskim. Jej poświęcenia, dokonał biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej Albin Małysiak. 8 września 1985 roku sufragan krakowski biskup Jan Pietraszko poświęcił teren pod budowę kościoła. Kamień węgielny pod nową świątynię pobłogosławił w Rzymie Ojciec Święty Jan Paweł II. Wkrótce rozpoczęto wykopy. Znaczny udział w przygotowaniu fundamentów mieli klerycy paulińscy z Krakowa. Entuzjazm i ofiarność wykazali mieszkańcy Podhala, którzy nie tylko chętnie przychodzili do pracy, ale i przekazywali własne materiały, zwłaszcza drewno i cement. Kardynał Franciszek Macharski specjalnym dekretem z 29 maja 1988 roku erygował parafię pod wezwaniem Matki BoŜej Jasnogórskiej a 26 sierpnia 1991 poświęcił nowy kościół. 29 sierpnia kard. Macharski poświęcił stacje Drogi KrzyŜowej i mozaikę Matki BoŜej Częstochowskiej, wykonaną na frontonie kościoła, a takŜe dwa pomniki - kard. Stefana Wyszyńskiego i Ojca Świętego Jana Pawła II. 27 sierpnia 2000 roku Metropolita Krakowski dokonał konsekracji nowej świątyni. Za albumem „Miejsca święte...” Jana Korcza i Włodzimierza Świderskiego "Po górach, dolinach..." Redaguje kolegium: Barbara Langhammer (red. naczelny), ks. Wiesław Firlej (red. odpowiedzialny), s. Aneta Folkert, Barbara Górniok, Roman Langhammer (skład komputerowy). Redakcja zastrzega sobie prawo skracania nadesłanych materiałów i zmiany tytułów. Wydawca: Fundacja "Źródło" Kraków. Adres Redakcji Gazety: 43-450 Ustroń, ul. M.Konopnickiej 1, tel. 854-30-23.