Dyskusja po referacie Stanisława Salmonowicza

Transkrypt

Dyskusja po referacie Stanisława Salmonowicza
Adam Strzałkowski, Stanisław
Waltoś, Jerzy Wyrozumski [et al.]
Dyskusja po referacie Stanisława
Salmonowicza "Między strachem a
manipulacją. Inteligencja polska
wobec stalinizmu"
Prace Komisji Historii Nauki Polskiej Akademii Umiejętności 7, 95-104
2006
M ię d z y s tra c h e m a m a n ip u la c ją : in te lig e n c ja p o lska w o b ec s ta lin iz m u
95
D y sk u sja po referacie S ta n isła w a S alm onow icza:
M ię d z y s tr a c h e m a m a n ip u la c ją : in te lig e n c ja p o ls k a w o b ec s ta lin iz m u
A d a m S tr za łk o w sk i:
inicjując d y sk u sję, ch ciałb y m zrobić d w ie uw agi.
W ydaje m i się, że w p o sta w a c h inteligencji w obec sta lin iz m u isto tn ą rolę o d e ­
g rało to, że lu d z ie ci, n a w e t w sp ó łp racu jąc w jak im ś sto p n iu z sy stem em , nie brali
go i jego b z d u rn e j ideologii p o w ażn ie. To w y ró ż n ia ło Polskę w śród in n y ch dem olu d ó w - P olska n a z y w a n a była „n ajw eselszy m b a ra k ie m w obozie". W ty m cza­
sie m ia łe m dość b lisk ie k o n ta k ty z fizy k am i n ie m ie ck im i z NRD, b y w ałem w ich
in s ty tu ta c h i z d u m ie w a ło m nie, a n a w e t p rzerażało , jak serio o ni p o d c h o d z ili do
k o m u n iz m u .
Refleksje p rz e d s ta w io n e w referacie P an a Profesora w y m a g a ły b y oczy w iście
p o g łę b ie n ia w s tu d ia c h socjologicznych doty czących tych p o sta w i m en taln o ści
inteligencji. N iestety, w y d aje m i się, że tak ą m ożliw ość w d u ż y m sto p n iu stra ci­
liśmy. W ów czas w o k resie s ta lin iz m u , czy w p ó źn iejszy m okresie PRL-u, stu d ia
ta k ie były o c z y w iśc ie n iem o żliw e, a d z iś jest n a to za późno. N aw et my, u c z e stn i­
cy ty ch z d a rz e ń , u tra c iliśm y z czasem o stro ść sp o jrze n ia n a nie. Jak w sp o m in a ł
Pan, n a w e t n a m te raz ta k ie form y p ro te stu , jak u n ik a n ie u d z ia łu w p o ch o d ac h
p ie rw sz o m a jo w y c h , a b ra n ie u d z ia łu n a p rz y k ła d w procesji św. S tan isław a ze
S kałki n a W aw el, w y d ają się d ziś ju ż śm ieszn e, a m ło d sze pok o len ie ty ch sp raw
ju ż w ogóle n ie ro zu m ie .
S ta n is ła w W alto ś:
B ard zo p o d o b a ł m i się referat, bo jest on w y ra z e m z d ro w e g o ro z są d k u w oce­
nie p rzeszło ści. O b ecn ie w ró żn y ch pojaw iających się w y p o w ie d z ia c h p rz e d s ta ­
w ia n e są często p o g lą d y skrajne, p o d c h o d z ą c e do p rzeszłości p rz e z p ry z m a t w ła s­
n ego życia. W ydaje m i się, że poglądy, k tó re p re le g e n t za w a rł w sw oim referacie,
są w y w a ż o n e . Jest on w y ra z e m p o g lą d u uo gólniającego n a ten tru d n y do oceny
o kres. T ru d n o jest ocenić z d a rz e n ia , w śro d k u k tó rych albo sam i się zn a jd o w a ­
liśm y, alb o m ieliśm y rodziców , k tó rzy p rz e ż y w a li to w szy stk o w sp o só b często
d ra m a ty c z n y . P rz e d sta w io n y p o d z ia ł czasow y, p erio d y zacja tych w y d a rz e ń jest
z g o d n a z ich p rz e b ie g ie m h isto ry c z n y m
A u to r u n ik a ł tu z u p e łn ie n a z w isk , i słusznie. C iekaw e jest tu p rz e c h o d z e ­
n ie p e w n y c h lu d z i ze s tr u k tu r P a ń stw a P o d z ie m n eg o w d a lsz y m d z ia ła n iu do
s tr u k tu r PRL-u - jak ci lu d z ie m ogli p rz e trw a ć, zachow ując się godnie. M ożna tu
p rz y to c z y ć p rz y k ła d d w ó ch ludzi: L o ren tza i Z achw atow icza. P rzecież L o ren tz
był c z ło n k ie m w ła d z P a ń stw a P o d ziem n eg o , a p o tem zajm ow ał w PRL-u to sam o
sta n o w isk o w z a k re sie m u z e a ln ic tw a do końca sw ego u rz ę d o w a n ia w roku 1982.
T akich o só b m ó g łb y m w y m ie n ić k ilk an aście. Z asta n a w ia łe m się, jak to się stało,
96
STANISŁAW SALM O NO W ICZ
że lu d zie ci n ie z o sta li w y rz u c e n i p o z a n a w ia s w o k resie sta lin o w sk im . B ardzo
z a ch ęcałb y m re fe re n ta d o n a św ie tle n ia tego za g a d n ie n ia .
Jerzy W yrozumski:
P ro feso r W altoś p o d n ió sł tu tę p erio d y zację b a rd z o przek o n u jącą. Ja b y m
z kolei z a z n a cz y ł b a rd z o tra fn ą ty p o lo g ię postaw . U w aż am , że jest ona n ie z w y k le
w a żn a . P rzecież m y byliśm y d o p iero co św ia d k a m i n a u k o w e g o p ro sta c tw a , które
d o tk n ęło śro d o w isk o n a u k o w e k ra k o w sk ie ze stro n y p a n i Rybickiej, o soby z u p e ł­
n ie w y p ra n e j z w szelkiej u m iejętn o ści n aukow ej analizy.
