choroba, o której wstydzimy się mówić
Transkrypt
choroba, o której wstydzimy się mówić
stępuje u 15 proc. pacjentów z nadreaktywnym pęcherzem, czyli jest dwa razy częstsza niż u pozostałych osób. Choroba, o której wstydzimy się mówić Dla jednych to przykra, ale banalna przypadłość, dla innych – poważna choroba, którą trzeba leczyć z pomocą lekarza. Tak sprzeczne informacje na temat zespołu pęcherza nadreaktywnego można znaleźć w internecie. W jednym wszystkie te publikacje się nie mylą – to wyjątkowo wstydliwa choroba. Z jej powodu co prawda się nie umiera, ale niezmiernie utrudnia ona życie, prowadząc do poważnych zaburzeń. Pewne jest też to, że dziś łagodzić jej objawy pomagają coraz bardziej bezpieczne i skuteczne leki. Najbardziej uciążliwą dolegliwością zespołu pęcherza nadreaktywnego jest nietrzymanie moczu i częste jego oddawanie, także w nocy. – Parcie na komunikat naukowy pęcherz jest nie do opanowania – opowiada pani Ewa. Nieraz zdarzyło jej się wyjść do toalety podczas ważnego spotkania. Raz czy dwa nie zdążyła i musiała zmieniać bieliznę. – Przez to wszystko do kina czy teatru nie mam już ochoty chodzić, ale do pracy przecież pójść musiałam – opowiada. Dziś, będąc na emeryturze przyznaje, że jest jej łatwiej. – Kiedy jeszcze pracowałam, koleżanki wciąż się dopytywały, nieraz w bardzo nieprzyjemny sposób, co ja znowu w tej ubikacji robię – mówi pani Ewa. Wie, że jej przypadłość to poważna choroba, ale nie chce podać nazwiska. – Najbliżsi wiedzą, co mi dolega, ale po co wszyscy mają wiedzieć, że mam kłopoty niczym małe dziecko, które nie potrafi zapanować nad zwykłymi czynnościami fizjologicznymi – wyjaśnia. Pani Teresa również pragnie pozostać anonimowa. Nie chce, by ludzie wytykali ją palcami. Przyznaje, że kiedy pojawiły się problemy z oddawaniem moczu, powoli zaczęła wycofywać się z życia towarzyskiego. – Wciąż czułam się nieswojo. Miałam wrażenie, że wszyscy bacznie mi się przyglądają, że brzydko pachnę. Czułam się gorsza i cały czas się kontrolowałam, czy nie mam mokrej spódnicy, czy nie zostawiłam plamy na fotelu. Myśl o tym, że nie zdążę do toalety wciąż świdrowała mi w głowie – opowiada. Gdy musiała załatwić coś w banku lub urzędzie, przez pół dnia nic nie piła. Nieco pewniej czuła się tyl- ko w tych miejscach, gdzie były łatwo dostępne toalety. Życie w czterech ścianach Z ankiet przeprowadzonych wśród chorych z nadreaktywnym pęcherzem wynika, że pacjenci ci nie tylko rezygnują ze spotkań towarzyskich i zamykają się w domach, ale też unikają stosunków seksualnych z partnerem, nawet tym kochającym i wyrozumiałym. Staje się to niekiedy przyczyną poważnych rodzinnych konfliktów, zwłaszcza że chorzy jednocześnie unikają wszelkich prac domowych, a całą uwagę skupiają na własnej higienie. To wszystko może powodować podenerwowanie, stres, niepokój, a z czasem doprowadzić do depresji. Depresja wy- Profesor zauważa jedną prawidłowość: pomocy u lekarza szukają na ogół ludzie młodzi, natomiast osoby starsze godzą się z tą nową, choć mało komfortową sytuacją. – Szczególnie jeśli od lekarza pierwszego kontaktu usłyszą, że „w pana / pani wieku takie problemy się zdarzają i nie powinny dziwić” – dodaje prof. Radziszewski. Radzi jednak nie brać sobie do serca takich komentarzy. – Z analiz wynika, że nieleczeni chorzy z nadreaktywnym pęcherzem gorzej pracują i nie wysypiają się, a w skrajnych sytuacjach dolegliwość ta może stanowić zagrożenie dla życia. Stanie się tak, jeśli pacjent ma osteoporozę i spiesząc się w nocy do toalety, przewróci się. Złamie wtedy, np. szyjkę kości udowej, a to może być dla niego zabójcze – wyjaśnia prof. Radziszewski. Osteoporoza pojawia się zazwyczaj u osób starszych, ale kłopoty z pęcherzem mają także ludzie młodzi. – Choroba Zespół pęcherza nadreaktywnego może dotyczyć 4 mln Polaków, szacują lekarze, ale przyznają, że dokładnych danych nie znają. Nie mają natomiast wątpliwości, że pacjentów z tą dolegliwością będzie przybywać i to wcale nie dlatego, że się z nią oswoimy i o kłopotach z oddawaniem moczu zaczniemy bardziej otwarcie rozmawiać z lekarzem. – Społeczeństwo się starzeje, a wiemy, że wraz z wiekiem coraz więcej chorych ma nadreaktywny pęcherz – mówią specjaliści. Rozwojowi tej dolegliwości sprzyja również otyłość. – Nadmiar kilogramów wywiera duże ciśnienie na podbrzusze, pęcherz nie wypełnia się do końca, a już daje sygnał, że trzeba go opróżnić. To ciągłe drażnienie sprawia, że staje się nadwrażliwy, nadreaktywny – tłumaczy prof. Baranowski. Naukowcy zaobserwowali też, że pęcherz nadreaktywny towarzyszy niektórym chorobom neurologicznym, np. chorobie Alzheimera i Parkinsona, stwardnieniu