Ja nie jestem ta k im p e sy m is tą jak P ro fesor S trzałk o w sk i, że z p u n k tu w id z e ­
n ia b a d a ń socjologicznych jest to czas stracony. O n n ie jest całk iem stracony, d la ­
tego że m a te ria ł faktograficzny , m e d ia ln y jest ta k obfity, że sta n o w i su b stra t d o
a n a liz y socjologicznej. Ja b y m p o w ie d z ia ł, że n a m czego in n e g o b ra k - b ra k n a m
w a rsz ta tu . I b a rd z o niepo ko jące jest tu u p o w sz e c h n ie n ie p ro sta c tw a w nauce,
n ie u m ie ję tn o śc i nau k o w ej an alizy, n ie u m ie jętn o śc i p eriodyzacji, a n a liz y ty p o lo ­
gicznej itd. Ja z u z n a n ie m c h ciałb y m p o d k re ślić w referacie z a ró w n o w łaściw e
p odejście d o p e rio d y zacji, jak i a n a liz y ty p o lo g iczn ej postaw . To by w y m a g a ło
ro zw in ię c ia , b o jest to b a rd z o isto tn y elem en t socjologiczny.
Z g a d z a m się z P ro fe so re m W alto siem , że b ra k u je tu n a z w is k . A le z n a z w i­
s k a m i m o ż e m y so b ie ju ż ła tw ie j p o ra d z ić , jeżeli m a m y tę sia tk ę, n a k tó rą to
w s z y s tk o m o ż n a n a ło ż y ć , m a m y te ram y. To jest w ie lk ie z a d a n ie n a u k i: s tw o ­
rz e n ie k a d ry , k tó ra p o tra fiła b y z p e rs p e k ty w y tę rz e c z y w is to ś ć o b se rw o w a ć
i o p isać. M am y d z isia j d o b ry w a r s z ta t b io g raficzn y , p o k a z u je go Polski słow nik
biograficzny. N ie s te ty je st to ścisły g o rse t, b o jest to z d e te rm in o w a n e lite rą a l­
fa b e tu . Je ste śm y p r z y lite rz e S i d o s k o ń c z e n ia sło w n ik a p o trz e b a 28 lat, jak to
p o lic z y ł P ro fe s o r M a rk ie w ic z . G o n ią c o s ta tn ią lite rę a lfa b e tu , tra c im y z p o la
w id z e n ia c a łą w ie lk ą b io g ra fic z n ą rz e c z y w isto ść , lu d z i, k tó rz y n ie z d ą ż y li
u m rz e ć w o d p o w ie d n im c zasie, lu d z i, k tó rz y z n a jd u ją się w in n y m m ie jsc u
a lfa b e tu itd.
N ie sp o só b się tu o trz ą sn ą ć z p e w n y c h sp ra w - któ ż z naszej generacji n ie p a ­
m ięta W and y O dolskiej, tej stra sz n e j in te rp re ta to rk i p ro cesó w p o lity czn y ch , czy
M a rty k i z Fali 49. To są te ciem n e biografie, k tó re też p o w in n y być p rz y p o m n ia n e .
D ob rze się stało, że o d eszły ju ż o n e w niep am ięć, ale te po stacie też n a le ż y p rz y ­
p o m in ać, choćby k u p rz e stro d z e .
Kazimierz Zarzycki:
Jestem biologiem , stu d io w a łe m w latach 1949-1953 n a U n iw ersy tecie Jagiel­
lo ńskim . Te ciężkie czasy p rz e ż y w a łe m zatem jako stu d e n t. G d y p o ró w n u je m y
sy tu ację w C zechosłow acji czy in n y c h d e m o lu d a ch z sy tu acją w Polsce, to u n a s
była o n a z n a c z n ie łag o d n iejsza.
M ię d z y stra c h e m a m a n ip u la c ji j: in te lig e n c ja p o lsk a zuobec s ta lin iz m u
97
P an P ro feso r w sw o im referacie z a k re ślił sy tu ację inteligencji w sz ero k im
aspekcie, ja ch ciałem się zająć sy tu a c ją w w ą z iu tk im za k re sie n a u k biologicznych
i p rz y ro d n ic z y c h . Po w ojnie, p o w ró c iw sz y z zagranicy, w ielu w y b itn y c h u c z o ­
n ych w łączyło się w b a d a n ia n a u k o w e i p ró b o w ało zo rg an izo w ać n a n ow o sw e
w a rsz ta ty p ra c y n aukow ej. W racali do k raju m im o n e g a ty w n e g o sta n o w isk a
w tej sp ra w ie em ig racji, n a p rz y k ła d p ro fe so r S k alińska, czy g eo lo d zy i botanicy.
W ierzyli, że w łączając się w s tr u k tu r y w ładzy, p o m o g ą o d b u d o w y w a ć n a u k ę p o l­
ską. D zięki tem u n a sz e ró żn e w a rs z ta ty n a u k o w e m ogły się rozw ijać i m ło d zież
n a sz a m ogła się kształcić. D zięki te m u m am y w k raju d o b re o śro d k i i nie zo stały
o ne z n isz c z o n e ta k jak na p rz y k ła d w Rosji, gd zie w g enetyce p a n o w a ł ły sen k iz m ,
a u n a s je d n a k w ielu lu d z i o p a rło się tem u . We W rocław iu n a p rz y k ła d H irszfeld
stw o rz y ł p o w a ż n y o śro d e k n au k o w y . Tym lu d zio m , k tó ry ch często w te d y k ry ty ­
k o w an o , z a w d z ię c z a m y to, że m o żem y te ra z b ez k o m p lek só w m yśleć o w ejściu
do E uropy.
Julian Dybiec:
M ó w iono ju ż tutaj w łaściw ie o w sz y stk ic h n ajw ażn iejszy ch z a g ad n ien iach ,
m ia n o w ic ie p erio d y z a c ji i ty p o lo g ii. Ja ró w n ie ż chciałbym p o d k reślić w ielk ą tra f­
ność tego p odejścia.
N ależy w sp o m n ie ć o jeszcze je d n y m isto tn y m problem ie, k tó ry Pan P rofesor
tu p o ru sz y ł, a k tó reg o nie sp o ty k a się n a ogół w ró żnych o p ra co w an iach tej te m a ­
tyki. C h o d z i m i o p o ru s z a n e p rz e z P a n a w ielk ie z ró ż n ico w an ie geograficzne, co
jest b a rd z o isto tn e w u jm o w a n iu sta n o w isk a inteligencji w obec sta lin iz m u . G dy
cz y ta się ró żn e p a m ię tn ik i z o k re su Polski L udow ej do 1956 roku, to w id ać w y ra ź ­
nie, że in n a była p o sta w a inteligencji n ie tylk o Śląska, o której Pan w sp o m in a ł, ale
ró w n ie ż W ielk op olsk i, któ ra m iała trad y cje niem ieckie, ale była a n ty g e rm a ń sk a .
D latego często w y stę p o w a ły ta m p rz e ja w y n a w et sy m p a tii do tego, co d z iało się
w Polsce p o w ojnie. K ry ty k a n a z iz m u w p o łą c z en iu ze w sp ó łp ra cą z n o w y m sy­
stem em o d b y w a ła się n a k a n w ie b u d o w a n ia p o z y ty w n y c h w artości. N ależałoby
jeszcze b ard zie j sp re c y z o w a ć i p o d k re ślić to z ró żn ic o w a n ie geograficzne. N a
p rz y k ła d w p ó łn o c n o -w sc h o d n ic h c zęściach Polski inaczej w y g lą d a ł ten sto su n e k
inteligencji do sy ste m u , n a p rz y k ła d w B iałostockiem .
C h ciałb y m też zw ró cić u w ag ę n a w ielk ą rolę tradycji. P an P rofesor Z arzycki
w sp o m in a ł o u c zo n y ch , biologach, k tó rz y w racali z zagranicy, aby pracow ać
w kraju. M ów ił P an ró w n ie ż o ty m , że Polska w y g ląd ała w tych z a g a d n ie n ia c h
s to su n k u in teligencji d o sta lin iz m u inaczej n iż in n e kraje. W ydaje m i się, że
ta sp ecy fik a p o lsk a w y p ły w a ła stąd , że ty lk o Polska była w dużej m ie rz e p o d
p a n o w a n ie m Rosji w czasie zaborów . P rz e z to in n y był sto su n e k C zechów czy
N iem ców d o R osjan, a in n y Polaków . M yśm y z n a li ich lepiej i to jako ciem iężycieli. A n a p rz y k ła d d la B ułg aró w byli to d a w n i sojusznicy. N a ty m p o legała ta rola
tradycji w p o d ejściu do sy stem u . W w ie lu w s p o m n ie n ia c h z tego o k resu sp o ty k a
98
STA N ISŁA W SA LM O N O W IC Z
się tw ie rd z e n ie , że Polacy p a trz y li n a ten system ze scep ty cy zm em czy iro n ią.
N aw et p o d o b n o C h ru sz c z o w o w i z w ra c a n o uw agę w jego e k sp e ry m e n ta c h z k u ­
k u ry d z ą , że w Polsce nic z tego nie w y jd zie, bo Polacy z tego się śm ieją.
W reszcie b a rd z o słu sz n ie p o d k re śla Pan z ró ż n ic o w a n ie p ro fe sjo n a ln e.
B iolodzy m ogli p racow ać i ich sy tu acja była o w iele p ro stsz a n iż h u m a n istó w .
C h ciałb y m jeszcze zad ać P anu p y ta n ie w jednej kw estii. D o k o n ał P an d alek o
idącej s y n te z y w ty p o lo g ii i period yzacji. Co było p o d sta w ą do sfo rm u ło w a n ia
tak ie g o w łaśn ie o b razu ? C zy w z n a c z n y m sto p n iu w łasn e ob serw acje, w łasn a
refleksja, czy też le k tu ra ró żn ych o p racow ań, o któ ry ch P an w sp o m in a ł, czy też
le k tu ra p a m ię tn ik ó w i w y p o w ie d z i in d y w id u a ln y ch ?
S tefa n W . A 1exa n d ro w icz:
C h c iałb y m ta k ą refleksję w ziąć p o d uw agę. T rzeba przyjąć, że w ta m ty c h c z a ­
sach obie stro n y i ta rz ą d o w o p ro ra d z ie ck a, i ta po lsk a b a rd z o się w ysilały. Była
to w jak iś sp o só b g ra m ię d z y d w ie m a stro n am i. S tro n a rz ą d o w a czy cała ta e k i­
pa, k tó ra p rz y sz ła d o n a s ze W schodu, starając się o p an o w ać sp o łe c z e ń stw o , czy
stw o rz y ć jakiś rz ą d d u sz, p rz y jm o w a ła p e w n e m eto d y p o stę p o w a n ia w s to s u n k u
do lu d zi, k tó rz y w ia d o m o było, że b ę d ą się opierać, a ich p o ten cjał in te le k tu a ln y
p o zw o li im w cale d o b rz e się opierać. Różnica m ięd zy ty m i d w ie m a g ru p a m i była
n ie w ą tp liw ie ta, że ta p ie rw sz a g ru p a była z o rg a n iz o w a n a , a ta d ru g a nie. M yślę,
że cały w ysiłek, k tó ry m d ą ż o n o d o o p a n o w a n ia elit in te le k tu a ln y c h , p o leg ał n a
m e to d z ie „kija i m archew ki". W ten sp o só b reg u lo w an o to, co k to b ę d z ie m iał i co
b ę d z ie robił.
Jak m ó w ili m oi przed m ó w cy , p rz e d sta w ic iele n a u k ścisłych i p rz y ro d n ic z y c h
byli tu u p rz y w ile jo w a n i w sto s u n k u do h u m an istó w . Ja p a m ię ta m to z m o ich c z a ­
só w stu d e n c k ic h . Ta gra w y stę p o w a ła ró w n ie ż tam , w śró d stu d en tó w . M ia n o w ic ie
była p e w n a g ru p a lu d z i z d e c y d o w a n y ch robić k a rie rę na p o d s ta w ie sw ej p ro w e ­
niencji ro b o tn iczo -ch ło p sk iej, czy prorad zieckiej. I była p e w n a g ru p a stu d e n tó w ,
k tó rzy n ie chcieli tego, albo k tó rzy byli w p ro st w opozycji. D la ty ch z opozycji
była to często d ro g a tr u d n a albo d ro g a p rz e g ra n a . Dla tych, k tó rz y u s ta w ili się
w ja k im ś sto p n iu n iec h ę tn ie , ale nie m an ifestu jąc tej niechęci, ta d ro g a była w ja­
k im ś s to p n iu m ożliw a.