rozsianemu. Dlatego w terapii tej choroby istotną rolę odgrywa trening behawioralny. Podczas specjalnych zajęć pacjenci uczą się stopniowo wydłużać czas pomiędzy oddawaniem moczu. – Od tego treningu połączonego z fizjoterapią, która polega na ćwiczeniu mięśni Kegla podtrzymujących pęcherz, rozpoczynamy leczenie chorych z pęcherzem nadreaktywnym. Dopiero później przepisujemy im leki. Blokują one skurcze pęcherza, dzięki czemu chory nie ma tak silnego i częstego parcia na pęcherz – mówi prof. Baranowski. Część pacjentów rezygnuje jednak z farmakoterapii ze względu na koszty. Miesięczna kuracja, w zależności od leku, kosztuje od kilkudziesięciu do prawie 200 zł. Niektóre z nich są co prawda refundowane, ale na niewielkim poziomie, a refundacja wymaga przeprowadzenia u chorego skomplikowanych inwazyjnych badań cystometrycznych (Polska ma takie wymagania jako jedyny kraj w Europie). Drugim powodem, dla którego chorzy odstawiają, leki są przykre działania niepożądane. – Leki starszej generacji mogą powodować suchość w ustach, zaburzenia widzenia, czy bóle brzucha – wymienia prof. Baranowski. Niektóre powodują też problemy z pamięcią i zaburzenia pracy serca. Nowsze leki są lepiej tolerowane, choć również dają objawy niepożądane i nie zawsze osiąga się po nich oczekiwany efekt terapeutyczny. – Tym chorym może pomóc najnowszy lek, który od kilku miesięcy jest na polskim rynku. Ma inne działanie niż leki antycholinergiczne. Poprawia rozkurcz mięśnia wypieracza pęcherza, czyli stymuluje fizjologiczny proces gromadzenia moczu – wyjaśnia prof. Radziszewski. Zagadkowy mózg Pęcherz nadreaktywny to nie tylko wstydliwa, ale też tajemnicza choroba. – Znamy jej objawy, ale nie wiemy, co jest ich przyczyną. Zapewne istotne znaczenie w jej rozwoju mają jakieś zmiany zachodzące w mózgu. Wskazują na to dwa fakty. Po pierwsze, pęcherz nadreaktywny często towarzyszy chorobom neurologicznym, a po drugie, w badaniu nad najnowszym lekiem okazało się, że niewielkie jego dawki mają taką samą skuteczność jak placebo – mówi prof. Baranowski. Przyznaje jednak, że nie wiadomo, o jakie zmiany w mózgu chodzi. – Dlatego też leczenie pęcherza nadreaktywnego bywa trudne – dodaje prof. Baranowski. Pocieszające jest tylko to, że stosunkowo łatwo można tę chorobę rozpoznać. – Wystarczy prosty test zawierający trzy pytania dotyczące oddawania moczu – mówi prof. Baranowski. Wiadomo też, jak można próbować się bronić przed tą chorobą. – Ogromne znaczenie ma codzienna dieta. Zespół pęcherza nadreaktywnego częściej pojawia się bowiem u osób otyłych i chorych na cukrzycę typu 2 niż wolnych od tych przypadłości – mówi prof. Baranowski. Radzi też unikać tego, co sprzyja rozwojowi zespołu nadreaktywnego pęcherza: palenie papierosów, nadmiar kawy i stres. Tyle tylko, że dziś o spokojnym życiu nie ma co marzyć. Dorota Reinisch komunikat naukowy medycyna medycyna Nie prowadzi do śmierci, ale znacznie utrudnia życiE. O pęcherzu nadreaktywnym i związanym z nim nietrzymaniem moczu czas wreszcie zacząć mówić otwarcie. Obie moje rozmówczynie nie czekały, aż ich życie prywatne legnie w gruzach. Miały na tyle odwagi, by porozmawiać o swoim problemie z lekarzem. Jednak większość osób z nadreaktywnym pęcherzem, czyli ponad 70 proc. chorych, nie szuka pomocy u specjalisty. Czekają w nadziei, aż ich kłopoty same miną. Wolą się męczyć, niż najeść się wstydu. – Z pomocy specjalisty korzysta zapewne co najwyżej 120 tys. chorych, a wydaje się, że powinno być leczonych milion pacjentów – szacuje prof. Piotr Radziszewski z Katedry i Kliniki Urologii Ogólnej, Onkologicznej i Czynnościowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. bowiem nie wybiera. Z jej powodu cierpią osoby w każdym wieku, żyjące zarówno na wsi, jak i w mieście, wykształcone i nie – mówi prof. Włodzimierz Baranowski z Kliniki Ginekologii i Ginekologii Onkologicznej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Badanie przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych w ramach programu NOBLE wykazało, że zespołem nadreaktywnego pęcherza dotkniętych jest 16,9 proc. kobiet i niemal tyle samo, bo 16 proc. mężczyzn. Panie mają jednak większego pecha niż panowie, bo one zaczynają się zmagać z tą dolegliwością niekiedy już po 44. roku życia, podczas gdy mężczyzn dopada ona zazwyczaj dopiero po 64. urodzinach. – U mężczyzn kłopoty z oddawaniem moczu zaczynają się najczęściej wraz z przerostem prostaty. Wtórnie rozwija się nadreaktywność i pojawiają uciążliwe parcia na mocz – mówi prof. Radziszewski. Dodaje, że nowoczesne leczenie problemów z powiększoną prostatą to działanie zarówno na gruczoł krokowy, jak i na pęcherz.