Ja m iałem b a rd z o d u ż e k o n ta k ty z C zech am i i zdaję sobie z n a k o m ic ie s p r a ­
w ę z tego, że w C zechosłow acji w a ru n k i były całkow icie o d m ie n n e . N ie jestem
p e w ie n , czy w y n ik a ło to tylko z tradycji. Myślę, że w y n ik a to też z o so b o w o ści
czeskiej; p o d o b n ie było w NRD. M yślę, że ta ró żnica m ięd zy Polską i p o z o sta ły m i
k ra ja m i d e m o lu d ó w p o z w a la ła zach ow ać część tych w arto ści, k tó re m y śm y p o ­
tem o d z ie d z ic z y li i rozw ijali.
C hcę o ta k ą rzecz zapytać: Ta stro n a rządow a w jak iś sp o só b z m ie rz a ła do
o p a n o w a n ia całego pola i s ta ra ła się to robić ró żn y m i m e to d a m i, m ię d z y in n y ­
m i p rz e z ro z d z ia ł ś ro d k ó w fin an so w y ch , czyli p o p rz e z w sp ie ra n ie tych, k tó ry m
M ię d z y s tra c h e m a m a n ip u la c ja : in te lig e n c ja p o lska w ob ec s ta lin iz m u
99
m o żn a było zaufać, a e lim in o w a n ie tych, k tó rz y byli n ie ch ę tn i. W jak im sto p n iu
w p ły n ą ł n a to I K o n g res N a u k i Polskiej? Jaką rolę on m iał i czy p rz y p a d k ie m nie
d la te g o go zw o łan o . M iał on p rzecież p e w n e efekty. W jego w y n ik u szereg w y ­
bitn y ch p ro feso ró w , w y b itn y ch n au k o w c ó w p rzeszło n a pozycje, k tóre im d aw a ły
m o żliw o ści ro zw o ju n a u k i, ale k tó re w różn y sp o só b były w śro d o w isk u w id z ia n e
i k o m e n to w a n e . A były to osoby, k tó re p rz e sz ły p o tem n a ró żn e w y so k ie pozycje
w e w ła d z a c h p a ń stw o w y c h . M am n a m yśli na p rz y k ła d pro feso ra M ieczysław a
K lim a sz e w sk ieg o , zn a k o m ite g o geom orfologa. Z w ielk ą pasją, jak p a m ię ta m ,
sk u p ia ł o n w o k ó ł siebie stu d e n tó w i asystentów , a p o tem p rz esta ł, gdy zo stał w i­
c e p rz e w o d n ic z ą c y m R ady P ań stw a.
Z b ig n ie w W ó jcik:
K ażd y ze sta rsz y c h u c z e stn ik ó w n a sz e g o sp o tk a n ia jest o b arcz o n y o g ro m ­
n y m ła d u n k ie m w łasn y ch o bserw acji. Ja n ie m a l p rz e z całe sw oje życie p rz e sz e d ­
łem ob o k p o lity k i. To jest m oże n ie sp o ty k a n e , ale w m oim p rz y p a d k u praw d ziw e.
G d y by łem d zieck iem , to zb ierałem skam ien iało ści, a sy ste n tem zo stałem na d r u ­
g im ro k u stu d ió w . M am z tego c zasu p e w n e obserw acje. P rofesor P assendorfer,
w y b itn y geolog, tu taj w K rak o w ie w y k ształco n y i pracujący, n ie d łu g o po śm ierci
S ta lin a , g d y z o sta liśm y w e z w a n i d o zjaw ien ia się n a p o ch o d zie, sp o ty k a m n ie
n a k o r y ta rz u i m ów i: „P anie Z b y szk u , id ziem y n a pochód!" P y tam : „A po co ?".
P ro feso r sp o k o jn ie o d p o w ia d a : „P an m oże nie iść, a ja jestem u rz ę d n ik ie m p a ń ­
s tw o w y m i m u szę iść". Ja co p ra w d a też byłem u rz ę d n ik ie m p a ń stw o w y m .
G e n e ra ln ie rzecz biorąc, w ta k ic h ro z w a ż a n iac h n ależało b y n aw iąza ć do
tego, co m ó w ił P an P ro feso r o g eografii. R epresje ró żn ie się p o jaw iały w różnych
m ia sta c h p o lsk ich . M oim z d a n ie m represji, jeżeli ch o d z i o n au k ę, było sto s u n k o ­
w o d u ż o w W arszaw ie i Ł odzi, tro c h ę w P o zn an iu , tro ch ę w K rakow ie, ale sto ­
s u n k o w o u lg o w o było na p rz y k ła d w e W rocław iu i Lublinie, ta k ż e w T oruniu.
N a leżało b y zbad ać, w jaki sp o só b n a ra ż e n i p o lity czn ie pro feso ro w ie, n a p rz y k ład
w racający z o b o zó w w Rosji, lo k o w an i byli w tych p laców kach p o za c en tram i w ła ­
d z y p o lity czn ej. Istnieje na p e w n o jak aś geog rafia represji, jeżeli ch o d zi o naukę.
W ty ch czasac h sta lin o w sk ic h o ta rłe m się o legionistów . P ro szę m i w ierzyć,
że n a p rz y k ła d legioniści m ieszk ający w W arszaw ie w y w a la n i byli co jakiś czas
z pracy, ale p o m iesiącu zn ó w m ieli jakąś pracę. L egioniści tw o rzy li w ted y ta k ą
z w a rtą g ru p ę , w zajem n ie się popierającą. O ile o czy w iście n ie siedzieli.
N a k o n iec ciekaw ostka o p o w o łan iu K om itetu H istorii N auki, a potem Z akładu
H isto rii N a u k i PAN. K om itet ten u tw o rzy ł z różnych w łasnych w zględów Z ygm unt
M odzelew sk i. Podejrzew am , że sp o d z ie w a ł się, że w yskoczy ze s tru k tu r p a ń stw o ­
w ych i ścielił sobie jakieś m iejsce do p rz e trw a n ia . Potem K om itet przekształcił się
w Z a k ła d i była to p rzez d łu g i czas tak a d ro g a ucieczki od oficjalnej historii, n a rz u ­
conej p rz e z w ładze. W h isto rii n a u k i n ik t nie n a k a z y w a ł cy to w an ia M arksa, L enina
i S talin a. Ja w p ó źn iejszy m okresie n iż ten, o któ ry m m ów ił Pan Profesor, zn alazłem
100
STANISŁAW SA LM O N O W IC Z
się w e w sp ó łp ra c y z ty m Z ak ładem i b e z p o śre d n io to obserw ow ałem . Ta ucieczka
h isto rii od p o lity k i ta k ż e d o p ro w a d z iła do po w sta n ia In s ty tu tu P rz y ro d o z n a w stw a
i T echniki w M oskw ie. Coś takiego p o w stało też w Czechosłow acji.
Stanisław Grodziski:
K onty nu ując ten w ątek, k tó ry P an po ru szy ł, chciałem pow iedzieć, że w d z ie d z i­
nie n a u k h u m a n isty c z n y c h , któ re były b ard ziej n a celow niku w ład z politycznych,
w w y n ik u w zm ożonej k o n troli pojaw iło się zjaw isko sz u k a n ia sobie b ez p ieczn y ch
n isz ekologicznych i takiej ucieczki. N a p rz y k ła d w d z ie d z in ie n a u k h isto ry czn y ch
cofania się w głęboką przeszłość dziejow ą. To było bezpieczniejsze. C zy też u ciek a­
nie od prac m onograficznych, sy n tety cznych, a k ierow anie się w stro n ę p o m o c n i­
czych d y sc y p lin n au k o w y c h h istorii, czy k u w y d aw n ictw o m ź ró d ło w y m . To też
było a b so lu tn ie b ezp ieczn e i m o żn a tam było spokojnie pracow ać.
Były też n ie ste ty in n e zjaw iska, jak n a p rz y k ła d n isz c z e n ie w p e w n y m c z a ­
sie socjologii, n o rm a ln e j socjologii, u cieczk a socjologów do e tn o g rafii, b o i to też
m iało m iejsce. A z a te m sz u k a n ie b e z p ie c zn y c h d z ie d z in , w k tó ry c h m o ż n a było
p raco w ać i o ile m o żn o ści k o n ty n u o w a ć cały w ielk i n u r t d y sc y p lin y n au k o w ej.
Tak n a p rz y k ła d z n a n y P a n u P ro fe so ro w i d o sk o n ale profesor, k tó ry p rz e z całe
życie zajm o w ał się p ra w e m m ię d z y n a ro d o w y m , n ag le zaczął p u b lik o w ać pracę
o P aw le W ło d k o w ic u z XV w. - notabene słabą pracę, bo p rze cie ż p rz e z całe życie
p ra c o w a ł w innej d z ie d z in ie - to w sz y scy w ied zieli, że jest to d e m o n stra c y jn e
zjaw isko. W z a k re sie n a u k p ra w n y c h b a rd z o c h a ra k te ry s ty c z n a była u ciec zk a od
p ra w a k a rn e g o k u b ez p ie c zn ie jsz e m u p ra w u cy w iln em u .
M ów iąc o ty ch zjaw isk ach, c h ciałb y m jak o ś w ezw ać re fere n ta, k tó ry ten te m a t
p o d jął - i n a p e w n o n ie o g ra n ic z y się do re fe ra tu sy g n alizu ją ce g o ty lk o te b a d a n ia
- aby w tych p racach n ie pom ijać n a z w isk , te są b o w iem b a rd z iej k o n k re tn y m i
d o w o d a m i w ty ch p ro cesach . W z w ią z k u z ty m jest o g ro m n e z ad an ie. W iadom o,
że p ra c e n a d Polskim słownikiem biograficznym p o trw a ją jeszcze z 20 lat, ale n a jw y ż ­
szy ju ż czas, żeby z o rg a n iz o w a ć zesp ó ł, k tó ry p o d ejm ie p race n a d PSB N ow ej
Serii. I jeżeli to się ro z p o c z n ie , to w ó w c za s całe ow o n o w e p okolenie, o k tó ry m
m ów im y, k tó re ju ż p rz e sz ło d o h isto rii, a n ie zo stało w PSB o p rac o w a n e, bo byli
to n a p rz y k ła d lu d z ie z p o c z ą tk u a lfa b e tu , ju ż te raz m u si być d o k u m e n to w a n e ,
jeżeli m a n ie z n ik n ą ć z a re n y dziejow ej. N ie m a tu n a co czekać i tę pracę, k tó ra
z n o w u trw a ć b ę d z ie w iele lat, n ależało b y ju ż te raz podjąć.
Stanisław Salmonowicz:
D y sk u sja była b a rd z o szero k a i w iele s p ra w zo stało p o ru szo n y c h .
Sw oje u w a g i koń co w e zaczn ę od tego, co P rofesor G ro d z isk i m i w łaściw ie
w y ją ł z ust, b o p rz e c ie ż ja ju ż 15 lat te m u p ro p o n o w a łe m w In sty tu c ie H isto rii
PAN, aby n ie z a le ż n ie od tego, k ied y Słow nik biograficzny d o jd zie do lite ry Z - a m y
M ię d z y s tra c h e m a m a n ip u la c ją : in te lig e n c ja p o lsk a w o b ec s ta lin iz m u
101
już teg o n a p e w n o n ie d o cz e k a m y - stw o rzy ć ju ż te ra z red ak cję su p le m e n tu , p o ­
w ołać je d n e g o z d o św ia d c z o n y c h p ra c o w n ik ó w d o tychczasow ej redakcji, p rzy jąć
sześciu m ło d y c h p ra c o w n ik ó w i zacząć tę pracę. N iestety P rofesor M a rk ie w icz
i P ro fe so r T azb ir byli p rz e c iw n i. S p ra w d z iłe m , że ludzie, k tó ry ch n a z w is k a z a ­
c zy n ają się n a lite ry od A do K i k tó rzy z m a rli po II w ojnie św iatow ej, z re g u ły
nie w y stę p u ją w PSB, a p ó źn iejszy ch te ż n ie m a często z p o w o d ó w c e n z u ra ln y c h ,
n a p rz y k ła d lu d z i P a ń stw a P o d ziem n eg o , a n ty k o m u n istó w itd. Te ży cio ry sy
d w u d z ie sto w ie c z n e n ie z n a la z ły w PSB m iejsca, p rz y n a jm n ie j od lite ry K do L.
P rz y g o to w a n ie m a te ria łó w do ty ch tom ów su p le m e n tu m u siałoby też p o trw a ć
k ilk a lat. N ie ste ty mój w n io se k z o sta ł odrzucon y , ró w n ie ż ze w zg lę d ó w f in a n s o ­
w ych, ale n ie tylko. U w ażan o , że n a jp ie rw n a le ż y d o p ro w a d z ić sło w n ik d o lite ry
Z. N ie ste ty jesteśm y o b ecn ie p rz y literze S i nic n ie w sk az u je n a to, żebyśm y sz y b ­
ko p o je c h a li n a p rz ó d .
To b y ła ta k a u w a g ą w z w ią z k u z w y p o w ie d z ią P ro feso ra G ro d zisk ieg o .
A z a c z n ę te ra z o d d w ó c h sp ra w k o n k re tn y c h . Ja rz ec zy w iście nie p o ru s z a łe m
sp raw n a u k i, bo u o g ó ln iłe m n ieco b a rd z ie j ten referat. W m o im a rty k u le z a jm o ­
w a łe m się in te le k tu a lis ta m i w sz e rsz y m z a k re sie tego słow a. T eraz w z w ią z k u
z p e w n ą sesją m a m o p ra c o w a n ie d o ty czące ty lko p o sta w pro fesu ry . Ten re fe ra t
się u k a ż e . Pow ołuję się w n im g łó w n ie n a p rz y k ła d y krak o w sk ie, tak że n ie w iem ,
czy p ó ź n ie j b ę d ę m ógł p rz y je ż d ż ać do K rakow a bez ochrony. T am sp ró b o w a łe m
p o d a ć ty p o lo g ię 7 ro d z a jó w p o sta w p rofesorskich: od V etu lan ieg o z jednej stro n y
d o B obińskiej z d ru g iej. N aw iązu jąc d o w y p o w ie d z i, k tó re p a d ły n a te n tem at,
c h c ia łb y m p o w ied zieć, że to sp o jrz en ie n a p ro fe su rę w ią że się z p ro b le m e m p o ­
dejścia d o tego, co b y śm y m ogli n a z w a ć p o z y ty w iz m e m ty p u „po klęsce", czyli
inaczej m ó w iąc p rac y organ iczn ej. R zeczy w iście n a u k i ścisłe i p rz y ro d n ic z e były
tu w lepszej sy tu acji - choć biologia n ie tak długo, bo p rz y sz e d ł Ł ysenko i trz e b a
było ch w a lić M ic zu rin a . N ajlepiej było m atem aty k o m . Jak k tó ry ś z P an ó w p o w ie ­
d z ia ł, p ro fe so ro w ie w c h o d z ili w s tr u k tu r y w ładzy, bo chcieli rozw ijać p e w n e
d z ie d z in y d a le k ie od p o lity k i, ale m ogli to robić za p e w n e koncesje, na p rz y k ła d
p ro fe so r Szafer, ale n ie ty lk o on, też w s p o m in a n y tu p ro feso r L orentz. Z d z ia ła li
rzeczy, k tó re m o żem y sk ą d in ą d ocenić p o z y ty w n ie , jest ty lko p ro b lem , jak d a ­
leko się id z ie w tych u stę p stw a c h . Jeżeli zach o w u je się sw oje w łasn e s ta n d a rd y
m o ra ln e , n ie p rz e k ra c z a się p e w n y c h g ran ic, to pow iem y, że było to n ie u n ik ­
n io n e i p rz y n io s ło p o z y ty w n y , zw ła sz c z a d la d anej n a u k i, skutek. A le g ra n ic a
jest tu d o ść cienk a. Takie p rz y k ła d y n e g a ty w n e m o żn a pod ać, jak M ieczy sław
K lim a sz e w sk i i w ielu in n y ch , T eodor M arch lew sk i, Jan D ąbrow ski.
D ru g a k w esia w ią ż e się z sz e re g ie m w y p o w ie d z i. D ziękuję za p o p a rc ie m o je­
go sta n o w is k a , że trz e b a p a trz e ć n a te k w estie ró w n ie ż z p u n k tu w id z e n ia p r z e ­
szłości. Ja z a w sz e m o im s tu d e n to m m ów ię, że p rzecież n ie jest rzeczą o b o ję tn ą n a ­
w et d zisiaj, g d z ie d a n y p o w ia t leży, czy jest to d a w n y p o w ia t p ru sk i, czy g a lic y j­
ski, czy te ż n a le ż a ł do K ró lestw a Polskiego. T echn ika w XX w iek u d o k o n a ła n ie ­
s a m o w ity c h skoków , ale m e n ta ln o ść lu d z k a w y g lą d a z u p e łn ie inaczej. P ro sz ę n ie
102
STANISŁAW SALM O NO W ICZ
za p o m in ać , że p o d s ta w o w y m fak tem sp o łeczn y m jest to, że ch ło p w ielk o p o lsk i
ju ż około 1820 ro k u w sz e d ł w sy stem w łasności, ch łop galicyjski d o p iero w latach
sześćd ziesiąty ch XIX w. zaczął jako tako egzystow ać i to kiepsko, a w za b o rz e ro ­
sy jsk im zo stał u w o ln io n y od p a ń sz c z y z n y do p iero w roku 1864. To są fak ty p o d ­
staw o w e d o tyczące m e n taln o ści. P osłużę się tu an e g d o tą - ja a n e g d o ty kolekcjo­
nuję: S p o ty k a się p o w ojnie p o z n a n ia k z w a rsza w iak iem . W a rsz a w iak o p o w ia d a
b a rw n ie , jak to było w czasie okupacji: „W p iw n icy m iałem tajną d ru k a rn ię , n a
s try c h u trz y m a łe m Żydów , ra z z astrz e liłem z o kna N iem ca, d ru k o w a liśm y g a z e t­
ki i u lo tk i, ro z p ro w a d z a liś m y je szeroko, m iałem m a g a z y n b ro n i p o d p o d ło g ą"
P o z n a n ia k w y słu c h a ł tego i m ów i: „A w iesz, u n as to w sz y stk o było zak azan e".
Była tu m o w a o ty m , że w N R D było inaczej n iż w Polsce. Był o k res w m oim
życiu, g d y p o z b a w io n o m n ie kated ry , n ie m ogłem w y jeżdżać, ale p u sz c z a n o m n ie
do NRD. Ten sam blok, ale in n y b arak . P o znałem w te d y d o b rz e N R D i stw o rzy łem
teorię, że jeżeli n a w e t w N R D n ie u d ało się zb udow ać k o m u n iz m u , to znaczy, że
jest to ab so lu tn ie n iem o żliw e.
Co d o p ra c so cjologicznych z tego o k re su , to one istnieją. M u szę p o d k re ślić
d u ż e z n a c z e n ie takiej an k iety , k tó rą p rz e p ro w a d z iła i o p raco w ała P an i P ro feso r
S w ida-Z iem ba. To są b a rd z o w a ż n e teksty, ale doty czą g łó w n ie łó d z k ic h m a tu ­
rz y stó w lat p ięćd ziesiąty ch . P ew n e zatem info rm acje są. Ja ogłosiłem a rty k u ł d o ­
ty czący m oich stu d ió w n a W ydziale P raw a UJ, są też ró żn e w sp o m n ie n ia . Ja n a ­
d a łe m m ojem u o p ra c o w a n iu c h a ra k te r eseju, k tó ry w y łączn ie był p o św ięco n y tej
sp raw ie. Piszę tam , że mój ro c z n ik n a le ż a ł do takich, gd zie n a 476 s tu d e n tó w 90%
n a le ż a ło do ZMP, a te p o z o sta łe 10% to były p rz e w a ż n ie d ziew częta, o k tó ry c h się
m ów iło, że o n e jeszcze dojrzeją ideologicznie. Ja nie m ogłem ju ż dojrzeć id eo lo ­
gicznie, jeszcze m ia łe m fa ta ln ą ro d z in ę i w tej sytuacji n ie były to s tu d ia łatw e.
Z o stałem p o te m p rz o d o w n ik ie m p ra c y - in n i po p ro stu oblew ali e g z a m in y - i to
była też m eto d a , k tó ra rato w ała człow ieka. Ż eby d o stać s ty p e n d iu m p rem io w e
i m ieć z czego żyć, trz e b a było m ieć śre d n ią 4.5. D ostaw ało się 150 zł, k tó re jakoś
p o z w a la ły przeżyć.
N a m a rg in e s ie tego, co m ó w ił P ro feso r W altoś, m u sz ę stw ie rd z ić , że za
m a ło z a a k c e n to w a łe m te n p ro b le m stra c h u . Tego e le m e n tu s tra c h u n ie m o ż n a
e lim in o w a ć w o cenie. Ja m a m ta k i p rz y k ła d z w ią z a n y z re p re sja m i. N ie d a w n o
w a rty k u le J o a n n a S ied leck a p rz y p o m n ia ła sy tu ację, jak to W ła d y sła w G rab sk i
- notabene s y n p rz e d w o je n n e g o p re m ie ra W ład y sław a G ra b sk ie g o - p o k a z a ł
w ro k u 1953 N a ta lii G a łc z y ń sk ie j n ie p u b lik o w a n y w iersz , w k tó ry m ro z w a ż a ł
w in y i z a słu g i G a łc z y ń sk ie g o , n ie k o n ie c z n ie z g o d n ie w d o k try n ą oficjalną.
I w te d y u rz ą d z o n o w Z w ią z k u L iterató w P olskich z e b ra n ie , k tó re było w ła śc i­
w ie są d e m n a d G ra b sk im . W ted y tacy p isa rz e , jak Jerzy W aldorff, A n ato l S tern ,
A r tu r S a n d a u e r, St. R y sz a rd D o b ro w o lsk i, K a z im ie rz K o ź n iew sk i w y stę p o w a li
z n a jo s trz e jsz y m i z a rz u ta m i, a n ik t go nie b ro n ił. G ra b sk i n a p isa ł p o te m p o ty m
p ro c esie p rz e c iw k o n ie m u : „O szo ło m io n y i z d u m io n y n ie b ro n iłe m się n a le ż y ­
cie p rz e c iw k o ra z o m z a d a w a n y m m n ie i m ojej Balladzie, p rz e c iw k o z a śle p io n y m
M ię d z y s tra c h e m a m a n ip u la c jq : in te lig e n c ja po lska w o bec s ta lin iz m u
103
fa n a ty z m e m i u p o je n ie m sw oją siłą i p rz e w a g ą kolegom ". A le on tu z a p o m n ia ł,
że w iele osób, k tó re go n ie atak o w ały , p o p ro s tu bało się w y stą p ić w jego o b ro ­
nie. I to jest rz e cz n ie w ą tp liw a .
P ro feso r W altoś p o ru s z y ł jeszcze k w estię, że n iek tó re osoby n a w e t w y so k o
p o sta w io n e w P a ń stw ie P o d z ie m n y m p rz e c h o d z iły do n o w y ch w ładz. K ażdy
u strój, n a w e t d ia m e tra ln ie obcy, zaw sze zn ajduje p e w n ą liczbę osób, k tó re są p o
p ro s tu k o n ie cz n ie p o trz e b n e . A le też m ogą być na tyle sp ry tn e , aby p rz etrw ać.
T a lley ran d , Fouche - czy m o żn a było lepiej przejść p rz e z w sz y stk ie kolejne re ­
żim y, jak to zro b ił T alley ran d . Później n a p isa ł w sw y ch p a m ię tn ik a c h krótko:
„Ja słu ż y łe m zaw sze Francji. To nie m oja w in a , że kolejne reżim y się z m ie n ia ły "
U n a s L o ren tz w s p o m n ia n y p rz e z P ro feso ra W altosia, d z ia łaln o ść w ie lo stro n n a
A le k sa n d ra G ieysztora, m im o że n a le ża ł do Biura Inform acji i P ro p a g a n d y AK, to
są p o z y ty w n e p rz y k ła d y p racy organ iczn ej. Ale m am y też p rz y k ła d y przeciw n e.
Taki N iecko, jed en z szefó w P a ń stw a P o d ziem n eg o, później z a u sz n ik w ła d z y k o ­
m u n isty c z n e j, alb o C zesław W ycech, k tó ry był w P a ń stw ie P o d z ie m n y m ty m , co
m o g lib y śm y n a z w a ć m in is tre m ośw iaty, a p o w ojnie dalej p e łn ił te fu n k cje i p o d
jego rz ą d a m i w ład z a lu d o w a robiła, co chciała, choćby p rzy p o m o cy sły n n ej G ieni
K rassow skiej.
P an P ro feso r W y ro z u m sk i p o ru sz y ł spraw ę, że m o żn a się opierać n a m a te ria ­
le m e d ia ln y m . N o m o żn a, ty lk o że ów czesn y m a teria ł m e d ia ln y d o sta rc z a n a m
in fo rm acji, kto i ile ra z y się u m aczał, ale czy m u siał się u m aczać i dlaczeg o się
m aczał, to tego się z ty ch m a te ria łó w nie dow iem y.
A p ro p o s M arty k i: K iedyś w „G azecie W yborczej" był ta k i dość k iepski a rty ­
k u ł h isto ry czn y , z k tó reg o w y n ik a ło , że M a rty k a to była m oże n aw e t po stać h e ro ­
iczna. O d e g ra ł on fa ta ln ą rolę. P rz e d w ojną był M arty k a d z ie n n ik a rz e m w W il­
nie, a p ó źn iej razem z O d o lsk ą k iero w ali sły n n ą Falą 49. Potem M a rty k a zo stał
z astrzelo n y , O dolskiej nie zd o łan o . Był ta k i w ierszyk: M a rty k a do O dolskiej:
Jestem w niebie
I czekam na Ciebie
Co d o w s p o m in a n y c h tu C zechów : C zechy p rz e d ro k iem 1948 to było co in n e ­
go; ta m się w sz y stk o zaczęło później.
Ta m iłość do w a rsz ta tu p racy w n a u k a c h p rz y ro d n ic z y c h , czy w ogóle e k sp e ­
ry m e n ta ln y c h , jest z ro z u m ia ła w p e w n y c h g ran icach , bo jest to d z ia łaln o ść niem ająca ż a d n y c h ideolo g iczn y ch k o n sekw encji i o ile ta d z ia ła ln o ść nie p ro w a d z iła
do - p rz e p ra s z a m za w y ra ż e n ie - św iń stw , to jest w sz y stk o w p o rz ą d k u . A le ró ż­
n ie z ty m byw ało.
Jeszcze co d o g eo g rafii ró żn y ch u n iw ersy tetó w . Ja b y m się z ty m i s tw ie r­
d z e n ia m i n ie b a rd z o zg ad zał. M am in n e sp o jrzen ie n a u n iw e rsy te ty lat pięć­
d z ie sią ty c h . B ard zo siln a opozycja i z w ią z a n e z ty m rep resje były n a teren ie
U n iw e rsy te tu Jagiellońskiego, ró w n ie ż n a UM K w T o ru n iu , g d zie praco w ało w ie ­
104
STANISŁAW SA LM O N O W IC Z
lu n a u k o w c ó w z U n iw e rsy te tu W ileńskiego. N ajbardziej lojalna w o b ec w ła d z y
ludow ej była Ł ódź, n a u k i h u m a n is ty c z n e były b a rd z o m ark sisto w sk ie w Ł odzi,
w W arszaw ie, częściow o n a U M CS w L ublinie; L ublin z re sz tą do c h w ili obecnej
p o z o sta ł n ajb a rd z ie j „c z e rw o n y m " u n iw e rsy te te m . Taką b a rd z o sy m b o lic z n ą p o ­
stacią jest Z y g m u n t W ojciechow ski, k tó ry p o d cz as w ojny był je d n y m z id eologów
N a ro d o w y c h Sił Z bro jny ch , był n a skrajnej praw icy, ale zaw sze a n ty n ie m ie c k i. Po
w ojnie tw o rz y In s ty tu t Z a c h o d n i, o rg a n iz u je całą h u m a n isty c z n ą p o lity k ę o b sa­
d z a n ia Z iem Z a c h o d n ic h . W P o z n a n iu z re sztą ta lojalność w obec w ła d z y ludow ej
szła o w iele dalej n iż w K rakow ie. W K rak o w ie gorliw e były tylko je d n o stk i.
N a w ią żę tu jeszcze d o p erfid n ej ta k ty k i w ładzy. P ro p a g a n d a była zaw sze
m o cn ą stro n ą k o m u n iz m u . P ro p a g a n d a była sk iero w an a do lu d zi, k tó rz y n ie m ie­
li in n y ch k o n ta k tó w z rze c z y w isto śc ią. N ajp ierw w latach 1944-45 n a jw aż n ie jsz e
było m ieć w rę k u b e z p ie c ze ń stw o , sp ra w y w e w n ę trz n e , o p an o w ać z g ru b s z a sy­
tu ację g o sp o d a rc z ą . In n e rze c z y z o sta w ia n o n a później. D latego k lu b y d y sk u sy j­
ne, K uźnica, „T ygodnik Pow szechny", ks. P iw ow arczyk, to sobie z o sta w ia n o n a
deser. N ajp ie rw trz e b a było re alizo w ać h asło len in o w sk ie „Kto? Kogo?", a zatem
zająć się ty m i, k tó rz y by li d la n ic h p ra w d z iw ie nieb ezp ieczn i.

Podobne dokumenty